Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Idol by Sunshine & Eillen - EPILOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:14:27 25-05-13    Temat postu:



Vince przesunął opuszkami palców po kierownicy wyścigowego samochodu z największą czułością. Tęsknym wzrokiem omiótł deskę rozdzielczą i przymknął na chwilę powieki, upajając się, unoszącym się wokół zapachem adrenaliny, którą tak kochał. Chciał wystartować w tym wyścigu i gotów był na wszystko, byle tylko postawić na swoim.
– I jak ci się podoba twój nowy samochód? – zapytał jeden z techników, Sean, opierając się dłońmi o dach i pochylając się, by zajrzeć do środka. Vincent uśmiechnął się słabo, poprawiając się w fotelu i zaciskając dłoń na kierownicy. Oczami wyobraźni widział już siebie, mknącego po zwycięstwo.
– Jest świetny – powiedział w końcu, wychodząc z auta. – Odwaliliście kawał dobrej roboty – dodał, poklepując Seana w ramię.
– Dobrze, że wróciłeś. Baliśmy się, że po ostatnim wypadku już cię nie zobaczymy. Koszmarnie to wszystko wyglądało.
– Jak widzisz nic takiego mi się nie stało – odparł Vince, siląc się na beztroski tron. – Mogę startować choćby dziś – zaśmiał się.
– Vincent… – usłyszał za sobą i zamarł w bezruchu. Dopiero po chwili odwrócił się w stronę, z którego dobiegł do niego tak dobrze mu znany kobiecy głos.
– Tatiana – wyszeptał. – Co ty tu robisz?
– Co ja tu robię? To samo pytanie mogę zadać tobie! – naskoczyła na niego, nie zważając zupełnie na zebranych wokół ludzi. – Jesteś skończonym kretynem!
– Tatiana…
– Co, Tatiana? Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy! A wy na co się gapicie? – zwróciła się do pracowników obsługi, zebranych w boksie, którzy zaprzestali wykonywania swojej pracy i bez słowa przysłuchiwali się tyradzie szatynki. – Jesteście tak samo popieprzeni jak on, jeśli naprawdę chcecie mu na to pozwolić! – krzyczała ze łzami w oczach.
Vincent zbliżył się do niej o kilka kroków. Rozczuliło go to, jak o niego walczyła. Uśmiechnął się pod nosem i chwycił ją za ramię.
– Kochanie… – szepnął.
– Zostaw! – warknęła, wyszarpując mu się. – Nie zamierzam patrzeć na to, jak sam wpędzasz się do grobu – zakończyła, odwracając się na pięcie.
– Ale ja nie mam zamiaru wpędzać się do grobu.
Tatiana przystanęła, ale nie odwróciła się w jego stronę, a on podszedł bliżej i zatrzymał się tuż za nią.
– Nie przyjechałem tu, żeby się ścigać – powiedział cicho, a gdy obróciła się przodem do niego, uśmiechnął się i wyciągnął dłoń by dotknąć jej twarzy. – Przecież obiecałem – dodał, kiedy odruchowo wtuliła policzek w jego dłoń. – Widziałem jak się zaangażowałaś w pomoc przy zbieraniu pieniędzy dla fundacji i chciałem zrobić ci niespodziankę. Gadałem z kumplami i wymyśliliśmy, że po zakończeniu sezonu, zrobimy coś dla fanów wyścigów. Zorganizujemy pokaz mistrzów na Irwindale Speedway, a chętnym i głodnym wrażeń zaoferujemy możliwość przejażdżki z mistrzem po torze. Chłopaki już się zgodzili, właściciel nie weźmie za to ani centa, bo obecność mistrzów to dla niego wystarczająca zapłata i jednocześnie reklama obiektu.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – spytała z wyrzutem, uderzając pięścią w jego tors i uśmiechając się przez łzy.
– Bo nie wiedziałem czy to się uda. Chciałem najpierw pogadać z chłopakami. Okazało się, że każdy ma jakieś znajomości i wspólnymi siłami jesteśmy w stanie to zorganizować. A przy okazji, oficjalnie zakończę moją karierę – dodał, puszczając oczko.
Tatiana westchnęła cicho, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, co miał na myśli, mówiąc o zakończeniu kariery i nie podobało jej się to, ale tego jednego wyścigu nie mogła mu zabronić.
– Jesteś…
– Facetem twojego życia – wszedł jej w zdanie, uśmiechając się od ucha do ucha.
Tatiana pokręciła głową z niedowierzaniem i wtuliła się w jego ramiona, a kiedy tłum mechaników, wspomaganych przez jej własny orszak przybyły wraz z nią, by ratować Vinca, zaczął krzyczeć „gorzko, gorzko”, uśmiechnęła się i pozwoliła, by na oczach ich wszystkich całował ją tak, jak jeszcze nigdy wcześniej.

– Chyba wszystko u nich w porządku – mruknął Noah, nonszalancko obejmując Ali ramieniem. – A może skorzystamy z okazji i przejedziemy się tą furą – zwrócił się do Jeana, wpatrzonego w całującą się parę z dziwnym wyrazem twarzy.
– Chcesz przegrać? – zagadnął J.C. uśmiechając się lekko, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie.
– Zwariowaliście? To niebezpieczne – wtrąciła Lisa.
– Seks też bywa niebezpieczny, cherie, a jakoś nikt nie odmawia sobie tej przyjemności – odparł obojętnie. – Z tego co pamiętam, ty też nie – wyszeptał w jej włosy tak, że tylko ona słyszała. – I pamiętaj, że wciąż jesteś mi coś winna – dokończył, mrugając do niej zawadiacko.
Tete de bois [/ tet de bła/– debil] – mruknęła pod nosem, krzyżując dłonie na piersiach. Jean uśmiechnął się arogancko i kiwnął głową w stronę Noah, dając mu znać, że podejmuje rękawicę.
– Austin? – Noah zwrócił się w stronę blondyna, a jego oczył błyszczały, jak u dziecka, które znalazło pod choinką upragnioną zabawkę. – Wchodzisz w to?
Austin zerknął niepewnie na Alessię, a potem na Lorraine. Ali przewróciła oczami, a Lorrie zdawała się w ogóle nie być zainteresowaną tematem, a wręcz znudzoną całą akcją pt. na ratunek Vincentowi. Austin przez chwilę bił się z myślami. Od wypadku, któremu uległ razem z Leighton siadał za kierownicą tylko wtedy, kiedy naprawdę musiał, a już w życiu nie przyszłoby mu do głowy, żeby się ścigać. Teraz jednak uznał, że może to dobry moment, żeby w końcu się przełamać, a poza tym możliwość utarcia nosa tym dwóm zarozumialcom, była dosyć kusząca.
– Wchodzę – odparł po chwili, wymijając dziewczyny i zrównując się z Jeanem, któremu cwany uśmieszek nie schodził z twarzy, a którego spojrzenie wciąż uciekało w stronę naburmuszonej blondynki.
– Nie chcecie się zabawić, dziewczęta? – zagadnął, wpatrując się wprost w jej oczy.
Lisa zmarszczyła gniewnie czoło, mając zamiar posłać go do diabła, ale zamiast tego, zrobiła wręcz coś przeciwnego.
– No to do dzieła, macho. Zaraz zobaczymy co potrafisz.
– Lisa, co cię opętało? – syknęła przez zęby Ali.
– Raczej kto – wtrąciła Lorraine. – Jean Christhope we własnej osobie.
Lisa prychnęła pod nosem i pomaszerowała przodem, a Jean powiódł za nią cielęcym wzrokiem, całkowicie zapominając już o Tatianie i o tym, co może do niej czuł, albo co mu się tylko wydawało, że czuł.
– Noah, naprawdę nie możecie znaleźć sobie innej zabawy? – Ali postanowiła szukać ratunku u swojego idola, ale ten tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się niewinnie. – Noah, proszę…
– Chodź – odparł, wyciągając dłoń w jej stronę. – Nic złego się nie stanie, obiecuję. Zrobimy tylko kilka okrążeń wokół toru.
Ali skrzywiła się, nie będą do końca przekonaną.
– Mała, nie daj się prosić – mruknął uwodzicielsko, podchodząc do niej i kładąc dłonie na jej biodrach.
– Mówiłam, żebyś nie mówił do mnie „mała” – upomniała go, robiąc obrażoną minę.
Noah uśmiechnął się i ujął jej twarz w swoje dłonie, zupełnie zapominając o tym, że nikt miał się nie dowiedzieć o tym, że wcale nie udają pary tylko są nią naprawdę.
– Mała, od mała księżniczka, bo przecież ja jestem obrzydliwą ropuchą cudownie przemienioną w przystojnego księcia – powiedział rozbawiony.
– Nie schlebiaj sobie, książę.
– Pozwól się porwać, księżniczko, a nie pożałujesz – wyszeptał, wsuwając dłonie pod jej włosy.
– Mógłbyś wymyślić coś nowego – wtrąciła Lorraine. – Nie do wiary, że laski wciąż lecą na te tandetne teksty – dodała złośliwie, obrzucając Alessię pogardliwym spojrzeniem.
Noah zacisnął nerwowo szczęki i posłał jej mordercze spojrzenie.
– O czym ona mówi? – Czerwona lampka w głowie Ali zaczęła mrugać, włączając jej czujność.
– O tym, że sądziłam, że stać go na coś bardziej oryginalnego niż teksty o książętach, królewnach i żabach – odparła Lorraine, mijając ich.
– Nie zwracaj na nią uwagi – poprosił Noah, całując Ali w policzek.
– Coś was łączyło?
Noah westchnął i przez ramię zerknął na brunetkę.
– Ona bardzo tego chciała. Myślała, że skoro przyjaźni się z moją siostrą, a ja z jej bratem… – urwał, czując na sobie podejrzliwe spojrzenie Ali. – No co? Po prostu źle zniosła to, że dostała kosza i do dziś się na mnie odgrywa. Przecież jestem piękny i wspaniały i każda…
– Lepiej nic już nie mów, bo tylko się pogrążasz – skwitowała Ali. – Nie obchodzi mnie, z kim byłeś w przeszłości, dopóki nie ma to wpływu na to, co dzieje się teraz, między nami.
Noah uśmiechnął się z ulgą i przygarnął ją do siebie.
– Teraz jesteś tylko ty – zapewnił, spoglądając jej w oczy. – Nigdy w to nie wątp – dodał, cmokając ją w czoło. – A teraz pozwól mi w końcu się porwać, księżniczko…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emenemens.
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:41:27 13-06-13    Temat postu:

Kolejny raz będę musiała zacząć swój komentarz od przeprosin. To się chyba nigdy nie zmieni Przepraszam za tak długą zwłokę, ale ostatnio nie miałam zupełnie na nic czasu. Na szczęście od wczoraj mam już więcej luzu i do niedzieli sobie trochę polenichuję ;D Rozdział jak zwykle genialny, ale stanowczo za krótki. Rzadko wstawiasz tutaj coś nowego, więc mogłabyś pisać je dłuższe ;D Tak sobie tylko marzę ;D Vince chce zakończyć swoją karierę? :O Z jednej strony jego decyzja jest właściwa, w końcu nie może myśleć jedynie o sobie, a również o Tatianie, która tak bardzo się o niego boi i nie pochwala jego pasji, tutaj pokazał jej jak bardzo ją kocha. To chyba największy dowód jego miłości. Jednak z drugiej strony jest mi go szkoda, widać jak bardzo kocha wyścigi, jak bardzo kocha samochody, adrenalinę, to jego pasja, a pasja jak wiemy jest w życiu bardzo ważna. Wiadomo, że za każdym razem, kiedy siadał za kierownicę, ryzykował swoje życie, narażając Tatianę na szereg negatywnych emocji, no ale...to jego pasja. Jedni uwielbiają skoki ze spadochronem, drudzy snowboard, trzeci skoki narciarskie, a jeszcze inni boks, który przynosi jeszcze więcej szkód niż wyścigi, bo w każdej walce obrywa się co najmniej kilka razy po głowie, co chyba zdrowe nie jest. A jednak ciągną swoją karierę, żyją z tego, mają rodziny, zawsze jest jakieś ryzyko, ale osoba, która wiąże się z człowiekiem miłującym się w takich sportach, wie na co idzie, musi to zaakceptować. No nie wiem mam mieszane uczucia, trochę inaczej to widzę, jestem chyba inna No, ale cieszę się ich szczęściem, choć coś mi mówi, że to nie koniec ich problemów, a Vince zmiennym jest.
Podoba mi się relacja między Noahem, a Ali. Odkąd są razem każda scena z nimi wywołuje uśmiech na mojej twarzy ;D Są tacy hmmm...niewinni? Zabawni, słodcy...Zupełnie inny Noah niż na początku. Przeszedł przy Ali mega metamorfozę i muszę przyznać, że czasami, ale tylko czasami! tęsknie za jego zgryźliwymi docinkami ;D Aga, musisz w końcu zapodac nam jakąś "fajną" scenę między nimi ;D tzn brakuję mi czasami takiej hmm chemii, małej pikanterii, czegoś co pobudzi zmysły ;D Chyba zaczynam pitolić głupoty.
I mój Jean! Mam nadzieję, że w końcu wybił sobie z głowy Tatianę i zrozumiał, że nawet jeśli coś do niej czuł, to nie miało to szans na odwzajemnienie. To dziewczyna jego przyjaciela i powinien cieszyć się ich szczęściem i jak najszybciej zapomnieć o tym, co go z nią łączyło. Lise uwielbiam, ma dziewczyna temperament i te jej francuskie przekleństwa na Jeana...;D Uwielbiam ich razem i chcę już więcej i więcej ;D Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział.
Lorrine działa mi na nerwy jak żadna osoba w tym opowiadaniu. Po cholerę w ogóle tam z nimi pojechała? Taki ogon ;| Łączyło ją coś z Noahem? Tzn Noah powiedział, że nie, ale zawsze mógł skłamać, żeby nie narażać się na kolejne pytania Ali...Do tego ciekawa jestem jej postaci, bo wydaję mi się, że trochę namiesza...Musisz powoli zacząć nam wszystko zdradzac Aga ;D
Teraz już kończę i idę na przepyszne truskawki z makaronem ;D
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:47:41 13-06-13    Temat postu:

Nie przepraszaj, cieszę się, że wciąż chce Ci się to czytac i jeszcze do tego pisać takie komentarze, dziękuję :*
Rzadko wstawiam, bo i tak chyba nikt oprócz Ciebie tu nie zagląda, a nie lubię wstawiać odcinka pod odcinkiem. Między innymi dlatego pomyślałam, nawet ostatnio, że chyba czas to kończyć, ale potem stwierdziłam, że mam jeszcze kilka pomysłów, które chcę wykorzystam, także jeszcze trochę pomęczę Cię tą gromadką No chyba, że któregoś dnia powiesz mi, że masz dość i dalej nie czytasz ;D
Buziole :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emenemens.
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:29:08 13-06-13    Temat postu:

Bardzo dobrze, że jednak nie zdecydowałaś się zakończyć opowiadania, ja z chęcią będę je dalej czytała, tak więc śmiało zapodawaj nowe pomysły, nowe rozdziały, będę z tym opowiadaniem do końca, tego możesz być pewna!
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:19:24 14-06-13    Temat postu:

Dobra, to się w takim razie biorę za next, w którym wielce prawdopodobne, że będzie nieco więcej chemii
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emenemens.
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:07:36 15-06-13    Temat postu:

Już nie mogę się doczekać! Jak napiszesz, to od razu wstawiaj
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:10:00 15-06-13    Temat postu:

Oki, oki, może nawet dziś jak wrócę z wojaży to uda mi się coś napisać. Czuję moc
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emenemens.
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:39:06 15-06-13    Temat postu:

Ooo, a to gdzie wyruszasz jesli mogę zapytać? :> Oby Cię ta moc tak szybko nie opuściła! Będę czekać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:49:30 15-06-13    Temat postu:

Nic szczególnego, koleżanka ma dom z ogrodem - będziemy się odmóżdżać i lenichuwać Znając życie bez winka się nie obędzie, a po winku, wiadomo... różne pomysły człowiekowi przychodzą do głowy ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emenemens.
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:53:44 15-06-13    Temat postu:

Piękna, słoneczna pogoda w sam raz na leniuchowanie w ogrodzie Życzę udanego wypadu i mam nadzieję, że przy winku zaleje Cię fala pomysłów, takich "fajnych" pomysłów ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:57:17 15-06-13    Temat postu:

Oczywiście, że zaleje, tylko żebym jeszcze potem była w stanie je spiasć przynajmniej pobieżnie ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emenemens.
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:02:05 15-06-13    Temat postu:

Haha Może weź ze sobą notatnik i długopis albo na telefonie zapisuj, co Ci tylko wpadnie do głowy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:04:16 15-06-13    Temat postu:

haha... notatnik i długopis? no nie wiem... a na telefonie z dotykowym ekranem też to może wyjść różnie ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:45:25 16-06-13    Temat postu:



Kiedy pierwszy raz zaświtała mu w głowie myśl, by zabrać ją do Monterey Bay Aquarium, nie sądził, że zrobi to na niej aż tak ogromne wrażenie. Sam był tu już milion razy, ale dopiero teraz, przy niej, zobaczył jak można cieszyć się z małych rzeczy i zachwycać pięknem przyrody, zupełnie nieuchwytnym w codziennym życiu. Wydawała się wniebowzięta już kiedy stali na punkcie widokowym, z którego mogli obserwować co dzieje się w zatoce, a gdy weszli do [link widoczny dla zalogowanych], gdzie przez ogromną szklaną ścianę, widać było różne rodzaje ryb i innych zwierząt morskich, pływających między liśćmi kołyszących się wodorostów, wręcz oniemiała z zachwytu.
– Podoba ci się? – spytał zadowolony z siebie, stając tuż za nią i położywszy dłonie na jej biodrach, oparł brodę na jej ramieniu.
– Tu jest cudownie – wyszeptała, jakby bała się, że jeśli będzie mówić zbyt głośno, spłoszy ryby. – Tak nierealnie i… bajkowo – dodała, odwracając głowę, by spojrzeć mu w oczy. – Dziękuję – powiedziała i cmoknąwszy go szybko w policzek, wróciła wzrokiem do tego, co działo się za szklaną ścianą, całą sobą chłonąc te niepowtarzalne widoki.
Noah uśmiechnął się lekko, muskając chłodnymi wargami jej odsłoniętą szyję i przesunął dłonie na jej brzuch, zamykając ją w swoich ramionach. Zdziwiło go nieco, że pozwoliła mu się obściskiwać, choć jeszcze niedawno, kategorycznie mu tego zabroniła, ale przecież wtedy mieli tylko udawać, a teraz… Teraz cieszył się, że mógł jej sprawić radość i po raz pierwszy, odkąd pojawiła się w jego życiu, pomyślał, że nie chciałby by z niego zniknęła. Przycisnął ją mocniej do siebie, jakby bał się, że gdy wypuści ją z ramion, wszystko się skończy. Chciał ją chronić przed całym złem otaczającego świata i na każdym kroku sprawiać jej radość, widzieć jej uśmiech i oczy pełne zachwytu.
Dawno już tak się nie czuł. Nie był nawet pewien czy kiedykolwiek w życiu się tak czuł.
Westchnął cicho i delikatnie trącił nosem płatek jej ucha.
– Chodź – szepnął jej wprost do ucha, umyślnie zahaczając ustami o jego płatek. – Muszę pokazać ci coś jeszcze.
– Zostańmy tu jeszcze – poprosiła, odwracając się przodem do niego i zarzucając mu ręce na szyję. – Proszę – zaświergoliła, trzepocząc niewinnie rzęsami, a jej wielkie sarnie oczy, obrysowane czarną kredką, wydały mu się jeszcze większe.
– Gwarantuję ci, że tam, gdzie chcę cię zabrać jest równie pięknie – zapewnił, opuszkami palców, wodząc wzdłuż jej kręgosłupa.
Alessia potrząsnęła przecząco głową.
– To niemożliwe – stwierdziła.
– Wszędzie gdzie będziesz ty, będzie pięknie – odparł, uśmiechając się uwodzicielsko, na co Alessia zgromiła go spojrzeniem i uderzyła pięścią w tors. – Za co? – spytał ze skrzywioną miną, masując obolałe miejsce.
– Ty już wiesz za co…
– Skoro tak mówisz… – mruknął i nim się spostrzegła musnął delikatnie jej usta. – No, teraz przynajmniej wiem, za co oberwałem – odparł, mrugając do niej. Alessia pokręciła głową z dezaprobatą i zakładając włosy za uszy rozejrzała się niepewnie dookoła, jakby bała się, że ktoś ich zobaczy i rozgłosi całemu światu, że widział jak się całują. – Na martw się – powiedział Noah, wsuwając dłonie pod jej włosy i zbliżając twarz do jej twarzy. – Są zbyt zajęci podziwianiem planktonu, by zauważyć, że coś się wokół nich dzieje.
– Ty naprawdę od samego rana prosisz się o lanie – stwierdziła, kiedy znów sięgnął do jej ust. Noah roześmiał się tylko i wzruszył ramionami. – Powinieneś oberwać już za to na torze. Nic złego się nie stanie, obiecuję. Zrobimy tylko kilka okrążeń wokół toru – zmałpowała go. – A o mały włos nie rozbiłeś samochodu i nie staranowałeś Austina.
Noah przewrócił oczami i westchnął ciężko. Troska Ali o jego własnego gosposia irytowała go.
– Nie przesadzaj. Nic takiego się nie stało – zbagatelizował, chociaż kiedy hamował tuż przed wozem Austina, nie mając bladego pojęcia czy samochody mimo wszystko nie zderzą się, serce o mały włos mu nie stanęło. – Zresztą, potrafisz przecież udzielać pierwszej pomocy więc w najgorszym wypadku zrobiłabyś nam usta–usta – zażartował. Tym razem to Alessia westchnęła, przewracając oczami.
– To co? Idziemy? – spytał po chwili po czym włożył na głowę bejsbolówkę daszkiem do tyłu i chwyciwszy ją za rękę, pociągnął lekko za sobą.
– Dokąd? – spytała, na co on tylko uśmiechnął się tajemniczo i mrugnął do niej znad ciemnych okularów, które następnie wsunął palcem wskazującym na nos.
– Zobaczysz – rzucił tajemniczo.

Spojrzał na nią, gdy odruchowo chwyciła go za rękę, a on poczuł jej paznokcie, wbijające się w jego skórę. Kiedy zaproponował wesołe miasteczko, a Noah stwierdził, że mają z Alessią inne plany, podobnie jak jego własna siostra i Austin, nie mówiąc już o Tatianie i Vincencie, nie sądził, że Lisa zgodzi się z nim pójść. Sama. A jednak.
Zmierzył jej profil, zatrzymując wzrok na dłuższą chwilę przy dekolcie i uśmiechnął się pod nosem, a rollercoaster pędził coraz szybciej. Nawet, gdy pędzili po torze wyścigowym, z prędkością, której nie ma szans rozwinąć na zatłoczonych drogach, blondynka wydawała mu się o wiele spokojniejsza niż teraz.
Odwrócił rękę tak, by móc spleść z nią palce, ale wtedy poczuł jak jej wbijają się w wierzch dłoni. Spojrzał na nią. Jej długie jasne włosy, potargał wiatr, powieki miała zaciśnięte a jej usta zdawały się bezgłośnie wypowiadać słowa jakiejś modlitwy. Uśmiechnął do siebie, zupełnie ignorując piszczące dzieciaki i wszystko inne, co działo się wokoło, całkowicie skupiając się na obserwowaniu Lisy. Była piękna. We Francji – zupełnie niewinna, a teraz… drapieżna, pewna siebie i zdecydowana. Kocica. A takie przecież lubił najbardziej.
– Przepraszam – wyszeptała, zbierając spod jego stóp jakieś papiery, które rozsypały się jej, gdy uderzyła w niego. Przykucnął nie po to, by jej pomóc, ale by zajrzeć w jej oczy. Umyślnie wyciągnął więc rękę po ten sam arkusz, po który ona już sięgnęła. Kiedy dotknął jej gładkiej skóry, podniosła spojrzenie zaskoczona, a on całkowicie zatonął w jej dużych, szaroniebieskich tęczówkach. Cofnął powoli dłoń, a ona uśmiechnęła się lekko i speszona odgarnęła pasmo lśniących, jasnych włosów za ucho, opuszczając wzrok. Nie wiedział czy jej policzki zaróżowiły się dlatego, że rozpoznała w nim gwiazdę, czy wystarczył sam fakt, że był mężczyzną, wyraźnie zainteresowanym jej osobą mężczyzną, ale urzekła go tą swoją niewinnością.
– Pracujesz tu? – spytał, podnosząc się do pozycji stojącej. Miał nadzieję usłyszeć "tak", bo poczuł jakąś wewnętrzną potrzebę spotkania jej znowu.
– Właśnie biegnę na rozmowę – odparła, układając dokumenty we właściwej kolejności.
– Chcesz pracować przy programie? – spytał, wsuwając dłonie w kieszenie ciemnych jeansów. Skinęła twierdząco głową i wsunąwszy dokumenty do tekturowej teczki, wyprostowała się i wygładziła spódniczkę na biodrach.
– Przepraszam, ale powinnam już iść. Nie chcę się spóźnić – powiedziała.
– Poczekaj – zatrzymał ją, chwytając za nadgarstek, po czym zbliżył się do niej i zdjął z jej bluzki, jakiś niewidoczny włos, umyślnie wierzchem dłoni przesuwając po gładkiej skórze w okolicy obojczyka. – Powodzenia – powiedział, uśmiechając się szeroko. – Gdyby ci się nie powiodło… tu masz moją wizytówkę. Znajdę coś dla ciebie – zakończył i mrugnąwszy do niej, zostawił ją tam na środku korytarza, z milionem pytań bez odpowiedzi i malutkim tekturowym kartonikiem, na którym widniało jego imię, nazwisko i numer telefonu.

– Możesz mnie już puścić – szepnął jej do ucha rozbawiany, kiedy kolejka zatrzymała się, a ona nadal kurczowo ściskała jego dłoń.
Lisa, której twarz zmieniała kolory niczym kameleon, jak oparzona cofnęła rękę i zgromiła go spojrzeniem.
– Nienawidzę cię – wycedziła przez zęby i wysiadła z wagonika, usiłując doprowadzić do ładu stargane wiatrem włosy. Jean uśmiechnął się do siebie i przyjrzał swojej dłoni, z krwawymi śladami po jej paznokciach. Kilka razy z rzędu rozprostował i zacisnął dłoń w pięść, starając się przywrócić czucie w zdrętwiałych opuszkach i pozbyć się pieczenia w miejscach, w której jeszcze przed chwilą wbijały się szpony blondynki. W końcu wysiadł z wagonika i ruszył za nią.
– Sama chciałaś iść ze mną do wesołego miasteczka i koniecznie przejechać się na rollercoasterze – powiedział, zrównując się z nią.
– Ale już nie chcę. Mógłbyś to uszanować i odczepić się w końcu ode mnie.
Jean westchnął i przez chwilę szedł pół kroku za nią bez słowa. Kątem oka zerknął na małe stoisko z kwiatami, które właśnie mijali. Zatrzymał się przy nim i kupił bukiet, nie zastanawiając się długo nad wyborem.
– Lisa – zawołał, biegnąc za nią. Nie zatrzymała się, ani nie odwróciła. Dogonił ją jednak szybko i zatrzymał się przed nią, wręczając jej kwiaty. – Proszę…
– Orchidee – szepnęła, wdychając zapach. – Miłość, piękno i chęć uwiedzenia – dodała, spoglądając mu w oczy znad bukietu. – We Francji przynosiłeś mi białe mieczyki.
– Bo tam skradłaś mi serce, a teraz…
– A teraz dajesz mi orchidee, bo znów chcesz mieć mnie w swoim łóżku – mruknęła, wciskając mu kwiaty w tors.
– Lisa, to nie tak – jęknął.
– Nie? Chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz już swojej nagrody? Rezygnujesz z niej dobrowolnie?
– Tak... Nie!
– Wiedziałam – prychnęła, po czym wyminęła go i wściekła ruszyła przed siebie.
– Lisa!
– Daj mi spokój! Jesteś największym skurwielem jakiego w życiu spotkałam, a do tego zachowujesz się jakby nic się nie stało. Nie jestem…
– Ferme ta gueule! [ferm ta gel - zamknij się] – fuknął, i chwyciwszy ją za rękę przyciągnął do siebie. Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, przycisnął ją swoim ciałem do bocznej ściany budki z lodami, którą właśnie mijali i zachłannie wpił się w jej usta, całując zuchwale. – Je t´aime, chérie – wyszeptał w jej usta, ale dopiero kiedy kazała mu powtórzyć, uświadomił sobie, że wypowiedział to na głos. – Kocham cię, mała – powiedział, opierając się czołem o jej czoło.
– To jakaś część twojego planu szybszego odebrania nagrody? – spytała, starając się uspokoić oddech i kołaczące w piersi serce. Jean pokręcił przecząco głową i spojrzał prosto w jej oczy. Gdyby ktoś jeszcze godzinę temu powiedział mu, że będzie biegał za kobietą z kwiatami po wesołym miasteczku i wyznawał jej miłość, wyśmiałby go, dodając, że żadna kobieta nie jest tego warta i nigdy się tak nie zbłaźni. A teraz nie zależało mu na niczym oprócz tego, by Lisa mu uwierzyła i pozwoliła zbliżyć się do siebie. Był w stanie nawet paść przed nią na kolana i całować jej stopy, jeśli taki właśnie postawiłaby warunek.

– Daleko jeszcze? – spytała zniecierpliwiona. Chodzenie z zasłoniętymi oczami zdecydowanie jej się nie spodobało, bo co krok potykała się o coś i nawet opcja bezkarnego wpadania w ramiona Noah, po dziesiątym potknięciu straciła cały swój urok.
– Już prawie jesteśmy na miejscu – odparł, trzymając ją za ramiona i prowadząc we właściwym kierunku. – Zaufaj mi – poprosił, cmokając ją w policzek. Alessia westchnęła cicho i pokornie wykonywała jego polecenia. W końcu zatrzymali się, a ona odetchnęła głęboko. Słyszała szum morza i czuła jego zapach. Noah stanął tuż za nią i chwycił ją za ręce splatając palce z jej palcami. – Gotowa? – spytał, gdy oparła głowę na jego ramieniu, zupełnie mu się poddając. Czuła się wolna i bezpieczna, a najważniejsze było to, że nie musiała teraz niczego udawać, ani niczego przed nikim ukrywać. Byli sami. W końcu.
Noah przez chwilę kołysał ją w swoich ramionach i z uśmiechem patrzył na jej odprężoną twarz.
– Masz zamknięte oczy? – spytał, puszczając jej dłonie.
– A nie wystarczy, że są zawiązane? – mruknęła.
– Zamknij – polecił. – Już? – spytał, a kiedy skinęła twierdząco, powoli zsunął z jej oczu zwiewny szal Lisy, którego użył jako opaski. – A teraz otwórz… – szepnął jej wprost do ucha.
Alessia posłusznie wykonała polecenie i po raz kolejny tego dnia dech zaparło jej w piersiach. Wiedziała, że prowadzi ją na plażę, ale [link widoczny dla zalogowanych], jaki roztaczał się przed nimi był niewiarygodny i zupełnie wykraczał poza granice jej wyobraźni.
– Panno DiAngelo, witamy w Lovers Point – oświadczył oficjalnym tonem Noah. – Pozwoli panienka – dodał, wyciągając dłoń, by poprowadzić ją po skałach w dół, bliżej oceanu. – I co? Mówiłem, że będzie równie pięknie? – zagadnął zadowolony z siebie i zatrzymawszy się już na najniższym kamieniu, wyciągnął ręce, by pomóc jej zejść.
– Mówiłeś – przyznała, zeskakując wprost w jego ramiona. – Naprawdę umiesz zbajerować dziewczynę – powiedziała, siadając na jednej ze skał i ściągnąwszy buty, zanurzyła stopy w ciepłej jeszcze wodzie.
– Lata praktyki – odparł beztrosko, siadając za nią tak, że znalazła się między jego udami, a kiedy karcąco trąciła go łokciem pod żebra, uśmiechnął się niewinnie i objął ją ramionami, wtulając twarz w jej włosy. – Odkupiłem już wszystkie swoje winy? – spytał.
– Nie wiem czy wszystkie – odparła poważnie, odwracając głowę, by spojrzeć mu w oczy. – Trochę sobie nagrabiłeś od kiedy się poznaliśmy.
– Nie zapomnisz mi tego?
Alessia uśmiechnęła się i pokręciła przecząco głową.
– Nie chcę zapomnieć ani jednej chwili spędzonej z tobą – wyznała cicho, obejmując się ramionami i uciekając wzrokiem gdzieś w stronę powoli niknącego za horyzontem słońca. Noah ujął jej podbródek i zmusił, by na niego spojrzała. W jej oczach widział czystą, bezwarunkową miłość i przez chwilę zastanawiał się, czym sobie na to zasłużył. Alessia obudziła w nim całą gamę różnych uczuć, o które nigdy by się podejrzewał, których nie znał nawet będą z Violet, o której przecież długo myślał, że jest kobietą jego życia.
Delikatnie pogładził jej policzek i musnął jej usta w niewinnej pieszczocie.
– Pamiętasz, kiedy pierwszy raz byliśmy razem na plaży? – spytała, a on przytaknął i uśmiechnął się niewyraźnie. Zabrał ją tam wtedy na skutek zakładu z Jeanem, który miał zamiar szybko wygrać bez żadnych wyrzutów sumienia. Nie był w stanie jednak przewidzieć, że upierdliwa nastolatka, której nie znosił, tak bardzo zawróci mu w głowie. – Wtedy chyba po raz pierwszy rozmawialiśmy normalnie. Kiedy się poznaliśmy, byłam pewna, że do końca wakacji się pozabijamy.
– Jeszcze wszystko przed nami – odparł rozbawiony, opierając się plecami o skały. Nie było mu jednak do śmiechu. Myśl o tym, że ten szczeniacki zakład mógłby się wydać, a on straciłby przez to jej zaufanie i zapewne ją samą, napawała go niepokojem. Przez głowę przebiegła mu myśl, że powinien się jej przyznać, że lepiej byłoby, gdyby dowiedziała się od niego, ale szybko z tego zrezygnował. Bo od kogo miałaby się dowiedzieć? Przecież o zakładzie wiedział tylko on i Jean, który był teraz zbyt zaaferowany lataniem za Lisą, by myśleć o czymkolwiek innym.
– O czym myślisz? – spytała, splatając palce z jego palcami.
– O tobie – powiedział, a ona uśmiechnęła się słodko i nieśmiało sięgnęła do jego ust, dokładnie tak, jak opisała to w swojej pracy, dzięki której mogła tu z nim teraz być. Kiedy poczuła, jak uśmiecha się lekko, zupełnie poddała się chwili, zachęcająco drażniąc jego wargę językiem. Nie trzeba było mu więcej. Niemal natychmiast pogłębił pocałunek, z trudem odganiając natrętną myśl, by kochać się z nią tu i teraz, na plaży o zachodzie słońca.
– Mała diablica – mruknął z podziwem, wsuwając palce w jej włosy, kiedy oderwała się od jego ust i spojrzała na niego, niewinnie trzepocząc rzęsami.
– To ty tak na mnie działasz – szepnęła uwodzicielsko, puszczając do niego oczko, choć na usta cisnęło się jej coś zupełnie innego. Wyznanie, jakie na pewno padłoby z ust jakiekolwiek bohaterki serialu, która znalazłaby się w jej sytuacji. Jednak to nie był serial, ale prawdziwe życie, a Noah nie był zwykłym chłopakiem z liceum, w którym można się zakochać i bez zastanowienia wyznawać mu miłość przy każdej nadarzającej się okazji, choć w zwykłym, szarym t–shircie i przetartych jeansach, z bejsbolówką założoną daszkiem do tyłu i ciemnymi okularami zawieszonymi na brzegu koszulki, właśnie tak wyglądał. Noah MacLean był jednak gwiazdą, idolem nastolatek, dorosłym mężczyzną, a nie nastoletnim chłopcem – to wszystko kazało jej się mieć na baczności, jednak nawet jeśli na początku był odrażającą ropuchą, to teraz z dnia na dzień coraz bardziej przypominał jej wymarzonego księcia z bajki. Ale wakacje przecież kiedyś się skończą, a nimi jej cudowna bajka. I co wtedy?
– Mogłabym tu zostać na zawsze – zaczęła po chwili, wciskając się plecami w jego tors, a on pocałował ją w czubek głowy, uświadamiając sobie, że sam, może nawet bardziej niż ona, pragnął by ktoś zatrzymał czas i ta chwila mogła trwać wiecznie.

__________________
Mam nadzieję, że nie zemdliła Was ta dawka słodkości
Next nie wiem kiedy, bo z tego miały być dwa odcinki, ale potem stwierdziłam, że nie będę rozmieniać się na drobne.
W każdym razie bardziej słodko to już na pewno nie będzie. Teraz może być już jedynie bardziej gorzko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:45:55 16-06-13    Temat postu:

O błogości! Nie dość że wracasz i ty i Martyna(a mówcie co chcecie, ale razem z Madoką tworzycie teraz magiczne trio tego forum), to jeszcze jak. Tyle słodkości, że aż boję się kolejnych odcinków :brrr:
Takiego faceta jak Noah tylko pozazdrościć - co prawda narozrabiał, ale postuje się więc będą z niego ludzie. Wizja wjechania w samochód Austina wydała mi się kusząco słodka. Nie cierpię gościa, ale może dlatego, że zdaje się być uległy w związku, a jak potrzebowałabym kogoś kto by się ze mną spierał
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy u Jeana - on lata za kobietą po wesołym misteczku? On w ogóle lata za kobietą?
Ciekawe kto wyda Idola - chyba nie Jean (no wszystko zależy od humorku Lisy). Na usta ciśnie mi się Lorraine, ale skąd ona by o tym wiedziała?
A tak nawiązując do początku mojego postu i do najlepszych: Nie wiesz co się dzieje z Kenayą? Bo tylko jej mi do szczęścia brakuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 33, 34, 35  Następny
Strona 22 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin