Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Conjugal Peccadilloes - EPILOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 43, 44, 45  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:00:21 04-01-12    Temat postu:

Oj tam, oj tam... gorzej już chyba być nie może Ale w końcu to telenowela, więc zamieszanie być musi ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:47:49 04-01-12    Temat postu:

No tak nie ma telenoweli bez zamieszania
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brillantez
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:32:20 05-01-12    Temat postu:

Będzie dzisiaj jakiś odcinek?

Ostatnio zmieniony przez Brillantez dnia 21:32:33 05-01-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rainbowpunch
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 12314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:00:53 06-01-12    Temat postu:

A tu kiedy obiecany odcinek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:52:31 06-01-12    Temat postu:

Odcinek 19.

K
iedy przekroczyli próg ich mieszkania, Mari wyglądała na jeszcze bardziej zakłopotaną i wystraszoną niż w szpitalu. Juan szedł za nią powoli, niosąc małą sportową torbę, w której były jej rzeczy osobiste zabrane ze szpitala. Wciąż nie powiedział jej, że amnezja to najmniejszy z problemów jaki mają, choć Livia i José usilnie go do tego namawiali. On nie miał jednak serca przysparzać żonie kolejnych zmartwień. A przynajmniej jeszcze nie teraz, kiedy widział, że Marisa sama nie uporała się jeszcze z faktem, że niczego nie pamięta.
– Długo tu mieszkamy? – spytała, odwracając się w jego stronę, gdy zamknął za nimi drzwi. Kiedy pochwycił jej wzrok, poczuł w sercu dziwne ukłucie. Jej oczy były zimne i obce. Nie było w nich najmniejszego śladu po tym, co ich kiedyś łączyło.
– Kilka lat – odparł, stawiając torbę w kąt. – Wprowadziliśmy się tutaj niedługo po ślubie. Chcesz coś do picia? – zapytał, kierując się do kuchni.
– Sok pomidorowy – powiedziała. Juan roześmiał się niemal w głos. – Co cię tak bawi? – spytała z naburmuszoną miną.
– To, że choć nic nie pamiętasz, to wciąż masz te same przyzwyczajenia. Przed wypadkiem potrafiłaś wypijać całe litry tego świństwa – mówił, niosąc jej szklankę napełnioną sokiem. – I dokładnie w taki sam sposób się złościłaś.
Marisa uśmiechnęła się lekko, uważnie się mu przyglądając. Wydawał jej się zupełnie obcym facetem, a przecież byli małżeństwem, więc chyba mimo amnezji, powinna wciąż coś do niego czuć, prawda?
– Juan – zaczęła cicho, wpatrując się w czerwony napój w swojej szklance. – Czy my… czy nasze małżeństwo było udane?
Mężczyzna westchnął ciężko i usiadł obok niej na kanapie. Zabolało go, że użyła czasu przeszłego.
– To skomplikowane – powiedział w końcu, wspierając przedramiona na kolanach i splatając dłonie w koszyczek. Co miał jej powiedzieć? Że przez ostatnie miesiące odtrącała go od siebie z nieznanych mu przyczyn?
– Powiedz mi prawdę – poprosiła cicho.
– Pobraliśmy się z miłości – mówił, uważnie obserwując jej twarz, na której malowała się niepewność zmieszana ze strachem. Zupełnie jakby przeczuwała, że nie usłyszy niczego dobrego. – Mari, mogę teraz mówić tylko za siebie – dodał po chwili, przesuwając delikatnie wierzchem dłoni po jej policzku. – Wiem, że nie mam prawa niczego ci narzucać i nie chcę, żebyś przez to, co powiem czuła się do czegokolwiek zobowiązana, ale musisz wiedzieć, że naprawdę się kochaliśmy, nie widzieliśmy świata poza sobą i jeśli o mnie chodzi nic się w tej kwestii nie zmieniło i nie zmieni. Kochałem cię wtedy i kocham cię teraz, ale jeśli w tobie nie ma już tych uczuć… – urwał i odwrócił wzrok, by nie zauważyła łez cisnących mu się do oczu. Tak naprawdę nie miał przecież pewności, czy odtrącała go tylko ze względu na chorobę, czy może jednak poznała kogoś. – Pójdę po zakupy – powiedział, podnosząc się z kanapy. Musiał natychmiast wyjść i ochłonąć. Nie mógł znieść jej spojrzenia i nie potrafił powiedzieć jej prawdy. – A ty może spróbujesz się w tym czasie przespać? Tam jest nasza sypialnia… Spokojnie – dodał, widząc jej zakłopotanie. – Będę spał na kanapie. Kupić ci coś? – spytał, stojąc już w drzwiach, a gdy pokręciła przecząco głową, z ulgą zamknął je za sobą i prawie natychmiast wyciągnął z kieszeni telefon. Złapał się na tym, że miał zamiar zadzwonić do Franco i zaraz z tego zrezygnował. Kolejny na liście był José, ale on zajęty był zdobywaniem Livii, padło więc na Martina.

David w domu Vázquezów wciąż czuł się jak u siebie. Zresztą nic w tym dziwnego, bo wychowywał się przecież razem z Sebastiánem, Livią i najmłodszą z rodzeństwa, Milagros, która właśnie jak burza wparowała do domu, trzaskając wejściowymi drzwiami z takim hukiem, że aż zatrzęsły się w nich szyby.
– Co za kretyn! – wrzeszczała już od progu. – Popieprzony gnojek!
– Mili, nie poznaję cię – powiedział David, uśmiechając się od ucha do ucha. – Czyżby słodki aniołek przeistaczał się w diablicę?
– Co ty tu robisz? – spytała z bojową miną, krzyżując dłonie na piersiach. – Sebastián cię zabije, jak cię tu zobaczy.
– Miło, że się o mnie martwisz – mruknął ironicznie.
– Mówię poważnie – odparła blondynka, wpatrując się uważnie w kuzyna.
– Nic mi nie zrobi – powiedział pewnie, wsuwając dłonie w kieszenie eleganckich spodni. – Powiedz lepiej, kto ciebie tak zdenerwował? Masz jakiegoś wielbiciela?
– A jeśli nawet to co? Mam już prawie osiemnaście lat!
– Hej, spokojnie – uniósł ręce w geście poddania. – Nie jestem twoim wrogiem.
– Ale nie jesteś też przyjacielem więc nie interesuj się! – fuknęła i pędem ruszyła na górę. Na schodach zderzyła się jednak z Aną. – A ty co? Wyprowadzasz się? – spytała zdumiona, wpatrując się w wielką walizkę, którą ciągnęła za sobą jej bratowa, a którą właśnie zabrał z jej rąk David.
– Czas najwyższy – odparła spokojnie Ana, uśmiechając się blado. – I tak za długo tkwię w tym wszystkim.
– W takim razie Sebastián zabije nie tylko ciebie – Milagros uśmiechnęła się złośliwie, spoglądając na Davida. – Oboje was powiesi, potem poszatkuje, a na koniec rozrzuci po lesie wasze szczątki.
Brunet zaśmiał się, przyglądając się uważnie swojej najmłodszej kuzynce. Coraz częściej dochodził do wniosku, że jest dokładnie taka sama jak jej starszy brat, a może nawet jeszcze gorsza.
– Do zobaczenia – pożegnał się, kierując się z walizką Any w stronę drzwi.
– Gdzie Sebastián ma cię szukać ? – spytała Mili, gdy Ana stała już przy drzwiach wyjściowych.
– Najlepiej niech mnie w ogóle nie szuka, tylko podpisze papiery, które mu zostawiłam – odparła Ana i nie czekając na reakcję Milagros wyszła z rezydencji. Wiedziała, że gdy tylko Sebastián wróci do domu i zorientuje się, że się wyprowadziła, a jego urocza siostrzyczka doniesie mu, że wyszła z Davidem, rozpęta się piekło. Przebolał jakoś fakt, że nie poszła z nim na ten firmowy bankiet, ale od tamtej pory traktował ją zupełnie jak powietrze i nawet słowem nie wspomniał o papierach, które dostarczył mu David. – Jesteś pewien, że twoja siostra nie będzie miała nic przeciwko temu, że z wami zamieszkam? – spytała, zajmując miejsce pasażera w samochodzie Davida.
– Jestem – odparł, uruchamiając silnik. – Dom jest ogromny, a mieszkamy tam tylko we czwórkę.
– We czwórkę?
– Aurora, jej mąż Marcos, mały Ismael i ja.
– A twoja dziewczyna?
– To już przeszłość – powiedział, kątem oka zerkając na Anę, która wydawała się nieco zaskoczona tym wyznaniem.
– Przykro mi – szepnęła, nie wiedząc co innego mogłaby w tej sytuacji powiedzieć, zwłaszcza, że David w ogóle nie wyglądał na zmartwionego tym faktem.
– Zupełnie niepotrzebnie. To nie było nic poważnego, w każdym razie nie aż tak, by warto było nad tym rozpaczać.

Pomysł Martina, by jeszcze raz zabrać Marisę w podróż poślubną wydawał się doskonały. Problemem mogła być tylko jej choroba, ale doktor Cabral, który leczył jego żonę uspokoił go, a nawet poparł jego pomysł. Musiał teraz wszystko szybko zorganizować i cierpliwie czekać na efekt. Miał na to tylko dwa tygodnie. Potem Marisa bezsprzecznie musiała trafić do szpitala.
Kiedy wszedł do domu, w salonie paliła się tylko mała lampka, a Marisa w różowym dresie siedziała skulona na kanapie, pochlipując cichutko. Juanowi serce podeszło do gardła. Obawiał się, że może podczas jego nieobecności wspomnienia wróciły, albo jakimś innym cudem, odkryła prawdę o swojej chorobie. Odstawił małą siatkę z zakupami na szafkę i podszedł do niej.
– Mari, co się dzieje? – spytał, kucając przed nią, zobaczywszy rozrzucone wokoło wszystkie ich wspólne zdjęcia.
– Chciałam sobie coś przypomnieć, ale… – urwała, wlepiając wzrok w ich ślubne zdjęcie. – Widzę, że byliśmy szczęśliwi, ale nie pamiętam tego! Niczego nie pamiętam! – wykrzyczała mu w twarz, ciskając w niego fotografią. – Patrzę teraz na ciebie i widzę zupełnie obcego mężczyznę – dodała już spokojniej, wycierając nos wierzchem dłoni – a przecież wiem, że powinnam coś czuć…
– Marisa, kochanie – zaczął łagodnie, ujmując jej twarz w swoje dłonie. Serce mu się krajało, kiedy widział ją w takim stanie, a świadomość, że nie może jej w żaden sposób pomóc ani ulżyć była nie do zniesienia. – Nie zadręczaj się – poprosił cicho, opierając się czołem o jej czoło. – Daj sobie, nam, trochę czasu…
– Przytul mnie… – wychlipała. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. W sekundę usiadł obok niej i przygarnął do siebie, kołysząc delikatnie.
– Wszystko będzie dobrze – wyszeptał, wtulając twarz w jej włosy. – Zobaczysz, jeszcze będziemy szczęśliwi…

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 18:20:22 06-01-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:26:23 06-01-12    Temat postu:

Jeju, po tym odcinku to ja po prostu kocham duet Marisy i Juana I choć serce mi się kraje, będąc świadkiem ich bezradności i usilnych prób przywrócenia dziewczynie pamięci, to wiem, że ich osoby są stworzone wyłącznie dla siebie. A ich miłości nie jest w stanie zabić, ani choroba Mari, ani jej amnezja. Cieszy mnie zatem opcja ponownego wybrania się ich dwójki w podróż poślubną, która ma na celu przypomnienie kobiecie wszystkich, wspólnie spędzonych chwil, wszystkich radosnych i smutnych przeżyć, a przede wszystkim ma umocnić ich w uczuciu, w którym w głębi duszy na pewno oboje trwają. Sama zaś postawa Juana zasługuje na medal - w moich oczach jest prawdziwym aniołem, dla którego liczy się zdrowie i szczęście jego małżonki. Cuuudowny

Nawiązując jeszcze do osoby Milagros to muszę przyznać, że swoją energią, wybuchowym charakterkiem i ciętym językiem zdobyła moje uznanie. Podoba mi się taka jej wrodzona jadowitość i swego rodzaju solidarność z braciszkiem. Ciekawi mnie jednak reakcja Sebastiana na wyprowadzkę Any - i to w towarzystwie Davida
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:34:55 06-01-12    Temat postu:

No cóż, małżeństwo Juana i Marisy i chciałam bardzo, żeby tą miłość było widać, więc jeśli mi się udało to osiągnąć w choć minimalnym stopniu, to jestem happy ^^
A Milagros nie pojawiła się bez powodu - również będzie tu miała swoje pięć minut, ale to za kilka odcinków
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:59:25 06-01-12    Temat postu:

Przyznam, że odkąd Juan wie o chorobie Marisy ich wątek stał się ciekawszy i akcja ruszyła do przodu. Mogę więc wreszcie napisać, że zdobyli moje serce, a ich miłość jest naprawdę piękna
Przykre jest to, że dziewczyna niczego nie pamięta, ale wierzę, że wkrótce odzyska pamięć. Ostatnie słowa Juana mną poruszyły i mam nadzieję, że się spełnią
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rainbowpunch
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 12314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:54:33 06-01-12    Temat postu:

WOW! Aż się serce kraje, gdy czyta się wspólne sceny Marisy i Juana. Ta cudowna para nie tylko przeżyła tak wiele, ale łączy ich chyba największe i jak najbardziej szczere uczucie. Marisa ma amnezję i nic nie pamięta. W głowie ma kompletą pustkę. Nawet nie wie czy kocha Juana, czy nie. Widzi obcego mężczyznę i usilnie stara się coś sobie przypomnieć, jednak wszystkie jej starania idą na marne.
Juan wydaje mi się taki cudowny!! Nie tylko jest największą podporą teraz dla swojej żony, ale cierpliwie się o nią troszczy. Nie naciska na nic, jest dla niej delikatny i w głębi serca wierzy, że jeszcze kiedyś między nimi będzie tak jak dawniej. Ja również liczę na to, że ta dwójka nie tylko pokona amnezję i chorobę Marisy, ale i ich miłość zwycięży! Zasługują na to jak najbardziej, bo póki co los ich najbardziej doświadcza. Tyle nieszczęścia im się przytrafiło, a wciąż są ze sobą nadal...
Ostatnia scenka była wprost śliczna. Juan obdarzając Marisę czułymi słówkami i przyrzeczeniami, że wszystko się jeszcze ułoży. Cudowny mężczyzna. Szkoda mi biednej Marisy, która dopiero ma mętlik w głowie. Zaś pomysł Martina z drugą podróżą poślubną jest strzałem w dziesiątkę!!!

Moja Ana, zuch dziewczyna nareszcie zdecydowała się na kolejny ważny krok. Do tego z pomocą znów przychodzi David, oferując swoją pomocną dłoń. Dziewczyna przynajmniej ma teraz gdzie się podziać, bo postanowiła już, że nie chce mieszkać pod jednym dachem z Sebastianem, który i tak ostatnio traktuje ją jak powietrze. Ciekawa jestem czy Sebastian, tak jak powiedziała Mili rzeczywiście wścieknie się do szaleństwa. Nie mam wątpliwości, że tak będzie i już nie mogę się doczekać jego reakcji.
Tak nawiasem mówiąc postać Milagros spodobała mi się - dziewczyna ma energię, co mi się w niej spodobało. Kolejną rzeczą jest Aurora, która jest siostrą Davida. Nie wiedziałam o tym, także dla mnie to kompletne zaskoczenie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:05:29 06-01-12    Temat postu:

Nie pisałam wcześniej, że Aurora to siostra Davida, bo do końca nie byłam przekonana, czy to dobry pomysł, ale stało się I cieszę się, że Mili się spodobała, bo zagości na tu na trochę. A reakcja Sebastiana... już napisana
Jak mi się jutro uda jeszcze coś napisać, to może next pojawi się jeszcze w weekend


Dzięki za komentarze :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rainbowpunch
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 12314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:13:34 06-01-12    Temat postu:

Jejciu, proszę cię bardzo!!! Na kolanach!! Bo nie wytrzymam i muszę mieć ten kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:16:41 06-01-12    Temat postu:

Zobaczę, co się da zrobić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brillantez
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:00:22 07-01-12    Temat postu:

Świetny odcinek. Po tym odcinku uwielbiam parę: Marisa y Juan. Po tym odcinku doszłam do wniosku, że może i powinnaś trochę pomieszać w życiu wszystkich par, ale jak najbardziej połączyć ich na koniec tak jak opisano w obsadzie I myślę, że wtedy będzie to rasowa telenowela i wszyscy będą zadowoleni Albo przynajmniej większość, w tym ja

Wracając do Marisy i Juana... Świetnie, że Marisa stara sobie coś przypomnieć i nie odtrąca Juana, a z kolei on daje jej czas. Jest mi też go trochę szkoda. Obydwoje wiele cierpią, mam nadzieję, że będzie coraz lepiej i życzę wszystkiego dobrego tej parze, zeby w końcu na powrót byli szczęśliwi.

Nie podoba mi się David... Między nim a Aną coś mi śmierdzi. Ale może to nie byłby taki głupi pomysł, żeby ich na chwilę połączyć, a żeby Sebastian chodził wściekły i bardzo zazdrosny A propos tego drania, brakowało mi go bardzo


Bombon napisał:
Jejciu, proszę cię bardzo!!! Na kolanach!! Bo nie wytrzymam i muszę mieć ten kolejny odcinek


Dołączam się do tych próśb! Z okazji np. WOŚP'u albo urodzin mojej koleżanki dodaj odcinek chociażby dzisiaj! Błaaagaaam

Zlituj się!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rainbowpunch
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 12314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:04:53 07-01-12    Temat postu:

Brillantez napisał:


Bombon napisał:
Jejciu, proszę cię bardzo!!! Na kolanach!! Bo nie wytrzymam i muszę mieć ten kolejny odcinek


Dołączam się do tych próśb! Z okazji np. WOŚP'u albo urodzin mojej koleżanki dodaj odcinek chociażby dzisiaj! Błaaagaaam

Zlituj się!


W kupie siła Błagamy Cię!!! Zlituj się nad nami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:18:46 07-01-12    Temat postu:

No dobra, niech Wam będzie, nie będę taka

Odcinek 20.

G
dy po przebudzeniu w szpitalu zobaczył, wpatrującą się w niego z troską Verónicę, nie był pewien, czy to sen, czy rzeczywistość. Wyglądała na naprawdę przejętą jego losem i wystraszoną.

– Franco – szepnęła, delikatnie gładząc jego policzek. – Jakie to szczęście, że nic ci się nie stało.
– Co z dzieckiem? – spytał, ignorując zupełnie jej przymilny ton, który nie wiedząc czemu, wydał mu się najzupełniej szczery.. – Juan mówił…
– Wszystko w porządku – przerwała mu. – Muszę po prostu bardziej o siebie dbać, lepiej się odżywiać i takie tam – dodała, odwracając wzrok.
– Spójrz na mnie – polecił i ująwszy jej podbródek zmusił, by popatrzyła na niego. – Zależy ci na mnie – bardziej stwierdził niż zapytał. Nie spodziewał się, że otrzyma odpowiedź, ale jej spojrzenie mu wystarczyło, a gdy chwilę potem wpiła się w jego usta, poddał się chwili. – Chyba jednak wcale nie jesteś taką wiedźmą, za jaką chciałabyś uchodzić – szepnął i uśmiechnąwszy się lekko, odgarnął pasmo jej czerwonych włosów za uszy.

Tak. Wtedy było idealnie i chyba żadne z nich nie chciało tego zepsuć. W ogóle Verónica od tamtego czasu była jak do rany przyłóż, ale mimo to wciąż jej nie ufał. Nadal w głowie dźwięczały mu jej słowa, że wyszła za niego dla pieniędzy i z tego samego powodu zaszła w ciążę, a przed oczami miał wciąż jej obraz podczas obściskiwania się z tym kudłatym osiłkiem. Nie miał zamiaru drugi raz dać się nabrać na jej gierki. Musiał być czujny, ale to nie oznaczało, że nie mogą spróbować żyć jak cywilizowani ludzie, w dodatku ludzie, spodziewający się dziecka.

Verónica przewróciła się na drugi bok i aż podskoczyła, gdy zobaczyła przed sobą twarz Santiaga.
– Zawału serca kiedyś przez ciebie dostanę – warknęła, podnosząc się z łóżka.
– To zacznij zamykać okna – odparł spokojnie, siadając obok niej na łóżku. – Jak idzie urabianie plastusia? – spytał i nie czekając na odpowiedź dalej ciągnął: – Widzę, że w dalszym ciągu nie śpicie ze sobą, więc chyba nienajlepiej, co? – zagadnął, uśmiechając się kpiąco, za co natychmiast zarobił kuksańca pod żebra.
– Widzisz, kretynie, jaki mam brzuch?
– Wcale jeszcze nie jest taki duży – zaśmiał się. – Zresztą nie wiem czy wiesz, ale są różne pozycje, nie trzeba robić tego zawsze „po bożemu”… No co? – spytał, gdy zafundowała mu „jaskółkę”.
– Ale ci się dowcip wyostrzył – mruknęła. – Mów lepiej co z tą małą od Vázquezów? – spytała, a jej uwadze nie uszło, że Santiago wyraźnie rozpromienił się na wzmiankę o tej dziewczynie.
– Urocza mała – powiedział, uśmiechając się cwano. – I jest o mnie zazdrosna, więc chyba jestem na jak najlepszej drodze do zdobycia jej serca i pieniędzy jej rodziny.
– Jesteś bardzo pewny siebie.
– A dlaczego miałbym nie być? – spytał, wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów. – Na jej oczach całowałem się dziś z jedną z pokojówek a zaraz potem usłyszałem z ust słodkiej Mili całą serię wyzwisk pod swoim adresem.
– Nie pal tu – warknęła Verónica, wyrywając mu papierosa z ust, gdy miał już go odpalić. Santiago przewrócił teatralnie oczami i westchnął ciężko.
– Odkąd tu mieszkasz zrobiłaś się strasznie… – zawiesił na chwilę głos, szukając odpowiedniego słowa. – Świętoszkowata.
– Nikt w tym domu nie pali, więc z łatwością wyczują smród papierosów. Poza tym jestem w ciąży, jeśli nie zauważyłeś.
– Już się tak nie denerwuj – odparł z uśmiechem, trącając ją palcem wskazującym w czubek nosa. – Złość piękności szkodzi.
– Przestań się zgrywać – powiedziała, trącając jego dłoń, jakby odganiała muchę. – Mów lepiej, co ustaliłeś odnośnie doktorka.
– Guillermo Carrillo, lat 42, ma syna z pierwszego małżeństwa, dziewiętnastoletniego Ignacia. Jego żona, zginęła w wypadku samochodowym, gdy mały Nacho miał 12 lat. Trzy lata później związał się z niejaką Noelle, która podobno jest znaną francuską śpiewaczką operową – skrzywił się, na samą myśl o słuchaniu jakiekolwiek arii, a już zwłaszcza w wykonaniu kobiety, sopranistki. – Do tej pory byli dla Rosity i Rodriga tylko rodziną zastępczą, ale niedawno rozpoczęli procedurę adopcyjną – dokończył półgłosem.
– Więc nie odzyskamy ich? – spytała Verónica, wpatrując się w brata z nadzieją. Ten jednak tylko zwiesił głowę bez słowa. W tym samym momencie drzwi do pokoju otworzyły się.
– Przyniosłem ci… – zaczął Franco, ale gdy zobaczył obcego mężczyznę, siedzącego na łóżku jego własnej żony, wszystko się w nim zagotowało. – Kto to jest? – spytał, odstawiając tacę z podwieczorkiem na komodę przy drzwiach.
– To nie tak jak myślisz – zaczęła panikować Verónica, widząc, że Fanco jest coraz bardziej wściekły.
– Nie? – zagadnął. – Zastaję w sypialni mojej żony obcego faceta, w dodatku tego samego, z którym już wcześniej obściskiwała się na ulicy i co mam myśleć?
– Przestań, stary – wtrącił Santiago. – Ona się nie może denerwować.
– Zamknij gębę! – warknął Franco. – Nie z tobą teraz rozmawiam. Kto to jest? – zwrócił się do Verónici, chwytając ją za nadgarstek i przyciągając do siebie. – To jego dziecko?
– Przestań! – krzyknęła, wyszarpując dłoń z jego uścisku. – To mój brat, idioto!
– Brat?! – Franco przeniósł wzrok na stojącego kilka kroków za jego żoną mężczyznę. – Ten kryminalista?
– Każdemu zdarzają się w życiu błędy, a on już swoje odsiedział!
Franco przeczesał włosy palcami, mierząc wzrokiem to swoją żonę, to znów swojego szwagra. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. W jednym jednak zgadzał się ze swoją żoną. Każdemu w życiu zdarzają się błędy. Jego błędem było to, że się z nią związał.

Po rozmowie z prawnikiem, który tylko utwierdził go w jego przypuszczeniach co do ewentualnych skutków unieważniania małżeństwa z Aną, Sebastián nie był w najlepszym humorze. Nie zamierzał dzielić się firmą ani niczego jej ułatwiać i był to wystarczający powód, by nie podpisywać dokumentów, które dostarczył mu jego ukochany kuzyn, David. Wystarczyło już, że na bankiecie rocznicowym, musiał świecić za nią oczami tłumaczyć wszystkim jej nieobecność. Uśmiechnął się lekko na wspomnienie reakcji ciotki Josefiny, która usłyszawszy z jego ust, że Ana źle się poczuła i dlatego nie mogła przyjść, natychmiast zawyrokowała ciążę. Wiedział, że za chwilę cała rodzina i znajomi i nieznajomi będą plotkować o rzekomej ciąży Any i bawiło go to.
– Głupia – prychnął pod nosem, wchodząc do domu.
– Cześć, braciszku – dobiegł go głos siostry. Przewrócił teatralnie oczami i przykleiwszy na twarz wystudiowany uśmiech, odwrócił się w jej stronę.
– Witaj, Mili – cmoknął ją w policzek, po czym zdjął marynarkę i rzucił ją niedbale na kanapę. – Co się do mnie sprowadza? – spytał, nalewając sobie whisky.
– Pokłóciłam się ze starymi i chcę tu zamieszkać – oświadczyła bez zbędnych podchodów, co spowodowało, że niemal cały alkohol jaki miał w ustach, wylądował na jego białej koszuli.
– Cholera – mruknął, krztusząc się do łez.
– Wiem, że się cieszysz – mówiła Milagros, uderzając go kilkakrotnie w plecy – ale nie musisz tego aż tak bardzo okazywać.
– Chyba zwariowałaś – powiedział w końcu, wycierając kąciki oczu wierzchem dłoni. – Jesteś nieodpowiedzialną gówniarą, czego przykład dałaś na imprezie u rodziców. Nie wezmę na swoje barki odpowiedzialności za ciebie – oświadczył, wycierając dłonie w papierową serwetkę.
– Ty nawet za siebie nie potrafisz wziąć odpowiedzialności – rzuciła złośliwie. – A ja mam już prawie osiemnaście lat i umiem o siebie zadbać.
– Coś sugerujesz? – spytał, przypatrując się jej uważnie, a kiedy na jej twarzy wykwitł cyniczny uśmieszek, wiedział, że nie zwiastuje on nic dobrego.
– Twoja żona podobno jest w ciąży – zaczęła. – Wieści szybko się rozchodzą. Ciotka Josefina obdzwoniła już pół rodziny, a do starych zadzwoniła z pretensjami dlaczego nie podzielili się z nią tą radosną nowiną wcześniej.
Sebastián roześmiał się w głos.
– Możesz spać spokojnie, nie zostaniesz ciocią – powiedział, ponownie napełniając sobie szklankę alkoholem.
– Jesteś pewien? – spytała, krzyżując dłonie na piersiach. Sebastián zamarł w bezruchu. Ana Lucía bardzo się zmieniła ostatnio, ale nie sądził, by będąc wciąż jego żoną, zdecydowała się na jakiś romans. Zasady, które wyznawała, by jej na to nie pozwoliły, choć jeśli spojrzeć na to z drugiej strony… dlaczego tak nagle zażądała nie tylko rozwodu ale i unieważnienia ich małżeństwa? – Widzisz – zaczęła po chwili Milagros – ja jestem, jaka jestem, ale ty jesteś skończonym durniem, jeśli nie widzisz, że słodka Ana puszcza cię kantem z naszym drogim kuzynem.
Sebastián poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy i zacisnął palce mocniej na trzymanej w dłoni szklance.
– Coś ty powiedziała?
– Ana wyprowadziła się dzisiaj. Do Davida. Prosiła, żebyś jej nie szukał tylko podpisał papiery, które ci zostawiła – dorzuciła, uśmiechając się cynicznie na widok osłupiałej miny brata. – To jak? Mogę zostać? – spytała. – Świetnie, wiedziałam, że się zgodzisz – zakończyła, cmokając go w policzek i popędziła na górę, rozpakować swoje walizki.
– Zabiję cię, Valdés – syknął wściekle Sebastián, ciskając szklanką o przeciwległą ścianę. – Gołymi rękami! Nie zrobisz mi tego po raz drugi, kuzynie – mruknął, uderzając pięścią w futrynę. – Tym razem ci się nie uda, nie oddam ci jej…


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:33:35 07-01-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 19 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin