Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

,,Gdyby jutra nie było" Rozdział 9 ZAPRASZAM
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:35:47 27-11-10    Temat postu: ,,Gdyby jutra nie było" Rozdział 9 ZAPRASZAM



DRAMAT / ROMANS

PROLOG

Była szczęśliwa 22 latkom dopóki lekarz nie orzekł ,że jest ciężko chora. Wtedy jej świat runą straciła nadzieję i całkowicie się poddała nie chciała walczyć … bo i po co dla kilku miesięcy życia. Wtedy na jej drodze staje on ! Wraca wiara , siła a nawet pojawia się miłość. Ale nie dane im będzie cieszyć się tą miłością zbyt długo kiedy ona pozna jego tajemnicę. Jednak w nieszczęściu zawsze można odnaleźć szczęście . Co będzie tym szczęściem i kto je znajdzie ona czy on ? A może szczęściem okaże się śmierć ?

OBSADA NAJWAŻNIEJSZA;



MAITE PERRONI - Milagros ( Mili) - dopóki nie dowiedziała się o chorobie cieszyła się każdą chwilą potem jednak radość zniknęła a pojawił się strach w jej oczach ... strach przed śmiercią. Czy ktoś namówi ją do walki z własną chorobą ?



ALFONSO HERRERA - Hector - to on jako przywraca jej nadzieje i sprawia ,że postanawia walczyć z chorobą. Jednak sam kryje tajemnicę która ponownie może przewrócić jej świat do góry nogami. Czy dobrze zrobił pojawiając się w jej życiu ?



WILLIAM LEVY - Santiago - jest przyjacielem obojga z nich. I tylko on może pomóc tej dwójce odnaleźć szczęście. Czy mu się uda ?

Jeśli opoko się nie spodoba usunę entrada pojawi się jutro i reszta obsady
Liczę na szczere opinie i komentarze.


ZAPOWIEDŹ

http://www.youtube.com/watch?v=e-c70Vmy9X0


Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 1:22:55 06-08-11, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:44:28 27-11-10    Temat postu:

ciekawie się zapowiada, na pewno tu jeszcze zajrzę ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:05:31 27-11-10    Temat postu:

Dzięki kochana za koma
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:12:38 28-11-10    Temat postu:

Bardzo ciekawie się zapowiada. Tylko obsada jak zwykle oklepana... ale ja jak zwykle przymknę na to oko
Po zapowiedzi wywnioskowałam, że Mili straci dwie ukochane osoby - Hectora i Sergia, no ale może się mylę

Pozdrawiam i czekam na coś więcej ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:44:06 28-11-10    Temat postu:

Iwi. napisał:
Bardzo ciekawie się zapowiada. Tylko obsada jak zwykle oklepana... ale ja jak zwykle przymknę na to oko
Po zapowiedzi wywnioskowałam, że Mili straci dwie ukochane osoby - Hectora i Sergia, no ale może się mylę

Pozdrawiam i czekam na coś więcej ^^


Wiem ,że oklepana ale co poradzę że ich kocham poza tym nie tylko ja
No i troszkę się mylisz ale fakt jednego z nich na pewno straci i jeśli nie obudzi się na czas to być może i drugiego ale to wszystko wyjdzie z czasem Dzięki za koma
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:54:47 02-12-10    Temat postu:

ROZDZIAŁ 1



Jestem Milagros dla przyjaciół Mili mam 22 lata jestem z natury optymistką , cieszę się z każdej drobnostki i chociaż nie zawsze miewam słodkie życie to staram się przechodzić przez to życie z uśmiechem na twarzy. Nie mam rodziców bo zostawili mnie jak byłam mała ale na szczęście trawiłam do adopcji i do ludzi którzy pokochali mnie tak jak by to oni byli moimi rodzicami od urodzenia jednak przed ukończeniem 19 roku życia zginęli w wypadku samochodowym to było pierwsze wydarzenie które bardzo przeżyłam. Cierpiałam po ich stracie i bardzo za nimi tęskniłam jednak wychodzę z założenia ,że nic nie dzieję się bez przyczyny i miałam rację śmierć moich przybranych rodziców zmobilizowała mnie do tego by zacząć śpiewać … tak śpiewać bo to oni uważali ,że mam talent i powinnam to robić ja wówczas uważałam odwrotnie i nigdy nie garnęłam się do tego. Owszem lubiłam śpiewać ale nie publicznie jednak dla nich postanowiłam to zrobić szkoda tylko ,że dopiero wtedy gdy ich zabrakło. No ale ważne ,że spełniłam ich marzenie zyskując przy tym najlepszą przyjaciółkę pod słońcem . To właśnie w studiu nagrań poznałam Carlę … ona pierwsza do mnie podeszła zaczęła od zwykłego ,,Cześć” i już po chwili rozmawiałyśmy tak jak byśmy znały się całe życie. Pół roku później nie tylko obie wydałyśmy swoje pierwsze solowe płyty ale też zamieszkałyśmy razem u mnie. Miałam dość duży dom który zostawili mi rodzice więc kiedy Carla powiedziała ,że szuka mieszkania bo ma dość mieszkania z rodzicami od razu zaproponowałam by wprowadziła się do mnie. Razem mieszkałyśmy , uczyłyśmy się , nagrywałyśmy płyty chodziłyśmy na imprezy i korzystałyśmy z życia na wiele innych sposobów a co najśmieszniejsze to chociaż obie nie grzeszyłyśmy uroda to jednak żadna z nas nie miała faceta. Nie to ,że w ogóle się z nikim nie spotykałyśmy ale przeważnie każdy mój związek czy jej trwał bardzo krótko bo faceci na których trafiałyśmy zawsze chcieli tylko jednego a my marzyłyśmy o prawdziwej miłości. Takiej która zdarz się w bajkach czy świetnych romansach lub telenowelach. Tak wiem myślicie sobie teraz ,że jesteśmy popaprane albo dziecinne czy też bujamy w obłokach i może rzeczywiście tak jest ale w sumie tylko miłości brakowało nam do szczęścia . Zresztą kto o niej nie marzy ? Chyba wszyscy. Ale dobra dość o tym … przejdźmy do rzeczy tak jak już mówiłam chociaż nie zawsze było cudownie to jednak ja byłam zadowolona z tego co mam i chciałam cieszyć się tym jak najdłużej jednak jak to los bywa przewrotny i mój los przewrócił się w ciągu jednej sekundy . Zmienił moje życie … przewrócił do góry nogami . To co mnie spotkało dotknęło mnie dużo bardziej niż cokolwiek i gdyby nie oni pewnie nigdy bym się nie pozbierała … nie zaczęła walczyć. Gdy by nie oni pewnie teraz nie było by o czym opowiadać . Pewnie zastanawiacie się teraz o kim mówię zapewniam niebawem dowiecie się wszystkiego a teraz opowiem wam jak doszło to do tego ,że mój świat nagle runął . Już od jakiegoś czasu bardzo źle się czułam jednak nie zauważałam tego na początku … potem tłumaczyłam to sobie przemęczeniem z powodu natłoku obowiązków jednak kiedy po raz kolejny zemdlałam Carla zaprowadziła mnie do lekarza zrobił mi kilka badań a potem kiedy przyszłam po wyniki powiedział ,że trzeba zrobić jeszcze kilka bo coś dostrzegł ale nie ma pewności . Zgodziłam się i poddałam badaniom tym razem było ich dużo więcej nawet przez chwilę nie pomyślałam ,że może być coś nie tak… że mogę być chora. Ale 2 tygodnie później kiedy poszłam po ostateczną diagnozę doznałam szoku … całkowicie i natychmiast się załamałam ja optymistka w sekundę stałam się pesymistką … straciłam wiarę i nadzieję mój uśmiech zamienił się w smutek a radość w oczach w strach. W strach przed śmiercią … śmiercią bolesną i powolną tak przynajmniej ja ją sobie wyobraziłam. Miałam raka … w najwyższym stadium tak powiedział lekarz przez co zostało mi tylko kilka miesięcy życia. Dlaczego ja ? Dlaczego ? pytałam samą siebie a być może i Boga. ,,Co zrobiłam ,że to mnie spotkało?” zastanawiałam się. Zawsze myślałam ,ze umrę jako stara babcia mająca męża , dzieci i kupę wnucząt a okazało się ,że umrę mając ledwo 23 lata beż męża … bez możliwości zaznania miłości … macierzyństwa. Lekarz powiedział ,że powinnam walczyć ale ja nie wiem nawet czemu nie chciałam … od razu spisałam się na straty. Być może dlatego ,ze nie miałam po co walczyć i dla kogo … być może tego chciałam tak podświadomie by móc spotkać się znowu z rodzicami nie wiem co wtedy mną kierowało wiem ,że gdy by nie oni umarła bym już wtedy a tak mogę cieszyć się jeszcze życiem.

*********************
Spałam sobie smacznie kiedy do mojego pokoju wpadła Carla i zaczęła mną potrząsać wykrzykując mi nad uchem ;
- Mili wstawaj spóźnimy się przez ciebie ! No wstawaj !
Z ociąganiem podniosłam się i powiedziałam ;
- Daj mi spokój nie idę dziś na wykłady nie dam rady !
- Wiesz co nie gniewaj się ale jesteś ostatnio nie znośna.
- A jaka mam być … i po co mam dalej chodzić do szkoły skoro i tak nie długo umrę !
- O matko a ta znowu swoje ! Do cholery nie użalaj się nad sobą tylko rusz tyłek i zacznij się leczyć !
- Wiesz co idź już lepiej do tej szkoły bo inaczej się pokłócimy .
- Mili lekarz powiedział ,ze…
- Wiem co powiedział … ale powiedział też ,że szanse na wyleczenie to 40 % nawet nie połowa dlatego…
- Dlatego ty uważasz ,że nie warto spróbować i czekasz sobie na śmierć nie no brawo !
- Carla …
- Co Carla ? Dziewczyno nie poznaje cię zawsze walczyłaś o swoje … to ty mi zawsze powtarzałaś ,że ten kto idzie przez życie z uśmiechem i myśli pozytywnie zawsze wygrywa a teraz co ? Tak po prostu odpuściłaś … dlaczego ?
- Bo nawet optymizm czy uśmiech w tym przypadku nie pomoże !
- A co pomoże ? Czy jest coś w co jesteś gotowa uwierzyć by zacząć walczyć ?
- Tu może pomóc jedynie cud.
- Brednie ! Gdybyś zaczęła walczyć …
- Daj spokój … mam te kilka miesięcy spędzić życie w szpitalu po to by potem i tak umrzeć … to już wolę zostać w domu i tu we własnym łóżko …
- Mili do cholery przestań nawet tak nie mów ! Dobra nie chcesz nie idź siedź i użalaj się nad sobą dziś ci daruję bo mam ważny test i nie mogę się spóźnić ale jutro nie dam ci żyć. Daj buziaka i ja lecę.
Powiedziała i już po chwili jej nie było . Milagros ponownie się położyła z zamiarem zostania tam do końca dnia jednak nie minęło 10 minut jak usłyszała hałas który dobiegał z dworu wściekła podniosła się i podeszła do okna zobaczyła ,że naprzeciwko niej wprowadza się ktoś . Przez firankę próbowała dostrzec czy to jakaś rodzina czy może ktoś samotny a może też studenci jednak jedyne co widziała to dwie ciężarówki z firmy od przeprowadzek i ludzi którzy wyciągali z samochodów meble i wnosili do domu naprzeciwko. Po 20 minutach obserwacji znudziło jej się czekanie na właściciela i postanowiła iść pod prysznic wiedziała ,że już nie zaśnie dlatego nie wróciła już do łóżka. Wzięła prysznic potem się ubrała , umalowała i zeszła do kuchni by zjeść śniadanie . Zrobiła sobie omleta jednak kiedy siadła do stołu by go zjeść usłyszała dzwonek do drzwi. Niezadowolona wstała od stołu i poszła otworzyć na werandzie stała młoda kobieta była bardzo piękna .Miała włosy w kolorze pięknej czerwieni jej oczy były tak samo czekoladowe jak oczy Mili. Milagros nie bardzo rozumiała po co ta kobieta do niej przyszła i kim jest dlatego szybko zapytała;
- Słucham panią ?
- Dzień dobry ja przepraszam ,że przeszkadzam tak rano ale właśnie się wprowadzam naprzeciwko i powstał mały problem nie mamy prądu i chciałam zapytać czy nie ma pani może jakiś namiarów na dobrego elektryka bo my nie jesteśmy stąd i…
- Rozumiem … proszę wejść zaraz poszukam miałam gdzieś wizytówkę to pani dam i jest nie drogi więc nie zedrze z pani za dużo.
- A tak w ogóle przepraszam nie przedstawiłam się jestem Sonia. – powiedziała wyciągając rękę na powitanie.
- Milagros miło mi. – odpowiedziała i podała dłoń a potem wróciła do szukania wizytówki.
Po kilku sekundach szperania w torebce znalazła i podała ją Soni mówiąc;
- Proszę oto numer do elektryka proszę się na mnie powołać to jeszcze da wam upust.
- Dobrze dziękuję a jak mogę się pani odwdzięczyć ?
- Oh proszę nie przesadzać to tylko wizytówka.
- No ale gdyby nie pani.
- Mów mi Mili Soniu.
- Dobrze Mili gdy by nie ty…
- Sonia daj spokój to naprawdę żaden problem i nie trzeba się odwdzięczać.
- Ok. jeszcze raz dzięki to pa.
- Pa.
Kiedy Sonia wyszła Mili wróciła do kuchni zjadła omleta potem umyła talerz i nalała sobie soku bez Carli w domu było pusto i smutno dlatego zaczęła żałować ,że nie poszła na zajęcia bo teraz nie wiedziała co ma ze sobą zrobić w końcu postanowiła wyjść na schody przed dom i skorzystać ze słońca a przy okazji z ciekawości dowiedzieć się z kim jeszcze będzie mieszkała naprzeciwko bo o ile dobrze usłyszała to Sonia mówiła my a to oznaczało ,ze nie zamieszka w tym dużym domu sama. ,, Pewnie ma męża i dzieci.” pomyślała Mili. Siedziała popijając sok i kątem oka obserwując dom z naprzeciwka ale poza Sonia i ludźmi od przeprowadzki nie dostrzegła nikogo więcej zaczęła więc myśleć ,ze po prostu źle usłyszała i tyle. Po godzinie znudziło się jej takie samotne siedzenie na werandzie i postanowiła wrócić do domu by się trochę pouczyć wstała i już miała wejść do domu kiedy usłyszała za sobą głos Soni;
- Mili zaczekaj !
- Tak co się stało ?
- Nic … nic tylko wiesz co chciała bym zaprosić cię dziś do nas na kolację poznamy się bliżej no i tak się odwdzięczę za pomoc.
- Ale ja nie mieszkam sama i …
- To przyjdź ze swoim partnerem.
- Z przyjaciółką … bo to z nią mieszkam.
- Ok z przyjaciółką.
- Dobrze wpadniemy ale po to by cię poznać bo nie ma za co się odwdzięczać to o której ta kolacja ?
- O 19 .00 może być ?
- Tak jak najbardziej. Dziękuję za zaproszenie.
- Nie ma za co.
- To do wieczora.
- Do wieczora.
Milagros resztę dnia spędziła na powtarzaniu materiału , potem sprzątała a kiedy Carla wróciła ze szkoły razem wybrały się na zakupy w tym czasie opowiedział jej o nowej sąsiadce i o zaproszeniu na kolację.
- To cud ,że się zgodziłaś am iść ! – powiedziała Carla
- Nie zaczynaj bo zaraz zmienię zdanie.
- Dobra już nic nie mówię. O zobacz jak super sukienka choc przymierzysz ją !
- Ja ! ale…
- Ty … bo czerwony to twój kolor … choć !
Po zakupach wróciły do domu była już 18.00 dlatego zaczęły szykować się na kolację do Soni. Był bardzo parny wieczór dlatego dziewczyny założyły letnie lecz eleganckie sukienki. Sukienka [link widoczny dla zalogowanych] była w kolorze błękitu wyszyta cekinami które pięknie błyszczały do tego rozpuściła włosy delikatny makijaż i już była gotowa teraz czekała na [link widoczny dla zalogowanych] zaś założyła nowa sukienkę na którą namówiła ja dziś Carla gdy były na zakupach i tak samo jak przyjaciółka rozpuściła włosy i umalowała się delikatnie gdy obie już były gotowe wzięły wino i ruszyły w stronę domu Soni.
******************
TYMCZASEM W DOMU SONI
Do 17.00 razem z Hectorem rozpakowywali wszystko na szczęście ludzie od przeprowadzek od razu ustawili im meble tam gdzie ich oto poproszono dlatego teraz zostało tylko rozpakować rzeczy ubrania… fotografie … książki i wiele innych dupereli. I gdy by nie pomoc Sergio za pewne nie uporali by się dziś z tym a tak skończyli równo o 16.00 tak więc Sonia zdążyła jeszcze wziąć prysznic i przygotować kolację na którą zaprosiła nowe sąsiadki. Przed 19.00 wszystko było już gotowe i teraz pozostało tylko czekać na gości. [link widoczny dla zalogowanych] zaprosiła tez Sergia ale niestety miał coś do załatwienia i nie mógł zostać tak więc ona i Hector zjedzą kolację z nowymi sąsiadkami.
- [link widoczny dla zalogowanych] czy ty jesteś już gotowy ? – zapytała z obawą.
- Tak jestem tylko szukam jeszcze krawata. O mam !
Powiedział a kiedy wyszedł z łazienki Sonia złapała się za głowę i powiedziała;
- O matko jak ty wyglądasz !
- Jak to jak wyglądam normalnie.
- Wiec co … ubrałeś się jak byś szedł na pogrzeb.
- No wiesz nie długo przecież tak będzie.
- Wiesz co nie żartuj w ten sposób … ja w ogóle nie rozumiem jak tak możesz wiedząc ,że…
- Sonia… Sonia ! Dobrze przepraszam już nie będę … więc co mam się przebrać ?
- No najlepiej by było.
- Ok.
Powiedział ale wtedy zadzwoniła komórka Hectora po chwili rozmowy powiedział;
- Przykro mi ale zjesz kolacje sama z sąsiadkami bo ja muszę pilnie wyjść.
- No ale Hector !
- Soni przykro mi innym razem je poznam poza tym i tak był bym sam w towarzystwie kobiet i nie wiem czy czuł bym się dobrze.
- Dobra idź ale jak dowiem się ,że spiskowałeś z Sergio to pożałujesz !
- Nie spiskowałem wzywają mnie do fundacji.
- A to co innego idź.
Kiedy Hector wyszedł kilka minut później zjawiły się dziewczyny .

I jak to zawsze bywa przy pierwszym rozdziale jest kiepski i nudny za pewne ale kiedy wszystko się rozkręci mam nadzieje ,że nie będzie nudno.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CCEA.ola
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 18 Maj 2010
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:46:46 02-12-10    Temat postu:

Kochana cieszę się bardzo z tego opowiadania ;** dziękujee <3
mi tam obsada się podobaa mimo tego iż może i oklepanaa ale cudnaa :*
a opowiadanie ciekweee sie zapowiada

a co do odcinkaa to podobało mi się w jaki sposób opisałaś Mili i wgl ona i jej chrakter mi się podoba, nistety jest choraa .. Carlę bardzo polubiłam
Sonię tez o czym mówił Hector "- O matko jak ty wyglądasz !
- Jak to jak wyglądam normalnie.
- Wiec co … ubrałeś się jak byś szedł na pogrzeb.
- No wiesz nie długo przecież tak będzie.
- Wiesz co nie żartuj w ten sposób … ja w ogóle nie rozumiem jak tak możesz wiedząc ,że…
- Sonia… Sonia ! Dobrze przepraszam już nie będę … więc co mam się przebrać ?
- No najlepiej by było.
- Ok." ????????????? o co chodzi ?

czekam na kolejny odc
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:28:17 06-12-10    Temat postu:

ROZDZIAŁ 2




Kolacje upłynęła im bardzo przyjemnie dogadywały się ze sobą świetnie Sonia nawet zdradziła dziewczynom sekret ,że też śpiewa jednak tylko w domu dla siebie nigdy nie chciała robić kariery piosenkarskiej ponieważ bardziej interesował ją zawód lekarza. Śpiewem przynosiła by ludziom radość o ile jej piosenki by się podobały ale jako lekarz mogła zrobić coś więcej podarować ,życie … zdrowie a przynajmniej próbować. Ratowanie komuś życia było bardziej potrzebne jej zdaniem niż śpiewanie. Bo gdy uratowała komuś życie to nie tylko przysporzyła komuś tym radość ale i sama czuła się świetnie. Owszem bywały i gorsze momenty tej pracy bo nie w każdym przypadku była wstanie komuś pomóc czasami było już za późno a czasem sam pacjent nie chciał walczyć i jeśli psychicznie nie był gotowy do walki z chorobą ona nie mogła nic na to poradzić zostawało jej tylko podawać leki i czekać . Czekać na to ,że może pacjent zmieni zdanie albo umrze. Śmierć to jedyny minus tej pracy. Bo lekarz któremu umiera pacjent zaczyna wątpić w swoje możliwości jest tak oczywiście do czasu do póki nie uratuje życia kolejnej osobie. Ale wracając do kolacji. Dziewczyny rozmawiały na przeróżne tematy ,śmiały się i nawet Milli zapomniała na chwilę o tym ,że jest chora. Jednak po powrocie do domu znowu popadła w melancholijny nastrój. Usiadła na sofie i zamyślona siedziała Carla spojrzała na nią i powiedziała;
- Mili co znowu myślałam ,że podobała ci się kolacja u Soni.
- Bo podobała. – powiedziała smutnym głosem.
- To o co chodzi ? – zapytała nie rozumiejąc zachowania przyjaciółki.
- Podobała i to bardzo ale wiesz uświadomiłam sobie coś.
- Co takiego ? – zapytała zastanawiając się co tym razem jej przyjaciółka sobie wymyśliła.
- Muszę zakończyć śpiewanie do szkoły też nie ma sensu dalej chodzić po co się uczyć skoro nie dokończę tej nauki no i… - mówiła łamiącym się coraz to bardziej głosem.
- Milagros przestań ! Przestań pieprzyć głupoty ! Mam dość nie mogę… nie mogę cię już słuchać. Siedzisz i użalasz się nad sobą zamiast walczyć … zamiast poświęcić ten czas na leczenie ! Dziewczyno ogarnij się nie taka byłaś jak cię poznałam. – krzyczała Carla wściekła
- Bo wtedy nie umierałam do cholery ! – powiedziała i wybiegła z domu
Kilka metrów od domu przystanęła nagle i zaczęła płakać. ,,Dlaczego ? Dlaczego ? Dlaczego to właśnie mnie musiało spotkać ? krzyczała na cały głos. Nie zwracała uwagi ,że sąsiedzi mogą ją zobaczyć miała to gdzieś. Była pełna gniewu, żalu i pretensji za to co ją spotkało. Nigdy nie miała pretensji oto ,że Bóg pozbawił ją rodziców bo dostała kolejnych i nawet kiedy oni zginęli bardzo to przeżyła ale mimo to była szczęśliwa bo poznała Carlę odnosiła sukces w śpiewaniu , dobrze się uczyła mimo wszystko miała dużo powodów do radości . Jedynie czego jej brakowało to miłości . Chciała się zakochać. Wtedy też się tym nie przejmowała bo uważała ,że ma jeszcze czas. Że jeszcze zdąży się zakochać … poznać kogoś wyjątkowego jednak teraz … teraz straciła całkowita nadzieje ,że kiedykolwiek pozna co to miłość. Choroba będzie postępowała a wtedy ona stanie się coraz słabsza i słabsza aż w końcu zniknie tak po prostu. Jedyną osobą która zapłacze na jej grobie będzie Carla czy tak powinno wyglądać życie młodej dziewczyny która od zawsze szukała szczęścia w nieszczęściu. Zapytacie pewnie dlaczego teraz nie próbuje znaleźć czegoś pozytywnego w tym ,że zachorowała ? Bo co można znaleźć pozytywnego w chorobie która doprowadzi ją do grobu ? Zresztą ma dość borykania się ze wszystkim sama. Tak sama ! W sierocińcu była sama nikt jej nie wspierał… nie pocieszał po śmierci adoptowanych rodziców tez radziła sobie sama . By nagrać płytę musiała liczyć na siebie . Poszukać studia które ja wysłucha sponsora który w nią zainwestuje. Teraz kiedy jest chora może liczyć na wsparcie ze strony przyjaciółki jednak wiedząc ile poświęcenia będzie to kosztowało Carlę woli ją w to nie wciągać co oznacza ,że znów zostaje sama. A samotność nie sprzyja w walce z tak poważną choroba jak rak. Dlatego też tym razem postanowiła się poddać i czekać na śmierć.,, Być może Bóg dopiero po drugiej stronie ma dla niej lepsze życie” myślała. Bo jeśli ktoś was choć przez chwilę pomyślał ,że łatwo jej wszystko przyszło to grubo się pomylił. To ,ze tak łatwo ze smutku przechodziła do radości nie oznaczało ,że nie odniosła ran. Bo rany odniosła ogromne tyle ,ze nie widoczne dla oka. Miała poranioną duszę i serce. Uśmiech był tylko maską która miała zakryć te rany. I zakryła. Ale teraz kiedy jedna noga stała nad grobem po co miała udawać … cieszyć się. Miała dość udawania… walki. Miała dość i dlatego poddała się wybierając zamiast uśmiechu śmierć. Stała oparta o drzewo płacząca nagle zaczął padać deszcz ona jednak wciąż stała i mokła. Nie chciała wracać do domu … nie chciała kłótni. Usiadła więc pod drzewem . Deszcz padał coraz to mocniej i mocniej . Jej sukienka i nogi były już pokryte błotem ale ona miała to gdzieś siedziała zapłakana przemoczona do suchej nitki i zamierzała tak pozostać z nadzieję ,że wtedy śmierć nadejdzie szybciej. I wtedy zobaczyła czyjąś rękę wyciągniętą w jej stronę podniosła powoli głowę do góry i zobaczyła mężczyznę. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę wyglądał jakby właśnie wracał lub szedł na pogrzeb. ,,Może to śmierć po mnie przyszła” pomyślała. I nagle mężczyzna się odezwał;
- Daj rękę pomogę ci wstać .
Jego głos był spokojny i łagodny miał w sobie coś takiego ,że chociaż nie miała ochoty się z stąd ruszać to odruchowo podała mu rękę i wstała dopiero teraz mogła dokładnie przyjrzeć się owej postaci. Był wyższy od niej o kilka centymetrów, do tego dość przystojny ,włosy miał ciemne delikatnie postawione do góry, z lekkim zarostem na twarzy który dodawał mu seksapilu. Jego oczy były koloru piwnego a kiedy się uśmiechnął poczuła dziwne ciepło w okolicach serca. Wciąż trzymał jej dłoń nic nie mówił tylko wpatrywał się w jej oczy. Czuła się dziwnie … patrzył na nią tak … tak sama nie wiedziała jak ale było to miłe. Jej serce z sekundy na sekundę zaczynało bić coraz szybciej i szybciej. I chociaż było jej zimno to chciała by ta chwila nigdy się nie skończyła. Nie znała go … był obcy ale miał w sobie coś takiego ,że czuła iż nic jej nie zrobi. I nagle on ponownie się odezwał puszczając jej rękę.
- Zgubiłaś się ?
- Ja… tak.. to znaczy nie. – jąkała się.
- Aha . – powiedział a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ja mieszkam tam dalej i wyszłam się przejść. – odpowiedziała po chwili.
- I po spacerze postanowiłaś posiedzieć pod drzewem by zmoknąć ? – zapytał rozbawiony.
- Nie po prostu nie chcę wracać do domu … ale nie pytaj dlaczego po prostu nie chcę i już.
- Rozumiem a więc daj rękę i choć.
- Dokąd ?
- Pójdziemy do mnie ogrzejesz się i napijesz czegoś gorącego potem zadecydujesz czy chcesz iść do domu czy nie. Jeśli postanowisz nie wracać dziś do domu prześpisz się u mnie.
,,No on chyba oszalał !” pomyślałam.
- Posłuchaj ja cię nawet nie znam a ty…
- A ja mieszkam z kimś i jest to kobieta wiec bez obaw. – dodał szybko wiedząc co zaraz usłyszy.
- Mieszkasz z kobietą ? – zapytała by nabrać pewności ,że dobrze usłyszała.
- Tak. To więc jak idziemy ?
- Zgoda … ale jeśli kłamiesz pożałujesz tego. – powiedziała ostrzegawczo.
- Zawsze taka jesteś ? – zapytał.
- Jaka ?
Odpowiedziała pytaniem na pytanie ale odpowiedzi już nie usłyszała chciała powtórzyć pytanie ale on podszedł do samochodu otworzył jej drzwi a kiedy wsiadła zamknął je i ruszył daleko nie od jechali bo po chwili zatrzymali się pod domem Soni.
- Tu mieszkasz ? – zapytała zaskoczona.
- Tak czy to jakiś problem ?
- Nie … tylko wychodzi na to ,że jesteśmy sąsiadami bo ten dom naprzeciwko należy do mnie.
- Aha … a i przepraszam nie przedstawiłem się jestem Hector a ty ?
- Milagros.
- Cud.
- Że co ?
- Milagros to inaczej cud czyż nie ?
- No tak i co z tego ? – zapytała
- Nic tylko zastanawia mnie jak taka piękna, mądra kobieta nosząca tak piękne i znaczące imię może nie wierzyć w cuda.
- A kto powiedział ,że nie wierzę ? – zapytała zdziwiona .
- Twoje oczy. One są zwierciadłem duszy i serca.
Powiedział po czym wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi. Podała mu rękę i wysiadła. Po chwili byli już w środku jego mieszkania. Ten facet ją zadziwiał był taki spokojny i tajemniczy. I zamiast się go bać bo ta jego tajemniczość zaczynała być przerażająca to ona czuła się przy nim bezpieczna to dopiero było dziwne i zadziwiające.
- Wejdź nie stój tak.
- Ale jest brudna.
- I dlatego wejdź zaprowadzę cię do łazienki tam się umyjesz a ja tym czasem pożyczę coś od Soni.
Po tych słowach pospiesznie poszła za nim do łazienki umyła się i założyła ciepły szlafrok. Potem usiadła na wannie i czekała na ubranie. Po kilku minutach zapukał do łazienki i kiedy powiedziała ,,Proszę” uchylił delikatnie drzwi podał jej ubranie za nim się przebrała on zrobił gorącej czekolady.
- Siadaj proszę napij się.
Powiedział i podał jej kubek z zawartością usiadł naprzeciwko niej i znowu się jej przyglądał nic nie mówiąc. By przerwać tą niezręczną ciszę zapytała;
- A gdzie ta owa kobieta z która ponoć mieszkasz ?
Wiedziała ,że jej nie okłamał bo jeszcze godzinę temu sama poznała Sonię i była w tym domu jednak to było jedyne pytanie jakie przyszło jej do głowy.
- Pojechała do szpitala jest lekarzem i dostała wezwanie. Jeśli nie wierzysz pokażę ci wiadomość od niej.
- Nie … nie trzeba.
I znowu cisza. W końcu wstała i powiedziała;
- Wiesz co pójdę już dziękuję za pomoc.
- Przecież nie chciałaś wracać do domu.
- Nadal nie chcę ale chyba ci przeszkadzam… pyza tym głupio mi gdy tak siedzimy i milczymy.
- Nie musi tak być możemy rozmawiać ale uważałem ,że ty nie masz na to ochoty.
- Wiesz co ja sama nie wiem na co mam ochotę ostatnio w ogóle nie wiem czego chcę. Nie rozumiesz prawda … wiem to skomplikowane.
- Mili rozumiem twój ból lepiej niż myślisz.
- Ale …
- Powiedziałem twoje oczy one mówią za ciebie.
- Wiesz co jesteś dziwny … może na początku to było intrygujące ale teraz mnie przerażasz dlatego dzięki za wszystko i dobranoc.
Powiedziała i wybiegła gdy wpadła do domu zamknęła drzwi na wszystkie zamki i próbowała się uspokoić. Tej nocy nie mogła zasnąć wciąż myślała o Hectorze o tym jak wyglądał , co powiedział i co miał na myśli mówiąc te dziwne rzeczy. W końcu wstała nie chcąc dalej o tym myśleć i poszła do pokoju Carli przyjaciółka akurat się malowała Mili podeszła więc do niej i mocno przytuliła mówiąc;
- Carli przepraszam za wczoraj.
- Mili ja tez przepraszam ale błagam cię nie opowiadaj więcej takich głupot ok. ?
- Postaram się ok. A teraz skończ się malować a ja zrobię nam śniadanie.
Przy śniadaniu mili opowiedziała o wczorajszej przygodzie Carli a kiedy skończyły jeść Carla pojechała na zajęcia a Mili pozmywała i uprane rzeczy postanowiła odnieść Soni. Drzwi jednak otworzył Hector .
- Cześć. Przyszłam oddać ubrania. – powiedziała trochę zmieszana.
- Wejdziesz ? – zapytał.
- Nie dzięki. – odpowiedziała i już miała odchodzić kiedy usłyszała głos Soni.
- Mili jak miło ,że wpadłaś wejdź .
- To wy się znacie ? - zapytał zdziwiony.
- No Hector rany mówiłam ci wczoraj ,że zaprosiłam sąsiadki na kolację.
- No tak ale nie wiedziałem ,ze to Mili.
- A ty skąd ją znasz skoro cię wczoraj nie było. – zapytała podejrzliwie Sonia.
- Spotkał mnie gdy wczoraj spacerowałam. – odpowiedziała szybko Mili.
- Aha. To wejdziesz czy nie ?
- Nie Sonia teraz nie mogę ale może potem wpadnę. A wiec na razie pa. – powiedziała i zniknęła.
Zaś Sonia zaczęła dokładnie pytać o ich wczorajsze spotkanie. Hector jednak nie odpowiedział na pytanie tylko spojrzał na Sonię poważnie i powiedział;
- Trzeba jej pomóc.
- Pomóc ? Hector o czym ty mówisz ? – zapytała zdziwiona.
- Trzeba jej pomóc bo ona jest chora ma raka i jak jej nie pomożemy to…
- Ale zaraz … zaraz skąd ty to wiesz ona ci o tym powiedziała ?
- Nie.
- A więc skąd ? – dopytywała dalej.
- Sonia nie mów mi ,że ty nie wiedziałaś ? – zapytał teraz on zdziwiony.
- Bo nie wiedziałam. – odpowiedziała zaskoczona tą informacją.
- Jesteś lekarzem. – stwierdził.
- No tak lekarzem nie jasnowidzem. A ty skąd wiesz skoro ona ci nie powiedziała. No skąd ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia1249
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 826
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żagań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:19:18 08-12-10    Temat postu:

Super obsada dziś wieczorkiem postaram się znaleźć czas i przeczytać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CCEA.ola
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 18 Maj 2010
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:50:05 26-12-10    Temat postu:

ta cholerna choroba Mili !!!!!!!!!!!!!!! ;c
zyć się jej nie chce !
Hector ;o;o;o;o uuuu no mnie też zdziwił tym zachowaniem co do Mili ...
mam nadzieje iz Sonia pomoże Mili ! ale ona taż musi chcieć !

ciekawy odc
czekam na new :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta:)
King kong
King kong


Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 2457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:28:18 28-12-10    Temat postu:

Przeczytałam dopiero dwa odcinki a już się wciągnęłam Super pomysł. Czeka na next
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wiewióra
Motywator
Motywator


Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:09:32 28-12-10    Temat postu:

kochana skąd ty te siły bierzesz? i tyle pomysłów?
następne opko, brak mi juz czasu! postaram sie czytać ale nie obiecuje!!

pomysł dość ciekawy!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:06:42 30-12-10    Temat postu:

ROZDZIAŁ 3



Sonia nie ustępowała chciała wiedzieć skąd Hector wie o chorobie Mili znała go na tyle dobrze by wiedzieć ,że nie jest jasnowidzem. Więc skąd to wie?
- Do cholery Hector odpowiesz mi czy nie?
- Sonia jeśli ktoś miał z tym styczność to potrafi rozpoznać człowieka chorego. Nie wiedziałaś o tym ?
- Wybacz ale ja jako lekarz mam z tym styczność na co dzień a ani przez chwilę nie przyszło mi to do głowy.
- No dobra może ty jako lekarz nie masz takiego wyczulenia ale ja jako pacjent owszem i stąd wiem.
-No właśnie ... porozmawiajmy o twoim leczeniu.
- Już rozmawialiśmy i znasz moje zdanie.
- Owszem i nie podoba mi się... chcesz pomóc całkiem obcej dziewczynie a sam uciekasz od tego. Jaki w tym sens ?
- Sonia jej jeszcze można pomóc a mi już nie ! Koniec tematu.
Chciała jeszcze coś powiedzieć ale w tym momencie zadzwonił telefon.
- Tak słucham ?
- ...
- Dobra zaraz tam będę !
Odłożyła słuchawkę i powiedziała;
- Jadę do szpitala jeden z pacjentów ma załamanie... jak wrócę jeszcze tym pogadamy! - powiedziała wbiegając po schodach na górę po torebkę.
- Jasne! - powiedział niezadowolony.
Wiedział ,że Sonia jest tak samo uparta jak on. Ale wiedział też ,że leczenie w jego przypadku to tylko strata czasu. Jemu zostało dwa miesiące ... tylko dwa na to by przekonać swoją też chorą sąsiadkę do leczenia. By wywołać u niej nadzieję i wiarę. Chciał by zaczęła walczyć ... by na jej twarzy pojawił się uśmiech. Była zbyt młoda by się poddawać. Za młoda by umrzeć. Jeszcze tyle na nią czekało. A ona chciała tak po prostu z tego zrezygnować. O nie ... nie pozwoli na to. Swoją drogą to dziwne ,że tak bardzo zależy mu na jej losie w końcu dopiero co ją poznał. Dlaczego więc tak bardzo obchodziła go ta dziewczyna ? Czy to dlatego ,że wyglądała jak anioł? A może przez jej smutne oczy które w pewnym sensie prosiły o odrobinę wiary i nadziei. Sobie nie mógł już pomóc ... już próbował i nic to nie dało. Leczenie trwało już 4 lata i zmęczyło go tak bardzo ,że w końcu po ostatnim nawrocie choroby zrezygnował z dalszego leczenia. Co nie znaczy ,że stracił nadzieję. Miał nadzieję i wiarę po mimo tego ,że sami lekarze ... no może po za Sonią powtarzali mu ,że dla niego to już koniec. Ale on nadal wierzył a z leczenia zrezygnował bo miał dość. Swoje życie pozostawił w rękach Boga. Jeśli miało się ono skończyć to chciał je przeżyć jak najlepiej a nie przywiązany do łóżka czekający na swój koniec. W pewnym sensie tego samego chciał dla [link widoczny dla zalogowanych]. Tego by zaczęła cieszyć się życiem i z niego korzystać w pełni. By zaczęła walczyć skoro ma na to jeszcze czas. I nawet jeśli dziewczyna nie wyzdrowieje on będzie miał przynajmniej tą świadomość ,że ostatni okres swojego młodego życia spędziła najlepiej jak potrafiła. Musiał tylko obmyślić plan jak ją do tego przekonać. Tym czasem Milagros posprzątała i z nudów usiadła przed telewizorem. Obleciała wszystkie kanały i wyłączyła telewizor bo nie było nic ciekawego.
- Idę do łóżka ! - powiedziała sama do siebie.
I ruszyła w stronę sypialni nie zdążyła postawić trzech kroków gdy do jej drzwi zadzwonił dzwonek.
- Kogo cholera niesie ! - powiedziała do siebie pod nosem. I ruszyła w stronę drzwi. Kiedy je otworzyła zobaczyła na progu [link widoczny dla zalogowanych].
- No witam słonko ! - powiedział uśmiechając się do niej tym słodkim uśmiechem.
- Santi ... proszę tylko bez kazań. - powiedziała nie zadowolona.
- Mili ja już nie mam sił do ciebie ... czy ty chcesz zawalić te studia? - zapytał ignorując jej prośbę.
- Prosiłam cię. - powiedziała ostrzegawczym tonem.
- Przecież ty wiesz ,że tego typu prośby na mnie nie działają. Poproś o coś innego to spełnię ale nie oto bym przestał przemawiać do twojego małego rozumu.
- No a kiedyś obiecałeś spełnić każdą moją prośbę. - powiedziała z wyrzutem.
- Ja dla ciebie wszystko... ale tego ci nie odpuszczę.
- Cholera ale dobrałam sobie upartych przyjaciół !
- Odezwała się nie uparta.
Powiedział i podszedł do niej biorąc jej twarz w soje ręce spoglądając w jej czekoladowe oczy powiedział;
- Zrozum kochamy cię i martwimy się o ciebie.
- Już niedługo nie będziecie musieli.
- No jasna cholera ! A ty znowu swoje ? Posłuchaj jak mnie wkurzysz to zaciągnę cię do tego szpitala na siłę i przywiążę do łóżka jak będzie trzeba.
- To dziwne ,że jeszcze tego nie zrobiłeś.
- A chcesz ?
- Nie !
- No widzisz. Ale jeśli już o tym mówimy to nie zrobiłem tego bo co bym z tego wyszło skoro ty sama nie chcesz walczyć ... sama straciłaś wiarę i nadzieję. Więc co by mi to dało ? Nic ... tylko to ,że widział bym cię jeszcze bardziej nieszczęśliwą. A wiesz ,że tego nie chcę.
- Wiesz Santi ty to mnie nadal zadziwiasz znam cię 3 lata i uwielbiam jako przyjaciela... ale czasem te twoje gadki wprowadzają mnie w zdziwienie.
- Czemu?
- Bo czasem gadasz jak nie przyjaciel a zakochany facet.
Zamurowało go na chwile ale by nie dać jej potwierdzenia na te słowa powiedział szybko;
- Aleś teraz wymyśliła ! Ja zakochany ? Ja... skarbie chyba pomyliłaś mnie z innym Santiago.
- Dobra nie wnikam ! Choć zrobię kawy. - powiedziała i ruszyła do kuchni.
- Mili zaczekaj ... ja chciałem wyrwać cię na miasto. - powiedział i spojrzał na nią maślanymi oczami.
Ten wzrok zawsze działał jednak tym razem nie zadziałał. Bo Milagros po chwili powiedziała;
- Santi ... tym razem twoje oczy nie pomogą. Doceniam twoje starania ale nie mam nastroju i dlatego nie idę. - powiedziała grzecznie ale stanowczym tonem.
- Ale ty wiesz ,że ja odmowy nie przyjmuję.
- Powiedziałam nie ! - tym razem krzyknęła.
Po chwili jednak pożałowała. Fakt była w złym nastroju i nie miała ochoty na wyjście ale bez względu na wszystko nie powinna tak się zachować. Santiago był jej przyjacielem od lat kochała go ... bo potrafił ją rozśmieszyć , pocieszyć i zrozumieć w każdej kwestii. No może w prawie każdej ... bo odkąd zachorowała nikt poza nią samą nie rozumiał jej postępowania. Być może dlatego też była taka zła ... zła z powodu tego ,że najlepsi przyjaciele nie rozumieli jej decyzji. I chyba stąd ta gwałtowna reakcja na prośbę Santiago. Jednak pożałowała jej i dlatego szybko chciała przeprosić. Ledwo otworzyła buzię a do drzwi rozległ się dzwonek co wkurzyło ją jeszcze bardziej.
- Cholera kto tym razem ? - zapytała ni to siebie ni to Santiaga.
Szybko podeszła do drzwi i z impetem je otworzyła. Na progu stał nie kto inny jak [link widoczny dla zalogowanych].
- Cześć. Mam nadzieję ,że nie przeszkadzam ... ale pomyślałem ,że może poszła byś ze mną na spacer.
,,No nie następny!" pomyślała i po chwili powiedziała ;
- Dzięki ale nie.
Santiago stał w drzwiach i nie widział gościa przyjaciółki ale głosy wydał mu się znany dlatego szybko podszedł do drzwi i kiedy ujrzał Hectora powiedział;
- Hector ! Ja cię chrzanię wróciłeś ! - powiedział uradowany i natychmiast przywitał się z przyjacielem.
- Santi przyjacielu jak miło znowu cię widzieć. - odpowiedział
Zszokowana Mili stała z otwartą buzią a tym czasem panowie całkowicie pochłonęli się w rozmowie. ,, Jaki ten świat mały." pomyślała. Słuchała przez chwile jakie to zmiany zaszły w życiu obu panów w czasie gdy się nie widzieli aż w końcu miała dość tego ,że zapomnieli o jej obecności i powiedziała;
-Ej panowie !
Natychmiast spojrzeli na nią i zrozumieli swój błąd. Santiago już chciał zacząć jej wszystko tłumaczyć ale nie zdążył bo go uprzedziła mówiąc.
- Wpadłam na genialny pomysł. Santi zabierzesz Hectora na spacer ... albo on ciebie a ja tym czasem wrócę do swojego łóżeczka. Miłej zabawy pa ! - powiedziała delikatnie wypychając Santiago za drzwi. Już chciała zamknąć drzwi kiedy Santi włożył nogę miedzy drzwi i powiedział;
- O nie... nie ma mowy jak już to ty idziesz z nami.
- Popieram. - rzekł Hector.
Spojrzała na nich niezadowolona. Stali teraz obaj na przeciw niej i wpatrywali się w nią czekając na odpowiedź. Obaj mieli piwne oczy i obaj bardzo piękne oczy. A kiedy się uśmiechnęli nie dała rady odmówić.
- Dobra pójdę ... ale uprzedzam robię to bo macie przewagę liczebną. Jednak jak popsuję wam humorki przez mój nastrój zażalenie proszę składać nie do mnie. Panowie uśmiechnęli się ponownie z dumą ,że wygrali. Mili wzięła torebkę i klucze i ruszyli do miasta. Na początek zabrali ją do kina na komedię która ani trochę nie poprawiła jej humoru, potem na lody które też nie zdziałały cudu. W końcu Hector wpadł na pomysł i powiedział;
- Ok do trzech razy sztuka ... teraz ja prowadzę chodźcie !
Santi i Mili wymienili spojrzenia i ruszyli za Hectorem. ,,Ciekawe co tym razem ? Wesołe miasteczko!"zastanawiała się Mili. Ale gdy dotarli na miejsce była bardzo zaskoczona. Mogła by się spodziewać wszystkiego ... ale nie tego ,że Hector zabierze ich do schroniska dla psów. ,,Po co ?" zapytała siebie samą w myślach. Santiago też był zdziwiony dlatego zapytał;
- Hector co my tu robimy ?
- Zaadoptujemy pieska dla naszej panny złośnicy i niedowiarka. - powiedział jak najbardziej naturalnie
Kiedy to usłyszała myślała ,że szlag ją trafi.
- Że co ? Ty chyba zgłupiałeś ? Nie no... jeszcze pies mi potrzebny ! Idę stad. - powiedziała rozzłoszczona i ruszyła w stronę wyjścia.
- Nie tak szybko ! - powiedział chwytając ją za rękę Hector.
Odwróciła się napięcie i zimnym oraz wściekłym wzrokiem spojrzała na niego. On jednak nie przejął się jej zachowaniem. Natomiast Santiago miał nie zły ubaw patrząc na ta dwójkę.
- I co się cieszysz ? Powiedz mu by mnie puścił bo inaczej...
- Ciii... - powiedział Hector przykładając jej palec do usta.
Zamilkła od razu. Wtedy on stanął za nią wziął za ramiona i szepnął do ucha;
- Zamknij oczy ... i choć.
Nie wiedzieć czemu wypełniła jego prośbę bez protestu. Być może to jego spokojny głos tak na nią podziałał albo jego urok pod którego była wrażeniem od ich pierwszego spotkania. Tak czy siak poddała się i pozwoliła sobą dyrygować. Czuła jak Hector prowadzi ją gdzieś a kiedy stanęli powiedział ;
- Teraz otwórz oczy.
Gdy to zrobiła jej oczom ukazał się śliczny malutki puchaty [link widoczny dla zalogowanych]. Na jego widok od razu na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Spojrzała na chłopaków i powiedziała;
- Jej jaki on śliczny ... taki malutki i bezbronny.
- Właśnie... jest malutki i bezbronny a do tego sam. - skomentował Hector.
Wiedziała o co mu chodzi. I bardzo chciała mieć tego psa. Ale z drugiej strony nie mogła go przygarnąć ... bo co się z nim stanie gdy ona umrze. Co wtedy ? pomyślała. Santiago jak by czytał w jej myślach powiedział;
- Ja się nim zajmę Mili.
Po tych słowach ulżyło jej i od razu powiedziała ;
- Tak chłopaki zaadoptujmy naszą Michel. - i po chwili szczęśliwa tuliła do siebie malucha. A panowie z triumfem na twarzy przybili sobie piątkę.


WIEM KRÓTKI ALE I TAK ZASTANAWIAM SIĘ NAD JEGO USUNIĘCIEM WIĘC DOBRZE ,ŻE CHOĆ TYLE WYKRZESAŁAM Z SIEBIE.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta:)
King kong
King kong


Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 2457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:33:39 01-01-11    Temat postu:

Żal mi Mili...Szkoda, że nie nie może nawet zaopiekować się psem, nie mówić nawet o miłości Odcinek super!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:01:39 12-01-11    Temat postu:

ROZDZIAŁ 4



Przez duże okno w pokoju wpadały promienie słońca grzejąc blady policzek Mili. Ona wtulona w pieska spała sobie smacznie. Nagle jej uszom dało się słyszeć dźwięk telefonu. Z zamkniętymi oczami sięgnęła po komórkę która leżała na szafce nocnej. Delikatnie podniosła jedna powiekę i nacisnęła zieloną słuchawkę po czym zaspanym głosem zapytała.
- Czego mi spać nie dajesz?
- Bo już 11.00 czas byś wstała i ruszyła na wykłady.
- Santi jak nie chcesz oberwać to daj mi spać. Dobranoc.
Powiedziała i się rozłączyła. ,,Skąd wiedział ,że po raz kolejny nie poszła na uczelnię ?" zastanawiała się. ,,No jasne! Carla ... to jej sprawka." nagle przyszło jej do głowy. Czuła jak rano przyjaciółka ją budziła ale udawała ,że śpi. I nie dlatego ,że nie miała ochoty iść na wykłady. Ale całą noc wymiotowała i po prostu nie była wstanie teraz gdziekolwiek wychodzić. Nawet psa jeszcze nie wyprowadziła. Wiedziała iż musi zrobić to jak najszybciej bo inaczej będzie potem musiała sprzątać to co narobi jej słodki piesek. Ale nie miała siły. Dopiero kiedy Michell zaczęła lizać ją po buzi resztkami sił zwlekła się z łóżka i podreptała do łazienki. Wzięła szybki prysznic założyła wczorajszy dres podmalowała oczy by nie było widać co przeszła w nocy. I na koniec zaczęła czesać włosy. Nagle w garści został jej dość spory pukiel włosów. Ścisnęła go tak mocno w ręku ,że aż kości jej pobielały. A z oczu mimowolnie popłynęły jej łzy. Włosy wypadały jej już od dłuższego czasu. Ale dziś po raz pierwszy w tak dużej ilości. A to oznaczało ,że jej stan się pogarsza. Usiadła na podłodze i oparta plecami o wannę płakała wciąż trzymając pukiel włosów. Bała czesać się dalej z obawy ,że wypadną kolejne i kolejne. Michell próbowała ją pocieszyć liżąc jej dłoń ale na nic się to zdało. Płacz ustał dopiero gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko wstała pukiel włosów schowała do apteczki która wisiała w łazience obok lustra. Wytarła rozmazany tusz do rzęs i zeszła na dół. Była pewna ,że to Santiago a tym czasem w progu stał Hector. Od ostatniego ich spotkania minęły dwa dni. I chociaż w tej chwili nie miała ochoty na towarzystwo to jednak jego widok ucieszył ją. Nie wiele myśląc wtuliła się w niego bez pytania. Po chwili chciała się wycofać uważając ,że to go może zdenerwować. Ale on nie pozwolił jej odejść tylko objął ją mocno i przygarnął do siebie. Słysząc ciche lecz szybkie bicie jego serca uspokajała się. Nie rozumiała tego. Znała go tak krótko nie wiele o nim wiedziała. ale kiedy się zjawiał cieszyła się i natychmiast czuła spokój. Być może jego piwne oczy które kryły w sobie tajemnicę lub jego uśmiech przyprawiający ją o zawrót głowy działał na nią tak kojąco. Nie wiedziała skąd biorą się te uczucia ale była mu niezmiernie wdzięczna ,że potrafił pojawić się w odpowiednim momencie. Mogła by stać z nim tak całą wieczność gdyby nie fakt ,że stali w progu domu. Oderwała się więc od niego i zapytała;
- Wejdziesz?
- Tak liczyłem ,że postawisz mi kawę. Obiecałaś mi ją w podzięce za psa. No właśnie a gdzie maluch ?
- To nie on tylko ona. I jest na górze. Idź do kuchni a ja skoczę po nią.
Hector zrobił o co prosiła a ona pobiegła na górę. Po sekundzie usłyszał ;
- Michell ty mała zarazo nie miałaś gdzie tego zrobić tylko na moje notatki ?
Wyobraził sobie minę Milagros i to co zapewne zrobiła Michell i zaczął się śmiać. Wtedy do kuchni z psem na reku wkroczyła Mili.
- Masz trzymaj ! Ja idę sprzątnąć. I nie śmiej się bo dostaniesz kawę z dodatkami.
Powiedziała starając się zachować powagę mimo ,że samej chciało się jej śmiać. Gdy tylko zniknęła Hector podniósł psa na wysokości swojej twarzy i powiedział;
- No przynajmniej ją rozbawiłaś tak trzymaj ! - pocałował psa w głowę i postawił na podłogę. A sam nasypał kawy do expresu i włączył czekając aż się zaparzy usiadł przy blacie kuchennym. Ale pies jak to pies miał ochotę na zabawę a przynajmniej tak myślał Hector i wziął go z powrotem na ręce. I wtedy kochany pupil nasikał mu na koszulkę. Zaskoczony szybko podniósł się do góry i zaklął;
- No jasna cholera nowa koszulka !
Nie zauważył stojącej Mili ale gdy zaczeła się śmiać podniósł głowę i powiedział;
- No i z czego ha? Nie śmiej się bo dostaniesz kawę z dodatkami. - przedrzeźniał się.
Mili nadal się śmiała. Nie z zasikanej koszulki. O nie! Było coś jeszcze bardziej zabawniejszego od koszulki. Zaskoczona mina Hectora. Gdy byście ja widzieli sami padli byście za śmiechu.
- Dalej się śmiejesz ? No to już po tobie !
Powiedział i jak tylko postawił pupila bezpiecznie na drewnianym parkiecie zaczął ja gonić. Kilka razy okrążyli kanapę po czym złapał ją i oboje wylądowali na dywanie. Hector leżał na dywanie a ona na nim. Ich oczy spotkały się a usta dzieliła jedynie kilkucentymetrowa przestrzeń. Każde z nich zaczęło szybciej oddychać. Po ciele Milagros przeszły dreszcze czując jak ręka Hectora która spoczywała na jej placach powoli zjeżdża w dół. Pachniał tak pięknie i patrzył tak słodko ,że zapragnęła go pocałować. Pochyliła się delikatnie do przodu i musnęła w usta. Zagłębiając swój język we wnętrzu jego warg. Zanurzył rękę w jej kruczo czarnych włosach i odwzajemnił pocałunek z namiętnością jaką jeszcze nikt jej nie całował. Mężczyźni których do tej pory poznała w swoim życiu zawsze całowali ją zachłannie chcąc przejść do czegoś więcej. Dlatego też szybko ich spławiała. Przy żadnym pocałunku jeszcze nie poczuła tego co przed chwilą.A bynajmniej motylków latających po całym jej ciele. Wywołujących u niej radość , podniecenie i co najważniejsze chęć do życia. Nagle on przerwał pocałunek i powiedział ściągając ją z siebie.
- Mili przepraszam ... to był błąd. Chyba lepiej jak już sobie pójdę.
I skierował się w stronę drzwi.
- Hector! Zaczekaj !- przystanął odwrócił się w jej stronę i zapytał.
- Słucham ?
Podniosła się i podeszła stanęła na wprost niego i powiedział;
- To ja przepraszam. Ja to zaczęłam i ja powinnam przeprosić nie ty. Obiecuję ,że to się więcej nie powtórzy. Tylko proszę zostań.
Uśmiechnął się do niej wziął za rękę i razem podążyli do kuchni. On nalał kawy a ona pokroiła ciasto które poprzedniego dnia upiekła Carla. Kiedy skończyli ustawili to na tacy i przeszli do salonu siadają wygodnie na kanapie zaczęli jeść. Dopóki jedli żadne z nich się nie odzywało. W końcu pierwsza odezwała się Mili.
- Czym się zajmujesz?
- Mam fundację która zbiera pieniądze na leczenie ludzi chorych.
- Chorych na co ?
I tu wziął głęboki oddech i powiedział;
- Chorych na raka i z wrodzonymi wadami serca.
Słysząc rak o mało nie zakrztusiła się kawą którą piła.
- Milagros czy coś się stało ?
- Nie ! Nie... po prostu nie w ta dziurkę mi poleciała kawa.
By zmienić temat zapytała;
- A jakie masz hobby?
- Nie wiem czy to hobby ale kocham pływać z delfinami. A no i czasem śpiewam.
- Naprawdę ? Kurcze ja też.
- Wiem. Mam wszystkie twoje płyty.
- No... no zaskakujesz mnie. A śpiewasz dla siebie czy może też coś nagrałeś ?
- Dla siebie. Jak będziesz grzeczna może kiedyś zaśpiewam dla ciebie. - powiedział puszczając do niej oczko.
,,Cholera dlaczego on to robi? Dlaczego musi być taki przystojny?" zastanawiała się wpatrując swoimi oczami się w jego oczy. ,,Co prawda nie był tak dobrze zbudowany i umięśniony jak Santiago ale był tak samo uroczy jak on. " myślała dalej. ,,Kurcze czemu nagle pomyślała o Santim?Siedział przed nią super facet a ona zamiast się cieszyć porównywała go do swojego najlepszego przyjaciela. Ale dlaczego ?" ta myśl nie dawała jej spokoju. W końcu Hector zapytał;
- Dlaczego nie chcesz się leczyć?
Natychmiast jej twarz spoważniała a w oczach pojawił się smutek.Oraz zdziwienie. ,,Skąd wiedział ?.Może i choroba dawała powoi się jej we znaki ale chyba nie aż tak by było widać." i nagle olśniło ją. ,,Santiago! Tak na pewno to on mu powiedział!". Wkurzyła się i przysięgła porozmawiać z nim jak tylko się u niej zjawi. Ale w obecnej chwili musiała jakoś zejść z tematu. ,,Tylko jak?" zapytała sama siebie w myślach. I nagle zerwała się jak oparzona i powiedział;
- wesz co Hector ... Michel chce na dwór muszę z nią wyjść bo inaczej zrobi to co poprzednio.
,,Próbowała uniknąć tematu. Znał to aż za dobrze.". Postanowił dziś nie naciskać na nią ale miał zamiar wrócić do tego i to jak najszybciej. A teraz wstał i posłusznie poszedł z nią na spacer dla towarzystwa. Około 16.00 musiał ją opuścić bo wezwali go do fundacji. Milagros resztę dnia spędziła w ogrodzie patrząc na bawiącego się pupilka. Koło godziny 20.00 zjawiła się Carla wraz z Santiago. Biedny chłopak ledwo wszedł do domu a już od progu dostał za coś czego nie zrobił. Tyle ,ze Mili o tym nie wiedziała i naskoczyła na niego.
- Jak śmiałeś ? Miałam cię za przyjaciela... a ty tymczasem chodzisz i na prawo i lewo rozpowiadasz o mojej chorobie! Zawiodłeś mnie Santi ! - krzyczała wściekła.
- Ale Mili o co chodzi ? Ja nie wiem o czym ty mówisz.
Carla stała zszokowana zachowaniem przyjaciółki.
- Nie wiesz ? Ty doskonale wiesz o co mi chodzi ! Wynoś się i nie wracaj więcej!
Santiago był tak samo zszokowany jak Carla. I choć próbował się bronić przyjaciółka nie chciała go słuchać. W końcu z przykrością i bólem serca wyszedł. Mówiąc na odchodne ;
- Dobranoc dziewczyny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin