Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Liso Sensual Celestial - Proste Zmysłowe Niebiańskie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:54:33 12-08-08    Temat postu:

Mój ulubiony odcinek ze wszystkich, które dotychczas napisałam. Dedykuję go wszystkim moim czytelnikom.

Odcinek 26

Alan spojrzał na zegarek. Stał właśnie przy okazałej, ponad dwuipółmetrowej rzeźbie z brązu przedstawiającej olbrzymiego konia. Miał nadzieję, że on wygląda równie imponująco. Była za dziesięć siódma. Specjalnie przyszedł wcześniej, żeby nie przegapić Libby. Nie chciał żadnych komplikacji na tej randce.
W chwili, kiedy o tym pomyślał, komplikacje się pojawiły. Po drugiej stronie konia stanął inny mężczyzna z czerwoną różą w klapie. Świetnie. Przecież nie może powiedzieć temu facetowi, żeby spłynął, ale co będzie, jeśli Libby ich pomyli?
Nie wiedział dlaczego, ale odpowiadał mu fakt, że dostał tylko jedną odpowiedź na swoje ogłoszenie. W pewien sposób nie musiał ponosić za nic odpowiedzialności. Jeśli chodzi o kobiety, nie trafiał najlepiej.
Chociaż z drugiej strony przecież nigdy nie wybierał. Brał to, co samo wpadało w ręce. Nigdy nie próbował żadnej zdobyć i pewnie dzięki temu nigdy nie wyszedł na głupca. To było dla niego szalenie ważne, żadna kobieta nie zrobi z niego głupca, tak jak jego matka uczyniła to z ojcem.
Spojrzał w bok i spróbował za pomocą telepatii zmusić mężczyznę z różą w klapie do odejścia. Zastanawiał się równocześnie, jak wygląda jego Libby. Zdaniem Gio, nie poprosić o zdjęcie, to już była kompletna głupota.
Libby stała po drugiej stronie holu przy windach.
Przyjechała wcześniej i wślizgnęła się bocznym wejściem, po czym kupiła sobie gazetę w kiosku. Teraz, udając, że czyta, i zasłaniając sobie nią twarz, obserwowała Alana. Moment ich spotkania zbliżał się nieubłaganie, a ona była równie przerażona, co podekscytowana myślą o zdradzeniu swojej tożsamości.
Co powie Alan, kiedy się dowie, że Libby to jego sąsiadka, Elizabeth Bonetti? Ale ona musi doprowadzić swój plan do końca. Sprawić, żeby myślał o niej jak o kobiecie — pociągającej kobiecie — a nie jak o małej siostrzyczce Gio. Sprawić, żeby jego oczy zalśniły pożądaniem.
Czarny smoking Alana doskonale pasował do jej czerwonej sukni, specjalnie wybranej na tę okazję.
Podobnie jak on, Elizabeth oddała płaszcz do szatni, chcąc mu się od razu zaprezentować w kreacji, za którą zapłaciła połowę miesięcznej pensji.
Wiedziała doskonale, że początkowo będzie protestował, bo była siostrą Gio, który, jako typowy nad opiekuńczy brat, z pewnością nie zgodziłby się, żeby taki kobieciarz jak Alan się z nią spotykał. Nie, Gio raczej wolałby, żeby wstąpiła do klasztoru.
Wybiła siódma.
Elizabeth zaszyła się w toalecie i po raz ostatni sprawdziła swój wygląd. Wygładziła spódnicę, pomalowała usta jaskrawoczerwoną szminką. Pochyliła się do przodu, potrząsnęła głową, a następnie odrzuciła ją do tyłu, pozwalając, by burza włosów opadła jej luźno wokół twarzy. Poprawiła jeszcze wisiorek spoczywający na piersiach, mający od razu skierować uwagę Alana na — zdaniem Elizabeth — najlepszą część jej ciała. Tego wieczoru szła na całość. To był jedyny sposób.
Nie uszło jej uwagi, że drugi mężczyzna czekający przy pomniku też ma w klapie czerwoną różę. W taki dzień jak ten nie stanowiło to niczego niezwykłego. Nie mogła przepuścić okazji i nie podejść najpierw do tego drugiego. Czy Alan poczuje się rozczarowany, kiedy zobaczy, że to nie z nim się umówiła? Czy w ogóle ją rozpozna? A jeśli tak, co wtedy zrobi?
No, już czas, pomyślała zdenerwowana. Poczuła dziwny ciężar w sercu, jej ręce pokryły się potem.
Starając się uspokoić, ruszyła w stronę rzeźby. Alan w smokingu wyglądał naprawdę wspaniale. Miała nadzieję, że ona spodoba mu się choćby w połowie tak bardzo, jak on jej. Po raz kolejny spojrzał na zegarek. Wiedziała, że jest już kilka minut po siódmej.
— Barbara? — zapytał drugi mężczyzna z nadzieją w głosie, co pomogło Elizabeth nabrać pewności siebie.
Pokręciła przecząco głową.
— Przykro mi.
Na dźwięk rozmowy Alan odwrócił się w ich stronę. Spojrzał na nią z wyrazem uznania na twarzy... uznania, które chwilę później ustąpiło miejsca niedowierzaniu.
— Czekasz na kogoś? — zapytała, starając się, by jej głos zabrzmiał normalnie.
— Elizabeth? — wydusił zaskoczony.
— Nie... Libby.
— Ty! Nie, to niemożliwe. Jakim cudem...? Ty?
— Ja — odparła z uśmiechem.
— Nie, to naprawdę niemożliwe — powtórzył, potrząsając głową i odsuwając się od niej. — Ale jak? Dlaczego?
— A dlaczego nie?
Nie po to zadała sobie tyle trudu, żeby teraz wszystko spaliło na panewce. Spodziewała się jego protestów, ale również przypuszczała, że jak zawsze zdoła go przekonać. Alan nigdy niczego nie potrafił jej odmówić i miała nadzieję, że nadal tak będzie.
— Na Boga, Gio mnie zabije! Musiałbym upaść na głowę, żeby iść na randkę z jego siostrzyczka, nawet jeśli wygląda na najpiękniejszą kobietę na świecie! Elizabeth, jestem stanowczo za młody, żeby umierać.
Powiedział, że wygląda na najpiękniejszą kobietę na świecie! Już go ma.
— Ale musisz — nalegała, otwierając szeroko oczy.
— Och nie, tylko nie próbuj ze mną tych swoich sztuczek. Tym razem nic z tego — zaklinał się Alan, lecz chyba bardziej chciał przekonać o tym siebie niż ją.
— Gio o niczym się nie dowie... — zaczęła.
— Elizabeth, nie.
— Ale..
— Nie!
Czas pójść na całość. Czas na łzy. To jedyna rzecz, jakiej Alan Lozano nigdy nie umiał się przeciwstawić.
— Co powiem koleżankom? — zaszlochała. — Ze mężczyzna, z którym się umówiłam, spojrzał na mnie i wziął nogi za pas? Proszę, Alan... — błagała, ocierając mokre policzki.
Zwracali na siebie uwagę. Mężczyzna z różą w klapie, a nawet przechodnie, zerkali ciekawie w ich stronę.
— Na Boga, Elizabeth, przestań — szepnął Alan, podając jej chusteczkę.
— Czy to znaczy, że nasze spotkanie jednak dojdzie do skutku? — zapytała, pociągając nosem.
— Ale tylko to jedno — skapitulował. — I musisz mi obiecać, że twój brat nigdy się nie dowie.
— Obiecuję — zgodziła się szybko, oddając mu chusteczkę i obdarzając słodkim uśmiechem, podczas gdy on naprędce próbował tak pozmieniać plany na wieczór, żeby uniknąć śmierci z ręki Gia.
— Możemy pojechać na kręgle — zaproponował.
— W tych strojach? — Elizabeth spojrzała na swoją suknię. — Wykluczone. Chcę, żeby było tak, jak to zaplanowaliście z Gio. Powiedziałam wszystkim koleżankom...
— Niech ci będzie. Nigdy nie potrafiłem ci niczego odmówić. Ale kolacja na statku nie wchodzi w rachubę,
— Dlaczego?
— Bo do maja jest zamknięty z powodu remontu.
— A ja miałam taką ochotę na romantyczną kolację na statku — westchnęła Elizabeth, robiąc wszystko, by zaczęła jej drżeć broda. Wiedziała, że powinna się wstydzić, ale w końcu to był Dzień Zakochanych, a ona umówiła się z Alanem Lozano, gwiazdą basballa. I do licha, chciała romansu.
— Boże, jak można czegokolwiek odmówić kobiecie ubranej w taką suknię? Kiedy ty dorosłaś i dlaczego ja tego nie zauważyłem?
— Długo cię nie było w San Luis.
— Fakt, ale już wróciłem. Co ja wygaduję? — Alan zasłonił twarz rękoma. — Gdyby Gio się dowiedział, zabiłby mnie na miejscu... Chodźmy po płaszcze. Mam pomysł.
— Tylko nie próbuj odwieźć mnie do domu — ostrzegła. — Żadnych sztuczek. Obiecałeś mi randkę.
— Tylko jedną — przypomniał.
Przy odrobinie szczęścia to mi wystarczy, pomyślała Elizabeth.
— Tylko jedną — zgodziła się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:51:33 12-08-08    Temat postu:

To tez mój ulubiony odcinek ze wszystkich. Boski, cudowny aż brak słów.
Ale z tej Elizabeth aktorka. Wie jak dopiąć swego. Mam nadzieje że ta randka nie będzie ich ostatnią randką. Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:53:02 12-08-08    Temat postu:

heh bardzo fajny odcinek
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monisia645
Detonator
Detonator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj.dolnośląskie :):)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:20:55 12-08-08    Temat postu:

suuuuuupppppeeeeeeeeerrrrrrrrrrr odcinek
mam nadzieje że na jednej
randce sie nie skończy
i że Gio nie zabije Alana
))
Najbardziej lubie te pare
czekam na nastepny odcinek:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:00:04 12-08-08    Temat postu:

Bardzo krótki ale ważny

Odcinek 27

Uśmiechnął się z wdzięcznością i tym razem zamknął już drzwi za sobą. Samantha policzyła do dziesięciu, po czym zerwała się z łóżka i zasunęła zasuwkę. Następnie rzuciła się z powrotem do telefonu, znowu policzyła do dziesięciu i powoli, bardzo ostrożnie podniosła słuchawkę w swoim aparacie. Nigdy nie podsłuchiwała cudzych rozmów, teraz jednak sytuacja ją usprawiedliwiała.
— Annie? — usłyszała, jak Nick mówi do córki. — Tu tatuś. Posłuchaj, Annie. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że będę musiał zostać u Samanthy trochę dłużej. Ona nie czuje się najlepiej, no i chyba należałoby jej...
— Ale, tato... — po drugiej stronie rozległ się pełen niedowierzania głos dziewczynki.
— Ja nie żartuję, Annie. Po prostu muszę przygotować Samancie coś do jedzenia, a potem... Rozumiesz, to zależy od tego, jak ona się poczuje.
— Ale, tato....
— No dobrze, miałaś rację. Ona jest rzeczywiście wyjątkowa.
— Ale... to niemożliwe.
— Jak to niemożliwe, kochanie? Przecież sama tak gorąco ją popierałaś, zachwalałaś... Wszyscy ją wybraliście.
— Nie, tato. Myśmy wybrali Sandrę. A od Samanthy nie dostaliśmy nawet odpowiedzi. Nie było żadnej Samanthy.
— Zaraz, zaraz, Annie, musisz się mylić. Przecież tu wszystko się zgadza. Czy ona nie mieszka na Milbume Place 11, mieszkania 4A?
— Blisko, tato, ale niezupełnie. Sandra mieszka na Milborn Plaza 17. Tylko mieszkanie się zgadza — rzeczywiście 4A.
— To... to nieprawdopodobne — powiedział Nick.
Jego błędne spojrzenie powędrowało przez kuchnię ku zamkniętym drzwiom sypialni, za którymi czekała na omlet... SAMANTHA.
A więc za pierwszym razem wcale nie pomylił imienia.
Pomyłka dotyczyła kobiety!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bronislawa
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:07:50 12-08-08    Temat postu:

Swietne odcinki
Elizabeth jest poprostu wspaniala czekam na dalszy rozwoj ....
Mam nadzieje ze szybko dodasz odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:18:38 12-08-08    Temat postu:

He he no i Nico się pomylił
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neosha
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:44:43 12-08-08    Temat postu:

Co do odcinków to nic nie powiem bo moje poprzedniczki napisały wszystko:D Czekam na newika:D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roszpunka92
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 3724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:08:18 12-08-08    Temat postu:

Świetne odcinki
Z Elizabeth świetna aktorka wie co
zrobić aby to podziałało na Alana ;]
Mam nadzieję,że Gio nie dowie się
o tej randce oraz,że to nie będzie
ich jedyna randka ;]
I okazało się,że Nick pomylił adresy...
Ciekawe co dalej zrobi ?
Pozdrawiam i czekam na new ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:22:09 12-08-08    Temat postu:

Świetny odcinek.
Ale Nick się pomylił, ale to przeznaczenie musi być.
Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monisia645
Detonator
Detonator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj.dolnośląskie :):)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:23:17 12-08-08    Temat postu:

ha ha ha ale pomyłka Nica :
ciekawe co w mońcu wyniknie z tej Histori ??
właściwie to oni oboje się pomylili ona myślała że to ten
facet co odpowiedział na jej ogłoszenie a on
że to ta dziewczyna co odpowiedziała na jego ogłoszenie
ha ha czekam na następny odcinek:)
fajnie że dodajesz ich po kilka dziennie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:24:47 12-08-08    Temat postu:

czekam na New :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:09:10 12-08-08    Temat postu:

Odcinek 28

Spojrzał w kierunku widowni. Na pewno nie można było nazwać jej imponującą. Składała się z niewielkiej grupki osób, przeważnie kobiet i dzieci. Wszyscy oni przyszli popatrzeć na swoich mężów, przyjaciół, sympatie i ojców i dodać im ducha. Najgłośniejszą i najbardziej żywiołową osobą w tej grupie była kobieta w narciarskiej kurtce, która z dłońmi przyłożonymi do ust na kształt tuby zagrzewała krzykiem do walki zawodników z reprezentacji sieci barów.
Ale prawdziwą niespodzianką była osoba, która towarzyszyła tej rozkrzyczanej entuzjastce baseballu. Allison Parker miała na głowie białe nauszniki, które cudownie kontrastowały z jej włosami koloru miedzi, a na sobie długie futro. Siedziała sztywno na rozkładanym krzesełku, jak gdyby z powodu panującego zimna bała się poruszyć. Uśmiechnął się do niej, lecz ona chyba za- marzła, gdyż nie odwzajemniła pozdrowienia.
Rozległ się gwizdek sędziego i mecz się rozpoczął.
W kierunku Tristana ze świstem poszybowała piłka.
Rzut, precyzyjny i piekielnie silny, okazał się nie do przyjęcia. Sędzia ogłosił punkt dla przeciwników.
Niebawem sytuacja się powtórzyła. Facet w kraciastej koszuli i z dziurami na kolanach wziął zamach i posłał piłkę wprost na ciało Tristana. O przyjęciu jej w ogóle nie było mowy.
— Tylko tak dalej, Toby! — rozkrzyczała się kobieta. — Jeszcze jedna taka bomba, a wykasujesz gościa.
W odróżnieniu od swojej towarzyszki, Allison Parker zdawała się w ogóle nie brać duchowego udziału w grze. Trzymała w dłoniach okrytych rękawiczkami plastikowy kubek z parującą kawą czy herbatą i patrzyła na boisko- lodowisko nieobecnym wzrokiem.
Toby tymczasem szykował się do zadania zabójczego ciosu, co oznaczało, że Tristan znalazł się w sytuacji kogoś, kto walczy o życie. Ugiął nogi, pochylił się do przodu i czekał. Wszystkie mięśnie miał napięte niczym postronki. Z tamtej strony piłka już wyleciała. Tristan zamachnął się, rzuciło nim w lewo, nogi uciekły gdzieś do tyłu, upadł na twarz i zarył nosem w śniegu. Usłyszał jeszcze nad sobą wyrok sędziego:
— Przewaga trzech i pauzujemy.
Bardziej upokorzony niż obolały, Tristan dźwignął się na nogi i powędrował ku ławce rezerwowej. Wzrok trzymał utkwiony w czubku oszronionego drzewa, żeby tytko nie patrzeć na Allison Parker. Nagle jednak postawa ta wydała mu się śmieszna i dziecinna. Spojrzał w jej kierunku. Uśmiechnęła się i pomachała mu ręką. Pokonanym nie wolno ignorować tak ciepłych oznak sympatii.
— Cześć — powiedział podchodząc. — Jak się bawisz?
— Nie narzekam.
— Poślizgnąłem się.
— Zauważyłam.
— Nikt nie dorówna Tobiemu — wtrąciła siedząca obok kobieta, która nawet nie starała się ukryć lekceważącego uśmieszku. — A już na pewno nie pan, panie z czternastym numerem.
— Jeszcze zobaczymy — odparł niczym bokser, który mimo zmasakrowanej twarzy rwie się na ring. - Nazywam się Talbot, Tristan Talbot.
- Pan Podrywalski! - wykrzyknęła entuzjastka, szeroko otwierając oczy.
Widząc mimikę jej twarzy, Tristan mógł się tytko nie bez obaw domyślać, jaki to portret jego osoby naszkicowała Allison Parker. Zapewne wizerunek ciemięgi, która przez cały rok nie potrafiła poderwać dziewczyny.
— Powiedziałaś mi, że to przeciętniak — szepnęła Jazz do ucha Allison. — Całkowicie nie zgadzam się z tobą. Wygląda przebojowo, choć na pewno nie jest przebojowym graczem.
Allison zaczerwieniła się.
— Ja i Jazz razem pracujemy — powiedziała w formie wyjaśnienia, zarazem przedstawiając przyjaciółkę.
— A ja myślałem, że jesteś barmanką w jakimś lokalu, skoro tak gorąco popierasz tamtych — rzekł, puszczając oko do blondynki.
— Lubię kibicować zwycięzcom — odpowiedziała z powabnym uśmiechem.
— Zwycięstwo jest dzisiaj nam pisane.
— Tak sądzisz, panie Podrywalski? — zapytała Jazz z ironicznym uśmiechem.
— Jestem tego pewien.
— Zaskoczyła mnie twoja obecność — rzuciła tymczasem Allison. — Nie pamiętam, żebyś jakoś szczególnie udzielał się sportowo w szkole.
— Może nie jestem sportowym zapaleńcem, ale jako dzieciak trochę otarłem się o baseballa.
— Również na lodzie?
— Po lodzie nawet jeszcze dotąd nie chodziłem — odparł zgodnie z prawdą.
— Mnóstwo chłopców przewraca się — powiedziała Jazz jakby w zamiarze dodania Tristanowi otuchy. — Życzę szczęścia w dalszych partiach.
— Powiedziałaś to tak, jakbym faktycznie go potrzebował.
— Zgadza się. Drużyna, której kibicuję, wygrywała te spotkania przez trzy lata z rzędu. Wygra i po raz czwarty. Ale żeby tak się stało, mój Toby nie może umrzeć z pragnienia. Pójdę i zapytam, czy nie napiłby się czegoś.
— Czy też masz hopla na punkcie baseballu na lodzie, jak twoja koleżanka z pracy? — zapytał Tristan Allison, gdy Jazz odeszła.
— Skąd. W gruncie rzeczy to żadna przyjemność siedzieć bez ruchu na mroźnym wietrze.
— Więc dlaczego tu przyszłaś?
Wypada pokibicować przyjaciołom — odparła, a Tristan natychmiast zadał sobie pytanie, których to w szczególności zawodników ma na myśli.
W tym samym momencie zobaczył, że macha na niego trener.
— Obowiązek wzywa.
— Połam nogi — powiedziała Allison z uśmiechem.
— Obiecuję, że tym razem dam im do wiwatu. Będziesz świadkiem całkiem dobrego widowiska,
Ku zaskoczeniu wszystkich kij Tristana odbił pod cudownym kątem piłkę rzuconą przez Tobuego, która minęła gracza na drugiej bazie i poszybowała na środek pola. Tristan rozpoczął bieg. W połowie drogi poślizgnął się znowu i zwalił jak długi na lód.
Dobiegły do niego pełne zachęty okrzyki kolegów. Poderwał się i obiegł wszystkie bazy. Wrócił na swoje stanowisko w momencie, gdy łapacz z drużyny przeciwnika wyciągał rękę po piłkę.
— Zaliczony! — ogłosił sędzia.
Allison skoczyła na równe nogi i jęła klaskać co sił w dłoniach, podczas gdy Jazz zamknęła oczy i jęknęła. Toby ponurym wzrokiem wpatrywał się w kupkę śniegu pod stopami. Tristan zaś, który ni stąd, ni zowąd wyszedł na bohatera, znoszony był na rękach z boiska przez rozradowanych kolegów.
— Rany! Toby ma minę, jakby rozbił dopiero co kupiony samochód — zawołała Jazz. — Lepiej natychmiast wiejmy stąd. Dokąd nie pogodzi się z myślą o przegranej, wolę być od niego z daleka. — Złożyła swoje krzesełko i ruszyła w stronę samochodu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katriina
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:33:49 12-08-08    Temat postu:

super odcineczek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 11:37:04 13-08-08    Temat postu:

Odcinek 29

To nie może być prawdą.
Właśnie spotkał najpiękniejszą kobietę, jaką w życiu widział, i okazuje się, że to młodsza siostrzyczka jego najlepszego przyjaciela. Kiedy ona wyrosła z dziecinnych kucyków? Zdaje się, że zasłużył na to, by złośliwy los potraktował go w ten sposób.
Po wyjściu z budynku Alan wziął Elizabeth pod ramię i zaprowadził do limuzyny. Kiedy już oboje usadowili się wygodnie, poprosił kierowcę, żeby zawiózł ich na Wharf Street.
Limuzyna ruszyła przez Chestnut we wskazanym kierunku ulicą wyłożoną kocimi łbami, Kiedy kierowca skręcił, chcąc sobie skrócić drogę, Alan polecił mu się zatrzymać.
— Żartujesz, prawda? — zapytała Elizabeth, wyjrzawszy przez okno.
Nie zwracał na nią uwagi. Kierowca odwrócił się do tyłu, lecz Alan zdążył już wysiąść i właśnie podawał rękę Elizabeth.
— No chodź, mała. Nie dąsaj się.
Westchnęła, ale wysiadła z samochodu.
— Nie mogę w to uwierzyć — mruknęła, wpatrując się w restaurację, która miała zastąpić romantyczną knajpkę na „Robercie E. Lee”.
— Powiedziałaś, że chcesz jeść na statku...
— Ale to „McDonald”!
— Restauracja na statku. Wszystko się zgadza.
— Mógłbyś mi powiedzieć, co tu się zgadza? — zapytała, kiedy prowadził ją do środka, ostrożnie, żeby sobie nie skręciła nogi na bruku.
— A dokąd miałbym zabrać dziecko, jak nie do „McDonalda”?
— Nie jestem dzieckiem.
Oczywiście, miała rację. Nie była dzieckiem. Była piękną, pociągającą kobietą.
Zaprowadził ją do stolika przy oknie wychodzącym na rzekę, a sam poszedł do kasy.
— Na obsługę nie możesz narzekać — zażartował, gdy kilka minut później wrócił, niosąc cheeseburgery, frytki i napoje.
— Wszyscy na nas patrzą -. oświadczyła, kiedy postawił przed nią tacę zjedzeniem. — Nie wydaje mi się, żeby wiele osób przychodziło tu w smokingach i sukniach wieczorowych.
— Jesteśmy więc prekursorami nowej mody, Libby. — Nazywając ją tym imieniem, wreszcie odzyskał kontrolę nad sytuacją — Co cię podkusiło, żeby odpowiadać na moje ogłoszenie? - zapytał - Zawarłaś z koleżankami jakiś szalony zakład? Próbujesz rozwścieczyć Gia? Czy może to, co zwykle? Po prostu lubisz się ze mną widywać...
— Otóż to — potwierdziła. — Po prostu lubię się z tobą widywać — powtórzyła, nadgryzając cheeseburgera.
Dlaczego mam to dziwne uczucie, że zaczęła jeść, żeby nie powiedzieć czegoś więcej? — zastanawiał się Al. Do czego właściwie ona zmierza? Przez te wszystkie lata przyzwyczaił się do jej szalonych pomysłów — nigdy nie potrafił jej od nich odwieść, stąd wniosek, że nie pozostaje mu nic innego, jak poddać się biegowi zdarzeń.
Cokolwiek knuje Elizabeth, nie może to być takie złe.
Tak długo, dopóki nie będzie spoglądał na migoczący wisiorek, a co ważniejsze — na tło, na którym tak wspaniale się prezentował.
Zanurzył kilka frytek w ketchupie, włożył je do ust i o mało się nimi nie udławił na wspomnienie listu od Elizabeth.
Podobało mu się w niej to, że stoi twardo na ziemi.
Że szuka prawdomównego mężczyzny.
Ale to ta część o zagubionym libido tak nim wstrząsnęła. Chyba Elizabeth nie myśli, że on...
Gio by go zabił na miejscu!
Oczywiście, brat Elizabeth popierał pomysł wspaniałego romansu na jedną noc, ale nie z jego siostrą.
Alan doszedł więc do wniosku, że Elizabeth żartuje. To w jej stylu. Może sobie wyglądać na dorosłą kobietę, ale jego nie oszuka. To jest ta sama dziewczynka, która zdenerwowana, z podrapanymi kolanami przybiegała do niego po ratunek. Najwyraźniej doszła teraz do wniosku, że fajnie będzie włączyć go do swojej zabawy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 12 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin