Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

THE AGENTS: The Royal Flush #46 ost. (awangarda&Eillen)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41, 42, 43, 44  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:29:27 07-08-13    Temat postu:

Haha... Alexey jest byłym agentem, więc nie tak łatwo go podpuścić I może przygotuj się na to, że nie tylko większość zagadek pozostanie zagadkami, ale dojdę kolejne Ale co ja się tu będę rozpisywać - lepiej wstawię kolejny epizod ^^ Jeden, bo już w wordzie skleiłam dwa i dałam pod jednym tytułem


EPISODE # 42
Cast


_________Ruszył za Alexeyem w milczeniu, praktycznie czując w ustach smak krwi mężczyzny, którego przed chwilą Rosjanin zamordował z zimną krwią, jakby był jednym z jego wrogów, а nie sługusów. Wcisnął dłonie w kieszenie ciemnych spodni i spuścił głowę, gorączkowo się nad czymś zastanawiając. Zatrzymał się zdezorientowany, gdy o mały włos nie wpadł na Mikhaylova.
_________– Ty naprawdę nie przywiązujesz się do ludzi – zagaił Matt, wytrzymując jego spojrzenie.
_________– Żal ci tego ścierwa?
_________Matt wzruszył ramionami.
_________– Zastanawiam się tylko co chciałeś osiągnąć tą szopką? Sprawdzić jak bardzo zależy mi na dziewczynie czy pokazać, jakim jesteś bezwzględnym sukinsynem, a przy okazji zastraszyć ją, żeby siedziała cicho? A może wszystko to na raz, co?
_________– I co? Udało mi się? – zagadnął rozbawiony Alexey, ale Matt nie odpowiedział. – A jeśli chodzi o dziewczynę, to możesz ją wypuścić – rzucił jakby od niechcenia z nonszalanckim ruchem dłoni.
_________– Wypuścić?
_________– Nie jest mi do niczego potrzebna, poza tym nie sądzę, żeby była w stanie mi w jakikolwiek sposób zagrozić. Zresztą, jeśli jest ci bliska, to nie miałbym serca trzymać jej w zamknięciu jak świni przed wsadzeniem do pieca – dodał kpiącym tonem i ponownie ruszył przed siebie, zmierzając w stronę swojego gabinetu. – Jest kobietą. Ty mężczyzną. Masz swoje potrzeby. – Zwolnił, i zerknąwszy przez ramię, uśmiechnął się pod nosem.
_________Matt wypuścił powietrze z ust, jakby przez ten czas wstrzymywał oddech i wywrócił teatralnie oczami.
_________– Nie jest mi bliska. Możesz z nią zrobić co zechcesz – odpowiedział cynicznie, równając się ze swoim ojcem. Po chwili dodał już ciszej, ponieważ przyszło mu z trudem przyznanie się do tego: – Mam swoje słabości. Na moje nieszczęście już je znasz.
_________Alexey uśmiechnął się życzliwie i pełen zrozumienia dla jego wyznania. Klepnął go w ramię i zamiast do gabinetu skręcił do salonu.
_________– Każdy je ma. Ty byłeś moją, gdy się urodziłeś.
_________– I dlatego sprzedałeś mnie amerykańskiemu rządowi? – wypalił Matt, ściągając na siebie spojrzenie Mikhaylova. Zimne i nieobecne.
_________– To nie była łatwa decyzja, ale jedyna jaką mogłem wtedy podjąć, mając na uwadze twoje dobro.
_________Matt zatrzymał się zakłopotany i nie przeszedłszy progu, oparł się o framugę drzwi. Rosjanin zerknął na niego przelotnie, by sprawdzić jego reakcję, po czym podał mu kryształową szklankę z wódką. Od razu wypił zawartość i mimowolnie skrzywił się na cierpki smak siedemdziesięcioprocentowego alkoholu, czując jak praktycznie wypala jego trzewia.
_________– Skoro już zeszliśmy na mój temat – mruknął ochryple i odstawił szklankę. – Po co posłałeś po mnie tego sprzedajnego szczura?
_________Alexey uśmiechnął się cwano i rozsiadł wygodnie na kanapie.
_________– Jesteś moim synem – powiedział, jakby to miało być odpowiedzią na wszystkie pytania Gravesa. Matt przewrócił oczami i westchnął zniecierpliwiony, czekając, aż Rosjanin sam zacznie mówić dalej, ale ten uparcie milczał.
_________– Długo zamierzasz mnie tu trzymać? – spytał. – Myliłem się, sądząc, że współpraca z tobą okaże się owocna. Nie masz nic, а nasze relacje daleko odbiegają od rodzinnych i choćbyś nie wiem jak się starał, nie nadrobisz już tych straconych trzydziestu lat.
_________– Nikt cię siłą tu nie trzyma – odparł poważnie Alexey, spoglądając w głąb swojej szklanki. – Wydaje ci się, że twój szantaż emocjonalny jest choćby odrobinę skuteczny? – Przechylił kryształ i zacmokał, kręcąc głową. – Ani trochę.
_________Graves przez chwilę patrzył na niego zrezygnowany, jakby ta rozmowa była dla niego wyjątkowo męcząca. Przeniósł wzrok na podłogę i uśmiechnął się subtelnie.
_________– Jakby nie był, to już dawno wpakowałbyś mi kulę w plecy. Doceniam, że jeszcze tego nie zrobiłeś i domyślam się, że nie chodzi ci o poprawę naszych stosunków – odpowiedział ironicznie, podnosząc głowę. – Chciałbyś, żebym dotarł tu i ówdzie, korzystając ze swoich źródeł. Ty, może i byłeś kiedyś najlepszym agentem wywiadowczym, ale po trzydziestu latach maszerowania po spacerniaku jesteś całkowicie bezbronny i pozbawiony kontaktów. Bez tego, cóż… Byłbyś bezużyteczny, gdyby nie wrodzona inteligencja i spryt. Slick może być z ciebie dumny – dodał zuchwale, szczerząc zęby, а przez myśl przeleciał mu pomysł, że może to właśnie Slicka we własnej osobie ma przed sobą.
_________Alexey spojrzał na niego swoimi niebieskimi oczami, które błyszczały złowieszczo.
_________– Brad mówił, że znasz się z Evansem – zaczął po chwili, a Matt poczuł, że oblewa go zimny pot. – Opowiadał, że trzymaliście go w jakimś starym magazynie.
_________– A nie wspomniał czasem, że Evans to jego kumpel z dzieciństwa, z którym dawno temu kradli samochody i do niedawana utrzymywali całkiem poprawne kontakty, a z dziewczyną, którą trzymasz w piwnicy pracuje w redakcji lokalnych wiadomości? – wypalił Graves, uznając, że w tej sytuacji najlepszą obroną będzie atak.
_________– Sporo wiesz – przyznał Alexey z aprobatą i nawet jeśli zaskoczyły go słowa Matta, to nie dał tego po sobie tego ani trochę poznać. – Myślę, że na początek obaj sobie pomóżmy, a potem zobaczymy.

_________________________________________________________* * *

_________ Liam, mimo, że wciąż wspomagał się kulą, energicznym krokiem wszedł do biura. Już na kilometr było widać, że jest wściekły. Wszyscy, którzy go znali wiedzieli, że w takiej sytuacji najlepiej nie rzucać mu się w oczy i przezornie schodzili mu z drogi. Nawet Belli, która zamierzała przywitać go gorącą, aromatyczną kawą, słowa przywitania, jakie układała w głowie przez cały ranek, uwięzły w gardle, a ciało zamarło w bezruchu, gdy zniknął za drzwiami swojego gabinetu, solidnie nimi uprzednio trzasnąwszy.
Quinn rzucił teczkę, którą niósł pod pachą, na blat biurka i cisnąwszy kulą w kąt, opadł bezwładnie w swój fotel. Był wściekły, ale nie z powodu spotkania z dyrektorem Departamentu Sprawiedliwości. Richard Woodward okazał mu więcej zrozumienia niż obecny na owym spotkaniu człowiek z CIA, który z ramienia agencji miał nadzorować sprawę Hailey Spencer.
_________– Jak to nie żyje? – warknął wściekle i wsparłszy dłonie na blacie biurka, pochylił się w stronę Liama. – To jakiś żart?!
_________Quinn nie odpowiedział, tylko tępym wzrokiem wpatrywał się w leżącą przed nim teczkę, do której włożył swój raport na temat operacji Royal Flush.
_________– Daj spokój – uspokoił go Woodward, przeczesując palcami swoje siwe włosy. – Takie rzeczy się zdarzają. Nie wszystkie misje kończą się sukcesem.
_________Liam spojrzał na niego z wdzięcznością, ale postanowił się nie odzywać. Poluzował lekko krawat, który rankiem starannie wywiązała mu Jenny i przeniósł wzrok na agenta CIA, który nerwowo zacisnął szczęki tak, że mięśnie jego policzków zaczęły drgać w charakterystyczny sposób.
_________– To jakaś kpina – bąknął i uderzywszy dłonią o blat biurka, wsunął ręce w kieszenie swoich eleganckich spodni i wycofał się w stronę wielkiego okna, za którym rozciągała się panorama na całe miasto.
_________– Co z Evansem? – zapytał Woodward. Liam nabrał powietrza w płuca i spojrzał swojemu rozmówcy prosto w oczy.
_________– Wierzę, że jest niewinny – zaczął w końcu. – Ktoś z biura wynosi informacje i to jest przyczyna naszych wszystkich kłopotów…


_________Westchnął, opuszkami palców pocierając wewnętrzne kąciki oczu. Evans i Graves, dla których nadstawiał karku, jakby zapadli się pod ziemię i nie raczyli nawet odbierać jego telefonów. Na własne życzenie świecił za nich oczami, ale wierzył im, więc nie miał innego wyjścia. Jako ich bezpośredni przełożony musiał stanąć za nimi murem, zwłaszcza, jeśli sam był święcie przekonany o ich niewinności. Miał tylko nadzieję, że będą potrafili docenić to, co udało mu się wywalczyć podczas spotkania z dyrektorem Woodwardem.
_________– Proszę – mruknął bez przekonania, gdy ktoś zapukał do drzwi jego gabinetu. Był przekonany, że to Bella z kawą, ale kiedy w progu stanęła agentka Roberts, od razu się wyprostował, a jego mięśnie nerwowo się napięły. – Dobrze, że jesteś – zaczął i wskazując jej miejsce po drugiej stronie biurka, zagarnął z niego w swoją stronę teczkę z raportem.
_________– Przyniosłam raport – powiedziała niepewnie, unikając jego wzroku. – Opisałam dokładnie całe zdarzenie i okoliczności, w jakich straciłam broń.
_________Liam przez chwilę wpatrywał się w spięte jedynie biurowym spinaczem arkusze papieru, który przesunęła po biurku w jego stronę, a potem podniósł na nią zmęczony wzrok.
_________– To wszystko? – spytał, ale nie czekał na odpowiedź. – Co cię podkusiło, żeby działać na własną rękę? Evans nie jest żółtodziobem, a cała ta sprawa… – urwał i odchylił się wygodnie na oparcie fotela. – Cała ta sprawa nie powinna cię już więcej interesować – dokończył.
_________Sheila zmarszczyła brwi i rozchyliła lekko usta w zdziwieniu.
_________– Jak to? – wydukała.
_________– Odsuwam cię od prowadzenia sprawy Evansa i operacji Royal Flush – powiedział stanowczo, wpatrując się nią zimnym, nieprzeniknionym wzrokiem. – Osobiście będę to nadzorował.
_________– Czy to wszystko przez ten jeden głupi incydent?
_________– Głupi incydent? Strzelaninę w miejscu publicznym połączoną z uprowadzeniem dziennikarki, w skutek jakichś twoich prywatnych porachunków z Evansem, nazywasz głupim incydentem?
Sheila pokręciła głową z niedowierzaniem, przypominając sobie słowa Curtisa.
_________– To nie tak – wyszeptała. – Ja…
_________– To już bez znaczenia – uciął ostro Liam. – Postąpiłaś nierozważnie i nie cofniesz tego. Jeszcze dziś chcę mieć na biurku wszystkie dokumenty związane ze sprawą. To wszystko – zakończył. – Wychodząc zamknij za sobą drzwi, a po drodze poproś Bell, żeby przyniosła mi kawę.
Sheila fuknęła wściekle i nie oglądając się za siebie, z rozmachem otworzyła drzwi gabinetu, zderzając się w progu z nikim innym, jak z Bellą. Zgromiła ją spojrzeniem, z irytacją strzepując ze swojej jasnej koszuli mrożoną kawę, która z całą pewnością była przeznaczona dla Liama.
_________– Patrz jak chodzisz – warknęła, wymijając oszołomioną dziewczynę. Bella, zupełnie ignorując agentkę Roberts, spojrzała przepraszająco na Liama i uśmiechnęła się niewinnie.
_________– Zaraz przyniosę nową – powiedziała i zebrawszy z podłogi rozbite szkło, zamknęła za sobą drzwi gabinetu. Liam pokręcił głową w zadumie, po czym sięgnął do kieszeni marynarki po telefon i wybrawszy z pamięci numer, przyłożył aparat do ucha.
_________– Przynęta zarzucona – rzucił rozbawiony, przypominając sobie lata, gdy sam działał w terenie jako agent operacyjny. – Nie, nie wspomniała słowem o twojej wizycie. Obserwuj ją. Curt… tylko dyskretnie i bez żadnych spektakularnych akcji w stylu Rambo – polecił stanowczo i rozłączył się.

_________________________________________________________* * *

_________Zaintrygowany słowami Alexeya, Matt zajął miejsce na sofie i wsparł się łokciami na kolanach. Splótłszy dłonie, spojrzał na niego zaciekawionym wzrokiem i spytał:
_________– Co masz na myśli, mówiąc, że możemy sobie pomóc?
_________– Gdy się spotkaliśmy po raz pierwszy byłeś zainteresowany skarbami Stevensa – odpowiedział Rosjanin, nie owijając w bawełnę. – Myślę, że jestem w stanie wziąć cię pod uwagę.
_________– Wziąć po uwagę? – zakpił Matt i dodał zbulwersowanym tonem: – To za mało. Chcę gwarancji.
_________– Zuchwałość odziedziczyłeś chyba po matce – mruknął pod nosem i wykrzywił swoją rosyjską twarz w uśmiechu. Oparł brodę na dłoni i westchnął ciężko. – Chcesz gwarancji w postaci umowy? Weksli? Nie wystarczy ci moje słowo?
_________– Twoje słowo jest dla mnie gów*o warte.
_________– No proszę – mruknął zdumiony, uśmiechając się coraz szerzej: – To czego chcesz?
_________Matt przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu opadł na oparcie sofy i założył nogę na nogę. Spoglądając na Alexeya spod byka powiedział całkowicie poważnie:
_________– Chcę dostać gwarancję od Slicka.
_________Na te słowa Alexey roześmiał się, ale ponieważ Matt nie zmienił swojego wyrazu twarzy, szybko spoważniał i spytał z niedowierzaniem:
_________– Mówisz serio? Boisz się, że po wszystkim zostaniesz z pustymi rękami? Bo chyba nie zamierzasz wykluczyć mnie z tego układu jako pośrednika?
_________Graves, nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnął się cwano i pokręcił głową, dając do zrozumienia, że cały czas się nad tym zastanawia.
_________– А czego ty chcesz?
_________– Chcę dostać nazwisko.
_________– Z tym musisz iść do urzędu – mruknął melodyjnie Matt, unosząc brwi po samą linię włosów. Gdy Alex spojrzał na niego z miną, która mogłaby być ostatnim ostrzeżeniem, podsunął mu swoją szklankę, czując, że nie ugra zbyt wiele na trzeźwo. Rosjanin nalał wódki do obu kryształów i od razu przyłożył swój do ust, natomiast Matt ujął szklankę w dłoń i zaczął bawić się alkoholem, rozlewając go po ściankach.
_________– Chcę wiedzieć, kto zamordował Stevensa.
_________Matt momentalnie znieruchomiał i przeniósł swój wzrok na twarz mężczyzny, zastanawiając, czy mówi poważnie. Zajęknął się:
_________– Co?
_________– To co słyszałeś. Myślałeś może… – zaczął, ponownie nalewając wódki do szklanki. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, wlepiając swoje przeszywające niebieskie oczy w zdziwionego Spectera – … że to Slick za tym stoi?
_________Graves szybko zamknął rozdziawione usta, przypominając sobie, że nie powinien okazywać żadnych emocji. Spodziewał się, że Rosjanin będzie chciał pomocy w odnalezieniu Sary, ale zamiast tego on wolał dobrać się do d**y mordercy jej ojca, czym zupełnie zbił go z pantałyku.
Historia, którą usłyszał w progu swoich drzwi, którą Curtis opowiadał Liamowi, zadźwięczała mu w uszach niczym kościelne dzwony. Według Evansa to ludzie Slicka zamordowali Stevensa. Cały szkopuł tkwił w tym, że Alexey, który nigdy nie ukrywał swojej sympatii, а przynajmniej wdzięczności wobec Slicka, zaprzeczył temu. Najwyraźniej nawet jeśli As miał zamiar wyeliminować Króla ze swojej partyjki, to nie zdążył tego zrobić. Ktoś go uprzedził i mimo biegnącego czasu wciąż nikt nie znał jego tożsamości. To mógł być ktoś zupełnie nowy i nieznany, Joker, lub ukryta głęboko w talii Dama, która do tej pory nikomu nawet nie prześlizgnęła się między palcami. Do tej pory sądzili, że w grze pozostał już tylko As. Z góry wykluczyli możliwość, jakoby Dama była na tyle potężna, żeby wziąć sprawy we własne ręce, ale teraz wszystko wskazywało na to, że to właśnie ona, pozostając w całkowitym ukryciu, pociągała za sznurki. А jeśli to Sara nią była? Jeśli od pierwszego spotkania z Curtisem była wszystkiego świadoma, jedynie strugając niewinną i bezbronną dziewczynę? Mając u boku agenta DEA, ściganego przez mafię i policję, zapewniłaby sobie bezpieczeństwo.
_________А co jeśli nigdy nie było żadnej Damy?
_________Było zbyt dużo niewiadomych, żeby nawet z perfekcyjną dedukcją rozwiązać to wszystko. Czas biegł nieubłaganie, а Graves miał wrażenie, że nie posunął się w swoich rozmyślaniach ani o krok do przodu. Pewne było jedynie to, że Sara zniknęła bez słowa praktycznie z dnia na dzień, a Stevens nie zginął z ręki Slicka.
_________– Szukanie jego mordercy nigdy nie leżało w moim interesie – odpowiedział, próbując za wszelką cenę ukryć swoje zaskoczenie. Przez chwilę milczał, szukając na drewnianej podłodze jakiegoś punktu, na którym mógłby zawiesić swój wzrok na dłużej, aż w końcu uniósł swoją szklankę i mruknął: – W takim razie umowa stoi. Na zdorowje.
_________– Na zdorowje – odpowiedział mu tym samym Alexey, stukając się z nim swoją szklanką.
_________Matt czuł, że gra z nim była jedyną drogą do rozwiązania tych wszystkich zagadek, nawet jeśli miałoby to się skończyć źle. Gdy Rosjanin chociaż przez moment zacznie podejrzewać, że Specter łże jak pies i podaje się za jego syna, nie zabije go szybko i bezboleśnie, а wymyśli najbardziej wysublimowaną formę bólu, jakim go ukarze. Po plecach przebiegł mu nieprzyjemny dreszcz. Z przykrych myśli wyrwał go dźwięk telefonu. Odruchowo złapał się za kieszeń spodni, ale to nie do niego ktoś wydzwaniał.
_________Alexey przyłożył słuchawkę do ucha i mruknął przeciągle.
_________– Dobrze, że zadzwoniłaś – powiedział, zerkając na Matta. Jego twarz w ułamku sekundy stężała i zbladła, jakby jego rozmówca zaledwie rzucił hasłem, które jak sto noży w jednej chwili wbiło się w plecy Rosjanina. Matt momentalnie zastygł, intuicyjnie wiedząc, że dzwoni jego informator. Miał głęboką nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z jego przykrywką, inaczej byłoby już po nim. – Na Alei Everett, za godzinę.
_________– Pilne sprawy? – mruknął cicho Matt, przełknąwszy cicho ślinę, gdy mężczyzna włożył telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki.
_________Alexey podrapał się po brodzie i zamyślonym wzrokiem wyjrzał przez okno, na znikające w mroku z każdą minutą podwórze. Wstał, а wraz z nim Specter.
_________– Jadę wykorzystać te kontakty, które zdążyłem już nawiązać – odpowiedział dosadnie, mając na uwadze wcześniejsze słowa Gravesa odnośnie znajomości po wyjściu na wolność. Matt całkowicie zignorował tę uwagę i wcisnął dłonie w kieszenie spodni. – Może zechcesz mi towarzyszyć, Jack?
_________– Nie, dzięki. Zajmę się swoimi kontaktami.
_________Rosjanin minął go już bez słowa i zniknął we wnętrzu domu, a on podszedł do dużego okna, nieumyślnie spoglądając na punkt, w którym wcześniej utknął wzrok Alexeya – na czarny samochód stojący pod bramą. Gdy w końcu w domu zrobiło się zupełnie cicho, а na schodach pojawiła się mała sylwetka Alexeya, wyciągnął z kieszeni telefon z pustą kartą sim, którym posługiwał się od momentu wcielenia się w Spectera. Wahał się przez chwilę, а w końcu wystukał numer i przyłożył słuchawkę do ucha.
_________– To ja. Musisz coś dla mnie zrobić – powiedział bez ogródek. Gdy jego rozmówca spytał o wagę sprawy odpowiedział bez wahania: – Na wczoraj. Wykorzystaj wszystkie swoje źródła. Muszę się dowiedzieć, co się stało ze Stevensem. Tak. Chcę wiedzieć, kto go zabił i co się stało z jego ciałem. I czy to było jego ciało – dodał szybko, а na jego rękach pojawiła się gęsia skórka.
_________Rozłączył się i bez wahania napisał wiadomość, którą błyskawicznie wysłał, po czym schował twarz w dłoniach, czując, że łupiący ból w czaszce za moment rozerwie mu głowę.

_________________________________________________________* * *

_________Curtis siedział w samochodzie Lexy, miarowo postukując palcami w kierownicę. Kiedy mówił Sheili, że to Matt jest konfidentem, zobaczył na jej twarzy zaskoczenie, zmieszane z jakiegoś rodzaju zażenowaniem i złością na to, że sama na to nie wpadła. Nie był pewien, czy ta reakcja była szczera, ale skoro nie wspomniała Liamowi o jego wizycie, oczywistym było, że musiała mieć coś na sumieniu.
_________Odchylił się wygodnie na oparcie i wyciągnąwszy z kieszeni paczkę papierosów, odpalił jednego, a jego myśli nagle powędrowały w zupełnie inną stronę. Po rozmowie z ciotką Elle, zyskał niemal stuprocentową pewność, że jej siostrzeńca i byłego agenta rosyjskiego wywiadu nie łączą absolutnie żadne więzy krwi. Dlaczego więc Matt nawet słowem nie zająknął się, że Mikhaylov ma syna, gdy o nim rozmawiali? Chciał wypaść bardziej wiarygodnie w jego oczach, a może sam nie wiedział na ile sprawdzone są te informacje? Miał jednak dostęp do jego teczki, czego niezbitym dowodem było zdjęcie jakiegoś pochodzącego z niej dokumentu, które przypadkiem znalazł w jego telefonie, więc co u licha?
_________W całej tej sprawie wciąż było zbyt wiele znaków zapytania. A jakby tamtych było mało, teraz doszły kolejne, związane ze zniknięciem Sary i bransoletką, którą znalazł w jej rzeczach. O ile był pewien, że ciąg umieszczonych na niej liter nie jest przypadkowy, o tyle miał coraz większe wątpliwości, czy Sara faktycznie jest tak niewinna i nieświadoma tego, czym zajmował się jej ojciec. Dlaczego nie chciała z nim pojechać? Dlaczego wybrała tamtych ludzi zamiast niego i jaki to wszystko miało związek ze operacją Royal Flush? Sam już nie wiedział, co powinien o tym myśleć.
_________Gdy dostrzegł po drugiej stronie ulicy nienaganną sylwetkę Sheili, uśmiechnął się do siebie pod nosem. Wyszła z jakiejś markowej drogerii, upychając w torebce jakieś zawiniątko, a potem ruszyła szybkim krokiem w stronę swojego samochodu, zerkając co chwila nerwowo na zegarek, jakby się gdzieś spieszyła, albo była już spóźniona. Kiedy włączyła się do ruchu, Curtis zaciągnąwszy się ostatni raz papierosem, wyrzucił niedopałek przez uchylone okno i uruchomił silnik.
_________– Ale wyczucie czasu… – mruknął niezadowolony, gdy jego telefon zaczął dzwonić. Nie znosił rozmawiać przez telefon w czasie, gdy prowadził tak samo jak nie znosił zestawów głośnomówiących. – Co znowu? – rzucił do słuchawki. – Jadę za nią. Co? Gdzie? To całkiem blisko, właśnie mijamy Plac Świątynny… – urwał, a jego wszystkie jego mięśnie napięły się, gdy dotarło do niego, że za kilka chwil być może znajdą odpowiedzi na większość dręczących ich pytań. Nabrał powietrza w płuca i jeszcze uważniej zaczął wpatrywać się w samochód Sheili, jakby to miało mu w czymś pomóc. – Na razie zatrzymała się przed knajpą – rzucił beznamiętnym tonem do słuchawki. – Nie uwierzysz, lokal nazywa się „Red Iguana” – dodał wyraźnie rozbawiony, zatrzymując samochód po drugiej stronie ulicy. – Idę się rozejrzeć. Dobra – mruknął, przewracając teatralnie oczami. – Nie będę robił żadnych kowbojskich akcji. Zadzwonię później – uciął krótko i rzuciwszy telefon na siedzenie pasażera, wysiadł z auta. Wiadomość, że Mikhaylov, a być może także Slick, zamierzają się spotkać z informatorem na znajdującej się jakieś pięć minut drogi stąd Alei Everett sprawiła, że serce zaczęło mu bić szybciej. Jeśli dorwą informatora, którym z dużym prawdopodobieństwem była Sheila, wreszcie wszystko się wyjaśni. Prawie wszystko.
_________Postawił kołnierzyk skórzanej kurtki, którą pożyczył z szafy Gravesa, zmierzwił włosy na głowie i nasunąwszy na nos ciemne okulary, ruszył w stronę baru. Wszedł do środka i zajął miejsce na jednym z wysokich barowych stołków przy ladzie, rozglądając się dyskretnie. Sheila siedziała w rogu sali, po jego prawej stronie, przy dwuosobowym stoliku.
_________– Co dla pana? – zagadnął facet za ladą, wyglądający na rodowitego Meksykanina, przesuwając w stronę Curtisa menu.
_________– Burritos – odparł Evans, nie siląc się nawet by zajrzeć do karty. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak dawno nie miał w ustach porządnego obiadu i na samą myśl o tym zrobił się jeszcze bardziej głodny. Jednak myślenie o jedzeniu musiał odłożyć na później.
_________– Dzień dobry, szefie. Dawno u nas pana nie było – powiedział chłopak, który przyjmował zamówienie Curtisa, gdy przed ladą stanął wysoki, postawny, szpakowaty mężczyzna, ubrany w eleganckie spodnie, zaprasowane na kant i cholernie drogą koszulę, które zupełnie nie pasowały do wystroju tego miejsca. Evans był pewien, że widział go już wcześniej. W prasie? Telewizji? A może gdzieś jeszcze?
_________– Witaj, Pablo. Jak interes?
_________– Tak jak widać – powiedział z dumą Meksykanin. – Kręci się jak szalony.
_________– To świetnie – pochwalił mężczyzna. – Mrożona kawa dla mnie i dla tamtej pani – powiedział, wzrokiem wskazując na Sheilę, a kiedy Meksykanin skinął głową ze zrozumieniem, oddalił się w stronę stolika, który zajmowała. Curt zerknął dyskretnie przez ramię w ich stronę i uniósł brwi po samą linię włosów, widząc ich czułe przywitanie. Wyglądali co najmniej na dobrych znajomych.
_________– Dzięki – rzucił do Meksykanina, gdy ten podsunął mu talerz z burritos, ale nim zaczął jeść zerknął na swojego Rolexa. Spotkanie z informatorem miało się odbyć za około czterdzieści minut, więc mieli jeszcze sporo czasu. Curtis w mgnieniu oka pochłonął swój obiad, po czym wytarł usta papierową serwetką i wtedy dotarło do niego skąd znał tego mężczyznę.
_________– Cholera – mruknął i zostawiwszy na ladzie dziesięciodolarowy banknot czym prędzej ruszył do samochodu po telefon. – Liam nie będzie zadowolony – mówił do siebie, wybierając numer. – Siedzisz? – spytał, gdy usłyszał w słuchawce głos szefa. – To lepiej usiądź. Wiesz z kim spotkała się Sheila? Z fagasem twojej eks i wyglądają na bardzo zaprzyjaźnionych… Ej? Jesteś tam? – spytał Curt, gdy w słuchawce zapanowała grobowa cisza. Z łatwością wyobraził sobie minę, jaką musiał mieć teraz Liam i jego reakcję, jaka nastąpi, gdy się rozłączą. Nie czekając aż jego rozmówca ocknie się z szoku i powie cokolwiek, rozłączył się, widząc kręcącego się w pobliżu baru, dobrze sobie znanego Latynosa. Wahał się przez chwilę, ale w końcu gwizdnął na palcach, a gdy mężczyzna spojrzał na niego, kiwnął mu ręką, by podszedł do niego. Latynos ruszył w jego stronę niespiesznym krokiem, a Curt w tym czasie wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i oparł się biodrami o maskę samochodu.
_________– Donovan, myślałem, że już dawno po tobie – powiedział Latynos, wyciągając dłoń na przywitanie.
_________– Jak widzisz, mam się całkiem nieźle – odparł Curt i spojrzawszy mu prosto w oczy, poczęstował go papierosem. Miał przeczucie, że jego obecność tu nie jest przypadkowa, ale zdawał sobie sprawę, że być może niczego się od niego nie dowie.
_________– A co z Sarą? – zagadnął mężczyzna, wkładając sobie w usta papierosa.
_________– Nie zgrywaj głupka, Marks i nie ciągnij mnie za język – powiedział Evans, zapalając zapalniczkę, a kiedy obaj odpalili, ponownie spojrzał swojemu rozmówcy prosto w oczy. – Słyszałem, że po śmierci Stevensa zacząłeś zadawać się z psami – zagadnął, uśmiechając się kpiąco, przypomniawszy sobie o fakcie spotkania Matta i Sheili z „tajemniczym” informatorem podczas aukcji.
_________Marks roześmiał się w głos, wypuszczając z ust smużkę dymu.
_________– Wychodzi na to, że zadawałem się z nimi już przed jego śmiercią, bo przecież jesteś jednym z nich, nie? – odparł.
_________– Dla kogo teraz pracujesz? – spytał Curt, zupełnie ignorując uwagę Latynosa.
_________– A co? Chcesz się przyłączyć? Czy szukasz kogoś, kto ocali twój zawszony tyłek przed zemstą Stevensa?
_________– Coś ty powiedział? – podchwycił Evasn, wpatrując się podejrzliwie w twarz swojego rozmówcy.
_________– To, że Stevens załatwi cię zza grobu, jeśli Sarze spadnie choćby włos z głowy.
_________– Widzę, że jesteś nieźle poinformowany.
_________– Takie wieści szybko się rozchodzą.
_________– A nie przyszło ci do głowy, że to tylko plotki? – zagadnął Curt i uśmiechnąwszy się cwano, rzucił niedopałek na chodnik i zadeptał go.
_________Marks otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego gardła. Curt z kolei nie zamierzał dłużej z nim dyskutować. Czas biegł nieubłaganie szybko. Do spotkania z informatorem zostało niecałe dziesięć minut.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 1:44:45 07-08-13    Temat postu:

Co do jasnej cholery ma wspólnego z tym wszystki „fagas” eks małżonki Liama? Kolejna zagadka. Czy to on jest Slickiem? Szczerzę wątpię, ale coś ma na sumieniu. Być może jest na usługach Slicka.
I jak to w końcu jest z tą śmiercią Stevensa? Czy Sara jest Damą?
Może odpowiedzi należy szukać tam, gdzie się wszystko zaczęło? Chodzi mi tutaj o poczyniania Gravesa. Może ma rację z tym, aby sprawdzić czy w kostnicy rzeczywiście jest ciało Stevensa...
Zastanawiam się czy była żona Liama mogłaby mieć coś wspólnego ze światem przestępczym i wcale nie myślę tu tylko o niej jako sędzi.
Swoją drogą - Matt jest niesamowity. Jego zdolności do matactwa, kłamania są bezcenne xd Tak jak Neal w „White collar” ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:10:15 07-08-13    Temat postu:

Tyle pytań i żadnej odpowiedzi Ale dokładnie tak miało być ^^
Żona Liama w układzie z przestępczym światkiem? Hmmm... przyznam, że to ciekawa opcja ;D A Matt jest jaki jest wyłącznie dzięki Marcie, to jej "dziecko"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 14:58:32 07-08-13    Temat postu:

Obaj agenci są doskonale stworzeni, jednak bardziej lubię Matta - jest taki bardziej ciepły, ludzki Curtis natomiast jest twardym typem, lubiącym ryzyko. Chociaż Graves ostatnio mnie zadziwia swym zachowaniem.

Zastanawia mnie ile czasu zajęło Wam stworzenia tak skomplikowanej fabuły z tyloma zwrotami akcji Niczym zawodowi pisarze
Tak pomyślałem, że fajny serial by powstał
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:31:20 07-08-13    Temat postu:

Curtis z założenia miał być nieco irytującym typkiem, który niczym się nie przejmuje i zawsze jak kot spada na cztery łapy. A Matt... odkąd dowiedział się o śmierci Hailey, to chyba nie ma już nic do stracenia i stawia wszystko na jedną kartę. Poza tym myślę, że jeszcze nie raz Cię zaskoczy, zakładając, że powstanie kolejna część ;D Pierwsza powstawała jakieś pół roku, a pomysłów było tyle, że musiałyśmy się same pilnować, żeby czegoś nie pokręcić. Czasem mam wrażenie, że i tak za bardzo namotałyśmy, ale trudno, stało się ;P W planach były jeszcze dwie części, więc może z czasem uda nam się to wszystko odkręcić i wyjaśnić wszystkie zagadki

O tak, zobaczyć Iana i Matta na szklanym ekranie w takich rolach, to byłoby coś Aczkolwiek Marta mnie ostatnio uświadomiła, że powstał już serial mniej więcej w tym stylu - [link widoczny dla zalogowanych], wprawdzie nie z nimi w rolach głównych, ale o podobnej tematyce. Przymierzam się, żeby zerknąć, ale jakoś ciągle zajmuję się czymś innym


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 15:32:28 07-08-13, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:57:37 07-08-13    Temat postu:

Eillen napisał:
O tak, zobaczyć Iana i Matta na szklanym ekranie w takich rolach, to byłoby coś Aczkolwiek Marta mnie ostatnio uświadomiła, że powstał już serial mniej więcej w tym stylu - [link widoczny dla zalogowanych], wprawdzie nie z nimi w rolach głównych, ale o podobnej tematyce.


Słyszałem coś o tym serialu, ale ja nadal oglądam "White Collar" - ten serial mnie bardzo wciągnął i raczej pozostanę na razie z nim

Trylogia? To by było coś niesamowitego! Oczywiście ja się na to piszę jako czytelnik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:32:22 07-08-13    Temat postu:

No to jeśli kiedyś się w końcu zbierzemy i ogarniemy tę drugą część, to na pewno dam Ci znać

"Kołnierzyk" to kołnierzyk Tak w ogóle, to mało jest teraz naprawdę dobrych seriali - a przynajmniej mnie mało, który jest w stanie wciągnąć na tyle, żebym oglądała odcinek za odcinkiem i nie mogła doczekać się kolejnego. Jakieś to wszystko takie... sama nie wiem, a może to ja mam jakieś wygórowane wymagania? Lepiej zajmę się pisaniem ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:23:09 07-08-13    Temat postu:

Mnie też mało jakiś serial potrafi wciągnąć, np. za "Grę o tron" od pierwszego odcinka nie mogłem znieść Nie moje klimaty. Poza tym "Castle" i "Kości" też trochę oglądałem, jednak nie wciągnęło mnie tak mocno i odpuściłem. Według mnie te schematy były bardzo dużo razy powtarzane - zabójstwa itp. .
A więc czekam na kolejny odcinek, oby tak samo długi(albo i jeszcze dłuższy) niż ten ostatni
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:30:20 07-08-13    Temat postu:

Castle? O matko, nie znoszę tego ;P "Kości" jeszcze jestem w stanie jakoś przełknąć, ale Castle? W życiu! W sumie z seriali to ostatnio chyba zdarza mi się zerkać tylko NCIS i CSI:NY, a wcześniej oglądałam też House'a i Merlina. Czasem na próbę oglądam jakiś jeden odcinek czegoś nowego w necie, ale zazwyczaj na jednym odcinku się kończy

Kolejny dłuższy na pewno nie jest - chyba mniej więcej taki sam ^^ Ale wstawię jutro, bo mnie wena na pisanie naszła, a jak pójdzie, to nie wiem kiedy wróci, więc ją muszę wykorzystać ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:35:36 07-08-13    Temat postu:

Czyli już jutro kolejna dawka agentów! Nie lepiej byłoby wstawić już wszystkie rozdziały za jednym zamachem? Tak to trzymasz mnie w niepewności o losy bohaterów - zaczynając od Curtisa, a kończąc na Alexandrze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:40:58 07-08-13    Temat postu:

O Curtisa się martwisz? On jest jak kot - chadza własnymi ścieżkami i zawsze spada na cztery łapy ;D A Lexy już w następnym rozdziale
W sumie, faktycznie, mogę wstawić już wszystko do końca, ale wtedy Twoja przygoda z agentami skończy się szybciej, a na kolejna część to ciągle bliżej nieokreślona przyszłość, więc może jednak zamiast jutro, to powinnam next wstawić np. za tydzień
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:42:06 08-08-13    Temat postu:


Nie! Wstaw dzisiaj, chociażby jeden odcinek W sumie masz rację - wolę jeszcze poczytać o agentach
Curt zawsze spada na cztery łapy - wiem Ale jego plany też mogą nie wyjść, tak jak to miało miejsce, np. kiedy chciał uciec z Sarą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:19:20 08-08-13    Temat postu:

EPISODE # 43
Sharpness of guilt


_________Matt zerwał się z kanapy i gwałtownie wciągnął powietrze w płuca. Obrazy martwej Hailey, jakie podsuwał mu zmęczony umysł, były nie do zniesienia. Wyrównał oddech i wsparłszy łokcie na kolanach, ukrył twarz w dłoniach. W tej chwili niczego nie pragnął bardziej, jak tego, by to wszystko wreszcie się skończyło. By móc przestać udawać syna Mikhaylova, wyjechać na prawdziwy urlop, raz na zawsze ze swojego życia wyrzucić Curtisa i nigdy więcej do tego nie wracać. Rozumiał, że nie wszystkie akcje kończą sukcesem, ale nie potrafił pojąć jak człowiek, którego kiedyś miał za przyjaciela, mógł zataić przed nim, że był naocznym świadkiem śmierci jego dziewczyny. Kobiety, z którą gotów był spędzić resztę życia.
_________ Westchnął ciężko i potarł nerwowo twarz jednocześnie odgarniając kosmyki włosów z czoła. Kiedy pomyślał, że siedząca w piwnicy Lexy, mogłaby podzielić los Hailey, coś zakłuło go w piersi. Odruchowo przyłożył dłoń do klatki piersiowej, jakby chciał sprawdzić czy jego serce wciąż bije, po czym wstał z kanapy i starając się zignorować pulsujący ból w skroniach, ruszył do piwnicy. Bez trudu odnalazł właściwe drzwi, odsunął zasuwę, a potem z pomocą swoich narzędzi otworzył zamek. Kiedy wszedł do środka, od razu uderzył go zapach zaschniętej krwi, a jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę brunatnej plamy na środku podłogi. Dopiero po chwili przeniósł spojrzenie na Lexy. Siedziała skulona w kącie, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Oczy miała zamknięte, a jej twarz, pokryta rozmazanymi smugami tuszu do rzęs, wydawała się spokojna i rozluźniona. Zupełnie jakby sen uśmierzył ból.
_________ – Lexy – szepnął i przyklęknąwszy przy niej, delikatnie położył dłoń na jej kolanie. – Lexy… – powtórzył nieco głośniej. Ocknęła się wystraszona, odruchowo usiłując jeszcze bardziej wcisnąć się w kąt. – Spokojnie – powiedział łagodnie i wierzchem dłoni musnąwszy jej policzek, spojrzał jej w oczy. Jej spojrzenie było puste i nieobecne. W niczym nie przypominała tej przebojowej, pewnej siebie dziennikarki, gotowej iść do wyznaczonego sobie celu po trupach. Przeklął w duchu, uświadomiwszy sobie, że to właśnie on jest jedną z przyczyn jej obecnego stanu. – Chodź – powiedział, wyciągając rękę w jej stronę. – Zabiorę cię stąd…
_________ Lexy nie odpowiedziała. Patrzyła na niego przez chwilę tym dziwnym wzrokiem, sprawiając momentami wrażenie obłąkanej, po czym wtuliła się w jego ramiona i zachlipała cicho. Matt miał nadzieję, że skorupa, jaką otoczyła się po tym wszystkim powoli zacznie pękać. Pogładził czule jej plecy i cmoknąwszy ją w czubek głowy, bez słowa wziął na ręce i skierował się do wyjścia. W korytarzu jednak natknął się na niespodziewaną przeszkodę.
_________ – Dokąd to? – zagadnął Brad z cwanym uśmiechem.
_________ – Zabieram ją stąd, Alexey pozwolił ją wypuścić – odparł Matt i zrobił krok w przód, ale Cooper zagrodził mu drogę. – Odejdź – warknął. – Ani trochę ci na niej nie zależy? – Mina Brada nieco złagodniała, więc Graves postanowił kuć żelazo. – Poza tym zdaje się, że jesteś mi winny przysługę – dodał i uśmiechnąwszy się lekko, spojrzał mu prosto w oczy. – Wywiozę ją gdzieś, gdzie będzie bezpieczna, a potem niech się dzieje co chce. Daj mi kluczyki.
_________ Brad przez chwilę siłował się z nim na spojrzenia, a w końcu sięgnął do kieszeni i wyjął z niej kluczyki, ale nie dał ich Mattowi.
_________ – Pojadę z wami – rzucił krótko i kiwnął Gravesowi, by ruszał w stronę wyjścia.
_________ Kiedy znaleźli się na zewnątrz, a rześki wiatr omiótł jego twarz, Matt wziął głęboki oddech. Nie był pewien czy dobrze robi, zabierając Lexy z rezydencji Mikhaylova. Nie był pewien czy powinien ufać Bradowi, który przecież w każdej chwili mógł go wydać. Wiedział jednak, że za żadne skarby świata nie może dopuścić do tego, by Lexy spotkał taki sam los jak Hailey. Nawet jeśli jego decyzja zaważy na powodzeniu całego planu, przynajmniej będzie miał czyste sumienie.
_________Brad otworzył drzwi i wsparł się ręką o brzeg samochodu, z kpiącym wyrazem twarzy przyglądając się, jak Matt usadawia Lexy na tylnym siedzeniu. Mocno zaciskała dłonie splecione na jego karku, jakby bała się, że gdy go puści, zniknie jej z oczu na zawsze i zostawi ją samą. Ogarnął ją paniczny strach i zadrżała, nie wydając z siebie nawet najcichszego dźwięku. Graves przysiadł obok i pogłaskał ją po ramionach, opierając brodę na czubku jej głowy. Jej strach przenikał przez jego ciało, napawając Matta ogromnym niepokojem i poczuciem winy. Gdy udało mu się rozluźnić jej uścisk, ścisnął jej dłonie i położył na podkulonych nogach. Bez słowa zamknął drzwi i wyprostował się, ignorując przenikliwe spojrzenie Coopera. Zajął miejsce pasażera i ze stoickim spokojem poczekał, aż Brad ruszy w drogę.
_________– Biorąc pod uwagę to, czym się zajmujesz – zaczął blondyn z szerokim uśmiechem, przekręcając kluczyki w stacyjce – nie powinieneś się przywiązywać do kobiet. Stajesz się wtedy łatwym celem. – Przelotnie spojrzał na Matta, który zmierzył go wzrokiem i w milczeniu obrócił twarz w stronę szyby. Brad nie zamierzał się poddawać, czerpiąc satysfakcję z zaogniania sytuacji. Wyjechał z posiadłości Alexeya na ulicę prowadzącą do miasta i dodał wymownie: – Takiej kobiecie mogłoby się coś stać.
_________– Mówisz to z własnego doświadczenia? – spytał Matt, znów spoglądając na głupkowato uśmiechniętego Brada. – Jeśli chcesz żeby to zabrzmiało jak groźba, musisz się bardziej postarać.
_________– Nie bądź taki nerwowy – uspokoił go żartobliwym tonem. – Na pewno nie będzie nudno.
_________– Skręć tutaj.
_________– Dokąd chcesz ją zawieźć? – spytał z zaciekawieniem, przekręcając kierownicę, а gdy Matt nie powstrzymał uśmiechu, zmarszczył brwi. Odkąd tylko go poznał nie lubił tego wyrazu twarzy. Czuł, że kryje się za nim coś, co mu się nie spodoba, а nieodparta potrzeba dowiedzenia się prawdy doprowadzała go do szału. Przewidywalna zdawkowa odpowiedź „zobaczysz” jedynie rozjuszyła go wewnętrznie.
_________Jechali jeszcze przez dziesięć minut. Matt co chwilę wydawał Cooperowi instrukcje, gdzie powinien zjechać, а ten w milczeniu wykonywał jego polecenia, coraz poważniej doszukując się w tym podstępu. W końcu zatrzymali się pod kilkupiętrowym budynkiem z ciemnej cegły.
_________Matt wysiadł z samochodu i ruszył przed siebie, rzucając lekceważąco przez ramię:
_________– Weź ją i chodź.
_________– Nie mówisz chyba poważnie – żachnął się Brad, wspierając dłonie na biodrach, а Matt zatrzymał się i uważnie zlustrował go wzrokiem.
_________– Muszę mieć wolne dłonie – odpowiedział, przekrzywiając głowę na bok.
_________Mamrotając coś pod nosem, Cooper wziął Alexandrę na ręce i ruszył w stronę Matta, który przytrzymywał otwarte drzwi na klatkę schodową.
_________– Jeśli do tego potrzebowałeś dłoni to mógłbym cię zastąpić – warknął zirytowany, wchodząc na schody. Puścił Gravesa przodem, nie chcąc spuszczać go z oczu.
_________Dotarłszy na ostatnie piętro, Matt zatrzymał się przed ciemnymi drzwiami i przystawił do nich ucho, nasłuchując. Musiał się upewnić, że w środku nikogo nie ma. Zdawał sobie sprawę, że to mieszkanie może być obserwowane, ale tym większą frajdę sprawiało mu myślenie o tym, co zamierzał zrobić.
_________– To twoje mieszkanie?
_________– Nie – odpowiedział Bradowi, wyciągając swój niezbędnik włamywacza. – Ale nie szkodzi.
_________Bez większych problemów udało mu się odblokować zamek antywłamaniowy i otworzył drzwi szeroko, grzecznym gestem zapraszając swojego „przyjaciela” do środka.
_________– Wchodź pierwszy – burknął Brad, mierząc się z Gravesem na spojrzenia. Ten wzruszył ramionami z niewinnym wyrazem twarzy i zniknął w ciemnym mieszkaniu. Od razu odszukał kontakt i zapalił światło. Znajdowali się w nowoczesnym, gustownie urządzonym mieszkaniu, które sprawiało wrażenie opustoszałego.
_________– Spłaciłem swój dług – powiedział Cooper, kładąc Lexy na ciemnej sofie. Jeszcze przez chwilę w zadumie patrzył, jak jej ciężkie powieki się zamykają, po czym zwrócił się znowu do Matta, który wyciągnął z zakurzonej szafki butelkę wina: – To powiesz mi, do kogo należy to mieszkanie?
Matt wyciągnął korek i nalał ciemnoczerwonego alkoholu do kieliszka, który uprzednio wyczyścił. Nikt tutaj nie był od dawna, ale Gravesowi zdawało się to zupełnie nie przeszkadzać. Uśmiechnął się zagadkowo i skosztował wina, przeciągając moment.
_________– Do twojego przyjaciela z dawnych lat – mruknął w końcu, siadając na stole. Brad zdziwił się i zmarszczył brwi. Obrócił się szybko, rozglądając po mieszkaniu, ale nic nie sprowadziło go na właściwe tory. – Oszczędzę ci czasu, bo i tak nie znajdziesz tu rzeczy osobistych. Zmienia miejsca pobytu jak kobiety – dodał do siebie pod nosem i wziął kolejny łyk wina. – To mieszkanie Curtisa Evansa.
_________– Nie kpij ze mnie – warknął ostrzegawczo, drgnąwszy nerwowo. Gdy Matt wzruszył ramionami i opróżnił kieliszek, Brad rozłożył ręce szeroko i ze zmarszczonym czołem spytał głośno: – Mówiłeś, że chcesz ją zostawić w bezpiecznym miejscu, а kazałeś ją przywieść do pustego mieszkania po Curtisie?! – Gdy Graves przygryzł wargę i spojrzał na niego z niezrozumieniem, pokiwał z niedowierzaniem głową i stanął do niego tyłem, spoglądając na skuloną Lexy. – Kretyński pomysł.
_________– Wcale nie – obruszył się Matt, а gdy Cooper odwrócił się w jego stronę, silnym uderzeniem w głowę kijem bejsbolowym powalił go na ziemię. Brad w ułamku sekundy stracił przytomność, а ze złamanego nosa trysnął strumień krwi. – Evans się na ciebie wścieknie, jak zachlapiesz mu ten dywan z kota – mruknął z sadystycznym przekąsem, upuszczając kij. Chwycił Coopera za barki i nieprzytomnego przeciągnął po mieszkaniu do samej kuchni, gdzie spiął go kajdankami z przybitą do podłogi nogą blatu, przypominającą chromowaną rurkę.
_________Zwinął w kłębek kawałek ścierki i wcisnął Bradowi w usta, które dodatkowo okleił taśmą, którą znalazł w szufladzie, by nie wpadł na głupi pomysł wzywania pomocy, lub straszenia sąsiadów. Wciąż nie był świadomy, ale żył, а krew spływająca z opuchniętego nosa zaczęła zasychać na siniejącej twarzy i ubraniu.
_________Odłożywszy kij w miejsce, z którego go zabrał, za drzwi, stanął ze splecionymi na piersiach rękami, przypatrując się efektom swojego niecnego planu. Od samego początku chciał go tu przywieźć, by się go pozbyć. Nie mógł mu ufać nawet przez moment, а głupia uwaga, lub nieprzemyślany tekst przy Alexeyu mogły go pogrzebać – dosłownie. Nie chciał ryzykować życiem.
_________W służbowym mieszkaniu Curtisa nie był od kilku miesięcy, ale od razu stwierdził, że dla Brada to będzie wygodne więzienie, а dla Evansa zabójcza niespodzianka. Nawet jeśli było obserwowane przez służby DEA, Bradley był tu bezpieczny i dopóki Curtis nie będzie wolny – zamknięty.
Gdy upewnił się, że zrobił wszystko, co zamierzał, by zatrzymać Brada, wziął na ręce śpiącą Lexy i opuścił mieszkanie, zamknąwszy je dokładnie w ten sam sposób, w jaki je otworzył. Zszedł do samochodu Coopera i odjechał w miejsce, w którym Lexy mogła być naprawdę bezpieczna.

_________________________________________________________* * *

_________Nie zdążył nawet wcisnąć dzwonka. Drzwi otworzyły się błyskawicznie, zanim jeszcze zdążył wejść na schody. Ciotka Elle miała niewielki domek na obrzeżach Salt Lake City, w którym mieszkała sama odkąd zmarł jej mąż. Usłyszawszy parkujący na podjeździe samochód od razu pobiegła na werandę, przeczuwając kim może być niezapowiedziany gość. Gdy zobaczyła w progu swoich drzwi Matta z Lexy na rękach z jednej strony odetchnęła z ulgą, z drugiej coś ścisnęło ją za gardło. Bez słowa rozchyliła drzwi, pozwalając by wszedł do środka, а serce zakołatało jej jak szalone.
_________– Potrzebuję twojej pomocy – powiedział cicho, przenosząc wzrok na Lexy, której twarz schowana była pod burzą rozczochranych włosów. Oddychała cichutko, ledwie słyszalnie. – Zaopiekuj się nią. Proszę – dodał desperackim tonem, spoglądając prosto w ciemne oczy Elle, która opierała się o drzwi. – Wiem, że tutaj będzie bezpieczna.
_________– Tak się cieszę, że nic ci nie jest. – Podeszła do niego i pogłaskała go po ramieniu, spuszczając wzrok z jego bladej twarzy na drżącą dziewczynę. Kiwnięciem głowy wskazała sofę, а Matt nabrał powietrza w płuca i ułożył Lexy na kanapie. Odgarnął jej z twarzy opadające kosmyki, delikatnie muskając opuszkami palców jej alabastrową skórę. Gdy wyprostował się i odwrócił do niej przodem, Elle z trudem powstrzymała się przed zadaniem standardowego pytania: „co się stało?”. Wiedziała, że Matt i tak niczego jej nie powie, więc milczała. Widząc jego zafrasowaną minę, spojrzała na niego litościwie i kręcąc głową z dezaprobatą, wyciągnęła dłoń, by dotknąć jego zapadniętego policzka.
_________– Zmizerniałeś. Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce będziesz cieniem samego siebie. – Matt zaśmiał się pod nosem. – Chodź, musisz coś zjeść – dodała z wymuszonym uśmiechem, ciągnąc go za sobą do kuchni. Kiedy zabrała się do przygotowywania posiłku, wyciągnął z szafki szklankę i wypełnił ją wodą z kranu. Zanim uniósł ją do ust, zawahał się, i nie patrząc na ciotkę, zaczął cicho:
_________– Wiem, że wolałabyś, żeby zamiast niej była Hailey… – zająknął się, а kobieta spojrzała na niego i zastygła w bezruchu. – Ale musisz wiedzieć, że już nigdy tak nie będzie.
_________– Matty, mój drogi…
_________– Nie – przerwał jej zdecydowanie, gdy podeszła do niego z troskliwym uśmiechem. Gdy ich spojrzenia spotkały się, serce Elle zamarło a przez jej ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Zbyt dobrze znała tę jego zaciętą minę i bała się tego, co może za chwilę usłyszeć. Matt odwrócił wzrok. Tak było mu łatwiej. – Hailey nie żyje, ciociu – powiedział w końcu. – Została zastrzelona. – Głos mu się załamał. Przełknął nerwowo ślinę, czując jak wielka gula ściska mu gardło i z głuchym brzdękiem postawił szklankę na blacie. Elle otworzyła usta, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego słowa. – Lexy będzie następna, jeśli mi nie pomożesz. Dlatego proszę. Nie rób tego dla niej. – Oparł się rękami o ladę, podtrzymując na nich ciężar swojego ciała, przechylił twarz w stronę kobiety i mruknął: – Zrób to dla mnie.
_________Elle zakryła usta dłonią i podeszła do niego, obejmując go w pasie. Ściskała go mocno przez chwilę, próbując utrzymać emocje na wodzy, ale czuła, że puszczają jej nerwy. Miała tyle pytań, ale Matt nigdy nie mówił o sprawach służbowych, więc wypowiadanie ich na głos nie miało najmniejszego sensu.
_________– Przygotuję pokój gościnny – powiedziała wyrozumiale, odrywając się do niego. Wiedziała, że kiedyś pewnie przyjdzie taki czas, że opowie jej wszystko. Musiała tylko uzbroić się w cierpliwość. – Przyniosę jakieś rzeczy.
_________Pocałował ją w policzek, wysilając się na czuły uśmiech, a kiedy usłyszał stukot jej butów na schodach prowadzących na piętro, skierował się do łazienki. Na chwilę zatrzymał się przed lustrem. Nie podobało mu się to, co w nim zobaczył. Podkrążone oczy, kilkudniowy zarost i blade, zapadnięte policzki. Teraz już nie dziwił się reakcji Elle na jego widok, choć początkowo sądził, że ciotka jak zwykle wszystko wyolbrzymia. Na razie jednak nic nie zapowiadało, żeby wkrótce coś miało się zmienić, a on po prostu musiał to jakoś przetrzymać.
_________ Odkręcił zimną wodę i przemył nią twarz, by choć na chwilę odgonić czarne myśli, a kiedy ponownie spojrzał w lustro, zobaczył w nim zatroskaną Elle. Pośpiesznie wytarł twarz i uśmiechnął się blado, gdy bez słowa podała mu jego koszulkę, którą miała w szafie. Rzucił ją na umywalkę i wrócił do salonu. Lexy leżała skulona na kanapie, nerwowo zaciskając dłonie na podciągniętych pod brodę kolanach.
_________ – Lexy – mruknął, głaszcząc jej policzek wierzchem dłoni. Leniwie przeniosła na niego wpółotwarte oczy, ale nie odezwała się ani słowem. – Zaraz poczujesz się lepiej – dodał, biorąc ją na ręce. Zaniósł ją do łazienki i posadził na chłodnej posadzce, a ona, choć była przytomna, sprawiała wrażenie obojętnej na wszystko. Pomyślał, że mógłby z nią teraz zrobić dosłownie wszystko. Była w takim stanie, że gdyby kazał jej skoczyć z dachu, zapewne zrobiłaby to bez zastanowienia. Nie wróżyło to niczego dobrego. Lexy zupełnie zamknęła się w sobie, chowając się głęboko w twardej skorupie, której być może nawet on nie będzie w stanie rozkruszyć.
_________Matt westchnął, żałując, że jego kontakty z matką od dobrych kilku lat były praktycznie żadne. Była przecież świetnym psychiatrą i z pewnością znalazłaby jakiś sposób, by wyciągnąć z tego Alexandrę, a on musiał zdać się na własny rozsądek i intuicję.
_________Odkręcił kran nad wanną i ponownie przykucnął obok niej. Odgarnął pasma jej jasnych, posklejanych włosów za uszy i spojrzał w jej ciemne oczy, szukając w nich dawnego blasku. Lexy jednak szybko odwróciła wzrok, a kiedy wyciągnął dłonie, by rozpiąć jej koszulkę, odruchowo docisnęła plecy do zimnych kafelków na ścianie i szczelnie objęła się ramionami.
_________– Lexy – zaczął łagodnie, a gdy nie zareagowała, chwycił ją pod brodę, zmuszając by na niego spojrzała. – Poradzisz sobie sama? A może wolisz, żeby Elle tu przyszła? – spytał z troską. W odpowiedzi potrząsnęła przecząco głową i sięgnęła do drobnych guziczków swojej bluzki, starając się opanować drżenie rąk. Kiedy uporała się z ostatnim, spojrzała na Matta zawstydzona, a on bez słowa pomógł jej wstać i posadziwszy ją na krawędzi wanny, jak najdelikatniej potrafił, zsunął materiał z jej ramion i odrzucił na bok. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien się spieszyć i wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Starał się nie patrzeć na nią, by nie peszyć jej swoim spojrzeniem, mimo to kątem oka zauważył na jej jasnej skórze sińce i zadrapania. Zaklął w duchu i zacisnął pięści, starając się zapanować nad wzbierającą w nim na nowo falą wściekłości. Wszystko to, co ją spotkało, stało się praktycznie pod jego nosem. Mógł przeklinać jej wścibstwo i determinację, które doprowadziły ją do tego stanu, ale sam sobie też miał sporo do zarzucenia.
_________Ostrożnie objął jej wątłe ciało ramionami, by rozpiąć zapięcie biustonosza, ale kiedy poczuł jak wstrzymuje oddech, a jej prawie nagie, chłodne ciało sztywnieje pod jego dotykiem i jemu zadrżały dłonie, gdy odpinał haftki. Zastygł na chwilę w bezruchu, dając jej czas, by na nowo oswoiła się z jego bliskością. Lexy przymknęła powieki, opierając się czołem o jego ramię, a on nabrał powietrza w płuca i pozbywszy się biustonosza, rozpiął jej jeansy. Gdy przykucnął, by zsunąć je z jej bioder, instynktownie wplotła szczupłe palce w jego gęste włosy. Spojrzał na nią wtedy z niemym pytaniem, czekając na jakiś protest z jej strony, ale nic takiego nie nastąpiło. Wpatrywała się w niego nieobecnym wzrokiem, nawijając na palec kosmyk jego włosów, ale nie opierała się. Poddała mu się całkowicie, posłusznie wykonując wszystkie jego polecenia w całkowitym milczeniu.
_________Gdy była już w samej bieliźnie, podniósł ją i ułożył w wannie, a ona syknęła cicho, gdy jej zmęczone i obolałe ciało, zanurzyło się w gorącej wodzie. Instynktownie podkuliła nogi i oplotła je ramionami, biorąc głęboki wdech. Matt zaś przez chwilę siedział na ziemi, opierając czoło na zimnym brzegu wanny. Oddychał miarowo, zbierając siły. W końcu podniósł głowę i przez chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. Zawsze wydawała mu się wyjątkowo krucha, а na widok jej filigranowego ciała w takim stanie wściekłość ścisnęła jego serce. Była charakterna i nie chciała się poddać bez walki, ale w starciu z dwa razy większym od siebie mężczyzną, zapewne zaprawionym w braniu kobiet siłą, nie miała najmniejszych szans.
_________Wyczuwając na sobie jego spojrzenie, Lexy leniwie uniosła powieki i spojrzała mu w oczy. Jej policzki zaróżowiły się, a jemu przez chwilę wydawało się, że przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu.
_________– Matt… – szepnęła, zachrypniętym głosem, chwytając jego dłoń, którą zanurzył w wannie, by namoczyć gąbkę. – Nie chcę tam wracać – załkała i zadrżała, nie spuszczając z niego pełnego rozgoryczenia wzroku.
_________– Nie wrócisz tam – zapewnił, całując ją w policzek. Przyciągnął ją do siebie i objął, wplatając palce w mokre na karku włosy. Wsparła się głową na jego ramieniu i znów zamilkła, а jej delikatnym ciałem wstrząsnęły dreszcze. Była zupełnie rozbita. – Jesteś bezpieczna – powiedział z pełnym przekonaniem. Lexy jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego, jakby czekała na potwierdzenie tych słów. Matt uklęknął tak, by zrównać się z nią głową i ujął jej twarz w dłonie, starając się jednocześnie delikatnie zetrzeć z jej policzków resztki rozmazanego tuszu do rzęs, po czym zaczesał za ucho, klejące się do twarzy wilgotne kosmyki.
_________– Jesteś bezpieczna – powtórzył stanowczo, a gdy odetchnęła głęboko, jakby nagle cały przytłaczający ją ciężar zaczął powoli ustępować, mokrą dłonią przesunął po jej smukłej szyi i obojczyku, zatrzymując się na dłuższym zadrapaniu tuż nad piersią. Mimowolnie zmarszczył brwi i przygryzł wargę, czując rosnącą frustrację. Gdyby zareagował wcześniej…
_________– To nie twoja wina – jej wciąż anemiczny głos wyrwał go z rozmyślań. Uśmiechnął się blado i odwróciwszy wzrok, podniósł się z posadzki. Jej słowa, paradoksalnie, wpędziły go w jeszcze większe poczucie winy. Pokręcił głową i przeczesał włosy palcami. Uświadomiwszy sobie, że cały jest przemoczony, ściągnął kurtkę i podciągnął rękawy swetra, po czym ponownie przykucnął przy wannie i chwyciwszy gąbkę, delikatnie musnął nią jej posiniaczone ciało. Obmył jej ramiona i plecy. Gdy skończył, Alexandra oparła głowę o krawędź wanny i zanurzyła się głębiej by okryć swoje ciało. Wyglądała niewinnie i bezbronnie, ale była silna. Silniejsza niż mogłoby się wydawać. Jeśli ktokolwiek byłby w stanie poradzić sobie z taką sytuacją, to tylko ona. Musiał w to wierzyć.
Odkręcił ponownie kran, by podnieść nieco temperaturę wody i udał się w przeciwległy koniec łazienki po dodatkowe ręczniki. Zmęczony przysiadł na zamkniętej muszli i wsparłszy przedramiona na kolanach bez słowa wpatrywał się w kobietę, która nieoczekiwanie dla niego samego, stała się dość istotną częścią jego życia. Nie mógł i nie chciał nazywać tego miłością, bo było to uczucie zupełnie nieporównywalne do tego, jakim darzył Hailey. Faktem jednak było, że już kiedy spotkali się po raz pierwszy, coś zaiskrzyło. Nie był to jakiś przysłowiowy grom z jasnego nieba i początkowo nie sądził, że może to być coś ponad niezobowiązujący seks. Nadal nie był do tego przekonany i nie chciał snuć wspólnych planów na przyszłość ani składać jej jakichkolwiek obietnic, ale czuł się za nią w jakiś sposób odpowiedzialny. Musiał ją wyciągnąć z tego bagna, w którym po części znalazła się przez niego i zapewnić jej bezpieczeństwo – i tylko tego jednego był w tej chwili absolutnie pewien.
_________Podniósł się leniwie i podszedł do wanny rozciągając ręcznik przed sobą na szerokość ramion, a kiedy wstała owinął nim jej ciało i pomógł jej wyjść. Osuszył ją ręcznikiem i delikatnie ubrał w biały bawełniany t-shirt z piątką i nazwiskiem Graves na plecach, po czym wziął na ręce i zabrał do pokoju gościnnego, w którym stało duże mahoniowe łóżko ze świeżą i pachnącą pościelą, przygotowaną przez Elle. Ułożył ją delikatnie na poduszce i przykrył puchową kołdrą. Gdy zamierzał wstać, złapała go za rękę.
_________– Zostań – poprosiła, а on uśmiechnął się lekko i usiadł tuż obok. – Nie zostawiaj mnie.
_________– Muszę wracać – odpowiedział, przenosząc wzrok na podłogę. Czas go gonił, а choć wcale nie chciał stąd uciekać, musiał stawić się w posiadłości Alexeya. – Elle się tobą zajmie. Jesteś w dobrych rękach – zapewnił. Nachylił się nad nią i pocałował ją czule w czoło, próbując zachować ten moment w pamięci, ale Lexy wciąż kurczowo ściskała jego dłoń, więc w końcu wsunął się nieco dalej na łóżko i przygarnął ją do siebie. Oparł brodę o jej głowę i zaczął delikatnie gładzić jej plecy, samemu czując nieodpartą ochotę odpłynięcia w ramionach Morfeusza. Nie mógł sobie jednak na to pozwolić.
_________Kiedy oddech Alexandry uspokoił się, delikatnie wysunął ramię spod jej głowy i wstał. Spała mocno i spokojnie. Miał nadzieję, że pod troskliwym okiem Elle, szybko dojdzie do siebie. W czułym geście odgarnął za ucho zabłąkany kosmyk włosów, który opadł na jej policzek. Uśmiechnął się jeszcze na pożegnanie i zostawił ją samą, szybkim krokiem zmierzając w stronę drzwi wyjściowych. Choć nie spojrzał w tamtą stronę, wiedział, że Elle stoi w progu kuchni.
_________– Uważaj na siebie – powiedziała, а Matt nabrał powietrza w płuca i zacisnął powieki. Nie chciał się odwracać, nie chciał się żegnać, wierząc, że to jeszcze nie pora na to. Wyszedł z domu i usiadł za kierownicą samochodu Brada, który w tej chwili pewnie był już przytomny, tkwiąc z mieszkaniu Curtisa. Musiał zastanowić się nad tym, jak to rozegra przed Alexeyem, co mu powie o Alexandrze i o Bradzie. Nie mógł zwalić wszystkiego na Coopera. Zbyt idealny wizerunek Spectera byłby podejrzany i Rosjanin nie połknąłby kolejnego haczyka. Znowu potwierdzenie, że pozbył się Brada raz na zawsze byłoby wykazem niesubordynacji i własnego widzimisię. Musiał wziąć się w garść i stawić temu czoła, ale wcześniej zajrzeć na chwilę do własnego mieszkania.
Gdy otworzył drzwi odetchnął z ulgą, widząc, że w końcu był w swoim domu sam. Zapalił światło, rzucił kurtkę na krzesło i zaczął się rozbierać, idąc w stronę łazienki. Gdy oświecił światło nad umywalką, puścił pasek, który rozpinał i podszedł do lustra, które spaskudzone było czerwoną szminką.
_________– M,O,G,L,K,T,C,I,Y,H,K,Q – wydukał na głos litera po literze. Oparł się ręką o ścianę i zmarszczył brwi. – To jakieś twoje sztuczki, Evans?
_________Zastanawiał się, czy Curtis zrobił to z zamiarem przekazania mu czegoś istotnego, ale w przedstawionym ciągu liter nie widział niczego konkretnego. Podejrzewał anagram, ale żadna kombinacja, którą układał w głowie, nie miała najmniejszego sensu.
_________Wyczyścił lustro, uznając, że gdyby w jego mieszkaniu pojawił się jakiś nieproszony gość, а ten zapisek okazałby się ważny, mogłoby zrobić się nieprzyjemnie. Miał fotograficzną pamięć, więc bez trudu zapamiętał wszystkie litery w odpowiedniej kolejności, po czym rozebrał się całkowicie i wziął szybki prysznic przed spotkaniem Rosjaninem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:53:15 08-08-13    Temat postu:

Lexy uratowana! Matt wyciągnął ją prosto z koszmaru. Tamten dzień na pewno zostanie w jej pamięci do końca życia. Najważniejsze, że jest teraz bezpieczna pod czujnym okiem cioci Elle. Sama kobieta darzyła sympatią Hailay, więc do Alexandry podchodziła już z większym dystansem. Mam nadzieję, że kiedyś zmieni swoje nastawienie i zaprzyjaźni się(może to zbyt mocne słowo) z dziennikarką

Bradley wpadł jak śliwka w kompot :p Ciekaw jestem jakie wytłumaczenie wymyśli Matthew. Zaczynam się nad tym już zastanawiać

Odcinek długi, poświęcony Mattowi i Alexandrze - po prostu raj. Chociaż rozdział smutny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:00:17 08-08-13    Temat postu:

Elle i Lexy przyjaciółkami? Na chwilę obecną nie wydaje mi się to możliwe, ale zobaczymy
Matt wcale nie będzie się tłumaczył - przecież Alexey pozwolił ją wypuścić, a Brad już nie pierwszy raz znika, więc z tej strony Mattowi na pewno nic nie grozi
A odcinek chyba mimo wszystko z pozytywnym wydźwiękiem - Lexy uratowana i nie ma żalu do Matta, Brad nie będzie już przeszkadzał, więc nasz agent może spokojnie wrócić do jaskini lwa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41, 42, 43, 44  Następny
Strona 40 z 44

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin