Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 123, 124, 125 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
alicja z krainy czarów
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:20:33 09-05-10    Temat postu:

BlackFalcon, Twoje opowiadanie wciąga, więc na pewno zabawię tu na dłużej i nadal będę śledzić poplątane losy bohterów w drugiej temporadzie

Wprowadzenie do kolejnej ery charakteryzuje względny spokój, ale znając Ciebie to cisza przed burzą.... Główny mąciciel spokoju Francisco Velazquez chwilowo zapadł się pod ziemię. Jak na razie wielu bohaterów żyje w pozornym błogostanie i układa sobie życie na nowo. Jak choćby taki Carlos i Andrea myślą, że ta sielanka będzie trwała wiecznie, ale coś mi się zdaje że już niedługo przekleństwo rzucone na odchodnym przez panie Gambone zacznie działać ... . Także Sonya planuje przyszłość z Wymoczkiem. Wydaje jej się, że go kocha ale to tylko namiastka i złudzenie miłości. Oczywiście odczuwa wobec niego wdzięczność, za to że w przeciwieństwie do RR zapewnił jej i dzieciom spokojną przystań itp, ale w głębi serca na pewno jeszcze nadal kocha Ricardo, choć nie przyznaje się do tego nawet sama przed sobą. Jednak ta stłuczka i nieoczekiwane spotkanie z dawną miłością na pewno obudzi w niej wspomnienia. Cieszę się, że ich drogi znowu się skrzyżowały. Ciekawi mnie, jak oboje zareagują na swój widok. Domyślam się podczas ich spotkania na zewnątrz powieje chłodem, choć w ich sercach będzie dziać się zgoła co innego Taka miłość, która ich łączyła, nie umiera tak szybko...Zresztą gdyby Sonya tak łatwo zapomniała o RR, to byóby zbyt proste. Jej rozdarcie między Danielem (chłopak z dobrego domu o nieskazitelnej przeszłości, gwarancja stabilizacji dla niej i jej dzieci) a Ricado (niejednoznaczna i pełna sprzeczności postać o mrocznej przeszłości, momentami nieobliczalny) na pewno uczyni Twoje opowiadanie jeszcze ciekawszym i bardziej emocjonującym. Ten trójkącik jest jak bomba z opóżnionym zapłonem.

Z jednej strony cieszę się, że RR stał się silniejszy psychcznie, leczy się, korzysta z pomocy lekarza i zatroszczył się wreszcie o zdrowie psychiczne, ale nie podoba mi się jego wycofanie ze świata, zamknięcie w ciemnościach..Myślę, że na razie będzie pozostawał w cieniu śledząc losy Sonyi i dzieci ale w odpowiednim momencie wyjdzie z cienia. Zresztą taki chyba ma zamiar, skoro tak naprawdę nie zrezygnował z dzieci i ostatecznie chce je odebrać Sonyi i Wymoczkowi. Nie pochwalam jego planu odebrania tych maleństw matce, choć uważam, że RR ma prawo widywać się z nimi, walczyć o udział w ich wychowaniu, jak już udowodni swoją poczytalność i brak choroby psychicznej. Jednak chęć odseperowania dzieci od Sonyi to zbyt drastyczne rozwiązanie szczególnie dla dzieci, które przede wszystkim lgną do matki. Poza tym, skoro RR zna przyczynę odejścia Sonyi, powinien próbować ją zrozumieć. Zresztą tak czy inaczej interwencja RR może okazać się konieczna wobec niecnych zamiarów Felipe i Monicy. Przeraża mnie jak wiele osób w tym opowiadaniu nie ma żadnych skrupółów przed skrzywdzeniem lub porwaniem niewinnych maleństw. Najpierw Rosa, Carlos i Andrea a teraz Felipe i Monica...Tej ostatniej nie podejrzewałam aż o taką podłość i jej notowania u mnie lecą w dół na łeb na szyję I nie rozumiem dlaczego zemsta Felipe i Monicy ma koncentrować się na Bogu ducha winnym RR i pośrednio także na Sonyi a nie na rzeczywistych, bezpośrednich winowajcach, którzy ich upokorzyli, porzucili i zostawili bez grosza czyli Carlosie i Andrei?

Szczęście zdaje się sprzyjać także lubianemu przez mnie Gregorio. Odzyskał uczucie córki, ma przy sobie wnuki oraz układa sobie życie z Barbarą, chociaż gdyby między nim a Valerią coś zaiskrzyło, ten związek byłby o wiele ciekawszy

Niespodziewany telefon od Virgini zburzył sielankę Viviany i Victora . Zdaje się, że dawna miłość doktorka zamierza iść w zaparte i nie powstrzyma jej nawet jego związek i dziecko z inną. Rozumiem, że Virginia ma już dość roli biernej ofiary i godzenia się z losem i chce wreszcie wziąć życie za rogi, ale jeśli Victor już jej nie kocha a ona nie odpuści, to może zniszczyć mu życie a przy okazji sobie.

Cieszę się, żę wątek Maribel i jej braciszka nabierze tempa. Ciekawe, czy Monice uda sie wplątać go w to porwanie?


Liczę na to, że nowa temporada będzie równie pasjonująca jak pierwsza i czekam na kolejny odcineczek

Sylwia napisałam do Ciebie na gg.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:46:30 09-05-10    Temat postu:

omg, rzucił mi się w oczy numer odcinka w temacie 228 odcinków, na dodatek meeeeeeeeeega długaśne, piszesz drugą Modę na sukces?
podziwiam za cierpliwość i mnóstwo pomysłów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:25:53 13-05-10    Temat postu:

przepraszam, że się wtrącę, ale nazywanie tego arcydzieła drugą Modą na sukces to jakieś nieporozumienie

nadrobiłam i jestem zachwycona faktem, że to dopiero początek drugiej temporady! szykuje się ona bardzo ciekawie, nawet Virginia zaczęła mnie TROSZECZKĘ interesować .
po Sonyi się takiego zachowania nie spodziewałam, wiem, że to było rozsądne, co zrobiła, ale jednak trochę mi było przykro o tym czytać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:41:21 19-06-10    Temat postu:

Robertita - Dzięki . Zapraszam do czytania .

alicja z krainy czarów - Muszę przeprosić za przerwę spowodowaną chyba moją niemocą twórczą, bo coś mnie zblokowało i niby miałam pomysły, ale z przelaniem tego na monitor było już nieco gorzej. Za to teraz mogę powiedzieć, że coś się uroiło w mojej głowie i zaczynam działać na linii Ricardo - Sonya - Daniel i będzie tu trochę gorąco .

Czy akurat spotkanie cokolwiek wniesie, czy raczej tylko powieje chłodem i na tym się skończy...Fakt, taka miłość nie umiera zbyt szybko, ale tutaj wchodzi w grę jeszcze wiele elementów, Sonya jest wystraszona i ta obawa może zapanować nad miłością.

RR uważa tak samo, jak Ty, ale czuje się mocno zraniony sposobem, w jakiż to Sonya zakończyła z nim znajomość i na dodatek całkowicie pozbawiła go dzieci. Dlatego to kolejna rzecz, która może zabić ich miłość - walka przeciwko sobie nie podsyci tego uczucia...A mając obok siebie wrogów tej miłości będzie im jeszcze trudniej odzyskać to, co ich kiedyś łączyło.

Gregorio i Valeria...jeszcze się kiedyś spotkają ;D.

Virginia się uparła i chce o swoje walczyć, zapomina jednak, że nadal jest żoną Manolo .

Malutkie info dla Ciebie - moja telka jest teraz na obu forach, komentuj, gzie Ci lepiej .


Zapraszam na odcinek 229...

--------------------------------------------------

Odcinek 229

Ricardo wysiadł z samochodu z godnością i z lekkością nastolatka. Spokojnie podszedł do miejsca zdarzenia i spytał Pedro o uszkodzenia. Kiedy słuchał wyjaśnień szofera, Ramirez wpatrywał się jak w bombę z opóźnionym zapłonem w swojego byłego rywala, jednakże Rodriguez nie zwracał na niego najmniejszej nawet uwagi.

- W takim razie to nic poważnego - stwierdził potem pracodawca Pedro. - Czy ten młodzieniec zapłaci za szkody?

- Owszem, tak powiedział - odparł Velasquez, zachowując kamienną twarz, chociaż wiedział, kto w nich wjechał.

- Słyszałeś, chłopcze - Ricardo obrócił się do Daniela. - Masz pokryć uszkodzenia, podam ci zaraz moje dane.

- Przecież je znam! - eksplodował brat zmarłego Julio. - Znamy się nie od dzisiaj, a ty udajesz, że widzisz mnie pierwszy raz w życiu!

- Świetnie, przynajmniej nie zapomnisz mi wysłać czeku - odrzekł mu całkowicie bez gniewu były narzeczony Sonyi Santa Maria.

- A może przestaniesz się popisywać i zrzucisz tą idiotyczną maskę i powiesz mi, co tak naprawdę o mnie myślisz? - prowokował Daniel. Właśnie przypomniała mu się sytuacja, kiedy oberwał w domu człowieka, który teraz stał przed nim i okazywał swoją pogardę, nie przyznając się do ich znajomości. Tego Ramirez nie mógł puścić płazem, żeby być nadal mężczyzną w oczach Sonyi - był pewien, że ich obserwuje - musiał się zemścić, okazać wyższość nad tym gnojkiem.

Nie przyznawał się nawet sam przed sobą, że w głębi duszy wciąż bał się, że któregoś dnia skrzyżują się drogi Sonyi i Ricardo i wróci ich dawna miłość.

- Co ja myślę? Że jesteś bardzo emocjonalnym gościem, który zaczepia obcych! - odparował Ricardo bez zmrużenia oka.

- Słuchaj, jeśli zamierzasz odgrywać tutaj przed Sonyą i przede mną nieczułego faceta, traktując mnie jak byle śmiecia, to zaraz zobaczymy, kto tu jest co wart!

- Uspokój się, kogucie! - szef Pedro udzielił reprymendę Danielowi najspokojniejszym tonem, na jaki go było stać. - Zachowujesz się, jakbyś chciał się bić na środku ulicy.

- A może właśnie o to mi chodzi? - podjął rękawicę Ramirez.

Sonya położyła rękę na mechaniźmie do otwierania drzwi, wyczuwając wiszącą w powietrzu awanturę. Nie miała najmniejszej ochoty spotkać się z Ricardo, ale musiała być gotowa w razie potrzeby bronienia syna Fernando przed tym...wariatem.

- Nie zamierzam się z tobą bić - skrzywił się Ricardo. - Jesteś małolatem, który wjechał w mój samochód, nie mam powodu cię bić...o ile mi zapłacisz.

- Zapłacę ci po gębie! - nasrożył się syn Fernando - nie cierpiał być lekceważony, miał wrażenie, że Rodriguez naigrawa się z niego i kiedyś odbierze mu Sonyę. Kierowany bardziej strachem, niż gniewem, zamachnął się w kierunku twarzy byłego rywala, ale nie zdążył go uderzyć. Sam oberwał w żołądek tak mocno, że zwinął się na ziemii.

- Skoro cię nie stać na zapłatę, odpuść sobie - rzucił syn Cataliny i odwrócił się w kierunku pojazdu, chcąc do niego wsiąść. - Pedro, jedziemy dalej - zwrócił się do kierowcy.

- Nigdzie nie pojedziesz, najpierw policzymy się ze sobą! - Jakimś cudem Daniel wstał dosyć szybko z ulicy i skoczył ku przeciwnikowi. - Musimy się wreszcie rozliczyć, w końcu rozstrzygnąć pewną sprawę. Obiecaj mi, że nigdy nie zbliżysz się do Sonyi!

Zanim Ricardo zdążył się odezwać, dziewczyna już stała przy Ramirezie, otaczając go opiekuńczym ramieniem i wyraźnie zamierzała coś powiedzieć.

- To wy wbiliście się w mój samochód, a nie ja w wasz. - Ricardo wzruszył ramionami, nie patrząc w ogóle na Sonyę. W przeciwieństwie do niej, która wpatrywała się w niego przez cały czas. Zmiany, jakie odnotowała, zaszokowały ją do tego stopnia, że przez moment po prostu patrzyła na byłego narzeczonego.

- Jak ty wyglądasz...- wydusiła wreszcie.

- Kto, ja? - obrócił się do niej przodem.

- Zupełnie, jakbyś postarzał się o dwadzieścia lat...- nieświadomie wysunęła rękę i próbowała dotknąć jego policzka.

Czas się zatrzymał. Przez ułamek sekundy wszystko trwało w zawieszeniu, jakby czekając na to, co zrobi Rodriguez. A potem, zaledwie krótkie mgnienie oka później, cały świat wrócił do normy.

- Nie dotykaj mnie! - odsunął się od niej z obrzydzeniem. - Brzydzę się takimi, jak ty.

- Ja musiałam...przecież napisałam ci w liście...bałam się o dzieci i...

- Przestań mu się tłumaczyć! - wrzasnął nie panujący nad sobą Daniel.

- On ma rację - rzekł spokojnie Ricardo, chociaż głos mu drgnął pod koniec. Odchrząknął, próbując to ukryć i zaraz dodał już normalnym tonem: - Nie musisz mi niczego wyjaśniać. To twoje dzieci, panienko Santa Maria! I tylko twoje!

Chwilę później odjeżdżał już z miejsca wypadku, pilnując, czy Pedro da sobie radę z wykręceniem zza samochodu Ramireza.

Felipe Santa Maria być może rozpaczliwie poszukiwał pieniędzy i poprawienia swojego losu, a już najbardziej zemsty, ale nie był głupi. Porwać dzieci Sonyi równało się porwać wnuki Gregorio, a tego nie mógł się dopuścić niezależnie od tego, jak wielką miał na to ochotę. W sumie nic go nie łączyło ani z tą dziewuchą, ani z jej bachorami - byli to przecież potomkowie Monteverde, a nie Santa Maria. Zarówno u jednych, jak i drugich miał jednak przechlapane. dokąd więc miał się udać, by uzyskać jakikolwiek profit?

Valeria - wpadło mu nagle do głowy, kiedy rozmyślał przy kieliszku po wyjściu Monici z jego mieszkania. Guardiola miała mnóstwo pieniędzy i na pewno nie odmówi mu małej pomocy...o ile odpowiednio się jej odwdzięczy. Czy istnieje jednak możliwość, aby w jakikolwiek sposób się do niej zbliżyć? I czy ma być to szantaż, czy raczej coś zupełnie innego?

Dwie minuty później wybierał już numer do rezydencji ciotki Ricardo.

Carlos nareszcie był szczęśliwy. Ze śmiechem przypominał sobie, jak to ufał Vivianie i dawał się nabierać na jej sztuczki. Śmiał się tylko z własnej głupoty, wszakże jej postępowanie nie należało do nienagannych. Po tylu latach udało mu się w końcu zasiąść na fotelu prawdziwego zarządcy własnego życia. Miał też u boku swoją ukochaną, tą, którą wkroczyła do tego mieszkania za sprawą jego rodziny i od razu podbiła jego serce.

- Felipe nie wiedział, co czyni, sprowadzając cię tutaj.

- O tak, tym wywołał wszystkie następne wydarzenia - zgodziła się z nim Andrea.

- Gdyby nie ty, dalej siedziałbym na piętrze i czekał na śmierć. Może dzieliło nas wiele rzeczy, ale jedno nigdy nie umarło - nasza miłość. Do tej pory pamiętam, jak trzymałaś mnie za dłoń w szpitalu.

- Niedługo odzyskasz córkę i nareszcie twoja rodzina zacznie wyglądać tak, jak powinna od zawsze.

- Zemściłem się na Felipe, odrzuciłem Monicę, czegoż jeszcze więcej chcieć? A wiem - zastanowił się Carlos. - Jestem ciekaw, gdzie jest Viviana. Ostatnio nie potraktowałem jej chyba zbyt dobrze, a to w końcu matka Sonyi.

- Nie widziałam też Victora - może wartoby go odszukać? Tak długo nam pomagał.

Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi. Kiedy tylko służba zaanonsowała odwiedziny Sonyi i Ramireza, para zeszła na dół i przywitała się z młodymi.

- Tato, mam prośbę - rzuciła dziewczyna, zanim na dobre się rozsiedli. - Chcę się pobrać z Danielem jak najszybciej. A potem wyjechać stąd jak najdalej.

- Dobrze, nie ma sprawy, chociaż jestem zdziwiony tym pośpiechem. Gregorio o tym wie? - spytał Santa Maria.

- Nie, podjęłam decyzję przed momentem, nawet Daniel nic o tym nie wiedział.

Istotnie, Ramirez był tak samo zaskoczony, ale uścisnął rękę Sonyi na znak radości.

- Co się stało? Mieliśmy nieco inaczej rozłożyć naszą przyszłość, prawda? Mówiłaś coś o rozmowie, potem o zakopaniu topora wojennego i ponownym staniu się rodziną, a teraz chcesz zabrać mojemu narzeonemu wnuki? - wtrąciła się Andrea. - Czyżbyś chciała go z nimi rozdzielić?

- Nie, nie! - żywo zaprotestowała dziewczyna. - Tylko boję się, że pewna osoba może spróbować je nam odebrać.

- Przecież się zrzekł ojcostwa? - zdumiał się Carlos, w lot łapiąc, o co chodzi.

- Zrzekł? - powiedzieli równocześnie Ramirez i Sonya. - On niczego się nie zrzekł! To ja od niego odeszłam, bo się bałam, że skrzywdzi dzieci, ale nigdy nie rozmawialiśmy na temat przyszłości maluchów!

- A to bydlę! - skrzywił się Santa Maria. - Okłamał nas. Powiedział, że uzgodniliście rozstanie i on zrzeka się opieki nad dziećmi.

- Boję się - wyszeptała dziewczyna. - On coś kombinuje. Spotkaliśmy się dzisiaj na ulicy, Daniel przez przypadek w niego wjechał i Rodriguez zachowywał się jak szaleniec. Zimno, spokojnie odnosił się do Daniela, ale wiem, że to tylko przykrywka. Muszę stąd uciekać.

- A Gregorio? On nic nie może zrobić? - pytała Andrea.

- Wolałabym, żebyś to ty mi pomógł, tato. Wiem, mieszkam teraz u niego, ale ty pomożesz mi...lepiej.

Sama przed sobą bała się przyznać, że obawiała się reakcji Gregorio. Owszem, ojciec był ostatnio bardzo opiekuńczy, ale aż za bardzo. Przecież dobrze pamiętała, jak kiedyś - z zupełnie innego powodu, ale jednak - kazał zabić Ricardo. A nuż teraz uzna, że to jest najlepszy wyjście? A śmierci byłego kochanka nie chciała. W końcu był ojcem jej dzieci.

Po wyjściu z kliniki Ricardo wrócił od razu do posiadłości i zajął się dokumentami. Porządkowanie spraw przerwał mu jednak Enrique, który z wyraźnym zainteresowaniem obwieścił po wejściu do gabinetu:

- Ktoś do pana. to...kobieta.

- Hm? - podniósł głowę Rodriguez. - Jak ma na imię?

- Mayrin, szefie.

- Ach, Mayrin, wpuść ją natychmiast! - rozjaśnił się gospodarz.

Enrique uniósł brew, zdziwiony ponad miarę zachowaniem szefa, ale wykonał polecenie i posłusznie się ulotnił.

Mayrin była wysoką, czarnowłosą kobietą w wieku około trzydziestu kilku - czterdziestu lat. Kiedy podchodziła do gospodarza, dało się zauważyć jej odkryte, długie i zgrabne nogi. Wymalowane usta dodawały tylko efektu i onieśmielały elegancją, tak samo, jak cały ubiór kobiety.

- Witaj, kochanie! - przywitał się Rodriguez. - Tęskniłem za tobą.

- Co tak oficjalnie? - zaśmiała się Mayrin i zdecydowanie pocałowała Ricardo w usta, zarzucając mu przy okazji ręce na ramiona.

Viviana nie myślała wcale o tamtym tajemniczym telefonie, nie spytała nawet o niego swojego chłopaka. Zapewne dzwoniła jakaś nawiedzona fanka jej doktora, która zakochała się w swoim lekarzu i teraz go gnębi. Nie wierzyła, by Victor miał kiedykolwiek kochankę, by kiedykolwiek zdradzał byłą żonę Carlosa, miał przecież z nią dziecko i zachowywał się tak, jakby dopiero co się poznali i podrywali się nawzajem. Nie, nie będzie psuć sobie radości bycia jego narzeczoną i opieki nad jego dzieckiem. Zbyt wiele już wycierpiała, żeby teraz zaprzątać sobie głowę głupotami.

Skąd mogła wiedzieć, że kilka minut po tym epizodzie Vargas decyduje się wracać do Meksyku i razem z Virginią stoją w odprawie na lotnisku?

Gabriel Abarca ułożył sobie jakoś swój związek z Allisson i chociaż nie byli oficjalnie ze sobą, traktowali się jak coś więcej. Żadne z nich nie miało nikogo innego, odwiedzali się dosyć często i nie przejmowali tym, jak odbierają ich ludzie. Monica, odkąd zorientowała się, że córka mimo wszystko kontynuuje znajomość z kimś takim, jak Abarca, nie odzywała się do Allie ani słowem. Dla niej Gabriel stał za nisko, był jeszcze młodym, nieopierzonym ptakiem, niezbyt odpowiednim dla kogoś takiego, jak potomkini Abreu.

- Kochanie...- zwróciła się pewnego dnia Allie do swojego chłopaka, kiedy leżeli razem w łóżku. - Wiem, że nie jesteśmy nawet oficjalnie związani, ale czy kiedyś myślałeś o tym, żeby mieć dzieci? Tak w ogóle, niekoniecznie ze mną - zaśmiała się pod koniec.

- Dzieci? - zesztywniał Abarca. - Nie.

- Ale dlaczego? - zdziwiła się Allisson. - Jesteś jeszcze za młody i takie tam?

- Nie! - powtórzył nieco głośniej Gabriel. - Nigdy nie będę miał dzieci. Nie chcę!

- Nie rozumiem...Są takie słodkie i takie kochane, jeśli się nimi dobrze zaopiekujesz, potrafią obdarzyć się naprawdę wielkim uczuciem...

- Przestań! - prawie krzyknął chłopak. - Nie chcę tego słuchać!

- Ale ja...Nie miałam nic złego na myśli. Mówię tylko, że podoba mi się taki pomysł, nic więcej.

- Zamkniesz się w końcu?! - praktycznie wrzasnął Abarca i wyskoczył z łóżka. Za moment prawie biegiem dotarł do drzwi jednego z położonych w pobliżu pokoi i zamknął się na klucz.

Córka Monici niepewnie wstała z pościeli, przerażona reakcją chłopaka, narzuciła szlafrok i udała się w tym samym kierunku. co Gabriel. Podeszła do drzwi i chwyciła za klamkę. Były zamknięte.

- Najdroższy? Przepraszam, nie chciałam...

Z głębi nie dobiegł jej żaden głos.

Zapukała kilka razy, bez rezultatu.

- Gabriel? - ponowiła.

Abarca w międzyczasie rzucił się na łóżko, opętany jedynie wspomnieniami na temat jego dziecka, tego, które w tak straszliwy sposób utracił. Diana zabiła maleńką istotkę w swoim ciele, pozbawiwszy Gabriela całkowicie możliwości decydowania o jej losie, po prostu usunęła jak zepsuty owoc ze spiżarni. Rozszlochał się, pilnując jednak, by niczego nie było słychać poza tym pomieszczeniem. Nie zamierzał opowiadać nikomu o Dianie i o jej...przestępstwie, to była tylko jego sprawa i jego tragedia, zbyt bolesna i zbyt świeża, by o tym mówić.

Sądził, że pogrzebanie jej w umyśle sprawi, iż kiedyś o tym zapomni. Mylił się jednak, jak straszliwie się mylił.

Odczuwał ból tak okropny, jakby ktoś palił mu wnętrzności żywym ogniem. Wciąż miał przed oczami niemowlaka, którego nigdy nie widział na oczy.

- To było moje dziecko! - wyszeptał w końcu, zaciskając pięści tak, aż paznokcie wbiły mu się w skórę. - A ty je zabiłaś, zabiłaś je, dziwko. Jak mogłaś mi to zrobić, skoro tak bardzo cię kochałem, jak mogłaś? Czy tak niewiele jestem wart, że nie można mi nawet wyznać faktu, iż zostanę ojcem? Bałaś się, że ci zabronię, wiem, ale może przynajmniej pozwoliłabyś mi je wychować, nie naciskałbym, byś się nim zajęła, skoro w zamian za to miałoby żyć!

- Kochanie? - dobiegł go głos zza drzwi, ale zamiast wywołać u niego jakiekolwiek miłe uczucia, spotęgował tylko cierpienie chłopaka.

Zatoczył się jak pijany, kiedy nareszcie wstał i podszedł do wejścia. Wpuścił Allie i rzucił się znowu na posłanie. W ogóle nie zareagował na przerażone pytania dziewczyny o to, co się dzieje, leżał tylko i płakał.

- Nie wiem, co powiedziałam, ale przepraszam...- szepnęła, gładząc go po włosach. Skoro nie chciałeś, nie powinniśmy o tym rozmawiać. Wybacz mi...

- To nie twoja wina! - dało się słyszeć z poduszki. - Przecież nie wiedziałaś...Nie mów mi więcej po prostu o...dzieciach! Kiedyś może ci opowiem, ale nie teraz...

- Już dobrze, dobrze, tylko nie płacz. Nic mi nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Już dobrze, dobrze, jestem przy tobie, przytul się po prostu.

Prawie się przewróciła, kiedy gwałtownie się odwrócił i najzwyczajniej w świecie padł bezsilny w jej ramiona.

Ricardo delikatnie odsunął od siebie Mayrin, robiąc to jednak z uśmiechem tak wielkim, jak była jego miłość do Sonyi...jakiś czas temu.

- Przestań, proszę. Wiesz, że nie po to tu przyszłaś.

- A niby dlaczego? - przy tych słowach zakręciła kosmykiem włosów. - Dobrze wiesz, że mam ochotę na seks z tobą, odkąd się poznaliśmy.

- Przecież jestem...

- Tak, tak, wiem, gejem. Co nie przeszkadzało ci zrobić dzieciaków tej dziewczynie. Przestań zmyślać, słodziaku, lecisz na mnie.

- To nieprawda! - drażnił się nadal z nią Rodriguez.

- Dobra, dobra. A teraz na poważnie. Odrzucili tamto oskarżenie o napaść na Ramireza, sprytnie się z tego wywinąłeś. To było proste, ale zdarzyło się rok temu. To, co chcesz osiagnąć dzisiaj, jest o wiele trudniejsze.

- Dlaczego niby? Przecież to zwyczajna sprawa w sądzie.

- Tak - powiedziała kobieta, przybierając pozę prawnika. Z całą pewnością walka z Ramirezami to zwyczajna sprawa.

- Na razie zbieraj informacje! - prawie warknął Ricardo, zły, że ktoś niszczy jego marzenia. - W odpowiednim momencie zaatakujemy.

- Ale kiedy? Przecież mówiłeś, że jeszcze zamierzasz trochę poczekać, bo dzieci są za małe i...

- Im wcześniej zaczniemy, tym więcej dowodów zdołamy zebrać. Przecież wiesz, co wyrabiał Julio, sama Sonya mi o tym powiedziała.

- Czy nie uważasz, że szarganie pamięci zmarłego męża dziewczyny to zły pomysł?

- O nie. Zresztą my niczego nie szargamy. Przypominamy tylko, jak się prowadził, jak reagowała na to jego rodzinka i próbujemy udowodnić, że ani Daniel...ani sama Sonya nie jest odpowiednią osobą do opieki nad dziećmi. Nie w tym domu!

- A co ty chcesz od Sonyi? Przecież to nie jej wina, że miałeś problemy umysłowe.

- Może. Ale mnie zostawiła, odeszła bez słowa. Ja bym jej nie opuścił, nawet w takich chwili. Mayrin... - Rodriguez podszedł bliżej, stanął tuż przed kobietą i kontynuował: - Może jestem mściwy, nie wiem. Ale ja dla niej ryzkowałem życie. A dostałem tylko list, zamiast rozmowy, czegokolwiek. Przecież nie powiesz mi, że nie mogła załatwić tego jakoś inaczej. Ona zabrała mi wszystko, cały sens istnienia. Gdyby nie fakt, że wynająłem detektywa, nie miałbym pojęcia, czy moje dzieci żyją. Tak się nie robi, jestem ich ojcem, do cholery! A poza tym udała się do kogo po ratunek? Do Gregorio, do człowieka, który próbował mnie zabić. Tak, wiem o tym od niej samej. Nie robiłem nic w tej sprawie, bo to jest w końcu jej rodzina. Ale w tej chwili sprzymierzyła się z moimi wrogami. Ja się boję o własne dzieci, rozumiesz to, prawda? A nuż Monteverde coś im zrobi razem z Francisco? Kto wie, czy nie są w zmowie?

- Masz manię prześladowczą - stwierdziła sucho Mayrin.

- Może, pani adwokat. Ale przynajmniej obchodzą mnie losy moich maluszków. Nie wrzucam ich w paszczę lwa. Wyobrażasz sobie związek Sonyi i Daniela w domu Ramirezów? Wcześniej zadawała się z Julio. Jak będą na nią patrzeć? Jak na łowczynię fortun. Co z tego, że ma swoje pieniądze. Równie dobrze mogą wpaść na cudowny pomysł, że to są przecież w gruncie rzeczy dzieci innego człowieka, nie Daniela i w jakiś sposób szkodzić im na przyszłość.

- Obronią ich rodzice.

- Właśnie, rodzice. Ale Daniel to zero. Miał się mścić na matce i na ojcu, a siedzi spokojnie w ich gniazdku. Tego się dokładnie boję - że ten facet jest miękki jak wosk i skoro wybaczył nawet śmierć brata, to jest w stanie nawet obrócić się wbrew własnym dzieciom, jak tylko ktoś podsunie mu jakiś głupi argument. Wtedy Sonya zostanie sama, a moje dzieci wraz z nią.

- A jeśli przyszłaby wtedy do ciebie, przyjąłbyś ją? Gdyby zerwała z Danielem, pozwoliłbyś jej u siebie mieszkać i może nawet do siebie wrócić?

Koniec odcinka 229
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicja z krainy czarów
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:34:58 20-06-10    Temat postu:

BlackFalcon, cieszę się, że wena twórcza Ci wróciła i że zrodziły się w Twojej głowie nowe koncepcje na trójkącik RR-Sonya-Wymoczek Ciekawi mnie, co dla nich planujesz....

Cieszę się, że w końcu dojdzie do spotkania Valerii i Gregorio. Mam nadzieję, że już wkrótce i coś między nimi zaiskrzy...

Bardziej obszernie skomentowałam ocinek już wczoraj na tym drugim forum, gdzie jestem pod innym nickiem. Podczas przerwy w emisji regularnie śledziłam oba fora, bo nie wiedziałam, na którym pojawi się wcześniej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aalejandraa_o
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:18:42 05-07-10    Temat postu:

Kłócić to Ty się nie potrafisz, ale telki całkiem przyzwoite piszesz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:47:10 05-07-10    Temat postu:

alicjazkrainyczarow - Raczej na tamtym .

aalejandraa_o - Wiesz co, poprawiłaś mi humor . Dzięki .


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 16:47:39 05-07-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aalejandraa_o
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:58:45 05-07-10    Temat postu:

Nie ma za co Choć nie wiem jak to zrobiłam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:52:57 06-07-10    Temat postu:

Pochwałą mojego dziełka. A właśnie, zamierzasz je nadrobić może? .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aalejandraa_o
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:36:58 07-07-10    Temat postu:

A kto wie, może
Najpierw muszę dojść do siebie po przeczytaniu innego opowiadania, więc może jeszcze dziś zacznę od 1 odcinka. Jest co czytać! Ciekawe, czy będzie równie dobre, jak te które przed chwilą przeczytałam.
Dam znać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:55:24 07-07-10    Temat postu:

Dzięki, to czekam na ewentualny komentarz .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 11:20:53 01-08-10    Temat postu:

Cześć. Ślimak powrócił i obiecuje się stawić w określonym czasie w określonym miejscu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:24:27 07-10-10    Temat postu:

Hello! Witam, witam, o zdrowie nie pytam bo to nie o to chodzi . Ślimak w końcu powrócił. Nie było mnie tutaj naprawdę długo. Domyślasz się dlaczego i wiedz, że pomimo tego, że Ślimak jest całkowicie przygnieciony, zbombardowany, zrezygnowany i przygnębiony, postanowił jedną rzecz posunąć w swoim smutnym życiu naprzód - hobby, które mu zawsze w jakiś sposób zajmuje czas - czytanie i pisanie. Do pisania swoich wypocin jeszcze nie powróciłem, choć już "Fatimsa" dostała newik. Do "Negry perry" na razie cisza, ale staram się to nadrobić w najbliższym czasie jakieś nowe wpisy. W końcu trzeba powoli ruszać na przód, chociaż po to by uszczęśliwiać innych ludzi, choć nie wiem czy moje pisanie kogoś uszczęśliwia, podobno tak, ale czy ta ręka jest jeszcze w stanie coś mądrego napisać? Przekonamy się. Ocenisz pod koniec czy jeszcze Ślimak jest w stanie zbratać się na nowo z PiM-em swoim naj-naj-tytułem, który sobie specjalnie ukochał i ze względu na tak wielką ilość wątków, niezawodnych zwrotów akcji i postaci nie-protów, którzy wkrótce potem ewoluowali do tej rangi masz u mnie wielki wielki plus.

No to zaczynamy:
Jestem po lekturze 124 odcinka, czyli nadrobiłem pod rząd aż 4 epizody. I powiem ci tyle, wystarczyła chwila, dosłownie chwila, abym na nowo powrócił do świata Black Falcon, starej dobrej Agniechy, która zawsze wiedziała jak mi namącić w głowie i jak pokierować swoimi bohaterami, bym mógł niektórym dopingować, a niektórych szczerze nienawidzić. Wiele się w tym przypadku nie zmieniło .
Carlos ŚwiętyMaryja nadal minusuje a to minusuje. Felipe nie jest w stanie sprawić, aby ten z braci Santa Maria, niegdyś początkujący grafoman, niepełnosprawny, oszukiwany mąż, choć na chwilę był w stanie u mnie zaplusować. Nie ma w sobie za grosz tego smaczku w charakterze, tego chamstwa, ironii i lekkiego ekshibicjonizmu, jaki ma w sobie pan Felipe. O proszę! Powiedziałem pan Felipe! No proszę. Do czego to doszło, ale co zrobić - ten z braci Santa Maria, przynajmniej nigdy niczego nie udawał, a Carlos to właściwie nie wiadomo kim lub czym jest.
Andrea Monteverde z kolei spisana właśnie przez Alicję (pozdrawiam tak nawiasem), na straty. Andrea to dla mnie postać, która się nie zmieniła. Jak kombinowała, tak kombinuje dalej. W zasadzie to ja już nie wiem, o co jej chodzi w życiu. Być może chce wyrównywać rachunki za poniżenia sprzed lat (bo już nie wiem ile to czasu minęło od pierwszych odcinków), albo jeszcze coś innego. Ale co by z nią zrobić, to ja i tak myślę, że zeswatanie jej z Manolo byłoby dostateczną karą. Takim lekkim perwersem, ale i czymś czemu mógłbym słodko dopingować. W końcu czemu nie? .
Następna z kolei Sonya. U niej bez zmian. Wciąć kocha i chyba kochać nie przestanie. Jest wyjątkową szczęściarą. Nie każdy może się poczuć tak jak ona. Nie każdy jest w stanie docenić jej starania, ale RR potrafi, choć dwoi się i troi by się temu przeciwstawić, musiał w końcu przyznać sam przed sobą, jak jest naprawdę.
Przyznam ci się do czegoś. Od jakiegoś czasu, czyli od przeszło czterech miesięcy z hakiem widok zakochanych i czytanie o zakochanym wywołuje u mnie mdłości. Bowiem nie potrafię w takich chwilach napluć na nich jadem zazdrości i jako zgorzkniały samotnik szczerze ich znienawidzić. Ze Sonyą i RR jest akurat inaczej. Oni są dla mnie wyjątkowi. Po prostu o nich czytać mogę i szczerze im dopinguje. A może to dlatego, że RR przypomina mi mnie? Ja też chciałbym aby wszystko było git, żebym się czuł kryształowo czysty, żeby pod osłoną takiego sobie gościa jakich wielu na tym świecie, ktoś zobaczył we mnie olbrzymią wartość, jakiej jeszcze w życiu nie widział. On miał szczęście - tylko że zawsze starał się tego nie zauważać - bo to, bo tamto - bzdura panie Rodriguez! Trzeba było mu ciotki, by go doprowadziła do porządku. Ricardo nie tylko udowodnił ile jest wart, ale jeszcze opowiedział o przeszłości, otworzył swoje serce, które tak dogorywało. Mam nadzieję, jednak że to już koniec rewelacji jakie na niego sprowadziłaś. Mogłabyś oszczędzić zważywszy na to, że kto jak nie on, ma prawo do szczęścia, a nie do łykania zaledwie ich resztek. Z resztą możesz robić co ci się żywnie podoba, ale Ryśka zostaw w końcu na chwilę w spokoju. Wystarczy, że na głowie siedzi już rozprawa o opiekę nad dziećmi, którą jak mam nadzieję, cała elyta przeciwna RR przegra i wyleci z sądu z wielkim hukiem.
Sprawę "moderstwa" świetnie wyjaśniła, opisała Alicja, więc nie będę się w tej kwestii rozpisywał bo zgadzam się z dziewczyną w całej pełni. Akurat RR to jedyna postać, która w tej pokręconej historii może poszczycić się tym, że nie chciała tak naprawdę nikogo zabić, będąc w stanie trzeźwego umysłu. Nigdy, przenigdy, koniec i kropka!

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rainbowpunch
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 12314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:03:51 07-10-10    Temat postu:

Witam. Przywlokło mnie tu, ponieważ zobaczyłam ile już odcinków. Podziwiam! Moje najdłuższe opowiadanie ma zaledwie 15 odcinków. A ty? Aż tyle! Jej, gratuluję! Może kiedyś zabiorę się do czytania, jeśli uda mi się jakoś ogarnąć te wszystkie odcinki, bo coś mi się wydaje, że jeśli taka ilość to napewno coś ciekawego i pewnie się nie mylę!


Pozdrawiam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:53:21 09-10-10    Temat postu:

Ślimak - Czekaj, czekaj, zaraz, zaraz, niepokoi mnie jedna rzecz. Jak to jesteś na 124 odcinku, to Ty masz ponad 100 odcinków zaległych, czy tylko tak mi się wydaje? .

Faktycznie Cię nie było i znam powód, w zupełności się z Toba zgadzam, to potrafi zatruć całe życie, ale wiem, że się podniesiesz i jeszcze czeka Cię naprawdę wielkie szczęście w tym aspekcie życia.

Cieszy mnie też i zadziwia, ż moja tela jako jedyna nie powoduje u Ciebie "odrzutu", kiedy w Twojej sytuacji czytasz o zakochanych - nie mów, że jestem aż tak dobra ;D. Chyba mi po prostu wyszła sympatyczna para i tyle . Odczytałam to jako największą pochwałę, dziękuję.

A skoro już mowa o kibicowaniu komukolwiek - skoro jesteś na odcinki 124, to tylko jedną rzecz mogę powiedzieć teraz - czytaj dalej, a może Twoje życzenia się spełnią i to zarówno co do RR, jak i do MF i AM .

Carlos jeszcze będzie miał swoje kilka minut i to wcale nie w taki sposób, jak Ci się wydaje - w tej chwili ja się uśmiechnęłam pod nosem, przypominając sobie, co właśnie dziś stworzyłam (odcinek 233 a propos Carlosa i nic więcej nie mówię .

Pan Felipe też pokaże swoje pazurki .

A Rysiek Cię jeszcze zaskoczy ;D.

Donbra, nic więcej nie powiem, bo zaraz Ci zrobię spoiler .

Maite - Ależ witam serdecznie . Nie mam pojęcia, czy moje opowiadanie jest coś warte, ale ja go najwyczajniej w świecie nie umiem przestać pisać ;D.

A i Czytelnicy dopingują mnie o jeszcze, więc...

Pozdrawiam ;D.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 123, 124, 125 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 124 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin