Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dziewiąty stopień zamglenia - chapter 7
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 2:26:51 26-12-15    Temat postu: Dziewiąty stopień zamglenia - chapter 7



Fabuła - tej specjalnie nie opisuję, gdyż zależy mi na jak największej tajemniczości. Zachęcam do przeczytania kilku pierwszych rozdziałów (dziś wstawiam jeden) i wyrobienia sobie swojej własnej opinii, czy warto to czytać.

Obsada - w przeciwieństwie do innych moich opowiadań, tutaj nie zdradzę, kogo widzę w głównej roli, nie jest to jednakże żaden z aktorów. Jeżeli chcecie, zachęcam do wyobrażania sobie mojego bohatera po swojemu - byleby tylko w miarę zgadzał się z moim opisem .

Ten post będzie oczywiście uzupełniany o grafiki, video i tak dalej .

Samo opowiadanie jest dedykowane Komuś, kto jest moją inspiracją - nie tylko w przypadku tejże historii (chociaż z główną postacią ma może tylko parę rzeczy wspólnych...zdecydowanie nie wszystkie), ale i w życiu, pomagając mi przetrwać często bardzo trudne chwile.

EDIT: Zmieniłam decyzję. O ile opowiadanie nadal jest dedykowane wspomnianej wyżej osobie i ten Ktoś wciąż jest moją inspiracją, to jednak dodam tutaj aktora, które widziałabym w głównej roli (a potem oczywiście resztę obsady .

=====

OBSADA:

James Bruce Cramer - Jude Law



Selena - Livia Brito



----
* grafika tytułowa dzięki cudownej CamilaDarien .


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 13:16:26 02-03-16, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 2:27:42 26-12-15    Temat postu:

Chapter 1

Dłonie, odziane w czarne, skórzane rękawiczki, ścisnęły mocniej kierownicę motocykla. Krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach, powodując żywsze bicie serca. Wiedział, co go czeka, wyczuwał, co zaraz nastąpi. Nie mógł jednak - i nie chciał - oprzeć się pokusie. Lewa noga drgnęła lekko, czekając na sygnał od mózgu, ciało sprężyło się w oczekiwaniu na start. Skupione na drodze oczy przymknęły się lekko, jakby w ostatniej sekundzie zapragnął chłonąć to, co tak łatwo było utracić, szczególnie w jego przypadku - życie.

Gdy nareszcie ruszył, a drzewa przemykały obok niego jak czarne duchy, zagubione w mroku nocy, nie zwracał uwagi ani na świszczący w ich liściach ostry wiatr, ani na zakurzoną trawę, kołyszącą się przy najlżejszym podmuchu powietrza. Po prostu mknął, mając świadomość, że tam, przed nim, jest tylko ciemność, być może jeszcze bardziej złowróżbna, niż na początku drogi.

Pustkowie i uczucie wolności skończyły się godzinę później. To właśnie wtedy zahamował ostro przed rozpadającym się budynkiem zbudowanym ze ścian, które dawno zapomniały, co oznacza tynk i farba. Kopnął drewniane drzwi, wszedł do środka, wprowadzając ze sobą swoją maszynę. Być może ktoś odebrałby to jako dziwne, ale dla niego nie było niczym niezwykłym. Przyzwyczaił się już do spania w jednym pomieszczeniu z wiernym motocyklem.

Koła wznieciły kurz z podłogi, który leniwie osiadł na parapecie dawno wybitego okna, ale przybysz nie zwrócił na to uwagi. Nie było sensu sprzątać, zamierzał spędzić tutaj tylko tą jedną, jedyną noc.

James Bruce Cramer, milioner i dziedzic ogromnej fortuny, wrócił do domu. Ale tylko na chwilę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CamilaDarien
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 15 Lut 2011
Posty: 4094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cieszyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:44:27 26-12-15    Temat postu:

No i to mi się podoba Czekam na drugi rozdział
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:53:35 26-12-15    Temat postu:

Aga nie spodziewałam się że tak szybko wstawisz i bardzo się cieszę. Moją opinię znasz więc czekam na rozdział numer dwa. Zaskoczyłaś mnie także brakiem obsady , ale ,mnie to nie przeszkadza może być i bez
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:23:23 26-12-15    Temat postu:

Obsada będzie...ale bez protagonisty. W jego roli widzę kogoś, kto nie jest celebrytą .

A 2 odcinek już się pisze .

Edytowałam pierwszego posta, proszę o komentarze do edycji .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:14:20 27-12-15    Temat postu:

Chapter 2

Ściągnięcie rękawic, a potem kasku trwało ułamki sekund. Robił to już tak wiele razy, że smukłe palce automatycznie odpięły co było potrzebne i rzuciły na podłogę, tuż obok miejsca gdzie zamierzał zasnąć. Zawsze czujny, zawsze gotowy, by ponownie wyruszyć w drogę, nigdy nie ustawał w swojej podróży, wciąż poszukując sobie tylko znanego celu.

Zielone oczy rozejrzały się szybko, jakby sprawdzając, czy podczas jego nieobecności nic się nie zmieniło. Kiedy stwierdził, że wszystko jest w porządku, ułożył się na klepisku będącym podłożem, wsadził jedno ramię pod głowę - drugie położył w pełnej gotowości w pobliżu kasku i rękawic - i zamknął powieki. Był zmęczony, tak nieludzko zmęczony, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, jakby potrzebował przespać wieki.

Wiedział jednak, że obudzi się nazajutrz o świcie i powróci na trasę - tam, gdzie było jego miejsce. Pokutnik, który nigdy nie zazna spoczynku.

Mylił się jednak. Już kilkadziesiąt minut później, jak tylko w jego śnie zaczęło pojawiać się to samo, co zwykle, coś ciężkiego huknęło niedaleko miejsca, gdzie spał, powodując, że rozbudził się błyskawicznie. Zręczne palce lewej dłoni sięgnęły do kieszeni i wyszarpnęły broń, pistolet tak samo czarny, jak noc okalająca chatkę. James błyskawicznie zlustrował wnętrze, gotowy na odparcie ataku, ale nic się nie działo.

Kolejne chwile same przyniosły odpowiedź. Kiedy postąpił parę kroków do przodu, wciąż napięty jak pantera, ściskając broń tak samo mocno, jak uprzednio kierownicę maszyny, ujrzał jedno z okien, leżące na podłodze w przeciwległym kącie - to, które znajdowało się jeszcze nie tak dawno tuż przy drzwiach. Teraz nie tylko nie posiadało szyby, ale po prostu zapadło się do środka pomieszczenia i razem z futryną i otaczającymi ją cegłami poległo pod brzemieniem czasu. Było tylko trupem - jak wszystko wokoło Jamesa. Jak jego własna dusza.

Wicher zakwilił gdzieś w mysich dziurach, jakby użalając się nad losem mieszkańca ruiny, ale Cramer nic sobie z tego nie robił. Nie po raz pierwszy sypiał w takich miejscach. Po raz pierwszy jednak "tym miejscem" był jego dom. Ten najwcześniejszy, gdzie się urodził, gdzie żył i gdzie mieszkał, zanim jego los się odmienił - na lepsze, a potem na gorsze i jeszcze gorsze.

Chociaż...Gdyby go zapytać, odpowiedziałby, że ta ostatnia zmiana była odmianą na lepsze. W końcu sam ją wybrał...po części. Nie musiał już o nikogo dbać i nikt nie dbał o niego. Nie ryzykował niczym życiem, wplątując tą osobę w swoje losy i nikt nie ryzykował jego istnieniem, mieszając Jamesa w swoje sprawki.

Jeżeli chciał postawić swój byt na szalę, robił to w pełni świadomie i tak, by nie ucierpiał na tym nikt inny. Zdawał sobie również sprawę, że gdyby zginął, nikt nie roniłby po nim łez. Tak było łatwiej i...bezpieczniej.

Z ciasnej kieszeni kombinezonu wyjął jeden z najnowszych modeli smartfona i sprawdził dalszą trasę. Wiedział, że jest daleko od celu, ale zdąży bez najmniejszego problemu. Wyścig nie zacznie się bez niego. Nigdy nie zaczynał. Cramer zawsze i wszędzie był na czas.

Z wyjątkiem tego jednego, jedynego razu, który stworzył jego - Pokutnika Szos.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:30:37 27-12-15    Temat postu:

Witam - chyba pierwszy raz w ogóle;)
W każdym razie jestem zauroczona! Bardzo przyjemnie się czyta, choć tak naprawdę ta historia to jedna wielka zagadka (ale takie bywają te początki, nie?). Nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej
W każdym razie z przyjemnością zajrzę tu ponownie!
Pozdrawiam cieplutko!
Magda
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:52:35 28-12-15    Temat postu:

Witam, Madziu, bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś! .

Strasznie mi się przyjemnie zrobiło po przeczytaniu tego, co napisałaś, dziękuję bardzo za tak miłe słowa . To opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne, z pewnych względów może nawet najważniejsze z tych, jakie dotychczas napisałam. Masz rację, że z czasem wszystko się wyjaśni, ale oczywiście, dojdą i nowe zagadki .

Mam nadzieję, że 3 rozdział wyszedł mi równie dobrze, jak dwa pierwsze . Pozdrawiam również!

----

Chapter 3

Strach, to wszechogarniające uczucie, paraliżujące cię od środka. Moment, kiedy robi ci się niedobrze, zaczyna boleć cię brzuch, jakby kamienie wpełzły do wnętrza twojego ciała i skakały w górę i w dół, lub zalegały ciężarem, ściągając wszystko na ziemię. Masz ochotę krzyczeć, ale musisz się kontrolować, bo znajdujesz się tam, gdzie okazanie obawy, lęku, czy nawet przerażenia mogłoby być nie tylko nie opłacalne, ale i po prostu niebezpieczne. Strach ściąga sępy, gotowe rzucić się na ciebie i zjeść żywcem. Bezsilność, fakt, wiedza, że nie możesz nic zrobić, tylko czekać, zżera cię od środka. Nie panujesz nad sobą, nad własnym życiem. Te wszystkie uczucia były Cramerowi tak bardzo...

...obce.

On już się nie bał. Ani wtedy, kiedy mknął nocną, pustą szosą, ani gdy stawał na linii startu. Nikt nie pytał go o tożsamość, kształt jego motoru, to, co było wypisane na maszynie oraz sama sylwetka Jamesa mówiły wszystkim, kto zamierza sięgnąć po kolejne zwycięstwo.

Bruce rozejrzał się bez uśmiechu. Byli wszyscy - i ci, których znał z poprzednich zmagań - choć nigdy nie zamienił z nimi ani słowa - oraz nowi, spragnieni przygód, prędkości, jazdy, żądni adrenaliny w żyłach, albo po prostu chcący zarobić pieniądze.

Tym razem nie padało, chociaż gdzieś na horyzoncie kłębiły się już chmury. Nie miało to jednak żadnego znaczenia, nie dla Cramera - jego, specjalnie zmodyfikowane przez samego kierowcę opony, nadawały się do jazdy po każdej powierzchni.

Mężczyzna znał tą trasę, znał teren, po którym miał dotrzeć do celu. Wiedział, że wygra. Tam, na końcu, na samej mecie, kilkadziesiąt kilometrów dalej, w małej budce niewiele mniejszej od malutkiego przecież domu Jamesa, siedział ktoś, kto dzierżył wygraną. Czekał na zwycięzcę wyścigu. Już niedługo suma, jaką przeznaczono dla triumfatora, stanie się własnością Cramera. Było to tak oczywiste, jak to, że dla niego, dla Pokutnika Szos, nie było innej przyszłości poza wieczną jazdą, wieczną tułaczką po drogach i polach kraju. Jeszcze nigdy nie przegrał żadnego wyścigu - od tamtego momentu, od chwili, kiedy wybrał takie życie, jakie teraz prowadził, od...jego wielkiej porażki. Od momentu, gdy stracił wszystko, a zarazem zyskał tak wiele.

Dzisiejszy wyścig różnił się od innych tylko jednym, jedynym faktem. Datą. To właśnie termin i miejsce, gdzie miał się rozstrzygnąć, skłoniły Jamesa do wzięcia w nim udziału, chociaż stawka była zbyt niska, jak na jego standardy. Dla niego to, co oferowano było, miało taki sam poziom, jak jego obecni rywale - najniższy ze wszystkich możliwych. Broń Boże nie wywyższał się ponad innych, nie Cramer - on najzwyczajniej w świecie znał swój talent, zdolność do zostawienia przeciwników daleko w tyle, zanim jeszcze zdążyli mrugnąć.

Po trzydziestu sześciu minutach wszystko szło doskonale. Był pierwszy, na czele, niedługo minie linię kończącą wyścig, zatrzyma się na moment, wyciągnie rękę po pieniądze i bez słowa zniknie w pyle drogi. A potem jak zawsze...

Myśli nigdy nie skończył. Coś ciemnego i wyglądającego jak drapieżne zwierzę - którym po części było, zważywszy na swój charakter - wyskoczyło nagle z prawej strony, z gęściejszych tutaj krzaków. James nie miał szans na reakcję, nie w takim tempie i nie przy takiej prędkości. Przez jego umysł, chroniony przez kości czaszki i przez kask przebiegła tylko krótka myśl:

~ Motocykl! Pułapka!

Miał rację. Jeden z tych, których odsadził na dobre kilometry, przygotował się wcześniej, świadom tego, że nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo, nie przeciwko Cramerowi. Umówił się ze swoim zaufanym człowiekiem, że tamten, na długo przed wyścigiem, ukryje się w newralgicznym punkcie i doprowadzi do zderzenia. W świecie Jamesa wiele osób za pieniądze zrobiłoby wszystko, nawet ryzykowałoby swoim życiem, a już szczególnie czyimś. Dlatego ciemno ubrany motocyklista nie miał najmniejszych oporów przed dobiciem targu, przed zgodą na spowodowanie wypadku. James Bruce Cramer miał zginąć tej nocy i przestać kraść innym to, co się im zależało - ich wygrane, ich sumy, ich zwycięstwa.

Nie liczyło się, że dziedzic fortuny tak naprawdę był najlepszy z nich wszystkich. Zazdrość prowadzi do wielu rzeczy, popycha nas do najgorszych czynów, a nawet i do zbrodni.

Kraksa nastąpiła ułamki sekund po tym, jak Pokutnik zorientował się, co go czeka. Owszem, szarpnął kierownicą w lewą stronę, próbując uniknąć impaktu, ale na próżno - morderca wbił się swoją maszyną ostro w pojazd Jamesa, przewracając ich oboje na twardą szosę. Jakimś cudem, być może wiedziony przez któregoś z demonów - ludzie modlili się do różnych rzeczy i różnym stworzeniom zaprzedawali dzisiaj duszę - najemnik zebrał się szybciej od Cramera, porzucił swoją ofiarę na środku drogi, nie bacząc, że za jakiś czas zjawią się tutaj pędzący motocykliści, a leżący na trasie Bruce jest trudny do spostrzeżenia - i zniknął w ciemnościach.


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 14:57:49 28-12-15, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:26:59 28-12-15    Temat postu:

Aga pędzisz z odcinkami jak rollercoaster. Coraz więcej wiemy o naszym tajemniczym bohaterze a ja widzę buźkę naszego ulubionego blondyna czytając rozdziały. Nie wiem czy to dlatego że wczoraj wieczorem oglądałam Naukę spadania czy dlatego że zwyczajnie pasuje mi do tej roli.
Wracając jednak samego tekstu. Pokutnik szos. Podoba mi się ten pseudonim kojarzy się z kimś samotnym , niezależnym , tajemniczym ale chyba przede wszystkim niebezpiecznym i gdybym ja usłyszała takie określenie dotyczące człowieka pewnie rozsądek mówiłby trzymaj się z daleka ale ciekawość i tak by wygrała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:58:32 29-12-15    Temat postu:

Witam ponownie!
Podoba mi się tempo w jakim dodajesz rozdziały. Zdecydowanie szybko i przyjemnie się je czyta.
Rozumiem, że nasz tajemniczy Pokutnik Szos ma wielu wrogów, ale jak bardzo trzeba być zdesperowanym żeby próbować go zabić?
No martwi mnie ta końcówka wyścigu.
Swoją drogą motocykle i wyścigi mają swój urok, nie? Podobnie jak niegrzeczne chłopcy, towarzyszące im niebezpieczeństwo, trochę adrenaliny...
Czekam na jeszcze!
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CamilaDarien
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 15 Lut 2011
Posty: 4094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cieszyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:48:18 02-01-16    Temat postu:

Aga, muszę Ci powiedzieć, że bardzo to wszystko tajemnicze i przez to jeszcze bardziej intrygujące James spał w swoim dawnym domu. Swoją drogą takie życie na walizkach musi być ciężkie. On pewnie już do tego przywykł, ale mimo wszystko z całą pewnością nie jest to nic przyjemnego. Ciekawi mnie bardzo jego przeszłość. Mam nadzieję, że niedługo nam ją zdradzisz Końcówka trzeciego rozdziału... Zawiało grozą. Ale myślę, że James wyjdzie z tego bez większego szwanku, bo w końcu to dopiero początek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:13:51 05-01-16    Temat postu:

Doma - Haha, wykrakałaś, teraz była dłuższa przerwa . Ale nie znaczy to, że straciłam zainteresowanie pisaniem tej historii, wręcz przeciwnie .

Uwielbiam "Naukę spadania"! A książka, na której oparty jest film, jest po prostu genialna! Tyle, że będę musiała Cię nieco rozczarować... . Szczegóły w pierwszym poście .

Madziu - O tak, to prawda, mają swój urok, ale można się bardzo mocno sparzyć...Tym bardziej, że mój James wcale takim aniołkiem nie jest .

Ewa - Hehe, racja, że to dopiero początek . Ale czy aby na pewno bez większego szwanku? To się okaże .

=====

Chapter 4

Szmacianka lalka. Tym właśnie był i tak się czuł, kiedy toczył się po twardej nawierzchni, próbując nie stracić przytomności. Ból przenikał jego ciało, wiedział, że prawdopodobnie połamał kończyny, być może ma też obrażenia wewnętrzne, ale wiedział, że jeżeli zostanie na drodze, niechybnie zginie. Dlatego powoli, zaciskając zęby i próbując nie wyć w niebogłosy, zaczekał, aż siła wypadku przestanie bawić się nim jak zabawką i przesunął się w stronę pobocza. Podpełznął do celu i padł, kompletnie wyczerpany.

Swoisty i wyraźnie wymuszony odpoczynek trwał jednak tylko chwilę. James brał udział w tylu kolizjach, że nauczył się pokonywać ból. Owszem, zdawał sobie sprawę, że kiedyś, któregoś dnia nie będzie miał tyle szczęścia i po prostu nie przeżyje, ale na razie nadal żył.

I zamierzał się zemścić.

Wstał, lewą ręką podparł bolący bok i przeszedł kilka kroków. Prawa noga dawała się we znaki, ale umiejętne ciągnięcie jej za sobą umożliwiło Brucowi chodzenie. Zagryzł zęby i obrócił głowę w stronę miejsca, gdzie doszło do wypadku. Wierna maszyna leżała na boku, zniszczona, ranna, obolała...ale czy wciąż sprawna?

James nie miał przyjaciół i nie zamierzał ich mieć, ale motor był czymś w rodzaju członka rodziny. Nie mógł go po prostu tak porzucić, zostawić na środku drogi, nie mógł też pozwolić, by inni kierowcy wjechali w niego i być może zginęli. Nie wiedział jednak, ile ma czasu, jak długo zajęło mu ratowanie własnego karku przed rozjechaniem, ale musiał zaryzykować. Wrócił tam, gdzie został tak podle zaskoczony przez zamachowca, pochylił się i spróbował postawić pojazd z powrotem na koła. Wprawnym okiem ocenił szkody, ze ściśniętym sercem zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie stracił jedyny środek transportu, jaki miał, a co za tym idzie, również źródło dochodu.

Tak naprawdę, wcale nie było jedyne. Miał przecież konta bankowe. Miał wille. Miał nawet jachty. Gdyby tylko zechciał, mógłby już za kilka godzin siedzieć wygodnie w miękkim fotelu, popijać czerwone wino i wydawać przyjęcie. Ten rozdział był jednak zamknięty i to na zawsze. Spłonął w ogniu przeszłości tak samo, jak spłonął Michael, tam, na wybrzeżu.

I to on, James Bruce Cramer, był temu winien.


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 19:14:19 05-01-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:44:40 12-01-16    Temat postu:

Aga jak ja mogłam nie zauważyć odcinka? Wybacz że tak późno komentuje. Wcale mnie nie rozczarowałaś wstawiłaś obsadę ani trochę Co do "Nauki spadania" nie wiedziałam że jest książka i chętnie przeczytam A przechodząc do odcinka współczuje naszemu bohaterowi nie dość że ktoś na niego napadł to jeszcze musiał walczyć o życie czołgając się po ziemi , ale sądzę że to dopiero początek jego kłopotów.
Michael spłonął? To mnie zaintrygowałaś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:51:02 13-01-16    Temat postu:

Nic się nie stało, zdarza się przecież .

Owszem, jest książka pod tytułem "Długa droga w dół", ale ostrzegam, że jest bardzo trudna do dostania...Ja swoją dorwałam na Allegro i strzegę, jak największego skarbu .

Masz rację...to dopiero początek...

----

Chapter 5

Gwałtownie zamrugał powiekami, czując, jak woda spływa mu z czoła na nos, a potem do ust. Otworzył oczy, starając się zlokalizować źródło płynu, dowiedzieć się, co tak naprawdę się dzieje. Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie długo był nieprzytomny, a w tym czasie mogło zdarzyć się wszystko. Ostre, jaskrawe światło zmusiło go jednak szybko do zamknięcia powiek, a dźwięk, jaki nagle się rozległ, był jak przeszywające ostrza noży w jego uszach.

Dopiero później zrozumiał, że blaskiem, który tak niecnie skrzywdził jego tęczówki, było nic innego, jak zachodzące słońce, przenikające przez niewielki otwór w zasłonie tuż przy jego posłaniu, a hałasem ciche słowa kogoś znajdującego się w pobliżu.

Ktoś obmywał jego rany. To dlatego czuł wodę na skórze.

- Spokojnie. – Szept się potworzył. – Nie ruszaj się. Nie wiem dokładnie, jakie masz obrażenia, ale nie wygląda to dobrze, przynajmniej na razie. Jednakże tutaj lekarz...

- Gdzie...? – zdołał wycharczeć, chociaż organizm błagał, by najpierw spytał o coś do picia.

- W moim domu. Tu jesteś bezpieczny. A motor...- jakby w odpowiedzi na niemą i niewypowiedzianą prośbę przysunięto mu do ust naczynie z wodą i podtrzymano głowę, by mógł się napoić -...ukryłam. Domyślam się, że nie chciałeś, by ktoś go zauważył.

- Dlaczego...? – wypił łapczywie kilka łyków i zadał kolejne pytanie, pozwalając, by obca kobieta delikatnie oparła jego głowę z powrotem na poduszkach.

-...ci pomogłam? To nie ma znaczenia. Zostaniesz tutaj kilka dni, a potem zobaczymy. Zależnie od twojego stanu zdrowia albo wydobrzejesz, albo będziemy musieli zastanowić się nad innym rozwiązaniem.

- Nie ma innego...Muszę...- Spróbował wstać, ale jak tylko podniósł lewą rękę, kończynę przeszył tak potworny ból, że aż zaskowyczał.

- Nie bądź uparty. Jeżeli chcesz się zabić, to powiedz od razu, nie będę musiała tracić czasu i opatrunków. Nie mam ich zbyt wiele. A jeżeli chcesz przeżyć, to rób, co mówię. Sądząc po motocyklu i braku jakichkolwiek dokumentów nie jesteś zaginionym, a raczej kimś, kto stoi na bakier z prawem, lub przed czymś ucieka. Czyli prawdopodobnie jestem jedyną osobą, na którą możesz teraz liczyć. Zaufasz mi, albo nie – to już twój wybór. I tylko twój.

W jednym miała rację. Nie miał nikogo innego. Jednakże, kimkolwiek by nie była i jakie motywy by nią kierowały – nie ufał jej za grosz. Odczeka do momentu, kiedy będzie mógł się ruszyć z tego przeklętego łoża boleści i odjedzie jak najdalej.

Dokumenty, owszem, miał przy sobie. Istniały, w pewnej tajnej skrytce w jego kurtce. Tej, której nigdy...Momencik!

- Kurtka...- z każdym słowem z jego rozciętych warg ściekała nowa kropla krwi. – Co z nią...

- Mógłbyś się wreszcie zamknąć? – zezłościła się ta, której wciąż nie widział wyraźnie. Jego oczy odmawiały ukazywania czegokolwiek innego poza mgłą, albo obiektami wyglądającymi jak po zastosowaniu na nich techniki blur. – Plamisz mi łóżko. Musiałam ściągnąć ci kurtkę, żeby ocenić, czy masz coś złamane. – Nie przejmuj się. Spodenki nadal masz na sobie.

Mówiła prawdę. Były wciąż na miejscu...poza wszystkim innym. Zniknęła nawet koszulka. Zgrzytnął zębami, sekundę później rozumiejąc, że nie był to dobry pomysł – żywy ogień w czaszce był jasną odpowiedzią.

Za moment coś innego oderwało go od rozważań na temat jego uzębienia. Bezwładne ciało kobiety, prawdopodobnie tej samej, która jeszcze kilka minut wcześniej się nim opiekowała, spadło prosto na jego klatkę piersiową, przyprawiając żebra o jęk protestu. Nie miał pojęcia, czy żyła, czy nie, chociaż krew spływająca spomiędzy włosów mogła świadczyć o tej drugiej możliwości.

Ciężar zdjęto z niego bardzo szybko. Ten, kto zaatakował kobietę, bezpardonowo chwycił potencjalnego trupa za włosy i rzucił go na podłogę obok łóżka, na którym leżał Cramer.

- Wstawaj! – wycedził napastnik, wciąż ukryty za zasłoną mgły w spojrzeniu Jamesa.

Lufę wymierzoną w jego pierś zobaczył jednak Bruce wyraźnie. Bardzo wyraźnie.[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:24:20 21-01-16    Temat postu:

Zajrzałam do Ciebie i jestem mega zadowolona , że to zrobiłam ;D
Jaaa w głównej roli chyba nie wyobrażam sobie żadnej konkretnej postaci , ale na pewno jest to wysoki przystojny brunet
Ojj opowiadanie jest bardzo tajemnicze i w sumie jak na razie too po mimo 5 odcinków za dużo nie wiadomo ;p Aczkolwiek główny bohater jak widać chyba ma trochę wrogów, którzy dobrze mu nie życzą . Jest samotny , nooo może nie do końca bo przecież ma ten swój motor ;p Ale widać , że to całe jego życia . Zastanawiam się czemu właśnie ma takie życie Bruce. ? Czy śmierć tajemniczego Mikalea ma coś z tym wspólnego ? Strasznie jestem ciekawa jego przeszłości ;p Ciekawe co teraz .? Czy ten ktoś również zabije Bruca tak samo jak tą kobiete no i dlaczego .? ??? Czekam z niecierpliwością na jakieś wyjaśnienia ;D
Swoja drogą jest to tak fajnym stylem napisane , że czytanie to sama przyjemność
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin