Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Broken Strings [Eillen&Kenaya] - [24.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:58:06 25-10-16    Temat postu:

O rety... to nie pozostaje nic innego jak tylko współczuć im
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:58:25 13-11-16    Temat postu:

Czy można spodziewać się czegoś nowego wkrótce w tym opowiadaniu? Bo ja wciąż czekam na ciąg dalszy opowieści
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:39:46 14-11-16    Temat postu:

Oczywiście, że można Moniś. Przepraszam za ten mega poślizg wszędzie, ale wygląda na to, że obie z Madzią miałyśmy zakręcone dni. Zaraz otwieram plik i może uda się coś wstawić za parę chwil
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:39:47 14-11-16    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 18:40:36 14-11-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:17:23 14-11-16    Temat postu:




    ______Wyszedł na taras, zostawiając za sobą gwar towarzyszący świątecznej kolacji; gwar, który w domu Ramirezów tak naprawdę nie był niczym niezwykłym i towarzyszył im każdego innego dnia, gdy wszyscy razem zasiadali do stołu. Zasunął za sobą drzwi i ostatni raz zerknął w głąb salonu, gdzie Nacho zdążył już zasiąść do pianina, a Sol usadowiła się na dywanie, między Oscarem a Sofią, z gitarą na kolanach, tuż przed kanapą, na której siedzieli Diego i wciśnięta plecami w jego szeroki tors Leti. Uśmiechnął się do siebie na ten widok i westchnął cicho, wsuwając dłonie w kieszenie eleganckich spodni. Zazdrościł im tego, że mieli siebie, tworzyli wielką, kochającą się rodzinę, wspierali się na każdym kroku i zawsze mogli na siebie liczyć; zazdrościł im tego blasku w oczach i szczęścia bijącego na kilometry od nich wszystkich razem i każdego z osobna. Cieszył się, że przez chwilę mógł być częścią tego cudownego obrazka, a jednocześnie nie potrafił przeboleć, że nie wszystkie dzieciaki mają w życiu tyle szczęścia, by urodzić się w tak wspaniałej rodzinie, jaką mieli Oscar i Sofia.
    ______Odwrócił się na pięcie i nabierając powietrza w płuca, spojrzał gdzieś przed siebie. Ignacio był ojcem, którego wiele dzieciaków mogło mu pozazdrościć i miał naprawdę cholerne szczęście, że nie tylko przygarnął go pod swój dach, ale też zechciał uczynić swoim synem. Christian, jakkolwiek upierdliwy i wkurzający by nie był, był nie tylko jego kompanem, przyjacielem, ale przede wszystkim nieco starszym bratem, który nieraz ratował mu dupsko. Lia z kolei stała się dla niego młodszą siostrą, o którą mógł się troszczyć i która z całą pewnością rozumiała go bardziej niż inni. Ale teraz ich tu nie było; byli zajęci sobą i własnym życiem, a on znów poczuł się jak nikomu niepotrzebny balast. W jego życiu zbyt często bywały dni i momenty, jak ten, kiedy zastanawiał się czym zawinił, że los tak go sponiewierał; dlaczego pozbawił go matki, a potem sprawił, że dla jego ojca ważniejsza od kilkuletniego syna stała się butelka mocnego trunku; dlaczego jego samego pozbawił możliwości zastania ojcem i dlaczego wszystkie kobiety w jego życiu znikały, gdy tylko on zaczynał angażować się w związek i wierzyć, że komuś może na nim naprawdę zależeć. Niczego nie pragnął bardziej niż tego, by kiedyś móc jak Diego, usiąść na kanapie ze swoją żoną, położyć dłoń na jej zaokrąglonym brzuchu gdzie będzie rozwijała się jakaś część jego samego i z nosem wysuniętym w jej włosy patrzeć na roześmiane buzie swoich pozostałych pociech, ale nawet to zostało mu odebrane.
    ______Kiedy cichy dzwonek jego komórki przerwał kojącą ciszę, wyciągnął telefon z kieszeni spodni i od niechcenia zerknął na wyświetlacz, a widząc na nim imię kumpla, zupełnie odruchowo przesunął kciukiem po ekranie i odczytał wiadomość tekstową:
    ______„Jak się trzymasz?”
    ______Uśmiechnął się od siebie i pokręcił głową z niedowierzaniem. Christian Suarez zawsze miał jakąś nadzwyczajną zdolność wyczuwania jego kiepskiego nastroju, ale do tej pory Leo nie sądził, że to działa również na taką odległość. Z drugiej strony patrząc, mógł się tego spodziewać, bo przecież święta dla nich obu miały posmak goryczy i chyba żaden z nich nie potrafił się nimi cieszyć.
    ______„To chyba ja powinienem spytać o to ciebie” – odpisał szybko i był pewien, że jego przyjaciel, odczytując tę wiadomość, uśmiecha się ledwo zauważalnie jednym kącikiem ust. Nie musiał jednak długo czekać na odpowiedź.
    ______„Święta to nie jest nasz ulubiony czas w roku, ale trzeba w końcu to zmienić i zrobić krok do przodu. Chyba wreszcie zaczęło to do mnie docierać. Do Ciebie też powinno. Życie jest za krótkie, by tracić czas na rozgrzebywanie przeszłości.”
    ______Leo odetchnął ciężko, mocniej zaciskając palce na aparacie. Przymknął na chwilę powieki i zrobił kilka głębokich wdechów. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, było to, by Christian teraz martwił się o niego. Suarez miał swoje życie i mnóstwo własnych problemów, które musiał jakoś rozwiązać, tym bardziej teraz, kiedy odzyskał siostrę i być może znów otworzył serce na miłość.
    ______O mnie nie musisz się martwić. Wesołych świąt, mimo wszystko i na przekór wszystkiemu” – wystukał w końcu. Wiedział, że Christian miał rację, ale po tym jak Margarita praktycznie z dnia na dzień obwieściła mu, że wyjeżdża, poczuł się jak zabawka rozkapryszonej, bogatej panny, która właśnie się jej znudziła i została odrzucona w kąt. Tak samo czuł się, gdy ojciec kazał mu żebrać. Zawsze, kiedy wracał do domu z pieniędzmi, podświadomie oczekiwał choćby jednego zdania pochwały, ale dla ojca zawsze było ważniejsze to, ile pieniędzy przyniósł i czy zebrana suma wystarczy na kolejną butelkę alkoholu. W święta wszystko to uderzało w niego ze zdwojoną siłą, a przed oczami pojawiały się obrazy, których wcale nie chciał pamiętać – obraz wszystkich ludzi, wytykających go palcami, kiedy żebrał albo opędzających się od niego jak od natrętnej muchy, posyłających w jego stronę pogardliwe spojrzenia i niewybredne, uszczypliwe uwagi; obraz ojca, siedzącego nieruchomo w starym, poplamionym fotelu z prawie pustą butelką po winie u jego stóp, z pustymi, nieruchomymi oczami utkwionymi w wiszącym na ścianie portrecie ślubnym, gdy tuż po szóstych urodzinach, w Sylwestra, wrócił do domu zadowolony z pełną puszką pieniędzy…
    ______Sygnał nadejścia kolejnej wiadomości tekstowej wyrwał go z odrętwienia.
    ______„Jesteś dla mnie jak brat i to się nigdy nie zmieni, więc przykro mi, ale będę się martwił i suszył Ci głowę do usranej śmierci. Twoje zdrowie, Leo. Pozdrów Nacho i Ramirezów i pamiętaj, że rodzina to nie tylko więzy krwi” – odczytał i uśmiechnął się do siebie. Wsunął telefon do kieszeni spodni i instynktownie zerknął przez ramię, a gdy udało mu się pochwycić błyszczące radośnie spojrzenie zielonych tęczówek Sol, uśmiechnął się lekko. Maria Soledad Ramirez pojawiła się w jego życiu niespodziewanie i szybko znalazła sobie stałe miejsce w jego pokręconym świecie, rozświetlając swoją osobą każdy pochmurny dzień w jego życiu i szczelnie zapełniając wyrwę w jego sercu, jaka powstała po wyjeździe Margarity. Od początku rozumieli się bez słów, byli jak ulepieni z tej samej gliny. Bał się jednak okrutnie, że i Sol zniknie z jego życia tak samo nagle, jak się w nim pojawiła.
    ______Westchnął cicho, kiedy jego telefon znów dał o sobie znać. Wyciągnął go z kieszeni, a kiedy na ekranie zobaczył zdjęcie uśmiechniętej Lii, sam również się uśmiechnął. Pomyślał, że może to Suarez postanowił go w ten sposób sprawdzić.
    ______– Co tam, Słoneczko? Stęskniłaś się za swoim ulubionym starszym bratem i jego pajacowaniem? – rzucił beztrosko do słuchawki.
    ______Nie da się ukryć – zaśmiała się.
    ______– Żałujcie z Christianem, że was tu nie ma. Ptaszor, znaczy się indor, którego sam faszerowałem jest, a raczej był obłędny.
    ______– Jedyne, czego żałuję to, że nie złożyłam ci życzeń na czas – powiedziała Lia ze skruchą.
    ______– Daj spokój, nie jestem małym dzieckiem, które czeka na życzenia i prezenty, chociaż byłoby miło, gdybyście z Christianem przywieźli mi coś z San Antonio.
    ______Lia westchnęła cicho na te słowa, a Leo był gotów się założyć, że przygryza teraz policzek od wewnątrz i bije się z własnymi myślami.
    ______– Co jest? – zapytał
    ______Martwię się o Christiana. Byliśmy dziś na cmentarzu i jeszcze nie wrócił. Nie odbiera też telefonów.
    ______– Wiedziałem, że wcale nie chodziło ci o mnie – bąknął Leo, zgrywając obrażonego. – Rozmawiałem z nim przed chwilą i myślę, że nie powinnaś się martwić – dodał, nim Lia zdążyła cokolwiek powiedzieć. – Poza tym, jeśli ty do niego nie dotrzesz, to nie wiem czy komukolwiek się to uda.
    ______Wiesz, że jest uparty jak osioł – westchnęła bezradnie.
    ______– Powiedziała oślica – zaśmiał się, na co w słuchawce usłyszał tylko, jak Lia bierze głęboki wdech. – Nie martw się, najgorsze już za wami, dam sobie za to uciąć moją mądrą, gumisiową głowę
    ______Nie ryzykuj, twoja gumisiowa głowa jest zbyt cenna. Zrobisz coś dla mnie, Leo?
    ______– Wszystko, co tylko zechcesz.
    ______Nie zmieniaj się nigdy, Leo. Jeśli mogę ci czegoś życzyć z okazji świąt i twoich urodzin, to życzę ci, żebyś nigdy nie stracił dziecka, które masz w sobie, bo to najcenniejsze, co dostałeś od losu. I pamiętaj, że… – urwała, a Leo przymknął powieki będąc stuprocentowo pewnym, co za chwilę usłyszy.
    ______– Że jesteśmy rodziną – dokończył za Lię.
    ______Właśnie – przytaknęła cicho. – Trzymaj się, Leo. Pozdrów Diego, Leti, panią Ramirez i dzieciaki. I Nacho.
    ______– Jasne. Uważajcie na siebie i wracajcie, gdy tylko uda się wam dojść ze wszystkim do ładu. Czekamy tu na was. Mam nadzieję, do szybkiego zobaczenia.
    ______Buziaki dla wszystkich – zakończyła Lia, a Leo jeszcze przez chwilę wpatrywał się w wyświetlacz swojego telefonu, mając naprawdę gorącą nadzieję, że Christianowi i Lii uda się w końcu wszystko poukładać. Życzył im szczęścia, jak nikomu na świecie, bo los nie szczędził im w życiu kopniaków, a każda zła passa musiała się przecież kiedyś skończyć. Gdy wyczuł na sobie czyjeś spojrzenie, odruchowo wsunął telefon do kieszeni spodni i leniwie podniósł wzrok od razu napotykając na swojej drodze ciemne, błyszczące spojrzenie.
    ______– Margarita… – wyszeptał, nie dowierzając własnym zmysłom. – Wróciłaś?
    ______Brunetka uśmiechnęła się kwaśno i pokręciła przecząco głową.
    ______– Przyszłam się pożegnać – odparła cicho, zatrzymując się tuż przy nim i spoglądając wprost w jego oczy. Wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła jego policzka, a Leo, zupełnie instynktownie przymknął powieki i wtulił twarz w jej dłoń. – Lecę do Madrytu na roczny staż. To dla mnie ogromna szansa – zaczęła po chwili, a Sanchez odruchowo cofnął się o krok, kręcąc głową z niedowierzaniem.
    ______– Jasne – zaśmiał się gorzko i przesunął dłońmi po twarzy, a potem wsparł się o drewniany płotek tarasu, mocno zaciskając palce na poręczy. Wciąż zbyt dobrze pamiętał jak zobaczył ją w ramionach jej przyjaciela ze studiów, a potem to, jak pokłócili się na urodzinach Lii.


    ______– Widzę, że się świetnie bawisz w towarzystwie nowej koleżanki – powiedziała cicho, patrząc w kierunku Sol, kiedy zatrzymał się przy niej. Spojrzał na nią kątem oka i zanurzył usta w swoim kieliszku z szampanem.
    ______– Spostrzegawcza jesteś – mruknął.
    ______– Nie kpij! – wykrzyczała szeptem.
    ______– Więc daruj sobie kazania – odfuknął. – To nie ja obściskuję się z jakimś lalusiem i szukam pocieszenia w jego ramionach.
    ______Margarita zamarła w bezruchu na te słowa, a kieliszek wysunął się jej spomiędzy palców, z trzaskiem rozbijając się o podłogę.
    ______– Przepraszam – wyszeptała. – Pójdę już – dodała i czym prędzej skierowała się do wyjścia.
    ______– No co? – warknął Leo, rozkładając ręce, gdy Ignacio spojrzał na niego z przyganą. Przez chwilę obaj siłowali się na spojrzenia, a w końcu Leo przewrócił oczami, odstawił swój kieliszek na stół i wyszedł za Margaritą. Dogonił ją jeszcze w korytarzu. – Zamierzasz wyjść? Tak po prostu? – spytał, a gdy zatrzymała się w pół kroku, podszedł do niej bliżej. – Tylko z ośrodka czy również z mojego życia?
    ______Margarita powoli odwróciła się przodem do niego i spojrzała mu prosto w oczy.
    ______– O co ci chodzi?
    ______– Słyszałem co mówiłaś, smarcząc mu do rękawa! Jak to było? „Niepotrzebnie tu wróciłam. Miałeś rację, kiedy mówiłeś, że tu nie czeka mnie nic dobrego”. Skoro tak ci tu źle, to może faktycznie wróć do Stanów i do łóżka tego lalusia! – wyrzucił z siebie, a sekundę później jej dłoń z impetem wylądowała na jego policzku. Potarł dłonią piekące miejsce na twarzy i uśmiechnął się pod nosem. – Jestem gołodupcem, który nie jest w stanie dać ci nawet dziecka – powiedział, odważnie patrząc w jej śliczne, ciemne oczy i wytrzymując jej wściekłe spojrzenie. – Biegnij do swojego doktorka i nie trać już więcej czasu. Ja niczego w życiu nie osiągnąłem, nie mam grosza przy d***e i nawet nie jestem w stanie cię zapłodnić. Po co ci taki facet? – zaśmiał się gorzko, przesuwając dłonią po włosach.
    ______– Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć?! – spytała rozżalona, pocierając nerwowo czoło palcami.. – Nie jestem taka jak moja rodzina! Nie zależy mi na prestiżu i pieniądzach, sądziłam, że o tym wiesz! Gdybym naprawdę uważała, że jesteś do niczego… – urwała i pokręciła głową z rezygnacją, załzawionymi oczami wpatrując się w jego napiętą twarz. – Poza tym nie zapominaj, że jestem lekarzem, medycyna ciągle się rozwija, są różne metody… – zawiesiła głos i przełknęła gulę, która ścisnęła jej gardło, z coraz większym trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy. – Jeśli nie chcesz ze mną być, to powiedz mi to wprost. Nie szukaj jakichś beznadziejnie głupich powodów i nie próbuj nawet wmawiać mi, że to ja nie chcę ciebie! – zakończyła ostro, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z ośrodka nie oglądając się za siebie…



    ______Kilka dni później, wyjechała praktycznie bez słowa. Gdy już zaczął przyzwyczajać się do tego, że zniknęła z jego życia i nawet w pewnym sensie zdołał nad tym przejść do porządku dziennego, ona pojawiała się znowu i to tylko po to, by brutalnie zdeptać jakieś resztki wątłej nadziei, która wciąż tliła się gdzieś na dnie jego serca, że może jednak wszystko się jakoś ułoży.
    ______– Przepraszam, że cię zwodziłam… że nam się nie udało.
    ______– Czego oczekujesz? – zapytał ostro, posyłając jej rozżalone, gniewne, a jednocześnie w jakiś sposób wrogie spojrzenie. – Rozgrzeszenia? Pozwolenia? Po cholerę w ogóle tu przyszłaś?
    ______– Chciałam…
    ______– Nie interesuje mnie już co chciałaś. Cieszę się, że dzięki mnie miałaś okazję dobrze się bawić.
    ______– Leo…
    ______– Zostaw mnie – odparł cicho, wpatrując się gdzieś w dal. – Życzę ci jak najlepiej, ale nie oczekuj, że będziemy przyjaciółmi. Może kiedyś, ale na pewno nie teraz.
    ______– Nie planowałam tego
    ______– A czy w ogóle kiedykolwiek uwzględniałaś mnie w swoich planach? Wyjeżdżając do stolicy nawet nie zapytałaś czy może nie chciałbym jechać z tobą, jakbyś chciała wykorzystać byle pretekst, żeby się ode mnie uwolnić. I teraz znów robisz to samo.
    ______– A chciałbyś jechać ze mną?
    ______– Teraz to już nie ma znaczenia – odparł chłodno, spoglądając na nią przez ramię. – Byłem głupkiem, sądząc, że to się może udać. Całe szczęście, szybko sprowadziłaś mnie na ziemię. Możesz sobie teraz układać życie w Madrycie czy gdziekolwiek indziej z bardziej odpowiednim facetem, a przynajmniej takim, którym będzie w stanie dać ci dziecko.
    ______– Leo...
    ______– Idź już – powiedział cicho, odwracając wzrok. Gdy stukot obcasów powoli ucichł, wyprostował się i wsunął dłonie w kieszenie spodni, zaciskając dłoń na małym pudełeczku, które miał w kieszeni. Powinien był przewidzieć, że kobieta taka jaka ona, Margarita Barosso, nigdy nie zwiążę się z facetem takim jak on. Pochodzili z różnych środowisk, mieli różne pasje, zainteresowania i różne priorytety w życiu. Jeśli kiedykolwiek naiwnie liczył, że uda im się zbudować coś trwałego, to właśnie został wyprowadzony z błędu i był zły sam na siebie, że uwierzył w to, że naprawdę mogą być razem i pierwszy raz naprawdę zaangażował się w związek. Związek, który jak się okazało nie miał przyszłości.
    ______Westchnął cicho i sięgnął po leżącą na stoliku gitarę, którą zostawił tu przed południem. Usiadł na drewnianych schodach domu Ramirezów, prowadzących z tarasu domu w głąb ogrodu i zaczął pobrzękiwać coś bez ładu. Sam nie wiedział kiedy poszczególne dźwięki zaczęły układać się w melodię.


    ______Stał na środku sceny. Zacisnął dłonie na statywie i zerknął za siebie, na braci Savin, z którymi w czasach college’u tworzyli rockowy zespół, a którzy teraz zechcieli go zaprosić na otwarcie swojego lokalu. Skinął im porozumiewawczo i uśmiechnął się pod nosem, gdy na jego sylwetkę padł jasny snop światła. Ze zdziwieniem stwierdził, że brakowało mu tego dreszczyku, który towarzyszył wszystkim jego występom. Gdy rozbrzmiały pierwsze takty piosenki, od której zaczęła się jego przygoda ze sceną, przebiegł wzrokiem po gościach siedzących przy okrągłych stolikach i natychmiast pochwycił jej ciemne spojrzenie...

    There was a time
    When I was so broken hearted
    Love wasn't much of a friend of mine


    ______Zaczął śpiewać, nie odrywając spojrzenia od jej błyszczących oczu. Jeszcze kilka dni temu zabawiał się z jej koleżanką, a teraz zupełnie oszalał na jej punkcie.

    The tables have turned,
    'Cause me and them ways have parted
    That kind of love was the killin' kind

    Listen…


    ______Wycelował w nią palcem i mrugnął do niej, a ona pokręciła głową z niedowierzaniem i uśmiechnęła się, posyłając mu całusa w powietrze.


    All I want is someone I can't resist
    I know all I need to know by the way
    that I got kissed

    I was cryin' when I met you
    Now I'm tryin' to forget you
    Love is sweet misery
    I was cryin' just to get you
    Now I'm dyin' cause I let you
    Do what you do down on me…


    ______Pamiętał tamten dzień, jakby to było wczoraj, tak samo jak chwilę, w której go pocałowała. Gdy jej przyjaciółka nagle oświadczyła, że nie pasują do siebie i że nie chce się z nim więcej spotykać, był zły i rozżalony, ale wcale nie dlatego, że jakoś specjalnie mu na niej zależało. Do tej pory to zawsze on pierwszy mówił pas, najczęściej zostawiając swoje „przyjaciółki” z dnia na dzień bez słowa wyjaśnienia. To było dla niego nowe doświadczenie i nie podobało mu się to, co poczuł, bo było to tożsame uczucie z tym, które pojawiało się za każdym razem, gdy ojciec zamiast przytulić go i zapewnić, że razem jakoś sobie poradzą ze wszystkim, wysyłał go na ulicę, by żebrał, krzycząc przy tym, że do niczego innego się nie nadaje i żeby nie pokazywał mu się na oczy, dopóki nie uzbiera odpowiedniej kwoty. Jako mały chłopiec potrzebował ciepła i zrozumienia, a ojciec na każdym kroku go odtrącał, obwiniając za zło całego świata. Być może właśnie dlatego zawsze wolał sam kończyć związki, zanim na dobre się rozpoczną i zanim ktoś zrobi to za niego, a on znów poczuje się nikomu niepotrzebny.


    ______– Daj spokój, Sanchez – powiedziała Margarita, kiedy znów zaczął nadawać na jej przyjaciółkę. – Oboje wiemy, że wcale ci na niej nie zależy. Boli cię, że to ona zostawiła ciebie – dodała, odważnie spoglądając w jego piwne tęczówki. Zmarszczył czoło i nie odrywając od niej spojrzenia, pociągnął łyk piwa z butelki. – Nawiasem mówiąc, pasujesz do Amber jak wół do karety. Rockman i silikonowa, platynowa blondyna? Równie dobrze, mógłbyś mieć przy boku dmuchaną lalkę z sexshopu – zaśmiała się, a on słysząc to, zakrztusił się piwem, które akurat miał w ustach. Nie znał jej od tej strony. Zawsze sprawiała wrażenie cichej, poukładanej, a nawet nieco nieśmiałej. – No już… – poklepała go mocno w plecy, aż w końcu przestał się krztusić. Spojrzał na nią rozbawiony, wycierając kąciki oczu, w których zebrały się łzy, palcem wskazującym. – W porządku? – spytała, obrzucając go fachowym, lekarskim spojrzeniem. Odchrząknął lekko i wyszczerzył się jak dziecko.
    ______– Chyba nie mogę oddychać – mruknął, przenosząc wzrok z jej błyszczących oczu na kusząco rozchylone usta. – Gdyby pani doktor zrobiła mi usta–usta, na pewno od razu poczułbym się lepiej – zaśmiał się, a wtedy ona, ku jego zaskoczeniu, chwyciła go obiema dłońmi za kark i przywarła ustami do jego warg…



    'Cause what you got inside
    Ain't where your love should stay
    Yeah, our love, sweet love, ain't love
    If you give your heart away…


    – zanucił jeszcze, ale zamiast dograć ostatni refren, uderzył otwartą dłonią w pudło gitary i odłożył instrument, opierając go o drewniany płotek tarasu. Przesunął dłońmi po twarzy i pokręcił głową z rezygnacją, podnosząc się powoli ze schodków. Odwrócił się z zamiarem wejścia do domu, ale wtedy napotkał na swojej drodze czujne, zielone spojrzenie. Zatrzymał się wpół kroku, potarł dłonią kark w zakłopotaniu i uśmiechnął się głupkowato, na powrót przywdziewając na twarz maskę beztroski, ale Sol ani drgnęła. Stała z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach, opierając się ramieniem o futrynę i wpatrując się w niego w taki sposób, jakby czytała mu w myślach i doskonale wiedziała, co ukrywał przed całym światem.
    ______– Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale… – zaczął Leo, by przerwać niezręczną ciszę. – Mało której kobiecie udaje się patrzeć na mnie tak, że czuję się nagi chociaż jestem poubierany po samą szyję. – Sol uniosła brwi pod samą linię włosów, nie odrywając wzroku od jego twarzy. – A ty właśnie to robisz – dodał. – A może ty masz jakieś super moce Promyczku, co? – zachichotał, a wtedy i Sol parsknęła wesołym śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem.
    ______– Owszem, jedną – przyznała, przypatrując mu się podejrzliwie. – Wyczuwam na odległość, kiedy ktoś udaje, że wszystko jest w porządku, a wcale tak nie jest.
    ______Leo westchnął ciężko i przewrócił oczami, opierając się biodrami o drewniany płotek i zaciskając na nim dłonie.
    ______– Nie zaprzeczaj, Leo – powiedziała, zbliżając się do niego. – Głupi by się domyślił, a ja nie dość, że nie jestem głupia, to jeszcze mam dobrą intuicję – zażartowała, przystając obok drewnianego filara, podtrzymującego zadaszenie nad tarasem. Oparła się o niego plecami i zajrzała Sanchezowi w oczy. – Dlaczego sterczysz tu sam? – spytała, podchodząc do niego.
    ______– Staram się ułożyć swoje życie – odparł, uśmiechając się kwaśno. Sol zmarszczyła brwi i wlepiła w niego czujne, zielone spojrzenie. – Ale zawsze, nieoczekiwanie, coś zaczyna się pieprzyć… – westchnął, spoglądając na nią bezradnie. – W tej chwili jestem pewien tylko jednego. Za żadne skarby świata nie chciałbym, żeby coś między nami się popierzyło, Promyczku – powiedział, wyciągając z kieszeni pudełeczko. – W porównaniu z tym, co mi sprezentowałaś… to nic nie warta błyskotka, ale chciałbym żebyś ją miała – dodał, otwierając pudełeczko i wyciągając z niego [link widoczny dla zalogowanych] – Podobno każdy listek kończyny coś symbolizuje – zaczął, gdy Sol chwyciła wisiorek między palce, wpatrując się w niego błyszczącymi oczami. – Pierwszy oznacza nadzieję, drugi wiarę, trzeci miłość, a czwarty szczęście. Czterolistna kończyna odstrasza zło, chroni od nieszczęść, a trzymana pod poduszką przynosi słodkie sny.
    ______Sol pokręciła głową z niedowierzaniem i uśmiechnęła się.
    ______– Dziękuję, Gumisiu. Jest śliczna – odparła, odwracając się tyłem i zbierając włosy do góry, podała mu wisiorek. Gdy Leo uporał się z zapięciem, ponownie odwróciła się przodem do niego i zupełnie spontanicznie pocałowała go w policzek. – Zagraj jeszcze raz – poprosiła Sol, wciskając mu w dłonie gitarę. – Podoba mi się twój rockowy pazur – dodała, mrugając do niego z rozbawieniem, gdy spojrzał na nią zaskoczony. Przesunął opuszkami palców wzdłuż strun i uśmiechnął się lekko.
    ______– Gitara klasyczna nie daje takiego efektu.
    ______– Jest inaczej, bardziej nastrojowo, ale to nie znaczy, że gorzej. Zwłaszcza, gdy ma się głos niczym Steven Tyler za najlepszych lat.
    ______– To miał być komplement? – zagadnął rozbawiony Leo. Sol wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się psotnie.
    ______– Mam to rozpisane na pianino. Moglibyśmy pomyśleć nad jakimś duetem, gdybyś kiedyś się nudził.
    ______– Ja? Nudził? To chyba niemożliwe, a już zwłaszcza teraz, kiedy ciągle czegoś ode mnie chcesz – zażartował. – Poza tym wydaje mi się, że już niedługo będziesz mnie miała dość.
    ______– Gumisiu! – upomniała Sol surowym tonem. – Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze – dodała, wbijając szczupły palec w jego tors. – I uwierz w końcu w siebie i swoje możliwości.
    ______Leo pokręcił głową z niedowierzaniem, uśmiechnął się lekko i zupełnie spontanicznie, wsunął dłoń pod jej włosy i pocałował ją w czoło.
    ______– Dzięki, Promyczku. Od razu mi lepiej, kiedy w tak uroczy sposób stawiasz mnie do pionu.
    ______– W jeszcze bardziej uroczy sposób mogę ci przyłożyć, jeśli się w końcu nie ogarniesz – odparła poważnie. – Graj – dodała po chwili, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, cisnącego się na usta. – Albo nie, chodź do środka i zrób użytek ze swojego prezentu urodzinowo–gwiazdkowego – powiedziała, chwytając go za rękę i ciągnąc za sobą.


    ______________________________________________________________ * * *


    ______Przewróciła się na bok i mocniej wtuliła twarz w miękką poduszkę. Wiedziona jakimś wewnętrznym instynktem powoli podniosła powieki, natychmiast tonąc we wpatrujących się w nią, zielonych tęczówkach, które momentalnie rozświetlił ciepły blask.
    ______Christian, w rozpiętej do połowy czarnej koszuli, siedział w małym fotelu przy oknie. Nogi miał wyciągnięte przed siebie i skrzyżowane w kostkach, jedną dłoń, w której trzymał szklaneczkę wypełnioną do połowy bursztynowym trunkiem, opierał o podłokietnik, a palcem wskazującym drugiej dłoni przesuwał powoli wzdłuż dolnej wargi. Delikatnie zakołysał szklanką, a potem upił łyk, ani na moment nie odrywając przy tym spojrzenia od jej twarzy. Potrzebował jej jak tlenu, wiedział to od pierwszej chwili, gdy po latach spotkali się ponownie w ośrodku Ignacia, ale teraz, z każdą chwilą spędzoną w jej towarzystwie, uświadamiał sobie coraz dobitniej, że przeszłość, której tak kurczowo się trzymał w końcu zaczęła odpuszczać, a do jego szarego świata coraz śmielej wdzierały się promienie słońca.
    ______Lia mocniej wtuliła się w poduszkę i zupełnie bezwiednie zwilżyła wargi językiem, nie mogąc oderwać oczu od Suareza, który jeszcze bardziej niż zwykle emanował niespotykanym erotyzmem, choć tak naprawdę niczego przecież nie robił. Nigdy nie sądziła, że jakikolwiek facet będzie w stanie jednym spojrzeniem doprowadzić krew w jej żyłach do wrzenia, a Christianowi udawało się to za każdym razem, bez większego wysiłku.
    ______– Dlaczego nie śpisz? – spytała cicho.
    ______Christian na moment odwrócił wzrok, spoglądając w bezchmurne, ciemne niebo za oknem i upijając niewielki łyk alkoholu ze swojej szklanki.
    ______– Nie mogłem zasnąć – odparł w końcu. – Nie chciałem być sam – dodał, przenosząc na nią spojrzenie.
    ______Lia przesunęła się na brzeg łóżka i klepnęła dłonią materac przed sobą. Christian przez chwilę wpatrywał się w nią beznamiętnym wzrokiem. W końcu wypił do końca zawartość swojej szklanki, wytarł usta wierzchem dłoni i odstawił szkło na komodę. Podniósł się z fotela i leniwym krokiem przemierzył dystans dzielący go od łóżka.
    ______Lia bez słowa patrzyła jak układa się wygodnie na poduszkach obok niej, wsuwając ramię pod głowę. Widziała ile kosztowała go wizyta na cmentarzu. Od powrotu do domu był jakby nieobecny, odzywał się półsłówkami, jeśli w ogóle, a w jego oczach widziała, że najchętniej wsiadłby na wypożyczony motocykl i pognał przed siebie na złamanie karku. Nigdy nie kochała kogoś w taki sposób, w jaki Christian kochał tamtą dziewczynę i mogła jedynie spróbować wyobrazić sobie, co czuł, gdy nagle jej zabrakło. Sięgnęła po jego dłoń i powoli, jeden po drugim splotła z nim place, a kiedy spojrzała na jego twarz spod ciemnych rzęs i zobaczyła w jego oczach przejmujący ból i rozpacz, sama poczuła jakby ktoś właśnie rozerwał jej serce na strzępy. Zupełnie spontanicznie objęła go ramieniem w pasie i położyła głowę na jego torsie, wsłuchując się w bicie jego serca.
    ______Christian przymknął powieki i niepewnie objął ją ramieniem, starając się wyrównać oddech. Gdy zupełnie nieświadomie, opuszkami palców przesunęła po bliźnie na wysokości żeber, wciągnął powietrze do ust ze świstem i odruchowo przykrył jej dłoń swoją. Zacisnął szczęki i uśmiechnął się blado, kiedy uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
    ______– Przepraszam – wyszeptała bezgłośnie.
    ______Christian pokręcił przecząco głową i ujął jej policzek w swoją dłoń, delikatnie gładząc kciukiem okolice ucha. Zwilżył spierzchnięte wargi językiem i kilka razy odetchnął głęboko.
    ______– Byliśmy razem prawie trzy lata i świata poza nią nie widziałem – wyznał po chwili, schrypniętym półgłosem, wpatrując się w sufit. – Chciałem żeby święta przestały mi się kojarzyć z tym co złe, więc oświadczyłem się jej w Wigilię. Sądziłem, że spędzimy razem resztę życia, ale nie miałem pojęcia, że zostało nam go tak niewiele… – zamilkł, czując, że głos zaczyna mu się załamywać. Przymknął na moment powieki, a jedna samotna łza, spłynęła po jego policzku. – Dokładnie miesiąc później jechaliśmy moim Suzuki, straciłem panowanie nad maszyną. Byłem poobijany, rozharatałem się o jakieś dziadostwo, wystające z chodnika – mówił, dotykając opuszkami palców blizny, której przed chwilą dotknęła Lia. – Kylie… zginęła na miejscu. Zabiłem ją, Lia… – dodał, spoglądając Lii w oczy.
    ______– Christian – westchnęła, wierzchem dłoni delikatnie ocierając jego policzek. – To był nieszczęśliwy wypadek – powiedziała cicho z pełnym przekonaniem, starając się zapanować nad drżeniem głosu. Niemal fizycznie czuła ból, który wciąż rozrywał jego serce i była gotowa oddać wszystko, by zabrać od niego choć część ciężaru, który ciągle dźwigał na swoich barkach.
    ______Christian pokręcił przecząco głową, jakby w ogóle nie dopuszczał do siebie tej myśli i odwrócił wzrok, by nie patrzeć w jej sarnie oczy, którymi niestrudzenie się w niego wpatrywała.
    ______– To nie był wypadek, Lia – szepnął, gdy przed oczami stanął mu czarny Suv, który wtedy jechał za nimi. Lia podejrzliwie zmarszczyła czoło, ale o nic nie pytała, a on tylko siąknął nosem i zbierając się w sobie, wytarł policzek wierzchem dłoni. – Dziękuję ci, że jesteś tu ze mną, że pojechałaś ze mną na cmentarz… – powiedział, wsuwając dłoń pod jej włosy. – Kiedy Kylie odeszła, chciałem odejść razem z nią. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej, ale wtedy nie wiedziałem, że spotka mnie jeszcze coś dobrego w życiu, że ty się w nim pojawisz – wyznał cicho, chwytając jej dłoń, którą wciąż gładziła czule jego policzek i wtulając w nią twarz, zmrużył oczy w zamyśleniu, uśmiechając się niewyraźnie. – Otworzyłaś mi oczy i zardzewiałe kraty w moim sercu. Kylie odeszła, ale tobie nie pozwolę odejść – zapewnił.
    ______Lia otworzyła usta by coś powiedzieć, ale słowa uwięzły jej w gardle. W oczach stanęły jej łzy, serce zakołatało jak oszalałe, a w płucach zaczęło brakować tlenu. Nie była przygotowana na coś takiego.
    ______– Christian, proszę… – zdołała wyszeptać, gdy wsunął dłoń pod jej włosy i chwyciwszy ją za kark, oparł się czołem o jej czoło.
    ______– Nie pozwolę ci odejść – powtórzył, mimowolnie przenosząc wzrok z jej oczu na kusząco rozchylone usta.
    ______Lia pokręciła głową w jakimś niemym proteście, a kiedy poczuła jego oddech na swojej skórze, sama nie wiedziała jak jej się to udało, ale wyrwała z łóżka jak z procy.
    ______Christian odprowadził ją spojrzeniem i przeklął pod nosem, wstając z łóżka. Kiedy wszedł do salonu, natychmiast owionęło go chłodne powietrze, wpadające do mieszkania przez otwarty na oścież balkon. Lia stała na zewnątrz, wspierając się dłońmi o barierki. Oddychała głęboko, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.
    ______– Lia… – powiedział cicho, ale nie poruszyła się nawet o centymetr. – Przepraszam, ja po prostu… nie mogę cię stracić, rozumiesz? – zapytał, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, westchnął ciężko. Zamierzał zawrócić do sypialni, ale nie zdążył nawet zrobić jednego kroku, kiedy Lia dopadła do niego gwałtownie, przywierając szczelnie swoim ciałem do jego i wpijając się zachłannie w jego usta. Nawet jeśli początkowo był zaskoczony takim obrotem sprawy, zupełnie nie dał po sobie tego poznać. Objął ją silnym ramieniem w pasie i nie przestając całować, naparł na nią, zmuszając do zrobienia kilku kroków w tył, aż uderzyła plecami o zimną ścianę. Oparł się dłonią tuż obok jej głowy i zuchwale pogłębił pocałunek, a kiedy zabrakło mu tchu, niechętnie oderwał się od niej. Pragnął jej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale wiedział, że musi się uzbroić w cierpliwość; że przekonanie jej by dała im szansę, będzie trudniejsze niż wspinaczka na Mount Everest.
    ______Lia oparła dłoń na jego torsie, w miejscu, gdzie wyraźnie czuła jak biło jego serce. Przygryzła boleśnie dolną wargę i unikając patrzenia na niego, pokręciła głową w jakimś niemym proteście.
    ______– Obiecaj mi, że to się nie powtórzy – poprosiła. – To się nie może powtórzyć – powiedziała bardziej do siebie, niż do niego.
    ______– Przecież wiesz, że to niemożliwe – odparł łagodnie, ujmując jej twarz w swoje dłonie i usiłując wyłowić jej spojrzenie, ale powieki wciąż miała opuszczone, jakby chciała się za nimi schować. – Pamiętasz co powiedziałem ci w warsztacie, przed wyjazdem do San Antonio?
    ______Lia przygryzła dolną wargę i w końcu podniosła powieki, spoglądając wprost w rozognione zielone tęczówki Christiana.
    ______– Obiecałem, że uszanuję każdą decyzję, jaką podejmiesz, Lia, ale nie powiedziałem, że się poddam i nie będę walczył o to, byś ją zmieniała – powiedział cicho, patrząc jej prosto w oczy, a po chwili, tak jak wtedy w warsztacie, pochylił się i musnął ustami jej czoło, zastygając tak na nieskończenie długą chwilę. – Nic się w tej kwestii nie zmieniło – dodał, odrywając się od niej i ponownie zaglądając jej w oczy, uśmiechnął się jednym kącikiem ust, a ona wiedziała już, że oto wrócił Christian Suarez, który zawrócił jej w głowie i kolejny raz wywrócił jej świat do góry nogami.


Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 21:19:51 14-11-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:35:00 16-11-16    Temat postu:

Przepraszam, że nie skomentowałam od razu wczoraj, ale już mi sił zabrakło na konstruktywne komentarze
Odcinek megaaaaaa
Co prawda na początku trochę powiało nostalgią i smutkiem, kiedy opisywałyście przeżycia Leo, ale rzeczywiście chyba wszystkim bohaterom los rzuca kłody pod nogi... Stwierdzam jednak, że troszkę przesadził w stosunku do Margarity. Wydaje mi się, że naprawdę jej zależało na nim i nie miało dla niej znaczenia to, że nie może mieć z nim dzieci. Zresztą, jak sama mówiła, medycyna idzie do przodu, więc na pewno znalazłoby się jakieś rozwiązanie. Rozumiem, że czuł się zraniony jej wyjazdem, wypłakiwaniem się komuś w rękaw, ale trochę zbyt oschle ją potraktował. Mam nadzieję, że w końcu jednak ułoży mu się w życiu. Jak już wspomniałam wcześniej, mnie on by tam pasował z Sol
No a potem, to czyste szaleństwo nastąpiło wręcz u Lii i Christiana normalnie aż przez ekran komputera dało się wyczuć to ich przyciąganie i to się po prostu musiało tak skończyć ALE, Lia jak zwykle musiała popsuć nastrój. Dobrze jednak, że Christian się nie poddaje i będzie walczyć
I czekam na next, of course
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:16:22 16-11-16    Temat postu:

Moniś, nie masz za co przepraszać - to raczej my powinnyśmy, za ten okropny przestój. Bardzo, ale to bardzo cieszymy się, że mimo wszystko wciąż z nami jesteś, a jeśli rozdział się podobał, to tym bardziej
Młodemu Sanchezowi chyba po prostu trochę brak wiary w siebie, tym bardziej, że Margarita to jednak nie była dziewczyna z jego ligi A to, że teraz znika nie znaczy, że jeszcze nie wróci kiedyś
Teraz co do Listiana - Monia, jak to nazywasz szaleństwem, to aż się boję myśleć co powiesz później
No i to by było na tyle jeśli chodzi o komentarz do komentarza
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:37:04 16-11-16    Temat postu:

Ok, czyli następna niewiadoma -Leo i Margerita i ich relacje normalnie kocham tą niepewność, nawet u postaci drugoplanowych nic nie wiadomo...
A sytuacja u Lustiana trochę szalona była, nie? Tak nagle ni stąd ni zowąd taka scena kisuśna, to się trochę zdziwiłam. Ale zdecydowanie chcę więcej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:45:34 16-11-16    Temat postu:

No tak, kolejny znak zapytania do kolekcji
Hmmm... no Chris, chociaż miał świąteczny dołek, to już od jakiegoś czasu wie czego chce, ale Lia ciągle ma "ale" i mu utrudnia, a że między nimi iskrzy, to i się czasem pojawiają jakieś niekontrolowane wybuchy w takiej czy innej postaci
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:02:11 17-11-16    Temat postu:

Zdecydowanie lubię takie wybuchy i nie mam absolutnie nic przeciwko temu żeby zaczęły pojawiać się częściej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:52:59 17-11-16    Temat postu:

Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że takie wybuchy niosą ze sobą określone konsekwencje? Nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:40:42 17-11-16    Temat postu:

Ale może przynajmniej coś ruszy do przodu. A tak Lia ma ciągle jakieś ale. Nie chce odpuścić Christianowi, ale zaangażować się w coś więcej też nie chce. Toż to zwariować idzie. I tak podziwiam Christiana, że ma taką cierpliwość. Ale dobrze, że w końcu zaczął coś działać w kierunku zmian. I oby to była jak najbardziej pozytywna zmiana
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:52:05 17-11-16    Temat postu:

Haha... Christian ma cały arsenał działań opracowany, ale jaki będzie efekt tych działań to się okaże
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:58:33 17-11-16    Temat postu:

No i znowu wychodzi na to, że Lia to ta zła, a przecież ona ma swoje powody biedna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:48:53 18-11-16    Temat postu:

Ja wiem i naprawdę staram się ja zrozumieć. No ale kurcze, trochę mogłaby już odpuścić. Christian to nie byle kto w końcu.
I dobrze, że ma inne działania przygotowane, mam nadzieję, że podzialaja odpowiednio.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19  Następny
Strona 15 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin