Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The Fallen [38]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 40, 41, 42  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:50:38 07-10-12    Temat postu:

Również proszę ładnie o odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:02:40 07-10-12    Temat postu:

Nie zapomniałam, tylko jakoś nie umiem się zebrać Może dlatego, że ostatnio właściwie skupiam się tylko na "agentach". Przepraszam i obiecuję poprawę. CP już prawie skończone więc powinno się coś ruszyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:51:05 28-10-12    Temat postu:

Zapomniałaś o mnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:53:57 28-10-12    Temat postu:

Nie zapomniałam!! Pamiętam i bardzo mnie męczy, ale jakoś do mnie nie mówi ta gromdka. Dziś nawet próbowałam coś napisać, ale wyszło ledwie parę linijek i blokada Przepraszam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:57:52 28-10-12    Temat postu:

Będę czekać cierpliwie, ponieważ nic innego mi nie pozostało. I chyba zabiję tę gromadkę za to, że tak uporczywie milczą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:00:03 28-10-12    Temat postu:

No jak ich zabijesz, to już raczej nie przemówią
Sama bardzo chciałabym tu coś napisać... no i może właśnie to jest to, że za bardzo chcę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:58:56 25-11-12    Temat postu:

Jakoś nie mogę uwierzyć, iż ta cała gromadka nadal milczy jak zaklęta. Ależ są uparci
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:31:39 25-11-12    Temat postu:

do tego stopnia, że właśnie zdecydowałam się przenieść to do archiwum
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:33:15 25-11-12    Temat postu:

Jest mi strasznie przykro, ponieważ to jedno z moich ukochanych opowiadań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:36:07 25-11-12    Temat postu:

Mnie też, ale przez cały ten czas napisałam może z 10 linijek i nic poza tym Właśnie otworzyłam plik, przeczytałam je jeszcze raz i dalej nic więc chyba nie mam innego wyjścia. Przepraszam.

_____________
EDIT:
No dobra, coś tam wypociłam. Lepsze nie będzie i nie wiem, czy zadowoli Was efekt, ale może w końcu coś się ruszy... albo i nie. Zobaczymy


~ 31 ~

Ku swojemu zdziwieniu nie czuł żadnego bólu, a przecież powinien. Powoli otworzył powieki. Otaczała go zupełna pustka, nieskazitelna biel, która sprawiała, że mrużył oczy. Powoli rozprostował palce i przyjrzał się swojej dłoni, próbując nimi poruszać. Widział, czuł, oddychał.
– Umarłem? – szepnął do siebie, gdy dotknął swojej klatki piersiowej i nie poczuł bijącego w niej serca.
– Nie grozi ci to.
Ten głos poznałby wszędzie. Odwrócił się i uśmiechnął na jej widok. Wyglądała jakoś inaczej, ale z całą pewnością to była ona.
– Gwiazdeczko… Gdzie jesteśmy?
– Ktoś taki jak ty, nie zrozumie tego.
Gabriel przekrzywił głowę i wlepił w nią swoje wielkie, ciemne oczy. Powoli podniósł się na łokciach i wstał z łóżka. Przez chwilę czuł się tak, jakby na nowo uczył się chodzić, ale w końcu złapał równowagę i podszedł do niej.
– Gwiazdeczko… – szepnął. Wyciągnął dłoń, by dotknąć jej ramienia, ale zamiast tego trafił w próżnię. Zupełnie jakby była jakąś zjawą, senną marą, a przecież stała tu przy nim. Czuł wyraźnie jej zapach i bijące od niej ciepło. Spojrzał niepewnie na jej smutną twarz, a potem na swoją dłoń. – Co to ma być? – warknął ostrzej niż zamierzał. – Chcecie zrobić ze mnie wariata?
Estrella uśmiechnęła się kwaśno, spoglądając na niego z politowaniem.
– Jesteś tu przeze mnie – powiedziała, patrząc mu w oczy. Gabriel zmarszczył brwi i przekrzywił lekko głowę, analizując jej słowa. – Oboje mamy nad czym myśleć i będziemy tu, dopóki nie wyciągniemy właściwych wniosków. Pamiętasz co się stało?
– Jechałem na motorze i… to ty wbiegłaś mi pod koła – dokończył przerażony swoim odkryciem, a raczej tym, że oboje stoją na własnych nogach, a na ich ciałach nie ma choćby jednego zadrapania. Rozejrzał się dookoła, obracając jednocześnie wokół własnej osi. – O co tu chodzi? – spytał. – Estrella?
Jego głos niósł się echem dokoła, trafiając w otaczającą go próżnię, ale jej nie było już przy nim.

Xander jak tajfun wparował na oddział ratunkowy szpitala miejskiego. Kiedy w drzwiach swojego mieszkania zobaczył dwóch umundurowanych funkcjonariuszy policji, poczuł się tak jak wtedy, kiedy mając zaledwie 19 lat dokładnie w ten sam sposób dowiedział się o tragicznej śmierci rodziców.
– Doktorze… – wysapał zdyszany, chwytając za ramię starszego mężczyznę, wychodzącego właśnie z sali, na której leżał Gabriel. – Co z nim? – spytał, a kiedy lekarz zmarszczył gniewnie czoło, dodał szybko, wyprzedzając standardową w takich przypadkach serię pytań: – Jestem jego bratem i opiekunem prawnym, Alexander Fells.
– Cóż – westchnął mężczyzna. – Stan pana brata jest ciężki. To cud, że w ogóle przeżył, ale jest młody, wysportowany, silny. Na razie, z uwagi na wielość i rozległość urazów, utrzymujemy go w stanie śpiączki farmakologicznej, ale trzeba być dobrej myśli – zakończył, pocieszająco klepiąc Alexandra w ramię.
– Mogę tam wejść?
– Ale tylko na parę minut. Zaraz zabieramy go na OIOM.
Xander skinął głową na zgodę i podszedł do drzwi. Bał się wejść do środka, ale wiedział, że Gabriel go potrzebuje, bardziej niż kiedykolwiek do tej pory.
– Panie Fells – dobiegł go głos jednego z uczniów. Kiedy zerknął przez ramię, zobaczył spanikowanego Walsha. – Gabriel i Estrella…
– Estrella? – wydukał Xander. – Jechali razem?
Tyler potrząsnął przecząco głową, czując jak jakaś gula ściska mu gardło.
– Rozmawiałem z nią, zdenerwowała się i wybiegła na ulicę, a Gabe skręcił gwałtownie, by na nią nie wpaść… widziałem to wszystko – zakończył, zaciskając dłonie w pięści i przymykając powieki. – Nie mogę ich nigdzie znaleźć.
– Gabe jest tutaj – powiedział cicho Xander, spoglądając za szybę, z którą na łóżku leżał jego młodszy brat. Głowę miał całą zabandażowaną, na szyi usztywniający kołnierz i prawą rękę w gipsie i nogę na wyciągu.
– Chryste… – westchnął Walsh. Nie przepadał za Gabrielem, ale nawet najgorszemu wrogowi nie życzył czegoś takiego. – To moja wina…
– Nawet tak nie myśl! – upomniał go Alexander. – Jeśli ktoś w ogóle jest tu winny, to wyłącznie mój brat. Zawsze jeździł jak wariat i już nieraz kusił los. Ostrzegałem go wiele razy, prosiłem, by jeździł ostrożnie, ale nie słuchał i w końcu stało się to, co było nieuniknione. Chodź, spróbujemy dowiedzieć się co z Estrellą.
– Na pewno wolałby pan zostać tutaj.
– Dowiemy się co z Estrellą i wrócę tu.
– Wiadomo co z nim? – spytała Nelly, która właśnie do nich dołączyła.
Alexander popatrzył na nią z niewyraźną miną i wskazał wzrokiem w stronę pokoju, w którym leżał jego brat.
– Jest źle – powiedział cicho.
Nelly spojrzała na niego ze współczuciem i objęła mocno za szyję.
– Będzie dobrze – wyszeptała mu do ucha, zerkając nad jego ramieniem na Tylera. – Jesteś przyjacielem Gabriela? – spytała, widząc jak nerwowo przestępuje z nogi na nogę. Walsh uśmiechnął się krzywo i pokręcił przecząco głową.
– Szczerze mówiąc, wprost przeciwnie. Tyler Walsh – przedstawił się, wyciągając dłoń w jej stronę.
– Nelly Lewis – odparła, odwzajemniając uścisk jego dłoni. – Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach.
– Może jeszcze będzie inna okazja, by poznać się lepiej. Przepraszam, ale…
– Idź – wszedł mu w zdanie Xander. – Jak się czegoś dowiesz, daj znać…

Gina zatrzymała się w pół kroku, kładąc dłonie na swoim brzuchu.
– Wszystko w porządku? – zaniepokoił się Brian. Od kiedy porozmawiał z Lilly, wyjawiając jej, że to przez niego stała się posłanniczką Lucyfera, czuł, że na nowo odnajduje spokój. Teraz męczyła go już tylko jedno – ciąża Giny.
– Chyba tak – odparła, ostrożnie siadając na kanapie i czule gładząc brzuch. – Chodź tu – powiedziała, podnosząc wzrok na spanikowanego przyjaciela i wyciągając dłoń w jego stronę. Brian uśmiechnął się łobuzersko i odstawiwszy na stoli butelkę wody mineralnej, którą właśnie miał zamiar otworzyć podszedł do niej bez zastanowienia.
– Znów cię naszło na przytulanki? – zaśmiał się, chwytając jej dłoń. Gina pokręciła przecząco głową, a kiedy usiadł obok niej, bez słowa położyła sobie jego dłoń na brzuchu.
– Czujesz? – spytała. Jej twarz promieniała, a oczy błyszczały ze szczęścia.
Brian spojrzał na nią nieco zmieszany, a w końcu wyszczerzył się od ucha do ucha.
– Ależ mały ma energię – powiedział, nie mogąc się nadziwić, że taki malutki człowieczek, rozwijający się pod sercem jego przyjaciółki, jest w stanie tak mocno dawać o sobie znać.
– A może mała? – zachichotała Gina.
Brian pokręcił przecząco głową i spojrzał na nią z miną doświadczonego położnika.
– Chłopak. Dziewczyna nie traktowałaby matki w taki sposób – powiedział z pełnym przekonaniem. – Wiesz, że to Jack powinien tu być zamiast mnie – dodał po chwili, a Gina od razu spochmurniała.
– Wiem, ale nie zamierzam stawać między nim a jego synem. Matt wyraźnie dał mi do zrozumienia, że powinnam zniknąć z ich życia.
– A ty posłusznie się na to zgodziłaś – mruknął Brian, nie kryjąc niezadowolenia. – Wiesz dlaczego to zrobiłaś? Wcale nie dlatego, że Matt cię o to poprosił i że jesteś przekonana, że będzie im lepiej bez ciebie. Zrobiłaś to, bo tak jest wygodniej dla ciebie. Nigdy nie lubiłaś walczyć o swoje i to się nie zmieniło, choć w obecnej sytuacji powinno.
– Daj spokój, Brian. Jack powoli wraca do zdrowia, do tego ma na głowie Matta i jego zbuntowaną siostrzyczkę Maggie, niepotrzebny mu kolejny kłopot.
– A od kiedy to ukochana kobieta i dziecko to kłopot?
– Kiedy dzieci nie akceptują tej kobiety, to naprawdę kłopot.
– No i widzisz? Oddajesz bez walki coś, co jest dla ciebie ważne.
– A ty i Lilly? – zmieniła szybko temat. Brian przewrócił oczami i westchnął ciężko.
– To zupełnie coś innego – odparł krótko. – Zresztą, wiem, że Kyle kręci w mieście i martwi mnie to. Zwłaszcza, że młody Fells balansuje na granicy życia i śmierci, nasza słodka Estrella wróciła na górę, a jedna z uczennic Beverly High, Ashley O’Neal jest co najmniej dziwna.
– Masz na myśli coś konkretnego?
Brian pokręcił przecząco głową.
– Nie, ale może czas najwyższy, żebym skończył już swój urlop i zajął się czymś poważniejszym niż granie w kosza z młodzieżą – powiedział i puściwszy do niej oczko, zaczepnie trącił ją palcem w czubek nosa. – A ty, moja droga, jak najszybciej powinnaś porozmawiać z Jackiem.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 17:03:43 25-11-12, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:30:46 04-12-12    Temat postu:

Sporo spóźniona, ale w końcu jestem z komentarzem. Nie wiem dlaczego wcześniej go nie wrzuciłam....ech....
W każdym razie, jak widzę Gin i Brian nie będą razem choć nie ukrywam pasowali by do siebie. No ale może tak właśnie ma być będę się też cieszyć, nie ma co ukrywać
Teraz jeszcze namieszałaś z tym całym wypadkiem. Estrella wróciła na góry a Gabe gdzieś się mocno zawiesił i nie wiadomo co to dalej z tego wszystkiego będzie.
Powiem szczerze, że ja sama już nie wiem, kto jest kto, bo jak czytam, to z każdym kolejnym odcinkiem utwierdzam się w przekonaniu, że każdy tu jest co najmniej dziwny i nie mam pomysłów na to kim każdy z "podejrzanych" może być
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i ja oczekuję na kolejny odcinek oczywiście.
Pamiętaj, że jestem i czytam, choć nie zawsze z komentarzem punktualnie
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:04:14 20-01-13    Temat postu:

Nie wiem czy ktoś tu jeszcze czeka na odcinek i ucieszy się z poworotu tego opowiadania. Jeśli tak, to będę się bardzo cieszyć, a jeśli nie, to wróci do archiwum

~ 32 ~


Tyler odstawił pustą butelkę na blat i zamówił kolejne piwo. Nie mógł sobie darować, że Estrella przez niego weszła pod koła Fellsowi, a teraz nie było nawet wiadomo gdzie jest. Kiedy pytali o nią razem z Alexandrem w szpitalu miejskim, wszyscy rozkładali bezradnie ręce, sugerując, że być może została odwieziona do innego szpitala. Tyler obdzwonił wszystkie. W większości udzielono mu informacji, iż nie ma takiej pacjentki, a pozostałych zbyto go twierdzeniem, że jeśli nie jest rodziną, to niczego nie mogą mu powiedzieć.
– Tyler… – usłyszał z prawej strony, a kiedy spojrzał w tamtą stronę, zobaczył Ashley. – Wszystko w porządku? Słyszałam co się stało.
– Więc powinnaś wiedzieć, że nic nie jest w porządku – odfuknął.
– A ty powinieneś wiedzieć, że nie powinieneś więcej pić – powiedziała łagodnie, oplatając szczupłymi palcami przegub jego ręki, w której trzymał już kolejną butelkę cierpkiego trunku. Tyler uśmiechnął się krzywo i pociągnął łyk.
– I kto to mówi? – spytał, patrząc na nią z kpiną. – Dziewczyna, która pół życia spędziła w ośrodku dla uzależnionych?
Ashley zacisnęła nerwowo szczęki, ale nic nie odpowiedziała.
– I co tak stoisz? Idź znaleźć sobie jakiegoś innego durnia, który pozwoli ci się owinąć wokół palca.
– Jesteśmy do siebie bardziej podobni niż ci się wydaje, Ty – odparła cicho, ale on nawet na nią nie patrzył. Nie była pewna czy w ogóle docierają do niego jej słowa. – Wkrótce się o tym przekonasz – dodała, uśmiechając się tajemniczo i wcisnęła mu w dłoń malutki woreczek z białym proszkiem. – Wpadnij, jak już trochę wyluzujesz, bo w tej chwili jesteś nie do zniesienia – zakończyła i ruszyła w tłum, bawiącej się na parkiecie młodzieży.
Tyler przez chwilę wpatrywał się w podarunek Ashley tępym wzrokiem. Estrella na pewno nie byłaby zadowolona z tego, że w ogóle rozważał zażycie tego świństwa, ale Estrelli tu nie było, a on znów był sam. Jego jedyną przyjaciółką była w tej chwili Ashley. I kokaina, która w kilka sekund mogła mu poprawić humor. Nie było nad czym się zastanawiać.
Wsunął woreczek do kieszeni spodni, dopił piwo do końca i rzuciwszy na blat odpowiedni banknot od razu skierował się w stronę toalet. Upewniwszy się, że jest sam, wysypał proszek na blat obok umywalki i listkiem gumy miętowej podzielił na równe kreski. Nie zawahał się ani przy jednej choć dawno temu przysiągł sobie, że w życiu nie tknie tego gówna. Ale chyba właśnie tego było mu potrzeba. Siąknął nosem i uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze, kiedy w drzwiach toalety pojawiła się Ashley.
– Widzę, że postanowiłeś skorzystać z mojej pomocy – powiedziała zadowolona z siebie, krzyżując dłonie na piersiach. Tyler odwrócił się w jej stronę i oparłszy się dłońmi o łazienkowy blat między umywalkami, patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem. – Mogę ci pomóc – mówiła, ściszając głos, do zmysłowego szeptu. – Nie tylko w ten sposób – dodała, podchodząc do niego.
– Nie kocham cię i nigdy nie pokocham – rzucił, gdy przywarła do niego swoim drobnym ciałem, zarzucając mu dłonie na ramiona i opuszkami palców wodząc po jego karku.
– Daj spokój, Ty – mruknęła, przesuwając dłońmi wzdłuż jego torsu, aż do zapięcia spodni. – Miłość to okropnie przereklamowana sprawa. Chodzi tylko o dobrą zabawę.
Tyler uśmiechnął się lekko, opuszczając wzrok na jej usta, a kiedy poczuł jej chłodne dłonie na swoim przyrodzeniu, wszystkie hamulce puściły. Nie protestował, nie opierał się, pozwalając by jej wprawne palce i usta doprowadzały go do białej gorączki. W końcu podniosła się i spojrzała mu w oczy, a on bez zastanowienia przyciągnął ją do siebie i machinalnie pchnął na ścianę, przywierając do niej całym ciałem i zachłannie wpijając się w jej usta. W głowie mu szumiało, czuł się tak, jakby oglądał migawki z jakiegoś filmu, oddychał coraz szybciej, ale nie zamierzał tego przerywać. Doznania jakie mu zafundowała były zbyt silne i zbyt przyjemne. Ledwo zdążył pozbyć się jej koszulki, kiedy wciągnęła go do jednej z kabin i pchnąwszy na ścianę, odpięła pasek jego spodni i zsunęła je z jego wąskich bioder. Czuł, że podobnie jak on, Ashley nie ma ochoty na zbędne czułości, więc czym prędzej pozbył się jej koronkowego biustonosza i poświęciwszy zaledwie kilka sekund jej piersiom, odwrócił ją gwałtownie tyłem do siebie, jedną dłonią zsunął jej jeansy razem z bielizną, a drugą przesunął z przodu między jej uda. Jęknęła cicho, z rozkoszą poddając się zabiegom jego niecierpliwych palców.
Czując, jak w końcu wypełnia ją całą, momentalnie przywarła do jego torsu plecami, chwytając go za włosy z tyłu głowy. Tyler instynktownie zacisnął dłonie na jej drobnych piersiach, całując jednocześnie w szyję. Jej oddech przyspieszał z każdym jego ruchem. Kiedy wsparła się dłońmi o drzwi, odwrócił ją przodem do siebie i popchnął na ścianę kabiny, patrząc na nią jak wygłodniały zwierz, na swoją ofiarę. Uśmiechnęła się wyzywająco, ściągając z niego t–shirt. Bez słowa uniósł ją do góry, a kiedy oplotła go ciasno nogami, wszedł w nią znowu. Równie mocno i gwałtownie jak poprzednio, tak, jakby każdym pchnięciem chciał dotrzeć do jak najgłębszych zakamarków jej kobiecości, ale jej to w ogóle nie przeszkadzało. Przecież zawsze była niegrzeczną dziewczynką, która lubi ostre zabawy.


Jasper stał na tarasie, przynależącym do studia fotograficznego, znajdującego się na ostatnim piętrze apartamentowca. Wsparł się ramionami o balustradę i wpatrywał w panoramę miasta, szykującego się do snu. Od jakiegoś czasu miał niejasne przeczucie, które z każdym dniem przybierało na sile, że powrót do Beverly Hills, nie wyjdzie mu na dobre. Przecież był szczęśliwy, miał śliczną narzeczoną, własne studio fotograficzne, robił to co kochał i żył tak jak zawsze marzył. Po co więc wrócił do miejsca, z którego kiedyś tak bardzo pragnął uciec? Po co kusił los?
Kiedy usłyszał za sobą stukot obcasów, odwrócił się leniwie.
– Lizzie – mruknął, niezbyt ucieszony widokiem przyjaciółki swoich sióstr.
– Też się cieszę, że cię widzę – powiedziała, uśmiechając się uwodzicielsko.
Jasper oparł się biodrami o balustradę i wsunąwszy dłonie w kieszenie ciemnych spodni, odwrócił wzrok.
– Co jest, twardzielu? Masz zamiar mnie unikać? – spytała, stając tuż obok niego. – Przecież kiedyś byliśmy… przyjaciółmi – dodała, przesuwając palcem wskazującym po jego idealnym torsie, ukrytym pod opiętym, jasnym podkoszulkiem.
Jasper spojrzał na nią przelotnie i uśmiechnął się krzywo. Nic się nie zmieniła. Wciąż była zepsutą do szpiku kości intrygantką. Zupełnie jak jego siostry.
– Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, Liz – odparł cicho. Dziewczyna odrzuciła włosy do tyłu i uśmiechnęła się subtelnie, jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nimi.
– Już ci się nie podobam? – spytała, wsuwając palec wskazujący za klamrę jego paska. Jasper chwycił jej dłoń i trzymając ją w żelaznym uścisku, spojrzał jej gniewnie w oczy.
– Już się nie nabiorę na twoją niewinną buźkę i nie dam się wkręcić w żadne twoje gierki – mruknął. – Jesteś ładna, a gdybyś do tego potrafiła jeszcze być miła, to może miałabyś więcej przyjaciół.
– Dlaczego się tak denerwujesz? – spytała, trzepocząc niewinnie rzęsami.
– Bo wkurza mnie twoja ignorancja. Czy ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, że wszyscy mają cię za dwulicową dziwkę? A może utrzymanie pozycji naczelnej suki Beverly, to jest twój życiowy cel?
– Kiedyś nie przeszkadzało ci, że jestem dwulicową dziwką.
– Powiedziałem ci już. Nie dam ci się więcej omotać – zakończył i ruszył w stronę drzwi.
– Jasper – zawołała za nim i oparłszy się dłońmi o balustradę za swoimi plecami, wygięła się w uwodzicielskiej pozie. – Pamiętaj, że mamy jedną, małą, wspólną tajemnicę. Nie każ mi jej wyciągać na światło dzienne, bo przegrasz na tym wyłącznie ty.
– Zrób coś dla mnie i odpieprz się – warknął. – Nie chcę cię w swoim życiu.
Liz zaśmiała się histerycznie i wzniosła oczy ku niebu. Bycie naczelną suką Beverly było przecież zabawne i miało całkiem sporo zalet, a jeśli komuś się to nie podobało… cóż, to już nie był jej problem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:16:28 28-05-13    Temat postu:

Mam nadzieję, że Gabe się z tego wyliże, musi! To miło ze strony Tylera, że w szpitalu nie zainteresował się tylko Estrellą, której nie mogł znaleźć, ale także Gabrielem. Nie podoba mi się, że dał się uwieść Ashley. Uwielbiam jego, jak i Gabriela i Estrelle nie potrafię ocenić z kim najlepiej bym ją widziała. Kiedyś stowrzyłaś tak świetny duet w Dwie strony boiska, tamtą trójkę również uwielbiałam. Liczę, że niebawem Estrella znowu wróci, pojawi się. Lizzie to taka mała harpia, co ona znowu kombinuje? Jaką tajemnicę ukrywaja?
Pojawi się tu jakiś nowy odcinek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:40:29 28-05-13    Temat postu:

Oh, Aniu.. nie sądziłam, że ktoś tu jeszcze zajrzy i będzie miał ochotę na jakiś dalszy ciąg więc i nie zaprzątałam sobie tym głowy. Miałam kilka pomysłów, właściwie mam nadal, ale nie widząc odzewu dałam sobie spokój i zajęłam się innymi opowiadaniami. Ale skoro jesteś to może coś wykminię
A co do DSB - cóż, Blanca, Sergio i Giba wciąż mi chodzą po głowie, ale nie potrafię się zmobilizować do pisania Może kiedyś tu wrócą, kto wie ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:52:49 29-06-13    Temat postu:

Teraz to już w ogóle ogarnęła mnie rozpacz! - liczyłam na to, że będę miała tyle odcinków do nadrobieniu a tu....

Utraciłam Colina, a teraz jeszcze chcesz mnie pozbawić Tylera?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 40, 41, 42  Następny
Strona 32 z 42

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin