Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

MaDhOuSe OdCiNeK 4 [6.07.10]

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SonOfSparda
Cool
Cool


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:35:25 26-10-09    Temat postu: MaDhOuSe OdCiNeK 4 [6.07.10]

„MaDhOuSe”





Opowieść o ludziach zagubionych, szukających pomocy i jednocześnie muszących zapłacić za swoje czyny z przeszłości. Madhouse to zakład dla obłąkanych przestępców, w którym to odsiadują swój wyrok. Mogą oni dostać od życia drugą szansę i powrócić do normalności. Aby to osiągnąć muszą jedynie wyzdrowieć. Tak niewiele, a może aż za wiele. Czy uda im się osiągnąć cel, czy życie kolejny raz podetnie im skrzydła i zmusi do upadku z wysokości na samo dno? Czy mroczna strona ich podświadomości zmusi ich do zapomnienia o swoim człowieczeństwie? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, serdecznie zapraszam...




ObSaDa



PeRsOnEl

Carlo Verbutti – Enrique Rocha



Naczelnik zakładu.



Dr. Milagros Holden – Carla Monroig



Zajmuje się większością przypadków w zakładzie.



Samuel Epsin – Jensen Ackles



Pilnuje porządku.




PaCjEnCi

Jessica Martinez - Lauren Cohan





Nicolas GuttenStein – Mario Cimarro





Zygfrid – Michael Gurfi





David Hope – Cam Gigandet



Ostatnio zmieniony przez SonOfSparda dnia 21:41:45 06-07-10, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chocolate princess
Obserwator


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Okolice Lublina
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:37:57 26-10-09    Temat postu:

fajnie się zapowiada
może być ciekawie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:34:36 30-10-09    Temat postu:

Bardzo podoba mi się fabuła
A znając Ciebie będzie to świetna historia:)
Czekam:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SonOfSparda
Cool
Cool


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:30:53 07-11-09    Temat postu: OdCiNeK 1

MaDhOuSe OdCiNeK 1



Był sobie chłopiec, który ufał każdemu, kto sprawiał dobre wrażenie. Mimo to był silny i rozczarowania przyjmował stojąc twardo, tak jak krople deszczu spadające podczas ulewy. Jeszcze wtedy nie wiedział, jakim jest głupcem. Z biegiem lat ów chłopiec dorósł, a ciekawość kryjącą się w jego oczach zastąpiła obojętność. Dziecięce marzenia już dawno odeszły w zapomnienie niczym wrzucone do kosza stare zabawki, a zastąpiły je ból i cierpienie. Co nocy budził się z krzykiem przypominając sobie to, co uczynił. Nie potrafił sobie wybaczyć…


Była mroźna zima, dużo poniżej zera. Ulice pokryte były białym puchem, większość ludzi siedziała sobie w ciepłych domach popijając czekoladę przy kominku. Niektórzy mieli jednak pecha i musieli pracować w ten chłodny wieczór. Transport więzienny właśnie podjechał pod komisariat lokalnej policji. Wysiadł z niego mężczyzna i wszedł do budynku, skierował się wprost do pomieszczenia, z którego obserwowano przesłuchania. Bez pukania złapał za klamkę i wszedł.
-Witam panie Epsin.


[Samuel Epsin postrach szaleńców, nie tylko tych zamkniętych, ale też tych na wolności. W wolnym czasie trudnił się łapaniem groźnych przestępców, których miejsce jest w zakładzie dla obłąkanych.]

-Czy mógłby pan, panie Epsin?
Mężczyzna spojrzał przez weneckie lustro. W pokoju przesłuchań siedział skuty dwudziestokilku letni mężczyzna, który śmiał się głośno raz po raz wykrzykując jakieś obelgi.
-Sprawdziliśmy jego odciski palców, to uciekinier, dlatego wezwaliśmy pana.
-Ma pan absolutna rację, ten człowiek był nieuchwytny przez trzy lata, a teraz wreszcie trafi tam gdzie jego miejsce.
Głośny hałas z pomieszczenia obok przerwał mu wywód. Obaj mężczyźni podeszli do lustra, by zobaczyć, co się stało. Skuty osobnik podniósł głowę z biurka stojącego przed nim. Z jego czoła spływała stróżka ciepłej krwi. Ani na chwile z jego twarzy nie zszedł uśmiech.
-Odbiło mu do reszty.
-Jeśli pan pozwoli komisarzu, zabiorę go do zakładu i wreszcie wszyscy będą szczęśliwi.
-Ależ oczywiście. Williams!
-Jest jeszcze jedna rzecz komisarzu…

O północy mężczyzna został dostarczony na miejsce, zamknięty w celi. Siedział wpatrując się w ścianę, przed jego oczy powróciło wspomnienie z przeszłości. Znowu był w małym domku na plaży, był ciepły letni dzień. Wstał z łóżka i wszedł do kuchni, kobieta stojąca właśnie przy kuchence smażyła naleśniki. Mężczyzna podszedł do niej, ucałował w policzek. Stali chwilę wtuleni w siebie, z zadumy wyrwał ich zapach przypalającego się właśnie naleśnika. Wiedział, że tamtego dnia nie powinien zostawiać kobiety samej, miał przeczucie i zignorował je. Z oczu wypłynęły mu łzy, łzy bólu i goryczy. Jego źrenice powoli zaczęły się kurczyć i w końcu wróciły do normalnych rozmiarów, co oznaczało, że leki przestały działać. Jego dusza przypominała zamek z piasku, który pod wpływem morskiej wody rozpada się w mgnieniu oka.


Był sobie chłopiec, którego upadek zapoczątkowało szczęście. Wraz z upadkiem ideałów upadła i jego dusza. Poznał, do czego zdolni są ludzie i gorycz życia. Teraz jako dorosły mężczyzna dobrze wie, jaki głupcem był jako dziecko.

Była tez i dziewczynka, która kochała beztroskę. Nigdy nie musiała się o nic martwić, wystarczyło, że była przy niej matka. Kochała ją cały swoim małym serduszkiem i myślała, ze zawsze będą razem tylko we dwie. Pomyliła się, ale w większym błędzie była jej matka…

Młoda kobieta szła czystym, dobrze oświetlonym korytarzem, ciągnęła za sobą wózek z książkami.



Wciąż jednak do nogi miała przyczepiony nadajnik lokalizacyjny. W pewnej chwil trafiła na inna kobietę ubraną w fartuch lekarski.



-Jak się dzisiaj czujesz Jessy?
-Wyśmienicie doktor Holden.
-Miło mi to słyszeć, twoja terapia idzie w dobrym kierunku.
-Czuję, że po wyjściu mogę rozpocząć nowe życie.
-Mam nadzieje, że wreszcie odnajdziesz spokój.
-Tak… A skąd pani wraca?
-W nocy przywieźli nowego pacjenta, jest groźny i raczej małomówny. Czeka mnie ciężka praca. No cóż miło się gawędziło, ale musze zajrzeć do Nicolasa, zobaczymy się później.
-Do zobaczenia doktor Holden.
Obie kobiety ruszyły w swoje strony. Jessica była ciekawa nowego przybysza, dlatego udała się mniej więcej tam, skąd przyszła pani doktor. Ostrożnie podeszła do kraty i zajrzała do środka celi. Mężczyzna leżał na pryczy wpatrując się w sufit, nawet nie zauważył swojego „gościa”.
-Cześć..
Zaczęła dosyć nieśmiało dziewczyna, co było raczej do niej nie podobne.
-Jestem Jessica Martinez, a ty?
Brak reakcji.
-Może chcesz cos do czytania? Mamy książki różnego gatunku, ale szczerze mówiąc największą sławą cieszy się tutaj Biblia.
Mężczyzna nadal nie reagował, więc kobieta postanowiła odejść.
-David.
-Słucham?
-Jestem David.
Mężczyzna wstał z pryczy i podszedł do krat.



Patrzyli sobie prosto w oczy, jakby chcieli sprawdzić, które z nich pierwsze mrugnie.
-Zdecydowałeś się na coś Davidzie?
-Jestem tu tylko w jednym celu, więc nie potrzebuje bredni wyssanych z palca. A teraz zrób sobie przyjemność i idź stąd.
Jessica nie odpowiedziała nic, wzięła wózek i odeszła. Z reguły była nieustępliwa, ale było cos w jego oczach, coś tak odległego a jednocześnie bliskiego.

Była sobie dziewczynka, która marzyła o księciu na białym koniu, który zabrałby ją gdzieś daleko, daleko. W pewnym momencie dziewczynka musiała jednak dorosnąć. Jej beztroskie życie przeminęło niczym pory roku. Czasem przychodzi taki moment, że mamy już dość i wtedy chwytamy się ostatniej deski ratunku wiedząc, że i ona zaprowadzi nas na dno…


Ostatnio zmieniony przez SonOfSparda dnia 19:00:19 07-11-09, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:56:37 10-11-09    Temat postu:

Bardzo podoba mi się początkowy fragment o obojętności w oczach i o śmierci dziecięcych marzeń.
Chociaż sądzę, że one nie umierają tylko przeradzają się w marzenia dojrzalsze.
Ludzie często o nich zapominają... ty mi przypomniałeś, że człowiek bez nich ma obojętne oczy i smutek wylewający się na jego twarz.
Samuel Espin jest intrygującą postacią. Wzbudza we mnie sprzeczne uczucia.
"Był sobie chłopiec, którego upadek zapoczątkowało szczęście. Wraz z upadkiem ideałów upadła i jego dusza. Poznał, do czego zdolni są ludzie i gorycz życia. Teraz jako dorosły mężczyzna dobrze wie, jaki głupcem był jako dziecko." ten cytat mówi wiele o ludziach, o bólu, który potrafią zadać.

Historia Jessy też nie odkrywa jej tajemnicy, zawiłe i bardzo intrygujące... to lubię.
Podsumowując
"Była sobie dziewczynka, która marzyła o księciu na białym koniu, który zabrałby ją gdzieś daleko, daleko. W pewnym momencie dziewczynka musiała jednak dorosnąć. Jej beztroskie życie przeminęło niczym pory roku. Czasem przychodzi taki moment, że mamy już dość i wtedy chwytamy się ostatniej deski ratunku wiedząc, że i ona zaprowadzi nas na dno…" - świetny cytat:)

Czekam na new:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SonOfSparda
Cool
Cool


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 13:50:49 15-11-09    Temat postu: OdCiNeK 2

MaDhOuSe OdCiNeK 2



Był sobie król, był sobie paź i była tez królewna. Król kochał ją, paź kochał ją, rzecz najzupełniej pewna. Życie jak z bajki. Królewna owa wolała jednak porzucić koronki i jedwabie i pomagać innym. Starać się ukoić dusze strapionych podróżników, których okręty nie mogą zakotwiczyć błąkając się bez celu po oceanie życia…


W ciągu jednej sekundy ludzki mózg może przetworzyć tysiące myśli. Milagros Holden jedna z najlepszych psychiatrów świata nie potrafiła zrozumieć podłoża choroby pacjenta mającego dożywotni wyrok. Nawet gdyby jego leczenie szło w dobrym kierunku zostałby jedynie przewieziony do wiezienia. Może właśnie dlatego Nicolas z każda to nową wizytą wymyślał coraz to rozmaitsze historie.



Doktor Holden czuła, że kiedyś w końcu wyjawi prawdę, a może już to zrobił. Kobieta weszła do sali przygotowana na to, iż tym razem również usłyszy historię kogoś innego. Samuel wprowadził GuttenSteina i przykuł do krzesła, które to było zespolone z podłoga.



-Witaj Nicolasie. Czas na naszą codzienną rozmowę.
-Ta, oczywiście.
-Czy po raz chyba już setny zechcesz się ze mną podzielić historią swojego życia?
-Przygotowałem coś specjalnego.
-Zanim zaczniesz, jest coś, o czym musze ci powiedzieć. Pan Verbutti ma już dość twoich wygłupów i dlatego musisz mi powiedzieć tym razem prawdziwą historię, opowiedzieć o swoim prawdziwym dzieciństwie inaczej zostaniesz przewieziony tam, gdzie nie chcesz iść. Decyzję pozostawiam tobie.
Twarz Nicolasa przypominała teraz marmurową posadzkę. Jej brak wyrazu zdziwił mocno panią doktor.
-Mój ojciec był Szkotem, był rudy jak cegła. Kiedy byłem mały wściekał się, że odziedziczyłem kolor włosów po matce. A może po prostu za bardzo mu ją przypominałem. Często wrzucał mnie do płytkiej studni i zamykał ją. Kiedy trochę podrosłem wziąłem nóż kuchenny i go zadźgałem podczas snu, później zerwałem mu z głowy skalp. Miałem wtedy dziesięć lat. To było takie przyjemne pani doktor. Wreszcie przestałem czuć się jak karaluch, a zacząłem jak drapieżnik. Mój ojciec był moją pierwszą ofiarą. Za każdym razem, gdy widziałem rudego człowieka ze szkockim akcentem, przed oczami widziałem jego szydzącego ze mnie i znowu czułem się jak wtedy.


Gdzieś indziej jedynym przyjacielem małego chłopca była ciemność i samotność. Dobrze wiedział jak czuła się zdeptana mrówka czy zabity pajączek. Nie znał dobroci. Znał tylko strach i cierpienie. Jego mroczna strona wewnętrznego „ja” owładnęła nim bezgranicznie i wtedy zatracił siebie…

Pewien młody chłopak wchodzący w dorosłość gonił niegdyś za przygodą. Sprowadziła go ona daleko od domu, gdzie panowało bezprawie. Człowiek sam wymierzał sprawiedliwość. Jako młody mężczyzna pragnął, aby ludzie odpowiedzialni za zbrodnie w tej pozornie opuszczonej przez Boga krainie zostali skazani. Jak bardzo zmienił się widząc ich na wolności. Nie potrafił tego zrozumieć…

Minął już tydzień odkąd do zakładu trafił David Hope, w ciągu którego odbył trzy sesje psychiatryczne. Nie udało się jak na razie sprecyzować, co było przyczyną jego zaburzeń. Poza spotkaniami mężczyzna siedział w swojej celi, gdyż jedynie osobom bliskim wyleczenia przysługiwała możliwość opuszczenia celi. Jemu jednak to nie przeszkadzało, gdyż mógł wszystko w spokoju przemyśleć. Każdego dnia jego ciszę przełamywała Jessica, która przynosiła mu książki i namawiała do przeczytania choć jednej z nich. Szybko jej wizyty stały się dla Davida codziennością.



-Hej, to znowu ja.
-Zauważyłem, co tym razem? Kopciuszek i siedmiu krasnali?
-To była królewna Śnieżka i siedmiu… Z resztą nie ważne.
-Czemu do mnie przychodzisz natrętna dziewczynko?
-Wiesz, nie jesteśmy tacy jak inni tutaj.
-My?
-Ja i ty. Oboje mamy ręce splamione krwią.
-Oni też, nie widzę różnicy.
-Ale tylko my dwoje nie czerpiemy z tego radości. Nam to przeszkadza.
-Przykro mi, ale nie jesteśmy tacy sami. Ty jeszcze możesz ułożyć sobie życie, dla mnie już nie ma nadziei. W głębi jesteś dobrą osobą, a ja… Ja jestem złym człowiekiem.
-Nie jesteś złym człowiekiem, po prostu nie miałeś szczęścia.
Ich rozmowę przerwał jednak Samuel Epsin, który to był właśnie na obchodzie.



-Co tu się dzieje? Więźniom nie wolno rozmawiać.
-Ja tylko przyniosłam mu Biblię.
Epsin rzucił okiem na książkę, później na mężczyznę stojącego po drugiej stronie kraty.
-Więc ludzie tacy jak ty wierzą w Boga?
-A ty wierzysz?
-Może to mało oryginalna odpowiedź, ale… Powiedz mi, jaki Bóg pozwoliłby na coś takiego? Żeby ludzie tacy jak wy mieli wolną wolę?
-To nie nasza wina, że jesteśmy chorzy.
Wtrąciła się Jessica.
-Nie? Dla mnie jesteście tylko bandą tchórzy, którzy wmawiają sobie, że to inni są winni tego, kim się stali. Oszukujecie się, a prawda jest taka, że sami jesteście kowalami swoich losów. A teraz zmiataj stąd Martinez, bo postaram się, aby cofnięto ci możliwość wychodzenia z klatki!
Dziewczyna odczuła słowa bardzo wyraźnie, były cierniem wbijanym w duszę. Odeszła bez słowa, schowała się za najbliższym zakrętem i ukryła twarz w dłoniach, które powoli robiły się wilgotne od łez dziewczyny. Przypomniała sobie, dlaczego tu trafiła.

Hope nadal stał przy kracie, sytuacja nie zrobiła na nim wrażenia, co więcej była dla niego źródłem informacji o strażniku. Epsin stał jeszcze przez chwilę i próbował się opanować. Jego oddech powrócił do normalnego tempa. Mężczyzna postanowił kontynuować obchód, gdyż w momencie ustąpienia gniewu dotarło do niego jak musiała się poczuć dziewczyna. Mimo swych najgorszych cech, które odzywały się w nim bardzo często, współczuł jej losu.
-Jesteś taki sam jak my Epsin, taki sam, tylko że my wzięliśmy sprawy w swoje ręce, a ty wolałeś zapomnieć.


Jego upadek zapoczątkowało szczęście, znalazł to, czego wielu z nas szuka przez całe życie. Wtedy chciał dożyć starości, teraz umarłby choćby zaraz. Dlaczego więc nie? Tylko jedno go powstrzymuje. Szuka spokoju duszy, szuka przebaczenia. Być tak blisko wyciągniętej pomocnej ręki i nie móc jej chwycić…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:08:36 17-11-09    Temat postu:

Kolejny bardzo dobry odcinek pod względem tajemniczości, zaintrygowania oraz literacko bardzo dobrze napisany.
Podoba mi się wiele niewiadomych pojawiających się podczas rozmów bohaterów.
Nicolas jest nienormalny i to bardzo.
O boże to PSYCHOPATA.
Czekam na new.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SonOfSparda
Cool
Cool


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 13:30:53 17-01-10    Temat postu: OdCiNeK 3

MaDhOuSe OdCiNeK 3



Był sobie mężczyzna, który każdego dnia zadawał sobie takie samo pytanie. „Kiedy utraciliśmy nasze człowieczeństwo?” Wciąż szukał odpowiedzi po drugiej stronie lustra, jednak jedyne, co tam znajdował to własne odbicie, którego tak nienawidził. Demony przeszłości nie pozwalały mu być wolnym…

Wytyczone, z góry narzucone normy, odejście od nich sprawia, iż stajemy się marginesem społecznym. Normy te jednak zostały stworzone wcześniej przez człowieka. To, co wydaje się złe, dla niektórych już takim może nie być, wszystko zależy od punktu widzenia.

Samuel długo jeszcze rozmyślał o tym, co się stało. Wiedział, że zatracił siebie, że jego brat nie chciałby, aby tak postępował. Tak mu go brakowało. Skupił swój cały gniew na więźniach, aby nie popaść w obłęd, ale tak naprawdę był zły wyłącznie na samego siebie.



Szedł przed siebie korytarzem, zastanawiał się, co w takiej sytuacji doradziłby mu jego brat, ale dobrze wiedział. Będzie musiał przeprosić. Mężczyzna został wezwany przez radio, udał się więc do gabinetu naczelnika. Kiedy wszedł, w pomieszczeniu znajdywała się już większość personelu. Koło pana Carla Verbuttiego stał jakiś dziwny, nieznany nikomu jegomość. Po kilku minutach zjawili się również pozostali pracownicy zakładu i naczelnik mógł przemówić.



-Jak pamiętacie w prasie rozeszły się plotki na temat tego, kto zostanie moim zastępcą po odejściu pana Corteza. Na to stanowisko został powołany pan Leo Bergman, którego mam zaszczyt państwu przedstawić.
Naczelnik wskazał ręką mężczyznę stojącego obok niego.
-Witam państwa, liczę na owocną współpracę.

Jessica osunęła się na podłogę, myślała, ze już potrafi poradzić sobie z przeszłością, jednak nie była to do końca prawda. Dziewczyna bała się swoich wspomnień, jednak teraz powróciły ze zdwojoną mocą.
„Osiemnastoletnia dziewczyna stała na cmentarzu wpatrując się w marmurową tablicę. Złotymi literami było wygrawerowane imię i nazwisko. Cassandra Martinez. Dziewczyna była smutna, chciała zostać z matką jak najdłużej, jednak wiedziała, że jeśli zbytnio się spóźni jej ojczym będzie zły. Pospiesznym krokiem udała się do domu i ugotowała obiad. Ojczym przyszedł jak zawsze o tej samej porze, mężczyzna był pijany. Kiedy zjadł, podszedł do barku i wyciągnął z niego kolejną butelkę, następnie otworzył ją. Jessica próbowała powstrzymać ojczyma. Butelka uderzyła o podłogę i roztrzaskała się, co bardzo zdenerwowało mężczyznę. To nie pierwszy raz jak uderzył dziewczynę, bił ją regularnie, odkąd umarła jej matka, a on stracił rękę. Frustracje wyładowywał na dziewczynie, która nie była niczemu winna. Jednak tym razem, chyba po raz pierwszy zdał sobie sprawę z tego, iż Jessica stała się kobietą. Mężczyzna popchnął ją na kanapę i zdarł z niej bluzkę, noc przerodziła się w najgorszy koszmar. Dziewczyna nigdy nie była już sobą, natomiast mężczyzna zadowolony z siebie rozsiadł się w fotelu, a po kilkunastu minutach usnął. Młoda panna Martinez miała już dosyć losu, jaki ją spotkał, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Spakowała swój plecak i po cichu zakradła się do kuchni. Wiedziała, że ucieczka nic nie da, wielokrotnie uciekała, ale ojczym zawsze ją znajdywał. Odkręciła gaz w kuchni i dopilnowała, aby nie ulatniał się poza dom, chwyciła plecak i uciekła. Kiedy jej ojczym się obudził, poczuł charakterystyczny zapach. Straszliwie bolała go głowa i nie zdał sobie sprawy skąd mógł pochodzić owy zapach. Wyciągnął papierosa i włożył do ust, a następnie odpalił zapalniczkę. Cały dom wybuchł, szczątki stanęły w płomieniach. Po kilku dniach dziewczyna została schwytana, cudem odratowana. Próbowała popełnić samobójstwo. Dopiero później dotarło do niej, co stało się tej nocy, mężczyzna odebrał jej nie tylko niewinność, ale także uczynił z niej morderczynię.”



Była sobie dziewczyna, która chwyciła się ostatniej deski ratunku, a ta doprowadziła ją na samo dno. Tak by chciała wydostać się z nieprzeniknionej ciemności i znów ujrzeć promienie słońca i poczuć ich ciepło. Syrena, którą spotkała stara się spełnić jej marzenie, ale głębia tak łatwo nie odda strapionej duszy.

Był to również dzień, w którym karcer opuszczał Zygfrid. Mężczyzna był seryjnym mordercą i nikt nie znał jego nazwiska. Pech chciał, a może szczęście, że jego cela była sąsiednią do tej, którą dzielił teraz Hope.



Więzień prowadzony przez czterech strażników ubrany był w kaftan bezpieczeństwa. Głowę trzymał wysoko, można powiedzieć nawet, że był z siebie dumny. Kiedy przechodził koło celi sąsiada, spojrzał na niego z szelmowskim uśmiechem, a jednocześnie z niekrytą nienawiścią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:07:36 23-01-10    Temat postu:

Bardzo tajemnicze i trzymające w napięciu:)
Piękne słowa...
Czekam na dalsze losy:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SonOfSparda
Cool
Cool


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:29:51 06-07-10    Temat postu:

:)New today

Ostatnio zmieniony przez SonOfSparda dnia 21:40:56 06-07-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SonOfSparda
Cool
Cool


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:32:33 06-07-10    Temat postu: OdCiNeK 4

MaDhOuSe OdCiNeK 4




Było sobie dwóch mężczyzn, pozornie od siebie różnych. Odkąd się poznali nie zgadzali się w żadnym zagadnieniu, a mimo to byli bardzo do siebie podobni. Łączył ich ból i cierpienie, a dzielił jedynie kierunek, który wybrali na rozstaju dróg.



Kiedy tylko nastał nowy dzień, Zygfrid zaczął uderzać o kraty swojej celi. Liczył, że w ten sposób zwróci na siebie uwagę nowego przybysza, jakim był David Hope.



Wszyscy pozostali więźniowie dobrze znali zagrywki mężczyzny i wiedzieli, do czego zmierza. Jedynymi momentami, których więźniowie nie spędzali osobno były posiłki. Właśnie, dlatego jeśli jeden więzień miał coś do drugiego to, aby „wyjaśnić” sprawę wybierał przerwę obiadową. Głośny raban, jakiego narobił Zygfrid, przerwał jednak Epsin.
-Zrób tak jeszcze raz pawianie, a dopilnuję, abyś karcer opuścił dopiero w plastikowej torbie na zwłoki.
Seryjny morderca przestał hałasować, ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Samuela jednak to nie obchodziło, został przysłany do tego sektora w innym celu.



Mężczyzna podszedł to kolejnej celi.
-Wstawaj Hope, podejdź do kraty i wyciągnij ręce przez otwór, abym mógł założyć ci kajdanki.
Powiedział od niechcenia, a więzień zrobił to, co mu kazano.
-Wreszcie zdecydowałeś wziąć sprawy w swoje ręce? Zaciągniesz mnie do składziku na szczotki i wpakujesz kulkę?



-Niestety muszę cię rozczarować, mam cie zaprowadzić na sesję z panią doktor.
-Pozwól, ze cię o coś spytam legionisto Epsin. Tak. Wiem, że byłeś w legii cudzoziemskiej. Wiem, że zabijałeś tego, kogo ci kazali, czy to mężczyzn czy kobiety, a może nawet i dzieci…
-Myślisz, że coś o mnie wiesz? Przeczytałeś to w moich aktach, gdzie indziej, mam to gdzieś. Zabijałem, prawda. Zabijałem takie gnidy jak ty, wyprane z jakichkolwiek zasad.
Epsin założył swojemu rozmówcy kajdanki i zacisnął je jak tylko najmocniej się dało.
-Jakim człowiekiem trzeba być, by nie chcieć pomścić osoby, którą kochałeś, czy to ukochanej żony, matki, ojca czy brata?
Ostatnie słowo Hope podkreślił bardzo dosadnie, dźwięczało ono w uszach strażnika przez całą drogę. Po kilku minutach dotarli do specjalnej celi, gdzie zawsze odbywały się spotkania z psychiatrami. David został przykuty do krzesła, a Epsin poczekał za drzwiami na Milagros Holden. Kobieta przybyła do pomieszczenia na czas, jednak za nim weszła zamieniła słowo z Samuelem i strażnik chwilowo się oddalił.
-Witaj Davidzie, jak się dzisiaj czujesz?
-Świetnie.
Odparł krótko mężczyzna i chwilę później zaczął swój teatrzyk. Chciał wypaść w jak najgorszym świetle.
-Czy możesz mi powiedzieć, co czułeś, kiedy zabiłeś tych dwoje?
-Oczywiście pani doktor, czułem satysfakcję, że sprawiedliwość ich dosięgła.
-Mówisz sprawiedliwość, czemu twoim zdaniem zasłużyli na śmierć?
-Zabili… zabili moją żonę i nienarodzoną córeczkę…
Mężczyzna zamilkł na dłuższą chwilę, a doktor Holden przejrzała w tym czasie wyniki z badania psychiatrycznego, jakiego dokonano przed wyrokiem sądu.



„David Hope zabił swoją żonę i nienarodzone dziecko ze szczególnym okrucieństwem. Widok zmasakrowanego ciała pogłębił jego zły stan psychiczny, usunął ze swojej pamięci fakt dokonania przez siebie samego czynu i obarczył winą trzy osoby, które tego dnia były obecne w barze należącym do niego i żony. Dwie z nich zabił z równie wielkim okrucieństwem, trzecią prawdopodobnie również, jednak jej ciało nie zostało odnalezione, a jej tożsamość jest nieznana.”

Po zakończeniu sesji nie mogła przestać myśleć o tym, co się stało. Dobrze wiedziała, że więzień starał się udawać niepoczytalnego, jednak zdawało jej się, że robił to w konkretnym celu. Orzeczenie lekarza również pozostawiało wiele do życzenia. Kobieta czuła, że to, co powiedział było prawdą. Oczywiście nie zmieniało to faktu, że dwie osoby miał na sumieniu, jednak sądziła, że żony nie zabił, w ogóle cała ta sytuacja wydała jej się dziwna, jednak pozostały jej same pytania i żadnych odpowiedzi.

Tymczasem Samuel Epsin po rozmowie z panią doktor udał się do biblioteki, liczył, że znajdzie tam Jessicę Martinez i nie przeliczył się. Dziewczyna ładowała właśnie książki do wózka i już miała wychodzić, kiedy zauważyła mężczyznę.
-Martinez do mnie.
Powiedział swoim niewzruszonym głosem, a dziewczyna zmierzyła go wzrokiem.



-O co chodzi?
-Doktor Holden kazała ci to przekazać, to jakiś kolejny etap twojej terapii czy coś.
Mężczyzna podał dziewczynie raczej starą książkę, a ta nie kryła zdziwienia. Chwilę później mężczyzna opuścił pomieszczenie. Dziewczyna zaczęła przeglądać książkę, był nią stary słownik ortograficzny. Jessica zastanawiała się jak ów słownik miał jej pomóc w terapii i wtedy właśnie przypadkowo natknęła się za zdjęcie przedstawiającą kobietę. Dziewczyna długo wpatrywała się w zdjęcie, po jej policzkach popłynęły łzy, jednak nie goryczy czy smutku. Były to łzy szczęścia, zdjęcie przedstawiało jej matkę, było wszystkim, co jej po niej zostało. Znowu je miała, gdyż więźniom w zakładzie nie można było nic zatrzymywać, każdy przedmiot, jaki przy sobie mieli trafiał do szafki i był zwracany z momentem opuszczenia zakładu.


Było sobie dwóch mężczyzn, jednak tylko jeden z nich zbłądził, tylko jeden z nich poszedł w złym kierunku, w kierunku nienawiści. Choć drugi wybrał dobrą ścieżkę, była ona równie daremna, co ta druga. Choć drogi, jakie obrali biegły w różnych kierunkach ostatecznie jednak doprowadziły je do wspólnego miejsca. Miejsca, gdzie dusza umiera, a wspomnienia są trucizną dławiącą serce.


Ostatnio zmieniony przez SonOfSparda dnia 21:39:53 06-07-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin