Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Coleman Sisters [20.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:35:23 28-12-16    Temat postu:

Ja też spokojnie poczekam, choć mam nadzieję, że tym razem odcinek szybciej się pojawi :-) mam tylko nadzieję, że nie wykreujesz Setha na negatywną postać, to dopiero byłby cios :-)
I dziękuję za życzenia :-) :-*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:52:21 28-12-16    Temat postu:

Stokrotka* napisał:
Ja spokojnie poczekam - zwłaszcza, że czasami sama mam tyle, że uff trzeba obejrzeć 8 odcinków serialu


O matko... żebym ja miała tyle czasu, żeby pozwolić sobie na nadrabianie 8 odcinków serialu... ech, mogę sobie tylko pomarzyć o takim luksusie

moniadip91 napisał:
Ja też spokojnie poczekam, choć mam nadzieję, że tym razem odcinek szybciej się pojawi :-) mam tylko nadzieję, że nie wykreujesz Setha na negatywną postać, to dopiero byłby cios :-)
I dziękuję za życzenia :-) :-*


W temacie Setha sprawa jest otwarta i może iść dosłownie w każdą stronę

Korzystając z faktu, iż mam teraz nieco luźniej w pracy, bardzo mocno się postaram, żebyście nie musiały już długo czekać na kolejne epizody :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:12:14 29-12-16    Temat postu:

Eillen napisał:
Stokrotka* napisał:
Ja spokojnie poczekam - zwłaszcza, że czasami sama mam tyle, że uff trzeba obejrzeć 8 odcinków serialu


O matko... żebym ja miała tyle czasu, żeby pozwolić sobie na nadrabianie 8 odcinków serialu... ech, mogę sobie tylko pomarzyć o takim luksusie

W moim przypadku to niestety ironia sama ledwo mam czas, żeby pomyśleć, nie wspominając o masowym oglądaniu seriali
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:20:16 29-12-16    Temat postu:

Ja, jak już mam jakąś chwilę czasu nadprogramową, to raczej się skupiam na pisaniu. Z seriali chyba już wyrosłam, zresztą i tak ostatnimi czasy nic interesującego mi się w oczy nie rzuciło, nic co by sprawiło, że z zapartym tchem śledziłabym każdy odcinek A może po prostu zrobiłam się bardziej wymagająca i wybredna w tym temacie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:13:02 29-12-16    Temat postu:

A ja na sen ale to ja
Ja oglądam, bo czasami aż musze sobie coś włączyć - a z filmami u mnie ciężko, a trudno obejrzeć coś od środka natomiast jeżeli chodzi o produkcje amerykańskie to też uważam, że ciężko znaleźć coś dobrego, dlatego często patrzę na te angielskie, które są zupełnie inaczej robione
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:34:48 27-02-17    Temat postu:

Jak tam Aguś wygląda sytuacja u Ciebie z odcinkami? Strasznie długa ta przerwa od ostatniego odcinka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:40:47 22-03-17    Temat postu:



    ______Przycupnęła na jednej z ławek, pod rozłożystym drzewem i ostatni raz zerknęła na telefon, który przez całą drogę kurczowo ściskała w dłoni.

    ______Spotkajmy się. Proszę. C.

    ______Nabrała powietrza w płuca, wpatrując się w tekst wiadomości. Nie wiedziała ani czemu nie posłała go jeszcze do diabła tak, jak robiła to dotychczas, ani czemu w ogóle rozważała jego propozycję. R.O.Z.W.A.Ż.A.Ł.A. Naprawdę. Jakby zupełnie zapomniała o tym, że wbił jej nóż prosto w serce, potem bez mrugnięcia okiem przekręcił go kilka razy, by na koniec wyciągnąć go gwałtownym szarpnięciem, rozrywając jej serce na strzępy.
    ______Od początku uwodził ją na każdym kroku, adorował, czarował uśmiechem i patrzył na nią tymi swoimi lodowatymi ślepiami tak, że czuła się przed nim zupełnie naga, nawet wtedy, gdy miała na sobie grubą warstwę ubrań. Bez większego wysiłku uzależnił ją od siebie i to uzależnienie ciągle dawało o sobie znać, tym bardziej, że z żadnym innym mężczyzną, z którym była po Coltonie, nie czuła się nawet w połowie tak wspaniale jak z nim. I nie chodziło już tylko o cielesne aspekty relacji damsko–męskich.
    ______Pokręciła głową z rezygnacją i nie zastawiając się dłużej usunęła wiadomość. Musiała być konsekwentna. Zresztą, co mógłby jej powiedzieć, czego do tej pory nie słyszała z jego ust? Nic. Nie miała też najmniejszej ochoty przekonywać się, jaką metodę na ponowne owinięcie jej sobie wokół palca postanowił przetestować tym razem. Chciała raz na zawsze od niego uciec, zostawić to wszystko za sobą i nigdy więcej nie wracać już do tego. I naprawdę nie rozumiała dlaczego on sam tak bardzo się uwziął, by zostać jej… no właśnie, kim? Przyjacielem? Nie wierzyła nigdy w istnienie czegoś takiego jak przyjaźń damsko–męska, bo zawsze, prędzej czy później, to kończyło się tym, że ktoś zaczynał oczekiwać czegoś więcej i po tym, co kiedyś było przyjaźnią pozostawały tylko zgliszcza. Kochankiem? Przecież, do jasnej cholery, miał żonę, którą podobno bardzo kochał. A może wcale nie aż tak bardzo?
    ______Gdy tamtego dnia w garderobie, dopadł do niej gwałtownie, bez ostrzeżenia pochłaniając jej usta w żarliwym pocałunku, była zbyt zszokowana, by zareagować w jakikolwiek sposób, a potem, gdy naparł na nią własnym ciałem, przyciskając do zimnej ściany i założył sobie jej nogę na biodro, krew w jej żyłach zawrzała. Nie myślała już o niczym innym, jak o tym, by znów poczuć jego twarde mięśnie pod palcami, jego gorące ciało tuż przy swoim, jego zmysłowe usta i sprawny język wytyczające niewidzialne mapy na jej skórze. Rozpaczliwie i egoistycznie chciała jedynie znów czuć go całą sobą, na sobie i w sobie.

    ______Jej ciałem wstrząsnęły niekontrolowane konwulsje. Zacisnęła uda wokół jego bioder, kiedy on wciąż się poruszał, szukając własnego spełnienia. W końcu wyprężył się, a ona poczuła jak fala ciepła wypełnia jej wnętrze. Opadł na nią ciężko dysząc. Przez chwilę leżał tak, z twarzą wtuloną w zagłębienie jej szyi. Dotknął ustami miejsca pod uchem, gdzie wciąż wyraźnie wyczuwał jej przyspieszony puls, a potem przeturlał się na plecy i pociągnął ją za sobą. Minęła chwila, nim ochłonęli.
    ______Spojrzała na jego przystojną twarz, kiedy wyciągnął dłoń i założył jej pasmo włosów za ucho, odsłaniając zarumienione policzki. Nie była pewna czy w jego wciąż zamglonych pożądaniem tęczówkach naprawdę widzi znów cały ten ogrom uczuć, który widziała, gdy jeszcze byli razem, czy to jedynie wytwór jej wyobraźni. Bała się odezwać i zniszczyć ten piękny sen, który najdalej za kilka godzin zacznie się jej odbijać czkawką. On też nic nie mówił. Przytuliła policzek do jego torsu i przymknęła powieki, wsłuchując się w bicie jego serca. Pozwoliła mu bawić się swoimi włosami i kreślić opuszkami palców jakieś tajemnicze wzory na jej plecach. Zawsze to lubiła, a on doskonale o tym wiedział.
    ______Kiedy oczy zapiekły ją od wzbierających łez, zacisnęła mocniej powieki i przełknęła z trudem, starając się pozbyć guli, która ścisnęła jej gardło. Nic już przecież nie miało być jak kiedyś, ale póki co, chciała by ta chwila trwała jak najdłużej…
    ______Zasnęła wtulona w jego tors.
    ______Gdy się przebudziła, leżała sama na tej małej, czerwonej kanapie, której szczerze nie znosiła. Colton już się ubierał. Nie dała po sobie poznać, że nie śpi, kiedy podszedł do niej, kucnął obok i najpierw naciągnął koc na jej ramiona, a potem najdelikatniej jak potrafił, przesunął wierzchem dłoni po jej policzku. Była pewna, że uśmiecha się jednym kącikiem ust, w ten swój charakterystyczny sposób i lekko przekrzywia przy tym głowę na bok. Czuła jego przenikliwe, gorące spojrzenie prześlizgujące się po jej ciele, a jego odurzający zapach, bezlitośnie wdzierał się w jej nozdrza. Gdy jeszcze byli razem, robił tak za każdym razem, kiedy budził się przed nią. Patrzył na nią i gładził czule jej skórę, a potem seksownie schrypniętym głosem szeptał, że ją kocha. Tym razem usłyszała tylko ciche westchnięcie, a chwilę potem głuchy odgłos oddalających się kroków.
    ______Otworzyła oczy i od razu zatonęła w błękitnej głębinie, wciąż wpatrujących się w nią tęczówek. Serce tłukło jej w piersi jak oszalałe, a w płucach zaczynało brakować tlenu, kiedy nie odrywając od niej wzroku, odruchowo przesunął językiem po zębach, zapinając bransoletę zegarka.
    ______– Poślesz mnie teraz do diabła? – zapytał cicho. – Nie trudź się, sam trafię – dodał, uśmiechając się kpiąco.
    ______Jak zwykle koncertowo wszystko schrzanił.
    ______Prychnęła pod nosem i siadając na kanapie, jedną dłonią przycisnęła koc do piersi, a drugą sięgnęła po leżące na stoliku obok papierosy. Była głupia, podświadomie i nieco naiwnie licząc, że może jednak chodziło mu o coś więcej niż seks.
    ______– Podobno ci na mnie zależy – przypomniała mu jego własne słowa sprzed kilku godzin.
    ______– Bo tak jest.
    ______– Więc czemu znów prowokujesz jakąś beznadziejną kłótnię zamiast po prostu wyjść? – spytała, odpalając papierosa, a potem odchyliła się wygodnie na oparcie kanapy i przyciągnęła kolana do piersi. Patrzyła przez chwilę bez słowa jak jedną dłonią przeczesuje włosy, a drugą wspiera na biodrze, wbijając wzrok w podłogę. Gdyby go nie znała, pomyślałaby, że czuje się zażenowany całą tą sytuacją, ale to było raczej gorączkowe szukanie odpowiedzi. Jakiejkolwiek, która sprawiłaby, że zmieniłaby zdanie. – Chodzi o to, że nie skamlę żałośnie o twoje łaski, czy o to, że jak zwykle po prostu musisz mieć ostatnie słowo? Albo chciałeś mi coś udowodnić? A może usiłujesz w ten sposób zagłuszyć wyrzuty sumienia? – zagadnęła, uśmiechając się ironicznie i zaciągając nikotynowym dymem. – W końcu właśnie zdradziłeś swoją śliczną żonę, którą podobno tak bardzo kochasz.
    ______– Przestań! – warknął przez zaciśnięte zęby, posyłając jej nieco rozżalone a jednocześnie srogie spojrzenie.
    ______– Zniszczyłeś nasz związek, a teraz zrobiłeś krok w kierunku zrujnowania swojego idealnego małżeństwa. Potrafisz zepsuć wszystko, nawet pieprzony, niezobowiązujący seks – dodała, wypuszczając z ust smużkę dymu.
    ______– Niezobowiązujący?
    ______Zaśmiała się pod nosem i odruchowo zwilżyła spierzchnięte usta językiem.
    ______– Owszem. Chyba nie sądziłeś, że jeśli znów udało ci się mnie przelecieć, to zapomnę o wszystkim i zostanę twoją… no właśnie, kim, Colton?
    ______Zacisnął szczęki i zazgrzytał nerwowo zębami.
    ______– Wracaj do swojej pięknej żony i żyjcie długo i szczęśliwie…



    ______Odchyliła się na oparcie ławki, wystawiając twarz w stronę słońca. Była głupia i oszukiwała samą siebie. I wtedy i teraz. Nie chciała go widzieć, bo wciąż miała do niego cholerną słabość i taka była prawda. Na samą myśl o nim robiło jej się gorąco, a wnętrzności skręcały się w supeł. Była słaba i zdecydowanie przeceniła swoje możliwości, sądząc, że może z nim bezkarnie flirtować. Do dziś nie wiedziała jakim cudem wtedy głos jej nie zadrżał, a ona sama nie rzuciła się na niego, choć miała na to naprawdę wielką ochotę. Broń, którą wytoczyła przeciwko niemu, obróciła się teraz przeciwko niej samej. Najgorsze jednak było w tym wszystkim to, że Colton sprawiał wrażenie, jakby naprawdę się o nią martwił, jak przyjaciel. Ale ona nie chciała takiej przyjaźni, bo to byłaby dla niej tortura nie do zniesienia. Odtrącanie go i budowanie dystansu wydawało się łatwiejszym rozwiązaniem.
    ______Westchnęła cicho, podnosząc się z ławki. Rozejrzała się wokoło na leniwie, obserwując przechadzających się wąskimi alejkami ludzi i zastanawiając się czy są naprawdę tacy szczęśliwi, na jakich wyglądali, czy to jedynie maski, które pokazują światu; czy Colton przez cały czas trwania ich związku też nosił taką maskę? A może to ona była w niego ślepo zapatrzona i po prostu nie chciała dostrzegać pewnych rzeczy? Teraz nie miało to już żadnego znaczenia, ale zdawała sobie sprawę, że dopóki nie odpowie sobie na pewne pytania i nie uporządkuje pewnych spraw, nie ruszy naprzód, bo przeszłość wciąż będzie jej się odbijać czkawką. Poza tym powinna teraz skupić się na siostrach, a nie na roztrząsaniu tego, czego i tak nie mogła już zmienić.
    ______Niespiesznym krokiem ruszyła jedną z alejek przez park, starając się oczyścić umysł z natrętnych myśli. Nogi same poniosły ją do miejsca, w którym wszystko się zaczęło, do niewielkiego, przydrożnego baru. Weszła do środka i uśmiechnęła się lekko, gdy przywitał ją tak dobrze jej znany dźwięk dzwoneczków nad drzwiami. Dyskretnie rozejrzała się po wnętrzu i z ulgą stwierdziła, że właściwie nic się nie zmieniło od czasu jej wyjazdu. Dwaj starsi panowie, zajmujący stolik w najbardziej odosobnionym miejscu lokalu, przesiadywali tu niemal każdego dnia i jak zwykle rozgrywali partię szachów. Przy ladzie siedzieli robotnicy, którzy często wpadali tu na ciepły posiłek i piwo po skończonej pracy. Jeden ze stolików przy oknie zajmował, całkiem atrakcyjny jak na swój wiek, mężczyzna nieco po czterdziestce, który sącząc leniwie podwójne espresso, jak zwykle przeglądał prasę. Jeszcze kilka innych stolików było zajętych przez jakichś ludzi, w większości będących tu zapewne przejazdem.
    ______Westchnęła cicho na myśl o tym, że pewne rzeczy się po prostu się nie zmieniały i przycupnęła przy swoim ulubionym stoliku, ustawionym w kącie lokalu obok ażurowej ścianki, ozdobionej sztucznymi pędami bluszczu. Wyciągnęła z torby kilka maszynopisów, które zabrała z pokoju Audrey. Skoro już wróciła do domu, to chciała się na coś przydać, a przede wszystkim skupić na czymś innym niż rozmyślania o własnym życiu. I Coltonie.
    ______Zerknęła na pierwszy, ale odrzuciła ją mało estetyczna szata graficzna, a właściwie to ewidentnie widoczny u autora brak znajomości podstawowych zasad edycji tekstu. Wiedziała, że nie powinna dokonywać selekcji w ten sposób, ale musiała sobie jakoś zawęzić krąg potencjalnych bestsellerów. Poza tym była pewna, że Audrey i tak przeczyta wszystkie nadesłane prace od deski do deski, naniesie jakieś poprawki i uwagi, by na koniec z podziękowaniem odesłać ją autorowi.
    ______Odłożyła pracę na bok, podobnie dwie kolejne, z których jedna była sporządzona nie dość, że pismem ręcznym, to jeszcze tak okropnie nieczytelnym charakterem pisma, że rozszyfrowanie co autor miał na myśl, zajęłoby zdecydowanie zbyt wiele czasu, a druga, już w pierwszym akapicie zawierała chyba więcej błędów ortograficznych niż Riley zrobiła w całym swoim dotychczasowym życiu. Zawsze uważała, że nadsyłanie takich prac w sposób jednoznaczny wskazywało na brak szacunku autora dla swojego potencjalnego wydawcy i naprawdę dziwiło ją, że Audrey poświęcała całe mnóstwo czasu i energii na ich przeglądanie.
    ______Westchnęła cicho i spojrzała na pierwszą stronę kolejnej opowieści.


      _________________________________________Alley MacCone


      __________________________________Dzień, który zmienił moje życie


      ________________________________________Cleveland, 2015 r.



      Prolog

      ______Dzień, w którym straciłam dziewictwo.
      ______Dzień, w którym pierwszy raz dostałam kosza, patrząc z perspektywy czasu, od jakiegoś zupełnie niewartego uwagi dupka.
      ______Dzień, w którym po raz pierwszy w życiu pomyślałam, że jestem zakochana.
      ______Dzień, w którym sięgnęłam po… „zakazany owoc”.
      ______Dzień, w którym to ja pierwszy raz posłałam kogoś w diabły.
      ______Dzień, w którym bezpowrotnie straciłam najbliższe mi osoby.
      ______Dzień, w którym moje serce pierwszy raz zabiło tak mocno, że prawie wyskoczyło mi z piersi.
      ______Dzień, w którym przekroczyłam pewne nieprzekraczalne granice.
      ______Dzień, w którym uświadomiłam sobie, że nie mam przyjaciół.
      ______Dzień, w którym zrozumiałam, że sami jesteśmy sobie sterem i okrętem i wyłącznie od nas zależy, jaki kurs obierzemy i do którego portu chcemy dotrzeć.
      ______Dzień, w którym poczułam się kobietą – atrakcyjną, adorowaną, kochaną – i uwierzyłam, że świat nie jest tylko szary, ale pełen barw.
      ______Dzień, w którym pierwszy raz w życiu płakałam przez mężczyznę.
      ______Dzień, w którym uświadomiłam sobie, że zaczynam sięgać dna.
      ______Dzień, w którym dotarło do mnie, że nie chcę, by moje życie nadal wyglądało tak, jak do tej pory…




      Rozdział 1.

      ______Zapada zmrok. Stoję na opustoszałym cmentarzu i wsłuchuję się w głuchą ciszę. To dziwne, że zawsze po przekroczeniu murów nekropolii, obojętne jak głośno byłoby poza nimi, zapada cisza, tylko czasem przerywana nieśmiałym trelem zabłąkanych ptaków i szumem liści poruszanych delikatnie przez wiatr. Lubię tu przychodzić. Lubię słuchać tej ciszy. Lubię rozmawiać z tymi, których już nie ma. To mnie uspokaja i pozwala zebrać myśli.
      ______Ale dziś jest zupełnie inaczej.
      Wpatruję się w kamienną tabliczkę z wyrytym na niej imieniem i nazwiskiem ostatniej osoby, która naprawdę mnie rozumiała, która nie oceniała mnie nawet wtedy, gdy nie podobało jej się to, co robię, a która mozolnie ustawiała malutkie drogowskazy na pokręconej drodze mojego życia, gdy tylko zaczynałam błądzić. Zastanawiam się czy Bóg istnieje, a jeśli tak, to dlaczego tak cholernie uwziął się na mnie? Dlaczego bezlitośnie odbiera mi wszystko co dla mnie ważne? Dlaczego ciągle rzuca mi coraz większe kłody pod nogi? Jak długo jeszcze zamierza mnie tak torturować i ile ja sama jestem w stanie jeszcze znieść? Czy patrząc kiedyś śmierci w oczy, będę mogła powiedzieć żyłam jak chciałam, umieram szczęśliwa i spełniona?
      ______Nie wiem. I chyba wcale nie chcę wiedzieć. Nie chcę poznać odpowiedzi na żadne z tych pytań. Chciałabym po prostu być szczęśliwa, ale wydaje mi się, że „szczęście”, to pojęcie zarezerwowane dla innych ludzi. Być może nie zasłużyłam na to, by być szczęśliwą, a moim przeznaczeniem jest ciągła walka z coraz to poważniejszymi przeciwnościami losu. Być może to ja sama prowokuję te wszystkie beznadziejne sytuacje i Bóg, Allach, Brahma czy Wisznu ani żadna inna siła wyższa, jakkolwiek nazwana, nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. Ale najgorsze jest to, że nie potrafię niczego zmienić w swoim życiu. Drepczę w miejscu i nie mogę zrobić kroku do przodu, zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła trzymała mnie z tyłu za koszulkę i nie pozwalała się ruszyć z miejsca.
      ______Zupełnie nie potrafię odnaleźć się w tym świecie. Wydaje mi się, że tak naprawdę nigdy do niego nie pasowałam; czuję się jakbym była jakimś niechcianym balastem, który przerzuca się z kąta w kąt, bo nikt nie ma odwagi go wyrzucić i nie chce brać za niego odpowiedzialności. Czuję się zagubiona i mam wrażenie, jakbym została zupełnie sama na tym okrutnym świecie, chociaż przecież nie jestem. Wiem, że mam wokół siebie ludzi, którym na mnie zależy, ale chyba podświadomie sama odsuwam ich od siebie. Dlaczego? Bo boję się cierpienia. Boję się kolejnej straty. I boję się, że znów kogoś zawiodę.
      ______Klękam na zimnej ziemi i powoli przesuwam opuszkami palców, po wyżłobionych w kamieniu literach, układających się w Twoje imię. Nie proszę nikogo o pomoc, bo przecież sama poradzę sobie ze wszystkim najlepiej. W końcu, kto zna mnie lepiej niż ja sama? Ale tęsknię. Cholernie mocno. I nie marzę o niczym innym jak o tym, by znów skryć się w Twoich ramionach i usłyszeć ciche zapewnienie, że wszystko będzie dobrze.
      ______Obejmuję się ramionami i jedna samotna łza spływa po moim policzku, zapewne zostawiając za sobą smugę rozmazanego tuszu. Nie dbam o to zupełnie. Przecież nikt na mnie nie czeka. Nikt za mną nie tęskni. Nikogo już nie interesuje mój los.
      ______Tylko wiatr znów tuli mnie do siebie…



    ______Riley oderwała wzrok od tekstu, czując, że zapiekły ją oczy. Oparła stopę o siedzisko ławki i przyciągnęła kolano do piersi, wspierając na nim brodę. Przygryzła policzek od wewnątrz i przerzuciła kilka stron. Czuła się trochę tak, jakby czytała o sobie; jakby ktoś spisał jej własne myśli. Przygryzła policzek od wewnątrz i wertując w myślach wspomnienia z łatwością odnalazła te, odpowiadające wymienionym na wstępie dniom.

    ______Dzień, w którym straciłam dziewictwo.

    ______Uśmiechnęła się do siebie na to wspomnienie.
    ______Oboje z Mattem Marshallem byli w tym wszystkim dość nieporadni, a ona nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, jak bardzo będzie ją bolało i jak dużo krwi się poleje. Po wszystkim stwierdziła, że nie rozumie o co tyle zachodu i daleka była od stwierdzenia, że to było w jakikolwiek sposób przyjemne.

    ______Dzień, w którym pierwszy raz dostałam kosza, patrząc z perspektywy czasu, od jakiegoś zupełnie niewartego uwagi dupka.

    ______Znów Matt. Po pierwszym razie – jak większość nastolatek – liczyła, że będą razem już do śmierci. Ale Matt okazał się niepoprawnym kobieciarzem i bez skrupułów zaliczał wszystkie dziewczęta, które bez słowa protestu, ochoczo rozkładały przed nim nogi.

    ______Dzień, w którym po raz pierwszy w życiu pomyślałam, że jestem zakochana.

    ______Pierwsze spojrzenie w lodowato niebieskie tęczówki nikogo innego jak Coltona Jeffersona, cień zmysłowego uśmiechu na jego wąskich ustach, jego seksownie schrypnięty półgłos, kilkudniowy zarost na twarzy, gęste, ciemne włosy w artystycznym nieładzie i prowokujący, odurzający zapach. Wciąż pamiętała to wszystko doskonale, jakby zdarzyło się wczoraj i zdawała sobie sprawę, że nadal działa to na nią zbyt mocno.

    ______Dzień, w którym sięgnęłam po… „zakazany owoc”.

    ______Zakazany owoc.
    ______Pierwszy kieliszek alkoholu. Pierwszy skręt.
    ______Romans z opiekunem na letnim obozie. Krótki, gorący i zachowany w tajemnicy przed całym światem. Do dziś.

    ______Dzień, w którym to ja pierwszy raz posłałam kogoś w diabły.

    ______Młodszy brat Matta, Garry.
    ______Po szkolnym przedstawieniu, w którym grali razem Romea i Julię, ubzdurał sobie, że się w niej zakochał. Musiała go brutalnie sprowadzić na ziemię i choć serce jej się krajało, gdy widziała jego maślane spojrzenie i minę, jakby miał się za chwilę rozpłakać, wiedziała, że nie ma innego wyjścia.

    ______Dzień, w którym bezpowrotnie straciłam najbliższe mi osoby.

    ______Śmierć dziadka Waltera. Wypadek samochodowy ojca. Choroba i śmierć matki.
    ______Wszyscy troje odeszli zbyt szybko, zostawiając je na pastwę okrutnego losu, który nie szczędził im trosk i zmartwień. Każda z nich wmawiała sobie, że sama świetnie poradzi sobie ze swoimi problemami, ale wcale tak nie było. Sama miała niezły bajzel w życiu – Colton, imprezy, wielki świat – ale to wszystko zdawało się niczym w porównaniu z tym, z czym zmagały się jej siostry. Audrey, która zawsze martwiła się o wszystkich tylko nie o siebie, miała na głowie podupadające wydawnictwo, Neala, mającego wiecznie jakieś pretensje i Tony’ego, którego wciąż uparcie odpychała od siebie, choć ten gotów był przychylić jej nieba. Lacey, która od zawsze się buntowała i chadzała własnymi ścieżkami, rzadko kiedy licząc się z innymi, wpakowała się w jakieś szemrane towarzystwo przez co teraz zamieszana była w morderstwo. Z kolei najmłodsza z nich, od małego zakompleksiona i niepewna siebie, potencjalna anorektyczka, z całą pewnością również miała jakiś problem, bo w to, że postanowiła zdać egzaminy we wcześniejszym terminie tylko dlatego, by spędzić z nimi więcej czasu, Riley nie wierzyła nawet przez sekundę.
    ______Straciły nie tylko dziadka i rodziców, ale też siebie i teraz nie pozostało im nic innego, jak za wszelką cenę postarać się odbudować wzajemne relacje i znów być rodziną.

    ______Dzień, w którym moje serce pierwszy raz zabiło tak mocno, że prawie wyskoczyło mi z piersi.

    ______Ostro wciągnęła powietrze w płuca i przymknęła na chwilę powieki, usiłując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Zamknęła maszynopis i odsunęła go od siebie. Chyba nie była gotowa na tę sentymentalną podróż w głąb siebie.
    ______– A niech mnie! – Chrapliwy głos, który doskonale znała, wyrwał ją z rozmyślań, przywołując do rzeczywistości. – Kogo widzą moje stare oczy?
    ______Riley uśmiechnęła się promiennie na widok zmierzającego w jej stronę, niskiego, krępego mężczyzny, o twarzy w kształcie księżyca w pełni, którego łysinę zdobiło pasmo rozczochranych, rzadkich, siwych włosów, biegnące naokoło głowy na wysokości skroni. Gdy się przemieszczał, sprawiał wrażenie pingwina drepczącego nieporadnie po śniegu, co niezmiennie od lat wywoływało na jej ustach uśmiech. Kiedy w końcu dokulał się do niej, odłożyła maszynopis, wstała z krzesła i objęła go mocno, wyciskając na jego policzku całusa.
    ______– Udusisz mnie, wariatko! – wycharczał, poklepując ją pulchną dłonią po plecach, ale w jego głosie wyraźnie słyszała wzruszenie. – Tylko sobie nie myśl, że już zapomniałem albo, co gorsza, wybaczyłem ci! – uprzedził surowym tonem, odsuwając ją od siebie na odległość ramion. Kiedy Riley spojrzała pytająco w jego ciemno brązowe tęczówki, poprawił okulary, które zsunęły mu się na czubek nosa i wyjaśnił: – Nigdy nie zapomnę, że zostawiłaś mnie z dnia na dzień i wyjechałaś z tym nicponiem! Wiesz jak trudno o dobrą kelnerkę? – pożalił, siadając na krześle i ocierając pot z czoła chusteczką, którą właśnie wyjął z kieszeni spodni.
    ______Riley parsknęła cichym śmiechem i założyła pasmo włosów za ucho. [link widoczny dla zalogowanych] nie zmienił się ani odrobinę od czasu, kiedy widzieli się po raz ostatni, a ona poczuła się znów jak wtedy, gdy była tu za pierwszym razem, starając się przekonać go, że nadaje się na kelnerkę i z całą pewnością nie rzuci tej pracy po tygodniu.
    ______– Czyli wcale się za mną nie stęskniłeś, ale po prostu brakuje ci rąk do pracy – zaśmiała się.
    ______– Nie przeinaczaj, moja panno – obruszył się, wcelowując w nią palcem wskazującym.
    ______– Nie denerwuj się – poprosiła i obejmując go ramieniem, przytuliła się policzkiem do jego policzka. – Brakowało mi twojego zrzędzenia, wiesz? – Billy zaśmiał się i pogładził dłonią jej przedramię, którym obejmowała go za szyję. – Powiedz, gdzie mogę zostawić rzeczy i daj mi fartuch, to ci trochę pomogę.
    ______– Oszalałaś? – zagadnął, spoglądając na nią z niedowierzaniem. – Gwiazda srebrnego ekranu za moim barem?
    ______Riley wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko.
    ______– Żadna gwiazda. Ciągle jestem tą samą Riley, która stłukła ci kryształowe szklanki do whiskey.
    ______– Chyba nie zdążyłem ci za to potrącić z wypłaty – odparł poważnym tonem, choć jego oczy całe się śmiały.
    ______– W takim razie to kolejny powód, żebyś pozwolił mi sobie pomóc. Poza tym moja obecność tutaj zrobi ci małą, darmową reklamę – dodała, po czym pochyliła się do przodu, zebrała włosy na czubku głowy i związała je w jakiś niedbały węzeł, gumką, którą miała na nadgarstku. – Potrzebne mi jakieś zajęcie i zmiana otoczenia, a tu czuję się jak ryba w wodzie.
    ______– A potem znowu mnie zostawisz – bardziej stwierdził niż zapytał.
    ______– A przyjąłbyś mnie tu z powrotem na stałe?
    ______– To nie jest miejsce dla ciebie, dziecino. Jesteś młoda, piękna, inteligentna, masz cały świat u stóp i z całą pewnością twoim marzeniem nie jest ani patrzenie na zapijaczone gęby i uśmiechanie się do podchmielonych, śliniących się na widok twojego dekoltu, podstarzałych kolesi, ani nalewanie im kolejnych kolejek aż schleją się do nieprzytomności, by na koniec móc po nich posprzątać.
    ______Riley przewróciła oczami, nie mając najmniejszego zamiaru wdawać się z Billym w dyskusje.
    ______– Idę na zaplecze – zakomunikowała, zbierając ze stolika swoje rzeczy i chowając do torby maszynopis. – Jeśli nie chcesz dać mi fartucha, sama jakiś znajdę.
    ______Billy pokręcił głową z niedowierzaniem i wsparł dłonie na udach, nie odrywając od niej wyraźnie rozpromienionego spojrzenia.
    ______– Jesteś niemożliwa – stwierdził.
    ______– Wiem – odparła, kierując się w stronę zaplecza.
    ______– Tylko trzymaj się z dala od kryształów!

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:47:46 07-04-17    Temat postu:

Boże ... ja nawet nie wiem kiedy ten rozdział sie ukazał, a tak sobie myślałam ostatnio, że może powinnam Ci tu coś napisać, żebyś coś nowiutkiego wstawiła. A tu zonk bo rozdział jest tylko ja jeden wielki nieogar nie zauważyłam go. A jeszcze gorzej bo akurat o tej dwójce, która mnie mocno interesuję
Przechodząc do sedna - coś mi się wydaję, że Riley powoli wychodzi na prostą, a może chociaż zaprzestanie destrukcyjnych zachowań, zdając sobie sprawę, że nie zagłuszy swoich uczuć i bólu po tym jak Colton ją zostawił. Może nowa praca sprawi, że odnajdzie się lepiej w rzeczywistości - zmęczy się i przynajmniej nie będzie miała w głowie głupich pomysłów ale i tak nie mogę sie doczekać aż Colton ją dopadnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:39:00 26-04-17    Temat postu:

O rety... Co za odcinek...
Nie sądziłam, że Riley zdecyduje się nie tylko na powrót do domu, ale i powrót do dawnej pracy. Chyba rzeczywiście chce się od tego wszystkiego odciąć, ale myślę, że to nie taka łatwa sprawa. I myślę, że Colton wcale nie da za wygraną i jeszcze o nią zawalczy. Przynajmniej mam taką nadzieję...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:39:01 26-04-17    Temat postu:

O rety... Co za odcinek...
Nie sądziłam, że Riley zdecyduje się nie tylko na powrót do domu, ale i powrót do dawnej pracy. Chyba rzeczywiście chce się od tego wszystkiego odciąć, ale myślę, że to nie taka łatwa sprawa. I myślę, że Colton wcale nie da za wygraną i jeszcze o nią zawalczy. Przynajmniej mam taką nadzieję...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:37:52 26-04-17    Temat postu:

Dziewczyny, bardzo się cieszę, że mimo tej przerażającej ciszy na forum, wciąż tu jesteście
Riley faktycznie chce się odciąć od tego wszystkiego co było, ale jak się domyślacie to wcale nie będzie takie proste, tym bardziej, że spotkanie z Coltonem jest raczej nieuniknione No ale póki co zapraszam na spotkanie z Audrey i Lacey






    ______Gdy w dość obskurnym korytarzu zobaczyła Russella Howarda, siedzącego ze zwieszoną głową na jednym z niewygodnych, plastikowych krzesełek pod ścianą, przełknęła z trudem i zrobiła głęboki wdech. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie; tak zasępionego i zmartwionego, a to oznaczało, że Neal tym razem wpakował się w coś poważnego. Bała się jednak pytać o cokolwiek, ale wcale nie dlatego, że obawiała się reakcji Russella; bała się tego, co mogłaby usłyszeć. Intuicja jeszcze nigdy jej nie zawiodła, a w tym momencie podpowiadała jej, że dzieje się naprawdę coś złego.
    ______Odetchnęła głęboko i podeszła do Russella, bez słowa zajmując miejsce na krzesełku obok niego. Przez chwilę siedzieli tak w milczeniu, jakby oboje nie chcieli wcale rozmawiać o tym, co się stało, aż w końcu Audrey zupełnie spontanicznie wyciągnęła rękę i położyła ją na dłoniach Russela, które trzymał przed sobą, splecione w koszyczek.
    ______– Wiadomo coś? – spytała cicho, kiedy spojrzał na nią. W odpowiedzi tylko ledwie zauważalnie pokręcił głową i ostro nabrał powietrza w płuca, jakby właśnie wynurzył się spod wody. Audrey przyglądała mu się bez słowa, zastanawiając się czy naprawdę niczego nie wie, czy po prostu nie chce jej powiedzieć. – Boję się zgadywać w co tym razem się wpakował – powiedział w końcu tak cicho, że ledwo zdołała go usłyszeć, a potem odchylił się na oparcie krzesła i opierając się głową o ścianę za plecami, spojrzał w odrapany, brudny sufit. – Nie chcą nic mówić, więc chyba nie chodzi o mandat za złe parkowanie albo przekroczenie prędkości.
    ______– Poczekaj tutaj chwilę – poprosiła, podnosząc się z krzesełka, gdy dostrzegła mężczyznę, idącego drugim końcem korytarza, energicznym krokiem i zagłębionego w lekturze jakichś dokumentów. – Zaraz wracam – dodała i zrobiła kilka kroków w stronę umundurowanego mężczyzny. – [link widoczny dla zalogowanych]! – zawołała za nim, a kiedy zatrzymał się i unosząc wzrok znad papierów, przywitał ją uśmiechem, podbiegła do niego. W szkole średniej byli naprawdę dobrymi kumplami. Ona dawała mu odpisywać zadania z angielskiego, a on jej z matematyki, poza tym był dla niej jak brat, na którego zawsze mogła liczyć, a którego nigdy nie miała. Po ukończeniu szkoły średniej każde z nich poszło w swoją stronę i kontakt dość szybko się urwał, ale od kiedy Adam dostał przydział do miejscowej policji i został partnerem Tony’ego, ich znajomość zyskała drugie życie. – Cześć – przywitała się, wysilając na swobodny uśmiech. – Tony jest u siebie? Nie mogę się do niego dodzwonić.
    ______– Tony ma dzisiaj wolne. Może zostawił komórkę w domu i w końcu wybrał się na ryby – zasugerował. – Od miesiąca albo i dłużej, marudził, że nie ma na to czasu – dodał rozbawiony. – Ale może ja mogę ci w czymś pomóc?
    ______Audrey przygryzła policzek od wewnątrz i wsunęła dłonie w tylne kieszenie swoich jeansów, zastanawiając się czy powinna w ogóle prosić go o cokolwiek. Nie chciała stawiać go w niezręcznej sytuacji, a poza tym zdawała sobie sprawę, że partner Tony’ego, choć młodszy od O’Donnella i wiekiem i stażem, to tak samo jak on, był profesjonalistą w każdym calu i jeśli dobro sprawy wymagało, by trzymał język za zębami, to żadna siła nie mogła go zmusić do mówienia, niezależnie od tego, czy o uchylenie rąbka tajemnicy prosił go ktoś znajomy, czy zupełnie obcy. Poza tym wcale nie była pewna czy chce poznać odpowiedzi na pytania, które kłębiły się jej w głowie. Świadomość, że jej własna siostra gnije w jakiejś zatęchłej celi, zamieszana w morderstwo, problemy w wydawnictwie i kłopoty, z jakimi bez wątpienia zmagały się jej dwie pozostałe siostry, a o których z sobie tylko znanych powodów wciąż nie chciały mówić, wystarczająco spędzały jej sen z powiek. Nie potrzebowała dokładać sobie kolejnych zmartwień. Z drugiej jednak strony nie mogła przecież przejść do porządku dziennego nad aresztowaniem Neala. Wciąż był jej w pewien sposób bliski, choć coraz dobitniej uświadamiała sobie, że nie w taki sposób, w jaki on sam tego chciał; że więcej ich dzieli niż łączy i lada moment to, co tak usilnie starała się razem z nim budować, rozsypie się w pył, jak zamek z piasku. Z całą pewnością nie był to jednak właściwy moment na analizę ich pokręconego związku.
    ______– O co chodzi, Audrey? – ponaglił Adam, przyglądając się jej z troską.
    ______– Neal Howard – rzuciła krótko, spoglądając na niego wyczekująco spod wachlarza ciemnych rzęs. Widziała, że zupełnie odruchowo spiął się na całym ciele, a jego mina jednoznacznie wskazywała na to, że doskonale wiedział o jaką sprawę chodzi i że niczego konkretnego się od niego nie dowie w tej sprawie.
    ______Adam westchnął cicho i pogładził dłonią brodę, spoglądając na Audrey przepraszająco, jakby czekał, aż sama zwolni go z konieczności wykręcania się od udzielania odpowiedzi.
    ______– Rozumiem – westchnęła, nie mając najmniejszego zamiaru ciągnąć go za język. – Powiedz chociaż czy to bardzo poważne?
    ______– Bardzo. Nie przypuszczam, by prędko opuścił areszt i jeśli mogę coś doradzić, to znajdź mu naprawdę dobrego prawnika.
    ______Audrey opuściła głowę i na moment przymknęła powieki. Zacisnęła nerwowo szczęki i zwinęła wciąż trzymane w kieszeniach spodni dłonie w pięści, starając się za wszelką cenę nie rozkleić, bo poczuła się tak, jakby ktoś właśnie przyłożył jej w twarz. Wszystko co się ostatnio działo, było jak jakiś cholerny koszmar, z którego nie potrafiła się obudzić, a który z każdą upływającą godziną, stawał się coraz bardziej nie do zniesienia.
    ______– Przepraszam cię, ale muszę pędzić – powiedział cicho Adam, ściągając na siebie jej zaszklone spojrzenie. – Przykro mi, że nie mogę ci pomóc, ale dobro śledztwa…
    ______– Jasne. I tak dziękuję – wykrztusiła z siebie i uśmiechnęła się niewyraźne, a potem jeszcze przez chwilę patrzyła jak Adam oddala się i w końcu skręca korytarzem w lewo, znikając jej z oczu. Gdy poczuła za sobą ciepło drugiego ciała, a w jej nozdrza wdarł się tak dobrze jej znany, charakterystyczny zapach wody po goleniu Russella, odwróciła się przodem do niego i spojrzała w jego jasne tęczówki.
    ______– Trzeba mu znaleźć dobrego… – urwała, gdy ponad ramieniem Howarda, dostrzegła dwóch mundurowych, prowadzących jego syna, skutego jak najgorszego przestępcę. – Neal… – wyszeptała i szybko wyminęła Russella. – Neal! – zawołała za funkcjonariuszami.
    ______– To jakaś koszmarna pomyłka, Audrey. Nie wierz im! Nie zabiłem jej! – odkrzyknął, odwracając się przez ramię.
    – Zamknij się! – upomniał policjant, popychając go ostro do przodu tak, że szedł teraz niemal zgięty w pół.
    ______Audrey oparła się plecami o ścianę, czując, że grunt usuwa się jej spod nóg. Potarła nerwowo czoło palcami, starając się uspokoić oddech. Najpierw jej siostra, a teraz jeszcze Neal. To wszystko przecież nie mogło dziać się naprawdę. Czuła, że zwariuje, jeśli to się zaraz nie skończy. Nie miała już siły udawać silnej. Najchętniej, zamiast stawiać temu czoła, uciekłaby teraz na drugi koniec świata i wróciła, gdy będzie już po wszystkim. Zmaganie się z tym wszystkim stawało się coraz bardziej ponad jej siły, a jakby tego było mało, jedyny człowiek, w którym do tej pory miała oparcie, zaczął się od niej oddalać i bała się, że wkrótce zniknie z jej życia na zawsze.

    ____________________________________________________________* * *

    ______Otworzył drzwi swojego biura i przepuścił ją przodem. Zapalił boczne światło, mimowolnie obrzucając typowo męskim spojrzeniem jej idealną sylwetkę, ukrytą pod bladoniebieską, koszulową bluzką i ciemnogranatowymi materiałowymi spodniami, które w dość kuszący sposób opinały jej biodra.
    ______Odchrząknął lekko i odłożył klucze na biurko, przy którym zwykle siedziała Teresa.
    ______– Napijesz się czegoś? – spytał, wchodząc do niewielkiego pomieszczenia socjalnego, które Teresa zaopatrzyła w dość szeroki wybór kaw, herbat, napojów i różnych przekąsek.
    ______– Kawy. Mocnej. Bez mleka i cukru – odparła, rozglądając się po sekretariacie, który ani trochę nie wyglądał tak, jak go zapamiętała z czasów, gdy była tu ostatnim razem. Zaczęła się nawet zastanawiać czy to aby na pewno jest ciągle do samo miejsce, bo absolutnie nic nie wyglądało tak jak kiedyś. Teraz było tu przyjaźnie, przytulnie i ciepło niemal jak w domu. Westchnęła cicho i przesunęła opuszką palca po mahoniowym blacie biurka Teresy, na którym panował idealny porządek. Akcesoria biurowe, w eleganckim przyborniku, były starannie poukładane; w jednej z przegródek swoje miejsce miał komplet naostrzonych ołówków, w drugiej było kilka długopisów, w trzeciej spinacze do papieru, a w czwartej kolorowe karteczki do notatek. Obok, jak na kancelarię przystało, stała symbolizująca sprawiedliwość i praworządność [link widoczny dla zalogowanych], z wizytownikiem, wypełnionym kartonikami z danymi kontaktowymi kancelarii. Swoje stałe miejsce na biurku zdawały się mieć również terminarz w skórzanej oprawie i elegancki piórnik, z wytłoczonym logo, sugerującym, że w środku znajdowało się markowe pióro, które z pewnością kosztowało majątek.
    ______Zwilżyła wargi językiem i ostrożnie uchyliła wieczko piórnika.
    ______ „Spotkać ludzi, którzy czują to samo, co my i tak samo odbierają świat, to największe szczęście na ziemi”.
    ______Uśmiechnęła się pod nosem i przesunęła opuszką palca po wygrawerowanym po wewnętrznej stronie wieczka napisie. Wiele oddałaby za to, by w swoim popapranym życiu spotkać kogoś, kto będzie czuł to samo, co ona i tak samo odbierał świat albo przynajmniej będzie starał się ją zrozumieć, nie oceniając jej i nie wydając przy tym na nią wyroku.
    ______– Teresa jest dla mnie jak rodzina. – Schrypnięty głos Logana, wyrwał ją z rozmyślań. Uniosła wzrok znad piórnika, zatrzaskując wieczko i spojrzała wprost w jego niebieskie tęczówki, gdy trzymając w dłoniach dwa kubki z kawą, ruszył powoli w jej stronę. – To ważne, by mieć wokół siebie ludzi, którym można bezgranicznie zaufać.
    ______– Coś sugerujesz? – spytała, odważnie wytrzymując jego spojrzenie i sięgając dłonią do spinki, wyciągnęła ją z upiętych gładko włosów, pozwalając, by łagodnie opadły falami na jej ramiona. Odchyliła głowę w tył i przeczesała je palcami, uśmiechając się lekko, gdy wyraźnie wyczuła na sobie świdrujące spojrzenie Logana.
    ______– Chyba tylko tyle, że nie do końca zdawałaś sobie sprawę, z jakimi ludźmi się zadajesz. Co tak naprawdę wiedziałaś o Vixie? – zagadnął, podając jej kubek z kawą.
    ______– Wygląda na to, że nic – odparła enigmatycznie, chwytając kubek tak, że ich dłonie zetknęły się na krótką chwilę. – Ty też niewiele o mnie wiesz, a jednak wpłaciłeś za mnie kaucję – powiedziała cicho, spoglądając mu w oczy i delikatnie przesuwając opuszkami palców po skórze jego dłoni, w której wciąż trzymał kubek przeznaczony dla niej.
    ______– Wiem to, co najważniejsze – stwierdził, a kąciki jego ust drgnęły nieznacznie w ledwo zauważalnym uśmiechu. Lacey uniosła pytająco brwi i przez wlokącą się w nieskończoność chwilę wpatrywała się w jego przystojną twarz. – Nie zabiłaś jej – dokończył stanowczym tonem, jasno sugerującym, że nie ma w tej kwestii najmniejszych wątpliwości, a potem ostrożnie cofnął dłoń.
    ______Zaśmiała się pod nosem na te słowa i pokręciła głową z niedowierzaniem.
    ______– Zabawne, że jesteś tego pewien bardziej niż ja – stwierdziła, upijając łyk gorącego, aromatycznego napoju, którego tak jej brakowało w areszcie.
    ______– Jestem twoim obrońcą – odparł, jakby to miało wszystko tłumaczyć po czym skierował się w stronę swojego gabinetu.
    ______– Więc wierzysz w moją niewinność, bo musisz – bardziej stwierdziła niż spytała, ruszając za nim.
    ______Nie odpowiedział, a Lacey cierpliwie czekając aż skomentuje to w jakikolwiek sposób, obserwowała jak mecenas bez słowa odstawia swój kubek na biurko, ściąga marynarkę i rzuca ją niedbale na oparcie fotela, przeznaczonego głównie dla gości, a potem pozbywa się krawata, który również ląduje na fotelu, rozpina koszulę pod szyją i podwija jej rękawy do łokci, jakby szykował się do jakiejś fizycznej pracy.
    ______– Niczego nie muszę, Lacey – odparł łagodnie, odwracając się przodem do niej i opierając biodrami o blat biurka.
    ______Uśmiechnęła się do siebie na myśl o tym, że w ogóle nie zarejestrowała w pamięci chwili, gdy przeszli na ty. Jeśli jednak miała być szczera sama ze sobą, musiała przyznać, że lubiła sposób, w jaki wypowiadał jej imię niezależnie od tego czy akurat ją strofował, pocieszał, czy też usiłował wyciągnąć z niej jakieś informacje. Gdy chwycił swój kubek w jedną dłoń, drugą zaciskając na krawędzi biurka, skupiła wzrok na napiętych mięśniach jego przedramienia, ginących pod podwiniętym rękawem koszuli.
    ______– Nie muszę ci wierzyć, nie muszę cię nawet bronić, bo już od dawna nie muszę brać sobie na głowę spraw z urzędu.
    ______– A jednak ciągle to robisz i jakby tego było mało, płacisz za mnie kaucję. Za co pokutujesz? – spytała wprost. – Bo to jakiś rodzaj pokuty – dodała pewnie, odważnie spoglądając mu w oczy. Widziała, jak spiął się na całym ciele na te słowa, a szczęki zacisnął tak mocno, że mięsień w jego policzku zaczął rytmicznie drgać.
    ______– Masz rację – przyznał w końcu. – To rodzaj pokuty, ale nie przyjechaliśmy tu, żeby rozmawiać o mnie. To, że opuściłaś areszt, nie oznacza, że przestałaś być podejrzana – przypomniał.
    ______Lacey przewróciła oczami i westchnęła ciężko. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, rozdzwonił się telefon Logana. Przeprosił ją cicho, wyciągając telefon z kieszeni spodni, a potem odepchnął się od biurka i przystawił aparat do ucha, nie sprawdzając nawet, kto dzwonił.
    ______– MacBride – rzucił służbowym tonem, podchodząc do okna. – Tak, jestem już w kancelarii…
    ______Lacey przygryzła policzek od wewnątrz i podeszła do jego biurka. Obeszła je powoli i usiadła w obrotowym, skórzanym fotelu. Gdy dostrzegła teczkę opatrzoną jej imieniem i nazwiskiem, kąciki jej ust drgnęły nieznacznie. Wyglądało na to, że mecenas nie tylko naprawdę przykładał się do jej sprawy, ale też nie zamierzał jej przegrać. Miała już zajrzeć do środka, kiedy jej uwagę przykuło stojące na biurku zdjęcie. Lacey chwyciła ramkę i uważniej przyjrzała się, uśmiechającej się do niej z fotografii za szkłem, dziewczynie o oczach, niemal identycznych jak oczy Logana. Odstawiła zdjęcie i nie odrywając od niego wzroku, odchyliła się wygodnie na oparcie fotela. Była pewna, że widziała już gdzieś tę twarz.
    ______– To nie jest rozmowa na telefon… – głos mecenasa wyrwał ją z rozmyślań. – Jasne, proszę przyjść. Do zobaczenia – zakończył i odkładając telefon na biurko, spojrzał na Lacey.
    ______– Kto to jest? – spytała, wzrokiem wskazując na ramkę ze zdjęciem. Gdy podążył za jej spojrzeniem i zatrzymał wzrok na roześmianej twarzy blondynki, spiął się cały.
    ______– Nie powinno cię to interesować – odparł sucho nawet na nią nie patrząc.
    ______– Mam wrażenie, że widziałam ją gdzieś – powiedziała cicho, ściągając na siebie lodowate spojrzenie mecenasa. – Tylko trochę mniej… grzeczną i ułożoną – dodała.
    ______Logan westchnął cicho i przymknął powieki, ściskając nasadę nosa palcami.
    ______– To niemożliwe. Clair nie żyje.
    ______– Kiedy zmarła?
    ______– Lacey! – upomniał, nieco ostrzej niż zamierzał. Nie przywiózł jej tu przecież, by rozmawiali o nim, a już tym bardziej o Clair. – Miałem zamiar odstawić cię do domu, ale twoja siostra, Audrey, będzie tu za chwilę.
    ______Lacey gwałtownie podniosła się z fotela, potrząsneła głową w jakimś niemym proteście i przeczesując gęste włosy palcami, spojrzała na niego błagalnie.
    ______– Nie chcę wracać do domu – jęknęła. – Nie jestem gotowa, by spojrzeć im wszystkim w oczy, poza tym wystarczy, że ty zadręczasz mnie milionem pytań, na które nie znam odpowiedzi, a do mieszkania Vixie nie wrócę. Nie każ mi jechać z Audrey, a najlepiej w ogóle nie mów jej, że wyszłam z aresztu.
    ______– Nie będę kłamał – oświadczył tonem, wskazującym jednoznacznie, że ta kwestia w ogóle nie podlega dyskusji.
    ______– Cholera, Loggie, zawsze musisz być taki porządny? – warknęła, coraz bardziej spanikowana przed nieuchronnie zbliżającym się spotkaniem z najstarszą z sióstr. – Nie proszę cię, żebyś kłamał, a jedynie żebyś dał mi trochę czasu. Zanim spotkam się z nimi, muszę sama ze sobą dojść do ładu.
    ______Logan skrzyżował przedramiona na szerokiej piersi i przez chwilę przyglądał się jej uważnie.
    ______– Poza tym, jeśli powiesz Audrey, że wpłaciłeś za mnie kaucję, chyba wydrapie ci oczy ze złości – zaczęła po chwili Lacey, nie mając już tak naprawdę pojęcia, jakich argumentów użyć, by mecenas kolejny raz stanął po jej stronie. – Jest zbyt dumna, by prosić o pomoc, by w ogóle przyznać przed samą sobą, że potrzebuje pomocy.
    ______– Chyba macie to zapisane w genach, bo to dokładnie tak jak ty – stwierdził, przyglądając się jej z coraz większym rozbawieniem. – Jesteś najbardziej nieznośną i irytującą osobą, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia.
    ______– Wiem – przyznała, uśmiechając się lekko z błyskiem satysfakcji w czekoladowych tęczówkach, chociaż ktoś, kto jej nie znał, mógłby pomyśleć, że naprawdę widzi skruchę w jej oczach.
    ______– Coś za coś, panno Coleman – stwierdził poważnym tonem, kierując się do drzwi, prowadzących do sąsiedniego pomieszczenia. – Nie powiem twojej siostrze, że tu jesteś, ale potem ty, bez kręcenia i wywracania oczami, odpowiesz na każde moje pytanie – zakomunikował, wcelowując w nią palcem wskazującym. – Chcę wiedzieć wszystko, czego mi jeszcze nie powiedziałaś, o Vixie, o Niño i o Howardzie.
    ______Lacey energicznie skinęła głową na zgodę, a kiedy otworzył drzwi do pokoju obok, w którym była tylko dość duża kanapa i niewielka szafa, zapewne wypełniona zapasowymi, eleganckimi koszulami, miała ochotę rzucić mu się na szyję i ucałować go.
    ______– Siedź tu – polecił i zamknął za nią drzwi. Chwilę później w gabinecie zjawiła się Audrey.
    ______– Dzień dobry – przywitała się, uśmiechając się anemicznie.
    ______– Witam, przepraszam za ten rozgardiasz, ale niedawno wróciłem z sądu – dodał, zabierając swoją marynarkę i krawat z fotela. – Proszę usiąść.
    ______– Coś nowego w sprawie Lacey? Mówił pan, że to nie jest rozmowa na telefon, mam nadzieję, że nie stało się nic złego.
    ______– Spokojnie. Pojawiły się nowe okoliczności w sprawie i prokurator nie zdecydował się na wniesienie oskarżenia. Lacey nadal jest podejrzana, ale sędzia wyraził zgodę na kaucję. Pani siostra opuściła już areszt.
    ______Audrey zmarszczyła czoło, ale nim dotarł do niej sens słów wypowiedzianych przez MacBride’a i zdołała wyartykułować pytanie, Logan ją uprzedził.
    ______– To ja wpłaciłem kaucję. Proszę się w żadnym razie nie czuć zobowiązaną. To należy do moich obowiązków.
    ______– Dziękuję – wydukała Audrey. – Ale powinien był pan do mnie zadzwonić. Jakoś zorganizowałabym pieniądze.
    ______– Nie widziałem takiej potrzeby i nadal nie widzę. Kiedy zostanie oczyszczona z zarzutów, co mam nadzieję stanie się wkrótce, kaucja zostanie zwrócona.
    ______– Gdzie ona jest?
    ______– W bezpiecznym miejscu. Nie chciała wracać ani do mieszkania, ani do waszego domu. Nie czuje się jeszcze gotowa na spotkanie z wami. Proszę dać jej trochę czasu.
    ______Audrey odetchnęła głęboko, bo nagle poczuła, że ciężar, który do tej pory spoczywał na jej barkach i bezlitośnie wgniatał ją w podłoże, zniknął.
    ______– Chociaż jedna dobra wiadomość dzisiejszego dnia – powiedziała sama do siebie, a potem spojrzała na mecenasa. – Nie chciałabym, żeby pomyślał pan, że nadużywam pana uprzejmości, ale mój… – urwała, jakby zastanawiała się, jakiego słowa powinna użyć, by dobrze określić swoją relację z Nealem. Oparła przedramiona o kolana, splotła dłonie w koszyczek i wlepiła wzrok w swoje palce. – Mój znajomy, Neal Howard, został aresztowany. Mógłby pan zająć się tą sprawą? – spytała, niepewnie podnosząc wzrok na mecenasa.
    ______Logan przymknął powieki, zrobił głęboki wdech i pokręcił przecząco głową.
    ______– Przykro mi, panno Coleman.
    ______– Zapłacę – zaoferowała rozpaczliwie i naprawdę była gotowa błagać go na kolanach, jeśli będzie trzeba, by zgodził się zająć sprawą Neala. Nie mogła go przecież tak zostawić i odwrócić się od niego, jakby w ogóle nie interesował jej już jego los, nawet jeśli w ich związku ostatnio się nie układało.
    ______– Tu nie chodzi o pieniądze. Jestem obrońcą pani siostry, a sprawa pana Howarda wydaje się być z nią powiązana. To byłby konflikt interesów, mam nadzieję, że pani rozumie.
    ______Audrey niepewnie skinęła głową i wysiliła się na blady uśmiech, starając się ułożyć jakoś sensownie wszystkie kawałki tej układanki. Jednak puzzle w jej głowie wcale nie chciały wskoczyć na swoje miejsce.
    ______– Konflikt interesów? – zagadnęła po chwili, pocierając nerwowo czoło palcami i spoglądając na mecenasa w taki sposób, jakby chciała zakląć rzeczywistość. Wcale nie chciała usłyszeć z jego ust potwierdzenia tego, co jej samej chodziło po głowie odkąd opuściła komisariat, a co uparcie odpychała od siebie.
    ______– Na skrzynce na listy i zapasowym kluczu do mieszkania, które zajmowały pani siostra i ofiara, są jego odciski palców – wyjaśnił Logan, brutalnie rozwiewając ostatnie wątpliwości, jakie miała.
    ______– Chryste… – westchnęła Audrey, ukrywając twarz w dłoniach. Spodziewała się wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Nie chciała wierzyć, ani że Neal mógłby mieć cokolwiek wspólnego ze śmiercią tamtej dziewczyny, ani że bez mrugnięcia okiem postanowił wrobić w to jej siostrę. Czy mógł aż tak bardzo nienawidzić Lacey? I czy w ogóle byłby zdolny kogokolwiek zabić z zimną krwią, a potem zrzucić winę na kogoś innego?
    ______– Proszę – powiedział cicho Logan, podając jej szklankę wody. Audrey podziękowała mu bezgłośnie i objęła szkło dłońmi, wbijając wzrok w taflę wody i starając się uspokoić nerwowo kołaczące w piersi serce i unormować oddech. – Nie chciałbym stawiać pani w niekomfortowej sytuacji – podjął po chwili Logan, zajmując miejsce w sąsiednim fotelu. – Jeśli pani nie chce, proszę nie odpowiadać, ale czy pan Howard znał pannę Baker?
    ______– Nawet jeśli tak, to nie miałam o tym pojęcia – odparła cicho, starając sobie to wszystko jakoś poukładać i logicznie wyjaśnić, ale w tej sprawie nie było odpowiedzi, a jedynie wciąż mnożące się pytania, jedno trudniejsze od drugiego, na które chyba wcale nie chciała poznać odpowiedzi. Uświadomiła sobie, że nie tylko nie wiedziała nic o życiu swojej siostry, ale też nie znała mężczyzny, z którym jeszcze nie tak dawno temu planowała wspólną przyszłość.
    ______– A relacje pana Howarda i pani siostry?
    ______Audrey zaśmiała się nerwowo. Relacje Lacey i Neala dalekie były od idealnych, nie była pewna czy były przynajmniej poprawne. Jej siostra nigdy nie kryła się ze swoją niechęcią do Neala, zresztą i on nie pozostawał jej dłużny. Do tej pory uważała, że po prostu nie przypadli sobie do gustu, ale teraz zaczęła się zastanawiać czy aby za ich wzajemną niechęcią nie kryje się coś więcej.
    ______– Moje siostry, wszystkie bez wyjątku, delikatnie mówiąc, nie przepadają za Nealem, ale Lacey wybitnie nie pała do niego sympatią, zresztą z wzajemnością. Sądzi pan, że Neal…?
    ______Logan pokręcił przecząco głową.
    ______– W tej sprawie po prostu wciąż jest zbyt dużo niewiadomych, by móc cokolwiek stwierdzić kategorycznie. Staram się po prostu dowiedzieć jak najwięcej, by móc jakoś rozwikłać tą sprawę. Pani siostra nie jest zbyt wylewna, a poza tym niewiele pamięta z tamtego wieczoru.
    ______Audrey westchnęła cicho i upiła łyk wody.
    ______– Chciałabym pomóc, ale… – urwała i spojrzała wprost w bijące jakimś wewnętrznym spokojem i siłą tęczówki mecenasa. – Tak naprawdę chyba niewiele wiem i o swojej siostrze i Nealu – dokończyła, uśmiechając się gorzko. Pokręciła głową z niedowierzaniem i westchnęła cicho – Czy Nealowi zostały już postawione zarzuty?
    ______– Z tego co wiem, to nie, ale dam pani namiary na dobrego prawnika. To mój znajomy – powiedział. Podszedł do swojego biurka, zanotował na kartce niezbędne dane i podał ją Audrey. – Uprzedzę go, że zjawi się pani u niego.
    ______– Dziękuję, mecenasie. Za wszystko, co pan dla nas robi. Pieniądze za kaucję oddam co do ostatniego centa.
    ______– Naprawdę nie ma pośpiechu – zapewnił Logan, a Audrey podziękowała mu uśmiechem.
    ______– Do zobaczenia – pożegnała się. – I proszę powiedzieć Lacey, żeby się nie bała, że czekamy na nią i mamy nadzieję, że spędzi z nami święta.
    ______Logan uśmiechnął się lekko i odprowadził Audrey do drzwi. Gdy opuściła kancelarię, wrócił do pokoju, w którym zostawił Lacey. Spała skulona na kanapie. Wyglądała na odprężoną i spokojną, ale zdawał sobie sprawę, że to tylko maska, za którą wciąż uparcie skrywała prawdziwą siebie. Wyciągnął z szafy koc i okrył ją delikatnie, a potem wrócił do swojego biurka, by przejrzeć teczkę, którą zostawiła dla niego Terasa i żółtą karteczką, opatrzoną jednym słowem „WAŻNE!”.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:45:03 26-04-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:28:52 26-04-17    Temat postu:

To Audrey ma zagwozdkę! Z jednej strony siostra, z drugiej Neal - którego może nie kocha, ale przecież coś ich połączyło, więc na pewno coś tam do niego czuję i nie zostawi go na lodzie.

Coś się jednak zaczyna dziać między Loggim a Lacey choć najbardziej zaciekawił mnie fragment, gdzie ona rozpoznaje Clair i wyraźnie mówi, że nie przypominała tej osoby ze zdjęcia poza samym podobieństwem wyglądu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:20:17 26-04-17    Temat postu:

No ma, a jeszcze z trzeciej strony zapomniałaś o Tonym
Kurde, kusi mnie, by Ci pewną rzecz przypomnieć, ale nie zrobię tego, obiecuję za to, że wszystko się wyjaśni


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 20:28:45 27-04-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:42:01 27-04-17    Temat postu:

Wow, nie spodziewałam się aż tak szybko nowego odcinka... Ale się cieszę! I nie wiem, czy wspominałam, ale Lacey i Logan to moja ulubiona parka. Mam nadzieję, że mocno zaiskrzy między nimi jednak
A Audrey... Biedna jest... Dźwiga na sobie zbyt wielki ciężar i teraz wszystko sypie się jedno po drugim... Chyba nie zasłużyła sobie na to wszystko. Oby jej życie jak najszybciej wróciło do normy (ale już z Tonym w roli głównej)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:51:24 27-04-17    Temat postu:

Eillen napisał:
No ma, a jeszcze z trzeciej strony zapomniałaś o Tonym
Kurde, kusi mnie, by Ci pewną rzecz przypomnieć, ale nie zrobię tego, obiecuję za to, że wszystko się wyjaśni


No tak!!! Jeszcze przecież Tony - no, ale on się jej nie narzuca
O nie - to muszę wszystko przeczytać jeszcze raz!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15  Następny
Strona 13 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin