Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Anioły nie ronią łez
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:58:42 05-03-09    Temat postu:

Kurczątko ale on sie zmienił ,gdzie sie podział ten facet z hawajów? sama juz nie wiem czy ta jego reakcja to zazdrośc czy uwaza ją poprostu za swoją wlasność
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WhiteAngel
Idol
Idol


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:00:35 05-03-09    Temat postu:

Ty wstawiasz odcinki, a ja z każdym przeczytanym jestem coraz bardziej zachwycona. Świetna historia. Jestem ciekawa jak potoczy się ich małżeństwo.
Pozdrawiam I czekam na jeszcze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:07:24 05-03-09    Temat postu:

Jeżeli wszyscy ludzie rodzą się wolni, jak to się dzieje, że wszystkie kobiety rodzą się niewolnicami?
Mary Astell

Odcinek 18


Na zewnątrz Candy ujrzała przy krawężniku rząd czarnych limuzyn ze stojącymi obok nich szoferami w liberii. Taylor podszedł do pierwszego auta i na kilka sekund zatrzymał się przy tylnych drzwiczkach. Candy uznała, że się pomylił, ponieważ kierowca nawet nie drgnął.
Po chwili Taylor zrobił coś zadziwiającego. Pocałował dwa palce i przycisnął je do bocznej szyby. Następnie wziął Candy pod ramię i zaprowadził ją do ostatniego pojazdu. Szofer błyskawicznie otworzył im drzwiczki. Usiedli na miękkich, welurowych siedzeniach i Candy spytała: -Dla kogo to było?
-Co?
-Ten całus.
-Dla mojej matki.
Candy otworzyła usta ze zdumienia. -Dla matki? Była w tym samochodzie? Myślałam, że… Przecież twój ojciec ma inną żonę… Twoja matka jest z nim?
-Zawsze z nim jest, o ile to możliwe.
-Nic z tego nie rozumiem. Przecież ożenił się z inną kobietą, a towarzyszy mu twoja matka. Dlaczego?
-Ponieważ on tego sobie życzy.
Candy nadal drążyłaby ten temat, gdyby nie to, że właśnie teraz szejk wyszedł z budynku, otoczony grupą dziennikarzy zadających ostatnie pytania. Kawalkada limuzyn wkrótce ruszyła ulicami Waszyngtonu. W hotelu Candy i Taylorowi polecono zaczekać w wewnętrznym holu apartamentu. Candy przysiadła sztywno na obitym skórą fotelu, a Taylor - spokojny i zrelaksowany - krążył po pokoju. W ogóle nie sprawiał wrażenia kogoś, kto właśnie uniknął skandalu o międzynarodowym zasięgu. Nalał sobie wody z kryształowej karafki, wyglądał przez okno, pogwizdywał beztrosko i podziwiał wiszące na ścianach obrazy.
Candy miała mu za złe tę swobodę. Sama stała się kłębkiem nerwów. Gdy Taylor zaproponował szklankę wody, przecząco pokręciła głową, lecz się nie odezwała. Miała wrażenie, że język na stałe przykleił się jej do podniebienia. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była taka zdenerwowana. Prawie podskoczyła, gdy Taylor raptownie się odwrócił.
-Dlaczego mnie zostawiłaś?
Po wszystkim, co nastąpiło później, Candy ledwie pamiętała, ile kosztowała ją ta ucieczka od Taylora.
-Musimy teraz o tym mówić?- spytała ze znużeniem.
-Tak.
-Nie mam na to ochoty.
-A ja tak - odparł stanowczo. Zatrzymał się tuż przed nią. Musiała odchylić głowę, aby patrzeć mu w twarz, a nie prosto na jego biodra. -Dlaczego uciekłaś?
-Uznałam, że tak będzie najlepiej.
-Dla kogo?
-Dla nas obojga.
-Dlaczego?
-Tydzień zbliżał się do końca.
-I co z tego?
-Sądziłam, że nigdy więcej się nie zobaczymy. Chciałam uniknąć sentymentalnych pożegnań. Ty chyba też wolałbyś takie rozstanie.
-Nie dałaś mi wielkiego wyboru.
-Podobnie jak ty nie dałeś mi wyboru dziś rano.
-Ale podjęłaś właściwą decyzję.
-Zaczynam w to wątpić. Już się kłócimy.
Delikatnie odgarnął z jej policzka niesforny kosmyk. -Nowożeńcy podobno często się sprzeczają w dzień ślubu. To ma coś wspólnego z… napięciem.
Pieszczotliwy dotyk przypomniał jej, że prawdopodobnie jest rozczochrana i wygląda okropnie. Ton Taylora sprawił, że spojrzała mu w oczy. Teraz spoglądały na nią w znajomy sposób - z żarem minionych tropikalnych nocy.
-Nie czuję się jak panna młoda - chciała powiedzieć to kłótliwie, ale jej głos zabrzmiał żałośnie.
Taylor powędrował spojrzeniem po jej ustach, szyi i piersiach. Ujął w dłonie jej twarz i lekko uniósł. Taylor powoli przesunął kciukiem po dolnej wardze i znów napotkał wzrok Candy.
-Obiecuję, że zanim skończy się ten dzień, poczujesz się jak panna młoda.
Słysząc to zobowiązanie, Candy zadrżała z niepokoju. A może raczej z podniecenia na myśl o tym, co ją czeka?
-Dlaczego mnie zostawiłaś, Candy?
-Już ci powiedziałam,- odparła bliska rozpaczy. Czuła, że jeszcze moment i nie oprze się czarowi Taylora.
-Kłamiesz. Chodziło o coś więcej niż tylko niechęć do pożegnań.- Pogłaskał ją po policzkach. -Nie przyszło ci do głowy, że będę cię ścigał?
-Nie. Sądziłam, że rozstajemy się na zawsze.
-Zapomniałaś, jak ci mówiłem, że nigdy nie zdołasz mnie pokonać?- Zsunął dłonie z jej policzków, co odebrała jak pieszczotę.
W tej chwili ktoś otworzył drzwi apartamentu i służący wprowadził ich do wnętrza. Ukłonił się nisko, gdy go mijali. Candy czuła, że jej serce wali jak szalone, a kolana są jak z waty.
Przekraczając próg, na moment się zatrzymała, zdumiona urządzeniem pokoju. Spodziewała się, że ujrzy stosy atłasowych poduszek, podwieszone u sufitu draperie, nargile rozsiewające egzotyczny aromat tureckiego tytoniu lub wręcz jakiegoś narkotyku. A gdzie podziewały się haremowe tancerki z klejnotami w pępkach? To wszystko razem wzięte zdziwiłoby ją mniej niż całkiem zwyczajny wygląd tego salonu.
Urządzony europejskimi antykami z osiemnastego wieku wydawał się nieco zbyt ozdobny jak na jej gust. Był jednak niezaprzeczalnie ładny i wyposażony w wiele uroczych akcesoriów. Na długim bufecie stały półmiski z apetycznymi po trawami, których chyba jeszcze nikt nie próbował. Barek z alkoholami imponował różnorodną zawartością trunków a szklanki i kieliszki lśniły w promieniach światła wpadającego przez odsłonięte okna.
Najbardziej zwyczajnie zaś prezentowało się dwoje ludzi Mężczyzna siedział na kanapie, a usadowiona na jej bocznym oparciu kobieta, którą obejmował w talii, otaczała go ramieniem.
Candy ledwie rozpoznała szejka, którego niedawno widziała w luźnym burnusie i kafli. Ale te badawcze, głęboko osadzone oczy mogły należeć tylko do Amina Al-Tasana.
Był bardzo przystojnym mężczyzną z dość długimi, lecz znacznie ciemniejszymi niż u Taylora włosami. Miał na sobie spodnie o europejskim kroju, ręcznie szyte włoskie mokasyny i koszulę ujawniającą muskularny tors i ramiona. Ale najbardziej przykuwała uwagę energia, którą emanował. Podobnie jak jego syn, szejk Al-Tasan chyba zawsze był w centrum zainteresowania.
Pierwsza odezwała się Cheryl Allen. Wstała i wyciągając ręce, podeszła do Taylora.
-Witaj, kochanie.
Taylor serdecznie ją uścisnął i pocałował w kasztanowe włosy. Cheryl Allen sięgała mu zaledwie do ramienia. Była wyjątkowo atrakcyjną kobietą o gładkiej, zadbanej cerze.
-Ślicznie wyglądasz, mamo. To nowa sukienka?
-Wczoraj wieczorem polecieliśmy do Nowego Jorku po zakupy. Amin ją wybrał. Podoba ci się?
-Bardzo,- odparł Taylor, lecz matka już go nie słuchała. Ciepłym spojrzeniem zielonych oczu obrzuciła Candy. -Mamo, to Candy Angel, wkrótce twoja synowa.
-Tak słyszałam.- Cheryl uśmiechnęła się i mocno uścisnęła lodowatą dłoń Candy. -Od dawna pragnęłam mieć synową.
Zdziwiona oczywistą sympatią tej kobiety, Candy zdobyła się na trochę niepewny uśmiech.
-Miło mi panią poznać, pani… eee…- Urwała. Jak należy się zwracać do byłej żony szejka?
-Mów mi Cheryl,- pośpiesznie powiedziała matka Taylora, widząc zakłopotanie Candy. -Może usiądziemy? Napijecie się czegoś?- Odwróciła się do siedzącego nieruchomo mężczyzny. -Amin, kochanie, na co masz ochotę?
-Chciałbym, żebyś przestała kręcić się jak fryga, usiłując zrobić z tej nieortodoksyjnej okazji coś ortodoksyjnego. Siądź przy mnie. Taylor z pewnością potrafi nalać sobie i narzeczonej drinka.- Poklepał miejsce obok siebie i Cheryl znów przysiadła na poręczy kanapy. -Jako muzułmanin nie piję alkoholu, panno Angel, ale pani nie musi się krępować.
Candy bezwiednie ściągnęła łopatki. Czyżby szejk ją testował? -Dziękuję, ale na razie chyba zrezygnuję z czegokolwiek do picia.
Prawie nie kryjąc rozbawionego uśmiechu. Taylor podprowadził ją do przepastnego fotela.
-Ojcze, Candy nie jest amatorką alkoholu, jeśli właśnie to próbowałeś wybadać. Parokrotnie usiłowałem ją upić. Z miernym skutkiem.
Podszedł do barku, nalał sobie wody mineralnej, zdecydowanym ruchem dodał kostki lodu i sporo soku ze świeżej limonki. Sygnalizował, że czuje się całkiem swobodnie. Candy z niepokojem zerknęła na szejka. Patrzył nie na Taylora, lecz na nią. Uśmiechał się.
-Ona jest bardzo ładna, Ali.
-Dziękuję, ojcze. Ja też tak sądzę.
Candy zdziwiła się, gdy Taylor siadł obok niej, otoczył ją ramieniem i z mężowską czułością cmoknął w skroń.
-Sprawiła mi dzisiaj sporo kłopotów - dodał Al-Tasan. Candy zirytowało to mówienie o niej. Nie była głucha, niema i niedorozwinięta umysłowo.
-Nie więcej, niż pan mi sprawił, panie Al-Tasan - wypaliła. Brwi szejka podjechały do góry, po czym srogo się zmarszczyły. Dłoń gładząca plecy Cheryl znieruchomiała.
-Ma też ostry języczek,- stwierdził szejk i nieoczekiwanie głośno się roześmiał, pokazując zadziwiająco białe zęby. -Przypomina mi ciebie, gdy się poznaliśmy, cheri.- Pieszczotliwie poklepał Cheryl w ramię. -Potrafi być impertynencka. To mi się podoba. Nie znoszę miauczących kobiet. A ty, Ali?
Następne pół godziny cechowało znacznie mniejsze napięcie niż pierwsze pięć minut. Candy trochę rozdrażniło małe przesłuchanie w wykonaniu szejka, wypytującego ją o przeszłość i rodzinę. Odpowiadała jednak uprzejmie, świadoma ostrzegawczego błysku w oczach Taylora.
W końcu Amin Al-Tasan obrzucił ich oboje długim, taksującym spojrzeniem.
-Macie moje pozwolenie na zawarcie małżeństwa.
Candy nie pamiętała, aby prosiła o zgodę. Dyplomatycznie zachowała jednak milczenie, gdy Taylor z szacunkiem pochylił głowę i podziękował.
Al-Tasan wstał i podszedł do nich. Taylor poderwał Candy na nogi. Szejk ujął jej twarz w dłonie i ucałował w oba policzki. Candy widziała swoje odbicie w jego czarnych oczach.
-Witaj, córko.- Szejk odwrócił się do syna. -Chciałbym zamienić z tobą kilka słów na osobności, Ali.
Taylor poszedł za ojcem do sąsiedniego pokoju, a w salonie pojawiła się służba, aby podać herbatę. Cheryl skłoniła też Candy do zjedzenia kanapki z ogórkiem.
-Jestem zachwycona tym małżeństwem, niezależnie od okoliczności, które do niego doprowadziły. Amin i ja od lat martwiliśmy się o Taylora. Oboje pragnęliśmy, aby się ustatkował, ożenił i miał dzieci.
Wzmianka o dzieciach sprawiła, że trzymana przez Candy filiżanka z angielskiej porcelany zadygotała na spodku. Cheryl albo tego nie zauważyła, albo celowo zignorowała.
-Taylor wiódł raczej szalone życie,- kontynuowała. -To przypuszczalnie moja wina. Dorastał w takim dziwnym układzie rodzinnym…- Cheryl uśmiechnęła się smutno.
Candy zrobiło się żal tej kobiety. Zanim jednak zdążyła powiedzieć coś krzepiącego, do salonu wrócili obaj mężczyźni. Amin Al-Tasan mocno uścisnął syna i serdecznie ucałował. Taylor zrewanżował się ojcu tym samym. Następnie podszedł do Candy i wziął ją pod ramię. Al-Tasan patrzył na nich z uśmiechem.
-Wkrótce zaaranżujemy kolejne spotkanie.- Wyciągnął rękę do Cheryl. -Chodź, cheri.- Chrapliwy szept wyrażał chyba coś bardzo intymnego.
A Cheryl Allen, kobieta pełna wdzięku i pewna siebie, odstawiła filiżankę, uśmiechnęła się do syna i Candy, po czym ujęła dłoń szejka i dała się wciągnąć do sypialni. Al-Tasan starannie zamknął za nimi drzwi. W ten sposób Cheryl została wezwana, a Taylor i Candy - odprawieni. Wszyscy troje z tą samą stanowczością.


Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 23:13:45 05-03-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:22:09 05-03-09    Temat postu:

Szejk to rowny gość, a jego zona to juz wogole, no fakt ze te stosunki z odzinie Taylora sa ciutkę nienormalnie ale to sie wytnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WhiteAngel
Idol
Idol


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:22:47 05-03-09    Temat postu:

To małżeństwo z pewnością będzie niezwykłe. Jestem ciekawa jak to wszystko będzie wyglądało. I ślub. W urzędzie? Czy tak jak mówi religia?
Bardzo polubiłam jego matkę. Ciepła kobieta.
Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:26:15 05-03-09    Temat postu:

Tak, skrzywdzona Kobieto! powstań i domagaj się swych praw!
Anna Laetitia Barbauld

Odcinek 19


-Nie łudź się, że będę taka sama.
Znów siedzieli w luksusowej limuzynie. Taylor podał szoferowi adres i podniósł szybę oddzielającą przednie siedzenia od części dla pasażerów. Candy nie miała pojęcia, skąd znał jej adres, lecz już przywykła do niespodzianek. Teraz utkwiła nie widzące spojrzenie w bocznym oknie.
-Jaka?
Poczuła, że odwrócił się, aby na nią popatrzeć. Nie zareagowała, nadal wpatrzona w szybę.
-Taka jak twoja matka. Bezustannie przymilna, zgadująca każde życzenie twego ojca, niemal czytająca w myślach, aby sprawić mu przyjemność.- Teraz popatrzyła na Taylora. Mówiła całkiem poważnie i chciała, aby to do niego dotarło. -Nigdy nie będę dla ciebie taką żoną.
Nie zdziwiłby jej jego gniew. Może nawet wściekłość. Nie spodziewała się jednak, że kąciki ust Taylora uniosą się w leniwym, zmysłowym uśmieszku. A właśnie tak się stało. Ciepła dłoń spoczęła na jej szyi i zmusiła do przysunięcia się bliżej.
-A jaką żoną będziesz, słodka Candy?- spytał i jego wargi spoczęły na jej ustach. Rozkoszował się nimi jak smakosz wspaniałą ucztą, sprawił, że się rozchyliły. Szybko wziął jej usta w posiadanie i cudownie drażnił ich wnętrze. Jednocześnie rozpiął dwa górne guziki koszulowej bluzki Candy. Długie, smukłe palce zamknęły się na jej nagim ramieniu. Zrobiły to tak pewnie, jak gdyby Taylor nie spodziewał się z jej strony żadnego oporu.
Candy rzeczywiście nie miała siły, aby protestować. Przeciwnie, ten pieszczotliwy dotyk sprawił jej przyjemność, ponieważ był tego dnia pierwszym realnym doznaniem. Bez arabskiej kafii Taylor znów wyglądał jak mężczyzna, którego znała. Którego mogła zaakceptować.
Wiedziała, że jej reakcja umniejszy skuteczność właśnie wyrażonej deklaracji niezależności. Mimo to odwzajemniła pieszczotę, ponieważ tego zażądało jej ciało. Oddała pocałunek. A gdy Taylor zsunął ramiączko stanika i pogłaskał ją po ramieniu, bezwiednie westchnęła.
-Od rana miałem na to ochotę- szepnął. Jego usta błądziły po jej policzku, dotarły do ucha, powędrowały w dół szyi, muskając skórę ciepłym oddechem i zostawiając na niej ślad wilgotnych pocałunków. -Chwilami myślałem, że nie zdołam się powstrzymać. Byłem na ciebie wściekły za to, że ode mnie uciekłaś.
-Dlaczego? Uraziło to twoje męskie ego?- Czyżby była pierwszą kobietą, która wzgardziła względami księcia?
-Nie. Rzecz w tym, że jeszcze z tobą nie skończyłem,- szepnął jej prosto do ucha i natychmiast delikatnieje polizał. -Miałem ochotę na dużo więcej tego, co teraz robię.-
Jego wargi znów zaczęły się kochać z jej ustami - tak zmysłowo i sugestywnie, że Candy bezwstydnie zapragnęła czegoś więcej. Poruszyła się w objęciach Taylora, zarzuciła mu ręce na szyję i poddała się magii pocałunku.
Dopiero gdy Taylor się odsunął, skonstatowała, że samochód się zatrzymał. Wyprostowała się, wściekła na Taylora z powodu jego oczywistego zadowolenia i na siebie z powodu swojej beznadziejnej uległości. Szofer otworzył drzwiczki, więc szybko sięgnęła do guzików, lecz Taylor przytrzymał jej rękę.
-Zostaw je. Już nie jesteś urzędniczką państwową i nie musisz chodzić zapięta pod szyję jak wiktoriańska stara panna. Lubię, gdy wyglądasz kobieco.
Powstrzymała się od ostrej odpowiedzi, nie chcąc robić przedstawienia na ulicy, gdzie kilkoro sąsiadów i przechodniów ciekawie zerkało na czarną limuzynę. Poza tym czuła na ramieniu zaciśnięte palce Taylora, który szybko skierował ją na schody. W mieszkaniu omal nie potknęła się o stojące za progiem walizki.
-Nie miałam siły rozpakować ich wczoraj,- wyjaśniła.
-Rozumiem. Ucieczka przed takim potworem jak ja to wyczerpujące przedsięwzięcie,- kwaśno zauważył Taylor.
Szofer czekał na korytarzu, znajdował się więc poza zasięgiem słuchu, toteż Candy odwróciła się na pięcie i ostrzegła: -Wolałabym, żebyś powstrzymał się od złośliwych komentarzy.
-A ty więcej nie próbuj ode mnie uciekać.
-Nie masz prawa niczego ode mnie żądać.
-Za pół godziny będę miał.
-Za pół godziny?- Poczuła, że miękną jej kolana.
-Mój ojciec właśnie ustala szczegóły naszej wizyty u sędziego. Wszystkie niezbędne dokumenty będą na nas czekać.
To naprawdę miało się wydarzyć. Wkrótce poślubi Taylora Allena, inaczej Alego Al-Tasana, choć wcale nie znała żadnego z nich.
-Spakuj trochę swoich rzeczy,- nieco łagodniejszym tonem dodał Taylor. -Moim zdaniem, najlepiej będzie od razu wyjechać z Waszyngtonu na farmę. Zostaniemy tam, dopóki ta afera nie ucichnie. Zabierz tylko to, co przyda ci się dziś i jutro. Później kupię ci resztę.-
Miała ochotę ofuknąć go za takie bezczelne planowanie jej przyszłości, ale była zbyt zmęczona, aby się spierać.
-Daj mi parę minut.- Niezobowiązująco machnęła ręką w stronę kanapy. -Rozgość się.-
Zajrzała do sypialni i łazienki, zastanawiając się, co powinna zabrać. Szybko doszła do wniosku, że nic. Czyżby była zbyt oszołomiona, aby przykładać do czegokolwiek wagę, czy też do tej pory wiodła takie nudne życie, że nie posiadała nic o emocjonalnej wartości?
Jedno nie ulegało wątpliwości. Nie chciała brać ślubu w tej skromnej spódnicy i bluzce, którą włożyła dziś rano. Wróciła więc do saloniku po mniejszą walizkę.
-Mam czas, aby wziąć prysznic?- spytała Taylora, który ze znudzoną miną przerzucał czasopismo. Wyglądał jak ktoś czekający na autobus. Candy natychmiast poczuła przypływ irytacji.
-Oczywiście. Chcesz, żebym umył ci plecy?
-Nie.
-Jak sobie życzysz, skarbie.
W tych okolicznościach jego słowa tylko ją rozjątrzyły. Z dumnie uniesioną głową wróciła do sypialni i niezbyt cicho zamknęła za sobą drzwi. Wykąpała się, umyła włosy i zrobiła staranny makijaż. Nie śpieszyła się, mając nadzieję, że jej guzdranie wyprowadzi Taylora z równowagi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WhiteAngel
Idol
Idol


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:34:58 05-03-09    Temat postu:

Jesteś cudowna. Mogłabym czytać i czytać. A więc będą na farmie. Z pewnością tam będzie się działo. Był na nią wściekły za ucieczkę ale to dobrze.
Pozdrawiam I czekam na jeszcze. Niesamowicie rozbudziłaś moją ciekawość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:35:12 05-03-09    Temat postu:

Jeszcze nie wzieli ślubu a juz robi sie ciekawie w ich małzenstwie, on robi sie cora z bardziej wladczy, ciekawe czy na tej jego farmie będzie tez taki ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:38:39 05-03-09    Temat postu:

Obok zamążpójścia dziewczyna najbardziej chciała czasami mieć trochę zawodów miłosnych.
Jane Austen

Odcinek 20

Ubrała się w kremową, jedwabną sukienkę bez rękawów, przepasaną nieco poniżej talii paskiem z kolorowych atłasowych sznurów spiętych kutą, mosiężną klamrą. Włosy sczesała w gładki koczek na karku i włożyła perłowe kolczyki. Strój prezentował się nadzwyczaj szykownie w swojej prostocie. Candy usiłowała dostosować swoją minę do jego wyrafinowania.
Wchodząc do salonu, stwierdziła, że Taylor jest równie spokojny jak przedtem. Na jej widok odłożył czasopismo, wstał i z zadowoleniem przesunął wzrokiem po sylwetce Candy.
-Jestem gotowa,- oświadczyła pośpiesznie, żeby uprzedzić ewentualny komentarz na temat jej wyglądu. -Wezmę tylko to, co już jest spakowane.
Skinął głową, otworzył drzwi i wydał stosowne polecenia szoferowi, który zabrał obie walizki.
-Powinnaś jakoś zabezpieczyć mieszkanie?
-Na razie wystarczy, że je zamknę. Jeszcze nie odnowiłam zamówienia na mleko i gazety.- Uznała, że nie ma sensu zawiadamiać właściciela domu o wyjeździe, ponieważ nie wiedziała, kiedy wróci. Jak długo potrwa to „małżeństwo”? Tydzień? Dwa? Miesiąc?
Taylor był zirytowany faktem, że go zostawiła. Nie powiedział jednak, że chciał z nią być, ponieważ ją kocha lub chociaż lubi. Jej odejście rozjuszyło go tylko dlatego, że miał ochotę na więcej. Czego? Odpowiedzią był pocałunek, który nastąpił po owym stwierdzeniu. Chodziło więc tylko o seks. Dlatego lepiej zachować mieszkanie, aby mieć gdzie wrócić, gdy Taylor nasyci swoje seksualne apetyty.
Nie ulegało wątpliwości, czego się spodziewał po tym małżeństwie. Darmowej kochanki. Księcia Al-Tasana czekało przykre rozczarowanie.
Postanowiła go otrzeźwić, gdy tylko wsiądą do auta. Taylor nieświadomie ułatwił jej zadanie, rozpoczynając rozmowę.
-Wyglądasz oszałamiająco, Candy,- zagaił. -Ładniej niż kiedykolwiek. Jestem niesamowicie dumny z mojej narzeczonej.
-Dziękuję.- Zaczęła nerwowo skubać wisiorek przy pasku. -Czułam się niezręcznie w tamtym stroju, gdy ty zadawałeś szyku eleganckim garniturem. Rano nie przypuszczałam, że czeka mnie ślub.
-A ja mam teraz dylemat.
-Jaki?
-Chcę cię pocałować, ale zrujnowałbym ci makijaż. Co wybrać?- Popatrzył na nią uważnie. -Chyba zdecyduję się na kompromisowe rozwiązanie.- Uniósł jej dłoń do ust i złożył na jej wewnętrznej stronie zmysłowy pocałunek. -Mam najcudowniejszą, najsłodszą i najbardziej seksowną pannę młodą na świecie - zamruczał Taylor prosto we wgłębienie jej dłoni, a Candy dopiero teraz zrozumiała, że ręka też jest strefą erogenną.
Uwolniła dłoń, odsunęła się i odchrząknęła, usiłując uspokoić gwałtowne bicie serca.
-Muszę z tobą o czymś porozmawiać, Taylor.
-Jaką włożyłaś bieliznę?
-A cóż to za pytanie?
-Takie, które pan młody ma prawo zadać pannie młodej.
-Może wcale się nią nie stanę, gdy usłyszysz to, co chcę ci powiedzieć.
-Tak?- spytał lekkim tonem, jak gdyby nie był szczególnie zainteresowany. Zdradziło go jednak uniesienie ozłoconych słońcem brwi.
Brzoskwiniowy błyszczyk, który niedawno nałożyła na usta, okazał się wysuszający. Szybko zwilżyła wargi czubkiem języka.
-Zgadzam się na tę ślubną ceremonię, ponieważ to jedyne wyjście. Ale na tym koniec.
-Nie bardzo rozumiem, co chcesz wyrazić.
Wzięła głęboki oddech. -Tylko to, że ograniczymy się wyłącznie do formalności.
-Co masz na myśli?
Dlaczego on tak drąży ten temat? Pragnie ją sprowokować do postawienia kropki nad i? -Nie licz na żadne małżeńskie przywileje.
Szofer zręcznie prowadził limuzynę zatłoczonymi jezdniami Waszyngtonu, a Taylor milczał.
-Dajesz mi do zrozumienia, że nie zamierzasz wywiązać się z obowiązków małżeńskich?- spytał w końcu.
-Właśnie,- potwierdziła hardo, wysuwając podbródek, aby podkreślić, że nie żartuje.
-Nie będziesz dzielić ze mną łoża?
-Nie.
-Ani kochać się ze mną?
-Nie.
Ryknął takim głośnym śmiechem, że aż zadrżała szklana przegroda, oddzielająca ich od kierowcy. Ten śmiech też ma po ojcu, przemknęło Candy przez głowę. Ale co Taylora tak rozbawiło?
-Moja słodka Candy,- przycisnął jej dłoń do piersi, -nie sądzisz, że pleciesz głupstwa?
-Niby dlaczego?
-Po pierwsze dlatego,- powiedział spokojnie jak do dziecka, -że twoja sytuacja wyklucza stawianie warunków. Oboje wpadliśmy w tarapaty, ale twoje położenie jest znacznie gorsze.
-Z powodu mojej płci, wysokości salda w banku i miejsca pracy, którą lubiłam i dobrze wykonywałam!- zawołała rozjuszona.
Zgodnie kiwnął głową.
-Nie twierdzę, że to jest w porządku, tylko podaję fakty. Ty masz dużo więcej do stracenia. Zaproponowałem ci sensowne rozwiązanie poważnego problemu. To nieelegancko stawiać mi warunki, gdy wyciągam do ciebie pomocną dłoń.
Wściekła i upokorzona, Candy gniewnie zacisnęła usta.
-Po drugie,- gładko kontynuował Taylor, -pragniemy się. Dobrze o tym wiesz.
-Tak było na Hawajach,- zauważyła. -W romantycznych realiach, dalekich od zwyczajnego, codziennego życia. Morze, księżyc, muzyka, kwiaty, wino. To wszystko ścięło mnie z nóg, ale teraz stoję nimi mocno na ziemi. Przebudzenie okazało się raczej brutalne. Sądzisz, że po tym wszystkim, co później mnie spotkało, miałabym ochotę na ciąg dalszy?
-Nie analizuję przyczyn ludzkiego postępowania, Candy. Oceniam wyłącznie fakty.- Pochylił się i jego usta znalazły się prawie tuż obok jej warg. -W tej chwili pragniesz mnie tak samo mocno jak ja ciebie. Dobrze znam twoje ciało i jego reakcje. Nie ukryjesz ich pod tą obcisłą sukienką. Zauważyłem, co stało się z twoimi piersiami, gdy przed chwilą pocałowałem wnętrze twojej dłoni. I domyślam się, jak reagują inne części twego ciała, ponieważ poruszyłaś się w szczególny sposób i założyłaś nogę na nogę.
-Przestań,- jęknęła, czując napływające do oczu łzy. Mocno zacisnęła powieki i usta, aby nie spostrzegł ich drżenia.
-Wciąż mnie pragniesz, Candy. Bardziej niż kiedykolwiek. Gdybyś tylko pozbyła się tej idiotycznej pruderyjności, którą sobie narzuciłaś po powrocie do Stanów, i spojrzała na mnie uważniej, to wiedziałabyś, jak bardzo ciebie pragnę. Nie umiem ukryć swego pożądania. Więc po co te absurdalne ograniczenia?- Ostatnie zdanie powiedział gniewnie, podniesionym głosem.
-Ponieważ mam przez ciebie aż nadto zmartwień. Nie chcę być twoją zabawką, dopóki się nią nie znudzisz. Nie zasilę szeregów twojego haremu. Nie będę z tobą spać.
-Czy nie są to deklaracje składane poniewczasie?
-Mogłam się spodziewać, że ktoś twojego pokroju powie coś tak niegrzecznego. Na Hawajach kochałam się z tobą, bo tego chciałam. Teraz jest inaczej. Nie chcę. I nie będę.
-Zauważ, że okoliczności uległy zmianie. Po ślubie będę miał prawo cię zmusić,- oświadczył lekkim tonem, najwyraźniej nie przejmując się jej tyradą.
-Zrobiłbyś to?
-Może.
Przeszył ją dreszcz strachu, lecz zamaskowała go wybuchem gniewu.
-Jak? Walnąłbyś mnie kijem w głowę i zawlókł do łóżka? Jaki ojciec, taki syn. Pstrykasz palcami, a ja mam biec? Według ciebie kobiety to żywy towar? Stworzone przez Boga dla waszej rozrywki? Radzę wymyślić coś innego, panie Allen. Ja nawet na chwilę nie stanę się niewolnicą. Może więc każ temu Abdulowi zawieźć mnie z powrotem do mojego mieszkania. Rozwiążę swój problem w inny sposób.
Nie zdziwiłaby się, gdyby ją spoliczkował. Taylor jednak tylko się uśmiechnął.
-Szofer ma na imię Mohamed i na pewno nie zawiezie cię do domu. A ja podtrzymuję swoją ofertę. Ożenię się z tobą. Później możesz kisić się we własnym sosie, udawać, że nie chcesz mnie w swoim łóżku, do woli kaprysić i kręcić nosem. Obiecuję, że nie będę ci się narzucał z wstrętnymi erotycznymi propozycjami.
Candy przygryzła wargę. Taylor znów skutecznie wykręcił kota ogonem i zrobił z niej idiotkę.
-Doskonale,- mruknęła, zerkając na niego podejrzliwie. Zgodził się o wiele za szybko. -Czym ty się zajmiesz, gdy ja będę kaprysić, kręcić nosem i tak dalej?
Nie ufała jego uśmiechowi. Tak chyba wygląda tygrys, gdy zwietrzy zdobycz, pomyślała. Jakby tymi rozszerzonymi nozdrzami już czuł zapach zwycięstwa. Spojrzenie Taylora wyrażało triumf. Wygięcie szerokich, zmysłowych ust świadczyło o satysfakcji z łatwego sukcesu.
-Będę usiłował zmienić twoje podejście.
Wiele mówiąca odpowiedź miała łagodność delikatnego pocałunku. Zabrzmiała tak sugestywnie jak ciche zapewnienia, które wyrażał szeptem, sunąc ustami po piersiach i brzuchu Candy, gdy się kochali.
-Zawsze dajesz mi tyle rozkoszy, Candy. Uwielbiam, gdy twoje ciało tak ciasno zamyka się wokół mojego. To cudowne doznanie-
Tak powiedział, gdy byli na Hawajach. Teraz Candy przypomniała sobie te słowa oraz wszystkie chwile, które spędzili razem. I zaczęła się zastanawiać, dlaczego chce sobie odmówić tego wszystkiego, co jeszcze mogłaby przeżyć. Jak zahipnotyzowana długo patrzyła Taylorowi w oczy. Otrząsnęła się z transu dopiero wtedy, gdy szofer otworzył drzwiczki.
-Jesteśmy na miejscu,- oświadczył Taylor, pomagając jej wysiąść.
-Twoi rodzice będą obecni?
-Nie. Ojca zawsze oblegają tłumy dziennikarzy. Wolał oszczędzić ci dodatkowych przykrości.
Candy jak automat weszła do budynku. Miała wrażenie, że śni. Uścisnęła sędziemu rękę, z uśmiechem przyjęła gratulacje z powodu ślubu i podpisała się na stosownym dokumencie. Stojąc obok Taylora, złożyła małżeńską przysięgę.
I nagle doznała olśnienia. Już wiedziała, dlaczego postawiła Taylorowi warunek. Dlaczego tak obawiała się tego związku.
Chciała, aby nigdy się nie skończył.
Chciała być żoną Taylora Allena. Słowa wymówionej przysięgi nabrały szczególnego znaczenia. Zakochała się w Tayloru, zanim znalazła się w jego łóżku. Oddając siebie, wyrażała miłość. Dlatego małżeństwo z Tayloriem traktowała poważnie. Dla niej będzie ono fizycznym i duchowym zobowiązaniem, a nie jakąś farsą.
Ale dla Taylora…
Spojrzała na niego, gdy powtarzał przysięgę. Ze zdumieniem stwierdziła, że mówi z takim przejęciem, jakby robił to szczerze. Nie mogła jednak brać tego zachowania za dobrą monetę, nie mogła uwierzyć. Odwróciła wzrok.
Już wiedziała, jak bardzo będzie cierpieć, gdy to małżeństwo na niby dobiegnie końca. Jeśli miała sobie oszczędzić jeszcze większego bólu, musi zachować dystans. Zamieszka z Taylorem pod jednym dachem, lecz wszelkie intymności są wykluczone. Gdyby stała się żoną w pełnym znaczeniu tego słowa, to możliwe, że w chwili rozstania błagałaby Taylora, aby pozwolił jej zostać.
Nie mogła do tego dopuścić.
Pod koniec ceremonii zdziwiła się kolejny raz, gdy Taylor wsunął jej na palec wąską złotą obrączkę z wygrawerowanym ozdobnym wzorem.
-To jedna z obrączek, które moja matka dostała od mego ojca,- wyjaśnił. -Jest w mojej rodzinie od pokoleń. Moi rodzice chcieli, abym dał ją kobiecie, którą poślubię.
Obrączka pasowała idealnie. Uroczysty pocałunek Taylora był czuły i jednocześnie upajający. Dotrzymanie danego sobie słowa będzie najtrudniejszym wyzwaniem w życiu - Candy nie miała co do tego wątpliwości.
Sędzia mocno uścisnął Taylorowi dłoń i zaprosił ich na drinka do swego gabinetu. Taylor grzecznie odmówił i sędzia pożegnał ich nad wyraz wylewnie. Candy lepiej zrozumiałaby przyczynę jego serdeczności, gdyby znała sumę na czeku w kieszeni urzędnika.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WhiteAngel
Idol
Idol


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:50:10 05-03-09    Temat postu:

Ślub w urzędzie. Zobaczymy czy wytrwa w tym co sobie postanowiła. Ja w to szczerze wątpię. Myślę, że uda mu się zmienić jej podejście.
Pozdrawiam Mogłabym to czytać do 2 w nocy. Chętnie przeczytałabym jeszcze jakieś odcinki ale rozumiem jeśli będą w późniejszym terminie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:50:54 05-03-09    Temat postu:

Lo matko ale walnela warunek, ale ja sie jej wcale nie dziwie, ona go kocha a on jest taki obcy i inny
ślub był i zaczyna sie zabawa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:51:47 05-03-09    Temat postu:

Najlepszym preparatem kosmetycznym jest miłość.
Zsa Zsa Gabor

Odcinek 21


Po ślubie pojechali do eleganckiej dzielnicy mieszkaniowej. W podziemnym garażu wysokiego budynku limuzyna zatrzymała się obok sportowego excalibura. Stojący obok służący natychmiast przełożył walizki Candy do niewielkiego bagażnika.
-Pomyślałem, że będziesz wolała jechać na farmę tym autem,- powiedział Taylor. Zupełnie, jakby jazda excaliburem była dla Candy czymś bardziej zwyczajnym od przemieszczania się limuzyną z szoferem.
Taylor pożegnał służącego ojca i krętą rampą wyjechał na zewnątrz. Słońce już zachodziło, lecz Candy wciąż nie mogła uwierzyć, że wszystko, co dziś przeżyła, wydarzyło się naprawdę.
-Jeśli chcesz wiedzieć, to nasze fotografie i ich negatywy znajdują się w posiadaniu mojego ojca.- Candy zaczerwieniła się, lecz Taylor zaraz ją uspokoił. -Zostaną zniszczone, o ile to już się nie stało.
-Jak udało się nie dopuścić do ich opublikowania?
-Podałem ojcu nazwisko fotografa. Prawdopodobnie złożył Speckowi Danielsowi propozycję nie do odrzucenia. Wątpię, czy ten typ jeszcze kiedykolwiek zrobi takie fotki.-
Czyżby Taylor żartował? Odwróciła głowę, aby na niego spojrzeć. Mówił poważnie. Zadrżała, lecz tylko częściowo dlatego, że na złamanie karku mknęli kabrioletem z opuszczonym dachem. Ciekawe, co mogłoby ją spotkać, gdyby stała się wrogiem szejka Al-Tasana, a nie jego synową?
-A co z tym czasopismem „Street Scene”?- spytała niepewnie. -Podobno mieli nam poświęcić cały numer?
-Tak, ale zmienili zamiar. Ojciec postraszył wydawcę procesem, który kosztowałby go nie tylko zysk z tego wydania, lecz z dziesięciu najbliższych lat.
-Kiedy się o tym dowiedziałeś?
-Dziś po południu, gdy ojciec rozmawiał ze mną na osobności.
-Przecież nie miał czasu, aby to wszystko załatwić!
-Nie, ale zamierzał to zrobić.- Taylor przyhamował na żółtym świetle. -A zamiary ojca należy traktować jak coś wykonanego.
Do tej pory Candy nie zwracała uwagi na kierunek jazdy. Teraz jednak rozpoznała otoczenie i, zaskoczona, zerknęła na Taylora.
-Dziwisz się?- spytał, parkując samochód przed prywatną szkołą.
-Tak. Skąd wiedziałeś?
-Mam swoje sposoby- odparł enigmatycznie. Wysiadł z auta, obszedł maskę i otworzył drzwiczki. Ujął Candy pod ramię i poprowadził ją ceglanym chodnikiem. -Chyba powinniśmy powiedzieć Paty o naszym ślubie, zanim porwę cię w podróż poślubną. Poza tym chętnie poznam swoją szwagierkę.
Zazwyczaj surowa dyrektorka niemal się rozpływała w uśmiechach, gdy Candy przedstawiła Taylora jako swego męża. Siwowłosa starsza pani natychmiast go rozpoznała. Poprawiając pomarszczoną dłonią kołnierzyk skromnej bluzki, poleciła bezzwłocznie wezwać Paty.
Następnie zaczęła subtelnie wypytywać Taylora, usiłując zaspokoić ciekawość. Taylor zręcznie wykręcał się od konkretnych odpowiedzi i skutecznie czarował dyrektorkę nic nie znaczącymi frazesami i uprzejmościami.
Po chwili zjawiła się Paty. W podskokach zbiegła po schodach, tupiąc głośno jak typowa szesnastolatka, którą rozsadza nadmiar energii. Dyrektorka odwróciła się na płaskim obcasie praktycznego pantofla, lecz nie zdążyła posłać Paty karcącego spojrzenia. Dziewczyna zatrzymała się bowiem jak wryta na widok siostry u boku najprzystojniejszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek widziała.
Przez moment chwiała się, stojąc na stopniu, i z otwartą buzią gapiła się na Taylora. Następnie z wyraźnym wysiłkiem zamknęła usta i zeszła na dół, tym razem z większą godnością w ruchach.
Candy dopiero teraz pomyślała o tym, że jej małżeństwo może być dla siostry prawdziwym szokiem. Szybko podeszła do niej i mocno ją objęła. Paty odwzajemniła uścisk, lecz zrobiła to jakby od niechcenia. Candy przypuszczała, że siostra wciąż wpatruje się w Taylora.
-Już wróciłaś z urlopu?
-Tak.- Candy puściła siostrę, aby móc widzieć jej twarz i ocenić reakcję na to, co chciała powiedzieć. -Przyjechałam trochę wcześniej.
-Dlaczego?- Paty nie odrywała wzroku od najbardziej atrakcyjnego mężczyzny, jaki zawitał w progi tej szkoły.
-Cóż…- Candy zawahała się. Nie bardzo wiedziała, jak oznajmić siostrze, że wyszła za mąż. -Coś się wydarzyło… Poznałam… to jest Taylor Allen.- dokończyła pośpiesznie. -Taylor, to moja siostra Paty.
-Witaj, Paty. Bardzo chciałem cię poznać- oświadczył, a ona podeszła do niego jak zahipnotyzowana.
-Naprawdę? Dlaczego?- szepnęła z takim cielęcym zachwytem w oczach, że Candy miała ochotę z całej siły nią potrząsnąć. Jeszcze tego brakowało, aby Paty dała się oczarować.
-Ponieważ jesteśmy rodziną. Candy i ja wzięliśmy dzisiaj ślub.
Paty po prostu oniemiała z wrażenia. Bezgłośnie poruszyła ustami i wybałuszonymi oczami patrzyła na nich oboje.
-Ś… ślub?- wybąkała, usiłując wziąć się w garść.
Taylor wsunął sobie rękę Candy pod ramię. -Poznałem twoją siostrę na Hawajach i zakochałem się od pierwszego wejrzenia.- Spojrzał Candy głęboko w oczy. -Goniłem za nią aż do Stanów i błagałem, aby za mnie wyszła. W końcu się zgodziła, więc skłoniłem ją do pośpiechu, żeby ją poślubić, zanim zmieni zdanie. Mam nadzieję, że wybaczysz nam nieobecność na ceremonii.
Wyjaśnienie było tak pospolite jak wątek taniego romansu, lecz Paty i dyrektorka bezkrytycznie zaakceptowały każde słowo. Taylor przedstawił historię jak z cukierkowatego filmu z Doris Day. Gdy skończył i czule ucałował Candy, dwuosobowa widownia drżała, wzruszona prawie do łez.
-O, rany, siostrzyczko!- Paty uścisnęła siostrę tak entuzjastycznie, że omal nie skręciła jej karku. -To cudowne! O, Boże. I pomyśleć, że to właśnie ja namówiłam cię na tę Hawaje. Po prostu czułam, że tam spotka cię coś wspaniałego! O, Boże!
Taylor przerwał ten potok wymowy i spytał dyrektorkę, czy mogą zabrać Paty na uroczysty obiad. Starsza pani ochoczo wyraziła zgodę. Dziewczyna pobiegła na górę, aby się przebrać, a w tym czasie Taylor zasypał dyrektorkę pytaniami na temat programu i stopni Paty.
Jak gdyby go to choć trochę obchodziło, z przekąsem pomyślała Candy.
Widząc malujące się na jego twarzy zainteresowanie, można by uznać, że naprawdę chce się dowiedzieć, jak Paty radzi sobie w szkole. Candy niechętnie musiała przyznać, że ta wizyta u Paty dowodzi pewnej wrażliwości Taylora.
Siostra wróciła w swojej najlepszej, świątecznej sukience. Na widok sportowego auta znów wpadła w zachwyt. Taylor ze śmiechem uświadomił jej, że na tylnym siedzeniu jest bardzo mało miejsca, lecz Paty wcisnęła się tam z wdziękiem królowej wsiadającej do paradnej karety. Taylor potrafił wykrzesać z kobiety sporo pewności siebie.
Pojechali do znajdującej się niedaleko małej włoskiej restauracji. Panowała w niej ciepła, niemal rodzinna atmosfera, zdolna zmiękczyć nawet najbardziej surowego osobnika. Jedzenie było pyszne, wino wyśmienite, a obsługa - bez zarzutu.
Światowy sposób bycia i wygląd Taylora całkiem Paty podbiły. Candy znała go teraz na tyle dobrze, aby wiedzieć, że wcale nie stara się być czarujący. Poświęcał jednak Paty wiele uwagi. Pytał o ulubione przedmioty, zainteresowania i rozrywki, a ona mówiła dużo i chętnie. Taylor napełnił jej kieliszek winem, czym niewątpliwie zdobył kolejne punkty. Potraktował dziewczynę jak osobę dorosłą i Paty nie posiadała się z radości.
-Ale jest coś, co mnie martwi,- oświadczyła z nieoczekiwaną powagą.
-Co to takiego?- spytał Taylor.
Przez cały czas zachowywał się tak, jakby usiłował podtrzymać mit małżeństwa zawartego z miłości. Okazywał Candy stosowne względy i zgadywał jej życzenia, a teraz leciutko głaskał ją po ramieniu. Często na nią patrzył, a jego pełne żaru spojrzenie mówiło: „To dzień mojego ślubu. Ty jesteś moją panną młodą. Marzę tylko o tym, aby jak najszybciej się z tobą kochać„. A Candy coraz bardziej topniała.
-Chłopcy- ponuro odparła Paty. -Pamiętasz, Candy, jak przed twoim wyjazdem mówiłam ci o tamtym chłopaku?
-Tak.
-Więcej do mnie nie zadzwonił. Wiedziałam, że się nie odezwie.
-Niewątpliwie jest idiotą,- stwierdził Taylor, wstał i cmoknął Paty w czubek głowy. -Jeśli kiedykolwiek będziesz mieć jakieś problemy, zwróć się do mnie, dobrze?
-Jasne,- radośnie zgodziła się Paty.
-Wybaczcie mi teraz, ale muszę zatelefonować. Zaraz wrócę.- Posłał Candy kolejne gorące spojrzenie i wyszedł do holu.
Candy poczuła, że jej policzki płoną. Aby ukryć zmieszanie, utkwiła wzrok w rubinowych ściankach kieliszka. Tymczasem jej mała siostrzyczka spytała bez zmrużenia oka:
-Czy on jest fajny w łóżku?
-Paty!
-Co?
-Jak możesz o to pytać!
-Chcę wiedzieć. Nie udawaj, że z nim nie spałaś, bo zauważyłam, jak na ciebie patrzy. Zupełnie, jakby miał ochotę cię połknąć. Mów – jest fajny czy nie?
Candy usiłowała powstrzymać uśmiech. Byłoby cudownie, gdyby Taylor ją kochał i mogłaby podzielić się swoją radością z Paty.
-Przecież już go znasz,- odparła wymijająco. -Co o nim sądzisz?
-O, rany, uważam, że jest fantastyczny. Na jego widok dziewczyny z internatu po prostu padną trupem. Poważnie. Ma boskie ciało. Lepsze niż antyczne posągi. A te jego włosy… I jest taki miły. Ciepły, serdeczny i…- Paty machnęła rękami, szukając odpowiednich słów. -I na dodatek to mój szwagier! Jezu, aż trudno w to uwierzyć. A ten samochód! Czy Taylor jest bogaty?
-Chyba tak. Jest półkrwi Arabem, Paty. Nazywa się Ali Al-Tasan. Jego ojciec to szejk Amin Al-Tasan. Słyszałaś o nim?
-Ten naftowy krezus? Przyjaciel premierów i królów? Ten Al-Tasan?! Mówisz poważnie?-
Candy skinęła głową. W paru zdaniach opowiedziała o Tayloru tyle, ile sama wiedziała. -Ma apartament w Waszyngtonie, ale teraz jedziemy na farmę w Wirginii.
-Pewnie ma domy na całym świecie.
-Możliwe.
-Sądzisz, że zaczniemy podróżować? Och, Candy! Rozumiesz, co to dla nas oznacza? Jakie zmiany?
-Będziemy cieszyć się każdym kolejnym dniem.- Uznała, że teraz nie ma sensu tłumić entuzjazmu Paty. Wyjaśni jej wszystko po rozwodzie. Może po prostu powie jej tylko tyle, że ten związek okazał się pomyłką.
Taylor wrócił do stolika i spytał, czy jeszcze mają na coś ochotę. Stwierdziły, że nie, więc wrócili do szkoły. Przy drzwiach Paty mocno go uściskała. -Dziękuję ci za to, że uszczęśliwiłeś moją siostrę.
Taylor roześmiał się i zwichrzył dziewczynie włosy. -Cała przyjemność po mojej stronie - zapewnił i wcisnął nastolatce studolarowy banknot. -To na drobne wydatki.
Candy powstrzymała się od protestu. Paty od roku musiała odmawiać sobie wielu rzeczy. Cierpiała nie z własnej winy. A cóż oznacza sto dolarów dla Taylora? Dlaczego ich nie przyjąć, jeśli Paty może sobie za nie kupić jakiś nowy, ładny ciuch?
-Dzięki! Cudownie znów mieć pieniądze, prawda, Candy?
-Paty!
-Przecież to prawda. Odkąd tamten drań cię rzucił, klepałyśmy biedę. Teraz nie będziemy musiały liczyć każdego grosza. Możesz przestać pracować i wrócić do rzeźbienia!
-Lepiej się pożegnaj i wejdź do środka, zanim dyrektorka zacznie cię szukać.- Candy wolała szybko zmienić temat.
Nie chciała, aby Paty przywykła do luksusów na rachunek Taylora.
Uściskom i całusom nie było końca. Taylor podał Paty numer telefonu w swoim domu w Wirginii oraz adres do korespondencji.
-Mogę dzwonić na wasz koszt?- bez cienia skrępowania spytała Paty.
-Właśnie tak masz robić, dzieciaku. I dzwoń często. A jeśli będziesz czegoś potrzebować, daj nam znać. Obiecujesz?
-Obiecuję.
W samochodzie Candy wygodnie zatonęła w skórzanym fotelu, oparła głowę i zamknęła oczy.
-Dziękuję za to, że tak miło potraktowałeś Paty. Ostatni rok był dla niej bardzo trudny, choć nadal uczęszcza do tej szkoły. Obiecałam naszej matce, że zapewnię Paty najlepsze wykształcenie. Miała tylko Wade'a i mnie. Po naszym rozwodzie musiała psychicznie adaptować się do nowego układu. Przepraszam cię za jej zachowanie. Zawsze mówi dokładnie to, co myśli.
-To bardzo chwalebne. Szkoda, że starsza siostra nie ma takich zwyczajów.- Candy wyprostowała się i posłała mu karcące spojrzenie. -Niby co mam robić? Powiedzieć ci, że masz boskie ciało?
-To słowa Paty?- Taylor zachichotał.
-Według niej – a wyraża opinię wszystkich dziewczyn z internatu – jesteś lepszy niż antyczny posąg.
-O, rany!
-To też powiedziała.
-Co?
-O, rany.
-Aha.
Właśnie wyjechali za miasto i Taylor zjechał na pobocze. -Chyba jesteś wykończona.
-Mam wrażenie, jakby minęła cała wieczność od chwili, gdy ci agenci wyciągnęli mnie z łóżka.
-To musiało być nadzwyczaj przykre.
-Owszem. Wolę budzik.
Taylor przelotnie dotknął jej policzka.
-Postawię dach. Możesz pospać w drodze do domu.
Do domu. Te słowa sugerowały stabilizację. Dom oznaczał bezpieczną przystań. Chyba jednak nie w tym przypadku. Candy dobrze wiedziała, że jej pobyt u Taylora będzie miał tymczasowy charakter.
-Zdrzemnij się, a jak otworzysz oczy, będziemy na miejscu.- Taylor podniósł składany dach, lekko pocałował ją w usta, wrzucił bieg i skierował auto na pas ruchu.
Candy była zbyt zmęczona, aby się kłócić. Poprawiła się na miękkim fotelu, wygodniej ułożyła głowę i z ulgą przymknęła powieki. Cichy szum silnika działał usypiająco..
Na ustach nadal czuła smak warg Taylora, a wokół siebie zapach jego wody kolońskiej. Wiedziała też, że ten wspaniały mężczyzna jest tuż obok. Uśmiechnęła się bezwiednie. On rzeczywiście… ma… boskie… ciało.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WhiteAngel
Idol
Idol


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:05:43 06-03-09    Temat postu:

Paty jest świetna.
Ta historia jest genialna. Nie wiem co napisać bo już przestaje myśleć. Zakochałam się w ,,Anioły nie ronią łez''. Po prostu uwielbiam.
Pozdrawiam Czekam na więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:06:15 06-03-09    Temat postu:

Ach jakie to było mile ze siostry mogly pogadac i ze Paty poznala szwagra a caly internat mogl sobie popatrzec na takie boskie cialo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:07:10 06-03-09    Temat postu:

Wyobraźnia kobiety jest bardzo gwałtowna, w jednej chwili przeskakuje od zauroczenia do miłości, od miłości do małżeństwa.
Jane Austen

Odcinek 22


-Moja słodka Candy.
Wydawało się jej, że czyjeś miękkie wargi przesuwają się po jej policzku. Ktoś chyba wymówił szeptem jej imię. Poruszyła się, ale tylko trochę, aby się nie zbudzić z tego miłego snu.
-Kochanie, jesteśmy w domu.- Wargi dotknęły właśnie tego szczególnego miejsca pod uchem, gdzie skupiały się chyba jej wszystkie zakończenia nerwów. -Candy?
-Mmm?
-Obudziłaś się na tyle, aby iść?
-Hmm…
Usłyszała cichy chichot. Czyjeś silne ramię otoczyło jej plecy, drugie wzięło ją pod kolana i ktoś ją podniósł. Taylor.
Rozpoznała jego szeroki tors, gdy zetknął się z jej piersiami. Ich serca jak zwykle zdawały się uderzać w zgodnym rytmie. Nie miała siły, aby objąć go za szyję, więc tylko wtuliła głowę pod jego podbródek i przycisnęła usta do ciepłej skóry.
Odniosła wrażenie, że słyszy gorączkowe szepty, że ktoś wnosi ją na górę, że wokół jest jasno. Uchyliła jedno zaspane oko i ujrzała schody jak z filmu „Przeminęło z wiatrem”. Ale patrzenie wymagało zbyt dużego wysiłku, więc zamknęła oko i z ręką na torsie Taylora wtuliła się w niego jeszcze bardziej.
Przecież mogła powierzyć mu siebie. Ta myśl zamajaczyła w jej umyśle, ale niezbyt wyraźnie. Candy zignorowała ją, rozkoszując się ciepłem męskiego ciała.
Jego ruchy sprawiały, że łagodnie się kołysała, gdy Taylor wniósł ją na piętro. Przez zamknięte powieki wyczuła, że tutaj światło jest przyćmione. Otworzyła oczy dopiero wtedy, gdy położono ją na łóżku. Nad sobą ujrzała baldachim i usłyszała przyciszony głos jakiejś kobiety.
-Nie, Daisy, dziękuję - odpowiedział Taylor. -Sam położę ją spać. Aż za długo jesteś dziś na nogach. Dobranoc.
-Dobranoc.
Ktoś wyszedł z pokoju i cicho zamknął za sobą drzwi. Taylor usiadł na łóżku, położył dłoń na policzku Candy i delikatnie pogłaskał go samym kciukiem.
-Biedactwo - szepnął. -Jesteś taka zmęczona.
Leciutko pocałował ją w czoło. Prostując się, zauważył, że ona się uśmiecha. Czubkiem palca dotknął kącika jej ust, lecz Candy, niestety, nie zobaczyła, jak czule Taylor na nią patrzy. Nadal miała zamknięte oczy.
Wsunął rękę pod jej głowę i zaczął wyciągać z koczka szpilki. Następnie palcami przeczekał złociste pasma. Ostrożnie przełożył Candy na bok, rozpiął suwak sukienki i pozwolił jej opaść.
Starając się nie patrzeć na piersi w koronkowym staniku całkiem osunął z Candy sukienkę, zdjął białe pantofelki i ustawił je na baczność obok łóżka. Wcale się nie śpieszył.
Biała halka była taniutka. Nylonowa, ale ozdobiona na dole szerokim pasem koronki, co wyglądało niezmiernie kobieco. Taylor przesunął zachwyconym spojrzeniem po sylwetce śpiącej kobiety. Była taka śliczna z tymi rozrzuconymi wokół głowy puszystymi włosami. Leżała spokojnie, jej piersi unosiły się i opadały, uda osłaniała nieco przejrzysta halka. Musiał przyznać, że Candy jest uosobieniem delikatnej, bezbronnej kobiecości.
Poczuł, że jego męskość gwałtownie zareagowała na ten rozkoszny widok. Pohamował jednak swoje pożądanie, ujął w palce gumkę i powoli zdjął halkę.
Z racji swego wielkiego doświadczenia Taylor rzadko bywał zaskakiwany. Teraz się zdumiał ujrzawszy pasek i pończochy. Spodziewał się rajstop. Candy znów wprawiła go w zachwyt uroczą niespodzianką. Ta kobieta była bardzo wszechstronna. Pragnął jak najszybciej poznać każdą oszałamiającą stronę jej osobowości..
Niewątpliwie potrafiła zaskoczyć. Przed nią miał wiele kobiet, które zaliczały mężczyzn tuzinami, Nudziły go, zanim jeszcze dotarł do ich łóżek.
Ale Candy…
Patrzył na nią, rozkoszując się faktem, że ona o tym nie wie. Jak bardzo różniła się od innych pięknych dziewczyn. Stanowiła prawdziwe wyzwanie. Zdumiewała, złościła, podniecała. Nie można było z nią się nudzić. Czuł, że jeszcze długo będzie działać na niego ekscytująco.
Zręcznie odpiął pończochy i powoli zaczął je zsuwać. Z przyjemnością przesuwał wnętrzem obu dłoni po smukłym udzie, kształtnym kolanie, zgrabnej łydce, szczupłej kostce i drobnej stopie.
Pewnej nocy na Hawajach badał ustami każdy centymetr tej nogi. Znał miękkość wewnętrznej strony uda. Zgięcie kolana było niezwykle wrażliwe - Candy wiła się z rozkoszy, gdy całował to miejsce. Delikatnie skubał wargami zaokrąglenie łydki, drażnił wargami stopy, bawił się ich palcami.
Drugą pończochę zdjął szybciej. Następnie Wsunął dłonie pod biodra Candy, odnalazł haftkę paska i ją rozpiął. Z uśmiechem rzucił na podłogę szmatkę z atłasu i koronki. Zdarzało mu się sypiać z kobietami w oszałamiających strojach od Diora, ale nie pamiętał, aby kiedykolwiek damska bielizna podobała mu się bardziej niż ta, którą się teraz zajmował.
Figi Candy wyglądały całkiem zwyczajnie. Ot, kawałek cieniutkiej tkaniny, wstawka z koronki i parę centymetrów gumki. Na biodrach i brzuchu sięgały niżej niż dół bikini i teraz ujawniały pasek jasnej, nieopalonej skóry. Taylora kusiło, aby przesunąć po nim językiem.
Spod stanika także było widać granicę jasnego i ciemniejszego ciała, lecz dużo bledszą niż na biodrach, ponieważ podczas tych ostatnich, cudownych dni Candy często opalała się topless.
Taylor znów wsunął rękę pod jej plecy i odetchnął z ulgą, gdy udało mu się od razu rozpiąć biustonosz i zdjąć go, nie budząc Candy.
Spojrzał na nią, zacisnął powieki i zrobił kilka głębokich wdechów, zanim znów otworzył oczy, aby popatrzeć na swoją żonę. Jej piersi były idealnie krągłe i układały się bardziej miękko, ponieważ spała Candy nigdy nie obdarzyłaby go zaufaniem, gdyby teraz ją wykorzystał. Musiał jednak jej dotknąć. Samymi czubkami palców leciutko pogładził atłasową skórę jej szyi. Raz. Drugi raz.
-Taylor?
Candy wymruczała jego imię sennie, prawie szeptem, lecz podziałało to na niego jak wystrzał. Dłoń zastygła, po czym palce luźno otoczyły szyję.
-Tak, kochanie?
Candy przeciągnęła się i przy tym ruchu jej piersi wyprężyły się ku górze.
Serce Taylora z trudem pompowało krew, mózg wysyłał do ciała niewyraźne sygnały, lecz ono nie chciało ich słuchać. Zgodnie z nimi należało bowiem albo oprzeć się pokusie, albo jej ulec, lecz nie siedzieć jak idiota z zamglonym wzrokiem i spoconymi rękami.
Powściągliwość seksualna była dla Taylora czymś nowym. Nigdy jej nie praktykował. Jego zdaniem, każdy mężczyzna, który kiedykolwiek to robił, powinien zostać kanonizowany.
Candy niespokojnie przesunęła ręką po pościeli, jakby czegoś szukała. Zatrzymała ją na udzie Taylora i znów wyszeptała jego imię.
Ta nieświadomie wyrażona zachęta wystarczyła, aby skruszyć jego opory. Taylor pochylił się i ujął w obie dłonie głowę śpiącej kobiety.
-Candy, wyglądasz pięknie w moim łóżku,- powiedział cicho i ją pocałował. Początkowo jego usta tylko zetknęły się z jej wargami. Lekko je ucisnęły. Nie zaprotestowała, lecz zamruczała z zadowolenia, więc zaczął przesuwać po nich ustami w prawo i w lewo, aż trochę się rozchyliły. Na tyle, aby mógł wsunąć język i odkryć jego czubkiem słodycz wszystkich zakamarków.
Candy jęknęła cichutko. Powędrowała dłonią wzdłuż uda Taylora, poprzez talię i klatkę piersiową aż do szyi. Przyciągnęła go do siebie i wygięła się, aby znaleźć się bliżej.
Chociaż ten pocałunek był dla niego zarówno niebem, jak i piekłem. Taylor uśmiechnął się triumfująco. Candy nie chciała głośno tego przyznać, ale go pragnęła. Teraz, gdy kierowała nią podświadomość, wszystko w Candy zwracało się ku niemu. A te deklaracje, że nie będzie z nim spać, świadczyły tylko o głupim uporze, który Taylor zamierzał jak najszybciej skruszyć.
-Och, Candy, Candy,- szepnął Taylor. -Dlaczego się opierasz? Dlaczego odmawiasz tego sobie i mnie?
Podniósł się, aby na nią spojrzeć. Nadal miała zamknięte oczy. Nagle szeroko ziewnęła i wtuliła głowę w poduszkę. Po chwili oddychała spokojnie i miarowo. Taylor zachichotał.
-Po raz pierwszy mój pocałunek podziałał na kobietę usypiająco- mruknął do siebie. Wstał i delikatnie ją przykrył. Boże, jest taka piękna, pomyślał. Jak uśpiony anioł ze zmierzwioną czupryną.
Taylor westchnął ciężko. Czuł, że jego ciało szaleje. Chciał kochać się z Candy, ale dał słowo, że nie zmusi jej do tego. Ale gdyby chociaż tulił ją do siebie, gdyby spał obok niej…
Niby czemu nie? Jest jego żoną. A to jego dom. Jego łóżko. Do licha, będzie spał tam, gdzie mu się żywnie podoba.
Pośpiesznie zrzucił z siebie ubranie. Nago podszedł do okna i otworzył je, aby rześki powiew ochłodzonego bliskością jesieni wiatru owiał rozgrzane ciało.
Niewiele to pomogło. Gdy tylko wsunął się pod kołdrę, Candy przysunęła się, spragniona jego ciepła. Wtuliła się w niego, a jej pośladki ciasno przylgnęły do niezmiernie wrażliwego miejsca.
I Taylor znów poczuł żar.


Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 0:10:11 06-03-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 6 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin