Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:56:55 19-08-08    Temat postu:

Super odcinek
W koncu zaczyna sie ukladać. Marina i Sergio są szczęśliwi. Marina chce zerwać z Simonem.
Alejandro zmienil testament. Ufa Manuelowei, ale chce go sprawdzić. Ale się zdziwi.
Ksiądz zaniosł testament Manuelowi, a ten myśli, że wszystko będzie niego. Jest pewny swego. Ale mina mu zrzędnie.
Carolina i Adrian zaopiekowali się Lilaną. Nie mieli pojęcie, ze to matka Caroliny.
Soledead myśli o Gustawie. Coś wisi w powietrzu.
Lucresia odwiedziła braci Munoz. Podoba jej sie Sergio. Mam nadzieje, że nie udają jej się plany i nie odbije Marinie Sergia.
Pozdrawiam i czekam na newik


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 18:04:45 19-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 7:48:31 20-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak, Kris, *~Lidka* oraz Virginia

33 ODCINEK

Mieszkanie braci Munos.

- Nic z tego nie rozumiem. Czego pani od nas... ode mnie chce? – spytał zdziwiony Sergio.
- Chciałam z tobą porozmawiać na osobności. Albo tutaj albo na zewnątrz. Co ty na to? – odparła Lucrecia.
- Porozmawiać? Dobrze... Wyjdźmy na mały spacer... Dalej jednak nie rozumiem o czym mamy rozmawiać. Czyżby chodziło o Marinę?
- Po części może i o nią. Chodźmy to dowiesz się więcej...
- Czego ona ode mnie chce? – zastanawiał się Sergio...
- Już ja mu wybiję z głowy moją kuzynkę. Prędzej niż sądzi – zacierała ręce Lucrecia...

Stolica.

Bank „Central”.

Manuel szybko otworzył dokument w którym był testament Alejandra. Był jedyną osobą jako adwokat która mogła choć nie musiała otwierać tego przed ostatecznym pokazaniem i odczytaniem rodzinie. Jakież było jego zdziwienie gdy odczytał ostatnią wolę Alejandra...

- To niesłychane... Wszystko dla Mariny, Soledad, a firma dla Javiera? A gdzie ja? I na dodatek ta data... To było trzy dni po tym jak dał mi pełnomocnictwa do samodzielnego rządzenia firmą! Skończony kretyn! Musiał napisać testament w więzieniu i nawet mi nie raczył tego oznajmić! Nie skonsultował się ze mną! Ale i tak nie spełni się jego ostatnia wola. Alejandro gryzie ziemię i póki co najważniejsze są moje pełnomocnictwa i to, że podpisał także inne dokumenty w tym przepisania hacjendy na mnie. Teraz ten testament nie ma znaczenia. Powiem wszystkim, że go po prostu nie ma... Jedyną osobą która o tym wie to jego przyjaciel ksiądz. Zajmę się nim i sprawa przycichnie... A tego papieru po prostu się pozbędę... Jeszcze nie teraz, bo może mi się przydać gdyby Ricarda i reszta za bardzo naciskali... Chciałeś mnie przechytrzyć Alejandro, ale nic z tego. Los twoich dzieci i twoich interesów jest już przesądzony. Popełniłeś wtedy błąd i nawet o tym nie wiesz – pomyślał Manuel...

Mieszkanie Arturo.

- Zwariowałeś chyba? Coś tym najlepszego narobił? Wręczyłeś testament Manuelowi poprzez księdza? – denerwował się Martin. Nie ufam mu! Pozbędzie się go bez mrugnięcia powieką!
- To całkiem dobry pomysł. Nie krytykuj go – zauważył Arturo.
- Jak to?
- To taki nasz fortel. Będziemy teraz wiedzieć śledząc dalsze losy mojej rodzinie co stanie się z testamentem. Jest on zupełnie niekorzystny dla Esperanzy, a także dla Manuela. Jeżeli jest on taki jak mówicie to nie wspomni nikomu o testamencie. Wtedy poznamy czy jest zdrajcą czy nie – powiedział Alejandro...
- To nie jest głupie... Poza tym twój testament wzmacnia pozycję twoich dzieci... Jednak nie zapominajmy, że ty żyjesz i to wszystko to farsa – westchnął Martin...
- Spokojnie... Przez wiele lat jestem tu komendantem i dopuszczono się tu wielu niesprawiedliwości, pobić, morderstw, panuje tu korupcja. Staram się ją zwalczyć, ale teraz przymknę na to oko. Dla wszystkich Alejandro nie żyje, a ta sprawa z testamentem może wiele nam rozjaśnić – powiedział komendant.
- Zobaczymy co zrobi Manuel. Trzeba poczekać. Miej na niego oko skoro tak mu nie ufasz – powiedział Alejandro spoglądając na brata...
- Cały czas patrzę im na ręce. Nikomu tam nie można ufać. Mam stare porachunki z Esperanzą, ale niepokoją mnie też właśnie Manuel i ten cały Simon który kręci się przy Marinie...
- Bądź czujny. Oby nic ci się nie stało...
- Wróćmy jeszcze do sprawy testamentu... Boję się o jedno...
- O co konkretnie?
- O życie księdza. Jeżeli Sandovalovie i ich wspólnicy będą chcieli dorwać się do testamentu nie będą raczej wprowadzać go w życie. A ksiądz Sandoval to jedyna osoba która wie o istnieniu takiego dokumentu. Twoje dzieci nie mają o niczym pojęcia, więc... chyba rozumiesz... będą go chcieli usunąć! – załamał ręce Martin...
- To prawda... Trzeba będzie zapewnić mu ochronę, bo inaczej podzieli los Marii Emilii i Ofelii – odparł Arturo...
- O tym nie pomyślałem... Jeżeli ten spisek ma aż tak wielkie granice to rzeczywiście jego życie jest w niebezpieczeństwie – stwierdził zaniepokojony Alejandro...

Tymczasem...

Lucrecia wyciągnęła Sergia na opustoszałe ziemie w pobliżu hacjend De La Fuente i Sandovalów. Chłopak wciąż nie rozumiał dokąd zabiera go dziewczyna. Nie podobało mu się to...

- Co to za gierki? Co to jest? Wycieczka krajoznawcza czy co? – irytował się Sergio...
- To nie są gierki Sergio. Czasami trzeba trochę pochodzić i pomilczeć – odparła Lucrecia.
- Nic z tego nie rozumiem...
- Teraz możemy spokojnie porozmawiać...
- Zamieniam się w słuch. O co chodzi?
- Jesteś bardzo przystojny Sergio... Sprawiasz, że podasz się kobietom i nie ukrywam, że mnie również zafascynowałeś. Te twoje oczy... spojrzenie i wygląd...

Lucrecia zaczęła w swoim stylu uwodzić chłopaka. Dawny Sergio dałby się ponieść urokowi tak pięknej kobiety, ale teraz najważniejsza była dla niego Marina, więc szybko się opamiętał...

- Co pani robi? – powiedział odsuwając jej rękę ze swojego ramienia.
- Jaka pani? Jesteśmy młodymi ludźmi i mówmy sobie po imieniu. Jestem Lucrecia... Chyba do mojej kuzynki tak nie mówisz?
- Nic z tego. My nie możemy...
- A to ciekawe... Powiedz prawdę! Co cię łączy z Mariną?
- Jestem w niej zakochany. Nie będę tego ukrywał! – powiedział stanowczo Sergio...
- Sporo o niej nie wiesz... Naiwniak z ciebie... Marina to moja kuzynka. Wychowujemy się razem od lat. Pewnie naopowiadała ci głupot, że jesteś jej pierwszą miłością, ale to nieprawda. Miała wielu chłopaków, a teraz jest z Simonem Toredo. Niedługo odbędzie się ich ślub...
- To nieprawda! Ona go nie kocha. Czemu chcesz mnie do niej zniechęcić?
- Nie chcę cię zniechęcać. Wysłuchaj moich rad i nie bądź ślepy. Marina chce być z Sergiem, a on jest jeszcze bardziej przekonany o jej miłości. Pobawi się tobą, bo tak robią panienki z wyższych sfer. Rzuci cię i nawet nie zorientujesz się kiedy... Ja wychowałam się z nimi, ale najpierw przeżyłam wiele cierpienia. Nie miałam swojej rodziny, nie żyłam w luksusach. Wiem co to jest prawdziwa miłość, ale wiem co to cierpienie. Uwierz mi. Nie daj się omamić mojej kuzynce. Ona potrafi krzywdzić niewinnych ludzi, także swoją rodziną. Wygląda niewinnie, ale potrafi ukąsić jak jadowity wąż. Lepiej nie zadawaj się z kimś dla kogo będziesz tylko krótkim epizodem. Dobrze ci radzę – kłamała jak najęta Lucrecia...
- O co jej chodzi? Czemu mi to opowiada? To nie może być przecież prawda – zachodził w głowę Sergio...

Mieszkanie Caroliny i Adriana.

- Mieszkamy tu już sporo czasu i nic nie robimy! Nie przyjechaliśmy tu na wycieczkę – niecierpliwiła się Carolina.
- Uspokój się córciu. A co byś chciała? Żebyś pojechali do hacjendy Ricardo Sandovala i pogrozili mu palcem? Pozabijałby nas jak kaczki – odparł Adrian.
- Wiesz co... Mogłabym też ustalić kim w końcu była moja prawdziwa mama. Mówiłeś, że niewiele wiesz na jej temat, ale może okoliczni ludzie mieliby więcej do powiedzenia. Kto pyta nie błądzi...
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł...
- Wiem, że ona nie żyje i zmarła przy porodzie, ale nawet nie wiem jak się nazywała, nie wiem jak miała na imię. Chyba trzeba coś wiedzieć na temat swoich prawdziwych rodziców, bo o swoich ojcu – potworze wiem już zbyt dużo...
- Dobrze. Pomogę ci ustalić pewne fakty. Przynajmniej zabijemy nudę. Dalej chcesz jednak spotkać się z Sandovalem?
- Tak. Przygotuję się do tego spotkania. Na razie nie jestem jeszcze do tego gotowa... O czym tak myślisz tato?
- O tej kobiecie która u nas była...
- Spodobała ci się, co? Rzeczywiście ładna... Przypadła ci go gustu...
- Skądże znowu. Po prostu jej pomogłem. Zrobiłbym to każdej innej osobie. Nie doszukuj się tu sensacji – bagatelizował sprawę Adrian...
- Nie udawaj. Znam cię lepiej niż sądzisz. Przez to wszystko nawet nie wiemy jak miała na imię. Jak widać stykamy się z wieloma ludźmi, a nie mamy pojęcia kim są – westchnęła zasmucona Carolina...

Tymczasem...

- Ależ jestem wyczerpana... Wciąż odczuwam skutki choroby... Może zmierzenie się z okrutną prawdą o śmierci mojej córki to zadanie ponad siły? – zastanawiała się u progu swojego domu Liliana...

Nagle zauważyła ona, że kilka metrów od niej przechodzi mężczyzna którego nigdy więcej nie chciałaby spotkać, ale którego spotkać kiedyś musiała. Natychmiast poznała kim jest. Był to Ricardo, który załatwiał jakieś sprawy w mieście, niedaleko mieszkania Liliany...

- Nie może mnie teraz zobaczyć i poznać... To byłby mój gwóźdź do trumny. Z drugiej strony tylko od niego dowiem się co zrobił z moja córką. Ten człowiek nic się nie zmienił. Dalej chodzi z głową w chmurach i nie patrzy na innych. Uważa się niemal za Boga. Oby kiedyś to go zgubiło – powiedziała do siebie Liliana wchodząc do mieszkania...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Żartujesz siostrzyczko? Ty zakochałaś się w nim na poważnie? Nie sądziłam, że doczekam tej chwili – powiedziała Soledad...
- Nie kpij sobie – odparła zniechęcona Marina...
- Wiesz, że nigdy bym sobie z takich spraw nie kpiła...
- Zakochałam się w nim na serio, a on też mnie chyba kocha. Problemem wciąż jest Simon. Niedługo się z nim rozmówię i zakończę ten związek. Ile można tkwić w tej farsie?
- Masz rację. Twoja droga do szczęścia jest cały czas otwarta...
- Wiem, że u boku Sergia mogę wreszcie być szczęśliwa. Wyczekam ten fatalny okres żałoby i cierpienia. Zła karta powinna się w końcu ode mnie odwrócić...
- Nie tylko od ciebie. Wszyscy zasługujemy na miłość i szczęście. Oby brat Sergia zechciał zwrócić na mnie uwagę...
- Co takiego? Podkochujesz się w Gustavo?
- Nie będę kłamała... Wiele on dla mnie znaczy. Chyba wpadłyśmy w tym samym momencie w sidła tych dwóch mężczyzn – stwierdziła radosna Soledad...
- Na to wygląda – uśmiechnęła się Marina...

Niedaleko hacjendy Sandovalów.

- Gdzie mój mąż? Nie widziałeś go? – spytała Isabela.
- Wyszedł jakieś pół godziny temu – odparł Tobias...
- Pewnie znowu mnie zdradza... Co za babiarz...

Po chwili Isabela podeszła do pracującego Gustava...

- Mam do ciebie pytanie Gustavo Munos... Liczę na szczerą odpowiedź
i nie kryj swojego szefa...
- O co chodzi? – spytał zdziwiony Gustavo.
- Czy widziałeś kiedyś Esperanzę Guzman w towarzystwie mojego męża? Chodzi mi oczywiście o bliższe relacje?
- Słucham?
- Nie udawaj głupka. Dobrze wiesz o co pytam...
- Nigdy ich nie widziałem w łóżku jeśli o to pani pyta, ale może lepiej niech ją pani sama zapyta. O wilku mowa – wskazał Gustavo na Esperanzę która stała kilka metrów dalej...

Esperanza przyszła w odwiedziny do swojego kochanka, ale nie wiedziała, że się z nim rozminęła...

- Czego chcesz? Czyżbyś miała kolejną randkę z moim mężem? Oznajmiam ci, że go nie ma, a to nie jest ani twój dom ani miejsce tajemniczych schadzek, więc wynoś się stąd! Jesteś naszą wspólniczką, ale nic poza tym! – wściekała się Isabela.
- Zamknij się idiotko! Nie będziesz mnie pouczać. Robiłaś gorsze rzeczy żeby tylko zostać żoną Ricardo i panią Sandoval. Nie kochasz go i polowałaś tylko na jego pieniądze – odparła w podobnym tonie Esperanza.
- I kto to mówi? Sama byłaś i jesteś ostatnią dziwką! Wykorzystujesz mężczyzn aby zarobić na nich fortunę! Zapewniam cię, że Ricardo niczym się z tobą nie podzieli. On nie jest takim idiotą jak bracia De La Fuente!
- Jak śmiesz!
- Pewnego dnia cię zabiję, bo grasz mi na nerwach! Skończy się twoja walka o to co się tobie nie należy. Zobaczysz! – kipiała ze złości rozdrażniona Isabela...

Po chwili Isabela rzuciła się z pięściami na swoją rywalkę. Kobiety pozabijałyby się na miejscu gdyby nie interwencja Gustavo i Tobiasa, którzy byli w pobliżu...

- Moim marzeniem jest zabicie ciebie skończona kretynko. Jesteś tak samo sprytna jak ja, ale brak ci klasy. Sama arogancja to za mało. A poza tym zawadzasz mi. Rozprawię się z tobą tak samo jak robiłam to z innymi – pomyślała Esperanza...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 3476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:14:42 20-08-08    Temat postu:

No nareszcie się udało dodać
Jak już mówiłam odcinek super
Szkoda ,że Esperanza nie zrobiła krzywdy tej jędzy Isabeli
No ale liczę na to ,że kiedyś jej coś zrobi.
No a teraz bez przymusu : Uwielbiam tą telcię i.........oczywiście i Esperanzę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:02:57 20-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Lucrecia nie daje za wygraną..Postawiła sobie jeden cel,że musi wybić z głowy Sergia Marinę.Wątpię,żeby jej sie udało
Manuel przeczytał testament..Jaki był zdziwiony,że Alejandro wszystko zapisał swoim dzieciom Ma zamiar nie otwierać testamentu,aby nie dowiedziały się o tym dzieci Alejandra Nie wie jednak,że to nie jest ten testament i w pewnym sensie Alejandro zastawił na niego pułapkę
Alejandro teraz będzie wiedział kto jest zdrajcą
Lucrecia zaczęła uwodzić Sergia..Jaka była nachalna Sergio powiedział Lucrecii,że jest zakochany w Marinie Ta próbowała mu wmówić,że Marina wyjdzie za Simona..Zabawi się Sergiem..Mam nadzieję,że ten w to nie uwierzy.Przecież Marina go szczerze kocha
Carolinie się spieszy..Chce wreszcie ustalić jakies informacje na temat jej matki..
Liliana zobaczyła na ulicy Ricardo.. Marina opowiadała Soledad o Sergio...Ta przyznała,że ona też zakochała się w Gustavo..
Isabela wypytywała Gustavo o Esperanzę.Podejrzewa,że mąż ją zdradza Isabela nieźle się pokłóciła z Esperanzą.. Oj snuje plany Esperanza..Szykuje się na Isabelę

Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magi
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 11368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:33:11 20-08-08    Temat postu:

No to teraz będziesz w szoku bo przeczytałam wszystko Oj jak ty lubisz te czarne charaktery Lucrecia,Esperanza,Ricardo,Isabela,Tobias,Oscar,Manuel,Simon i sedzia ale ich jest Najbardziej z nich nie cierpię chyba Manuela i Lucrecii.Oby tylko Sergio nie uwierzył w słowa tej żmii Esperanza tez nie lepsza.Puszcza się na prawo i lewo ale jeszcze się przejedzie.Kurcze wszyscy niby wspólnicy a kombinują za swoimi plecami.Manuel ma dokumenty o których nikt nie wie.Ricardo chce zabić Esperanze,ta sypia z sędzią aby mieć hacjendę...i jest jeszcze kto steruje tym z góry ciekawe kto to Prawdziwy labirynt.Sergio i Marina w końcu wyznali sobie co czują ale jest ta głupia Lucrecia no i Simon...ehh Soledad i Gustavo też mają się ku sobie Tylko Javier stracił swoją ukochaną.Carolinę coraz bardziej lubię,jest bardzo wyrozumiała dla przybranego ojca i spotkała swoją rodzoną matkę a nawet o tym nie Adrian bardzo ją kocha i już tyle razem uchronił ją przed śmiercią.Ciekawe co zrobi Liliana Ciekawi mnie tez czy dojdzie do przejęcia hacjendy a pewnie tak się stanie Arturo jest zabawny ale jego postać przypomina mi Jaguara moze dlatego ze gra go ten sam aktor a pomysł z papugą świetny Alejandro zyje ale jest uznawany za zmarłego,dobry pomysł miał Martin.Tylko jak tak dalej można żyć?Martin ma wielkie serce bo wybaczył bratu choć ten kiedyś w niego zwątpił.Teraz i ksiądz został w to wmieszany oby nic mu się nie stało Manuel teraz pokaże jaki jest naprawde bo to było sprawdzenie go
Szkoda mi Marii Emilii ale nie dało się temu zapobieć ten Tobias był bezwzględny,wykonał egzekucje a Alejandro to widział.Biedak i jeszcze przez to trafił do więzienia
Świetne odcinki to HIT a nie KIT pamietaj o tym nie wierzyłeś we mnie a tu proszę zaskoczony prawda?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:20:19 20-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze, w szczególności Magi. Tak, to prawda - jestem w szoku

Pozdrowienia dla takich osób jak: Magi, Kris, *~Lidka*

34 ODCINEK

Na drugi dzień.

Hacjenda Sandovalów.

- Biłaś się z Esperanzą? Zwariowałaś? Po co chcesz wywoływać z nią kłótnie? To przecież nasza wspólniczka! – denerwował się Ricardo.
- I jeszcze jej bronisz? Powiedz, że jest twoją kochanką! Jesteś żałosny Ricardo. Jak możesz tolerować tę wywłokę! – krzyczała wzburzona Isabela.
- Uspokój się kochanie. Ona nie jest moja kochanką i nigdy nie będzie. Może chciałaby być, ale nigdy do tego nie dopuszczę. Nie zależy mi na niej, lecz na hacjendzie De La Fuente. A dzisiaj przed nami wielki dzień... Przejmiemy hacjendę. Powinnaś się z tego powodu cieszyć...
- Nie bagatelizuj tej sprawy! Własnymi rękami załatwię tę idiotkę gdy przyjdzie na to właściwy czas! Nikt mi w tym nie przeszkodzi...
- Dobrze Isabelo, ale skończmy już ten temat. Możesz jej nienawidzić, ale dzisiaj musimy z nią współpracować. Ona jest kluczem do przejęcia przez nas hacjendy. Dzisiaj oficjalnie sędzia Barrios orzeknie, że to właśnie Esperanza przejmuje hacjendę po zmarłym szwagrze.
- Nawet mi o tym nie przypominaj...
- Dobrze wiesz, że to wszystko będzie ostatecznie nasze, a nie jej...
- Oby tak było, bo nie znoszę tej kretynki!
- Za kilka godzin rodzeństwo De La Fuente przeżyje kolejny szok – zacierał ręce Ricardo...

Stolica.

Mężczyzna sterujący wszystkim w stolicy rozmawiał właśnie z Manuelem o najnowszych planach...

- Wiem, że dzisiaj robimy pierwszy krok w kierunku przejęcia hacjendy. To doskonale... Nie rozumiem więc czemu jesteś tak zmartwiony Manuelu – zdziwił się mężczyzna...
- Jest pewien problem – wyznał Manuel.
- Jaki problem? O czym ty mówisz?
- Miejscowy ksiądz, który był przyjacielem Alejandra pokazał mi wczoraj jego testament. Okazuje się, że wszystko przejmą jego dzieci...
- Dziwisz się. To naturalne... I z tym do mnie przychodzisz? Zapewne będziesz chciał pozbyć się testamentu?
- Oczywiście, że tak. On nie może zostać udostępniony rodzinie zmarłego!
- Czy tylko ten ksiądz wie o jego istnieniu?
- Najprawdopodobniej tak...
- Najprawdopodobniej? Nie kpij sobie! Trzeba będzie uciszyć księżulka... Nie wyrzucaj jednak testamentu.
- Cwaniak. Myśli, że mu dam testament. Nie będę pionkiem w jego grze – pomyślał Manuel.
- Ten dokument może nam się jeszcze przydać...
- Tak samo myślałem panie Santanez. Dobrze go schowam. To może być jednak nasza szansa w walce z Sandovalami. Nie chce pan przecież żeby to oni przejęli hacjendę, prawda? Mam sposób aby nieco uspokoić ich zapędy...
- Jesteś sprytny Manuelu. To ważne, bo tak trzeba robić w życiu aby do czegoś dojść. Wiem, że masz papiery od Alejandra i możesz sterować zarówno firmą jak i hacjendą. Wykorzystasz to dzisiaj... Doskonale... Zrzednie mina Ricardowi jak pokrzyżujemy mu plany. Ale nigdy go nie lubiłem. Póki co pamiętaj, że nie działasz sam. Potrzebne ci będzie wsparcie Esperanzy i Lucrecii. Wykurzycie stamtąd rodzeństwo De La Fuente i będziecie rządzić w trójkę. Usuniemy oczywiście Ricarda i Isabelę, bo na pewno będą się stawiać. Ricardo nawet nie wie, że mój człowiek którego mu przysłałem może zabić nawet jego...
- A co z Martinem De La Fuente?
- Wiedziałem o nim. Jest bojowy, ale Oskar się nim zajmie. Nie będzie mi stwarzał żadnych problemów. Nie zepsujcie tego planu. Dzisiaj hacjenda i firma ma być tylko wasza – powiedział mężczyzna.
- Tak jest panie Santanez. Proszę się o nic nie obawiać – odparł zadowolony Manuel...
- Oby ten chłopak nie próbował żadnych sztuczek, bo skończy tak samo jak wszyscy zbyt chciwi ludzie na tym świecie...
- Ten testament to wbrew pozorom prezent od losu. Dzięki niemu zawsze pozostanę w grze i nawet szef nie będzie mógł mnie tknąć...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Dzisiaj szykuje się jakaś uczta? Zapomniałabym... masz na myśli ostatnie godziny rodzeństwa De La Fuente w tej uroczej hacjendzie? – śmiała się Lucrecia.
- Dokładnie tak... Niepokoi mnie jednak, że wszyscy pójdzie w ręce Sandovalów – odparła Esperanza.
- Nie udawaj. Dobrze cię znam. Będziesz chciała sama rządzić i pozbyć się tych ludzi. Nie będzie to łatwe, ale uda ci się. Najpierw wykończymy Isabelę, a potem Ricarda. Oni uważają się za panów świata, a tymczasem hacjenda będzie nasza...
- Moja i tylko moja Lucrecia. Nie będę się z tobą dzielić idiotko – pomyślała Esperanza uśmiechając się w kierunku Lucrecii...
- Gdyby wiedziała co kombinuje Manuel... To sięga za daleko jej rozumowania. Nie wie, że jest tylko pionkiem w tej grze. Ani ona ani Sandovalowie nie będą się cieszyć z władzy. Gdy ja zdobędę zaufanie tego całego szefa, nawet Manuel nic na to nie poradzi. Zapowiada się odjazdowa zabawa, to co najbardziej lubię – cieszyła się Lucrecia...
- Witajcie – powiedział Simon który nagle znalazł się w hacjendzie szukając Mariny.
- Ty pewnie do Mariny, ale jej nie ma...
- A gdzie jest?
- Nie mam pojęcia. Musimy porozmawiać na osobności. To ważne Simon – stwierdziła Lucrecia...

Po chwili...

- O co chodzi? Nie mam zbyt wiele czasu – powiedział Simon śpiesząc się w odszukaniu Mariny...
- Wiem jak bardzo chcesz żeby Marina z tobą została i uwierz mi, że ja mam taki sam pogląd w tej sprawie jak ty – wyznała Lucrecia.
- Co ty nie powiesz? A to niby dlaczego?
- Nie zgrywaj idioty. Z dwóch powodów. Nie cierpię kuzynki, a ona zabawia się z tym...
- Z kim?
- Sergio Munosem...
- Wiedziałem! Ten drań jeszcze mnie popamięta! Załatwię go!
- Poczekaj! Mam inny pomysł. Razem możemy zdziałać więcej niż osobno... Ten cały Sergio bardzo mnie pocięga. Nie trzeba go zabijać. Po prostu ja wybiję mu z głowy Mariny, a ty zajmij się swoją narzeczoną i zmuś ją do ślubu. Wtedy nikt nam nie przeszkodzi. Ani Sergio ani Marina. Co ty na to Simon? – zapytała zadowolona Lucrecia...
- Doskonale. Skoro wolisz tego prostaka to go sobie bierz, ale zapewniam cię, że nie zbliży się on nigdy więcej do Mariny! Ona jest tylko moja – zapewnił Simon...

Tymczasem...

Marina znów spotkała się z ukochanym. Schadzki z nim to była jedyna możliwość aby dziewczyna zaznała szczęścia którego tak bardzo pragnęła. Zdziwiło ją jednak dziwne podejście Sergia...

- Czemu jesteś dziś taki poważny? Coś się stało? Co z tobą kochanie? – zdziwiła się Marina.
- Wydaje ci się – odparł bez entuzjazmu Sergio...
- Powiedz mi o co chodzi...
- O twoją kuzynkę Lucrecię!
- Nie rozumiem. A co ona ma do tego?
- Wczoraj przyszła do mojego domu i wyciągnęła na spacer i jakieś dziwaczne rozmowy...
- Jakie rozmowy? Mów jaśniej...
- Wyraźnie mnie kokietowała i narzucała mi się. Powiedziała, że dobrze cię zna i że chcesz się mną tylko zabawić...
- Co takiego? I ty w to uwierzyłeś?
- Była dość przekonywująca, ale nie wierzę w jej opowiadania...
- Mam nadzieję... Jak ona śmiała! Co ona sobie wyobraża? Nie powinno się źle mówić o członkach swojej rodzinie, ale Lucrecia to zwykła dzi**a! Puszcza się z każdym kto ma spodnie! Ciebie też chce poderwać... Nie przejmuj się tym. Wiesz jak cię kocham. Nie zwracaj na nią uwagi...
- Ona takie same wredne rzeczy mówiła o tobie. Na dodatek powiedziała, że i tak będziesz z Simonem, a ja jestem tylko zabawką...
- To nieprawda! Nie znalazłam Simona wczoraj, ale obiecuję ci, że jeszcze dzisiaj z nim porozmawiam i zakończę ten związek. A Lucrecię wyrzucę z naszego domu! Ona nie ma żadnych praw do naszych ziem. Niech wyjedzie stąd jak najdalej! Mam jej serdecznie dość!
- Chodź do mnie kochanie – przytulił Marinę Sergio, ale wciąż był niespokojny. Ta dziwna i patowa wciąż sytuacja nie podobała mu się...

Niedaleko hacjendy Sandovalów.

Gustavo przechadzał się po ziemiach znienawidzonego Ricarda. Wiedział, że musi się na nim zemścić, ale wciąż nie wiedział jak. Nie jest przecież mordercą, ale nie mógł zostawić tak tej sprawy. Może lepszym pomysłem byłoby zgłoszenie sprawy na policję, zebranie dowodów i wsadzenie tego człowieka za kratki?

- Nic z tego. Ten drań ma swoje wpływy. Na pewno policjanci są na jego usługach w tym skorumpowanym mieście – westchnął Gustavo...
- Znowu się spotykamy – powiedziała nagle dziewczyna podchodząc do Munosa.

Była to Soledad. To kolejne spotkanie tych dwojga, które po raz kolejny odrzuciło na bok złe myśli Gustavo.

- Co tu robisz? To niebezpieczne ziemie. Sandovalowie to wrogowie waszej rodziny. Lepiej żeby nikt cię tu nie widział – stwierdził zaniepokojony Gustavo.
- Chciałam cię znów zobaczyć – powiedziała uśmiechnięta Soledad...
- To miłe, jestem zaskoczony...
- A nie powinieneś. Z każdym dnie ja czuję, że jesteś mi coraz bliższy...
- Ja mam takie same odczucia, ale nie możemy o tym teraz rozmawiać...
- Mam sobie pójść?
- Jestem teraz w pracy, ale coś ci zaproponuję.
- Co konkretnie?
- Randkę. Dziś wieczorem, co ty na to?
- Żartujesz?
- Ani trochę. Wtedy będziemy mieli więcej okazji do rozmowy...

Soledad nie była tak szczęśliwa jak właśnie teraz. Czuła, że doczekała się chwili o której marzyła od lat...

Kościół.

- Przyszedłeś do spowiedzi Arturo? – ucieszył się ksiądz Salvador.
- Niestety nie. Innym razem – odparł komendant.
- Chyba nie doczekam tego innego razu...
- Ja w innej sprawie. Muszę zapewnić księdzu ochronę.
- Mnie ochronę? A po co?
- Chodzi o ten testament. Niestety wrogowie Alejandra mogą polować na księdza życie. Nie możemy pozwolić aby coś się księdzu stało, bo to my wplątaliśmy księdza w tę całą aferę.
- Nie potrzebuję ochrony. W młodości trenowałem boks, więc nikogo się nie boję. A poza tym Bóg mnie chroni. A jeśli nawet nie, to i tak niczego się nie boję. Ksiądz nie potrzebuje żadnej ochrony, on zawsze będzie przebywał w otoczeniu ludzi, zarówno dobrych jak i tych nieco zbłąkanych...
- Ale ja muszę zapewnić ochronę. To konieczne...
- Nie Arturo. Poradzę sobie. Dziękuję za troskę, ale Bóg mnie strzeże i nic nie zmieni naszych losów czy przeznaczeniu. Tylko Pan ma tę władzę nad nami... A tobie i Alejandrowi będę pomagał zawsze mimo, że uważam, że to co robicie ukrywając przed jego rodzina prawdę jest godne potępienia. Ale robicie to w dobrej wierze, więc niech wam będzie – uśmiechnął się ksiądz.
- I to rozumiem. A ja się wyspowiadam, ale najpierw napiszę swoje grzechy na kartce, bo trudno je będzie zapamiętać – zauważył Arturo...

Tymczasem...

Javier przechadzał się ulicami Coralos wciąż myśląc o Ofelii. Kochał tę dziewczynę, ale wiedział, że ją skrzywdził, lekceważył, nie traktował poważnie i co najważniejsze nie uratował gdy potrzebowała pomocy...

- Jestem zwyczajnym dupkiem – pomyślał Javier... Jej śmierć to tylko
i wyłącznie moja wina... Jedno wiem na pewno... Już nigdy się nie zakocham i nie skrzywdzę żadnej kobiety...

Po chwili zamyślony chłopak wpadł na dziewczynę która właśnie szła z targu z koszykiem owoców...

- Co pan wyprawia? Jest pan ślepy czy co? – krzyknęła wzburzona Carolina, która była jeszcze piękniejsza w momencie gdy się złościła.
- Przepraszam panią. To moja wina... Już pani pomogę – odparł Javier sięgając po to co spadło na ziemię. Nagle oniemiał gdy spojrzał na dziewczynę która tak na niego nakrzyczała. Nie mógł wypowiedzieć słowa. Uroda Caroliny sprawiła, że momentalnie się uśmiechnął...
- Czemu się pan tak na mnie gapi? Jak pan chce pomóc to niech pan pomaga i naprawia swój błąd – obruszyła się Carolina w duchu ciesząc się, że ten nieznajomy tak się w nią wpatruje...
- Naprawię go, bo widzę, że warto... Naprawię nawet z nawiązką – powiedział Javier...

Po chwili oboje zaczęli śmiać się z tej kuriozalnej sytuacji...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:21:20 20-08-08    Temat postu:

Znowu wysłało się 2-krotnie

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 20:26:09 20-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 3476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:36:08 20-08-08    Temat postu:

No i zaczyna się dziać Liczę na to ,że Esperanza osiągnie swój cel
Już wyobrażam sobię minę dzieci Alejandra jak się dowiedzą ,że to ona jest właścicielką. Dziś piszę mało Sam wiesz czemu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:26:30 20-08-08    Temat postu:

Super dwa ostatnie odcinki
Lucresia nagadała Sergiowi o Marinie samych kłamstw. A on zaczał wątpić. Gdy spotkał się z Mariną powiedział jej wszystko. Ta zapewniła go, że go kocha i jak najprędzej zerwie z Simonem.
Manuel otworzył testament i doznał szoku. Wszystko dostały dzieci Alejandra. On nie chce pokazywać testamentu. Jego szef każe go zachować, bo może się przydać. Każe też sprzątnąć księdza jak będzie przeszkadzał w planach. Jego szef chce wyeliminować z gry Sandovalów.
Alejandro powiedział bratu, że ksiądz dał Manuelowi testament. To jest sposób aby go sprawdzić a także dowiedziać się kto jest jego wrogiem.
Carolina i Adrian myśleli o kobiecie, którą gościli w domu. Tymczasem Liliana spotkała na mieście Ricarda. On na szczęście jej nie zauważył.
Marina powiedziała Soledad, że zakochała się w Sergiu i że chce jak najszybciej zerwać z Simonem. Siotra wyznała jej że coraz częściej myśli o Gustawie i że on dla niej wiele znaczy. Zakochała się.
Isabela chciała dowiedzieć się od Gustawa czy Esperanza i jej mąż mają romans. On nic nie powiedział. Tymczasem przyszła Esperanza. Zaczęły się kłócić a potem bić. Chciałabym to zobaczyć. Gustawo i Tobias je rozdzieliły.
Ricardo zaprzeczył jakoby Esperanza była jego kochanką. Isabela mu powiedziała, że ją zabije jak przyjdzie na to czas. Ricardo jest pewny, że da się wykurzyć rodzeństwo i przejmie hacjendę.
Wszyscy chcą wszystko dla siebie i nie chcą się z nikim dzielić. Zaczyna się robic ciekawie.
Lucresia zaproponowała Simonowi układ. Powiedziała, że zabierze Sergia Marinie a on niech zmusi Marinę do ślubu. Mam nadzieje, że nie udają im się te plany.
Soledad i Gustawo spotkali się niedaleko hacjendy Sandovalów. Soledad wyznała mu, że on staje się jej bliższy, a on zaproponował jej randkę. Mam nadzieje, że między tym dwojgiem będzie gorące uczucie. Oby po randce doszło do pierwszego pocałunku tej pary.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:26:52 20-08-08    Temat postu:

Dubelek

Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 21:31:26 20-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:27:01 20-08-08    Temat postu:

I znowu

Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 21:32:21 20-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:32:14 20-08-08    Temat postu:

ekstra odcinek, sorki że będzie krótki komentarz, ale mam powody
Lucre y Simon chcą rozdzielić Mari z Sergiem, Lucre zajmie się podrywaniem Sergia, a Simon chce zmusić Marinę do ślubu..
niedługo Esperanza przejmie ziemie .. wszyscy niby są w spółce ale nikt nie chce się z nikim dzielić, hehe
kolejne spotkanie Gustava z Sole, w końcu Gustavo zaprosił dziewczynę na randkę, no nareszcie coś ruszyło
Arturo chce zapewnić księdzu ochronę, ale duchowny nie chce.. hehe ciekawe czy kiedyś komendant wybierze się do spowiedzi
wow Javier jest zauroczony Caro, fajne to ich pierwsze spotkanie
czekam na newik, pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:47:44 21-08-08    Temat postu:

Kolejny fajny odcinek
Ricardo już szykuje kolejną intrygę i wszystko po to by zniszczyć rodzeństwo De La Fuente i przejąć hacjendę...Sedzia ogłosi,że to Esperanza przejmnie hacjendę Alejandra...
Lucrecia dogadała się z Simonem.Umówili się,ze Lucrecia odbije Sergia Marinie a Simon ma się wtedy z nią ożenić..No zobaczymy co z tego wyniknie
Tymczasem Marina i Sergio znów się spotkali..Marina zauwazyła,że Sergio jest taki poważny..Powiedział Marinie,że była u niego Lucrecia..Powiedział także co mu powiedziała Marina wszytskiemu zaprzeczyła i wyraziła hmm.. swoje zdanie o Lucrecii Obiecała,że jeszcze dziś porozmawia z Simonem..
A Soledad spotkała się z Gustavo..Ten zaproponował jej randkę
Arturo chce załatwić księdzu ochronę,wie,że teraz grozi mu niebezpieczeństwo..
Javier spotkał Carolinę..Czy coś z tego będzie??

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Virginia
Komandos
Komandos


Dołączył: 13 Lis 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:51:09 21-08-08    Temat postu:

Fajny odcinek, podoba mi się motyw walki o hacjendę. Ricardo jest swietnym czarnym charakterem..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:45:59 21-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: Magi, a_moniak, Kris, *~Lidka* oraz Virginia

35 ODCINEK

Jakiś czas później.

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Manuel, Esperanza, Lucrecia i sędzia Barrios czekali już w hacjendzie aby przejąć sprawy w swoje ręce. Mogli się przygotować korzystając z nieobecności Mariny, Soledad i Javiera. Działanie z zaskoczenia miało pogrążyć rodzeństwo De La Fuente.

- Sporo ryzykujemy. Nie wiem jak oni przyjmą wiadomość, że Esperanza zagarnie hacjendę – powiedziała zaniepokojona Lucrecia.
- Zgodzą się. To przecież ich ciotka. Nie będą robić awantury – przyznał sędzia Barrios.
- Albo wykurzymy ich z hacjendy albo tu zostaną, ale będą wtedy jedynie sługusami – cieszyła się Esperanza... Czemu milczysz Manuelu?
- Słucham was uważnie. Co mówiliście? – zapytał zamyślony Manuel...
- O tym samym co od pół godziny! Wróć na ziemię! – denerwowała się Lucrecia.
- Rodzeństwo De La Fuente będzie w potrzasku. Jeżeli będą protestować, to napotkają na ludzi Ricarda którzy czekają kilkadziesiąt metrów od hacjendy. Bez obaw...
- Ostrożności nigdy za wiele. Dziś mój wielki dzień – śmiała się Esperanza.
- Nie twój, a mój. Jeszcze zobaczysz co się wydarzy – zamyślił się Manuel...

Mieszkanie Arturo.

- Czemu jesteś taki niespokojny? – spytał brata Alejandro.
- Mam złe przeczucia. Dziś może stać się coś złego i nie zdołamy tego uniknąć – odparł zaniepokojony Martin spoglądając w okno.
- Co miałoby się stać?
- Jechałem konno w pobliże terenów Sandovalów. Widziałem jak Ricardo i Isabela zbierali jakichś ludzi. Obawiam się najgorszego...
- A niech to! Musimy coś zrobić! Dlaczego siedzę tu jak w zamknięciu i nie mogę się ruszyć? To drugie więzienie czy co? Pojadę do swoich dzieci!
- Nie rób nic głupiego. I tak nic nie możemy na razie zrobić. Nie mamy pewności co się wydarzy... A poza tym Arturo gdzieś wyjechał... Zaczekamy na rozwój sytuacji. Mamy tę przewagę, że żyjesz i twój powrót będzie dla twoich wrogów kompletnym zaskoczeniem...
- Oby nie było tylko za późno...
- Nie będzie. Za chwilę tam pojadę i sprawdzę co się dzieje w hacjendzie – stwierdził Martin...
- Uważaj na siebie – odparł Alejandro...

Tymczasem...

Zamyślona Marina wracała właśnie ze spotkania z Sergiem i spotkała siostrę, która przechadzała się po ziemiach De La Fuente po swojej rozmowie z Gustavo.

- Co tu robisz? – zdziwiła się Marina. Wracasz od strony ziem naszych sąsiadów. Co tam robiłaś? Po co tam chodzisz? Wiesz jak tam jest niebezpiecznie. Jeżeli ludzie Sandovala by cię tam zobaczyli nie byłoby za wesoło...
- Wracam od Gustavo Munosa. On tam jest zarządcą. To chyba jedyny życzliwy człowiek pracujący dla tych ludzi. Nikt mnie nie
tknął – odparła zadowolona Soledad...
- A więc byłaś u Gustavo? Ładnie ładnie... Narzucasz mu się siostrzyczko...
- Nie udawaj takiej świętej. Sama na pewno wracasz z randki z Sergiem...
- Owszem, wracam...
- A więc miałam rację. Nie uwierzysz co powiedział mi Gustavo! Dzisiaj wieczorem zaprosił mnie na randkę w najlepszej restauracji w mieście! Jestem taka szczęśliwa...
- No proszę, a my musimy się ukrywać z Sergiem przez niewyjaśnioną sprawę z Simonem. Źle się z tym czuję. Jednak bardzo cieszę się z twojego szczęścia. Gustavo jest tak samo wspaniały jak Sergio. Oby i tobie się udało. Zasługuje na to bardziej niż sądzisz. Także Javier który nie może się pozbierać po stracie Ofelii. Obwinia się za jej śmierć. Oby spotkał kiedyś kobietę z którą znów mógłby być szczęśliwy – stwierdziła Marina...
- Co to za ludzie?
- To ludzie Sandovala... Mówiłam ci żebyś się tam nie kręciła. Ten pierwszy z prawej to jeden z ważniejszych jego ludzi. To niejaki Tobias Castillo. To mi się nie podoba. Dużo ich... Co oni kombinują? Wracajmy lepiej do domu...

Komisariat policji.

Arturo wrócił do swojego biura, bo miał jeszcze kilka ważnych spraw do załatwienia. Nie zastał Bruna, ale miał innego gościa. Czekała na niego żona Bruna – Daniela.

- Musimy poważnie porozmawiać panie Peralta na temat mojego męża. On jest w wielkim niebezpieczeństwie – wyznała Daniela.
- Wiem o tym. On chyba wpadł w niezłe bagno z którego nie potrafi się wydostać – odparł Arturo...
- Proszę mnie wysłuchać, a potem na pewno pan zrozumie o co w tym wszystkim chodzi. Bruno jest w potrzasku, boi się, że straci wszystko, pracę którą kocha i wolność, ale przede wszystkim musi działać wbrew swojej woli z obawy o swoje i moje życie. Niech pan zrozumie...
- Czekam na całą historię. Mówi pani półsłówkami. Czy mam rację podejrzewając Bruna o bycie skorumpowanym? Czy jest zdrajcą?
- Tak... Zagrozili mu pewni ludzie i on musi robić to czego od niego zażądają. Proszę mi jednak uwierzyć, że ma on plan aby się z tego wydostać, a jednocześnie pomóc złapać jednego z przestępców...
- Doprawdy interesujące... O kogo chodzi? Kto kupił pani męża?
- Nikt go nie kupił. On po prostu musi...
- Proszę mi odpowiedzieć!
- Chodzi o Ricardo Sandovala... To on jest wszystkiemu winny. Jego ludzie porwali mnie jakiś czas temu. Wypuścili mnie tylko dlatego, że zmusili Bruna do współpracy. Inaczej zabiliby mnie. Jeszcze zerwie on warunki umowy to oboje zginiemy! – rozpaczała Daniela.
- Wiedziałem, że chodzi o Sandovala... To jest bardziej niebezpieczne niż sądziłem – pomyślał Arturo...

Tymczasem...

Javier chcąc się zrehabilitować odprowadził Carolinę do domu i pomógł jej przenieść zakupy.

- Teraz zachował się pan w porządku. A myślałem, że tacy mężczyźni nie istnieją – śmiała się Carolina.
- Musiałem naprawić ten błąd, ale z drugiej strony nie żałuję, że w panią wpadłem. Spotkanie tak pięknej kobiety od razu poprawiło mi nastrój – odparł Javier.
- Niech pan mnie nie podrywa. Ja jestem młodą i niewinną dziewczyną. Mam 20 lat. Co pan sobie wyobraża? Nie jestem taka łatwa żeby po pierwszym niefortunnym spotkaniu wdawać się z panem w jakieś flirty...
- Ale ja nie robię niż złego – powiedział zaskoczony słowami dziewczyny Javier. Ależ pani jest rozkapryszona...
- Taka jestem i taka będę. Dziękuję za pomoc. Poradzę sobie teraz sama. Już jestem blisko swojego domu. Do widzenia panu...
- Odprowadzę do samych drzwi...
- Nie potrzeba. Niech pan już idzie...
- Dobrze, ale dowiem się chociaż jak ma pani na imię...
- Nie...
- Ale dlaczego?
- No dobrze. Carolina Gomez. Zadowolony? Niech pan uważa przed siebie. To taka dobra rada na przyszłość...
- A pani niech zmieni swój cięty język...
- Co za gbur. Chciał mnie poderwać... Ale nie jest taki
najgorszy – powiedziała do siebie dziewczyna...
- Ależ ona ma niewyparzony język... Mimo wszystko przestałem myśleć o smutnych rzeczach dzięki rozmowie z tą smarkulą. Jest całkiem ładna, ale jej przyszły mąż będzie cierpiał niezłe katusze u jej boku – westchnął Javier...

Mieszkanie braci Munos.

- To pewnie Gustavo... Znów zapomniał kluczy – zareagował na pukanie do drzwi Sergio. Szybko otworzył je, ale niezbyt ucieszył się na widok swojego gościa.
- Witaj Sergio Munos. Mamy do pogadania prostaku – powiedział wściekły Simon...
- Czego chcesz? Po co przychodzisz do mojego domu?
- Chcę cię ostrzec... Jeżeli znowu tkniesz moją dziewczynę to popamiętasz tego kroku do końca życia, rozumiesz? Ona będzie niedługo moją żoną!
- Jesteś śmieszny Simonie Toredo... Wiem od niej, że ona wcale cię nie kocha, a wasz związek to farsa. Nie będzie żadnego ślubu! Do niczego jej nie zmusisz tchórzu!
- Ja jestem tchórzem! A ty niby kim? Odbierasz mi dziewczynę, ale to ci się nie uda. Zginiesz i nawet nie będziesz wiedział kiedy...
- Jesteś bogaty i naślesz na mnie kogoś, co? Nie boję się ciebie! Zmierzmy się tu i teraz. Ona mnie kocha, a nie ciebie. Przykro mi, ale taka jest prawda! Pogódź się z tym i wyjdź z mojego domu.
- Zaraz ty się pogodzisz ze stratą zębów!

Zdenerwowany do granic możliwości Simon już zakasał rękawy i przygotowywał się do bójki z Sergiem.

- Obiję mu gębę! Marina jest moja. Nie pozwolę sobie jej odebrać – takie myśli krążyły po głowie Simona.
- Mam się z nim bić? Czemu nie... Z poobijaną twarzą nie wróci do Mariny. Załatwię to z nim raz na zawsze – pomyślał gotowy do walki Sergio...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Jesteście już wreszcie. Czekaliśmy na was – zwróciła się Esperanza w kierunku Mariny, Soledad i Javiera.
- Co to za spotkanie? – zdziwił się Martin.
- Nie twój interes. To spotkanie rodzinne...
- A ja jestem waszą rodziną. Nie traktuj mnie tak Esperanzo...
- Dobrze... Zostań jak chcesz... Należy raz na zawsze załatwić formalności rodzinne po śmierci Marii Emilii i Alejandra. Dlatego przyjechał też Manuel oraz sędzia Barrios... Poznajcie go...
- Sędzia? Po co go sprowadziłaś? – zdziwił się Javier...
- Właśnie... Nic z tego nie rozumiem – dodała Marina.
- Ani ja – w podobnym tonie wypowiedziała się zdumiona Soledad...
- Wszystko pańsku wyjaśnię. Jako, że minęło już sporo czasu od śmierci waszych rodziców niejasna jest sprawa właściciela hacjendy i tych olbrzymich terenów nieopodal jej. To trwa już za długo i dlatego na prośbę pani Esperanzy Guzman przyjechałem aby rozsądzić w tej sprawie...
- Co takiego? To jakaś kpina. To nasza wewnętrzna sprawa. To sprawa testamentu zmarłych Marii Emilii i Alejandra – wtrącił oburzony Martin!
- Nie ma testamentu Martinie – zauważyła Esperanza. Manuel może to potwierdzić. Wobec tego skoro nie ma ostatniej woli Alejandra, zająć się tą sprawą musiał sędzia ze stolicy...
- To absurd! – denerwował się Javier uspokajany przez siostry.
- Dajmy dojść sędziemu do słowa – przekonywała go Marina...
- Proszę mówić o co tu chodzi – wtórowała jej Soledad...
- Jako, że Alejandro nie zdążył napisać testamentu i rozporządzić majątek to kierowałem się inną zasadą. Najbliższą osobą Alejandra oraz jego żony była właśnie pani Esperanza Guzman i to ona jako szwagierka zmarłego Alejandra De La Fuente oraz siostra Marii Emilii ma największe prawa do hacjendy i wszystkich pobliskich ziem...
- Zaraz zaraz. Ale to ja jestem bratem Alejandra i wobec takiej teorii też powinienem dostać hacjendę. To jakiś żart. Esperanza to tylko szwagierka Alejandra!
- Nie napinaj się tak Martinie. Nie było cię przez tyle lat, to się nie wtrącaj w nieswoje sprawy – kpiła Esperanza...
- Ja się z tym zgadzam, ale nie wiem jak Marina, Soledad i Javier – zauważyła Lucrecia z zaciekawieniem wpatrując się na kuzynostwo.
- Nie podoba mi się to! Dzieci Alejandra powinny odziedziczyć hacjendę! To przecież naturalne – impulsywnie reagował Javier.
- Skoro ciocia ma być panią hacjendę to nie widzę w tym nic złego – stwierdziła Soledad. My tu i tak zostaniemy...
- To mi się nie podoba – pomyślała Marina. Powiedz coś Manuelu! Czy to jest możliwe? Byłeś adwokatem mojego ojca. Wypowiedz się!
- Dobrze Marino. A więc nie do końca jest tak jak mówi pan sędzia. Alejandro zostawił mi pewne dokumenty. Nie był to testament, ale upoważnienia i jego nieodwołalne decyzje które należy uszanować ustanowione podczas pobytu w więzieniu...
- Co konkretnie masz na myśli? – spytał go Javier...
- Te dokumenty. One mówią co innego niż twierdzi sędzia Barrios i Esperanza...

Manuel pokazał rodzeństwu De La Fuente dokumenty wg których hacjenda przechodzi w ręce Manuela. To właśnie te papiery nieopatrznie podpisane przez Alejandra spowodowały zaskoczenie, strach i jednocześnie niesmak na twarzy Javiera i jego sióstr. Zaskoczona była także Esperanza, sędzia i Lucrecia. Nic nie wiedziały o planach Manuela. Teraz zdarzyć się mogło wszystko...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 13 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin