Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Historia pewnej miłości odcinek17
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:54:01 03-01-11    Temat postu:

Odcinek10
Gdy dziewczyna wysiadła z pociągu znowu poczuła smród miejskich spalin, ale jej oczom ukazał się jeszcze ciekawszy i zaskakujący widok.
-Co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś?- pytała dziewczyna.
-Twoja siostra mnie poprosiła bym cię odebrał bo ona nie mogła- powiedział Patryk wręczając jej kwiaty.
-Moja siostra?- spytała w szoku i mimowolnie uśmiechnęła się. Teraz to jemu po drodze wypłakiwała się na ramieniu. Patryk był zły na Tonyego, ze tak potraktował Anę.
-Jakbym mógł to bym go zabił- złapał ją za rękę- jesteś taka krucha i kochana, mam nadzieję, ze nie za późno to do mnie dotarło- powiedział szczerze.
-Po co mi to mówisz?- spytała- słuchaj ja nie wiem co teraz będzie- biła się z własnymi myślami. Cieszyła się, że to właśnie on po nią wyjechał, był taki przystojny.
-Chcę byś tylko wiedziała- zatrzymał się na parkingu.
-Dwa dni temu skończył się dla mnie pewien etap w życiu, nie będę ukrywała, ze nie był ważny. Cieszę się, ze jestem tu teraz z tobą, ale nie możesz oczekiwać że rzucę ci się w ramiona i zacznę całować- tak naprawdę to miała na to straszną ochotę.
-Ja oczekuję tylko przyjaźni, nie będę cię do niczego zmuszał ani nakłaniał- pocałował ją w policzek.
-Zmieniłeś się- powiedziała i ziewnęła- chcę spać.
-Zaraz będziemy w domu to się położysz- ruszył w kierunku jej domu.
Patryk pomógł jej zanieść walizki i pojechał do siebie. Rzeczywiście na nic nie naciskał, czyżby na prawdę zrozumiał swój błąd. Dom był pusty, ale Any to nie zasmuciło, nie miała ochoty się nikomu tłumaczyć. Weszła do pokoju na komodzie stały jeszcze jej zdjęcia z Patrykiem. Zaczęła wspominać i uśmiechać się do siebie, zastanawiać czy warto spróbować, zaryzykować. Nagle usłyszała dźwięk komórki „dojechałaś? Mam nadzieję, ze jesteś bezpieczna i kiedyś mi wybaczysz”. Po policzku pociekły jej łzy, nie odpisała nic Tonyemu tylko wykasowała jego numer. Sama nie wiedziała co do kogo czuje i poszła wziąć prysznic. Gdy wyszła w kuchni siedziała jej siostra.
-Jesteś już?- spytała Meredit przytulając siostrę.
-Jestem, jestem i nigdzie się nie wybieram. A ty kiedy wyjeżdżasz?-
-Za tydzień, mam już bilet. Studia w Anglii, w Europie czy to nie sen?- pytała Anę pokazując jej bilet.
-Jesteś mądra więc to chyba normalne. Można się było spodziewać że wygrasz ten konkurs.- uśmiechnęła się do siostry- dlaczego wysłałaś po mnie Patryka, sama bym wróciła.
-Oj nie gniewaj się. Myliłam się co do niego, on naprawdę się zmienił. Wypytywał o ciebie, nie włóczył się nigdzie tylko pomagał rodzicom w warsztacie. Każdy jest w szoku, ze tak się zmienił. Może warto dać mu szansę?
-Nie wierzę w to co mówisz- zaśmiała się Ana- ty go polubiłaś, to twój wróg numer jeden, a teraz każesz mi z nim chodzić?
-Nic ci nie każe. Tak tylko zaproponowałam, on naprawdę cię kocha.- przytuliła siostrę- zrobisz co będziesz chciała.- wstała i poszła do swojego pokoju.
Ana pół nocy biła się z myślami i komórka która powtarzała „masz nową wiadomość”. Tony do niej wydzwaniał, ale ona nie miała ochoty odbierać. Wysłuchała tylko raz na sekretarce jego wiadomość, czy dojechała i pokasowała wszystko, a na koniec wyłączyła telefon. Jego głos był taki zatroskany, ale nie chciała mu ulec i nie uległa. Na drugi dzień umówiła się Patrykiem w barze. Dokładnie wiedziała czego oczekuje po tym spotkaniu, żadna przyjaźń nie wchodziła w grę, już raz to przerabiała. Teraz wolała mieć wszystko albo nic, oby tylko zapomnieć o Tonym.
-Słuchaj, bo ja wszystko przemyślałam- zaczęła Ana a barze.
-O cześć stary, gdzie ty się podziewałeś, z milion lat cię tu nie było- podszedł do nich właściciel lokalu, który był dobrym znajomym ich obojga.- o cześć piękna, w końcu do nas wróciłaś.- uśmiechnął się do Any zalotnie- co ty nam z tego macho zrobiłaś, nie pije, nie szlaja się, po prostu ideał- zaśmiał się, poklepał Patryka po plecach i odszedł.
-To prawda?- spytała Ana ze zdumieniem.
-No tak, czekałem na ciebie- uśmiechnął się do niej.
-A ja na ciebie- Ana usiadła mu na kolanach i szybko pocałowała- kocham cię- wyszeptała i znowu pocałowała. Nie liczyło się to czy ktoś ich obserwuje, czy myśli ze jest naiwna, liczyło się to że Patryk się zmienił. I to dla niej. Wieczorem wrócili do jej domu bardzo pijani, ale szczęśliwi. Mogła pić do woli, rozmawiać z kim miała tylko ochotę. Chłopak nie protestował, był wyrozumiały i na każdym kroku okazywał jej miłość. Wszystko było dobrze, dopóki ona podczas seksu w tym najważniejszym momencie powiedziała zamiast Patryk to Tony.
-Czy ty powiedziałaś to co słyszałem?- spytał chłopak tuląc Anę.
-Przepraszam, tak jakoś wyszło. Bo widzisz przez ostatni czas tylko to imię wypowiadałam i się jakoś przyzwyczaiłam- tłumaczyła się pokrętnie.
-Kochanie wierzę ci, wiem ze potrzebujesz czasu. On bardzo cię zranił i ciężko ci będzie o tym zapomnieć, ale ja ci pomogę. Jednego bym tylko nie zniósł- wyszeptał.
-Czego?- spytała Ana, była pod wrażeniem jego dorosłego podejścia do ich związku.
-Gdybyś mu się oddała. Gdyby pieścił cie tak jak ja teraz- wyznał poważnie.
-No co ty, między nami do niczego nie doszło- skłamała, przypomniała sobie jak szybko się z nim przespała. Jak było cudownie, o wiele lepiej niż z Patrykiem.
Dni mijały szybko, była najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Szybko pocieszyła się Patrykiem i zapomniała o Tonym, który jednak co jakiś czas pisał do niej. Jej siostra wyjechała do Anglii, a u Any na dobre zaczęły się studia i praca. Zatrudniła się jako opiekunka do dzieci, była zadowolona z tej pracy. Zarabiała dosyć dobrze i zawsze uwielbiała pracę z dziećmi, nie bez powodu wybrała kierunek studiów pedagogika wczesnoszkolna. Nauki o dziwo nie miała za wiele więc sporo czasu spędzała z Patrykiem. Czuła, ze jest zakochana bez pamięci, już się nie bała. Spędzili nawet razem romantyczny weekend, który sam załatwił Patryk. Chłopak naprawdę się zmienił, tak się wszystkim wydawało. Nikt nie spodziewał się, że jeden niewinny sms zmieni wszystko. Wielkimi krokami zbliżał się Sylwester. Na święta Ana dostała wyjątkowy prezent, pierścionek zaręczynowy. Była przerażona, ale i szczęśliwa. Czuła, ze teraz to ma już z górki, ślub, małżeństwo, dziecko, praca. Nie to żeby tego nie chciała, tylko czuła że to dla niej za wcześnie. Małżeństwo jej rodziców nie było udane, każde z nich pracowała z dala od siebie i widywali się bardzo rzadko, a i tak nie potrafili się dogadać. Bardzo dobrze czuła się z ukochanym, ale do końca nie była pewna czy tego oczekuje od życia. Życia, które pomału zaczęło ją nudzić, kochała Patryka, ale był tak słodko i romantycznie, że aż mdło. Sama chciała by był bardziej romantyczny, ale nie aż tak. Męczyły ją ciągłe komplementy, prezenty i siedzenie w domu, byli młodzi powinni szaleć. Znowu poddała się życiu jakie on zaplanował, ale dopiero w Sylwestra sobie to uświadomiła, a raczej pewien sms jej w tym pomógł.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział Patryk widząc ukochaną w sukience z cekinów.
-Ty tez- pocałowała go w usta i weszli na salę pełną gości i głośnej muzyki. Zajęli swoje miejsca i się zaczęło. Po godzinie bolała ja ręką i usta, ręka od pokazywania każdemu pierścionka, a usta od wymuszonych uśmiechów. Patryk chciał się pochwalić każdemu, a ona nie koniecznie. Jednak do północy bawili się wyśmienicie, nie oszczędzali z alkoholem i tańcami, było idealnie. „Tak mogłabym spędzić resztę życia” pomyślałam Ana. Gdy wybiła północ zaczęły się życzenia i znowu gratulacje i wymuszone uśmiechy. Nagle dziewczyna poczuła jak wibruje jej komórka, to był Tony. Chodź nie miała go zapisanego to doskonale znała jego numer, rozłączyła się. Nie miała ochoty wracać do przeszłości tym bardziej, ze przyszłość stała dla niej otworem.
-Cos się stało kochanie- spytał Patryk widząc smutną minę dziewczyny.
-Nie to tylko…- zawahała się- Tony- powiedziała niepewnie.
-Myślałem, ze dał ci spokój?- spytał.
-Też tak myślałam- odpowiedziała i znowu spojrzała na wibrujący telefon.
-Daj- Patryk wyszedł z komórka na dwór.
-Ana?- odezwał się Tony.
-Nie, Patryk jej narzeczony.
-Co?- spytał- a no tak, nie pomyślałem. Dbaj o nią- powiedział i rozłączył się.
-Palant- Patryk schował komórkę i poszedł do ukochanej.
-To twoje, nie chce tego- mówiła zła i bliska płaczu Ana do chłopaka oddając mu pierścionek.
-Kochanie co się stało, dlaczego?- dopytywał się.
-Dlatego- pokazała mu jego komórkę, a w niej sms z życzeniami „kotku życzę udanego Nowego Roku i licze na jakiś mały numerek”.
-Ana poczekaj, kochanie- wybiegł za nią i złapał za ręke- myślisz że cię zdradzam, to było dawno, po twoim wyjeździe.
-Posłuchaj, nie ważne kiedy to było. Ja nie umiem ci zaufać i twoja przeszłość zawsze nas dogoni. Przykro mi, ale nie potrafię już z tobą być, kocham cię, ale czasem to za mało- rozpłakała się i odeszła. Patryk nawet nie próbował jej gonić, powiedziała wprost co czuje i nie było sensu jej przekonywać że nie ma racji. Czuł, ze to już nie ta sama kobieta, już nie ta naiwna i słodka Ana. Teraz był zimna i twarda, zmieniła się, kochał ją całym sercem, ale to już nie była ta sama kobieta. Wiedział, ze będzie cierpiał, ale kiedyś może jeszcze spróbują, w końcu ona nigdzie się nie wybiera. Ana zaś czuła ulgę i wdzięczność do tej dziewczyny. Gdyby nie jej sms to nadal byłaby nie szczęśliwa, czym jest miłość gdy nie można czerpać z niej radości. Dopiero teraz dotarło do niej wiele rzeczy, zrozumiała zachowanie Tonyego. On też ją kochał, ale nie takiego życia oczekiwał, był za młody do poważnego związku. Teraz ona czuła się za młoda do poważnych deklaracji, chciała szaleć i zaszalała.
Po tygodniu Ana wylądowała na lotnisku w Londynie. Była taka podekscytowana swoją odwagą i szaleństwem. Zaczynała nowe życie bez mężczyzn i problemów, liczyła się tylko dobra zabawa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:28:31 06-01-11    Temat postu:

Odcinek11
2 i pół roku później.
-Miguel szybko, nie chce by Ana na nas czekał- poganiała męża Rebeca.
-Ale jeszcze i tak nie ma twojej mamy. Przecież nie zostawisz Blanki samej.
-Tony się nią zajmie przez jakieś 10 minut. No chodź już- Rebeca była podekscytowana wizyta kuzynek. Mieli je odebrać z lotniska za godzinę, nie mieli daleko, ale przed wieczorem były najgorsze korki.
-Tony pamiętaj wykapcie małą, a i to jej ulubiony smoczek, a to pieluszka, a to…- Rebeca przejmowała się bo nigdy nie zostawiała swojej córki na dłużej niż godzinę.
-Tak wiem mleko, sześć miarek. Jedzcie już- Tony był tak samo podekscytowany, że zobaczy Anę, która niestety nadal zajmowała wyjątkowe miejsce w jego sercu.
-Kochanie, a co on taki zdenerwowany?- pytała Rebeca męża w samochodzie.
-W końcu powiem ci prawdę- zawahała się, ale widząc pytającą minę żony opowiedział historie rozstania się tej pary.
-Myślisz, że nadal się kochają?- spytała.
-Nie wiem, może- wzruszył ramionami i zaparkował.
-Mam plan. Tony ma być chrzestnym, a Meredit chrzestna, ale może poprosimy o to Anę. Na pewno nie odmówi, a my zobaczy jak się to wszystko potoczy.
-Ryzykowne, ale to dobry pomysł.- pocałował żonę i zaczął machać rękoma.
-Boże tyle lat, moje zakochańce- Ana rzuciła się na małżeństwo.
-Jak zwykle seksowna i piękna- zaśmiał się Miguel i dostał od żony po głowie.- taka prawda.
-Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu, a gdzie nasz mały skarbek?- spytała Meredit.
-A w domu z Tonym i moją mamą.
-Z Tonym, a on nie jest za granicą?- spytała zaskoczona Ana.
-Nie, a kto ci tak powiedział- spytała Rebeca i oczy podążyły na Miguel.
-No co myślałem, ze inaczej byś nas nie odwiedziła.
-Ale ty jesteś szalony.- zaśmiała się Ana i go przytuliła. Zakochańcom nie umknęło uwadze, ze dziewczyna bardzo się zmieniła z charakteru, ciągle żartowała i opowiadała przezabawne historie. Nie była już nieśmiała, a co najważniejsze nie był naiwna.
-Jeśli myślice, ze bycie z twoim bratem rodzicami chrzestnym Blanci zbliży nas do siebie to się mylicie- powiedziała bez ogródek Ana.
-Siostra nie bądź nie grzeczna- upomniała ją Meredit.
-Nie jestem, tylko stawiam sprawę jasno.- zaśmiała się Ana- możemy być co najwyżej przyjaciółmi, mnie już nie interesują stałe związki.
-Ana co oni ci zrobili w tej Anglii?- pytała Rebeca.
-Chyba co Richard jej zrobił, albo co zaproponował- zachichotała Meredit.
-Kto, kto?- dopytywał się Miguel.
-A dajcie mi spokój tylko pokażcie waszego aniołka- mówiła Ana targając walizkę do domu. Dziewczynie serce waliło jak oszalałe, bała się spotkania z Tonym. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, ze jej serce nigdy nie przestało dla niego bić. Nie liczyła na to, że rzucą się sobie w ramiona i zaczną się całować bez tchu. Liczyła, a raczej marzyła tylko o tym, że pozostaną przyjaciółmi. Miała mu tyle do opowiedzenia. Jednak tego wieczora nie było im dane się spotkać.
Na drugi dzień Ana przesiedziała w domu szukając na Internecie jakiegoś fajnego samochodu. Niechcący zaraziła się tą pasją od Patryka, to on nauczył ją dobrze radzić sobie za kółkiem i zmienić olej i inne nie zbędne rzeczy. Tak dawno nie miała od niego żadnych wieści, po mimo rozstania utrzymywali ze soba kontakt. Nie byli nawet przyjaciółmi, po prostu dobrymi znajomymi. Nie potrafiła się z nim przyjaźnić, nie miała takiej potrzeby, inaczej było gdy myślała o Tonym. Wieczorem wszyscy przygotowali grilla powitalnego, Ana niechętnie poszła na niego. Nie chciała by ktoś wypytywał o tajemniczego Richarda, a tym bardziej swatał ją z Tonym. Sama nie była pewna czy jest gotowa na ich spotkanie, takie same wątpliwości miał chłopak. Napisał do brata smsa „niech ten wieczór będzie spokojny i miły”. Miał nadziej, że Miguel zrozumie o co mu chodzi. Jednak gdy zobaczył Anę wiedział, ze ten wieczór nie może być spokojny, miły na pewno, ale nie spokojny. Bo sam widok jej ognistych włosów wprawił jego serce o szybsze bicie, a jej jeden uśmiech spowodował, ze wszystko w nim drżało. Zakochał się od pierwszego wejrzenia, czuł że to ta jedyna i idealna.

-Cześć- przywitał się wpatrując w Anę.
-Cześć- po raz kolejny posłała mu niewinny uśmiech. Czuła dokładnie to samo co on, tylko z tą różnicą, że ona o nikim nie myślała jako o tym jedynym.
Rozmowa za bardzo się nie kleiła więc grill szybko dobiegł końca. Jedyna co zdołali ustalić to termin chrzcin i to co kto ma kupić. Zakochańce szybko zmyli się do córki, a zaraz za nimi Meredit, która czekała na telefon narzeczonego. Zapanowała niezręczna cisza więc Ana zaczęła sprzątać.
-Pomogę ci- zerwał się na równe nogi Tony i chwycił za ten sam talerz co ona. Nie był pewny czy zrobił to specjalnie czy przez przypadek. Jednego był pewien pragnął ja całym ciałem, tak jak kiedyś tylko jeszcze bardziej.- przepraszam- spojrzał na nia.
-Przejdziemy się?- spytała Ana zabierając z bólem serca rękę i ruszyła w kierunku sadu jego rodziców.
-Bo ja cie chciałem przeprosić, wytłumaczyć- zaczął pierwszy.
-Czujesz to?- Ana stanęła na środku sadu i nabrała dużo powietrza. Nie spodziewała się odpowiedzi, bo on nie mógł czuć tego co ona- to powietrze- rozmarzyła się- ty tego nie czujesz, prawda?- spytała patrząc na niego.
-Nie, ale czuję coś o wiele ważniejszego- wyszeptał podchodząc do niej, sam do końca nie wiedział do czego zmierza, co chce zrobić.
-A co może być ważniejszego i przyjemnego od tego czystego i rześkiego powietrza. Masz szczęście, ze tu mieszkasz- dziewczyna odwróciła się i bojąc się tego co może się stać ruszyła przed siebie.- dalej pomagasz rodzicom?- spytała po chwili.
-Już rzadko, ma komis samochodowy i on pochłania cały mój czas.
-I dziewczyny- uśmiechnęła się szczerze.
-Można tak powiedzieć.- odwzajemnił uśmiech- ślicznie ci w tych włosach- dotknął jej gładkich błyszczących kosmyków.
-Dziękuję- zawstydziła się, dawno tego nie robiła, tylko przy nim taka była- posłuchaj, chce byś wiedział, ze nie mam do ciebie pretensji. Na początku miałam i to bardzo, ale w Sylwestra, pół roku po naszym rozstaniu zrozumiałam o co ci chodziło, co chciałeś mi powiedzieć.
-Ana, bo ja…- nie dokończył bo ona zalotnie położyła mu palec na ustach i usiadła z nim na trawie. Była rosa, ale jej to nie przeszkadzało, znowu czuła smak swojego dzieciństwa i beztroskiego życia. Złapała go za dwie ręce i powiedziała- teraz ja mówię- opowiedziała mu o tym jak po ich rozstaniu wróciła do domu, do Patryka i jak się rozstali, rzuciła studia i wyjechała.
-Odważna byłaś. Inna dziewczyna to by się cieszyła, ze ma narzeczonego, pracę, studia.- nadal trzymał ją za ręcę- wiesz ja cię naprawdę kochałem, tylko byłem za młody żeby tak po prostu o ciebie walczyć. Było mi na rękę, ze odeszłaś, mogłem się bawić znowu podrywać, ale uwierz mi, ze nie było to już takie fajne. Zawsze zajmowałaś w moim sercu ważne miejsce, o ile nie najważniejsze. Gdy w tedy powiedziałaś do mnie Patryk poczułem się podle, nie chciałem cierpieć wiedząc ze możesz do niego wrócić. Wolałem to zakończyć po chamsku niż ci wszystko tłumaczyć.
-Przyjaciele- Ana uśmiechnęła się i podała mu rękę.
-Przyjaciel- odwzajemnił uścisk. Obojgu było ciężko zostawić to w taki sposób. Ana była bardzo seksowna, jeszcze bardziej niż trzy lata temu, on tez jej nie był obojętny.
-Już chyba pójdę, bo jestem zmęczona ta podróżą. Zbierałyśmy się w biegu i nie wiem czy wszystko wzięłam- Ana wstała i ruszyła w kierunku domu kuzynki.
-Dlaczego wróciłaś, nie podobało ci się w Anglii?[img][/img]


Ostatnio zmieniony przez mala223 dnia 22:45:19 06-01-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:44:01 11-01-11    Temat postu:

Odcinek12
-Nie, było cudownie, ale na razie nie chcę o tym mówić. Może i zachowałam się jak gówniara uciekając, ale nie mogłam inaczej. Meredit mnie nie rozumie, dla niej wszystko jest proste- zamyśliła się.
-Nie chcesz to nie opowiadaj. Mam nadzieję, ze nikogo nie zabiłaś i nie będą cię ścigać- zaśmiał się i objął drżącą z zimna dziewczynę. Ona nie protestowała wtuliła się niego i tak objęci doszli pod dom Rebecki.
-Dzięki- pocałowała go w policzek i weszła do domu. Targały nią wszelkie emocje od złości aż po podniecenie. Tony był jeszcze bardziej przystojny niż wcześniej, jego zapach, uścisk robiły na niej ogromne wrażenie. Była zła, że znowu się zakochała, bała się, że mu ulegnie, a potem skończy się jak ostatnio. Nie miała nic przeciwko gdyby uprawiali seks, ale wolała by ich relacje zostały czysto przyjacielskie. Rano obudziła się w pokoju, był on szary i prawie nie umeblowany. Widać, że Miguel testował jakieś kolory farb, ale i tak nie pomalował go. Wyjrzała za okno i miała piękny widok na sad i staw rodziców Tonyego. Przez chwilę zapragnęła tu zostać i rozpocząć nowe życie, ale wiedziała że to nie możliwe. Zostanie tu jeszcze tydzień i po chrzcinach wyjedzie. Tęskniła za rodzicami, chodź odwiedzali się dosyć często to ona tęskniła. Ostatnio rozstali się w kłótni, chciała to naprawić i udowodnić im ze jest dorosła. Wzięła telefon do reki i zadzwoniła do mamy.
-Cześć mamo. Mam dobra wiadomość, za tydzień będę w domu i już nie wracam do Anglii.
-Cześć córciu. Dlaczego, a co Richardem, przyjechał z tobą?- spytała zaskoczona mama.
-Nie, nie chcę o tym mówić. Nie cieszysz się, że w końcu podjęłam jakąś decyzję?- spytała smutna.
-Cieszyłabym się jakby to była decyzja na stałe. Już o tym rozmawialiśmy ty nie umiesz nigdzie zagrzać miejsca na długo. Co się z tobą dzieję?- mama krzyczała na nią.
-O co ci chodzi?- Ana była zła.
-Córuś zastanów się nad swoim życie i podejmij jakąś sensowna decyzję. Za tydzień porozmawiamy. Pa.
-Pa- Ana rozłączyła się i zapłakana rzuciła na łóżko. Wiedziała, że matka ma rację, nie potrafiła nigdzie pracować i mieszkać dłużej niż pół roku. Nawet w Anglii zmieniała trzy razy miejsce zamieszkania i pracę. Teraz też nie wiedziała czego chce od życia. Ubrała się i poszła najpierw do łazienki, a potem zeszła do kuchni. Nikogo nie było, wszyscy siedzieli w ogrodzie i podziwiali małą Blankę. Ana chodź kochała dzieci bała się ich, nie wyobrażała sobie siebie jako matki, jeszcze trzy lata temu tego pragnęła. Po ostatnich przeżyciach po prostu się ich bała i czuła, ze nigdy nie będzie gotowa na macierzyństwo, a co gorsza małżeństwo. Przyglądała się rodzinie przez chwilę, a potem dostrzegła Tonego jak zagorzale o czymś dyskutował z Miguelem. Usłyszała tylko końcówkę rozmowy, a raczej imię, damskie imię Vivian.
Rozmowa Miguel i Tonyego:
-Ana zrobiła na tobie wrażenie co? Zresztą na nas wszystkich zrobiła- zaśmiał się Miguel.
-Ona jest cudowna, ładniejsza niż wcześniej i taka śmiała, otwarta. Bez słowa tłumaczenia mi wybaczyła.
-I co jesteście razem?- spytał zaskoczony brat.
-No co ty, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Zresztą mam nadzieję, ze to się niedługo zmieni. Ona jest wyjątkowa, chyba się zakochałem.- wzdychał Tony.
-Tylko nie schrzań tego jak to zrobiłeś z Vivian- chciał coś jeszcze powiedzieć, ale podeszła do nich Ana.
-Cześć- uśmiechnęła się szczerze- a o czym wy tak plotkujecie?- spytała żartobliwie, ale miała nadzieję, ze się dowie.
-A o kobietach i takich tam sprawach- powiedział Tony.
-Czyżbyś wyszedł z wprawy? Niemożliwe- dziewczyna zachichotała.
-Ja? Nigdy, jest lepiej niż było- chciał przybrać cwaniaka, ale dostał kuksańca od brata.
-Ana nie słuchaj go, mój brat dorósł w końcu do stałego związku.- Miguel klepnął brata po plecach i popchną go w stronę Any.
-Przepraszam to wariat- mówił Tony obejmując dziewczynę.
-Wiem- tylko tyle była w stanie z siebie wydukać, bo jego zapach i bliskość strasznie na nią działały.
-Idziesz dzisiaj ze mną na imprezę?- spytał.
-Z miłą chęcią.- uśmiechnęła się- a Sam i Robert też będą?- spytała.
-Dzisiaj wracają z wakacji więc myślę, ze tak.
-To super, przypomną nam się stare, dobre czasy- zaczęła rozmowę, chciała go jakoś sprowokować do wspomnień i zobaczyć czy nadal może być coś między nimi. Jeszcze wczoraj się przed tym broniła, a teraz pragnęła go z całego serca.
-No- uśmiechnął się podszedł do Blanki. Nie chciał z nią o tym rozmawiać, nadal czuł się winny. Nie umiał wybaczyć sobie, że tak ją odtrącił i tym samym stracił.
Dzień minął bardzo szybko, byli u księdza, na zakupach, było naprawdę miło. Wszyscy byli w wyśmienitych humorach. Anie przypomniały się przygotowania do ślubu sprzed trzech lat. Dzisiaj było podobnie, a może nawet i lepiej. To miejsce i te ludzie wzbudzali w niej ciepłe uczucia i miłe wspomnienia. Od zawsze czuła się silnie związana z tym miejscem, po raz kolejny zapragnęła tu zostać. Wiedziała, ze to nie możliwe, ale przez głowę przeszły jej takie mysli.
-Ana i co zamierzasz dalej robić?- spytała Rebeca.
-Nie mam pojęcia. Chcę znaleźć dobrą pracę i może kiedyś pomyślę o studiach. Mam skończony kur angielskiego z certyfikatem. Niby jest jakiś super ważny , ale nie wiem czy chciałabym uczyć angielskiego.- mówiła dziewczyna popijając herbatę.
-A może chciałabyś zostać tutaj i pilnować Blanki? Ja jeszcze trochę i wracam do pracy, szukamy niańki ty byłabyś idealna- zażartowała Rebeca.
-Nie, nie tylko nie to. Jakoś już nie potrafię pilnować dzieci, złe wspomnienia. Chyba rozumiesz- Ana posmutniała.
-Co się dzieje, zmieniłaś się, mało mówisz o tym co działo się w Anglii, a i Meredit nic o tobie za bardzo nie chce opowiadać. Możesz mi powiedzieć wszystko przecież wiesz.
-Chyba nie teraz, nie jestem na to gotowa. Przepraszam idę się wyszykować na tą imprezę.
-A Tony kazał ci przekazać, ze to impreza na plaży.
-Super- na jej twarzy nadal gościł smutek.
Ana szykowała się w pokoju, nie była pewna jak powinna się ubrać. Z tego co pamiętała kiedyś to dziewczyny były w strojach kąpielowych. Nie wiedziała czy i tym razem tak będzie więc wybrała alternatywne wyjście z sytuacji.

Zrobiła wodoodporny makijaż i wyprostowała włosy, stała jeszcze chwilę przed lustrem i zastanawiała się czego ma oczekiwać po tym spotkaniu. Czy to była randka, czy tylko koleżeńskie zaproszenie. W końcu wspominali coś o jakiejś Vivian, na samą myśl, ze Tony z kimś był była zazdrosna. Nawet nie usłyszała jak zadzwonił dzwonek. Nerwowo poprawiała makijaż bo chciała wyglądać idealnie.
Tymczasem w kuchni.
-O jesteś, Ana się jeszcze szykuje.
-Tak myślałem, jak zwykle musi wyglądać idealnie- zażartował chłopak.
-No, ale nie wiem czy ten smutek ukryje pod makijażem.
-Smutek?
-Tak, pod wieczór zrobiła się jakaś dziwna, smutna. Nie chciała mi nic powiedzieć. Spytałam się jej jakie ma plany, a ona najpierw, ze ma certyfikat z angielskiego, a potem to że sama nie wie. No mówię ci to jakieś podejrzane.- szeptała Rebeca.
-Oj tam, wróciła z Anglii, a każdy ją męczy o plany.- machnął ręką Tony.
-A czy to, że jakjej zaproponowałam by u nas została i zajęła się Blanką to odmówiła to też normalne?
-Odmówiła? Przecież kocha to miejsce i dzieci, pogadam z nią. Może mi powie, a teraz idę po nią- Tony ruszył do pokoju na poddaszu. Zastanawiał się co jest przyczyną dziwnego zachowania przyjaciółki. Może nie chce zostać z jego powodu. Byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdyby Ana chciała tu zamieszkać, tak blisko jego domu. Trzy lata temu gdy powiedziała mu ze się przeprowadza nie chciał tego, a teraz pragną jak niczego innego na świecie. Gdy wszedł do pokoju Ana stała przed lustrem i nadal się malowała.
-O już jesteś, zaraz będę gotowa- powiedziała ze smutkiem.
-No chodź już,wyglądasz super- podszedł do niej i wyjął jej z ręki puder, odwrócił ją do siebie i zamarł. Takiego zimnego i obojętnego wzroku nigdy u niej nie widział- co się dzieje?- spytał czule łapiąc ją za dłonie.
-Nic- wyszeptała i rozpłakała się. Oswobodziła splecione ich dłonie i usiadła na łóżku.
-Nie płacz, proszę- usiadł koło niej i przytulił ją.- nie chcesz to nie mów.
-Przepraszam, ale jeszcze nie potrafię o tym mówić. Gdybyście wiedzieli co zrobiłam na pewno byście mnie znienawidzili, na pewno byś mnie tak nie tulił- uspokoiła się.
-Jesteś moją przyjaciółką, nie będę cię oceniał tylko słuchał. Ale tylko w tedy gdy sama będziesz na to gotowa. A teraz chodź się bawić- wstał i złapał ją z ręcę i ruszył do drzwi.
-Czekaj, muszę zobaczyć jak wyglądam no i nie wiem czy dobrze się ubrałam- uśmiechnęła się.
-Wygladzsz idealnie- pociągnął ją za sobą. Po pięciu minutach byli na plaży, nie rozmawiali całą drogę. Ona nie miała ochoty, a on zastanawiał się co takiego zrobiła, nie mogła być aż tak złą osobą. Znał ją była delikatna, naiwna i uczuciowa, jedyne co mogła zrobić złego to powiedzieć do kogoś „spadaj”. Ale dopiero dzisiaj miał poznać drugą i niezbyt idealną stronę Any.
-O Sam i Robert- zawołała dziewczyna ciągnąc Tonyego za sobą. Nieświadomie trzymali się za ręcę i wyglądali jak para.
-Cześć- powiedziała Ana z uśmiechem.
-Boże Ana, wyglądasz- zaczęła Sam.
-Zabójczo pięknie- skończył za siostrę Robert- napijemy się?- spytał nadal onieśmielony jej wyglądem i urodą.
-Jasne- puściła Tonyego i poszła z kolegą.
-Znowu jesteście razem?- spytała Sam- a co z Vivian?
-Jesteśmy przyjaciółmi, a Vivian wyjechała już dobry rok temu więc nie ma o czym mówić- tłumaczył się chłopak obserwując Anę. Był w szoku dziewczyna bez problemu i skrępowania piła wódkę zapijając jakiś sokiem. Potem tańczyła to z jednym to z drugim chłopakiem, była bardzo towarzyska. Takiej jej jeszcze nie widział, nie krępowało ją zachowanie chłopaków i to, ze starali się do niej zbliżyć lub pocałować. Ale ona nigdy żadnemu nie pozwoliła na żadną bliskość, prowokowała ale do pewnego stopnia.[img][/img]


Ostatnio zmieniony przez mala223 dnia 21:24:27 11-01-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:41:07 13-01-11    Temat postu:

Odcinek13
-No to nasza Ana szaleje co?- spytał Robert podchodząc do Tonyego.
-Jestem w szoku, nigdy się tak nie zachowywała. Co jej do głowy strzeliło, przecież te dziewczyny zaraz ją zabiją z zazdrości. To się dobrze nie skończy.- mówił Tony otwierając kolejne piwo.
-Daj jej się bawić, młoda jest- śmiał się Robert.
-A ty z nią tak nie pij, bo ledwo się trzymasz na nogach, a ona dużo nie może.
-Tak, tak, wiesz ona wypiła więcej niż ja i nawet nie jest pijana- śmiał się Robert- idę do niej.
-Idź, tylko wiesz nie podrywaj jej to moja przyjaciółka- zagroził mu Tony.
Przez chwilę widział jak Ana z nim tańczyła, a potem poszli pić. Był wściekły, że ona się tak zachowuje, była od niego starsza, ale to on musiał jej pilnować.
-Ana może już starczy?- spytał podchodząc do niej Tony.
-Dopiero zaczynam- zachichotała i uwiesiła się mu na szyi.
-Chodź zatańczymy.
-Kotku, ale ja mam inne plany- mówiła czule.
-Tak, a jakie?- spytał Tony z poważną miną. Tak naprawdę była tak blisko, biło od niej takie ciepło, ze chciał się uśmiechnąć i zatopić się w jej pięknych ustach. Patrzyli sobie głęboko w oczy i zaczęli się do siebie zbliżać. Tak bardzo pragnęli tego pocałunku, a może i nawet czegoś więcej.
-Takie- odpowiedziała Ana po dłuższej przerwie. Była już tak blisko jego ust, czuła jego oddech, jego zapach i widziała uśmiech, ale poczuła szarpnięcie i usłyszała krzyki.
-Ty zdziro, wszystkich byś chciała. Jego ci nie oddam- krzyczała jakaś blondynka trzymając ją za ramiona.
-Słucham, jak mnie nazwałaś? Zanim powiesz dobrze się zastanów- Ana powiedziała spokojnie trzeźwym głosem. W jednej sekundzie otrzeźwiała, ktoś nazwał ją zdzira i przerwał taki romantyczny moment i to z kim z jej Tonym, z jej. Krzyczała w myślach.
-Ty zdziro wszystkich byś chciała. Jego ci nie oddam- powtórzyła bardzo poważnie blondynka.
-Puść mnie małpo- oswobodziła się z jej uścisku i popychając ją do tyłu powiedziała bardzo spokojnie- wolę być zdzirą, która może mieć wszystkich niż dziwką która musi upominać się o swoje.
-Spokojnie- Tony stanął między dziewczynami- ja jestem niczyj- próbował uspokoić dziewczyny, a reszta się przyglądała.
-Tu nie chodzi o ciebie. Nie pozwolę się obrażać.- mówiła Ana tracąc już cierpliwość, bo blondyna stroiła miny.
-Zdzira- powiedziała blondyna i omijając Tonyego rzuciła się na Anę. Dziewczyna jednak była szybsza i odskoczyła, złapała blondynkę za włosy i zaczęły się szarpać. Tony chciał podejść, rozdzielić je, ale to nie było koniecznie. Ana doskonale radziła sobie z pijaną „koleżanką”, zaciągnęła ją do wody i razem upadły, były całe mokre. Blondynka w żaden sposób nie umiała się obronić i poddała się.
-Acha ta zdzira skończyła kurs samoobrony i skopała ci dupę- mówiła Ana wstając z wody- a i Tony jest twój, ja nigdy go nie chciałam- podeszła do chłopaka wzięła łyk piwa i wyszła z plaży. Wszyscy klaskali, a on pobiegł za nią.
-Ana, zaczekaj- krzyczał, ale ona nawet się nie odwróciła tylko szła przed siebie. Nie była już pijana, bijatyka i woda skutecznie ją otrzeźwiły.
-Ana do cholery, wołam cię, nie słyszysz- dogonił ją i zagrodził drogę, dziewczyna płakała.
-boli cię coś?- spytał z troska.
-Nie, zabierz mnie stąd, gdzieś gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać- wyszeptała i przytuliła się do chłopaka.
Bez namysłu wiedział jakie miejsce poprawi jej humor i skłoni do zwierzeń. Po drodze czuł jak drży, była cała mokra i chodź noc była wyjątkowo ciepła miało prawo być jej zimno. Nie mógł nic jej dać, bo sam miał spodenki i koszulkę, ale zostawił ją na moment i przyszedł z bluzą.
-Skąd to masz?- spytała zaskoczona, gdy Tony wrócił po chwili.
-A odkupiłem od chłopaka z baru. Drogo mnie to kosztowało, ale liczę na to że się odwdzięczysz odpowiednio- uśmiechnął się i podał jej bluzę, jednak po chwili zabrał ją i dodał- albo mam lepszy pomysł, zaczekaj jeszcze chwilkę a będzie ci naprawdę ciepło.
-Co ty kombinujesz?- spytała nadal smutna, a po chwili jej oczom ukazał się znajomy widok.- pięknie tu, dalej to miejsce działa na twoje panny?- byli na moście, na tym samym, na którym Ana zrozumiała ze kocha Tonyego.
-Wiedziałem, ze ci się spodoba. Odkąd pokazałem to miejsce tobie nie zabrałem tu już innej dziewczyny, a teraz się rozbieraj.
-Co?- spytała zaskoczona.
-Nie będę podglądał, jest ciemno nikt nie zobaczy. A jak zdejmiesz ten mokre ciuchy i nałożysz bluzę będzie ci ciepło- tłumaczył rozbawiony.
-I z czego się cieszysz, nie dam ci tej satysfakcji i nic nie zobaczysz- uderzyła go w głowę.- zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?
-Normalnie, ty się rozbierzesz, ja przytrzymam bluzę, a potem szybko ją założysz. Zamknę oczy, a bluza jej taka duża, ze nie będzie nic widać.
-Zamykaj oczy- rozkazała i zaczęła się rozbierać- dlaczego to robisz?- spytała gdy zakładała bluzę.
-Bo jesteś kobietą, pobiłaś się o mnie…
-Przez ciebie, nie schlebiaj sobie. Już- powiedziała, a on otworzył oczy. Byli onieśmieleni tym co się przed chwilą stało. Niby nic, ale miał ją tak blisko siebie i to nagą. Miał zamknięte oczy, ale w wyobraźni widział wszystko. Ona gdy wyjęła mu bluzę z rąk miała ochotę zrobić z niej koc dla nich dla ich igraszek, a nie okrycie i ochronę przed zimnem dla siebie. Obydwoje byli zawstydzeni swoimi myślami.
-Bo zależy mi na tobie- podszedł do niej bardzo blisko- bo jesteś piękna i nie chcę byś chorowała, bo…- zaczął i chciał jej wyznać miłość.
-Tony- wyszeptała z obawą jego imię, a on w tedy się ocknął. Przyszli tu by mógł od niej coś wyciągnąć, a nie zbałamucić.
-Bo jesteś moją przyjaciółką- powiedział szybko i podszedł do barierki.
-No tak- Ana była wściekła, liczyła na pocałunek, namiętna noc, a on mówi o przyjaźni. Ale zaraz, zaraz czy nie tego ona chciała. Przy nim przestawała myśleć racjonalnie i odpływała.- zimno mi- wyszeptała.
-Chodź tu do mnie- chłopak wyciągną do niej ręcę i po chwili tkwili w uścisku.- lepiej?
-Tak, dziękuję. Narobiłam ci wstydu, przepraszam- nadal tuliła się do chłopaka.
-Daj spokój, Sol nikt nie lubi. Nie słyszałaś jak ci klaskali i pogwizdywali- uśmiechnął się i delektował się zapachem jej włosów.- nie wiedziałem, ze skończyłaś kurs samoobrony.
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
-To mi powiedz- wyszeptał i jeszcze raz powąchał jej mokre włosy.
-Nie wiem czy jak ci opowiem to będziemy nadal przyjaciółmi, a ja nie chcę cię stracić.
-Mów śmiało. Pamiętasz ja też nie byłem ideałem, a jednak mnie lubiłaś.
-Jak rozstałam się z Patrykiem wyjechałam do Anglii. Po tygodniu miałam już pracę, a nawet dwie. Rano sprzątałam, a wieczorami i weekendy pracowałam w barze. Ile ja się tam naoglądąłam, poznałam fajna dziewczynę, to ona namówiła mnie na zmianę koloru włosów i mnie trochę rozruszała. Po pół roku wyprowadziłam się od Meredit i nawet sporo imprezowałam, poszłam na kurs samoobrony, bo Londyn to niebezpieczne miasto. Potem jak moja przyjaciółka poszła na odwyk, bo miała problemy z alkoholem, zmieniłam pracę, miejsce zamieszkania i poszłam na kurs angielskiego. Poznałam tam takiego chłopaka, miły i w ogóle, ale to nie było to. Skończył się kurs i skończyła się znajomość, bez skrupułów z nim zerwałam i znowu zmieniłam pracę i miejsce zamieszkania.
-Uciekłaś?- spytał.
-Skoro tak uważasz to tak pewnie było.- wzruszyła ramionami, znowu wyczytał z jej oczy tą obojętność i ten chłód- potem pracowałam jako niańka, tato małej był starszy ode mnie o 7 lat, przystojny, bogaty i co najważniejsze samotny. Jego żona zmarła dwa lata przed naszym poznaniem się.- zaczęła się smucić- mała bardzo mnie polubiła i ja ją, zamieszkałam u nich w domu i tak od słowa do słowa zaczęliśmy się spotykać. Richard to bardzo dobry człowiek, umiał mnie podtrzymać na duchu i traktował jak księżniczkę. Czułam, ze jesteśmy dla siebie stworzeni, po jakimś czasie zaczelśmy dzielić sypialnię, mała mówiła do mnie mamo- rozpłakała się, a Tony ją przytulił.- dopiero jak mi się oświadczył zrozumiałam, ze od dawna jesteśmy jak rodzina. Byłam na to za młoda, a on chciał szybkiego ślubu, więcej dzieci. W tym szoku przyjęłam oświadczyny, jeszcze jakiś tydzień walczyłam ze swoimi wątpliwościami dla małej Mary. Ale te katalogi ślubne, jego rodzina która nalegała, nie mogłam. Poczułam się jakbym już była starą babką, której już nic nie czego, którą omija życia. Spakowałam się i uciekłam, zostawiła krótki list i rzeczy od niego i po prostu przyjechałam tutaj. Do was, do…- chciała powiedzieć „do ciebie”, ale powstrzymała się nie chciała po raz kolejny komplikować sobie życia.
-Już dobrze- przytulił ją- nie powiem, ze zrobiłaś dobrze, bo sama wiesz ze tak nie jest. Mam cię wspierać i nie oceniać wiec tak zrobię. Z czasem pogodzisz się z tym i nauczysz żyć, ale już nie płacz. Nie jesteś potworem, po prostu się pogubiłaś, przeszłość dała o sobie znać- starał się jakoś ją podtrzymać na duchu.
-Przeszłość?- spytała zdziwiona.
-No tak nic dziwnego, ze boisz się stałych związków. Jak tylko było dobrze to ktoś cię ranił, ja i Patryk mamy w tym swój udział.
-Co ty mówisz?- pytała w szoku.
-Skrzywdziłem cię, przepraszam- przytulił ją bardzo mocno- ja też uciekłem przed dziewczyną, idealną dziewczyną.
-Vivian?- spytała zła Ana. Jak mógł powiedzieć idealna, a ona co taka nie była. Odepchnęła go, miała ochotę uderzyć, ale tak się przeraziła swoją reakcją, swoją zazdrością, że chciała uciec.
-Co robisz, gdzie idziesz?- spytał.
-Do domu, zimno mi, przepraszam- wyjąkała i poczuła jak on ją przytula.
-Ja cię ogrzeję- szepnął- skąd wiesz o Vivian?
-Słyszałam jak o niej rozmawialiście- było jej tak dobrze w jego objęciach, miała ochotę go całować, pieścić.
-Po twoim wyjeździe i zaręczynach postanowiłem o tobie zapomnieć i poznałem Vivian. Była ładna, miła, wyrozumiała taka jak ty- uśmiechnął się- gdy tylko zacząłem czuć do niej coś więcej, zerwałem z nią tak jak z tobą. Nic jej nie powiedziałem, przestałem się odzywać i wróciłem do dawnego życia. Jeszcze później raz wróciliśmy do siebie, ale ona wyjechała. Jak się później okazało wróciła do byłego chłopaka.
-Przykro mi. Kochasz ją?- spytała z nadzieją, ze powie nie.
-Nie wiem, mam miłe wspomnienia, ale to raczej nie miłość.
-Acha- czuła się zawiedziona.
-A ty kochasz Richarda?
-Nie, na pewno nie, ja kocham, to znaczy kochałam tylko ciebie- spojrzała mu w oczy i stanęła na palcach by móc go pocałować.

Sama nie wiedziała co robi i czego może się spodziewać, ale tak tego pragnęła. Najpierw musnęła jego usta delikatnie, ale gdy poczuła zaciskające się ręce na jej pasie pocałowała go z większym zaangażowaniem. Po chwili zatopili się w szalonym i namiętnym pocałunku. Ich usta były mokre, a języki pieściły się, słychać był tylko lekkie mruczenie i pojękiwanie. Nie wiadomo kiedy wylądowali na trawie, Tony był już bez koszuli, a Ana miała rozpiętą bluzę do połowy. Nagle nadjechał pociąg i wystraszył ich hałas, odskoczyli od siebie jak oparzeni.[img][/img]


Ostatnio zmieniony przez mala223 dnia 22:26:27 13-01-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:41:18 16-01-11    Temat postu:

Odcinek14
-Przepraszam, ja- mówiła przestraszona Ana zapinając bluzę- ja sama nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Uspokój się- Tony podszedł do niej i znowu ją pocałował.
-Nie, zaczekaj- odepchnęła go- wiesz ile czasu zajęło mi zapomnienie o tobie. Nawet jak byłam z Patrykiem to podczas seksu szeptałam twoje imię.- zawstydziła się- co ja mówię z Patrykiem, z Richardem też czasem wyobrażałam sobie ciebie. Nie chcę byś mnie zranił, byś się zabawił.- pobiegła do domu.
-Kocha mnie- powiedział do siebie Tony i rozsiadł się w najlepsze w miejscu w którym przed chwilą się pieścili. Nie chciał za nią biec, tłumaczyć, wolał dać jej czas do namysłu. Po godzinie wziął jej ciuch i poszedł do domu. Widział, ze w jej pokoju nadal paliło się światło, był szczęśliwy, ze ona teraz o nim myśli. Miał nawet plan jak zatrzymać ją przy sobie.
Ana siedziała w pokoju pod kołdrą i obgryzała paznokcie była podniecona, szczęśliwa, ale nie chciała tego przyznać. Wolała wmawiać sobie, ze z Tonym są tylko przyjaciółmi i nie będzie z nim szczęśliwa. Przecież sam się przyznał, ze ucieka przed szczęściem i bardzo możliwe, ze nadal kocha Vivian. Nie chciała być tą dzięki której zapomni o ukochanej. Ona tak robiła i tylko skrzywdziła wszystkich w koło.
Na drugi dzień unikała go jak tylko mogła, a jeśli już znajdowała się w jego towarzystwie to starała się nie zostawać z nim sam na sam. Bardzo chciała z nim porozmawiać, wytłumaczyć, ale z drugiej strony cholernie się bała. Nie była pewno co chce mu powiedzieć, a i nie miała pewności co do jego zamiarów. Uśmiechali się do siebie głupkowato, próbowali żartować, ale jakoś im nie szło. Raz przez przypadek, a może z przyzwyczajenia usiedli koło siebie na kanapie. Gdy poczuli swoje nagie ramiona odskoczyli jak oparzeni, nikt oprócz nich nie wiedział o co chodzi i co kłębi się w ich głowach. A staczali tam walkę z podnieceniem i chęcią padnięcia sobie w ramiona i całowania się do utraty tchu. Wieczorem Ana nie wytrzymała już tego napięcia i wyszła na spacer, nikomu nie powiedziała gdzie, ale Tony się domyślał. Dla niepoznaki po godzinie wyszedł od brata i ruszył na plaże, w ulubione miejsce Any. Nie miał pewności czy tam ją znajdzie, ale właśnie tak czuł.
Ana siedziała na plaży dokładnie tak jak kiedyś, w dresie z zakopanymi nogami w piasku. Było tak ciepło i przyjemnie, wspomnienia wróciły. To tu po raz pierwszy się z nim kochała, zaczęła chodzić, a potem wszystko się rozsypało. Dlaczego zamiast do Anglii nie wróciła tu, mogła spróbować go odzyskać, ale jej zachciało się przygód. Zaczęła rękoma gładzić piasek i delektować się tą pieszczotą, tą rozkosz przerwał jej nie kto inny jak Tony.
-Co tu robisz?- spytała.
-Szukam cię, musimy w końcu porozmawiać.
-Chyba nie mamy o czym. Wczoraj byłam pijana i mnie poniosło, te wyznania i ten widok tak na mnie podziałały- tłumaczyła się wstając.
-Czyli gdybyś była tam z kimś innym też byś się tak zachowała?- spytał prawie krzycząc, nie mógł uwierzyć w to co ona powiedziała.
-Nie podnoś na mnie głosu, nie masz prawa.- powiedziała spokojnie.
-Odpowiedz- podszedł do niej i złapał ją za rękę bardzo mocno.
-Puść mnie- wyrwała się- to ty tak powiedziałeś, nikomu innemu bym się nie zwierzyła. Jesteś moim przyjacielem- krzyknęła wściekła- a jak myślisz że jestem pierwsza lepsza to się mylisz, nie sypiam z byle kim.
-Nie, to po co się wdzięczyłaś na plaży do każdego faceta?
-Słucham, co powiedziałeś? Wdzięczyłam się?- była już wściekła i machała rękoma.
-A jak nazwiesz swoje zachowanie. Jako twój przyjaciel chcę ci uświadomić, ze w oczach innych jesteś zwykłą…- zawahał się.
-Zastanów się dobrze zanim coś powiesz- zagroziła mu.
-Posłuchaj bardzo mi na tobie zależy, nie zapomniałem o tym co nas łączyło- złapał ją w pasie i przytknął do siebie.
-Ale ja zapomniałam i nie chcę do tego wracać, chcę korzystać z życia i się bawić- próbowała się wyswobodzić.
-Zapomniałaś tak?- ona tylko kiwnęła głową- a o tym też zapomniałaś- zaczął ją namiętnie całować i nie zwracając uwagi na jej protesty rozbierać. Można by to było podciągnąć pod gwałt, ale Ana po chwili odwzajemniła pocałunek i pieszczoty. W myślach broniła się przed tym jak cholera, ale serce i ciało pragnęło czegoś zupełnie innego. Oddała się tej chwili bez reszty i gdy była gotowa oddać mu się po raz kolejny w ich miejscu on wstał i zaczął się otrzepywać z piasku.
-I co masz zamiar dalej udawać, ze nic nas nie łączy?- spytał patrząc na zdziwioną minę dziewczyny.
-Wiesz co mogłeś kochać się teraz ze mną i uwierz mi na pewno byłoby przyjemnie, ale teraz nawet nie masz już mojej przyjaźni. To koniec.- powiedziała przez zaciśnięte zęby i pośpiesznie zakładając bluzę pobiegła do domu.
-Ana zaczekaj- próbował ją zatrzymać, ale gdy ją już złapał wykonała prosty cios jakiego nauczyła się na kursie i chłopak wylądował na piasku. Jednak nie poddał się, szybko wstał i po chwili znowu ją dogonił- zaczekaj, przepraszam- jednak ponownie wyładował na piasku- ała boli- krzyknął.
-Tony ja nie chciałam zrobić ci krzywdy- podbiegła do chłopaka, który trzymał się za rękę.
-Chyba skręcona- syknął z bólu.
-Chodź pomogę ci wstać, przepraszam- było jej wstyd, że tak go potraktowała.
-Żartowałem- wziął ją na ręce i wbiegł do spienionej wody
-Nie proszę, zimna- tylko tyle wykrzyczała, bo już była cała mokra.
Chlapali się dłuższą chwilę, nie myśleli o tym co się przed chwilą stało, albo mogło się stać. Byli szczęśliwi i roześmiani, Ana poczuła że właśnie tego brakowało jej przez te trzy lata. Z nikim tak dobrze się nie rozumiała i nie bawiła, ale nie zmieniało to jej przekonania że powinni być tylko przyjaciółmi. Tony czuł dokładnie to samo i wiedział, ze małymi kroczkami uda mu się ją przekonać do siebie. Postanowił nie naciskać tylko ją wspierać i udawać przyjaciela, z czasem sama do niego przyjdzie. Nagle stanęli naprzeciw siebie i spojrzeli sobie głęboko w oczy, fale rozbijały się o ich biodra.
-Przyjaciele?- spytał Tony.
-Przyjaciele- uśmiechnęła się Ana i zaczęła go podtapiać. Do domu wrócili grubo po północy w objęciach, nie tylko dlatego że było im zimno, ale i dlatego bo tego pragnęli.

Zbliżał się dzień chrztu i wyjazd Any, Tony nie chciał się z nią rozstawać. Miał nadzieję, ze jego plan wypali i dziewczyna zostanie w miasteczku na dobre. Tylko nie był pewny czy to on powinien jej przekazać dobre wieści czy może kto inny. Jednak po krótkich rozmyślaniach poszedł do Rebecki i przedstawił jej swój plan działania.
-Dlaczego ty jej tego nie powiesz?- pytała przewijając Blankę.
-A jak myślisz. Zaraz zacznie coś podejrzewać, a nawet nie wiesz jaki upust dałem dyrektorce na samochód.
-Tak bardzo ci na niej zależy?- pytała.
-Sam nie wiem co czuję, lubię ją, dobrze się dogadujemy. Jak by tu zostało to kto wie co z tego będzie- zaśmiał się, ale dokładnie wiedział ze ją kocha.
-Dobra, ale co mam jej konkretnie powiedzieć- szeptała bo usłyszała jak ktoś chodzi po poddaszu, a to znaczyło, ze dziewczyny wstały. Tony pokrótce przedstawił jej plan gdy Meredit zeszła na dół poszedł do przyjaciółki. Oczywiście Rebeca nie wytrzymała i wypaplała wszystko kuzynce, która była wręcz pewna że plan się powiedzie. Tylko nie była pewna reakcji rodziców dziewczyny, którzy mieli już dosyć jej pomysłów na udane życie. Dziewczyny poszły na górę, a tam w najlepsze trwała wojna na poduszki i łaskotki. Ana była jeszcze w szortach i koszulce z roztrzepanymi włosami więc wyglądała przezabawnie. Dziewczyny stały chwilę w drzwiach i przyglądały się całej sytuacji z zaciekawieniem, zastanawiały się kto kogo pierwszy pocałuje, ale tego co się stało nie spodziewały się.
-Zbok- usłyszał Tony i dostał po twarzy. Niczego nieświadom podczas zabawy złapał Anę za pierś. On nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, ale jej ta chwilowa rozkoszy nie umknęła. Zaczerwieniła się złapała za ciuchy leżące na krześle i poszła do łazienki. Po drodze natknęła się na siostry.
-A wy z czego rżycie?- spytała zła.
-My? Nie, nic nam nie jest- zaśmiały się w głos.
-Ana musimy potem porozmawiać, mam dla ciebie pracę jakbyś była zainteresowana- mówiła Rebeca stojąc koło drzwi łazienki, mrugając do pozostałych.
-Pracę?- Ana wyskoczyła w bieliźnie na korytarz- naprawdę, to nie możliwe- była zadowolona i dopiero po chwili spostrzegła, ze każdy się na nią gapi, a zwłaszcza Tony. Wycofała się szybko do łazienki i po chwili ubrana zeszła na dół.
-Co to za praca?- pytała zaciekawiona.
-Nauka angielskiego w szkole dla małych dzieci. Spotkałam dyrektorkę i mówiła, ze kogoś szukają. Nie mają zbyt dużych wymagań, mogłabyś się z nią spotkać- mówiła próbując sobie przypomnieć co jeszcze kazał powiedzieć jej Tony.
-Ale ja nie mam przygotowania pedagogicznego- mówiła zaskoczona- nie wiem czy to dobry pomysł.
-Chyba nie masz wyjścia, bo jesteś z nią umówiona na 12- wtrącił się Tony, który widział ze szwagierka nie wie jak ją przekonać.
-A ty skąd wiesz?- spytała.
-Bo Rebeca mi rano powiedziała. Zresztą jak chcą dać ci pracę to ją bierz. Pomyśl pięć dni w tygodniu od 7 do 15, albo i krócej, wakacje i wszystkie święta wolne, dobrze płacą. Zresztą za bardzo się nie napracujesz, bo to są małe dzieci, które muszą na początek znać podstawy.- objął ja ramieniem prowadząc na górę.
-Co ty robisz, gdzie idziemy?- pytała zaskoczona.
-Idziemy wybrać coś fajnego i odpowiedniego na rozmowę kwalifikacyjną, a potem pójdziemy do mnie i napiszemy Cv- uśmiechał się.
-Widzę, ze już wszystko zaplanowaliście- odwróciła się do sióstr które był zdumione jej uległością. Nic nie odpowiedziały tylko zachichotały.
Rozmowa przebiegła bardzo sprawnie, tak jak była zaplanowana. Jedyny warunek jaki musiała spełnić Ana to rozpoczęcie studiów pedagogicznych, ale to nie był dla niej kłopot. Już od dwóch dni myślała o powrocie na uczelnię, a jak jeszcze je pół sfinansuje szkoła to już w ogóle było super. Teraz musiała jakoś powiedzieć o tym rodzicom i po kłopocie. No może nie po kłopocie, bo jak ona zwiezie tu wszystkie swoje rzeczy i gdzie będzie mieszkać.
-Muszę coś wynająć i to szybko za miesiąc rozpoczyna się rok szkolny, a i muszę pomyśleć o samochodzie. Jak to dobrze, ze mam odłożone pieniądze.- mówiła uradowana Ana przy kolacji.
-Możesz mieszkać u nas, pokój na poddasz jest duży, tylko go odświeżymy i po kłopocie- mówił Miguel.
-Dzięki, ale nie mogę wam siedzieć na głowie, macie dziecko i swoje życie.
-Daj spokój, lubimy cie, nie będziesz kłopotem- mówiła Rebeca.
-Dobra, ale będę wam płacić za wynajem- uśmiechnęła się szczerze dziewczyna- i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu, a i sama odświeżę pokój po przyjeździe tutaj.
-Jeśli tak chcesz to tak będzie- zaśmiał się Miguel- ciężko ci odmówić.
-A o samochód się nie martw, możesz kupić go u mnie i udzielę ci rabatu- przytulił ją Tony.
-Ty nie masz takiego o jakim marzę, ale jak na razie zadowolę się byle czym.- uśmiechnęła się do niego.
-Byle czym, słyszycie byle czym- wachlował sobie twarz- ona uważa, ze w moim komisie są byle jakie samochody. Powiedz o jakim marzysz, a będziesz go miała.
-Żartowałam, może kiedyś ci powiem- pocałowała go w policzek.
-UUUUUUUUUUUUU- wszyscy zawyli przy stole.
-No co?- wzruszyła ramionami.
-W końcu jesteśmy przyjaciółmi- rzucił dla niepoznaki Tony.


Ostatnio zmieniony przez mala223 dnia 21:16:11 16-01-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:30:16 18-01-11    Temat postu:

Odcinek15
Chrzciny i dzień wyjazdu Any i Meredit minęły bardzo szybko i miło. Ana nie żegnała się z nikim za bardzo bo za dwa tygodnie miała wrócić. Jednak gdy wsiadła do pociągu zrobiło jej się żal, że rozstaje się z Tonym na tak długo. Pragnęła mieć go cały czas przy sobie, bała się reakcji rodziców na jej kolejny pomysł. Jej wydawał się on idealny, ale oni pewnie podejdą do niego sceptycznie. Pewnie pomyślą, ze to kolejny szalony pomysł ich córeczki. Mieli dosyć jej wyskoków i pragnęli dla niej stabilizacji i szczęścia. Byli pewnie, ze znalazła je przy Patryku, potem przy Alanie albo Richardzie, ale ona nadal czegoś szukała. W domu przywitali ją radośnie i o dziwo znali już jej plany. W ogóle im nie przeszkadzały, byli szczęśliwi, że dziewczyna zdecydowała się na taki krok. Doskonale wiedzieli, że Cancun to ulubione miejsce ich córki i jest z nim silnie związana. Byli pewni, że właśnie tam znajdzie to czego tak uporczywie szukała. Pierwszy tydzień minął jak ze procy, spotkania z przyjaciółmi, rodziną, długie rozmowy telefoniczne z Tonym. Podobnie było w drugim tygodniu, tylko więcej czasu zajmowało jej pakowanie i przygotowanie do wyjazdu. W tym całym szaleństwie nie zapomniała o nim nawet na chwilę, pokazywała koleżankom jakiego to cudownego ma przyjaciela.
-Część Kocie- powiedziała rozbawiona Ana.
-Cześć księżniczko- odpowiedział Tony- a co tobie tak do śmiechu, chyba dobrze się bawisz?
-Oj Kocie cudownie, właśnie koleżanki mnie żegnają i jesteśmy w barze- chichotała.
-No ładnie, ładnie.- był zaskoczony tym jak go nazywa.- chyba się upiłaś?
-Ja no co ty- zaprzeczała- tęsknie za tobą- powiedziała szczerze.
-Jeszcze tylko dwa dni i się zobaczymy- rozmarzył się.
-Pocałujemy, uściskamy, chcę cię tu i teraz- mówiła szybko- tak bardzo cie potrzebuję Kocie.
-Oj Ana nieźle się wstawiłaś.
-Ale ja nie żartuję, kto mi pomoże się spakować nawet nie wiesz ile ja tego mam- bełkotała, a z daleka dało się słyszeć wołanie koleżanek „Ana skończ już z tym przystojniakiem i chodź do nas”.
-Przystojniakiem?- spytał chłopak.
-A tak bo plotkujemy o tobie. Sory ale musze kończyć, tęsknie i kocham- wyszeptała i rozłączyła się. Ta szalona noc zakończyła się nad ranem potwornym kacem i smutnym pożegnaniem z koleżankami. Płakał raczej alkohol, a nie one bo tak szczerze to nie były jakimiś wielkimi przyjaciółkami.
Nastał ranek, może nie taki ranek bo była już 10, ale dla zmęczonej, niewyspanej i skacowanej Any był to właśnie ranek. Nagle usłyszała dźwięk dzwonka, jakieś głosy, chichy i straszny krzyk. W sumie to był wołanie jej imienia, ale dla niej teraz to był potworny krzyk, który powodowej jeszcze gorszy ból głowy. Nagle do pokoju szybkim krokiem weszła jej mama i zawołała jeszcze raz.
-Ana wstawaj masz gościa.
-Mamo nie tak głośnio, jak to dziewczyny to powiedz, ze nie mam czasu, śpię, albo wymyśl coś.- mówiła zakrywając głowę kołdrą.
-Boże córciu, ale tu śmierdzi alkoholem- mówiła mama otwierając okno- no chodź bo gość nie będzie czekał, a uwierz mi ze nie chcesz by się rozmyślił i wyjechał.
-Wyjechał?- spytała bardziej przytomnie.
-No chodź.
-Już tylko gdzie mój szlafrok- zanim skończyła to mówić stała w piżamie na korytarzu i przecierała oczy ze zdumienia- boże Tony, kocie co ty tu robisz?- rzuciła się na chłopaka oplatając mu ręce na szyi, a nogi na biodrach, on w szoku ale z rozkoszą uniósł ją do góry podtrzymując za biodra.- tęskniłam- powiedziała uradowana i pocałowała go w usta. To był raczej taki cmok, niewinny buziak, ale zaraz się zarumieniała i odsunęła się od niego.
-Mówiłaś wczoraj, ze bym ci się tu przydał to jestem- uśmiechnął się i podszedł do mamy dziewczyny, która była zdumiona reakcja córki.- to dla pani- wręczył jej kwiaty- przepraszam, ze tak bez zapowiedzi, ale wyjechałem w środku nocy, to miała być niespodzianka.
-Dziękuję, ucz się od niego- zaśmiała się mama Any mówiąc do męża- może jesteś głody, zapraszam na śniadanko.
-Z chęcią skorzystam- uśmiechnął się i ruszył za wszystkimi do kuchni. Ana cofnęła się i poczekała na chłopaka, wtuliła się w jego ramie i z uśmiechem weszli do kuchni.
-Ale z ciebie wariat, byłam pijana i tak gadała od rzeczy, a ty przyjechałeś.- mówiła widząc zawstydzoną minę chłopaka- ale to dobrze, bo naprawdę nie wiem jak bym zabrała te wszystkie rzeczy.- próbowała ratować sytuację.
-Jedzcie bo wystygnie, a z tobą młoda damo później się rozprawie- zagroził palcem ojciec dziewczyny.
-Oj tato- machnęła ręką i wpatrywała się w Tonyego. Sama nie zdawała sobie sprawy jak bardzo go potrzebowała, tęskniła. Teraz zrozumiała że może na niego liczyć i nie warto psuć takiej wyjątkowej przyjaźni. Była pewna, ze tylko tyle od niego potrzebuje, żadna miłość nie da jej tego co ma teraz. Po śniadaniu poszli do pokoju dziewczyny na pogaduchy. Ale to brzmi, jakby z jakąś przyjaciółką poszła na plotki. W sumie nie widzieli się całe dwa tygodnie więc musieli to nadrobić.
-To wszystko zabierasz?- pytał zaskoczony chłopak widząc walizki i pudełka kartonowe.
-No skoro mam tam mieszkać przez najbliższe lata to chyba wszystko mi się przyda.
-To pokój u Rebeci jest stanowczo za mały, ale po twoim wyjeździe zaczął remont mieszkania nad moim komisem i myślę że za dwa miesiące będzie gotowe, to jak byś chciała- mówił niepewnie.
-Mielibyśmy razem mieszkać?- spytała zaskoczona.
-Nie, to znaczy tak. Tam jest miejsca wystarczająco dla nas dwojga, więc na pewno byśmy sobie nie przeszkadzali- ziewnął.
-Jesteś zmęczony, połóż się- zaproponowała i wyszła z pokoju, ale po chwili wróciła- dziękuję- wyszeptała z uśmiechem i wyszła.
-Nie ma za co księżniczko- odpowiedział bardziej sam do siebie niż do niej. Położył się na jej łóżku, przykrył jej kołdrą i nie mógł zasnąć. Myślał o Anie, o tym że tęskniła, kochała, do końca nie wiedział jak to interpretować. Nadal ją kochał, ale przyjaźń z nią sprawiała mu coraz więcej satysfakcji i radości, jadąc to myślał że wydarzy się coś więcej, ale teraz wcale tego nie pragną. Nadal wywoływała w nim gorące emocje i podniecenie, a zapach kołdry i poduszki mu nie ułatwiał. Zaciągnął się mocno zapachem pościeli która była przesiąknięta jej zapachem i zrozumiał, ze nie miłość ich łączy, a przyjaźń i namiętność.
-Córeczko chcemy z toba porozmawiać- zaczęła mama dziewczyny.
-Słucham. Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór to przepraszam, ale chciała się pożegnać jak należy i trochę zaszalałam.
-Nie o to nam chodzi- mówił poważnie tata wyjmując białą grubą kopertę.
-Co to jest?- spytała.
-Bo za dwa dni masz urodziny, a nas z tobą nie będzie- zaczęła mama.
-To nasz prezent, zrobisz z tym co będziesz chciała- wręczył jej kopertę ojciec.
-Tato, ale to za dużo- mówiła Ana wyjmując pieniądze.
-Wiemy, ze chcesz kupić sobie jakiś samochód, albo wynająć coś samodzielnego, będziesz miała na start. Wiesz, ze pieniędzy nam nie brakuję więc nie widzę z jakiego powodu miałabyś tych pieniędzy nie przyjąć- mówiła matka dziewczyny.
-Kocham was- Ana objęła rodziców i rozpłakała się- nie wiem jak ja bez was wytrzymam.
-Jesteś już dorosła dasz sobie radę.
-A co z wami, wy tu się pozabijacie sami- chlipała Ana.
-No właśnie mamy drugą niespodziankę. Zapisaliśmy się do poradni małżeńskiej i byliśmy już na pierwszym spotkaniu. Nie jest tak źle, coś z tego będzie- mówił ojciec całując swoją żonę w czoło.
-Tak się cieszę. A ja myślałam że mam jakiś uraz na psychice i nie mogę być szczęśliwa bo wy nie jesteście.
-Córuś masz przy sobie wspaniałego mężczyznę nie zmarnuj tego- pocieszała ją mama.
-To tylko mój przyjaciel.
-Czasem od tego się zaczyna, jak poczujesz do niego cos więcej nie wahaj się tylko wyznaj swoje uczucia. Czasem warto zrobić pierwszy krok by potem być szczęśliwym.
-Dobrze, obiecuję. A teraz idę po zakupy, zrobimy jakiś uroczysty obiad- Ana poszła do łazienki by się wyszykować. Potem szybko wzięła rower i zaniemówiła, bo przed nią stał samochód jej marzeń. Czarne Audi ślicznie prezentowało się na jej podwórku przed jej garażem. Przez chwilę myślała że zemdleje, doskonale wiedziała ze jej nie stać na taki samochód, nawet jakby połączyła swoje oszczędności z pieniędzmi od rodziców to i tak jej brakowało. A jej przyjaciel, jej osobisty przyjaciel miał to cacko. Gdy podeszła do samochodu i pociągnęła ręką po masce przeszły ją dreszcze i serce zabiło mocniej, zakochała się. Nigdy nie miała przyjemności jeździć takim samochodem, a co dopiero go dotknąć. Parę razy widziała na ulicy, ale zazwyczaj tylko delektowała się nim z gazet. Nie opuściła żadnego programu motoryzacyjnego w którym była mowa o tym samochodzie, jej wymarzonym Audi. Szybko pobiegła do domu i wpadła do pokoju w którym słodko drzemał Tony.
-Gdzie są kluczki?- mówiła szarpiąc go za ramię- gdzie one są?- była podniecona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:25:28 20-01-11    Temat postu:

Odcinek16
-Co się dzieje, o co ci chodzi?- pytał zaspany.
-Kluczyki od twojego samochodu?- pytała szybko.
-Spokojnie, co z nim?- pytała dalej nie rozumiejąc.
-Tony do jasnej cholery gdzie masz kluczki do samochodu moich marzeń?- krzyknęła już zniecierpliwiona.
-Ana uspokój się. Zaraz ci je dam- mówił zaspany i sięgała do spodni gdy się nagle ocknął- co?
-Co, co?- spytała.
-Nie będziesz nim jeździć to moja księżniczka- zacisnął kluczyki w dłoni.
-O ile pamiętam to ja nią jestem. Dawaj- rzuciła się na niego.
-Nie ma mowy, mogę cie nim przewieść, ale nie będziesz kierować.- śmiał się.
-Dupek- wstała z łóżka z obrażoną miną poprawiając sukienkę.
-A tak w ogóle to gdzie się wybierasz beze mnie?- pytał wstając i ubierając się.
-Na zakupy- dalej udawała obrażoną.
-Chodź- złapał ją za rekę i po chwili stali już przed jego Audi.- masz- rzucił jej kluczyki i uśmiechnął się.
-Dziękuję Kocie- podbiegła do niego i już drugi raz dzisiaj dała mu całusa w usta.
-Nie mogę się doczekać co mnie czeka jak się nim przyjedziesz- zaśmiał się, a Ana odsunęła się od niego.
-Pyszny obiad- wsiadła do samochodu. Przez chwilę przyglądała się wszystkiemu uważnie i dotykała. Ustawiła sobie fotel, lusterka i odpaliła silnik, gdy samochód sportowo zabuczał poczuła przypływ adrenaliny i podniecenia. Z uśmiechem i wielką satysfakcją ruszyła w stronę sklepu.
-Cudownie, kochany jesteś- powiedziała gdy zaparkowali pod sklepem.
-Myślałem, ze nas zabijesz, a tu taka niespodzianka- śmiał się Tony.
-Bardzo śmieszne, umiem dobrze jeździć. Ale z powrotem ty wracasz bo nie chcę się za bardzo przyzwyczajać.- oddała mu kluczyki.
-Dlaczego możesz go brać kiedy masz na to ochotę- wziął ją za rękę i weszli do sklepu.

Dłuższy czas rozmawiali o samochodzie i o tym, ze Any na niego nie stać, ale kiedyś na pewno będzie. Wybierali produkty, żartowali, nie wiedząc jak ale wizyta w sklepie zajęła im godzinę. Nawet nie przeszkadzało im to, że stali przy kasie gdzie była najdłuższa kolejka. Nagle ekspedientka zawołała ich do swojej kasy, Tony podszedł pierwszy i wpadł na jakiegoś chłopaka, był pewien ze skądś go zna.
-To nas wołała, a nie ciebie- odezwał się Tony.
-Nie wydaje mi się- odburknął mężczyzna.
-Mi się wydaje że tak- Tony przybrał już postawę obronną.
-Kocie jeszcze to- powiedziała Ana wrzucając do koszyka sałatę- Patryk co ty tu robisz?- spytała zaskoczona.
-Ana- wykrzyczał i objął dziewczynę ta odwzajemniła uścisk i uśmiech.- A bo wiesz długo by opowiadać, tak się cieszę, ze cię spotkałem. Co u ciebie?
-A dobrze, wyprowadzam się- odpowiedziała i przypomniała sobie o przyjacielu- a Patryk to jest Tony, a to jest Patryk- wskazała na panów, ale oni nie mieli ochoty się witać.
-Cześć- powiedzieli razem.
-Wiesz co może pogadamy na zewnątrz, bo pani ekspedientka się chyba denerwuje.- zaproponowała Ana.
Dziewczyna jeszcze gadała z Patrykiem 15 minut przed samochodem. Tony wyraźnie nie był tym zachwycony i zatrąbił na przyjaciółkę. Ta mu odmachała i po chwili siedziała już w samochodzie.
-Co to miało być?- pytał zły ruszając z piskiem opon.
-To ja pytam co to miało być?
-Co?
-To trąbienie, nie chciałeś się z nim przywitać- była zła.
-A jak miałem zareagować, nie lubię go sama wiesz dlaczego.
-A nie pomyślałeś, ze on myśli też tak o tobie. Miałeś szanse pokazać, ze jesteś moim przyjacielem, a nie gburem.
-Słucham? Przypominam ci, ze to on cię pierwszy skrzywdził i to na moim ramieniu się wypłakiwałaś.
-Przypominam ci, ze to ty mnie skrzywdziłeś po raz drugi i to na jego ramieniu się wypłakiwałam- krzyknęła, a Tony zatrzymał samochód i wysiadł.
-Co ty robisz?- pytała.
-Nie mam ochoty na twoje towarzystwo i słuchania wymówek z przeszłości. Jedź sama, znam drogę wolę się przejść.
-Jak chcesz- powiedziała spokojnie, przesiadła się za kółko i odjechała.
Wypakowała zakupy, rodziców okłamała ze chłopak wolał się przespacerować, ale i tak jej chyba nie uwierzyli bo była za bardzo smutna. Nie lubiła się kłócić z nim, ale on nie dał jej innego wybory, jak mógł tak ją potraktować. Byli przyjaciółmi w ich relacjach nie było miejsca na zazdrość i jakiekolwiek inne uczucia. Zrobiła obiad i dopiero w tedy usłyszała czyjeś kroki za sobą.
-Tony?- spytała odwracając się.
-Bo ja chciałem cię przeprosić- powiedział niepewnie.
-Nie rób mi więcej tego- rozpłakała się i uwiesiła mu na szyi.
-Nie płacz, nie przeze mnie, proszę- zaprowadził ją do pokoju. Cieszył się, ze nikogo nie ma w domu, bo byłaby nie zła afera.
-Przepraszam nie chciałam się kłócić- uspokoiła się.
-A ja nie powinienem cię zostawiać samej byś się martwiła. Nie kłóćmy się już i zapomnijmy o tym, o nim- zaproponował.
-To nie takie proste, bo ja się dzisiaj z nim umówiła wieczorem w kawiarni- spojrzała na niego błagalnie by się nie gniewał.
-Dzisiaj?- spytał zły, ale uspokoił się- jesteśmy przyjaciółmi, a nie para. Przeszłość nie powinna mieć dla nas znaczenia, nie powinna mieć wpływu na nasze relacje. Ale czego on chce?
-Ma mi coś ważnego do powiedzenia. Ale czuję, ze to nie chodzi o mnie, pewnie po prostu chce ze mną porozmawiać.
-Nie przeszkadza mi to- przeszkadzało mu i to bardzo, ale nie chciał być zazdrosny, przecież rano stwierdził, ze już jej nie kocha, ze wystarcza mu przyjaźń. Bał się zadać jej to ważne pytanie czy ona nadal coś czuje do Patryka. Postanowił, ze poczeka na nią wieczorem tyle ile będzie trzeba i ją podpyta.[img][/img]


Ostatnio zmieniony przez mala223 dnia 20:30:35 20-01-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maria Angel
Komandos
Komandos


Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krosno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:20:52 20-01-11    Temat postu:

Dalej dalej:) Nie komentuje bo brak czasu i moje dwie telki mnie dobijają, ale wiernie czytam. Właściwie to dziś nadrobiłam całość, bo odkryłam ją Tak, tak ta moja spostrzegawczość, zawsze na czasie:D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:07:30 22-01-11    Temat postu:

Dziękuję, ze ci się podoba, już straciłam nadzieję, ze ktos to czyta. Dzięki tez za komentarz do zakończonej już telki "Pod jednym dachem".

Odcinek17
-Cześć- powiedział Patryk podstawiając Anie krzesło.
-Cześć, dzieki- usiadła- co u ciebie, wcześniej tak trochę głupio wyszło.
-Twój chłopak jest zazdrosny, myślałem że nie pozwoli ci przyjść.
-Chłopak?- spytala zaskoczona.
-No tak, mówiłaś do niego Kocie. No i to nie kto inny tylko Tony, ten Tony.
-To mój przyjaciel- zaśmiała się- a po prostu czasem tak do niego się zwracam. Ale nie mówmy o nim tylko o celu tego spotkania.
-To dla ciebie- wyjął małe pudełeczko i podał jej- wszystkiego najlepszego, wiem że to za dwa dni ale jutro wyjeżdżam, zresztą ty chyba też.
-Dziękuję- rozpakował i znalazła słoniki z podniesiona trąbą.
-To na szczęście- uśmiechnął się.- ty mi przed wyjazdem takiego dałaś i miałem ogromne szczęście. Poznałem Katie, przeprowadziłem się do Meksyku, ożeniłem, a za dwa miesiące urodzi mi się córeczka.- promieniało od niego szczęściem/
-Cudownie, zasługujesz na to co najlepsze- uśmiechnęła się- ja jak na razie nikogo nie mam i nie szukam.
-Bo nie musisz. Tony to na pewno fajny facet, trochę nie miły, ale nie dziwię mu się.
-Patryk daj spokój, każdy nas swata, a my naprawdę jesteśmy tylko przyjaciółmi.- reszta rozmowy przebiegła miło, ale bardzo szybko, bo żadne z nich nie chciało długo siedzieć. Pragnęli się wyspać i wrócić do swojego idealnego i poukładanego życia.

Gdy Ana weszła do domu w jej pokoju paliła się lampka, poszła się wykapać, przebrała w piżamę i weszła do swojego pokoju.
-Mogę?- wychyliła głowę zza drzwi.
-Właź, oglądam film na twoim laptopie, właśnie się zaczął, komedia- odkrył kołdrę i poklepał miejsce koło siebie. Ana niepewnie weszła do pokoju, była strasznie podniecona widokiem przyjaciela bez koszulki i z mokrymi włosami. Sama nie wyglądała lepiej miała szorty i top na ramiączkach. Zanim usiadła wyszła z pokoju i wróciła z butelką piwa.
-Jest tylko jedna, ale i tak nie ma co szaleć bo jutro przed nami długa droga- usiadła koło chłopaka i oparła głowę na jego ramieniu.
-Spakowałem już twoje walizki do samochodu- chciał ją spytać o przebieg rozmowy, ale nie liczyło to się dla niego, teraz ważne było to ze siedzi tu z nim ogląda film, pije piwo i tuli się do niego kotka.
-Patryk się ożenił i urodzi mu się córeczka- zakomunikowała- cieszę się, ze jest szczęśliwy.
-Ciii- szturchnął ją, jakby rozpraszała go, albo film był tak ciekawy. W rzeczywistości nie wiedział co powiedzieć, ale był szczęśliwy, ze on nie zagraża ich relacjom.
-Przysypiam- powiedziała Ana gdy skończył się film.
-Wiem już od godziny- zaśmiał się.
-Dobranoc- pocałowała go w policzek i chciała wyjąć spod kołdry.
-A ty gdzie?- spytał łapiąc ją za rękę.
-Spać do pokoju siostry- wyszeptała i poczuła ja przechodzi ją fala podniecenia i pożądania.
-Zostań- pociągnął ją w swoją stronę i wylądowali razem przytuleni na poduszkach.
-Tony- wyszeptała, chciała mu wytłumaczyć ze to niestosowne i ze go pragnie, ale on jej nie pozwolił.
-Śpij- wyszeptał i przytulił ją jeszcze mocniej. Zasnęli o dziwo bardzo szybko i co dziwniejsze obudzili się w takiej samej pozycji.
-Ana- szeptał jej rano do ucha szczęśliwy Tony- wstawaj i tak już późno. Księżniczko.
-Kocie nie teraz- mamrotała zaspana.
-Ana- ugryzł ja w ucha i przejechał ręką od jej biustu aż po krocze- pobudka- czuł że się podniecił, ale nie miał zamiaru przestawać jej dotykać. Na początku chciał ją tym zmusić do wstania, ale spodobało mu się.
-Tony- wyjęczała i poczuła jak się podnieca, nie była przytomna i do końca nie wiedział co robi. Wypięła pupę i zaczęła się o niego ocierać aż poczuła coś twardego i dużego. Podobało jej się jeszcze bardziej gdy poczuła na swojej szyi jego pocałunki.
-A- wyszeptał chłopak gdy poczuł jak kolejna fala podniecenia go przechodzi i w tedy obydwoje oprzytomnieli i odskoczyli od siebie.
-Ana- powiedział przestraszony.
-Tony- tylko na tyle było ją stać. Patrzyli sobie głęboko w oczy zakrywając się szczelnie kołdrą, aż usłyszeli pukanie i jak ktoś wchodzi.
-Nie widziałeś…- spytała Meredit.- my cię szukamy, a wy się zabawiacie, ładnie- zaśmiała się i zamknęła drzwi wychodząc.
-Zapomnijmy o tym- zaproponowała pierwsza Ana.
-Koniecznie- zaśmiał się Tony i chciał wstać się ubrać, ale jego męskość mu na to nie pozwoliła. Nie chciał by dziewczyna widziała ze nadal jest podniecony, Ana się chyba domyśliła bo pierwsza wyszła z pokoju.
Zjedli śniadanie w milczeniu, potem pożegnali się ze wszystkim i wyjechali. Przez pierwszą godzinę milczeli, Ana na samo wspomnienie pobudki czerwieniła się, a Tonyemu serce waliło jak oszalałe.
-Chyba musimy cos wyjaśnić- zaczął pierwszy.
-Daj spokój nie ma o czym mówić. Możesz się zatrzymać, bo muszę do łazienki?
-To może na stacji to byśmy od razu zatankowali?- zaproponował.
-Zatankuj, a ja zapłacę- powiedziała Ana gdy zatrzymali się koło dystrybutora.
-Daj spokój, to był mój pomysł i ja zapłacę.
-Ale ja mam pieniądze i wolałabym zapłacić sama- nalegała.
-Ale nie musisz.
-Ale chcę.
-Czy ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo?- spytał zły.
-Tak muszę, nie rozumiem dlaczego się tak denerwujesz?
-Dobra koniec dyskusji idź lepiej do łazienki.- Ana wyszła, a chłopak szybko zatankował i poszedł zapłacić, kupił jej jeszcze gazetę, mufinki i kawę. Czekał na nią jeszcze jakieś 15 minut, w myślach układał formułkę przeprosin za ranek. Nawet nie zauważył kiedy dziewczyna wpadła zła do samochodu.
-Ja miałam zapłacić- krzyczała.
-Ale ja to zrobiłem, nie rozumiem twojego oburzenia.- mówił spokojnie.
-Ale…- zaczęła mówić i wybuchła śmiechem, bo na tylnym siedzeniu zobaczyła mufinki, gazetę i kawę.
-Z czego się śmiejesz?- spytał i też zaczął się śmiać, bo dopiero teraz zauważył że dziewczyna trzyma na kolanach dokładnie to samo co on kupił.
-Czytamy w myślach- zaczęła Ana.
-Jesteśmy doskonałymi przyjaciółmi- podsumował i zabrał się za kawę i mufiny. Oczywiście zjedli obydwa zestawy, a Ana przeczytała gazetę od deski do deski. Mało rozmawiali po drodze, ale co chwilę uśmiechali się do siebie. W końcu dojechali do domu kuzynki.

-Ale jestem zmęczona, a jutro malowanie pokoju- mówiła wyjmując walizki z samochodu.
-Bo widzisz- zaczął niepewnie- twój pokój jest już gotowy.
-Co?- krzyknęła- czy ty nic nie pozwolisz mi zrobić samej?
-Ana- usłyszała za sobą głos Rebeci.
-Cześć- rzuciła się jej na szyję, a potem ucałowała Miguela i małą Blankę.- ale ona rośnie.
Jeszcze chwilę stali na dworze i dyskutowali, śmiali się, tylko Tony bał się reakcji przyjaciółki. Wszyscy pomogli wnieść jej rzeczy do środka, a Ana szybko pobiegła na poddasze. Otworzyła drzwi i znieruchomiała, widok był cudowny. Może nie był to pokój jej marzeń, ale był uroczy, przytulny, pachniało w nim świeżością i kwiatami. Usłyszał kroki na schodach i wiedziała, ze to Tony, zrobiła złą minę.


Ostatnio zmieniony przez mala223 dnia 23:17:49 22-01-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin