|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 9 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:42:37 26-03-16 Temat postu: |
|
|
Czy mi się wydawało, czy w wersji na moim temacie Hunter był innym Hunterem? Znasz moje zdanie, więc czekam |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:46:35 26-03-16 Temat postu: |
|
|
Owszem muszę znaleźć tylko perfekcyjne zdjęcie, idealnie dopasowane do koncepcji i wraca na swoje miejsce |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 9 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:06:50 26-03-16 Temat postu: |
|
|
Mam teraz to samo ze spasowaniem Angie i Toma na plakacie, masakra z tymi fotami... |
|
Powrót do góry |
|
|
Gypsy Aktywista
Dołączył: 21 Lis 2010 Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:00:54 25-07-16 Temat postu: |
|
|
Stokrotka Dodałaś to? Jak nie to chcę to widzieć dodane!
Sunshine Każde twoje opowiadanie jest genialne, więc na pewno będę czytać.
Co ja robię? I tak pewnie nie dodam, ale miałam dziwny sen i po przebudzeniu napisałam to coś.
Tytułu nie ma jeszcze, nie zastanawiałam się. Nie bądźcie bardzo brutalne.
Kolejna sprawa rozwodowa, pomyślała Sophie. Prosiła już Johna, aby wysyłał jej inne sprawy które nie są związane z rozwodem czy alimentami. Prawda była taka, że miała już dość rozwodów. I na dodatek miała jeszcze jeden przed sobą. Rozwód jej rodziców. I oboje chcą aby ona reprezentowała ich w sądzie. Kolejny powód do sporów między nimi. Jak niby miała stawać między nimi?
Usłyszała pukanie do drzwi. Zapewne klientka, pomyślała.
- Sophie Moore miło mi panią poznać, proszę usiąść.
- Słyszałam, że jest Pani najlepsza w szybkich rozwodach. Konkretna babka, nie ma co.
- A od kogo to Pani słyszała i przepraszam niedosłyszałam nazwiska Pani...? - Sophie zaczęła się zastanawiać, skąd zna tę kobietę. Miała wrażenie, że już gdzieś ją widziała.
- Jennifer Wilson, zależy mi na szybkim rozwodzie. - Jennifer Wilson wyglądała na kobietę sukcesu, wyrachowaną z bogatego domu, albo łowczynię majątków. Może to nie pierwszy rozwód w jej życiu. Piękne blond włosy opadały delikatnie na jej ramiona. Wielkie, niebieskie oczy wyrażały pewność siebie i do tego nienaganna figura.
- Dobrze w takim razie zaczniemy o złożeniu pozwu do sądu. Czy Pani jeszcze aktualny mąż także zgadza się na rozwód?
- Oczywiście, zgodnie stwierdziliśmy, że to małżeństwo nie powinno dłużej trwać. - Sophie nie wyczuła w głosie kobiety żadnych emocji. W oczach widziała tylko znudzenie, obojętność. Żadnej skruchy, bólu, żalu...
- Jaka jest przyczyna rozpadu małżeństwa?
- Różnica charakterów. - Pierwszy raz Sophie spotkała się z taką obojętnością u kobiety, która rozstaje się z mężem. Reprezentowała wiele kobiet lub mężczyzn. Zawsze, w każdym przypadku widziała ból, skruchę, żal. Zdarzały się także przyjacielskie relacje mimo rozwodu. Ale nie obojętność. Czyżby ta kobieta była wyprana z uczuć?
- Czy mają Państwo dzieci?
- Nie, to znaczy mam syna, ale mój mąż nie jest jego biologicznym ojcem.
- A czy Pani mąż jest jego prawnym opiekunem?
- Tak – Sophie zaczęła notować wszystko na kartce.
- Pani mąż zapewne będzie chciał mieć pełne prawo do opieki nad synem.
- Chcę aby sąd odebrał mu prawa do Leona.
- Ile lat ma Pani syn?
- Leon ma dwa lata.
Sophie zadała jeszcze kilka pytań kobiecie. Nie chciałabym zanudzać was tą prawniczą gadką, więc postanowiłam opuścić ten fragment rozmowy.
- Imię i nazwisko Pani męża? - Zapytała Sophie nie podnosząc wzroku z kartki.
- Landon Brown. - Sophie o mało co nie zakrztusiła się własną śliną. Jessica Wilson jest żoną Landona? W głowie Sophie zaczęły pojawiać się obrazy, wspomnienia piękne i bolesne zarazem. Chwyciła w dłoń szklankę i jednym łykiem opróżniła ją. Policzki zaczęły jej płonąć, czuła jak opada z sił. Dlatego wydawało się jej, że skądś ją zna.
- Dobrze się Pani czuje? - Ona się mnie pyta czy ja się dobrze czuję! Tak, oczywiście, że się dobrze czuję. Wspaniale wręcz!
- Wyśmienicie się czuję, niestety nie mogę przyjąć tej sprawy musi Pani znaleźć...
- Dlaczego? - Przerwała jej Kobieta. - Przecież jest Pani najlepsza w takich sprawach a ja potrzebuje najlepszego adwokata. Pieniądze nie grają roli oczywiście...
- To nie chodzi o pieniądze ja po prostu... - I wtedy coś zaświtało w głowie Sophie. Landon nie jest ojcem tego dziecka...
- Musi się Pani zgodzić, nie przyjmuję odmowy. Zapłacę trzy razy więcej jeśli będzie trzeba.
- Dobrze, zgadzam się. - Co ty robisz idiotko, nie powinnaś tego robić, zwalisz na siebie problemy, a na końcu i tak będziesz płakać w poduszkę. Nie słuchając małego, wrednego głosiku w swojej głowie dodała - będę potrzebować jeszcze parę dokumentów. Sąd może orzec rozpad małżeństwa na pierwszej rozprawie, jeśli oboje będziecie wnosić o nieorzekanie o winie. Jednak Pani chce odebrać prawa rodzicielskie Pani mężowi. W takim wypadku czeka was jeszcze kolejna sprawa o odebraniu praw rodzicielskich. Myślę, że nasz wniosek oprzemy na badaniach DNA, które potwierdzą niezgodność genów. Nie będę zapewniać, że nam się uda ale zrobię wszystko aby Pani pomóc. - Co ja najlepszego robię?
- Wierzę, że uda się Pani wygrać. - Kobieta wstała, podając rękę w stronę Sophie. Uśmiechnęła się do niej ściskając jej dłoń. Jessica Wilson bez słowa więcej wyszła z gabinetu.
Sophie opadła na fotel. Ta rozmowa wyczerpała ją. Gęste powietrze nadal dusiło ją. Landon Brown nie jest jego ojcem. To znaczy, że ta żmija oszukała Landona i całą resztę. Ale najbardziej oszukaną czuła się Sophie. Zanim przemyślała swoje czyny podniosła słuchawkę – Abby, umów mnie z Stephanie Brown, tak z tą Brown, jak najszybciej.
Oparła się na krześle i westchnęła. Landon Brown znów miał pojawić się w jej życiu.
PS. Jest do poprawki oczywiście. Mnóstwo powtórzeń, zdaje sobie sprawę ciągle tylko Sophie Sophie Sophie. Ale pisałam "na kolanie" nie chciałam nic zapomnieć i nie sprawdzałam nic. Obiecuje poprawić
Ostatnio zmieniony przez Gypsy dnia 0:10:33 25-07-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:37:43 15-08-16 Temat postu: |
|
|
______ Cicho wszedł do mieszkania, ostrożnie zamknął za sobą drzwi i odłożywszy klucze na komodę przy wejściu, uważnie rozejrzał się po ciemnym wnętrzu. Nie dostrzegł jej nigdzie, a jego złe przeczucia jeszcze bardziej przybrały na sile. Kiedy jednak niespodziewanie owionęło go chłodne, rześkie powietrze, natychmiast przeniósł wzrok w stronę balkonu. Drzwi były otwarte na oścież, a firana łopotała złowieszczo, targana wiatrem. Dopiero po chwili dostrzegł w mroku Connie. Siedziała na zewnątrz na mokrej posadzce, opierając się plecami o zimny mur, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Pogrążona we własnych myślach, zupełnie nie zauważyła jego obecności.
______ Podszedł do niej cicho, kucnął obok i delikatnie chwycił ją za ramię, a wtedy spojrzała na niego udręczonym, pełnym rezygnacji i bólu wzorkiem. Krople deszczu na jej twarzy mieszały się ze łzami, a ciemne plamy z rozmazanego tuszu sprawiały, że wyglądała dość upiornie.
______ – Connie… – jęknął cicho. Ściągnął swoją kurtkę, którą okrył jej ramiona i natychmiast przygarnął ją do siebie, bo mimo wszystko poczuł ogromną ulgę, że była tu cała i zdrowa. Jej samopoczucie pozostawiało wprawdzie wiele do życzenia i serce krajało mu się, kiedy patrzył na nią w takim stanie, ale był pewien, że z czasem to minie i jak zwykle podniesie się z kolan silniejsza. Nie chciał nawet dopuszczać do siebie myśli, że tym razem znów mogłoby być tak, jak kilka lat temu, kiedy zupełnie się załamała. Gdy ochoczo wcisnęła się w jego ramiona, szlochając cicho, przycisnął ją mocniej do siebie i wsunął nos w jej mokre włosy. – Już dobrze – szepnął, całując ją w czubek głowy. – Już dobrze… – powtórzył, starając się przekonać o tym samego siebie, bo coś w głębi serca uparcie powtarzało mu, że tak naprawdę to dopiero początek kłopotów.
______ – Nic nie jest dobrze. I już nie będzie – wychlipała, a jej słowa zdawały się odbijać echem dookoła wraz z coraz większymi kroplami deszczu bębniącymi bezlitośnie o szyby i parapet. – Przez pięć długich, cholernych lat starałam się stanąć na nogi i ułożyć sobie wszystko od nowa, a kiedy w końcu mi się to udało… – urwała i pokręciła głową, wciąż niedowierzając, że to wszystko działo się naprawdę. – Dlaczego los tak bardzo się na nas uwziął, Chase? – spytała, spoglądając mu w oczy, jakby chciała w nich znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania.
______ – Nie mam pojęcia, ale poradzimy sobie, jak ze wszystkim do tej pory i podniesiemy się z tego jeszcze silniejsi.
______ – Naprawdę w to wierzysz?
______ – Naprawdę. Mamy siebie, razem damy sobie radę ze wszystkim – zapewnił, a gdy ponownie wtuliła się w jego ramiona, znów pocałował ją w czubek głowy. Kątem oka zerknął na stojącą obok pustą butelkę po winie i leżącą pod nią fotografię, z której uśmiechała się do niego jego siostra, czule obejmowana przez bruneta, który nigdy nie powinien był pojawiać się w ich życiu. W jej życiu.
______ Z trudem stłumił westchnienie i mocniej przygarnął ją do siebie.
______ – Terry bardzo się wściekł? – spytała po chwili Connie, unosząc na niego zaszklone spojrzenie.
______ – Jakoś to przełknął – odparł, zgarniając jej z twarzy mokre włosy. – Martwi się o ciebie, jak my wszyscy.
______ – Powinnam z nim porozmawiać – stwierdziła, ale Chase nie był do końca pewny czy jego młodsza siostra na pewno miała na myśli swojego niedoszłego męża. Nie zamierzał jednak roztrząsać tego teraz.
______ – Na wszystko będzie czas. Teraz chodźmy do środka, bo jesteś przemoczona. Przygotuję ci gorącą kąpiel…
_________________________________________ * * *
______ Uderzył w skórzany worek kolejny raz. Z całej siły.
______ Przez jego ciało od śródręcza aż do klatki piersiowej przeszedł prąd, powodując nieznośny ucisk w mostku. Objął worek ramionami i oparł się o niego czołem, starając się wyrównać oddech i wyrzucić z głowy obrazy, sprawiające, że przeszłość, przed którą uparcie uciekał, w jednej chwili wróciła wielką falą.
______ – Zebraliśmy się tutaj… – urwał, kiedy podniosła głowę i przez welon zasłaniający jej śliczną twarz, dostrzegł jej piękne, błękitne oczy. Przełknął gulę, która okrutnie ścisnęła mu gardło i przeniósł spojrzenie na stojącego u jej boku mężczyznę. Odchrząknął lekko i wrócił do niej spojrzeniem, klnąc w duchu na wszystkie świętości. – Zebraliśmy się tutaj… – powtórzył, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy. Widział jak jej piersi zaczynają falować od coraz szybszego i płytszego oddechu, a drobne place coraz mocniej zaciskają się na wiązance z jej ulubionych stokrotek. Czuł się jakby oglądał jakiś film i mógł tylko modlić się, by główna bohaterka lada chwila nie popełniła największego błędu w swoim życiu. Zupełnie automatycznie wypowiadał kolejne słowa, mechanicznie wykonując przy tym odpowiednie czynności, aż do momentu, w którym z jej ust miało paść jedno krótkie „tak”.
______ – Czy ty, Connie… Constance Spencer bierzesz sobie Terrence’a Woodwarda za męża, ślubujesz kochać go i szanować, na dobre i złe, w bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie i dopóki śmierć was nie rozłączy?
______ Serce podeszło mu do gardła, gdy patrzył na nią, wyczekując odpowiedzi. Widział jak ciężko przełyka, jak dyskretnie zwilża językiem spierzchnięte wargi, które – był pewien – powoli rozchylają się, by za chwilę wypowiedzieć słowo, które to on powinien był usłyszeć dawno temu.
______ – Przepraszam… – wyszeptała tak cicho, że jedynie z ruchu jej ust był w stanie domyślić się co powiedziała. Spojrzała przepraszająco swojemu prawie mężowi w oczy, wcisnęła mu w dłonie wiązankę i nim ktokolwiek zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, wybiegła z kościoła.
______ Poczuł ulgę, a w sercu nadzieję i tak dobrze mu znane ciepło, których z całą pewnością nie powinien był czuć kapłan w zaistniałej sytuacji…
______ A teraz dopadły go wyrzuty sumienia. Znów wywracał jej życie do góry nogami, bo w to, że uciekła sprzed ołtarza jedynie z powodu wątpliwości, nie wierzył nawet przez sekundę. W jej błękitnych oczach wyraźnie widział wszystko to, co za wszelką cenę starała się ukryć przed sobą, przed nim i przed całym światem i czego z całą pewnością nigdy już nie powinien był zobaczyć, a przez co i jego mozolnie poukładany na nowo świat zaczynał się właśnie walić.
______ – Po co to robisz? – usłyszał za sobą schrypnięty, męski głos. Leniwie odepchnął się od worka i powoli odwrócił w stronę przybysza, przedramieniem ścierając pot z czoła. Gdy na swej drodze napotkał spojrzenie w tak dobrze znanym mu odcieniu błękitu, kąciki jego ust drgnęły nieznacznie.
______ – Też się cieszę, że cię widzę, Casey – odparł gorzko, odpinając rzepy w swoich rękawicach i ani na moment nie odrywając spojrzenia od blondyna, który stał w wejściu z zaciśniętymi w pięści dłońmi, wsuniętymi w kieszenie eleganckich spodni. Rękawy koszuli miał niedbale podwinięte do łokci, a cała ta nonszalancja mieszająca się z arogancją, łobuzerski błysk w stalowo błękitnych tęczówkach i cyniczny uśmieszek błąkający się na wąskich ustach, wciąż były tym, co z całą pewnością nadal przyciągało do niego kolejne, bogu ducha winne, istoty płci przeciwnej.
______ – Żaden hollywoodzki scenarzysta nie wymyśliłby lepszej sceny powrotu głównego bohatera po latach – mruknął, siłując się z nim na spojrzenia, jakby bez pomocy słów usiłował odgadnąć o co w tym wszystkim chodzi i kto rozdaje karty w tej popieprzonej grze. – Po co wróciłeś, Sean? – spytał ostro, wciąż opierając się ramieniem o ścianę w nonszalanckiej pozie. – Żeby znów namieszać w życiu Connie, a potem zniknąć bez słowa?
______ – Nie planowałem tego – odparł, zaciskając nerwowo szczęki tak, że w jego policzkach natychmiast pojawiły się pulsujące dołeczki.
______ Casey uśmiechnął się kpiąco i pokręcił głową z niedowierzaniem, na krótką chwilę opuszczając głowę i wpatrując się w czubki swoich butów. W końcu odepchnął się od ściany, zrobił kilka kroków w jego stronę i odważnie spojrzał mu w oczy.
______ – Trzymaj się od niej i od naszej rodziny z daleka – ostrzegł. – A najlepiej zniknij raz na zawsze i nigdy już nie wracaj – dokończył i jeszcze przez chwilę patrzył mu w oczy, jakby chciał się upewnić, czy dobrze zrozumiał ostrzeżenie, a potem wyszedł bez słowa.
______ Sean przymknął powieki i odetchnął głęboko. Widział, że czegokolwiek by nie zrobił i nie powiedział, to i tak, prędzej czy później obróci się przeciwko niemu. Mógł jedynie spróbować jakoś to wszystko przeczekać, wierząc, że to wszystko, to jakiś misterny boski plan, który ma jakiś głębszy sens, a nie dzieło szatana, mające na celu siać wokół ból i zniszczenie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:12:13 15-08-16 Temat postu: |
|
|
A czemu to wylądowało tutaj?! To chyba już dawno powinno wylądować na forum w osobnym wątku. Jestem, jak zwykle zresztą - oczarowana samym pomysłem. Czytając ten fragment z przeszłości zastanawiałam się czy aby naprawdę dobrze wszystko rozumiem i podmiotem na pewno jest ksiądz. No a wtedy to już w ogóle zaczęło się robić ciekawie. I pozostaje pytanie co takiego się stało między nim a Connie? Liczę, że wstawisz i się w końcu dowiemy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:39:38 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Temu, bo to pomysł, który musiałam wyrzucić z głowy, a który nie wiem czy dojrzał już na tyle, żeby wylądować na forum w osobnym temacie
I zapewniam, że wszystko dobrze zrozumiałaś |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:26:57 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Wstawiłaś! Myślałam, że na razie będziesz to jednak skrzętnie skrywać przed światem (nie licząc jednego małego ktosia, który Ci wiercił dziurę w brzuchu Cieszę się i powtórzę teraz publicznie to co już ode mnie przeczytałaś Ta historia ma potencjał i nie wyobrażam sobie, żebyś miała ją porzucić, więc niech Ci nawet takie myśli przez głowę nie przechodzą
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 18:27:34 15-08-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:44:40 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Madziu, to dopiero przedpremiery, a stąd jeszcze daleka droga do tego by to się stało osobnym wątkiem na forum
A Mały Ktoś wcale nie jest taki mały i bardzo skutecznie potrafi wiercić dziurę w brzuchu :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:53:21 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Przecież dobrze o tym wiem, ale to, że wstawiłaś do przedpremier to już krok do przodu, nie?
I oby zawsze z takim rezultatem :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:15:53 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Czy ja wiem? Może i tak
Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:29:02 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Mówię Ci
Skoro tak mówisz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:56:47 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Mówię |
|
Powrót do góry |
|
|
youngblood Debiutant
Dołączył: 09 Lis 2015 Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:15:42 03-09-16 Temat postu: |
|
|
Bardzo ambitnym jest zaczynać cokolwiek od entrady, ale rude są szalone, więc czemu nie :p
https://www.youtube.com/watch?v=EYJHB2bJCxU&feature=youtu.be
Może i nie kochała go tak, jak on kochał ją, ale nie umiała zrezygnować z tej miłości. Chociaż był jednym z najniebezpieczniejszych ludzi w Argentynie, ufała mu na tyle, by powierzyć swoje życie w jego dłoniach. Może i było to igraniem z ogniem, ale zawdzięczała mu wszystko. To on wyciągnął do niej pomocną rękę, gdy wylądowała na ulicy. To on otoczył ją opieką, gdy okazało się, że jest w ciąży. To właśnie jego Lucia nazywała ojcem, a nie tego, który szesnaście lat temu zgwałcił Marię. Może po części bała się go, ale pozostawała mu wierną.
- Carlos? - spytała, nie zauważając małżonka po drugiej stronie łóżka. Jej zdziwienie było tym większe, że prześcieradło nie było nawet naruszone, co mogło oznaczać tylko to, że kolejną noc spędziła samotnie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:59:59 03-09-16 Temat postu: |
|
|
Za to bardzo profesjonalnie zrobiona! Tym bardziej jeszcze większa ochota by wiedzieć coś więcej |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|