Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mroczna Magia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:43:23 02-10-11    Temat postu:

Madziu, jestem i czytam i przepraszam za brak komentarzy, ale coś ostatnio nie mam na nic czasu Nadrobię, mam nadzieję, w nadchodzącym tygodniu, bo teraz to już zmykam, bo rano czeka praca...
Buziaki :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:16:55 04-10-11    Temat postu:

Spokojnie nigdzie się nie wybieram i pewnie moje opowiadanie też trochę tu jeszcze powisi Także będę czekać na Twoje komentarze z niecierpliwością jak zawsze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:29:37 08-10-11    Temat postu:

Mówiłam już, że uwielbiam to opowiadanie? No to mówię I przepraszam, że nawalam z komentarzami.
O rety, rety... Alex dowiedział się, że Sara była przeznaczona jego wrogowi i jak zwykle o wszystko się obwinia - o to co spotkało Lilith, ciotki Katii, a teraz Roxy...
Szkoda, że przerwałaś tą uroczą scenkę między Alexem i Sarą - tak sobie pomyślałam, że gdy się połączą, to Lucien nie wiele będzie miał do powiedzenia.
Nie lubię Roxy, ale mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało, i w ogóle, że cała ta historia będzie miała szczęśliwy finał
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:41:28 21-10-11    Temat postu:

Co do finału - szczęśliwego czy nie - to jeszcze kawałek. A teraz wrzucam kolejny odcinek

Miłego czytania


ODCINEK 41

- Roxy jest uzależniona od krwi – powiedział i zacisnął zęby z gniewu – Lucien napoił ją krwią na silę wywołując reakcję uzależniającą – wyjaśnił.
- Sukinsyn – warknął Tegan i z zawrotną szybkością ruszył do drzwi. Niespodziewanie jak spod ziemi pojawiła się przed nim Sara. Spojrzała mu w oczy z troską.
- Jesteś jej teraz potrzebny – powiedziała spokojnym głosem i przeniosła wzrok na wijącą się z bólu Roxy. Tegan odetchnął głęboko i przymknął oczy. Kiwnął głową i podszedł do wampirzycy. Uklęknął obok Alxa i patrzył zamglonymi oczami na kobietę, która wywróciła jego życie do góry nogami.
- Nie pozwolimy jej umrzeć, Tegan. Przysięgam ci – powiedział książę pewny siebie. Tegan nic nie odpowiedział. Wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w swoją ukochaną. Nie mógł jej stracić. Miał w końcu szansę na to by być szczęśliwym. Wiedział, że czeka go do tego długa droga, bo Roxy nie miała łatwego charakteru. Był jednak pewny tego, że zrobi dla nie wszystko. Był gotów czekać na nią tak długi jak tylko będzie to konieczne. Pragnął o nią walczyć do końca. Nie mogła teraz go zostawić. Nie pozwoli na to.
- Co teraz Alex? – odezwał się po chwili zachrypniętym głosem. Alex odgarnął z jej twarzy zbłąkany kosmyk włosów.
- Wiem, że nie spodoba ci się to co powiem, ale niestety jesteśmy zmuszeni dozować jej pożywienie. Nie można pozwolić na to by żywiła się sama i tyle ile zapragnie, bo w taki sposób można tylko pogorszyć jej stan. Musisz karmić ją swoją krwią, ale w bardzo małych ilościach, aż do momentu aż jej źrenice nie wrócą do odpowiedniego rozmiaru a zapach krwi nie będzie wywoływał u niej podobnej reakcji – zerknął na wgniecenie w ścianie i westchnął – zaatakowała cię kiedy ją karmiłeś, prawda? – zapytał, ale wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Znał ją. Tegan odetchnął głęboko i skinął głową. Splótł z Roxy palce dodając jej tym samym siły i dając do zrozumienia, że zawsze przy niej będzie.
- Chcesz mi powiedzieć, że mam ją głodzić? – zapytał Tegan, ale w jego głosie nie było cienia wyrzutów tylko czysta rozpacz i cierpienie. Spojrzał księciu głęboko w oczy szukając u niego potwierdzenia, na to, że wszystko w końcu się ułoży.
- Przykro mi Tegan. Wiem, że to trudne, ale Roxy stoi w tej chwili nad przepaścią. Jeśli popełnimy błąd ona zginie – powiedział szczerze. W tym samym momencie poczuł na ramieniu ciepłą dłoń Sary. Stała za jego plecami i dodawała mu otuchy swoją obecnością. Alex w odpowiedzi jedynie dotknął jej dłoni, nie spuszczając jednocześnie wzroku od przyjaciela.
- Nie przeżyję bez niej – powiedział Tegan a samotna krwawa łza spłynęła mu po policzku. Sara odwróciła wzrok i przygryzła policzek od środka powstrzymując łzy. Alex wyczuwając instynktownie jej samopoczucie uścisnął delikatnie jej dłoń.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyśmy jej nie stracili – odparł zdecydowanie – przenieśmy ją na łóżko – zaproponował, a Tegan w mgnieniu oka uniósł wampirzycę i ułożył delikatnie na łóźku. Kiedy chciał się odsunął Roxy mocno chwyciła go za ramię. Wpatrywała się w jego oczy z bólem i głodem. Obnażyła kły i wysyczała przez zęby.
- Tegan, nie ma dla mnie ratunku – warknęła głośno łapiąc się za brzuch i krzycząc z bólu – zabij mnie, błagam – zapłakała i spojrzała na niego ostrzegawczo i z prośbą – ostatnią rzeczą jakiej pragnę jest skrzywdzenie ciebie – powiedziała – błagam cię, nie poradzę sobie z tym – krzyknęła i wbiła paznokcie w jego nadgarstek. W tej samej chwili poczuła krew sączącą się z ran jakie sama zrobiła. Jej nozdrza rozszerzyły się na ułamek sekundy , a oczy błysnęły czerwienią. Zanim zdążyła się na niego rzucić w przypływie adrenaliny, Alex odepchnął go od łóżka i złapał Roxy w pół. Przygwoździł ją do łóżka trzymając z całych sił kiedy zaczęła warczeć i się szamotać. \
- Dajcie mi łańcuchy! – krzyknął, jednak żaden z wampirów się nie ruszył przyglądając się z odrętwieniem w to co się działo – na miłość boską Vin, daj mi łańcuchy proszę! – krzyknął do przyjaciela. Vincent powoli wycofał się z sypialni, by po chwili wrócić z tytanowymi łańcuchami w dłoniach. Stanął obok Alexa – nie chce tego robić, ale nie mamy wyjścia jeśli chcemy by przeżyła – wytłumaczył Alexa a jego oczy zaszły mgłą. Vincent ze zrozumieniem kiwnął głową i pomógł księciu przywiązać Roxy do metalowego łóżka.
- Musicie mnie zabić – wyszeptała zmęczona kiedy już przymocowali ją do łóżka. Tegan usiadł na łóżku i odgarnął jej włosy z twarzy. Jego rana w mgnieniu oka się zasklepiła. Alex spojrzał na przyjaciela, a później przeniósł wzrok na wampirzycę. Położył jej dłoń na ramieniu.
- Roxy, jesteś nam potrzebna – powiedział szczerze – jesteś potrzebna Teganowi. Nie zostawiaj go – poprosił. Roxy zmarszczyła brwi a po policzkach popłynęły jej łzy. Alex odsunął się od łóżka i objął ramieniem Sarę, która przyglądała się wszystkiemu bez słowa. Wtuliła się w jego ciepłą pierś i patrzyła na cierpienie Roxy. Krajało jej się serce kiedy wiedziała jak wampirzyca cierpi. Nie znała jej długo, ale jak wszyscy tutaj stała się dla niej bliską osoba. Nie chciała jej stracić. Nie miała już rodziny, a teraz członkowie rasy byli dla niej najważniejsi.
- Roxy, błagam cie nie zostawiaj mnie – wyszeptał Tegan i spuścił głowę kiedy łzy same popłynęły mu po policzkach. Roxy chciała je otrzeć, ale dłonie miała skrępowane więc się poddała.
- Tegan... – wyszeptała i przymknęła oczy oddychając cieżko. Była głodna i obolała. Nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze poczuje głód. Z tą tylko różnicą, że takiego głodu nigdy ni czuła. Pamiętała jak Lucien karał ją brakiem pożywienia kiedy zrobiła coś nie po jego myśli. Tym razem głód był inny. Rozdzierał jej ciało od środka. Czuła pragnienie, którego nic nie było w stanie zaspokoić. Była zmęczona i jedyną słuszną decyzją byłoby gdyby ją zabili. Zaoszczędziłaby wszystkim kłopotu, ale patrząc na cierpienie Tegana nie umiała go zostawić.
- Nie pozwolę ci odejść – powiedział Tegan i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
- Teganie, musimy ją uśpić – powiedział Alex i pocałował Sarę w czoło po czym podszedł do łóżka.
- Będę tu – obiecał Tegan i odsunął się z pękającym sercem. Alex pochylił się nad Roxy i położył jej dłoń na czole. Przymknął powieki i wypowiedział szeptem starożytną formułę. Po chwili ciężkie powieki Roxy zamknęły się i zapadła w sen. Tegan usiadł w fotelu i pochylił się do przodu opierając łokcie o kolana. Sara podeszła do niego i dotknęła delikatnie jego ramienia. Wampir uniósł wzrok i spojrzał jej w oczy z udręką. Serce Sary pękało kiedy widziała swojego przyjaciela w takim stanie.
- Jeżeli będziesz czegoś potrzebować, pamiętaj, że jestem – powiedziała cicho. Tegan bez słowa kiwnął głową, ujął jej dłoń i z wdzięcznością ucałował. Nie mógł zdobyć się na nic innego. Jego myśli zajmowała w pełnia Roxy. Nie umiał skupić się na niczym innym. Alex podszedł do Sary i ujął jej dłoń w swoją ciągnąc delikatnie do wyjścia. Wszyscy bez słowa wyszli z sypialni i zamknęli za sobą drzwi.
- Niech go szlag trafi – warknął Vincent i ruszył do wyjścia. Alex zagrodził mu drogę doganiając z wampirzą szybkością. Wiedział, że w tej chwili przyjacielem targają emocje. Traktował Roxy jak siostrę. Zawsze się nią opiekował.
- Vin... – powiedział z ostrzeżeniem w głosie – co ty zamierzasz zrobić? – wampir patrzył przez chwilę na księcia z niebezpiecznym błyskiem w oku. Po chwili jednak odetchnął i jego spojrzenie trochę złagodniało.
- Najchętniej urwałbym łeb Lucienowi w tej chwili, ale nie zrobię tego – odparł szczerze – wiem, że nie możemy teraz niczego robić pochopnie i nie możemy kierować się emocjami. Znasz mnie Alex, wiesz, że zawsze postępuje jak należy
- Wiem Vincent, ale wiem też, że Roxy jest dla ciebie jak młodsza siostra i obiecałeś sobie, że będziesz się o nią troszczył – przyznał Alex patrząc na niego uważnie.
- Ale to nie do mnie należy wymierzanie mu sprawiedliwości Alex – powiedział szczerze – to nie ja najbardziej cierpię z nas wszystkich. To Tegan nie może znaleźć sobie miejsca i umiera z niepokoju. Jeśli ktoś z nas miałby dorwać Luciena to tylko Tegan – odetchnął i uniósł hardo podbródek – ja mu tylko w tym pomogę – dodał po chwili. Alex milczał i tylko starał się coś wyczytać z jego twarzy – nie martw się powęszę tylko trochę i nic więcej - Alex znacząco uniósł brew – obiecuję – dodał jeszcze i poklepał księcia po ramieniu w uspokajającym geście.
- Mam nadzieję, ze mogę na Ciebie liczyć Vin – powiedział Alex odetchnąwszy ze zmęczeniem. Vincent tylko kiwnął głową i ruszył do wyjścia. Alex spojrzał udręczonym i zmęczonym wzrokiem na Sarę. Przeczesał włosy palcami i oparł się plecami o ścianę. Dziewczyna nie zastanawiając się dłużej podeszła do niego i mocno go przytuliła. Książę objął ją i wtuliła twarz w jej włosy wypełnione aromatem mirry i porannej rosy. Jego nerwy napięte do granic wytrzymałości zaczęły się powoli uspokajać kiedy czuł Sarę przy sobie. Kochał ją całym sercem.
- Nie mam pojęcia czy byłbym tak spokojny gdybym był na miejscy Tegana – przyznał. Sara odsunęła się delikatnie i spojrzała mu w oczy – nie przeżyłbym gdyby tobie coś się stało cherie – założył jej włosy za ucho – obawiam się, że jeśli twoje życie byłoby zagrożone jak Roxy nikt nie byłby bezpieczny wokół mnie. Oszalałbym ... – zawiesił głos i spojrzał jej w oczy – Boże jak ja cie kocham – wyszeptał i ujął jej twarz w dłonie delikatnie muskając usta swoimi wargami.
- Przy tobie nic mi nie grozi Alex. Nic mi nie będzie – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie gładząc dłonią jego policzek.
- Chciałbym by tak było. Nie chce cie zawieść....już raz zawiodłem i straciłem Lilith.... – powiedział ale Sara uciszyła go nieśmiałym pocałunkiem.
- Przestań się winić, proszę – spojrzała na niego łagodnie i przytuliła go, głaszcząc po włosach. W tym samym momencie ciszę w holu przerwał dzwonek komórki Alexa. Odsunął się delikatnie i spojrzał jej w oczy przepraszająco.
- Odbierz – odparła. Alex sięgnął do kieszeni po telefon.
- Słucham – odebrał i oparł głowę o ścianę przymykając powieki. Sara przyjrzała mu się przez chwilę, był zmęczony jak nigdy. Widziała to na jego pięknej twarzy – w porządku tylko uważaj na siebie – odetchnął i rozłączył się – Vincent dowiedział się, że ludzie Luciena często przebywają w jednym z nocnych klubów gdzie bez skrępowania żywią się ludzkimi kobietami wykorzystując je – wyjaśnił Sarze. Dziewczyna skrzywiła się na te słowa i pokręciła głową.
- To okropne
- Zgadzam się i dlatego chcemy z tym walczyć cherie, ale Lucien rośnie w siłę – powiedział bezradnie.
- Poradzimy sobie – powiedziała Sara starając się dodać mu otuchy. Tylko tyle mogła w tej chwili zrobić – odpocznij Alex, weź chociaż ciepły prysznic dla relaksu. Ja będę u siebie – odparła. Książę nie protestował. Kiwnął głową i pocałował ją w czoło kierując się do swojej sypialni. Sara objęła się ramionami i weszła do swojego pokoju. Podeszła do okna i rozejrzała się po okolicy. Jeszcze całkiem niedawno żyła w tym mieście nie mając pojęcia, że takie czyha niebezpieczeństwo. Gdyby nie Alex i jego przyjaciele pewnie już by nie żyła. Początkowo nie chciała dać się zamknąć i trzymać pod kloszem, ale z czasem wiedziała, że to jedyne słuszne rozwiązanie. Była tu bezpieczna. A co najważniejsze i choć się tego nie spodziewała odnalazła tu miłość. Mężczyznę, który dla niej gotów był zrobić bardzo wiele. Była mu za to wdzięczna i mogła po prostu ułatwić mu chronienie jej. Mogła go wspierać. Chciała dać mu szczęście. Chciała pokazać mu jak bardzo go kocha. Bo to właśnie czuła. Należała do niego. Kochała go i nic ani nikt nie był w stanie tego zmienić. Nawet Lucien, który jak twierdził był jej przeznaczony. Nie wierzyła w to. Jedynym człowiekiem którego obdarzała uczuciem był Alex. Tylko z nim chciała dzielić życie. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Nie chciała bez niego żyć. Niczego nie była w życiu aż tak pewna. Chciała należeć do niego na zawsze. Chciała by tylko on miał do niej prawa. Pragnęła urodzić mu dziedzica. Nigdy z tego nie zrezygnuje. Nie może go stracić.

***
Alex stał pod prysznicem i pozwolił by ciepła woda obmywała jego ciało. Dawno nie był w taki stanie. Cała ta walka z Lucienem całkowicie go wypompowała. Miał dość tego przeklętego wampira i jego armii. Musieli zrobić z nim jak najszybciej porządek. Tak by mógł się w końcu skupić nad tym co był dla niego najważniejsze. Na Sarze. Pragnął dać jej wszystko co najlepsze. Chciał by była szczęśliwa. A przede wszystkim by wybrała go świadomie. By była pewna, że to z nim chce spędzić resztę życia. Nic więcej nie było mu potrzebne do szczęścia. Zaśmiał się gorzko i oparł dłonią i zimne kafelki. Zanim jednak spełni swoje marzenia musiał zabić Luciena i zniszczyć jego wojsko. Tylko wtedy będzie mógł spać spokojnie a tym samym zapewnić bezpieczeństwo swoim przyjaciołom i Sarze. Z rozmyślań wyrwał go znajomy zapach. Rozszerzył nozdrza i gwałtownie odwrócił się w stronę drzwi do sypialni. Nie był pewien czy z tego zmęczenia przypadkiem mu się nie pomieszało. Zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica owijając się ręcznikiem wokół bioder. Wszedł do sypialni niepewnym krokiem i jego wzrok od razu powędrował w stronę drzwi. Sara stała oparta o ścianę. Alex zmarszczył brwi. Dziewczyna uniosła wzrok i dopiero teraz dostrzegła, że tatuaż na piersi Alexa, który poprzednim razem zasłonięty był bandażem, przedstawia smoka. Był piękny. Pokrywał prawie całą pierś i prezentował się na Alexie wspaniale. Nigdy nie zapytała dlaczego postanowił zdobić swoje ciało tatuażami, ale zanotowała w pamięci by się tego dowiedzieć.
- Co się stało cherie? – zapytał patrząc na nią z niepokojem. Sara wolnym krokiem podeszła do niego i spojrzała mu w oczy – przerażasz mnie Saro – dodał. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Alex ja..... – przygryzła dolną wargę i odwróciła wzrok. Alex ujął jej podbródek i delikatnie uniósł ku sobie. Spojrzał uważnie.
- Powiedz mi proszę, co się dzieje – poprosił zatroskany. Ujął jej policzek w dłoń i kciukiem pogładził linię szczęki.
- Alex.....ja cie kocham – powiedziała w końcu – powinnam była powiedzieć ci to wcześniej, ale chyba się bałam, ale dzisiaj kiedy widziałam Roxy zrozumiałam, że nie mogę czekać by ci to powiedzieć....ja...... – spojrzała na niego niepewnie. Alex wpatrywał się w jej oczy z zaskoczeniem – powiesz coś? – zapytała cicho. Alex pokręcił głową i tylko pochylił się całując ją namiętnie. Przyciągnął ją do siebie i wplótł palce w jej włosy nadal całując.
- Chryste....Saro .... – wychrypiał tuż przy jej ustach – zdajesz sobie sprawę ile na to czekałem ? wiesz ile to dla mnie znaczy? – zapytał zakładając jej włosy za ucho – Boże.....kocham cie na miłość boską. Bardzo... – jęknął i znów wpił się w jej usta.
- Może późno się do tego przyznałam, ale nie mogę tego dłużej dusić w sobie. Kocham cie. Od samego początku. I pragnę należeć tylko do Ciebie – powiedziała po chwili i spojrzała mu uważnie w oczy. Alex zesztywniał na moment w wbił w nią swoje złociste spojrzenie przeszywając ją na wylot.
- Wiesz co mówisz Saro? – dziewczyna kiwnęła głową.
- Jestem tego pewna jak niczego na świecie. Chce należeć tylko do Ciebie – powiedziała i spojrzała mu w oczy – uczyń mnie swoją Alex – poprosiła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:07:00 22-10-11    Temat postu:

Jej, mam nadzieję, że uda im się ocalić Roxy... Tengan tak bardzo cierpi, aż mi się serce kraja...
I oby Vincent nie popełnił jakiegoś głupstwa... Niby obiecał Alexowi, ale różnie bywa...
No i Sara wreszcie wyznała Alexowi swoje uczucia...
Musiał się chłop naczekać... Ale na szczęście w końcu się dogadali w tej kwestii...

Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy... Czekam więc na dalszy ciąg...
No i zapraszam do siebie...(mam nadzieję na jakiś komentarzyk )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:19:21 23-10-11    Temat postu:

Żal mi Roxy, ale mimo wszytko jakoś dalej jej nie lubię... choć w sumie chyba jednak bardziej niż jej samej, to żal mi teraz Tegana.
Czego byś nie wymyśliła, na pewno będzie świetne. A finał wcale nie musi być szczęśliwy dla wszystkich Zresztą lubię niestandardowe zakończenia i na takie liczę tutaj ^^ A na razie czekam na to +18 między Sarą i Alexem, bo zdaje się, że na to właśnie się zanosi, prawda?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:32:54 23-10-11    Temat postu:

Dziękuję za komentarze dziewczynki :*

Aguś - wiem moja droga, że nie znosisz Roxy i jak mniemam nie uda mi się przekonać Cię do niej co do jej związku z Teganem to się zobaczy jeszcze, ale raczej mam już scenariusz co do nich. Tym bardziej, że już bliżej końca i raczej nie będę gmatwać. No ale się zobaczy jeszcze
Co do +18 to na pewno się zanosi, ale czy teraz to się okaże wkrótce

Nami - masz rację. Alex musiał się naczekać, no ale cierpliwość popłaca. Co do Vincenta to raczej głupstwa nie popełni, a co takiego zrobi i czego się dowie, to już w następnym odcinku postaram się napisać

Wiem kochana, że czekasz na komentarz ode mnie. Czytam Twoje dzieło: "Pogarda, duma i miłość", ale mam sporo do nadrobienia. Jak tylko skończę i będę na bieżąco to dodam komentarz na pewno
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:01:32 23-10-11    Temat postu:

Sama w sumie nie wiem, czemu jej nie lubię, jakoś tak... po prostu nie i już.
Ale kto wie, może jeszcze mi się odmieni
I nie mam absolutnie nic przeciwko gmatwaniu, zwłaszcza jeśli to oznacza więcej odcinków
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:12:20 23-10-11    Temat postu:

Raczej więcej odcinków nie będzie Może kiedyś pojawi się druga seria, ale to się okaże. Na ten moment zamierzam skończyć to opowiadanie i zająć się nowymi a z czasem nie wykluczał kontynuacji. W sumie w mojej głowie pojawiają się pewne pomysły, ale zobaczymy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:14:36 23-10-11    Temat postu:

Trudno. Wszystko kiedyś musi się skończyć, ale dobrze, że dałaś mi choć odrobinę nadziei tą kontynuacją
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:55:54 25-10-11    Temat postu:

ODCINEK 42 [+18]

- Jestem tego pewna jak niczego na świecie. Chce należeć tylko do Ciebie – powiedziała i spojrzała mu w oczy – uczyń mnie swoją Alex – poprosiła.
- Saro....- jęknął. Dziewczyna zbliżyła się do niego i wspinając się na palce delikatnie pocałowała go w usta. Alex delikatnie wplótł palce w jej włosy i odwzajemnił pocałunek. Ciepłą dłonią dotknął jej nadgarstka i najdelikatniej jak potrafił przesunął wierzchem dłonią wzdłuż jej ramienia. Ujął jej twarz w dłonie i pogłębił pocałunek rozsuwając jej wargi językiem. Sara mimowolnie jęknęła i koniuszkiem języka musnęła jego kły. Poczuła jak zadrżał. Z każdą sekundą temperatura jej ciała podnosiła się. Czuła jak coś pali ją od środka. Zupełnie jakby weszła płonący stos. Dotknęła Alexa, a ten w odpowiedzi syknął z bólu. Dziewczyna odsunęła się od niego gwałtownie i zarumieniła się.
- Przepraszam – powiedziała skruszona i przymknęła oczy starając się zapanować nad swoją mocą. Kiedy uniosła wzrok napotkała parę najpiękniejszych złotych oczu, które nagle błysnęły czerwienią. Otaksował ją powoli wzrokiem otulając jej ciało korzennym zapachem. Kiedy wbił w nią spojrzenie zadrżała w oczekiwaniu na to co za chwilę się wydarzy. Zaborczym gestem ujął jej kark i przysunął ją do siebie. Kciukiem pogładził puls, a ich usta dzieliły milimetry. Czuła jak oddychali tym samym powietrzem. Alex w przyjemnej torturze musnął jej górną wargę ustami, ale nie zdążył się odsunął ponieważ Sara pochwyciła jego usta w gorący pocałunek. Nie sprzeciwił się. Zamruczał a z jego gardła wydobył się jednocześnie pomruk zadowolenia. Poczuł na swoim ciele delikatne dłonie Sary. Początkowo niepewny dotyk przerodził się w bardziej niecierpliwy i pełen pasji. Bestia w nim zawyła domagając się, by natychmiast wziął to co do niego należy, ale nie chciał tego robić w ten sposób. Nie dziś. Nie kiedy Sara ofiarowała mu siebie tak ufnie. Nie chciał jej skrzywdzić. Pragnął by pamiętała tą chwilę jako najpiękniejszą w jej życiu. Chciał być taki jak tego pragnęła. Delikatny i czuły.
Objął ją w pasie jedną ręką, a drugą wciąż trzymał za kark. Powoli zaczął kierować się w stronę łóżka nie przestając jej całować. Wsunął obje dłonie pod bluzeczkę, którą miała na sobie i objął silnymi dłońmi jej talię. Drażnił kciukiem rozpaloną skórę dając jej tym samym czas na to by się jeszcze wycofała. Jednak Sara nie miała już takiego zamiaru. Podjęła decyzję i była jej pewna. Odsunęła się od niego i spojrzała w oczy z pożądaniem. Uniosła powoli ręce do góry, a Alex bezceremonialnie chwycił brzegi koszulki i pozbył się jej w mgnieniu oka. Spojrzał jej w oczy i ujął policzek w dłoń.
- Kocham cię – wyszeptał i pocałował ją. Tym razem namiętnie i gorąco. Językiem badał wnętrze ust. Tańczył i drażnił się z jej językiem, aż jęknęła domagając się więcej. Alex uśmiechnął się w duchu i dłońmi zaczął błądzić po jej ciele. Nakrył ręką jej pierś i kciukiem potarł sutek. Jęknęła w odpowiedzi i przygryzła jego dolną wargę. Alex zsunął dłonie niżej i zatrzymał się na krawędzi spodni. Szybkim ruchem odpiął guzik i rozpiął suwak. Luźne dżinsy opadły na podłogę odsłaniając jej długie nogi. Książę musnął jej uda opuszkami palców. Sara jednak nie zamierzała pozostać mu dłużna. Pochyliła się i spragnionymi ustami wycałowała sobie drogę na jego nagiej piersi. Całowała, drażniła językiem. Alex wplótł palce w jej włosy i odchylił głowę do tyłu odsłaniając jednocześnie kły. Z jego gardła wydobyło się niecierpliwe warknięcie, ale nawet się nie poruszył. Pozwolił Sarze robić to na co miała ochotę. Chciał się rozkoszować jej pieszczotami jakimi obdarzała go tak bezinteresownie. Odgarnął jej włosy za ucho i pocałował ją chłodnymi wargami. Przesunął usta wzdłuż linii szczęki do ucha przygryzając jego płatek. Językiem drażnił wrażliwe miejsce tuż pod uchem a Sara odetchnęła głęboko i wbiła paznokcie w jego silne ramiona. Po chwili poczuła jak dłonie Alexa gładzą jej plecy odpinając jednocześnie stanik, którego natychmiast się pozbył. Jego dłonie powoli zsunęły się na pośladki, a później przesunęły się wzdłuż uda. Chwycił je i uniósł oplatając swoje biodra wciąż odziane jedynie ręcznikiem. Drugą dłonią przytrzymał jej plecy i pochylił ją do tyłu udostępniając sobie tym samy drogę do jej piersi. Wycałował ścieżkę od szyi przez dekolt i zatrzymał się na piersi podgryzając ją delikatnie. Sara jęknęła głośniej niż zamierzała i przygryzła dolną wargę, aż poczuła na języku metaliczny posmak. Alex ujął ją za pośladki i uniósł sprawnym ruchem. Dziewczyna oplotła go nogami zasłaniając ich twarze kaskadą gęstych głosów. Alex spojrzał jej w oczy z błyskiem i pocałował gorąco układając ją jednocześnie na pościeli. Kiedy chłodny jedwab dotknął jej rozgrzanej skóry poczuła dreszcz. Alex ułożył się między jej udami i nie przestawał całować. Ujęła jego twarz w dłonie i odwzajemniła pocałunek. Jej dłonie błądziły po jego torsie i na moment zatrzymały się na krawędzi ręcznika. Alex oderwał się od niej i spojrzał w oczy. Sara uśmiechnęła się łagodnie i szybkim ruchem ściągnęła ręcznik z jego bioder. Uniosła znacząco brwi, a Alex jedynie się uśmiechnął i nim zorientowała się co robi poczuła jego gorące dłonie w najintymniejszych miejscach jej ciała. Wstrzymała oddech i przymknęła oczy kiedy ją dotykał. Mimowolnie poruszyła biodrami, a w odpowiedzi usłyszała groźne warknięcie i trzask kiedy Alex zerwał z niej resztę bielizny. Uważnie spojrzał jej w oczy i przesunął dłonią wzdłuż uda kierując się w górę, musnął pierś po czym splótł z nią palce i unieruchomił jej dłoń w silnym uścisku tuż nad głową. Wtedy poczuła jak ją wypełnia. Jęknęła głośno, a Alex zamknął jej krzyk w gorącym pocałunku. Dostosowała ruchy do niego i poczuła jak po całym ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Otworzyła oczy i Alex dostrzegł jak błysnęły niesamowitym pomarańczowym ogniem. Poczuł jak moc Sary zalewa ich oboje. Uniósł wzrok i jego oczom ukazał się nieprawdopodobny widok. Ramy łóżka otoczone były obręczami ognia. Mimo to nie czuł palącego bólu jaki wiązałby się z prawdziwymi płomieniami. Zerknął na Sarę. Uśmiechnęła się delikatnie a Alex musnął jej usta swoimi nie przestając się poruszać.
- Kocham cie Alex – wyszeptała tuż przy jego ustach. Pogładził ją po policzku wierzchem dłoni. Wtuliła w nią twarz.
- Jesteś pewna tego co chcesz zrobić Saro? Nie chce byś czegokolwiek żałowała – wyznał – nie zniósł bym tego. Chce byś była szczęśliwa – dziewczyna ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała łagodnie.
- Wiem czego chce Alex. Ciebie. Nic tego nie zmieni. Nie próbuj doprowadzić do tego bym miała wątpliwości. Nie uda Ci się to. Znam wszystkie konsekwencje. Wszystkie i mimo to chce być Twoja. Na zawsze – dodała szczerze. Alex przymknął oczy i uśmiechnął się delikatnie. Sięgnął do nocnej szafki i wyjął z szuflady piękny sztylet. Zdobiony starożytnymi symbolami. Sara patrzyła jak zahipnotyzowana na przedmiot a później na usta Alexa. Oblizała wargi a serce zaczęło jej szybciej bić. Książę chwycił ją pod plecy i uniósł do pozycji siedzącej. Odgarnął jej z twarzy zbłąkany kosmyk włosów i spojrzał w oczy.
- Saro Grasse czynię Cię swoją kobietą na wieki – powiedział pewnym siebie głosem – oddaję Ci moje serce i duszę. Będę Ci wierny na zawsze i tego samego oczekuję w zamian. Jesteś moim niebem i światłem. Jesteś królową naszej Rasy. Nie ma takiej siły na ziemi, która by nas rozdzieliła. Nigdy – dodał i delikatnie przyłożył sztylet do jej ust. Ostrze natychmiast rozcięło wargę a krew popłynęła szkarłatną kroplą aż po rękojeść. To samo uczynił przy swoich ustach – kocham cie – wyszeptał.
- Ja ciebie też Alex – odparła i pocałowała księcia. Oboje natychmiast poczuli jak wypełnia ich nieziemska moc. Ogień, który palił skórę i rozdzierał od środka. Siła, która niszczyła wszystkie bariery. Sara czuła jak Alex wypełnia ją całkowicie. Umysł, ciało, serce. Czuła też, że ona sama wypełnia jego równie bezgranicznie. Poczuła jak się w niej porusza. Słyszała jego warkot i wtedy eksplodowała. Ogień jaki tlił się wokół łóżka powiększył się i lizał jej skórę. Alex jęknął i zadrżał prowadząc ich oboje na szczyt rozkoszy. Teraz nie było już odwrotu. Należeli do siebie. Nic i nikt nie było w stanie tego zniszczyć. Zbyt długo czekali na to by być razem. W tej chwili nic się liczyło. Była tylko ona i Alex. I ich miłość.

***
Vincent wszedł do nocnego klubu skanując jednocześnie okolicę. Rozejrzał się dookoła opanowany i spokojny. Biła od niego niesamowita siła i niebezpieczeństwo. Kobiety, które tańczyły w klubie posyłały mu pożądliwe spojrzenia, lepiły się do niego, dotykały, pieściły. A on posyłał tylko każdej z nich obojętne spojrzenie i szedł dalej przed siebie ignorując ich zaloty. W innych okolicznościach pewnie skorzystał by z darmowego pożywienia i chwili rozkoszy w ich ramionach, ale nie po to tu dziś przyszedł. Nie żeby był całkiem obojętny na ich wdzięki, ale przed oczami miał przez cały czas Roxy i jej cierpienie. Ból w jej oczach, łzy, krzyki. Widział jak jego przyjaciele również cierpią. Nie mógł pozwolić a to by ktokolwiek jeszcze został skrzywdzony przez Luciena. Za wiele już krzywd i wybryków tolerowali. Tym razem miarka się przebrała a on nie zamierzał odpuścić. Pragnął jak niczego na świecie zabić Luciena. Patrzeć jak błaga o życie. Jak wije się na ziemi, jak klęczy i błaga. Znów błaga o życie jak kilka stuleci temu, jednak tym razem nikt nie zamierzał mu podarować. A na pewno nie on Vincent. Wszedł po stopniach do jednej z wielu loży w klubie. Były urządzone tak by widzieć co dzieje się w klubie a jednocześnie aby Klient miał całkowitą prywatność w kosztowaniu tutejszych kobiet i żywiąc się ich krwią. Nikomu nie był potrzebny rozgłos. Rozsiadł się wygodnie i obserwował tłum. Szukał czegokolwiek. Znaku. Sygnału. Jednak nic się nie działo. Poczuł za sobą czyjąś obecność a po chwili kroki. Odwrócił się leniwie do kelnerki, która niewątpliwie była wampirzycą.
- Podać coś? – zapytała odrzucając włosy do tyłu i patrząc na niego tak jakby był jej kolejnym potencjalnym kochankiem.
- Nie dziękuję – powiedział i zmierzył ją wzrokiem – ale zapewne możesz mi pomóc.
- Czyżby? – zaciekawiła się i uniosła brew.
- Znasz Luciena? – zapytał. Dziewczyna zesztywniała i rozejrzała się niespokojnie.
- Nie – powiedziała i ruszyła przed siebie. Pojawił się obok niej w mgnieniu oka. Stanął przed nią i spojrzał w oczy.
- Na pewno? A mnie się zdaje że jednak doskonale wiesz o kim mówię. Przychodzi tu? – zapytał. Dziewczyna przygryzła wargę i odwróciła wzrok – zaczniesz gadać? – warknął – nie mam ani ochoty, ani czasu na to by bawić się w kotka i myszkę – dziewczyna spojrzała na niego przerażonym wzrokiem – a może mam pójść do twoich kolegów i naopowiadać im ciekawą historię jak za kawałek mojego ciała zaczęłaś gadać o Lucienie. Zapewniam nikt nie będzie zadowolony – wampirzyca łypnęła na niego gniewnie i zarumieniła się.
- Jesteś .....
- Tak wiem arogancki, bezczelny i gruboskórny – dokończył a dziewczyna zmarszczyła brwi – ale dotrzymuję też słowa – powiedział patrząc na nią z wyższością. Prychnęła i zaczęła się nerwowo rozglądać.
- Jak się dowiedzą to mnie zabiją – powiedziała.
- Jeśli mi nie powiesz ja to zrobię – odparł i uśmiechnął się bez cienia wesołości. Przez chwilę dziewczyna analizowała jego słowa po czym westchnęła.
- W porządku – przeczesała włosy palcami – Lucien tu nie przychodzi – powiedziała ściszonym głosem – zazwyczaj pojawiają się tu jego dwaj ludzie. Jeden z nich to Latynos, drugi to taki elegancik. Ale nie wiem jak się nazywają. Zawsze kiedy przychodzą chcą rozmawiać jedynie z właścicielem klubu i starają się wszelkimi sposobami by nikt ich nie usłyszał. Teraz wiem dlaczego – powiedziała z sarkazmem. Vincent uniósł brew – kiedyś całkiem przez przypadek usłyszałam rozmowę szefa z jednym z pracowników. Był zirytowany i wściekły. Powiedział, że ci dwaj domagają się większej liczby wampirów, którzy mogliby dla nich pracować, a zarazem takich, którzy są blisko przejścia na drugą stronę. Nie wiem co to znaczy.... – powiedziała, ale Vincent jej przerwał.
- Nie musisz, ważne, że ja wiem – odparł krótko. Wampirzyca uniosła brwi, ale nie odezwała się słowem.
- No więc.....szukają wampirów. Często przychodzą się tu żywić ludźmi i skorzystać z usług....no wiesz....naszych dziewczyn.
- Ta....nie wątpię. Wiesz coś jeszcze? Często tu przychodzą?
- Bo ja wiem....jakieś kilka razy w tygodniu. Nie widuję ich codziennie, ale też nie zawsze jestem w klubie. Nie wiem czy to istotne, ale kiedyś szef wspomniał coś o jakieś armii. Był zdenerwowany. Wydawało mi się, ze coś bredzi, ale kiedy zacząłeś pytać wydało mi się to mało zabawne. Podejrzewam, że o tym też nie muszę wiedzieć.
- Szybko się uczysz – powiedział i uśmiechnął się. tym razem szczerze.
- Jeśli będę miała przez ciebie kłopoty, to znajdę cie i skopie ci ten twój zgrabny tyłek – powiedziała i skrzywiła się. Vincent wyjął portfel i wyjął z niego biały kartonik.
- Nie będziesz musiała mnie szukać – powiedział i wręczył jej swoją wizytówkę – gdybyś się czegoś dowiedziała to dzwoń – powiedział i spojrzał jej w oczy.
- To znaczy, ze mam pytać? – zapytała i schowała kartonik to kieszeni dżinsów.
- Lepiej nie zwracaj na siebie uwagi. Nie chciałbym jednak przychodzić ci na ratunek, a tak się może stać jeśli zaczniesz się robić wścibska.
- Ależ ty zabawny – powiedziała i prychnęła.
- Zawsze do usług – powiedział z ironicznym uśmiechem i skłonił się nieznacznie. Wtedy zobaczył jak jej twarz przybiera nieprzenikniony wyraz. Spojrzała mu w oczy i pokręciła głową. Doskonale wiedział o co jej chodzi.
- Nie dziękuję. Chciałbym skorzystać z usług jednej z waszych.... – skrzywił się - ....dziewczyn – powiedział i skrzyżował ręce na piersi. Wtedy ujrzał, ze za plecami kelnerki pojawia się wysoki, barczysty mężczyzna.
- Dobra Chloe zmiataj – powiedział i podszedł do Vincenta podając mu dłoń. Dziewczyna kiwnęła mu głową z wdzięcznością, po czym odchodząc poklepała się po spodniach w miejscy gdzie włożyła jego wizytówkę, dając mu znać, ze zadzwoni.
- Witam. Andres Scorseze – przywitał się i zmierzył Vincenta od stóp do głów – miło mi pana witać w naszych skromnych progach.
- Vincent – zmusił się do uśmiechu.
- Po raz pierwszy u nas? – zapytał.
- Tak. Słyszałem, że jest u was....hm ciekawie – dodał. Adres skinął głową.
- A wiec chce pan skorzystać z usług naszych dziewczyn? – zapytał. Vincent chciał powiedzieć, że właśnie się rozmyślił, ale wpadł mu do głowy pomysł, ze być może jedna z tych dziewczyn będzie mogła mu pomóc.
- Właściwie tak – przytaknął.
- Doskonale. Wydaje mi się, ze mam dla pana idealną kandydatkę. To nasz nowy nabytek. Pozwoli pan, ze poproszę swojego ochroniarza by ją przyprowadził – powiedział. Vincent jedynie skinął głową. Kiedy Andres z wyćwiczonym uśmiechem odszedł Vin usiadł na kanapie i obserwował tłum. Po chwili do loży wszedł łysy ochroniarz z drobną dziewczyną o ciemnych włosach. Szarpnęła się i syknęła na ochroniarza. Dopiero teraz Vincent dostrzegł, ze miała łańcuchy zakute na nadgarstkach. Otaksował ją wzrokiem. Ochroniarz szarpnął nią by się uspokoiła a w odpowiedzi spotkał się z jej paznokciami. Warknął i pchnął ją, aż upadła na podłogę u stóp Vincenta. Warknął ostrzegawczo na ochroniarza, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie.
- Myślałem, że wasze dziewczyny pracują tu z własnej woli, a nie jak niewolnice – odparł i uniósł brwi.
- Bo tak jest, ale ta lubi drapać – warknął ochroniarz i zerknął na swoją dłoń. Vincent pochylił się do przodu o ujął jej podbródek zmuszając by na niego spojrzała. Napotkał wielkie, piękne oczy przepełnione bólem i wstydem. Syknęła i uniosła dłoń by go uderzyć, ale przejrzał jej ruch i chwycił jej nadgarstek w żelazny uścisk. Ochroniarz się uśmiechnął i odszedł. Vincent odprowadził go wzrokiem i przeniósł spojrzenie na dziewczynę. Patrzyła na niego jak na potwora. Przestraszona, ale pełna nienawiści. Mimo to coś w tej dziewczynie go oczarowało. Chwyciło za serce. Mimo iż była zakuta w łańcuchy, jej twarz wykrzywiona bólem, emanowała od niej siła i piękno, któremu nawet on samotny wampir nie był w stanie się oprzeć. Przegrał sromotnie swoje serce w chwili, w której zobaczył tą kobietę.


Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 11:31:08 26-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:22:38 25-10-11    Temat postu:

No i nareszcie Sara i Alex się połączyli... Teraz Lucien nie będzie miał wiele do powiedzenia...
Jednak najbardziej intryguje mnie dalsza część odcinka.... Cóż to za ludzie odwiedzają ten bar? I o jaką tu armię chodzi? No i co to znaczy "bliscy przejścia na drugą stronę"? Chodzi o umierających ludzi? Nie rozumiem, ale mam nadzieję, że niedługo to skumam...
No i ciekawa końcówka... Vin widocznie znalazł tę jedyną.... Ciekawe, czy zechce ją uwolnić i wziąć ze sobą.. Jeśli tak, to czuję, że może to przysporzyć mu kłopotów... Nie wiem dlaczego, ale tak mi się wydaje...

Czekam na dalszy ciąg..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:23:12 26-10-11    Temat postu:

Wiedziałam, że będzie gorąco, ale nie sądziłam, że aż tak dosłownie
Pięknie wszystko opisane, jak zwykle zresztą, ale coś mi się zdaje, że Lucien mimo wszystko nie da za wygraną. Już on coś wymyśli, żeby im życie uprzykrzyć.

Co do drugiej części - czyżby Vin również w końcu znalazł swoją kobietę?
Bardziej jednak intryguje mnie o co chodzi z tym przechodzeniem na drugą stronę? Muszę chyba w zakamarkach mojego mózgu wygrzebać wszystkie znane mi historie o wampirach i spróbować to do czegoś przypasować... ale nie sądzę, żeby mi się to udało. Mam wrażenie, że to będzie całkiem coś nowego, tak jak z tym feniksem

Pozdrawiam i czekam na new :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:31:01 26-10-11    Temat postu:

Dziękuje dziewczyny za komentarze :*

Widzę, że Was obie zaintrygował tekst o przechodzeniu na drugą stronę. Powiem tylko, że pisząc ten odcinek nie spodziewałam sie, że to okaże się tak interesujące. Powiem więcej byłam przekonana, że to będzie wręcz oczywiste. A tu proszę no ale cóż. Pozostaje mi po prostu wyjaśnić w najbliższych odcinkach

Co do scenki między Alexem i Sarą - to nie chciałam żeby była taka szablonowa. Nie wiedziałam czy mi się to udało, no ale cieszy mnie, że się podobało.
Jeśli chodzi zaś o Vincenta - to zobaczymy jak to będzie. Na pewno odegra dużą rolę w opowiadaniu.... ale nie powiem nic więcej. Zamierzam nim zostawić sobie furtkę na kontynuację. Zobaczymy jak to wyjdzie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:59:42 22-11-11    Temat postu:

ODCINEK 43

Alex od dłuższej chwili leżał obok Sary i przyglądał się jak śpi w jego łóżku. Teraz należała tylko do niego. Mógł nazwać ją swoją kobietą i nikt mu jej nie odbierze. Nigdy. Tym bardziej przeklęty Lucien. Nie pozwoli na to, choćby miał trafić do piekła. Był najszczęśliwszym wampirem na ziemi i pragnął bronić swego szczęścia i szczęścia swojej kobiety. Swojej żony. Bo tym właśnie się stała kiedy przeprowadziła z nim rytuał. Teraz byli na siebie skazani do końca życia. Kiedy jednemu z nich coś się stanie, drugie nie przeżyje dłużej niż kilka miesięcy. Co najgorsze zanikną w nich uczucia. Barwy zniknął. Będzie tylko ból i ciemność. Mrok nie do pokonania. Alex bał się tego jak cholera. Nie chciał jej stracić, nie chciał kończyć swojego życie teraz kiedy zyskał tak wiele. Nie mógł jednak spać spokojnie dopóki Lucien jest na wolności i póki planuje najazd na jego rodzinę. Przymknął oczy i odetchnął głęboko. Teraz miał kilka chwil z Sarą. Z kobietą, która stała się jego światem i nie chciał ich psuć tragicznymi myślami. Wyciągnął rękę i wierzchem dłoni pogładził ciemny tatuaż na wewnętrznej stronie przedramienia kobiety. Znak, że należała do niego. Znak, który oficjalnie dawał mu prawo chronienia jej i troszczenia się o to by była szczęśliwa. Zerknął na swój tatuaż mieszczący się w tym samym miejscu co u Sary. Rytuał się dokonał i nic, ani nikt tego nie zmieni. Uśmiechnął się do siebie. Pochylił się nad Sarą i pocałował ją w policzek. Mruknęła coś przez sen, zaśmiał się cicho i pocałował ją w szyję delikatnie skubiąc, a później chwycił zębami za płatek ucha. Sara uśmiechnęła się i powoli uniosła powieki wbijając w niego rozmarzone niebieskie oczy. Alex założył jej włosy za ucho i skradł delikatnego całusa.
- Dzień dobry cherie – uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych jak śnieg zębów – jak się czujesz? – zapytał. Sara wyciągnęła się jak rasowa kotka i spojrzała na niego promiennie się uśmiechając.
- Cudownie a ty? – zapytała. Alex cicho się zaśmiał i pocałował ją czule.
- Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie – przyznał gładząc czule jej ramię – poza tym teraz nikt nie ma prawa nawet cię dotknąć bez poniesienia konsekwencji – dodał kciukiem pocierając tatuaż na jej przedramieniu. Sara otworzyła szeroko oczy i usiadła gwałtownie na łóżku przyglądając się skomplikowanemu symbolowi. Spojrzała zdezorientowana na Alexa a później znów na swoją rękę. Uniosła z niedowierzaniem brew.
- To znak, że dokonaliśmy rytuału. Znak, że na zawsze należysz do mnie – zawiesił na moment głos i pokazał swój tatuaż – i znak, że ja należę również do ciebie – dodał z uśmiechem. Sara dotknęła opuszkami palców znaków na jego skórze.
- To coś w rodzaju obrączek? – zapytała marszcząc brwi. Alex skinął głową.
- Tylko, że obrączki można zdjąć. Tatuażu nigdy się nie pozbędziesz – powiedział poważnie przyglądając się jej uważnie. Sara przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się do niego. Jej oczy zabłyszczały niebezpiecznie.
- To znaczy, że teraz zrobisz dla mnie wszystko? – zapytała zadziornie. Alex uniósł brew z pytaniem w oczach.
- To zależy skarbie – powiedział mierząc ją wzrokiem. Przesunął złotym spojrzeniem po jej nagim ciele owiniętym niedbale jedynie cienkim prześcieradłem.
- Skoro jestem twoją partnerką i teraz zrobisz wszystko bym była szczęśliwa, to chyba oznacza, że zrobisz też to o co poproszę, prawda? – zapytała puszczając do niego oczko. Alex zaśmiał się serdecznie i pochylił się pomniejszając dzielącą ich odległość.
- Chcesz mnie sprowokować skarbie? – zapytał z uśmiechem.
- Ja? Ależ skąd – zaprzeczyła ze śmiechem. Zsunęła delikatnie prześcieradło odsłaniając kawałek piersi. Alex odsłonił kły i warknął przeciągle. Jego oczy błysnęły czerwienią. Zanim Sara zdążyła cokolwiek powiedzieć czy zrobić książę rzucił się na nią i przygwoździł delikatnie do poduszek. Dziewczyna zaśmiała się głośno, a Alex uśmiechnął się i wpił się w jej usta z całą namiętnością i czułością jaką do niej czuł. Pragnął jej całym ciałem, kochał całym sercem – kocham cię – wyszeptał patrząc jej w oczy - Zrobię wszystko byś była bezpieczna i szczęśliwa. Jeśli ty będziesz ja również będę – Sara uśmiechnęła się i ujęła jego twarz w dłonie i złożyła na ustach delikatny pocałunek.

***
Vincent zaklął siarczyście i przymknął oczy. Pokręcił głową niedowierzając w to co się z nim dzieje. W tej chwili nie mógł pozwolić sobie na podobne uczucia. Miał plan do wykonania. Spojrzał na nią z czerwonym błyskiem w oczach.
- Długo tu jesteś? – zapytał po chwili. Dziewczyna przechyliła głowę na bok i w milczeniu przyglądała mu się uważnie – masz jakieś imię? – spróbował ponownie, ale nic to nie dało. Nadal milczała. Warknął gardłowo nie przyzwyczajony, że ktoś tak go traktuje. Obnażył kły i łypnął na nią gniewnie. Igrała z ogniem, ale zdawało się, że wcale się tym nie przejmuje. Uniosła znacząco brew i zmierzyła go od stóp do głowy, a jej oczy błysnęły. Vincent coraz bardziej zniecierpliwiony pochylił się do przodu. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów – obcięli ci język, bo za bardzo im pyskowałaś? – zapytał złośliwie, ale szybko pożałował swoich słów kiedy ujrzał w jej oczach cień bólu i cierpienia. Jej oczy zaszkliły się od łez. Syknęła przeciągle i pchnęła go do tyłu. Jej twarz napięła się z wściekłości, obnażyła zęby, a po jej policzku popłynęła samotna łza. Vincent zmarszczył brwi. Nie rozumiał jej reakcji. Wydawało mu się, że nienawidzi całym sercem wampirów. Bez względu na to czy jest to Vincent broniący śmiertelników, czy ktokolwiek inny. Musiała zostać bardzo skrzywdzona. Cierpiała będąc tu. Był o tym przekonany widząc jej wzrok i łańcuchy krępujące jej nadgarstki i kostki. Na samą myśl, że ktoś krzywdził tę drobną kobietę wezbrała w nim wściekłość. Wyciągnął dłoń chcąc pogładzić ją po policzku. Szarpnęła się i zamachnęła dłonią. Vincent warknął i z wampirzą szybkością poderwał się z kanapy i przygwoździł ją do ściany. Spojrzała mu odważnie w oczy oddychając ciężko. Vincent obrzucił jej twarz gniewnym spojrzeniem.
- Nie chce cie skrzywdzić – powiedział ostrożnie dobierając słowa. Dziewczyna spojrzała na niego z pogardą.
- Wszyscy jesteście tacy sami – wysyczała z goryczą – nienawidzę was….
- Co oni ci zrobili? – zapytał rozjuszony. Przyglądał jej się uważnie. Dziewczyna przymknęła oczy i milczała. Vincent ujął jej podbródek i zmusił by spojrzała mu w oczy. Zobaczył w nich żal i bezradność. Samotność i pustkę. Jej miodowe oczy wydawały się być martwe. Przez chwilę pojawiła się w nich nadzieja. Nadzieja na to, że okrutny los w końcu się do niej uśmiechnął. Że ktoś w końcu ją stąd zabierze. Trwało to jednak ulotną chwilę. Doskonale wiedziała, że nikomu nie może ufać. Na nikogo oprócz siebie nie może liczyć. Nikomu nie może zaufać. Nawet temu wampirowi, który patrzy na nią pięknymi szarymi oczami, w których można dostrzec frustrację i zimną determinację, ale jednocześnie czułość. Był tak cholernie uwodzicielski i seksowny w tej całej swojej męskiej i odważnej postawie. Czarne spodnie, wysokie wojskowe buty, czarna koszulka opinająca wysportowane ciało. Pociągał ją. Jego zapach mącił jej w głowie. Spojrzenie przewiercało ją na wylot. Dotyk palił skórę. Wyglądał jak żołnierz. Wojownik walczący w słusznej sprawie. Buntownik z wyboru. Złote kolczyki błyszczały mu w uszach. Na palcu nosił ogromny sygnet, a ramiona zdobiły starożytne symbole i napisy. Dziewczyna pokręciła głową i zamknęła oczy. Musiała się otrząsnąć zanim znów zaufa nieodpowiedniej osobie i zaprzepaści swoją szansę na ucieczkę z tego getta. Westchnęła. Nagle Vincent warknął gardłowo i zaklął siarczyście.
- Ktoś tu idzie – zakomunikował i spojrzał jej ze skruchą w oczy – nie chce by ktokolwiek cie skrzywdził – przyznał szeptem – muszę to zrobić – powiedział i zanim zdążyła domyślić co zamierza zrobić pocałował ją delikatnie. Nogi się pod nią ugięły kiedy poczuła jego chłodne wargi czyniące spustoszenie wszedzie gdzie się dało. Przesunął wargami po jej delikatnej skórze podbródka i pocałował w szyję. Westchnęła i poczuła jak przebija skórę kłami. Przeszył ją dreszcz, ale zamiast bólu który zazwyczaj odczuwała, poczuła dreszcz podniecenia i rozkoszy. Vincent mruknął głośno z przyjemności. Jej słodka i ciepła krew o smaku wiśni popłynęła wprost do żołądka. Jego ciało natychmiast pobudziło się do życia. Poczuł jak jego mięśnie się napinają, a ciśnienie rozsadza głowę. Odsunął się od niej leniwie tak by nie wypić za dużo i spojrzał w oczy. Były zamglone i nieobecne. Zaklął siarczyście i zerknął w bok. Przy ścianie stał nie kto inny jak właściciel klubu. Uśmiechnął się do niego szeroko i kiwnął głową z aprobatą. Vincent przeklął go w duchu. Wiedział doskonale, że jest zmuszony wypić krew z tej dziewczyny. Inaczej Andres zorientował by się po co właściwie Vin tu dzisiaj przyszedł. Tylko w ten sposób zamknie im gęby, a poza tym nie narazi tym na pewno tej dziewczyny na kłopoty. Zerknął na nią smutno. Patrzyła na niego niepewnie i mimowolnie sięgnęła ręką do miejsca na szyi gdzie jeszcze kilka minut temu czuła jego chłodne wargi. Zwykle ją bolało. Tym razem wszystko zagoiło się błyskawicznie i nie odczuwała nic poza delikatnym łaskotaniem. Vincent podszedł do właściciela klubu i wyjął portfel z tylnej kieszeni dżinsów.
- Proszę – wyciągnął kilka banknotów i spojrzał na niego z pogardą. Mężczyzna uśmiechnął się od ucha do ucha i wyciągnął do niego dłoń.
- Miło robić z tobą interesy – powiedział. Twarz Vincenta wykrzywił grymas obrzydzenia. Podał jednak dłoń Andresowi i bez słowa wyszedł ostatni raz patrząc na zdezorientowaną i pełną strachu dziewczynę. Było w niej coś tajemniczego. Coś czego Vincent nie potrafił rozgryźć. Wewnętrzna siła i determinacja, ale też delikatność i wrażliwość. Pokręcił głową. Rozrywało go od środka kiedy miał ją zostawić tam samą. Wiedział jednak, że tak szybko jak tylko się da, zabierze ją stamtąd. Nawet jeśli narazi się tym na gniew kolejnej bandy wampirów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 20, 21, 22  Następny
Strona 21 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin