Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Po przeciwnych stronach" Odc.20/08.07.2023
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:45:55 31-05-22    Temat postu:

Odc.11/31.05.2022

Już następnego dnia z samego rana Sara zaczęła studiować swoje kwestie zawarte w przygotowanym przez wuja scenariuszu. Rozpoczęła też intensywny kurs zarządzania i marketingu. Wieczorem zaś udała się na intensywny trening sprawnościowy oraz trening kick-boxingu. Po zajęciach wzięła szybki prysznic, a potem udała się do szatni. Na korytarzu czekał już na nią Levent.
- Wujek? - poczuła się miło zaskoczona.
- Chciałem wiedzieć jak ci poszło? - oznajmił.
- Chyba nie najgorzej. Zapytaj trenera - odpowiedziała dość rozluźniona.
- Już z nim rozmawiałem. Powiedział, że masz potencjał - odrzekł z
satysfakcją, a Sara uśmiechnęła się mimo iż po całym dniu była potwornie zmęczona.
- Zabieram cię do domu dziecko - Wuj przechwycił torbę z rzeczami Sary i wspólnie udali się do domu.
Kolejne 4 dni minęły niemal identycznie.

Tymczasem u Bianchich wciąż było niespokojnie. Selen nadal chodziła obrażona na najmłodszego syna i żadne jego przeprosiny nie były w stanie złagodzić jej stanowiska.
W dodatku w małżeństwie Stelli i Matteo też zaczęło się źle dziać.

- I tak już długo z tym czekamy. Po co chcesz to nadal odwlekać? -Stella
nie kryła irytacji postawą męża. Była ona dla niej niezrozumiała.
- Już Ci mówiłem. Rodzice mają kryzys. W dodatku Fabio znowu napsuł wszystkim krwi - tłumaczył jej Matteo, ale ona była nieprzejednana.
- Tym bardziej to dobry moment. Media odpuszczą i zajmą się nami. Na pewno moja ciąża zainteresuje wszystkich.
Matteo spojrzał na żonę jakby kpiąco.
- To już nasze trzecie dziecko. Myślisz, że kogoś to obchodzi?
Stella poczuła się urażona tym zapytaniem. Zrobiło jej się przykro.
- Przy poprzednich dzieciach ogłaszałeś to wszem i wobec, a teraz nagle temat jest dla ciebie niewygodny.
- Przestań gadać bzdury - Matteo upomniał żonę, ale ona nadal była nieustępliwa.
- To przez nią? - zapytała z nerwowością w głosie, a Matteo zdębiał.
- Przyjechała i nagle ja, dzieci, wszyscy zaczęliśmy ci przeszkadzać -
stwierdziła z przekonaniem. Bianchi spojrzał na nią z oburzeniem.
- Co ty piepr*ysz?! - krzyknął jeszcze bardziej zdenerwowany. Mimo wszystko Stella była pewna swego i upierała się przy swoim.
- Mówię ci prawdę prosto w oczy! Odkąd ją zobaczyłeś nie możesz spać w nocy! Myślisz, że mnie oszukasz? Że nic nie kapuję?!
Matteo tak się wkurzył, że aż poczerwieniały mu oczy. Zamachnął się by uderzyć żonę gdy wnet do salonu wbiegły dzieci z gosposią. Wówczas mężczyzna cofnął rękę. Dzieci podbiegły do niego z chęcią na zabawę, ale on nawet na nie nie spojrzał. Odsunął ręką synka gdy ten objął jego nogę i po prostu wyszedł z domu. Mały Marco posmutniał po tym odtrąceniu. Stella, która od razu to zauważyła, podeszła do niego i wtedy mocno przytuliła synka.

Było jeszcze wcześnie, ale Bianchi nie mógł już czekać. W pubie pojawił się raptem po kwadransie i zamówił całą kolejkę. Dobrze go już tam znali. Za dobrze.

Ayliz była w szoku gdy podczas spontanicznego spotkania z Alessią ta opowiedziała jej co ją spotkało tuż po przylocie.
- A to szakale - odrzekła oszołomiona.
- Bardzo się bałam. Tak samo jak kiedyś Ayliz - głos Alessii zadrżał gdy
powróciła do niej jeszcze inna, straszna sytuacja z przeszłości.
- Jeszcze to pamiętasz?
- Trudno zapomnieć taką traumę - Alessia dziwi się, że Ayliz tego nie rozumie.
- Masz pecha kochana. Bardzo Ci współczuję.
- Do dziś nie wiem kto to był i zawsze mnie to przeraża bo on wie, on mnie zna i tak naprawdę bez problemu może zaatakować - Alessia na samą
myśl zaczyna odczuwać jak dreszcze przechodzą jej po całym ciele.
To wydarzyło się 7 lat wcześniej. Razem z Ayliz, Fabio, Matteo i kilkoma koleżankami wybrała się na obóz letni. Ostatniej nocy działy się dziwne rzeczy.
- Strasznie się wtedy rozpadało. Wieczorem pojawiła się też burza. Zerwało linię energetyczną - wspomina.
- Tak, pamiętam. W całej okolicy nie było prądu. A my jak ci idioci nawet latarek nie mieliśmy - Ayliz także wspomina ówczesne wydarzenia.
- Zostałam w namiocie sama bo wasza trójka poszła po pomoc - Alessia
powraca do tych przykrych zdarzeń.
- Do dziś nie pojmuje jak mogliśmy to zrobić, ale wiesz, wszyscy byliśmy bardzo młodzi. Nie pomyśleliśmy, że może Ci coś grozić - wyjaśnia Ayliz.
- Wy poszliście, a ja zostałam sama. On niedługo po was przyszedł i rzucił się na mnie. To było okropne! -
Alessia zaczyna płakać - Nie wiem jakim cudem się uratowałam. Gdyby nie te wilki, które gdzieś tam zaczęły wyć, on na pewno by mnie zgwałcił.
- Na szczęście to już przeszłość - wykrzykuje Ayliz starając się odwrócić uwagę Alessii od traumy sprzed lat.
- Ale teraz znów mi się przydarzyło. Czym ja sobie na to zasłużyłam? -
zauważa Alessia. A Ayliz w odpowiedzi mocno ją tuli.
- Najważniejsze, że ani wtedy ani teraz nic ci się nie stało - zaznacza.
Alessia uśmiecha się i odwzajemnia uścisk przyjaciółki. Wnet przywołuje moment niedawnej napaści, ale nie skupia się na samym zajściu tylko człowieku, który uchronił ją przed najgorszym.
- Wiesz? - Szatynka uwalnia się powoli z uścisku Ayliz - Byłam wtedy w szoku i nie wiele pamiętam. Nawet jego twarzy dobrze nie widziałam, ale nie mogę go zapomnieć.
- Jeju Ale, no coś ty? Cierpisz na syndrom sztokholmski czy co? Ja na twoim miejscu nie chciałabym o tym myśleć! - Ayliz nie może wyjść z
dziwu po słowach Martinelli. Jest przekonana, że mowa o jej agresorze, a nie wybawcy. Alessia jej to wyjaśnia.
- Chodzi mi o tego drugiego Ayliz! Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale gdy się tam pojawił mimo wszystko nie czułam przy nim strachu.
Ayliz znowu nie może się nadziwić słowom szatynki.
- Ale ty chyba nadal jesteś oszołomiona. Obaj cię zaatakowali. Ten drugi może akurat nie lubi kobiet albo miałaś farta i tyle. Radzę ci: zwiększ ochronę i wymaż to wszystko jak najszybciej z pamięci.
- Nie potrafię. Nie daje mi to spokoju - stwierdza ze zrezygnowana miną Alessia.
- Znając cię już coś planujesz - Ayliz zna Alessię jak własną kieszeń toteż tym razem nie wpada w zdziwienie - Fabio o tym wie? - dopytuje, a Alessia na samo jego wspomnienie zaśmiewa się głośno.
- Fabio? Ach ten Fabio - Martinelli wzdycha wypowiadając jego imię, po czym stwierdza - Fabio żyje w swoim świecie.
- Jak to? Nic z tym nie zrobił? - Ayliz znowu stawia oczy ze zdumieniem.
- Chciał, ale mój tata go uprzedził i to mnie trochę martwi - szatynka nagle smutnieje.
- Martwi cię, że twój tata posłał tych bandytów do więzienia? - Ayliz znowu czuje się skonsternowana.
- Tak, to znaczy nie - Alessia poprawia się - chodzi mi tylko o tego drugiego. Nie chcę mu szkodzić. W końcu gdyby nie on…
- Słuchaj! - Ayliz przerywa Alessii w pół zdania - za nic nie musisz być mu wdzięczna, a już na pewno niczego nie jesteś winna. Przypominam ci, że ten drugi zabrał wszystkie twoje rzeczy łącznie z prezentami!
- Tak, ale …
- Żadne ale. Zapomnij o typie i tyle. Dobrze, że obaj są już za kratami. Teraz nikomu już nie zrobią krzywdy - przekonuje z lekkim wzburzeniem Bianchi, a potem raptownie zmienia temat.
- Chodźmy gdzieś. Zaszalejmy! Muszę się trochę rozerwać - stwierdza.
- Zakupy? - proponuje niepewnie Martinelli.
- Tak, ale nie tutaj. W Londynie. Poczekaj. Dam znać tacie żeby przygotował samolot - Ayliz wykręca numer telefonu do Edoarda. Po chwili wszystko jest już ustalone - załatwione! Jedziemy na 3 dni do Londynu - obwieszcza triumfalnie. Alessia podobnie jak ona tryska zachwytem na samą myśl o ich spontanicznym wypadzie.
- Już się nie mogę doczekać Ayliz! - wykrzykuje z ekscytacją Martinelli.

Mija dokładnie 7 dzień od kiedy Berk siedzi w zamknięciu! Jest już tak głodny i wycieńczony, że zaczyna mieć zaburzenia widzenia.
- Umrę tu. Umrę jak opuszczony, nieszczęsny pies. Niech to szlag! -
ostatkiem sił brunet podnosi się z podłogi, a potem w desperacji woła o pomoc licząc na jakiś cud. Mijają kolejne dwie godziny i nic. Żadnej żywej duszy w pobliżu. Berk w końcu mdleje.

Levent z zachwytem i dumą przygląda się postępom jakie w ostatnich dniach poczyniła Sara. Właśnie odbywa się jej trening w walce wręcz. Mimo zmęczenia, potu i obolałego ciała, brunetka również wydaje się być zadowolona. Po pół godzinie udaje się pod prysznic, a jej wuj wykorzystuje ten moment by porozmawiać z jej osobistym trenerem.
- I jak? Ma potencjał? - pyta zaciekawiony Levent.
- Powiedziałem na początku, że może być ciężko jednak muszę przyznać, że mała ma zapał. Postawy nie nadrobi, ale sprytem pokonać przeciwnika już może - oznajmia trener z pewnością w głosie.
- Co to znaczy? - dopytuje Levent.
- Jest drobna i siłą na pewno nie pokona męskiego przeciwnika, ale ma inne atuty i ich powinna się trzymać. Popracujemy nad jej lewym sierpowym i postawą w ogóle. Musi też chronić twarz. To musi wejść jej w nawyk. Ogólnie jest trochę pracy do zrobienia, ale myślę że spokojnie sobie z tym wszystkim poradzi.
Słowa trenera nie satysfakcjonują jednak Leventa.
- Jeśli trzeba to zwiększymy czas treningów. To nie problem. Interesuje mnie tylko to, żeby była dobrze przygotowana - oznajmia spotykając się tym samym z pełnym zaskoczenia wzrokiem trenera, który odpowiada:
- Sara i tak trenuje więcej niż powinna. Może przeciążyć organizm. Nie należy z tym przesadzać panie Ercel.
- Nic jej nie będzie. Jest do tego przyzwyczajona. Od zawsze ostro trenowała. Brak jej tylko umiejętności i dlatego ciągle musi ćwiczyć.
- Ja tylko uczulam. Czasem więcej nie znaczy lepiej - stwierdza trener z
lekką nutką irytacji, na co otrzymuje klarowną odpowiedź:
- Pana zadaniem jest ją przygotować. Ja zajmę się resztą.
Levent nie musi dwa razy powtarzać. Przekaz dla trenera jest jasny. Już po chwili ustalają dodatkowe godziny treningów dla Sary.

Willa Bianchich.
Słychać stukot drzwi. W duszy Selen cieszy się na widok młodszego syna, ale oficjalnie wciąż jest na niego obrażona więc nie okazuje radości. Wręcz przeciwnie. Wita go miną niezadowolenia.
Fabio wchodzi skradającym się krokiem.
- Królowo - mówi jednocześnie puszczając do matki oczko. Ona zaś
nadal pozostaje niewzruszona.
- Można ucałować dłoń pięknej kobiety? - Fabio podchodzi bliżej by chwycić matkę za rękę nim jednak zdoła to zrobić, Selen ją cofa, a twarz przekręca w przeciwną stronę.
- Jak widzę jeszczem niegodny tego przywileju - Fabio nie poddaje się i
niespodziewanie wyciąga z wewnętrznej kieszeni marynarki niewielkie zdjęcie, a potem kładzie je delikatnie na nocnej szafce.
- Może dzięki temu serce królowej trochę zmiękczę i przypomni sobie tego krnąbrnego, zabójczo uroczego bruneta.
Fabio uśmiecha się z ukradkowym spojrzeniem, a potem wychodzi. Selen natychmiast zrywa się na równe nogi i chwyta za zdjęcie przyniesione jej przez syna. Przedstawia ono całą jej rodzinę, ale kilkanaście lat wcześniej. Dzieci kobiety miały raptem po kilka lat.
Fabio faktycznie wiedział jak ją podejść. Kobieta od razu promienieje na twarzy za sprawą wspomnień jakie w niej właśnie mocno odżyły.

Spokojny powrót do domu Sary i Leventa zakłóca niespodziewany telefon. Gdy mężczyzna odbiera początkowo jest spokojny.
- O co chodzi?
Sara mimowolnie przysłuchuje się tej rozmowie.
- Że co? Jakim cudem?
Brunetka nie jest w stanie zrozumieć o co chodzi bo jej wuj mówi półsłówkami.
- Po co do mnie z tym dzwonisz? Zakończ sprawę tak jak zawsze.
Nagle mężczyzna milknie na dłuższą chwilę.

Cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:20:53 04-06-22    Temat postu:

Odc.12/04.06.2022
Wuj zaskakuje Sarę gdy nagle odrzeka:
- Szofer odwiezie cię do domu. Ja jeszcze muszę gdzieś pojechać.
Chwilę potem Levent wysiada na poboczu. Sara nie widzi już jak mężczyzna przesiada się do innego czarnego auta. Wraca samotnie do domu. Nie opuszcza jej jednak poczucie niepokoju o wuja. Czeka na jego powrót w napięciu.

Levent tymczasem dociera do opuszczonego budynku na obrzeżach miasta. Czeka tam na niego mężczyzna z którym rozmawiał przez telefon.
- Oby to było coś ważnego - ostrzega około 30-letniego bruneta gdy ten podchodzi do niego.
- Pokaż mi to zdjęcie - Levent wyciąga rękę i przejmuje wspomnianą fotografię. Po dłuższym przyjrzeniu się jej, pyta:
- Gdzie on jest?
- Tam - Mężczyzna wskazuje pomieszczenie nieopodal - i tak nic nie powie. Jest nieprzytomny - od razu dodaje gdy zauważa, że Levent rusza w jego stronę.
- Jak będzie trzeba to go ożywię, ale dowiem się kim u licha on jest i skąd do cholery ma moje zdjęcie!
Wściekły do granic możliwości Levent z impetem wdziera się do środka pomieszczenia - jednak natychmiast się cofa pod wpływem panującego w środku smrodu.
- On chyba już nie żyje - sugeruje stojący za nim brunet. Mimo to Levent nie odpuszcza i nakazuje:
- Wyciągnij go na zewnątrz. Nie zniosę tego odoru!
- Tak jest, szefie - odrzeka posłusznie mężczyzna. Potem polewa Berka wodą by go ocucić. Długo nie trzeba czekać. Berk dość szybko dochodzi do siebie. Pierwszą osobą, którą widzi przed sobą jest wpatrujący się w niego Levent! Początkowo Berk myśli, że ma omamy jednak uzmysławia sobie, że jest na jawie gdy Levent wymachuje przed nim swoim zdjęciem i wściekle pyta skąd i po co je ma!

- A ty dokąd? - pyta Fabio gdy natykasię na siostrę taszczącą walizkę po schodach. Natychmiast rusza jej z pomocą.
- Lecimy z Alessią na zakupy. Może chcesz się przyłączyć? - proponuje
Ayliz, ale jej młodszy brat ma już inne plany.
- Mam zaproszenie na imprezę. W sumie już powinienem tam być. Udanych zakupów!
- Czekaj! - Ayliz chwyta go za łokieć gdy ten już mija próg domu - tylko znowu nie przeholuj. Mama wciąż jest na ciebie cięta - ostrzega. Fabio spogląda na siostrę uśmiechając się ironicznie, a potem odrzeka:
- Ty też siostrzyczko nie szalej za bardzo.
Oboje posyłają sobie wymowne, kąśliwe spojrzenia po czym Fabio pomaga Ayliz załadować walizkę do auta, a potem wsiada do swojego i odjeżdża.

Berk, który nie odpowiada na żadne z zadawanych przez Leventa pytań zaczyna go poważnie denerwować. Mężczyzna traci cierpliwość i w przypływie złości uderza i tak mocno osłabionego już bruneta. Mimo wszystko ten nadal milczy. To jeszcze bardziej rozwściecza Leventa. W końcu rzuca się na młodego mężczyznę z pięściami nie kontrolując się wcale. Ochroniarze muszą go od niego odciągnąć by go nie pobił na śmierć.
- Zabije go Pan - mówi Gianluca, ten sam który wcześniej wezwał go na miejsce.
- I? Niech zdycha ta gnida!
Levent nie przestaje tłuc Berka.
- Jeśli go Pan zabije to nigdy nie pozna prawdy. Czy to nie dziwne, że miał w kieszeni Pana zdjęcie z dawnych lat? Potorturujemy go trochę i wszystko wyśpiewa.
Levent w jednej chwili przestaje okładać Berka ciosami jakby coś do niego wreszcie dotarło.
- Masz rację - mężczyzna odsuwa się od Berka - jak się ocknie to wyciągnijcie z niego co tylko się da, a potem wiecie co macie robić.
Levent ostatni raz spogląda na leżącego bez życia bruneta.
- Skądś go kojarzę, ale nie jestem pewien skąd - zastanawia się.
- Prawdopodobnie należał do gangu, który Pana napadł - stwierdza
Gianluca.

Levent odjeżdża, a jego ludzie chcą przystąpić czym prędzej do przesłuchania. Berk jednak się nie budzi.
- Gianluca, co z nim robimy? - pyta jeden z grupy.
- Nie mamy wyjścia. Trzeba go trochę podrasować. Weźmiemy go na razie do naszego schronu.
- Jesteś pewien?
- Szef musi wiedzieć co on o nim wie. Znalezione przy nim zdjęcie to jawny dowód na zagrożenie. Nie wiadomo kto jeszcze ma wiedzę o nim z tamtych czasów. Musimy to sprawdzić - podkreśla Gianluca. Drugi z rozmówców przytakuje, a potem wspólnie przeciągają ciało Berka do samochodu i wrzucają je do bagażnika, po czym odjeżdżają.

Tunnel Club Milano
Fabio dociera na imprezę jako ostatni, ale jako pierwszy najmocniej się rozkręca. Z grupą znajomych i pięknymi koleżankami u boku oddaje się zabawie. Alkohol leje się strumieniami. W tym samym czasie Sara leży sobie grzecznie w łóżku nie mogąc zasnąć z powodu przedłużającej się obecności wuja. Kiedy Levent dociera w końcu do domu, Sara wygląda ukradkiem przez okno licząc, że może uda jej się coś wyśledzić. Mężczyzna idzie jednak jak zwykle powolnym, ale pewnym krokiem i wchodzi do domu.
- Nie cierpię tych jego tajemnic, a jeszcze bardziej, że nic mi nie mówi -
żali się w duchu sama do siebie.
Z powrotem wskakuje do łóżka. Nadal jednak nie może zasnąć. Ma złe przeczucia. Dodatkowo boli ją całe ciało po kolejnym z wielu intensywnych dni.

Mija miesiąc.
W tym czasie Sara poczyniła ogromne postępy. Nie tylko w walce wręcz, ale podeszła do wielu kursów potrzebnych jej do przyszłej pracy, a także podszkoliła się. To był czas wytężonej pracy w sumie na każdym polu. Dziś przygotowuje się do przeprowadzki i to już ostatni dzień, który może spędzić z wujem. Z resztą Levent zorganizował coś specjalnego z tej okazji.
Wieczorem czekał już na bratanicę w salonie. Zaplanowali pożegnalne spotkanie.
Sara nie kryła smutku.
- To tylko na jakiś czas. Zobaczysz, że szybko minie - pocieszał ją wuj. Oboje ubrali się bardzo elegancko z tej okazji. On w klasyczny, czarny garnitur, a Sara wyjątkowo w czarną midi sukienkę z falbanami układającymi się już przy ramionach. Wyprostowane zaś włosy rozpuściła na całej długości. Wuj z zadowoleniem podziwiał jej nowy wizerunek, z którym już niebawem ma zaprezentować się przed Bianchimi. Dodatkowo nałożyła też czarne szpilki na których chodzenie też musiała wyćwiczyć.
- Powalisz ich na kolana moje słońce. Wyglądasz perfekcyjnie - stwierdził z dumą nieco zawstydzając bratanicę.
- Myślisz, że mnie zatrudnią? - Sara mimo stylizacji i przygotowania wciąż czuje się niepewnie.
- Jeśli będziesz pewna siebie i zdecydowana to na pewno. Musisz dać z siebie wszystko. Cały nasz plan opiera się na tobie.
Presja jaką wywiera na niej wuj, ciąży nad nią od lat, ale teraz jest jeszcze bardziej przytłaczająca niż dotychczas. Sara czuje ogromny strach choć stara się go wyprzeć za wszelką cenę. By przekonać wuja, ale i siebie stanowczo oznajmia:
- Jestem przygotowana. Czekam na ten moment od lat. Nie może się nie udać. Wujku - brunetka ujmuje dłoń Leventa - już po nich - zapewnia.
To jest właśnie to, co chciał usłyszeć Levent. Na te słowa mężczyzna szeroko się uśmiecha, a potem oferując swoje ramię udaje się z Sarą do restauracji: Ristorante Don Carlos.

Sara jest zauroczona tym miejscem. Zachwyca ją zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz, a jego klimat wprowadza w stan błogiego spokoju i pobudza wyobraźnię.
- Jak tu pięknie - zachwyca się brunetka. Levent także wygląda na zadowolonego. W czasie gdy kelner prowadzi ich do zarezerwowanego stolika, oboje nie mogą przestać rozglądać się dookoła, napawając do cna wyjątkowością tej restauracji. Są tak rozkojarzeni, że w żadnej minucie nie zdają sobie sprawy, że odkąd weszli są nieprzerwanie obserwowani!

Tymczasem Selen i Edoardo goszczą w domu najstarszego syna. Stella specjalnie zorganizowała tę kolację by omówić temat jej ciąży. Okazuje się, że ktoś puścił farbę i informacja przedostała się do prasy nim ona i Matteo zdążyli powiadomić Bianchich.
Atmosfera przy stole jest dość nieprzyjemna, a dialogu prawie nie ma. Cała czwórka skupia się na spożywaniu przygotowanego posiłku.
- A gdzie dzieci? - zauważa Selen i daje początek rozmowie.
- U rodziców Stelli - Matteo wymienia porozumiewawcze spojrzenie z żoną, a potem dodaje jakby tłumacząc - dawno u nich nie byli, a dziadkowie się za nimi bardzo stęsknili.
- Akurat dzisiaj? Ja też już jakiś czas ich nie widziałam - żali się Selen
jednocześnie dogryzając synowi i jego żonie.
Edoardo przeczuwa, co się szykuje. Woli się nie wtrącać więc uparcie milczy. A Selen przechodzi do ataku.
- Nie do wiary! Już 4 miesiąc jesteś w ciąży, a ja się o tym dopiero teraz dowiaduję i to z telewizji! Można wiedzieć czemu nie byłam godna dowiedzieć się wcześniej? - pyta starając się nie unosić głosu.
- To nie tak teściowo …
Selen nie daje synowej dojść do słowa i zaciekle kontynuuje swoje żale.
- Znowu nastawiasz mojego syna przeciw mnie. Mącisz i judzisz stale.
Ale ja ci już kiedyś powiedziałam: nie będziesz rządzić moim synem! On ma matkę, która zawsze za nim stanie. Weszłaś do naszej rodziny tylko dlatego, że ja się na to zgodziłam!
Złość Stelli po wypowiedzianych słowach teściowej sięga zenitu, ale nic nie może zrobić. Nie ma prawa nawet się odezwać, a już na pewno zaprotestować. Wie czym to się może skończyć. Spogląda desperacko na męża, a potem teścia z nadzieją, że może zareagują w jej obronie jednak ci nawet nie podnoszą wzroku od stołu.
- A ta kolacja? Co to ma być? - Selen potrząsa talerzem ze wzgardą - nawet porządnego posiłku nie potrafisz przygotować. Co ja mówię? Jakie przygotować? Zamówić? Przecież Ty nie gotujesz? Nawet menu nie potrafiłabyś wybrać! - ku obawom Stelli, matka jej męża coraz bardziej się rozkręca. Kobieta teraz zwraca się bezpośrednio do syna, a słowa które do niego wypowiada godzą w Stellę niczym sztylet wbity wprost w serce.
- Mówiłam Ci synku żebyś jej nie brał. Ona nic nie potrafi. Jesteś dla niej za dobry. A myślałam początkowo o Alessii dla ciebie.
Matteo słysząc wypowiedziane przez matkę imię wpada w zdziwienie. Potem na jego twarzy pojawia się niewytłumaczalny smutek. Nie jest on bynajmniej spowodowany troską o zduszoną przez jego matkę Stellę. Tu chodzi o zaprzepaszczone szanse.
- Nigdy nawet słowem nie wspomniałaś mi o Alessii - Matteo nie potrafi
przejść obok tego tematu obojętnie. Tym samym rani jeszcze bardziej swoją żonę.
- Bo nie było powodu. I tak bliżej jej było do Fabio niż do ciebie. Nieważne. Teraz jest inna sytuacja, ale zawsze możemy ją zmienić -
kobieta spogląda wymownie na synową. Matteo zaś pyta:
- Co masz na myśli?
- To, że żonę zawsze można zmienić - wyjaśnia synowi, a jego żona na samą myśl aż się wzdryga.
- Jeśli nie nauczysz swojej żony szacunku do rodziców to zawsze można coś zaradzić - sugeruje w ogóle nie przejmując się stanem ciężarnej Stelli.
Przez cały wieczór Selen nie odpuszcza i dogryza brunetce bez opamiętania. Stella ma ochotę się rozpłakać, ale nie robi tego dopóki teściowie są w domu. Dopiero po ich wyjściu wpada do sypialni i zalana łzami rzuca się na łóżko. Matteo tylko się jej przygląda by po chwili w myślach stwierdzić, że żałuje iż poślubił Stellę!

Siedzący kilka stolików dalej po przeciwnej stronie sali Fabio nie może oderwać wzroku od ... Sary! Odkąd tylko weszła zwróciła jego uwagę. Towarzyszący mu znajomi od razu się zorientowali i nie omieszkali skomentować jego zachowania.
- Nowa zwierzyna na horyzoncie? - pyta jednocześnie się zaśmiewając Leonardo. Z kolei Simone z przekonaniem dorzuca:
- Już na nią poluje.
- Do zajętej nie podbije - stwierdza z satysfakcją jedna z koleżanek o imieniu Barbara.
Fabio zdaje się ignorować te teksty. W pełni jest skupiony na Sarze. Sprawia wrażenie jakby przeczesywał każdy zakamarek jej ciała.
- Co cię w niej tak pociąga? - w końcu pyra zignorowany wcześniej Leonardo.
- Nic. Jak zwykle podziwiam piękno - odpowiada totalnie obojętnie Bianchi, ale pozostali doskonale go znają i wiedzą, że chodzi o coś więcej.
- Przyszła ze swoim alfonsem - rzuca zupełnie od niechcenia powracająca właśnie do stolika Giovanna. Wszyscy są poruszeni jej słowami. Wszyscy oprócz Fabio.
- Skąd o tym wiesz? - dopytują.
- Czy to nie oczywiste. Co taka laska może robić z takim ramolem? To na pewno jej sponsor.
- Co o tym sądzisz? - Leonardo zwraca się bezpośrednio do Fabio, a ten beznamiętnie odpowiada:
- Nic. Ja tylko podziwiam piękno.
Przez resztę wieczoru Fabio nie zdejmuje z Sary wzroku, ale robi to jednocześnie dyskretnie, tak że ani ona ani jej wuj nie zdają sobie z tego sprawy.
Tuż przed 23 wstają od stołu i żegnają się sporym napiwkiem. Sara ostatni raz rozgląda się jeszcze po wnętrzach jakby miała już do tej restauracji nie powrócić. Z wujem pod rękę kieruje się do wyjścia. Niespodziewanie Fabio zachodzi drogę Leventowi i dochodzi do zderzenia w wyniku którego czerwone wino z kieliszka Fabia ląduje na sukience Sary!

Cdn.


Ostatnio zmieniony przez Marzenka20 dnia 11:16:27 05-06-22, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:28:44 08-06-22    Temat postu:

Odc.13/08.06.2022

Sara w przeciwieństwie do wuja nie od razu przygląda się Fabiowi, dlatego dopiero po chwili orientuje się z kim ma do czynienia i… zastyga.
Z kolei Levent z miejsca posyła Fabiowi wrogie spojrzenie.
- Ślepy jesteś?! - pyta rozwścieczony podczas gdy Sara usiłuje usunąć wino z przodu sukienki - jednocześnie unikając ponownego kontaktu wzrokowego z Bianchim. Fabio nie zważając na Leventa podchodzi do niej z chusteczkami, ale zaraz zostaje przez niego cofnięty!
- Co ty robisz? - pyta ze złością Levent.
- Chcę tylko pomóc Pana hmmm córce?- odrzeka brunet jednocześnie
sprytnie badając jakie są relacje tych dwojga. Nie otrzymuje jednak odpowiedzi. Potem ponownie zbliża się do mocno skonfundowanej już Sary, ale Levent znowu go od niej odpycha.
- Odsuń się od niej! - żąda.
Nadzwyczaj opiekuńcze zachowanie Leventa drażni, ale i zastanawia młodego Bianchiego.
- To był wypadek. Najmocniej przepraszam - odrzeka Fabio przekierowując swój wzrok bezpośrednio na zdenerwowaną Sarę. Potem obejmuje ją wzrokiem od stóp do głów. Zauważa to Levent i nie jest tym zachwycony. Sara zaś wciąż uparcie unika z Bianchim kontaktu wzrokowego.
- Chyba skądś się znamy - sugeruje Fabio, a Sara w tym momencie omal nie mdleje z przejęcia. Nie może pojąć jak mężczyzna mógł ją rozpoznać po ponad miesiącu od ich pierwszego spotkania i to w zupełnie innym wydaniu!
- Na pewno nie - Sara zaczyna drżeć na całym ciele. Levent od razu to dostrzega i by powstrzymać nadciągającą spiralę domysłów i podejrzeń Fabia, przerywa tę niekomfortową sytuację.
- Dość tego! Nie dość, że nas potrąciłeś to jeszcze serwujesz tu tani podryw? - Levent nie wytrzymuje gdy widzi jak Fabio torpeduje Sarę uwodzicielskim spojrzeniem, a ona… nie wie gdzie podziać własne.
- Cóż, ma Pan piękną córkę - Fabio zdaje się dolewać oliwy do ognia. Nie widzi jak Levent zaciska za plecami dłoń z rozgniewania. Ma ochotę mu przyłożyć.
- To nie moja córka! - w końcu wykrzykuje. Fabio na tę nowinę reaguje zaskoczeniem.
- Czyżby naprawdę byli kochankami? - zastanawia się w myślach nieco zawiedziony.
Levent nie czeka ani chwili i w pośpiechu wyprowadza bratanicę z restauracji - po drodze celowo potrącając Fabia.
Ten ma ochotę pobiec za nimi, ale skutecznie powstrzymują go znajomi.
- A nie mówiłam? Czekaj! Chyba nie będziesz uganiał się za galerianką? - zwraca mu uwagę Giovanna. Z kolei Leonardo nieco przy tym drwiąc stwierdza:
- No to ładnie. Tak się zafiksowałeś, a tu taki klops. Dziadek nie oddał swojej lalki do zabawiania.
Cała czwórka jest przekonana o relacji tych dwojga na zasadzie sponsoringu. Fabio zaś nie chce w to wierzyć. Przez resztę wieczoru sam zastanawia się nad własną reakcją. To była kolejna z wielu kobiet jaką sobie upatrzył. Dlaczego nie spodobało mu się to co usłyszał?

Przez całą drogę powrotną Levent nie odezwał się do Sary ani słowem. Był nią mocno rozczarowany. Nie takiej postawy oczekiwał. Dopiero w domu podjął z nią rozmowę.
- Jutro masz rozmowę rekrutacyjną w jego firmie. Na pewno go tam spotkasz nie raz. Jak ty to sobie wyobrażasz? - dopytuje nie kryjąc poirytowania. Sara zaś siedzi przed nim ze spuszczoną głową.
- Nie jesteś gotowa. To cię przerasta już na starcie. Odwołujemy wszystko - oznajmia Levent tym samym wyrywając Sarę w jednym momencie z letargu.
- Nie! Przepraszam za dziś. Dałam się zaskoczyć, ale to się już nie powtórzy. Obiecuję!
- Nie obiecuj na marne - przestrzega ją wuj, a potem uderza pięścią w stół sprawiając, że Sara wpada w popłoch.
- To już drugi raz kiedy trzęsiesz się przed nim jak osika! Myślisz, że ten szczwany lis tego nie widzi? Ale nie to jest najgorsze - podkreśla z
naburmuszona miną.
- Cholera! Słyszałem jak działa na kobiety! Jak je umie podejść! Ale że na ciebie podziała to bym w życiu nie pomyślał.
Sara po tych słowach wnet podnosi się z siedzenia.
- To nie tak! Po prostu mnie zaskoczył! - zapewnia zaciekle. Jednak Levent wyrobił już sobie własne zdanie.
- I tak za każdym razem będziesz zaskoczona?
Sara zamilkła ledwo powstrzymując napływające do oczu łzy. A Levent tuż przed udaniem się do sypialni rzucił jeszcze na odchodne:
- Jutro twój wielki dzień. Dzień chwały albo klęski. Wszystko zależy teraz od ciebie. Miej to na względzie.

Sara także udała się do siebie. Gdy zdejmowała zaplamioną sukienkę wnet przypomniała sobie o Fabio i nie mogła zapomnieć już przez całą noc. Teraz przed samą sobą mogła przyznać, że zrobił na niej piorunujące wrażenie. Już za pierwszym razem położył jej śmiałość i pewność siebie jednym posłanym spojrzeniem, ale to co zadziało się w restauracji było jeszcze silniejsze, bardziej magnetyzujące. W eleganckim garniturze i z tym jego uzależniającym zapachem męskich perfum, bezradność Sary nie miała granic. Brunetka wciąż tego nie rozumie, ale jednocześnie wie na pewno: jeśli nie zapanuje nad własnymi emocjami to on zrobi z nią co zechce!

Tym razem również Fabio jak nigdy przedtem skierował swoje myśli ku kobiecie.
Pod prysznicem non stop przywoływał wydarzenia z restauracji. Na myśl o związku Sary z towarzyszącym jej mężczyzną Fabio kilkukrotnie uderzył w ścianę prysznica.
- Kim ona jest?! - wykrzyczał nie mogąc znieść tej niewiedzy.

Z samego rana udał się na półgodzinne bieganie, a potem wraz z rodziną zasiadł do wspólnego śniadania w ogrodzie.
Selen była zachwycona bo zwykle nie jadają w komplecie. Nie mogła oprzeć się by nie pogładzić młodszego syna po głowie.
- To prawdziwy cud, ale bardzo się cieszę synu.
Fabio odwzajemnił uśmiech matki. Potem Ayliz dorzuciła swoje trzy grosze.
- Wczoraj coś poszło nie tak bo wrócił na noc. Widocznie podryw się nie udał - blondynka aż zarechotała z zadowoleniem.
Fabio tylko się przyglądał, posyłając jej karcące spojrzenie.
- Synu, a nie myślałeś żeby się w końcu ustatkować? - rzucił niespodziewanie Edoardo, a Fabio aż zbladł.
- Tata ma rację. Pora o tym pomyśleć - przyklasnęła mężowi Selen. Ayliz również włączyła się żywo do rozmowy.
- Nawet wiem kto by Ci pasował.
Cała trójka spojrzała po sobie i zgodnie wypowiedziała imię kandydatki:
- Alessia!
- Byłaby z was idealna para - dodała Ayliz.
Fabio zrobił nietęgą minę, a potem oznajmił:
- Jeśli się ożenię to kiedy zechcę i z tą, którą zechcę. I przykro mi kochana rodzinko, ale to nie jest i nie będzie Alessia.
Cała trójka zrobiła zawiedzione miny. A Fabio…jak to on. Zmienił natychmiast temat.
- Jak tam Twoje sprawy siostrzyczko? Ty chyba owszem masz kogoś na oku?
Ayliz szybko podłapała wątek i z lekkim rozczarowaniem odrzekła:
- Nudziarz. Myślałam, że się na czymś zna, ale gdy poprosiłam go o małą pomoc przy planie promocyjnym, po prostu zwiał.
- Chyba nie mówisz o swoim nowym asystencie? - zapytał Edoardo z
przejęciem - wiesz, że nie można w pracy …
- Tak tak, wiem tato - Ayliz przerywa ojcu i dodaje starając się wyjaśnić - Tak jakoś wyszło. Spodobaliśmy się sobie no i..
- Cisza! - Edoardo spogląda na córkę karcąco - Dziś jest ostatni dzień rekrutacji! Jeśli nie znajdziesz sobie asystentki to będę zmuszony cię zwolnić - ostrzega, a Ayliz niemal dębieje.
- Ale tato. Jak możesz?
- Nie dajesz mi wyboru. Jeśli nie jesteś w stanie ogarnąć działu PR to będę musiał poszukać kogoś innego.
- Mamo, powiedz mu coś - Ayliz zwraca się do matki po pomoc.
- Ojciec ma rację. Lepiej wybierz sobie kogoś kompetentnego jeśli nie chcesz wylecieć - uprzedza.
Tym razem to Fabio z satysfakcją i ubawieniem zerka na siostrę.
- Jak twoje treningi synu? - pyta nagle Edoardo - mam nadzieję, że
wziąłeś sobie na poważnie moje ostrzeżenia.
Nim Fabio zdąży odpowiedzieć, wtrąca się już zaniepokojona Ayliz.
- Ktoś czyha na Fabia? - A sam zainteresowany w swoim stylu odpowiada:
- Taaak, ty od jakichś 29 lat - zaśmiewa się próbując rozluźnić atmosferę, ale i Selen nie jest do śmiechu.
- Co się dzieje Edoardo? - dopytuje męża wiedząc, że syn obróci wszystko w żart i nic nie powie.
- To tylko środki ostrożności. Nic więcej. - zapewnia ją mąż, ale to jej
nie przekonuje.
- Znam was. Wy coś ukrywacie. Powinniśmy się obawiać? - kobieta
nie odpuszcza. Wówczas obaj mężczyźni zgodnie odpowiadają: Nie! - co jeszcze bardziej utwierdza ją w jej podejrzeniach.
- Dość! Jeśli coś jest na rzeczy to mam prawo o tym wiedzieć! - wścieka się kobieta. Chwilę potem Edoardo nie mogąc znieść jej sfrustrowanego spojrzenia, decyduje się jej odpowiedzieć:
- No dobrze. Powiem Ci, ale nie denerwuj się. Masz chore serce - prosi.
- No to mów zamiast trzymać mnie w napięciu! - żąda. Również Ayliz
wyczekuje z zaciekawieniem.
- Ostatnio media depczą nam po piętach. Wiedzą o wszystkim jeszcze przed nami. Są pierwsi na miejscu. Wydaje mi się, że mają jakiegoś informatora z naszego kręgu. A jeśli tak to ten człowiek jest fałszywy i ma nieczyste intencje. To wszystko. Chcę tylko zapobiec ewentualnym problemom - zapewnia Edoardo.
- To dlatego ostatnio częściej chodzisz na siłownię i do klubu bokserskiego braciszku - zauważa siostra Fabia - tak się właśnie zastanawiałam coś się tak zawziął.
Fabio odpowiada siostrze kpiarskim uśmiechem.
- No dobrze. W takim razie chyba wszyscy powinniśmy wzmocnić ochronę - sugeruje Selen jednak Edoardo ma inne zdanie.
- Niekoniecznie. Ty i Ayliz jesteście pod stałym nadzorem i tu nic nie trzeba zmieniać. Fabio jest bardziej narażony ze względu na styl życia jaki wiedzie. No i przede wszystkim samotne wycieczki jakie od czasu do czasu sobie organizuje - rodzice spoglądają na bruneta z wyrzutem - dlatego samoobrona jest konieczna.
- A wystarczyłoby żebyś się trzymał reguł braciszku - stwierdza kąśliwie
Ayliz, na co Fabio od razu rzuca ripostę:
- I kto to mówi. Zapomniał wół kiedy cielęciem był.
- Ach ty! - Ayliz wstaje od stołu z zamiarem szturchnięcia brata po głowie, ale Fabio wykonuje unik, a potem zachodzi siostrę od tyłu i ręką przyciska jej głowę do stołu unieruchamiając ją - No i co? Leżysz i kwiczysz mądralo - rzuca z satysfakcją.
Edoardo reaguje śmiechem, ale gdy wyczuwa zawieszony na sobie karcący wzrok żony, natychmiast nakazuje Fabiowi by uwolnił Ayliz spod uścisku.
- Synu wystarczy już.
Fabio posłusznie wypuszcza siostrę spod naporu, a ta z niezadowoloną miną odgryza mu się jeszcze.
- Ej ty! Nie pozwalaj sobie za dużo! To bolało.
- Chyba twoje ego - odrzekł brunet śmiejąc się Ayliz prosto w twarz i powodując, że tym razem znowu miała ochotę rzucić się na niego z rękoma.
- Spokój! - dopiero donośny krzyk Selen powstrzymał dalsze przekomarzanki między rodzeństwem - Jak wy się zachowujecie? Macie po 5 lat czy co? To poważna sprawa, a wy jak zawsze jesteście niepoważni!
Oboje wnet spojrzeli na matkę, której ewidentnie podniosło się ciśnienie na co wskazywała jej czerwona twarz. Edoardo natychmiast do niej podszedł i kładąc dłoń na jej ramieniu poprosił:
- Nie denerwuj się. To ci szkodzi.
- To niech mnie oni nie denerwują.
Teraz i Ayliz z Fabiem podeszła do matki.
- Przepraszamy mamo - odrzekli zgodnie.
- To tylko żarty - dodał Fabio, ale Selen nie była w nastroju do kontynuowania śniadania. Poprosiła jedynie męża by odprowadził ją do sypialni i Edoardo tak też uczynił.

Cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:22:24 07-08-22    Temat postu:

Odc.14/07.08.2022

Na samą myśl o czekających ją rozmowach rekrutacyjnych, Ayliz tryska zniechęceniem. Przygotowuje się w swoim pokoju do wyjścia, jednak gdyby tylko mogła to wzięłaby wolne.
Po rodzinnym śniadaniu jest jednak świadoma, że jej ojciec nie rzuca słów na wiatr i jeśli dziś się nie pojawi w firmie, naprawdę jest gotowy pozbawić ją stanowiska. Blondynka zakłada elegancki jednoczęściowy kostium w mocnym czerwonym kolorze, a do tego srebrne szpilki na niebotycznie wysokim obcasie i po niespełna godzinie udaje się w końcu do domu mody.

Tymczasem na miejscu jest już…Sara! Oczekuje w poczekalni wraz z 20 innymi osobami. Wśród nich jest też 2 mężczyzn. Poinformowana przez wuja o preferencjach Ayliz względem mężczyzn Sara wie, że musi się bardzo wykazać i zwrócić uwagę blondynki tak by ta zainteresowała się nią i zechciała zatrudnić. Wyposażona w specjalne okulary z kamerką, Sara dyskretnie rozgląda się po wnętrzach firmy. W tym samym czasie obraz na żywo z domu śledzi jej wuj. Szczególnie interesuje go gdzie znajdują się kamery oraz jak wygląda droga ewakuacji budynku.

Ayliz jak zwykle dociera najpóźniej z trójki rodzeństwa. Przechodzący obok Matteo nawet nie zwrócił uwagi na kandydatów. Z kolei Fabio nawet się nie zjawił. Edoardo jest wściekły i dzwoni do syna z pretensjami.
E - Gdzie ty jesteś?! Wiesz przecież, że niedługo rada. Potrzebuję raportu na już!
Fabio, który jest akurat na spotkaniu biznesowym odrzeka tylko: Oddzwonię - i rozłącza się.

Część oczekujących zaczyna się denerwować ponieważ rozmowy miały rozpocząć się od 9, a tymczasem dochodzi już 10 i nikt nawet nie raczy do nich wyjść by poinformować co się dzieje. O 11 na miejscu jest już tylko 15 osób łącznie z Sarą, która też jest kłębkiem nerwów, ale nie z powodu opóźnienia tylko presji. Nie wie co zrobi jeśli nie przekona do siebie Ayliz, która w tym samym czasie robi wszystko by zrzucić obowiązek przeprowadzenia rozmów z kandydatkami na sekretarkę prezesa czyli swojego ojca, Yvonne.
- Ty z nimi porozmawiaj. Do mnie przyślij tylko tych dwóch w garniakach - zastrzega blondynka nie kryjąc się przy tym z łobuzerskim uśmiechem.
Yvonne początkowo oponuje z powodu nadmiaru obowiązków jednak odmówić nie może. W końcu to córka szefa.

Jakież jest zaskoczenie czekających kobiet, w tym oczywiście Sary gdy Yvonne wywołuje do gabinetu jednego z mężczyzn całkowicie ignorując kolejność. Zaskoczenie już połączone z wyraźnym wzburzeniem następuje gdy po pół godzinie do Ayliz wchodzi kolejny z mężczyzn.

Wybija już 12. Nie tylko Sara jest zdumiona tak przedłużającym się czasem oczekiwania, ale i Levent. Mimo niezadowolenia nic nie mogą zrobić.
Największy szok Sara przeżywa jednak gdy 5 minut po wyjściu z rozmowy drugiego z mężczyzn w pomieszczeniu pojawia się sekretarka, która to koordynowała i ogłasza, że wybrano już odpowiednią na stanowisko osobę! Dziękuje przybyłym, a na ponowne spotkanie z dyrektor PR zaprasza wyłącznie wybraną osobę czyli drugiego z mężczyzn.
Sara przygląda mu się gdy ten z zarozumiałym uśmieszkiem i dumny jak paw udaje się z powrotem do gabinetu Ayliz.
Wysoki, bardzo przystojny brunet w markowym bordo garniturze i z rollexem na ręce. Wygląda na dzianego. Co tu zatem robi?
Mimo słów Yvonne, Sara jako jedyna decyduje się pozostać na miejscu. Liczy na jakiś cud. Może uda jej się tu dostać w jakiś inny sposób. Stara się maksymalnie dyskretnie przejść po firmie. Pomimo jej starań już po chwili ktoś zza pleców zwraca jej uwagę!
- Kim pani jest?
Sara odwraca się i zamiera.

Akurat w tym momencie Levent odchodzi od komputera by odebrać telefon od jednego ze swoich ludzi. Gianluca przekazuje mu informację.
- Szefie, obudził się.
- Nareszcie - odrzeka mężczyzna wypuszczając z ust powietrze - Dobra. Już jadę - oznajmia po chwili.

Ayliz bez ogródek podrywa! swojego dopiero co zatrudnionego asystenta, a on bynajmniej nie pozostaje w tyle. Gdy kobieta podchodzi do niego ten wpycha ją na swoje kolana, a potem z niecierpliwością żarliwie całuje. Oboje bardzo szybko dają się ponieść swoim gorącym temperamentom i po chwili blondynka ląduje na biurku! Wtem do gabinetu wchodzi zaalarmowany przez Yvonne, Matteo!
- Cholera! Ayliz!
Wystraszona para natychmiast zrywa się na równe nogi.
Matteo jednym ruchem ręki wskazuje mężczyźnie wyjście, a potem całą swoją złość wyładowuje na siostrze.
- Ty …ttyyy… ty mała dzi… - nie kończy bo Ayliz wchodzi mu w słowo
- Nawet się nie waż
- A jak mam cię nazwać?! Ty nawet tego miejsca, tej firmy nie szanujesz! Serio Ayliz? Znowu? Znowu?! - Matteo nie ma już dla siostry ani grama zrozumienia.
- Ojejku już nie bądź taki święty. Ty i Stella wcale nie byliście lepsi. Też was kiedyś przyłapałam w biurze - stwierdza blondynka z rozbrajającym uśmiechem jakby chcąc zdenerwować brata jeszcze bardziej.
- To nie to samo! Byliśmy oficjalnie parą!
- Ja i Riccardo też jesteśmy - stwierdza butnie Ayliz.
- Kto? Chyba nie masz na myśli tego typka którego dziś poznałaś? -Matteo zaśmiewa się ironicznie, ale wcale nie jest mu do śmiechu. Podchodzi do siostry na metr i groźnym tonem ostrzega:
- Nic nie powiedziałem ojcu, ale mogę to zrobić. Pogoń tego typa, który i tak nic nie potrafi i zatrudnij w końcu kogoś kompetentnego. A! I doprowadź się do porządku - dodaje tuż przed wyjściem z gabinetu rzucając siostrze pogardliwe spojrzenie. Blondynka zaś poprawia zsuniętą górną część kostiumu, a potem układa włosy i robi korektę makijażu. Gdy kończy, siada zrezygnowana na swoim fotelu i… nie wie co począć.

Gdy tylko Gianluca zauważa nadjeżdżające auto podbiega do niego by otworzyć drzwi Leventowi i z miejsca przekazać najświeższe informacje.
- Szefie, doszedł do siebie. Co z nim robimy? - dopytuje.
- To co przedtem. Zmuszę go do gadania - oznajmia z całym
przekonaniem Levent - zaprowadź mnie do niego. Sam rozpocznę przesłuchanie - stwierdza. Gianluca udaje się z nim do odosobnionej części budynku, gdzie znajduje się Berk, a potem zostawia go z nim sam na sam. Levent podsuwa sobie krzesełko blisko leżącego na materacu Berka, a potem nim zacznie zadawać pytania chwilę mu się przygląda. Berk początkowo jest oszołomiony i niczego nie rozumie. Gdy Levent nachyla się nad nim by go dla otrzeźwienia przywrócić do zmysłów porządnym plaskaczem, Berk na widok jego twarzy bez siły mówi:
- Ojcze
Po tym zwrocie Levent zamiera jakby go piorun trzasnął.
- Coś ty powiedział? - początkowo podejrzewa, że brunet najzwyklej w świecie majaczy, ale gdy mu się z bliska przygląda, zaczyna tworzyć pewną teorię.
- Czyżby? - zastanawia się. Po chwili wywołuje Gianlucę. Ten wnet zjawia się w środku.
- Co się stało szefie? Zaatakował Pana? - pyta przejęty.
- Zgłupiałeś? W tym stanie to on nawet mrówki nie tknie - stwierdza
spoglądając na Gianlucę jak na idiotę. Potem zleca mu zadanie.
- Pobierz mu ślinę albo włosa. Trzeba mu zrobić test dna. Muszę wiedzieć kim on jest - odrzeka - tylko w pełnej dyskrecji - zastrzega. Jego rozkaz zdumiewa mężczyznę, ale nawet nie śmie dopytywać o szczegóły znając podejście szefa. Usłużnie wykonuje polecenie Leventa. Później również po jego rozkazie zapewnia Berkowi pełnowartościowy posiłek oraz picie.
- Do czasu wyniku tego testu nie może mu spaść włos z głowy. Zrozumiałeś?
Gianluca zauważa zacięty wyraz twarzy mężczyzny gdy ten go ostrzega. Już nie ma wątpliwości, że tu chodzi o coś więcej niż tylko ustalenie tożsamości młodego bruneta. Ciekawość zżera go od środka jednak wie, że nic nie może na to zaradzić. Tylko czekać. Anuż może coś się wyklaruje.

Mimo iż Sara zapewniała ochroniarza, że szukała jedynie toalety, ten nie dał się zwieść i zmusił ją by udała się z nim do pomieszczenia ochrony. Tam czekał już na nią drugi z ochroniarzy, wyższy stopniem, i nakazał jej osobistą rewizję!
- Co takiego? - Sara od razu zaoponowała.
- Węszyła pani po firmie. Kamery wszystko nagrały. Chce pani zobaczyć? - zapytał wściekle dowódca ochrony.
Sara doznała wówczas szoku. Nie spodziewała się tak wykwalifikowanej i czujnej ochrony w tym budynku.
Z grymasem na twarzy zgodziła się na przeszukanie. Wówczas do pomieszczenia weszła kolejna osoba, również z ochrony. Tym razem kobieta. I to ona zrewidowała brunetkę. To nieco uspokoiło Sarę.
- Czysta - odrzekła pani z ochrony.
- W porządku. Może pani już iść, ale lepiej niech ograniczy się pani do gościny w wybranym miejscu. To nie muzeum do zwiedzania - zastrzegł
dowódca.
Sara miała ochotę jak najszybciej uciec jednak wiedziała, że nie może bo ma zadanie do wykonania. Udała się zatem z powrotem do poczekalni. Nikogo już tam nie było więc gdy tam zasiadła od razu zwróciła uwagę przechodzącej w pobliżu Ivonne. Kobieta podeszła do niej.
- Rekrutacja już się zakończyła - poinformowała nie wiedząc, że Sara nie jest zwykłą kandydatką do pracy.
- Wiem, ale pomyślałam, że może są jeszcze jakieś inne stanowiska do obsadzenia - zadeklarowała.
- Owszem - odrzekła sekretarka zdumiewając ją - może pani zostawić mi CV. Lada chwila rozpocznie się rekrutacja na nową sekretarkę dyrektora finansowego. Jeśli ma pani odpowiednie predyspozycje - Ivonne niespodziewanie objęła Sarę wzrokiem od stóp do głów - a widzę, że chyba tak, to ma pani spore szanse na zatrudnienie.
Sara postawiła oczy ze zdziwienia, a potem zmuszając się do uśmiechu przedłożyła kobiecie swoje CV. Na pożegnanie Ivonne rzuciła jeszcze w jej kierunku.
- Rozmowa kwalifikacyjna odbędzie się prawdopodobnie za 2 dni. Zadzwonimy jeszcze do pani by uzgodnić ostateczny termin.
Sara nie wiedziała czy się cieszyć czy nie. Nie taki był plan. Słaniając się na nogach powoli i niepewnie dotarła do hallu windowego. Weszła do windy nieświadoma, że tuż obok, z sąsiedniej wysiada właśnie Fabio.

Zamiast udać się do nowego domu wybrała drogę do tego, który do tej pory zamieszkiwała z wujem. On czekał na nią wyjątkowo jak na niego zdenerwowany.
- Wujku - zaczęła, jednak on natychmiast wszedł jej w słowo.
- Wiem. Nie udało się.
- Nie całkiem. To znaczy… - gdy Sara wypowiedziała te słowa Levent wyraźnie się ożywił.
- Nie wiem czy będziesz zadowolony, ale istnieje jeszcze szansa by się tam dostać - powiedziała brunetka jednocześnie wywołując na twarzy wuja promienny uśmiech.
- Nie przerywaj. Mów - zalecił. Druga część jednak ten uśmiech mu z twarzy zdjęła.
- Rekrutuję teraz na jego sekretarkę wujku.
- Wykluczone! - Levent aż krzyknął gdy zasłyszał te rewelacje.
- Nigdy! - powtórzył z takim samym sprzeciwem.
Sara aż zdębiała. Podejrzewała, że taki przebieg zdarzeń nie ucieszy Leventa, ale takiego oporu jednak nie zakładała.
- Mówiłem Ci już że od niego musisz trzymać się z daleka! Nie pozwolę by cię dopadł!
Sara znowu poczuła się nieswojo.
- To jedyna szansa żeby tam dotrzeć - zauważyła. Levent nie skomentował jej uwagi. Poprosił zaś o czas do namysłu.
- Na razie to zostaw. Zobaczymy kiedy Ayliz Bianchi znudzi się swoim nowym nabytkiem. Być może wtedy znowu będziesz miała swoją szansę.
Oboje postanowili na razie zakończyć sprawę i przeczekać aż być może nadarzy się kolejna okazja.

Sara zapomniała jednak o jednym ważnym fakcie o którym wujowi nie wspomniała. Jej życiorys grzał już miejsce na biurku sektora finansowego w oczekiwaniu na przejrzenie podczas procesu rekrutacyjnego…
Fabio właśnie kończył przygotowywać raport gdy do drzwi jego gabinetu zapukała Ivonne.
- Można? - zapytała dzierżąc w dłoni żółtą teczkę z dokumentami.
- Oczywiście. Przyda mi się mała przerwa. O co chodzi? - Fabio zaprosił kobietę do środka oferując jej miejsce na fotelu na przeciw niego.
Sekretarka od razu przeszła do rzeczy.
- Nie chcę się skarżyć, ale jak się domyślasz dzisiejsza rekrutacja na asystentkę dyrektora PR znowu okazała się szopką - odrzekła z trudem kryjąc niesmak.
Fabio uśmiechnął się pod nosem po czym odrzekł ironicznie:
- Jak wiesz to rodzinne.
Ivonne spojrzała na niego spod wilka.
- Widzę, że dziś nie jesteś w sosie na żarty. No dobra. Co mogę zdziałać moja kochana Ivonne?
Po tym miłym już poważniejszym tonie, mina sekretarki przybrała o wiele przyjemniejszy wyraz.
- Przyniosłam ci kilka życiorysów. Niektóre są naprawdę świetne.
- Mam je przechować? - dopytał prześmiewczo Bianchi.
- Zrób z nimi co chcesz choć wiem, że sam też potrzebujesz sekretarki na cito. Może któraś aplikacja cię zainteresuje.
Fabio przejął teczkę od kobiety.
- Te kobiety raczej nie zechcą ponownie rekrutować do Ayliz więc może na inne stanowiska spróbują. Jeśli się na kogoś zdecydujesz daj mi znać, a ja umówię spotkanie.
Fabio przytaknął. Wówczas rozległo się kolejne pukanie do drzwi.
- Zapraszam - powiedział głośno. Gdy w drzwiach pojawił się jego starszy brat, Ivonne natychmiast wstała i żegnając się - dziękuję Panu za poświęcony czas - szybkim krokiem przemknęła do wyjścia. Matteo zaś wszedł do środka i rozsiadł się na poprzednio przez nią zajmowanym fotelu nawet nie witając się z bratem.
- Bracie, miło cię widzieć - rzucił Fabio jednocześnie odkładając żółtą teczkę do szuflady…

Cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:07:05 25-08-22    Temat postu:

Odc.15/25.08.2022

Fabio ze spokojem przekierował wzrok na brata i rozpoczął rozmowę mimo iż ten cisnął gromy w jego stronę samym swoim wzrokiem.
- Co tam braciszku? Nie mów, że teraz humorek Stelli przeszedł na ciebie? - zasugerował ironicznie. Matteo zaś natychmiast go ostrzegł:
- Nawet nie próbuj mieszać w to mojej żony. Choć raz bądź poważny i coś zrób jak należy! - rzucił podniesionym głosem. Fabio wysłuchał go cierpliwie. Jednak nie rozumiał czego tak naprawdę brat od niego oczekiwał.
- Ayliz to dorosła kobieta nawet jeśli się tak nie zachowuje. Nie uważasz, że to co robi to wyłącznie jej sprawa?
Matteo przewraca oczami po słowach brata.
- No tak - prycha prześmiewczo - czego mogłem się po tobie spodziewać skoro Ty jesteś taki sam - to stwierdzenie ewidentnie zdenerwowało Fabia bo natychmiast na nie odpowiedział.
- Nie porównuj mnie z nią. W pracy zawsze jestem profesjonalny.
Matteo wykorzystuje ten zauważalny, słaby punkt młodszego brata i dalej drąży temat starając się sprowokować Fabia do jakiejkolwiek reakcji.
- Sęk w tym, że ona najbardziej wygłupia się właśnie tu i jednocześnie psuje nam reputację. Ojciec padnie jak zobaczy jej nowego asystenta.
- Matteo, co chcesz żebym zrobił? Powiedz wprost - żąda poirytowany już młodszy z braci.
- Odetnij jej kasę
- Co?
- Jesteś dyrektorem finansowym. Wymyślisz jakąś usterkę. Jak nie będzie miała dostępu do kasy to może zmądrzeje - stwierdza z nadzieją starszy Bianchi, a Fabio po jego propozycji najpierw dosłownie zastyga, a potem zaciekle powstrzymuje się przed wybuchem śmiechu.
- Ty serio chcesz żebym odciął od kasy prawie 30 letnią kobietę?
Matteo czuje lekkie skonfundowanie, a potem odpowiada pytaniem na pytanie.
- To w takim razie co ty proponujesz?
Fabio dłuższą chwilę duma i duma i w końcu rzuca własnym pomysłem.
- Trzeba odebrać jej decyzyjność
- Jak to? - Matteo jest zaskoczony, ale i zaintrygowany.
- Po prostu. Nie będzie brała udziału w procesie rekrutacji - pewnie nawet się ucieszy, a ostateczne decyzje w jej sektorze oraz przy zatrudnianiu będzie podejmował tata albo Ty.
Matteo nieprzerwanie słucha z zaciekawieniem.
- Będzie dyrektorem, ale tylko na papierze. Tym sposobem od razu ukrócimy jej pole manewru oraz co najważniejsze - zaoszczędzimy sobie kolejnych rozmów rekrutacyjnych.
Matteo wydaje się podobać ta propozycja.
Na odchodne odrzeka:
- Dobra, zajmij się tym. Tylko uprzedź ojca zanim Ayliz zacznie się skarżyć.
Fabio salutuje do brata z rozbrajającym uśmiechem starając się go nieco uspokoić jednak nie doczekuje się wzajemnego miłego gestu. Matteo tak szybko jak wszedł tak też wychodzi. Fabio zaś zgodnie z ich ustaleniami od razu zabiera się do rzeczy i wyciąga z szuflady żółtą teczkę.
- No to zobaczmy czy jest tu jakaś obiecująca kandydatka…
Brunet zakasa rękawy i rozpoczyna przeglądanie podrzuconych mu przedtem kandydatur Ivonne.
Już pierwsze CV zwraca jego uwagę.
- Bingo! - odrzeka z zastanawiającym błyskiem w oku…

Sara po przebytej rozmowie z wujem czuje się fatalnie. Jest zrezygnowana i rozgoryczona. Tyle przygotowań i na marne?
Z chandry niespodziewanie wyrywa ją dźwięk smsa, który właśnie przyszedł. Prośba o potwierdzenie sesji. Z tego całego zamieszania i stresu brunetka całkowicie zapomniała o spotkaniu z panią psycholog.
Sara nakłada na siebie pierwsze lepsze ubrania i migiem biegnie do auta. Liczy, że jeszcze zdąży. Sesje z psycholog bardzo jej pomagają choć nadal ciężko jej się otworzyć i nie chce zwłaszcza dziś jej przegapić bo bardzo tej rozmowy potrzebuje!

Fabio dzwoni do siostry i wzywa ją na spotkanie jednak Ayliz nie ma zamiaru rozstawać się ze swoją nową zabawką. Kobieta już dawno zdążyła opuścić biuro i udała się z Riccardo na zaznajomioną przystań, a stamtąd oboje odpłynęli jej motorówką.
- W porządku. Jak chcesz siostrzyczko. Postawię cię więc przed faktem dokonanym - oznajmia Fabio gdy ta się z nim rozłącza. Po chwili brunet wykonuje telefon do kadr.
- Proszę przygotować umowę dla nowej asystentki dyrektora do spraw PR…

Mimo spóźnienia Sary, psycholog Baldi zgadza się ją przyjąć. Kobieta od razu zauważa pogorszenie stanu brunetki i podpytuje ją o to.
- Co się dzisiaj wydarzyło? Opowiedz mi Saro.
Naturalnie, Erçel nie mogła wyjawić prawdy na ten temat więc to był niemały problem jednak jakoś musiała wybrnąć. Baldi natychmiast zauważyła, że Sara coś ukrywa.
- Jeśli nie chcesz lub nie możesz mi opowiedzieć to powiedz mi to, ale nie kłam dobrze? To nie ma sensu. Nie pomogę Ci jeśli zabraknie szczerości.
Niespodziewanie Sara uroniła pierwsze łzy. Poruszyło to psycholog bo stało się to pierwszy raz od kiedy się spotykają.
- Coś cię trapi prawda? Dusi i to od wielu lat. Chcesz mi opowiedzieć?
- Nie mogę - ku zdumieniu kobiety Sara teraz już wybucha płaczem. Ewidentnie coś sobie przypomina. Nagle zaczyna się nawet trząść. Baldi podaje jej chusteczki na otarcie łez.
- Długo nie płakałaś prawda? Wiesz? Płakanie to dobra rzecz. Oczyszcza. Uspokaja. Warto czasem to robić.
Kobieta pozwala Sarze się wypłakać. Gdy emocje u brunetki nieco opadają Baldi zdąży jeszcze wspomnieć o relacjach międzyludzkich.
- Rozmowa jest równie ważna. Każdy z nas potrzebuje drugiego człowieka. Potrzebuje odbiorcy naszych emocji. Stres i emocje są nieodłączną częścią naszego życia. Są bardzo potrzebne. Jeśli przed nimi uciekamy to sobie szkodzimy.
Sesja dobiega końca. Sara prawie się nie odezwała, ale nie musiała. Na koniec Baldi poleciła jej ćwiczenia oddechowe by zapanować nad stresem i emocjami. Ma je wykonywać codziennie, zwłaszcza przed snem. Odprężona i spokojniejsza Sara wsiada do swojego granatowego porsche. Nim jednak rusza, rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. Jest zdumiona gdy odbiera połączenie.
- Przepraszam, że tak późno dzwonię jednak sprawa jest dość pilna. Pomyślnie przeszła pani rekrutację. Czy jest pani w stanie podjąć pracę od zaraz?
Sara jest z początku w szoku.
- Halo! Jest tam pani? Halo!
- Tak tak, a o jaki stanowisku mowa? - brunetka dopytuje by mieć pewność, że to nie pomyłka. To wszystko jest dla niej tak nieprawdopodobne, że nie może dojść do siebie.
- Asystentki dyrektora ds. PR. Proszę przyjść na 7:30 na podpisanie umowy. Halo! Słyszy mnie pani?
- Tak, tak. Będę. Dziękuję - zdoła wydusić z siebie Sara.
Kobieta rozłącza się pozostawiając brunetkę kompletnie oszołomioną. Sara rusza z parkingu dopiero po kilku minutach. Całą drogę myśli o tym, co zaszło i nie wie jak to wytłumaczyć wujowi. To taka nietypowa sytuacja.

Tymczasem Levent przegląda stare albumy. Nie zorientował się nawet, że Sara wyszła, dlatego zamknął drzwi swojego gabinetu od środka. Mężczyzna zaciekłe szuka pewnego zdjęcia. Jednocześnie zastanawia się na głos.
- Ile on by miał teraz lat? 27 chyba…nie! 25! Tak, okrągłe 25. Ją poznałem w 1994. Chyba. A może wcześniej. A niech to! Który to był sylwester?!
Mężczyzna spędza ponad pół godziny na szukaniu zdjęcia jednak bez rezultatu. Dalsze poszukiwania przerywa nagle szarpnięcie za klamkę!
- Czego?! - Levent krzyczy z niezadowoleniem nie wiedząc kto jest za drzwiami. Gdy słyszy głos Sary, w popłochu chowa wszystkie albumy nim otworzy drzwi.
- Co się stało? Czemu wdzierasz się tu jak poparzona?! - mężczyzna nie
kryje niezadowolenia jednak Sara nawet nie zwraca na to uwagi. Jest aż tak rozemocjonowana.
- Wujku nie uwierzysz! Udało się! Udało! Przyjęli mnie!
Kobieta rzuca się wujowi w ramiona nim ten zdoła jakkolwiek zareagować. Potem mężczyzna dość zdecydowanie odciąga bratanicę i wpatrując się jej prosto w oczy dopytuje:
- Jak to? Przecież mówiłaś że cię nawet nie wzięli na rozmowę?
- Nie wiem! Nie mam pojęcia! Ale dzwonili do mnie. Jutro zaczynam!
- Jesteś pewna, że to nie pomyłka? -
Levent powątpiewa zarażając tym nieco Sarę - może pomylili cię z kimś innym? - sugeruje tym samym powodując, że radosny humor jego bratanicy stygnie.
- Zostawiłam im CV. Pewnie je widzieli i to ich przekonało - zapewnia Sara bez przekonania. Wuj dobiją ją jednak swoim stwierdzeniem - jeśli naprawdę cię wzięli to nie przez jakieś CV tylko spodobałaś im się z wyglądu. Chwileczkę, chwileczkę … czy to przypadkiem nie chodzi o pracę z tym …z tym… - Levent ze wstrętu nie jest nawet w stanie przełknąć imienia Fabia.
- Powiedzieli, że asystentka do spraw PR wujku
- Mam nadzieję bo jeśli to ściema i on sobie ciebie upatrzył to zapewniam cię dziecko, że jeszcze jutro typ będzie trupem.
Słowa wuja aż zmroziły drobną brunetkę. Z trudem przełknęła ślinę.

Sara zaliczyła kolejną nieprzespaną noc. Dumała i dumała nad tym czy naprawdę to ją chcą zatrudnić i jeśli tak to co zrobi by nie natrafić w pracy na najmłodszego z Bianchich. To nie dawało jej spokoju.

Z kolei Levent pół nocy szukał tajemniczego zdjęcia, które… w końcu znalazł. Było pogniecione i zakurzone. Widać, że przeleżało nietknięte wiele wiele lat. Fotografia przedstawia młodą, atrakcyjną kobietę. Uśmiechniętą od ucha do ucha. Brunetkę z rozpuszczonymi czarnymi lokami ubraną w białą, letnią sukienkę. Fotografia ta od razu przywołuje wspomnienia. Mężczyzna w myślach wraca do przeszłości i wypowiada imię: Beatrice.
Para młodych ludzi. Gdzieś na jakiejś łące.
Trzymają się za ręce. Przed nimi rozłożony na trawie koc z prowiantem. On blondyn w białej rozpiętej koszuli. Ona brunetka w rozpuszczonych falach, ale nie widać jej twarzy. Zaskoczona aż podnosi się z koca na którym usiedli gdy on nagle wyjmuje z kieszeni spodni pudełeczko, a z niego pierścionek.
W tej chwili Levent ze złością zaciska pięść, a potem uderza nią o brzeg łóżka i mówi: Beatrice! Przeklęta Beatrice! Przekreśliłaś moje marzenia! Przez ciebie straciłem miłość mojego życia!
Mężczyzna nie może pozbierać myśli. Dopiero nad ranem udaje mu się zasnąć!

Podczas śniadania w rezydencji Bianchi wszyscy są milczący. Dopiero pod koniec posiłku Edoardo dopytuje córkę o jej nową asystentkę. Zapada cisza bo Ayliz dość długo zbiera się do odpowiedzi. Wyprzedza ją Fabio, który odpowiada za nią nie dając jej możliwości reakcji.
- Tak, zatrudniła i to bardzo kompetentną. Dziś rozpoczynają współpracę.
Edoardo spogląda nieco skonfundowany, ale spokojny.
- Bardzo mnie to cieszy. Ayliz. Co cię ostatecznie przekonało? - mężczyzna nie odpuszcza córce, a ta tylko bezradnie spogląda w stronę brata bo nie wie co powiedzieć.
- Coś nie tak córko? - dopytuje mężczyzna.
- Nie, tato. Po prostu się nie wyspałam - odpowiada, a jej błagalny wzrok ląduje na młodszym bracie. Fabio uśmiecha się do siostry triumfalnie, a potem jakby odpowiadając na jej proszące spojrzenie odrzeka:
- To co siostra? Dziś jedziemy razem do firmy?
- Z przyjemnością - Ayliz uśmiecha się sztucznie.
Po śniadaniu, gdy rodzeństwo jest już w drodze do pracy oboje bez skrępowania odkrywają karty.
- Zatrudniłeś mi kogoś? Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - dąsa się blondynka.
- Może dlatego, że zabawiałaś się ze swoim modelem?
- Nie bądź głupi. W coś ty mnie wplątał?
- Chyba właśnie odwrotnie. Wplątać to się tylko Ty sama potrafisz. Wczoraj przeszłaś samą siebie.
- Chyba nie zamierzasz tego komentować! Sam nie jesteś lepszy.
- Owszem, ale nie przypominam sobie żeby ktoś mnie zostawił poza burtą …
Rodzeństwo wraca w myślach do poprzedniego popołudnia.
Okazuje się, że Riccardo był zwykłym oszustem i wyrzucił Ayliz z motorówki do wody, a sam odpłynął kradnąc ją i przy okazji inne rzeczy Ayliz jakie ze sobą zabrała!
- Dobrze, że jak zwykle założyłem ci ogon bo gdyby nie to to nie wiem kiedy dopłynęła byś do brzegu - Fabio zaśmiewa się na cały głos jeszcze bardziej złoszcząc siostrę, która przyznaje szczerze:
- Nie wiem jak to się mogło stać. Nigdy przedtem nikt mnie tak nie załatwił. Nie rozumiem tego.
- Zawsze musi być pierwszy raz siostrzyczko - Fabio puszcza do Ayliz oczko jednocześnie oznajmiając:
- Skup się teraz na pracy. Dostałaś bardzo kompetentną asystentkę. Jeśli ci nudno to potrenuj ją trochę. Zawsze to jakaś rozrywka. Tylko nie przesadź żeby od razu nie uciekła.
Pomysł brata Ayliz przyjmuje z zadowoleniem. Zaczyna nawet być ciekawa z kim przyjdzie jej pracować.

Gdy Bianchi dojeżdżają do domu mody Fabio odbiera telefon przepuszczając siostrę przodem. Gdy zostaje już sam rozpoczyna rozmowę.
- Świetna robota Riccardo. Mówiłem, że będą z ciebie ludzie. Tak jak ci obiecałem, resztę kasy dostaniesz na konto jeszcze dziś - na koniec rozmowy brunet dodaje - Ayliz nigdy nie zapomni tej lekcji. A ty bierz kasę i znikaj. Żebym cię tu więcej nie widział, jasne? Do zobaczenia nigdy!
Fabio rozłącza się, a potem dumnym krokiem przemierza główne wejście domu mody Bianchi & Valentini.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:03:15 29-08-22    Temat postu:

Odc.16/29.08.2022

Brunet rozgląda się po całym korytarzu jakby miał skaner w oczach. Jest nieco zdumiony gdy po wejściu do swojego gabinetu zastaje już w nim … starszego brata.
- Matteo? Co cię sprowadza z samego rana braciszku?
Matteo jak zwykle miał kwaśną minę. Od razu przeszedł do sedna sprawy.
- Dzwonili do mnie z kadr. Jakimś dziwnym trafem Ayliz ma już nową asystentkę. Wiem, że za tym stoisz Fabio.
- I nie mylisz się - przyznaje bez ogródek młodszy z braci.
- Nie widziałem jej jeszcze, ale mam jakieś złe przeczucia.
- Poważnie? Dlatego tu jesteś Matteo? Bo masz jakieś podejrzenia? - Fabio jest lekko zdumiony, ale i poirytowany - Sam mi to przecież zleciłeś. No i sprawę załatwiłem - zapewnia, ale Matteo i tak jest sceptyczny.
- Znam cię doskonale. To za szybko. Coś się za tym kryje.
- Doskonale wiesz, że ja nie mieszam pracy z romansami - odrzeka Fabio podniesionym już tonem głosu.
- Nie chcesz to nie mów, ale i tak wiem, że masz w tym jakiś interes. Bardzo szybko zdecydowałeś się na tą Rinaldi, za szybko.
- Myśl, co chcesz. Jeśli to wszystko to bracie pozwól mi zająć się obowiązkami - Fabio delikatnie wyprasza brata, który wychodząc nie przestaje mu się bacznie przyglądać.
Tymczasem po chwili w gabinecie młodszego Bianchi rozlega się telefon. Okazuje się, że to serwis ochrony.
- Co Pan mówi? Jaka kobieta? - Fabio nie może zrozumieć mężczyzny po drugiej stronie słuchawki - Że co zrobiła? Halo? Halo? Dobra, zaraz tam będę.
Fabio w pośpiechu wybiega z gabinetu po drodze niemal przewracając napotkaną sekretarkę.
- Jest już ta nowa…
- Nie teraz Ivonne! - wykrzykuje i zaraz potem wpada do windy.

Tymczasem Sara czeka już w kadrach i bacznie rozgląda się dookoła, rejestrując wszystko na kamerce umieszczonej w okularach.
- Proszę wejść - jedna z pracownic zaprasza ją do środka.
Nie mija 5 minut, kiedy nagle bez żadnego ostrzeżenia w dziale kadr pojawia się… Ayliz.
Blondynka wnet kieruje swój wzrok na usadowioną na krześle Sarę.
- A więc to ty jesteś moją nową asystentką? - pyta, a Sara gdy
odwraca się w jej stronę, natychmiast rozpoznaje z kim ma do czynienia i wnet podnosi się na równe nogi. Teraz Ayliz obejmuje ją wzrokiem od stóp do głów i niespodziewanie rzuca:
- Nie mogę cię zatrudnić. Będziesz dla mnie konkurencją.
Jej słowa aż zmroziły Sarę, która już miała zacząć ją przekonywać kiedy nagle wtrącił się pracownik kadr Don Feliciano i oznajmił:
- Pani Rinaldi ma już podpisaną umowę przez samego prezesa szanowna pani dyrektor.
Po tych słowach wyraz twarzy Ayliz gwałtownie się zmienił i przybrał nietęgą minę.
- Jak to? Bez konsultacji ze mną? - oburzyła się Bianchi. Dyrektor ds. kadr widząc co nadciąga usłużnie poprosił Sarę by zapoznała się z umową na korytarzu, a Ayliz poprosił grzecznie o krótką rozmowę.

Sara z niepokojem czekała więc na zewnątrz. Miała przeczucie, że nie przypadła do gustu przyszłej szefowej. Nagle ni stąd ni zowąd roztoczył się nad nią cień. Podniosła głowę by zobaczyć kto nad nią stoi i wtedy…omal nie spadła z krzesła!

Fabio przybiegł na parking najszybciej jak mógł. Chciał za wszelką cenę uniknąć skandalu przed przyjazdem akcjonariuszy, który został zaplanowany na godzinę 14!
Nie ucieszył się na widok kobiety, która towarzyszyła ochroniarzowi. Z niemrawą miną podszedł do obojga.
- Złapaliśmy ją w ostatnim momencie. To ona za tym stoi - odrzekł
ochroniarz, a Fabio z rozczarowaniem spojrzał na swoje porysowane auto. Potem z wyrzutem skierował wzrok na atrakcyjną rudowłosą kobietę, która była przytrzymywana za ręce przez ochroniarza.
- Puść ją i zostaw nas - rozkazał Fabio ochroniarzowi, ale ten nie był skory by to zrobić.
- Lepiej nie. Gdyby ją Pan tu widział chwilę temu. Zachowywała się jak rozjuszony byk.
Mimo wszystko Fabio ponowił prośbę. Kobieta była spokojna do czasu… aż ochroniarz sobie nie poszedł.
- Co ty wyprawiasz Lauro? Myślisz, że to coś zmieni? - Fabio spojrzał na
kobietę z niesmakiem, a ta niespodziewanie wnet znalazła się tuż przy nim i rzuciła by go pocałować w usta.
- Nie! - Brunet zdecydowanie odepchnął ją od siebie prowokując u niej jeszcze większą frustrację.
- Ty draniu! Myślisz, że ujdzie ci to na sucho!? Wykorzystałeś mnie!
- Niczego ci nie obiecywałem! - oznajmił Fabio stanowczym tonem jednak jego słowa nie docierały do niej.
- Urządzę cię zobaczysz! Oskarżę. Pójdziesz siedzieć ty draniu! - Laura
zaczęła się wygrażać co dodatkowo podniosło mężczyźnie ciśnienie.
- Oszalałaś kobieto!? - Fabio musiał opędzać się od Laury, która wręcz rzuciła się na niego z rękoma! Mężczyzna z trudem chwycił ją za ręce i unieruchomił stając za nią.
- Uspokój się wariatko. To co mówisz jest niedorzeczne.
- Tak? Tak? To uważaj bo padniesz jak ci zaraz coś powiem.
Fabio ani myślał jej słuchać. Chciał się jej jak najszybciej pozbyć.
- Kim ty w ogóle jesteś? Średnio cię kojarzę - stwierdził co na nowo
rozjuszyło kobietę jednak nie była ona w stanie wyswobodzić rąk bo brunet był od niej i tak silniejszy.
- Nie kojarzysz? Taki jesteś? To nie z tobą byłam na plaży 3 tygodnie temu?
Fabio roześmiał się na głos po czym rzekł:
- Wybacz kochaniutka, ale nie byłaś jedyna. Wasze piękne buźki już mi się mylą.
- Tak? A wszystkie zapładniasz?
- Co?! - Fabio zamarł. Wystraszył się, a kobieta wykorzystując jego stan od razu uwolniła się spod jego uścisku.
- I co teraz powiesz macho? Zatkało cię? - zapytała ewidentnie
zadowolona.

W tym samym czasie już kolejna osoba dała poczuć się Sarze jak obiekt do oglądania. Tym razem to Matteo nie omieszkał ująć jej sylwetki wzrokiem. Sara orientując się kto do niej podszedł natychmiast wstała i zaraz potem stanęła jak wryta.
- Nazywam się…
- Matteo Bianchi Valentini. Tak wiem - weszła mu w słowo nim zdążył dokończyć.
- Jestem…
- Wiceprezesem - znowu się wtrąciła, ale wnet zamilkła gdy Matteo posłał jej krytyczne spojrzenie.
- Kiedy mówię proszę mi nie przerywać - zastrzegł, a Sara potulnie przytaknęła. Gdy mówił zaczął ją onieśmielać. To nieco zbiło ją z tropu.
- Co się ze mną dzieje? - pomyślała gdy straciła uwagę kiedy Matteo zaczął rozprawiać o zasadach panujących w firmie.
- Czy oni wszyscy tak przyjmują ludzi? Cała trójka przyglądała mi się jakby dokonywali rewizji. Co z nimi? - zauważyła - Czy oni tu szukają asystentki czy może jednak nowej modelki? - zastanawiała się. Z dalszych rozważań wybudziło ją nagłe zapytanie Matteo.
- Jest pani świadoma obowiązków i praw jakie pani przysługują? - Matteo czujnie wypatrzył rozkojarzenie Sary i już na wstępie ostrzegł ją:
- Żadne informacje dotyczące domu mody czy też jego pracowników nie mogą zostać rozpowszechnione. Jeśli do tego dojdzie poniesie pani konsekwencje prawne, a być może nawet zostanie ukarana sądownie. Zakazane są również związki w miejscu pracy. To niedopuszczalne. Czy jest to dla pani jasne? - zapytał głośno.
Sara przytaknęła choć ledwie co skupiała uwagę na słowach najstarszego z rodzeństwa Bianchi. Z dalszego kazania uratował ją dyrektor kadr, który właśnie zakończył rozmowę z Ayliz. Sara nie słyszała wymiany opinii na jej temat pomiędzy Ayliz, a Matteo bo weszła od razu do gabinetu.

- Nie podoba mi się ona - obwieściła
Ayliz bratu.
- Bo jest od ciebie ładniejsza? - zapytał trochę kpiąco Matteo.
- Nie! Bo jest typową biurówą - odpowiada poirytowana blondynka co z kolei bawi jej brata.
- Aaa już rozumiem. Nie nadaje się na zabawę. Nie będzie można zabrać jej na imprezę tak? - dopytał Matteo.
- To nudziara. Znam się na tym. Szara mysz, która myśli tylko o pracy.
- Jesteś tego pewna? Może to tylko pozory? - zauważa przytomnie brunet.
- A ty co myślisz? - pyta ciekawa jego opinii.
- Wygląda na odpowiedzialną i sumienną. Nie sądziłem, że Fabio przyprowadzi akurat kogoś takiego. Skąd on ją wytrzasnął?
Ayliz spogląda na niego zaskoczona. Skąd on wie o kulisach tego zatrudnienia?
- Fabio ci powiedział? - Matteo przytakuje.
- Ale ojciec nic nie wie. Spokojnie. Po raz pierwszy pomyśli, że zrobiłaś coś dobrze także ciesz się siostrzyczko - rzuca kpiarsko na odchodne.

Tymczasem Fabio wciąż żywo dyskutuje z Laurą.
- Nie kłamię. To twoje dziecko! - zapewnia kobieta.
- Myślisz, że znalazłaś sobie głupka, który bez problemu łyknie wszystko co mu powiesz? Spadaj - zbywa ją Fabio, ale ona nie odpuszcza.
- Oskarżę cię! Najpierw powiem, że mnie zgwałciłeś, a potem będziesz płacił alimenty na dziecko!
- Chodź. Pokaż czoło. Ciebie chyba pogrzało!
Fabio nie wierzy w ani jedno słowo kobiety. Zaśmiewa się na głos po każdym wypowiedzianym przez nią zdaniu, co doprowadza ją do szewskiej pasji. Laura ponownie rzuca się na niego z rękami jednak on nie pozostaje bierny i bez problemu krzyżuje jej ręce za plecami, a potem ostrzega:
- Jeśli szukasz jelenia to trafiłaś pod zły adres. Spadaj stąd albo pojedziesz prosto na komisariat za napaść zrozumiałaś?
Fabio nie puszcza kobiety dopóki ta wciąż go wyzywa i w szale usiłuje wyrwać spod jego uścisku. Dopiero po jakichś 10 minutach Laura uspokaja się i… próbuje rozmowy na spokojnie zupełnie zmieniając swoją postawę.
- Misiu nie bądź taki. Było nam tak dobrze. Po co się wypierasz? Może chcesz powtórzyć?
Kobieta przybliża się do Fabia w celu objęcia go jednak on stanowczo ją od siebie odsuwa.
- Nie dotykaj mnie kobieto.
- No co ty? Misiu? - Laura nie przestaje przymilać się do Fabia co wyraźnie go męczy.
- Kojarzę cię, owszem, ale tylko z imprezy. Nie przypominam sobie żebyśmy ze sobą spali. Poza tym nigdy nie rozstaję się z kondomem -
na potwierdzenie swoich słów Fabio wyciąga z kieszeni kilka opakowań - także wiesz gdzie możesz sobie włożyć te bajki?
Laura cała baranieje. Raz jeszcze próbuje podejść Fabio, ale on posyła jej tak wściekłe spojrzenie, że rudowłosa kobieta ma w końcu pewność iż nic nie ugra.
- Nigdy więcej już mi się na oczy nie pokazuj rozumiesz? Następnym razem nie podaruję Ci tego tak po prostu. Spadaj! - ostrzega ją jeszcze Bianchi na pożegnanie.

Całe zajście z kamer monitoringu śledzą ochroniarze, którzy przy okazji mieli przy tym niezły ubaw.
- Która to już? - pyta z przekąsem dowódca. Jego pomocnik z trudem odpowiada uspokajając głos.
- Już nie pamiętam, ale na szczęście prawie zawsze wybierają parking podziemny.
- Mielibyśmy przerąbane gdyby wlazła do firmy. Lada chwila zaczną zjeżdżać się akcjonariusze…

Właśnie ze względu na nadciągające spotkanie właścicieli oraz udziałowców firmy Sara zaraz po podpisaniu umowy na szybko została oprowadzona po piętrze, na którym będzie pracować, a potem ku swemu zdziwieniu pracownica kadr odesłała ją do domu.
- Dziś jest ważne spotkanie akcjonariuszy. Pani dyrektor weźmie w nim udział, a potem zapewne uda się na wypoczynek. Proszę przyjść jutro na godzinę 8.
Sara posłusznie przytakuje jednak w głowie kreśli już mały plan. To spotkanie to świetna okazja by nieco poszperać w biurze. Wszyscy zgromadzą się w centrum konferencyjnym, a ona mogłaby wtedy zakraść się do jednego z gabinetów i uzyskać jakieś dane czy informacje.
Brunetka dziękuję pani z kadr za pomoc, a potem pod pretekstem potrzeby udania się do łazienki, rozstaje się z nią.

W toalecie przypina identyfikator pracownika, który otrzymała przy odbieraniu umowy, a potem postanawia wyczekać na moment aż pojawią się goście i zadziałać. Smsem informuje o swoim planie wuja.
- Tylko bądź ostrożna. Żeby cię tam nie przyłapali - ostrzega Levent z
niecierpliwością oczekując przyjazdu spodziewanych osób - jJak już przyjadą zrób im dyskretnie zdjęcia. Musimy dowiedzieć się o nich jak najwięcej.
Sara odpisuje:
- Dobrze wujku.
By nie zwracać na siebie uwagi brunetka najbliższe 2 godziny postanawia przesiedzieć w stołówce pracowniczej.
Jeszcze jest tam kilka osób. Wszyscy mniej lub bardziej przyglądają się jej i ewidentnie plotkują na jej temat. Jako nowa wzbudza całkiem spore zainteresowanie.

Tymczasem Ivonne biega po sali konferencyjnej w tę i z powrotem. W przygotowaniach pomaga jej sekretarka Matteo, Giovanna. 1,5 h mija im w zawrotnym tempie.

Trzy czarne mercedesy zajeżdżają pod budynek, a z nich wysiada całkiem pokaźna grupa osób. Okazuje się, że dom mody Bianchi & Valentini ma udziałowców nie tylko lokalnych, ale i z zagranicy. Łącznie 15 osób udaje się w jego kierunku.

Levent mimo zapewnień Sary ma złe przeczucia. Sądzi, że 25 latka sobie nie poradzi jednak oczywiście nie mówi jej tego.
Postanawia na wszelki wypadek jakoś ją zabezpieczyć. W pobliże domu mody wysyła więc w tajemnicy swoich ludzi.

Sara, która nic o tym nie wie dostaje się po klatce schodowej na piętro, gdzie mieszczą się gabinety. Wuj widząc wszystko przez jej specjalne okulary instruuje ją przez podsłuch założony w jej uchu.
- Najbardziej interesuje nas gabinet dyrektora finansowego. Wiesz, który to gabinet.
By potwierdzić Sara wnet przekierowuje wzrok na konkretne drzwi.
- Poczekaj - wuj powstrzymuje ją przed rychłym pójściem tam - do 14 jeszcze kwadrans. On wciąż może tam być.
- Słyszałam jak pracownicy mówili, że wszyscy są już na miejscu. Wchodzę.
- Czekaj!
- Nie mamy czasu do stracenia wujku.
Sara mimo niechęci Leventa zdecydowanym krokiem rusza w stronę drzwi Fabia Bianchi. Jak się spodziewała drzwi są otwierane tylko za pomocą karty dostępu.
- No tak, zamknięte. To chyba już koniec dzisiejszej misji - słyszy w słuchawce poirytowanego wuja.
- Spokojnie. Jestem na to przygotowana.
Brunetka po chwili sięga do kieszeni żakietu i wyciąga z niej … kartę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:24 11-09-22    Temat postu:

Odc.17/11.09.2022

Levent nie kryje zaskoczenia gdy jego bratanica bez trudu przedostaje się do gabinetu Fabia.
- Jak zdobyłaś tę przepustkę? - pyta z zainteresowaniem.
- Po prostu wykorzystałam nieuwagę głównej sekretarki w firmie. Szczęśliwie karta ma dostęp i do tego gabinetu - odpowiada z zadowoleniem. Potem sumiennie zabiera się za przeszukiwanie pomieszczenia. Oczywiście wszystkie szuflady są pozamykane. A uruchomienie laptopa wymaga hasła. Sara wyjmuje zatem z torebki specjalne urządzenie szpiegujące i gdy udaje jej się złamać hasło, kopiuje wszystkie raporty jakie znajdują się na dysku. Dostrzega także inne ukryte foldery, ale wuj w obawie o jej bezpieczeństwo każe Sarze zbierać się już do wyjścia.
- Nie zapomnij podłożyć mu pluskwy - przypomina, a Sara wnet rozgląda się za dogodnym miejscem. Ostatecznie zostawia ukryty podsłuch w ramce fotografii znajdującej się na biurku. Przedstawia ona całą rodzinę Bianchich sprzed lat.
- Wychodź już. Robi się niebezpiecznie - ostrzega ją wuj.
Brunetka odkłada wszystkie rzeczy na swoje miejsce, a potem dyskretnie i powoli wychyla się zza drzwi i wychodzi na korytarz.
Bez najmniejszego trudu udaje jej się wejść bezpiecznie do hallu windowego, a potem opuścić budynek. Aż sama się dziwi z jaką łatwością jej to wszystko przyszło.

Gdy dociera do domu wuja ze zgromadzonym materiałem, nie potrafi kryć satysfakcji. Jest z siebie dumna.
- Co zrobiłaś z kartą? - pyta Levent na wstępie.
- Podrzuciłam ją pod drzwi łazienki. Pomyślą, że ją zgubiono i tyle -
wyjaśnia Sara ze spokojem.
- Wspaniałe - Levent jest pod wrażeniem bratanicy, która poradziła sobie bez problemu.
- Nie traćmy czasu. Pokaż mi co tam masz - Sara przekazuje mu pendrive ze skopiowanymi plikami. Zaraz potem Levent uruchamia laptopa i odczytuje przegrane dane. W większości znajdują się tam raporty sprzedaży z ubiegłych lat oraz ostatniej kolekcji ubrań. W sumie po prawie godzinie przeglądania materiału nie znajdują tam nic ciekawego, a co dopiero szkodliwego dla Bianchich. Levent jest wściekły.
- Niemożliwe! Z tych raportów wynika, że oni są czyści jak łza. Coś tu nie gra! Jesteś pewna, że to prawdziwe dane? - dopytuje rozgoryczony.
- W gabinecie był tylko ten jeden laptop. To wszystko skopiowałam stamtąd - wyjaśnia Sara, jednak Levent jest sceptyczny.
- To podejrzane. Nie wiem czemu, ale zbyt łatwo ci poszło. Jesteś pewna, że nikt cię nie widział?
- Tak, wujku. Przecież miałam włączoną kamerkę. Sam też wszystko widziałeś.
Sara podchodzi do Leventa i opierając dłoń o ramię wuja uspokaja go:
- To dopiero początek. W jego gabinecie jest sejf i sporo pozamykanych szuflad. Pewnie tam znajdują się ich wszystkie podejrzanego interesy. Dobiorę się do nich wujku. Zobaczysz!
- Masz rację. Po prostu złości mnie sama myśl, że musisz mieć z nimi do czynienia! Wiem ile to cię kosztuje. Nie chcę żeby coś Ci się stało, dziecko.
- Nic mi nie będzie. Potrafię się bronić. Przecież nie na darmo szkoliłeś mnie przez te wszystkie lata.
Levent uśmiecha się z wyrozumiałością do swojej bratanicy, a potem odsyła ją do mieszkania na osiedlu.
- Nie możemy ryzykować, że założą ci ogon, a potem dopadną i mnie. Od dziś już się tu nie spotykamy. Będę cię tam odwiedzał albo umówimy się gdzieś na mieście jasne?
Sara bez ani chwili namysłu przytakuje.
- Auto zostaje w garażu. Nie możesz wzbudzać podejrzeń.
- Jak to? To czym będę jeździć? - Sara czuje się skołowana.
- Taksówką albo autobusem. Tak będzie bezpieczniej - odpowiada Levent jednocześnie nie dając Sarze wyboru - pamiętaj, że dla nich pochodzisz ze średniej klasy - zauważa.
Sara mimo lekkiej niechęci zgadza się z uwagami wuja. Potem żegna się z nim i udaje na osiedle.

Nastaje wieczór.
Rodzina Bianchi świętuje udane spotkanie udziałowców butelką szampana. Są wszyscy członkowie rodu: Edoardo z żoną i trójką ich dzieci.
- Jak zawsze wszystko wypadło zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Dziękuję wam wszystkim! - Edoardo tryska zadowoleniem. Chwali nawet Ayliz.
- Córko zachowałaś się fantastycznie.
- To prawda. Nikt się nie domyślił jaka naprawdę z ciebie pani dyrektor - stwierdza z przekąsem Matteo, ale Edoardo zaraz go strofuje.
- Bez tych docinek synu. To nie czas ani miejsce. Jesteśmy tu by świętować.
O dziwo, tym który dość szybko jest znudzony i chce już wyjść jest… Fabio.
- Synu, a ty dokąd? - pyta Selen.
- Jestem zmęczony. Muszę podładować baterie - oznajmia Fabio na słowa którego natychmiast reaguje jego siostra.
- Ależ ty jesteś niewyżyty braciszku. Ani chwili nie możesz się obejść bez bab.
Fabio spogląda na Ayliz przewracając oczami. Swoje trzy grosze dorzuca też jego starszy brat.
- Powinieneś udać się do Arabii. Tam bez problemu będziesz miał cały harem.
- Zamknij się - uciszył go wyraźnie poirytowany brunet. Niespotykany brak humoru Fabio natychmiast zaalarmował jego matkę.
- Możemy porozmawiać synu? - zapytała, jednak na odchodne usłyszała tylko:
- Jutro mamo - zaraz potem drzwi frontowe zamknęły się za najmłodszym z dzieci Bianchich.
- Co z nim? - zastanawiali się.

Tymczasem Sara z trudem przystosowywała się do nowej rzeczywistości. W nowym mieszkaniu nie czuła się swobodnie, zwłaszcza w obecności domniemanego brata.
Postawiła oczy ze zdziwienia kiedy ten dosiadł się do niej gdy popijała w salonie samotnie kakao i zagaił do niej.
- Naprawdę masz na imię Sara?
Nie miała zamiaru odpowiadać. Nie tylko ze względu na dyskrecję, ale po prostu, nie miała chęci się integrować. Wynajęty aktor jednak nie odpuszczał.
- Ja jestem Michele. To moje prawdziwe imię.
Mimo iż Sara wciąż milczała, brunet nie przestawał mówić.
- Jestem aktorem trochę nie aktorem tzn. nie takim typowym. Zwykle statystowałem na planach. To teraz to moja życiowa rola. I najważniejsze, że dobrze płatna. Nigdy tyle nie zarobiłem w jeden dzień - wyznaje wyraźnie ucieszony - Też jesteś aktorką?
Sara wciąż siedziała cicho jednak mimo uszu słuchała co do niej mówił.
- Moja mama ciężko zachorowała. Dzięki tej pracy stać mnie na lekarstwa dla niej. Twoi rodzice są zdrowi?
Michele nieświadomie uderzył w czuły punkt Sary toteż był mocno zdziwiony gdy znienacka brunetka podniosła się z fotela i biegiem pomknęła do swojego pokoju. Kubek z kakao zaś wylądował na podłodze gdy tak spiesznie wstała.
- Co z nią? Dziwna jest - pomyślał Michele gdy został już w salonie sam.

Tymczasem Sara zamknęła się w pokoju na klucz i zaczęła rzewnie płakać. Każdorazowe wspomnienie jej rodziców zawsze napawa ją smutkiem. Nie inaczej jest tym razem. Brunetka wyciąga z kolorowego pudełka kilka zdjęć z rodzicami zrobionych jeszcze za ich życia. Przywołuje też kilka radosnych wydarzeń jak wspólny wyjazd do Disneya. To wszystko sprawia, że ból na nowo w niej odżywa i to ze zdwojoną siłą.
- Pomszczę was. Ci łajdacy zapłacą za to co nam zrobili! - zarzeka się nie przestając dramatycznie łkać.

Fabio zwierza się tylko Leonardowi z tego co wydarzyło się na parkingu. Obaj popijają przy barze mocną whisky. Gdy emocje nieco się studzą, Leonardo proponuje Fabiowi zakład. Dyskretnie wskazuje mu też przedmiot tego zakładu.
- Widzisz tę blondynę? Tam przy oknie?
Fabio w mig wyłapuje ją w zatłoczonej sali i przygląda się jej wnikliwie.
- Może być? - pyta Leonardo.
- Wiesz, że gustuję w brunetkach - stwierdza Bianchi. Leonardo jednak upiera się przy swoim wyborze.
- Wiem, ale trzeba też czasem posmakować czegoś innego, nowego. Nie sądzisz?
- Blondyny mnie nie kręcą. Przecież wiesz - Fabio nadal nie jest przekonany.
- Jakby serio to miało znaczenie - Leonardo przewraca oczami po stwierdzeniu przyjaciela.
- No dobra. Niech będzie - Fabio w końcu odpuszcza.
- To kto idzie? - pyta Leonardo.
- Ty idź. Ja nie mam ochoty - stwierdza Bianchi zaskakując nieco Leonardo.
- Jesteś pewien?
Fabio przytakuje. Leonardo rusza zatem do ataku. Podchodzi do samotnie siedzącej przy stoliku blondynki niosąc drinka również dla niej.
Fabio jest tak zniechęcony i zrezygnowany, że nawet nie obserwuje jak idzie koledze podryw. Wręcz przeciwnie. Zatraca się w kolejnej szklance whisky. Prawie się nią krztusi gdy po kilku minutach jego przyjaciel wraca do baru, ale już z podbitym okiem!
- Co się stało? - pyta zdumiony Fabio.
- Okazuje się, że jednak nie była sama - wyjaśnia Leonardo, a gdy Fabio odwraca się w kierunku kobiety, zauważa jej bardzo rosłego partnera, który usadza ją na swoich kolanach.
- O cholera. Dobrze, że to Ty tam poszedłeś - stwierdza z zawadiackim
uśmieszkiem na twarzy, po czym stwierdza:
- To chyba na dziś już wystarczy.
- Zdurniałeś? - Leonardo spogląda na niego jak na frajera - Jak nie ta to inna. Coś trzeba złowić.
- Nie mam ochoty.
Leonardo nie zwraca jednak uwagi na zniechęcenie Fabio i wyznacza kolejną "ofiarę".
- Tamta jest niezła i w twoim guście - mężczyzna wskazuje ręką na zgrabną brunetkę siedzącą nieopodal z koleżankami.
Jej wygląd niemal z miejsca uderza Fabia bo od tyłu bardzo przypomina… Sarę.
- To teraz ty idziesz - zapowiada Leonardo i nie musi już go nawet namawiać bo Fabio wnet wstaje od baru i rusza w kierunku łudząco podobnej do Sary kobiety. Długo nie trzeba czekać by zobaczyć jak razem wychodzą.
Leonardo w goście pogratulowania Fabiowi unosi szklaneczkę whisky, a potem zadowolony wypija całą zawartość jednym haustem.

Mija północ. Selen nie może zasnąć martwiąc się o najmłodszego syna. Wyczekuje na niego w salonie.
- Gdzie on jest? Czyżby dziś postanowił zanocować w swoim mieszkaniu? - zastanawia się. Nagle słyszy głos dobiegający ze schodów.
- Nadal na niego czekasz?
Edoardo wchodzi do salonu i dosiada się do kobiety.
- Dziś nie był sobą. Sam widziałeś. Kompletnie nie rozumiem co mu się stało. Przecież spotkanie się udało - zastanawia się kobieta.
- Czasem ciężko za nim nadążyć. Powinnaś się już do tego przyzwyczaić, nie sądzisz? - zauważa mężczyzna.
- Jestem jego matką i nigdy się nie przyzwyczaję!
- Dobrze już. Nie unoś się. Przejdzie mu. To nie pierwszy raz.
- Owszem, ale tym razem coś go mocno ubodło. Wiem o tym. Serce matki czuje.
- Myślę, że dziś nie wróci - stwierdza Edoardo posyłając żonie porozumiewawcze spojrzenie.
- Sądzisz, że tam zanocuje?
- Jak zwykle. Zawsze się tam zaszywa gdy mu źle. To jego dyskretne miejsce. Tam nikt go nie znajdzie.
- Martwi mnie to. Nawet ja nie wiem gdzie to jest - nagle kobieta zwraca się w stronę męża i ujmując jego dłoń prosi:
- Ty na pewno wiesz. Zdradź mi gdzie to jest. To dla jego bezpieczeństwa. On potrzebuje z matką porozmawiać.
- Nie wiem Selen, naprawdę, a gdybym nawet wiedział to tym bardziej z troski o jego bezpieczeństwo musiałbym milczeć.

Selen mimo iż wie iż jej mąż ma słuszność, złości się. Mimo dalszych nalegań męża zamierza zaczekać na powrót syna. I rzeczywiście niecałe pół godziny potem Fabio dociera do domu ale… zieje ogniem. Jest tak rozwścieczony, że w biegu udaje się do siebie i zamyka pokój na klucz, a potem funduje sobie zimny prysznic. Nie zauważa nawet matki, która podąża za nim zatroskana. Napotyka jednak tylko zamknięte drzwi...

Cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:26:17 22-09-22    Temat postu:

Odc.18/22.09.2022

Mimo iż Selen miała nadzieję iż jej młodszy syn następnego dnia obudzi się już w lepszym humorze, wpada w zdziwienie bo Fabio nie tylko nie ma nastroju, ale w dodatku chodzi nabuzowany jakby go osa użądliła. Brunet nawet nie siada do wspólnego śniadania.
Zdumiona jest również Ayliz gdy zastaje go u siebie po śniadaniu.
- Fabio, czy ty przypadkiem nie pomyliłeś pokoi? - pyta poirytowana.
- Nie gadaj tylko ruszaj się. Jedziemy do firmy - informuje ją - tym samym dając do zrozumienia, że blondynka nie ma tu nic do gadania.
- Dziś się nigdzie nie wybieram. Muszę odpocząć - Ayliz obwieszcza bratu jednocześnie kładąc się leniwie na swoim łóżku.
Fabio nie ma jednak zamiaru się z nią patyczkować. Ściąga ją z niego mimo jej protestów i prowadzi w stronę jej garderoby.
- Ubieraj się. Dziś się zabawisz - oznajmia jej i tym samym pociąga za odpowiedni sznurek bo Ayliz wyraźnie się ożywia.
- Zaintrygowałeś mnie braciszku. Jak zabawa to kogo jak kogo, ale mnie nie może tam zabraknąć. Co wymyśliłeś? - pyta z jeszcze większym zainteresowaniem. Fabio nie owija w bawełnę. Od razu daje jej do zrozumienia czego chce.
- Dziś jest dzień testowania. Wiem, że to lubisz. Nie bez powodu wybrałem ci asystentkę. Ayliz początkowo czuje lekkie zdezorientowanie.
- Czego konkretnie ode mnie oczekujesz kochany braciszku? - dopytuje dla doprecyzowania.
- Zabawy. Włącz ją do zabawy. Zobacz na co ją stać. W skrócie: daj jej popalić Ayliz - nakazuje ze złością w oczach co jeszcze bardziej nakręca jego siostrę.
- Masz to jak w banku - zapewnia go.
Oboje wymieniają się przebiegłymi spojrzeniami, a potem gdy Fabio opuszcza już jej pokój, dodaje: Będę na podjeździe. Tylko nie każ czekać na siebie zbyt długo.

Sara domyśla się, że pierwszy dzień w pracy może być dla niej trudny jednak stara się skupić przede wszystkim na celu. Jeszcze przed wyjściem kontaktuje się z wujem przez Skype.
- Na razie skup się na rozmieszczeniu pomieszczeń. Dowiedz się też jak można przedostać się niezauważonym na dach. W miarę możliwości musimy poznać plany całego budynku.
- A co z zabezpieczonymi danymi? - Sara ma w głowie tylko ten jeden konkretny cel.
- Już Ci mówiłem, że na wszystko przyjdzie pora. Najważniejsze żeby cię nie zdemaskowali - przypomina jej wuj nieco karcąc - Jak będziesz taka w gorącej wodzie kąpana to może się to dla ciebie źle skończyć rozumiesz?

Sara stara się opanować emocje jednak im bardziej zbliża się do firmy tym bardziej się denerwuje. Czuje jak całe jej ciało drży.
Gdy dociera w końcu do pracy jest zdumiona popłochem jaki w niej panuje.
Na wstępie zauważa tłum kobiet w poczekalni. Niespodziewanie ktoś chwyta ją za barki i odwraca do siebie. Brunetka instynktownie chwyta tę dłoń i ją skręca by potem zdać sobie sprawę, że prawie uszkodziła rękę … Ivonne, sekretarki prezesa. Natychmiast ją puszcza i chaotycznie przeprasza.
- Bardzo przepraszam.
- Czyś ty zgłupiała? Prawie złamałaś mi rękę. Aua! - żali się kobieta - Taka mała, a taka niebezpieczna.
- Naprawdę nie chciałam. Myślałam, że ktoś mnie zaatakował - tłumaczy się Sara jednak Ivonne nie pojmuje jej wyjaśnień.
- A kto miałby cię tu napaść i to jeszcze na oczach wszystkich? Mam nadzieję, że nie cierpisz na paranoję bo jeśli tak to długo tu nie zagrzejesz miejsca.
Sara schyla głowę nie wiedząc co powiedzieć. Zaraz potem Ivonne od razu przechodzi do rzeczy i zasypuje Sarę stosem nowinek.
- Pani dyrektor ma dziś umówiony wywiad w studiu telewizyjnym. Oczywiście musisz przygotować jej podkład. Zadbaj też o zaplecze. Makijaż, garderoba. To też leży w twojej gestii. Terminarz leży na Twoim biurku. Masz go pilnować jak oka w głowie. Zaraz dam Ci klucz do szuflad i szafki. Aaaa wywiad jest o 18.
Gdy Ivonne przekazuje Sarze wszystkie informacje, pospiesznie rusza w kierunku poczekalni. Sara zaś z ciekawości przysłuchuje się jej rozmowie z oczekującymi kobietami i słusznie bo po chwili dowiaduje się, że to kandydatki na sekretarkę Fabia!
- On szuka sekretarki czy modelki? - zastanawia się nieco poirytowana. Kątem oka dostrzega, że większość kandydatek to szczupłe kobiety z nogami do nieba i długimi rozpuszczonymi włosami prawie do pasa. Potem spogląda na siebie: drobną filigranową brunetkę i smutnieje na twarzy. Wnet zamiera gdy do jej uszu dochodzą słowa Ivonne:
- Zaraz w firmie będzie sam Pan dyrektor. Możliwe że przeprowadzi z paniami rozmowy osobiście.

Sara wpada w popłoch! On nie może jej zobaczyć! Oszołomiona udaje się pod gabinet Ayliz przed którym, na korytarzu, znajduje się jej biurko.
- Jak to dobrze, że nie mają gabinetów blisko siebie - oddycha z ulgą choć nadal czuje lekki niepokój.

Tymczasem Fabio wraz z Ayliz wjeżdża windą na piętro. Oboje wysiadają szeroko uśmiechnięci i nawzajem życzą sobie powodzenia.
W hallu wita ich Ivonne, która czeka na Fabia wraz z kandydatkami. Wszystkie na widok bruneta wpadają w zachwyt. Niektóre aż nerwowo wstają ze swoich miejsc, inne zalotnie uśmiechają się w jego stronę, a te jeszcze bardziej odważne podwijają spódnice lub uwydatniają dekolty.
Fabio nawet na nie nie spogląda. Przekazuje Ivonne instrukcje i zaraz znika w swoim gabinecie.

Tymczasem Ivonne z jego polecenia informuje kobiety iż mężczyzna przejrzy ich CV i na rozmowę z nim zostaną zaproszone wyłącznie wybrane kandydatki…

Ayliz z kolei dociera już przed drzwi swojego gabinetu. Na jej widok Sara od razu podnosi się z fotela.
- Dzień dobry pani dyrektor - Wita się, a Ayliz w odpowiedzi znowu skanuje ją wzrokiem od stóp do głów. Wchodzi potem beztrosko do środka prawie zatrzaskując podążającej za nią Sarze drzwi przed nosem.
- Chciałaś coś? - pyta lekceważąco Bianchi. Sara natomiast nie daje się wyprowadzić z równowagi i grzecznie odpowiada.
- Przygotowałam dla pani odpowiedzi do wywiadu. Właściwie wszystko jest już gotowe. Pozostało tylko kilka kwestii do omówienia. Mam tutaj zarys tego wywiadu - Sara kładzie przed Ayliz notatnik, a potem siada na przeciw niej gotowa do pracy. Tymczasem Bianchi ją strofuje!
- Czy ja pozwoliłam Ci usiąść?
Sarę zatkało.
- Powiedz mi złotko. Wszędzie tak się rządzisz? - dopytuje aroganckim
tonem. Sara wnet się podnosi i przeprasza.
- Jak ty w ogóle wyglądasz co? Ten żakiet kupiłaś na wyprzedaży czy jak?
Sara słucha posłusznie. Nie wie co odpowiedzieć na krytykę szefowej.
- Brzydka nie jesteś, ale te okulary hmmm. Masz w ogóle faceta?
Sarę znowu ścięło.
- Sądząc po twojej minie wnioskuję, że nie. W sumie to rozumiem. Jesteś taka sztywna. Jakiemu facetowi może się to podobać - Ayliz najbliższe pół godziny spędziła na wyliczaniu jej zdaniem wad Sary, która przez cały ten czas stała przed nią ze spuszczoną głową.

Gdy w końcu opuściła gabinet Ayliz miała ochotę się rozpłakać. W życiu nikt jej tak nie naubliżał. Naprawdę zaczęła w to wierzyć i przejęła się tym. Wstrząśnięta ruszyła w kierunku łazienki by tam w ukryciu odreagować. Napotkane kobiety ustawione w kolejce do Fabia swoim wyglądem jeszcze bardziej jej dopiekły.

Jeszcze przed południem Fabio poprosił do siebie Ivonne. W trakcie rozmowy nie omieszkał wytknąć jej mało kompetentnych kandydatek.
- Kogoś ty mi tu przyprowadziła Ivonne? Zmarnowałem tylko czas -
oznajmił rozdrażniony.
- Nie zdecydowałeś się na żadną? - zapytała Ivonne z lekkim zdenerwowaniem.
- Zdecydowałem i zaraz ją tu poprosisz, ale przedtem chcę wiedzieć czym się kierowano w rekrutacji że dostałem w większości zwykłe blachary.
- Słucham? - Ivonne nie zrozumiała.
- Nie ważne. Było minęło. Poproś niejaką Corinę Rossi. Zatrudnię ją.
- Dobrze - kobieta wychodzi na korytarz i dziękuje wszystkim zgłaszającym się, a potem prosi do gabinetu wspomnianą Corinę. Pozostałe dziewczyny patrzą na nią z nieopisaną zazdrością. Brunetka o włosach sięgających pasa i nienagannej, zgrabnej figurze dumnie kroczy przez poczekalnię na swoich 15 cm szpilkach. Nikt nie rozumie tego wyboru. Zwłaszcza Ivonne.

W międzyczasie Sara wypłakuje oczy w łazience. Gdy wychodzi z kabiny. natyka się na sekretarkę Matteo, ale nie jest tego świadoma. Giovanna od razu zauważa jej stan.
- Trudny pierwszy dzień?
Sara nic nie odpowiada. Płucze twarz by jak najszybciej ukryć zaczerwienione od łez oczy.
- Nie ma się czego wstydzić - kontynuuje kobieta - jakbyś czegoś potrzebowała to śmiało wpadaj do mnie. Mam biurko niedaleko ciebie.
Dopiero teraz Sara uświadamia sobie, że napatoczyło jej się dodatkowe źródło informacyjne i w końcu włącza się do rozmowy.
- Dziękuję. Jestem Sara - brunetka wyciąga rękę do nowej koleżanki.
- Giovanna. Miło mi poznać.
- Mi również - odwdzięcza się Sara posyłając jej szeroki uśmiech.
- Zbliża się pora lunchu. Może chcesz zjeść ze mną? - nagle proponuje
Giovanna ku uciesze Erçel.
- Bardzo chętnie - odpowiada jej Sara. Kobiety umawiają się w stołówce za godzinę.

Tymczasem powracająca do swoich obowiązków po pół godzinie Sara udaje się do Ayliz z nowym zestawem odpowiedzi do wywiadu po tym jak Bianchi skrytykowała jej poprzednie propozycje i dosłownie ścina ją z nóg gdy tam wchodzi. Brunetka zastaje pusty gabinet. W dodatku całe biurko jest ufajdane czekoladowymi lodami.
Sara dostrzega karteczkę leżącą na dywaniku pod biurkiem i niesiona przeczuciem postanawia ją podnieść. Panikuje gdy odczytuje jej treść.
"Mam sprawę na mieście. Dziś już nie wrócę. Jutro powinnam wpaść. Przełóż wywiad"
Twoja szefowa.
Sara jest w szoku.
- Czy to na poważnie? Co ja mam teraz zrobić? - zastanawia się mocno zestresowana.

Tymczasem Giovanna zdaje swojemu szefowi relację ze…spotkania z Sarą!
- Widziałam jej niemrawą minę gdy wyszła z gabinetu pani dyrektor i poszłam za nią. Była podłamana - stwierdza sekretarka Matteo.
- Dowiedziałaś się czegoś? Co o niej sądzisz? - pyta chłodno Matteo.
- Tak jak Pan ją określił wcześniej to typowa szara mysz. Jest ambitna i kompetentna, ale brak jej przebojowości. To pracownik do wykonywania zleconych zadań. Nic więcej - stwierdza z przekonaniem kobieta.
- Powiedziała ci coś o sobie, o swoim pochodzeniu, o znajomych?
- Mówiła tylko, że mieszka niedaleko z bratem i rodzicami. Nic więcej. Nie dopytywałam by jej nie urazić, ale lada chwila idziemy na lunch i może wtedy uda mi się coś więcej od niej wyciągnąć.
- Czyli właściwie nie masz żadnych konkretów - stwierdza rozczarowany Matteo.
- Wydaje się być czysta szefie jeśli o to chodzi.
- Na wszelki wypadek miej ją na oku - zleca mężczyzna swojej sekretarce, a potem gestem ręki nakazuje jej opuszczenie gabinetu. Gdy zostaje w nim sam wykonuje nagły telefon:
- Póki co nic na nią nie mamy. Zdaje się mówić prawdę. Adres się zgadza. Będę się jej przyglądał. Nie martw się - zapewnia, a potem kończy połączenie…

Sara nie chce wyjść na niezaradną więc decyduje się nie prosić nikogo o pomoc w sprawie Ayliz. Odważnie kontaktuje się z organizatorem wywiadu i jak się spodziewała mocno od niego obrywa choć mimo wszystko nie sądziła że sprawa urośnie do takiej rangi! Mężczyzna wyzywa ją od niepoważnych i nieodpowiedzialnych osób, a nawet grozi pozwem! Kategorycznie odmawia też nowego terminu.
- Informacje o wywiadzie zostały już podane do publicznej wiadomości wraz z jego terminem. Jak to sobie pani wyobraża? To skandal!
- Bardzo przepraszamy. Wyniknęła niespodziewana sytuacja i… -
mężczyzna nie pozwala jej skończyć i dodatkowo się wygraża:
- Niespodziewana to będzie opinia o was jak puszczę w obieg co wy wyprawiacie! Jesteście skończeni! - wykrzykuje na koniec mężczyzna i rozłącza się. Sara usiłuje jeszcze kilkakrotnie się z nim połączyć jednak bez skutku.

Zrezygnowana i zdruzgotana całą sprawą z miną zbitego psa udaje się w kierunku hallu windowego. Gdy mija próg ściany do jej uszu docierają czyjeś chichoty. Unosi głowę, a jej oczom ukazuje się nie kto inny jak … Fabio! Sara zaaferowana tym co zastaje kompletnie się zapomina i przygląda jak... brunet obściskuje się z piękną nieznajomą!

Cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:08:01 08-04-23    Temat postu:

Odc.19/08.04.2023

Sara stoi jak zahipnotyzowana. Kompletnie zapomina iż miała przed Fabiem się nie pokazywać. Obserwuje z niesmakiem, widocznym na jej niezadowolonej twarzy, jak Fabio rękoma sunie po plecach atrakcyjnej brunetki zjeżdżając coraz niżej i w tym samym czasie szepcząc jej coś zbereźnego do ucha. Kobieta z kolei zatapia palce w jego bujnych kruczoczarnych włosach mocno się przy tym do niego tuląc.
- Hej! Co tak … - nagle zza pleców Sary wyłania się Giovanna, która też staje jak wryta na widok rozpalonej pary - stoisz? - dokańcza po chwili. Potem chwyta Sarę za ramię i odciąga przed korytarz.
- Lepiej chodźmy schodami - radzi, a potem faktycznie wraz z Sarą udają się na stołówkę pracowniczą klatką schodową.
- Zapomnij o tym co widziałaś - sekretarka Matteo od razu przestrzega Sarę.
- Co za …Co za …no jak tak można?! - burzy się Sara, której wciąż brak słów.
- Przyzwyczaisz się. Takie akcje to normalka tutaj.
- Że co? - Sara nadal nie potrafi wyjść z dziwu po tym co zastała - Ale bezczelność.
Giovanna na widok jej miny w pewnym momencie drwiąco się zaśmiewa.
- Bez przesady. Przecież tylko flirtowali.
Sarze po chwili robi się głupio gdy zauważa na sobie zaintrygowany wzrok Giovanny. Ta gdy obie już zasiadają do posiłku, dostrzega nad wyraz przejętą Sarę i beznamiętnie odrzeka:
- Zrobił na tobie wrażenie co? Na wszystkich robi.
Sara przenosi swój zdumiony wzrok z talerza na Giovannę, która w przeciwieństwie do niej skupiając się na swoim talerzu, obojętnie opowiada dalej:
- To najmłodszy syn prezesa. Też tu pracuje choć rzadko bywa. A jeśli już to raczej wpada popołudniami.
Sara słucha uważnie nie potrafiąc pohamować swojej ciekawości.
- Tak już ma. Podobno to dlatego, że baluje całymi nocami, a rano po prostu musi odespać.
- Aha - Sara słucha z zainteresowaniem. Uwadze Giovanny to nie uchodzi więc od razu daje jej dobrą radę:
- Nie licz, że nawet na ciebie spojrzy. Celuje tylko w modelki. Poza tym to krótkodystansowiec.
- Slucham?
- No jeśli chcesz dać się mu tylko przelecieć to może i się uda, ale nic więcej. On się nie bawi w związki. Nigdy nawet nie miał oficjalnej dziewczyny.
Sara czuje się nieco skołowana przez natłok tych nowinek.
- Na samym początku jak zaczął tu pracować to niektórzy żartowali że to ukryty gej, ale to były tylko złośliwe plotki. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale zapewniam cię, że drugiego takiego babiarza ciężko znaleźć.
- Co to do cholery? - nagle Sara słyszy głos w swojej słuchawce i wreszcie wraca do zmysłów po tym kilkuminutowym zaćmieniu.
- Czym ty się tam zajmujesz Saro Erçel? - pyta rozzłoszczony Levent.
Akurat wrócił do domu i podłączyl się pod kamerkę i podsłuch, a tu takie rewelacje.
Sara czuje zażenowanie. Od razu stara się przekierować temat na inny.
- A ty w ogóle masz kogoś? Nie widzę obrączki więc … - Giovanna
zaskakuje Sarę nieoczekiwanym pytaniem.
- Yyyyy nie mam. To znaczy na razie nieee
- Aha. Wiesz, w firmie nie ma zbyt wielu kawalerów, ale jest za to wielu chętnych.
- Słucham? - Sara znowu zostaje zaskoczona.
- Chodzi mi o to, że nie brakuje tu szczwanych lisów pokroju Fabia Bianchi. Wyglądasz na porządną więc tak cię tylko uprzedzam.
- Aha. A ty długo tu pracujesz? - zamiana ról. Teraz to Sara chce się czegoś dowiedzieć.
- Lada chwila będzie okrągłe 5 lat. Zatrudniłam się dzięki koleżance. Ja zostałam. Ona odeszła. Niestety zakochała się w Fabiu Bianchim - rozmowa znowu schodzi na młodszego z braci.
- On oficjalnie nigdy z nimi nie wychodzi. Odkąd wiem w pracy nie romansuje. Jeśli już to poza pracą.
- Ale przecież tam w hallu … - Sara zapomina iż jej wuj też nasłuchuje rozmowy i brnie w temat bez potrzeby.
- Tam tylko flirtowali. Pewnie się z nią prześpi albo i nie i jutro będzie po sprawie. On lubi tak się zabawiać kobietami. Wie, że na nie działa i wykorzystuje to. Prowokuje je, a potem odstawia jak auto do garażu.
- Saro! Wyciągnij od niej coś co nam się przyda! - żąda coraz silniej
zirytowany Levent. Wtedy przymuszona Sara zadaje pytanie:
- Jest dyrektorem finansowym prawda?
- Tak i zna się na tym. Naprawdę cyferki to jego konik. Wie, co robi.
Obie kobiety delikatnie i na swój sposób starają się uzyskać satysfakcjonujące informacje nie będąc świadomymi intencji drugiej. W efekcie Sara uzyskuje cenną informację o tym, kiedy ma szansę zakraść się do gabinetu Fabio, a z kolei Giovanna wyłapuje jej czuły punkt i nie omieszka ujawnić tego swojemu przełożonemu.

- Podoba jej się Pana brat.
Matteo aż podnosi się z fotela po rewelacjach swojej sekretarki.
- Co ty mówisz?
- Musiałby ją Pan widzieć kiedy go widziała z tą nową, Coriną. Była zazdrosna - odrzeka Giovanna.
- Chyba wyobraźnia cię ponosi.
- Mówię co widziałam. Tak się zmarszczyła, że aż nie mogła się ruszyć.
- No dobrze. Jeśli faktycznie tak jest to kto wie? Może kiedyś to się przyda - Matteo odpuszcza temat - Czego się o niej dowiedziałaś? Zdradziła ci coś? - dopytuje konkretnie.
To czego potem dowiaduje się od sekretarki nie spełnia jednak jego oczekiwań. Ustalają, że Giovanna odtąd będzie miała oko na Sarę i będzie go na bieżąco informować o jej poczynaniach.

Nieubłaganie zbliża się 16. Za 2 godziny powinien odbyć się wywiad. Do tej pory Sara nikomu nie powiedziała o swoim zmartwieniu jednak ciągle odrzucane jej telefony przez organizatora i brak również kontaktu z Ayliz (wyłączony telefon), nie pozostawiają jej wyboru. Sara udaje się po pomoc do nikogo innego jak… Giovanny.
- Co ty mówisz? Odwołała?
- Tak i ten facet nie chce już w ogóle rozmawiać. Najgorsze, że zagroził iż rozniesie firmie złą opinię. Nie wiem co robić - żali się w akcie desperacji.
- Jedź tam - obwieszcza jej Giovanna.
- Słucham?
- Spotkaj się z tym facetem albo lepiej wrargnij do studia i jeśli nawet będzie trzeba to uklęknij przed nim, ale nie możesz dopuścić żeby ta sprawa ujrzała światło dzienne!
Sara jest zszokowana radą, a właściwie nakazem Giovanny. Rzeczywiście za jej namową jedzie w umówione miejsce wywiadu, ale nie ma zamiaru przed nikim się kajać.

Dociera tam taksówką w pół godziny. Jest cała roztrzęsiona.
- Nie do wiary. Co ja tu w ogóle robię? - brunetka nie może ścierpieć sytuacji w jakiej się znalazła. Psychicznie już po pierwszym dniu pracy czuje się wykończona.
Z niechęcią, ale i w stresie wchodzi do budynku w którym znajduje się studio. Pierwszą napotkaną osobę pyta o personę odpowiedzialną za niedoszły wywiad. Mężczyzna, prawdopodobnie jeden z operatorów reaguje zdumionym wzrokiem na pytanie Sary.
- Odwołany wywiad? Z tego co mi wiadomo wszystko odbywa się zgodnie z programem - mimo wątpliwości mężczyzna wskazuje Sarze drogę do studia. Kiedy ta okazuje identyfikator nie ma większego problemu z wejściem do środka, a tam… doznaje prawdziwego szoku! Wywiad trwa w najlepsze! A Ayliz ze stoickim spokojem, a nawet radosnym humorem wygłasza mowę na temat zasięgów domu mody Bianchi & Valentini oraz wychwala wyniki sprzedaży ostatniej kolekcji. Nie omieszka przy tym posłać Sarze kpiącego spojrzenia.

Sara wpada ze stanu oszołomienia w stan furii. Tyle nerwów. Tyle troski. Na darmo!
Brunetka w pośpiechu opuszcza budynek i rusza…na długi spacer. Musi ochłonąć.

Nadciąga wieczór.
Leonardo spotyka się z Fabiem w klubie bilardowym. Od razu zauważa, że coś jest nie tak.
- Może zagramy potem? Widzę, że już na starcie potrzebujesz czegoś mocniejszego.
Fabio nie wytrzymuje i jeszcze przy barze wyznaje kumplowi, czemu od ubiegłej nocy ma podły nastrój.
- Ten zakład od początku był niewypałem. Ja pitolę! Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło!
- Chodzi o tę laskę z wczoraj?
Fabio niemrawo przytakuje.
- Nie mów, że odmówił ci posłuszeństwa? - Leonardo mówi to
tak teatralnie, jakby jawnie drwiąc z przyjaciela, ale Fabiowi wcale nie jest do śmiechu.
- Gorzej Leo - obwieszcza Bianchi wzmacniając ciekawość przyjaciela.
- Nie wiem co gorszego mogłoby się wydarzyć - stwierdza Leonardo nieudolnie powstrzymując śmiech. Całkowicie traci nad nim kontrolę gdy Fabio mówi w końcu co miało miejsce.
- To był chłop przebrany za babę
- Że co? - Leonardo wybucha głośnym śmiechem zwracając tym samym uwagę pozostałych klientów klubu. Nie może przestać mimo krytycznych spojrzeń przyjaciela. Próbuje coś powiedzieć, ale nieprzerwany śmiech mu na to nie pozwala. Fabio ma dość. Dostrzega, że nieopanowanie Leonarda ściągnęło na niego kłopoty. Grupa kobiet rozpoznaje go i spiesznie rusza w jego kierunku - prawdopodobnie by zrobić sobie z nim fotkę. To ostatnie na co ma ochotę dzisiejszego wieczoru Bianchi.
- Wychodzę - oznajmia przyjacielowi odchodząc od baru i pospiesznym krokiem rusza w kierunku wyjścia. Leonarda za nim nie ma. Mężczyzna wciąż śmieje się do rozpuku. Bianchi dostrzega zaś 3 kobiety, które biegną za nim niczym oszalałe fanki.
Mężczyzna też przyspiesza. Ku swojej złości gdy tylko wychodzi na zewnątrz błyski fleszy uderzają go po oczach.
- Znowu tu są! Skąd wiedzieli?! - rozwścieczony do granic możliwości przepycha się między paparazzi byle tylko dostać się do swojego auta. Zaraz potem rusza z piskiem opon! To łakomy kąsek dla mediów. Dwóch reporterów rusza za nim w pościg.
- To się może źle skończyć - stwierdza jeden z nich - pędzi jak wariat.
- Trudno. Tym lepszy materiał nakręcimy - dodaje drugi z nich
kompletnie ignorując powagę sytuacji. Pościg trwa w najlepsze. Na autostradzie Fabio nie ma zahamowań. Gna niczym w transie zupełnie nie zważając na niebezpieczeństwo jakie stwarza sobie i innym na trasie.

Po powrocie do domu Sara totalnie lekceważy przyszywaną rodzinę. Udaje się od razu do swojego pokoju. Potem przekręca klucz w drzwiach i… pada na swoje łóżko. Po całym dniu wrażeń i znerwicowana do granic możliwości, teraz opada z sił.
- Co zza…Co zzaa… małpa. Jak tak można? - wciąż nie dowierza w to jak
zakpiła z niej Ayliz Bianchi. Ze złości brunetka uderza kilkakrotnie zaciśniętą ręką o łóżko. Potem podnosi się i kopie jeden z foteli usadowionych nieopodal okna. Rozjuszona niczym byk reagujący na czerwoną płachtę skacze po pokoju i rzuca poduszkami w ścianę. Przypomina rozbestwionego bachora.
- Halo! Halo! Co ty tam robisz? - nagle dobiega jej uszu głos wuja i zażenowana teraz, brunetka zdaje sobie sprawę, że do tej pory nie zdjęła podsłuchu. Robi to więc teraz. Po chwili uświadamia sobie, że zerwała z wujem łączność i natychmiast uruchamia z nim połączenie na Skype.
Levent już tam czeka.
- No nareszcie. Co ty wyprawiasz? - mężczyzna nie kryje poirytowania. Sara z kolei czuje się zawstydzona gdyż nie ma dla wuja tak naprawdę żadnych przydatnych informacji. Gdy mu to przekazuje i dodatkowo opowiada o traktowaniu Ayliz, mężczyzna nie kryje rozczarowania. Sam też niczego się nie dowiedział.
- Jesteś pewna, że dobrze ukryłaś podsłuch? - dopytuje pogłębiając tym
samym i tak złe już samopoczucie bratanicy.
- Tak. Jakiś problem?
- Podsłuchiwałem go dziś i nic nie powiedział. Nic z sensem. Miałem wrażenie, że mówi jakimś kodem.
- Zapewniam cię wujku, że nie mógł się zorientować. Zrobiłam wszystko tak jak mnie nauczyłeś. Jeśli chcesz spróbuję zakraść się tam jutro i przenieść podsłuch w inne miejsce.
- Nie, to za wcześnie. Mogą cię przyłapać.
- Ależ skąd wujku. On jeśli już przychodzi do firmy to późnym popołudniem. Wykorzystam przerwę na lunch i podejdę tam - przekonuje
Sara, a Levent w końcu przystaje na jej sugestię. Prosi ją jednak o wzmożoną ostrożność.
- Nic się nie martw - uspokaja Sara.
Nagle Levent gwałtownie przerywa połączenie. Sara czuje się skonfundowana. Przeczuwa, że coś musiało się stać. I nie mylisz się. Po 5 minutach widzi z powrotem, tym razem zadowoloną minę wuja.
- Roztrzaskał się - odrzeka, a ona czuje jeszcze większe zdezorientowanie.
- Włącz wiadomości. Był wypadek na autostradzie. Fabio Bianchi nie miał szans. Została z niego tylko miazga!

Cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marzenka20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 17198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa i okolice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:56:37 08-07-23    Temat postu:

Odc.20/08.07.2023

Sara doznaje wstrząsu. Jak to? To on zginął? Brunetka jest tak oszołomiona, że w ogóle nie słucha tego, co mówi do niej wuj przez Skype. Czuje wielkie poruszenie na myśl o śmierci Fabia. Levent mimo iż jest po drugiej stronie kamery, dostrzega jej zasmucenie i nie omieszka go skomentować.
- Jeden śmieć usunął się sam. Może to i dobrze patrząc po twojej reakcji. Chyba ci go nie żal co? - pyta, ale z Sarą nadal nie ma kontaktu. Brunetka wyczekuje tylko aż wuj rozłączy się by zaraz potem zanieść się płaczem. Pół nocy nie może przestać myśleć o Bianchim i opłakiwać go, choć sama nie do końca rozumie czemu tak ją to boli.
- Nawet go nie znałam. Nawet słowa nie zamieniłam. Czemu to mnie tak obchodzi? - zastanawia się wciąż zalewając się łzami.

Z samego rana Levent dzwoni do niej z wytycznymi na temat tego jak ma się zachowywać w firmie.
- Pewnie będzie wielkie zamieszanie. Wykorzystasz to i wejdziesz do jego gabinetu. Tylko ostrożnie. Nikt nie może cię tam zobaczyć - zaznacza kolejny raz z wielu.

Sara nie wiedzieć czemu zjawia się w domu mody ubrana na czarno. Miała taką niezrozumiałą potrzebę. Gdy zjawia się w głównym hallu, zastaje tam przerażającą ciszę … niepokojącą ciszę. Jest zaskoczona, że w firmie na co dzień tętniącej życiem prawie nikogo nie ma!
Dostrzega w oddali Giovannę i biegnie do niej by rozeznać się lepiej w sytuacji.
- Giovanna! Zaczekaj!
- Przyszłaś? - dziwi się kobieta - Wiesz co się stało?
Sara ze smutkiem w oczach przytakuje.
- Ivonne poinformowała nas, że nikt z właścicieli nie przyjdzie. Podobno Pani Selen wylądowała w szpitalu z zawałem.
Sara wygląda na przejętą. Słucha Giovanny nadal nie dowierzając w to, co się stało.
- To pewne, że on…no wiesz, zginął? - dopytuje jeszcze z nadzieją.
- Nie znam szczegółów. Tyle co z telewizji. Coś jest na rzeczy skoro żaden Bianchi się nie zjawił.
- No tak - stwierdza z rozczarowaniem Sara.

Brunetka siada na swoim miejscu jednak nie jest w stanie niczym się zająć bo ciągle nachodzą ją myśli o Fabiu. Dopiero dźwięk smsa wybudza ją z letargu. To wiadomość od wuja.
- To dogodny moment. Weź śrubokręt i pootwieraj wszystkie szuflady. Czuję, że dziś to zakończymy - stwierdza Erçel z satysfakcją.

Sara od razu rusza do wykonania zadania. Upewnia się, że w torebce ma wcześniej przygotowany śrubokręt, a potem rusza w kierunku gabinetu Fabia. Rozgląda się we wszystkie strony by po chwili wyjąć sprytnie podebraną wcześniej ochroniarzowi kartę, a potem chwyta za klamkę i… zastyga gdy słyszy za sobą głos!
- Czego tam szukasz?
Sara rozpoznaje ten głos i odwraca się powoli zagryzając wargi z niepokoju.
Giovanna skanuje ją wzrokiem pełnym zdumienia, a potem odrzeka:
- I tak nie wejdziesz tam bez karty. Tylko nieliczni mają dostęp do tego gabinetu. Nawet nie próbuj.
Sara dostrzega, że Giovanna tak naprawdę nawet nie domyśla się jakie są prawdziwe powody Erçel do wejścia do pomieszczenia i postanawia przekuć to na swoją korzyść.
- Myślałam, że może być otwarte w związku z tym co się stało. Jest taki haos. Chciałam tylko sprawdzić czy rzeczy Pana dyrektora są zabezpieczone.
Giovanna zdaje się wierzyć w słowa Sary.
- Od wczoraj nikt tam jeszcze nie wszedł. Ale nie ściemniaj. Bardziej cię zżera ciekawość od zmartwienia. Nawet go nie znałaś - stwierdza z przekonaniem sekretarka Matteo. A potem dodaje:
- Jeśli nie chcesz kłopotów to nie zaglądaj tam gdzie cię nie zapraszają. Taka dobra rada ode mnie.
Sara z pokorą przyjmuje te słowa. Potem obserwuje zachowanie Giovanny w stosunku do niej. Obawia się, że mimo wszystko mogła rzucić na siebie jakieś podejrzenie.

Gdy obie udają się do swoich biurek brunetka bacznie się jej przygląda.
Tymczasem Giovanna z rozbrajającą szczerością rzuca:
- Pod ich nieobecność nie wolno wchodzić do ich gabinetów. Gdyby kto inny cię nakrył już byś tu nie pracowała.
Sara nie zamierza milczeć. Musi jak najszybciej wybrnąć z tej dziwnej sytuacji tak by Giovanna jak najszybciej zapomniała o sprawie. Gdy ponownie zaczyna się tłumaczyć jednocześnie gestykuluje rękoma, co sprowadza na nią kolejne kłopoty.
- Szkoda mi go. Na pewno ma w gabinecie zdjęcia. Chciałam tylko popatrzeć. - wnet brunetka strąca z biurka swoją torebkę z której pechowo wypada akurat śrubokręt! Giovanna w tym momencie spogląda na nią z lekkim szokiem.
- Po co nosisz to ze sobą? - pyta zdezorientowana, a Sara zastyga w milczeniu.

W klinice gromadzi się cała rodzina Bianchi, ale nie tylko. Zjawiają się również Martinelli wraz z córką, Alessią. Blondynka natychmiast otacza ramieniem Ayliz i nie przestaje jej pocieszać.
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
Wszyscy siedzą zdruzgotani na szpitalnych kanapach. Oczekiwanie na jakiekolwiek wieści zdaje się przeradzać w wieczność.

Giovanna nie spuszcza wzroku z Sary, która jąka się szukając w myślach jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
- Powiedz coś bo inaczej zacznę myśleć sobie coś niefajnego na Twój temat. Po co ci śrubokręt? - dopytuje coraz bardziej zniecierpliwiona.
- No dobrze. Powiem Ci, ale obiecaj że zachowasz to dla siebie - odzywa się w końcu Sara.
- To aż tak ważne? - Giovanna jest teraz jeszcze bardziej zaintrygowana.
- Nie tyle ważne co może Ci się wydawać po prostu głupie.
- Bez ogródek Saro. Wal prosto z mostu. Inaczej ciekawość mnie zeżre.
Sara spogląda niepewnie na Giovannę jakby kalkulując na ile może ją zwieść, po czym odpowiada:
- To dla obrony.
- Obrony? - Giovanna spogląda na nią z pewną dozą zaniepokojenia.
- Tak. Kiedyś mnie napadli i odtąd noszę go ze sobą. Czuję się z nim bezpieczniej.
Giovanna rzuca Sarze w tym momencie spojrzenie pełne zrozumienia jednak w rzeczywistości nie daje się zwieść. Normalnym byłoby gdyby jej koleżanka po fachu nosiła w torebce gaz pieprzowy, a nie śrubokręt. Mimo wątpliwości sekretarka postanawia nie drążyć już tematu.
W tej chwili do obu dziewczyn podbiega zziajana Ivonne i prosi je o wsparcie.
- Wszędzie są media. Cały budynek jest otoczony przez paparazzi. Trzeba się ich stąd pozbyć. Wyjdźcie do nich - wykrzykuje desperacko..
Sara staje jak wryta. Jak niby ma z nimi rozmawiać? Poza tym popularność w mediach może jej zaszkodzić.
- Przecież to działka ochrony. Niech ich stąd przepędzą - domaga się
Giovanna, która podobnie jak Sara nie chce się tym zająć. Ivonne jednak nie odpuszcza i tym razem bezpośrednio zwraca się do Sary:
- Zajmujesz się PR. Komunikacja z mediami to twoja działka. Na pewno
coś wymyślisz - przekonuje, po czym niemal siłą wpycha Sarę do windy i posyła samotnie na starcie z "bestiami".

- Co ja powiem? - Sara z przerażeniem duma nad swoim następnym krokiem. Kompletnie nie wie, co powinna odpowiedzieć, gdy zapytają ją o wypadek. W dodatku martwi się, że w wyniku medialnego śledztwa może wyjść na jaw prawda o jej tożsamości. W akcie desperacji dzwoni więc do wuja.
- Że co? - mężczyzna omal nie spada z krzesła po słowach bratanicy
- Pod żadnym pozorem się tam nie pokazuj! - nakazuje jej.
- No to co ja mam zrobić?
- Idź na garaż i czekaj tam. Zaraz podeślę po ciebie jednego z moich ludzi.
- Ale jak to wujku? Ja nie mogę stąd odjechać. Biuro stoi otwarte. To wielka szansa.
Levent także jest świadomy, że to ogromna szansa, która może się już nie powtórzyć, jednak nie zamierza też narażać bratanicy. Pozostawia jej więc wolny wybór.
- Zrób jak uważasz, ale w mediach nie możesz się pokazać. Bianchi są znani na całym świecie. Na pewno pokażą ich w tureckich mediach. Przy okazji ciebie też mogą. Tylko pamiętaj najważniejsze: Jeśli cię złapią - nigdy nie możesz zdradzić mojego imienia. Całą naszą tajemnicę możesz zabrać tylko do grobu.
- Wiem - Sara z trudem przełyka owe słowa wuja. Rozłącza się z nim, a potem ponownie wsiada do windy i z powrotem udaje się na górę. Tam od
razu na wejściu do piętra natyka się na Giovannę. Kobieta wygląda na zdezorientowaną.
- Już wróciłaś? - pyta nie kryjąc zdumienia.
- Wyszłam, ale blaski fleszy są dla mnie nie do zniesienia.
- Przecież nosisz okulary - słusznie zauważa sekretarka Matteo.
- No właśnie. Nawet w nich rozbolała mnie głowa - odrzeka Sara z udawanym bólem.
- No to pięknie - Giovanna prycha z niezadowoleniem. - Ivonne się nie ucieszy. Tylko Ty dziś jesteś z działu PR. I nic nie możesz zrobić.
- Ja nie, ale…ale ty tak - Sara wpada na szatański pomysł. A Giovanna słucha z coraz większym zainteresowaniem.
- Staniesz się najbardziej znaną sekretarką w kraju. Wszędzie będą pokazywać o nich wiadomości. Ta rodzina ma światowe zasięgi.
- Co racja to racja - przyznaje z zachwytem Giovanna.
- Jesteś przebojowa, odważna i elokwentna. Na pewno tam zabłyśniesz.
- Tak myślisz? - Oczy świecą się Giovannie na samą myśl o tym, że rodzina i znajomi zobaczą ją w telewizji. Wbrew pozorom przekonanie Giovanny wcale nie wymagało wysiłku. W dodatku Sara upiekła dwie pieczenie przy jednym ogniu. Ten zbieg zdarzeń pozostawił jej wolną drogę do gabinetu Fabia!

Bianchi tymczasem wciąż w niepewności przesiadują w szpitalnej poczekalni. Oczekują wiadomości na temat stanu Selen. Matteo wychodzi na chwilę by odebrać telefon. Gdy wraca ma nietęgą minę. Ayliz i jego żona od razu to dostrzegają.
- Co jest? - pyta ta pierwsza.
- Policja tu jedzie.
- Co? Po co? - Ayliz pyta z widocznym poirytowaniem.
- Nie zastali nas w domu więc jadą tu.
- No tak, ale po co? Czego oni od nas chcą?
- Jak to czego? - nagle wtrąca się Stella. - to jasne jak słońce. Wyjaśnień.
- A skąd my mamy cokolwiek wiedzieć? Przecież nas tam nie było.
- znowu burzy się Ayliz.
- Co się dzieje? - nagle do trójki podchodzi zaniepokojona Alessia.
- Nic takiego Ale. Nie denerwuj się - Matteo natychmiast jej odpowiada. Przybliża się do niej i nie bacząc na stojącą obok żonę opiera rękę na ramieniu Martinelli w geście dodania otuchy. Stella przygląda się obojgu bacznie. Nie jest zachwycona. Jej toporna mina wyraźnie na to wskazuje.
Alessia odwdzięcza się Matteo nieśmiałym uśmiechem. Jednocześnie prosi go by niczego przed nią nie ukrywał. Wciąż dopytuje go o stan Fabio.
- Jesteś pewien, że to był on? Że to jego tam znaleźli? - ponawia pytanie łamiącym się głosem.
Matteo spogląda na nią tylko z politowaniem, a potem zupełnie spontanicznie tuli w swoich ramionach. Tego już za wiele dla Stelli.
- Stój - Ayliz powstrzymuje kobietę gdy ta postanawia brutalnie odciągnąć Alessię od swego męża.
- Wyluzuj - tym razem Ayliz przytrzymuje bratową za rękę by nie wykonała ani kroku w stronę rozmawiakących Matteo i Alessii.
Stella ciśnie w szwagierkę gromy oczami. Nie może znieść widoku jaki ma tuż przed swoimi oczyma.
- Puszczaj. Niech ona sobie poszuka faceta, a nie bierze się za mojego!
- Ty całkiem zdziczałaś - odrzeka jej wręcz kpiąco Ayliz wciąż przytrzymując jej ramię. Nieoczekiwanie agresywną postawę Stelli zauważa również jej mąż, który zwrócony twarzą do Alessii postanawia za wszelką cenę zaoszczędzić jej nadciągających nieprzyjemności i z miejsca proponuje jej przejście do bufetu szpitalnego.
Alessia nie chce jednak opuszczać szpitalnego korytarza. Obawia się, że podczas jej nieobecności coś może się wydarzyć.
Ayliz więc by zaradzić napiętej sytuacji dołącza do Alessii i Matteo i stając pomiędzy nimi dyskretnie zwraca bratu uwagę by zainteresował się żoną. Matteo podchodzi zatem do żony, ale robi to tak opornie, że Stella tylko prycha, a potem odwraca się na pięcie i wściekła wychodzi. Matteo wcale nie ma ochoty iść za nią, ale krytyczne spojrzenie siostry nie pozostawia mu wyboru.

Sara całkowicie beztrosko wchodzi sobie do biura Fabia. Świadoma, że właściwie nikt jej nie kontroluje, zabiera się za przeszukiwanie gabinetu. Już sięga ręką do torebki po śrubokręt gdy nagle jej uwagę zwraca zdjęcie ustawione tuż za tym głównym, rodzinnym. Brunetka siada na czarnym skórzanym fotelu Fabia, a potem bierze do ręki ramkę ze zdjęciem na którym jest jego dość aktualne zdjęcie. Widać, że niedawno je sobie zrobił. Dziewczyna nie może oprzeć się pokusie i dłużej się mu przygląda. Niespodziewanie wyjmuje zdjęcie z ramki! I chowa je do swojej torebki! Wtedy rozlega się dźwięk otwieranych drzwi! Sara nie ma czasu na reakcję! Siedząc na fotelu może tylko patrzeć na postać, która wyłania się zza drzwi. Gdy ją rozpoznaje … nagle mdleje!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin