Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:04:49 30-06-08    Temat postu:

Jestem po lekturze odcinka 10. Trzeba sie dobrze wczytać w świetnie utkane dialogi. Nie przestaje mnie zadziwiać fabuła. Z jednej strony dzieje się źle, potem niby dobrze, a potem znowu źle. Te przeksakiwanie z różne fazy to jeden z ważniejszych plusów tej webnoweli.

A teraz Carlos Santa Maria - postapił okrutnie, bezmyślnie, ale z drugiej łączą go z rodziną (wiem że to za mocne słowo, ale umownie tak się ich nazywa), dłuższe więzy, wiec tak czy inaczej jedyną winną byłaby i tak czy tak Andrea. Dobrze chociaż że szybko zrozumiał swoje błędy. Ale teraz na drodze staje ktoś inny. Nie dosyć że impulsywny to jeszcze przesadnie zakochany w siostrze brat. Juan che dobrze, jednak myśle że przedobrzył sprawę.

A jeśli chodzi o układ Viviany/Felipe i Sonyi - to są oni tak charakterystyczni, że śmiało moge ich porównać z pewną zdegenerowaną rodziną - z powieści Wiktora Hugo "Nędznicy". Do tej spółki pasuje kilka ciekawych epitatetów, które sporządził pisarz chcąc ukazać bohaterów. Jak się ich doszukam to o nich wspomnę. Pamietaj tylko że były genialne - kropka w kropka opisują fałszywość rodziny Carlosa.

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:08:40 02-07-08    Temat postu:

Zajrzyjcie do pierwszego postu .

Marisol napisał:
Biedny Luis... Bić się o małe dziecko...
Ciekawa jestem, co wykombinuje Julio.


W tej bitwie ktos musi przegrac, ktos musi cierpiec...A co do Julia - niedlugo sie dowiesz .

Bloody napisał:
Nie wiem, czy lubię Carlosa, ale jest mi go naprawdę żal i irytują mnie ludzie, którzy chcą go zniszczyć. Andrei i tak nie rozumiem. Skoro kocha Carlosa, to powinna być dla niego miła, nawet bardzo, a jeśli czuje się urażona i chce się mścić to jej ofiarą powinni paść Viviana i Felipe.
Początkowo odebrałam przybranych rodziców Luisa negatywnie, ale potem pomyślałam, że na ich miejscu zachowałabym się tak samo. Antonio nie ma żadnych szans na to, aby wychowywać swego brata. W końcu jest powszechnie uważany za wariata. W tym momencie również mi go żal. A Hector i Sandra z pewnością chcą, aby dziecko, które pokochali(przynajmniej tak mi się wydaje) było przy nich.
Clara naprawdę mnie wkurzyła Jak ona mogła powiedzieć Julio o tym, że Sonya miała dziecko? I Julio również w tym momencie nie rozumiem. Ma pretensję o to, że Sonya poroniła. To wolałby, żeby urodziła?
Aj, Twoi bohaterowie rozumują inaczej niż ja xD


Andrea poszla swoja droga, wie, ze jesli zblizy sie do Carlosa, to cos mu grozi, wiec wolala z niego zrezygnowac, niz o niego walczyc. Czy to sluszny wybor? Raczej nie...Co przyniesie jej przyszlosc - zobaczysz .

Owszem, Hector i Sandra kochaja Luisa, a on ich, ale czy sa w stanie stworzyc szczesliwa rodzine...bez Antonia?

A Julio...On sam siebie nie rozumie . Niedlugo bedzie o nim dosc sporo. Postepek Clary sporo namiesza .

Lilibeth napisał:
Zero pytań, opis jak najbardziej cudowny, zaraz nadrobię odcinki od 40 i będę na bieżąco


Czyli czytasz? .

Ślimak napisał:
Jestem po lekturze odcinka 10. Trzeba sie dobrze wczytać w świetnie utkane dialogi. Nie przestaje mnie zadziwiać fabuła. Z jednej strony dzieje się źle, potem niby dobrze, a potem znowu źle. Te przeksakiwanie z różne fazy to jeden z ważniejszych plusów tej webnoweli.

A teraz Carlos Santa Maria - postapił okrutnie, bezmyślnie, ale z drugiej łączą go z rodziną (wiem że to za mocne słowo, ale umownie tak się ich nazywa), dłuższe więzy, wiec tak czy inaczej jedyną winną byłaby i tak czy tak Andrea. Dobrze chociaż że szybko zrozumiał swoje błędy. Ale teraz na drodze staje ktoś inny. Nie dosyć że impulsywny to jeszcze przesadnie zakochany w siostrze brat. Juan che dobrze, jednak myśle że przedobrzył sprawę.

A jeśli chodzi o układ Viviany/Felipe i Sonyi - to są oni tak charakterystyczni, że śmiało moge ich porównać z pewną zdegenerowaną rodziną - z powieści Wiktora Hugo "Nędznicy". Do tej spółki pasuje kilka ciekawych epitatetów, które sporządził pisarz chcąc ukazać bohaterów. Jak się ich doszukam to o nich wspomnę. Pamietaj tylko że były genialne - kropka w kropka opisują fałszywość rodziny Carlosa.

Pozdrawiam!


Czytasz po 5 odcinkow? . Mam nadzieje, ze moje dialogi nie sa zbyt namotane...Fabule jeszcze bardziej skomplikuje, poniewaz pojawiaja sie nowi bohaterowie.

Bardzo mnie zaciekawiles tymi epitetami z "Nedznikow". Czekam na cytaty. A w miedzyczasie zapraszam na nowy odcinek!

----------------------------------------------------------------------------------------------

Odcinek 44

- Uspokój się - starał się łagodzić sprawę Hector. - Nie chcę cię skrzywdzić. Twojego brata również - wyciągnął rękę do przodu, jakby chciał osłonić się przed ciosem. - Ale zrozum - Luis z tobą nie przyszłości. Żadnej przyszłości.

- Myślisz, że nie wiem? - zrozpaczony Antonio opuścił nóż. - Tylko, że ja tak bardzo go kocham... - po tych słowach podszedł do łóżka, nie zauważając nawet, że Sandra odsunęła się ze strachem. - Posłuchaj, braciszku - zwrócił się do Luisa. - Oni mają rację. Przy mnie czeka cię głód i łzy. Ja...moim marzeniem jest, żebyś został kimś w życiu, żebyś coś osiągnął, żebyś...zaznał szczęścia. Ze mną tego nie dostaniesz. Mogę zapewnić ci tylko skromne posiłki, czasem stary chleb i kawę, albo mleko, jak wyżebram w sklepie. Ci dwoje, tam...to twoi rodzice, może nie biologiczni, ale rodzice. Zrób to dla starego Antonia...zrób to i idź z nimi, kiedy przyjdzie pora opuszczenia tego szpitala. Żegnaj, El Capitan - po czym obrócił się w kierunku wyjścia, ukradkiem ocierając łzy.

Tym razem nawet Hector miał mokre oczy. Przecież sam tak samo przeżywał zniknięcie Luisa!

- Antonio...bracie...nie opuszczaj mnie! - zawołał Luis. - Wiesz, że cię kocham! To nic, że nie mamy pieniędzy, ale mam ciebie, nie chcę Hectora, Sandry, nikogo - jeśli mam stracić ciebie!

De La Vega zatrzymał się przy drzwiach, ale nadal stał tyłem do chorego.

- Luis...El Capitan...Będę przy tobie. W twoim sercu. Kiedy będzie ci źle, pamiętaj, że ja gdzieś tam będę - może daleko, ale będę i pewnie w tej samej chwili będę myślał o tobie. Spojrzyj wtedy w księżyc, on nas do siebie przybliży. I...może kiedyś wrócę...może cię jeszcze ucałuję, może przytulę, jak Bóg da...A teraz przywitaj swoich rodziców jak należy. I pamiętaj, czego cię uczyłem, chłopcze. Żegnaj, Luis, żegnaj, El Capitan - po tych słowach wyszedł.

Juan siedział w areszcie, oczekując na przewóz do więzienia, gdzie spędzi czas aż do procesu. Nie zwracał uwagi na innych aresztantów, wrzeszczących na siebie, wołających strażnika, czy też wydających inne dziwne odgłosy. Istny zwierzyniec. On niczego takiego nie słyszał. Ukrył twarz w dłoniach i rozmyślał. Nie zauważył, kiedy przez palce zaczęły przeciekać mu krople łez. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z pewnych rzeczy.

- Strzeliłem do człowieka...Prawdopodobnie zabiłem...Co mnie opętało? Widziałem, jak pada, do końca życia nie zapomnę czerwonej krwi na jego białej koszuli...Było jej tak wiele...Wrzeszczałem, krzyczałem, że ich wszystkich wymorduję, chciałem zabić też Vivianę...Oni skrzywdzili moją siostrę, ale to nie powód, żeby ich zabijać...I ta dziewczynka...Patrzyła na mnie taka przerażona...Córka Carlosa...Nie chciałem jej skrzywdzić...Ani jego samego, dobrze, że nie było go wtedy w domu, bo mogłem w napadzie szału zranić ukochanego Andrei...Mamo...kochana mamo, ciebie już nie ma na świecie, ale pomóż swojemu synowi, bo zbłądził, tak bardzo zbłądził...Pomóż też Andrei, wybrała złą drogę, niech znajdzie szczęście, niech odnajdzie...siebie.

Po czym pomodlił się cicho.

Ona też się modliła. Modliła o to, by jej mąż natychmiast się uspokoił i nie patrzył na nią tym wzrokiem, którego się tak bała. Przecież nie chciała źle, ta szklanka jakoś sama wypadła jej z rąk, kiedy stawiała na stole kawę dla męża. Zaraz schyliła się i chciała posprzątać, ale Manolo chwycił ją za włosy i w ten sposób zmusił do wstania. Plama wsiąkała powoli w dywan.

- Ty dziwko! - uderzył ją z całej siły w twarz. - Ty nieudolna szmato! Do niczego się nie nadajesz, potrafisz tylko nabrudzić!

- Przepraszam - wyjąkała. - Ja...zaraz to posprzątam, tylko nie bij mnie, proszę.

- Zasługujesz na mocne lanie! Zniszczyłaś mój dywan, mój ukochany dywan!

- Nigdy go nie lubiłeś - odważyła się wtrącić. Może przypomnienie tego faktu nieco go ostudzi?

Ale stało się dokładnie na odwrót, to zdanie jeszcze bardziej go rozsierdziło i nie liczyła już razów, jakie otrzymała w twarz.

- Ty szmato! - powtórzył. - Ty dziwko! Sprzątaj to, a jak wrócę, dywan ma lśnić! - po czym wyszedł z domu, trzasnąwszy drzwiami.

Wiedziała, że poszedł się napić. Kiedyś próbowała delikatnie protestować, ale skończyło się złamaniem ręki. Na pogotowiu powiedziała starą wymówkę maltretowanych kobiet - "Spadłam ze schodów". Lekarz się zorientował i próbował jej coś sugerować, ale zdążyła tylko szepnąć "Proszę, nie", zanim została siłą wywleczona z gabinetu przez Manola. Od tamtej pory się już nie stawiała, tylko dzisiaj coś ją naszło, ale pożałowała swoich słów, jak tylko wyszły z jej ust. I tak skończyło się dość łagodnie, jak na Manola. Zabrała się za sprzątanie. Już nawet nie płakała. Bo i po co?

Wesele powoli się kończyło, goście zaczynali rozchodzić się do domów. Gregorio osobiście żegnał każdego z nich, był przecież taki dumny z rodziny! Nie wiedział, co porabia teraz Raul, świeżo upieczony małżonek dopadł właśnie żonę stojącą przez ułamek sekundy samotnie i szepnął jej do ucha:

- Goście już wychodzą, zaczekaj do wieczora, ukochana.

- A może nie będziemy czekać? Tata zajmie się wszystkim, chodźmy do naszego pokoju, nikt nawet nie zauważy, że nas nie ma.

- Wszyscy zauważą. To nasz ślub.

- Na pewno zrozumieją. Raul...proszę. Chodźmy na górę. Najwyżej się na nas pogniewają, co nas to obchodzi, to nasz ślub! - spojrzała mu prosto w oczy.

- Jesteś szalona. Ale masz rację - po czym oboje wyszli cicho na górę.

Raul zamknął drzwi. Andrea patrzyła na niego tym swoim wzrokiem, który tak ukochał. Serce zaczęło mu walić, do tej pory nie dowierzał, że ten cud może być naprawdę jego. Podszedł do niej i szepnął:

- Kocham cię, Andreo Monteverde.

- A ja ciebie, Raulu.

Pochylił się i ich usta się zetknęły. Poczuł jej wargi i zatracił się całkowicie w tym pocałunku. Boże, jak ona na niego działała! Przysunął się bliżej, dotknął jej pleców i świat mu zawirował.

- Andreo...Andreo...Ja...Proszę...- oderwał się od niej tylko na chwilę, by to powiedzieć. Zrozumiała go. Za kilka sekund kładł już ją na łóżku i zdejmował bogatą suknię ślubną. Zrobił z tego powolną ceremonię, by jak najbardziej przeżywać to, co zaraz nastąpi. Widział jej roziskrzone oczy i przez moment zdawało mu się, że dojrzał w nich miłość. Odrzucił rozważania, kogo naprawdę kocha Andrea Monteverde i kiedy już pozbawił ją sukni, sam zrzucił ślubny strój. Za moment był już obok, gotów dać jej wszystko, co płonęło mu w duszy.

W międzyczasie Carlos patrzył na swojego brata. Pozwolono wejść tylko jednej osobie, Santa Maria czuł, że musi powiedzieć Felipe kilka słów, zanim...zanim co? Zanim Felipe umrze? Odezwał się teraz cicho:

- Jestem tutaj. Jestem przy tobie. Cała rodzina się zebrała, czekają w korytarzu na pozwolenie wejścia.

Felipe był przytomny, spojrzał na Carlosa, a kiedy ten zrozumiał znak i na moment odchylił bratu maskę tlenową, ranny szepnął:

- Viviana...Zaopiekuj się nią...kiedy umrę...Wiem, że kochasz Andreę, ale Viviana...ona jest mi droga...Przysięgnij...przysięgnij, że z nią zostaniesz!

Carlos zamarł w jednej chwili. Ma skazać się na życie z osobą, która chciała go zabić?! Widział błaganie w oczach brata, widział rękę próbującą go dotknąć, ale opadającą bez sił na pościel i coś ścisnęło go w gardle.

- Przysięgam, bracie. Przysięgam, że zostanę z nią do końca...

Zdążył w ostatniej sekundzie. Felipe zamknął oczy, uśmiechnął się i stracił przytomność.

Virginia tym razem się pomyliła. Manolo nie poszedł się napić. Chciał porozmawiać z kimś, kto się go również bał, ale w inny sposób, jakiś taki...tajemniczy, jakby bez rezygnacji, a ze zdziwieniem, że taki ktoś może być jej synem - Manolo Fernandez szedł porozmawiać z własną matką.

Wszedł do mieszkania i od progu zaczął wołać matkę. Po dłuższej chwili odezwała się z jednego z pokoi:

- Już idę, synku - za kilka sekund Manolo zobaczył dosyć wysoką, starszą, ale o bardzo miłej twarzy kobietę. Włosy miała ciemnobrązowe, dość długie, lekko skręcono na końcach, falująco opadających na ramiona.

Pocałowała go w policzek, lekko zaskoczona jego wizytą.

- Co cię do mnie sprowadza, synku? Znów pokłóciłeś się z Virginią?

- Tak! - wybuchnął Manolo. - To idiotka! Tym razem rozlała moją kawę i stłukła szklankę! Ona się do niczego nie nadaje!

- Uspokój się, kochanie. Przecież ją kochasz, prawda?

- Może i kocham, mamo! Ale ona nie potrafi nawet zrobić nic dobrego do jedzenia, muszę jadać...w różnych miejscach! - nagle zmienił koniec zdania. Łatwo było się domyślić, że pierwotnie miał na myśli inne domy..u innych kobiet.

- Ale przecież ona się stara, kiedy ostatnio byłam u was, tak bardzo chciała, bym poczuła się miło, czułam się zresztą u was tak dobrze, jak we własnym domu...A ta jej prośba - żebym się do was przeprowadziła! Ale ty zaprotestowałeś, powiedziałeś, że nie godzi się, żeby mężczyzna mieszkał z żoną i z matką pod jednym dachem.

Faktycznie, wtedy zaprotestował. Powód był jednakże inny - gdyby matka z nimi mieszkała, na pewno nie pozwoliłaby traktować Virgini tak, jak on chciał. Od razu wyczuł, że jego żona szuka ochrony u jego matki, ale boi się powiedzieć wprost, o co chodzi.

- Zrobię ci kawę, synku, to zaraz się uspokoisz, wiem, jak lubisz, kiedy ją parzę. Zaczekaj tutaj, dobrze?

- Jasne - mruknął Manolo.

Matka udała się do kuchni, a on niecierpliwie przestępował z nogi na nogę. Jak zwykle chciała załagodzić całą sytuację, żeby wrócił do domu zadowolony i dziś już nie kłócił się z Virginią. Czekał i czekał, aż mu się znudziło i poszedł do matki pokoju. Traktował ten dom jak swój własny, toteż przestąpił próg bez wahania. Omiótł wzrokiem pokój, meble, stare graty, jak on je nazywał.

Nagle jego wzrok padł na kawałek gazety leżący na łóżku, a obok nożyczki. Wyraźnie wycięto jakiś artykuł. Manolo schylił się po niego i przeczytał, iż traktuje o niedawnym ślubie Raula Monteverde i Andrei.

- Po co mojej matce ten artykuł? Co interesującego jest w tych ludziach?

Nie słyszał, kiedy w progu stanęła matka.

- Szukałam cię, synku...- zaczęła.

A potem urwała w połowie zdania. Zorientowała się, że jej syn zobaczył wycinek z gazety. Obrócił się do niej i zapytał:

- Kim są ci ludzie, mamo? Po co zbierasz o nich informacje?

Koniec odcinka 44


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 19:11:19 02-07-08, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:16:17 03-07-08    Temat postu:

No jestem po sporej uczcie, jedną z licznych zalet twoich opowiadań jest długość odcinków. Choć jak dla mnie mogłyby być jeszcze dłuższe
Wzruszająca scenka z Luisem. Noc poślubna Andrei nie wydaje mi się być wcale taka zła
Końcówka trzymająca w napięciu. Ciekawie, co wymyśli "Matka"
Przeprasza, że tak krótko, ale jestem wyprowadzona z równowagi przez te kategorie, które powstały na forum
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:29:24 03-07-08    Temat postu:

Zachęciłam się do Juana. W sumie ciekawa z niego postać. Działa pod wpływem emocji i nie zawsze jest bezpieczny. Ale jak przyjdzie co do czego, ma wyrzuty sumienia.
Widzę, że zaczyna się nowy, bardzo ciekawy wątek. Manolo bije swoją żoną - lubię takie rzeczy:D Widzę też, że teraz będzie więcej o matce Andrei i Juana.

Widzę, że ukazały się fotki:D Nie wszystkich wyobrażałam sobie tak, jak trzeba, ale co tam;)


Ostatnio zmieniony przez Bloody dnia 16:31:09 03-07-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:46:11 03-07-08    Temat postu:

monioula napisał:
No jestem po sporej uczcie, jedną z licznych zalet twoich opowiadań jest długość odcinków. Choć jak dla mnie mogłyby być jeszcze dłuższe
Wzruszająca scenka z Luisem. Noc poślubna Andrei nie wydaje mi się być wcale taka zła
Końcówka trzymająca w napięciu. Ciekawie, co wymyśli "Matka"
Przeprasza, że tak krótko, ale jestem wyprowadzona z równowagi przez te kategorie, które powstały na forum


Moglyby byc? To dobrze, bo sie balam, ze sa za dlugie, a czasem potrzebuje jeszcze dluzsze napisac .

Noc nie byla zla, bo nie miala - w koncu Andrea chce spedzic z Raulem reszte zycia...

Nie przejmuj sie kategoriami, wszystko sie ulozy .

Bloody napisał:
Zachęciłam się do Juana. W sumie ciekawa z niego postać. Działa pod wpływem emocji i nie zawsze jest bezpieczny. Ale jak przyjdzie co do czego, ma wyrzuty sumienia.
Widzę, że zaczyna się nowy, bardzo ciekawy wątek. Manolo bije swoją żoną - lubię takie rzeczy:D Widzę też, że teraz będzie więcej o matce Andrei i Juana.

Widzę, że ukazały się fotki:D Nie wszystkich wyobrażałam sobie tak, jak trzeba, ale co tam;)


O Juanie bedzie sporo, szczegolnie w 46 odcinku. Bedzie chlopak mial ciezkie zycie (a Marisol mnie zabije .

Manolo to nowy bohater i ciesze sie, ze Ci sie spodobal, bo zarowno on jak i jego zona odegraja spora role w tej teli.

Hm, skad pomysl, ze to jest matka Andrei i Juana? Ona miala na imie Nora i wg teli zmarla . Pamietajcie, ze na zdjeciu slubnym byly dwie osoby!

A kogo sobie inaczej wyobrazalas?

A teraz zapraszam na 45 odcinek..

--------------------------------------------------------------------------------

Odcinek 45

Wyraźnie zbladła, ale starała się to ukryć.

- Nie, nikim, synku. Wiesz, że lubię poczytać o ludziach z wyższych sfer, po prostu ciekawi mnie ta historia - ona się niedawno odnalazła jako córka Gregorio Monteverde, on jest adoptowany, dzięki czemu mogli wziąć ślub.

- Aha...Niech ci będzie - z niesmakiem odrzucił wycinek na łóżko. - Ten facet ma jakąś krzywą gębę, jakby mu ją ktoś wydłużył. Za to ona jest piękna, nie powiem, ale ma fałszywą minę. Może mi się wydaję, ale ona nie kocha tego gościa.

- Nie wiem, synku. Ja odniosłam wrażenie, że jest w nim bardzo zakochana.

- Taak? To dlaczego na tym mniejszym zdjęciu, tam poniżej, wygląda, jakby zobaczyła ducha? Ten gość, Raul bodajże, wita się z jakąś damą, a ona patrzy na koniec kościoła, jakby miała zemdleć.

Była to scena, w której Andrea ujrzała Santa Marię. Fotografia przedstawiała tylko parę młodą, nie było widać Carlosa.

- Nie zauważyłam...Może była przejęta ślubem. Chodź, kochanie, kawa stygnie.

Wyszli z pokoju razem. Odetchnęła po cichu z ulgą, że Manolo nie drążył dalej tego tematu. Zabolało ją jednak jedno, o czym nie mogła przestać myśleć przez cały wieczór - jej syn podejrzewał, że Andrea Monteverde nie kocha swego wybranka.

Raul nie mógł przestać uśmiechać się szeroko. Obejmował ciało Andrei, czując pod palcami jej skórę i pieścił opuszkiem palca jej nagie ramię, nie przyznając się, że ma nadal ochotę na dalsze igraszki, w końcu musi dać odpocząć swojej świeżo upieczonej żonie.

- Andreo...Kochanie...Jeden z gości pokazywał mi dodatek specjalny do gazety, gdzie zamieszczono nasze zdjęcia. Niesamowite, kilka godzin temu braliśmy ślub, a fotografie już są w mediach. Na tym mniejszym wyglądasz...hm, dość dziwnie, jakby cię coś nagle wystraszyło. Co to było, kochanie?

- Ja? - przewróciła się na drugi bok, by spojrzeć mu w twarz. - Nie, na ślubie byłam tylko oszołomiona twoją bliskością i zadowolona. Na pewno nie przestraszona.

- Patrzysz na koniec kościoła, ja witam się z tą matroną, której nazwiska nie pamiętam, a ty wpatrujesz się w jakiś szczegół. Pamiętam dobrze tą chwilę, to wtedy musiałem zwrócić ci uwagę, że ktoś coś do nas mówi. Co tam było, Andreo? - starał się skupić, zebrać myśli, co było trudne, kiedy na nią patrzył.

Dotknęła czubkiem palca jego piersi, aż przez moment zapomniał, że w ogóle o coś spytał.

- Ach, o tą chwilę ci chodzi. Miałam rację, to nie było nic szczególnego. Po prostu zobaczyłam Carlosa Santa Marię.

- Carlos? - wykrztusił Raul. Nagle całe podniecenie z niego opadło. - Santa Maria był na naszym ślubie? Nic mi nie mówiłaś.

- Nikt go nie zapraszał. Mam wrażenie, że przyszedł przez przypadek, bo miał taką śmieszną, zszokowaną minę.

- Ale...Jak się zachował?

- Chyba nie jesteś zazdrosny? - uśmiechnęła się. - Postał, popatrzył przez chwilę tym swoim baranim wzrokiem, a potem wyszedł, jakby go ktoś skopał.

- Andreo...On cię nadal kocha. Sądzę, że ty jego też. Skrzywdziłaś go bardzo, wiesz o tym?

- Nic mnie nie obchodzą uczucia Carlosa Santa Marii. Zresztą on ma na głowie co innego, jak wiesz, postrzelono jego brata.

- Tak i zrobił to Juan, który prosił cię o pomoc! O Boże, całkiem o nim zapomniałem, muszę poprosić ojca, żeby...

- Daj spokój. Juan wybrał inną drogę, musi radzić sobie sam. Zresztą to tylko szofer. Kto by się tam nim przejmował?

- O ile pamiętam, to twój brat!

- To tylko syn mojej mamy. Raulu, skarbie mój jedyny, przestań choć na chwilę tyle gadać i zajmij się swoją żoną. Czekam już tak długo na twoje pieszczoty - przeciągnęła się jak kot.

Był tylko mężczyzną. O dobrym sercu, ale tylko mężczyzną, cóż mógł poradzić, że wystarczyło jedno jej słowo, a on zapominał o Bożym świecie?

Julio Ramirez sam siebie nie rozumiał. Dlaczego tak się wścieka, kiedy usłyszał o dziecku Sonyi, skoro w ogóle go nie chciał? Czemu ma ochotę jej nawrzucać, skoro powinien raczej cieszyć się, że tym wypadkiem uwolniła go od odpowiedzialności? A może nie będzie już mogła mieć więcej dzieci, wtedy będzie mógł kochać się z nią bez ograniczeń? "Nigdy więcej mieć dzieci".

Poszedł do lodówki i wyjął z niej lodowate piwo. Otworzył i pociągnął spory łyk. Gdyby to była prawda...Gdyby Sonya nie mogła mieć więcej dzieci...

Nagle nie wytrzymał. Rzucił niedopitą butelkę o ścianę, aż ta rozbiła się na milion kawałeczków, plamiąc przy okazji dywan rozlanym alkoholem. Musi porozmawiać z Sonyą! Musi.

Za kilkadziesiąt minut był już w szpitalu i wchodził na korytarz, z daleka widząc Sonyę i jej rodzinę. Carlos nadal był u brata.

Zerwała się na jego widok z przemieszaniem radości i strachu. Nawet nie spojrzał na resztę rodziny, tylko od razu się do niej odezwał:

- Sonyu...Clara powiedziała mi o dziecku. Znam prawdę - byłaś w ciąży, miałaś wypadek i straciłaś dziecko. Moje dziecko, Sonyu. Straciłaś moje dziecko.

- Skoro już znasz prawdę - zebrała się na odwagę - to po co tu przyszedłeś? Chcesz mi powiedzieć, że z nami koniec? W takim razie dobrze, możesz już iść, Julio Ramirezie!

- Nie, ja...- zawahał się. - Słuchaj...To było moje dziecko, moja córka, nie rozumiesz?! - ledwo powstrzymał się od krzyku. - Jak śmiałaś ją stracić?!

- Przecież...przecież nie chciałeś mieć dzieci!

- Dzieci są głupie. Trzeba się nimi zajmować, wiążą cię na całe życie z jedną osobą, jesteś za nie odpowiedzialny, musisz pamiętać, żeby się nimi opiekować, tracisz wolność i...O do jasnej cholery, jak mogłaś zabić moją córkę?!

- To nie moja wina, Julio. To moja matka mnie zepchnęła przez przypadek.

- Nie mogłaś się czegoś złapać? A teraz...teraz będziesz mogła mieć jeszcze dzieci, czy już nie?

- Nie wiem, Julio. Lekarz nic nie mówił, ale nie wiem, czy się odważę. I nie wiem, kto miałby być ojcem, bo ciebie - jak widzę - już straciłam, a nikogo innego nie pokocham...

Julio westchnął głośno.

- Mówiłem, że jesteś głupia, Sonyu. Myślisz, że pozwolę ci mieć dzieci z kimś innym, skoro straciłaś moje? Że pozwolę ci obdarzyć kogoś bachorem, kiedy mnie tego pozbawiłaś? Masz...masz natychmiast przestać tak myśleć i jak tylko twój wujek wróci do zdrowia, musimy się do tego zabrać!

Sonya nie potrafiła ukryć uśmiechu, słysząc to nieporadne wyznanie miłości.

- Julio...Czy chcesz, abym była tylko matką twojego dziecka? Czy...tylko do tego mnie potrzebujesz?

- Idiotka, mówiłem, idiotka. Zmusza faceta, żeby gadał o uczuciach. Dobra, powiem to - kocham cię, Sonyu Santa Maria! I chcę mieć z tobą...tego, wiesz...bachora! Albo najlepiej kilka.

- Ale chyba nie tak do razu, co? Może zaczekamy do ślubu? - śmiała się już szeroko.

- Z czym? Z bachorem, czy z techniką jego robienia? Bo z tym pierwszym, to się jeszcze zgodzę, chociaż jestem zły, że nie mogę mu już teraz wpajać mojego wychowania, ale z technikami nie mam zamiaru czekać. Powiedz wujkowi, że musi wyzdrowieć nie tylko w ogóle, ale i dlatego, bo mnie się spieszy!

- Nie wiem, czy to będzie takie proste - nagle posmutniała. - Wujek dostał trzy kule, w każdej chwili może umrzeć.

- Nie bój się, to twardy chłop, nic mu nie będzie. Poleży w szpitalu, a potem będzie wszystkim opowiadał, że przeżył gangsterskie porachunki. Trzy kule - od dziś to mój bohater!

- On próbował zabić kiedyś mojego ojca, Carlosa...

- Wiem. Ale to już sprawa między nimi, pewnie się teraz porozumieją. Jeszcze obaj będą wnuki Carlosa bawić!

- Obyś miał rację - uśmiechnęła się Sonya.

W międzyczasie Gregorio Monteverde przypomniał sobie nazwisko rodziny, która oddała do adopcji Raula Monteverde. Swoją drogą nie widział pary młodej od dłuższego czasu, ale domyślał się, gdzie poszli; jakoś ich wytłumaczy, sam przecież postąpił tak samo na własnym ślubie z Leticią, zanim dowiedział się, że jest bezpłodna. Nie wiedział czemu teraz o tym myśli, ale wciąż tłukło mu się po głowie i nie chciało przestać. Ona miała na imię Barbara. Matka Raula. A nazwisko? Jakżeby mógł je zapomnieć? Barbara Fernandez.

Koniec odcinka 45


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 21:25:30 03-07-08, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:37:44 04-07-08    Temat postu:

No w ostatnim akapicie co nieco się wyjaśniło. Teraz nie będę mogła doczekać się kolejnego.
Odcinek świetny, dość lekki, bardzo przyjemnie się czytało.
Cytat:
- Ten facet ma jakąś krzywą gębę, jakby mu ją ktoś wydłużył. Za to ona jest piękna, nie powiem, ale ma fałszywą minę. Może mi się wydaję, ale ona nie kocha tego gościa.

Idealna charakterystyka pary młodej Ja myślę, że Andrea nadal kocha Carlosa, sama przed sobą udaje, zachowuje się bardzo nieprzyjemnie, te komentarze na jego temat
Już chciałam pisać, że Julio to skończony idiota, ale to "nieudolne wyznanie miłości" było cudownie, świetnie to opisałaś!
Pozdrawiam serdecznie ;*

PS. Do kategorii już się przyzwyczaiłam, więc jest dobrze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:25:44 04-07-08    Temat postu:

monioula napisał:
No w ostatnim akapicie co nieco się wyjaśniło. Teraz nie będę mogła doczekać się kolejnego.
Odcinek świetny, dość lekki, bardzo przyjemnie się czytało.
Cytat:
- Ten facet ma jakąś krzywą gębę, jakby mu ją ktoś wydłużył. Za to ona jest piękna, nie powiem, ale ma fałszywą minę. Może mi się wydaję, ale ona nie kocha tego gościa.

Idealna charakterystyka pary młodej Ja myślę, że Andrea nadal kocha Carlosa, sama przed sobą udaje, zachowuje się bardzo nieprzyjemnie, te komentarze na jego temat
Już chciałam pisać, że Julio to skończony idiota, ale to "nieudolne wyznanie miłości" było cudownie, świetnie to opisałaś!
Pozdrawiam serdecznie ;*

PS. Do kategorii już się przyzwyczaiłam, więc jest dobrze


Zaraz wrzuce . Ostrzegam, ze po lekkim odcinku nadchodza mroczne czasy...

Tak, to jest matka Raula . Ta prawdziwa. A Manolo jest jego bratem, ale bracia o sobie nie wiedza.

Andrea kocha Carlosa i najgorsze, ze wie o tym. A Julio...On przynajmniej okazal sie madrzejszy od Andrei i nie wyparl sie wlasnej milosci. Dzieki za pochwale tej sceny .

-----------------------------------------------------------------------

Odcinek 46

Raul Monteverde nie spał za dobrze tej nocy. Andrea ma zamiar zostawić swojego brata na pastwę losu, w ogóle nie przejmuje się tym, że Juan może zgnić w więzieniu! Nie może do tego dopuścić, musi jakoś pomóc młodemu człowiekowi...Ale jak? Czy ma zwrócić się do własnego ojca, czy lepiej...ale co? Kłopot w tym, że Gregorio Monteverde może nie mieć zamiaru pomagać szoferowi - bandycie, a na dodatek komuś, kto strzelał w zasadzie w obronie interesów Carlosa Santa Marii, a więc wroga Gregorio. Kto w takim razie...

Obrócił się na drugi bok, Andrea jeszcze spała. Spędzili noc na igraszkach, dopiero nad ranem pozwoliła mu odpocząć.

Nagle ugryzł się w język, żeby nie powiedzieć głośno swoich myśli i czasem jej nie obudzić. Właśnie wpadł na pomysł - zwróci się do Carlosa o pomoc! Przecież on na pewno zrozumie, że Juan działał w szaleństwie i pomoże...stop. Co pomoże? Wydostać z więzienia kogoś, kto usiłował wymordować mu rodzinę? Z drugiej strony to przecież ci ludzie, Viviana i Felipe, próbowali kiedyś zabić Santa Marię - dlaczegóż więc Carlos miałby się na nich oglądać, a odrzucić prośbę o ratunek dla Juana?

Raul wstał po cichu, ubrał się, zostawił Andrei kartkę, że musi coś załatwić i po cichu wymknął się z domu. Potem jakoś jej wytłumaczy, gdzie dokładnie był. Teraz szedł na spotkanie z Santa Marią.

Do szpitala dotarł dosyć szybko, dowiedział się o numer sali, gdzie leżał Felipe i tak trafił na korytarz, gdzie przebywała rodzina chorego. Viviana spała oparta o Carlosa, który został praktycznie wyproszony z sali - lekarz musiał przeprowadzić badania. Kiedy Raul przyjrzał się dokładniej, zobaczył, że Carlos ma czerwone powieki - nie od łez, ale od braku snu - opuścił salę brata pół godziny temu i zasnął dopiero niedawno, zresztą wbrew własnej woli. Obok spała Sonya, wsparta na troskliwie obejmującym ją, również śpiącym, Julio. Chłopak nawet przez sen sprawiał wrażenie, że w końcu zrozumiał, co naprawdę czuje do Sonyi i jak bardzo ją kocha.

Musiał przerwać tą sielankę. Raul podszedł bliżej i delikatnie, choć z wyrzutami sumienia, potrząsnął Carlosem. Ten błyskawicznie otworzył oczy, przerażony, że coś stało się z jego bratem. Monteverde dał mu znak, że wszystko jest w porządku i że chce tylko porozmawiać. Santa Maria błyskawicznie otrzeźwiał, oparł delikatnie żonę o ławkę i wstał.

- Czego chcesz? - szepnął.

- Musimy porozmawiać - odparł równie cicho Raul.

- Jeśli o Andrei, to nie ma o czym. Idź stąd, mój brat jest chory i...

- Ja właśnie w tej sprawie. Słuchaj, znam całą historię miłości twojej i Andrei i wiedz, że Juan usiłował odwlec ją od tego ślubu, od wszystkiego, ciągle twierdził, że ona nadal cię kocha. I pewnie tak jest, ale ja nie o tym. Na pewno wiesz, że ten chłopak bardzo kocha siostrę, że zrobiłby dla niej wszystko, że po prostu stracił głowę. Pewnie teraz tego żałuje. Wiem, że to, o co chcę cię prosić, jest bardzo trudne do przyjęcia, ale...Andrea odrzuciła prośbę brata o spotkanie, kiedy ten do niej dzwonił z aresztu - Raul nieco naginał fakty, ale chodziło o to, żeby Carlos pomógł młodzieńcowi. - Został sam, pewnie przewiozą go do więzienia, gdzie zniszczą mu życie, gdzie go złamią i wyjdzie jako wrak - albo popełni samobójstwo. Może...może możesz mu jakoś pomóc.

- Mam ratować być może mordercę Felipe? Oszalałeś? Wynoś się stąd, bo inaczej...

- Ale Felipe próbował cię zabić! Twoja żona również!

- Być może. Ale to nie twoja sprawa. A poza tym kocham brata i nie zamierzam pomagać komuś, kto go skrzywdził. Może jestem miękki, nazwij to jak chcesz, może nawet idiotą, ale Juanowi nie pomogę. I nie wyjeżdżaj mi tu, że to brat Andrei, bo ona nic a nic mnie nie obchodzi. Dosyć mam słuchania, jak bardzo mnie kocha, a ja ją. To się skończyło, rozumiesz? A teraz wracaj do niej, do łóżka, czy gdzie tam to robicie.

Monteverde nic nie powiedział. Tak bardzo zaskoczyła go odmowa Carlosa! Dopiero po chwili rzekł:

- Wiesz co, chłopie? Uważałem cię za mądrego, dobrego faceta. Nawet z początku chciałem wam pomóc - tobie i Andrei. Ale teraz cieszę się, że wybrała mnie. Bo ty jesteś dupkiem.

Po czym wyszedł ze szpitala.

Andrea przebudziła się jakiś czas potem. Przeczytała kartkę od męża i zastanawiała się, gdzie też poszedł w pierwszy dzień ich małżeństwa. Coś załatwić...ale co? Może spóźniony prezent ślubny? Albo nowe mieszkanie? Cóż, dowie się, jak wróci. Jej mąż...Raul Monteverde, człowiek, któremu oddała swoje ciało...ale czy duszę? Czy serce? Tak wiele razy pytał się jej, czy na pewno chce tego ślubu, pamiętała kłótnię z bratem o to małżeństwo...Nagle jedno ze wspomnień przeszyło jej duszę. Jej wiyta w szpitalu, kiedy poszła odpowiedzieć Carlosowi na list do niej. Nazwała go wtedy Quasimodo...Jego, za którym tak płakała tyle nocy! Jego, który...

Natłok wspomnień nie pozwalał jej się skupić. Być może nie było ich wiele, ale teraz zaatakowały z pełną mocą, wszystkie naraz rzuciły jej w twarz chwile spędzone z Carlosem - te dobre i te złe. Strach o jego życie, gdy Felipe wydostawał go z basenu, pocałunek, jego powieść, nawet to, gdy wyrzucił ją z domu, by za kilka dni mało nie oszaleć z tęsknoty. Carlos. Carlos Santa Maria. Na zawsze stracony. W szczególności wspominała ten ostatni raz, gdy wychodził z kościoła na jej ślubie. Jakby pogodzony z tym, że nigdy więcej nie będą do siebie należeć.

Wstała, kręciło jej się w głowie, ale podeszła do jednego z mebli. Wyjęła z malutkiej skrzyneczki stojącej na samym szczycie równie miniaturowy kluczyk i przekręciła go w zamku jednej z szafeczek. Otworzyła ją i schyliła się, by przez kilka chwil wykonać kilka ruchów dłonią, mających na celu odsłonięcie tylniej części szafeczki. Tuż za jej odsuwanym końcem znajdowało się malutkie pokrętło. Ustawiła odpowiednią kombinację na zamku szyfrowym i dzięki temu otworzyła maleńkie drzwiczki - prawdziwy koniec szafeczki. Dopiero tam, w schowku, o którym wiedziała tylko ona i przez przypadek go odkryła, leżał pożądany przez nią przedmiot. Miała szczęście - za pierwszym razem, gdy natknęła się na ten schowek, był pusty i otwarty. Pewnie wszyscy o nim zapomnieli. Ustawiła więc własną kombinację i teraz mogła skrywać tam to, co właśnie wyjęła na światło dzienne i w co się wpatrywała. Zdjęcie Carlosa Santa Marii. Była złodziejką. Bo kiedyś ukradła to zdjęcie, jeszcze za czasów jej pracy jako opiekunka. Chciała mieć przy sobie coś, co będzie tylko jej, co będzie w jakiś sposób łączyło ją z tym człowiekiem - a teraz było dla niej jedyną pociechą w rozpaczy.

- Oni wszyscy mają rację. Mój brat również. Nie kocham Raula, jest miły, ale nie potrafię - i nie chcę - go kochać. Moje serce należy tylko do ciebie. Ale ty musisz sobie ułożyć życie z kimś innym, nie ze mną. Musisz zapomnieć...Bo ja o tobie nigdy nie zapomnę.

Santa Maria wykorzystał to, że Monteverde go obudził i udał się do brata. Felipe nadal żył, wyglądał jak żywy trup, ale nadal żył. Na widok Carlosa wyraźnie się ożywił, oczy zalśniły mu dziwnym blaskiem. Carlos usiadł obok i powiedział:

- Przepraszam, że nie było mnie tak długo. Zasnąłem po prostu. Obudził mnie Raul, który prosił, żebym pomógł Juanowi wydostać się z aresztu, czy gdzie on tam siedzi. Bezczelność. Jesteś moim bratem i nie zamierzam pomagać temu, który do ciebie strzelał. Posłałem go do wszystkich diabłów. Niezależnie od tego, co próbowaliście ze mną zrobić, nie opuszczę cię. Zresztą mojej żony również, bo ci to obiecałem. W sumie jak wrócisz do zdrowia, wezmę z nią rozwód i możecie wziąć ślub. Będzie z was piękna para - mówił to bez złości.

Viviana...Na dźwięk tego imienia Felipe pojaśniał jeszcze bardziej. Santa Maria zrozumiał, że ranny brat naprawdę kocha jego żonę - dziwną, dziką miłością zrodzoną z nienawiści do Carlosa, ale miłością. Chwycił rękę brata i powiedział:

- Może ja zostanę sam, bo Andrea jest już żoną Raula Monteverde, a i ja przestałem czuć do niej to, co kiedyś czułem, ale chcę, żebyś ty zaznał szczęścia. Wracaj do zdrowia i bierz Vivianę za żonę, niech chociaż wasze dzieci rozświetlą nasz ponury dom.

Juan przebudził się i z początku nie rozumiał, gdzie się znajduje. Cemu jest tak zimno, tak głośno, a on sam nie leży w swoim szoferskim łóżku, a na jakiejś dziwnej pryczy? Za kilka sekund do niego dotarło - jest w areszcie i czeka na rozprawę. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na załamanie, bo do jego uszu dobiegł dźwięk otwieranej głównej kraty. Przez moment w sercu pojawiła mu się nadzieja, że przyszli go uwolnić, ale szybko prysła, gdyż okazało się, że przyprowadzono nowego więźnia. Był to człowiek dosyć szczupły, biały, o lekkim, zawadiackim wąsiku i krótkich włosach koloru żyta. Rozbiegane oczy lustrowały areszt.

Strażnik podprowadził nowicjusza do celi Juana i rzekł:

- To twój nowy kolega, będziesz miał towarzystwo. Przywitaj się - po czym wpuścił nowego do środka, a potem starannie zamknął ponownie drzwi.

"Nowy" rozejrzał się po celi, aż w końcu jego wzrok spoczął na Juanie.

- Jak się nazywasz? - odezwał się przybysz tonem, jaki Juan określił jako "śliski".

- Juan...Juan Orta...- wiedział już, że lepiej udzielić odpowiedzi.

- Juan...- powtórzył tamten, bezwiednie oblizując wąskim językiem wargi. - Ładne imię. Ja jestem Ricardo. Nazwisko nie jest ci do niczego potrzebne. Obróć się.

- Ale...po co? - Juana zdjął nagły lęk.

- Mówiłem, obróć się! - Ricardo się zdenerwował.

Juan uczynił to, co mu kazano, a straszne podejrzenie zaczęło wkradać się w jego serce. Okazało się bardzo prawdopodobne, bo przybysz powiedział potem:

- Wiesz...W areszcie nie ma zbyt dużo miejsca, zresztą ciągle kręcą się tu strażnicy, ale może w nocy uda mi się coś wykombinować. Ładniutki jesteś, wiesz? Taki świeży i w ogóle. Przydasz się wygłodniałemu Ricardo, oj przydasz się...

- Ja...nie jestem gejem! - zaprotestował Juan.

- Wszyscy nimi zostaniemy - rzekł filozoficznie Ricardo. - Z biegiem czasu wszyscy w więzieniu to pedały. Ja miałem to szczęście, że ominąłem etap szoku i zmian i byłem taki od zawsze. Urodziłem się gejem i taki zostanę. A ty będziesz moim nowym partnerem.

- A jeśli odmówię? - odważył się Juan. Całe życie był tolerancyjny i uważał, że homoseksualiści to też ludzie, ale Ricardo...był po prostu odrażający.

- Odmówisz? - zaśmiał się tamten, rozbawiony. - Mnie nikt nie odmawia. Jak tylko zapadnie noc i ci z celi naprzeciwko zasną, rozbierasz się i zabierasz się do pracy. Powiem ci, co lubię, żebyś od razu wiedział, od czego zacząć. Tak długo już czekałem na kogoś tak ślicznego, jak ty...- rozmarzył się Ricardo.

A potem, jakby na zachętę, musnął palcem policzek Juana i roześmiał się, kiedy tamten odskoczył jak oparzony.

- Spodoba ci się, oj spodoba - mruknął Ricardo. - Jeszcze będziesz błagał o mój dotyk. Uwierz mi, nazywają mnie mistrzem kochanków - całe więzienie prosiło mnie kiedyś, żebym spędził z nim choć kilka chwil. Nie oprzesz się mi i ty, Juanie Orta.

Manolo Fernandez spędził noc w domu matki. Nie reagował na jej prośby powroty do domu, bo przecież Virginia na pewno się martwi. Dopiero rano ubrał się i wyszedł, by znów spędzić dzień ze swoją żoną. Mijał ulice, szedł powoli, wcale mu się nie spieszyło do tej idiotki, jak ją w myślach nazywał. W zasadzie to specjalnie wybierał dłuższą drogę. Nawet nie patrzył, dokąd idzie, dopiero, jak prawie potknął się o coś leżącego na chodniku, spojrzał na dół. Ujrzał człowieka w brudnym, potarganym ubraniu, skulonego w pozycji embrionalnej. Manolo z początku wziął go za trupa, ale mężczyzna poruszył się, a potem wstał, kiwając się na nogach. Zamrugał kilka razy oczami, aż w końcu powiedział:

- Czego?

- Niczego - odparł Manolo. - Potknąłem się o ciebie. Zejdź mi z drogi.

Odór litrów wypitej wódki zionął w twarz Fernandeza. Przynajmniej mieli ze sobą coś wspólnego - obaj lubili wypić. Choć trzeba przyznać, że ten tutaj sporo przesadził. I ta jego prawa ręka - czemu trzyma ją za plecami, czyżby miał w niej nóż?

- Mam lepszy pomysł. Chodźmy gdzieś, napijemy się czegoś. Co ty na to? - pijakowi tak plątał się język, że Manolo ledwo go rozumiał.

- Mowy nie ma. Spieszę się do żony - to akurat było kłamstwo, ale Fernandez zaczął się bać. - Poza tym co masz w prawej ręce?

- Ja? A nic takiego - zaśmiał się nagle żywy śmietnik. - Chcesz, to sam zobacz - wyciągnął dłoń w kierunku Manola, który odskoczył z wrzaskiem.

Miał prawo się bać. Ręka była owinięta jakimiś starymi szmatami, ale jej widok mógł przyprawić o mdłości. Na dodatek pijak zaczął powoli odwiązywać prowizoryczne opatrunki i dopiero wtedy Manolo zobaczył, co naprawdę kryje się wewnątrz. Dłoń, owszem, była, chociaż brudna i poharatana czymś tępym i na pewno zakażonym. Ale palce...Z pięciu palców prawej ręki pozostały może dwa, reszty albo nie było - jak małego i sąsiada - za to kciuk był praktycznie oderżnięty i zwisał teraz na kawałku skóry. Tylko wskazujący i środkowy wyglądaly w miarę normalnie, chociaż na pewno wdało się i w nie zakażanie i w szybkim tempie pijak straci całą dłoń - jeśli nie rękę.

- Widzisz? To tylko moja ręka - powiedział tamten. - Chodź, co ci szkodzi, ja stawiam. A w ogóle, to jak masz na imię?

- Manolo - wykrztusił Manolo.

- Ładnie. A ja jestem Antonio. Antonio de La Vega.

Koniec odcinka 46
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:45:50 05-07-08    Temat postu:

No nie, to "spotkanie" na końcu mnie rozwlaiło! I czekać teraz na kolejny odcinek, eh...
Całość super, nie wiem, czego Raul się spodziewał, Carlos ma dobre serce, ale nie przesadzajmy. Juan zasłużył na to, co go spotkało, a niech zostanie pedąłem w więzieniu, Ricardo już się nim dobrze zajmie
Andrea, Andrea... wreszcie przestała się oszukiwać. Tylko, czy teraz nie jest za późno? Mogła pomyśleć zanim została żoną... Ah, tyle się dzieje
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:30:40 07-07-08    Temat postu:

Oj, ile się wydarzyło!

BlackFalcon napisał:
Mamo...kochana mamo, ciebie już nie ma na świecie, ale pomóż swojemu synowi, bo zbłądził, tak bardzo zbłądził...Pomóż też Andrei, wybrała złą drogę, niech znajdzie szczęście, niech odnajdzie...siebie.

Po czym pomodlił się cicho.

Ona też się modliła. Modliła o to, by jej mąż natychmiast się uspokoił i nie patrzył na nią tym wzrokiem, którego się tak bała. Przecież nie chciała źle, ta szklanka jakoś sama wypadła jej z rąk, kiedy stawiała na stole kawę dla męża. Zaraz schyliła się i chciała posprzątać, ale Manolo chwycił ją za włosy i w ten sposób zmusił do wstania. Plama wsiąkała powoli w dywan.

- Ty dziwko! - uderzył ją z całej siły w twarz. - Ty nieudolna szmato! Do niczego się nie nadajesz, potrafisz tylko nabrudzić!

- Przepraszam - wyjąkała. - Ja...zaraz to posprzątam, tylko nie bij mnie, proszę.


Czytając to, zrozumiałam, że Virginia jest matką Carlosa. Wydało mi się to jednak dziwne, więc pomyślałam, że matką jest mama Manolo. I stąd wziął się ten pomysł.

Sonyę wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Nie znałam aktorki i nie chciało mi się sprawdzać jej wyglądu w googlach... A ja lubię sobie wyobrażać ludzi. Sonyę widziałam jako taką brunetkę, podobną trochę do Celeste Cid. Innych wyobrażałam sobie w miarę podobnie, jednak inaczej... Bo ja zawsze zmieniam trochę wyglądy, zwłaszcza, gdy ktoś nie da zdjęć aktorów, albo gdy jakiegoś zapomnę;]

Co do najnowszych odcinków.

BlackFalcon napisał:
Taak? To dlaczego na tym mniejszym zdjęciu, tam poniżej, wygląda, jakby zobaczyła ducha?


To było dobre <lol> Piszesz coraz weselej, bo kilka razy mnie rozmśmieszyłaś. O reszcie wspomnę zaraz.

Raul naprawdę mnie zadziwia. Jest taki dobry... Jestem zszokowana, że komuś może tak bardzo zależeć na szczęściu innych. Jednak gdy Carlos go zawiódł, zmienił się i stał się niemiły. To co mu powiedział, również było świetne i śmieszne xD

Julio również był udany. Podobała mu się scena, w której wyznał Sonyi miłość. Zanim to zrobił zachowywał się jak kretyn i naprawdę mnie rozśmieszył. Najlepsze było to, gdy Sonya powiedziała mu, że matka zrzuciła ją ze schodów, a on się spytał, czy nie mogła się czegoś przytrzymać. To chyba była najśmieśniejsza rzecz z tych dwóch odcinków.

Widzę, że Andrea zaczyna się zmieniać. Jednak nadal kocha Carlosa. A on już nie czuje do niej tak głębokiego uczucia, jak kiedyś. Widać miłość z jej strony była silniejsza...

Juan ma nowego lokatora, który jest gejem. Proszę tylko nie robić z niego debila, bo ja jestem wyczulona na wszelkiego rodzaju homofobię.

Wymyśliłaś ciekawy wątek dla Manolo. Spotkał pijaczka:D No, no ciekawe co będzie dalej.


Ostatnio zmieniony przez Bloody dnia 14:32:54 07-07-08, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:32:37 07-07-08    Temat postu:

Bloody napisał:
Oj, ile się wydarzyło!


A wydarzy jeszcze wiecej...

BlackFalcon napisał:
Mamo...kochana mamo, ciebie już nie ma na świecie, ale pomóż swojemu synowi, bo zbłądził, tak bardzo zbłądził...Pomóż też Andrei, wybrała złą drogę, niech znajdzie szczęście, niech odnajdzie...siebie.

Po czym pomodlił się cicho.

Ona też się modliła. Modliła o to, by jej mąż natychmiast się uspokoił i nie patrzył na nią tym wzrokiem, którego się tak bała. Przecież nie chciała źle, ta szklanka jakoś sama wypadła jej z rąk, kiedy stawiała na stole kawę dla męża. Zaraz schyliła się i chciała posprzątać, ale Manolo chwycił ją za włosy i w ten sposób zmusił do wstania. Plama wsiąkała powoli w dywan.

- Ty dziwko! - uderzył ją z całej siły w twarz. - Ty nieudolna szmato! Do niczego się nie nadajesz, potrafisz tylko nabrudzić!

- Przepraszam - wyjąkała. - Ja...zaraz to posprzątam, tylko nie bij mnie, proszę.


Bloody napisał:
Czytając to, zrozumiałam, że Virginia jest matką Carlosa. Wydało mi się to jednak dziwne, więc pomyślałam, że matką jest mama Manolo. I stąd wziął się ten pomysł.


Aha. Coz, mnie chodzilo o to, ze Barbara, matka Manolo, jest rowniez matka Raula. Zamieszalam, jak zwykle .

Bloody napisał:
Sonyę wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Nie znałam aktorki i nie chciało mi się sprawdzać jej wyglądu w googlach... A ja lubię sobie wyobrażać ludzi. Sonyę widziałam jako taką brunetkę, podobną trochę do Celeste Cid. Innych wyobrażałam sobie w miarę podobnie, jednak inaczej... Bo ja zawsze zmieniam trochę wyglądy, zwłaszcza, gdy ktoś nie da zdjęć aktorów, albo gdy jakiegoś zapomnę;]


Mozesz sobie wyobrazac, jak tylko chcesz. Robie tak samo, jesli nie ma obsady...ewentualnie jak ktos mi nie pasuje do roli .

Bloody napisał:
Co do najnowszych odcinków.

BlackFalcon napisał:
Taak? To dlaczego na tym mniejszym zdjęciu, tam poniżej, wygląda, jakby zobaczyła ducha?


To było dobre <lol> Piszesz coraz weselej, bo kilka razy mnie rozmśmieszyłaś. O reszcie wspomnę zaraz.


. Szczera wypowiedz Manolo .

Bloody napisał:
Raul naprawdę mnie zadziwia. Jest taki dobry... Jestem zszokowana, że komuś może tak bardzo zależeć na szczęściu innych. Jednak gdy Carlos go zawiódł, zmienił się i stał się niemiły. To co mu powiedział, również było świetne i śmieszne xD


Stara sie chlopak. Jak pomoze Juanowi, zyska wzgledy Andrei - przynajmniej tak sobie wyliczyl. A ze sie chlopak przejechal...

Bloody napisał:
Julio również był udany. Podobała mu się scena, w której wyznał Sonyi miłość. Zanim to zrobił zachowywał się jak kretyn i naprawdę mnie rozśmieszył. Najlepsze było to, gdy Sonya powiedziała mu, że matka zrzuciła ją ze schodów, a on się spytał, czy nie mogła się czegoś przytrzymać. To chyba była najśmieśniejsza rzecz z tych dwóch odcinków.


A tak, to mialo byc smieszne, Julio nie umie rozmawiac o uczuciach i staral sie, jak mogl, zeby nie powiedziec wprost, o co mu chodzi.

Bloody napisał:
Widzę, że Andrea zaczyna się zmieniać. Jednak nadal kocha Carlosa. A on już nie czuje do niej tak głębokiego uczucia, jak kiedyś. Widać miłość z jej strony była silniejsza...


Hm...Czy na pewno silniejsza? A moze Carlos czuje nadal ten sam ogien, tylko nie chce sie przyznac, bo za duzo juz cierpial? Kto to wie...

Bloody napisał:
Juan ma nowego lokatora, który jest gejem. Proszę tylko nie robić z niego debila, bo ja jestem wyczulona na wszelkiego rodzaju homofobię.


Nie zamierzam! Ricardo to wspolwiezien, ktorego Juan sie obawia z kilku powodow (w koncu to przestepca). Chcialam tylko uprzykrzyc zycie Juanowi, zeby telenowela byla dramatyczniejsza...a Ricardo jest madrzejszy, niz sie wydaje...Swoja droga, mnie akurat o homofobie podejrzewac nie mozna - z kolega, ktory ma partnera, jakos sie dogaduje od lat .

Bloody napisał:
Wymyśliłaś ciekawy wątek dla Manolo. Spotkał pijaczka:D No, no ciekawe co będzie dalej.


I to jakiego pijaczka . Tego, ktory oskarza Carlosa o pare nieladnych rzeczy . Zobacz, jak sie zmienil, kiedy stracil Luisa...


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 15:36:06 07-07-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:13:57 08-07-08    Temat postu:

Przepraszam, że nie czytałam, ale jak znajdę czas nadrobie wszystko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:11:01 08-07-08    Temat postu:

mili~*~ napisał:
Przepraszam, że nie czytałam, ale jak znajdę czas nadrobie wszystko


O, wrocilas . To czekam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilly_Rose
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 6981
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Czarnej Perły :P:P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:52:39 08-07-08    Temat postu:

No nadrobilam zaległości.
Oj duzo sie wydarzyło.....
Odcinki super!
Mimo ze Juan glupio zrobil to zal mi go...Biednz w tym wiezieniu z Ricardem...matko, ten Ricardo jest straszny. Skojarzył mi się T-bag ze „Skazanego na śmierć”. (nie wiem czy oglądasz,a le bardzo polecam serial)
Mam nadzieje ze Filipe wyzdrowieje i tak jak mówił Carlos, będą z Vivianą szczęśliwą rodziną.
Zaskoczył mnie Julio…Ta jego przemiana. Jednak on nie jest taki zły, skoro chce ożenić się z Sonyą i mieć z nią dzieci. Na początku wkurzyłam się na Carle że powiedziała mu że Sonya była w ciąży, ale chyba jednak dobrze zrobiła bo dzięki temu on się zmienił.
Biedny Antonio i Luis…Rozdzielili ich. 
Już wiem czemu matka Manola zbiera te wycinki z gazet, bo jest matką Raula…I bynajmniej nie zbiera ich dlatego że interesują ją śluby bogaczy.
Czekam na newika.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magi
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 11368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:06:59 08-07-08    Temat postu:

kiedy newik?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilly_Rose
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 6981
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Czarnej Perły :P:P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:36:46 08-07-08    Temat postu:

Przyłączam sie do pytania
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 12 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin