Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

El destino perfido POŻEGNANIE
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21, 22, 23  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kaka21
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 04 Kwi 2017
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:28:53 03-07-18    Temat postu:

Witaj Marzenko:0
No nareszcie! Cieszę się niezmiernie, że w końcu coś się tutaj pojawiło.
Zaglądam często z nadzieją, że coś dodasz i się doczekałam

Dulce i Robby cudownie spędzili czas razem w restauracji i potem w wesołym miasteczku. Aż żal zrobiło mi się potem chłopaka jak matka potraktowała go w tak ordynarny sposób.
Elena Colina to potwór jakich mało i przez moment pomyślałam że chciała bym by Robby przejął majątek i wyrzucił tą wiedźmę na bruk. Ciekawe jak ona wtedy by się poczuła, gdyby ktoś tak ją sponiewierał i poniżył, bo bez wątpienia zasługuje na karę. Może teraz Sofa zafunduje jej prawdziwy rollercoaster życia i oby tak było.
Czekam co dalej:)
Zapraszam Cię także na Zakład o Miłość i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:32:30 08-07-18    Temat postu:

Dziękuję kochana!
Czekam na Twoje kolejne rozdziały bo na razie cicho sza
Co do mojej historii to może dodam dziś lub jutro coś nowego
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:58:54 10-07-18    Temat postu:

Odcinek 119/10.07.18

Wszyscy domownicy są mocno przejęci na widok cierpiącej z bólu Eleny, która na noszach zostaje zabrana do karetki przez ratowników medycznych. Najbardziej całą sytuację przeżywa Cordelia. Zalana
we łzach natychmiast sięga po słuchawkę telefonu z zamiarem poinformowania o fakcie ojca, jednak w ostatniej chwili powstrzymuje ją od tego Elias.
E – Zgłupiałaś? Twój stary jest teraz w podróży służbowej. Nie wolno mu zawracać głowy.
C – Ale mama, nie wiadomo czy ona przeżyje. On musi wiedzieć.
E – Nic jej nie będzie. Zostaw ten telefon. Ostatni raz cię uprzedzam.
Wściekłe spojrzenie męża w mig przekonuje kobietę. Załamana nie może też towarzyszyć jej w drodze do szpitala. Elias kategorycznie jej tego zabrania.
E – A ty dokąd? Twoje miejsce jest w domu.
C – Ale mama, ja muszę być przy niej.
E – Czy ja się jasno nie wyrażam?! Nigdzie nie jedziesz!
C – Ale…
Elias ma ogromną ochotę podnieść rękę na żonę, jednak w salonie wciąż nie są sami więc tym razem jej daruje.

Gdy tylko pozostali wychodzą na zewnątrz, chwyta Cordelię za włosy i siłą zaciąga na górę.
Tam bezbronna kobieta pada popchnięta przez niego na łóżko, a gdy podnosi głowę struchlała obserwuje jak Elias rozpina pasek od spodni, a potem go zdejmuje i … wielkimi krokami zbliża się w jej stronę…Domyśla się co ją czeka.

Sofia nie kryje zdumienia gdy dostrzega Dulce prawie biegnącą w stronę Bruna. Mężczyzna ma przy sobie walizki, ale brunetka tak przejęta wypadkiem ciotki nawet nie zwraca na to uwagi. Wręcz błaga mężczyznę by zawiózł ją do szpitala. Tego nie pojmuje zdenerwowana Sofia, która jeszcze przed momentem z trudem powstrzymywała swój śmiech po tym jak z sukcesem odegrała się na znienawidzonej Elenie.
D – Szybko! Musisz mnie tam jak najszybciej zawieźć. Proszę
B – Ale co się stało? Kto ucierpiał?
D – Moja ciotka. Nie wiem jak do tego doszło, ale poparzyła się. Zawieź mnie proszę.
B – Jasne. Wsiadaj.
Młodzi odjeżdżają spod posesji z piskiem opon, a Sofia po tym ciągle nie może dojść do siebie.
S – Jak ona może się o nią martwić, po tym co jej zrobiła? – dziwi się z niewyraźnym grymasem na twarzy.

Jeszcze będąc w drodze do szpitala Dulce zawiadamia o wszystkim kuzynów. O ile Sergio wręcz w porywie gna prosto z lotniska do matki, o tyle Roberto nie ma na to najmniejszej ochoty. Wspólnie z Evą oblewają wypadek kobiety lampką wina!
E – Sprawiedliwość jednak istnieje.
R – To prawda. Szybko pożałowała swoich słów. – nieoczekiwanie wkradają się wątpliwości – a może jednak powinienem tam pojechać?
E – W życiu! Nie bądź głupi. Po tym jak cię potraktowała ty się o nią martwisz? No błagam – Eva przewraca aż oczami. Za wszelką cenę stara się odwieźć mężczyznę od wspomnianego pomysłu, w dodatku bezustannie nastawiając go negatywnie w stosunku do matki.
E – Upokorzyła cię i to w obecności tej małolaty. Nawet się nie zawahała. Nie zasługuje na twoją dobroć.
R – A jeśli to jej ostatnie chwile?
E – Daj spokój. Twoja matka ma siedem żyć. I tak na pewno nic jej nie będzie.
R – Dulce powiedziała, że była mocno poparzona.
E – Najwyżej zostanie maszkarą.- odrzeka drwiąco modelka.
R – Przestań! To nie jest ani trochę śmieszne.
E – A dla mnie jest. Ciekawe jak do tego doszło? Kto ją tak urządził?
R – Co ty pleciesz?! To był wypadek.
E – A wiesz co dokładnie się wydarzyło?
R – Dulce powiedziała, że Cordelia znalazła ją pod prysznicem. Nie wiadomo jakim cudem matka wylała na siebie wrzątek
E – O cholera! Teraz już jestem pewna.
R – Pewna? Czego pewna?
E – Robby serio? Nic do ciebie nie dociera? Ewidentnie ktoś celowo poparzył twoją matkę.
R – Przecież ci mówię, że to się stało pod prysznicem.
E – No właśnie. Metoda stara jak świat. Ktoś podmienił korki, albo całkowicie wyłączył zimną wodę.
R – To znaczyyyy
E – Ktoś bardzo się zezłościł na twoją mamę i dał jej nauczkę.
R – Nie, to niemożliwe. Za dużo oglądasz seriali. Mojej matki wszyscy się boją. Nikt nie odważyłby się na coś podobnego.
E – Widocznie to ktoś tak na nią zły, że gdzieś ma konsekwencje.
R – Tym bardziej powinienem tam pojechać. Trzeba wezwać policję.
Tym razem Eva przyznaje Robertowi rację. Zaintrygowana całą sprawą nie może sobie odmówić przyjemności jej rozwikłania i wspólnie z de la Vegą najpierw powiadamiają o zajściu policję, a potem jadą do niej do szpitala.

Puste ściany w domu oraz hałasy i gwizdy z zewnątrz, a także świadomość, że została tu kompletnie sama wpędzają Isabel w jeszcze gorszy nastrój. Szatynka pól dnia płakała po wyjeździe ukochanego. Z
mocno podkrążonymi oczami podnosi się w końcu z łóżka i sfrustrowana całą sytuacją postanawia coś zjeść, aby dodać sobie sił. Lodówka jest jednak przeraźliwie pusta. Podłamana psychicznie, szatynka opada z bezradności na podłogę.
I - I co ja teraz zrobię? - pyta z rezygnacją w głosie, jakby całkowicie się poddała - bez niego nie ma nic. Tylko samotność i przeraźliwa pustka. Tak było zanim go poznałam i tak będzie teraz, kiedy mnie zostawił. Gdyby mnie kochał, wybrałby mnie, a nie zemstę. Jak on mógł?! - szatynka wciąż nie może pogodzić się z tym czego dowiedziała się o Sergiu. Jednocześnie tak bardzo jej go brakuje.

Roberto z Evą jako ostatni docierają do szpitala. Są zdumieni gdy rejestratorka kieruje ich nie do poczekalni,a przed blok operacyjny. Od godziny są tam już Sergio z Dulce i Brunem. Nie mają dla nich dobrych wiadomości.
S - Podobno to było poparzenie III stopnia. Najbardziej ucierpiała twarz. - wyjaśnia Sergio
D - Może nie przeżyć. Gdyby Cordelia jej nie usłyszała nic nie dałoby się już zrobić. Wykończyłaby się - dodaje ze łzami w oczach Dulce, a potem wtula się w ramiona najstarszego kuzyna. Eva robi przy tym niezadowoloną minę.
R - Wiadomo jak to się stało?
S - Nieszczęśliwy wypadek - odpowiada Sergio, co spotyka się z jawną niezgodą Evy, która bynajmniej nie zamierza kryć się ze swoimi podejrzeniami.
E - Jaki wypadek? To nie jest normalne żeby z prysznica leciała wyłącznie gorąca woda. Wezwaliśmy już do rezydencji policję.
S - Co? Jaką policję. Co ty wymyślasz? - Sergio nie kryje swojego zdegustowania.
R - Sergio, lepiej to sprawdzić. Każdego z nas mogło to spotkać.
D - Naprawdę podejrzewacie, że ktoś celowo to zrobił? Ale jak? Jakim cudem?
R - Sami pomyślcie. Nigdy nie było problemów z prysznicem. Wszyscy z niego korzystamy i nic się nie działo. Wystarczyło podmienić np korki z wodą i gotowe.
S - Jeśli nawet tak było to kto mógł to zrobić i dlaczego?
D - Ja w to nie wierzę. To jakiś koszmar!
R - Dlatego wezwaliśmy policję. Zabezpieczą łazienkę i jeśli naprawdę ktoś maczał w tym palce to niebawem się tego dowiemy - oświadcza dumnie Roberto.

W tym samym czasie niemile zdziwiona Sofia przyjmuje w domu parę policjantów. Początkowo odmawia im wejścia do środka jednak gdy policjant mówi jej o zgłoszeniu wypadku jest zmuszona wpuścić służby. Matilde, silnie rozstrojona po zajściach z południa, oddala się do kuchni. Nie ma ochoty odpowiadać na żadne pytania.
Na "polu bitwy" pozostaje więc tylko sama Sofia. Prowadzi policję do sypialni szefowej. Kroki mundurowych zwracają uwagę Eliasa, który urządził Cordelii przed chwilą istne piekło. Pobita przez niego kobieta chroni się w łazience. On zaś szybko się ubiera, a potem wygląda zza drzwi. Omal nie pada trupem gdy zauważa kto przebywa w rezydencji.
S - Panie Eliasie, państwo badają sprawę wypadku. Może pan wezwać żonę?
- podobno to ona znalazła matkę? - pyta policjantka, a Elias prawie upada potykając się ze zdenerwowania o własne nogi.
E - yyy żona nie może teraz podejść.
P - A to niby czemu?
S - Przecież nie pojechała do szpitala - wcina się Sofia za co Elias ma ochotę ją udusić.
E - Pojechała, przed chwilką właśnie. Nie widziałaś jej bo byłaś w kuchni.
Sofia stoi zdezorientowana. Dalej już nie wnika.
P - dobrze. Zatem sprawdzimy miejsce, a potem poda nam pan nazwę szpitala.
E - Można zapytać po co to wszystko?
P - istnieje podejrzenie przestępstwa.
E - Słucham? - skóra na samą myśl cierpnie Noriedze. Sofia wcale nie czuje się lepiej. Ma wrażenie, że nogi uginają się pod nią ze strachu.

Mijają kolejne 2 godziny, a operacja Eleny wciąż trwa. Zaskoczeni obecnością policji w szpitalu Sergio i pozostali cierpliwie odpowiadają na pytania policji, a potem rozprawiają nad przebiegiem sytuacji. Jednocześnie wszyscy są zdumieni nieobecnością Cordelii.
D - Powinna tu być skoro nie ma jej w domu. - Dulce ma swoje podejrzenia, ale nie chce mówić im na głos. Nie dowierza też w to, że pomimo tej trudnej sytuacji Elias i tak odważyłby się ją pobić.
R - Znając ją pewnie gdzieś się zgubiła po drodze. Szofer zawsze ją wszędzie woził. Sama nigdy nie potrafiła się gdzieś dostać bez problemu. To taka sierotka.
S - Robby przestań już dobrze? Cordelia prędzej czy później się znajdzie. Teraz powinniśmy się skupić na tym co tu się dzieje.
D - Chyba powinniście zawiadomić wujka. On nie ma o niczym pojęcia.
S - A niech to szlag! Masz rację. Całkiem o nim zapomniałem. - Sergio już wystukuje jego numer, kiedy nagle Roberto odciąga go na bok.
R - Myślisz, że to dobry pomysł? Ojciec ma teraz inną wielką sprawę.
S - Robby, żona mu umiera, a ty myślisz tylko o tamtym. Daj spokój ok?
R - Dobra, sorry. Ej ej czekaj, a gdzie masz tą małą? - zauważa przytomnie starszy z braci. Sergio odpowiada mu nietęgą miną, a potem odsuwa się lekceważąco. Ojciec odbiera od niego połączenie dopiero za 5 razem.
S - No nareszcie.
C - Coś się stało synu?
S - Tato nie wiem jak ci to powiedzieć. Chodzi o mamę.
Carlos, który w tej samej chwili siedzi leniwie na fotelu w jednej z amerykańskich knajp podnosi się nagle do pozycji półsiedzącej i przysuwa bliżej telefon.
C - Co się dzieje z twoją matką synu? - pyta poważnie.
S - Miała wypadek. Doznała poparzenia.
C - Jak to?
S - Nie będę wdawał się teraz w szczegóły. Właśnie ją operuję.
C - Wyjdzie z tego?
S - Nie wiadomo. Nic nam nie mówią, ale chyba pojawiły się jakieś komplikacje. Jesteśmy tu wszyscy i czekamy.
C - Jak tylko będziesz coś wiedział to dzwoń. Będę pod telefonem
S - Jasne. Chciałem żebyś wiedział.
C - To straszne co się stało. Oby z tego wyszła. Trzymajcie się tam wszyscy i pamiętaj. Jak już będzie po zadzwoń.
S - Jasne.
Carlos odkłada telefon, a potem daje znak kelnerowi żeby podszedł.
K - Słucham pana
C - Proszę przynieść mi butelkę szampana, najlepszego jaki macie! - po czym wybucha niekontrolowanym śmiechem. Po chwili do jego stolika dołączają się znajomi, którzy wyszli na chwilkę do toalety.
- co świętujemy? - pytają
C - Być może nowe życie, nowe wolne od trosk życie! - odpowiada tajemniczo Carlos nie wdając się w szczegóły!

Noc mija wszystkim bardzo niespokojnie.
Isabel przypomina wrak człowieka. Jest załamana po wyznaniu Sergia, którego uważała za ideał, a jeszcze bardziej po ich rozstaniu. Już nigdy więcej się nie zobaczą i to ją najbardziej boli. Jej miłosna historia właśnie definitywnie się zakończyła. Sofia prawie nie zmrużyła oka. Boi się na samą myśl iż ktoś domyśli się, że to właśnie ona stoi za wypadkiem Eleny i w efekcie trafi do więzienia. Elias z kolei martwi się tym jak wyjaśni policji podbite oko żony. Podczas dyskusji z nią sytuacja wymknęła się spod kontroli. bo nieoczekiwanie Cordelia zaczęła się bronić i już nie tylko bił ją pasem, ale pod wpływem impulsu przywalił jej prosto w twarz, tak że aż zemdlała na kilka minut. Natomiast w szpitalu nikt nic nie chciał powiedzieć oczekującym. De la Vegowie musieli czekać aż do rana. Sergio i Dulce nie odstąpili Eleny ani na krok.

Roberto zaś z Evą nie zamierzał ślęczeć wciąż w szpitalu i udał się z modelką do mieszkania. Przyjechał z samego rana ale już bez niej.
R - Wiadomo coś?!
Wparował do poczekalni znienacka z pytaniem
S - Mówią, że operacja przebiegła pomyślnie i mamie już nic nie zagraża, ale poparzenia są ciężkie. Możliwe, że czeka ją rehabilitacja.
R - O cholera. Widzieliście się z nią?
D - Nie, jest pod wpływem silnych środków przeciwbólowych. Na razie nie ma z nią kontaktu.
R - Nie wierzę w to co słyszę! Jak mogło do tego dojść.
S - Jeśli naprawdę ktoś jej to zrobił to będzie szok. Tak mi w to ciężko uwierzyć. Mama, owszem, ma swój charakter ale żeby coś takiego jej zrobić?
D - Idzie jakiś lekarz. Zapytam - uprzedza Dulce. Roberto zaś wykorzystuje ten moment by znowu zapytać brata o nieobecność Isabel.
Doznaje wstrząsu gdy Sergio wyjawia mu caluśką prawdę.
R - Że co? Ciebie chyba pogięło?! Musisz to odkręcić i to jak najszybciej!
S - Nie Robby, to już koniec. Isabel na zawsze zniknęła z mojego życia. - oznajmia ze stanowczością Sergio, a starszy brat patrzy tylko na niego zszokowany... [/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:59:02 10-07-18    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Marzenka20 dnia 18:05:31 10-07-18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:59:03 10-07-18    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Marzenka20 dnia 18:06:22 10-07-18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:59:04 10-07-18    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Marzenka20 dnia 17:02:21 10-07-18, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:59:04 10-07-18    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Marzenka20 dnia 17:01:28 10-07-18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:21:03 11-07-18    Temat postu:

Odcinek 120/11/07/18

Dalsza rozmowa Roberta z Sergiem nie ma żadnego sensu. Jakiekolwiek próby przekonania młodszego brata do zmiany zdania nie przynoszą efektu. Sergio reaguje na nie złością. Roberto uświadamia sobie, że lada moment wybuchnie prawdziwa bomba i bez namysłu postanawia interweniować u...ojca!
Dzwoni do niego po wyjściu ze szpitala. Ten jednak nie odbiera telefonu.
R - Z jednej strony dobrze, że matka miała wypadek. Nie domyśli się, że coś jest nie tak.

Sergio myślał, że dopytywania i ciągłe przypominanie mu o Isabel ma już za sobą, ale jak widać, dziewczyna wcale nie była tak niewidzialna dla otoczenia jak się wydawało.
Dulce siada obok zrezygnowanego kuzyna i tym razem to ona pyta o nią. Sergio z miejsca wpada w gniew.
D - Co z tobą? Nie można zapytać?
S - Co wy nagle się tak nią interesujecie?! Wcześniej w ogóle jej nie zauważaliście.
D - Nie wiedziałam kim naprawdę jest. Teraz to co innego.
S - Dulce, możesz chociaż ty dać mi święty spokój?
D - Nie rozumiem co cię tak wkurza. Tylko o nią zapytałam. Nie można?
S - Nie chcę o niej gadać.
D - Dobra, spoko, ale powiedz chociaż że z nią wszystko w porządku.
S - Tak, chyba tak.
D - Sergio, cały zbladłeś. Mam się martwić?
S - Dulce, po prostu odpuść ok? Teraz myślę tylko o mamie. Nic więcej mnie nie interesuje.
D - Na pewno?
S - Dulce, prosiłem
D - Dobra, dobra już. Nic nie mówię.
Brunetka po raz ostatni spogląda z zaniepokojeniem na kuzyna, a potem oddala się w stronę wodopoju zostawiając go wreszcie samego.
Pierwsze myśli jakie nachodzą Sergia dotyczą, jak na złość, Isabel. Mimo iż szatyn wciąż wmawia sobie iż to zakończony temat, nie może wybić sobie Correi z głowy.

Nie inaczej wygląda ta sytuacja u niej. Isabel nie wie co ze sobą począć. Jest całkowicie rozechwiana emocjonalnie. Z przerażeniem reaguje na stukanie w drzwi jakie dobiega jej uszu.
I - Ktoś przyszedł? Nie, niemożliwe. Wydaje mi się.
Nagle słyszy głośne nawoływanie i aż się wzdryga.
- Halo! Jest tam kto? Halo!
Zlękniona zasłania okno w swoim pokoju, a potem czeka aż ten ktoś sobie pójdzie.
I - Boże, co ja mam robić. Dokąd pójść? Sergio powiedział, że ten dom już nie należy do mojego taty czyli do mnie też nie. Nie mogę tu zostać. Nie mam pieniędzy, pracy, nic. Na dodatek tata i ciotka stąd odeszli. Jak mam ich odnaleźć? Jak on mógł mi to zrobić? Jak?! Przeklinam dzień w którym zgodziłam się na to wszystko! Fernanda zniszczyła mi życie. Najpierw wszystko dała, a teraz odbiera. Tak mi źle. To tak boli. - nie przestaje łkać szatynka, która od dnia wczorajszego nie może sobie znaleźć miejsca. Wie, że w końcu musi podjąć jakaś decyzję, ale przeciąga ten moment ile tylko się da zupełnie na nic nie licząc.

Dopiero po dwóch dniach Elena dochodzi do siebie i może przyjąć pierwszą wizytę. Zjawia się u niej Sergio, który jako jedyny wykazał chęć by ją odwiedzić. Pozostali albo nie czuli się na siłach jak Dulce, albo byli do niej wciąż zrażeni po jej nieprzyjemnym zachowaniu. Szatyn lekko zadrżał kiedy wszedł do środka i zobaczył matkę. Elena całą głowę miała zabandażowaną!
S - Mamo - podszedł do niej poruszony - jak się czujesz?
E - Sergio, synu. Kiedy oni mi to zdejmą? Chcę już wracać do domu.
S - Za wcześnie na to. Mamo - Sergio ujmuje jej dłoń - czeka cię jeszcze jedna operacja. Nie mówili ci?
E - Tak, ale nie wiem po co to wszystko. Już dobrze się czuję - Elena mówi z dużym wysiłkiem często robiąc przerwy i chwytając na nowo powietrze.
S - Nic nie mów. To ci szkodzi. Straciłaś dużo sił.
E - Dorwę tego co to zrobił - odgraża się, a Sergio przysuwa się bliżej żeby lepiej ją słyszeć
S - Co mówisz? Potrzebujesz czegoś, może wody?
E - Nie, chcę tylko stąd wyjść
S - Obiecuję, że zabiorę cię jak najszybciej, ale bądź cierpliwa. Na razie musisz tu zostać.
Nagle kobieta zaczyna się dusić. Przejęty Sergio wybiega z jej sali i wzywa lekarza. Kilka minut potem kobieta ze zmęczenia na nowo odpływa w objęcia morfeusza.
S - Znowu zasnęła? Jak to możliwe? Cały czas jest słaba, śpi. czy to normalne? - pyta
L - Pani Colina jest ciągle na mocnych lekach. Najbliższe dni będą tak wyglądały - wyjaśnia jej lekarz prowadzący.
Dulce widząc zmartwioną minę kuzyna nie waha się by go objąć. - wszystko się ułoży, zobaczysz. Ciotka to twarda sztuka Dojdzie do siebie.
S - Ona jeszcze nic nie wie. Boję się jak zareaguje. Całą twarz ma poparzoną. Będzie miała zniekształcenia na zawsze. Ona tego nie zniesie.
D - Nie martw się tym teraz. Lada chwila operacja. To najlepszy specjalista w tej dziedzinie. Uratuje jej twarz.
S - Nie, Dulce. Może poprawi jej wygląd, ale to za mało. Matka się załamie.
D - Spokojnie, będzie dobrze Sergio.
Brunetka doznaje szoku gdy nagle słyszy za sobą czyjś głos i rozpoznaje go!
A - Sergio?
Oboje odwracają się zaskoczeni i zauważają stojącego tuż za nimi Adana! Dreszcz przechodzi brunetkę w zawrotnym tempie.
A - Tak mi przykro. - Adan mija Dulce żeby uściskać w geście wsparcia najlepszego przyjaciela. Dopiero teraz zza jego pleców wyłania się Marcia i ona też podchodzi do Sergia by go przytulić i pocieszyć.
Dulce przygląda się całej trójce z zażenowaniem i przygnębieniem. Czuje się jak piąte koło u wozu i ma ochotę zapaść się pod ziemię, zwłaszcza gdy dostrzega splecione dłonie Adana i Marcii.

Roberto nie kwapi się do wyjazdu do Cacahoatan jednak rozmowa z ojcem nie pozostawia mu wyboru. Carlos zażądał by najstarszy syn wpłynął na Isabel i przywiózł ją z powrotem do Meksyku. Roberto obawia się jednak reakcji szatynki. Wie, że ta boi się go po tym jak ją napastował. Dodatkowy problem to Eva, która stanowczo chce mu towarzyszyć, ale, co oczywiste, nie ma pojęcia o jego wyskoku i przez ten wyjazd niestety może się o tym dowiedzieć.
Gdy modelka wpada do mieszkania z dwoma biletami w ręku mina mężczyzny przybiera fioletowy kolor. Roberto jest wściekły, czego Eva kompletnie nie rozumie.
E - To już ostatnia akcja. Więcej twój stary nie będzie cię już gnębił. Niedługo zamienicie się rolami.
R - Oby bo mam już dość tego bycia na posyłki i robienia co mi każą.
E - Lot mamy za 2 godziny. Po południu powinniśmy już być w miasteczku.

Tymczasem w rezydencji Sofia poważnie rozważa swój powrót na wieś. Sprawy wymknęły się jej spod kontroli. Kobieta obawia się, że policja odkryje iż to ona stoi za wypadkiem znienawidzonej szefowej i pośle ją do więzienia. Jej nietypowe w tej sytuacji zachowanie zwraca uwagę Matilde.
M - Dobrze się czujesz? Sofio? - ponawia pytanie gdyż Sofia z natłokiem myśli w ogóle nie słyszy, że się do niej zwraca - Sofio? Co się z tobą dzieje? Słyszysz?
S - Co ty chcesz?! - odpowiada w końcu wytrącona z równowagi
M - Nie unoś się tak. Mówię coś do ciebie a ty co? Masz jakiś problem?
S - Nie, skąd. Niby jaki?
M - Może mi powiesz, bo ewidentnie coś jest nie tak. Jesteś taka od wypadku szefowej. Nie powiesz mi, że się nią przejęłaś? A może jednak?
S - Zgłupiałaś?! Przykro mi, ale bez przesady. To był tylko nieszczęśliwy wypadek.
M - To się jeszcze okaże.
S - Wiesz coś? - kobieta wpada w zdenerwowanie na myśl, że coś może się wydać
M - Nie, ale policja się jeszcze nie odzywała więc wszystko jest możliwe.
S - Masz papierosa?
M - Co?
S - Muszę zapalić. Daj jednego.
M - Ale ty nie palisz
S - Od dziś tak. Jakiś problem?!
M - Nie, już ci daję, ale uspokój się może co? Nie poznaję cię.
Sofia czym prędzej wychodzi na zewnątrz. Czuje wielkie napięcie na myśl iż śledztwo wykryje, że to ona stoi za poparzeniem Eleny.
Popalającą kobietę z zainteresowaniem z okna obserwują Matilde z Brunem. Kucharka żali mu się na Sofię.
M - Myślałam, że to skromna i pokorna kobieta, ale okazuje się, że to większa histeryczka niż była nawet Liliana.
B - Kobieta zagadka.
M - Dokładnie Brunito! Dobrze, że chociaż ty jeszcze tu pracujesz. Jedyny normalny w całym tym domu.
B - Dzięki, ale wiesz, że za kilka dni odchodzę.
M - Wiem i nie pochwalam. Gdzie znajdziesz tak dobrą posadę z dobrym wynagrodzeniem?! Na twoim miejscu jeszcze bym to przemyślała.
B - Już ci mówiłem, że mam dość. Nie zniosę kolejnych obelg tej...tej baby, a teraz po powrocie to już w ogóle będzie nie do zniesienia.
M - A może się na wróci i zmieni?
B - Chyba na gorsze. Tak czy inaczej nie zamierzam tego sprawdzać.
M - Nic już nie zmieni twojego zdania?
Bruno kiwa głową przecząco.
M - Szkoda, ale wiesz, że jakbyś coś potrzebował to nie wahaj się dzwonić.
B - Jasne. Odchodzę z tej pracy, ale kontakt z tobą nadal chciałbym utrzymywać - dodaje na koniec, a potem odwzajemnia uśmiech Matilde i wychodzi na zewnątrz. Obiecał Dulce, że odbierze ją ze szpitala.

W tym samym czasie brunetka kocim krokiem wymyka się ze szpitalnego korytarza, byle jak najdalej od Adana. Nie może znieść jego widoku z Marcią ręka w rękę. W dodatku modelka przymila się do niego ostentacyjnie co jeszcze bardziej działa jej na nerwy.
Na szczęście Bruno przyjeżdża po nią o czasie i zadowolona wraca do domu.

Sergio dziękuje przyjaciołom za odwiedziny.
A - Mam nadzieję, że twoja mama szybko wróci do formy.
M - To silna kobieta. Na pewno z tego wyjdzie. Ma też najlepsze życzenia od Victorii.
S - Victorii? - Sergio pyta zaskoczony
M - Vico niedawno wróciła do kraju.
A - Nic mi nie mówiłaś - Adan też jest zdumiony
M - Bo nie uznałam tego za ważne. Tak czy inaczej wie o wszystkim i kazała cię pozdrowić.
Sergio posyła Marcii wdzięczne spojrzenie. W głębi ducha liczy jednak, że Restrepo nie zwali mu się teraz na głowę. Niepotrzebne mu nowe komplikacje.
Dalszą rozmowę przerywa telefon.
A - Odbierz spokojnie. My już pójdziemy. Trzymaj się.
Para żegna się z Sergiem z uściskiem, a potem odchodzi. Sergio zaś odbiera telefon od Roberta i z miejsca przybiera kwaśną minę.
S - Co ty bredzisz?!
R - Jak nie chcesz wziąć sprawy w swoje ręce to my się tym zajmiemy. Właśnie lecę z Evą do Cacahoatan.
S - Ani się waż słyszysz?! Zabraniam ci. Ten temat jest już zakończony!
R - Będzie jeśli nic nie zrobię. Naprawdę pozwolisz, żeby matka ją przymknęła?! Twierdziłeś, że ją kochasz a teraz co robisz?! Ta dziewczyna zgnije w więzieniu jeśli nic nie zrobimy.
S - Robby czekaj! O której masz samolot?
R - 14:30, a co chcesz lecieć?
S - Poczekajcie na mnie!
R - Chyba śnisz. Zaraz idziemy na pokład. Zawsze możesz dolecieć.
S - Mówię serio Robby. Zabraniam wam rozumiesz? Jeśli polecisz nigdy ci tego nie wybaczę! - prawie wydziera się do słuchawki Sergio wywołując tym poruszenie wśród przechadzających się po szpitalu ludzi. Rozgląda się we wszystkie strony lekko zażenowany, a potem znika w łazience żeby rozładować napięcie.
S - Do cholery! Czy on zawsze musi się wtrącać!? - wykrzykuje gdy zostaje już sam.

Cordelia z okna swojej sypialni dostrzega wracającą ze szpitala Dulce. Wyczekuje jej pod drzwiami jej pokoju i dopada gdy ta tylko zjawia się na miejscu.
C - Jesteś nareszcie! Powiedz, co z mamą?
D - Lepiej. Sergio dziś się z nią widział.
C - I jak się czuje? Co mówiła?
D - Nie wiele bo nadal jest bardzo słaba, ale jest znaczna poprawa. Za tydzień ma kolejną operację.
C - Wiem. Sergio mi wspominał.
D - Czemu do niej nie pojedziesz? Widzę, że się bardzo martwisz.
C - Już mówiłam. Jestem przeziębiona.
D - Ta jasne. Jakoś nie widać.
C - Dzięki za informacje. Na razie.
D - Cory poczekaj! Milczałam i nadal milczę bo mnie o to prosiłaś, ale nie wiem ile czasu jeszcze wytrzymam.
C - O czym ty mówisz?
D - Nie udawaj. Próbujesz zamieść problem pod dywan, ale tak się nie da. Wiem, że nie wychodzisz z domu bo Elias ci zabronił.
C - Bredzisz - odrzeka kpiąco Cordelia, a gdy usiłuje odejść Dulce powstrzymuje ją chwytając jej łokieć i dodaje:
D - To psychol. Powinnaś o wszystkim powiedzieć braciom.
C - Nie wtrącaj się! O nic cię nie proszę. Po prostu siedź cicho!
Cordelia odchodzi z obradzoną miną co nie mieści się w głowie zbulwersowanej już całą tą sprawą Dulce. Brunetka udaje się do siebie. Nie zdąży nawet zdjąć swetra kiedy to nagle słyszy pukanie do drzwi.
D - Czyżby Cory tak szybko zmieniła zdanie?
Otwiera drzwi, a gościem okazuje się...Sofia
D - Sofi?
S - Panienko to jest ten czas, ten moment.
D - O co chodzi?
S - Proszę zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. Uciekamy!
D - Słucham? - Dulce nie dowierza w to co słyszy. Osłupiała z trudem analizuje słowa pokojówki.

Tym czasem niespodziewanie Elias wraca wcześniej do domu. Cordelia widząc go w drzwiach bynajmniej się nie cieszy.
C - Elias? Już jesteś?
E - Szykuj się. Dziś znowu spróbujemy i to zaraz - oznajmia, a kobieta doskonale wie co ma na myśli jej mąż i posłusznie zaczyna zdejmować z siebie ubranie.

Nadciąga wieczór.
Sergio wraca rozwścieczony do domu. Spóźnił się na lotnisko. Jego brat i przyszła szwagierka zdążyli już odlecieć.
S - Nie daruję im tego. To już przegięcie.
Rozstrojony i głodny nawołuje Sofię, ale kobieta się nie zjawia. W końcu sam udaje się do kuchni, gdzie zastaje Matilde chrupiącą ciasteczka podczas oglądania telewizji. a jego widok kobieta natychmiast podnosi się z krzesła
M - Moge w czymś pomóc?
S - Wołałem, ale już wiem czemu nikt mnie nie słyszał.
M - Najmocniej przepraszam. Czego sobie pan życzy?
S - Zrób mi coś szybko do jedzenia. Umieram z głodu.
M - Już się robi.
S - Co oglądasz ? - szatyn siada przy stole oczekując na posiłek.
M - Nic takiego, dziennik informacyjny.
Po chwili Sergio zamiera gdy słyszy wiadomości. Prezenterka informuje bowiem o katastrofie lotniczej. Samolot do Chiapas, który wyleciał o 14:30 ze stolicy rozbił się zaledwie kwadrans po starcie.
S - Cholera! - Sergio podnosi się gwałtownie z krzesła. - tym samolotem lecieli Roberto z Evą! - krzyczy w desperacji...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaka21
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 04 Kwi 2017
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:49:17 13-07-18    Temat postu:

Marzenko nie było mnie tu z kilka dni i jaka niespodzianka, aż dwa rozdziały opowiadania.

Elena - poparzona, a dobrze tak zołzie jak dla mnie mogła by nawet umrzeć w tym szpitalu, może mniej intryg było by w tej rodzinie widać że nawet maż ma jej już dość.
Sofia - nie dziwię się że się wystraszyła kiedy policja zaczęła węszyć w okół sprawy poparzenia.
Roberto - mam nadzieję że jednak nie zginął w tej katastrofie lotniczej już wolałabym śmierć Eleny.
I oczywiście Isa - wracaj szybko bo bez ciebie nie ma opowiadania;)

Pozdrawiam zapraszam na moje opowiadanie i czekam co dalej:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:44:54 14-07-18    Temat postu:

kaka21 dzięki za komentarz! Ciekawa jestem jak zareagujesz na to co przygotowałam na najbliższe odcinki

Zapraszam na kolejny

odcinek 121/14.07.18

Matilde jest oszołomiona zachowaniem Sergia. Nie rozumie, co się dzieje. Jego krzyki stawiają cały dom na nogi.
Po chwili do kuchni wbiega zaniepokojona Dulce.
D - Sergio, co się dzieje?!
Zaraz po niej do kuchni wpadają Cordelia z Eliasem, a za nimi Sofia z Brunem.
Wszyscy są przejęci gdy Sergio na cały głos wykrzykuje, że jego brat nie żyje!
D - Co ty mówisz?! Opanuj się! To niemożliwe! - Dulce podobnie jak jej kuzyn zaczyna wariować z zaniepokojenia.
C - O Boże - Cordelia zaczyna się trząść i prawie mdlejąc opada wprost w ramiona stojącego za nią Bruna. Elias zaś wydaje się nieobecny. Nie dowierza w to co słyszy.
E - Ale jazda. Cała kasa tylko dla mnie - cieszy się w myślach. Zaraz potem wychodzi z kuchni cały osłupiały, przypominając mechanicznego robota, który się zawiesił.
Bruno nieskrępowany teraz jego obecnością, otacza swoimi ramionami rozchwianą Cordelię i gładzi ją delikatnie po włosach starając się uspokoić.
S - Rozmawiałem z nim godzinę temu. Dokładnie o tej godzinie mieli lecieć!
D - Uspokój się! Nie mamy pewności. Trzeba się dowiedzieć - Dulce stara się za wszelką cenę nie dopuścić do siebie myśli, że jej starszy kuzyn zginął. Jest równie zdenerwowana co Sergio, ale nie traci przy tym chłodnej głowy.
D - Dzwoń tam! Zapytaj o nich! - żąda z desperacją w głosie. Sergio natychmiast usiłuje połączyć się z liniami lotniczymi lecz linia bezustannie jest zajęta. Ze złości uderza pięścią w stół, który łamie się na oczach wszystkich. Sofia widząc rozpacz Dulce z miejsca wpycha ją w swoje ramiona.
S - Już dobrze. To na pewno jakaś koszmarna pomyłka. Niech panienka nie płacze.
Se - Jedziemy tam! - postanawia Sergio, a Dulce bez zawahania podąża za nim w biegu. Cordelia nie zamierza biernie czekać i dołącza do nich wyrywając się z ramion poruszonego Bruna.
M - Na co czekasz Bruno? Zawieź ich bo inaczej sami spowodują jakiś wypadek. Są zbyt zdenerwowani - nakazuje kucharka
B - Już! - Matilde nie musi dwa razy powtarzać. 3 minuty później obserwuje jak auto odjeżdża z piskiem opon z bramy wyjściowej.
Obie służące siedzą jak na szpilkach wyczekując jakichś nowin. Obie są w szoku.

Nadciąga wieczór, a nikt jeszcze się do nich nie odezwał. To je martwi. To zły znak.
E - Wiadomo coś? - pyta z nadzieją w głosie Elias, który zjawia się w kuchni żądając kolacji.
Matilde zajmuje się przygotowaniem posiłku, a Sofia ku jego niezadowoleniu nie ma dla niego żadnych nowych informacji.
C - Po cholerę ona tam pojechała? - złości się mężczyzna z powodu przedłużającej się nieobecności żony.
M - Proszę. Smacznego - Matilde podaje mu kanapki na talerzu. Nie jest zachwycony taką kolacją z czym się nie kryje.
E - Wykorzystujecie nieobecność wszystkich i się lenicie. Co to ma być?! Zrób mi coś porządnego!
M - Mówił pan, że jest bardzo głodny. Jeśli pan chce to coś przyrządzę, ale nie zrobię tego w 5 minut.
E - To zrób w 10! - odkrzykuje z pretensją w głosie na odchodne.
M - Co za gbur!
S - Nie przejmuj się nim. Zaraz ci pomogę. - uspokaja kucharkę Sofia. - przynajmniej czymś się zajmiemy dopóki oni nie wrócą.- stwierdza.

Na lotnisku.
Cordelia wraz z Brunem, w otoczeniu tłumu innych oczekujących na wieści, ledwo stoi na własnych nogach. Szofer ciągle ją podtrzymuje by nie upadła.
B - Panienko, to na pewno pomyłka. Proszę się tak nie denerwować. To panience szkodzi.
C - Muszę usiąść. - Bruno usłużnie pomaga Cordelii siąść, a potem na jej prośbę idzie po wodę dla niej. Tymczasem załamana dziewczyna wykorzystuje chwilę samotności i wykonuje pilny telefon.
C - Miguel? Miguel nie wiesz co się stało!- szlocha do telefonu - Robby, Robby chyba nie żyje.
M - Co? Cory co ty mówisz? Dobrze się czujesz?
C - Naprawdę Miguel, on miał wypadek. Boże on nie żyje! - Miguel ledwo ją rozumie, co chwilę słyszy jej lament.
M - Cory jesteś tam? Gdzie ty w ogóle jesteś?
C - Na lotnisku. Przyjedź proszę, błagam. Tak bardzo się boję. Potrzebuję cię Miguel!
M - Cory skarbie, nie mogę.
C - Co? Jak to? Miguel nie zostawiaj mnie z tym samej błagam. Eliasa tu nie ma.
M - Nie o to chodzi. Nie ma mnie teraz w kraju.
Mina Cordelii natychmiast rzednie. W mig się rozłącza gdy dostrzega biegnącego w jej stronę Bruna. Chłopak podaje jej kubek wody, a potem na nowo tuli. Uległość dziewczyny jeszcze bardziej go rozczula.
C - Widziałeś ich? Wiadomo coś?
B - Nie, ale skoro tyle czasu ich nie ma to na pewno coś się dzieje.
C - Nie zniosę tego! Jeśli Roberto naprawdę nie żyje to i ja się zabiję!
B - Na Boga! Proszę tak nawet nie mówić! Będzie dobrze. Zobaczy panienka. - Bruno jeszcze mocniej tuli Cordelię, gdy wtem pojawiają się przed obojgiem zdruzgotane twarze Sergia i Dulce.
Cordelia z miejsca wyrywa się z objęć Bruna i staje tuż przed nimi.
C - No i? Powiedzcie coś! Robbyego tam nie było tak? On żyje? - pyta z ostatnią iskierką nadziei w oczach.
Sergio i Dulce tylko spoglądają po sobie z rezygnacją, a potem Sergio przekazuje zatrważającą wiadomość.
S - Byli na liście. Wsiedli do tego samolotu.
C - Co to znaczy Sergio?! - Cordelia chwyta brata za kołnierz koszuli ze złością na twarzy - Mów!
Dulce nie potrafi już powstrzymać łez. Schyla głowę z bezradności.
S - Nie żyją Cory. Nie mieli żadnych szans. Wszyscy pasażerowie zginęli.
C - Nie! Nie! - siostra mężczyzny dostaje szału i w jego przypływie najpierw kopie zamontowane na poczekalni krzesełka, a potem wybiega na ulicę w amoku. Bruno natychmiast za nią biegnie.
Dopada ją nim ta zdoła wbiec na jezdnię i siłą odciąga na bok. Widząc jej rozpacz nie potrafi powstrzymać się od własnych łez. Obejmuje ją władczo blokując każdy jej ruch i stara się uspokoić słowami:
B - Będzie dobrze. Wszystko się ułoży. Proszę się uspokoić.- gdy po 5 minutach tego bezwolnego stania wygląda na to, że się udało, Bruno ze zdziwieniem przyjmuje odmowną reakcję Cordelii:
C - Do domu? Nie! Nie chcę tam jechać. Zabierz mnie gdzie chcesz, tylko nie tam!
B - Dobrze już, w porządku. Pojedziemy gdzie indziej.
C - Ale naprawdę?! Ja nie chcę do domu
B - Przysięgam - zapewnia Bruno, a potem udaje się z Cordelią do zaparkowanego nieopodal samochodu.

Tymczasem Dulce i Sergio mimo iż nie mają już żadnych złudzeń, wciąż nie mogą otrząsnąć się po usłyszanej informacji i przesiadują na lotnisku licząc chyba na cud. Oboje nie zamierzają opuścić lotniska póki nie będzie im w stu procentach znany los Evy i Roberta. Spędzają na niewygodnych krzesłach całą noc.

Nad ranem Sergio, do tej pory silny i nie dający po sobie poznać rozpaczy, załamuje się na oczach Dulce.
S - To wszystko przeze mnie. On tam leciał bo ja zawaliłem. To ja powinienem był zginąć! Nie on! Mój brat, mój braciszek.
D - Co ty wygadujesz!? Nie grzesz!
S - Dulce, to wszystko moja wina. Ja zawsze tylko sprawiałem kłopoty, a on zawsze był obok. Zawsze mi pomagał. Wykończyłem go. Zabiłem własnego brata.
D - Głupi jesteś?! - Dulce podnosi się ze złości - przestań bo inaczej ci przyłożę! - brunetka jest nie mniej zdruzgotana od niego. -Nic tu już po nas. Wracajmy
S - Nie, nie mogę! Musze tu być.
D - Po co?! Im już nic nie zwróci życia! Nie rozumiesz?! Zginęli! Oboje! Wszyscy zginęli!
S - Nie, a może im się udało? Może żyją? Trzeba ich ratować. Pewnie dryfują gdzieś tam na oceanie - Sergio swoim bełkotem zaczyna przypominać obłąkanego.
D - Już Sergio, pogódź się z tym! Zginęli, na miejscu. Samolot eksplodował w powietrzu. Nie mieli szans. Nikt nie miał.
Oboje patrzą na siebie ze zgryzotą, a potem wybuchają potokiem łez. Tulą się do siebie by dodać sobie otuchy.
D - Chodźmy już stąd. To koniec.
S - Ty jedź. Ja zostanę.
D - Sergio już ci mówiłam
S - Wiem - przerywa jej - ale i tak nie mogę stąd odejść. Coś mnie powstrzymuje. Nic mnie stąd nie ruszy.
D - Dobrze, ale błagam cię. Nie rób głupstw. Pamiętaj, że jest jeszcze Cordelia. Ona tego nie zniesie bez ciebie. - dodaje jego kuzynka tuż przed swoim wyjściem szlochając przy tym nieprzerwanie.
Sergio nie odprowadza jej już wzrokiem. Kompletnie rozbity siada bezradnie na krzesełku obok innych zdruzgotanych bliskich ofiar.

Elias postanawia działać szybko. Jeszcze przed świtem opuścił rezydencję i udał się do mieszkania Evy.
Zuchwale włamał się do środka i niczym się nie przejmując z łatwością dobrał do jej sejfu.
E - O to chodziło. Jest! Upoważnienia do kont, ważne dokumenty, akcje - to wszystko jest już moje i tylko moje! - oznajmia śmiejąc się przy tym do rozpuku. - już się nie mogę doczekać miny starego kiedy osobiście wywalę go z Mojej firmy! - dodaje usatysfakcjonowany. Potem sięga jeszcze do skrzętnie ukrytego na końcu kuferka Evy, skąd wydobywa jej cenną biżuterię.
E - To dobre na początek. - chowa zachłannie cenne błyskotki w kieszeni swoich spodni, a na koniec by uwieńczyć swój sukces, wyciąga z barku kobiety butelkę schłodzonego szampana i wznosi toast za swoje dokonania!

Bruno przygląda się z bolącym sercem śpiącej niewinnie, ale niespokojnie Cordelii. Ostatecznie oboje spali w samochodzie na parkingu przed centrum handlowym, kilka kriometrów od rodzinnej rezydencji.
Brunet z czułością gładzi policzki kobiety. W jego oczach szklą się niekontrolowane łzy.
B - Moje biedactwo. Jak ci pomóc? Jak uśmierzyć to cierpienie przez które przechodzisz kochanie?
C - kochanie? - nieoczekiwanie Cordelia otwiera oczy wprawiając tym szofera w niemałe skonfundowanie.
B - Panienka już się obudziła?
C - Bruno? Bruno to ty?
B - Ne pamięta panienka?
C - Tak, ach tak. Czyli to jednak nie był koszmar? O nie! - dziewczyna na nowo okrywa twarz łzami.
Bruno nie wie jak się zachować, jak ją wyciągnąć z marazmu w jaki popadła.
C - Bruno! - nagle wyrywa z ożywieniem de la Vega - zawieź mnie z powrotem na lotnisko. Może coś się wyjaśniło?
B - Niech panienka nie robi sobie fałszywych nadziei. To tylko zaszkodzi.
C - Ale ja...to tak boli.
B - Wiem, ale to prawda i nic tego już nie zmieni. Trzeba się z tym pogodzić.
C - Boże, jak mogło do tego dojść. Nic nie rozumiem. Jak to się mogło stać?! Na Boga!
B - Już, już dobrze - Bruno kolejny raz otacza ją swoim ciepłym uściskiem, uściskiem którego bardzo potrzebowała od zawsze.

Pierwszy szok już minął i powoli mieszkańcy rezydencji starają się tą straszną prawdę przyswoić. Od rana do wieczora śledzą uważnie wiadomości, a Dulce nie przestaje wydzwaniać na linię informacyjną i
do...Sergia, który od rana ani razu nie dał znaku życia. To dodatkowe zmartwienie brunetki, która zaczyna szczerze żałować iż zostawiła go samego na lotnisku.
S - Panienko możemy porozmawiać? - pyta ściszonym głosem Sofia, która wyłania się zza drzwi jej pokoju
D - Potem, jestem teraz zajęta. Nie widzisz?
S - Ale ja tylko na momencik
D - Nie mam czasu na bzdety Sofio
S - Ja tylko chciałam przeprosić. - Sofia nie daje za wygraną i mimo niezadowolenia Dulce przemierza te kilka kroków, które je od siebie dzielą.
D - Potem to wyjaśnimy Sofi. Nie mam teraz do tego głowy.
S - Ja tylko ...ja tylko... ja widzę, że panienka się na mnie obraziła. To się czuje. Nie chcę żeby tak było.
D - Wcale nie. Po prostu nie spodobała mi się twoja propozycja i tyle.
S - Ja to wszystko w dobrej wierze.
D -Wiem i naprawdę doceniam to, twoją troskę, ale chciałaś mnie zmusić. Sama nie wiem co ci się wtedy stało. Nigdy się tak nie zachowywałaś.
S -Wiem, ale bardzo panienkę lubię i nie mogę patrzeć jak ta...jak panienki ciocia postępuje.
D - Już ci mówiłam, że to moja sprawa.
S - Dobrze, ja to rozumiem i bardzo przepraszam. To się już nigdy nie powtórzy. Już idę. Proszę sobie nie przeszkadzać.
D - Sofi - Dulce zatrzymuje jeszcze na chwilę służącą - twój pomysł wcale nie był zły i w innych okolicznościach na pewno bym skorzystała, ale nie teraz, nie w tej sytuacji.
S - Rozumiem. Może innym razem.
D - Jeśli zajdzie taka potrzeba to z pewnością - odwzajemniają się sobie uśmiechem, a potem każda wraca do swoich obowiązków: Dulce nie odrywa się od słuchawki telefonu, Sofia zaś uważnie śledzi dziennik telewizyjny.

Cacahoatan
Isabel z niecierpliwością wyczekuje kiedy się ściemni. Od wyjazdu Sergia koczuje nielegalnie w swoim dawnym domu i jak na razie udało jej się mieszkać tu niezauważoną. Czasem ktoś pukał wywołując w niej strach i niepewność, ale zaraz potem odchodził i wszystko zdawało się wracać do normy.
Dziś już nikt się nie pojawił i wygląda na to, że będzie miała wreszcie święty spokój.
I - Dobrze, że Sergio zostawił mi trochę pieniędzy. Gdyby nie to nie miałabym nawet za co kupić sobie jedzenia - stwierdza z lekkim zażenowaniem gdy skryta w swoim pokoju rozmyśla wpatrując się w ścianę. - dalej już tak nie może być. Jutro muszę stąd wyjść i coś zacząć robić. Musze odnaleźć tatę. Tylko on może mi pomóc, ale jak? - zastanawia się nie widząc żadnego wyjścia z trudnego położenia w jakim tkwi od ponad 2 dni. Niebawem przysypia. Budzi się jednak z niemałym lękiem kiedy ktoś nie tyle puka, co uderza z całych sił w drzwi frontowe domu!
Przerażona odskakuje z łóżka i przywiera do ściany jakby była z nią stopiona.
I - Tak się boję. Tak bardzo się boję. Kto to jest?
Uderzanie o drzwi nie ma końca, a napięcie u Isabel sięga już niemal zenitu.
Szatynka w pełnej trwodze podchodzi do drzwi frontowych. W dłoni trzyma pogrzebacz!
Jest zdecydowana potraktować nim wandala, który ją nachodzi. Isabel czuje jak gula podchodzi jej do gardła, jednocześnie serce ma ochotę wyskoczyć z piersi. Bije jak oszalałe. Na dodatek dreszcze przechodzą ją z podwójną siłą. Trzęsąca się zatrważająco jak osika płacze ze strachu kiedy nagle hałas, który był do niewytrzymania ustaje. Zapada cisza.
Szatynka oddycha z ulgą. Na nowo wzdryga się gdy słyszy czyjś głos. Rozpoznaje ten głos i rozpoznaje swoje imię, które wypowiada.
Correa nie może opanować emocji. Czuje jakby jej ciało wyrywało się w różnych kierunkach rozpadając się na kawałeczki.
Poruszona, nie zastanawiając się ani chwili, otwiera drzwi i widzi tuż przed sobą...jego! Jej oczy powiększają swój obwód w niesamowitym tempie. Spojrzenia spotykają się natychmiast. Oboje pozwalają spłynąć kryształowym łzom po swoich policzkach. Gdy on robi krok naprzód i ona jest pewna iż za chwilę porwie ją w swoje ramiona o czym marzy odkąd na nowo zobaczyła jego piękne piwne oczy, on
niespodziewanie ze zbłąkanym wzrokiem wymija ją i rozgląda się nerwowo po mieszkaniu.
S - Gdzie on jest? - pyta, a Isabel nie ma pojęcia o kogo chodzi Sergiowi.
De la Vega zdaje się nie mieć kontaktu z rzeczywistością. Isabel patrzy się na niego jak na wariata.
S - Roberto! Roberto chodź tutaj! Robby!
Isabel obserwuje Sergia z niedowierzaniem. Szatyn przeszukuje całe mieszkanie, a ona nawet nie śmie mu w tym przeszkadzać. Zdezorientowana i mocno zaniepokojona nie może ruszyć się z miejsca. Wciąż stoi pod drzwiami domu starając się zrozumieć co się dzieje z jej ukochanym.

Dopiero późnym popołudniem Bruno odwozi Cordelię do rezydencji. Szatynka bardzo boi się reakcji męża. Kompletnie nie wie jak mu wyjaśnić swoją długą nieobecność. Jest zaskoczona gdy Sofia obwieszcza jej, że mężczyzna pojechał do pracy i jeszcze do tej pory nie wrócił, ale jednocześnie odczuwa sporą ulgę.
C - Nie mów mu że mnie nie było. Proszę.
Sofia spogląda na kobietę spod wilka, ale nie odmawia.
S - Niech się pani nie martwi. Milczę jak grób
C - Dziękuję. Pójdę się położyć.
S - Może zje coś panienka?
C - Dziękuję, ale nie mam apetytu.
W tym samym czasie Matide gani Bruna po tym jak widziała że to on odwiózł Cordelię do domu. Domyśla się, że oboje spędzili tę noc razem.
B - Nie rozumiem o co ci chodzi.
M - Bruno, myślisz, że ja nie wiem, że nie zauważyłam jak wzdychasz do pani Cordelii? Stąpasz po grząskim gruncie chłopcze. Zapominasz że to mężatka.
B - Daj spokój Matilde. Nie robiliśmy nic złego. Ja tylko ją pocieszałem.
M - Już ja znam takie historie. Od tego się zaczyna.
B - Przestań. Między nami nic nie będzie. Nie dlatego, że ja nie chcę, ale dlatego że ona mnie nie zauważa i nigdy nie zauważy. Jestem dla niej wyłącznie szoferem i nic poza tym.
M - Mimo to uważaj. Ma bardzo zazdrosnego męża. Nie chcę żebyś wpakował się w kłopoty.
B - Spokojnie i tak na dniach stąd odchodzę - dodaje na odchodne oburzony, po drodze mijając Sofie, która dzieli z Matilde wymowne spojrzenie.

Cacahoatan.
Sergio, który żywił nadzieję iż Roberto mógł wcześniejszym lotem udać się do Cacahotan i być może jest u Isabel, na nowo przeżywa rozczarowanie. Siada na podłodze obok Isabel, która cierpliwie czekała podczas gdy on przeszukiwał jej mieszkanie, a potem wspólnie dzielą tą dobijającą ciszę przez kilka minut.
I - Powiesz mi co się dzieje? - pierwsza przerywa ją ona.
S - Nie chce mi się żyć - odpowiada, a ona jest bliska kolejnych łez
Rozmawiają od tej chwili patrząc każde przed siebie
I - To teraz wiesz jak ja się czuję odkąd straciłam mamę - w tej chwili on spogląda na nią
S - Wydarzyło się tyle złego. Nawet sobie nie wyobrażasz co przeżywam
I - Dlaczego szukałeś tu Roberta? - pyta nieśmiało wciąż zdezorientowana szatynka
Po tym pytaniu Sergio wzdycha ciężko
S - Modliłem się żeby tu był
I - Pokłóciliście się?
S - Gorzej Isabel. Robby...Robby - Sergio nie jest w stanie się wysłowić. Słowa nie chcą przejść mu przez gardło.
Znowu zapada cisza. Isabel nie nalega, a on łka w jej obecności zdesperowany do granic możliwości...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaka21
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 04 Kwi 2017
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:05:27 16-07-18    Temat postu:

W prawdzie przeczytałam już wcześniej ale dopiero teraz znalazłam chwilę na napisanie komcia. Mam nadzieję, że Robby jednak żyje jakimś cudem. Co do Eliasa nie zaskoczył mnie jak zwykle niewychowany i pazerny kiedy cała rodzina cierpi po stracie Roberto, on w najlepsze grabi mieszkanie Evy. Żal mi mocno Sergia. Widać jak musi mocno przeżywać utratę brata skoro po przyjeździe do ukochanej od razu przeszukuje mieszkanie w nadziei że go tam znajdzie. Ciekawe co poczuła Issa kiedy się dowidziała o tej tragedii tak samo Elena chociaż ta pewnie będzie obwiniać wszystkich w koło za to co się stało. Czekam co dalej więc pisz i dodaj szybciutko kolejny:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orgac
Obserwator


Dołączył: 02 Maj 2018
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:32:50 20-07-18    Temat postu:

no racja, też mi się podobało
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:13:36 21-07-18    Temat postu:

Odcinek 122/21.07.18

Cordelia drży na samą myśl spotkania z mężem. Była tak załamana, że w tamtej chwili wszystko było jej obojętne, ale teraz czas na powrót do szarej, ponurej rzeczywistości. Gdy słyszy jak drzwi od wspólnej sypialni się uchylają...zamiera. Nakryta kołdrą po same uszy postanawia udać że śpi, w nadziei, że dzięki temu Elias jej odpuści. W pomieszczeniu panuje cisza. Kobieta czuje jak ktoś zasiada na jej łożu i trwa tak przez dobrych kilka minut. W efekcie rzeczywiście udaje jej się zasnąć.

Isabel czuje rozczarowanie. Jest jej jeszcze bardziej przykro niż przedtem, zanim Sergio do niej przyszedł. Podnosi się z podłogi nie licząc na nic. Ma wrażenie, że całe to ponowne spotkanie to tylko jej wyobrażenie, coś co sobie wymarzyła i jest nierealne. Gdy zamierza odejść Sergio gwałtownie podnosi się na nogi i wnet toruje jej drogę. Wpatrzeni w siebie milczą zawzięcie walcząc by ich mimika nie zdradziła tego co naprawdę czują. Niespodziewanie on z zająknięciem wypowiada:
S - Roberto nie żyje. Mój brat nie żyje. - wyznaje błagalnym i pełnym cierpienia wzrokiem.
Isabel dosłownie wbiło w ziemię. Spogląda na Sergia z politowaniem. Nie dowierza.
I - Tak mi przykro.
Gdy mężczyzna pada w jej ramiona nie waha się ani chwili i tuli go z całą miłością. Obejmuje mocno i ściska gdy on... płacze załamany.

Elias wraca do domu koło 22:00. Przechadza się po rezydencji radosny niczym skowronek. Cały łup pozostawił w samochodzie.
E - Spakuję się i już mnie nie ma. - wypowiada w myślach ciesząc się jak głupek.
Wchodzi do pokoju i gdy zapala światło w sypialni niemal pada na zawał! Chwyta się za serce jakby to miały być jego ostatnie chwile.
E - Co jest?!

W międzyczasie w mieszkaniu Marcii i Adana.
Chłopak po wyjściu spod prysznica szykuje się do snu. Gdy wchodzi do sypialni na jego twarzy pojawia się grymas niezadowolenia.
A - Ach ta Marcia. Co za bałaganiara - stwierdza poirytowany. Potem poprawia pościel i rozkłada się na łóżku zakładając ręce za głowę.
A - Gdzie ona się szlaja? Już 22:00 a jej jeszcze nie ma.

Barrajas nie ma pojęcia, że jego przyszła żona świetnie bawi się w pobliskim barze ze znajomymi i rozpuszcza plotki na całą okolicę!
Wszyscy wiedzą już o wypadku Eleny. Wśród towarzystwa jest też Victoria, która układa już sobie w głowie plan pocieszenia Sergia.
Informuje o swoich zamiarach obecną też na zabawie ... Evę!
V - Mówię ci Evy. Teraz jestem już gotowa na wszystko. Sergio ode mnie nie ucieknie. Usidlę go.
E - No nie wiem. Jak Roberto cię zobaczy to wątpię żeby ci było dane doczekać spotkania z Sergiem.
V - Nie bądź złośliwa.
E - Nie jestem. Sama sobie u niego nagrabiłaś to teraz sobie radź.
V - Nie mogłabyś z nim pogadać? Oddam mu co do grosza jak tylko będę miała.
E - Oj Vico Vico, ale z ciebie naiwniara. Przepuściłaś całą kasę na tego swojego Włocha, jak małe dziecko.
V - Skąd miałam wiedzieć, że to oszust i nic nie ma. A ty byś się skapła jakbyś go zobaczyła. Ubierał się jakby zgarniał miliony.
E - Nic dziwnego skoro poluje na takie dziane kretynki jak ty kiedyś - Eva mówi to z aluzją odnośnie Victorii.
V - Możesz już sobie darować te obelgi? I tak już wystarczająco dostałam po tyłku.
E -W sumie to nie powinnam się do ciebie odzywać. Kasa Roberta jest też po części moja więc i mnie wyrolowałaś
V - No daj już spokój Evy. Przecież mówię, że oddam jak tylko będę mogła.
E - Dlatego tak cię teraz ciągnie do Sergia. Chcesz jego forsy.
V - Teraz nie ma już miejsca na rozterki. On i tak od zawsze mi się podoba. To będzie czysta formalność. Kilka moich niezawodnych trików i będzie mi jadł z ręki.
E - Wcześniej też się tak przechwalałaś, a w końcu odpuściłaś i zrezygnowałaś. Przyznaj, że już tak na ciebie nie leci jak dawniej.
V - Serio Evy, jesteś okropna. Zamiast mnie wesprzeć i pocieszyć tylko mnie dołujesz.
E - Może zimny kubeł wody da ci do myślenia droga przyjaciółeczko. Pomagam ci, a sama mogę mieć przez to problemy z Robbym. - słusznie zauważa Carmona
V - Obiecuję, że ci to wynagrodzę jak już stanę na nogi. - zapewnia z kolei Restrepo
E - No dobra - Eva w końcu daje się przekonać - czego się nie robi dla dobra ogółu
V - Dzięki! - Victoria z radości ściska przyjaciółkę. - jak mi pomożesz to niebawem będziemy szwagierkami.
E - Nie tak szybko. Nie zapominaj, że Sergio jest żonaty.
V - To tylko kwestia czasu. Już ja się postaram żeby szybko zmienił ten stan - oznajmia z pełnym przekonaniem dość mocno już podchmielona szatynka.
Po chwili do dziewczyn dosiada się słaniająca się na nogach Marcia. Z wysłowieniem też ma już problem.
M - Ej laski! Zamierzacie tak tu siedzieć cały wieczór?! - jej bełkot jest ledwie zrozumiały - chodźcie na parkiet!
E - Dzięki, ale ja wolę posiedzieć w spokoju.
M - No nie! Chyba nie przyszłaś tu siedzieć Evy! Nie ty! Patrzcie! - brunetka wskazuje na dwóch mężczyzn stojących w oddali.- Ale ciacha! Dalej laski! Podbijajcie!
E - Nie ma mowy - odmawia stanowczo Eva, a potem otwiera szeroko oczy ze zdumienia, kiedy Victoria powstaje od stolika i bez zastanowienia rusza w stronę samotnych mężczyzn
M - Widzisz Evy! Vico nie trzeba namawiać.
E - Bo jest wolna i nikt na nią nie czeka.
M - A kiedy to ty się zrobiłaś taka wierna i oddana?
E - Odkąd mam faceta na stałe?
M - No nie, co się z tobą stało?! Myślisz, że on jest ci tak samo wierny jak ty jemu?
E - Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Idę!
M - Jak chcesz, ale ja nie zamierzam zmarnować takiej okazji.
E - czekaj! Marcia, gdzie ty idziesz?!
Brunetka śmieje się tylko w twarz Evie, a potem dołącza do Victorii i towarzyszących jej mężczyzn. Carmona ubawiona po pachy obserwuje koleżanki. Zaraz potem cała czwórka gdzieś znika. Nie trudno się domyślić jakie plany mają na dalszą zabawę.
E - Mam dość. Wracam do siebie. - wychodzi z baru.

Przyparty do lustra w łazience, Elias bezskutecznie próbuje uspokoić rozwścieczonego...Roberta! Wciąż dochodzi do siebie po tym, jak zupełnie niespodziewanie zastał go w swojej sypialni.
R - Oddawaj wszystko co nam ukradłeś! Ty parszywy złodzieju! Co ty sobie wyobrażałeś?! Że się nie domyślimy?!
E - To nie tak! Wszystko ci wytłumaczę tylko mnie puść!
R - O nie! ty patałachu! Zaraz tak cię urządzę, że własna matka cię nie pozna.
Roberto wypuszcza mężczyznę ze swoich rąk, ale tylko po to by potem potraktować go siłą swoich pięści. Elias pada na podłogę z impetem. Roberto znowu go dopada i chwytając za kołnierz koszuli podnosi z powrotem, a potem przykłada do szyi nóż, który wyciąga z kieszeni spodni.
R - A teraz spokojnie wyjdziemy przed dom i zwrócisz mi wszystko co moje zrozumiałeś? - grozi mu ściszonym, ale pełnym determinacji głosem.- nie słyszałem odpowiedzi.
E - Tak, tak. Tylko już nie bij Roberto.
De la Vega najchętniej spuściłby łomot Noriedze. Z trudem się od tego powstrzymuje. Zaraz potem wypychając Eliasa z łazienki, udaje się z nim przed dom.
E - Wszystko mam w samochodzie - przyznaje posłusznie Noriega. Jest zdziwiony gdy Roberto każe mu siąść za kółkiem i jechać.
R - Ogłuchłeś!? Jazda! Do samochodu!
E - Ale - Noriega czuje zaniepokojenie
R - Wsiadasz czy może wolisz żebym ci tu porachował kości?
E - Roberto co ty....- mężczyzna nie zdążył już zapytać. Rozsierdzony do granic możliwości Roberto wpycha go na siłę do bagażnika samochodu, a potem odjeżdża z posesji de la Vegów.
Elias tym czasem umiera ze strachu. Nigdy dotąd nie widział Roberta w takim stanie. W jego oczach dostrzegł obłęd, co nie daje mu spokoju.

Cacahoatan
Isabel pociesza Sergia w swoim pokoju. Oboje siedzą na jej łóżku opierając się o ścianę. Dziewczyna z głową ukochanego na swojej klatce piersiowej nie przestaje gładzić jego włosów. Jego nieustanne szlochanie i ją doprowadza do łez. Jednocześnie szatynka przypomina sobie to co ostatnio wydarzyło się między nią, a jego bratem i mimo iż cierpi z powodu ukochanego, sam fakt śmierci Roberta aż tak jej nie dotyka. Dla niej on wciąż pozostaje agresywnym brutalem, mimo że wcześniej nawet go lubiła, ale to było zanim pokazał swoje prawdziwe oblicze, oblicze, którego jak zakłada Isabel, Sergio w ogóle nie zna.
S - Nie chcę tam wracać. Boję się tego, co mi powiedzą. - Sergiowi chwieje się głos coraz bardziej z każdym kolejnym słowem. - chcę być tylko z tobą.
Isabel całuje go czule w czubek głowy. Niebawem oboje zasypiają mocno wtuleni.

Meksyk.
- wysiadaj! - słyszy Elias gdy klapa bagażnika odchyla się w górę - no już patałachu!
Roberto "pomaga" mężczyźnie wydostać się na zewnątrz, a potem popycha go przed siebie.
Dopiero teraz Elias dostrzega gdzie się znajdują i wpada w przerażenie.
E - Robby, Rob co ty zamierzasz? - głos trzęsie mu się niczym gałązka na wietrze
R - Lubisz brać to co nie twoje? To teraz patrz! - Roberto uchyla tylne drzwi samochodu by coś stamtąd wyciągnąć. Elias domyśla się co go czeka i nie zamierza ani chwili dłużej czekać. W zawrotnym tempie rusza do ucieczki! W lesie jest jednak tak ciemno, że non stop o coś się przewraca. Biegnie i biegnie przed siebie walcząc o swoje życie. Jest przekonany, że Roberto go goni.
De la Vega tymczasem sprawdza czy wszystkie skradzione mu rzeczy faktycznie znajdują się w samochodzie, a gdy to potwierdza, już spokojny, odjeżdża pozostawiając Noriegę kompletnie samego i opuszczonego w ciemnym lesie. Ten zatrzymuje się dopiero wtedy gdy słyszy z oddali silnik odjeżdżającego samochodu.
Zasapany i zapocony, dopiero teraz może nabrać powietrza. Spokój do niego powraca, ale tylko na moment. Ciśnienie znowu mu się podnosi gdy nagle słyszy ... wycie wilków!

Nad ranem wszyscy w rezydencji de la Vega debatują nad tym czy poinformować Elenę o śmierci najstarszego syna. Cordelia nie ma własnego zdania. Jest tak poruszona tym faktem, że podejmowanie jakichkolwiek decyzji jest teraz dla niej niewykonalne. Dulce bierze więc sprawy w swoje ręce.
D - Uważam, że to za wcześnie. Poza tym od wczoraj nie mam kontaktu z Sergiem i zaczynam się tym poważnie martwić - wyznaje z niepokojem z oczach najmłodsza z rodziny.
S - Może niech panienka do niego zatelefonuje? - proponuje Sofia.
D - Dzwoniłam i to setki razy, ale zero odzewu - odpowiada lekko zirytowana sugestią służącej.- jedyne co mnie pociesza to to, że przynajmniej ma włączony telefon. Inaczej naprawdę zaczęłabym się o niego bać.
M - Bardzo się przejął wypadkiem panicza Roberta - odrzeka ze smutkiem Matilde
D - Oby nie zrobił nic głupiego - dodaje Dulce wpędzając tym samym Cordelię w jeszcze większą rozpacz.
Przyglądający się z boku tej rozmowie Bruno ma ogromną ochotę by podejść i pocieszyć zdruzgotaną Cordelię. Hamuje go jednak strofująca postawa Matilde, której obiecał, że będzie trzymał się z dala od problemów.
S - A co z panem Carlosem? On też nadal nie wie - zauważa słusznie Sofia
D - No właśnie. Co robimy? Jego chyba należy poinformować - odrzeka bez przekonania Colina. Spojrzeniem szuka potwierdzenia u pozostałych jednak nikt nie śmie wyjść naprzeciw tej sytuacji i zatelefonować do nestora rodziny.

Cacahoatan
Isabel, mimo iż miała ukochanego u swego boku przez całą noc, nie mogła zasnąć. Bezsilność doprowadzała ją do szału. Bardzo chciałaby pomóc Sergiowi, ale wie że nic nie może poradzić i w żaden sposób nie ukoi jego bólu. Sama tego doświadczyła gdy straciła własną mamę.
Już o poranku szatynka zaskakuje rozbitego szatyna.
I - Ubieraj się. Zjemy i ruszamy - oznajmia.
S - Jak to? Dokąd? Przecież wczoraj prosiłem cię...
I - Nie możesz tu zostać - Isabel przerywa mu bez zawahania - Nie odzyskasz spokoju jeśli tu zostaniesz. Trzeba dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało.
S - Nie Isabel. Wolę nie wiedzieć.
I - Wiem, ale przed tym nie da się uciec. To nie minie.
S - Nie chcę się z tobą rozstawać. Mam tylko ciebie kochanie - Sergio podchodzi do Isabel i wręcz desperacko wtula się w jej klatkę piersiową obejmując jednocześnie jej talię.
I - Nie rozstaniemy się. Jadę z tobą.
S - Co? Słucham? - szatyn odchyla głowę i spogląda z zaskoczeniem na Isabel
I - Tam gdzie ty tam ja. - zapewnia z rozbrajającymi iskierkami w oczach Correa
S - To znaczy że...że między nami jest już dobrze?
I - Wiele o nas rozmyślałam, zwłaszcza po twoim wyjeździe. - oboje stają teraz naprzeciwko siebie spoglądając sobie głęboko w oczy - to co się nam przytrafiło jest z jednej strony potworne, ale jednocześnie piękne. Jesteś moją pierwszą miłością i czuję, że pierwszą i jedyną, tą prawdziwą na całe życie. Nie chcę cię stracić. To co do siebie czujemy jest wyjątkowe i chyba nigdy już się nie powtórzy. Nie chcę potem żałować zmarnowanych szans.
S - Isabel - Sergio ujmuje ręce ukochanej z zamiarem dodania słów od siebie jednak Correa ucisza go kładąc palec na jego wargach
I - Nie wiem czy dobrze postępuję, nie wiem ile czasu nam zostało ani jak to wszystko się zakończy, ale jedno wiem na pewno: kocham cię Sergio.
S - Ja ciebie też szatyneczko - dodaje wyraźnie wzruszony de la Vega
I - Nie chcę tracić już żadnej z chwil. Wykorzystajmy ten czas na bycie razem, ze sobą. A potem co będzie to będzie.
S - Ach mój ty misiu - wzdycha z zadowoleniem de la Vega, a potem składa na ustach ukochanej czuły pocałunek

Przykry obowiązek poinformowania Carlosa o śmierci Roberta spada ostatecznie na Dulce. Dziewczyna wiedziona złymi przeczuciami co do Sergia postanawia dłużej już nie czekać i telefonuje do wuja.
Słuchawka wypada jej jednak z rąk gdy oto nagle staje przed nią nikt inny jak starszy z kuzynów.
Matilde, która otworzyła drzwi frontowe i wpuściła mężczyznę do środka jest nie mniej zaskoczona. Obie kobiety stoją jak wryte, zaś Roberto nie mając pojęcia o sytuacji wnet podbiega do sparaliżowanej kuzynki i wrzuca ją w swoje ramiona.
R - Hej! Co to za grobowa mina?! Przecież matki nie ma w domu więc kto ci tak dokopał? - pyta zupełnie nieświadomy tego, co ostatnio przeżywali jego bliscy
D - To ty żyjesz? - ledwie udaje się wydukać to pytanie Colinie
R - No przecież! Jesteś bardziej żywy niż kiedykolwiek - obwieszcza dumnie - A co?
Dulce z trudem przełyka ślinę.
M - Myśmy myśleli, że pan zginął - odzywa się Matilde drżącym głosem
R - Że co? - Roberto z powrotem spogląda na Dulce. Ona zaś jest tak przejęta, że nie może już wykrztusić z siebie słowa.
R - Dulce, opowiedz mi co się dzieje bo zaczynam się niepokoić. O co w tym wszystkim chodzi?
D - Yyyy Rob bo my yyy - dziewczyna nie może powstrzymać łez napływających do jej oczu
Znowu odzywa się dzwonek u drzwi. Wtem ze schodów zbiega Cordelia, która na widok brata...mdleje.
- Cory! - wołają jednocześnie i ruszają w jej kierunku.
W tej samej chwili słyszą krzyk Matilde.
Oglądają się w jej stronę, a wtedy obojgu ukazuje się... Elias!
M - Co się panu stało? - pyta z trwogą w oczach służąca de la Vegów.

M - co ty tu robisz? - pyta Marcia, gdy w drzwiach jej mieszkania staje Victoria. Długonoga modelka bez jej zgody wchodzi do środka.
V - Jesteś sama?
M - No tak, ale nie odpowiedziałaś mi. Nie chcę, żeby Adan cię zobaczył
V - Daj spokój. Wiem, że jest w firmie.
M - No jest, ale i tak nie powinno cię tu być.
V - Słuchaj. Nic mu nie powiem o wczoraj jeśli tym się martwisz - zapewnia Restrepo widząc zaniepokojenie koleżanki po fachu.
M - No dobra. Wierzę ci, ale po co przyszłaś?
V - Musisz mi pomóc.
M - Ja? chyba pomyliłaś adres. Idź do Evy.
V - Nie mogę. Roberto teraz u niej mieszka.
M - No i?
V - Nie mam gdzie się podziać.
Marcia doskonale przeczuwając o co ma zamiar poprosić ją Victoria natychmiast zapobiegawczo odpowiada.
M - Mamy tu za mało miejsca. Adan się nie zgodzi.
V - Wpłyń na niego.
M - Nie da rady.
V - Do ślubu potrafiłaś go przymusić, a żeby przyjął mnie na kilka dni już nie możesz?
M - To co innego. My jesteśmy zakochani i potrzebujemy przestrzeni tylko dla siebie.
V - No jasne. Zwłaszcza wczoraj byłam naocznym świadkiem tej miłości. - Victoria nawiązuje do upojnej nocy jaką Marcia spędziła z przystojnym nieznajomym po wspólnej zabawie z Restrepo
M - O co ci biega?! Będziesz mnie teraz szantażować - Marcia burzy się.
V - Tylko grzecznie proszę o gościnę droga przyjaciółko - odrzeka.
Marcia nie może odmówić. Z kwaśną miną prowadzi Restrepo w głąb mieszkania i pokazuje miejsce, gdzie będzie spała.
M - Słuchaj. Jeśli Adan się na mnie za to obrazi musisz to odkręcić. Dopóki się ze mną nie ożeni nie może o niczym wiedzieć. - zastrzega zezłoszczona brunetka.
Victoria odpowiada jej szerokim uśmiechem.

Sofia wpuszcza do rezydencji wezwanego przez Dulce lekarza. Mężczyzna udaje się z nią na górę do wciąż nieprzytomnej Cordelii. Opatruje też wyziębionego Eliasa, który w międzyczasie zażył kąpiel.
Cała ta sytuacja nie przestaje intrygować Bruna, który bardzo przejmuje się zdrowiem Cordelii.
W tym samym czasie Dulce próbuje dodzwonić się do Sergia, ale telefon bezustannie jest poza zasięgiem.
D - No nie! Gdzie on jest?!
B - Ciągle nic? - pyta Bruno, który krąży po salonie odkąd dowiedział się o omdleniu Cordelii.
D - Teraz boję się o niego. Przepadł jak kamień w wodę.
B - pewnie usiłuje zebrać myśli w jakimś swoim sekretnym zakątku
D - Ale tak się nie robi Bruno! Nie widziałam go od dwóch dni. Jak się nie odezwie do wieczora to dzwonię na policję!
B - To dorosły facet. Na pewno nic mu nie jest.
D - Jak na razie to w tym domu chyba tylko ja jestem dorosła. - stwierdza z żalem Colina - wuj siedzi gdzieś za granicą mimo iż wie o stanie ciotki, Roberto mieszka sobie z Evą jak gdyby nigdy nic i nie raczy się odezwać, Cordelia mdleje za każdym razem, kiedy coś się dzieje,a o tym brutalu Eliasie to szkoda gadać - wylicza brunetka.
B - Wiadomo co z nim? Czemu pojawił się w takim stanie?
D - Nic nie chce powiedzieć.
B - Na moje oko to on wpakował się w coś niedobrego. Wyglądał jakby wyszedł z dżungli.
D - Wyglądał jak świnia. Pokazał swoje prawdziwe oblicze - zaśmiewa się z satysfakcją Dulce. Bruno nie może oprzeć się pokusie i wtóruje jej w tym.

Zaraz potem oboje udają się na górę. Chcą poznać diagnozę lekarza odnośnie Cordelii.
Komentarz Sofii, który słyszy po wejściu do pokoju kobiety Bruno, w mig psuje mu nastrój.
S - Pani Cordelia jest w ciąży, dlatego tak w kółko mdleje - twierdzi służąca.


Ostatnio zmieniony przez Marzenka20 dnia 10:06:04 21-07-18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaka21
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 04 Kwi 2017
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:59:07 21-07-18    Temat postu:

Witaj Marzenko:)
Jak ja się cieszę że jednak postanowiłaś nie uśmiercać Robbiego, cieszy mnie także fakt iż Elias dostał to na co zasłużył. Niech go pożrą te wilki, chociaż to pewnie było by zbyt piękne by mogło się zdarzyć
Kordelia w ciąży? Może w końcu się ogranie i wydorośleje.
Marcia jak zwykle irytująca ale chyba nie aż tak jak Vico
Czekam co dalej i równie mocno czekam na powrót Fernandy jestem ciekawa jej charakterku i ogólnie osoby.
Na koniec nasze Sergio i Issa tak bardzo się cieszę że znowu są razem nawet miłość sobie wyznali. Piękne to. Czekam co dalej i zapraszam do mnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 13 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:22:40 21-07-18    Temat postu:

Hej! Dziękuję za komentarz i od razu mówię, że nie musisz mnie zapraszać do siebie bo i tak tam zaglądam jak tylko mogę. Pewnie najczęściej będę komentować w weekendy bo wtedy mam najwięcej luzu

Co do mojej historii Robbiego nie planowałam uśmiercać. To był tylko taki zabieg by dodać atrakcyjności historii. Co się potem z nim stanie? Sama jeszcze nie wiem...
Mam obmyślone wątki głównych bohaterów tj proci, Cordelia czy Dulce ale co o villanów pewnie dopiero pod koniec coś dla nich wymyślę
Podejrzewam, że nie spodziewasz się tego, co nadciąga i zastanawiam się jak to przyjmiesz.
W najbliższym czasie powinno być więcej odcinków ode mnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21, 22, 23  Następny
Strona 20 z 23

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin