Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Victoria
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
green_tea
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 4736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 6:58:32 03-09-09    Temat postu:

7

4 stycznia 1877 roku,Indie

Po dlugich namowach Ria zgodziła się zabrać mnie do Zayeda.Przyznam szczeże,że nie mam pojęcia jak zdołałam ją namówić.
Droga do jego domu była dla mnie prawdziwy koszmarem.Nie spodziewałam się,że będzi aż tak zle.Na ulicach mieszka tyle ludzi..Leżeli tam wychudzeni ledwo żywi.Już nie wspomne o tym jako okropnie tam śmierdziało.Na samo wspomnienie przechodzi mnie dreszcz.
Ria dala mi jakies swoje ubranie,bym nie wyróżniała się z tłumu.Nazywa się to..sari,czy jakoś tak.Musze przyznać,że przynajmniej raz moje włosy na coś się przydały.Wygladałam niemal jak Hinduska.Podkreślam.Niemal.
Widziałam,ze Ria jest zdenerwowana tą wyprawą.Nie mogę jej za to winić.
Chyba muszę coś wyznać.Nigdy bym się tego nie spodziewała,ale chyba ją polubiłam.
-Już jesteśmy pa..Victorio-poprawiła się gdy spojrzałam na nią znacząco.
-Tak lepiej-uśmiechnęłam się.Następnie spojrzałam na malutki domek stojący naprzeciw nas.Wyglądał koszmarnie,jeśli mam być szczera.
-No to..-zaczęłam-wchodzmy.
Zdenerwowana skinęła głową i ruszyłyśmy.Dobrze wiedziałam jak wiele ryzykuje przychodząc tu.Ale to było coś co po prostu musiałam zrobić.
Jednak zanim zdążyłyśmy wejść do środka,on wyszedł.Uśmiechnął się do Rii i chciał coś powiedzieć,jednak wtedy jego wzrok padł na mnie i uśmiech zamarł na jego twarzy.
-Co ona tu robi?!-krzyknął zdenerwowany.Musze przyznać,że poczułam się dotknięta. Wydawał się wściekły.-Ria,po jakiego diabła ja tu przyprowadziłaś?!
-Hej!-krzyknęłam stając między nim,a Ria.-To był mój pomysł.Nie bądź na nią zły.Jeśli masz już kogoś uderzyć to mnie.-Tyle nasłuchałąm się w Anglii o brutalności Hindusów,że spodziewałam się wszystkiego.
Patrzył na mnie wstrząśnięty.Podobnie jak Ria.
-Uderzyć?Oszalałaś?W życiu nie uderzyłbym kobiety,a tym bardziej siostry.
Obrzuciłam ich zdziwinyn spojrzeniem.Czy on powiedział’siostry?’
-Siostry?Ria jest twoją siostrą?
Dziewczyna przytaknęła kiwnięciem głowy.
-Nazywam się Ria Kapoor.
Zayed złapał się za głowę i ciężko westchnął.
-Ria zostaw mnie samego z..Victorią-zaakcentował moje imie.Przysięgam Bogu,że nic i nikt nie denerwuje mnie tak jak on.
Ria odeszła i zostaliśmy sami./
-Po co przyszłaś?-zapytał,spogladając na mnie smutno-Aby poczuć władze?Powywyższać się?To na prawde..
-Za kogo ty mnie masz?-spytałam dotknięta do żywego-Nie jestem potworem Zayedzie Kapoor.
-A za kogo ty mnie bierzesz?-odgryzł się-Uwazasz mnie za brutala,który bije kobiety.O ile się nie myle,to nie ja,lecz Anglik chciał cię uderzyć.I nie tylko uderzyć.
Chciałam coś powiedzieć,ale pojęcia nie miałam co mogloby to być.Byłam i jestem pewna tylko jednej rzeczy.Nie znosze gdy ma racje.
-Dobrze już dobrze-przerwałam-Choć może trudno w to uwierzyć nie przyszłam tu po to by się kłucić.
-To po co przyszłaś?
-Przecież już ci mówiłam.Masz we mnie przyjaciółkę.A przyjaciół trzeba choć troche poznać.
-Jesteś jak taki rzep,wiesz?-powiedział mrużąc oczy.-Nie da się ciebie pozbyć.
-Tak-uśmiechnęłam się-Wiem.

8

-Co chcesz więc wiedzieć?-spytał patrząc na mnie.Wyszliśmy po za miasto i w tej chwili szliśmy po polach,które jeśli mam być szczera wyglądały jak zaczarowane.Czegoś takiego jeszcze nie widziałam.Wszędzie gdzie okiem sięgnąc rozciągały się złociste łąki.Jakby żółty płaszcz przykrył ziemie.
-Czy ja wiem..Na przykład..Czy Ria to twoja jedyna siostra?
-Tak.Po za nią mam jeszcze brata,Rohita.I piękną bratanice o imieniu Naina.To takie kochane dziecko-usmiechnął się-Ma niecałe 3 lat.
-A twoja szwagierka?
-Amrita?-jego twarz nagle przybrała dziwny, nieodgadniony wyraz-Ona..To niezwykla osoba.Jest..wyjątkowa.Ma dobre serce i..-Bacznie obserwowałam jego twarz.Na wspomnienie Amrity zaszła w nim jakaś zmiana,której początkowo nie rozumiałam.Nie wiedziałam co to było.Jego twarz..Tak przerażajaca chwilami,nagle nabrała łagodnego wyrazu.W oczach zapalił się jakiś nagły błysk.
-Ty ją kochasz-wyszeptałam,zanim zdołałam ugryzć się w jezyk.
-Cccco?-spojrzał na mnie przestraszony.To tylko upewniło mnie,że mam racje.
-Kochasz ją-powiedziałam już pewniej.
-Oszalałas-prychnął,jednak nie wiem czy zdołał o tym przekonać nawet samego siebie.
-Nie-pokręciłam głową-Wcale nie oszalałam.Ty zakocałeś się w żonie swego brata.
Nic nie odpowiedzial.Tylko rysy na powrót mu stężały.
-Musimy już wracać.Robi się pózno i..Chodz,odprowadzę cię do hotelu.
-Nie ma mowy!Nigdzie nie pójdę póki nie powiesz mi..
-Victorio!-krzyknął zdenerwowany.-Idziemy.
-Powiedzialam już,że nie.Siłą mnie nie zawleczesz.
Popatrzył w niebo i westchnął.A potem,zanim zdążyłam zareagować,ten dzikus przełożył mnie sobie przez ramie,jakbym była jakimś workiem kartofli!
-To się jeszcze okaże.
-Ty..-zaczęłam czerwona na twarzy-Postaw mnie na ziemie w tej chwili!nie masz prawa mnie tak traktować!
-A ty nie masz prawa wchodzić z buciorami w moje życie.
-Pożałujesz tego!Jak moja matka się o tym dowie..
-Twoja matka?-roześmiał się.-I może przy okazji powiesz jej jeszcze,że tu pzyszłaś w przebraniu Hinduski,co?
Zamknął mi usta.Dobrze wiedział,że ma mnie w garści.Jednak ja nie poddaje się tak łatwo.Zaczęłam wrzeszczeć i z całej siły okładać go pięściami po plecach.
-Puszczaj,prostaku!!!W tej chwili!Rozkazuje ci...
-Rozkazujesz?A to dobre.Nie jestem twoim sługą,abyś mogłą mi rozkacywać.Co więcj ‘podobno’ jesteśmy przyjaciółmi.
-Masz mnie postawić na ziemię..!
-Jak sobie życzysz-rozłożył ręce i wypuścił mnie,na środku drogi!Z głośnym trzaskiem upadłam na ziemię.Cała umorusana błotem i kurzem,nie mogąc uwierzyć,że to zdarzenie naprawdę miało miejsce, podniosłam się.
-Rzuciłeś mną!
-Tylko postawiłem cię na ziemii-wzruszył ramionami z drwiącym uśmiechem na ustach-Wedle twojego życzenia.Zrobiem tylko to co chciałaś,ale tobie nigdy nic się nie podoba.
-Jesteś nie wychowanym,pozbawionym ogłady chamem! –Byłam tak wściekła,że znów straciłam panowanie nad sobą.Ani się oberzałam znalazłam się tóż przed nim.Czy ktoś mi się dziwi?Ten idiota mnie puścil!A wcześniej chwycił jakbym była jakimś zwierzęciem.Jak JA mam przyjażnić się z KIMS takim?Cóż,muszę być silna.Jeszcze nigdy nie złamałam danego słowa.Kto wie?Może pod moim wpływem ten nieokrzesaniec zmieni się choć trochę?
W każdym razie zaczęłam bić go po twarzy i glowie.
-Wieśniak!Prostak!Cham!Idiota!Osioł!Nie obrażając osłów..!
W pewnym momencie złapał mnie za rękę.
-Skonczyłaś?-widac było,ze był już zły,wręcz wściekły.
-Nie!Dopiero zacz...
Wtedy stało się coś dziwnego.Staliśmy tak blisko siebie..Dookoła nie było żywej duszy. Patrząc w jego oczy poczułam sie naprawdę..dziwnie.Poczułam mrowienie na plecach.Nasze twarze dzielilo zaledwie kilka centymetrów..Musze przyznać,że dopiero w tym momencie zobaczyłam jakie Zayed ma piękne,orzechowe oczy..
Widziałam,że on też poczuł się nie swojo.W chwilę potem puścił mnie i oboje odskoczyliśmy od siebie,nie patrząc sobie w oczy.
-Myśle,że powinniśmy..-wskazał ręką drogę.
-Tak-tym razem przyznałam mu rację-Chodzmy już.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:56:56 06-09-09    Temat postu:

A już myślałam, że się pocałują!

Nadrobiłam zaległości. Telka idealnie w moim typie. Ogólnie Ty masz bardzo ciekawe pomysły.

Victoria na początku była zwykłą lalunią z dobrego domu, ale pod wpływem Zayeda zaczyna się zmieniać. Już ku swojemu zaskoczeniu nie czuje niechęci do Hindusów. A potem na starość będzie ich bronić i zrobi się bardzo tolerancyjna

Podobał mi się też ten pomysł, że Zayed nie był pozytywnie do niej nastawiony, gdyż myślał, że ona uważa go za śmiecia.

I fajne jest też to, że jej wnuczka czyta pamiętnik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
green_tea
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 4736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:40:44 01-12-09    Temat postu:

9

Tylko dzieki Rii udało mi się dostać do pokoju,nie zauważona,przez nikogo.Wszyscy wzięli mnie za służącą.Najszybciej jak umiałam sciągnęłam z siebie te brudne,śmierdzące łachy.Napusciłam gorącej wody do wanny i weszłam do środka.Nie potrafie nawet opisać swojej ulgi,jaką poczułam,gdy zanurzywszy się w wodzie,mogłam spokojnie pomyśleć,odprężyć się.Co dziwne,myślałam o nim.Nie mam najmniejszych wątpliwości,że Zayed kocha,bądź przynajmniej kochał tą całą Amrite.Czy mi się wydaje czy mnie to denerwuje?Poczułam coś jakby..Ukłucie zazdrości?Śmieszne!Przecież ten dzikus mi się nawet nie podoba.Nie znosze go.Nagle pomyślałam o tamtej nocy pierwszego stycznia i znów poczułam strach.Objęłam się rękami i zanurzyłam głębiej w wodzie.
Co by się ze mną stało gdyby nie Zayed?Jak daleko posunął by się Drew?Od kilku dni starałam się o nim zapomnieć,jednak teraz,z nagła siłą to wspomnienie powróciło.
Od tamtego ‘zdarzenia’ nie widziaąłm go.Praktycznie nie wychodziłam z pokoju.Ale dziś była wydawana chuczna kolacja.Musialam na niej być.I wiedziałam,że on również tam będzie.W dodatku musiałam w możliwe jak najdelikatniejszy sposób powiedzieć matce,że nie wyjde za Drew...
Przemiana Zayeda w kulturalnego człowieka,unikanie Drew,rozmowa z matką..O czymś zapomniałam?A!Jeszcze poznanie szczegółów dotyczących Amrity i Zayeda..
Tyle roboty i wszystko na moich biednych barkach..Które notabene są bardzo obalałe,przez tego kretyna!
Wzięłam głęboki oddech i zanurzyłam głowe w wodzie.Często tak robiłam,aby zapomnieć.Odpływałam.
W pewnej chwili usłyszałam zduszony krzyk(A może mi się tylko wydawało,że był zduszony,bo w moich uszach słyszałam tylko wode).Wynurzyłam się i zobaczyłam nad soba białą z przerażenia twarz Rii.
-Nic panience nie jest?!Bałam się,że..
-Nie martw się-uśmiechnęłam się-tylko mylam wlosy.Hej Ria..-nagle wpadłam na pewien pomysł.-Czy..Opowiesz mi coś o Amricie?
-Żonie Rohita?-zdziwiła się-A co tu jest do opowiadana?
-No nie wiem..Jak ona i Rohit się poznali?
-Poznali?-roześmiała się
-Co w tym śmiesznego?
-Nic tylko..Oh,panienko, u nas nie jest tak jak u panienki,w Anglii.Ślubu nie bierze się z milości,nie ma czasu na poznawanie się..
-Jak to?-Byłam (i wciąż jestem)w szoku.
-Wszystko aranżują rodzice.To oni wybierają dla syna żonę.
-A uczucia?A miłość?
-Miłość przychodzi z czasem.-Mówiąc to wyszła,pozostawiając mnie z mętlikiem w głowie.
Co prawda w Anglii również zdarzają się takie związki,jednak na innej zasadzie. Z resztą u nas dzieje się to coraz rzadziej.

10

Caren odłożyła pamiętnik,wytarła zmęczone oczy i zeszła na dół,jednak słowa babki wciąż dźwięczały w jej uszach.Historia,którą właśnie czytała,zawładneła nią.Miała w sobie coś co sprawiało,ze była wyjątkowa.Jakąś magię,której dziewczyna nie potrafiła dokładnie opisać.
Wydawalo jej się,że w Victorii zachodzi,co prawda powolna,ale jednak,zmiana nastawienia do Indii.Co więcej przebranie się babki za Hinduske,zaimponowało Caren.Po raz pierwszy zobaczyła w niej nie swoją prababcie,a młodą,zwariowaną i upartą dziewczynę.Nie można było jednak nie zauwarzyć,ze Victoria wciąż za wszelką cenę próbowała bronic swego kraju.W wielu kwestiach była bardzo podobna do Zayeda,choc zapewne nie zdawala sobie z tego sprawy.Byli tak samo uparci,tak samo ślepo wielbili swój kraj.Oboje mieli również wielkie serca,które już wkrótce miały zabić jednym tymem.Choc oni jeszcze o tym nie wiedzieli.
Caren poszła do swego pokoju i położyła się na łóżku.Było pózno,nie zasnęła jednak od razu.Wzięła do ręki telefon i wykręciła tak drogi jej sercu numer.Zaspany głos odebrał po kilku sekundach.
-To ja zaczęła cicho-Przepraszam,że dzwonię tak pózną,ale..musiałam usłyszec twój głos.
-Dobrze wiesz,że możesz dzwonic o każdej porze dnia i nocy-odparł już całkowicie przytomny głos-Nawet nie wiesz jaka to ulga wreszcie cię słyszeć.-zamilkł na chwilę.Miał jej tyle do powiedzenia..Od czego miał zacząć?-Chciałem dzis do ciebie podejsć..Po pogrzebie,ale..
-Wiem.Nie musisz się tłumaczyć.Ważne,że tam byłeś.Dziekuje ci za to.
-Musialem.Wiedz,ze...na prawde mi przykro.Kochałem Victorie.Była wyjątkowa.
-Wiem-uśmiechnęła się smutno-Ona też cię kochała.Widziała w tobie wnuka.
Znów cisza.Nie była jednak tą z rodzaju tych niezręcznych.Chcieli jak najdluzej się soba nacieszyc.Nawet telefonicznie.
-Jak się trzymasz?
-Fatalnie-odparła zgodnie z prawdą,a łzy napłynęły jej do oczu.-Wciąż mam nadzieje,ze tam wejde,a ona bedzie siedziec na swoim fotelu,popatrzy się na mnie tymi wszech wiedzącymi oczami,które bez trudu odgadną czy cos się stało..A potem wchodzę do pokoju i jej nie ma..Słyszę tylko ciszę.I wtedy dochodzi do mnie,że jej już nie ma.Że odeszła i już nie wróci.
Przez słuchawkę słyszał jej zły.Serce mu krwawiło.Nie mógł znieść jej bólu.
-Chcesz bym przyjechał?
Tak.Chciała.Każda cząstka jej ciała krzyczała by przyszedł i ją przytulił.By dodał jej siły.Jednak..
-Nie...Jest już na prawdę pózno i..
-Wiesz,ze to żaden problem.
-Dziekuje,ale nie trzeba.I tak mi głupio,że cie obudzilam.Po prostu..po prostu do mnie mów,dobrze?
-Dobrze,kochanie.Jak sobie życzysz.
Mówił do niej cały czas.Tak jak chciała.jednak nie posłuchał jej.Znał ją na tyle dobrze,by widzieć,ze go potrzebuje.
Zjawił się u niej pół godziny pózniej.Wszedł przez okno.
-Miałeś nie przychodzic-wyszeptała,patrząc na niego z nieopisana wdzięcznością.
-Wiem kiedy kłamiesz.I wiem kiedy mnie potrzebujesz.
Rozłożył ręce,a ona wpadła w jego ramiona.Jak mała dziewczynka,schroniła się w tym uścisku.Tylko tam czuła się bezpieczna.
-Dziekuje-szepnęła cichutko,prawie niedosłyszalnie,w jego koszulę.
-Dla ciebie wszystko..
Został na całą noc.Leżeli w łóżku objęci,całkowicie ubrani.Potrzebowali swej bliskości, poczucia bezpieczeństwa.
-Musisz już iść-powiedziała cicho-Zanim oni..
-Cii..Nie martw się.Nie zobaczą mnie.Ale..na prawde chcesz bym już sobie poszedł?
Ponownie spojrzał na nią tymi wyjątkowymi oczami,w których znikał jej cały czas.Boże,jak ona go kochała.
Oczy..Oczy..Z czym jej się kojarzyły?Przypomniała sobie wczorajszą lekturę,która teraz wydawała się tak odległa.Pamiętnik Victorii..
-Pamiętnik!-wykrzyknęła,zrywając się z łóżka.
-Co?-spytal zdziwiony,nic z tego nie rozumiejąc.Victoria mówiła,aby nikomu o tym nie opowiadać,ale..Jack to coś innego i Victoria na pewno o tym wiedziała.Caren była pewna,ze babka nie miała by jej tego za złe.
Opowiedziała mu wszystko,poczym oboje poszli na górę.Na szczęście nikt ich nie widział.
-To piękna historia-zauważył mężczyzna-Ale jesteś pewna,że tego chcesz?
-Jestem.I myślę,ze babcia tez by tego chciała.Może ta historia...Pozwoli nam się wreszcie wyzwolić.
Patrzył na nią uważnie.Jego twarz była nieodgadniona.
-W którą stronę?
Zapadła chwila ciszy.
-Jeszcze nie wiem-szepnęła odwracając wzrok.
Skinął tylko głową,nic nie mówiąc.
-Zaczniesz?-spytała cicho,podajac mu pamiętnik.
Chwile pózniej zaczął czytać na głos.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
green_tea
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 4736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:45:05 05-04-10    Temat postu:

11

Przepych,luksus,porcelana,wytworne stroje,wpsaniałe zapachy potraw..Jakże to wszystko różniło się od tego co widziałam zaledwie kilka godzin temu.Uśmiechnęłam się z zachwytem,ciesząc się,że znów tu jestem,gdy mój wzrok padł na Rie.Nagle,nie wiadomo dlaczego,w koncu nie była to moja wina,zrobiło mi się głupio.Ja żyłam tu,ona tam.Ona wciaż ogladała to co teraz widziałam ja,ten przepych,ale nigdy nie mogła w nim uczestniczyc.A potem musiała wrócić do swojego świata.Przeszedł mnie dreszcz.Po raz pierwszy uświadomiłam sobie,że mi jej żal.Jej,jej rodziny,nawet głupiego brata.
Szybko jednak o tym zapomniałam.To nie moja sprawa,nie mój świat,nie mój problem.W tym momencie miałam większe kłopoty.O tak..
Przy stole,tóż obok miejsca przeznaczonego dla mnie,no oczywiście jakby inaczej,siedział Drew,patrzac na mnie nienawistnym spojrzeniem.Widac nie zapomniał upokorzenia.
-Tu kochanie-powiedział do mnie zaczepnym tonem.Czy nikt,cholera jasna tego nie widzi-Usiądz koło mnie.
Moja matka była wzniebowzięta.Ja tylko uśmiechnęłam się kwaśno.
-Ależ podporuczniku,nie jestem pewna,czy to jest możliwe.
-Nie jestem podporucznikiem-robił się coraz bardziej zły,widząc,że nie zamierzam przyjąć warunków jego gry.Dyktowałam własne.No i oczywiście,upokarzałam go przy wszystkich.
-A ja nie jestem twoim kochaniem-celowo zwróciłam się do niego na ty.
Moja matka zbladła.Przykro mi mamusiu.Nie zamierzam mu odpuścić.Biedak nie ma jeszcze pojęcia z kim zadarł.
Oczywiście,kochana mamusia musiała obrócić wszystko w żart,próbując ratować sytuacje.
-Alez Victorio.-zaśmiała się-Nie musisz się wstydzić.Wszyscy,łącznie z królewską mością,wiedzą,że jesteście z Drew zaręczeni.
Widziałam jak królowa patrzy na mnie z uwagą.Zalała mnie fala złości!Jak on śmiał tak ze mną pogrywać.Trudno.Wzięłam głeboki oddech i najspokojniej jak potrafiłam powiedziałam.
-Wasz królewska mość-zwróciłam się do królowej.Dopiero pózniej do matki-Mamo.Ktoś wprowadził was w błąd i niesłychanie mi przykro z tego powodu,ale ja nie mam narzeczonego.I nie planuje go mieć w najbliższej przyszłości.A jeśli nawet to na pewno nie będzie nim ten człowiek.-popatrzyła na niego z nienawisćią,która nie uszła uwadze zebranych.Rozległy się szepty.Przerażenie na twarzy mojej matki wciąż rosło.Co ciekawe nie było mi głupio.Ani trochę.Wręcz przeciwnie,wreszcie poczułam się..wolna?
-Ależ dziecko..co ty mówisz?
-To co słyszałaś,mamo.A teraz przepraszam.Straciłam apetyt.
Poczym ku zdumieniu wszystkich(łącznie ze mną)Wyszłam z sali.Nie powstrzymały mnie ani wolania matki,ani coraz głośniejsze szepty.Serce waliło mi w piersi jak młot.Wiedziałam,ze zachowałam się wysoce nie kulturalnie,ale w tamtej chwili niewiele mnie to obchodziło.
Nagle usłyszałam czyjes kroki i poczułam silne palce,zaciskające się na moim przedramieniu.
Dobrze wiedziałam kto to był.
-Puszczaj mnie-wysyczalam-Chyba,ze chcesz zaatakować mnie tu,na oczach królowej. Uprzedzam,będę krzyczec.
-Nie wiesz z kim zadarłas-syknął,przez zaciśnięte zęby.
-Nie,mój drogi.To ty tego nie wiesz.
-Nie waz się mnie upokrzać.
-Sam się upokorzyłeś.Jak śmiałeś powiedzieć,że jestem twoją narzeczoną.Po tym jak..
-Posłuchaj mnie uważnie-ścisnął mocniej,a jego twarz wykrzywił grymas nienawisci.-Nikt nie bedzie poniżał Drew Crowa.Tak więc wrócisz teraz do sali,przeprosisz za swoje zachowanie i powiesz,że zostaniesz moją żoną,jasne?
-To lepiej ty posłuchaj.Nigdy,przenigdy nie zostanę twoją żoną.Prędzej mnie piekło pochłonie.
-Albo zrobisz co mówię,albo..
-Albo co?-rzuciła mu wyzywające spojrzenie-uderzysz mnie?Śmiało tylko spróbuj.
-Nie-na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.Czy ja mówiłam,że najbardziej na świecie wkurza mnie uśmiech Zayeda?Cóż,myliłam się.-Rozpowiem,że ty i ten pies jesteście kochankami.Dlatego nie przyjęłaś moich oświadczyn.
-Nie odważysz się-czułam jak żyła na moim czole pulsuje.Miałam ochotę wydrapać mu oczy(i nie tylko,jeśli mam być zupełnie szczera).Mam w nosie czy takie zachowanie przystoi damie czy nie.
-Oj odważe maleńka,odważe.Powiem wszem i wobec,że jesteś jego dziwką.
W jednej sekundzie podjęłam decyzje.Przyznam,że w tamtej chwili nie myslałam rozsądnie,ale nie żałuję tego co zrobiłam.Wręcz przeciwnie.Zrobiłabym to jeszcze raz.
-Wole być jego dziwką-powiedziałam,nachylając się w jego stronę kokieteryjnie i szepcząc te słowa do ucha.-Niż twoją żoną.
Złapałam go z całej siły za ramiona i uderzyłam w krocze,bo podobno tam boli mężczyznę najbardziej.I sądząc po odgłosach jakie wydał z siebie Drew,jest to prawda.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:55:45 05-04-10    Temat postu:

No Gosiu, widzę, że i tu się pojawiłaś. Nareszcie:) Telka jest wspaniała, ale wiesz jaką mam opinię o Twoim stylu i pomysłach więc mój zachwyt nie może dziwić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
green_tea
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 4736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:06:20 06-04-10    Temat postu:

Heh wiem, że trochę mi to zajęło, ale jestem z powrotem:) I zamierzam wreszcie skończyć Victorie, a potem kontynuować BB i WzM:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:43:22 06-04-10    Temat postu:

Nareszcie jakieś dobre wiadomości:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
green_tea
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 4736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:33:43 07-04-10    Temat postu:



12

7 stycznia 1877 roku,Indie.

Ostatnie dni były dla mnie dziwnym,osobliwym doznaniem.Jeszcze nigdy nie czułam się tak samotnie i swobodnie zarazem.Matka się do mnie nie odzywała.Ojciec także milaczał(choć to akurat nie nowość),ludzie dookoła mnie dziwnie na mnie patrzyli.Drew na razie nie spełnił swych gróźb(niech tylko spróbuje zaboli bardziej niż poprzednio,ma to jak w banku).
Przez kilka dni żyłam więc w milczeniu,rozmawiając tylko z Rią.To ona dotrzymywała mi towarzystwa.Kto by przypuszczał?
Spacerowałam właśnie po ogrodzie,napawajac się cudowną wonią kwiatów,gdy usłyszałam znajomy głos za plecami.
-Panienko-wydawał się lekko rozbawiony gdy mi się kłaniał.Szczeże mówiąc on kłaniając się,w mundurze angielskim,wyglądał tak komicznie,że ja również się uśmiechnęłam.
-Kawalerze-dygnęłam,tłumiąc hihot.
-Proszę,proszę.Ktoś ma dziś dobry humor.Czyżby było święto?
-Proszę,proszę,ktoś ma dziś poczucie humoru.Czyzby święto?
-Pewnie cię to zaskoczy,ale nie przyszedłem tu by się kłócić.
-O!-udałam szczeże zszokowaną-I nie przerzucisz mnie przez ramię jak jakiegoś wora?To naprawdę jest święto.
-Skończ już z tym sarkazmem,dobrze?Załapałem.
-Cóż za nowość..
-Widze,że nie potrzebowałaś jednak dużo czasu by otrząsnąć się po tamtej przygodzie.I twój język wogóle na tym nie ucierpiał.Ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak ja ryzykuje przychodząc do ciebie i rozmawiając z tobą,prawda?Ale widze,że z tobą nie da się rozmawiać.Lepiej już pójdę.
-Nie-zaśmiałam się,łapiąc go za ramie.Szybko jednak zabrałam dłoń-Ostatnio tak brakuje mi towarzystwa,że zniose nawet twoje...
-Cóż za zaszczyt..
-..Mów
Uśmiechnął się lekko.Już chyba go tak nie denerwowałam.Ja chyba też przywykam już do tego nieokrzesańca.Co począć?Rozpaczliwie potrzebuję towarzystwa.
-Ria mówiła mi co zaszło między tobą,a tą angielska łajzą.-przeszedł prosto do sedna.Podoba mi się określenie ‘łajza’,ale czy musiał dodawać ‘angielska’?-Bardzo mi przykro.
-Daj spokój-machnęłam ręką-Kretyn nic nie powie,jeśli nie chce stracić do reszty tego co pozostało z jego męskości.-uśmiechnęłam się słodko,co chyba nie było trudne,bo ja zawze tak się uśmiecham.
Zayed wybuchnął szczerym śmiechem.
-Ria opowiadała mi jak go załatwiłaś.Nie sądziłem,że to powiem,ale zaimponowałaś mi.
Jestem szalenie ciekawa co jeszcze powiedziała mu Ria?Mam nadzieje,ze ominęła ten fragment ,cytuje’wole być jego dziwką,niż twoją żoną.’Jakoś nie chcę by się o tym dowiedział..
- Mówiłam,że nic o mnie nie wiesz.
Uśmiechnął się serdecznie,wręcz przyjacielsko.
-To co?-zagadnęłam,znów wyciągając do niego rękę-Przyjaciele?
Spojrzał uważnie i na rękę i na mnie.
-Jesteś pewna?
-Jezus Maria jeszcze raz o to spytasz, a przestanę być,
Znów się uśmiechnął i tym razem,ku memu zaskoczeniu uścisnął mą dłoń.
-Bylebyś tego nie załowała.-ostrzegł-W koncu chcesz zaprzyjaznić się dzikusem.
-A ty z rozpieszczoną Angielką.
-Fakt-przyznał ze śmiechem-To chyba jednak ja mam gorzej.
-Śmieszne-dałam mu kuksańca w brzuch.Sama się sobie dziwie,naprawdę.Dwa tygodnie temu nie przypuszczałabym nawet,że odezwę się do kogoś takiego,a teraz proszę.Życie potrafi zaskakiwać.
Musze przyznać,że nawet polubiłam te nasze ciągłe kłutnie(byle tylko nie rzucał mnie na ziemie,bo spotka go ten sam los co Crowa!),przynajmniej się nie nudzę.
-Czy teraz gdy jesteśmy już przyjaciółmi..-zrobiłam niewinną minę-Opowiesz mi o Amricie?
-Jesteś niemożliwa,wiesz?W życiu nie spotkałem kogoś równie upartego.
-Hmm..Widać nie często patrzysz w lustro.Choć może to i lepiej bo jeszcze byś się przestraszył.
-Mówisz na podstawie własnego doświadczenia,czy tak?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
green_tea
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 4736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:09:20 09-04-10    Temat postu:

13

8 stycznia 1877 roku,Indie.

Przechodzący obok mnie Drew nachylił się szepcząc:
-Dziiiwkaaa.
-Gwałciciel-szepnęłam w odpowiedzi.
-Przynajmniej nie brudzę sobie rąk ścierwem.Widziałem was.W ogrodzie.Nie rozumiem jak możesz rozmawiać z tym brudasem.
-Nie dorastasz temu ‘brudasowi’ do pięt-powiedziałam tylko i odwróciłam się,nie mogąc powstrzymać obrzydzenia i nie chcąc widzieć go ani chwili dłużej.
Zastanawiałam się nad jego słowami.Wciąż nazywał Zayeda dzikusem,brudasem,psem i podobnymi epitetami.Przeraził mnie prosty fakt.Jeszcze do niedawna(ba,z tydzień temu)sama tak mówiłam,myślałam tak samo jak on.Co się więc zmieniło?Czy to ja tak się zmieniłam,w tak krótkim czasie?Słowa,które teraz wzbudzaly moje obrzydzenie,kiedyś same wypływały z moich ust.Teraz jednak,po poznaniu Zayeda(choć dalej go nie znoszę),jego siostry,widzę w jakim byłam błędzie.Widze już w tym miejscu tylko jednego,prawdziwego dzikusa, brudasa, który powinien zniknać z powierzchni tej planety.Oddałby światu tylko wielką przysługę.
-Victorio!-usłyszałam wołanie-Victorio,zaczekaj!
Moim oczom ukazała się drobna,ładna blondynka o niebieskich oczach.Sophia.Nie rozmawiałysmy od tamtej pamiętnej kolacji.Z reszta z nikim,poza Ria,Zayedem i tym Pożal-Się-Boże żołnierzykiem ,nie rozmawiałam od tamtej pory,więc co się dziwić.
-Witaj,Sophio.
-Cześć-uśmiechnęła się ciepło.-Ciesze się,że wreszcie udało mi się złapać cię w cztery oczy.Chcę żebyś wiedziała,że nie zgadzam się z mamą i innymi.Nie ufam temu całemu Drew..Wydaje się być jakiś taki podejrzany.Z reszta to co się stało to tylko jego wina,skoro nie przyjęłaś oświadczyn,to po co twierdził,że jest odwrotnie?Chcę żebyś wiedziała,że możesz na mnie liczyć.
Okropnie wzruszylam się słysząc te słowa.Bardzo potrzebowałam kogoś kto by we mnie wierzył.Pewnie bardziej niż myślałam.
W pierwszej chwili nie zdałam sobie nawet sprawy,że się rozpłakałam.Rzuciłam jej się na szyje z głośnym szlochem.
-Mogę ci zaufać?-spytałam,patrząc na nią poważnie.
-No pewnie.Pzecierz jesteśmy przyjaciółkami.
Wzięłam ją za ramie i pociągnęłam w stronę ławki.Nie wiem czemu,ale czułam,że mogę jej zaufać.A szczeże powiedziawszy,potrzebowałam jej zaufać.
Opowiedziałam jej wszystko.O tym co chciał zrobić Drew,o tym jak Zayed mnie uratował,o groźbach Drew.Pominęłam tylko kwestie swej wycieczki do domu Zayeda,coś mi mówiło,że Sophia może tego nie zrozumieć.
Kiedy skończyłam wyglądała na przerażoną.Zbladła i zakryła usta dłońmi.
-Co za drań!-wykrzyknęła-Ale Victorio..Nie możesz milczeć!Musisz komuś powiedzieć.
-Nie-wzdrygnęłam się-Jeśli to zrobię Zayed będzie miał kłopoty,a tego nie chce.
-Obchodzi cię on?-wydawała się zdziwiona.
-Oczywiście!On mnie uratował!
-No tak,ale..-widziałam,ze brakuje jej odpowiedniego słowa-On..nie jest taki jak my..jest..
-Uratował mnie-powiedziałam z naciskiem-A ja przysiegłam mu przyjazń-Byłam oburzona.Czy to jednak na pewno jej wypowiedz wywołała u mnie takie wzburzenie?Nie byłam tego taka pewna.Przecież w końcu mogłam to przewidzieć.Kto był ważniejszy?Ja czy jakiś Hindus?Odpowiedz jest chyba oczywista.Ale nie mogłam.Nie mogłam i nie mogę.Gyby nie on nie wiadomo co by się ze mną stało.Miałam go teraz zawieżć?Nigdy.Z przerażeniem uświadomiłam sobie,że połączyła nas szczególna więz.Byłam jego dłużniczką,zawdzięczałam mu życie i zamierzałam stać w jego obronie nawet przeciwko całemu światu,jeśli będzie trzeba.Nie dam go skrzywdzić.-Ja nic nie powiem i Ty nic nie powiesz,jasne?
Widziałam,ze toczy wewnętrzną walkę sama ze sobą.
-Jasne?
-Dobrze-zgodziła się niechętnie-Pewnie masz rację.Tylko proszę uważaj na siebie.Nie zostawię cię samej póki tu jestem.Nie pozwole by ten łajdak cię tknął.-Tylko pamiętaj,te szepty się nie skonczą.Będzie coraz gorzej.Jestes pewna,ze zaryzykujesz swą reputacją dla tego człowieka?
Odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Tak,jestem pewna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin