Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wywiady z aktorami

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Seriale polskie / BrzydUla
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Natalia
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 19271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:27:59 05-05-09    Temat postu: Wywiady z aktorami

Tu wklejamy wywiady z aktorami z serialu .



[b]Aktorki "BrzydUli" specjalnie dla DZIENNIKA

wtorek 5 maja 2009


Julia Kamińska: Mam silikon za uszami!


W serialu rywalizują o względy tego samego mężczyzny. W życiu prywatnym i na planie rywalizacja im nie grozi. Julia Kamińska i Maja Hirsch, czyli serialowe Ula Cieplak i Paulina Febo. "Na planie nie ma partnera, z którym by nam się źle pracowało"- mówią w wywiadzie dla "Dziennika" aktorki grające główne kobiece postacie polskiej "BrzydUli".

Spotykamy się w hali zdjęciowej w podwarszawskim Piasecznie, w którym pełną parą pracuje ekipa serialu. Akurat trwa przerwa obiadowa. Rozmawiamy w tzw. pokoju aktorskim. Na środku jasna kanapa, niewielki stolik. Żadnych luksusów. Maja Hirsch w mocnym makijażu, granatowej sukni i butach na 12-centymetrowych szpilkach gotowa do następnej sceny. Julka Kamińska zaś w kapciach i flanelowym szlafroku w niebieskie pingwinki dopiero po przerwie przebierze się w kostium. W trakcie rozmowy twarz Mai żywo reaguje. Julia natomiast z prawdziwą siłą spokoju potrafi błysnąć najśmieszniejszym żartem. Serialowe Ula i Paulina również poza planem sprawiają wrażenie swoich przeciwieństw.

Wielu widzów czekało z niecierpliwością na polską wersję "Brzyduli Betty". Gra w tym serialu stanowi dla was wyzwanie?
Maja Hirsch: Z pewnością, bo zrobić dobrą komedię jest ciężko. Cały dowcip polega na tym, że komedię powinno się grać zupełnie serio.
Julia Kamińska: Wszystkie postacie są przerysowane, ale trzeba znać granicę, żeby nie przesadzić i nie przedobrzyć. I to jest duże wyzwanie. W dodatku musi być śmiesznie.

Czy liczycie, że ta rola pomoże w karierze? Pytam o to zwłaszcza Julię, która nie jest z wykształcenia aktorką i niewiele miała do tej pory do czynienia z graniem. Chcesz zostać aktorką?
J.K.: O kurczę, pewnie, że chciałabym! Dopiero teraz to do mnie tak naprawdę dociera. Poza tym jest nieprawdą, że mało miałam do czynienia z graniem. Nie licząc "BrzydUli", wydaje mi się, że jak na 20-latkę zagrałam dość sporo. Pracowałam i w teatrze, i w telewizji. Dzięki temu nie czuję się teraz onieśmielona na planie. Gdyby to była moja pierwsza rola, pewnie nie dałabym rady. Ta praca wyciska z człowieka wszystkie soki. Po zdjęciach wracam do domu i padam totalnie wyczerpana. Nie raz nie jestem w stanie długo zasnąć. Emocje postaci tkwią we mnie jeszcze długo po zejściu z planu.

Granie w "BrzydUli" nie przeszkadza w studiach na filologii germańskiej?
J.K.: Wzięłam roczny urlop dziekański, ale potem chcę dokończyć naukę. Bardzo lubię moje studia.

Nie myślisz o studiowaniu aktorstwa?
J.K.: Musiałabym na cztery lata zrezygnować z pracy, poza tym nie wiem, czy bym się dostała.
M.H.: Julka ma w sobie taką naturalność, która w filmie jest super. Szkoła często ją zabija. Ja kończyłam warszawską Akademię Teatralną, gdzie przygotowywano nas głównie do gry w teatrze. Pomijano sprawę pracy przed kamerą. Po szkole musiałam nauczyć się bycia aktorką, kierując się własną intuicją. Myślę, że Julka jest w świetnej sytuacji. Ma doświadczenie, nie jest ciemna jak tabaka w rogu, ale też nie jest jeszcze zmanierowaną, starą wyjadaczką. Poza tym trafiła na dobrą produkcję.

Dla ciebie Maju "BrzydUla" okazała się szansą, by pokazać inny niż dotąd wizerunek.
M.H.: Nigdy nie grałam kobiety kobiecej, takiej w spódnicy. Nikt mnie w ten sposób nie postrzegał. Policjantka, morderczyni, lesbijka. To były moje bohaterki po studiach.

Sądzisz, że takie kobiety jak Paulina istnieją naprawdę?
M.H.: Niedawno widziałam pewną panią pod supermarketem, która o 12 w południe była lepiej odstawiona niż ja w serialu. Szpilki, makijaż wieczorowy, włosy uginające się pod toną lakieru. Są tacy ludzie. Ja na co dzień ubieram się raczej luźno. Gdybym miała pójść na koktail albo bankiet, to powiem szczerze, nie miałabym się w co ubrać. Może pożyczyłabym kostium z tego serialu?
J.K.: To chodź ze mną na zakupy, bo ja też nie za bardzo mam co na siebie włożyć na takie okazje.

Julio, tak szczerze, nie zazdrościsz Mai tych kreacji?
J.K.:Jasne, że tak!
M.H.: Ja zazdroszczę Julce, że ma aparat na zębach i odstające uszy.

Dlaczego?!
M.H.: Bo super zagrać taką rolę.
J.K.: To fantastyczne, że jak już założą mi ten aparat na zęby, przykleją uszy...

Przyklejają ci uszy?
J.K.: Proszę zobaczyć, za uszami mam przyklejony silikon po to, by mi one odstawały. Jak już więc cała jestem ucharakteryzowana do roli, nie ma najmniejszego problemu z tym, żebym poczuła się taka brzydka i nieatrakcyjna jak Ula Cieplak. Kiedy spoglądam na Paulinę i te wszystkie piękne modelki u mnie w biurze, robi mi się smutno. I o to właśnie chodzi. Mam się czuć brzydulą.

Wygląd Uli nie wpędza cię w kompleksy?
J.K.: Nie, bo mam dystans do mojej postaci. Choć przyznaję, że jak są sceny z Mariuszem Zaniewskim lub Filipem Bobkiem, to moim naturalnym odruchem jest, że chcę się im podobać. (śmiech). Łapię się na tym, ale szybko się powstrzymuję. "Zaraz, zaraz, Julka! Masz się zachowywać zupełnie inaczej!" - mówię sobię.

Serial jest o ludziach pracujących w domu mody. Prywatnie interesujecie się ciuchami?
J.K.: Nie przeglądam żurnali.
M.H.: Uważam, że aby ładnie wyglądać, niekoniecznie trzeba nosić szpilki i suknię wieczorową. Można ubrać się w tiszert i spodnie rybaczki. Ja generalnie stawiam na wygodę. Nie mam prawa jazdy, jeżdżę tramwajami, więc obcas u mnie odpada.

J.K.: Pewnie ładnym ludziom łatwiej w życiu. Fajnie jest założyć ładną sukienkę, ale moda i styl ubierania się nie stanowią dla mnie najważniejszych wartości w życiu. Znam ludzi, którzy tak myślą i to, moim zdaniem, jest beznadziejne i żałosne. Istnieje tyle fajniejszych rzeczy na świecie, na których można się skupić. Na początku zdjęć reżyser Wojtek Smarzowski spytał mnie, jak czuję się w tych kostiumach. Mówił, że jeżeli coś mi nie pasuje, to możemy to zmienić, bo dla niego ważny jest mój komfort pracy. Powiedziałam mu, że jak już włożę coś na siebie, to przestaję to zauważać. Ubranie nie jest rzeczą, która mogłaby mi popsuć ten komfort.

Pod względem wyglądu wasze postaci są silnie skontrastowane. Ten kontrast można także odnaleźć w ich charakterach.
J.K.: Każda postać w "BrzydUli" pozostaje jedyna w swoim rodzaju. Wyrazista poprzez zachowanie, wygląd, sposób mówienia.
M.H.: W dodatku każdą spotykają niebanalne zdarzenia.

Prywatnie też tak bardzo się od siebie różnicie jak Ula i Paulina?
M.H.: Jak do tej pory nie miałyśmy zbyt wiele czasu, żeby się poznać. Prywatne relacje są, że tak powiem, jeszcze przed nami. (śmiech).
J.K.: Świetna jest tu cała ekipa.
M.H.: Nie ma partnera, z którym by mi się tu źle pracowało i nie mówię tego dlatego, że to wywiad, tylko tak jest naprawdę.

Ta praca bardzo zmieniła twoje życie, Julio. Musiałaś się wyprowadzić z rodzinnego Gdańska do Warszawy...
J.K.: Smutno mi, bo tęsknię za rodzicami. Ostatnio odwiedził mnie brat, więc trochę poprawił mi humor. Na początku byłam zachwycona, że mogę mieszkać sama, pracować, być niezależna. Teraz jestem na takim etapie, że ciężko mi samej, ale jak jadę do domu rodzinnego w Gdańsku, to też trudno mi mieszkać z rodzicami.

Jak się relaksujecie, gdy nie ma zdjęć?
M.H.: Uprawiam jogging. Lubię też wieczorami poczytać książkę. W ciągu dnia brakuje mi czasu, bo mam małe dziecko.

Czy dla twojej 6-letniej córeczki jest jasne, kiedy widzi mamę na ekranie, że to postać nieprawdziwa, różna od tej w życiu?
M.H.: Dla niej chyba zawsze jestem mamą. Pamiętam, kiedy raz na ekranie była scena w "M jak miłość", w której działa mi się krzywda, Marysia chciała wskoczyć do telewizora i mnie ratować. Jak jej tłumaczę, że teraz jestem tu, ona płacze, że nie może tam wejść.
J.K.: Bardzo lubię czytać literaturę niemiecką, którą studiuję na moim kierunku. Ostatnio jednak zaczytuję się w bardziej lekkich książkach, np. kryminałach. Odprężam się przy nich, a potem się boję. Dużo też maluję. Niedawno pożyczyłam od scenografa "BrzydUli" obrazy w wielkich ramach, poszłam do Tesco, kupiłam sobie farby za złotych 6 i namalowałam butelkę wina i kieliszek z winem. Potem powiesiłam moje dzieło w domu.
M.H.: Ale naprawdę wychodzi ci to?
J.K.: Nie jestem profesjonalistką, ale myślę, że tak. Maluję od dzieciństwa.
M.H.: Pokażesz mi potem swoje obrazy?
J.K.: Jasne!




Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iris
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 4352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:53:54 26-09-09    Temat postu:

Filip Bobek

- Wrócił pan z krótkich wakacji?

Tak, to był bardzo krótki, zaledwie 5-dniowy wypad do przyjaciół, planowany już od stycznia, ale zrealizowany dopiero teraz.

- Gdzie pan był?

Oczywiście byłem w Szwecji.

- Dlaczego oczywiście?

Ponieważ Szwecja to jedno z moich ulubionych miejsc. Mam tam znajomych, których znam od dziecka i kiedy tylko mogę - zdobywam północ. Bardzo mi się tam podoba i za każdym razem odkrywam coś nowego.

- To może właśnie tam w przyszłości pan zamieszka?

Raczej nie. Szwedzi świetnie znają język angielski, dzięki czemu nie ma problemu z porozumiewaniem się z nimi, gdybym jednak chciał nauczyć się szwedzkiego, pewnie zajęłoby mi to strasznie dużo czasu. To bardzo trudny język.

- Zaplanował pan już dłuższe wakacje?

Tak, ale nie chcę za dużo o tym mówić, żeby nie zapeszyć. Jeśli się uda, to będzie to dwutygodniowa samochodowa wyprawa z przyjaciółmi. Wsiadamy i jedziemy przed siebie. Spontaniczny wyjazd do Włoch, ale nie interesują nas kurorty, tylko miejsca jeszcze nie odkryte. Chcemy spróbować poznać ten kraj „od kuchni”.

- Niedawno zakończyły się zdjęcia do serialu „Brzydula”. Zatęsknił pan już za pracą?

Oj, nie. Na razie odpoczywam. Mam za sobą prawie rok pracy ciężkiej i bardzo intensywnej. Długo czekałem na ten wolny czas.

- Serial to ciężka praca, ale ma też swoje dobre, przyjemne strony, chociażby popularność i nowe propozycje.

Dopóki jestem w ''Brzyduli'' nie mam możliwości, by zagrać gdzieś choćby gościnnie. Jestem codziennie na planie, i nie jest to możliwe. Ale wyznaję zasadę małych kroków.

- A co z życiem prywatnym?

Nie ma życia prywatnego. Nawet, jeśli weekend jest wolny, to zaszywam się w domu i odpoczywam.

- Mówiąc „dom”, myśli pan o Gdańsku czy Warszawie?

Jedno i drugie. Pewnie nigdy nie odetnę się od Gdańska, choć rodzice narzekają, że widują się ze mną coraz rzadziej. A Warszawa to miejsce, gdzie studiowałem i już się zadomowiłem. To tutaj pracuję i mieszkam.

- Przyszłość wiąże pan ze stolicą?

Prawdopodobnie tak.

- A co wobec tego poza pracą?

Od zawsze fotografia. Przy tym zajęciu totalnie się relaksuję i zapominam o wszystkim.

- Co najchętniej pan fotografuje?

Dotychczas uwielbiałem robić portrety, ale ostatnio spróbowałem również fotografować krajobraz. Zawsze od tego uciekałem, ale przekonałem się, że niepotrzebnie, bo i to zaczyna mi całkiem nieźle wychodzić. Muszę jeszcze jednak nad tym popracować.

- Jest pan wobec siebie i tego, co robi bardzo krytyczny.

To prawda, nieustannie coś bym poprawiał, ulepszał. Szkoda, że najczęściej takie autorefleksje pojawiają się po fakcie.

- Jest pan przesądny?

Czasem tak, ale staram się nie być. Na przykład, nie przydeptuję scenariusza. Wychodzę z założenia, że jeśli coś zostało przećwiczone, zrobione i opracowane, to musi się udać.

- Czy podobnie, jak serialowy bohater ma pan smykałkę do interesów?

Oj nie! Ledwo sobie radzę z przesyłaniem pieniędzy z konta na konto przez internet, dlatego wolę nie próbować posuwać się do bardziej skomplikowanych działań.

- Mógłby się pan zakochać w Kopciuszku?

To zależy od Kopciuszka. Jeśli byłby zabawny, miał czar w oczach i poczucie humoru, to nie mówię nie.

- Dostrzega pan te wzdychające fanki?

Różnie z tym bywa. Na początku tej popularności nie było. Aż pewnego dnia okazało się, że staję się rozpoznawalny, kojarzony i słyszę dookoła szepty ''Marek, Marek''. To się stało z dnia na dzień i bywa uciążliwe. Ale wszystko jest kwestią podejścia.

- Jakie pan ma podejście?

Spokojne, delikatne i zawsze z uśmiechem.

- Dostaje pan listy, propozycje?

Tak, docierają do mnie różne rzeczy. Ostatnio dostałem przedziwną przesyłkę. W starannie zapakowanym pudełeczku była Biblia. Nie wiem, co o tym myśleć? Może to jakieś upomnienie dla Marka, postaci, którą gram? Ale zabrałem ją do domu i postawiłem na półce.

Telemagazyn
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MaI
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Maj 2008
Posty: 6951
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dame oportunidad amor:))
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:00:47 12-12-09    Temat postu:

Emisja "BrzydUli" dobiega końca, drogi grających w niej artystów rozejdą się. Większość nie kryje smutku....


Filip Bobek

- Na planie panuje wielce przyjacielska atmosfera. Bardzo się zżyliśmy, może dlatego, że poznaliśmy swoje zalety i słabości, poczucie humoru - powiedział "Super Expressowi" Filip Bobek.

- Na pewno po zakończeniu realizacji będziemy za sobą tęsknić. Przykro się rozstawać - mówi z żalem aktor.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ana
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 10 Cze 2009
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:42:06 22-12-09    Temat postu:

Filip Bobek: nie zagram rozbieranej roli

Najpierw jest Marek i tylko Marek, potem pojawia się "pan z telewizji", a dopiero później mamy Filipa Bobka

Filip Bobek, serialowy Marek Dobrzański, którego miłosne perypetie w "BrzydUli" śledzą miliony widzów, już wkrótce rozstanie się z postacią przystojnego szefa domu mody. Dla wszystkich zrozpaczonych fanek mamy dobrą wiadomość, aktor pojawi się w nowej telewizyjnej produkcji. Zagra (tym razem niewielką) rolę w "Klubie samotnych dziewic". Wystąpi również w filmie fabularnym. O tym, czy jego nowe wcielenia zaskoczą wielbicieli, o pracy na planie "BrzydUli" i kulisach popularności opowiada w naszym wywiadzie.

Ewa Szponar: Którego Marka łatwiej było Panu zagrać: niepoprawnego playboya (z początku serialu) czy walczącego o ukochaną romantyka (w ostatnich odcinkach)?

Filip Bobek: Było bardzo różnie, bo – jak to przy serialu – kręciliśmy w ciągu jednego dnia zdjęciowego sceny z odległych odcinków. Zamieszanie bywało tak duże, że nieraz trudno było się połapać, która scena była właściwie wcześniej, a która później. W takich warunkach postać buduje się powoli, przez kilka pierwszych tygodni. Dopiero później dobudowuje się pewne typowe dla niej zachowania, czy cechy charakteru. Gdy oglądam odcinki, które są teraz nadawane, widzę w nich większą swobodę i lepszą zabawę. Ktoś inny pewnie tego nie zauważy, ale ja widzę, że we wcześniejszych odcinkach dużo częściej musieliśmy opierać się na technice. Tak długa wspólna praca sprawiła, że z pewnością wszyscy przeszliśmy pewien etap. Wystarczy porównać chociażby 3. i 220. odcinek, żeby przekonać się, jak gramy i jak się zmieniliśmy.

Do którego z "wcieleń" Marka jest Panu bliżej jako osobie?

Nie wiem. Z jednej strony aktor zawsze przemyca w postaci wiele z siebie samego, z drugiej - na koniec miałem wrażenie, że nie było mi blisko do żadnego z "wcieleń" tej postaci. Myślę, że przede wszystkim ze względu na to, iż ja na pewno byłbym zdecydowanie bardziej… zdecydowany niż Marek. W wielu sytuacjach załatwiłbym sprawę po prostu tu i teraz. A właśnie tego Markowi brakuje, co jest dla mnie czasem zupełnie niepojęte. Ale taki już jest.

A gdyby miał Pan wskazać najbardziej jaskrawe różnice?

Trudno obiektywnie odpowiedzieć na takie pytanie. Nie wiem, czy którykolwiek aktor odpowie kiedykolwiek, że jest właśnie taki, jak postać; nieprawdą byłoby też twierdzić, że nie ma się z graną przez siebie postacią nic wspólnego. Jak już powiedziałem, aktor zawsze daje bohaterowi coś z siebie: pomijając wygląd są to emocje, temperament, energia… To są rzeczy, które są indywidualne i bardzo trudno ich nie przekazać granej postaci. Drugą sprawą jest jednak to, w co scenarzyści postanowili "wyposażyć" bohatera. Jeśli chodzi o Marka, to z pewnością różni mnie od niego: zaradność (on nie potrafi rozwiązać wielu bardzo prostych spraw – szczerze powiedziawszy nie wiem, jak można być prezesem firmy i opierać się tylko na pomocy swojej sekretarki) i uczciwość (nie sądzę, żebym potrafił bez skrupułów oszukiwać najbliższe osoby). No i zdecydowanie częściej zmieniałbym garnitury – gdybym je nosił na co dzień [śmiech].

Jak się Panu grało z Julią Kamińską, która nie jest zawodową aktorką?

Z przyjemnością muszę przyznać, że nie było żadnych trudnych czy nieprzyjemnych momentów. Bardzo się lubimy i dobrze się nam pracuje. Julia zachowuje się profesjonalnie i akurat w tym wypadku fakt, że nie skończyła szkoły, naprawdę nie sprawia problemu. Bo ona zawsze przychodzi naprawdę bardzo, bardzo, bardzo dobrze przygotowana. A poza tym towarzyszy nam przecież reżyser, który nas prowadzi. Gdy wyskakiwaliśmy poza pewne ramy, on nas powstrzymywał. I już!

Nie było momentów negatywnych, a śmieszne?

Śmiesznych momentów była cała masa, bo lubiliśmy się czasem gotować, to znaczy robić sobie przed kamerą takie żarty, aby rozśmieszyć kolegów w trakcie grania sceny. To oczywiście nie jest bardzo profesjonalne, ale czasem wprost nie dało się nie wygłupiać. Czasem pracy było tak dużo, że wręcz wskazane było, żebyśmy rozładowali emocje. To były same bardzo przyjemnie momenty. Pracę na planie serialu wspominam naprawdę miło.

A inni aktorzy? Czy antypatie między serialowym postaciami przenosiły się na stosunki na planie?

Absolutnie nie. Podam pani taki przykład, gdy przyjechaliśmy z Julią do Krakowa na nagranie programu "Milionerzy", pierwszy telefon wykonaliśmy do Mariusza Zaniewskiego [serialowego Aleksa, wroga Marka i Uli – przyp. ESz]. Bardzo lubię się też z Mają Hirsch [Pauliną, serialową eksnarzeczoną]. Jest zupełnie odwrotnie niż w serialu, grając sceny kłótni czy bicia po twarzy, tak naprawdę nie mieliśmy w stosunku do siebie żadnych negatywnych emocji.

Pana postaci przywiązują dużą wagę do mody. Czy i dla Pana wygląd ma kluczowe znaczenie?

Marek jest szefem domu mody, ale czy dba o swój wygląd? Tu bym się zastanowił. Oglądając zaledwie kilka odcinków, można się łatwo zorientować, że Marek jest właścicielem najwyżej trzech, maksymalnie czterech garniturów. Czy można nazwać modnym kogoś, kto ma tylko cztery zestawy? Nie oszukujmy się… A czy ja dbam? Lubię dobrze wyglądać, ale nie zastanawiam się długo, co mam kupić i co na siebie włożyć. Nie żebym przepadał za garniturami, ale w takie dni jak dzisiaj, moim zdaniem, powinno się wyglądać elegancko.

Nie lubi Pan garniturów? Marek nosi je bez przerwy…

Nie znoszę garniturów, ale lubię, gdy góra jest dobrze dopasowana, marynarka, biała koszula z krawatem. To jest bardzo ładny, klasyczny zestaw. A do tego mogą być np. dżinsy, co już zmienia charakter, ale jest eleganckie. Wydaje mi się, że aby takie rzeczy dobrać, trzeba po pierwsze chcieć. Nie spędza mi to snu z powiek, jak wyglądam czy powinienem wyglądać. W ubraniu przede wszystkim mam się czuć dobrze, a po drugie wygodnie. To jest dla mnie zasada numer jeden.

A czy wygląd zewnętrzny innych ma znaczenie? Czy umówiłby się Pan z "brzydulą"?

Już wiele razy odpowiadałem na to pytanie [śmiech]. Chociaż domyślam się, że wiele osób będzie odpowiadało, że tak, to sprawa nie jest taka prosta. Nasz wygląd nie jest niezależny od naszego wnętrza, a osoba, która o siebie nie dba, w ten sposób wystawia sobie przecież jakiś rodzaj świadectwa. Naszym naturalnym odruchem jest myśl: "jak ta druga osoba wygląda?" "w co jest ubrana?" itp. To jest taki błysk. Nie jest on decydujący, ale taka myśl się pojawia. Myślę, że akurat pod tym względem specjalnie nie różnię się od ogółu.

Aparycja to dla aktora pomoc czy przekleństwo? W końcu nie każdy może zagrać amanta…

Uwielbiam! To moje ukochane pytanie! Które mnie krępuje najbardziej ze wszystkich… Półtora roku spędziłem w Poznaniu na etacie [w teatrze] i ani razu nie zagrałem amanta, tylko całą masę innych ról. To był naprawdę ciekawy etap mojego rozwoju zawodowego. Dlatego nie myślę w takich kategoriach: "jestem amantem, muszę to wykorzystać". Staram się temu nie poświęcać, tylko dobrze wykonywać swoją pracę. A im bardziej jest urozmaicona, tym lepiej.

Czy nie boi się Pan jednak, że mimo wszystko jest (i będzie) postrzegany jako typowy amant?

Po Marku Dobrzańskim, którego gram przez półtora roku? Na pewno będę tak postrzegany przez pewien czas! Pytanie tylko, w jaki sposób się to wszystko rozwinie. Ja nie zawsze mam na to wpływ…

A propos. Gra Pan w filmie fabularnym "Sala samobójców". Czy Pana rola zaskoczy widzów?

Trudno powiedzieć – sęk w tym, że jest to rola epizodyczna, a niełatwo w krótkim czasie pokazać coś wyjątkowego i zupełnie odmiennego. Jak to wypadnie – zobaczymy. Jeśli chodzi o tę rolę, to zdecydowałem się na nią, bo bardzo mi zależało na współpracy z Janem Komasą [reżyserem filmu] i Agatą Kuleszą [filmową Beatą]. Wiedziałem, że to będzie fantastyczne doświadczenie. Zresztą najciekawsze dwie sceny są dopiero przede mną. Będę je kręcił dopiero pod koniec następnego tygodnia. Powtarzam jednak, że jest to rola bardzo malutka. I na pewno nie będzie diametralnie różna od tego, co do tej pory prezentowałem. Żeby pokazać się z innej strony, musiałbym dostać rolę, która różniłaby się o 180 stopni od moich dotychczasowych występów.

Tego by Pan sobie życzył w najbliższej przyszłości?

Przydałoby się to do zmiany kolorytu. A czy ja chcę, czy ktoś da mi szansę, to zupełnie inna sprawa.

Na jaką rolę na pewno by się Pan nie zgodził?

Na rozbieraną.

Dlaczego?

Nagość w teatrze czy w filmie jest bardzo krępująca dla aktora. Nie wiem, czy byłbym w stanie przekroczyć ten próg nieśmiałości.

W takim razie, jak radził sobie Pan ze scenami "erotycznymi" w serialu?

To jest coś zupełnie innego. Pierwsza taka scena to rzeczywiście był problem, ale później się człowiek przyzwyczaja, poznaje ekipę. To śmieszne, bo na ekranie ludzie widzą dwie osoby, a przy kręceniu sceny pracuje grupa, która liczy 10 czy 15 osób. Nie ma miejsca na intymność.

Dobrze Panu z popularnością? Czy zdarza się, że fanki (fani) mylą postać z aktorem?

To zależy, jaki pułap wiekowy fanki reprezentują [śmiech]. A rozpiętość jest olbrzymia [śmiech]. Od tych, że tak się wyrażę, dopiero co kumatych, które już coś wiedzą, ale nie do końca rozumieją. Dla nich to jest Marek i będzie tylko Marek. Potem pojawia się "pan z telewizji", a dopiero później mamy Filipa Bobka. Czy radzę sobie z popularnością? Radzę [śmiech]. Chociaż nie ukrywam, że to zabawna rzecz – trzeba się jej w jakimś sensie nauczyć. Łatwo przyszło pani zadanie pytania, ale odpowiedź już łatwa nie jest. Popularność ma swoje plusy i minusy. Jest ich naprawdę cała masa. Podobnie jak przeróżnych spotkań na ulicy: zabawnych czy krępujących… Są i sytuacje, które ułatwiają życie. Lubię na przykład chodzić do pewnego banku, ponieważ wiem, że pracuje tam kobieta, z którą się bardzo dobrze dogaduję.

Czy fani udzielają Panu rad jako Markowi, komentują jego zachowanie?

Nic z takich rzeczy na szczęście. Chociaż na wielu listach skierowanych do mnie widnieje adresat: Marek Dobrzański. Oczywiście przychodzą na adres Filipa Bobka, ale jestem w nich opisywany jak Marek. Co ja mogę na to poradzić? Liczę się z tym w zupełności.

Czytałam, że wśród Pana ulubionych zajęć pozafilmowych znajduje się taniec. Może zobaczymy Pana w którymś z odcinków "Tańca z gwiazdami"?

Na to pytanie Pani nie odpowiem. To będzie niespodzianka i zagwozdka [śmiech]. A tak poważnie: proszę mi wierzyć, że o swoich zdolnościach tanecznych dowiedziałem się prawdopodobnie z tych samych źródeł, co pani. Nie umiem tańczyć – no, powiedzmy że jestem raczej fanem improwizacji [śmiech].

Dziękuję za rozmowę.

źródło: onet.pl
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MaI
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Maj 2008
Posty: 6951
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dame oportunidad amor:))
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:44:52 23-12-09    Temat postu:

ŚS nr 26

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amanita
Obserwator


Dołączył: 14 Maj 2019
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:44:46 14-05-19    Temat postu:

Smiesznie sie czyta takie wywiady z perspektywy czasu. A to juz tyle lat minelo

Ostatnio zmieniony przez Amanita dnia 10:25:52 16-05-19, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Seriale polskie / BrzydUla Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin