Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Na zawsze w moim sercu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jaka piosenkę chcielibyście usłyszeć w nowej entradzie?
Savin me- Nickelback
21%
 21%  [ 4 ]
S.O.S.- Good charlotte
31%
 31%  [ 6 ]
inna...
47%
 47%  [ 9 ]
Wszystkich Głosów : 19

Autor Wiadomość
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:55:29 31-10-08    Temat postu:

Mili kiedy odcinek sie ukarze ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:10:21 31-10-08    Temat postu:

Wybaczcie ostatnio nie mam na ni9c czasu i tylko czytam na forum Orchidee bo jestem uzależniona
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:45:03 16-11-08    Temat postu:

i tu także czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:00:11 16-11-08    Temat postu:

A tutaj new jest oprzawie gotowy xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:14:30 16-11-08    Temat postu:

szuuuuuuuper czekam xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:40:58 17-11-08    Temat postu:

Cap 16

Miłość rodząca nienawiść? Nie! Ta nienawiść zrodziła się wcześniej. Nie była to czysta forma tego uczucia. Po prostu winił za wszystko co złe w jego życiu Ricard choć w głębi duszy kochał kuzyna. Ale zawsze, zawsze tracił to co najbardziej kochał właśnie przez niego. Tak było z Cariną. To nie Ricardo poznał ja pierwszy. To on Chris był tym pierwszym, którego oczarowała uroda, ta niezwykła dojrzała uroda tej 16-letniej dziewczyny. Ale nie tylko uroda. Jej uśmiech, charakter. Wszystko było idealne, ale dwa tygodnie po poznaniu dziewczyny usłyszał od niej.
-Jesteś moim wspaniałym przyjacielem dlatego chce podzielić się z Tobą moim szczęściem. Zakochałam się! Jest najprzystojniejszy na świecie. Ma na imię Ricardo! Ricardo Busta… busta… No jakoś na B!- zaświergotała blondynka.

Co poczuł wtedy młody zakochany chłopak? Jego kochany kuzyn odebrał mu dziewczynę, ale nie wtedy nie był wściekły. Co innego teraz. Nie wiedział nawet czy miłość jego życia leży w szpitalnym łóżku i nie wiadomo kiedy, niewiadomo czy wyjdzie ze śpiączki. I to dlatego, że jechała tym samym autem co Ricardo. Kochał i tęsknił za kuzynem, ale on odbierał mu wszystko co kochał. Wszystko! Nienawiść przeplatana z miłością… a jednak tak można.

Carina siedziała przy szpitalnym łóżku i czytała jeden z podręczników. Dlaczego nie zostawiła go pomimo, że spał? Czuła mu się to winna tak wiele dla niej zrobił, dlaczego ona miałaby nie być przy nim w tak trudnej chwili. Był jej przyjacielem i potrzebował jej.
-To ważne?- cisze przerwało ciche pytanie chłopaka. Dłonią wskazywał na książkę.
-Nie.- skłamał, jutro przecież miała z tego egzamin –O co chodzi?-
-O Ricarda… chciałem z tobą o nim porozmawiać, tak na spokojnie…-
W tym momencie w oczach dziewczyny pojawiły się łzy, delikatnie otarła je wierzchem dłoni.
-Co chcesz wiedzieć?...-
-Nic. Widzę po prostu, ze cały czas żyjesz tym uczuciem obracasz się w świecie wspomnień. Musisz się z tym zmierzyć inaczej jak chcesz dalej żyć? Nie marzyłaś nigdy o rodzinie? Dzieciach biegających z uśmiechem na ustach pod twoimi nogami? Musisz się z tym zmierzyć? 17 lat to bardzo czy to była na pewno ta miłość ta jedyna na całe życie? Dla której warto zagłębiając się w wspomnieniu zrezygnować ze szczęścia?- Alejandro mówił spokojnie spoglądając dziewczynie w oczy, w jego oku również zaszkliła się łza.
-Co ty w ogóle mówisz! Jak tak możesz! Nie wiesz w ogóle co czuje! Co to znaczy stracić miłość! Co znaczy zapłakać na jej pogrzebie! Mówisz jakby to nie był twój brat! Jakbyś nie miał serca! Straciłeś kiedyś tak bliską osobę jaką był dla mnie Ricardo!- Carina jak oparzona wstała z krzesła na którym siedziała i chciała wyjść.
-Nic nie wiesz!- Mężczyzna aż wstał –Nie znasz mnie mojego życia a osądzasz mnie uważasz, ze wiesz lepiej?! Nie wiesz! Ja chce ci po prostu pomóc, a ty tak reagujesz! Nie znasz historii mojego życia! Nie znasz mnie!- Blondynka zatrzymała się przy drzwiach i odwróciła. Stała teraz oko w oka z Alexandrem stojącym przed nią na boso.
-Więc co niby możesz mi powiedzieć?!- spytała dumnie choć przeraził ją ten wybuch… i ta łza, samotna wielka łza spływająca po jego policzku.
-Płaczesz…-
-Jak mam nie płakać?- spytał cicho -Jak mam nie płakać?!-
-Nie płacz…-
-Chcesz poznać prawdę?! Może wtedy zrozumiesz.- Carina niezauważalnie skinęła głową.
-Dwa lata daleko od domu, dwa lata ciągłych badań, zabiegów, operacji i tego wszystkiego by móc normalnie funkcjonować. Dwa długie lata, ale to właśnie tam poznałem ją. Moja śliczną małą Lilly.- Alejandro zdjął drobny łańcuszek szyi i podał go bohaterce. Powoli otworzyła dłoń i zobaczyła na łańcuszku zamiast zawieszki dwie drobne obrączki, szybko oddała go mężczyźnie
-Wiesz, może ja miałem pewna przewagę.- ciągnął chłopak siadając na łóżku. –Ja mogłem się do tego przygotować. Miała białaczkę, wiedziałem, że odejdzie, ze jedno z nas może odejść. 28 czerwca wzięliśmy ślub tydzień później zasnęła i już się nie obudziła…-
Carina płakała razem z Alejandro. Zrobiła krok do przodu i delikatnie przytuliła go.

Adriane wpuścili wieczorem do Alejandro. Ucieszył się ze spotkania.
Dlaczego dziewczyna się w nim zakochała? Nie wiedziała po prostu pewnego dnia zdała sobie sprawę, że go kocha. Pamiętała dokładnie ja się poznali, pamiętała co wtedy czuła, wszystko.

Był ciepły jesienny dień. Umówiła się z Ricardem w parku gdy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
-Ricardo! Spóźniłeś się! Mamy dużo spraw związanych z tym projektem do omówienia!- odwrócił się i ujrzała nieziemsko przystojnego bruneta.
-K..kim jesteś?!- spytała
-Alejandro.- brunet uśmiechnął się olśniewająco.
-Alejandro?-
-Brat Ricardo.-
-Ahaaa!-
-Mój brat nie przyjdzie-
-Czemu?-
-Wspomnienia i nie tylko – Alejandro puścił jej oczko.

Adriana doskonale pamiętała, ze tej nocy po spotkaniu to właśnie on nie nikt inny zaprzątał cały czas jej głowę. Po prostu nie mogła o nim zapomnieć. Miał w sobie to coś, coś co przyciągało uwagę.

Philip czuł się fatalnie, miał wrażenie, ze zaraz wypluje płuca. Leżał w łóżku i czekał na siostrę. Mia krzątała się po kuchni starając się ugotować rosół. Nigdy nie była zbyt dobrą kucharką, ale na potrzeby przeziębienia trzeba było się pomęczyć. W końcu Philip był jej kochanym bratem. Po chwili jednak poddała się i postanowiła zaserwować mu leczniczą herbatkę.
-To dla ciebie. Pij. Do dna!- rozkazała
-Fuj! To jest obrzydliwe!-
-Nie ma być smaczne, to ma leczyć!-
-Ale musi być takie obrzydliwe?!-
-Musi- Mia uśmiechnęła się. –Ale ja teraz mam do ciebie pytanie.-
-Jakie siostrzyczko?-
-Ta uczennica Marha…-
-No! Co z nią?-
-Nie zauważyłeś, że ma na ciebie oko?-
-Ze co?!- mężczyzna zakrztusił się herbatą.
-No to co mówię! Pomyśl o tym. Nie chce żebyś zrobił jakieś głupstwo.-
-Spokojnie jestem porządnym rozsądnym nauczycielem algebry.-
-W to nie wątpię! Ale jesteś tez facetem. A Martha jest bardzo atrakcyjną nastolatką.-
-Spokojnie siostrzyczko zupełnie nie w moim typie.-
-To dobrze.-

Samolot z Cancun wylądował. Z pokładu wysiadł młody przystojny blondyn. Lucas. Meksyk mógł być dla niego spełnieniem marzeń. O karierze, szczęściu i wszystkim. Rozejrzał się wokoło. Nikt na niego nie czekał, bo niby kto miałby czekać? Nie miał tutaj nikogo. Nigdy nie miał nikogo. Zawsze był sam. Od kiedy pamiętał musiał sam liczyć na siebie. Wychował się w domu dziecka, zawsze był ten gorszy słabszy. Dlatego życie nauczyło go nie przejmować się innymi, że musi być silny jeśli chce cos osiągnąć w życiu.
Zamówił taksówkę.
-Hotel Mariot- powiedział i rozsiadł się wygodnie.

Alejandro spał. Jutro miał być wypisany, ale lepiej żeby odpoczywał.
Carina siedziała w nogach jego łóżka i gładziła go delikatnie po dłoni.
-O cześć!- otworzył oczy i uśmiechnął się –Dawno się nie widzieliśmy.-
-Mów za siebie.-
-No właśnie to robię. Słuchaj musze ci przedłożyć moje domysły.-
-A propos Ricardo?...- glos jej się załamał, a wzrok stał się nieobecny. O czym mogła myśleć… Alejandro nie miał pojęcia.
-Tak- szepnął –Myślę… myślę, ze to Fernanda. Liczyła na pieniądze, nigdy go nie kochała…-
-Ona zabiła…-
-Możliwe.-
-Jak jej to udowodnić?-
-Poszukam czegoś w jej mieszkaniu.-
-Jak?-
-Normalnie. Wiesz kobieta, mężczyzna, a zapominając na chwile o skromności jestem całkiem przystojny- puścił jej oczko.
Co w tym momencie poczuła? Jakby ukłucie zazdrości. Zazdrości? Przecież byli przyjaciółmi. Przecież był bratem jej ukochanego… A jednak zazdrość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:36:20 19-11-08    Temat postu:

Niech ten Chris spada bo ja nie wiem co mu zrobię..chociaż szkoda mi go..on pierwszy zakochał się w Carinie..
Biedny Alejandro musiał bardzo cierpieć..oboje byli chorzy to straszne
Andrea i Alejandro jakie poznanie heh miłość od pierwszego wejrzenia z jej strony..
Philip oczywiście ślepy nie zauważył że uczennica się mizdrzy do niego..
Końcówka jest genialna hihihihi pierwsze oznaki zauroczenia ze strony Cariny
Czekam na new )))))
kiedyyyy będzie ? jakoś szybciej teraz musisz napisać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:43:19 19-11-08    Temat postu:

aaaaaai zapomniałam o entradzie chyba P
jest świetna uwielbiam ta piosenkę a jeszcze nigdy nie słyszałam tej wersji Chiquitity:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:23:36 19-11-08    Temat postu:

Dzisiaj zaczynam pisanie odcinków do lifa więc jak lifa napiszeto będzie;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:07:20 19-11-08    Temat postu:

czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:42:08 16-12-08    Temat postu:

Natttii kiedy newik bo już mi tęskno
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:02:49 16-12-08    Temat postu:

Pisze się
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:49:13 09-01-09    Temat postu:

Miliiiiiiii
odcineeeek ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:38:07 17-01-09    Temat postu:

Cap 17

Martha siedziała w szkole gdy usłyszała te straszne dla niej wieści. Ojciec wyjeżdżał. NA pół roku. I nie zabierał jej. Zostawiał ja razem z opiekunką.
Usiadła w rogu Sali. Łzy spływały po idealnie pomalowanych policzkach. Ale teraz nie ważne było dla niej ze makijaż się rozmaże. Znów zostawała sama. Tak naprawdę nie miała nikogo. Była sama. Przecież te wszystkie jej niby przyjaciółki… w każdej chwili mogły się od niej odwrócić. Czy któraś zauważyła że jest jej źle ciężko? Nie! Mimo, ze bywały w jej domu. A tak bardzo chciała mieć kogoś bliskiego.
Dlaczego pomyślała w tym momencie o Mauricio. Wolałaby myśleć o Philipie. Nauczyciel arytmetyki był jej ideałem. Idealnym fragmentem bajki, którą układała sobie przez wiele lat w swojej głowie. Wiec czemu teraz myślała o tym chłopczyku, który traktował ja inaczej niż wszyscy jej znajomi. Który nie traktował jej jak księżniczkę. Traktował ja jak człowieka…
-Czemu płaczesz?- podniosła wzrok i zobaczyła jego. Mauricia.
-Nic! Tak sobie lubię czasem popłakać-
-A myślałem, ze nie lubisz jak makijaż ci spływa- usiadł koło niej i podał jej chusteczkę –To nieodłączny atrybut do płaczu, zapomniałaś?-
Wyrwała mu z ręki kawałek materiału.
-Czy ty zawsze musisz być taki…!-
-Jaki?-
-No nie wiem! Taki inny!-
-Zostałem ufoludkiem.- zaśmiał się
-Nie o to chodzi!! Nie obskakujesz mnie jak inni nie uważasz mnie za najcudowniejszą w tej szkole…-
-A może jest wręcz przeciwnie…- nie wiedział dlaczego wyszeptał te słowa.
-Co masz na myśli?- oczy jej się zaszkliły.
-Nie nic…-
-Dokończ!- nakazała.
Mauricio pochwycił jej twarz w dłonie. Zamknęła oczy czekając pocałunku. Ale nie doczekała się.
-Hę?-
I w tym momencie jego usta delikatnie dotknęły jej warg po czy delikatnie przesunęły po jej policzku do ucha. Jej oddech przyspieszył.
-Cieszę się, że ci się spodobało.-
-Wcale nie!- zdenerwowała się Martha. Dlaczego nawet jak robił takie głupoty nie mogła się na niego denerwować. Ten pseudo pocałunek wzbudził w niej jakieś dziwne uczucia.
-Musze iść- wybiegła najszybciej jak mogła wystraszona swoimi spostrzeżeniami.

Alejandro siedział w pokoju Fernandy. Spędzał tutaj ostatnio coraz więcej czasu, a i tak nic nie odkrył. Nie licząc tego co już wiedział, ze Fernanda była łasa na pieniądze i tylko na tym jej zależało.
-Mozę zabawimy się?- spytała wchodząc w samej bieliźnie. Chłopak przełknął ślinę. Nie powinien pozwolić jej się skusić. Ona tylko na to czekała. Ponadto… Carina… Nie mógł przestać o niej myśleć. Byli przyjaciółmi, których złączył ból po stracie ważnego dla nich człowieka. Ale ostatnio zaczynał Myślec o niej zupełnie inaczej. Zauważył, że ma dla niej specjalne miejsce w sercu jakiego nie miał jeszcze dal nikogo innego od czasu śmierci ukochanej. Wiedział, ze nie powinien, że zawodzi ich przyjaźń, ale każdego dnia pragnął jej coraz bardziej. Jej drobnych ust, zapachu jej włosów. Chciał być blisko.
A do Fernandy zdecydowanie tego nie czuł.
-Nie powinnaś być teraz w pracy?- spytał niby od niechcenia.
-Mogę się spóźnić…-
-Nie powinnaś zaniedbywać przeze mnie swoich obowiązków!-
-A zawieziesz mnie?-
-Ciebie zawsze…-

Carina siedziała u Adriany Ostatnio Alejandro spędzał coraz więcej czasu z Fernandą. Tęskniła za nim i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jest o niego kompletnie zazdrosna. Gdy tylko sobie pomyślała, ze ona go całuje stawała się wściekła. Nie rozumiała zupełnie swojego zachowania. Przecież to wszystko było tylko udawaniem. Wiedziała o tym… Ale jednak! Byłą tak okropnie zazdrosna.
-… i wtedy on to powiedział! Carina słuchasz mnie?!-
-Co, co?!-
-Nie słuchasz mnie! Mówię ci o tym chłopaku! Co ty o tym wszystkim myślisz?-
-Myślę, ze ty cos do niego czujesz…-
-Co?!- słowa przyjaciółki podziałały na Adrianę jak kubeł zimnej wody. A może jednak… może nie zauważyła, ze ten chłopak nie denerwuje jej tylko przyciąga do siebie…
-Mozę masz racje…-
-A propos czego?-
-Przecież cały czas rozmawiamy o Miguelu. O czym ty myślisz?!-
-O Alejandro…- brunetka pobladła. Już od jakiegoś czasu podejrzewała, że między nimi może się zrodzić uczucie. Teraz jednak była pewna. Musiała przemyśleć swoje własne uczucia.
-Pójdę na chwilę do biblioteczki po jedna książkę- powiedziała Carina.
Szafka z książkami znajdowała się w pokoju brata Adriany Zaczęła rozglądać się za książką gdy nagle zauważyła dziwną teczkę. Gdzieś ja już wcześniej widziała… Tylko gdzie?

Alejandro odwiózł Fernande i stał teraz na parkingu pod biurowcem ojca. Nie wiedział co mógłby teraz robić więc postanowił się przespacerować.
Nagle zauważył cos dziwnego w rogu obok starego miejsca parkingowego brata. Podszedł bliżej.
-Koperta…- podniósł ja i przyjrzał się uważniej. Na wierzchu nie było adresu. Schował ja w kieszenie i wsiadł do samochodu. Musiał porozmawiać z Cariną.

Mia jechała do akademika gdy nagle pod koła wyskoczył jej młody chłopak. Ledwo zahamowała przed nim. Wściekła wysiadła z samochodu trzaskając drzwiczkami w gniewie.
-Debilu! Co ty wyprawiasz! Mamusia nie kocha?!- jeszcze nigdy nie była tak wściekła.
-Spokojnie czarnulko.- chłopak uśmiechnął się –Nie ma krwi nie ma winy-
-To spadaj! I mi się na oczy nie pokazuj!-
-Ej! A może na kawę dasz się zaprosić…-
-Kawę… w sumie… czemu nie… Mia jestem-
-Lukas-
Spędzili w pobliskiej kawiarni parę godzin. I bynajmniej nie mieli zamiaru zbyt szybko się rozstawać. Rozmowa płynęła sama.

Alejandro zbierał się właśnie do Cariny gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie wstał z miejsca i poszedł otworzyć.
-Carina… Co tutaj robisz?-
-Musimy porozmawiać- wyszeptała.
-Tak, masz rację…- nie wiedział co nim kierowała, ale po prostu musiał to zrobić wiedział, ze jeśli nie to chyba zwariuje. Nachylił nią nad nią i delikatnie pocałował. Dziewczyna delikatnie rozchyliła usta i odwzajemniła pocałunek.
Poczuła stado motylków wariujących w jej brzuchu. Nie pamiętała kiedy ostatnio czuła się tak wspaniale. Chyba gdy miała 17 lat… Minęło tyle lat. Gdy wyjeżdżała myślała, ze nigdy nie będzie tak szczęśliwa jak wcześniej. A teraz właśnie była. I to z bratem swojego zmarłego ukochanego… ta wizja przestraszyła ją. Oderwała się od Alejandro. Spojrzał na nią zaskoczony cały czas jednak nie wypuszczając ja z objęcia. Nie był zły, ale czekał na wytłumaczenie.
-Czy ja jestem… Puszczalska?- spytała nie wiedząc jak dokładnie opisać swoje uczucia
-Co?! O czym ty mówisz?- Nie rozumiał
-No wiesz… Niedawno był pogrzeb Ricardo… a ja już znalazłam pocieszenie w ramionach nie kogo innego jak jego brata…- nie wiedział co powiedzieć czuł się odrzucony.
-To tylko pocieszenie?- puścił ją.
-Nie!- źle ją zrozumiał –Nie o to mi chodziło. Ja… to co czuję gdy jestem przy tobie jest niezwykłe. Magiczne. Tęsknie gdy nie ma cie obok, ale… czuję się jakoś tak dziwnie gdy myślę o tym jak niewiele czasu minęło od jego śmierci-
-Tez nie czuje się z tym dobrze, ale ja… kocham cię i nie mam już siły z tym walczyć. W momencie gdy weszłaś do tego domu przegrałem sam ze sobą.
Carina wspięła się na palce i zatopiła w jego ustach. Poczuła jak wsuwa rękę pod jej bluzkę. Nie protestowała. Chciała być z nim, chciała być blisko niego. Na zawsze…
-Wiesz… co przeraża… mnie najbardziej…- spytała między pocałunkami.
-Co?- wtulił twarz w jej włosy i czekał na to co miał usłyszeć.
-To jak bardzo mi na tobie zależy. Czasem boje się, ze nawet gdyby Ricardo żył wcześniej czy później znaleźlibyśmy się tu gdzie dzisiaj. Teraz zdaję sobie sprawę, ze nie potrafiłabym cie już wypuścić…-
-Nigdzie się nie ruszam. Obiecuję- Poczuła delikatne smyranie zarostu na swojej szyi. Naparła na niego całym ciałem i znów pocałowała. Zachwiali się i wylądowali na kanapie nie przerywając pełnego pasji i namiętności pocałunku. Delikatnie pieścił jej ciało. Położył dłoń na jej brzuchu. Przez tyle lat jakie minęło od tej nocy którą spędziła z Ricardo nie zapomniała co znaczy ten gest. Ale nie powstrzymywała go. Uśmiechnęła się zapraszająco. Wiedziała ze może mu zaufać. To właśnie on zburzył mur którym odgrodziła się od świata. To było coś czego pragnęli oboje.
-Kochaj mnie- wyszeptała mu do ucha i zdjęła bluzkę…

To był przedostatni odcinek. W ostatnim:
-Kto zabił
-Czy miłosc przetrwała próbę
-Los dzieli szczesciem sprawiedliwie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:39:37 22-01-09    Temat postu:

Cap 18 Ostatni! dziekuje wszystkim którzy byli ze mna do końca

romeo save me i've been feeling so alone
i keep waiting for you but you never come
is this in my head, i don't know what to think
he knelt to the ground and pulled out a ring

marry me juliet you'll never have to be alone
i love you and thats all I really know
i talked to your dad you'll pick out the white dress
its a love story baby just say yes
oh, oh, yes


Carina podniosła z podłogi zdjęcie i postawiła ja na jego właściwym miejscu. Na kominku. Fotografia przedstawiała młodego blondyna o ciepłym uśmiechu. Stał an korcie tenisowym i emocjonalnie gestykulował zapewne cos komuś tłumaczył. Dziewczyna uśmiechnęła się i odwróciła w drugą stronę. W fotelu siedział przystojny brunet. Niby wszystko różniło go od chłopaka ze zdjęcia ale byli braćmi…
-Już po procesie?- spytała siadając mu na kolanach i delikatnie całując.
-Tak już po…- wtulił głowę w zagłębienie jej szui i jedna dłonią zataczał koła na jej kolanie.
-Było ciężko Alejandro…-
-Ale już po wszystkim, dostał dożywocie.- pogładził go delikatnie po nieogolonym policzku. W ostatnim czasie tak wiele się działo…
-Kocham cię-
-Ja ciebie też-
Dziewczyna spojrzała powrotem na kominek. Pamiętała dokładnie jak wyglądał pierwszy proces. Na drugi nie miała siły. Wiedziała, ze powinna wspierać męża w tej trudnej chwili, ale nie miała siły. Nie po tym co usłyszała gdy była tam pierwszy raz. Alejandro wręcz poprosił ja by jednak nie szła z nim. Przywołała wspomnienia z pierwszej rozprawy.

Prawnik spojrzał na oskarżonego i zadał swoje pytanie.
-Panie Andreas Bustamante czy przyznaje się pan do winy?-
-Tak…- po części zrezygnowany mężczyzna wstał i rzucił drobnej blondynce w pierwszym rzędzie mordercze spojrzenie. Carina czuła ze serce podchodzi jej do gardła. Alejandro złapał ja za rękę w geście otuchy. Jak to możliwe że jeszcze tak niedawno miała go za dobrego człowieka ojca dwóch mężczyzn których kochała najbardziej na świecie. Teraz wszystko się zmieniło. Za chwilę miała usłyszeć dlaczego zabił starszego z braci Bustamante. Przełknęła ślinę i czekała. Po wspólnej nocy z Alejandro gdy obudził ja cierpki zapach kawy zauważyła na stoliku jakaś kopertę. Dowód. Jeden z wielu zebranych przed rozprawą .Kolejnym była ta teczka…
-Dlaczego pan to zrobił?- doszedł jej jakby zza ściany głos adwokata
-Proste. Ricardo tak naprawdę nie był moim synem. Jego matka mnie zdradziła. Nigdy nie był moim synem, a okazał się zbędny- nie mogła uwierzyć, ze słyszy tak okrutne słowa.”Stał się zbędny”
-Co ma pan na myśli mówiąc „zbędny”?
-Skupił w swoich rękach większość akt firmy-
Tylko tyle. Dlatego, ze miał władze w firmie ojciec zabił syna? I mówił to tak spokojnie bez żadnych emocji na twarzy…


-Martina tez posadzili. Wina w zniszczeniu hamulca była oczywista- blondynka uśmiechnęła się do ukochanego. Od tego samochodu zaczęła się ich wspólna droga. Jedno pozytywne wspomnienie.
-Adriana mocno to przeżyła, nie lubiła brata, ale jednak…-
-Racja Cari, ale przynajmniej miała Miguela…-

Tak. Adriana miała Miguela. Zrozumiał, ze gdy w życiu pojawia się „ta jedyna” warto zrezygnować z wcześniejszego stylu życia, schować dumę do kieszeni. Dlatego on tez tak zrobił. Od Alejandro zdobył adres dziewczyny i czekał. Czekał długo wiele godzin i gdy już miał zrezygnować spotkał ją. Szła zamyślona obładowana jakimiś pakunkami. Natychmiast do niej podbiegł pomagając jej.
-Co tutaj robisz?- spytała zdziwiona.
-Walczę-
-Hę?!- chciała jeszcze cos powiedzieć ale nie zdarzyła, poczuła czyjeś ciepłe usta na swoich. Jej ciało nie działało w zgodzie z jej umysłem. Poddała się temu mężczyźnie którego praktycznie nie znała.
-Co ty robisz?!- Udało jej się oderwać od chłopaka. Spoglądała na niego zaskoczona.
-Chowam dumę do kieszeni… Od chwili gdy cie zobaczyłem wiedziałem, ze jesteś ta właściwą…-
-Prawie się nie znamy…-
-Będziemy mieć wiele czasu by się poznać…-
-Ale dlaczego?- nie wiedział co powiedzieć gdy zauważyła mały bukiecik róż który trzymał.
-Po prostu Kocham cię. Przyjmiesz moja miłość?- Miguel nie mógł uwierzyć że wypowiedział te słowa. Dziewczyna nic nie odpowiadała.
-Boję się, nie wiem czy jestem gotowa…- chciał odejść
-Nie kochasz mnie…-
-Czekaj! Stój!- złapała go za ramię. Wpiął się w jego usta.
-Czy to znaczy, ze…- przyciągnął ja do siebie. Nie dała mu jednak dokończyć całując go po raz kolejny.
-Tak! To znaczy to co myślisz.-
-Na zawsze w moim sercu…-

Martha siedziała w salonie. Ojciec już dawno wyszedł. To akurat się nie zmieniło. Wciąż jej go brakowała, miał dla niej coraz mniej czasu. Ale wszystko inne się zmieniło. Zaczęła powoli dopuszczać do siebie ludzi którzy nie byli tylko piękni i bogaci. Ludzi którzy znaczyli naprawdę wiele dla niej, dla których ona była ważna. Co najważniejsze dała szansę Mauricio. Pokochał go już wcześniej, ale dopiero teraz odważyła się zdjąć mur którym oddzielała się od świata. Dopiero teraz dała się zaprosić na randkę. Teraz w pełnym makijażu i odpowiednio ubrana czekała na niego. Przyszedł punktualnie. W ręce trzymał mały bukiecik stokrotek.
-Skąd wiedziałeś?- spytała rozpromieniona odbierając kwiaty.
-Nie wiedziałem, zgadywałem- pocałowała go delikatnie.
-To co? Idziemy?-
-Tak, tak…-
Przed domem czekał samochód. Mauricio otworzył drzwiczki od pasażera, poczekał Az zapnie pas i odjechali… Spojrzała na małą kokardkę przyczepioną do stokrotek „Na zawsze w moim sercu”

Czasem na szczęście trzeba długo czekać. Czasem wiesz gdzie go szukać, ale droga pokryta jest cierniami, a czasem między tobą a bramą do szczęścia spoczywa wielki głaz, który usilnie pchasz i nie możesz go usunąć ze swojej drogi. A ominąć się nie da…
Ale czasem głaz znika równie niespodziewanie jak się pojawił.
Chris czekał tygodnie na przebudzenie ukochanej. Czy mógł ja tak nazwać? Nie wiedział, ale tak to sobie wyobrażał. Kochał ja bardzo Laure. Jak jeszcze nigdy nikogo.
I tego dnia gdy zobaczył jak powoli otwiera oczy, rusza palcami u prawej reki jego serce śpiewało.
-Chris co ty tutaj robisz?- spytała słabym głosem.
-Ciii nic nie mów. Długo spałaś…- odwrócił wzrok.
-Długo? Czyli ile? A Ricardo?...-
Wytłumaczył jej wszystko najdelikatniej jak umiał. Widział łzy szklące się w jej oczach. Delikatnie wytarł je wierzchem dłoni. Spojrzała na niego zdziwiona.
-Dlaczego tu jesteś? Dlaczego jesteś prze mnie?-
-Wiesz długo by mówić- uśmiechnął się- Tak w skrócie to po prostu cie kocham- zamarła na chwilę a po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Tez cie kocham, od zawsze…-
-Na zawsze w moim sercu.-
-Na zawsze.-

Carina i Alejandro stali na plaży. Chłopak delikatnie chwycił rękę żony.
-Zasłużyłaś sobie na ten miesiąc miodowy…-
-Oboje zasłużyliśmy…- Powoli weszli do wody. Fale delikatnie uderzały o ich nogi.
Dziewczyna pocałowała Alejandro.
-Wiesz co?-
-Co takiego kochanie?- Ujęła jego dłoń i przyłożyła do swojej lewej piersi.
-Tam będziesz zawsze…-
-A ty w moim…-
-Na zawsze w moim sercu- te słowa wypowiedzieli oboje.


Ostatnio zmieniony przez mili~*~ dnia 18:44:14 22-01-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
Strona 13 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin