Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Junto a Ti (Eillen&Kenaya) - [26.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:20:26 13-09-16    Temat postu:

Mówiłam już, że uwielbiam to opowiadanie ?
Mega cudne. I Raul z Lily opiekujący się Vicky i stresujący się Tomas i wszystko
Pomysł Lily co do jego pracy w kawiarni najlepszy z możliwych

Mam nadzieję, że właśnie tam będzie pracować, bo zdecydowanie się do tego nadaje.
W tym wszystkim brakowało mi tylko Corrie, ale liczę, że pojawi się w następnym odcinku (który mam nadzieję pojawi się wkrótce )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5763
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:44:19 14-09-16    Temat postu:

Jestem i z góry przepraszam, że tak długo tutaj nie zaglądałam. Miałam trochę do nadrobienia, ale jakoś dałam radę Wybaczcie, że troszkę chaotycznie, ale miałam tyle rozdziałów do przeczytania, że nie sposób skomentować wszystkiego, więc w skrócie:

”Mój kuzyn to typowy facet, dla którego kolory, dodatki, falbanki, koronki i wzroki to czarna magia. Dla nich istnieje jeden odcień niebieskiego, jeden zielonego i jeden każdego innego koloru, podczas gdy my widzimy pomiędzy całe mnóstwo barw [...]"

Chyba jestem facetem, bo ja też nie rozróżniam kolorów Rozumiem Raula w zupełności - nic dziwnego, że woli zostawić Lily wszystkie przygotowania do ślubu. W końcu ona zajmie się tym lepiej

Corrie wreszcie przyznała, że Tomas jej się podoba. I pewnie doradziłabym jej podobnie jak Lily - żeby się za niego wzięła, a nie czekała aż ktoś jej go sprzątnie sprzed nosa, ale rozumiem też główną bohaterkę. Tomas wygląda na taki właśnie typ, co ma dziewczyny na jedną noc, więc lepiej być ostrożną, żeby się nie sparzyć.

Nicolas ponownie miesza w życiu Tomasa. Myślę, że to dobry moment, żeby jednak odciąć się od przeszłości - zapomnieć o Irinie i reszcie i skupić się na teraźniejszości. Mam nadzieję, że Tomasowi się to uda i Nick nie pokrzyżuje mu tych planów.

No i Lily puściła parę z ust! Wiem, że niby pomogła Corrie i Tomasowi, ale na miejscu Corrine wściekłabym się ogromnie. Ale może chociaż teraz coś ruszy z tą dwójkę. W końcu Tomasowi dziewczyna też wpadła w oko, więc kto wie?

Wspólne zakupy nie rozwaliły Corrie to się zna na rzeczy jak mało kto - fachowo doradziła Tomasowi. Tak mi się skojarzyło, że w tym odcinku przypominali trochę małżeństwo

Raul i jego teksty są mistrzowskie - nawet jak pojawia się na chwilę (a tak się składa, że często pojawia się znikąd i ma wejście smoka ) to i tak mnie rozbraja (końcówka rozdziału 17 - wyobraziłam sobie tę scenę )

Kto by pomyślał, że Tommy jest taki przesądny? Cieszę się, że wreszcie postanowił wziąć się za siebie i ułożyć sobie jakoś życie. A Raul będzie miał okazję pobyć z małą Vicky i odbyć praktykę rodzicielską. Przez chwilę myślałam, że Lily będzie na niego zła i doprowadzi to do kolejnego konfliktu między nimi, a jednak było zupełnie odwrotnie. Liliana wreszcie zdała sobie sprawę, że drzemie w niej instynkt macierzyński i bardzo się z tego cieszę! No i w dodatku chce zaproponować Tomasowi pracę w kawiarni. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:18:17 24-09-16    Temat postu:

Jest szansa na nowy odcinek niebawem ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:13:20 25-09-16    Temat postu:

Madziu, cieszy nas bardzo, że jednak zajrzałaś i nadrobiłaś. Dziękujemy za cudny komentarz :*
Monia, szansa jest i to całkiem spora
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:59:11 25-09-16    Temat postu:

To super, bo nie mogę się już doczekać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:02:28 26-09-16    Temat postu:




    Ubrany w białą bokserkę i jasne, przetarte jeansy, z szarą bluzą przewiązaną wokół bioder, stał na drabinie okrakiem. Do tej pory nie sądziła, że obserwowanie mężczyzny przy pracy, tego w jaki sposób jego mięśnie napinają się i rozluźniają przy każdym ruchu, może być tak… interesujące. Odruchowo zwilżyła wargi językiem i przygryzła policzek od środka, kiedy zanurzył pędzel w puszcze farby, którą trzymał w dłoni, a potem płynnym ruchem przesunął nim po framudze okna. Było w nim, w sposobie jak się poruszał, nie mówiąc już o tembrze jego głosu, coś elektryzującego i magnetycznego, co nie pozwalało jej oderwać od niego oczu.
    – Gapisz się – stwierdził nagle nawet na nią nie patrząc, ale po tonie jego głosu wyczuła, że się uśmiecha i była święcie przekonana, że jego prawym policzku znów pojawił się ten uroczy dołeczek. Zamrugała powiekami, w trybie ekspresowym wracając do rzeczywistości i odganiając natrętne myśli, zganiła się w duchu za własne zachowanie.
    – Pracujesz jak mrówka od świtu do nocy – powiedziała, starając się brzmieć swobodnie. – Nie widziałam, żebyś wychodził stąd od rana, a niewielkie przerwy w pracy są wskazane więc przyniosłam ci kawę – dodała, ściągając na siebie jego błyszczące spojrzenie.
    Tomas uśmiechnął się w ten charakterystyczny sposób, przyprawiający ją o szybsze bicie serca, jeszcze kilka razy pociągnął pędzlem po framudze, przyjrzał się swojemu dziełu po czym powoli zszedł z drabiny. Corrie z trudem powstrzymała westchnienie, zatrzymując wzrok na jego tyłku, który nawet ukryty pod bluzą, wydawał się cholernie seksowny, gdy Tomas schodził drabiny szczebel po szczeblu dodatkowo go eksponując.
    – Myślisz o mnie… – stwierdził, schrypniętym półgłosem, który wprawiał w drganie najgłębiej ukryte i najbardziej zakurzone struny w jej sercu. Chwycił za brzeg poplamionej miejscami farbą bokserki i wytarł nią twarz, odsłaniając przy tym idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Corrie przełknęła ślinę, zastanawiając się czy robił to celowo i z pełną premedytacją, by ją uwieść, czy po prostu miał to w naturze, która z całą pewnością nie poskąpiła mu niczego. – Skoro przynosisz mi kawę – dokończył, zatrzymując się tuż przy niej. Kiedy podniosła wzrok, napotykając na swej drodze jego błyszczące łobuzersko tęczówki, chwycił kubek z aromatycznym napojem, z rozmysłem przykrywając jej dłoń własną i opuszkami palców delikatnie przesuwając po jej gładkiej skórze. Corrie odruchowo przesunęła językiem po dolnej wardze, wstrzymując oddech, a kiedy Tomas przesunął gorącym spojrzeniem po jej ciele, poczuła się tak, jakby stała przed nim zupełnie naga – odarta nie tylko z ubrań, ale ze wszystkich uczuć i pragnień.
    – Oddychaj, Corrie – szepnął tak cicho, że nie była pewna, czy faktycznie to powiedział, czy to jej umysł zaczynał płatać jej figle. Drgnęła, gdy wyciągnął dłoń i założył jej włosy za ucho, przesuwając między palcami jakieś niesforne pasemko.
    – Już zawsze tak będzie? – spytał, wyrywając ją z otępienia.
    – Jak? – odpowiedziała, marszcząc czoło.
    – Że będziesz wpadać do mnie z kawą – odparł, pociągając z kubka spory łyk.
    – To, że masz odpracować dług, nie znaczy, że masz harować tu jak niewolnik od rana do nocy – stwierdziła po chwili, krzyżując ramiona na piersiach.
    – Twoja ciotka…
    – Jest wymagająca i bywa surowa, ale nie jest terrorystką – weszła mu w zdanie, a on uśmiechnął się tylko półgębkiem. Zależało mu na tej robocie, przynajmniej dopóki nie złapie czegoś innego, co miał nadzieję, że stanie się już niebawem, jeśli tylko wszystko pójdzie po jego myśli. Póki co nie zmierzał podpaść, więc robił nie tylko to, co mu kazano, ale często też sam wychodził z inicjatywą; tak było w przypadku odnowienia starych drewnianych framug w oknach na strychu, który wkrótce miał zostać zaadaptowany na potrzeby uczniów szkoły. Zwykle zajmował się tym po godzinach chyba, że udało mu się akurat wcześniej uporać z robotą na już. – Jadłeś coś w ogóle? – spytała po chwili.
    Tomas znów upił łyk kawy i pokręcił przecząco głową.
    – Na dole jest stołówka, serwują tam…
    – Dietetyczne żarcie dla przyszłych baletnic – wszedł jej w zdanie, uśmiechając się krzywo.
    Corrie zgromiła go spojrzeniem, opierając się ramieniem o futrynę.
    – Pyszne domowe obiady – dokończyła przerwane jej w połowie zdanie. – To nie jest szkoła tylko dla baletnic.
    – Ale krwistego steku tam nie dostanę, prawda?
    – A masz ochotę? – Tomas zmarszczył czoło i przez chwilę przypatrywał się jej bez słowa, a w końcu skinął głową twierdząco. – To chodź ze mną.
    – Do stołówki? – Torrie pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się psotnie. – W takim razie daj mi dziesięć minut – dodał, dopijając kawę i rozkładając bezradnie ramiona przyjrzał się sobie. – Przecież nie pójdę tam, gdziekolwiek by to nie było, tak ubrany i poplamiony farbą…


    Kilkanaście minut później byli już kilka przecznic dalej, w małej knajpce. Siedzieli w niewielkiej wnęce, odgrodzeni od reszty lokalu ażurową ścianką. Tomas ze smakiem pałaszował swój krwisty stek, a Corrie, która właśnie skończyła sałatkę, zabrała się za ogromną porcję szarlotki z lodami i bitą śmietaną.
    – Gdzie ty to mieścisz? – zapytał rozbawiony, wycierając usta serwetką i odchylając się wygodnie na miękkie oparcie narożnej ławki, na której siedzieli, sięgnął po szklankę z wodą.
    – To, że jestem szczupła nie znaczy, że żyję o chlebie i wodzie – odparła, oblizując łyżeczkę w taki sposób, że Tomas nie potrafił oderwać błyszczącego spojrzenia od jej ust i z trudem zwalczył sobie pragnienie chwycenia jej za kark i przekonania się jak smakują. Obserwowanie, w jaki sposób poczynała sobie ze swoim deserem stało się istną torturą. – Chcesz spróbować? – spytała, nabierając kolejną porcję na łyżeczkę.
    Tomas pokręcił przecząco głową.
    – Jestem pełen – powiedział, klepiąc się dyskretnie po brzuchu. – Poza tym muszę dbać o formę.
    – Nie przytyjesz od jednego razu – skwitowała z uśmiechem, podnosząc łyżeczkę na wysokość jego ust i sugestywnie spoglądając mu w oczy. Tomas westchnął cicho i uśmiechnął się łobuzersko. Zaplótł palce wokół jej szczupłego nadgarstka, jakby bał się, że się rozmyśli i umknie w ostatniej chwili, po czym nie odrywając spojrzenia od jej ciemnych tęczówek, pochylił się lekko i pochłonął zawartość deseru z łyżeczki, po czym niechętnie puścił jej rękę. Z rozmysłem przesunął językiem po dolnej wardze, ciągle patrząc Corrie w oczy.
    Corrine pierwsza odwróciła wzrok, starając się choć na chwilę ukryć przed jego palącym spojrzeniem za kurtyną gęstych włosów. Nabrała kolejną porcję deseru na łyżeczkę i przez chwilę siedzieli tak w zupełnej ciszy. Igrała z ogniem i zdawała sobie z tego sprawę, ale choć bardzo się starała, nie była w stanie się powstrzymać. Tomas wyzwalał w niej całą gamę zupełnie nowych dla niej uczuć, bez trudu wywracając przy tym do góry nogami jej poukładany świat.
    Gdy spojrzała na niego ponownie, uśmiechnął się do siebie. Od przeskakujących między nimi iskier stopiłyby się całe śniegi Antarktydy. Nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego, nawet kiedy był z Iriną i wydawało mu się, że to miłość jego życia. Westchnął cicho i pochylił lekko do przodu, wspierając się przedramieniem na brzegu stolika. Drugą dłoń, zupełnie spontanicznie wyciągnął w jej stronę i z kącika jej ust delikatnie zebrał śmietankową masę kciukiem, który potem oblizał.
    Corrie uśmiechnęła się lekko i założyła pasmo włosów za ucho.
    – Co robiłeś zanim przyjechałeś do Meksyku? – spytała, sięgając po serwetkę.
    – Nic o czym warto byłoby mówić – odparł, a jego usta wykrzywiły się w cierpkim grymasie. Objął swoją szklankę z wodą obiema dłońmi, wpatrując się w nią uparcie. Wyglądał przy tym jakby toczył ze sobą jakąś wewnętrzną walkę i nie był pewien czy jest w stanie ją wygrać. Corrie wsunęła się głębiej na ławkę i podciągnęła kolano pod brodę, obejmując je ciasno ramionami. Bez słowa wpatrywała się w jego przystojną, teraz nieco nachmurzoną twarz, zastanawiając się co tak naprawdę skrywał pod maską beztroskiego, wiecznie uśmiechniętego chłopca. – Ale nie jesteś stąd, prawda? – zapytała po chwili, ściągając na siebie jego przepełnione bólem spojrzenie.
    – Urodziłem się w stolicy, ale nim nauczyłem się mówić, przenieśliśmy się z matką do małego miasteczka niedaleko Monterrey, tam się wychowałem i jakaś część mnie zostanie tam na zawsze, moja matka tam została… – urwał, jakby się nad czymś zastanawiał i spojrzał gdzieś w głąb lokalu. W końcu nabrał powietrza w płuca i wrócił spojrzeniem do Corrie. – Postanowiłem, że chcę spróbować czegoś innego, zacząć wszystko od nowa, dlatego przyjechałem tutaj – zakończył, uśmiechając się blado.
    – Nie chciałeś zostać w wojsku?
    Tomas pokręcił przecząco głową, a z jego oczu zniknął smutek, który jeszcze przed chwilą się w nich malował.
    – To był chyba najlepszy okres w moim życiu – przyznał, uśmiechając się jednym kącikiem ust. – Ale nie jestem zbyt dobry w wykonywaniu rozkazów – dodał, mrugając do niej z rozbawieniem.
    – Odniosłam inne wrażenie – stwierdziła, skubiąc nitki, w rozcięciu jeansowych spodni na kolanie. – Polecenia ciotki wykonujesz bez mrugnięcia okiem. Kiedy was obserwuję, czekam tylko, aż jej zasalutujesz i powiesz „Yes, ma’am” – zaśmiała się. Tomas również roześmiał się wesoło, bo sam niejednokrotnie miał ochotę tak właśnie zareagować na kolejne polecenia pani dyrektor.
    – Raul powiedział mi kiedyś, że szkoła to jej poligon, a ona jest jego dowódcą i chyba coś w tym faktycznie jest. Zamówić ci coś jeszcze? – spytał.
    – Żartujesz? Nawet ja mam jakieś granice – odparła. – Chodźmy się przejść, wypadałoby spalić te wszystkie kalorie.
    – Znam całkiem przyjemny sposób na spalanie kalorii – mruknął uwodzicielskim półgłosem, a kiedy Corrie zgromiła go spojrzeniem, mrugnął do niej z rozbawieniem. Odszukał wzrokiem kelnera i poprosił o rachunek. – Ja zapłacę – powiedział, widząc, że Corrie sięga do torebki po portfel.
    – To ja cię zaprosiłam.
    – Przestań, nie pozwolę, żeby płaciła za mnie dziewczyna.
    – Bo? Ucierpiałaby na tym twoja męska duma?
    – Coś w tym stylu – odparł Tomas, regulując rachunek, a chwilę później szli już wzdłuż Paseo de la Reforma, kierując się w stronę [link widoczny dla zalogowanych].– To co z tym spalaniem kalorii? – zapytał, przerywając ciszę, jaka między nimi zapanowała.
    Corrie zmarszczyła czoło i spojrzała na niego rozbawiona.
    – Seks to wcale nie jest taka rewelacyjna metoda na spalanie kalorii – odparła, uśmiechając się lekko i dziwiąc się samej sobie, że w ogóle podjęła ten temat. – W czasie przeciętnego stosunku mężczyzna spala od siedemdziesięciu do stu kalorii. Zakładając, że uda mu się przeżyć orgazm, liczba spalonych kalorii wzrasta maksymalnie do dwustu. To tyle samo, ile jesteś w stanie spalić przez piętnaście do dwudziestu minut na bieżni.
    – Moje stosunki nie są przeciętne – odparł, udając urażonego, a Corrie nie mogła się nie roześmiać, widząc jego minę. – Poza tym seks jest zdecydowanie przyjemniejszy niż samotne wylewanie potów na bieżni – dodał, uśmiechając się rozbrajająco.
    – Ciekawa jestem czy te wszystkie panny, które sprowadzasz do mieszkania są tego samego zdania, a jeśli tak, to dlaczego żadna z nich nie odwiedziła cię ponownie.
    – Nie bądź złośliwa – upomniał. – Rozładowanie seksualne redukuje poziom negatywnego stresu, wiesz, mądralo?
    – Tylko dlaczego kiedy dziewczyna chce się rozładować seksualnie, zaraz jest tą najgorszą, a facet, który każdą noc spędza z inną, urasta do rangi macho?
    – Nie uważam się za macho, nikogo do niczego nie zmuszałam i nikomu niczego nie obiecuję. A skoro i mnie i drugiej stronie pasuje taki układ, to dlaczego z niego nie skorzystać?
    – A co z dwiema połówkami jabłka i standardowym żyli długo i szczęśliwie, w zdrowiu i chorobie, aż do śmierci?
    Tomas uśmiechnął się gorzko, z trudem przełykając gulę, która w jednej chwili ścisnęła mu gardło. Zrobił głęboki wdech i przystanął, spoglądając na Corrie.
    – Kiedyś wydawało mi się, że znalazłem kobietę, z którą spędzę resztę życia – zaczął po chwili, patrząc nad jej ramieniem gdzieś przed siebie. – Chyba nawet byłem z nią szczęśliwy, ale później wydarzyło się wiele rzeczy, które sprawiły, że rozstaliśmy się, a ja uświadomiłem sobie wtedy, że długo i szczęśliwie po prostu nie istnieje, że to tylko mrzonka, która prędzej czy później znika jak bańka mydlana na wietrze.
    – Dlatego postanowiłeś z nikim się nie wiązać? – spytała, odważnie patrząc mu w oczy.
    – Niczego nie postanowiłem. Po prostu zbyt wiele wydarzyło się w moim życiu i chyba nie jestem jeszcze gotowy na związek, a może nie spotkałem jeszcze właściwej osoby – zakończył, uśmiechając się jednym kącikiem ust. – Chodź – dodał, chwytając ją za rękę i nim zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób, pociągnął ją za sobą, wąską, brukowaną alejką wzdłuż brzegu jeziora Lago de Chapultepec. – Masz ochotę popływać? – spytał, wskazują głową na łódki i rowery wodne.
    – Zwariowałeś?
    – Mówię całkiem poważnie. Przecież chciałaś spalać kalorie – przypomniał.
    – Nie umiem pływać – przyznała cicho, jakby była zawstydzona tym faktem, a Tomas zaśmiał się niemal w głos. – To nie jest śmieszne! – obruszyła się.
    – Nie musisz się bać – odparł poważnie. – Mam papiery ratownika i umiem zrobić usta–usta.
    – Oberwiesz! – upomniała surowym tonem, ale jej oczy błyszczały rozbawieniem. Gdy Tomas bez słowa uniósł dłonie w geście poddania, uśmiechnęła się i nabrała powietrza w płuca, całą sobą chłonąc roztaczający się przed nią [link widoczny dla zalogowanych]. Odkąd sięgała pamięcią zawsze lubiła tu przychodzić, ale najczęściej robiła to sama, albo w towarzystwie Lily. Siadały wtedy na jakiejś ławce pod drzewem i godzinami rozprawiały o pierdołach, zostawiając wszystkie problemy za sobą, na Paseo de la Reforma, zupełnie uciekając przed rzeczywistością w tę oazę ciszy i spokoju znajdującą się w samym centrum miasta.
    – To może, skoro jednak nie chcesz spalać kalorii, zajrzymy do ogrodu zoologicznego? – zagadnął Tomas.
    – A nie możemy po prostu się przejść a potem usiąść gdzieś na ławce pod drzewem?
    – Co tylko sobie życzysz – odparł.
    Corrie pokręciła głową rozbawiona i uśmiechnęła się na te słowa, a potem oboje w milczeniu ruszyli alejką kierując się w głąb parku, a ich krokom towarzyszył radosny śpiew ptaków i szum okolicznych drzew, posadzonych wzdłuż chodnika. Kiedy jednak wzrok Corrie padł na znajome miejsce, uśmiechnęła się do siebie i zerkając ukradkiem na Tomasa, bez ostrzeżenia chwyciła go za rękę.
    – Chodź – poprosiła, pochwytując jego pytające spojrzenie, gdy wpatrywał się w nią spod uniesionej brwi i nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony, pociągnęła go za sobą w kierunku [link widoczny dla zalogowanych] w jednym z najbardziej zacisznych miejsc, tuż nad samą wodą.
    – To jakaś szczególna ławka? – zagadnął z rozbawieniem, widząc jej rozpromienioną twarz. Corrie jednak nie odpowiedziała, tylko puściła jego rękę i mrużąc oczy, przyjrzała się siedzisku, jakby czegoś uparcie tam szukała. Tomas uśmiechnął się jednym kącikiem ust i pokręcił głową z niedowierzaniem, przyglądając się dziewczynie, kiedy zagryzając dolną wargę, wpatrywała się w ławkę czujnym spojrzeniem, a po chwili pochyliła się lekko i przesunęła powoli kciukiem po drewnianej desce.
    – Niemożliwe – roześmiała się wesoło i usiadła, zerkając przelotnie na Tomasa, akurat w momencie, kiedy idąc w jej ślady, przycupnął na ławce obok niej i podążył za jej spojrzeniem. Uśmiechnął się na widok, zamalowanego już, ale nadal dobrze widocznego serduszka wyżłobionego na oparciu, w którym widniały w tej chwili jedynie inicjały Corrie. – Nie patrz na mnie jak na wariatkę, to nie moja sprawka – powiedziała zgrywając obrażoną, ale kiedy wyszczerzył się od ucha do ucha, a w jego prawym policzku pojawił się ten uroczy dołeczek, od którego nie potrafiła oderwać oczu, sama również się roześmiała.
    – Dziewczyny chyba tak już mają – powiedział Tomas, rozsiadając się wygodnie na ławce i zarzucając ramię na oparcie, wpatrywał się w jej ciemne oczy, błyszczącymi tęczówkami.
    – Patrzą na świat przez różowe okulary, bujają w obłokach i rysują serduszka, gdy są zakochane? – zapytała rozbawiona, unosząc znacząco brew i wsuwając się głębiej na ławkę, usiadła na pięcie, przodem do niego, podciągając drugą nogę do piersi. Podparła łokieć o oparcie ławki i wsunęła palce we włosy, wspierając głowę na dłoni.
    – Coś w tym stylu.
    – To akurat działka Lily – odparła i uśmiechnęła się szeroko, ponownie zerkając na wyryty w drewnie kształt. – Wydrapała to serduszko dzień po mojej nieudanej randce. Obie byłyśmy wtedy w ostatniej klasie liceum – przyznała i zerknęła Tomasowi w oczy, gdy obserwował ją uważnie z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach.
    – Facet okazał się beznadziejny? – spytał swobodnie, ani na moment nie odrywając spojrzenia od jej twarzy.
    – Gorzej – westchnęła z rezygnacją i wywróciła oczami. – Przez cały wieczór nadawał jak nakręcony tylko szkoda, że ja jedynie słuchałam i nie mogłam się przebić, choć z jednym zdaniem – zaśmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem na własne mgliste wspomnienie tamtego wieczora.
    – Gamoń… – prychnął Tomas, ściągając na siebie jej błyszczące spojrzenie. – I przez takich popaprańców cierpi cała męska populacja – dodał, mrugając do niej łobuzersko. Corrie pokręciła głową z rozbawieniem, a jej usta drgnęły odrobinę w bladym uśmiechu, kiedy wpatrywała się w niego przez kilka trwających z nieskończoność sekund.
    – Jakbym słyszała Lily – westchnęła po chwili.
    – Przynajmniej jedna kobieta, która myśli racjonalnie i staje po stronie facetów, bez tych wszystkich feministycznych dyrdymałów i damskiej solidarności z hasłem przewodnim, że każdy facet to świnia.
    – Po pierwsze jest niezrównoważona, a po drugie beznadziejnie zakochana, więc nie sądzę, by jej opinia była obiektywna – powiedziała Corrie, usiłując pozostać poważną, ale kiedy Tomas na dźwięk tych słów roześmiał się w głos, nie potrafiła się powstrzymać.
    – Jakkolwiek by tego nie nazwać, jest przynajmniej sprawiedliwa – odparł szczerze. – Raul naprawdę, cholera, nie mógł lepiej trafić – dodał i uśmiechnął się do niej w ten swój charakterystyczny sposób, przez który w policzku znów pojawiło mu się to urocze wgłębienie i poczęstował ją jednym z tych swoich namiętnych spojrzeń, od którego miękły jej kolana. Czując jak w płucach zaczyna brakować je tlenu, bezwiednie oblizała wargi i opuściła spojrzenie, by przynajmniej spróbować zapanować nad własnym ciałem i sercem, galopującym w piersi jak oszalałe zwierzę.
    – To prawda – powiedziała Corrie, gdy już udało jej się odzyskać głos. – I może właśnie, dlatego wyryła to serce z moimi inicjałami. Powiedziała mi wtedy, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy w moim życiu pojawi się odpowiedni facet, który zasłuży na swoje miejsce w tym serduszku – wyznała z nostalgicznym uśmiechem i po raz kolejny przesunęła kciukiem po chropowatej powierzchni, jakby usiłowała lepiej sobie przypomnieć tamte bądź, co bądź beztroskie czasy.
    – Ale się nie znalazł – bardziej stwierdził niż zapytał, odważnie spoglądając jej w oczy, w taki sposób jakby usiłował wniknąć do jej duszy i poznać wszystkie najgłębiej skrywane tajemnice, obedrzeć ją z pragnień i uczuć, których nigdy nikomu nie pokazała. – Dlatego wciąż jesteś sama? – zapytał, a w jego oczach, którymi drobiazgowo sondował jej zafrasowaną twarz, odbijała się czysta ciekawość.
    Corrie uśmiechnęła się niewyraźnie i wzruszyła nonszalancko ramionami, spoglądając w niewzruszoną taflę wody, która niczym zwierciadło odbijała całe piękno tego miejsca.
    – Raul mi kiedyś powiedział, że ci, z którymi się spotykałam, zwyczajnie za mną nie nadążali, a Lily stwierdziła, że mam zbyt ognisty temperament i jestem nie do ujarzmienia. Może prawda leży gdzieś pośrodku.
    – A może po prostu do tej pory nikt nie znalazł na ciebie sposobu – mruknął swobodnym, schrypniętym i głębokim głosem podszytym pewnością siebie, która od razu doprowadzała dziewczynę do obłędu. Uśmiechnął się do niej łobuzersko, bez skrępowania nawijając na palec zbłąkane pasemko jej włosów, a ona nie mogła oderwać oczu od jego hipnotyzującego spojrzenia, którym skutecznie przytrzymywał ją w miejscu, sprawiając, że powietrze uszło z niej jak z przebitego balonika, a ciało pokryła gęsia skórka. Cieszyła się, że ma na sobie skórzaną kurtkę i Tomas nie mógł zobaczyć, w jaki sposób na nią działał niewiele przy tym robiąc. Bezwiednie oblizała wargi, a jego wzrok natychmiast zsunął się na jej wilgotne usta i jeszcze bardziej drapieżny niż wcześniej, powoli powrócił do jej oczu. Nie wiedziała jak to robił i czy to było celowe, czy wrodzona umiejętność, ale zwykła rozmowa z Tomasem stawała się cholernie dwuznaczna i podsycona erotyzmem do tego stopnia, że Corrie kompletnie traciła przy nim rozum, a wypracowana przez lata samodyscyplina i opanowanie rozpływało się w powietrzu jak bańka mydlana, pozostawiając po sobie jedynie buzujące hormony.
    – Być może – odparła, odważnie wytrzymując jego przenikliwe spojrzenie. – A może po prostu przyszedł moment, że przestałam szukać, skupiając swoją energię na tym, co wtedy było dla mnie najważniejsze – dodała ze smutkiem i szybko odwróciła wzrok, chłonąc rozciągający się przed nią widok.
    – I wciąż wierzysz w długo i szczęśliwie, w zdrowiu i chorobie, aż do śmierci?
    – A dlaczego mam nie wierzyć? – zapytała, przenosząc na niego błyszczące spojrzenie. – Wychowałam się otoczona taką miłością. Moi rodzice są w sobie zakochani od dwudziestu ośmiu lat, rodzice Raula w tym roku będą obchodzić trzydziestą rocznicę ślubu i nadal są ze sobą szczęśliwi. To mnie tylko utwierdza w przekonaniu, że czasem się udaje i mimo przeciwności losu dwoje ludzi może być ze sobą aż do śmierci, a miłość jest czymś, o co warto walczyć i dla czego warto zaryzykować nawet, jeśli miałoby się nie udać – przyznała szczerze i uśmiechnęła się lekko, odważnie spoglądając mu w oczy.


Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 18:01:40 26-09-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:10:14 27-09-16    Temat postu:


Uwielbiam, kocham i nie wiem co jeszcze
mega cudny odcinek. Corrie troszczy się i dba o Tomasa, wspólnie spędzają czas w knajpce i na spacerze. Nawet opowiedzieli coś tam sobie o swoich dawnych miłosnych doświadczeniach, więc coraz lepiej im idzie ale chciałabym żeby już przestali tak się męczyć tym odsuwaniem od siebie uczuć, jakie mają względem siebie... Mogłoby się coś więcej w tej materii zacząć dziać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:04:48 27-09-16    Temat postu:

Cieszymy się bardzo z Twoich uczuć względem tej historii
Haha... Monia, jakby przestali się tak męczyć, to mogłybyśmy skończyć tę historię a przecież nie o to chodzi, zwłaszcza, że tu się musi jeszcze parę rzeczy wydarzyć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:57:25 27-09-16    Temat postu:

No żal mi ich po prostu jest noo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:13:08 27-09-16    Temat postu:

Żal? To niedobrze, bo co by było gdyby jednak się nie spiknęli nigdy? Pamiętaj, że gdzieś tam się czai Irina
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:05:01 27-09-16    Temat postu:

Haha... Aguś, obawiam się, że Ktoś tu nie bierze pod uwagę okoliczności z tym związanych
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:11:49 27-09-16    Temat postu:

Zauważyłam właśnie, a przecież wiadomo, że nie ma nic gorszego niż odtrącona kobieta
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:20:03 27-09-16    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:20:23 27-09-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:31:11 27-09-16    Temat postu:

Łe rety, ja o niej całkiem zapomniałam czyli, że pewnie się pojawi niebawem i namiesza dodatkowo. Ech...
Nie no, oni spotkać się musieli, toż to ich przeznaczenie było
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:57:36 27-09-16    Temat postu:

No wiesz, Monia? Zapomnieć o Irinie? Agula, co z tym zrobimy?
Przeznaczenie, przeznaczeniem, ale los lubi płatać figle
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 15 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin