Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Broken Strings [Eillen&Kenaya] - [24.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 17, 18, 19  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:58:00 28-07-16    Temat postu:

Madziu ale przerwanie chyba nam nie grozi bo jak nie tu to gdzie indziej będziemy kontynuować więc mysle że Monika o to akurat może byc spokojna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:00:34 28-07-16    Temat postu:

O, jak dobrze czytać takie stwierdzenie. To teraz mogę spać spokojnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:06:17 28-07-16    Temat postu:

Nie, no o przerywaniu to ja nawet nie myślę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:09:15 28-07-16    Temat postu:

i tak trzymac
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:22:53 31-07-16    Temat postu:



    I can remember,
    a time when I was so afraid.
    When even my shadow,
    wouldn't follow me.

    So I'm picking up my sword,
    to shatter all the pieces that I was before.
    Cause I'm worth fighting for...


    MUSIC

    ______Wysunęła z uszu maleńkie słuchawki, z których wciąż płynęła rytmiczna muzyka, jakiej najchętniej słuchała przy pracy i wspierając się biodrami o przód starego pickupa, raz jeszcze zajrzała pod maskę. Sprawdziła najpierw poziom płynu hamulcowego i chłodzącego, a kiedy upewniła się, że ich stan jest właściwy, weszła do swojego prowizorycznego warsztatu mieszczącego się przy ośrodku, po chwili wracając z niewielkim zbiorniczkiem w dłoni. Odkręciła szeroką nakrętkę od wlewu oleju, dolała brakującą ilość i na koniec sprawdziła jeszcze klemy przy akumulatorze. W końcu po dwóch godzinach pracy i dopieszczenia każdego detalu, ostatni raz omiotła błyszczącym radośnie spojrzeniem silnik, po czym sięgnęła po ściereczkę wetkniętą niedbale w tylną kieszeń jeansów i obeszła auto, po drodze oczyszczając jeszcze dłonie z resztek smaru. Wsiadła za kierownicę i instynktownie przygryzła dolną wargę, a kiedy przekręciła w stacyjce kluczyk i wóz bez oporów momentalnie obudził się do życia, dumna z siebie, wyszczerzyła sie od ucha do ucha jak małe dziecko.
    ______Wyłączyła silnik i podekscytowana wyskoczyła z samochodu, akurat w tym samym momencie, w którym na schodach przed wejściem do ośrodka, pojawił się Ignacio z dwoma kubkami jakiegoś parującego napoju w dłoniach.
    ______– Nie odpuściłabyś sobie nawet, gdybym go przed tobą zamknął na cztery spusty, prawda? – zagadnął ze śmiechem, powoli podchodząc do swojej podopiecznej.
    ______– Wiesz, że nie lubię bezczynnie siedzieć na tyłku, Nacho – odparła z rozbawieniem Lia, po czym zamknęła maskę i uśmiechając się promiennie, wyciągnęła w kierunku Sancheza dłoń, w której trzymała kluczyki od auta. – Sprawdzisz?
    ______– Jestem pewien, że teraz chodzi jak w zegarku – stwierdził z pełnym przekonaniem, ale mimo to wręczył Lii najpierw jeden kubek, a kiedy podała mu kluczyki do wozu, wsunął jej w dłoń drugie naczynie z aromatyczną gorącą czekoladą, na której widok i bezlitośnie wdzierający się w nozdrza smakowity, słodki zapach Lia mimowolnie się uśmiechnęła.
    ______Nacho tymczasem wsiadł za kierownicę, odpalił silnik i dociskając odrobinę pedał gazu, by sprawdzić zachowanie napędu na wyższych obrotach, uśmiechnął się do Lii radośnie, a potem pokręcił głową z niedowierzaniem.
    ______– Wygląda na to, że uczeń właśnie przerósł mistrza – zauważył z uznaniem i powoli wysiadając ze swojego pickupa, posłał Lii pełne ciepła spojrzenie mądrych brązowych oczu. – Jesteś wielka, Lia. Dziękuję – dodał i zupełnie spontanicznie wsuwając szeroką dłoń pod jej blond włosy, po ojcowsku pocałował ją w czoło.
    ______– Nie ma za co – odparła Lia i nonszalancko wzruszając ramionami, zwróciła Nacho jeden z kubków. – To wstyd, żebyś jeździł zaniedbanym autem, skoro masz pod ręką mechanika – dodała rozbawiona, uśmiechając się do niego promiennie, niczym mała dziewczynka dumna z tego, że jednak jest już na tyle duża by komuś się na coś przydać.
    ______– Ty po prostu kochasz myszkować pod maską, Lia i lgniesz do tego jak ćma do światła – zaśmiał się Sanchez i podchodząc swobodnym krokiem do schodów, wycelował w nią palec wskazujący dłoni, w której ściskał kubek.
    ______– Owszem, ale lubię też robić coś dobrego dla bliskich mi ludzi nawet, jeśli nigdy nie zdołam im się odwdzięczyć za to, co od nich otrzymałam, zupełnie bezinteresownie – powiedziała cicho przez zaciśnięte gardło i z trudem panując nad napływającymi do oczu łzami, usiadła na najwyższym stopniu schodów tuż obok Nacho.
    ______– Bezinteresownie, to w tym przypadku słowo klucz, Lia – zauważył cicho i obejmując dłońmi swój kubek, wsparł przedramiona o lekko zgięte w kolanach nogi.
    ______Lia uśmiechnęła się lekko na te słowa i milcząc przez jedną nieznośnie długą chwilę, upiła łyk przepysznej gorącej czekolady, jaką tak naprawdę tylko Ignacio potrafił przygotować, a za którą tak bardzo tęskniła, nie tylko przez wszystkie te lata, jakie spędziła studiując w San Anotonio, ale również podczas swojego ostatniego dwumiesięcznego wyjazdu do Mediolanu. To był jeden z tych szczegółów, które przypominały jej czym jest dom. Prawdziwy dom.
    ______– Chyba nigdy tak naprawdę nie podziękowałam ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Nacho – odezwała się cicho, w końcu przerywając ciszę jaka zapadła między nimi i natychmiast ściągając przy tym na siebie spojrzenie Sancheza. – Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek powiedziałam ci jak wiele dla mnie znaczy to, że... – urwała, gdy niespodziewanie głos ugrzązł jej w gardle, a na rzęsach w kącikach oczu zawisły łzy. Przełknęła z trudem ogromną gulę, jaka uformowała jej się w gardle i zaczerpnęła ostro tchu, ale zanim zdążyła ponownie otworzyć usta, by coś powiedzieć, poczuła jak Nacho obejmuje ciepłą dłonią jej głowę i delikatnie całuje jej skroń.
    ______– Wiem, Lia. I nie potrzebuję do tego twoich słów, dziecino, wystarczy mi to, co widzę w twoich oczach – zapewnił szeptem i zaglądając Lii uważnie w oczy, kciukiem delikatnie starł samotną łzę, która spłynęła jej po policzku. – Nie smuć się. Idą święta i to powinien być dla każdego radosny czas niezależnie od tego, co nas trapi – powiedział łagodnie, czule trącając czubek jej nosa palcem wskazującym, a gdy skinęła głową na zgodę i siąknęła cicho, wysilając się na uśmiech, objął ją ramieniem i opiekuńczo przygarnął do siebie. – Pamiętaj tylko, że jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać, to bez względu na to gdzie będę i co będę akurat robił, zawsze cię wysłucham. Zawsze – dokończył takim tonem, jakby ta kwestia nie podległa żadnej dyskusji i nie oczekując wcale deklaracji z jej strony, pogładził troskliwie jej ramię i ostatni raz pocałował ją w czubek głowy. – Wracajmy do środka, bo za chwilę zacznie padać – dodał jeszcze, zgrabnie zmieniając temat i przelotnie zerknął w niebo, gdzie nad ich głowami zaczęły się już piętrzyć nieprzyjemnie ciemne chmury, zwiastujące nadchodzący deszcz.
    ______– Zaraz przyjdę – odparła Lia i spoglądając mentorowi prosto w oczy, uśmiechnęła się do niego lekko.
    ______Nacho skinął jej głową w odpowiedzi, a potem nie mówiąc już nic więcej, podniósł się ze schodów i wszedł do ośrodka, dając podopiecznej chwilę samotności.
    ______Lia upiła kolejny łyk aromatycznej czekolady starając się jednocześnie delektować jej wyjątkowym smakiem, który przywodził na myśl wszystkie te dobre wspomnienia, jakie miała z dzieciństwa za sprawą Ignacia. Sanchez był dla niej niczym skarb, jakim hojnie obdarował ją los w momencie, kiedy zaczynała tracić nadzieję. Uśmiechnęła się do siebie smutno i zadzierając lekko głowę, spojrzała w niebo, jakby te ciemniejące z każdą chwilą coraz bardziej chmury były jej wyrocznią, która przepowiedziałaby jej przyszłość, albo przynajmniej dała jakieś wskazówki co powinna zrobić dalej ze swoim życiem i jak poukładać panujący w nim bałagan. Niezależnie jednak od tego jak bardzo pragnęła zobaczyć tam cokolwiek prócz przygnębiających szarości i mrocznego wręcz granatu, niczego tam nie było. Westchnęła ciężko i pokręciła głową z rezygnacją, a kiedy podniosła się ze schodów z zamiarem wejścia do ośrodka za Ignaciem, jej uwagę zwrócił znajomy warkot silnika. Zanim jednak jej instynkt samozachowawczy zdążył zareagować prawidłowo i odwieść ją od pomysłu powędrowania wzrokiem w kierunku, z którego dobiegał hałas, już było za późno, a jej oczom ukazało się przejeżdżające niedaleko ośrodka wypasione, czarne Ferrari z zasiadającym za kierownicą Alejandrem Barosso – jedynym człowiekiem, jakiego nienawidziła z całego serca i jedynym jakiego pragnęła nigdy nie poznać, a przynajmniej nigdy już nie zobaczyć.
    ______Zacisnęła palce na kubku z czekoladą tak mocno, że aż pobielały jej kłykcie, choć jakimś cudem biała porcelana jeszcze nie popękała pod naporem jej dłoni, w którą wstąpiła nadzwyczajna wręcz siła, napędzana wściekłością gdzieś ze środka jej ciała. Odruchowo przyłożyła dłoń do brzucha, niemal fizycznie czując gotującą się w żyłach krew i wnętrzności boleśnie zawiązujące się w pełen nienawiści supeł, na widok szyderczego uśmiechu Alexa i jego pałających pogardą ciemnych oczu, których obraz zbyt mocno wrył się Lii w pamięć, niezależnie od tego jak bardzo była zdeterminowana z nim walczyć. Teraz, gdyby ktoś ją zapytał jakie ma marzenie na tegoroczną gwiazdkę, bez wahania odpowiedziałaby, że z całego serca pragnie wymazać z pamięci i ze swojego życia wszystko to, co nierozerwalnie wiązało się z Alejandrem Barosso. Tylko tyle i aż tyle...


    Valle de Sombras, Meksyk, sierpień – wrzesień 2014 r.

    ______– Dlaczego nigdy mi nie powiedziałaś, kim jest mój ojciec? – wyszeptała sama do siebie, bo choć w z całych sił pragnęła poznać odpowiedź, wiedziała, że tutaj jej nie uzyska, a jedyna osoba, która mogła cokolwiek wiedzieć leżała kilka metrów pod ziemią. Pokręciła głową i ostatni raz patrząc ze smutkiem na opuszczony grób matki, ruszyła do wyjścia. Założyła za ucho kosmyk włosów, który wysunął jej się ze splecionego luźno warkocza i wychodząc zza rogu kapliczki stanęła niemal twarzą w twarz z samym Alejandrem Barosso. Zatrzymał się kilka metrów przed nią i wsuwając dłonie w kieszenie eleganckich spodni, zmierzył ją rozpalonym spojrzeniem uśmiechając się przy tym cwano.
    ______– Proszę, proszę kogoż to widzą moje oczy – zaśmiał się. – Postanowiłaś odwiedzić kochaną mamusię? – zapytał z kpiną.
    ______– Nic ci do tego – warknęła i ruszyła przed siebie, chcąc go jak najszybciej wyminąć.
    ______Alejandro chwycił ją jednak za łokieć i przyciągnął do siebie tak, że uderzyła plecami o jego twardy tors. Szarpnęła się gwałtownie, ale on okazał się być silniejszy. Uwięził jej nadgarstki w swojej dłoni, uniemożliwiając jakąkolwiek ucieczkę i pochylił się tuż nad jej uchem, umyślnie muskając płatek wargami.
    ______Lia poczuła jak wzbiera w niej obrzydzenie, a serce zaczyna walić jak oszalałe.
    ______– Zabieraj ode mnie te parszywe łapska, Barosso – wycedziła przez zęby, jednocześnie obserwując otoczenie dookoła i szukając sposobu by się uwolnić.
    ______– Po co się tak opierasz? – zapytał, chwytając zębami płatek jej ucha. Lia zaczęła się szamotać w jego ramionach i oddychać nerwowo. Wspomnienia i emocje zalały ją niczym tsunami, uniemożliwiając trzeźwe myślenie, ale nie była w stanie dłużej przebywać w pobliżu tego typa. Nie chciała, by ją dotykał, by szeptał jej do ucha i robił z niej dziwkę. Raz mu się to udało i Lia przysięgła sobie, że nigdy więcej na to nie pozwoli. – Przecież lubisz takie zabawy, maleńka – dodał, przesuwając wolną dłonią po jej żebrach w kierunku brzucha.
    ______Lia czuła jak zbiera jej się na wymioty, a pod powiekami zapiekły łzy, które szybko przełknęła, nie chcąc dać mu satysfakcji. Musiała jak najszybciej znaleźć sposób by mu się wyrwać. Odetchnęła głęboko, starając się skupić myśli na czymkolwiek innym niż jego obleśne łapska, które zaczęły wędrować w górę jej ciała.
    ______– Przysięgam, że jeśli za chwilę mnie nie puścisz, to nie ręczę za siebie! – warknęła i zbierając w sobie siły szarpnęła się mocno. Alejandro jednak zacisnął dłonie mocniej na jej ciele, przyciągając ją ciaśniej do siebie.
    ______– Zrobiłaś się gorąca, skarbie – wyszeptał jej do ucha, rozsuwając dłonią suwak skórzanej kurtki. – Nie sądziłem, że tak mnie będzie kręcić kobieta w motocyklowym stroju – dodał, skubiąc jej szyję i wsuwając dłoń po materiał białej koszulki.
    ______– Puszczaj mnie, Barosso! – krzyknęła, ale po chwili poczuła jak jego dłoń zaciska się na jej piersi.
    ______Zaczęła się szarpać jeszcze gwałtowniej niż wcześniej, a gdy Alejandro szybkim ruchem odwrócił ją przodem do siebie, kolanem uderzyła go w okolice krocza, uwalniając się z jego łapsk, a zaraz potem zamachnęła się i wymierzyła mu jedyny cios, z którego mogła być naprawdę dumna – swój całkiem niezły prawy sierpowy – powodując, że Alejandro zachwiał się na nogach. Otarł wierzchem dłoni krew z pękniętej wargi i łypnął na nią gniewnie, ruszając w jej kierunku szybkim krokiem. Zaśmiał się nerwowo, doskoczył do niej i nim w ogóle zdążyła się zorientować, co się dzieje, pchnął ją na ścianę kapliczki tak mocno, że Lia poczuła jak coś ostrego, wystającego z muru, wbija jej się w plecy. Zachłysnęła się powietrzem, a przed oczami zrobiło jej się ciemno z bólu.
    ______– Uważasz, że jesteś lepsza od swojej matki? Niedaleko pada jabłko od jabłoni – powiedział, zaciskając ręce na jej nadgarstkach. – Wystarczy, że kiwnę palcem a znów będziesz moja – dodał trącając nosem jej szyję. Lia zacisnęła powieki i odepchnęła go z całej siły, posyłając mu mordercze spojrzenie.
    ______– Pieprz się, Barosso! – rzuciła jadowicie. Alejandro cmoknął karcąco, kręcąc głową z jawnym rozbawieniem. – Po moim trupie – dodała niemal wypluwając z siebie każde słowo.
    ______– Nie gustuję w tego typu rozrywkach, skarbie – zaśmiał się a jego oczy błysnęły groźnie. – Nie graj przede mną takiej świętej. Nie mów mi, że zachowujesz cnotę dla tego swojego kochasia? – rzucił z ironią, a Lia w milczeniu wpatrywała się w jego twarz, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. – Suarez powinien mierzyć trochę wyżej. Zapewniam cię, że szybko się tobą znudzi – odparł triumfalnym tonem, patrząc jej w oczy w taki sposób, jakby zadawał jej kolejny bolesny cios i miał z tego dziką satysfakcję. – Nie myśl, że on cię szanuje. Myśli o tobie to samo, co ludzie o twojej matce, że jesteś nic nie warta i nadajesz się tylko do jednego – powiedział, podchodząc do niej bardzo blisko i zagryzając dolą wargę. – Zabawi się i w końcu cię zostawi a wtedy ja chętnie znów wypróbuję to ciałko – dodał, sięgając do jej uda odzianego w ciemne dżinsy. Lia odepchnęła go coraz bardziej wściekła, czując jak ogromna gula staje jej w gardle. Nienawidziła go z całej duszy...
    ______– Możesz o tym zapomnieć! – wycedziła przez zęby, zbliżając się do niego i patrząc mu prosto w oczy, płonącymi furią, brązowymi tęczówkami. – Przysięgam, że jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, to pożałujesz – warknęła.
    ______– Nie zadzieraj ze mną, bo przegrasz i dobrze o tym wiesz. Ja coś znaczę w tym miasteczku, a ty jesteś zwykłą dziwką i tak pozostanie – powiedział z pogardą.
    ______Lia miała dosyć jego obelg i tego jak ją traktował. Tym razem wymierzając odpowiednio kopnęła go prosto w przyrodzenie, aż zgiął się pół, robiąc się jednocześnie czerwony na twarzy. Zaklął siarczyście pod nosem i spojrzał na Lię spode łba, błyszczącymi niebezpiecznie oczami.
    ______– Trzymaj się ode mnie z daleka! – rzuciła Lia i nie czekając ani chwili dłużej, wybiegła z cmentarza zostawiając Barosso samego. Wsiadła na motor, założyła kask i ruszyła z miejsca, zostawiając za sobą tuman kurzu i wypasione czarne Ferrari należące do Alejandro. Jego słowa przez cały czas dźwięczały jej w głowie. Przez lata walczyła z własną niską samooceną i niepewnością siebie; nauczyła się walczyć o swoje i przede wszystkim znała swoją wartość. Mimo to słowa Barosso skutecznie przebiły się przez jej mur obronny, a jej osobista tragedia sprzed kilku lat wróciła do niej niczym bumerang, niespodziewanie wymierzając mocnego kopniaka w brzuch. Nie chciała wierzyć w to, co powiedział o Christianie Barosso. Z drugiej jednak strony nie raz przekonała się, że ludzie oceniają innych jak książkę, po okładce, a ona nie miała już ani siły ani ochoty walczyć z wiatrakami…

    ______Christian jednak wcale taki nie był i przekonała się o tym jeszcze tego samego dnia. Gnając na swoim Kawasaki na złamanie karku, o mało go nie potrąciła, a potem zabrała nad swoje ukochane jezioro i zupełnie niespodziewanie dla siebie samej, odsłoniła przed nim część swojej przeszłości, o której nie chciała pamiętać. Do tamtej pory to Ignacio Sanchez widział o niej to, czego nie wiedzieli inni. Jako jedyny widział jej blizny i znał całą, a przynajmniej większą część przeszłości, tej o której nie wstydziła się mu opowiedzieć. Była przekonana, że nigdy nikomu nie zaufa tak jak Sanchezowi. Okazało się jednak, że jedną ze swoich największych tajemnic, choć nie w całości, wyznała komuś zupełnie innemu. Christianowi. A Suarez nie oceniał jej, nie zadawał pytań, po prostu był przy niej i wspierał ją, na każdym kroku dając wyraźnie do zrozumienia, że cokolwiek by się nie działo, zawsze może na niego liczyć; że nawet jeśli sam oberwie rykoszetem, zawsze stanie w jej obronie.
    ______Lia jednak nie przypuszczała wówczas, że Barosso spełni swe pogróżki. Miała go za człowieka, który dużo gadał, lubił odgrażać się słabszym od siebie, ale nie znosił brudzić sobie rąk i miał się za lepszego od wszystkich z powodu brudnych pieniędzy swojego ojca. W żadnym razie nie sądziła, że ktoś taki jak Alejandro Barosso, zniży się do tego poziomu i będzie tracił swój niezwykle cenny czas na zniszczenie kogoś takiego, jak ona, kto w jego mniemaniu przecież nie dorastał mu do pięt i nawet nie był godzien, by te pięty całować. Niestety, szybko przekonała się jak bardzo się myliła…


    ______Wbiegła po schodach na piętro i zapukała do mieszkania Christiana opierając się ramieniem o framugę. Kiedy drzwi się otworzyły uniosła wzrok i uśmiechnęła się promiennie.
    ______– Cześć.
    ______– Cześć – wyszczerzył się od ucha do ucha i gestem zaprosił ją do środka. – Nie spodziewałem się od rana tak miłej wizyty. Chcesz kawy?
    ______Lia pokręciła przecząco głową, po czym westchnęła i wyciągnęła z kieszeni kopertę.
    ______– Czy miłej to się okaże – stwierdziła gorzko.
    ______Christian zmarszczył brwi i odebrał od niej przesyłkę oglądając ją z każdej strony.
    ______– Co to? – spytał, idąc do kuchni.
    ______ Lia wzruszyła ramionami i założyła pasmo włosów za ucho.
    ______– Pojęcia nie mam. Podopieczny Ignacia mi to dzisiaj przyniósł – wyjaśniła, a kiedy Christian zerknął na nią przez ramię z pytaniem w oczach, westchnęła. – Podobno jakiś zakapturzony facet zostawił to dla ciebie. Chłopak nie widział jego twarzy. Uznałam, że to ważne, więc od razu przyjechałam – wyjaśniła, a Suarez skinął głową ze zrozumieniem i otworzył kopertę. Kiedy przechylił ją nad stołem, wysunęła się z niej płyta CD, w przezroczystym opakowaniu. Spojrzał na Lię unosząc znacząco brwi, a ona wpatrywała się w niego wyczekująco. Przełknął ślinę jakby w ten sposób chciał się przygotować na to, co może skrywać jej zawartość.
    ______– Zobaczmy w takim razie, co tu mamy – odezwał się, wrzucając CD do napędu swojego laptopa, a potem oparł się dłońmi o blat stołu i pochylił nad komputerem. Kiedy na ekranie wyświetlił się jakiś film, Lia zmarszczyła brwi, bo była niemal pewna, że zna miejsce, które pokazywało nagranie, ale gdy chwilę później dostrzegła wystrój pomieszczenia, natychmiast wszystko do niej dotarło. Poczuła się tak jakby dostała czymś ciężkim w brzuch, a cała krew w jednym momencie odpłynęła jej z twarzy. Zacisnęła kurczowo dłonie na oparciu krzesła i tępym wzrokiem wpatrywała się w ekran, modląc się jednocześnie by to nie była prawda. Mimo wszystko, gdy tylko zobaczyła na filmie siebie, nagą i półprzytomną, później Alexa pochylonego nad nią z drwiącym uśmiechem, a do jej uszu dotarły jęki i stłumione męskie dyszenie, wiedziała, że to co widzi to nie żart. Nie miała nawet pojęcia o istnieniu tego nagrania.
    ______Gdy tylko do Christiana w pełni dotarło na co patrzy, w mgnieniu oka wyłączył nagranie, a potem zwiesił głowę, przymknął powieki i zaklął siarczyście pod nosem, bo to co zobaczył na płycie zupełnie zwaliło go z nóg. Nie chciał nawet zgadywać, co musiała czuć Lia, przeżywając wszystko od nowa, w dodatku ze świadomością, że i on teraz był świadkiem jej upokorzenia. Zacisnął zęby z wściekłości tak mocno, że na mięsień na jego policzku zaczął rytmicznie drgać, a ręce zacisnął w pięści, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, uprzedziła go Lia.
    ______– Zabiję gnoja! – warknęła i nim się spostrzegł, wyrwała jak tornado w kierunku drzwi.
    ______– Lia! – krzyknął za nią, ale zignorowała go, a chwilę później już jej nie było. – Szlag! – wysyczał i ruszył za nią. Wciągnął po żołniersku buty motocyklowe, sięgnął po kurtkę i zgarniając kluczyki do Suzuki z niskiej szafki przy wejściu, wybiegł z mieszkania.
    ______Jechała jak pirat drogowy i nie miała pojęcia, jakim cudem udało jej się dotrzeć pod firmę Barosso, nikogo przy tym nie potrącając. Wbiegła do środka, rzuciła szybkim spojrzeniem na tablicę informacyjną chcąc namierzyć, na którym piętrze znajduje się gabinet Alejandra. Nie czekając na windę, która wlokła się w nieskończoność, wbiegła po schodach na odpowiednie piętro, a potem ignorując zupełnie protesty sekretarki, bez pardonu wpadła do zamkniętego gabinetu. Alejandro rozmawiał właśnie przez telefon, ale widząc swojego gościa, uniósł głowę i spojrzał na nią z wyzwaniem w oczach. Przeprosił rozmówcę, po czym odłożył słuchawkę i uśmiechnął się drwiąco, tak jak tylko on potrafił.
    ______– Zamknij drzwi i nikogo nie wpuszczaj – polecił sekretarce, która stała w progu i właśnie otwierała usta, by wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Skinęła posłusznie głową i wyszła, zostawiając Lię i Alejandra samych w gabinecie.
    ______– Skoro tu jesteś, to domyślam się, że miałaś przyjemność podziwiać swoje umiejętności na szklanym ekranie – powiedział Barosso podnosząc się z fotela. Obszedł biurko i nie spuszczając wyzywającego spojrzenia z twarzy Lii, oparł się biodrami o mahoniowy mebel. Wsunął dłonie w kieszeni eleganckich spodni i uśmiechnął się z jawną satysfakcją. – Suarezowi podobał się film? – zagadnął, bezczelnie śmiejąc jej się prosto w twarz.
    ______Lia zacisnęła zęby z wściekłości i zrobiła kilka odważnych kroków w jego stronę.
    ______– Nie miałeś prawa – warknęła, siłując się z nim na spojrzenia, na co Alejandro wybuchnął jedynie gromkim śmiechem i cmoknął karcąco.
    ______– MówiłemcCi, że mnie wolno wszystko, bo ja w przeciwieństwie do ciebie liczę się w tym miasteczku – rzucił rozbawiony. – Ale skoro chcesz, możesz iść z tym na policję – zakpił, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Lia tego nie zrobi. Wolałaby umrzeć niż pozwolić na to, by ktokolwiek dowiedział się, co zaszło, gdy miała siedemnaście lat, tym bardziej, że prawdopodobnie i tak nikt by nie uwierzył w jej wersję.
    ______– Po co mieszasz w to Christiana? – wysyczała przez zęby, bo naprawdę nie chciała go w to wciągać i dokładać kolejnego typa do jego wciąż wydłużającej się listy wrogów. Miał dość własnych problemów, a tą sprawę powinna załatwić sama.
    ______Alejandro potarł palcami brodę udając, że się zastanawia, a Lię trafiał szlag, kiedy widziała, jak dobrze się bawi, po raz kolejny ją upokarzając.
    ______– Wydaje mi się, że kiedyś obiecałem ci, że cię zniszczę, prawda? Odpłacę ci pięknym za nadobne – przypomniał, rzucając w jej stronę wściekłe spojrzenie. – A ja dotrzymuję raz danego słowa – dodał rozkładając ręce i śmiejąc się cwano.
    ______Lia pokręciła głową z niedowierzaniem, bo doskonale pamiętała moment, gdy Barosso jej to obiecał. Wtedy myślała, że to małolackie, nic nieznaczące, odgrażanie się, a jak widać Alejandro bardzo wziął sobie do serca to, co się stało, kiedy oboje byli nastolatkami. Być może popełniła błąd, że zrobiła to na oczach wszystkich, ale nie o tym wtedy myślała.
    ______– Naprawdę, aż tak cię ruszyło to, że baba pokonała cię w ringu, czy to, że wtedy odrzuciłam twoje zaloty? – zapytała, śmiejąc się kpiąco i patrząc na niego z wyzwaniem. Skoro chciał tak z nią pogrywać to, czemu miała pozostać mu dłużna? Nie miała zamiaru nigdy więcej się go bać.
    ______Alejandro łypnął na nią gniewnie i zazgrzytał nerwowo zębami.
    ______– Ja nie puszczam płazem upokorzenia, bo mnie się tak nie traktuje – warknął, niemal wypluwając przy tym każde słowo. – Poza tym z tego co pamiętam, to i tak w końcu wylądowałaś w moim łóżku – prychnął z satysfakcją i zmierzył jej sylwetkę zuchwałym spojrzeniem. – I chętnie znów bym przeleciał to apetyczne ciało – dodał, odpychając się od biurka i ruszył w jej kierunku swobodnym krokiem.
    ______– Mnie się jakoś nie spieszy – odparła Lia ze sztucznym uśmiechem. – Poza tym musiałeś być wyjątkowo kiepski, skoro niewiele pamiętam – odparła drwiąco, mierząc go takim samym pogardliwym spojrzeniem, jakim on raczył ją za każdym razem.
    ______Alejandro zacisnął szczękę z wściekłości, a potem nim się spostrzegła stanął przed nią, chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie, obejmując ramionami niczym imadłem jej drobne ciało.
    ______– To może ci przypomnę? – zaproponował, zbliżając twarz niebezpiecznie blisko jej twarzy.
    ______Lia jednak nie zamierzała mu pozwolić na taką poufałość, więc odepchnęła go mocno i posłała mu wściekłe spojrzenie.
    ______– Daruję sobie tą wątpliwą przyjemność – prychnęła z niesmakiem, czując jak żołądek podchodzi jej do gardła, już na sam mdlący zapach jego obleśnych perfum. Alejandro jednak niewiele sobie robiąc z jej groźnej miny, roześmiał się w głos i obszedł ją powoli.
    ______– Chyba mi nie powiesz, że Suarez ma wyłączność na to by cię pieprzyć – zaśmiał się kpiąco i pochylił nisko tuż nad jej uchem.
    ______– Nie twój zasrany interes – warknęła Lia, czując jak zaczyna kipieć z wściekłość. – Nie dorastasz mu do pięt, bo on przynajmniej nie musi niczego dosypywać mi do drinka, by mnie mieć – zaśmiała się. Blefowała, ale to było w tej chwili jedyne co przychodziło jej do głowy, choć wiedziała, że wkurzy tym Barossę, jeszcze bardziej. Mimo wszystko nie miała zamiaru wysłuchiwać jego obelg i pozostać dłużną, bo to jego poczucie wyższości nad wszystkimi zaczęło jej zwyczajnie działać już na nerwy i miała nieodpartą ochotę brutalnie sprowadzić go na ziemię.
    ______– Szybko rozłożyłaś przed nim nogi, jak rasowa dzi**a – wycedził i chwytając ją od tyłu, stanowczym ruchem przyciągnął jej biodra do swoich. – Może powinnaś przemyśleć zrobienie kariery w porno biznesie, zostałabyś gwiazdą – zaśmiał się gardłowo, kiedy szarpnęła się, momentalnie wyrywając się z jego objęć.
    ______– Jesteś żałosny Barosso. Żaden z ciebie facet, zwykła marna kopia twojego ojca – syknęła odważnie, czym tylko jeszcze bardziej wyprowadziła go z równowagi.
    ______– To zupełnie tak jak ty – odgryzł się, śmiejąc się przy tym szyderczo. – Twoja matka musiała być naprawdę dobra w te klocki, skoro tak wielu facetów w tym mieście ją bzykało. Ciekawe, czy wiedziała przynajmniej, kto jest twoim ojcem – dodał konspiracyjnym szeptem, a jego oczy błysnęły triumfalnie, jakby miał pewność, że uderzył skutecznie tak by zabolało najmocniej. Lia przymknęła powieki, czując napływające do oczu łzy i przełknęła ogromną gulę, jaka uformowała jej się w gardle, za wszelką cenę starając się opanować na tyle by nie dać mu satysfakcji. – Domyślam się po co przyszłaś, skarbie – odezwał się po chwili, znów podchodząc do niej swobodnym krokiem. – Mogłabyś w naturze zapłacić za to wspaniałe nagranie – uśmiechnął się lubieżnie, przyprawiając tylko w ten sposób Lię o odruch wymiotny. – Jeśli się postarasz, to może przemyślę sprawę i zechcę oddać ci oryginał – zasugerował dwuznacznie, po czym wyciągnął dłoń by dotknąć jej twarzy, ale Lia stanowczo odepchnęła jego rękę, zanim zdążył cokolwiek zrobić.
    ______– Możesz sobie pomarzyć – rzuciła hardo. – I jeśli ci ulży to możesz sobie sam zrobić dobrze, oglądając swoje żałosne poczynania na ekranie – wypluła z siebie na jednym wydechu, zupełnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami swoich słów, choć te mogły być dla niej gorzkie. – Jeśli w ogóle znajdziesz to, co masz w spodniach – zadrwiła, a z twarzy Barosso momentalnie znikł cwany uśmieszek, ustępując miejsca czemuś, co wywołało u Lii dreszcz niepokoju chwilę przed tym nim Alejandro dopadł do niej w mgnieniu oka i przypierając do ściany całą długością swojego ciała, chwycił za sprzączkę jej paska.
    ______– Zdecydowanie bardziej wolę, jak ty to robisz, bo jesteś w tym wyjątkowo dobra – wycedził przez zęby, szarpiąc się z zapięciem jej spodni. Lia zaczęła się szamotać, ale uniemożliwiał jej jakikolwiek ruch przytrzymując ją ramieniem w taki sposób, jakby było ze stali. – dzi**a zawsze pozostanie dziwką – syknął jej prosto w twarz. – A ty wyjątkowo zasługujesz na to, by tak cię właśnie traktować, więc nie wiem, po co się tak opierasz. Nigdy nie miałem w swoim łóżku takiej tygrysicy jak ty, która gotowa była zrobić wszystko i skomlała, błagając o więcej – zadrwił, wciąż przyciskając ją z całej siły do ściany i nie zaprzestając zabiegów, by rozpiąć jej spodnie.
    ______W oczach Lii nagle stanęły łzy bezradności, choć wcale nie zamierzała się poddać i pozwolić by po raz kolejny zrobił z nią co chciał. Nigdy więcej nie pozwoli na to jemu, ani nikomu innemu.
    – Zabieraj łapska sukinsynu! – warknęła i pomagając sobie nogą, odepchnęła go z całej siły od siebie, aż zatoczył się do tyłu i nie zastanawiając się długo, wymierzyła mu prawy sierpowy. Barosso spojrzał na nią spode łba i otarł wierzchem dłoni krew z rozciętej wargi, a potem kiedy Lia najmniej się tego spodziewała, zamachnął się i uderzył ją wierzchem dłoni prosto w twarz. Dotknęła opuszkami palców rany na policzku, która powstała od sygnetu zdobiącego mały palec jego lewej dłoni i instynktownie wysunęła język, by zwilżyć pękniętą wargę, natychmiast wyczuwając w ustach charakterystyczny metaliczny posmak.
    – Żadna zdzira nie będzie podnosić na mnie ręki – ostrzegł, a Lia zacisnęła zęby, czując tylko jak z każdą chwilą narasta w niej furia.
    ______– Zrobiłeś to pierwszy i ostatni raz gnido! – warknęła i rzuciła się do przodu. Wtedy poczuła jak czyjeś silne ramię obejmuje ją w pasie i odciąga do tyłu, a chwilę później do świadomości zaczął docierać łagodny męski głos, który przecież tak dobrze znała.
    ______– Lia, nie warto – powiedział cicho Christian, który nie wiadomo, kiedy pojawił się w gabinecie. Objął ją ramieniem w pasie i odwrócił się z nią tak, że znalazł się między nią a Alejandrem. – Zaczekaj na mnie na dole – dodał, unosząc jej podbródek i z troską wpatrując się w jej zaszklone łzami, sarnie oczy. Lia jednak szybko odwróciła od niego wzrok i zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się w jej skórę.
    ______– Proszę, proszę. Rycerz Suarez przybył bronić swojej księżniczki – zaśmiał się Barosso.
    ______– Sama potrafię się bronić! – fuknęła Lia, wyrywając się w jego stronę, ale Christian trzymał ją mocno, uniemożliwiając atak.
    ______– Nie mam pojęcia, o co cała ta afera – zaczął nonszalancko Barosso, przewracając teatralnie oczami. – Suarez powinien wiedzieć, z kim się zadaje. Sama jęczałaś o więcej jak wyposzczona dzi**a, a teraz zgrywasz świętą, którą nigdy nie byłaś i nie będziesz. Jesteś zwykłą kurwą i taką pozostaniesz do śmierci. A ty w łóżku też się z nią tak cackasz? – zaśmiał się, zwracając się do Christiana. – Jeśli widziałeś film, którego nasza blondyneczka jest gwiazdą, to wiesz już, że stać ją na o wiele więcej…

    ______Domyślała się, że Chrisitan i Alejandro nie rozmawiali jak dżentelmeni po tym, jak opuściła gabinet, a kiedy kilkadziesiąt minut później, zobaczyła poobijanego Suareza w warsztacie i zaczęła opatrywać jego rany, przeklęła w duchu. To co zrobił wtedy dla niej Christian, spowodowało, że po raz kolejny w jej oczach zebrały się łzy, a w sercu poczuła dziwny ucisk. Nikt nigdy nie stawał w jej obronie. Życie nie raz okrutnie uświadamiało jej, jak wiele jest prawdy w znanej mantrze – jeśli umiesz liczyć, licz na siebie. Odkąd sięgała pamięcią tak właśnie robiła. Potrafiła radzić sobie, kiedy ktoś ją atakował, umiała się bronić przed ludźmi. Bez trudu wznosiła wokół swojego serca mur, odgradzając się od uczuć. Jednak, kiedy ktoś okazywał jej czułość i troskę, zwyczajnie nie wiedziała jak się zachować. Czuła się wtedy bezbronna i najlepszą obroną, dla niej w takich sytuacjach, był atak. Zawsze działało, ale nie tym razem, i nie w przypadku Christiana. Nie poddał się i nie ustąpił, kiedy robiła wszystko by go od siebie odepchnąć. Ofiarował jej swoją bliskość, otworzył dla niej ramiona i walczył o nią. Był przy niej mimo tego, czego był świadkiem i nigdy jej nie osądził. Przeciwnie, wypełniał jej serce spokojem i siłą do dalszej walki wtedy, kiedy miała chwilę zwątpienia. Samą swoją obecnością koił jej ból i odganiał demony. Był jej ostoją, trzymał za rękę i nie pozwolił upaść. Nie pytając o pozwolenie wkroczył do jej świata, stając się kimś naprawdę bliskim. Kimś, komu bezgranicznie ufała, a nie rozdawała zaufania jak prezentów, każdej napotkanej, w swoim życiu, osobie. Miała jednak niejasne przeczucie, że dzisiejsze starcie z Alejandrem, niesie ze sobą kłopoty. Zdążyła poznać Barosso na tyle, by wiedzieć, że nie puści płazem napadu na siebie. Nie rzucał obietnic, a tym bardziej gróźb, bez pokrycia.

    ______Zaparkowała gwałtownie przed ośrodkiem i szybko wyłączyła silnik, po czym leniwym ruchem ściągnęła z głowy kask, czując wciąż nasilający się ból głowy, który towarzyszył jej od rana. Gdy w kieszeni kurtki zabrzęczała jej komórka sygnalizując nadejście wiadomości tekstowej, westchnęła cicho i oparła kask o uda, wyciągając telefon. Zagryzła dolną wargę i odczytała kolejnego już dzisiaj sms’a od Christiana: „Gdzie jesteś? Martwię się”. Przymknęła powieki i zrobiła głęboki wdech, pocierając czoło palcami, kiedy poczuła jak pod powiekami wzbierają jej łzy. Ostatnio wszystko szło zdecydowanie nie tak jak powinno i z każdą chwilą gmatwało się coraz bardziej. Pokręciła głową i schowała telefon z powrotem do kieszeni, nie odpisując ani słowa. W tej samej chwili jak spod ziemi wyrosło przy niej Porsche Barosso, który z pełną premedytacją zatrzymał się gwałtownie w taki sposób, że błoto spod opon jego auta ochlapało jej Kawasaki i nogawkę jeansów. Zacisnęła dłonie na kasku, bo ostatnią rzeczą, jakiej w tej chwili potrzebowała była konfrontacja z Alexem.
    ______– Ups…. Ale ze mnie niezdara – rzucił z udawaną skruchą, zerkając przelotnie na rezultat swojej nieuwagi.
    ______– Daruj sobie to przedstawienie i zejdź mi z oczu. Twoje towarzystwo jest ostatnią rzeczą, na jaką mam w tej chwili ochotę – wycedziła przez zęby, mrożąc go wściekłym spojrzeniem. Uśmiechnął się sztucznie wspierając przedramię o kierownicę i opierając drugą rękę o drzwi przesunął palcem wskazującym po wardze, mierząc ją zuchwałym spojrzeniem.
    ______– Nie wątpię – zaśmiał się, patrząc jej w oczy z typową dla niego wyniosłością. – Jedyne, na co może mieć ochotę ktoś twojego pokroju, to ostre bzykanie, a ja z przyjemnością skorzystam z takiej okazji – odparł, mrużąc oczy i przesuwając bezczelnym wzrokiem po jej zgrabnych nogach, odzianych w obcisłe jeansy.
    ______– Odpieprz się w końcu ode mnie Alex! – fuknęła hardo, odważnie wytrzymując jego obłapiające spojrzenie. – Mam po kokardy kiepskich prób odegrania się za to, że miałam czelność urazić wielką dumę panicza Barosso i jego wybujałe ego. Najpierw słowne poniżanie, później wysłanie nagrania sprzed lat i tandetne groźby z kwiatami, co będzie dalej? – spytała, choć wcale nie chciała uzyskać odpowiedzi. W tej chwili zaczynała żałować, że wróciła do Valle de Sombras; oszczędziłaby sobie tylko nieprzyjemnych sytuacji, jeszcze większego poczucia zagubienia i bólu.
    ______Alex uniósł pytająco brew i parsknął perfidnym śmiechem.
    ______– Kwiaty? Nie rozśmieszaj mnie, naprawdę sądzisz, że wysyłałbym kwiaty jakiejkolwiek pannie, a zwłaszcza zwykłej zdzirze? – odparował uszczypliwie, posyłając jej przy tym zimne spojrzenie.
    ______– Ta zdzira za chwilę przyozdobi ci gębę, skoro tak ładnie prosisz – warknęła, niemal wypluwając jadowicie każde słowo i łypiąc na niego wściekle. Alex zaśmiał się na te słowa szyderczo, odrzucając głowę w tył.
    ______– Straszysz mnie? – zakpił, patrząc na nią z politowaniem. – Nie bądź żałosna – prychnął, uśmiechając się drwiąco i mierząc ją pogardliwym spojrzeniem. – Zamiast się odgrażać, naciesz się lepiej swoim kochasiem, bo niedługo będziecie się widywać wyłącznie przez więzienne kraty – dodał tak cholernie pewny siebie, że Lia miała ochotę zetrzeć mu ten głupi uśmieszek z twarzy, ale słowa, które usłyszała całkowicie przyćmiły wszystko inne. Zmarszczyła brwi nie bardzo rozumiejąc, co właściwie miał na myśli, ale widząc błysk satysfakcji w jego ciemnych oczach, była niemal pewna, że nie spodoba jej się to, co może za chwilę usłyszeć.
    ______– Jeszcze ci się nie znudziły te groźby, Barosso? – spytała, wpatrując się w niego chłodnym spojrzeniem. Wygiął usta w kpiącym półuśmiechu i westchnął teatralnie przyglądając się własnym paznokciom, jakby to była najbardziej fascynująca rzecz na świecie. Zmrużył oczy i z pełną ignorancją wypolerował je o niebieską koszulę, unikając patrzenia na nią i świadomie przeciągając moment odpowiedzi.
    ______– Oboje z Suarezem macie mnie za idiotę, a ja mówiłem nie raz, że ze mną się nie zadziera – wycedził przez zęby, wlepiając w nią złowrogie spojrzenie. – Zrobiłaś to ty i gorzko tego pożałowałaś. Christianowi napaść z bronią w ręku i usiłowanie zabójstwa też nie ujdzie na sucho – odparł zadowolony z siebie, rozsiadając się wygodnie na skórzanym obiciu. Lia zmarszczyła brwi i przełknęła ślinę, bo w jednej chwili poczuła się tak, jakby dostała czymś ciężkim w głowę. Alex widząc jej zdezorientowaną minę, zaśmiał się głośno i uniósł wymownie brew. – Ojej… Czyżby się nie pochwalił? – zakpił szczerząc się jak dziecko. Lia zacisnęła zęby, kiedy wezbrała w niej furia, a ręce zaczęły świerzbieć by przywalić Alexowi tak, żeby zobaczył cholerne gwiazdy.
    ______– Nie wiem, co kombinujesz, ale daruj sobie te żałosne zabiegi. Nie jesteś tu bogiem, bez względu na to czy stoją za tobą pieniądze ojca, czy on sam – syknęła wściekle, bo miała serdecznie dość jego gierek. Niczego w tej chwili nie pragnęła bardziej niż tego, by Alex zniknął z jej życia raz na zawsze. Dręczył ją i miał z tego jakąś chorą satysfakcję, a ona była zmęczona walką z nim. Jakby tego było mało uwziął się teraz jeszcze na Christiana, którego jedynym przewinieniem było to, że stanął w jej obronie. Żałowała, że na to pozwoliła, bo to nie powinno było się nigdy stać.
    ______– I tu się mylisz blondyneczko. Zresztą dowody przeciwko twojemu kochasiowi są niepodważalne. Nie muszę się zbytnio wysilać, z odciskami palców na broni nikt nie będzie dyskutował – odparł triumfalnie, wzruszając przy tym ramionami i uśmiechając się złośliwie. – Suarez trafi tam gdzie jego miejsce, do pierdla. I raczej nie macie co liczyć na małżeńskie widzenia, no chyba, że postarasz się przekonać kogo trzeba – zadrwił, mierząc ją wzrokiem i obscenicznie zagryzając wargę. – W końcu masz czym zapłacić, a jesteś w tym wyjątkowo dobra – zaśmiał się, widząc jej wściekłą minę. Przeczesała włosy palcami, starając się panować nad kotłującymi się w niej emocjami i wściekłością, która niemal z niej kipiała. Nagle wszystko do niej dotarło, a to co się ostatnio wydarzyło wreszcie ułożyło się w jedną, spójną całość: aresztowanie Christiana tuż po tym, jak przyjechali z tej nieszczęsnej fabryki, potem przypadkowe spotkanie i krótka wymiana zdań z Diazem, która wyraźnie wyprowadziła Suareza z równowagi, a o której nie chciał mówić, zbywając ją półsłówkami. A teraz jeszcze jej wezwanie na policję do złożenia zeznań, które dzisiejszego dnia wręczył jej Nacho. Tamto aresztowanie to nie było nieporozumienie, jak twierdził. Miał kłopoty przez Barosso, a jakby tego było mało – wedle tego, czego dowiedziała się właśnie od Alexa – postawiono mu zarzuty napaści i usiłowania zabójstwa. Lia przymknęła powieki i zrobiła głęboki wdech, kładąc ostrożnie dłoń na brzuchu, bo poczuła jak wnętrzności wywijają jej się na lewą stronę, wywołując falę mdłości. Jak mogła być taka głupia i niczego nie zauważyć, gdy Christian patrzył jej prosto w oczy, zwyczajnie kłamał i nawet się przy tym nie zająknął. Milczał w sprawie Barosso tak samo jak w sprawie gróźb, które ktoś kierował pod jego adresem, jakby jej nie ufał i to zabolało ją najbardziej.
    ______Zacisnęła zęby i spojrzała błyszczącym wzrokiem na zadowolonego z siebie Alexa, który jawnie się z niej naigrywał.
    ______– Szkoda, że to ja musiałem cię uświadomić – odparł z udawanym żalem, ale jego oczy błyszczały z wyższością. – Miłego dnia złotowłosa – rzucił szyderczo, po czym wcisnął pedał gazu i odjechał z piskiem opon, mijając po drodze Christiana, jadącego na Suzuki…





Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 16:53:02 31-07-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:56:41 31-07-16    Temat postu:

Wow, kolejny odcinek również tutaj - szalejesz Aguś ale nie żeby mi się to nie podobało, wręcz przeciwnie
Chociaż dużo wspomnień się tu pojawiło, znanych mi z innego opowiadania, to jak zwykle bardzo przyjemnie się czyta Twoje dzieło i można przy okazji odświeżyć sobie pamięć...
Lia szuka sobie zajęcia po powrocie z Mediolanu, a nigdzie tak się dobrze nie czuje jak w warsztacie, ewentualnie na ringu złota z niej dziewczyna, chętnie pomaga Ignaciowi, starając się chociaż trochę odwdzięczyć za to, co on kiedyś zrobił dla niej.
Nawiązując do wcześniejszego odcinka, o Christianie też ciagle rozmyśla i martwi się o niego. Mam nadzieję, że z jej pomocą znów ocknie się z tego letargu, w jakim się znalazł.
Jak dobrze, że wstrętny Barosso na razie sieci w kiciu i jej nie zagraża (chociaż dawno nie zaglądałam do NMD,więc kto wie ).
Nooo, to chyba tyle z moich wywodów. Czekam na więcej, of course
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:57:30 31-07-16    Temat postu:

Moniś, obiecałam przecież, że jak dotrę do cywilizacji to coś z Madzią podziałamy
Cieszy nas bardzo, że jesteś z nami i naszymi dzieciakami, które jakoś chyba nie do końca wpasowały się w tamto opowiadanie i cały gąszcz przeróżnych afer, które wybuchały tam jedna za drugą. Tutaj przynajmniej jesteśmy z Madzią skupione na naszych postaciach, a nie na tym co się dzieje wokół Nie mogłyśmy się jednak całkiem odciąć od tamtej historii, stąd tyle wspomnień, ale już niebawem ruszamy naprzód pełną parą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:57:30 31-07-16    Temat postu:

dubel parszywy

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 0:00:20 01-08-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:25:05 01-08-16    Temat postu:

Rzeczywiście, trochę dużo się tam działo cieszę się jednak, że kontynuujecie ich historię. I dziękuję, że dotrzymałaś tej obietnicy czekam więc teraz na rozwój akcji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:09:57 01-08-16    Temat postu:

Jak na moje oko, to momentami nawet za dużo, wstyd przyznać, ale sama często się gubiłam w tym, co tam się dzieje W każdym razie, mam nadzieję, że choć w minimalnym stopniu udało nam się uporządkować to, co tam się działo, a co było istotne dla naszych bohaterów, a teraz już będzie tylko lepiej
Kolejny rozdział chyba wstawi Madzia, a kiedy, to już trzeba jej pytać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:00:29 01-08-16    Temat postu:

Tak, teraz jest już zdecydowanie lepiej
Madziu - jak tam wygląda sytuacja u Ciebie ? Kiedy można w przybliżeniu spodziewać się czegoś nowego?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:34:47 01-08-16    Temat postu:

No to całe szczęście
Madzia chyba gdzieś nam dzisiaj zaginęła w akcji ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:36:27 01-08-16    Temat postu:

Jestem, jestem, nie zaginęłam - jeszcze
A kiedy? Kurka, dlaczego na moje barki spada odpowiedzialność składania takich deklaracji?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:42:28 01-08-16    Temat postu:

Jeszcze? Nie strasz mnie
Bo... mnie znów nie będzie przez dni... jeszcze nie wiem ile i Ty zostajesz na posterunku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:03:07 01-08-16    Temat postu:

Nie miałam takiego zamiaru, ale nigdy nie wiadomo jaki amok twórczy mnie dopadnie i kiedy
Wieeeem.... To nie wiem, bliżej weekendu może, tak standardowo?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 17, 18, 19  Następny
Strona 7 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin