Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Broken Strings [Eillen&Kenaya] - [24.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18, 19  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:09:19 15-01-17    Temat postu:





    ______Sięgnął po niedbale rzuconą na fotel koszulę i sprawnie wsuwając ramiona w rękawy, omiótł błyszczącym spojrzeniem skotłowaną, satynową pościel i pogrążonego we śnie namiętnego rudzielca, z którym spędził ostatnią upojną noc. Odkąd tylko minął się z nią w hotelowym foyer, gdy szła z koleżanką, chichocząc i jawnie lustrując go przy tym spojrzeniem, doskonale zdawał sobie sprawę z kim ma do czynienia i na co właściwie liczy dziewczyna. Dlatego kiedy przysiadła się do niego w tutejszym barze kilka godzin temu, bez najmniejszego skrępowania rzucając mu propozycję, wcale się nie zastanawiał i po prostu skorzystał z nadarzającej się okazji, jak to zwykł już nie raz robić. Był w końcu tylko facetem.
    ______Uśmiechnął się pod nosem jednym kącikiem ust i zapiął kilka środkowych guzików koszuli, a potem uporał się z paskiem i wsunąwszy jego koniec w ostatnią szlufkę czarnych eleganckich spodni, odruchowo zaczął podwijać rękawy niebieskiej koszuli aż do łokci. Po chwili ruszył leniwym krokiem do niskiej szafki przy łóżku po swój telefon, a wyczuwając wyraźnie prześlizgujący się po jego ciele ślad uporczywego spojrzenia, zerknął przelotnie na leżącą w łóżku kobietę.
    ______- Zamierzałeś wyjść bez słowa? - spytała cicho i przygryzając prowokująco dolną wargę, dłonią z pomalowanymi na krwistą czerwień paznokciami przesunęła powoli po prześcieradle w miejscu, gdzie chwilę temu leżał Jose.
    ______- A na co liczyłaś, rudzielcu? - odpowiedział pytaniem i chowając dłoń razem z telefonem do kieszeni spodni, przechylił lekko głowę na ramię, przypatrując jej się z rozbawieniem.
    ______- Nie wiem – mruknęła, omiatając jego wysportowaną sylwetkę gorącym spojrzeniem. - Może przynajmniej na „hej mała, fajnie było”?
    ______- Wobec tego przykro mi, że cię rozczarowałem – odparł z bezczelnym uśmiechem, zgarniając jeszcze z nocnego stolika paczkę papierosów i swoją srebrną zapalniczkę.
    ______- Zawsze jesteś takim dupkiem? – nachmurzyła się i dłonią przytrzymując prześcieradło na wysokości piersi, usiadła na materacu, wpatrując się w niego spod zmarszczonych brwi.
    ______- Od urodzenia.
    ______- Szkoda – westchnęła, obejmując kolana ramionami i posyłając mu, jak jej się zapewne wydawało, kokieteryjne spojrzenie spod wachlarza ciemnych rzęs, które być może działało na wielu mężczyzn, ale nie na kogoś takiego jak Torres. Znał zbyt wiele podobnych sztuczek i nie robiły na nim zupełnie żadnego wrażenia. - Moglibyśmy się razem naprawdę dobrze bawić.
    ______- Nie sądzę – odparł Jose nie siląc się na żadne uprzejmości, a wyraźnie dotknięta jego odpowiedzią rudowłosa dziewczyna zmarszczyła brwi i ciaśniej objęła się ramionami, jakby nagle uleciała z niej cała pewność siebie, którą miała jeszcze kilka sekund temu.
    ______- A to niby czemu? - zapytała cicho, na co Jose uśmiechnął się tylko krzywo i z pełną premedytacją świdrując jej twarz twardym spojrzeniem, bez słowa podszedł do krawędzi łóżka i pochylił się nad nim, wspierając dłonie na miękkim materacu.
    ______- Bo nie spotkamy się nigdy więcej – powiedział stanowczo głębokim, lekko schrypniętym głosem, patrząc jej prosto w oczy, zimnymi błękitnymi tęczówkami, z których, mimo usilnych prób, nie mogła kompletnie niczego wyczytać.
    ______- Jednorazowy numerek? - zagadnęła kpiąco i nie spuszczając z niego wzroku, uniosła wymownie idealnie wyregulowane ciemne brwi.
    ______- Nie udawaj, że ci to przeszkadza – mruknął Jose, z aroganckim uśmiechem igrającym na jego idealnie wykrojonych ustach i przechylając lekko głowę na bok, przesunął między palcami pasemko ognistorudych włosów.
    ______- Jesteś żonaty? - wypaliła nagle, przypatrując mu się podejrzliwie spod przymrużonych powiek.
    ______Torres na dźwięk tych słów parsknął śmiechem i z politowaniem popatrzył jej w oczy.
    ______- Nie za późno trochę na takie pytania? - zadrwił i odpychając dłonie od materaca, powoli się wyprostował spoglądając na nią już z góry.
    ______- A gdybym zapytała wcześniej, powiedziałbyś mi? - zagadnęła, a kiedy on wciąż uparcie milczał, uśmiechając się jedynie w odpowiedzi, prychnęła poirytowana, smukłymi palcami nerwowo przeczesując długie pasma włosów. - Tak właśnie myślałam. Nie wiem nawet jak masz na imię – poskarżyła się, ponownie spoglądając mu w oczy, które w tej chwili były jak pusta, zimna otchłań – bez uczuć, bez emocji, nawet bez jakichkolwiek przebłysków przyzwoitości. Nie było w tych oczach niczego.
    ______- I niech tak zostanie – mruknął ostrzegawczo, a potem rzucił jej ostatnie ostre spojrzenie lodowato niebieskich tęczówek i bez słowa po prostu wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
    ______I to by było na tyle. Oscarowe zagranie, czołowego przedstawiciela łajdaków, jacy od wieków chodzą po tej ziemi. Przypadkowe spotkanie, minimum słów, dziki seks z nieznajomą, a potem szybki odwrót zanim zaczną się sypać niewygodne pytania i jeszcze bardziej niewygodne spojrzenia. Wiedział, że jest draniem, który wykorzystuje kobiety, ale nie robił niczego, czego one same by nie robiły i czego same nie chciały. Korzyść płynęła dla każdej ze stron, nie jego wina, że kobiety były zaprogramowane na podświadome szukanie księcia z bajki, którym on z całą pewnością nie był.
    ______Westchnął ciężko i przesuwając dłońmi po zmęczonej twarzy, energicznym krokiem ruszył do wind, chwilę później zatrzymując się na piętrze, gdzie wynajmował jeden z pokoi. Minął jednak drzwi prowadzące do jego apartamentu i wspierając się ramieniem o ścianę przy sąsiednich, mieszczących się dokładnie po przeciwnej stronie pustego korytarza, zapukał cicho w ciemne drewno.
    ______Najpierw usłyszał głośne, pełne frustracji warknięcie i nerwowe kroki, odrobinę stłumione przez jak się domyślał puchate, kolorowe skarpetki, a potem nagle jakieś uderzenie i całą wiązankę niewybrednych przekleństw, na których dźwięk jego usta same rozciągnęły się w głupim uśmiechu. Zachichotał cicho i zmęczony przycisnął czoło do wspartego o ścianę przedramienia, a gdy tylko drzwi otworzyły się z rozmachem, a jego oczom w pierwszej kolejności ukazały się tęczowe, frotowe skarpetki, parsknął śmiechem.
    ______- Zabijesz mnie kiedyś, Smerfie – jęknął i powoli unosząc głowę, z rozbawieniem spojrzał prosto w rozżalone orzechowe tęczówki stojącej w progu Vivi, która z grymasem bólu na twarzy, dłonią rozmasowywała pośladki. - I będziesz musiała mi napisać na nagrobku umarł tragicznie od nadmiaru śmiechu- mruknął, z trudem panując na rosnącym mu znów w piersi śmiechem.
    ______Viviana zmrużyła groźnie oczy i bez skrępowania pokazała mu środkowy palec, po chwili wycofując się z powrotem do pokoju.
    ______- Przez ciebie stłukłam sobie tyłek – poskarżyła się, rzucając mu przez ramię posępne spojrzenie.
    ______- Powiedziałbym raczej, że przez to co masz na nogach – odparł, wchodząc za nią do pokoju i cicho zamykając za sobą drzwi.
    ______- Masz coś do moich skarpetek? - fuknęła rozeźlona, krzyżując przedramiona na piersiach w bojowej pozie, ale Torres nie powiedział słowa. Zacisnął usta, za wszelką cenę starając się nie roześmiać i uniósł dłonie w geście kapitulacji. - No! - rzuciła Vivi z wyraźnym zadowoleniem, wcelowując w Jose palcem wskazującym. - Rozmawiałeś z El Marcado? - zagadnęła, zgrabnie zmieniając temat i przybierając na twarz profesjonalną, poważną maskę.
    ______- Rozmawiałem. Tak samo, jak ja, nie jest zachwycony faktem, że stary Barosso aspiruje o tytuł współczesnego pieprzonego Al Capone – mruknął chłodnym tonem i wbijając lodowato niebieskie spojrzenie w widok za oknem, odruchowo chwycił się za kark, chcąc raz jeszcze spróbować rozmasować napięte mięśnie. - Nie podoba mi się, że Fernando zaczyna kombinować – dodał, przenosząc wzrok na wpatrującą się w niego uważnie Vivianę.
    ______- Wiesz, jak to mówią… - westchnęła, przysiadając na brzegu szklanego stolika, na którym rozstawiony miała laptop i rozłożone jakieś notatki. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
    ______- Tylko, żeby to jego łakomstwo nie odbiło się na długich miesiącach naszej pracy, bo cholernie się wkurzę i lepiej, by Barosso nie wpadł po wszystkim w moje ręce – warknął Jose mocno rozsierdzony taką perspektywą, której w ogóle nie chciał brać pod uwagę.
    ______- Wrócimy do Valle de Sombras, spotkasz się z nim i wszystkiego się dowiesz. Umiesz załatwiać takie sprawy, Johny, więc Fernando musiałby być głupi, żeby ryzykować odsunięcie od koryta – stwierdziła swobodnym tonem, ponad ramieniem spoglądając na Torresa, który wsparł biodra o blat szklanego stolika tuż obok niej i wsunął dłonie w kieszenie spodni.
    ______- Zobaczymy – westchnął i przymykając na moment powieki, mimowolnie przekrzywił głowę najpierw w prawo, potem w lewo dopóki do jego uszu nie dobiegło charakterystyczne chrupnięcie. - Znalazłaś coś nowego w sprawie SUVa? - spytał, zgrabnie zmieniając temat, a kiedy w końcu uchylił powieki, natychmiast pochwytując rozbawione spojrzenie Viviany, przyglądającej mu się spod sugestywnie uniesionych brwi, dodał stanowczo: - Nie komentuj.
    ______Vivi uśmiechnęła się tylko lekko pod nosem i pokręciła głową z dezaprobatą, tym razem mu odpuszczając i nie siląc się wcale na złośliwą uwagę, jaka w tej chwili bezlitośnie cisnęła jej się na usta. Zbyt dobrze znała Jose, by nie wiedzieć, kiedy nie bywał z kobietą, a kiedy miał za sobą seksualny maraton, o którym mimo wszystko wolałaby jednak nie wiedzieć.
    ______- Niestety nic – odparła z rezygnacją, posyłając mu ponad ramieniem skruszone spojrzenie. - Po tablicach nie jestem w stanie namierzyć właściciela, bo przezornie za każdym razem je ściąga, a podejrzewam, że nawet gdyby tego nie robił i tak byłyby fałszywe – zauważyła słusznie, odruchowo przeczesując krótkie ciemne włosy palcami. - Udało mi się dotrzeć do policyjnej bazy i wydzielić z niej wszystkich kierowców Suvów, którym w ostatnim czasie wlepiono mandaty. Być może ktoś wyda mi się podejrzany, ale nie liczę na spektakularne efekty. To jak szukanie igły w stogu siana i to jeszcze po omacku.
    ______- k***a mać! - warknął Torres, cedząc słowa przez zęby, po czym odepchnął biodra od krawędzi stołu i nerwowo przesunął dłońmi po twarzy. - Przecież to niemożliwe, żebyśmy przez tyle czasu nie byli w stanie namierzyć jednego cholernego samochodu. A ten sukinsyn bawi się z nami w jebaną ciuciubabkę i śmieje się nam w twarz! Musi być jakiś sposób… - powiedział do siebie i przeczesując włosy palcami obu dłoni, zaplótł je na karku i mrużąc oczy, wbił wzrok w okno, starając się znów na nowo przeanalizować wszystko, czego zdołał się do tej pory dowiedzieć, choć wydawało mu się, że to tylko nic niewarte śmieci, a on nieustannie marnował czas, przeoczając coś naprawdę ważnego. - Może czegoś nie dostrzegamy… Może mamy rozwiązanie tuż pod samym nosem, ale go nie widzimy. Musi przecież coś być. Cokolwiek… - zaczął się zastanawiać, spoglądając na Vivi z dojmującą nadzieją w błękitnych oczach, w których na ułamek sekundy prócz determinacji, wściekłości i nawarstwiającej się frustracji, rozbłysł ściskający za serce ból i prawdziwe rozgoryczenie.
    ______Kiedy Viviana nie odpowiedziała, Torres westchnął z rezygnacją i przymknął na moment powieki, ale zanim którekolwiek z nich zdążyło na nowo podjąć rozmowę, rozdzwoniła się komórka Jose. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon, a dostrzegając na wyświetlaczu znajome imię, zmarszczył brwi i przystawił aparat do ucha.
    ______- Co jest? - spytał szorstkim, lekko zachrypniętym głosem i ścisnął nasadę nosa palcami, a z każdym kolejnym padającym po drugiej stronie linii słowem mięśnie w jego ciele napinały się do granic możliwości. Zamarł w bezruchu i zacisnął nerwowo zęby robiąc to tak mocno, że w pokrytym zarostem policzku momentalnie pojawił się pulsujący rytmiczne dołeczek. - O czym ty, do kurwy nędzy, mówisz, Sanders? - zagrzmiał wyraźnie wytrącony z równowagi. - Przecież miała być w Mediolanie! Kiedy? - warknął wściekle, a potem zaklął szpetnie pod nosem i starając się, mimo wszystko opanować gotujące się w nim wciąż na nowo emocje, które były naprawdę fatalnym doradcą, odetchnął głęboko. - Wyślij mi ten numer. Może Vivi da radę go namierzyć – mruknął do aparatu i zakończył połączenie, nie siląc się na jakiekolwiek słowa pożegnania.
    ______Rzucił telefon na blat stołu, oparł zwinięte w pięści dłonie na szklanym blacie i zwiesił głowę pomiędzy ramiona, usiłując zapanować nad rozsadzającą mu wnętrzności furią, która niebezpiecznie rosła, do coraz większych, niedających się poskromić rozmiarów.
    ______- Co się dzieje, Johny? - zapytała zatroskana Vivi i kładąc Torresowi dłoń na plecach w uspokajającym geście, usiłowała za wszelką cenę wyłowić jego spojrzenie, ale skutecznie unikał patrzenia jej w oczy. Gdy pełną napięcia ciszę w pokoju przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości, Jose bez słowa przesunął kciukiem po ekranie, a potem podał Vivi telefon i spojrzał jej prosto w oczy.
    ______- Możesz sprawdzić ten numer? - spytał, ale oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że to już nie jest nawet prośba. Viviana chwyciła aparat w dłoń i przelotnie zerknęła na wyświetlacz, po chwili wracając spojrzeniem do wpatrujących się w nią nieustępliwie lodowato niebieskich tęczówek.
    ______- O co chodzi? - podjęła odważnie raz jeszcze.
    ______​- Do Rayana dzwonił Suarez. Znów ktoś grozi Lii.
    ______- Myślisz, że… - odezwała się z wahaniem Vivi i mrużąc lekko oczy, przygryzła w zamyśleniu policzek od wewnątrz.
    ______- Nie wiem – mruknął Jose, bezradnie kręcąc głową. - Może to jest właśnie to, czego szukamy. Istnieje cholernie duże prawdopodobieństwo, że SUV, który trzy lata temu przyczynił się do śmierci Kylie i ten, z którym miała stłuczkę Liaw Valle de Sombras, to ten sam pieprzony samochód. To trochę zbyt naciągane, jak na przypadek i nieszczęśliwy zbieg okoliczności – zastanowił się głośno, niecierpliwie przesuwając palcem wskazującym wzdłuż dolnej wargi. - Tym bardziej, że to wszystko znów kręci się wokół Suareza – wycedził przez zęby.
    ______- Aż tak go nie znosisz? - zagadnęła Vivi swobodnym tonem i siadając na jednym z krzeseł ustawionych przy stole, przesunęła laptop w swoim kierunku.
    ______- To bardzo delikatnie powiedziane, Smerfie – zaśmiał się, ale bez cienia wesołości w głosie. - Po prostu nie wierzę, że Lia ma wrogów. I nie pozwolę na to, żeby historia znów się powtórzyła. Nie tym razem i nie w przypadku Lii – powiedział cicho tonem jasno sugerującym, że mówi śmiertelnie poważnie i raz jeszcze spojrzał Vivianie prosto w oczy, jakby chciał mieć pewność, że doskonale go rozumie. - Dlatego muszę wiedzieć, kim jest ten skurwiel…


Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 17:10:02 15-01-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3424
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:15:57 15-01-17    Temat postu:

Mi to nie wiele to szczęścia trzeba. Odcinek z waszą bandą w roli głównej i Jose. Znalazł się nasz Don Juan jak sam stwierdził dupek od urodzenia rozbawił mnie tym stwierdzeniem. A wracając do gróźb wobec Lii i Chrisa to nagle Dominice przypomniał się El Pantera siedzi co prawda (no chyba że uciekł słyszałam że w Meksyku to wcale nie jest takie trudne jak ma się forsę i znajomości) Chris nadepnął mu na odcisk więc to może być on lub ktoś inny. A wracając di Jose kurcze wobec niego mam teorię (pewnie kulą w płot) i nie nie wiem czy chcę się nią dzielić. Mam wrażenie że mam jeszcze za mało informacji ale rozmowa ze Smerfem utwierdziła mnie w przekonaniu iże mogę mieć rację.
Ok powiem znacie mnie wygadać się muszę więc moja skromna osoba uważa że ma coś wspólnego z DEA, no wiecie że jest zwerbowanym informatorem lub tajniakiem. I dlaczego Jose tak interesuje się Lią? Szczerze raczej nie wróżę im romansu Boże niech wam to do głów nie przyjdzie po prostu tych dwoje mi nie pasuje do siebie, bardziej rodzeństwo.
Albo szukam dziury w całym. Za dużo kryminałów ostatnio przeczytałam i dziele włos na czworo. Wybaczcie za chaotyczną wypowiedź ale takie już są moje myśli
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:46:19 15-01-17    Temat postu:

Nam też do szczęścia wiele nie trzeba - wystarczy jeden komentarz i już nam się mordki cieszą do monitora A już tym bardziej, jeśli kogoś cieszy pojawienie się Torresa
Bardzo się cieszymy, że wciąż tu zaglądasz i dziel się z nami czym tylko chcesz - chętnie się zapoznamy z różnymi teoriami, których oczywiście ani nie potwierdzimy, ani im nie zaprzeczymy, żeby nie psuć zabawy
Pozdrawiamy serdecznie i zapraszamy znów
ps. El Pantera prędzej czy później ale z całą pewnością da o sobie znać, w ten czy inny sposób, więc dobrze, że o nim pamiętasz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3424
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:03:03 16-01-17    Temat postu:

Cieszę się że moje komentarze wywołują uśmiechy na waszych twarzach. A wracając jeszcze do odcinka to przeczytałam go jeszcze raz (w nocy) i doszłam do wniosku że myślę podobnie jak Jose. W życiu nie ma przypadków więc SUV który potrącił Kayle i Lię jest ten sam czyli wracamy do San Antonio a i może Chris tam sobie narobił wrogów albo wrogowie wyjechali za nim? Takie dwie opcje.
To może być Alex ale ten koleś nie należy do ludzi cierpliwych (chyba że ma ukrytą osobowość) i nie wiem czy miałby cierpliwość wyjechania za Chrisem (albo wysłania ludzi) czekania aż ten ułoży sobie życie i zrujnowania go.
Ale Goguś z Mediolanu. Wiecie że go nie lubię więc to może być on? No jeżeli ma duże pokłady cierpliwości a jest pożal się Boże artystą więc oni chyba są cierpliwi więc może ścigał się z Chrisem i przegrał chciał rewanżu a ten go wyśmiał i poprzysiągł zemstę. No i zabił Kayle. Wiem naciągane ale Lię poznał przypadkiem i poskładał wszystko do kupy, potrącił ją samochodem a teraz wysyła anonimy bo odtrąciła jego zaloty w Mediolanie. Jestem pewna że to przez niego wyjechała!
Albo opcja numer trzy Sprawca Niezeznany (właściwie cały czas go nie znamy ) Ale to ktoś z poza waszej gromadki. i pewnie jest przystojny i ma kasę i ma duże pokłady cierpliwości więc ja w myślach nazywam go NN albo Facet z czarnego SUVa albo Kierowca.
Dobra tyle moich wynaturzeń bo sądzę że macie niezły ubaw czytając moje komentarze . "Boże o czym ona myśli!" Albo co jest mniej prawdopodobne "Rozgryzła nas" prędzej "Dzwoni jej coś ale nie wiadomo w którym kościele"
Dobra tyle jeszcze pomyślicie że jestem nienormalna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:29:36 16-01-17    Temat postu:

Dominiczko, bardzo mi się podoba Twój tok myślenia, pewnie dlatego, że sama w podobny sposób starałabym się to wszystko rozkminić. Całe szczęście nie muszę tego robić, bo jestem tu autorem, a nie czytelnikiem
W każdym razie, czytając Twoje komentarze przynajmniej mamy z Madziulą pewność, że nie gmatwamy zbytnio i wszystko to co tu się dzieje jest do ogarnięcia, a to dla nas ważne, bo po NMD trochę trudno było się wykaraskać z niektórych afer
Chris ma wrogów, to pewne, ale komu nadepnął na odcisk tak bardzo, żeby ten chciał go zabić? Na myśl, faktycznie nasuwa się Alex, który przecież też z Lią ma na pieńku. Nie da się ukryć, że to naczelny czarny charakter tej historii, przynajmniej póki co, bo jak sama zauważyłaś równie prawdopodobna jest opcja ze sprawcą NN A sprawcą NN może być tu dosłownie każdy Jak to mówią najciemniej pod latarnią. Jeśli zaś chodzi o Gogusia z Mediolanu, to przypominam tylko, że Lia dostała liściki w kwiatach jeszcze przed wyjazdem do Włoch
I dziękujemy, że dzielisz się z nami swoimi przemyśleniami, bo to pomaga nam też spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy, a czasem podrzuca też nowe pomysły
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3424
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:44:46 16-01-17    Temat postu:

Aga więc cieszę się , że was nie zanudzam swoimi pomysłami Ostatnio czytam za dużo kryminałów i wychodzi co wychodzi A NMD nadal jest zakręcone, ale chyba już nie tak bardzo A dodam jeszcze , że zawsze wasza historia i Madzi były najbardziej przejrzyste bo my z Agą. A nie będę się teraz nad tym rozwodzić Sama wiesz jak było
Właśnie ty nie musisz się głowić kto to ale ja lubię się głowić, tworzyć różne scenariusze pewnie dlatego sama pisze

A rzeczywiście dostawała je wcześniej a Gogusia z Mediolanu i tak nie lubię więc pewnie to przez niego wyjechała z Włoch. Goguś coś zrobił. Czuje to w kościach
Nie ma sprawy cieszy mnie to że wam to pomaga i jestem waszym innym punktem widzenia
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:07:57 16-01-17    Temat postu:

Powiem tak i myślę, że Madzia się ze mną zgodzi - czytanie takich komentarzy pobudza kreatywność Starałyśmy się zawsze, żeby było wszystko klarowne, jeśli się udawało, to możemy się tylko cieszyć i starać się nie narobić bajzlu tutaj, co wcale nie jest proste przy tulu wątkąch i postaciach.
To dobrze, że lubisz się głowić i że chce Ci głowić akurat nad tym, co my tu knujemy Mam nadzieję, że uda nam się nie raz czymś zaskoczyć
Pisz, pisz, my zawsze chętnie wszystko poczytamy, przeanalizujmy i kto wie co z tego później wyniknie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3424
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:19:17 16-01-17    Temat postu:

Też lubię takie komentarze więc sama staram się takowe tworzyć. Jest klarowane co prawda wypada z głowy jedna rzecz czy dwa , ale jest klarownie

Jestem fanką aktywnego czytelnictwa Uwielbiam się głowić I ciągle mnie zaskakujecie jeszcze nie wykrzyknęłam przed monitorem Tak miałam racje! i lubię niespodzianki.

Będę pisać z poślizgiem czy nie nie uwolnicie się o de mnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:33:15 16-01-17    Temat postu:

Za co Ci bardzo, bardzo dziękujemy :* No tak, przy takiej ilości tematów do ogarnięcia to nieuniknione, że coś czasem może z głowy wylecieć, nawet nam, więc tym bardziej mile widzialny jest uważny czytelnik, który od czasu do czasu przypomni o tym i owym

Haha... wszystko przed Tobą Może kiedyś jednak będziesz mogła wykrzyknąć, że miałaś rację A niespodzianki... hmm... myślę, że mamy ich kilka w zanadrzu

My się wcale nie zamierzamy od Ciebie uwalniać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3424
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:54:35 16-01-17    Temat postu:

Nie ma cie za co dziękować Czytanie waszego dzieła to sama przyjemność.

Może kiedyś będę miała racje Aga sądzę że macie całą talię asów w rękawie Tylko czekać aż zaczniecie je wyciągać

I bardzo dobrze bo ja nie mam zamiaru nigdzie iść
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:51:31 21-01-17    Temat postu:

O rety, ile mnie ominęło! Przepraszam najmocniej, że dopiero teraz komentuję.
Kolejny odcinek, który intryguje, a zbytnio nic nam nie rozjaśnia no może poza Jose, który lubi przygody jednonocne, no ale to w zasadzie nic zaskakującego i ciąg dalszy zagadkowych liścików z groźbami... bardzo, ale to bardzo mnie zastanawia, kto za tym stoi. Do Alexa za bardzo mi to nie pasuje, podobnie zresztą jak do Gogusia z Mediolanu (świetna nazwa btw:)). Myślę, że to jeszcze ktoś inny. Ale kto?
Mam nadzieję, że niebawem się coś wyjaśni w tej kwestii


Ostatnio zmieniony przez moniadip91 dnia 20:36:28 25-01-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:10:25 23-01-17    Temat postu:




    ______Cicho otworzyła drzwi od mieszkania na wypadek gdyby Christian jednak jeszcze spał, ale kiedy do jej uszu dobiegł dochodzący z łazienki szum prysznica, uśmiechnęła się do siebie i biodrem zatrzasnęła drzwi. Weszła do kuchni, ostrożnie ustawiła zakupy na blacie, a potem szybko nastawiła wodę na kawę i zabrała się za wypakowywania zawartości torby. Delikatnie chwyciła kartonowe pudełeczko z pachnącym przysmakiem, którego aromat kusił nawet przez szczelnie zamknięte wieko i odstawiła je na blat, a kiedy wyczuła na sobie gorące spojrzenie, odwróciła głowę, niemal natychmiast tonąc w zielonej głębinie tęczówek Christiana. W przetartych jeansach i białym bawełnianym podkoszulku, leniwym krokiem wszedł do kuchni, wycierając jeszcze wilgotne po prysznicu włosy frotowym ręcznikiem.
    ______– Cześć – przywitała się Lia i uśmiechnęła lekko, ani na moment nie odrywając przy tym spojrzenia od jego cudownych oczu, gdy niedbale oparł się biodrami o kuchenne szafki.
    ______– Cześć. Zdradzisz mi, gdzie zniknęłaś skoro świt? – zapytał, zerkając przelotnie na zastawiony zakupami blat.
    ______– Po śniadanie – odparła tajemniczo Lia i odruchowo przygryzładolną wargę, by powstrzymać cisnący się na usta pełen satysfakcji uśmiech. – Poszłam do włoskiej piekarni po prawdziwą mediolańską [link widoczny dla zalogowanych] – wytłumaczyła, ściągając na siebie zaciekawione spojrzenie Christiana, który w milczeniu uniósł pytająco brew. – To rodzaj tradycyjnej bożonarodzeniowej babki drożdżowej popularnej w Mediolanie.
    ______– A jakim cudem znalazłaś mediolańską babkę w San Antonio?
    ______– Czy to ważne? – stwierdziła, wzruszając ramionami, a gdy Christian uśmiechnął się lekko jednym kącikiem ust, mrugnęła do niego i sięgnęła do górnej szafki po dwa kubki na kawę. – Miałam okazję skosztować panettone, kiedy menadżerka Salvadora zaprosiła mnie któregoś dnia na kawę do jednej z kawiarenek w Mediolanie. Nie wierzyłam jej, gdy mówiła, że nie ma na świecie lepszego wypieku, bo to przecież zwykłe drożdżowe ciasto, ale jak spróbowałam, biłam się w pierś za swoją ignorancję – powiedziała Lia, zalewając wrzątkiem wsypaną do kubków kawę.
    ______– Na razie pachnie cholernie smacznie, a ja jestem jeszcze bardziej głodny niż dwie minuty temu – mruknął Christian, szczerząc się od ucha do ucha jak małe dziecko i zerkając sugestywnie na zapakowaną jeszcze drożdżową babkę, która aż się prosiła o spałaszowanie.
    ______Rzucił ręcznik na oparcie krzesła, a kiedy Lia ostrożnie wyciągnęła z kartonowego pudełka owinięte w pergamin panettone, sięgnął do górnej szafki i wyjął najpierw małą paterę, a potem dwa talerzyki, które po chwili ustawił na stole.
    ______– Mam nadzieję, że będzie ci smakowało – powiedziała Lia, krojąc ciasto w wysokie, pionowe kawałki. – Pewnie w innych okolicznościach zagoniłabym cię do roboty i ugniatania masy na tę babkę, ale ten przysmak wymaga prawie pięćdziesięciu godzin przygotowań, więc jednak wolałam pójść na łatwiznę dla dobra nas obojga – zażartowała i pokroiwszy ostatni kawałek, przelotnie spojrzała Christianowi w oczy.
    ______– Pięćdziesiąt godzin? – zapytał z niedowierzaniem, unosząc jedną brew, a gdy Lia skinęła twierdząco głową, chwytając paterę i kierując się do stołu, Christian gwizdnął pod nosem i ruszył za nią z kubkami w dłoniach.
    ______– Tak naprawdę składniki panettone są bardzo proste i nie różnią się niczym od innych tradycyjnych drożdżowych ciast, ale tajemnica tkwi w jego miękkości i puszystości, którą zawdzięcza właśnie żmudnemu procesowi produkcji i specjalnemu sposobowi studzenia – wyjaśniła Lia, siadając przy stole i upijając łyk kawy ze swojego kubka.
    ______– Czy ktokolwiek w dzisiejszych czasach piecze to jeszcze w domu? – zagadnął Christian, nakładając sobie kawałek ciasta, a Lia w odpowiedzi wzruszyła ramionami i również sięgnęła po porcję dla siebie.
    ______– Być może Włosi, dla których tradycja to świętość – stwierdziła i przygryzając dolną nerwowo dolną wargę, wsparła brodę na dłoni i przyglądała się jak Suarez kosztuje pierwszy kęs drożdżowego przysmaku. Milczał przez nieznośnie długą chwilę i przeżuwając powoli, z pełną premedytacją unikał patrzenia na Lię. W końcu zniecierpliwiona ciszą, jaką ją dręczył, szturchnęła go lekko nogą pod stołem, więc uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową z aprobatą.
    ______– Muszę przyznać, że jadłem w życiu różne ciasta, ale ta babka jest naprawdę pyszna – uśmiechnął się i mrugając do Lii, pochłonął ostatni kawałek maślanego wypieku.
    ______– I potwornie kaloryczna, ale cieszę się, że ci smakuje – odparła Lia, delikatnie odrywając kawałek panettone ze swojej porcji i wsuwając go do ust. – Podobno każde miasto ma jakiś swój ulubiony wypiek, którym może się poszczycić. Wydaje mi się jednak, że panettone ma jakiś swój specjalny urok, być może, dlatego, że Włosi podczas świąt Bożego Narodzenia dzielą się nim z rodziną i przyjaciółmi – powiedziała cicho, pochwytując na krótki moment błyszczące ciepło spojrzenie Christiana. Uśmiechnęła się do niego i odruchowo zakładając pasmo włosów za ucho, wsunęła do ust kolejny kęs.
    ______– A skąd się wzięła nazwa? – zapytał szczerze zainteresowany, a gdy Lia ponownie uniosła wzrok i spojrzała wprost w jego zielone tęczówki, roziskrzone szczerą chłopięcą radością, a potem dostrzegła beztroski uśmiech, który zagościł na jego wargach, zrozumiała, że w tej chwili Christian po prostu potrzebował zwyczajnej, swobodnej rozmowy o niczym. – Wszystko ma jakiś swój początek i własną historię – dodał, wspierając łokcie na stole i upijając łyk kawy ze swojego kubka, nawet na moment nie oderwał wzroku od jej sarnich oczu.
    ______– Owszem, a wokół tego przypadku krążą aż trzy legendy i prawie wszystkie są historiami miłosnymi – odparła Lia, wzruszając nonszalancko ramionami. – Choć sceptycy i badacze języka twierdzą, że nazwa nawiązuje do słowa pane, które po włosku oznacza chleb, a końcówka –one sprawia, że panettonemożna tłumaczyć po prostu jako [/i]duży chleb.[/i]
    ______– Opowiesz mi?
    ______– Naprawdę chcesz o tym słuchać? – spytała niepewnie, a gdy Christian skinął na potwierdzenie i uśmiechając się zachęcająco, powoli opadł na oparcie krzesła, pokręciła głową z rozbawieniem i upiła łyk kawy. – No dobra. To w dużym skrócie, według istniejących legend historia panettone sięga XV wieku i jak to zwykle bywa również w Mediolanie nie brakowało w tamtych czasach bogaczy, którzy słynęli z hojności i wspaniałych dworów, gdzie bywały najpiękniejsze damy mediolańskie, wielcy dostojnicy, myśliciele, malarze i znane umysły epoki, jak to zazwyczaj ich określano. Wtedy takim miejscem był dwór należący do Giacometta degli Atellani. Jedynym członkiem rodziny, który jednak nie brał chętnego udziału w organizowanych zabawach, był syn gospodarza, Ughetto, zakochany w pięknej córce piekarza, Adalgisie – powiedziała Lia i obejmując dłońmi kubek z gorącą jeszcze kawą, przelotnie zerknęła na Christiana, który wpatrywał się w nią z zainteresowaniem. – Oczywiście miłości sprzeciwiała się rodzina chłopaka, więc Ughetto mógł spotykać swoją ukochaną jedynie nocą, ukradkiem wymykając się do sąsiadującej z jego domem piekarni, gdzie dziewczyna doglądała interesu ojca. Okazało się jednak, że biznes podupada z powodu otwarcia w pobliżu nowej konkurencyjnej piekarni, a to doprowadziło do utraty większości klientów. Zakochany Ughetto nie mógł patrzeć na smutek Adalgisy, więc wpadł na pomysł dodania do chleba cukru i masła, a ponieważ efekt był natychmiastowy, poszedł za ciosem i dodał jeszcze rodzynki i kawałeczki cytronu. Tym oto sposobem cała wieś stała w kolejce pod drzwiami piekarni by kupić niezwykły chleb o tajemniczej recepturze, a rodzina Atellani przestała się sprzeciwiać miłości młodych, więc mogli się bez przeszkód pobrać – zakończyła z lekkim uśmiechem i przekrzywiając lekko głowę, spojrzała Christianowi w oczy.
    ______– To trochę jak historia Romea i Julii, ale z lepszym zakończeniem – stwierdził, odruchowo przesuwając kciukiem po krawędzi ucha od kubka.
    ______– Można tak na to spojrzeć – odparła Lia z rozbawieniem i upiła łyk kawy. – Druga legenda głosi, że w wigilię Bożego Narodzenia na dworze księcia Ludovica miała miejsce wystawna kolacja i na tę okazję przygotowano specjalny deser, który niestety się spalił. Pracujący na kuchni Toni, by zapobiec katastrofie i nie narazić się na książęcy gniew wymyślił by do resztek ocalałego chlebowego ciasta dodać cukier i rodzynki. Gościom i samemu księciu deser bardzo zasmakował i tak powstał chleb Toniego zwany „pan de Toni”.
    ______– A trzecia historia? – zapytał z uśmiechem Christian, nakładając na swój talerzyk kolejny kawałek drożdżowej babki.
    ______– Trzecia chyba podoba mi się najbardziej, bo niesie ze sobą jakieś głębsze przesłanie, przynajmniej dla mnie – przyznała Lia, a gdy Suarez spojrzał na nią z pytaniem w cudownych zielonych oczach, uśmiechnęła się i zapatrzyła w falujący od jej oddechu aromatyczny napój. – Opowiada o tym, że panettone było wymysłem jednej z sióstr zakonnych Ughetty, która nie mogła pogodzić się z niemożnością podania deseru na świąteczny stół. Chcąc rozweselić smutne i biedne Boże Narodzenie postanowiła do ciasta na chleb dodać cukier, jajka, masło i kawałki cytronu, a potem nakreśliła nożem znak krzyża, który podczas pieczenia uformował się w charakterystyczne zagłębienie, teraz typowe w zasadzie dla tradycyjnych form panettone.
    ______– Jesteś kopalnią wiedzy o mediolańskiej babce drożdżowej, Chochliku – zaśmiał się Christian, ściągając na siebie rozbawione spojrzenie jej sarnich oczu.
    ______– To zasługa Michelle, która po prostu kocha Włochy i jest w stanie zarazić tą miłością każdego, a jej wiedza na temat każdego miasta w słonecznej Italii jest naprawdę imponująca. Nie jestem pewna, czy jest coś, na czym by się wyłożyła – powiedziała z uznaniem w głosie, wsuwając do ust ostatni kawałek swojej porcji ciasta.
    ______– Podobało ci się tam? – spytał po chwili Christian, a Lia na dźwięk tych słów mimowolnie zesztywniała na całym ciele, bo zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że to pytanie miało w sobie drugie dno i nie było wcale takie niewinne, jakby się mogło z pozoru wydawać. Postanowiła jednak to zignorować i udawać, że nie ma bladego pojęcia, o co tak naprawdę pyta ją Christian.
    ______– W Mediolanie? – upewniła się, odważnie spoglądając Christianowi w oczy, a gdy skinął głową, wciąż świdrując ją przenikliwym wzrokiem, wysiliła się na swobodny uśmiech. – To miasto, które w zasadzie pełni funkcję koła napędowego włoskiej gospodarki, więc życie, którym rządzą konsumpcja i dyscyplina pracy, upływa tam bardzo szybko, w myśl zasady czas to pieniądz. Chociaż mimo wszystko ma swój niepowtarzalny klimat i dużo jest w nim historii. Miałam szczęście, że przyjechałam do Mediolanu jesienią, a nie latem, bo wtedy klimat nie sprzyja zwiedzaniu, a dzięki Michelle udało mi się przynajmniej zobaczyć najpiękniejsze i najsłynniejsze zabytki miasta z katedrą Santa Maria delle Grazie i królującą tam „Ostatnią Wieczerzą” Leonadra DaVinci na czele – powiedziała, a Christian uśmiechnął się lekko, kiedy jej ciemne oczy w jednej chwili rozbłysły jasnym i intensywnym blaskiem pełnym pasji, na samo wspomnienie o sztuce. – Mediolan jest fantastycznym miejscem dla tych, którzy kochają modę i wzornictwo, bo to jest dla mieszkańców nie tylko przemysł o miliardowych obrotach, ale również prawdziwa pasja, jednak nie dla każdego Mediolan to idealne miejsce na stały pobyt. W każdym razie zatłoczone i wiecznie pędzące przed siebie metropolie z całą pewnością nie są dla mnie – dodała cicho i umyślnie unikając patrzenia na Christiana, kreśliła jakieś wyimaginowane wzory na blacie stołu.
    ______Christian przez chwilę w milczeniu bacznie jej się przyglądał, jakby starał się cokolwiek wyczytać z jej twarzy i przynajmniej znaleźć odpowiedzi na kłębiące się w jego głowie pytania, co takiego wydarzyło się w Mediolanie, ale wciąż z tym samym mizernym skutkiem. Lia nadal uparcie milczała w tej kwestii i niezależnie od tego jak bardzo ją to wewnętrznie rozstrajało, za wszelką cenę starała się nie dać po sobie niczego poznać, robiąc po raz kolejny dobrą minę do złej gry. Skoro jednak nie chciała o tym mówić, musiał to uszanować i choć przychodziło mu to z ogromnym trudem, być cierpliwym, mając jednocześnie nadzieję, że któregoś dnia złotowłosy chochlik zechce się przed nim otworzyć i pozwoli sobie pomóc.
    ______– Przywiozłaś ze sobą jakieś zdjęcia? – zmienił temat, przerywając dręczącą ciszę jaka między nimi zapadła i natychmiast pochwytując błyszczące spojrzenie Lii.
    ______– Pytasz czy przywiozłam zdjęcia z Mediolanu tak w ogóle, czy zabrałam je ze sobą do San Antonio?
    ______– Jedno i drugie – odparł swobodnie Christian. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i ani na moment nie odrywając spojrzenia od jej sarnich oczu, upił łyk kawy ze swojego kubka.
    ______– Jeśli nie zdążyłam ich wypakować z walizki po przyjeździe do Valle de Sombras, to jakieś powinnam mieć.
    ______– Chciałbym je zobaczyć – oznajmił, a Lia przygryzła policzek od wewnątrz, jakby zastanawiała się czy to jest aby na pewno dobry pomysł, tym bardziej, gdy dostrzegła niebezpieczny błysk w cudownych, zielonych oczach Suareza, który mógł zwiastować tylko jedno – coś kombinował. W końcu jednak skapitulowała i bez słowa poszła do sypialni, po chwili wracając z plikiem fotografii w dłoni. Podała je Christianowi i przysunęła swoje krzesło bliżej tego, na którym on siedział.
    ______– Michelle powiedziała, że nie ma nawet takiej możliwości, żebym wyjechała z Mediolanu bez pamiątek w postaci zdjęć, a ponieważ jest fotografem, udostępniła mi jeden ze swoich aparatów – wyjaśniła Lia, zerkając na profil Christiana, kiedy z dużym zainteresowaniem przeglądał kolejne zdjęcia i wyglądał przy tym tak, jakby czekał na jakieś konkretne ujęcie.
    ______– Niewiele masz takich zdjęć, na których jesteś – zauważył, a Lia jedynie wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
    ______– Jeśli już jakieś się trafiały, to głównie dlatego, że Michelle cyknęła mi fotkę z zaskoczenia – zaśmiała się i pokręciła głową z rezygnacją. – Stwierdziła, że takie zdjęcia są zawsze najlepsze, a poza tym jestem bardzo fotogeniczna i grzechem jest nie uwieczniać mojej urody na zdjęciu – dodała i wspierając łokieć o blat stołu, podparła głowę na dłoni.
    ______– I ma rację – odparł Christian, uśmiechając się do siebie, na co Lia prychnęła tylko pod nosem i przewróciła oczami, jakby nie dowierzała jego słowom. – A TO [link widoczny dla zalogowanych] jest moje – odezwał się po chwili łagodnym, ale stanowczym tonemi odwracając fotografię w stronę Lii, zajrzał jej głęboko w oczy. – I to nie podlega w ogóle żadnej dyskusji – wtrącił, kiedy otworzyła usta by zaprotestować.
    ______– Daj spokój, Christian! – jęknęła bezradnie Lia i wyciągnęła rękę, by zabrać mu zdjęcie, ale schował dłoń za plecy i uniósł znacząco brew. – To zdjęcie było robione jak wyszłyśmy w którąś sobotę z siłowni, a Michelle oczywiście nie mogła się powstrzymać przed fotografowaniem wszystkiego, co się znajdowało dookoła. Oddaj – poprosiła cicho, spoglądając wprost w jego błyszczące coraz jaśniej, zielone tęczówki, którymi niestrudzenie się w nią wpatrywał, przyprawiając ją tym o szybsze bicie serca.
    ______Pochylił się delikatnie i przebiegł drobiazgowym spojrzeniem po jej ślicznej twarzy, zatrzymując wzrok na dolnej wardze, którą być może całkiem nieświadomie przygryzła.
    ______– A co dostanę w zamian? – zagadnął schrypniętym półgłosem, na co Lia przewróciła oczami i opadając na oparcie krzesła, skrzyżowała ramiona na piersiach w wojowniczej pozie.
    ______– Po co ci ono? – spytała, a Christian milczał przez kilka nieznośnie długich sekund, niezmordowanie wpatrując się w jej oczy w taki sposób, który mimowolnie ścisnął Lię za serce. To w zupełności wystarczyło, by jej bojowy nastrój wyparował jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
    ______– Bo chcę mieć twoje zdjęcie, czy to jest wystarczający powód? – odpowiedział pytaniem, wciąż nie odrywając od niej przenikliwego wzroku, w którym przemknęło tyle uczuć, że nie była w stanie wyłapać choćby połowy. – Proszę, Lia – szepnął jeszcze, a minę miał przy tym taką, jak kilkuletnie skrzywdzone dziecko i nawet gdyby chciała nie była w stanie niczego mu w tej chwili odmówić.
    ______Westchnęła ciężko i przymykając powieki, skinęła głową na zgodę.
    ______– W porządku, skoro tak ci zależy – westchnęła, a kąciki jej ust mimowolnie drgnęły ku górze, kiedy twarz Christiana w jednej chwili rozświetlił szeroki i prawdziwie radosny uśmiech.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:32:30 25-01-17    Temat postu:

Cudny odcinek taki fajny klimat wprowadził. Niby zwyczajny poranek nad niezwykłą babka chyba im obojgu była potrzebna taka odskocznia od ich problemów, oby więcej takich poranków i dni

Ostatnio zmieniony przez moniadip91 dnia 20:35:48 25-01-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:15:55 25-01-17    Temat postu:

Cieszymy się niezmiernie z Agą, że udało nam się wprowadzić klimat i choć na chwilę dać odetchnąć od dramatów i zawirowań, nie tylko naszym bohaterom, ale i czytelnikom
Czy będzie ich więcej? Hm... Za nudno by było
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:30:54 27-02-17    Temat postu:

Halo, halo, jest tam kto?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18, 19  Następny
Strona 17 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin