Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dalsze odcinki PDG!!!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 21:36:32 24-02-07    Temat postu:

Odcinek 204

Nadszedł dzień operacji Franca...
Na hacjendzie Reyesów wszyscy szykowali się do szpitala.
- Jimena, jesteś gotowa?- Oscar zapukał do sypialni.
- Już wychodzę kochanie!- Jimena wyszła z pokoju.
- Na dole wszyscy czekają, chodź.- Oscar i Jimena zeszli na dół do salonu.

- No, nareszcie jesteście. Jedziemy.- powiedziała Sara.

Jimena, Oscar, Norma, Sara, Ruth i Juan wyszli z domu.

Sara, Jimena i Oscar pojechali samochodem Oscara, a Norma, Juan i Ruth samochodem Juana.
* * * * * *
- Tak bardzo się denerwuję.- mówiła Sara w samochodzie.
- Nie martw się, lekarz powiedział, że naczyniak jest bardzo mały.- uspokajała ją Jimena.
- Ale jednak jest to naczyniak mózgu, to poważna operacja. Wielu ludzi na to umarło...
- Napewno nie spotka to Franca!
- Dobrze, że naczyniak jest mały. Ja jednak wciąż się boję...- Sara płakała.
- Nie płacz.- rzekł Oscar prowadząc auto.
* * * * * *
Benito i Paula spacerowali po mieście. Bardzo się zaprzyjaźnili przez te wszystkie dni. A może nawet zaczęli czuć do siebie coś więcej...
- Benito, takiego mężczyzny jak ty, nikt nie znajdzie...- powiedziała dziewczyna.
- Ani takiej kobiety jak ty...
- Bardzo lubię twoje towarzystwo. Masz dziewczynę?
- Nie mam, żadna mnie nie chce...- odpowiedział Benito.
- Jak to? Taki przystojny, grubiutki chłopak!
- A ty masz chłopaka?
- Nie mam. Żaden mnie nie chce.- powiedziała Paula.
- To tak jak mnie!
- Wiesz co?- spytała Paula.
- Co??
- Myślę, że jesteśmy dla siebie stworzeni!
- Powinniśmy być razem!- rzekł Benito i szybko pocałował kobietę.
Ona się nie opierała. Chłopak objął ją w pasie.
- Benito, jaki ty jesteś cudowny!- krzyknęła Paula.
- Przepraszam za ten pocałunek...
- Nie ma za co przepraszać! Cieszę się, że to się stało!
- Kocham cię!- dodał Benito.
- A ja ciebie!- pocałowali się na środku ulicy.
* * * * * *
Cała rodzina Reyesów weszła do szpitala.
Sara wbiegła do sali, w której był Franco.
- Sara, kochanie!- rzekł mężczyzna.
- Franco...będzie dobrze.
- Boję się, że umrę.
- Nawet tak nie myśl! Naczyniak jest bardzo mały!- mówiła Sara.
- Jeśli cos mi się stanie, pamiętaj, że zawsze cię kochałem i będę cię kochać!
- Nic ci nie będzie, operacja się uda!
- Pocałuj mnie, proszę!- powiedział Franco.
Sara posłusznie pocałowała namiętnie męża.
Nagle do sali wszedł lekarz.
- Przepraszam, musimy przenieść pana Franca do sali operacyjnej.
- Dobrze.- odpowiedziała Sarita i spojrzała jeszcze raz na ukochanego. Po policzku spłynęła jej łza.
- Kocham cię!- powiedział.
Lekarze wynieśli go z sali.
* * * * * *
Jimena, Oscar, Norma, Juan i Ruth widzieli jak lekarze przenosili Franca.
- Pa bracie!- Oscar podbiegł do niego, ale lekarze go wygonili i odeszli z Franciem.
Sara wyszła z sali.
- Zaraz zacznie się operacja.- powiedziała.
- Tak, nie martw się.- przytuliła ją Jimena.
- Mam nadzieję, że wszystko się uda!
* * * * * *
Specjaliści operowali Franca. Przecinali mu głowę.
Była to bardzo trudna operacja. Na szczęście były jakieś szanse, że Franco przeżyje.


Na poczekalni wszyscy się denerwowali. Ruth i Sara modliły się o Franca.
Jimena siedziała na kolanach Oscara i trzymała go za rękę.
Juan wciąż chodził po korytarzu, bardzo kochał swego brata i martwił się o niego.
Norma uspokajała męża.


Po czterech godzinach lekarz wyszedł z sali operacyjnej i podszedł do nich.
- Co z nim?- zapytała Sara.
- Prosze mówić!- powiedział Juan.
- Operacja się udała! Pan Reyes żyje!- wykrzyknął lekarz.
Sara rozpłakała się ze szczęścia. Jimena i Oscar pocałowali się, a Juan wziął Normę na ręce.
Ruth także była szczęśliwa.
- Tak się cieszę!- mówiła Sara z płaczem.
- To była bardzo trudna operacja, na szczęście odkryliśmy naczyniaka w porę. Pan Franco moze mieć teraz mały zanik pamięci.
- Co? Jak to?- pytała Jimena.
- To cud, że w ogóle go uratowaliśmy. W czasie operacji wystąpiły małe komplikacje, ale udało nam się go uratować. Pan Franco może jedynie nie pamiętać niczego przez kilka dni. - opowiadał lekarz.
- Tak bardzo się cieszymy, operacja się udała.- rzekła Ruth.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 18:04:06 25-02-07    Temat postu:

Odcinek 205

Lekarz spojrzał na szczęśliwą rodzinę Reyesów.
- Pan Franco musi u nas zostać jeszcze kilka dni. Jest bardzo słaby.- rzekł.
- Dobrze. Nie wiem jak panu dziękować!- Sara przytuliła doktora.
- To mój obowiązek leczyć ludzi. Jestem szczęśliwy, gdy ratuję życie innym.
- Jest pan wspaniały!- Oscar podał lekarzowi dłoń. W dłoni trzymał pieniądze.
- Nie, nie dziękuję...- odmówił.
- Proszę wziąść! To w ramach podziękowań!
- Nie mogę tego przyjąć.
- Panie doktorze, dzięki panu mój brat żyje!- odezwał się Juan.
- Nie tylko dzięki mnie, nie tylko ja go operowałem.
- Ale pan najbardziej się nim opiekował! Prosze to przyjąć!- krzyknęła Sarita i uśmiechnęła się.
- Nie, nie mogę...To moja praca.- lekarz był nieugięty.
- Panie doktorze, bo się pogniewamy!- powiedziała Jimena.
- No dobrze, dziękuję...- mężczyzna wziął pieniądze z dłoni Oscara i schował je do kieszeni.
- Kiedy będzie mozna go zobaczyć?- spytała Sara.
- Najwcześniej jutro. On narazie musi odpocząć.
- Więc zostane tu do jutra.
- Niech pani pojedzie do domu się wyspać!- rzekł lekarz i poklepał Sarę po ramieniu.
- Nie, muszę być przy mężu...
- Mąż nie będzie chciał pani oglądać, jeśli będzie pani miała podkrążone oczy z powodu niewyspania.
- No dobrze, pojadę. Ale jutro z rana już tu będę!- uśmiechnęła się.
- Jeszcze raz bardzo dziękujemy!- Norma podała rękę lekarzowi.

Jimena, Oscar, Sara, Norma, Juan i Ruth wyszli zadowoleni ze szpitala.
Bardzo cieszyli się, że Franco przeżył. Jego życie było dla nich bardzo cenne, kochali go...
Odjechali samochodami na hacjende...
* * * * * *
Tymczasem w barze Alcala...
- Rosario, czym się martwisz?- Panchita podeszła do przyjaciółki.
Piękna piosenkarka siedziała w garderobie i patrzyła w sufit.
- Rosario, uczesz się. Zaraz twój występ!
- Już idę...
- O czym myślisz?
- O nim...- odpowiedziała Rosario.
- O Francu?
- Tak, kocham go i nie potrafię o nim zapomnieć! Bez niego moje życie nie ma sensu!
- Co ty gadasz?? Jesteś śliczna, wielu mężczyzn chciałoby być z tobą!- Panchita przytuliła ją.
- Ale ja chcę właśnie jego! Tylko jego!
- Posłuchaj...Franco Reyes ułożył sobie życie z Sarą. Jest z nią bardzo szczęśliwy, kocha ją nad życie. Kiedyś cię kochał, lecz nie była to prawdziwa miłość. Ty potem chciałaś zniszczyć ich związek, ale ci się nie udało! Jesteś piękna, młoda i każdy mężczyzna chciałby mieć cię tylko dla siebie. Każdy, oprócz Franca. Zrozum, że on cię nie kocha!- mówiła Panchita.
- Ale ja chcę tylko Franca. Tylko on jest mi potrzebny do szczęścia!
Nagle usłyszały krzyki publiczności.
- Rosario, idź już. Ludzie cię wołają.
Rosario szybko przeczesała włosy i wyszła na scene.
Zaspiewała piosenkę " Sobre Fuego"...
* * * * * *
Norma, Juan, Ruth, Oscar, Jimena i Sara dojechali na hacjende. Weszli do domu.
- Nareszcie jesteście! I co z nim?- spytała Quintina.
- Operacja się udała!- Sara przytuliła ją.
- Tak się cieszę!- krzyknęła Eva.
- Franco moze mieć jedynie zanik pamięci. Przez jakiś czas nie będzie niczego pamiętał.- rzekła Jimena.
Wszyscy weszli do jadalni i zjedli kolację.
- Zadzwonię do mamy.- Norma chwyciła telefon i wykręciła numer.
* * * * * *
Gabriela siedziała przy oknie i patrzyła w niebo. Martwiła się o swego zięcia.
- Pani Gabrielo, telefon do pani.- Dominga podała jej telefon.
- Halo?- rzekła.
- Mamo, to ja...-odezwała się Norma.
- I co z Franciem?
- Operacja się udała!
- Tak się cieszę!
- On moze jedynie nic nie pamiętać przez jakiś czas, ale to minie.
- Tak się cieszę!- krzyknęła Gabriela.
- Muszę kończyć, papa.
- Pa, córeczko!- Gabriela rozłączyła się.
Martin podjechał do niej na wózku.
- I co? Dzwonili?
- Operacja Franca się udała!
Martin uśmiechnął się.
* * * * * *
W salonie na hacjendzie Elizondo.
- To ja juz pojadę...- rzekła Ruth.
- Tak szybko?- spytał Juan.
- Tak, Antonio pewnie tęskni.
- Dziękujemy, że nas wspierałaś.- powiedziała Sarita.
- Nia ma za co. Do zobaczenia!- Ruth uśmiechnęła się.
Nagle do salonu wszedł Anibal z walizkami.
- Ruth, zaczekaj!- podbiegł do córki.
- Tato...
- Jadę do domu. Dowiedziałas sie już, że jestem twoim ojcem.
- Odwiedź mnie kiedyś!- Ruth przytuliła ojca.
Eva patrzyła na Anibala i swoją córkę. Bardzo chciała, aby Ruth jej wybaczyła...
- Wujku, już jedziesz?- spytał Oscar.
- Tak, bardzo długo u was byłem!
- Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś tu przyjedziesz.- rzekł Juan.
- Dziękuję za gościnę.- Anibal wyszedł z domu. Eva wybiegła za nim.


- Dowidzenia Anibalu.- pocałowała go w policzek.
- Evo, pamiętaj, że zawsze będę cię kochać.- Anibal wsiadł do swego samochodu i odjechał.


Ruth podeszła do matki.
- Pa mamo.- rzekła.
- Papa...
Ruth wsiadła do swego auta i ruszyła w drogę na hacjende Antonia.

* * * * * *
Jimena i Oscar siedzieli już w swojej wannie.
- Kocham cię.- rzekł Oscar i pocałował ją.
- Ja ciebie też, ale niedługo będę gruba i brzydka. Wtedy nie będziesz mnie chciał...
- Zawsze będziemy razem! My i nasze maleństwo.
- Boję się porodu, nie wiem jak to jest!- powiedziała Jimena.
- Nie bój się, będę przy tobie!
- Teraz jesteśmy szczęśliwi. Operacja Franca się udała, będziemy mieli dziecko...
- Będę je kochał, tak bardzo jak kocham ciebie.- Oscar dotknął brzucha Jimeny, potem pocałował ją.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 20:15:58 25-02-07    Temat postu:

Odcinek 206

Następnego dnia Sarita i Jimena pojechały do Franca.
Weszły do jego sali.
- Franco...- Sara podbiegła do niego.
On jednak nic nie odpowiedział.
- Kochanie.- Sara pocałowała go.
- Kim jesteś?- spytał oburzony.
- Nie poznajesz mnie?
- Coś mi się przypomina, ale nie wiem kim panie są.
- Franco, nie poznajesz mnie? To ja, twoja szwagierka Jimena.- Jimena pocałowała go w policzek.
- Znam wasze twarze, ale nie wiem kim jesteście!
- Ja jestem twoją żoną. Kocham cię.- rzekła Sara i spojrzała mężowi głęboko w oczy...
- Pamiętam, gdy cię całowałem. Droga Sa...- powiedział, ale nie wiedział jak ona ma na imie.
- Mam na imie Sara. Miałeś operację na naczyniaka mózgu i dlatego nic nie pamiętasz.
- Jesteś piękna.- Franco uśmiechnął się do swej żony.
- Dziękuję...- ona także się uśmiechnęła.
* * * * * *
Na hacjendzie Reyesów...
- Normo, tak bardzo cię kocham!- powiedział Juan do swej pięknej żony.
Oboje leżeli na łóżku w swej sypialni.
- Ja ciebie również...- odparła Norma.
- Tak bardzo uwielbiam naszego synka.
- Jest taki kochany.
- A właśnie, gdzie on jest?- Juan zaczął rozglądać się po pokoju.
- Gdzie Juan David?- Norma wstała z łóżka.
- Może Quintina się nim opiekuje.
- Idę sprawdzić...
- Zaczekaj kochanie, zostań ze mną!- Juan przyciągnął Norme do siebie.
- Nie mogę, martwie się o naszego synka...
- Przecież tak mało czasu ze sobą spędzamy.- Juan połozył ją na łóżko i usiadł obok niej.
- Masz rację...- pocałowała go.
On zbliżył się do niej. Powoli zaczął rozpinać jej bluzkę...
Kochali się...

* * * * * *
W szpitalu.
- Powoli przypominam sobie jakąś hacjende...- mówił Franco do Sary.
- Tam mieszkamy z moimi siostrami i twoimi braćmi.
- Mam w głowie też jakąś piękną dziewczynę. Ma ubraną krótką spódniczkę, ładną bluzkę i kapelusz. Śpiewa w barze...
Sarita zrobiła zazdrosną minę.
- To twoja była dziewczyna.- rzekła.
- Jest ładna, ale ma okropny charakter.- dodała Jimena.
- Jest bardzo ładna, wręcz czarująca!
- Franco, chyba zapomniałeś, że to ja jestem twoją żoną i to mnie kochasz!- powiedziała zazdrosna Sara.
- Ty jesteś najpiękniejsza...- odpowiedział i uśmiechnął się.
- Wiem...
- Szkoda, że mój mąż tak do mnie nie mówi!- zaśmiała się Jimena.
* * * * * *
Eva chodziła z Juanem Davidem po ogrodzie.
- Czemu wciąż jesteś smutna?- zapytał malec.
- Mam swoje powody...
- Jestem głodny!
- Już wracamy kochanie.- Eva i Juan David poszli w kierunku domu.
* * * * * *
Juan i Norma leżeli w łóżku, w swojej sypialni. Nagle zadzwonił telefon komórkowy Juana.
- Nie odbieram, mam to gdzieś.- Juan pocałował żonę.
- Lepiej odbierz...
- Po co? Jestem zajęty moją ukochaną.
- A jesli to coś poważnego?- telefon wciąż dzwonił.
- No dobra.- Juan odebrał.
- Halo?- mówił.
Przez kilka sekund nikt nie odpowiadał. Juan chciał już się rozłączyć, ale nagle usłyszał:
- Juan, to ty?
- Kto mówi?
- Nie poznajesz?- był to głos kobiecy.
- Nie, czekam na odpowiedź!
- Już wiem, gdzie jesteś...
- Z kim rozmawiam? Powiedz!- Juan zdenerwował się.
- Do usłyszenia...- kobieta rozłączyła się.


- Kto to był?- spytała Norma.
- Nie wiem, nie chciał się przedstawić...
* * * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 16:43:17 28-02-07    Temat postu:

Odcinek 207


Minęło 7 miesięcy...
Jimena była już grubsza, mijał ósmy miesiąc jej ciąży.
Franco wyzdrowiał i nie miał już żadnych wad pamięci.
Sara była szczęśliwa, że jej mąż przeżył i może mieć go przy sobie.
Juan często myślał o tajemniczej kobiecie, która zadzwoniła do niego tamtego dnia. Zastanawiał się, kto to mógł być...
Ruth do tej pory nie wybaczyła Evie. W głębi serca chciała jej wybaczyć, ale postanowiła, że to będzie nauczka dla jej matki. Ruth była w dziewiątym miesiącu ciąży, wkrótce miała rodzić...
Juan David miał już 3 lata, trochę urósł...
Gabriela tęskniła za swymi córkami i często je odwiedzała.
Rosario Montes wciąż myślała o Francu.
Benito i Paula potajemnie się spotykali. Byli w sobie zakochani do szaleństwa...


Pewnego dnia...
- Oscar!- krzyczała Jimena.
Oscar pospiesznie wbiegł do sypialni. Jego żona leżała na łóżku.
- Co się stało?- podszedł do niej.
- Już jest dobrze...- westchnęła.
- Coś się stało kochanie?
- Bolał mnie brzuch, ale właśnie teraz ból minął.
- Już niedługo na świat przyjdzie moje małe maleństwo...- Oscar dotknął ręką brzucha Jimeny.
- Ja wiem jaka jest płeć dziecka, ale ci nie powiem!
- Proszę, powiedz kochanie!
- Nie, nic z tego. Wytrzymasz jeszcze niecały miesiąc...- uśmiechnęła się.
- Ale jesteś tajemnicza!
- Jestem tajemnicza, ale jestem też okropnie gruba! Boję się, że już nigdy nie wrócę do tamtej wagi...
- Dla mnie taka jesteś jeszcze ładniejsza!- pocałował ją.
- Nie chcę być grubaską do końca życia, bo wtedy nie będę się podobać innym mężczyznom!
- Co?? Innym mężczyznom??- spytał zaskoczony Oscar.
- Lubię podrywać przystojniaków...
- Ty, uważaj co mówisz! To ja jestem twoim mężem i należysz tylko do mnie!- powiedział żartobliwie.
- Nie należę do nikogo.- zaśmiała się Jimenita.
- Nie pozwolę, aby ktoś mi cię odebrał! Będę cię więzić w tym domu!
- Wielu mężczyzn o mnie zabiegało, mam u nich duże szanse...
- Jimena, nie żartuj!- Oscar położył się na nią i pocałował namiętnie.
Ona zaczęła się śmiać.


* * * * * *
Sara i Franco jeździli konno.
- Cieszę się, że już jestem zdrowy! Kiedy pomyślę, że miałem tak poważną operację...- mówił.
- Nie myśl o tym! Ważne, że cię wyleczyli i, że znów jesteśmy razem! Nic nas nie rozdzieli!
- Kocham cię!
- A nie myślisz już o Rosario Montes?- zapytała ze śmiechem.
- Nie, teraz myśle tylko o tobie, o nas...
- Przejedziemy się na tamte wzgórze?- spytała Sara.
- Jasne kochanie...
Zakochani odjechali na koniach...
* * * * * *
Benito i Paula byli w mieszkaniu dziewczyny. Leżeli w łóżku przytuleni...
- Twoja matka powinna dowiedzieć się o nas.- rzekła Paula.
- Nie chcę, będzie się śmiała!
- Dla ciebie to jest ważne? Myślałam, że jesteś dla mnie gotów zrobić wszystko!- odepchnęła go.
- Jestem gotów. Ale nie mógłbym przyznać się swojej rodzinie, że mam dziewczynę! To za duży wstyd!- krzyknął.
- Co? Wstyd?! A więc wybieraj! Albo powiesz swojej matce o mnie, albo już nigdy mnie nie spotkasz!- wstała z łóżka.
- Paulo, nie rób mi tego. Wiesz, że cie kocham.- podszedł do niej.
- Kochasz mnie?! Jeśli naprawdę coś do mnie czujesz, to powiedz o tym swojej rodzinie.
- Znowu to samo! Czy nie mozemy żyć tak jak dotychczas?- pocałował ją.
- Nie!- odepchnęła go.- Nie będziemy do końca życia ukrywać się i spotykać potajemnie! No, chyba, że planujesz mnie zostawić...
- Zostawić? Ciebie?
- A niby kogo! Myślałam, że naprawde jesteś we mnie zakochany!
Paula odeszła i zamknęła się w łazience.
- Paula, to nie tak! Kocham cię!- Benito dobijał się do drzwi łazienki.
* * * * * *
Juan pracował w stajni.
Podbiegła do niego Quintina.
- Don Juan! Don Juan!- trzymała w ręku telefon.
- Co jest?
- Ktoś chce z panem porozmawiać.- podała mu telefon do ręki. Potem odeszła.



- Halo?
- Witaj Juan...- odezwała się ta sama kobieta, która kiedyś do niego dzwoniła.
- To znowu ty?
- Tak. Wkrótce cię odwiedzę!
- Kim jesteś??- pytał Juan.
- Znasz mnie doskonale, niedługo zobaczysz mnie. Przyjadę na waszą hacjende...
- Przepraszam, z kim rozmawiam? Nie lubię takich zartów!- zdenerwował się Juan.
- Dobrze mnie znasz, tylko nie poznajesz mojego głosu.
- Kim jesteś?
- Zobaczysz, musisz tylko cierpliwie czekać. Ucieszysz się na mój widok!
- Dość tej zabawy! Ujawnij się kobieto, albo pożałujesz!- krzyknął Juan.
- Całuję, papa.- kobieta rozłączyła się.
Juan był bardzo niespokojny...
* * * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 16:43:18 02-03-07    Temat postu:

Odcinek 208


Szybko nadszedł kolejny dzień.
Juan jak zwykle wstał rano i poszedł do koni.
W stajni głaskał pewną klacz.
- Jesteś najszybszy ze wszystkich. Moja piękna klacz..- mówił sam do siebie.
Nagle poczuł, jak ktoś dotyka jego ramienia.
Szybko odwrócił się. Bardzo się zdziwił.
- Lorena?- spytał zaskoczony.
- Tak Juan, nareszcie cię odnalazłam!
- Myślałem, że zginęłaś.
- Zostałam porwana. Długo cię szukałam...- uśmiechnęła się.
- Kto cię porwał? Kto?
- Martin Ecabosa. Pamietasz go?
- To ten, który chciał nas rozdzielić?- spytał Juan.
- Tak, własnie on! Ale teraz siedzi w więzieniu i już nas nie rozdzieli.- Lorena przytuliła się do mężczyzny. Była to jego pierwsza miłość. Kiedyś kochał ją nad życie.
- Lorena, nie wiesz o czymś ważnym...
- O co chodzi?
- Mam żonę i trzyletniego synka. Bardzo się do nich przywiązałem i nie będę z tobą!
- Co? Ale ja cię kocham! Ty też mnie kochałeś!- płakała.
* * * * * *
Jimena i Oscar spacerowali wokół hacjendy.
- Jestem strasznie ciekawy, co urodzisz!- rzekł Oscar.
- Musisz poczekać niecały miesiąc, kochanie...
- Nie mogę dłużej czekać! Powiedz!
- Tajemnica kochanie!
- Czemu zawsze musisz być taka uparta?- pocałował ją.
- Trudno, taką żone sobie wybrałeś.
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?
- Jasne! Reżyser powiedział " Stop", a my dalej się całowaliśmy!- Jimena zaśmiała się.
- Chciałbym jeszcze kiedyś zagrać z tobą w reklamie...
- Ja też...
- Moja sliczna!- Oscar gwałtownie złapał Jimenę za podbródek i pocałował ją namiętnie.
* * * * * *
Sara zmierzała ku pokojowi Juana Davida.
Zastała tam Normę.
- Bawisz się z synkiem?- spytała z uśmiechem.
- Jak widać...
- A gdzie twój mąż?
- W stajni.- odpowiedziała Norma i pocałowała synka w czoło.
- Chętnie zajmę się Juanem Davidem, możesz iść do Juana.
- Naprawde?
- Tak, uwielbiam twego synka!- Juan David usiadł na kolanach Sary.
- Dzięki, ja pójdę do Juana.
Norma wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Zmierzała ku stajni...


- No co Juanie Davidzie? Pobawimy się?- zaproponowała Sara.
- Tak! Masz tą maskotkę!- Juan David podał cioci pluszowego krokodyla.

* * * * * *
- Juan, nie rób mi tego!- Lorena spojrzała Juanowi głęboko w oczy.
- Loreno, wybacz mi, ale kocham Normę.
- Myślałam, że teraz będziemy na zawsze razem! Będziemy szczęśliwi!
- Przykro mi, kiedyś naprawde cię kochałem.- rzekł Juan z poważną miną.
- Juan, ja...kocham cię! Chcę być z tobą! Przecież kiedyś byliśmy w sobie zakochani po uszy!- płakała.
- Wiem, ale to było kiedyś. Teraz jestem szczęśliwy z Normą i nie skrzywdzę jej...
- Czemu mi to robisz? Tak długo cię szukałam! Teraz kiedy wreszcie cię odnalazłam, ty mnie odtrącasz!- mówiła kobieta.
- To ty do mnie dzwoniłaś?
- Tak, nie zostawiaj mnie!- Lorena przytuliła się do Juana i pocałowała go w usta.
W tym czasie Norma weszła do stajni i zobaczyła, jak Lorena całuje Juana. Stanęła jak słup i wpatrywała się w kobietę całującą jej męża.

- Juan...- rzekła po chwili.
Mężczyzna od razu odepchnął Lorenę i spojrzał Normie w oczy.
- To twoja żona?- spytała Lorena i zmierzyła Normę wzrokiem od stóp do głów.
- Normo...- Juan podbiegł do żony.
- Nic nie mów...- łza spłynęła Normie po policzku. Z płaczem wybiegła ze stajni...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 17:50:54 03-03-07    Temat postu:

Odcinek 209

- Normo!- Juan pobiegł za nią. Gdy ją dogonił złapał ją ze rękę.
- Puszczaj!- płakała i próbowała wyrwać się z uścisku męża.
- To nie jest tak jak myślisz...
- A jak? Zdradzasz mnie z inną kobietą!
- Nie! To ona mnie pierwsza pocałowała, ja tego nie chciałem!- mówił Juan.
- Nie ufam ci!
- Lorena była moją pierwszą miłością, ale kiedyś została porwana i nie byliśmy już razem. Teraz ona mnie odnalazła i myśli, że ja z nią będę! Ale ja wytłumaczyłem jej, że kocham ciebie!- rzekł Juan i puścił żonę.
- Jeszcze na dodatek kłamiesz!
- Mówię prawdę, przyżekam. Ona mnie kocha, ale bez wzajemności.
- Ty łajdaku! Przecież widziałam, że nie odtrąciłeś jej, gdy cię całowała!- Norma krzyknęła bardzo głośno i odbiegła.

* * * * * *
Jimena i Oscar spacerując wokół hacjendy usłyszeli krzyk Normy.
- Co to?- spytała Jimena.
- To chyba Norma...
- Chodźmy do niej.
Norma z płaczem wbiegła do domu. Jimena i Oscar podążyli za nią.
- Normo, co się stało?- Oscar zatrzymał ją.
- Nic!- burknęła.
- Siostro, czemu płaczesz?- zapytała Jimena.
- Juan... On całował się z jakąś Loreną!
Po tych słowach Oscar zaniemówił z wrażenia.
- Lorena tu jest?- spytał.
- Tak, całowała się z nim!- Norma płakała.
- To niemożliwe...Tak dawno jej nie widziałem!
- Kim ona jest kochanie?- dopytywała się Jimena.
- To pierwsza miłość Juana. Kiedyś bardzo się kochali...- odpowiedział.
Norma pobiegła do swojej sypialni z płaczem.


- Wróciła i próbuje zniszczyć małżenstwo Juana i mojej siostry!- powiedziała ze złością Jimena.
- Nie, Lorena nie jest taka. Jest bardzo miła i wyrozumiała. Tylko, że napewno wciąż kocha Juana i nie potrafi o nim zapomnieć...- Oscar przytulił Jimenę.
* * * * * *
Juan spacerował po ogrodzie i myślał o Normie.
Nagle podeszła do niego Lorena.
- Twoja żona jest bardzo ładna...
- Tak, ale ty wróciłaś i wszystko zepsułaś!
- Nie obwiniaj mnie...Ja po prostu cię kocham. Wybacz mi.- rzekła.
- Ale ja kocham Normę!
- Czemu mi to robisz? Jesteś moją jedyną miłością!- Lore płakała.
- Zdołałem o tobie już zapomnieć i pokochałem inną kobietę. Ty próbujesz zniszczyć naszą miłość!
- A co z moimi uczuciami? Czy one się juz nie liczą?
- Przykro mi...Odejdź, proszę.- Juan spojrzał dziewczynie głęboko w oczy.
- Przemyśl to. Nikt nie będzie cię kochał tak jak ja.- Lorena pocałowała go w policzek i odeszła.
* * * * * *
Sara i Juan David bawili się w pokoju małego.
Nagle wbiegła tam Norma.
- Co się stało?- spytała Sara.
- Zabieram syna...- Norma trzymała w ręku walizkę.
- Gdzie się wybieracie?
- Do mamy.
- Czemu płaczesz?- Sara zauważyła łzy siostry.
- Nie ważne. Zabiorę kilka ubrań Juana Davida i jedziemy.- Norma podeszła do szafy syna i zaczęła wkładać do walizki ubrania.
- A Juan jedzie z wami?
- Nie...- Norma zaczęła jeszcze mocniej płakać.
- Co się dzieje?- Sara podeszła do niej i przytuliła ją.
- Ja muszę juz jechać. Niech ci opowie Jimena o wszystkim...- Norma chwyciła Juana Davida za rękę i odeszła.


* * * * * *
Juan własnie wchodził do domu. Po drodze natknął się na swoją żonę i synka.
- Normo, kochanie...
- Odejdź. My wyjeżdżamy...
- Dokąd?- spytał Juan.
- Nie twoja sprawa!
- Jesteś moją żoną. Mam prawo wiedzieć.
- Jedziemy do mamy na jakiś czas...- Norma spojrzała Juanowi w oczy z nienawiścią.
- Uwierz mi, ja tylko ciebie kocham i pragnę.
- Dość tego. Synku chodźmy!- Norma chciała iść, ale Juan zagrodził jej drogę.
- Chcę pozegnać się z synem.- rzekł i schylił się do chłopca.
- Pa kochanie...- pocałował go w czoło.
- Pa tatusiu!- odpowiedział mały.
- Idziemy synku!- Norma i Juan David wyszli z domu. Weszli do samochodu Normy i odjechali.
W samochodzie Norma rozpłakała się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 17:00:27 06-03-07    Temat postu:

Odcinek 210


Norma i Juan David dotarli na hacjende Elizondo.
Weszli do domu. Gdy Gabriela ich zobaczyła, od razu przybiegła do nich.
- Witajcie, tak się cieszę, że przyjechaliście!- przywitała się uszczęśliwiona.
Nagle kobieta zauważyła, że Norma ma ze sobą walizkę.
- Coś się stało? Po co ci walizka?
- Mamo, czy możemy się u ciebie na jakiś czas zatrzymać?
- Oczywiście, że mozecie...ale czy coś się stało?- spytała Gabriela.
- Stało się, dużo się stało.- Norma ledwo powstrzymała się od płaczu.
- Boze, mam nadzieję, ze nic poważnego!
- Ja zaniosę walizkę do swojej sypialni.- Norma weszła po schodach na górę.
Gabriela została ze swoim wnukiem. Obydwoje poszli do salonu...
* * * * * *
Sara zapukała do sypialni Jimeny i Oscara.
Nikt nie odpowiadał, więc dziewczyna otworzyła drzwi.
Niestety nikogo tam nie było.
Podeszła do niej Eva.
- Czy cos się stało?
- Evo, nie widziałas gdzieś Jimeny?- spytała.
- Jest z Oscarem w kuchni...
- Co tam robią?
- Patrzą jak Quintina szykuje ciasto.- odpowiedziała Eva.
- Pójdę do nich.- Sarita poszła do kuchni.
* * * * * *

- Dzięki, że pomogła mi pani z ciastem, donio Jimenito!
- Martwię się o Normę.- powiedziała Jimena wkładając ciasto do piekarnika.
- Coś się stało?- spytała Quintina.
- Pokłóciła się z Juanem. Pewnie teraz się pakuje, znam ją. Napewno pojedzie do mamy.
- O Boże! Biedny don Juan!
- Nie mówmy teraz o nich. Dajmy im spokój, sami podejmą właściwą decyzję!- wtrącił się Oscar.
Nagle do kuchni wbiegła zdenerwowana Sara.
- Jimena, mozemy pogadać?- spytała.
- Co się stało?
- Norma spakowała swoje rzeczy i wyjechała do mamy razem z Juanem Davidem!
- Wiedziałam, ze tak będzie! A nie mówiłam? Dobrze ja znam!- zaśmiała się Jimena.
- Chodźmy na chwilę, musisz mi wszystko opowiedzieć.- Sara i Jimena wyszły z kuchni.
* * * * * *
Gabriela rozmawiała z wnukiem w salonie.
- Babciu, ciesze się, że przyjechałem do ciebie.- mały siedział jej na kolanach.
- Ja też się cieszę kochanie...- pocałowała go w policzek z uśmiechem.
- Ale szkoda, że tatuś nie przyjachał z nami...
- Coś złego się wydarzyło?
- Nie wiem.
Nagle do salonu weszła Norma, usiadła obok mamy.
- Córeczko, coś nie tak?
- Mamo, nie chcę o tym mówić przy Juanie Davidzie...- Norma spojrzała na synka, który niczego nie rozumiał.
- Dobrze...wnuczusiu idź do dziadka Martina.- powiedziała Gabriela.
- A gdzie on jest?- spytał mały.
- Jest w swoim pokoju.
- Dobrze, już idę!- Juan David pobiegł szybko po schodach do pokoju dziadka.


- No, to teraz mozesz mi o wszystkim powiedzieć.- Gabriela spojrzała Normie w oczy.
- Juan...Ja widziałam jak on całował się z inną!
- Co??
- Tak! Powiedział, że to była jego pierwsza miłość. Ma na imie Lorena! Juan mówił, że to ona go pocałowała, a on tego nie chciał, bo kocha tylko mnie!- Norma płakała.
- Może twój mąż mówi prawdę...
- Nie ufam mu! Widziałam, że kiedy ta kobieta go całowała, to on jej nie odepchnął!
- Normo, zastanów się...- mówiła Gabriela.- Juan bardzo cię kocha, świata poza tobą nie widzi!
- Teraz Lorena mi go odebrała!
- Co ty mówisz? Juan cię kocha! To wina tylko tej kobiety!- Gabriela przytuliła mocno płaczącą córkę. Tak naprawde nie była pewna czy Juan mówił prawdę. Nie wiedziała czy mu ufać.
* * * * * *
Juan David zapukał do pokoju dziadka.
- Kto znowu?- spytał staruszek i z niechęcią otworzył drzwi.
Uśmiechnął się na widok małego.
- Juan David, cześć! Co ty tu robisz? Cóż za miła niespodzianka!- wziął go na kolana.
- Przyjechałem z mamą. Chyba bedziemy tu mieszkać przez kilka dni.
- Jak to?
- Mama przywiozła walizkę z naszymi rzeczami.- powiedział Juan David.
- Tato nie przyjachał z wami?
- Nie...
- Co się stało wnuczusiu?- spytał Martin.
- Ja nic nie wiem dziadku. Mama w samochodzie bardzo płakała, ale nic nie mówiła.
Martin czuł, że stało się coś niedobrego.
* * * * * *
Sarita i Jimena spacerowały po ogrodzie.
- Co się stało z Normą?- spytała Sara.
- Poszła do stajni i zauważyła jak jakaś kobieta całuje Juana!
- Co??
- Juan powiedział, ze to jego dawna dziewczyna- Lorena. Mówił, że to ona zmusiła go do pocałunku, on tego nie chciał, bo kocha tylko Normę! Ale nasza siostra mu nie uwierzyła...- opowiadała Jimena.
- Teraz wszystko rozumiem! Ja zrobiłabym tak samo na jej miejscu!
- Ja też...
- Nie wiem, czy Juan mówił prawde. Może dawne uczucie do tej Loreny wróciło. Jeśli Juan skrzywdzi Normę, to pozałuje!- krzyknęła zdenerwowana Sarita.
- Ja jednak myślę, że to sprawka tej kobiety. Próbuje zniszczyć miłość Normy i Juana.
- Może masz rację...
- A gdzie Franco?- spytała Jimena po chwili ciszy.
- Pojechał do firmy...
- Nie dopuszczę, żeby Lorena rozbiła ich małżeństwo! Nigdy!


* * * * * *
Juan leżał na łóżku w swojej sypialni. Zawsze Norma kładła się obok niego.
Ale teraz nie było jej.
Na myśl, że teraz będzie spał bez żony, Juanowi robiło się smutno. Tęsknił za tą śliczną kobietą.
" Normo, wróć. Tak bardzo cię kocham!"- myślał.- " Lorena niepotrzebnie wróciła, ja kiedyś ją kochałem, ale teraz marzę tylko o tobie...Normo wróć, kocham cię nad życie! "
Juan wstał z łóżka i podszedł do okna. Odsłonił firankę i patrzył na drogę. Myślał, że może Norma się rozmyśli i wróci do niego razem z synem.
Ale niestety...Norma nie przyjachała.
Juan zauważył tylko w ogrodzie Jimenę i Sarę. Dziewczyny rozmawiały. Podbiegł do nich Oscar i pocałował Jimenitę.
Zasmucony Juan zasłonił firankę i ponownie położył się na łóżku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 7:48:07 11-03-07    Temat postu:

Odcinek 211


Następnego dnia...
- Donia Jimenita!- Quintina pobiegła z telefonem do sypialni Jimeny i Oscara.
Zapukała do drzwi.
- Proszę.- Jimena leżała z Oscarem w łóżku pod kołdrą.
- Ruth dzwoni do pani!- Quintina podała Jimenie telefon i wyszła.
- Halo. Ruth?
- Tak, Jimeno...- odpowiedziała dziewczyna.
- Coś się dzieje?
- Nie, nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa!
- Co? Jak to?
- Urodziłam syna!- wykrzyknęła Ruth.
- Gratulacje! Kiedy urodziłaś?
- W nocy.
- W którym szpitalu leżysz?- spytała Jimena.
- W tym co Franco leżał.
- Już jedziemy!- Jimena rozłączyła się.


- Ruth urodziła?- zapytał Oscar.
- Tak, synka! Musimy wziąść kąpiel i się ubierać!
* * * * * *
Jimena i Oscar wyszli już z pokoju ubrani.
Szybkim krokiem podeszli do drzwi sypialni Sary i Franca. Oscar jednym ruchem ręki otworzył drzwi.
Sara i Franco byli już ubrani.
- Coś się stało?- spytał Franco.
- Ruth urodziła!- rzekł.
- Nareszcie!- westchnęła Sarita.
- My jedziemy do szpitala, jedziecie z nami?
- Ja jadę, tylko Franco miał dzisiaj jechać do firmy.
- No właśnie, chyba nie pojadę z wami...- powiedział smutnym głosem Franco.
- Franco! Ruth cały czas była przy tobie, gdy ty byłeś w szpitalu!- wtrąciła się Jimena.
- Macie rację, jadę z wami...
- Ale trzeba jeszcze powiedzieć Evie. To w końcu matka Ruth...
- Tak, chodźmy!- powiedział Oscar. Cała czwórka wyszła z pokoju Franca i Sarity.


* * * * * *
Benito od kilku dni nie spotykał się z Paulą.
Dziewczyna nie chciała z nim dłużej spotykać się w ukryciu.
Teraz Benito leżał na swoim łóżku. Był już ubrany.
Myślał o Pauli, tęsknił za randkami z nią, za pocałunkami...
Wziął do ręki telefon i wykręcił numer.
- Halo.- odezwał się znajomy głos.
- Cześć Paula...
- Znowu ty??
- Nie mogę bez ciebie żyć!- mówił Benito.
- Ja nie będę się z tobą potajemnie spotykać.
- Wiesz co? Postanowiłem, że powiem wszystkim o naszej miłości!
- Naprawde?- spytała zdziwiona dziewczyna.
- Tak. Robię to tylko dlatego, że cię kocham.
- Tak się cieszę Benito.
- Wkrótce im powiem, obiecuję...- rzekł chłopak.
- Kocham cię, buziaczki!- Paula rozłączyła się.
* * * * * *
Norma, Juan David, Gabriela i Martin jedli śniadanie.
- Dzisiaj zadzwoniła do mnie Ruth, mówiła, że urodziła syna.- rzekła Gabriela.
- Naprawde? To wspaniale!- odpowiedziała zadowolona Norma.
- Może wpadniemy do szpitala po śniadaniu?
- To nie jest najlepszy pomysł...- na twarzy Normy pojawił się smutek.
- Czemu? Nie chcesz odwiedzić Ruth?- zapytał dziadek.
- A jeśli będzie tam Juan? Nie chcę go spotkać!
- Ruth urodziła synka. Zasmuci się jeśli my nie przyjedziemy go zobaczyć.- Gabriela spojrzała córce głęboko w oczy.
- Masz rację. Ja bardzo lubię Ruth i jestem ciekawa jak wygląda jej maleństwo...
- Ja zostanę z Juanem Davidem.- odezwał się don Martin.
- Dobrze dziadku...- odparła Norma i przytuliła synka.
Cały czas myślała o Juanie.

* * * * * *
Oscar wybiegł z domu. Szybko pobiegł do stajni. Tam zobaczył Juana rozmawiającego z Evą.
- Tutaj jesteście, nie mogłem was znaleźć...- powiedział.
- Coś nie tak?- spytała Eva.
- Evo, jesteś babcią!- Oscar usmiechnął się i mocno przytulił kobietę.
Łza spłynęła jej po policzku.
- Naprawde? Już?- spytała.
- Tak, Ruth w nocy urodziła syna.
- Gratuluję ci, Evo.- Juan przytulił ją.
- My własnie jedziemy do szpitala. Zabierzecie się z nami?- zapytał Oscar.
- Oczywiście, ja jadę!- odpowiedziała Eva ze łzami szczęścia w oczach.
- A ty bracie?
- Jasne, że jadę! Przecież nie zrobię przykrości Ruth!- powiedział Juan z uśmiechem. Jednak wciąż był smutny, że Normy nie ma przy nim. Tęsknił za nią i za swoim uroczym synkiem.
* * * * * *
Wkrótce pojechali do szpitala.
Jimena, Oscar i Eva pojechali samochodem Oscara. Natomiast Juan, Franco i Sarita pojechali samochodem Franca.


W aucie Oscara...
- Evo, cieszysz się, że masz wnuka?- spytała Jimena.
- Nie da się opisać mojej radości...
- W końcu jestes babcią.
- Tak. Byłabym jeszcze bardziej szczęśliwa gdyby Ruth mi wszystko przebaczyła.- rzekła Eva.
- Nie martw się, ona ci wybaczy...napewno.- powiedział Oscar prowadząc samochód.
- Mam taką nadzieję...
- Już zaraz będziemy w szpitalu.- uśmiechnęła się Jimena i pocałowała swojego męża namiętnie.
- Och, czarnulko lepiej mnie nie całuj, bo zaraz spowoduje wypadek! Gdy mnie całujesz nie mogę się opanować!
- Jesteście bardzo udaną parą.- uśmiechnęła się Eva.
* * * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 16:39:35 14-03-07    Temat postu:

Odcinek 212


Ruth leżała w pewnej sali. Antonio był przy niej.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!
Do sali weszli Jimena, Oscar, Juan, Sara i Franco.
- Witajcie!- powiedziała Ruth trzymając dziecko na rękach.
- To twój synek? Jaki śliczny!- Jimena podbiegła to przyjaciółki i uśmiechneła się do małego dziecka.
- Ty niedługo też bedziesz miała dziecko.- Ruth spojrzała na brzuch Jimeny.
- Antonio gratuluję ci tak wspaniałego syna!- rzekł Oscar i poklepał go po ramieniu.
- Ja też wam gratuluję!- powiedziała Sarita i przytuliła Ruth.
- Nawet nie wiecie jaki jestem szczęśliwy.- Antonio spojrzał na swojego małego synka.
- Ja też. Planujemy z Antoniem wziąsć ślub za kilka miesięcy...
- To świetnie!- powiedział Juan.
- Ja też chciałbym mieć syna...- powiedział Franco i spojrzał na Sarę. Na jej twarzy było widać zakłopotanie.
- A mama...nie przyjechała?- spytała Ruth.


Nagle do sali weszła Eva. Nie weszła wtedy razem z wszystkimi, bo bała się, że Ruth potraktuje ją jak wroga. Teraz w końcu zebrała się na odwagę.
- Córeczko!- podbiegła do dziewczyny.
- Cześć mamo...
- Czy mogę go potrzymać?
- Jasne.- Ruth dała mamie swojego synka. Ta wzięła go na ręce i łza spłynęła jej po policzku.
- Jest taki śliczny!
* * * * * *
Melisa siedziała w salonie i czytała gazetę. Nagle podszedł do niej Benito.
- Mamo...
- Tak synu?- Melisa nawet na niego nie spojrzała.
- Muszę ci powiedzieć coś ważnego...
- No mów.
- Chodzi o to, że ja...ja...- Benito nie umiał się wysłowić.
- O co chodzi grubasku?- kobieta ani na sekundę nie oderwała wzroku od gazety.
- Bo widzisz mamo, ja...ja...mam dziewczynę!
Melisa natychmiast rzuciła gazetę na podłogę i spojrzała na syna.
- Co??
- Mam dziewczynę.
- Więc dlatego tak często wychodziłeś z domu! Spotykałeś się z nią!
- Ma na imie Paula, jest bardzo miła...- Benito nie potrafił spojrzeć mamie w oczy.
- Tak się cieszę synku! To cudowna wiadomość!- Melisa podeszła do Benita i przytuliła go.
On tylko się uśmiechał.
- Tylko jestem trochę zdziwiona...
- Dlaczego mamo?
- Dziwię się, że w ogóle jakaś dziewczyna się tobą zainteresowała, takim grubaskiem.- Melisa zaśmiała się.
- Czyli nie uważasz, że jestem przystojny?- zasmucił się Benito.
- Ależ oczywiście, że jesteś! Nawet bardzo!
- Paula też jest bardzo ładna. Ma doskonałą figurę i taki śliczny uśmiech!- Benito uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że kiedyś ją poznam synku.
* * * * * *
- Mam ślicznego wnuka!- Eva trzymała małego na rękach i uśmiechała się do niego.
- To prawda.- powiedział Franco.
- Nareszcie jestem babcią.
- Mamo, chciałam ci coś powiedzieć...- rzekła Ruth leżąc na łóżku. Antonio trzymał ją za rękę.
- O co chodzi?- Eva niepewnie spojrzała córce w oczy. Bała się, że dziewczyna będzie niemiła wobec niej.
- Musisz wiedzieć, że już dawno ci wszystko wybaczyłam i chcę, aby między nami było jak dawniej...
- Naprawde?
- Tak, jestes moją mamą i bardzo cię kocham!
- Ja ciebie też Ruth.- Eva pocałowała córkę w policzek i oddała jej syna.- Teraz jestem w pełni szczęśliwa.


Nagle do sali weszły Norma i Gabriela.
- Witaj Ruth!- Gabriela pocałowała dziewczynę w policzek.- Masz piękne dziecko! Gratuluję!
Juan spojrzał na Normę. Była ładnie ubrana i świetnie wyglądała.
Norma ani razu na niego nie spoglądnęła, tylko podeszła do Ruth.
- Śliczny chłopak...- uśmiechnęła się najpierw do niej, a potem do dziecka.
- Dziękuję. A czemu nie przyjechałaś razem ze swoim mężem, tylko z Gabrielą?
Norma nie wiedziała co powiedzieć, zmieszała się.
- Byłam akurat u mamy...- skłamała.
Jimena i Sarita wymieniły spojrzenia. Gabriela popatrzyła się na Juana, który milczał jak grób.
- Acha, rozumiem...- odpowiedziała Ruth, ale tak naprawdę przeczuwała, że między Juanem, a Normą jest coś nie tak.
* * * * * *
Minęły dwie godziny. Wszyscy razem wychodzili ze szpitala.
Norma szła do samochodu razem z mamą. Juan podbiegł do niej i złapał za rękę.
- Puszczaj!- powiedziała Norma.
- Kochanie porozmawiajmy...
- Nie mamy o czym rozmawiać!
- Prosze cię, wróć do domu. Uwierz mi, ja kocham tylko ciebie i nigdy cię nie zdradziłem.
- Straciłeś moje zaufanie!- powiedziała Norma.
- Tęsknie za tobą. Nie potrafię przestać o tobie myśleć!- Juan pocałował żonę.
Ona na początku odwzajemniła pocałunek, ale po chwili odepchnęła go.
- Jak śmiesz!
- Kocham cię...
Podeszła do nich Gabriela.
- Juan, przepraszam, ale my musimy już jechać.- rzekła.
- Dobrze. Normo, kocham cię!- powiedział Juan.
Norma i Gabriela wsiadły do auta i odjechały.
Juan patrzył się na odjeżdżający samochód.
- Juan, chodź już!- krzyknął Franco siedząc w swoim samochodzie razem z Saritą.
Jimena, Oscar i Eva własnie odjechali.
Juan powoli wszedł do samochodu.
- Nie martw się, pogodzicie się wkrótce.- powiedziała Sarita.
Ruszyli w drogę powrotną do domu. Jechali za samochodem Oscara.

* * * * * *
Był już wieczór...
Norma wyszła na dwór i pojechała na przejażdżkę konną.
W czasie jazdy przypominała sobie dzisiejsze zdarzenie. Najbardziej utkwił jej w pamięci pocałunek z Juanem.
Jechała, aż nagle w oddali zobaczyła Saritę. Ona też jeździła konno.
Norma pojechała w stronę siostry.
- Cześć Sara!- krzyknęła.
- O, Norma, cześć!
Obydwie dziewczyny zsiadły z koni.
- Możemy pogadać?- spytała Sara.
- Oczywiście.
Sarita i Norma usiadły na skale.
- Uwierz Juanowi...- powiedziała Sarita po chwili ciszy.
- Nie, nie pójdzie mu ze mną tak łatwo!
- On cię naprawde kocha! Teraz jest wciąż smutny.
- Mógł nie całować Loreny!- krzyknęła Norma.
- Ale to ona go pocałowała, zrozum!
- Może i tak, ale...on jej nie odepchnął.
- Przestań Normo, nie zachowuj się jak dziecko.- powiedziała Sarita i przytuliła siostrę.
- Nie potrafię mu tego wybaczyć! Czuję, że on wciąż kocha tą kobietę.
- Mylisz się, on marzy tylko o tobie.
- Chciałabym już wrócić do was i przytulić się do Juana. Tak bardzo chciałabym być teraz z nim, pocałować go...- mówiła Norma ze łzami.
- Więc zrób tak. Wróć do domu i bądź szczęśliwa z mężem!
- Nie mogę...rozum mi podpowiada, że wtedy popełniłabym błąd.
- Nie kieruj się rozumem, tylko sercem.- Sarita przytuliła mocno siostrę.
- To nie jest takie łatwe.
- Przemyśl to...
- Musze już jechać, robi się późno. Cześć!- Norma dosiadła konia i odjechała.
* * * * * *
W barze "Alcala" Rosario była w garderobie i czesała się. Podeszła do niej Panchita.
Rosario spojrzała w lustro.
- Czyż nie jestem ładna? Czy nie jestem bardziej kobieca od Sarity Elizondo? Dlaczego Franco wybrał ją, a nie mnie?!
- Rosario, Franco po prostu ją kocha...- Panchita pogłaskała przyjaciółkę po ramieniu.
- Do diabła!- krzyknęła Rosario i rzuciła grzebieniem o podłogę.- Kiedy on zrozumie, że to ja jestem kobietą jego życia?!
- Nie denerwuj się. Jesteś naprawde piękna, ale Franco wybrał inną...
- Sara mi za to zapłaci! Franco jeszcze zobaczy na co mnie stać!
- Prosze cię, nie planuj żadnej zemsty...- powiedziała Pancha.
- Ja go tak bardzo kocham! Tak bardzo!- Rosario usiadła na krześle i złapała się za głowę.
- Bądź twarda! Znajdź sobie innego mężczyzne i pokaż Francowi, że nie jest twoim jedynym!
- Będę walczyć o Franca Reyesa, jestem zdolna nawet zabić z miłości!
- Nie popełnij żadnego głupstwa, proszę.- rzekła Panchita.
- Jutro pojadę na hacjende Reyesów i porozmawiam z Franciem. Muszę to zrobić!
- Idź już na scenę, ludzie czekają.
Rosario wyszła na scenę i zaśpiewała piosenkę " Paloma".
Tańczyła tak, że wszyscy mężczyźni ją podziwiali. Chciała wszystkim pokazać, jaka jest piękna. W czasie śpiewu, wciąż myślała jak zdobyć Franca
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 18:32:44 18-03-07    Temat postu:

Odcinek 213

Następnego dnia, rano...
- Muszę już jechać kochanie.- Franco pocałował Sarę.
Dziewczyna leżała w łóżku.
- Pa Franco...
- Jak wrócę to gdzieś się wybierzemy.- uśmiechnął się Franco zapinając guziki przy koszuli.
- Gdzie?- spytała Sarita.
- Tajemnica.
- No powiedz!
- Zobaczysz, wybierzemy się tam wieczorem.- Franco pocałował Sarę namiętnie.
- Jak pięknie pachniesz, te perfumy...- Sarita zaczęła rozpinać mu koszulę i całować go namiętnie w usta.
- Ja też mam na to ochotę, ale teraz się spieszę.
- Dlaczego musisz pracować?! Wolałabym, żebyś był wciąz przy mnie.
- Nadrobimy to wieczorem kotku...- Franco zapiął koszulę.- A teraz wybacz, muszę już iść, bo Oscar pewnie czeka.- mężczynza jeszcze raz pocałował ukochaną i wyszedł z pokoju.
* * * * * *
Tymczasem w sypialni Jimeny i Oscara.
- Pa kochanie.- Oscar pocałował Jimene namiętnie.
- Dlaczego znowu mnie zostawiasz?
- Bo musze pracować, ale wkrótce wrócę...
- Kocham cię.- uśmiechnęła się Jimena.
- I ja ciebie także, ale powiedz mi jaka jest płeć dziecka!
- Oscar, znowu zaczynasz?!
- No proszę! To dla mnie bardzo ważne!- pocałował ją.
- Tak? A niby po co chcesz to wiedzieć?
- Muszę wiedzieć jakie ubranka kupić. Czy dla dziewczynki, czy chłopca...
- Ja już kupiłam ubrania, ale schowałam je bardzo dobrze, więc nawet nie próbuj szukać!- Jimena zaśmiała się.
- Cwaniara z ciebie! Ale ja i tak się dowiem, czy to chłopiec, czy dziewczynka!
- Nic z tego kochanie. A teraz idź już, bo Franco pewnie czeka.
- Pa czarnulko.- Oscar pocałował swoją żonę oczekującą dziecka i wyszedł z sypialni.
* * * * * *
- Gdzie jest ten Oscar?!- Franco spojrzał na zegarek.
Mężczyzna był już na dworze i stał przy swoim samochodzie.
Nagle zobaczył Oscara biegnącego w jego stronę.
- No nareszcie! Gdzie tak długo byłeś?
- Musiałem się pożegnać z moją Jimenitą! Chciałbym teraz być ciągle przy niej.
- Niestety mamy obowiązki, musimy pracować!- powiedział Franco i wsiadł do samochodu.
- A ty co? Nagle zrobiłeś się taki porządny?
- Też chciałbym być przy żonie, ale nadrobię to wieczorem...- uśmiechnął się Franco.
- Wieczorem? Coś planujesz?
- Chcę z nią pojechać w urocze miejsce... ale wsiadaj już, bo się spóźnimy!
Oscar wsiadł do auta brata i odjechali.
* * * * * *
Na hacjendzie Elizondo...
Norma własnie wychodziła ze swojego pokoju.
- Normo, dokąd idziesz?- spytała Gabriela.
- Muszę się przejechać. Pojeżdżę konno i przemyślę wszystko.
- Dobrze idź.- Gabriela odeszła.

Norma zeszła na dół po schodach. Podeszła do drzwi wyjściowych i nagle w drzwiach natknęła się na Juana.
- Juan?
- Normo, porozmawiajmy...
- Nie mamy o czym!- Norma chciała wyjść, ale Juan zagrodził jej drogę.
- Czemu mi nie wierzysz?
- Daj mi spokój i wypuść mnie!
- Nie wyjdziesz stąd, dopuki ze mną nie porozmawiasz!- Juan złapał ją za rękę.
- Puszczaj!
- Nie mogę.
- Kto w ogóle cię tu wpuścił?- spytała Norma.
- Przecież wszyscy pracownicy mnie znają i lubią. Czy nawet nie mogę tu przyjachać do ciebie?
- Z nami koniec!
- Co? Jak mozesz tak mówić?! Przecież sie kochamy i mamy synka!- krzyknął Juan. Wciąż trzymał żonę za rękę.
- Nie wybaczę ci zdrady!
- Kochanie, przecież ja cię nie zdradziłem! Przysięgam, że to sprawka Loreny!
- Nie ufam ci, a teraz mnie puść!- krzyknęła Norma.
- Skoro nie masz do mnie zaufania, to dlaczego byłas ze mną związna przez te lata? Czy miłość bez wzajemnego zaufania ma sens?- Juan puścił rękę żony.
Ona spojrzała mu w oczy i poczuła jak łzy spływają jej po policzkach.
- Juan, ja wciąż cię kocham! Ale nigdy nie zapomnę, jak całowałeś Lorenę!
- To ona zaczęła, ja tego nie chciałem! To się juz nigdy nie powtórzy! Wróć do mnie, do domu.
- Nie Juan, narazie nie wrócę do ciebie! Muszę wszystko sobie przemyśleć...
- Dlaczego taka jesteś? Nie kieruj się umysłem, tylko sercem!- Juan pocałował Normę.
Ona położyła mu ręce na ramionach i odwzajemniła pocałunek. Tak bardzo chciała znowu być z mężem.
Bardzo długo się całowali. Juan objął Normę w biodrach.
Nagle kobieta opamiętała się i przerwała pocałunek.
- Tak bardzo tego pragnąłem! Tak bardzo mi tego brakowało!- powiedział Juan.
Norma nie wiedziała co powiedzieć. W głębi serca też tego pragnęła.
- To nie powinno się stać!- wytarła usta dłonią.
- Czemu mi to robisz?
- Jedź już do domu, proszę.
- Skoro tego chcesz...Ale pamiętaj, że cię kocham.- Juan dotknął ręką policzka Normy i odszedł. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał.
Norma z płaczem pobiegła do swojego pokoju. Zrezygnowała z przejażdżki konnej. Położyła się na łóżku i schowała głowę w poduszce.


* * * * * *
Minęły 3 godziny. Sarita wyszła z domu. Podbiegła do swojego samochodu. Własnie chciała odwiedzić Ruth w szpitalu.
Nagle zobaczyła samochód, który jechał na ich hacjende.
Kierowca zaparkował na podjeździe.
Sara zastanawiała się kim jest kierowca, bo nie było widać jego twarzy.
Nagle z auta wysiadła Rosario Montes.
Jak zwykle była wystrojona. Miała poważną minę...
- Rosario?- Sara sie zdziwiła.
Kobieta podeszła do Sarity.
- Witaj.
- Co cię do nas sprowadza?
- Czy jest moze Franco?- zapytała Rosario z uśmieszkiem.
- Nie, nie ma...A o co chodzi?
- Czy nie kłamiesz? Czy czasami Franco nie jest w domu?
- Nie, pojechał do pracy. Ale po co tu przyjachałaś?- spytała zdenerwowana Sara.
- Do Franca. Już dawno się z nim nie widziałam i tęsknie za jego pieszczotami i za jego ciałem!
- On ma żonę!
- Ma żonę, której nie kocha! A zresztą, kto by chciał taką brzydką...- Rosario zmierzyła Sarę wzrokiem.
- Uważaj na słowa! Myślałam, że się zmieniłaś!
- Jak Franco mógł się w tobie zakochać? On kocha mnie!
- Czemu ty się uczepiłas mojego męża? Jest przeciez wielu mężczyzn na świecie.- powiedziała Sarita.
- Ale mnie interesuje tylko jeden...Franco Reyes.
- Zostaw nas w spokoju! Jesteśmy szczęśliwi! Znajdź sobie innego, proszę!
- Nie masz w sobie ani odrobiny kobiecości.- Rosario spojrzała na Sarę i zaśmiała się po cichu sama do siebie.
- Uważaj na słowa! Ty...prostytutko!
Rosario uderzyła Saritę mocno w twarz. Dziewczyna tylko złapała się za policzek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 14:30:31 22-03-07    Temat postu:

Odcinek 214

Sarita nie była dłużna i mocno uderzyła Rosario w jeden policzek, potem w drugi.
Kobieta złapała się za policzek.
- Jak śmiesz?!- krzyknęła.
- Zrobiłam tak jak ty! Ty też nie miałas prawa mnie uderzyć!
- Pożałujesz tego!- Rosario zaczęła szarpać Sarę za włosy.
Bardzo mocno uderzyła ją w twarz i popchnęła. Sarita upadła na ziemię. Rosario wpadła w szał! Kopała leżącą dziewczynę mocno po nogach. W pewnej chwili kopnęła ją z całej siły w brzuch. Po chwili drugi raz ją kopnęła, i trzeci! Sara była wykończona, czuła się słabo.
Wystraszona Rosario pobiegła do swojego samochodu i odjechała.
Sarita leżała na ziemi. Ręką dotknęła swego brzucha.

* * * * * *
Na hacjendzie Elizondo, w salonie...
- Normo, czemu masz taką minę?- spytała Gabriela.
- Kilka godzin temu, był tu Juan...
- Co? Juan?
- Tak...
- Moim zdaniem powinnaś mu zaufać.- powiedziała Gabriela.
- Nie! Niech on się trochę pomęczy!
- Normo, on cię kocha i teraz cierpi.
- Trudno, zasłużył sobie na to!- rzekła Norma.
- Nie bądź dla niego taka surowa.
- Mamo, ja już nie wiem co robić...- Norma zaczęła płakać.- Nie wiem, czy wrócić do domu.
Nagle podbiegł do nich Juan David.
- Mamo, dlaczego płaczesz?- spytał.
- Ja nie płaczę synku, tylko oczy mnie trochę bolą.- skłamała Norma.
- Kiedy w końcu zobaczę tatę? Tęsknie za nim!
Norma i Gabriela spojrzały sobie w oczy.
- A co robi dziadek Martin?- Gabriela zmieniła temat.
- Nie wiem.
- Chodź do mnie na kolanka.
Juan David usiadł na kolanach swej babci.

* * * * * *
Jimena wyszła z domu. Szukała swej siostry.
Podbiegła do jej samochodu i nagle zauważyła, że Sara leży na ziemi i płacze.
- Sara, co ci jest?
- To boli! Ratunku!- jęknęła.
- Co boli? Brzuch?
- Tak, bardzo!
- Kto ci to zrobił?- spytała Jimena i spojrzała na policzek Sary. Był cały czerwony.
- Rosario Montes...ona tu była!
- Mój Boże!
- Ja dłużej nie wytrzymam!- powiedziała Sara ze łzami. Mocno złapała się za brzuch.
- Już wołam pomoc! Zaczekaj tu!
Jimena pobiegła do stajni...
* * * * * *
Tymczasem Juan oglądał konie i wciąż myślał o Normie.
-" Normo, tak bardzo cię kocham i pragnę."- mówił w myślach.
Nagle podbiegła do niego Jimena.
- Juan! Juan!
- Coś sie stało?- spytał.
- Rosario Montes tu była! Pobiła Sarę!
- Co? Już biegnę!
Juan i Jimena pobiegli do dziewczyny.
- Pomocy!- powiedziała szeptem.
Juan wziął ją na ręcę i zaniósł do jej sypialni.
Położył Sarę na łóżku.
- Zadzwoń po lekarza!- powiedział Juan do Jimeny.
Dziewczyna wybiegła z pokoju...
- Nie wytrzymam tego bólu.- powiedziała Sarita.
Juan odsłonił jej brzuch i zobaczył, że jest cały posiniaczony.
- Boże! Co ona ci zrobiła?
- Kopnęła mnie z całej siły. To tak bardzo boli!
- Rosario Montes to wariatka!- powiedział Juan.
Do pokoju wbiegła Jimena.
Była bardzo zdenerwowana, złapała się za brzuch.
- Jimena, nie mozesz się denerwować w tym stanie.- wyszeptała Sarita.
- Lekarz zaraz przyjedzie.- powiedziała Jimenita i usiadła obok siostry.- Będzie dobrze.
* * * * * *
Tymczasem w szpitalu...
- Ciesze się, że mnie odwiedziliście.- powiedziała Ruth z uśmiechem.
- Jesteśmy jak rodzina.- odrzekła Melisa i przytuliła dziewczynę.
- Benito, synku pochwal się swoim osiągnięciem!
- Ja...ja...mam dziewczynę.- powiedział zawstydzony Benito.
- Co? Hahaha!- Leandro zaczął się śmiać.- Pewnie zadajesz się z tą grubą Paulą!
- Ona wcale nie jest gruba!
- Benito, to wspaniała wiadomość- uśmiechnęła się Ruth. Antonio ją przytulił.
- Ona jest taka gruba jak ty.- Leandro wciąż przedrzeźniał brata.
- Nie mów tak o niej!
* * * * * *
Minęło 20 minut. Na hacjendzie Reyesów był już lekarz.
Badał Sarę.
- I co z nią?- spytała Jimena.
- Na szczęście to nic poważnego. Jak do tego doszło?
- Pewna zła i zazdrosna kobieta mnie pobiła. Gdy leżałam na ziemi, kopnęła mnie kilka razy mocno w brzuch.- opowiadała Sara.
- Niech pani uważa na nią. Ma pani lekko stłuczone żebro.
- To okropnie boli!
- Za kilka dni przestanie. Narazie prosze odpoczywać.- powiedział lekarz.
- Dobrze...
- Pani Jimeno, a jak dziecko?
- A dziękuję, dobrze.- uśmiechnęła się przyszła matka.
- Powinna pani urodzić jakoś za trzy tygodnie.- powiedział doktor.
- Już nie mogę się doczekać.
- Ja musze już jechać. Pani Saro, niech pani uważa na siebie.
- Odprowadzę pana.- powiedział Juan.
Lekarz i Juan wyszli z pokoju.
* * * * * *
Minęło kilka godzin...
Franco i Oscar wrócili z pracy.
Franco pobiegł do sypialni żony.
- Sara, coś nie tak?- podbiegł do niej, gdy zobaczył ją leżącą na łóżku.
Jimena siedziała przy siostrze.
- Była tu Rosario Montes...- szepnęła Sara.
- Rosario?
- Tak, chciała się z tobą spotkać. Biłyśmy się...
- Co?
- Sara leżała na ziemi, a Rosario zaczęła ją kopać mocno w brzuch.- odparła Jimena i pogłaskała siostrę po ramieniu.- Potem Rosario uciekła.
- O Boże! A ja myślałem, że ona naprawde się zmieniła!- powiedział Franco i pocałował żonę.
- Był tu lekarz i zbadał Sarę. Powiedział, że to nic poważnego. Tylko ona ma lekko stłuczone żebro i musi na siebie uważać.
- No, świetnie! Mieliśmy się dzisiaj gdzies razem wybrać, a Rosario pokrzyżowała nam plany!- krzyknął zdenerwowany Franco.
- Nie martw się, jeszcze kiedys mnie tam zabierzesz.- Sarita uśmiechnęła się i pocałowała namiętnie męża.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 16:04:07 24-03-07    Temat postu:

Odcinek 215

Następnego dnia...
Juan był w stajni i pracował przy koniach. Nagle podeszła do niego Norma z synkiem.
- Norma?
- Tak Juan, wróciłam!- Norma podbiegła do męża i rzuciła mu się w ramiona. Zaczęli się namiętnie całować.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę!- uśmiechnął się Juan.
- Tęskniłam i musiałam wrócić! Zaufałam ci, bo cię kocham!
- Cześć tato.- powiedział Juan David i podbiegł do ojca.
- Jak się masz mały?- Juan wziął go na ręce i pocałował w czoło.
- Cieszę się, że wróciliśmy do domu!
Juan postawił syna na ziemi.
- Normo, tak bardzo cię potrzebowałem!
- Znowu będzie tak jak dawniej!- Norma pocałowała męża.
Juan wziął ją na ręce i namiętnie się całowali.

* * * * * *
Sarita leżała na łóżku w swej sypialni.
Jimena siedziała przy niej.
- Czy żebro wciąż boli?
- Boli, ale trochę mniej.
- Przestanie. Rosario Montes powinna za wszystko ci zapłacić!- wykrzyknęła Jimena.
Nagle do sypialni ktoś zapukał.
- Proszę!- rzekła Sara.
Do pokoju weszła Norma.
- Witajcie!- powiedziała z uśmiechem.
- Norma! Wróciłaś?- zapytała Jimena.
- Tak! Sarita, coś ci się stało?- Norma podbiegła do łóżka siostry.
- Wczoraj była tu Rosario Montes i się biłyśmy! Kopnęła mnie kilka razy w brzuch.
- Ta kobieta jest okropna! Jak mogła ci tak zrobić!
- Pogodziłaś się z Juanem?- zapytała Jimena.
- Tak!
- Bardzo się cieszę!
- A gdzie Juan David?- zapytała Sara.
- Został w stajni z tatą. Stęsknił się za nim...
- Ale teraz już będziecie razem na wieki.- zasmiała się Jimena i przytuliła Normę.
* * * * * *
Był już wieczór...
Franco i Oscar wrócili z pracy.
Weszli do domu. W salonie siedziały Jimena i Norma.
- Norma? Wróciłaś?- zapytał Franco.
- Tak, już pogodziłam się z Juanem!
Oscar podbiegł do Jimeny i pocałował ją namiętnie.
- Witaj kochanie!- rzekł Oscar.
- Cześć misiaczku...
- A gdzie jest Sarita?- spytał Franco.
- W sypialni.- odpowiedziała Norma.
- Jak ona się czuje?
- Już lepiej, ale żebro wciąż ją trochę boli.
- No, to ja pójdę do niej.
- Idź, idź.- dodała Jimena i znów z Oscarem zaczęli się całować.
* * * * * *
Sarita leżała na łóżku i spała. Nagle do sypialni wszedł Franco.
Zobaczył, że żona śpi i cicho podszedł do łóżka.
Patrzył na śpiacą Sarę. Wyglądała jak królewna.
Pocałował ją w usta.
Nagle kobieta obudziła się i ujrzała męża.
- Franco, już wróciłeś?
- Tak kochanie...
- Nareszcie!- Sarita uśmiechnęła się słodko.
- Tęskniłaś?
- Nie.
- Nie?
- Oczywiście, że tęskniłam!- zaśmiała się.
- No, tak...- mówił Franco, ale nie dokończył, bo Sara zatkała mu usta pocałunkiem.
- Boli cię jeszcze?- spytał mężczyzna.
- Trochę kochanie...
- Mam nadzieję, że wkrótce ból minie!- powiedział Franco.
- Kocham cię!
- I ja ciebie też kocham! Moja królewno!
- Mój książe!- Sara pocałowała go namiętnie.
- Muszę już iść.
- Dokąd?
- Powiem ci jak wrócę, ale nie martw się.
- Powiedz, gdzie się wybierasz?- pytała Sara.
- Powiem ci jak wrócę kochanie, papa!- Franco jeszcze raz pocałował ukochaną i wyszedł z pokoju.
* * * * * *
W sypialni Jimeny i Oscara.
- Kochanie, może wykąpiemy się razem w wannie?- zapytał Oscar.
- Dobry pomysł.
- Albo zrobimy coś innego!- Oscar zaczął całować żonę po szyi. Powoli rozpiął jej bluzkę.
- Nie Oscar, przecież ja jestem w ciąży!- zaśmiała się i zapięła bluzkę.
- Kiedy wreszcie urodzisz? Już nie mogę się doczekać!
- Jeszcze kilka tygodni kochanie!
- Tak dawno się nie kochaliśmy...- Oscar znów zaczął całować Jimenę po szyi i rozpinać jej bluzkę.
- Oscar!- odepchnęła go.- Ja jestem w ciąży! Musisz jeszcze trochę poczekać!
- Już tęsknie za twoim ciałem!
- O, niestety musisz jeszcze trochę poczekać.- zaśmiała się.
- Dłużej nie wytrzymam!
- Trudno, musisz sobie jakoś poradzić!
* * * * * *
W barze "Alcala" Rosario Montes własnie śpiewała piosenkę " Una mirada".
Bardzo ładnie tańczyła.
Nagle zobaczyła, że do baru wszedł Franco i usiadł przy stoliku.
Dziewczyna bardzo się ucieszyła na widok ukochanego.
On patrzył na nią z nienawiścią.
Rosario zaczęła jeszcze bardziej kręcić biodrami specjalnie dla Franca.
Wciąż patrzyła mu w oczy i uśmiechała się. Gdy piosenka się skończyła, Rosario zeszła ze sceny. Podeszła do Franca...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 19:20:26 24-03-07    Temat postu:

Odcinek 216


Rosario zeszła ze sceny i podeszła do Franca.
On siedział spokojnie na krześle przy stoliku.
- Witaj Franco!
- Cześć...
- Tak się cieszę, że jesteś!- Rosario uśmiechnęła się.
- Mam ci coś do powiedzenia.
- Słucham cię uważnie.- Rosario usiadła na stoliku.
- Nie myślałem, że jesteś taka podła!
- O co ci chodzi?!
- Jak mogłaś uderzyć moją żonę?- wykrzyknął Franco z nienawiścią.
- Ciszej, bo wszyscy ludzie usłyszą...
- No i dobrze!- Franco wstał z krzesła.- Niech wszyscy dowiedzą się jaka jesteś! Odsłoń swoją prawdziwą twarz!- krzyczał bardzo głośno.
Ludzie zaczęli się patrzeć na Franca i na Rosario.
- Uspokój się...
- A właśnie, że się nie uspokoje! Ludzie słuchacie mnie! Ta oto piękna piosenkarka wydaje się wszystkim miła, ale tak naprawde ma serce z lodu! Wczoraj pobiła moją żonę! Kopała ją po nogach i brzuchu z całej siły!

Ludzie zrobili okrzyk zdziwiena i zaczęli plotkować między sobą.
Patrzyli z niedowierzaniem na Rosario i rozmawiali na jej temat.
- Widzisz co narobiłeś?- powiedziała cicho Rosario.
- Widzę i bardzo się z tego cieszę! Teraz wszyscy wiedzą, że jesteś podła! Widzisz tylko czubek własnego nosa! Nic poza tym!- krzyknął Franco.
Ludzie wciąż się patrzyli.
Rosario spoliczkowała Franca.
- To jeszcze gorzej o tobie świadczy. Powiem jedno, jeśli jeszcze raz skrzywdzisz moją żonę, to mnie popamiętasz! Radzę ci, uważaj!- Franco zdenerwowany wyszedł z baru.
Wszyscy ludzie patrzyli podejrzanie na Rosario. Ona pobiegła do garderoby.
* * * * * *
Na hacjendzie Reyesów...
Jimena i Oscar siedzieli w wannie.
- Tak bardzo cię kocham.- powiedziała dziewczyna.
- Ja ciebie też kochanie.- Oscar pocałował ją.
- Ale jestem gruba! Napewno nie wrócę do normalnej wagi!
- Taka też jesteś śliczna.
- Może ty tak uważasz, ale ja nie chcę mieć kompleksów!- kontynuowała Jimena.
- Ważne, że wkrótce nasze dziecko przyjdzie na świat. Będziemy się nim opiekować...
- Tak, jeśli będzie chłopiec to nazwiemy go Marcos, a jeśli dziewczynka to Paola!
- Nie, jeśli urodzi się dziewczyna, damy jej imie Carolina!- sprzeciwił się Oscar.
- To imie jest okropne!
- A mi się podoba! Może masz lepszą propozycję?
- Narazie nic nie wiem...
- A właściwie, to ja nie wiem czy to będzie chłopiec czy dziewczynka! Powiesz mi wreszcie?- zapytał Oscar z uśmieszkiem.
- Nic z tego kochanie!
- Ale jesteś uparta!
- Trudno.- zaśmiała się.
- To już tylko niecałe trzy tygodnie.- Oscar dotknął ręką brzucha Jimeny.

* * * * * *
Rosario wściekła weszła do garderoby i spojrzała w lustro.
Podeszła do niej Panchita.
- Ale Franco ci przygadał przy wszystkich...
- Zamknij się!- krzyknęła Rosario.
- Słyszałam co mówił. Nie mogę uwierzyć, że tak potraktowałaś Sarę!
- Zasłużyła sobie na to!
- Kiedy zrozumiesz, że Franco kocha tylko ją??
- Zamknij się! Strasznie mnie wkurzasz! Wynocha!- wykrzyknęła Rosario.
Pancha spojrzała na nią ze smutkiem.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Chyba jednak się myliłam... Ty nigdy nie będziesz miała przyjaciół, nie zasługujesz na nich.
- Milcz!
- Franco miał rację, ty widzisz tylko czubek własnego nosa.- stwierdziła Panchita i wyszła z garderoby.
Rosario usiadła na krześle i zaczęła płakać. Panchita była jej jedyną przyjaciółką, ale teraz uświadomiła sobie, że ją straciła...
* * * * * *
Franco wrócił do domu. Wszedł do środka. W salonie siedziały Sara i Norma.
- Kochanie, nareszcie jesteś! Gdzie byłeś?- Sarita podeszła do męża i pocałowała go.
- Byłem w barze u Rosario...
Sara zrobiła zazdrosną minę.
- Co takiego?- spytała.
- Byłem tam i przy wszystkich ludziach powiedziałem, jaka Rosario Montes jest naprawdę!
- Co?- zdziwiła się Norma.
- Krzyczałem bardzo głośno, że Rosario jest podła i widzi tylko czubek własnego nosa!
- O nie! Teraz ona będzie się na mnie mścić!- powiedziała Sara ze strachem.
- Nie martw się. Ja jej zagroziłem, że jeśli ci coś zrobi, to pożałuje!
- Po tej kobiecie mozna się wszystkiego spodziewać.- powiedziała Norma.
- Bez obaw, Rosario napewno już nigdy nic nie zrobi Sarze. A jeśli będzie się mścić, to mnie popamięta!- Franco przytulił Saritę.

* * * * * *
Minęły 2 tygodnie...

Była noc. Jimena i Oscar spali w swoim łóżku. Nagle mężczyzna wyszedł do kuchni napić się wody.
Gdy wrócił zastał żonę głęboko oddychającą na łóżku.
- Coś się stało kochanie?- podbiegł do niej.
Ona nic nie odpowiedziała.
Oscar dotknął ręką jej czoła. Jimena była cała spocona i tylko oddychała głęboko.
- Kochanie co ci jest?- powtórzył.
Ona nic nie odpowiedziała tylko krzyknęła.
- Jimena, co się dzieje?!
- Oscar, chyba się zaczyna...Ja chyba rodzę!- jęknęła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 16:10:49 25-03-07    Temat postu:

Odcinek 217

- Kochanie, bardzo boli?- zapytał Oscar i dotknął brzucha żony.
- Nie gadaj, tylko pomóż mi wreszcie! Nie wytrzymam!
Oscar wziął Jimenę na ręce i szybko zbiegł po schodach na dół.
Położył ją na kanapie.
- Poczekaj chwilkę, zaraz wracam.- szybko pobiegł do pokoju Normy i Juana.

Juan i Norma sobie spali, gdy nagle wszedł tam Oscar.
- Juan, wstawaj!- krzyknął i poklepał brata po policzku.
Juan od razu się obudził.
- Czego chcesz?!
- Jimena rodzi! Trzeba ją zawieźć do szpitala!
- To ty jedź z nią, a ja was dogonię.- rzekł Juan.
Oscar wybiegł z ich sypialni.
* * * * * *
Jimena leżała na kanapie i jęczała.
- Ratunku! Aaaaa...
Nagle przybiegł do niej Oscar.
- Nie martw się kochanie.- wziął ją na ręce i zaniósł do swego auta.
Dziewczyna położyła się tam, płakała...
Oscar ruszył.
* * * * * *
Tymczasem w pokoju Sarity i Franca...
Sara wierciła się w łóżku.
Franco obudził się.
- Sara, coś nie tak?
- Wydawało mi się, że słyszałam jakieś krzyki. To chyba była Jimena...- odpowiedziała.
- Ja też coś usłyszałem.
- Chodźmy do jej sypialni!
Franco i Sarita wybiegli ze swojego pokoju i ruszyli w stronę sypialni Oscara i Jimenity.
Otworzyli drzwi i spostrzegli, że nikogo tam nie było.
- Nikogo nie ma!- krzyknęła Sara.
- Rzeczywiście. Czyżby Jimena zaczęła rodzić?
- Może Juan o czymś wie. Chodźmy tam kochanie!- Sarita i Franco wybiegli z pokoju.
* * * * * *
Oscar i Jimena byli już w szpitalu. Jimena leżała na łożku, a Oscar trzymał ją za rękę. Chciał być przy żonie w takiej chwili.
Otaczało ich wielu specjalistów.
- Aaaaaaaa!- krzyczała Jimena.
- Przyj mocno, przyj!- mówili lekarze.
Jimena bardzo się męczyła, płakała. Była cała we krwi.
- Widać już główkę dziecka!- powiedział jeden z lekarzy i uśmiechnął się.
* * * * * *
Minęło pięć godzin. W poczekalni, w szpitalu byli Juan, Norma, Gabriela, Sara i Franco.
Bardzo się denerwowali.
- Biedna Jimena.- powiedziała Sarita i przytuliła męża.
Norma trzymała Juana za rękę. Wszyscy słyszeli krzyki i jęki Jimeny.
- Jak ona krzyczy, to okropny ból.- rzekła Gabriela.
- Dobrze ją rozumiem.- dodała Norma.
* * * * * *
W sali...
Jimena wciąż bardzo się męczyła.
Po kilku minutach dziecko urodziło się całe i zdrowe. Było brudne od krwi.
Lekarze trzymali je na rękach.
- Ma pani śliczną córeczkę!- powiedziała lekarka i uśmiechnęła się.
Oscar podskoczył z radości i pocałował Jimenę.
- A więc to dziewczynka!- krzyknął.

Oscar wybiegł z sali, zauważył rodzinę na poczekalni.
- I co?- zapytał Franco.
- Mam córkę! Mam córkę!- Oscar go przytulił.
- Tak się cieszę, gratulacje!- Gabriela uścisnęła swego zięcia.
Wszyscy cieszyli się, że Jimena urodziła dziewczynkę.

* * * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 6:10:48 27-03-07    Temat postu:

Odcinek 218

Po jakimś czasie do sali Jimeny weszli: Oscar, Franco, Sarita, Gabriela, Juan i Norma.
Jimenita leżała na łóżku i trzymała swą córkę na rękach.
- O Boże! Jaka ona jest śliczna!- Gabriela podbiegła do łóżka i uśmiechnęła się do małej dziewczynki.
- Podobna do mamy.- dodała Sara.
- Wcale nie! Ona jest podobna do mnie!- oburzył się Oscar.
- Siostro, gratulacje!- Norma uściskała Jimenę.
Dziewczyna tylko się uśmiechała. Była bardzo szczęśliwa. Dziecko spało na jej rękach.
- Moja kochana córeczka!- Oscar podbiegł do dziecka.- Mogę ją potrzymać?
- Oczywiście, przecież jesteś jej ojcem.- Jimena dała mu małe zawiniątko na ręce.
Oscar uśmiechnął się do śpiącego dziecka. Jedna łza spłynęła mu po policzku.
- To moja córka. Moja własna.
* * * * * *
Był ranek...
Antonio jeszcze spał. Ruth stała przy łóżeczku swego dziecka. Jej synek smacznie spał.
Ruth uśmiechała się do niego.
Nagle Antonio się obudził i podszedł do żony.
- Nasz synek jeszcze śpi.- uśmiechnął się.
- Nasz malutki słodki Jose Conrado.
- Nie wiem dlaczego wybraliśmy mu takie imie.
- Ale to imie jest bardzo ładne.- powiedziała Ruth.
- Powoli zaczynamy go rozpieszczać, a ten ma tylko niecałe trzy tygodnie.
Nagle zadzwonił telefon.
- Halo.- Ruth odebrała.
- Cześć!- odezwał się znajomy głos.
- Oscar? Coś się stało?
- Tak, stało się...
- Mój Boże! Powiedz szybko!- Ruth zaniepokoiła się.
- Jestem ojcem! Jimena dzisiaj w nocy urodziła córkę!
- Tak się cieszę!
- My wszyscy też, wszyscy jesteśmy w szpitalu.- rzekł Oscar.
- Niedługo tam będę. Papa.- Ruth rozłączyła się.

- Coś się stało?- zapytał Antonio wciąż wpatrując się w Jose Conrada.
Ruth uśmiechnęła się tajemniczo.
- Jimena urodziła córkę w nocy. Jadę do szpitala.
- To wspaniale, że urodziła!
- Jedziesz ze mną?- zapytała.
- Nie, zajmę się synkiem. Ale pogratuluj ode mnie Jimenie.
- Dobra, to ja ide się ubrać.- odrzekła Ruth i odeszła.
* * * * * *
Benito i Paula byli w mieszkaniu dziewczyny. Leżeli w łóżku przytuleni.
- Benio, kiedy wreszcie poznam twoją rodzinę? Czy oni w ogóle o mnie wiedzą?
- Pewnie, że wiedzą kochanie. Za kilka dni zrobię przyjęcie.- odpowiedział chłopak i pocałował ukochaną.
- Mówiłeś mi to samo dwa tygodnie temu. I co z tego wyszło? Zupełnie nic!
- Tym razem napewno się uda. Kocham cię.
- Mój śliczny grubasek.- Paula położyła się na mężczyźnie i go pocałowała.
- Nigdy nie czułem do żadnej kobiety tego, co czuję do ciebie.
- Napewno?
- No, była taka jedna Belinda...Ale ona nie dorastała ci do pięt.- Benito pocałował Paulę w policzek.
- Coś zgłodniałam...
- Ja też. Może zrobimy wspólnie śniadanie?
- Dobry pomysł misiaczku!- Paula uśmiechnęła się.
* * * * * *
W sali Jimeny panował bardzo miły nastrój. Wszyscy byli szczęśliwi.
Sara trzymała na rękach nowonarodzoną dziewczynkę.
- Mam fajną siostrzenicę!- uśmiechnęła się.
- Kochanie, a kiedy ja będę ojcem?- zapytał Franco.
- Musisz trochę poczekać. Ale napewno niedługo.- Sara pocałowała go.
- No dobra! Oddajcie mi moją córeczkę!- powiedziała Jimena leżąc na łóżku.
Sarita dała jej córeczkę na ręce.
- Moja śliczna, malutka...To ja, twoja mama.
Dziewczynka spała smacznie.
Nagle do sali ktoś zapukał.
- Proszę!- powiedział Oscar.
Drzwi się otworzyły i do sali weszła Ruth.
- Witajcie!- podeszła do Jimeny i uściskała ją.- Masz piękną córeczkę!
- Dziękuję. Wiem o tym.
- Mam coś dla niej.- Ruth wyciągnęła z torebki ładnego pluszowego pieska.
- Bardzo ładny. Nie trzeba było.- powiedzial Oscar.
Ruth położyła maskotkę na łóżku.
- Gabrielo, teraz poprócz wnuka masz także wnuczkę.- uśmiechnęła się.
- Cieszę się.- odpowiedziała Gabriela.- Mój tato też chciał tu przyjechać, ale obiecałam mu, że wkrótce zobaczy swą prawnuczkę.
- A jak dacie jej na imie?- zapytała Norma.
- Carolina!- wykrzyknął Oscar.
- Wykluczone! Moja córka nie będzie się tak nazywała!- Jimena oburzyła się.
- To jak ją nazwiesz?- spytał Juan z uśmiechem.
- Razem z Oscarem musimy jeszcze nad tym pomyśleć...
* * * * * *
Minęły dwa dni.
Było popołudnie.
Franco był na przejażdżce konnej. W pewnym momencie zsiadł z konia i usiadł na skale.
- Witaj.- usłyszał znajomy głos i odwrócił się. Ujrzał Rosario Montes.
- Czego chcesz?
- Chciałam cię przeprosić za wszystko.- usiadła obok niego.
Franco z nienawiścią spojrzał na Rosario.
- To się już nigdy nie powtórzy. Wybacz mi, proszę. Nie jestem zła...Po prostu to miłość.- drążyła temat.
- Wybaczam ci, ale nie wiem czy ci zaufać.
- Zmieniłam się, naprawde.
- Przeprosiny przyjęte.- Franco uśmiechnął się.
* * * * * *
Oscar i Jimena byli w szpitalu.
Oscar trzymał córkę na rękach.
- Więc jak damy jej na imie?- zapytał.
- Paola!
- Nie, ja wolę imię Carolina!
- To brzydkie imie!- Jimena sprzeciwiała się z nim.
- Masz lepszy pomysł?
- Myślałam, żeby dać jej imie po twojej zmarłej siostrze.
- Libia? Uważam, że to imie nie pasuje do mojej córki.- Oscar spojrzał uważnie na swoje dziecko, które lekko otworzyło oczy.
- Więc co proponujesz?
- Może Maria?
- Nie! Nie podoba mi się!- odpowiedziała stanowczo Jimena.
- To ja już nie wiem!- Oscar podał żonie córkę.
Jimenita trzymała ją teraz na rękach.
- Niech pomyślę...- powiedziała i dokładnie przyjrzała się dziewczynce.- Wydaje mi się, że ona powinna nazywać się...Tamara!
- Tamara? Podoba mi się! Pasuje do niej!
- A więc nasza mała Tamarita.- kobieta uśmiechnęła się.
- Doskonale.- Oscar pocałował Jimenę namiętnie.

* * * * * *
Franco i Rosario wciąż siedzieli na skale.
- Wiesz, że kilka miesięcy temu miałem operację?
- Boże! Co ci się stało?- spytała.
- Miałem naczyniaka mózgu.
- Dobrze, że z tego wyszedłeś.
- Tak...
- Pamiętasz, jak kiedyś byliśmy w sobie zakochani?- zapytała Rosario.
- Jak mógłbym zapomnieć...Ale teraz kocham tylko Sarę.
- Wiem o tym. Jednak ty na zawsze będziesz w moim sercu.

Franco spojrzał Rosario w oczy. Przypomniał sobie chwile spędzone z nią.
- Kiedyś naprawde cię kochałem.- powiedział.
- Szkoda, że to przeminęło...
- Wielka szkoda...
Rosario spojrzała w błękitne oczy chłopaka. Nagle zobaczyła w oddali Sarę jadącą na koniu w ich stronę.
Rosario szybko zbliżyła się do Franca i pocałowała go w usta. On odwzajemnił pocałunek.
Gdy Sara to zobaczyła, łza spłynęła jej po policzku. Prędko zawróciła i odjechała na hacjende.

Franco przerwał pocałunek, nie widział Sarity.
- To nie powinno się stać.- rzekł.
- Wiem, przepraszam. Muszę już jechać.
- Miło mi się z tobą rozmawiało. Żegnaj Rosario!
Kobieta uśmiechnęła się i wsiadła do samochodu.
Tam zaśmiała się sama do siebie.
- Jeszcze będziesz mój, Franco Reyes!- ruszyła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin