Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Streets without tomorrow- odcinek 5 (29.07)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wenus
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 5562
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: I don't know
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:51:17 15-04-13    Temat postu:

Nie ma za co.
Czekam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olcia89
King kong
King kong


Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 2922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:03:05 15-04-13    Temat postu:

Odcinek 2



To jest ten dzień, w którym bierzesz tylko zwycięstwo
To jest ten dzień, dziś porażka to jest przekleństwo
To jest ten dzień, to jest właśnie twój wieczór
Ty zrobisz swoje przeciwnościom losu na przekór

-Ryan- drobna blondynka zaspanymi oczami spoglądała na leżącego obok mężczyznę
-Co chcesz?- mruknął niezbyt zadowolony
-Co z Nami będzie?- zerknęła niepewnie nie wiedząc co myśleć o ostatniej nocy
-Z Nami?- usiadł na łóżku. Kąciki jego ust podniosły się ku górze- Przecież Nas nie ma- zaśmiał się- Nie mógłbym być z laską, którą miało pół osiedla- rzucił jej w twarz gorzką prawdę
-Ale…- próbowała zaprotestować
-Skończ już- nigdy nie należał do romantyków
-Ryan wstawaj- do pokoju bez pukania wpadł Młody. Kate pisnęła zaskoczona
-Zamknij się- Czarny rzucił jej zdegustowane spojrzenie- Co jest?- po chwili przeniósł wzrok na brata
-Sobota- Nick wyszczerzył do Niego ząbki- Zebranie na ośce. Malarz Cię szuka- wyjaśnił
-Za chwile będę- obiecał podnosząc się z łóżka. Widząc jak Młody wychodzi założył na siebie spodnie i bluzę z kapturem. Usiadł na łóżku i zaczął wiązać sznurówki
-A co ze mną?- Kate przytuliła się do jego pleców
-Z Tobą?- wstał i kpiąco się uśmiechnął- Jak wrócę ma Cię tu nie być- szybko cmoknął ją w usta i bez zbędnych słów wyszedł z pokoju.

-Słuchaj Kermit- Malarz uważnie zmierzył kumpla- Pilnuj tej swojej siostry, bo w najbliższej okolicy robi za niezłą…- nagle przerwał- Ze względu na Ciebie nie chciałbym jej obrazić- mruknął- No ale każdy kto ma lepszy samochód ma też ją, czaisz?
-A co ja mogę?- Alejandro spojrzał na przyjaciela- Jest dorosła. Każdy ma jakieś uzależnienie. Ja mam…
-Prochy a ona seks. Tak wiem. No i ona ma też przyjemność- poruszył znacząco brwiami. Kermit już chciał odpowiedzieć gdy w oddali dostrzegł zmierzających w ich kierunku braci- Gdzieś ty był tak długo?- Malarz zaciekawiony spojrzał na Czarnego
-W łóżku- Ryan zaśmiał się głośno
-I to nie sam- mruknął Młody czym zwrócił uwagę kumpli i starszego brata
-Nowa d**a?- Kermit nastawiony był na najświeższe plotki
-Nie nowa Kermit, nie nowa. Standardowo- popatrzył na Malarza. Rozumieli się bez słów
-Wyjaśnij mu bo nie łapie- Ethan nie potrafił powstrzymać uśmiechu
-Puknął Twoją siostrę- Młody pośpiesznie udzielił niezbędnych informacji
-Ale wiesz… Trzeba przyznać, że jest niezła w te klocki- Ryan puścił oko do brata jednocześnie obserwując Alejandra
-Porozmawiajmy może o ustawce- Kermit jak najszybciej postanowił zmienić temat. Pozostała trójka rzuciła sobie rozbawione spojrzenia

-Em otwórz! Wiem, że jesteś w domu- Lizzie stała pod drzwiami koleżanki bezskutecznie próbując dostać się do środka
-Co chcesz?- po dłuższej chwili zgrzytnął zamek. Niska brunetka wyszła na korytarz klatki schodowej
-Pogadać- blondynka rzuciła jej błagalne spojrzenie
-Właź- Emma nigdy nie umiała odmówić pomocy
-Chodzi o Ryana…- Lizzie przygryzła dolną wargę. Nie wiedziała jak wytłumaczyć swoje uczucia
-Przecież jesteś z Młodym- Emma zauważyła tą drobną nieścisłość
-Jestem z Nim bo chce zbliżyć się do Ryana- mruknęła w odpowiedzi- Ale on mnie olewa. Wczoraj znowu widziałam Go z tą suką- warknęła nie mogąc znieść swojej porażki
-A nie obchodzi Cię, że krzywdzisz Nicka?- brunetka nie potrafiła zrozumieć koleżanki. Nigdy nie trzymała się z osiedlową ekipą. Była na to zbyt wrażliwa i dobra. Nienawidziła bezsensownej przemocy i za nic nie chciała brać udziału w krzywdzeniu kogokolwiek
-Nie krzywdzę- Lizzie odpowiedziała z pewnością w głosie- On też mnie nie kocha- mruknęła
-To czemu z Nim jesteś?- Em postanowiła zaryzykować
-Żeby kogoś mieć. To tutaj normalne- blondynka zerknęła na Nią zaszklonymi oczami- Ja po prostu nie chce być sama
-To nie jest normalne Lizz. To głupie i żałosne…

Późnym wieczorem krok za krokiem szli przed siebie. Bez żadnego wahania zmierzali na teren starej fabryki. To tam rozstrzygali wszelkie bójki.
-Jesteś pewny, że przyjdą?- Malarz zerknął na idącego obok Ryana
-Już tam są. Czuję to- mruknął w odpowiedzi
-Kermit co byś tylko nie spierdolił niczego- Ethan uwielbiał Go drażnić. Sprawiało mu to niemałą satysfakcję
-Nie spierdolę- Alejandro nigdy nie potrafił odpowiednio odpyskować
-Młody trzymaj się blisko- Czarny mimo wszystko troszczył się o brata
-Nie jestem dzieckiem- Nick warknął zdenerwowany
-No dobra dorośli- Malarz postanowił rozładować napiętą atmosferę- Rozniesiemy ich, a potem impreza u mnie
-Piszę się na to- Czarny przybił z nim żółwika. Z klubową pieśnią na ustach pokonali ogrodzenie po czym stanęli naprzeciwko drugiej ekipy…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olcia89
King kong
King kong


Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 2922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:17:43 17-06-13    Temat postu:

ODCINEK 3



„Skur.wysyny, wszystkich przysypie ziemia
Czujesz się na siłach? Możesz nas oceniać
Wróg w agonii, my nie oni, towarzysze broni
Nie sądź innych, nie będziesz sądzonym
Błyskawice składają nam hołd
Krwawy sport, nie przyszedłem tu po żołd
Każdy to słyszy, ulica krzyczy
Gloria Victis!”


[link widoczny dla zalogowanych]

-Już myślałem, że nie przyjdziecie- powiedział Mroczny patrząc na Ryana. Nienawidził go, oboje byli przywódcami swoich ekip. Najchętniej widziałby go martwego. Nie miało dla niego znaczenia jakim był człowiekiem, czy miał rodzinę, czy zależało mu na kimś… Był za innym klubem, a to wystarczyło, aby go nienawidzić.
-Nigdy nie przegapimy okazji skatowania was- powiedział pewny siebie Ryan. Nie mógł doczekać się samej bójki. Czuł, że to właśnie dziś wygrają. Spojrzał na swoją ekipę, która cały czas stała za nim oczekując na znak rozpoczęcia.
-Po tej bójce odechce się wam wszystkiego- powiedział z satysfakcją Mroczny, który również miał ochotę przejść do rzeczy.
-Koniec gadania, nie po to jestem tutaj ze swoimi ludźmi. Prawda jest taka, że niedługo zrobimy sobie dywany z waszych szalików.- powiedział Czarny tym samym wywołując agresję u przeciwnej drużyny. O to mu chodziło, teraz walka będzie znacznie bardziej ciekawsza.
-Już nie żyjesz- szepnął Mroczny po czym rzucił się na przeciwnika. Reszta jego ekipy zrobiła to samo. Wszystko przebiegało zgodnie z planem Camerona. Przeciwnicy dobrali się tak jak powinni. W tej walce najlepszą obroną był atak. Wszystkie zasady fair play poszły w niepamięć. Walka obu przeciwnych drużyn z tego samego miasta przypominała bitwę na śmierć i życie.
-Nie drzyj się tak, bo to nic w porównaniu z tym co mogę z tobą zrobić- szepnął Komar wymierzając kolejny z lżejszych ciosów Kermitowi. Chłopak starał się bronić, jednak nie miał szans z dużo silniejszym przeciwnikiem. Obok Luzak toczył walkę z Młodym. Czuł swoją przewagę nad chłopakiem i niesamowitą adrenalinę. Krzywdził drugiego człowieka i wmawiał sobie, że sprawia mu to przyjemność. Brat przywódcy przeciwnej ekipy nie miał sił na obronę. Przyjmował kolejne ciosy, które prowadziły do utraty przytomności, niestety, żaden z kumpli nie miał możliwości, aby mu pomóc. Malarz właśnie uderzał Gangstera najmocniej jak potrafił. Uzyskał tym ciosem tylko chwilę przewagi ponieważ Christian był znacznie potężniejszy. Już po chwili przewrócił Malarza na ziemię, a sam stał kopiąc go.
-Jeśli jeszcze raz wjedziesz ze swoimi bazgrołami na moje podwórko nie żyjesz!!!- wykrzyczał nie przestając go kopać. Chłopak leżał zwijając się z bólu pod wpływem kolejnych ciosów. Krew lała się strumieniami jednak nikt nie zwracał uwagi na ból. Tu każdy chciał wygrać, na pierwszym miejscu był honor klubu… Honor na którym zależało szczególnie Mrocznemu i Ryanowi. Jako przywódcy chcieli wygrać bardziej niż reszta w swoim pojedynku. Była to w końcu ustawka, wojna o której będzie mówiło się długo na mieście. Walka przywódców w tym dniu była szczególnie ważna. Camereon wiedział o tym bardzo dobrze i właśnie napawał się wygraną. Mimo równych szans przycisnął ostatkiem sił Czarnego do murów starej fabryki i zadawał mu mocne ciosy.
-To, że wygracie tą bitwę, nie oznacza, że wygracie całą wojnę… - powiedział Ryan nie mogąc już ustać na nogach. Mroczny już miał zadać kolejny cios przeciwnikowi gdy na ramieniu poczuł ciężar czyjejś dłoni. Odwrócił się z wściekłością wypisaną na twarzy
-Co jest?- warknął na Michaela
-Mamy towarzystwo- kiwnięciem głowy wskazał na dwie drobne postacie zmierzające w ich kierunku. Cameron puścił Ryana, który ledwo żywy upadł na zimne podłoże
-Zabije ją- mruknął czekając aż jego siostra dostatecznie się zbliży.

-Co ty taka zdołowana?- Milagros bez pukania weszła do mieszkania Victorii. Jedno spojrzenie na przyjaciółkę wystarczyło by wiedziała, że coś się stało. Vici snuła się po pokoju w szarej piżamie i z rozmazanym makijażem
-Cam poszedł się bić- mruknęła zrezygnowana
-Znowu?- Mili nigdy nie rozumiała tej całej walki o klub
-Tak, a ja nic nie mogłam zrobić- w oczach czerwonowłosej zalśniły łzy
-Nie płacz Mała- blondynka mocno przytuliła przyjaciółkę- Przebieraj się- mruknęła- Pójdziemy na spacer
-O tej porze?- Vici nie była do końca przekonana
-Nie panikuj- Milagros uwielbiała ryzyko- Masz dwadzieścia minut. Tylko weź kurtkę. Zimno jest- nie czekając na reakcję przyjaciółki wyszła z pokoju zostawiając ją samą.
Kilkanaście minut później szły przed siebie pogrążone w rozmowie
-Myślisz, że można z tym skończyć?- Mili postanowiła zadać dręczące ją pytanie
-Nie wiem. On nawet nie spróbuje bo nie chce- Victoria mruknęła w odpowiedzi- Mają u siebie nowego
-Nowego?- blondynka rzuciła jej zaciekawione spojrzenie- Kogo?
-Nie mam pojęcia i mało mnie to obchodzi. Następny idiota gotowy poświęcić się dla barw- w jej głosie wyczuć można było pogardę dla takiej formy życia
-Ciekawe czy przystojny- Milagros wyszczerzyła ząbki
-A Tobie tylko jedno w głowie- Vici mimowolnie zaniosła się śmiechem- Umiałabyś być z pseudokibicem?- poważnie spojrzała na koleżankę
-Nie wiem. Może… A ty?
-Nie- Vici była pewna swoich słów- Nie po tym co widziałam. Każde rozcięcie na jego twarzy, siniec na ciele… On nawet nie wie jak mnie to boli. Jest moim bratem. Nie chce go stracić- na jej twarzy pojawiła się słona kropelka
-Nie stracisz- Mili chciała pocieszyć ją w jakikolwiek sposób- Słyszysz?- do ich uszu dochodziły odgłosy walki.
-Cam- szepnęła- Chodź- niewiele myśląc rzuciła się biegiem w stronę ogrodzonej fabryki. Kilka chwil później widziały dokładnie całą scenerię ustawki. Wiedziała, że nigdy tego nie zapomni. Najbliżsi koledzy Camerona bez żadnych zahamowań krzywdzili przeciwników. Wzrokiem poszukała brata. Stał przy jednym z magazynów i bez jakichkolwiek obiekcji zadawał ciosy nieznanemu jej chłopakowi. Wiedziała, że je zauważyli gdy Michael podszedł do Mrocznego i dotknął jego ramienia. Mimo strachu przyśpieszyła ciągnąc za sobą Milagros
-Co ty do cholery wyprawiasz?- niewiele myśląc rzuciła się w kierunku brata. Kątem oka zerknęła na leżącego niedaleko chłopaka. Czarnowłosy miał całą twarz we krwi. Zanosił się od kaszlu. Nie potrafiła określić rysów jego twarzy. Nie mogła uwierzyć, że jej brat zdolny był do takiego okrucieństwa. W tej chwili czuła jedynie nienawiść do Camerona i litość dla skatowanego mężczyzny. Tak bardzo chciała mu pomóc
-Co ty do cholery tu robisz?!- krzyknął na Nią nie zwracając uwagi na otoczenie. Ekipa Ryana powoli podnosiła się z chodnika. Michael i reszta otoczyli rodzeństwo chroniąc ich przed ewentualnym atakiem
-Spójrz na siebie- warknęła czując jak spod jej na wpół przymkniętych powiek wypływają łzy.
-Prosiłem, żebyś została w domu- wrzasnął lekko nią potrząsając
-Ja też Cię prosiłam- załkała czując, że powoli traci siły na kłótnie
-Vici- szepnął. Widział jak bardzo ją zranił
-Siostrzyczka?- Ryan wytarł twarz rękawem bluzy. Postanowił wtrącić się do kłótni pomiędzy rodzeństwem. Od kilku minut uważnie obserwował drobną istotkę. Wyglądała niewinnie jednak czuł, że potrafiła pokazać pazurki. Jej postać zaciekawiła Go. Jej odwaga by przerwać ustawkę była wielką głupotą jednak fakt, że postanowiła się wtrącić wzbudził w Nim podziw. Podobała mu się jednak wiedział, że jest dla niego nieosiągalna. Jednak mimo wszystko postanowił podrażnić rywala. Do głowy wpadł mu szatański pomysł. Pomysł mający na celu skrzywdzenie dziewczyny. Patrzył jak Mroczny puścił ją i przeszedł kilka kroków do przodu. Michael z Luzakiem i Gangsterem bez zbędnych słów otoczyli czerwonowłosą i jej koleżankę. Na tą drugą w ogóle nie zwrócił uwagi. Według niego brakowało jej tego czegoś co posiadała Victoria
-Spie.rdalaj- Cam warknął czując wściekłość. Wiedział, że nikomu nie pozwoli skrzywdzić siostry
-Uważaj na Nią- Czarny rzucił mu piorunujące spojrzenie
-Grozisz mi?- Cameron kpiąco się roześmiał-Ty?
-Ostrzegam- nie czekając na odpowiedź razem ze swoją ekipą wycofał się z pola walki
-Wracajmy- Mroczny zadowolony z wygranej objął w pasie siostrę i skierował się w stronę powrotną do domu…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:29:00 17-06-13    Temat postu:

No w końcu! Ale ogarnę jutro, bo dziś już nie mam weny na czytanie ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olcia89
King kong
King kong


Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 2922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:57:08 17-06-13    Temat postu:

Nikt się nie upominał to nie dodawałam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:09:07 17-06-13    Temat postu:

Nikt nie mówił, że trzeba się upominać ;P
Ale oki, zapamiętam to sobie na przyszłość ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olcia89
King kong
King kong


Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 2922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:45:49 18-06-13    Temat postu:

Trzeba, trzeba Jak Ty sobie zapamiętasz to ja chyba zacznę się bać

Ostatnio zmieniony przez olcia89 dnia 0:46:18 18-06-13, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olcia89
King kong
King kong


Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 2922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:56:36 30-06-13    Temat postu:

Mówią, że mamy farta, żyjemy pełnią życia
Nie z telewizorów gdzie sztampra, fałszywe lica
My idziemy w zaparte, za to możemy zdychać
Dostaliśmy szanse, trzymamy ją mocno w bitach
Tu niebo sięga szczytu, jesteśmy stąd
Wciąż na tych samych ulicach, idziemy pod prąd
A gdy spadasz jak Ikar to podają ci dłoń
My wiemy, co to ryzyko i wiemy też co to dno
Dziś spełniamy swoje sny z czasów, gdy byliśmy dziećmi
Chcemy normalnie żyć czerpać z tego, co najlepsze

Poleć znajomym

-Wstawaj Vici- do pokoju czerwonowłosej weszła drobna blondynka
-Jeszcze nie- Victoria przewróciła się na drugi bok jednocześnie naciągając kołdrę na głowę
-Wstawaj śpiochu- Mili ściągnęła kołdrę z przyjaciółki
-Jesteś sadystką- Vici usiadła na łóżku dłońmi przecierając zaspane oczy- Co tu robisz tak wcześnie?- zerknęła na koleżankę
-Wcześnie? Już po jedenastej- mruknęła- Musimy pogadać
-O czym?- czerwonowłosa wstała z łóżka po czym zniknęła w dużej garderobie
-O wczoraj- Milagros ruszyła jej śladem
-Nie męcz mnie Mili- Vici spojrzała na Nią prosząco- To wszystko dużo mnie kosztowało- zrezygnowana ściągnęła z półki jeansy i białą koszulkę- Widok tego skatowanego chłopaka…- na jej twarzy zagościło cierpienie
-Co jest Mała?- Milagros zerknęła na nią uważnie
-Bo ja go nie poznaje. To nie jest mój brat. Nie ten troskliwy i kochany tylko jakiś skretyniały gnojek, którego nic nie obchodzi- wyszeptała czując napływające do oczu łzy. Zupełnie sobie nie radziła- Nie potrafiłam patrzeć jak tłucze tego kolesia- wyjaśniła- Ja się go bałam…
-Vici- blondynka niewiele myśląc przytuliła przyjaciółkę- To nie Twoja wina, że On się tak zachowuje- próbowała ją pocieszyć- Nie jesteś odpowiedzialna za jego wybory i decyzje- mruknęła
-Wiem- Victoria włożyła na siebie jeansy i koszulkę- Zrobię sobie makijaż i pójdziemy na zakupy dobrze?- postanowiła zmienić temat
-Super- Mili wyszczerzyła białe ząbki

-Jak się czujesz?- Ryan wszedł do kuchni. Od razu w oczy rzuciła mu się posiniaczona twarz młodszego brata
-Wogóle się nie czuję- Nick spojrzał na brata- A ty?- Ryan nie był w lepszym stanie
-Dam radę- mruknął- Ale Mroczny tego pożałuje- zagroził
-Co chcesz zrobić?- Młody zerknął na Czarnego
-Postraszyć tą Małą- mruknął w odpowiedzi
-On Cię zabije jeśli coś jej się stanie- Nick wiedział jak wiele dla Camerona musiała znaczyć siostra. Dla niego brat był całym życiem.
-Już ty się nie martw. Następnym razem to my ich zniszczymy- warknął- A za wczoraj ktoś musi dostać nauczkę- był pewny swoich słów. Nie czekając na odpowiedź brata wyjął komórkę z kieszeni bluzy i wybił dziewięć doskonale znanych cyferek- Będę u Ciebie za dwie godziny- mruknął słysząc w słuchawce głos Malarza
-Dokąd idziesz?- Młody zerknął na Niego niepewnie
-Na miasto, a potem do Ethana. Jak coś by się działo to dzwoń- wyszedł z domu na klatce schodowej mijając Lizzie. Puścił jej oczko po czym zniknął w jednej z wąskich uliczek.

-Szukamy czegoś konkretnego?- Vici spojrzała na towarzyszącą jej blondynkę. Od godziny chodziły po centrum handlowym w poszukiwaniu cenowych atrakcji
-Tak. Chce sobie kupić luźną bluzę z kapturem- Mili uśmiechnęła się widząc jej zdziwioną minę
-Ty?- Vi zerknęła na Nią z niedowierzaniem- Odkąd pamiętam to nosisz bardziej obcisłe rzeczy- wyjaśniła swoje zdziwienie
-Nadszedł czas na zmiany- Mili powiedziała poważnie
-Jakie zmiany?- czerwonowłosa wogóle nie rozumiała przyjaciółki
-Chce się przystosować do życia na Naszym osiedlu- szeroki uśmiech nie schodził z jej twarzy- No wiesz… Bluzy, szerokie spodnie, fullcapy- Victoria patrzyła na Nią oszołomiona
-Zwariowałaś- mruknęła zaskoczona- Chcesz się zmieniać ze względu na ośkę?
-Przecież żartuję- blondynka parsknęła śmiechem- Po prostu potrzebuję jakiejś bluzy
-Jesteś nienormalna- Vici spojrzała na nią ze złością w oczach- Dobrze wiesz jak mnie to drażni. Czekam przed galerią- niedowierzając wyszła ze sklepu zostawiając przyjaciółkę samą. Wyszła na świeże powietrze. Nie wiedząc co zrobić ze sobą przez najbliższe półgodziny ruszyła w stronę wąskiej zacienionej uliczki prowadzącej do znajdującej się niedaleko fontanny. Czując chłodnu powiew wiatru założyła kaptur na głowę. W pewnym momencie poczuła mocne szarpnięcie. Plecami uderzyła w mur jednej z kamienic. Jęknęła z bólu
-Witam pacyfistkę- usłyszała cichutki szept. Wystraszona podniosła głowę dzięki czemu chwilę później spoglądała w niebieskie oczy Ryana. Niemal natychmiast dostrzegł w jej oczkach niepewność- Boisz się?- zakpił
-Nie- kumulując w sobie całą odwagę odpowiedziała mu ze złością
-A powinnaś- zaśmiał się. Szarpnęła się w jego uścisku próbując uciec. Zdenerwowany złapał jej ramiona i mocno popchnął na ścianę- Nie kombinuj- warknął dłonie opierając po obu stronach jej twarzy
-Zostaw mnie- jęknęła czując mocny ból kręgosłupa. Bez słowa zsunął kaptur z jej głowy. Niewiele myśląc próbowała kopnąć go w czułe miejsce
-Do jasnej cholery- ponownie ją potrząsnął- Stój spokojnie bo nie ręcze za siebie- warknął
-Jesteś zwykłym gnojkiem- wyrzuciła mu prosto w twarz
-Takim jak Twój brat czy gorszym?- uderzył w jej słaby punkt.
-Nic o nim nie wiesz- mruknęła
-Daruj sobie- niemal natychmiast ją uciszył
-Ryan odpuść- w ciemnej uliczce pojawił się Malarz- Jeszcze nie pora na to- doszedł bliżej i dłonią przejechał po jej twarzy. Na tyle ile to możliwe odsunęła się. Bała się ale nie chciała okazać słabości
-Przekaż bratu, że zamsty nadejdzie czas- wyszeptał jej do ucha- A teraz znikaj- wypuścił ją z pułapki własnych ramion. Nie oglądając się za siebie zniknęła za zakrętem
-Przestraszyłeś ją- Ethan przybił z Nim piątkę
-I o to mi chodziło- zaśmiał się- Spadajmy stąd…

Kermit wszedł wąskimi schodami na samą górę starej kamienicy. Od lat nikt tutaj nie mieszkał, ani nie interesował się tym budynkiem. Pociągnął za klamkę odrapanych drzwi i wszedł do pustego mieszkania. Od kilku dni był na głodzie, potrzebował towaru, dzięki któremu poczułby się lepiej. Rozejrzał się po starym zniszczonym pomieszczeniu. Z pewnością mieszkała tu kiedyś jakaś patologiczna rodzina. Nagle usłyszał huk butelki, a zza ściany wyszedł Mroczny w kapturze.
-Jeee jesteś saaam?- spytał Kermit rozglądając się nerwowo dookoła. Wiedział ile ryzykuje pojawiając się tutaj. Gdyby ktokolwiek się dowiedział byłoby po nim. Czarny i reszta nigdy nie wybaczyliby mu zdrady.
-Ja dotrzymuję słowa w odróżnieniu od niektórych. Mówiłem, że nic ci się nie stanie na ustawce i tak było- powiedział sięgając do kieszeni swoich luźnych spodni. Wyjął z niej dwa woreczki z białym proszkiem i pomachał nimi przed nosem Kermitowi.
-Wiem! Wiem dużo!- powiedział chłopak chcąc już odebrać swoją należność.
-Uwielbiam patrzeć jak się szmacisz– powiedział Mroczny następnie schował amfetaminę z powrotem do kieszeni. Nienawidził go zdecydowanie bardziej niż Czarnego. Kermit nie miał swojego honoru… Nie miał nic z wyjątkiem silnego uzależnienia…
-Mógłbyś sobie darować takie teksy. Jestem tu po to, żeby ci pomóc- odpowiedział chłopak denerwując się. W odpowiedzi Mroczny przyparł go z całej siły do ściany i zaczął nim trząść.
-Twoje dni są policzone. Jeśli nie dorwę Cię ja zrobią to chłopacy od ciebie, gdy się dowiedzą. Skończysz marnie Kermit- powiedział przez zaciśnięte zęby po czym puścił przestraszonego chłopaka. –A teraz mów co wiesz …- mruknął i podał mu na razie tylko jeden woreczek.
-Jest szansa na dorwanie Malarza. Będzie robił graffiti koło waszego stadionu dziś wieczorem… Sam- powiedział i zaczął zwijać banknot w rurkę.
-Sam? Ryzykowałby tak?- spytał Mroczny niedowierzając.
-Powiedział, że nie mam nikomu mówić. Nie chce żeby ktoś z nim poszedł, bo robi się za duże zamieszanie i policja może zgarnąć- powiedział i wciągnął trochę białego proszku z woreczka.
-Ok. Powiedzmy, że wierzę.- powiedział Mroczny i podał mu drugi woreczek. –Powodzenia Kermit! Będzie ci potrzebne. Dla takich gnojków tu nie ma litości!- krzyknął i wyszedł.

[link widoczny dla zalogowanych]
Cameron wrócił do domu dopiero późnym wieczorem. Wypił kilka piw z chłopakami w barze i opowiedział im o spotkaniu z Kermitem. Chciał otworzyć drwi, ale zorientował się, że wcale nie są zamknięte.
-Vici? Wróciłaś?- spytał wchodząc w głąb mieszkania. Zamiast siostry w salonie siedziała drobna brunetka ubrana w komplet seksownej czarnej bielizny.
-Chwała zwyciężonym! – powiedziała uwodzicielsko i dopiła wino. Cameron podszedł do niej i przyciągnął ją do siebie.
-Jestem z ciebie dumna…- powiedziała całując ukochanego po ranach jakie odniósł podczas ustawki. –Bardzo boli?- spytała zatroskana . Byli parą od kilku lat. Patricia w odróżnieniu od Vici popierała hobby Camerona i wspierała go zawsze gdy tego potrzebował.
-Uśmierzasz każdy mój ból Kochanie…- mruknął rozkoszując się jej zapachem po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który natychmiast odwzajemniła.
-Chodźmy do ciebie. Victoria może niebawem wrócić.- szepnęła i pociągnęła go w kierunku sypialni. Weszli do pomieszczenia w którym panował mrok, Cameron szybko zakluczył drzwi i podszedł do ukochanej która zdążyła już się rozsiąść na granatowej pościeli.
-Kocham cię…- mruknął całując jej szyję. Pośpiesznie pozbyła się jego bluzy i zaczęła błądzić dłońmi po idealnym ciele chłopaka. Potęgowała w nim emocje, pragnął więcej… Doskonale o tym wiedziała. Odpięła pasek jego spodni i pozbył się ich kilkoma ruchami…
-Pocałuj mnie…- powiedziała. Szybko spełnił jej prośbę a po chwili zdjął z niej stanik.
-Cam…- jęknęła, gdy przeszedł do pieszczenia jej piersi. Był taki czuły i delikatny, jej ciche jęki zachęcały go do dalszych działań. Wsunął jedną dłoń pod jej koronkowe majtki śmiało dotykając najczulszego punktu kobiety. Dobrze wiedział jak sprawić jej przyjemność, chciał, aby zapamiętała tą noc na bardzo długo.
-Nie wytrzymam!- pisnęła, gdy jego dotyk stawał się coraz bardziej intensywny.
-Bądź grzeczna… -wymruczał i zdjął z niej ostatnią część garderoby. Była już gotowa na jego przyjęcie, chciała zakończyć ich wspólną ,słodką męczarnie. Odważnym ruchem pozbyła się jego bokserek i spojrzała na nabrzmiałą męskość.
-Wejdź we mnie…- poprosiła. Chłopak szybko spełnił jej prośbę, po chwili odnaleźli wspólny rytm i zalała ich fala niesamowitej rozkoszy…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olcia89
King kong
King kong


Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 2922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:35:57 29-07-13    Temat postu:

ODCINEK 5



„Nie pokocham Cię, nie zaproszę na kolację
weź wybij sobie z głowy wspólne wakacje
pewnie się wściekasz na całą sytuację
lecz w razie, jakby co wiesz, w której mieszkam klatce”

[link widoczny dla zalogowanych]

-Hej Crazy Frog! Jest siostra?- spytał ironicznie Ethan patrząc na Kermita, który miał już mocny odlot.
-Jest u siebie. – powiedział ruszając dziwnie głową i uśmiechając się. Był szczęśliwy za sprawą zażytego proszku. Przez chwilę czuł, że oderwał się od szarych bloków, betonu, a przede wszystkim klubowych spraw.
-To ja do niej idę sobie!- rzucił luźno Malarz. Miał zamiar zabawić się dziś ostro z Kate. Doskonale wiedział, że dziewczyna nie będzie umiała mu odmówić. Miała słabość do każdego z kolegów brata co wykorzystywali. Byli przystojni i znani na całe osiedle, imponowało jej to, że potrafią bronić klubowych barw płacąc za to wysoką cenę.
-Siema Kate!- krzyknął Ethan wchodząc do różowego pokoju blondynki. Ściany tu zdobiły plakaty 50 Centa, nad łóżkiem kiedyś Malarz zrobił jej wielkie graffiti z klubowym herbem, który wcale nie pasował do różowego wystroju. Dziewczyna leżała na swoim łóżku paląc trawkę. Widząc chłopaka podeszła do niego i rzuciła mu się na szyję.
-Nareszcie ktoś sobie o mnie przypomniał!- pisnęła starając przekrzyczeć dźwięki wulgarnego rapu w głośnikach.
-Co u ciebie?- spytał zbytnio się tym nie interesując.
-Palę sobie! Chcesz?- spytała podając mu skręta.
-Kermit wie?- spytał Malarz z czystej ciekawości. Ta mała spadała na dno, a każdy jej tylko w tym pomagał.
-Sam ćpa! Dałby mi trochę…- mruknęła zaciągając się ostatnim buchem. Po chwili podeszła do szafki z której wyciągnęła wódkę. Odkręciła i wzięła wielki łyk. Był to sposób na zabicie sobotniej nudy, oderwanie się od rzeczywistości, która przytłaczała ją mimo wszystko. Malarz podszedł do niej i przyparł ją do ściany. Nie wiele myśląc wpiła się w jego usta upuszczając butelkę na podłogę. Chłopak zdarł z niej czarną bluzkę i przeniósł na łóżko cały czas obdarowując jej szyję zachłannymi pocałunkami. Kate odpięła mu spodnie bardzo szybko niezdarnie próbując dobrać się do jego męskości. Liczyła się chwila, byli młodymi ludźmi, którzy nie mieli nic do stracenia i chcieli się dobrze zabawić. Malarz zdjął z siebie koszulkę i usiadł na Kate.
-Bierz mnie!- krzyknęła ściągając niezdarnie swoje legginsy, chłopak zdecydowanie utrudniał jej ruchy.
-Uspokój się…- mruknął, chcąc zadbać o swoją przyjemność, w końcu po to tutaj przyszedł. Zszedł z niej i położył się obok. Dziewczyna zdjęła swój koronkowy stanik sprawiając, że mężczyźnie ukazały się dwie idealne piersi. Mimo swojego młodego wieku miała kobiece kształty. Usiadła okrakiem na Ethanie, gdy ten zaczął pieścić jej piersi ustami. Dłonie skierował na jej pośladki, którymi ocierała się o jego podbrzusze jęcząc przy tym głośno.
-Skarbie… Zróbmy to jak należy… -wydyszał, gdy znudził się tą całą zabawą. Dziewczyna w odpowiedzi zdarła z niego spodnie razem z bielizną. Spojrzała na jego pobudzoną męskość, którą miała się zająć. Nie pozwoliła mu dłużej czekać. Objęła ustami jego członka sprawiając, że stawał się coraz bardziej nabrzmiały. Ethan trzymał w garściach jej włosy, tak, aby mógł kontrolować ruchy dziewczyny. Czuł, że z każdym kolejnym ruchem zalewa go fala gorąca. Zawsze było mu z nią tak dobrze. Trzeba przyznać, że Kate miała wprawę do zabaw tego typu. Nie przeszkadzało mu to, że robiła tak z każdym z jego kolegów. W końcu trening czynił mistrza.
-Jesteś zajebista…- mruknął obserwując pracę jej sprawnego języka. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko i powróciła do bardziej ostrych pieszczot. Chłopak odpłynął całkowicie. Przycisnął mocniej jej głowę do swojej męskości i skończył w jej ustach…

Stała przed jednym z markowych sklepów czekając na przyjaciółkę. Kłębiły się w Niej dziwne uczucia. Odczuwała niepewność i strach. Bała się nie rozumiejąc jednak dlaczego. Gdy w oddali dostrzegła Vici odetchnęła z ulgą. Czerwonowłosa podeszła do Niej i bez słowa pociągnęła za ręke
-Co się stało?- Mili zerknęła na Nią zaskoczona.
-Pośpiesz się- mruknęła nie puszczając jej dłoni.
-Powiesz mi?- blondynka nie potrafiła pozbyć się strachu.
-Był tu ten koleś z wczorajszej ustawki- Vici wyjaśniła szybko- Zaczepił mnie i straszył- w jej oczach dostrzec można było słone kropelki
-Powiesz Cameronowi?- Milagros nie mogła uwierzyć, że Ryan posunął się do czegoś takiego. Przecież zawsze były jakieś reguły.
-Nie- krótka odpowiedź przyjaciółki doprowadziła ją do złości. Szły szarymi ulicami miasta mijając okoliczne sklepy. Vici jak najszybciej chciała dotrzeć na swoje osiedle. Tam była bezpieczna. Chciała przemyśleć to co się dzisiaj wydarzyło.
-Zwariowałaś?- warknęła Mili- On musi wiedzieć!- krzyknęła.
-Ucisz się- czerwonowłosa spojrzała na Nią z wściekłością- Na pewno nie sprowokuje następnej bójki- mruknęła- Poza tym nic się nie stało- po chwili namysłu postanowiła zbagatelizować spotkanie.
-Jeśli nie ty to ja mu powiem- blondynka pewna była swoich słów
-Nie zrobisz tego…- Vici zerknęła na Nią zszokowana- Proszę…- jęknęła cichutko- Nie chce żeby przeze mnie cierpiał- szepnęła.
-Ale…
-Cześć piękne- obok nich pojawił się nie znajomy chłopak- Jesteś pewnie siostrą Camerona?- pytająco zerknął na drobniejszą z dziewczyn
-A ty to kto?- blondynka stanęła w obronie przyjaciółki.
-Diego- wyciągnął dłoń w jej kierunku- Jestem z Wami- wyjaśnił.
-A to ty jesteś tym idiotą co dołączył do bandy mojego brata- Victoria nie umiała powstrzymać się od komentarza- Gratuluję głupoty- niewiele myśląc pocałowała Mili w policzek i żegnając się z przyjaciółką zniknęła w szarych blokowiskach.
-Masz takie samo zdanie jak ona?- Luzak zerknął na blondynkę. Był zaskoczony. Myślał, że Victoria jako siostra Camerona powinna popierać jego działania. Jeśli po ustawce miał do tego jakiekolwiek wątpliwości to teraz na pewno zostały one rozwiane.
-Mniej więcej- Milagros popatrzyła na przystojnego chłopaka. Był całkowicie w jej typie jednak miłość do klubu definitywnie wykreślała go z listy potencjalnych kandydatów.
-Przecież Was bronimy- wyszczerzył do Niej ząbki chcąc zrobić dobre wrażenie. Szalenie mu się podobała.
-Nie potrzebujemy obrony- mruknęła wymijając go. Bez słowa ruszył jej śladem- Poza tym gdyby nie ta Wasza „obrona”- palcami zrobiła charakterystyczne haczyki- to nic by Nam nie groziło- dokończyła.
-Jesteś pesymistycznie nastawiona- zaśmiał się- Walka o klub to prawdziwy zaszczyt- sam nie wierzył, że to mówi. Dopóki się tu nie wprowadził miał zupełnie inne zainteresowania. Chęć przynależności do najpopularniejszej grupy zupełnie go zmieniła.
-Ty naprawdę tak myślisz?- wyczuła jego niepewność. Z nadzieją w oczach oczekiwała na odpowiedź.
-Tak- wolał skłamać niż zaryzykować, że doniesie wszystko bratu przyjaciółki.
-Yhym- mruknęła zawiedziona- Muszę iść- chciała odejść jak najszybciej
-Poczekaj- poprosił łapiąc ją za rękę. Zrozumiał, że popełnił błąd jednak zaprzeczanie nie miało teraz najmniejszego sensu.
-Nie mogę- wyrwała dłoń z jego uścisku po czym zniknęła w jednej z kamienic. Zły na siebie ruszył w przeciwnym kierunku…

-Nick jesteś?- Lizzie weszła do przestronnego mieszkania na pierwszym piętrze.
-W kuchni- usłyszała znajomy głos. Podążyła w doskonale znanym jej kierunku.
-Jak się czujesz?- mimo, że go nie kochała to jednak wzbudzał w niej ciepłe uczucia.
-Tak jak wyglądam- zażartował wyciągając ręce w jej kierunku- Chodź do mnie- poprosił. Potrzebował jej bliskości. Bez słowa zbliżyła się siadając mu na kolanach. Wtuliła się w jego objęcia delikatnie opierając główkę na jego ramieniu. Wiedziała, że był dobrym człowiekiem i chciała żeby był szczęśliwy, a jeśli ona mogła dać mu chwilę zapomnienia to zawsze była na to gotowa. Mimo braku miłości potrzebowali siebie nawzajem.
-Ryan nie powinien Cię w to wciągać- szepnęła mu do ucha- Masz dopiero 19 lat. To zbyt wcześnie żeby zginąć- na myśl, że mogłoby Go nie być odczuwała przeraźliwy chłód.
-Hej- mruknął- Bo pomyślę, że Ci zależy- doskonale zdawał sobie sprawę, że oprócz seksu niewiele ich łączy.
-Jesteś moim przyjacielem- wiedziała, że to odpowiednie słowo określające ich relacje- Nie chce żebyś niepotrzebnie cierpiał- po raz pierwszy rozmawiali tak szczerze. Z natury wredna tylko przy nim potrafiła się tak otworzyć.
-Lizz…- westchnął- Ja chce być kimś- wyjaśnił- A nie tylko zbędnym elementem…
-Jesteś kimś i bez tego- szepnęła delikatnie go całując.
-Tak myślisz?- mruknął między pocałunkami.
-Mhm- jęknęła cichutko czując jak jego dłonie wsuwają się pod jej koszulkę. Działał na Nią cholernie.
-Mała- mruknął wiedząc co za chwilę się stanie- Muszę wziąść prysznic- wyjaśnił.
-Nie widzę przeszkód żebyśmy nie mogli wziąść go razem- puściła mu oczko po czym zeszła z jego kolan i ciągnąc go za rękę chwilę później zniknęła w łazience. Po raz kolejny poznawała wnętrze jego ust. Wziął ją na ręce i posadził na brzegu pralki. Oplotła go nogami w pasie jednocześnie pogłębiając pocałunek. Przerywając na chwilę ściągnął z siebie koszulkę. Kilka sekund później jej bluzka również leżała na brązowych kafelkach. Jednym zręcznym ruchem odpiął jej stanik porzucając go obok górnej partii ich ubrań. Delikatnymi ruchami pieścił jej piersi sprawiając jej tym wielką przyjemność. Dłońmi sięgnęła do zapięcia jego spodni. Bez zbędnych słów pozwolił jej robić to na co ma ochotę. Nie widząc sprzeciwu z jego strony zsunęła z Niego spodnie razem z czarnymi bokserkami. Wyswobodził się z niepotrzebnych ubrań, a już chwilę później poczuł jej dłoń na swojej męskości. Pieściła go chcąc przygotować go do zbliżenia. Czując narastające podniecenie podniósł ją powoli, a chwilę potem zdejmował z Niej krótką spódniczkę. Czułymi pocałunkami obdarowywał jej szyjkę dłońmi zjeżdżając na jej uda. Z jej ust wydobył się głośny jęk gdy poczuła jego palce przy swoim najintymniejszym miejscu. Wyczuwał jej gotowość. Zsunął z Niej czerwone stringi. Rozsunęła nogi chcąc poczuć go w sobie. Dłonie przeniosła na jego kark. Pocałował ją namiętnie jednocześnie wsuwając się w nią jednym mocnym ruchem. Jęknęła przeciągle czując go w sobie. Ich języki toczyły namiętną wojnę. Przyśpieszył doprowadzając siebie i ją na szczyt...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wiewióra
Motywator
Motywator


Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:57:20 27-10-13    Temat postu:

Przeczytałam, ale kom dzisiaj za jakieś kilka godzin.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin