Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Como un ave fénix de las cenizas

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
youngblood
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:41:53 05-09-16    Temat postu: Como un ave fénix de las cenizas

    Como un ave fenix de la cenizas to telenowela pełna intryg, miłosnych uniesień. Przesiąknięta seksem, mafijnymi porachunkami opowieść sprawi, że będziesz dziękował Bogu za to, że Twoje życie jest monotonne. Autorka swoim utworem przeniesie Cię do krwawego Buenos Aires, gdzie nawet swojej rodzinie nie można zaufać.

Entrada





    ***

Maite Perroni - Lucia Espinoza
Erick Elias - Adam Espinoza
Ludwika Paleta - Silvia Navarro
Bugra Gulsoy - Kerem Uzerli
Derrick James - Miguel Bustamante
Gaby Espino - Natasha Bustamante
Mariano Martinez - Dominic Bustamante
Juan Alfonso Baptista - Diego Reyes
Marjorie de Sousa - Ana Nunes
^
Cesar Evora - Victor Ortiz
Victoria Ruffo - Eva Ortiz



Jeszcze wczoraj widok wschodzącego słońca, którego promienie odbijały się od szyb domu naprzeciwko, napawał ją radością. Dzisiaj gwiazda widniejąca na nieboskłonie przypominała jej o bólu, który towarzyszył jej całą noc.
Maria wytarła palcami płynące po jej twarzy łzy, próbując uspokoić targające nią spazmy szlochu. Jednak to nie uratowało jej od zapomnienia o wszystkim, co ją w nocy spotkało. Tak jak wczoraj krzyk i prośby jej nie pomagały przed ucieczką od tego dotyku, tak dzisiaj głębokie oddechy i kolejny już prysznic, nie zmyły z niej uczucia brudu.
Całą noc próbowała zasnąć, jednak lęk przed tym, że ten, którego nazywała ojcem znowu przyjdzie do jej pokoju, wkładając ręce pod piżamę, sprawiał, że sen zamieniał się w horror. Horror na jawie, którego ona była główną bohaterką.
Maria przez kilka godzin siedziała skulona na łożku, tuląc do siebie pluszaka, którgo dostała od swojego prawdziwego ojca na ostatnich urodzinach, kiedy jeszcze żył. Dopiero jak usłyszała, że samochód wjeżdża w podwórko, a chwilę później drzwi do domu się otwierają, wyszła z łóżka, kierując swe kroki do salonu.
Strach znowu ogarnął jej umysł, gdy zobaczyła przed sobą swego oprawcę uśmiechającego się do niej tak, jak w nocy, gdy siłą zabrał jej kobiecość, którą chciała się podzielić dopiero z przyszłym mężem.
- Nie mów tylko, że cały dzień spędziłaś w łóżku. Mario, tak nie można... - westchnął Victor, a uśmiech nie schodził z jego twarzy, gdy wymijał zapłakaną dziewczynę.
Maria miała wrażenie, że patrzenie na jej cierpienie sprawiało mu jeszcze większą przyjemność niż sprawianie go. Przez moment stała nieruchomo, z przerażeniem wpatrując się w drzwi. Po upływie kilku sekund otworzyły się, a Maria od razu wpadła w ramiona zdziwionej matki. Płacz, który dotychczas jej przeszedł, wrócił ze zdwojoną siłą, a spazmy szlochu utrudniały Marii złapanie oddechu.
- Córeczko... - zaczęła Eva, gładząc córkę po włosach, jakby prosząc, by ta zdradziła powód jej płaczu.
- On mnie zgwałcił, mamo. On mnie zgwałcił - wyrzuciła z siebie, rozklejając się na dobre.
Dłoń, która dotychczas gładziła ją po włosach, która działała na nią kojąco nagle zniknęła tak samo jak matczyny uścisk. Zdziwiona Maria odsunęła się od matki, patrząc jej prosto w oczy. To co zobaczyło przeraziło ją. Nie było tam współczucia, ani tej iskierki matczynej miłości , która zawsze towarzyszyła Evie, gdy patrzyła na córkę. W brązowych oczach Evy gościła tylko złość.
To był moment. Nim Maria się zorientowała, jej twarz popłynęła za ruchem dłoni matki, a policzek zaczął piec. Nastolatka spojrzała z przerażeniem na Evę, będąc mocno zdezorientowaną tym, co się wydarzyło.
- Ty niewdzięcznico. Jak śmiesz oczerniać Victora po tym wszystkim, co dla nas robi! Wynoś się stąd i zapomnij, że masz matkę.



Maria obudziła się zlana potem, przypominając sobie dzień, w którym umarła Maria Ortiz, a narodziła się Maria Espinoza. Odruchowo skierowała swoją rękę na nocny stolik, zapalając stojącą na nim lampkę. Delikatnie światło oplotło jasnością szarawą sypialnię. Potrzebowała chwili, by jej wzrok przyzwyczaił się do nowego oświetlenia. Odwróciła się, chcąc spojrzeć na śpiącego męża.
Może i nie kochała go tak, jak on kochał ją, ale nie umiała zrezygnować z tej miłości. Chociaż był jednym z najniebezpieczniejszych ludzi w Argentynie, ufała mu na tyle, by powierzyć swoje życie w jego dłoniach. Może i było to igraniem z ogniem, ale zawdzięczała mu wszystko. To on wyciągnął do niej pomocną rękę, gdy wylądowała na ulicy. To on otoczył ją opieką, gdy okazało się, że jest w ciąży. To właśnie jego Lucia nazywała ojcem, a nie tego, który osiemnaście lat temu zgwałcił Marię. Może po części bała się go, ale pozostawała mu wierną.
- Carlos? - spytała, nie zauważając małżonka po drugiej stronie łóżka. Jej zdziwienie było tym większe, że prześcieradło nie było nawet naruszone, co mogło oznaczać tylko to, że kolejną noc spędziła samotnie.

Przez kilkanaście minut przewracała się z boku na bok, aż w końcu świadoma tego, że sen tak szybko nie nadejdzie, założyła szlafrok i wyszła z pokoju. Po drodze wstąpiła do pokoju córki, na widok której uśmiechnęła się szeroko.
Chociaż początkowo na samą myśl o tym, że jest w ciąży ze swoim ojczymem zaczynała płakać, tak teraz żyła tylko i jedynie dla córki. Była pewna, że gdyby cokolwiek stało się jej Lucii zabiłaby każdego, kto stanąłby na jej drodze. W końcu z Espinozami się nie zaczyna, jeśli życie miłe.
Jak najciszej się dało zamknęła drzwi do pokoju Lucii i skierowała swe kroki do kuchni. Wątpiła, by ktokolwiek ze służby nie spał o tej godzinie, dlatego też ciężko westchnęła, widząc, że światło w pomieszczeniu jest zapalone. Już chciała narzekać pod nosem na marnowanie pieniędzy, gdy usłyszała, że ktoś się krząta po kuchni. Instynktownie sięgnęła po świecznik i opierając się plecami o ścianę, zbliżyła się do progu kuchni. Już miała wyskoczyć na tę osobę, gdy usłyszała dziwnie znajomy jej głos.
- Nie musisz się martwić, mówiłem Ci przecież, że nic się nie dzieje... Tak, przecież zawsze ci melduję o wszystkim... - głos mężczyzny nie był spokojny. Maria bez problemu mogła stwierdzić, że osoba jest zdenerwowana i na pewno, to miało związek z prowadzoną rozmową.
- Juan, rozmawiasz może z Keremem? Jest z nim Carlos? - spytała, wychylając się z ciemności.
Mężczyzna lekko przestraszył się, uświadamiając sobie, że nie jest sam w pomieszczeniu, jednak po upływie chwili kiwnął twierdząco na zadane przez Marię pytanie. Mimo to kobieta miała dziwne wrażenie, że nie mówi jej całej prawdy...
- Człowieku, idę spać, bo przez ciebie szefową obudziłem - mruknął ponuro, chociaż na jego twarzy widniał uśmiech. Po chwili rozłączył się, a telefon schował do kieszeni spodni – Mieli coś do załatwienia na mieście.
- Mogłam się tego spodziewać - westchnęła, wchodząc do kuchni. Dopiero rozbawiony wzrok Juana uświadomił jej, że weszła do pomieszczenia, nie odłożywszy świecznika. Wolną ręką klepnęła się w czoło, próbując powstrzymać się od śmiechu - Nie rozumiem, o co ci chodzi. Zachowywałeś się jak jakiś złodziej, więc musiałam mieć coś do samoobrony.
- Proszę mi wybaczyć, ale tym świecznikiem mogłaby pani co najwyżej siniaka komuś nabić niż obezwładnić włamywacza - zaśmiał się, odbierając od kobiety świecznik, który kurczowo trzymała w dłoniach - Robię sobie herbaty, może pani też chce?


Wysoki, postawny mężczyzna cisnął o ścianę telefonem, a następnie płynnej ruchem tej samej ręki zrzucił wszystko, co znajdowało się na biurku stojącym przed nim. Pierwszy raz, odkąd został nowym komendantem był tak blisko schwytania Carlosa Espinozy, ale ciągle miał wrażenie, że mężczyzna wyślizguje mu się z rąk. Chociaż mieli na niego wiele dowodów, ciągle wychodził z oskarżeń obronną ręką.
Mimo, że miał pod sobą kilkanaście oddziałów antyterrorystów oraz ludzi z wydziału antynarkotykowego, czuł się bezradny, wiedząc, że wszystko zależy od Juana Torresa. Chociaż się przyjaźnili, bał się, że przyjaciel znowu straci nad sobą kontrolę, tak jak to było kilkanaście miesięcy temu.
- Juan, jeśli spieprzysz tę sprawę, zamorduję cię - mruknął komendant Diego Reyes, odwracając się w stronę okna ukazującego panoramę Buenos Aires - Chłopie, przez ciebie muszę nowy telefon kupować...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka.
Generał
Generał


Dołączył: 29 Kwi 2016
Posty: 7903
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mazowsze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:18:04 06-09-16    Temat postu:

Świetne. Czekam na kolejną część.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:16:52 07-09-16    Temat postu:

Bardzo intrygujące opowiadanie, takie w kryminalnych klimatach, do których mam słabość
Niby niewiele można się dowiedzieć z tego pierwszego odcinka, a jednak tak dużo Dobrze, że Maria odnalazła mimo wszystko swego rodzaju szczęście, chociaż może nie jest to życie jak z bajki. I coś mi mówi, że Juan podstępnie pracuje dla nich, po to by wydać Carlosa policji. Czyli mogą być z tego niezłe kłopoty.
Czekam na ciąg dalszy, bo strasznie jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kasia21
Obserwator


Dołączył: 02 Gru 2016
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:20:47 02-12-16    Temat postu:

fajny był ten serial cudowny nawet
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin