Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czarownic się nie całuje. Odcinek 30. 30.06.2010
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 29, 30, 31  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Która z czarownic pierwsza złamie zakaz?
Allie
22%
 22%  [ 8 ]
Kat
14%
 14%  [ 5 ]
Mel
37%
 37%  [ 13 ]
W tym samym czasie
25%
 25%  [ 9 ]
Dzielnie wytrwają przez rok
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 35

Autor Wiadomość
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:48:44 20-12-09    Temat postu:

Takiego go mało męskiego zrobisz?? Ja facetom pozwalam mdleć tylko na porodach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Queen Bee
Idol
Idol


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 1746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:31:38 20-12-09    Temat postu:

Kat, to go chyba w ogóle na porodówkę nie wpuści
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DjBebe
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 30 Sie 2009
Posty: 384
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:27:18 22-12-09    Temat postu:

Ah Miss poszła siedzieć!
Juuuupi! Mel wygrała. Tyle, że Miss została jeszcze Allie i Kat, eh...
Ciekawe co ta zdzira wymyśli.

Mel i Daniel - jejku... już nawet obcy ludzie widzą, że wyraźnie coś ich do siebie ciągnie i że są w sobie zakochani.
A Mel tak się przed tym broni.
''Mów do mnie jeszcze...'' - jakbym słyszała moją nauczycielkę języka polskiego .

A kłótnia Kat i Allie brzmi podobnie jak to ja się mam w zwyczaju kłócić z moją kumpelą.

Ay Allie i Erickowi ktoś przeszkodził. ;/ A było tak bliskoooooooo!
Kat chciała powiedzieć Damianowi prawdę. Ay faktycznie chyba dostałby zawału...
No ciekawe, jak to rozegrasz.

Ofc, czekam na new.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Queen Bee
Idol
Idol


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 1746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:27:52 22-12-09    Temat postu:

Dzięki za komentarz DjBebe

Mel się broni, ale wierz mi, że nie długo przeżyje prawdziwy wstrząs, jak coś sobie uświadomi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Queen Bee
Idol
Idol


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 1746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:03:29 24-12-09    Temat postu:

Dodaję ten odcinke przed świętami w prezencie dla Was. Mam nadzieję, że się spodoba i nie będziecie zawiedzeni...;*;*

Wesołych Świąt, dużo miłości, ciepła i przyjaźni, nie tylko od święta, ale i na co dzień :*:*:*

Odcinek 18

Od pocałunków mężczyzny usta kobiety nie bledną, raczej odnawiają się jak księżyc.

Giovanni Boccacio



- To co? Na trzy, cztery… - zakomenderowała Kat, gdy wraz z Mel i Mattem stanęła przy łóżku wciąż smacznie śpiącej Allie, z małym, czekoladowym i ulubionym tortem czarnowłosej. Jako że miał symbolizować i zapowiadać ten prawdziwy, który pojawi się na imprezie wetknęli w niego świeczki. Tylko trzy, bo więcej nie dali rady zmieścić, a po za tym dziewczyna wpadłaby w histerię, gdyby zobaczyła je wszystkie. Woleli, więc nie ryzykować. – Sto lat, sto lat… Niech żyje, żyje nam… - zaczęli śpiewać na tyle głośno, że zdołali ją obudzić po pierwszych taktach piosenki. Zdjęła opaskę z oczu i spojrzała na nich nieprzytomnym wzrokiem. A kiedy jej oczy napotkały, to co przyjaciele trzymali w rękach, jęknęła tylko i ukryła twarz w poduszce. Dotarło do niej, że dzisiaj o to jest najgorszy dzień w roku. Jej własne urodziny.
- Idźcie stąd! – przeganiała ich ręką, jak natrętne owady, wciąż chowając się za poduszką. Chciała zakopać się w tej pościeli i wyjść z niej dopiero jutro. Czy naprawdę tak trudno było to zrozumieć?
- Nie ma mowy, nie wyjdziemy! – Mel podeszła bliżej łóżka, by wyrwać jej z rąk tarczę obronną. – Dzisiaj jest ważny dzień z trzech powodów… - z pomocą Matta udało jej się zrobić, to co zamierzała i Allie patrzyła na nich, nieco nadąsana.
- Twoje urodziny… - Matt podsunął jej talerz z tortem i zrobił minę nie znoszącą sprzeciwu, więc nie miała wyjścia i musiała zdmuchnąć świeczki. - Grzeczna dziewczynka… - Musiała przyznać, że choć bardzo tego nie chciał to mimo wszystko pod wieloma względami przypominał swoją matkę.
- Halloween… - Kat założyła jej na oczy starą, czerwoną i bardzo błyszczącą maskę z przed kilku lat, do której miała gdzieś jeszcze kusą sukienkę w tym samym kolorze. Już dawno znudziły im się maskarady, ale ciągle chowały jeszcze różne rzeczy z tamtego okresu.
- I premiera „Czarownic z Salem” … - Mel uśmiechnęła się do przyjaciółki, zachęcająco na widok jej nieciekawej miny. Nic nie mogła na to poradzić. Na dźwięk tych słów, żołądek skurczył jej się do minimalnych rozmiarów i czuła, że za chwilę w ogóle przestanie istnieć. Właśnie dostała kolejny powód, dla którego nie powinna dzisiaj wychylać nosa z pod kołdry. Nie wiedząc za bardzo, co robi zaczęła machinalnie jeść tort palcami, wsadzając ogromne kawałki do buzi, byle tylko nie wydobyć z siebie krzyku.
- Oh Allie… Dzisiaj jest twój dzień… Zostaniesz gwiazdą przedstawienia… - blondwłosa przytuliła się do niej, z ogromnym entuzjazmem. Aha na pewno zostanie gwiazdą… Jeśli najpierw nie zwymiotuje na scenę.

***

Kiedy wyjrzała zza kulis na widownię była w szoku, że przyszło aż tyle osób. Czy oni naprawdę nie mieli, co robić w Halloween? Świadomość, że przyszli, by zobaczyć, jak gra dobiła ją jeszcze bardziej. Co innego próby, gdzie była tylko grupa aktorów i profesor Mendez, a co innego premierowe wystawienie sztuki, gdzie zjawiło się więcej osób niż mogła się tego spodziewać. Nigdy nie przypuszczała, że będzie się tak denerwować. I jedyne, co w tym wszystkim poprawiało jej humor był fakt, że wyglądała zabójczo i że za jakieś czterdzieści minut będzie miała okazję, by pocałować Ericka, faceta swoich marzeń. Nie mogła wymarzyć sobie lepszego prezentu urodzinowego. I nic, że ten pocałunek nie będzie prawdziwy. Przecież zawsze mogła sobie wyobrazić, że jest inaczej.
- Zdenerwowana? – stanął za nią, wyrywając z zamyślenia. Była dzisiaj tak piękna, że aż nierealna i gdy dotykał jej ramienia, bał się, że zniknie niczym bańka mydlana.
- Trochę… - zasłoniła kotary i odwróciła się w jego stronę. Wiedziała, że zrobiła na nim duże wrażenie. Widziała to w jego oczach. Tyle, że ten sam zachwyt zauważyła także u oświetleniowców, aktorów drugiego planu i scenografa. Reagował, tak samo, jak inni. W tym momencie przypomniała sobie zdanie, jakie kiedyś usłyszała od Miss Margaret: „Mężczyźni flirtują z takimi, jak ty, ale kochają inne”. Nie mogła się z nią nie zgodzić.
- Będzie dobrze, zobaczysz… - chciał dodać jej otuchy i udało mu się. Z resztą uwierzyłaby mu we wszystko, co by powiedział. Może to szaleństwo, ale tak właśnie było.

Właściwie, to nie bardzo wiedział, po co tu przyszedł. Teatr jakoś nigdy specjalnie go nie interesował, nawet jeśli w sztuce brał udział jego najlepszy kumpel. Krzesła były cholernie niewygodne i choć kurtyna jeszcze nie podniosła się w górę, a światła nie zostały przygaszone, to już zaczynało mu się nudzić. I gdyby nie to, że Mel wystroiła się w tą zieloną, krótką sukienkę i oświadczyła mu, że idzie do teatru, a później na imprezę urodzinową Allie, na którą on też został zaproszony, siedziałby w domu albo zająłby się czymś ciekawszym. Niestety nie mógł puścić jej samej. Nie zniósłby myśli, że ktoś może się do niej dobierać. Ktoś inny niż on sam. Mimo wszystko był facetem, więc, jak zobaczył fajną laskę, to po prostu nie mógł oderwać od niej wzroku. Tak stało się i teraz, gdy przed nim usiadła śliczna blondynka. Może nie wyglądała tak ładnie, jak czerowonowłosa dziewczyna obok niego, ale też wszystko miała na miejscu.
- Ała… Za co? – dostał od niej po łapach, nie rozumiejąc o co jej chodzi. Kobiety były naprawdę dziwne.
- Za darmo! – albo była ślepa, albo zazdrosna, albo naprawdę zwariowała, ale gapił się na dziewczynę w drugim rzędzie aż dostawał ślinotoku. – Wiesz, że takie gapienie się na innych podchodzi pod molestowanie?
- A co zazdrosna jesteś? – spytał z nie małą satysfakcją.
- Phi… Chciałbyś… - była zazdrosna, ale przecież nie wykrzyczy mu tego prosto w twarz. – Nie lubię, jak macho przedmiotowo traktują kobiety.
- Ty naprawdę jesteś zazdrosna… - stwierdził ze stuprocentową pewnością. Nie zdążyła mu się odgryźć, bo w tej chwili pogasły światła i kurtyna poszła w górę.

- Kat, co ty robisz? – wyszeptał, gdy dziewczyna ugryzła go w ucho. Spóźnili się do teatru i wpadli, kiedy przedstawienie już się zaczęło. Zajęli miejsca w ostatnim rzędzie, który był pusty i widocznie dziewczyna chciała wykorzystać sytuację. – Chciałaś obejrzeć tą sztukę…
- Początek jest nudny… - wychrypiała, całując go namiętnie. Odwzajemnił jej pocałunek ze zdwojoną siłą. Jęknął, gdy wsunęła dłoń pod kołnierzyk jego koszuli. Usiadła na oparciu jego siedzenia i przerzuciła mu nogi przez kolana. Błądził dłonią po jednej z nich, dziękując Bogu, że ubrała tak kusą sukienkę. – Mamy, jakieś piętnaście minut dla siebie…
Dotyk jej długich paznokci na karku sprawiał mu wyraźną przyjemność. Wychyliła się do niego celowo wolnym ruchem. Gdy dzieliło ich zaledwie pięć centymetrów, gdy widział wszystkie śliczne piegi na jej nosie, nie mógł wytrzymać i sam gwałtownie ją pocałował. Przeszedł ją silny dreszcz – zawsze chciała być tak całowana – zdecydowanie i nieco brutalnie. – Kwadrans, to strasznie dużo czasu… – oznajmił cicho poczym położył się razem z nią na fotelach. – Mała, to będzie najlepsze przedstawienie w twoim życiu…

Nie wiedziała, że kiedy występuje się w teatrze, czas płynie tak szybko. Jeszcze chwila a scena, o której tak marzyła, ziści się na jawie. Mogła już odliczać. Trzy… Zadał jej pytanie, a ona odpowiedziała, starając się, by jej głos brzmiał, jak najbardziej naturalnie i głośno. Dwa… Podszedł do niej zdecydowanym krokiem, obejmując w pasie i przyciągając do siebie lekko. Nie spodziewała się tego. Jeden… Spojrzał na nią, uśmiechając się tak, że tylko ona mogła to dostrzec i nim się zorientowała, całował ją zachłannie. Kolana się pod nią ugięły i myślała, że zemdleje. Kilka osób na sali zagwizdało, ale miała to gdzieś.
Sam nie wiedział, kiedy jego pocałunki przerodziły się w prawdziwe. Czuł, że nie miała nic przeciwko temu. Nie zwracał uwagi, że patrzy na nich tłum ludzi, którzy jutro będą mieli o czym plotkować w przerwach między kolejnymi zajęciami. Miał w głowie tylko Allie. Nie całował czarownicy Seleny a czarnowłosą dziewczynę, którą uwielbiał.
Nawet nie zauważyli, kiedy kurtyna opadła w dół. Dalej oddawali się tej czynności zapamiętale. Koniec pierwszego aktu. Początek nowego etapu na czyjejś drodze.

***

Impreza urodzinowa Allie to był strzał w dziesiątkę. Kat, która teraz wirowała na parkiecie z Damianem pozapraszała mnóstwo osób, których dziewczyny albo nie znały albo kojarzyły tylko z widzenia. Alkohol, dobra muzyka i śliczna solenizantka robiły swoje. Wszyscy bawili się w najlepsze.
Matt miał problem, by dostać się do drzwi. Musiał przepychać się przez tłum ludzi, którzy wcale nie byli tacy chętni, by z nim współpracować i zejść mu w spokoju z drogi. Ten ktoś, kto od dłuższego czasu dobijał się do nich, musiał mieć naprawdę sporo cierpliwości. Kiedy dotarł już do celu i otworzył drzwi, jego oczom ukazała się Vanessa, która widząc go uśmiechnęła się po przyjacielsku. Nie spodziewał się, że dzisiaj spotka właśnie ją.
- Hej! – wpuścił ją do środka i zabrał od niej cienki płaszczyk. – Kat mnie zaprosiła, więc pomyślałam, że wpadnę…
- To fajnie… - nie znał jej, ale zdążył polubić. W czarnym kapeluszu, dwóch luźnych warkoczach, białej bawełnianej sukience i zamszowych botkach wyglądała, jak hippiska z Rhode Island. Jedyne, co mu nie pasowało to czerwone plamy na jej dłoniach.
- To farba… Przyszłam tu prosto z pracowni… - odpowiedziała, gdy zauważyła, że przygląda się jej rękom.
- Damian nie wspominał, że malujesz… - przeszli do salonu obok grupki studentów, grających w piwo ponga. To, że była artystką jeszcze bardziej go w niej pociągało. Zaśmiała się na jego słowa.
- On nigdy nie opowiada o mnie swoim kolegom, bo cierpi na syndrom starszego brata i każdy facet, który próbuje się do mnie zbliżyć ma przechlapane. – Znał ten syndrom, bo też uważał się za starszego brata. Tylko, że jego siostry było znacznie trudniej utemperować. – A gdzie jest solenizantka? – rozejrzał się po pomieszczeniu, ale po Al ślad zaginął.
- Nie wiem, ale chodź poszukamy jej później… - pociągnął ją w stronę baru, rozglądając się dla pewności czy Damian ich przypadkiem nie widzi.

Allie siedziała na balkonie, paląc papierosa. Dawno tego nie robiła, ale szukając kopertowej torebki znalazła paczkę „Merita Ultra Light” i stwierdziła, że nie zaszkodzi jeśli weźmie ją ze sobą. Zaciągnęła się porządnie aż duszący dym wypełnił jej płuca i pomyślała, że nie rozumie, dlaczego, jako nastolatka, tak bardzo uwielbiała nikotynę. Choć noc dopiero się zaczynała, ona już czuła się zmęczona i najchętniej położyłaby się spać. Odkąd wyszła z teatru Erick nie odezwał się do niej ani słowem. Wiedziała, że był gdzieś tutaj w tym domu, może nawet dzieliło ich od siebie kilka metrów, ale nie miała odwagi, by do niego podejść. Może ten pocałunek nie był wyrazem uczuć a emocji, które nim kierowały. Nie chciała tego wiedzieć. Wolała myśleć, że pocałował ją tak z miłości i teraz szuka jej po całym domu. Marzenia…
- Daj mi się zaciągnąć, Al… - Mel przysiadła obok niej i oparła głowę na ramieniu przyjaciółki. Wzięła od niej papierosa i wciągając dym zakrztusiła się.
- Nie umiesz palić Mel… - przymknęła oczy i rozkoszowała się w miarę ciepłym wieczorem. – Po co tu przyszłaś? – zgasiła papierosa i zrzuciła go w dół. Jeden pet roślinkom na pewno nie zaszkodzi.
- Chciałam chwilę odetchnąć… Wiesz, w środku jest strasznie duszno… - nie było to zgodne z prawdą. Wyszła na balkon, bo stąd miała najlepszy widok na Daniela i tą lalunię, z którą rozmawiał odkąd weszli. Podała przyjaciółce butelkę z tequilą, którą wzięła ze sobą. Dziewczyna upiła łyk i oddała ją z powrotem czerwonowłosej.
- Gdzie jest Kat?
- Nie mam pojęcia. Zniknęła gdzieś z Damianem.
- Mam nadzieję, że nie jest zalana na tyle, żeby pomylić mój pokój ze swoim…
- Allie!
- No co? Nie mam ochoty prać pościeli.
Mel , jednak już jej nie słuchała. Jej uwagę przyciągnęło coś innego. A mianowicie ktoś inny. O nie! Nie będzie robił maślanych oczek do tej lukrowanej lali! Przechyliła butelkę i na raz wypiła całą jej zawartość. Gdy wstawała trochę zakręciło się jej w głowie, nie przeszkodziło jej to jednak, by ruszyć do ataku. Była już nieźle wstawiona, więc nie panowała nad tym, co robi lub mówi.
- Gdzie idziesz?
- Mam coś do zrobienia…

Nie bardzo wiedział, jak to się stało, ale leżał w jej pokoju, na jej łóżku, całując jej ciało. Ona w tym samym czasie zajmowała się jego koszulą, desperacko rozpinając mu koszulę. Nie był pewny ile czasu minęło, odkąd podeszła do niego, gdy rozmawiał z laską, której imienia nie pamiętał, a może nawet nie znał do teraz, kiedy wpijała mu się w usta, a on zajmował się ściąganiem z niej sukienki. Był zły na siebie za to, że nie umiał powiedzieć jej nie, choć wiedział, że jest pijana i jutro zapewne będzie tego żałować. Szybko, jednak zakończył refleksje na temat swojej moralności, gdyż zajęła się rozpinaniem jego paska od spodni. Widać było, że się spieszyła.
Nagle oboje usłyszeli dźwięk telefonicznego dzwonka Danieli. Nie przejęli się tym, jednak, nie przerywając swoich czynności. Telefon, jednak dzwonił i dzwonił aż chłopak postanowił w końcu odebrać.
- Nie odbieraj… - powiedziała to na wpół przytomna. Nie chciała, żeby zostawił ją chociaż na chwilę. Była na tyle pijana, by mu się oddać bez sprzeciwu, a on wolał rozmawiać przez telefon. Faceci, to jednak świnie.
- Muszę… - odszedł od łóżka. Widocznie było to coś ważnego skoro ktoś nie przestawał dzwonić. – Słucham… Tak Jess, możesz… - mógł się domyślić, że to jego młodsza siostra. – I nie jedz już tych cukierków, bo brzuch cię będzie bolał… Ja ciebie też skarbie. – rozłączył się i podszedł do Mel, która… zdążyła zasnąć. Okrył ją kołdrą, pocałował w czoło i po cichu wyszedł z sypialni. Widocznie nie było im to teraz pisane. Być może, kiedyś w innym, miejscu i czasie. Kto wie.

Wciąż była na balkonie, kiedy do niej podszedł. Czuła jego oddech na plecach aż dostała gęsiej skórki. Nie była pijana, ale musiała złapać się barierki, żeby nie upaść. Jeśli przeczucia jej nie myliły, to zaraz miała przeżyć najpiękniejszą chwilę w swoim życiu. Przygryzła lekko wargę i ścisnęła delikatnie kciuki, by nie zapeszyć.
- Dlaczego najbardziej pożądana osoba na imprezie chowa się, żeby nikt nie mógł jej znaleźć...- odwróciła się w jego stronę i pomyślała o tych wszystkich razach, kiedy był przy niej i kiedy myślała o nim, zasypiając. – Wiesz, ile razy pito twoje zdrowie? – Nie obchodziło jej to. Nie w takim momencie. Mogło ich tam nie być. Mogli zostać tylko ona i on i bardzo by się z tego powodu cieszyła.
- Ten dom nie jest duży… Łatwo można mnie znaleźć… - powiedziała to trochę z wyrzutem, jakby mając mu za złe, że przyszedł do niej dopiero teraz. – Chciałeś coś ? – Zimna strona jej natury wyraźnie dawała o sobie znać i w tej chwili nienawidziła siebie za to.
- Chciałem coś ci dać, a właściwie to oddać… - wyjął naszyjnik, który zgubiła kilka tygodni temu. – Wymieniłem łańcuszek, bo tamten już się do niczego nie nadawał. – Pozwoliła mu, by założył go na jej szyję. – Spełnienia marzeń w dniu urodzin Allie… - uniósł jej podbródek do góry, by móc spojrzeć w te śliczne, ciemne oczy, które uwielbiał i które w tym momencie wpatrywały się w niego z uczuciem. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Zupełnie inny od tego, jakim obdarował ją w teatrze. – Moje właśnie się spełnia…
- Nie wytrzymasz ze mną… - chciała, żeby było inaczej, ale prędzej czy później wystraszy się jej i ucieknie, jak najdalej. Nie zasługiwała na niego, choć kochała go całym sercem.
- Allie widziałem cię już wściekłą, zalaną w trupa, oblaną kawą, a ostatnio, jako cholernie atrakcyjną czarownicę. Wierz mi, że w twoim wykonaniu nic nie jest w stanie mnie zdziwić…
- Uciekniesz…
- Nigdy, nawet, jak mnie o to poprosisz. A wiesz, dlaczego? Bo kocham cię, jak wariat!
- Ja… - to wyznanie zrobiło na niej ogromne wrażenie. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc go pocałowała.
- Ej, to nie teatr, nie musicie udawać zakochanych! – do całującej się pary podszedł Damian wraz z Kat. Dziewczyna wtuliła się w chłopaka i pokiwała głową, zgadzając się z ukochanym. W głębi serca cieszyła się szczęściem przyjaciółki, która mimo wszystko zasługiwała na szczęście.
- Lepiej, powiedz, jak się siedziało w ostatnim rzędzie… Wygodnie, co? – odgryzł się kumplowi.
- Skąd ty…?
- Vanessa siedziała przed wami… - na twarzy Kat pojawił się delikatny rumieniec i Allie domyślała się o co chodzi. „Czarownice z Salem” zawsze działały na nią pobudzająco.
- A gdzie jest Mel? – spytała, szukając wzrokiem czerwonej burzy włosów.
- Zasnęła z nadmiaru wrażeń… - Daniel dołączył do grupy przyjaciół.
- Mam nadzieję, że przynajmniej trafiła do swojego pokoju… - przypomniała sobie opróżnioną do końca butelkę tequili i spojrzała na chłopaka, który wyglądał, jakby przeszedł przez tornado.
Erick objął ją w pasie, gdy zobaczyła, jak podchodzą do nich jeszcze Matt z Vanessą. Chłopak przyszedł, by tradycyjnie złożyć jej życzenia o północy, ale także wniósł wielki tort, na którym stało już tyle świeczek ile powinno.
- Pomyśl życzenie Allie… - Kat wyszeptała jej do ucha po czym wraz z przyjaciółką zdmuchnęła świeczki. Od dziecka robiły to wszystkie razem. Zazwyczaj nie miała życzeń, ale dzisiaj było inaczej. I patrząc na ich uśmiechnięte twarze, wiedziała, że zaczynało się spełniać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 1:20:20 24-12-09    Temat postu:

Piekny cinek jak zwykle! Uwielbiam to jak piszesz i to co wymyslasz
Tylne rzedy genialne!! No no
No i pocałunek i rozmowa na balkonie Mel tez świetna pijana
Mozę dobrze ze sie powstrzymał
przezyja swój wspólny raz jak ona bedzie trzeźwa
I niech Al nie mysli ze jej nie mozna kochac bo jak nabardziej można a Erick jest najlepszym tego przykładem xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
misia3
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 10795
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ok. Kielc
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 2:18:39 24-12-09    Temat postu:

Jejku brak mi słów, naprawdę :**
Odcinek chyba najlepszy z tego co przeczytałam (oczywiście tamte też są świetne )
Po prostu czytanie tej telci sprawia mi przyjemność, dzięki ;**
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Queen Bee
Idol
Idol


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 1746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:26:30 24-12-09    Temat postu:

mili~*~ napisał:
Piekny cinek jak zwykle! Uwielbiam to jak piszesz i to co wymyslasz
Tylne rzedy genialne!! No no
No i pocałunek i rozmowa na balkonie Mel tez świetna pijana
Mozę dobrze ze sie powstrzymał
przezyja swój wspólny raz jak ona bedzie trzeźwa
I niech Al nie mysli ze jej nie mozna kochac bo jak nabardziej można a Erick jest najlepszym tego przykładem xD


Niektóre sytuacje są z życia wzięte (jak wspomniane przez Ciebie tylne rzędy ), bo życie podobno pisze najlepsze scenariusze

I dzięki za komentarze :*:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:43:09 24-12-09    Temat postu:

Zgadzam sie w zupełności zycie pisze najlepsze scenariusze bo gdyby w historiach nie było nic z życia kto by w nie wierzył o w pewnym sensie w każdej histori znajdujemy cos czemu dajemy wiare chociaż są to drobnostki

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:01:39 24-12-09    Temat postu:

cudny odcinek :
Mel się upiła łooo ;] hahah
Kat i Damian nieźle mmm ;]
Allie i Erick łaaa nareszcie razem :***
fajna imprezka :>
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Queen Bee
Idol
Idol


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 1746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:18:13 28-12-09    Temat postu:

mili~*~ napisał:
Zgadzam sie w zupełności zycie pisze najlepsze scenariusze bo gdyby w historiach nie było nic z życia kto by w nie wierzył o w pewnym sensie w każdej histori znajdujemy cos czemu dajemy wiare chociaż są to drobnostki

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!


No właśnie... A z resztą lubimy utożsamiać się i z bohaterami i z historiami, jakie im towarzyszą, dlatego uważam, że w każdej dobrej historii powinno być i trochę łez i trochę śmiechu, tak jak w życiu

Dzięki za komentarz Andzia :*:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:45:16 28-12-09    Temat postu:

czekam na new :* piszz szybko!! ;********
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Queen Bee
Idol
Idol


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 1746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:26:07 28-12-09    Temat postu:

Myślę, że przed Sylwestrem powinien się pojawić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:01:33 28-12-09    Temat postu:

oby :***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Queen Bee
Idol
Idol


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 1746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:38:55 30-12-09    Temat postu:

Dodaję ostatni odcinek w tym roku... Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo został przeze mnie strasznie wymęczony...

A i oczywiście szczęścia w Nowym Roku :*:*:*

Odcinek 19

- Daniel, ale mogę? – Jessica skakała przed czytającym bratem, usilnie, starając się wyprosić u niego to, czego tak bardzo chciała.
- Nie. – wymruczał w odpowiedzi, przerzucając wzrok na kolejną stronę. – Lepiej dokończ śniadanie.
- Ale proszę, proszę, proszę! – wpakowała mu się na kolana i wykrzyczała wprost do ucha, uśmiechając się słodko. Dlaczego nie urodził mu się brat? Z dziewczynami są same problemy. – Będę najgrzeczniejsza na świecie. – zapewniła go bardzo przekonująco, ale i tak ciężko mu było w to uwierzyć.
- Powiedziałem nie i więcej razy nie będę powtarzał. – przez krótką chwilę siłowali się na spojrzenia. Jess szybciej zrezygnowała i zeszła z kolan brata, wiedząc, że sama i tak więcej nie wskóra. Dziewczynka, widząc wchodzącą do kuchni Mel podbiegła do niej i przytuliła się mocno. Czerwonowłosa popatrzyła na chłopaka, ale on wciąż z uporem wpatrywał się w gazetę. Od urodzin Allie nie zwracał na nią uwagi. Nie za bardzo rozumiała o co mu chodzi. Miała do niego kilka pytań, ale ciągle nie było go w domu. A jak był to udawał strasznie zajętego. Na imprezie urwał jej się film. Ostatnią osobą, którą pamiętała był Daniel. Chyba rozmawiali. Później obudziła się na wpół rozebrana w swoim pokoju. Nie żeby coś sugerowała, ale wolała mieć pewność, że do niczego między nimi nie doszło.
- Melly, przekonaj Daniela, żeby pozwolił mi pojechać z Amandą i jej rodzicami! – mała przycisnęła ją do siebie jeszcze mocniej, tak że przez chwilę brakowało jej oddechu. – Proszę, proszę, proszę!
- Nie wiem czy to coś pomoże. – ukucnęła przy niej i odgarnęła kosmyk włosów, który zaplątał się tuż obok ust.
- Ciebie na pewno posłucha, bo cię lubi… - oj nie była tego taka pewna. Przynajmniej nie ostatnio.
- A jak nie? – zapytała, choć sama nie wiedziała po co.
- To znaczy, że cię nie lubi. – przyznała Jessica z rozbrajającą szczerością. Dla dzieci wszystko jest albo białe albo czarne. Szarość nie istnieje. – Ale na pewno cię lubi. – Kiedy do niego podeszła zasłonił się gazetą jeszcze bardziej. Pomachała mu dłonią przed oczami aż w końcu musiał odpuścić ignorowanie jej. Spojrzał jej prosto w oczy po raz pierwszy od kilku dni. Przeszedł ją dreszcz.
- Dlaczego nie chcesz puścić Jessici na te kilka dni z przyjaciółką? – podeszła do kuchni i nastawiła wodę na kawę.
- Bo nie. – odpowiedział krótko i rzeczowo.
- To nie jest argument. – zdjęła kubek z suszarki i nasypała do niego ulubionej kawy. – Przecież będzie tam miała dobrą opiekę. Z resztą jest już duża i potrafi zadbać o siebie. Prawda? – Mel objęła małą, a dziewczynka szybko przytaknęła głową. Obie patrzyły na niego robiąc słodkie oczka i niewinne minki. Boże, dlaczego nie urodził mu się brat, a zamiast ślicznej opiekunki nie mieszkał z nimi stary lokaj. Życie jest naprawdę niesprawiedliwe.
- No dobra… - powiedział w końcu. – Ale, jak się dowiem, że byłaś niegrzeczna to inaczej porozmawiamy…
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – rzuciła się im obojgu na szyję tak, że chcąc czy nie chcąc stykali się ramionami. – Widzisz mówiłam ci, że cię lubi!
- Idź się pakować. – czerwonowłosa przemilczała uwagę. Jessica w podskokach wybiegła z kuchni. Między pozostałą dwójką zapanowała niezręczna cisza. Mel zalała wodą kawę i czekała aż trochę wystygnie. Usiadła na kuchennym blacie i w milczeniu wpatrywała się w chłopaka.
- Daniel… czy mogę się ciebie o coś zapytać? – odezwała się po dłuższej chwili. Pokiwał głową na znak, że się zgadza. Nie bardzo wiedziała od czego ma zacząć. – Czy na urodzinach Allie… Czy ty i ja… Czy my… No wiesz… - dukała poszczególne słowa, czując jak jej policzki przybierają odcień szkarłatu.
- Nie. – odpowiedział obojętnym tonem, choć w środku wszystko w nim wrzało. Poczuł się dziwnie urażony, gdy odetchnęła z ulgą.
- To dobrze. – uwierzyła mu, chociaż jakiś cichy, wewnętrzny głosik podpowiadał jej co innego. – To znaczy… Są rzeczy, które jednak wolałabym pamiętać… - zeskoczyła z blatu, wzięła kawę i przechodząc obok niego lekko musnęła jego dłoń swoją. W osłupieniu przyglądał się jej, jak wychodzi. Może stary lokaj byłby bezpieczniejszy, ale na pewno nie tak uroczy.

***

- A ty całuj mnie! To taka piękna gra! Całuj mnie! Ja ci to wszystko dam! – Kat nuciła jedną ze swoich ulubionych piosenek, grzebiąc przy okazji w szafie Allie, co oznaczało wyrzucenie wszystkich jej rzeczy na podłogę. – Piękna! – powiedziała do niebieskiej sukienki. – Ale i tak nie ciebie szukam. – po czym wyrzuciła ją za siebie i zanurkowała głębiej prawie wpadając do środka. – Całuj mnie… Są! – z czułością przyjrzała się parze wysokich, czarnych szpilek, które jej przyjaciółka kupiła sobie w prezencie na osiemnaste urodziny. – Allie się nie pogniewa, jak was pożyczę…
- Kaaaat! – blondwłosa podskoczyła na dźwięk swojego imienia. Czarnowłosa opierała się o framugę drzwi i na widok swoich porozrzucanych ciuchów prawie wpadła w histerię. – Czy możesz mi wyjaśnić czemu grzebiesz w mojej szafie?! – Kat znała ten ton. Nie oznaczał nic dobrego. Mogła albo się szybko ewakuować z pokoju albo stawić jej czoła. Wybrała drugą opcję.
- Pożyczam buty…? – mówiła, jak najciszej i najspokojniej tylko umiała.
- Które buty? – Allie krok po kroczku, powoli podchodziła do dziewczyny, potykając się o jedną z sukienek.
- Czarne szpilki? – teraz czekała na wybuch nowej fali złości. Allie złapała się za serce i Kat myślała, że dziewczyna zaraz zemdleje. Czarnowłosa miała skłonności do dramatyzowania, ale przez te wszystkie lata blondwłosa nauczyła się, jak ma sobie z tym radzić. Najlepiej nic nie mówić tylko czekać aż minie.
- Nie pozwalam! W tamtym roku zniszczyłaś mi cztery pary butów! Tych nie spotka taki sam los!
- Oj tam… Zniszczyły się tylko dwie, a dwie zgubiłam… - wymsknęło się jej przez przypadek. – Nie przesadzaj, masz prawie sto par. Jedna w tą czy w tamtą nie zrobi ci różnicy… - dodała, widząc, jak twarz jej przyjaciółki blednie z sekundy na sekundę. – Po za tym ja mam dzisiaj randkę… Allie nie bądź jędzą… - spojrzała na nią wyczekująco. – Chciałabym wyglądać ślicznie dla Damiana… A ty byś nie chciała dla Ericka?
- Gdzie masz tą randkę? – spytała jeszcze nieco obrażony mym tonem…
- No właśnie nie wiem… - wiedziała, że Allie już mięknie. – Więc jak?
- No dobra bierz, ale… - nie zdążyła dokończyć, bo przyjaciółka rzuciła się jej na szyję.
- Jesteś najkochańsza na świecie Al!
- I tak sądzę, że Damiana nie będzie interesowało, jakie masz na sobie buty. Już prędzej, to co masz pod sukienką…

***

Mel miała nareszcie chwilę dla siebie. Pomogła się spakować Jessice, bo inaczej dziewczynka zabrałaby ze sobą pół domu a później poczekała z nią aż rodzice Amandy po nią przyjadą. Upewniła się, że zabierają ją w bezpieczne miejsce. Ich działka była położona niecałe 20 kilometrów od Nowego Meksyku, ale nigdy nic nie wiadomo. Z resztą zrobiła to na wyraźną prośbę Daniela. Dostała od nich telefon kontaktowy, więc w każdej chwili mogła zadzwonić. Obiecała sobie, że zrobi to jutro z samego rana. Teraz należała się jej chwila odpoczynku. Położyła się na sofie w salonie i wzięła do ręki książkę, którą od dawna miała chęć przeczytać. Daniela nie było, więc przez następne trzy godziny nikt nie będzie jej przeszkadzał. Otwierała już na pierwszej stronie, gdy rozkoszną ciszę przerwał dźwięk telefonu. Niechętnie podniosła się, by odebrać.
- Słucham… Tak… To niemożliwe! – zakryła sobie usta dłonią. Zbladła w jednej chwili. – Tak… Zaraz tam będę! - Usiadła z powrotem, próbując złapać powietrze. Była potworem! Daniel nigdy jej tego nie wybaczy!

***

- Dziękuję panu bardzo! – Mel zatrzasnęła drzwi taksówki i szybko pobiegła w stronę boiska. Daniel nie odbierał telefonu, a ona musiała się z nim, jak najszybciej skontaktować. Nie wiedziała, jak ma mu to powiedzieć. Całą drogę od domu przepłakała aż kierowca taksówki zapytał się jej, co się stało. Rozejrzała się po zielonej murawie. Nie było na niej nikogo oprócz starszego stróża, zaczynającego zmianę. – Przepraszam… Nie wie pan, gdzie są piłkarze? – podeszła do niego. Miała nadzieję, że Daniel jest jeszcze gdzieś w pobliżu i nie minęła się z nim w drodze na boisko.
- W szatni… Trener Rose omawia z nimi taktykę na najbliższy mecz… - ręką wskazał jej gdzie znajduję się owe miejsce. – Ej dziewczyno! Tam nie wolno wchodzić! – krzyknął, gdy zobaczył, dokąd zmierza.

Kiedy wbiegła zdyszana i zapłakana do szatni, od razu zwróciła na siebie uwagę. Prawie wszystkie twarze odwróciły się w jej stronę. Usłyszała gwizdy, ale nie zwróciła na to uwagi.
- Koleżanko! Jazda stąd! Nie wolno ci tu być! – trener Rose po chwili bycia w głębokim szoku odzyskał głos.
- Mel? Co ty tu robisz? – Daniel podszedł do niej lekko skołowany. Była ostatnią osobą, którą spodziewał się tu spotkać. Zobaczył, że płakała i zaniepokoiło go to jeszcze bardziej. – Wyjdźmy stąd…
- Daniel, jeśli teraz wyjdziesz możesz już nie wracać! – wzruszył tylko ramionami. Skoro przyszła aż tutaj cała we łzach, to znak, że coś musiało się stać. Byłby głupi gdyby ją teraz odepchnął.
- Co się stało? – nie odpowiedziała od razu. Przylgnęła do niego całym ciałem i zaniosła się głośnym szlochem. Zaskoczony jej gwałtownym gestem poklepał ją delikatnie po plecach.
- Jessica… ona… miała wypadek… i jest w szpitalu! – płacz nie pozwalał jej mówić, ale jakoś udało jej się wykrztusić to jedno zdanie.

Mel nie wiedziała czy to złośliwość losu czy czysty przypadek, ale wjechali w najgorszy korek, chociaż jeszcze nie było godzin szczytu. Daniel zacięcie trzymał kierownicę, nie odzywając się do dziewczyny ani słowem. I tak podziwiała go za zachowanie zimnej krwi. Ona wypłakała już dzisiaj morze łez i gdyby nie on, pewnie nie wiedziałaby co zrobić.
- Zadzwoń do Damiana. – wydał jej polecenie wciąż uparcie, wpatrując się w drogę przed sobą. – Jego wuj to jeden z najlepszych chirurgów w kraju… Chcę się z nim skontaktować.
- Nie odbiera…
- To do Ericka. Może są gdzieś razem… - nie zmniejszający się ani odrobinę korek zirytował go już w zupełności. Stwierdził, że nic się nie stanie, jak chociaż jeden raz pojedzie na skróty i cofając trochę do tyłu dodał gazu przejechał przez zielony trawnik. Mel była mu za to wdzięczna.

***

Właściwie to mogła nie brać tych butów. Po plażowym piasku kiepsko chodziło się w dwunastocentymetrowych szpilkach. Jedyną korzyść, jaka z tego wyniknęła to ta, że Damian wziął ją na ręce i niósł przez prawie całą drogę. Mogła by tak spędzić resztę życia. Może była głupia a może bardzo naiwna, ale kochała go, jak głupia i ufała mu bezgranicznie. Zawsze miała tendencje do szybkiego zakochiwania się, ale teraz to było coś innego. Chociaż nie wiedziała dokładnie co.
Posadził ją na piasku a sam położy się obok, opierając głowę na jej brzuchu. To była ich noc. Kat bawiła się jego włosami, co sprawiało mu nie małą przyjemność. Leżał z zamkniętymi oczami, rozkoszując się delikatnym dotykiem jej palców. Kat natomiast myślała tylko o tym, jak dobrze dotykać jego skóry, jak chciałaby pieścić ją palcami, całować nagie ciało… Spojrzała na jego twarz. Oczy wciąż miał zamknięte. Przesunęła pieszczotliwie opuszkami palców po policzku.
Otworzył oczy i wyczytała z nich to samo pragnienie, które ona sama odczuwała w tej chwili. Powoli, ledwie muskając skórę, jego palce powędrowały po jej ramieniu, by na końcu powrócić do dłoni. Jej skóra płonęła od tego dotyku. Zsunął ramiączko jej sukienki, by móc ją pocałować w małe znamię w kształcie gwiazdki. Sunął ustami wyżej do szyi, którą całował jeszcze zapamiętalej aż w końcu udało mu się odnaleźć usta, by móc się w nich zatopić. Posadził ją sobie na kolanach. Rozpinała mu koszulę, nie zaprzestając pocałunków. Odkrywała gładkość skóry i twardość mięśni. Czuła, jak przyspiesza jego oddech, więc odważyła się przesunąć dłoń niżej, na brzuch.
- Kat… - ujął jej twarz w obie dłonie, po czym przytulił z całą mocą do siebie. Opadł z powrotem na piasek, pociągając ją za sobą. Zaczęli się po nim turlać, obdarzając pocałunkami. Zdjęła z niego koszulę i rzuciła gdzieś za siebie. Chciał to samo zrobić z jej sukienką, ale nigdzie nie mógł znaleźć zapięcia. – Cholerne babskie… - mruknął a reszta jego słów utonęła w jej chichocie. – Już bym chyba wolał pas cnoty… - nie dała mu dokończyć. Ręką poprowadziła go do suwaka znajdującego się z boku sukienki. Rozpiął go jednym ruchem, prawie rozrywając materiał. Szybko ściągnął z niej ubranie. Za chwilę zajął się też stanikiem. Razem zdjęli z niego ubranie. Całował jej obojczyk, brzuch, krągłe piersi. Jego ręka powędrowała między uda dziewczyny. Westchnęła z rozkoszy. Zdołała wymówić tylko urywanie jego imię. Westchnęła z rozkoszy. Przez cały ten czas szeptał do niej czułe słowa i gładził jej biodra. A chwilę później zawładnęła nią wielka fala rozkoszy…

Tymczasem gdzieś w oddali nieprzerwanie od minuty dzwonił telefon…

***

- Przestań! Wyglądam na tym zdjęciu okropnie! – Allie wyrwała Erickowi fotografię z ręki. Siedzieli razem pod kocem i przeglądali album ze zdjęciami dziewczyny. Chłopak zachwycał się sześcioletnią Allie uczesaną w dwa ogromne kucyki z rękami założonymi na piersi, buntowniczo patrzącą w obiektyw. Obok niej słodko uśmiechała się Kat i nieśmiało wyglądała zza koleżanek Mel. – Zobacz, jakie mam pucołowate policzki!
- Masz najpiękniejsze policzki na świecie. – żeby nie być gołosłownym pocałował ją w oba. Chwilę później jego uwagę przykuło inne zdjęcie. Trzy nastolatki stały na moście, wystawiając języki. – To ty?
- To przecież Kat! – nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Jej własny chłopak nie poznał jej na zdjęciu.
- Serio? – jeszcze raz przyjrzał się czarnowłosej dziewczynie ze zdjęcia. Chyba rzeczywiście nie była podobna do jego ukochanej.
- To jestem ja… - wskazała na dziewczynę o fioletowych włosach, z mnóstwem paciorków na głowie.
- Nosiłaś niebieskie włosy?
- To jest fiolet skarbie… - prawie załamała ręce. Ale co mogła na to poradzić. Faceci nie od dziś mają problemy z rozróżnianiem kolorów. Przyjrzała się starej fotografii. Chciały być wtedy wolne i mieć wszystko gdzieś. Żyły z dnia na dzień i nie przejmowały się niczym. Jak wiele zmieniło się od tamtego czasu…
- Nie ważne, fiolet czy niebieski i tak mi się podobasz… - pocałował ją przeciągle. – I twoje pucołowate policzki… - za to stwierdzenie szturchnęła go w ramię. – I zgrabny nosek… I śliczny brzuszek… - zanurkował pod koc i połaskotał ją w niego, czym wywołał u niej falę głośnego śmiechu. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała czule. Miłą chwilę przerwał im dzwonek telefonu. Erick niechętnie oderwał się od Allie. – To Daniel… Później do niego oddzwonię. – Chciał znów ją pocałować, ale wstrzymała go ręką.
- Odbierz. To może być coś ważnego… - spojrzała na niego, wyczekująco. Przewrócił oczami, ale zrobił to o co go poprosiła.
- Słucham. Mel? Mów wolniej i trochę spokojniej. – czarnowłosa zaniepokoiła się, gdy usłyszała imię przyjaciółki. – Nie, nie ma go tu… Ale powiedz, co się stało? Co? Zaraz tam będziemy! – rozłączył się i wstał z łóżka. Allie patrzyła na niego przestraszona. – Chodź, opowiem ci wszystko po drodze!

***

Wbiegli do szpitala, kierując się do recepcji. Mel wciąż nie mogła powstrzymać płaczu. To była jej wina! Gdyby go nie namawiała, żeby pozwolił jechać Jess, to nic by się nie stało. Trzymał się dzielnie, choć ręce mu drżały. Czuła to, gdy chwycił ją za dłoń, kiedy prawie zemdlała z nerwów i szpitalnego zapachu.
- Przepraszam… Przywieziono tu dziesięcioletnią dziewczynkę z wypadku. Chciałbym wiedzieć, gdzie jest… - gruba recepcjonistka odłożyła na chwilę, jakieś papiery i spojrzała na nich niechętnie.
- Tam jest doktor Stevens, on wam wszystko powie i wyjaśni. – wskazała na lekarza wychodzącego z gabinetu.
- Dziękujemy bardzo!
- Panie doktorze! Chcielibyśmy zapytać o dziewczynkę z wypadku…
- Państwo są rodzicami? – spojrzeli na siebie i już wiedzieli, co mają odpowiedzieć.
- Tak. – powiedzieli jednocześnie. Później będą się martwić, co będzie dalej. Na razie i tak ani matka ani ojciec Daniela nie odbierali telefonów.
- Jej stan jest ciężki, ale stabilny. Nie doszło do krwotoku wewnętrznego. Ma połamane żebra i nogę. Musimy ją operować, ale potrzebny jest podpis, któregoś z was.
- Ja podpiszę… - Daniel odezwał się, jako pierwszy. Mel była mu za to wdzięczna, bo ona sama nie miała do tego głowy.
- W takim razie proszę za mną do gabinetu. A pani niech tu zaczeka. – Mel usiadła na jednym z krzeseł w poczekalni. Modliła się w duchu, by małej nic się nie stało. Jak ona spojrzy jej rodzicom w oczy?! A Danielowi?! On nie będzie chciał jej znać! Oparła brodę o skulone nogi i nerwowo zaciskała pięści.
- Nie becz… - Daniel usiadł obok niej. Zaraz mieli zabrać Jessicę na stół operacyjny. – Wszystko będzie dobrze…
- Ale to moja wina… Gdybym się nie wtrąciła to nic by się nie stało…
- To nie jest twoja wina… Znasz ją… Zawsze włazi tam, gdzie nie powinna… - jego słowa jakoś jej nie przekonały. – Posłuchaj mnie uważnie… Cieszy mnie, że martwisz się o małą, ale twoje łzy jej w niczym nie pomogą, a ty jeszcze bardziej się denerwujesz i nakręcasz… Zobaczysz, będzie dobrze… - przytulił ją do siebie, opierając brodę o jej głowę. Musi być dobrze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 29, 30, 31  Następny
Strona 19 z 31

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin