Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Liso Sensual Celestial - Proste Zmysłowe Niebiańskie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monisia645
Detonator
Detonator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj.dolnośląskie :):)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:35:26 08-08-08    Temat postu:

ponawiam kiedy nowy odcinek??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:53:39 08-08-08    Temat postu:

Mam napisane 3 kolejne odcinki ale na innym komputerze jak tylko się do niego dostanę to obiecuje że wstawię dwa od razu. Ale nie wiem kiedy uda mi się wejść na drugi komp więc musicie poczekać (prawdopodobnie jutro bo moja siostrzyczka już śpi a top w jej pokoju znajduje się ten komp - oczywiście mogłabym wejść i ją obudzić ale wtedy skazałabym się na jej marudzenie przez całą noc )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:23:34 09-08-08    Temat postu:

To czekam aż twoja siostra wstanie i mam nadzieję że wtedy dodasz odcinek. Czekam na niego z niecierpliwością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 11:23:46 09-08-08    Temat postu:

Odcinek 10

Znieczulenie nie przestało jeszcze działać i Tristan wciąż miał poczucie, iż pozbawiono go lewej połowy twarzy. Ponadto doktor Baker sugerował mu, by powstrzymał się od jedzenia przez najbliższe dwie godziny, zrezygnował więc z lunchu i pojechał prosto do centrum miasta.
Tutaj, kierując się zasłyszanymi od Bakera i Doris informacjami, bez trudu odnalazł biurowiec, w którym mieściła się agencja „Wyjątkowe Chwile”. Wjechał windą na siódme piętro i pchnął szerokie, mahoniowe drzwi z mosiężną tabliczką.
Znalazł się w niewielkim, ale przytulnie i ze smakiem urządzonym pokoju. Osoba siedząca za jednym z dwóch biurek uniosła ku niemu wzrok.
Tristan spodziewał się zobaczyć kobietę doświadczoną z długoletnią praktyką, wiekiem zbliżoną do pięćdziesięcioletniej Doris oraz — w jakimś sensie było to również istotne — ubraną w nienagannie skrojony, granatowy kostium. Tymczasem osoba, na którą patrzył, jaskrawo kontrastowała z jego wyobrażeniem. Wyglądała młodo, miała na sobie czerwony, obcisły sweterek i trzymała w lewej dłoni jabłko. Jej nieskazitelnie biała cera stanowiła doskonałe tło dla jej oczu, bujne, niesforne włosy walczyły z jarzmem gumek i grzebieni.
Uśmiechnęła się życzliwie.
— Czym mogę panu służyć?
— Agencja „Wyjątkowe Chwile”, chyba dobrze trafiłem?— zapytał.
Tak. — Włożyła nadgryzione jabłko do papierowej torebki, którą schowała do szuflady biurka. — Przyłapał mnie pan na jedzeniu lunchu.
Tristan nie mógł oderwać od niej oczu. I nie dlatego, że była bardzo atrakcyjna, ale ponieważ miał wrażenie, że już ją kiedyś spotkał.
— Proszę wybaczyć mi, że wchodzę bez pukania.
— Ależ nic nie szkodzi. Po prostu oczekiwałam pana dopiero o trzynastej — powiedziała, biorąc pomiędzy dwa pałce jakiś okruch i rzucając go do kosza.
— Nie byłem umówiony.
To nie rozmawiam z panem Michaelsem?
— Przykro mi. Nazywam się Tristan Talbot.
— Allison Parker.
Uścisnęli sobie ręce. Przez sekundę trzymał w swojej delikatną dłoń.
— Jeśli przyszedłem nie w porę, proszę tylko o wyznaczenie mi terminu wizyty. — Nie mógł pozbyć się wrażenia, że swoim niespodziewanym wtargnięciem zakłócił jej porządek dnia.
- Nie szkodzi. W czym mogę panu pomóc, panie Talbot?
Nagle poczuł, że wyrasta w nim i ogromnieje jakaś przeszkoda. W gardle zaczęło mu coś uwierać, jak gdyby utkwił tam kłębek włóczki lub pokaźny zwitek dentystycznej ligniny. Autentycznie przerażała go perspektywa wywnętrzania się przed tą urodziwą kobietą ze swoich sercowych problemów.
— A więc? — Allison czekała.
Miał ochotę wycofać się pod pierwszym lepszym pretekstem, kiedy przyszli mu na myśl Alan i Nicolas. Zwycięstwo z nimi warte było zszargania opinii.
— Chciałbym skorzystać z pani usług.
— Chętnie je panu wyświadczę. — Uśmiechnęła się, opadła na oparcie krzesła i otworzyła notes. — Proszę usiąść i powiedzieć mi, o jaką uroczystość chodzi. Rocznica? Urodziny? — Pozostałe pytania zamknęła w jasnym spojrzeniu.
— Dzień Zakochanych — odparł, siadając na obitym skórą krześle. — Chcę, żeby okazał się najbardziej romantycznym dniem w życiu kobiety, z którą go spędzę.
— W takim razie trafił pan do właściwej osoby. Specjalizuję się w romansach, by tak rzec.
Zauważył, że kobieta ma szczupłe i wypielęgnowane dłonie. Musiała być pedantką, gdyż na jej biurku panował wzorowy, posunięty aż do przesady porządek. Na przykład równo poukładane ołówki zwrócone były ostrzarni w jednym kierunku.
- Czy zapoznał się pan już z zakresem i charakterem naszych usług?
— Przyznaję, że nie miałem okazji.
— W takim razie ta broszura zorientuje pana w naszej ofercie. — Podała mu całkiem pokaźną książeczkę.
— Pan zajmie się lekturą naszego informatora, a ja tymczasem przygotuję kawę.
Wstała zza biurka i skierowała się ku kuchennemu kącikowi. Miała na sobie krótk ąobcisłą spódniczkę z rozcięciem z tyłu. Spódniczka uwydatniała doskonałe proporcje jej figury, szczególnie zaś nogi, długie i smukłe, szczupłe w kostkach i bardzo młodzieńcze. Tristan, wzorem wszystkich mężczyzn, zawiesił wzrok w miejscu, gdzie ginęły uda.
Zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę aparatu stojącego na drugim biurku.
— Agencja „Wyjątkowe Chwile”. W czym mogę panu pomóc?
I po chwili:
— Nie, Jasmine wyszła na lunch. Tu Allison. Czy mam jej coś przekazać?
Allison! W końcu dotarło do niego to imię, ciemności rozproszyły się. Allison Parker, najpopularniejsza dziewczyna w liceum.
Wszyscy wówczas zgadzali się co do jednego. Czegoś tu w żaden sposób nie mógł zrozumieć. Bo przecież była to ta sama Allison, która prawie nie wytykała nosa z pracowni fizycznej, głucha na serenady chłopaków proponujących jej randki. Ta sama Allison, która wrzuciła podarowany jej przez niego na Dzień Zakochanych różowy goździk do kosza na śmieci. Ta sama Allison, która spoliczkowała swojego chłopca, bo ośmielił się ukraść jej pocałunek.
— Czy już zapoznał się pan z naszą broszurką? — spytała, stawiając przed nim filiżankę z kawą.
Tristan poczuł się jak detektyw na chwilę przed rozwiązaniem zagadki kryminalnej.
— Czy kończyła pani liceum Kennedy”ego?
Na jej bladych policzkach osiadła jak gdyby różowa mgła.
Zgadza się. Pan też?
Udaje, że nie przypomina mnie sobie, pomyślał z odrobiną cynizmu. Postawiłby wszystkie swoje oszczędności, że poznała go w pierwszej sekundzie, mogłaby więc darować sobie tę całą komedię.
— Chodziłem tylko do klasy maturalnej. Przenieśliśmy się z Guadalajary.
- Tristan Talbot - powiedziała, spoglądając w głąb studni zwanej pamięcią lub tylko udając, że to robi. — Oczywiście! Teraz przypominam sobie. — Wykrzywiła wargi w uśmiechu tak autentycznym jak trzydolarowy banknot.
— Cały czas wydawało mi się, że skądś pana znam.
Swobodny ton jej głosu nie zwiódł go w najmniejszym stopniu. Była napięta i niespokojna.
Tristan rozsiadł się wygodniej na krześle. Czuł się jak kot, który złapał myszkę i teraz ma ochotę trochę się z nią pobawić.
— No, no, no... — Lustrował ją wzrokiem, jakby był selekcjonerem, ona zaś kandydatką na modelkę.
— Co znaczą te wszystkie „no”?
— Zmieniłaś się. Musiałem długo grzebać w pamięci, zanim cię rozpoznałem.
Odetchnęła, i to chyba z ulgą. Widocznie obawiała się, że zacznie od przypominania jej, z jaką okrutną obojętnością wtedy go traktowała.
— Oboje zmieniliśmy się. Upłynęło tyle lat. Nie widziałam cię na zjeździe koleżeńskim.
— Cóż, zbyt krótko chodziłem do tego liceum i nie zdążyłem poczuć się częścią klasy.
— Ktoś mi mówił, że wróciłeś do Guadalajary.
— Zaraz po obronie pracy dyplomowej. Tutaj jestem od kilku miesięcy. Pracuję w firmie architektonicznej.
— Miło słyszeć, że jesteś architektem.
Bawiła się ołówkiem, a sposób, w jaki to robiła, zdradzał, że mimo zewnętrznego opanowania wciąż drąży ją niepokój.
Zauważył, że Allison nie ma na palcu obrączki.
— Lubię swój zawód. A co u ciebie?
— Ja też nie narzekam na pracę. — Przysiadła na blacie biurka, obciągając spódniczkę.
— A na czym ona właściwie polega? Bo muszę przyznać, że niewiele wyczytałem z tego informatora.
Westchnęła z uśmiechem.
- Służę pomocą i radą w tym wszystkim, co wykracza poza dzień powszedni wraz z jego rytmem pracy i odpoczynku, i co jest właśnie najdosłowniej wyjątkową chwilą. Zatem będą nią urodziny, rocznice, awanse, oficjalne wizyty, chrzciny, komunie, wesela, podróże poślubne... — W przelocie dotknęła opuszkiem wskazującego palca dolnej wargi. — A także, oczywiście, miłosne spotkania, czyli to, co w tej chwili obchodzi cię najbardziej. Bo chyba dobrze zrozumiałam? Chcesz, żebym pomogła ci spędzić dzień z kobietą w sposób wyjątkowo atrakcyjny, a nawet romantyczny. Słuchając jej czuł, jak coraz szybciej i szybciej bije mu serce, Wróciły dawne czasy. Okazało się, że jej władza nad nim nigdy nie minęła.
Milczał, co sprowokowało ją do pytania:
- A może zmieniłeś zamiar?
Miał wrażenie, że chciała, żeby się wycofał. I właściwie powinien był to uczynić. Kiedyś ślubował sobie, że będzie unikał jej jak ognia, i było to rozsądne ślubowanie.
Teraz jednak wewnętrzny głos podpowiadał mu, że nadszedł czas odpłaty.
Uśmiechnął się.
— Myślę, że jesteś osobą której szukam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:46:48 09-08-08    Temat postu:

Świetny odcinek.
Kto by pomyślał że Alison była kiedyś taka.
Bardzo się denerwowała po tym jak przypomniała sobie Tristiana.
Ciekawe w jaki sposób będzie próbował ją zdobyć?
Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:47:08 09-08-08    Temat postu:

No proszę cóż za spotkanie.
Tristan widać, że poczuł się pewniej kiedy odkrył kim jest Allison.
Ze wspomnień przekonałam się, iż kobieta bardzo się zmieniła. A Tristanowi nadal się podoba, może nawet bardziej niż kiedyś.
Odcinek świetny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:15:40 09-08-08    Temat postu:

Odcinek 11

Znalazłszy się w łazience, zaczęła zmywać zieloną papkę. Jej przebranie było wspaniale. Mogłaby się założyć, że policyjny detektyw, z którym niedawno zerwała, nie poznałby jej. Uwolniona od twardej maseczki twarz trochę piekła. Elizabeth przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze.
— Tchórz — powiedziała bezgłośnie.
Uciekła z kuchni nie tylko po to, by doprowadzić do porządku swój wygląd, ale przede wszystkim dlatego, że zaczęła zdawać sobie sprawę, że pragnie, by Alan właśnie ją wybrał na swoją Walentynkę.
Obawiała się, że wyczyta całą prawdę z jej oczu — jedynej odsłoniętej części twarzy.
Ponowne spotkanie z Alanem sprawiło, że powróciły wspomnienia, a także w pewien sposób wyjaśniło się, dlaczego żaden mężczyzna, z którym się spotykała, nie spełniał jej oczekiwań. Podświadomie wszystkich porównywała do niego, ale żaden mu nie dorównywał.
Wreszcie zdała sobie sprawę z tego, że nie będzie mogła wieść normalnego życia, dopóki nie rozezna się w swoich prawdziwych uczuciach.
Zawsze zachowywał się wobec niej bardzo uprzejmie. Opatrywał jej podrapane kolana, tłumaczył, że aparat na zębach wcale jej nie szpeci, i cierpliwie wysłuchiwał opowieści o wszystkich kłopotach. I dlatego właśnie stał się dla niej postacią niemal mityczną. Jak mogła oczekiwać, że ktokolwiek będzie w stanie mu dorównać?
Miała już uporządkowane sprawy zawodowe, czas się wreszcie zająć życiem osobistym; wyjść za mąż, założyć rodzinę. Pragnęła stworzyć dom pełen ciepła i miłości — jak ten, w którym się wychowywała. Teraz jednak wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie, jeśli jej wybrańcem nie będzie Alan. Tylko on się liczył.
Musi go zdobyć, a na początek — sprawić, by zaprosił ją na randkę w Dzień Zakochanych. Ale jak tego dokonać?
Pozostawał jeszcze problem Gio. Brat się wścieknie, kiedy usłyszy, że jego najlepszy przyjaciel, zaliczający wszystkie kobiety jak leci, właśnie spotyka się z jego siostrzyczką.
Następnego dnia Alan wybrał się na boisko baseballowe na Busch Meinorial Stadium. Pod pokrywą śniegu wyglądało inaczej niż zwykle. Przypomniało mu się, jak przychodzili tu z Gio na mecze. Potem sam zaczął grać. Od wielu lat słuchał tłumów wiwatujących na jego cześć. Rzadko kogoś w ten sposób chwalono za dobrze wykonaną pracę.
Baseball dał mu bardzo wiele.
Kobiety. Mnóstwo kobiet.
Ale nie takich jak Elizabeth. Już zapomniał, jak dobrze czuł się w jej towarzystwie. Zawsze wyczuwał w niej coś szczególnego. Nawet kiedy była jeszcze dzieckiem, umiała sprawić, że czuł się jak członek rodziny Bonettich.
Ale tak wcale nie było. Nie należał do żadnej rodziny. Był sam.
Kobiety, z którymi się spotykał, nauczyły go nieufności. Zawsze bardziej interesowało je afiszowanie się z zawodowym sportowcem niż z nim. Dzięki niemu mogłyby wieść bardzo dostatnie życie.
Na swoich przyjaciółkach zawsze przeprowadzał pewien test. Kiedy czuł, że ich związek zmienia się w coś poważnego, mimochodem napomykał, że marzy o prowadzeniu drużyny baseballowej w szkole średniej.
To działało jak zaklęcie. Kobiety znikały. Ale Elizabeth z pewnością postąpiłaby inaczej.
Był tylko jeden szkopuł. Gdyby Gio dowiedział się, że on rozmyśla o jego siostrzyczce, zabiłby go na miejscu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:28:43 09-08-08    Temat postu:

Podsumowując :
Eliabeth marzy o Alanie od dawna.
Alan czuje coś do niej od dawna.
Przeszkodą jest Gio.
Będzie ciekawie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:52:33 09-08-08    Temat postu:

Następny wspaniały odcinek.
Elizabeth chce być z Alanem a on z nią tylko mają jeden problem który nazywa sie Gio.
Ciekawe co wymyśli Elizabeth żeby spędzić walentynki z ukochanym?
Ciekawe jak to sie dalej potoczy?
Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monisia645
Detonator
Detonator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj.dolnośląskie :):)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:03:40 09-08-08    Temat postu:

Meg napisał:
Podsumowując :
Eliabeth marzy o Alanie od dawna.
Alan czuje coś do niej od dawna.
Przeszkodą jest Gio.
Będzie ciekawie.

zgadzam się z tobą w 100 %
już niemoge się doczekać
kolejnego odcinka z nimi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:17:49 09-08-08    Temat postu:

Odcinek 12

— Annie, musisz mu teraz powiedzieć — powtórzyła Deirde z przejęciem. Od kilku minut chodziła nerwowo po sypialni Annie. - Przecież limuzyna ma być za pół godziny. Przyrzekłaś, że powiesz mu o tym wczoraj wieczorem.
— Miała stracha — powiedział Ethan z wesołym uśmiechem. Nie często miał szansę zobaczyć swoją starszą siostrę przerażoną nie na żarty.
— Wczoraj wieczorem był w nie najlepszym humorze
— Annie próbowała trzymać fason. — Chyba przegrał sprawę lub coś w tym rodzaju — dodała, patrząc z niepokojem przez okno na ulicę.
Emma wsunęła głowę do pokoju Annie.
— Nie chcę was martwić, kochani, ale właśnie oznajmił, że zamierza przebrać się i trochę pobiegać.
Annie w jednej chwili znalazła się przy gospodyni.
— Emmo, czy mogłabyś...
Gospodyni nie dała jej skończyć.
— Sama to zaczęłaś, Annie. I sama musisz doprowadzić sprawę do końca — powiedziała stanowczo, ale życzliwie.
— A poza tym — wtrącił piskliwie Ethan — wygrałaś głosowanie.
— Dobra, dobra — powiedziała ponuro Annie. — Idę. Ściskając kurczowo w dłoni odpowiedź od „Wymarzonej Walentynki”, Armie z ociąganiem zaczęła schodzić po schodach do gabinetu ojca. Pozostali ruszyli za nią, Nie mogliby sobie darować, gdyby ominęła ich taka scena.
Nick spoglądał na córkę spojrzeniem, w którym tyle samo było zaskoczenia, co niedowierzania.
— Myślałam, że będziesz... zadowolony. — Dopiero teraz zdała sobie sprawę, w jaką kabałę się wpakowała. A może raczej nie tyle siebie, co jego!
— Zadowolony? Nie, nie jestem zadowolony, Annie. Czuję wszystko, tylko nie zadowolenie.
Annie wpatrywała się w podłogę.
— Wiem, teraz to wiem, tato. Ale...
— Nie ma żadnych ale — przerwał jej surowo Nick.
— Ja wyrzuciłem to idiotyczne ogłoszenie, a ty nie miałaś prawa umieszczać go w gazecie bez mojej zgody.
— Ale ja wcale nie posłałam im twojego ogłoszenia — wyjaśniła natychmiast, ale w następnej chwili pożałowała swych słów.
Nick zmarszczył brwi, ręce skrzyżował na piersi. Wyglądał tak, jakby tylko resztką woli zachowywał opanowanie.
— Czy mogłabyś powtórzyć?
Zanim Annie zdążyła wyjaśnić, co stało się bez wiedzy i woli jej ojca, na zewnątrz rozległ się głośny klakson samochodu. Nick spojrzał ze zdumieniem w okno, spojrzał po raz drugi, jakby nie wierząc własnemu spojrzeniu, po czym powoli odwrócił się do córki.
— Jakaś limuzyna zaparkowała przed naszym domem.
— Wiem. — Annie z wysiłkiem przełknęła ślinę.
— Wiesz? Czy mogę cię więc spytać, skąd...
— Deirde, to znaczy tata Deirde — zaczęła pośpiesznie tłumaczyć dziewczyna — a właściwie brat taty Deirde, który, jak sądzę, jest jej wujem... wujem ze strony ojca...
— Annie.
— No więc ten wuj ma wypożyczalnię limuzyn. Zrobił nam wielką przysługę. To znaczy, zrobił wielką przysługę Deirde. Nie, ona za nic nie płaci. Sama obmyśliłam plan spłaty.
- Plan spłaty?
— Bardzo korzystny. Na cały rok. I nawet nie policzył mi procentu. Zwrócę mu wszystko z kieszonkowego i pieniędzy zarobionych za opiekę nad dzieckiem.
Nick złapał się za głowę. Annie przerwała swój monolog, spojrzała na ojca z niepokojem i dodała:
— W każdym razie teraz jest do twojej dyspozycji. Przez cały dzień i... — przygryzła wargi — i noc.
Nick spojrzał bezradnie na córkę. Zupełnie nie wiedział, jak ma się zachować w takiej sytuacji.
— Tato... — zaczęła nieśmiało Annie. — Ona czeka.
— Kto czeka?
Ożywiona, podała mu kopertę.
— Po prostu przeczytaj. Oto jej odpowiedź. Jestem pewna, że gdy dasz się ponieść...
— Nie — przerwał Nick.
Do pokoju wsunął swoją głowę Ethan.
— No co ty, tato! Musisz iść. Wydałem połowę oszczędności na skrzynkę pocztową. Wszyscy wybieraliśmy dla ciebie tę dziewczynę...
Nick spojrzał na Ethana, potem na Annie.
— Jak to, wy wszyscy?
— Proszę, tato, tylko to przeczytaj — błagała Annie.
— Wykluczone. Nie zamierzam brać w tym udziału.
Za oknem ponownie rozległ się klakson.
— Nie możesz tego zrobić — Annie nie dawała za wygraną. — Pomyśl o tej biednej kobiecie. Jeśli się nie pokażesz, będzie zdruzgotana. Myśli sobie właśnie, że za chwilę spotka się z fantastycznym facetem, a ten nie zamierza nawet jej się pokazać. Kto wie, jak ona to przyjmie?
- No właśnie. Może podciąć sobie żyły albo coś w tym rodzaju — zawtórował jej Ethan.
— To prawda. Sama widziałam coś podobnego. W kinie. — Zza drzwi gabinetu dobiegł głos Deirde.
Jakby tego było mało, po chwili pojawiła się Emma.
— Wiem, że dzieci nie powinny spiskować za pańskimi plecami, panie Xantiago, ale nawet jeśli coś strzeliło im do głów, to mają złote serca — powiedziała miękko.
— Dobrze — odburknął Nick. — Pojadę więc do niej i wyjaśnię, co się stało. Porozmawiam grzecznie i przeproszę za nieporozumienie. To chyba jedyne przyzwoite rozwiązanie. Ale jest jeden warunek — powiedział stanowczo. — Wracam do domu nie później niż za godzinę. A jeśli kiedykolwiek jeszcze zrobicie..
— Ja nie, tato — zapewniła go szybko Annie. — Obiecuję.
— Ja też nie — powiedział Ethan.
— I ja nie — dodała Deirde.
Emma uśmiechnęła się nieśmiało.
W takim razie jesteśmy jednogłośni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:32:07 09-08-08    Temat postu:

Świetny odcinek.
Dawno sie tak nie uśmiałam.
Niezła akcja. Nie zazdroszczę Annie tego że musiała powiedzieć o tym wszystkim ojcu.
A jaka skrucha na samym końcu.
Nick ma świetne dzieciaki.
Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:38:42 09-08-08    Temat postu:

Nick z oporami ale jednak dał się przekonać i wydaje mi się, że jednak on nie wróci za godzinę.
Śmiałam się jak czytałam tłumaczenie Anni skąd wytrzasnęła limuzynę, to było dobre.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:28:51 09-08-08    Temat postu:

Mi też się wydaje że nie wróci tak szybko. Ciekawe kim będzie ta dziewczyna z ogłoszenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:36:04 09-08-08    Temat postu:

Odcinek 13

— A więc zaplanować mam dla ciebie romantyczny wieczór?
- Tak.
Allison zamyśliła się.
- W porządku - odparła po dłuższej chwili.
A jednak nic tu nie było proste i uporządkowane. Gubiła się w przypuszczeniach. Miała kłopoty z przeprowadzeniem znaku równości pomiędzy tym wysokim pewnym siebie mężczyzną, a tamtym chudym jak szczapa, natrętnym i nieznośnym wyrostkiem, który włóczył się za nią po korytarzach szkoły. Przez te minione lata zmężniał i rozrósł się w barach, a jego włosy. Był żabą która przemieniła się w księcia.
— Więc od czego zaczynamy?
— Zawsze dostosowuję się do życzeń klientów. — Starała się zachować pozory rzeczowej, profesjonalnej rozmowy, lecz w głębi duszy bała się jego przenikliwego wzroku. — Z praktyki wiem, że każdy przypadek jest inny i nie sposób stosować tu wspólnej miary. Oczekiwania i pragnienia ludzi są funkcją ich indywidualności.
— Cieszę się, że tak mówisz, gdyż mój przypadek jest na pewno nietypowy.
Uraczyła go pełnym zrozumienia uśmiechem.
— Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ale przede wszystkim musisz zdecydować, ile pieniędzy przeznaczysz na tę imprezę.
Rozłożył ręce.
— Żadnych ograniczeń. Po prostu tyle, ile okaże się konieczne. Rzecz tkwi w czym innym — w zorganizowaniu takich Walentynek, o jakich kobieta zamarzy.
I znów ten sam profesjonalnie wszystkowiedzący uśmiech na jej twarzy.
— Rozumiem. Porozmawiajmy jednak raczej nie o kobiecie w ogólności, tylko o tej konkretnej. Muszę wiedzieć o niej możliwie najwięcej. Czy jest to twoja żona?
— Nie jestem żonaty.
— Narzeczona?
Potrząsnął głową.
— Nie mam też narzeczonej. Chodzi o zwykłą randkę.
Przystojny i... wolny. Allison usłyszała dzwonek alarmowy. Zazwyczaj ufała własnej intuicji.
— Powiedz mi w takim razie coś o kobiecie, z którą planujesz to spotkanie. Na przykład, czy lubi niespodzianki?
— Nie mam pojęcia.
— Dobrze. Co wobec tego wiesz o jej gustach kulinarnych? Woli kuchnię francuska,, włoską czy chińską.
— Obawiam się, że na to pytanie też nie otrzymasz odpowiedzi.
— A jej zainteresowania i namiętności? Co robi w wolnym czasie?
— Tu także możesz wpisać znak zapytania.
Pióro Allison zawisło nad formularzem. Brzęczenie dzwonka alarmowego osiągnęło maksimum natężenia. Czyżby Tristan zaliczał się do tych, którym w głowie tylko własna przyjemność?
— Przyznasz, że uzyskałam o tej kobiecie niewiele informacji. Jak więc mogę zorganizować wieczór, który okazać się ma dla niej niezapomnianą chwilą?
— Przykro mi, ale na każde twoje pytanie odpowiedziałem zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą.
— Jak mam to rozumieć?
— Zwyczajnie. Nie znam jeszcze tej kobiety.
— A więc randka z nieznajomą — powiedziała z nutką kpiny w głosie.
Tristan wzruszył ramionami.
— Faktycznie, nie znam jej jeszcze, ale wiem, że się pojawi. Na razie chcę podjąć pewne przygotowawcze kroki, i dlatego właśnie widzisz mnie przed sobą.
Allison odłożyła pióro.
— Czyżbyś oczekiwał, że znajdę ci partnerkę na Dzień Zakochanych?
Tristan stuknął palcem w okładkę informatora.
— Tu jest napisane, że waszą ambicją jest spełniać wszystkie życzenia klientów,
— I jest to prawda, ale w zakresie naszych usług nie mieści się kojarzenie par — odparła z oburzeniem.
— Myślę, że wyciągnęłaś błędne wnioski.
— Naprawdę?
Kiwnął głową.
— Nie oczekuję, że znajdziesz mi partnerkę. Chcę, żebyś pomogła mi w wyborze kandydatki z całej masy zgłoszeń.
Jazz ostrzegła ją przy jakiejś okazji, że nadejdzie dzień, kiedy spotka kogoś, kto zagra z nią w zakryte karty. Oczywiście przyjaciółka nie mogła wiedzieć, że tym kimś będzie kolega z ławy szkolnej.
— Przyjmujesz podania kandydatek gotowych spędzić z tobą Walentynki? — zapytała z gryzącą ironią.
— Ciepło, ciepło, ale wciąż daleko od prawdy. — Tristan sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, a wyjąwszy stamtąd złożony kawałek gazety, podał go Allison.
— Rzuć na to okiem.
Utkwiła wzrok w zakreślonym czerwoną obwódką ogłoszeniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 7 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin