Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Orchidea
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52 ... 58, 59, 60  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:24:30 22-12-08    Temat postu:

Biedny Carlos, co on sie z nimi wszystkimi ma
Az dziw ze nie zabił brata za gapienie sie na Anę
Chłopaki to mają popedy, jechać do byle laski jak ojciec na dubltówkę, to juz dno
Carlos musiał ratowac im tyłki, dobrze je jednak ten gostek nie umie celnie strzelać
No i jeszcze Ana daje mu sie we znaki, nie dośc ze boniła chłopaków, jeździ w samym staniku to jeszcze ten niepokój o nią
Az dziw ze chłopaki się nie skapowali ze on ja kocha
Wiedziałm ze jej nie uderzy tylko pocałuje
tylko po cholerę mu te jego słowa do głowy przyszły
teraz oboje cierpią a to nie fer
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:24:32 22-12-08    Temat postu:

nie było mnie przez 3 tygodnie ale już wszystko nadrobiłam
Odcinki wspaniałe
Carlos mało nie zwariował
Biedna Ana
Z niecierpliwością czekam na NEW
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:17:00 22-12-08    Temat postu:

a kiedy kolejny tak cudny odcinek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natiii234
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 06 Cze 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:58:41 22-12-08    Temat postu:

Jejku, jakie to piękne, ajjj, tylko szkoda, że się tak skończyło. Ah ten Carlos, nie chce się przyznać, że kocha Anę. A właśnie, ile Carlos ma lat? I Ana?
Kiedy new? Dzisiaj, proszęęęęę ;* Wciągnęło mnie strasznie.


Ostatnio zmieniony przez Natiii234 dnia 17:23:29 22-12-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:49:18 22-12-08    Temat postu:

odcinek prześliczny
biedna Ana
Czekam na new!! xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
majooowka
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:53:33 22-12-08    Temat postu:

świetny i troche smutny odcinek
przyłącze się do pytania Natiii234: ile Ana i Carlos mają lat ???????
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Princessa
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 18 Lis 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:50:53 24-12-08    Temat postu:

Dawno nie komentowałam twojej telci bo nie mam za bardzo na to czasu..., ale z odcinkami jestem na bieżąco..
Uwielbiam jak piszesz i uwielbiam tą telcie...
A co do odcinka to świetny jak zawsze... Zakończenie bardzo smutne... Carlos martwił sie o Ane....
Czekam na new;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
angie
Idol
Idol


Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 1146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:06:15 24-12-08    Temat postu:

Kolejne wspaniałe odcinki, po prostu uwielbiam jak piszesz No i znowu Carlos uciekł wmawiając sobie, że on nie jest dla niej Czy on kiedyś zmądrzeje A tak wogóle to wreście przyznał się przed Aną, że nie jest mu obojętna, ale on swym postępowaniem tylko ją rani... Ciekawi mnie
czy po tym wszystkim nadal będą unikać się nawzajem. Czekam na newika ****WESOŁYCH ŚWIĄT****
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brooklyn
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 10445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z klatki B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:19:04 24-12-08    Temat postu:

Nie wiem czy posiadasz swój temat to tutaj chciałabym życzyc wesołych świąt i przeprosic za to ze nie komentuje ale wiedz ze czytam ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:21:51 24-12-08    Temat postu:

ja tez nie widziąłam twojego tematu wiec tu zycze ci wszystkiego co najlepsze, duzo zdrowia, szczęscia i zeby twoój talent się jeszcze bardziej rozwijał bo piszesz naprawdę pieknie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:05:02 24-12-08    Temat postu:

Wesołych Świąt
Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności
Spełnienia wszystkich marzeń
Dobrych ocen
I Bogatego Mikołaja
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:15:15 24-12-08    Temat postu:

Ach super odcinki idę na wigilię jutro skomentuje lepiej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:08:47 26-12-08    Temat postu:

Czegoś mi tu lakuje? A tak juz wiem, odcinka!!!!!!!!!!!!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:07:07 26-12-08    Temat postu:

Odcinek 36
Czyżby whisky go zawiodła? Gdzie się podziało to przyjemne uczucie ciepła rozlewającego się po całym ciele? Co z lekkim szmerkiem przynoszącym zapomnienie?
Nie odczuwał nic, choć wypił już kilka szklaneczek. Gdyby nie znał dobrze Pris, mógłby
pomyśleć, że whisky rozcieńczono wodą. Wszyscy kowboje wiedzieli jednak, że najmocniejszą whisky i najchłodniejsze piwo dostanie się na pewno w „Ogrodzie Edenu”.
Zaczęli pojawiać się goście. Mężczyźni przychodzili pojedynczo, po dwóch, a także
grupkami. Szybko wypełniali salony gry i pokoje przyjęć. Gęsty dym tytoniowy sięgał gazowych kandelabrów pod sufitem. Pianista z zapałem wygrywał wesołe melodie. Dziewczyny stawały się coraz milsze i przystępniejsze, bez skrępowania kręciły się po salonach. Były uśmiechnięte i chętne do zabawy, dokładnie wyćwiczone przez „mamę”
Priscillę.
Carlos musiał przyznać, że tworzyły dobraną grupę. Jedne były piękne i słodkie, inne – tajemnicze. Robiły wrażenie, że wiedzą prawie wszystko o tym świecie, a to, czego nie wiedzą – nie liczy się. Każdy mógł znaleźć sobie dziewczynę według własnych upodobań.
Przełknął potężny łyk. Jedynym efektem było pieczenie w gardle. Przez chwilę pomyślał o partyjce pokera, ale stwierdził, że nie ma na to ochoty. Oparł się o kontuar i od czasu do czasu opróżniał szklankę w nadziei, że alkohol wreszcie zacznie działać, a on zapomni, kogo chciałby w tej chwili mieć koło siebie.
Podeszła Sugar.
– Kogo ja widzę! – zawołała.
– Cześć, Sugar.
Wyglądała znacznie gorzej niż ostatnim razem. Twarz miała nalaną. Niedbale nałożony makijaż zamiast ukrywać, jeszcze bardziej podkreślał zmarszczki i bruzdy na smutnej i zrezygnowanej twarzy.
Tylko jej oczy w przedziwny sposób zachowały swój zwykły wyraz uprzejmości i dobroci. Mówiło się o niej, że swoich klientów traktuje z matczyną wyrozumiałością i pobłażliwością. Niektórzy mężczyźni, szczególnie młodzi, czegoś takiego potrzebują, i tylko dlatego Pris jeszcze ją trzymała.
– Napijesz się?
Miał co prawda pełną szklaneczkę, którą barman niedawno uzupełnił, ale przyjął propozycję.
Wiedział, że od każdego drinka, na którego namówi klienta, dziewczyna dostaje premię. Z ładnymi, młodymi dziewczynami Sugar niemal zawsze przegrywała.
– Jeśli napijesz się ze mną, to chętnie.
Orientowała się, że Carlos robi to z litości, lecz zbyt silnie pragnęła alkoholu, by się nad tym
zastanawiać. Nachyliwszy się nad kontuarem szepnęła barmanowi:
– Nalej mi z jego butelki, a nie z tej, którą „mama” trzyma dla nas.
– Jak ci się wiedzie? . – Nie narzekam.
– Co robisz w mieście? Czyżbyś jechał gdzieś na wschód? Wzięła do ust duży łyk trunku, potrzymała chwilę, rozkoszując się jego smakiem i mocą.
– Przyjechałem kupić bydło. Mam zamiar zająć się hodowlą.
Jej uśmiech był naprawdę szczery.
– To dobrze, Carlos. Cieszę się ze względu na ciebie i chciałabym, żeby ci się powiodło. To ci się należy.
– Dziękuję, ale nie robię tego na własny rachunek. Jestem jedynie rządcą na ranczu.
– To też nieźle. Kiedy przyjechałeś?
– Dziś po południu.
Zatrzymali się w hotelu „Ellis”. Gdyby byli tylko w trójkę, na pewno zamieszkaliby w tańszym, ale ze względu na Ane Carlos wybrał jeden z lepszych hoteli w mieście. Ich trzyosobowy pokój na trzecim piętrze był połączony z jej jedynką wewnętrznymi drzwiami.
– Tu jest wyjście na balkon. – Carlos rozsunął kotary i otworzył drzwi. Z balkonu roztaczała się panorama na jedną z głównych ulic miasta – Throckmorton. Sądził, że ogromny ruch panujący na tej arterii przykuje jej uwagę. Skinęła jedynie głową, jakby chciała powiedzieć: Ładny widok, Carlos. Dzięki.
Od chwili zwinięcia obozu niewiele z sobą rozmawiali. Również Micah i Lee, świadomi swej
odpowiedzialności za wydarzenia ostatniej nocy, jechali szybko i bez zbędnego gadania. Wieczorem byli już w hotelu.
Pokryci kurzem nie wyglądali zbyt dystyngowanie. Recepcjonista spojrzał na nich
łaskawiej dopiero po wzmiance o panu Culpepperze. Humor poprawił mu fakt, że Carlos zapłacił gotówką za dwie noce.
Obecnie w tej zadymionej i hałaśliwej sali, gdzie zawsze czuł się jak ryba w wodzie, nagle czegoś mu zabrakło. Uświadomił sobie, że „Ogród Edenu” przestał go bawić.
– Pamiętaj, żebyś cały czas miała zamknięte drzwi. Nie otwieraj nikomu poza mną i chłopcami – poinstruował Ane przed wyjściem.
Lee i Micah również wyruszyli do miasta. Powiedzieli, że zjedzą kolację poza hotelem. Carlos dopilnował, by jedzenie przyniesiono Ana do pokoju. Nie chciał, żeby sama schodziła do jadalni.
– Mówiłeś mi to już sto razy. Pamiętam. Stała na balkonie i przyglądała się tłumom w dole,
jakby była więźniem. W pewnym sensie tak było zresztą.
– W tej chwili marzę tylko o gorącej kąpieli i pójściu do łóżka.
– To bardzo dobrze – powiedział i nagle zaczął się spieszyć do wyjścia. – Dobranoc.
W jej głosie wyczuł tyle smutku i zawodu, że zawahał się, czy nie zostać. Przemógł się jednak i szybko wyszedł. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać, po co tu przyszedł. Mimo że Ana ledwie odzywała się do niego, wolał jej towarzystwo niż otaczający go tłum. Sugar skończyła swoją szklaneczkę. Carlos uśmiechnął się do niej.
– Mam ze sobą dwóch chłopców.
– To gdzie ich chowasz?
Mimo ponurego nastroju zaśmiał się.
– Podejrzewam, że zbierają odwagę na jutrzejszy dzień. Powiedziałem im, żeby dzisiaj ograniczyli rozrywki do strzelnicy. Jutro wieczorem ich przyprowadzę i przedstawię ci.
Położyła rękę na jego ramieniu.
– Dziękuję ci, Carlos. Jestem bardzo wdzięczna. Jej spojrzenie stało się jeszcze cieplejsze i mocniej zacisnęła palce na ramieniu Carlos'a.
– Nie mam w tej chwili nic specjalnego do roboty... Jej propozycja była pełna nadziei.
Kąciki ust opadły mu lekko, nadając twarzy wyraz zamyślenia i smutku.
– Dziewczyno, nie trać swego czasu z włóczęgą. Na pewno znajdziesz sobie lepszego klienta ode mnie.
Odmówił jej elegancko i chciała mu się zrewanżować tym samym.
– Pewnego dnia któryś z tych bogatych klientów zakocha się we mnie.
– Nie wątpię w to.
– I zabierze mnie stąd. Daleko od niej – dodała z naciskiem. Skinęła głową w kierunku portiery oddzielającej salony gry od baru.
Priscilla stała w progu z jedną ręką opartą na biodrze, w drugiej trzymała kolorowy wachlarz. Gdy ruszyła w ich kierunku, Sugar chciała odejść.
– Do zobaczenia, Carlos. Dziękuję.
– Moment – rzekła Priscilla, ponieważ Sugar chciała ją wyminąć. Spojrzała na starą prostytutkę uważnie i z wyrzutem. Nagle z rozmachem, otwartą dłonią, uderzyła ją w twarz. Odgłos uderzenia zwrócił na nich uwagę całej sali.
Carlos zerwał się, gotów bronić Sugar, ale zdał sobie sprawę, że może jedynie pogorszyć sytuację.
Sugar obronnym gestem zasłoniła twarz.
– Za co?
Policzek był wymierzony z powodu Carlos'a, jego współczującego spojrzenia i delikatnego pocałunku, jaki złożył na ustach Sugar.
– Masz dziurę w pończosze. Ruszaj na górę i dzisiaj już nie pokazuj się.
– Ja potrzebuję pieniędzy – jęknęła Sugar.
– Słyszałaś?!
Chcąc uniknąć ciekawskich spojrzeń, Sugar wymknęła się z pokoju i zniknęła na górze.
Priscilla ze zmarszczonymi brwiami spojrzała na siedzącego bezczynnie pianistę; zerwał się
natychmiast i zaraz muzyka wypełniła bar. Nie poprawiło to jednak humoru szefowej. W tym
samym złym nastroju podeszła do baru.
– Czyżby Ross i Lydia zdążyli zmęczyć się twoją obecnością? – spytała zimno Carlos'a.
– Jesteś rzeczywiście kur*ą.
– Owszem. To należy do moich obowiązków.
– Zdaje się, że właśnie to lubisz najbardziej.
– Wiesz dobrze, co lubię najbardziej – powiedziała uwodzicielsko.
– Dlaczego uderzyłaś Sugar?
– Muszę je krótko trzymać.
– Żeby nie miały podartych pończoch? Czym ci ta biedaczka zawiniła?
– Stara Sugar kosztuje mnie masę pieniędzy, kiedy jest zbyt pijana, by obsłużyć napalonego
kowboja.
– I tylko to się liczy? Pieniądze? Carlos pokiwał głową z politowaniem.
– Nie zmienię swego zdania o tobie.
– A może mi powiesz, co tu robisz?
To była normalna płaszczyzna ich wzajemnych stosunków. Najbardziej lubił się z nią sprzeczać.
– Przyjechałem kupić bydło dla Colemanów.
– To znaczy, że pracujesz?...
– Ta-a – Wypił resztę trunku.
– A teraz to oblewasz? Carlos wzruszył ramionami.
– I nie mogłeś w tym celu znaleźć sobie kogoś lepszego niż starą Sugar.
Priscilla podeszła jeszcze bliżej, umożliwiając mu dokładne obejrzenie swych wyeksponowanych piersi; zdawały się przelewać przez czarną koronkę. Carlos to wszystko doskonale znał. Każdy detal służył do uwodzenia, do rozpalania wszystkich mężczyzn na sali. On jednak był odporny.
– Widzisz, według mnie, wszystkie kur*y są takie same. Zmrużyła oczy na jawną zniewagę. Dziwił się, dlaczego nie rozorała mu jeszcze twarzy paznokciami. Jej opanowanie było godne podziwu. Zamiast wybuchnąć, odezwała się swym zwykłym głosem:
– Co się z tobą dzieje? – położyła mu rękę na brzuchu i stopniowo przesuwała ją coraz niżej. – Nie masz ochoty przespać się z którąś z moich dziewcząt? Spokojnie odsunął jej rękę.
– Nie. Tym razem nie.
W tym momencie postanowił, że nie będzie tu tracił cennego czasu. Przecież powinien opiekować się Aną. Nie należało zostawiać jej samej w pokoju hotelowym.
– Lepiej pójdę do hotelu sprawdzić, co dzieje się z Aną.
– Ana? – powtórzyła.
– Tak. To córka Rossa i Lydii. Opowiadałem ci kiedyś o niej. Kupujemy razem bydło.
Zaczęło mu się spieszyć. Szukał w kieszeni monety, aby zapłacić barmanowi.
– Jej mąż też przyjechał? – Chciała sprawdzić, czy opowieść Duba była prawdziwa.
– Mąż? Nie. Nie wyszła za mąż. Wszystko zostało odwołane.
Rzucił monetę na kontuar.
– Do widzenia, Pris.
Zniechęcona i zła patrzyła, jak od niej odchodzi. Był zupełnie niepodobny do dawnego Carlos'a. Kiedy powiedziano jej, że przyszedł do „Ogrodu”, zaraz pobiegła do swego pokoju poprawić makijaż i przejrzeć się w lustrze. Zdziwiła się, znalazłszy go pijącego samotnie przy barze. Sugar nie liczyła się przecież jako towarzystwo.
To nie było normalne. Priscilla miała uprzedzenia wobec ludzi, którzy nie zachowują się zgodnie ze swoim charakterem.
Córka Colemanów jest z Carlos'em, podróżuje z nim. To interesujące. Postanowiła za wszelką cenę poznać ją osobiście. Chciała zobaczyć, jak wygląda córka Lydii, i przekonać się, czym też ona oczarowała Carlos'a.
Widziała, że odsunął portierę i zderzył się w przejściu z kimś, kto właśnie wchodził do baru.
Wchodzący chyba wygrał jakąś większą sumę w pokera, bo trzymał w ręku plik banknotów i liczył je pośpiesznie. Od razu spostrzegła, że tych dwóch mężczyzn pała do siebie autentyczną nienawiścią. Wchodzący cofnął się, jakby zobaczył ducha. Carlos odruchowo
położył rękę na kolbie rewolweru.
Nieznajomy poruszył się pierwszy – cofnął się kilka kroków. Był blady ze strachu. Potem
bezpiecznym łukiem obszedł Carlos'a i skierował się do baru. Priscilla widziała, jak Carlos odprowadza go wzrokiem. Po kilku sekundach obrócił się na pięcie i wyszedł.
Poczuła wielką ulgę; dopiero teraz spostrzegła, jak była napięta. Carlos wyglądał, jakby chciał zastrzelić faceta. Tylko tego jej brakowało – ściągnąć sobie na głowę z powodu morderstwa pół rozfanatyzowanego miasta.
Wachlowała się nerwowo; mimo wszystko wieczór zapowiadał się dość interesująco.
Co łączyło Carlos'a z tym nieznajomym?
Świadoma swego nieodpartego uroku, zbliżyła się do niego; oparty o bar pospiesznie łykał już chyba trzecią szklaneczkę alkoholu.
– Cześć.
Odwrócił się i popatrzył na nią zaskoczony.
– Nigdy cię tutaj nie widziałam.
– Bo dotychczas tu nie bywałem. I dopiero teraz wiem, co traciłem.
– Widzę, że nieźle poszło ci przy stole. Masz wypchane kieszenie. – Wachlarzem przesunęła po wypukłych kieszeniach nieznajomego.
– Czuję, że zaraz wydam połowę na kogoś tak pięknego jak ty – odrzekł.
Priscilla złożyła wachlarz.
– Na imię mi Priscilla. Oczy mu zabłysły.
– Ta Priscilla?
– Słyszałeś o mnie?
– W całym stanie nie ma mężczyzny, który by o tobie nie słyszał.
– Jesteś zawiedziony? Nie pasuję do twoich wyobrażeń? Obrócił się, dotykając łokciem jej
biustu.
– To trzeba by sprawdzić, co?
– Za sto dolarów... Gwizdnął przeciągle.
– Masa forsy.
Paznokciem delikatnie podrapała go w dolną wargę.
– Jestem tego warta!
Priscilla złamała swoją dotychczasową zasadę: nigdy nie brać do łóżka nieznajomego. Każdy z jej klientów musiał najpierw odbyć określony „staż” u dziewczyn. Zanim sama zawarła z nim bliższą znajomość, musiała wiedzieć o nim wszystko: znać jego stan cywilny, imiona dzieci, adres, jak również orientować się, czym się zajmuje, do jakiego kościoła należy, co lubi jeść i pić oraz ile i jakie pali cygara, co lubi robić z dziewczyną, gdzie trzyma pieniądze i
najważniejsze – ile ich ma.
Tym razem zrobiła wyjątek. Musiała się dowiedzieć, na czym polega jego konflikt z Carlos'em.
– No więc?...
Mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyjął pieniądze. Zacisnęła palce na banknotach.
– Tędy proszę.
Skoro drzwi jej prywatnego apartamentu zamknęły się, zarzuciła mu ręce na szyję. Im szybciej upora się z nim, tym lepiej dla interesów „Ogrodu Edenu”.
– Do diabła, dziewczyno, wyzionę tego... no, ducha, zanim ściągnę portki!
Wprawnymi ruchami pomogła mu się rozebrać. Westchnęła zadowolona widząc go gotowego do miłości.
– Możesz mi zdradzić swoje nazwisko?
– Sheldon. Grady Sheldon.
– Kto tam?
– To tylko ja.
Sylwetka Carlos'a wypełniła przejście. U Any było zupełnie ciemno. Tylko w pokoju, który Carlos dzielił z Lee i Micahem, paliła się jedna lampa, i to malutkim płomykiem. W smudze nikłego światła padającego na jej łóżko widział, jak usiadła i podciągnęła kołdrę po samą brodę. Włosy miała w nieładzie, opadające na ramiona; oczy okrągłe ze strachu – jego wejście obudziło ją z głębokiego snu. Ana w łóżku, ciepła i rozespana.
Po raz pierwszy tego wieczoru czuł podniecenie. Czy zaledwie osiemnastoletnia dziewczyna, ubrana w nocną koszulę, którą za skromną uznałaby nawet zakonnica, mogła go roznamiętnić bardziej niż doświadczona Priscilla albo jej półnagie, zawsze chętne i uległe dziwki?
– Co robisz? – spytała ociężałym od snu głosem.
– Właśnie wszedłem. Chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Położyła się z powrotem na poduszce i starannie przykryła.
– Czy Lee i Micah już są? Pokręcił głową.
– Nie, ale w każdej chwili powinni wrócić.
– Co ty... gdzie byłeś? – pytanie to kosztowało ją wiele dumy.
– Nigdzie.
– Przecież gdzieś wychodziłeś.
– Nie musisz wiedzieć.
– Byłeś u niej?
– To znaczy – u kogo?
– PriscilliWatkin.
– Może...
– Czy dokończyłeś z nią to, co zacząłeś ze mną ostatniej nocy?
– Cóż to za pytanie!
– Tak czy nie?
– Nie twój interes!
Gwałtownie siadła na łóżku; kołdra ześlizgnęła się poniżej piersi.
– To jest mój interes! – krzyknęła i uderzyła pięścią w materac. – Zamykasz mnie w pokoju, a
sam idziesz zobaczyć się z nią. Chłopcy włóczą się po mieście, tylko ja tkwię tu jak w więzieniu!
– Chłopcy potrafią sami zadbać o siebie.
– Ja też!
Westchnął, gdyż rozmowa zeszła na temat, jakiego wolałby uniknąć. Cieszył się, że się obudziła. Chciał z nią porozmawiać, usłyszeć w jej głosie chociaż nutkę przebaczenia. Może wziąłby ją w ramiona, ucałował słodkie usta, przeprosił za ostatnie przykrości. Mógłby wytłumaczyć, że jego powściągliwość ma inne przyczyny niż niechęć do niej, a ona wszystko by zrozumiała. Zamiast tego – kłócili się.
– Masz chyba dość rozumu, by wiedzieć, że bez odpowiedniego towarzystwa nie możesz chodzić po FortWorth.
– Mógłbyś mi towarzyszyć zamiast uganiać się za dziwkami. Przyznaj się, byłeś tam.
– Tak! I widziałem się z Priscillą. Zadowolona?
Popatrzyła na niego bezradnie i smutno, potem wolno położyła się na brzuchu, kryjąc twarz w poduszce.
– Cholera! – zaklął i zatrzasnął drzwi łączące pokoje. Był zdenerwowany; przemierzał pokój i
rozważał, czy nie powinien wrócić do niej i udobruchać ją. Jutro mógłby jej zaproponować
przechadzkę po mieście, zaraz po spotkaniu z handlarzem.
Bał się jednak ponownie wejść do pokoju Any. Na pewno była przekonana, że jego spotkanie z Priscillą zakończyło się w łóżku. Tylko on wie, jak było naprawdę.
Usiadł na łóżku, aby zdjąć buty. Czy powinien ostrzec Ane, że Grady jest w mieście? Dzisiaj w barze o mało go nie zastrzelił. Nie przypuszczał, że jest zdolny odczuwać tak silną nienawiść do kogokolwiek.
Sheldon był zagrożeniem dla rodziny Colemanów i to już stanowiło wystarczający powód, by go nie znosić. Na dodatek stał się niebezpieczny dla Any, co spotęgowało tę wrogość i wzbudzało w Carlos'em chęć popełnienia morderstwa.
Grady nie wydawał się zrozpaczony po stracie żony, nowo narodzonego dziecka ani teścia. Nie zachowywał się również jak ktoś oczekujący z niepokojem na odpowiedź w sprawie małżeństwa. A w ogóle, to co on robił w Fort Worth? Carlos spojrzał na drzwi łączące pokoje.
Czyżby Sheldon słyszał o ich wyprawie? Ana nie mogła pozostać nie zauważona w Larsen. Czyżby Sheldon celowo podążył za nią spodziewając się, że pozbawiona wpływu rodziny przyjmie jego propozycję?
Bez względu na to, czy Ana będzie na niego wściekła czy nie, jutro przyklei się do niej i nie da Sheldonowi szansy na kontakt z nią. Spojrzał na swe ręce, zdziwiony, że same zacisnęły
się w pięści. Wyobrażał je sobie na szyi Sheldona. Oto przyszłość czekająca każdego, kto ośmieli się zbliżyć do Any wbrew jej woli. Nie mógł znieść myśli, że ktoś może jej dotykać. On sam to coś zupełnie innego...
Rzucił się na łóżko i starał się nie myśleć, co Ana i on...
Ana – jej włosy i skóra, mokra i pachnąca kąpielą. Ana – jej usta zachłanne i odpowiadające na jego pocałunki.
Ana – jej uda na jego udach.
Ana...
Łzy spływały jej po policzkach. Dzięki Bogu, że przy nim się nie rozpłakała. Ostatnio zbyt często płacze z jego powodu. Kiedy wreszcie opanuje się na tyle, by nie upokarzać się przed nim? Poprzedniej nocy byli już bardzo blisko spełnienia. Wiedziała, że ogromnie tego chciał.
Pożądanie, z jakim ją całował, nie mogło być udawane.
Ale dlaczego się wycofał?
Tłumaczył się różnicą wieku, niedopasowaniem i podobnymi bzdurami. Prawdziwą przyczyną była na pewno ona, gdyż nie była Lydią. Carlos może lubi ją, ale kocha tylko jej matkę.
Wsłuchiwała się w dźwięki, jakie dochodziły z jego pokoju: plusk wody, uderzenia o podłogę
butów, skrzyp sprężyn, gdy kładł się do łóżka.
Rozebrał się? W czym śpi, kiedy jest sam? Chyba nie w koszuli – to do niego zupełnie niepodobne. W kalesonach? W taki upał? Nago?
Zrobiło się jej słabo na myśl, że nagi Carlos leży w odległości zaledwie kilku metrów. Obróciła się na brzuch w nadziei ugaszenia rozpalającego się w niej ognia.
Czemu się tak zadręcza? Wyzbyła się już swej dumy? On z pewnością doznał zaspokojenia z inną kobietą.
Priscilla Watkin – jeszcze nie poznała tej kobiety, a już ją znienawidziła.
Długo przewracała się na łóżku zastanawiając się, czy on też nie może zasnąć. Może przypomina sobie ich spotkanie nad strumieniem poprzedniej nocy albo rozpamiętuje dzisiejszą randkę z Priscilla? Nad ranem przyszli chłopcy, rozbawieni, podpici i
głośni. Carlos kazał im uspokoić się, zanim służba hotelowa wyrzuci ich wszystkich na ulicę.
A ona ciągle leżała z otwartymi oczami i rozmyślała, co taka kobieta jak Priscilla Watkin
może dać mężczyźnie, czego ona dać nie może.
Grady Sheldon był samolubnym kochankiem: brał wszystko, nie dając nic z siebie. Priscillę niełatwo było zadowolić, Sheldon nawet nie podniecił jej swoimi szybkimi, gwałtownymi
pchnięciami.
Podrapała go paznokciami po plecach.
– Było dość przyjemnie. – Przekręciła się na bok.
Zadowolony z siebie, położył głowę na jej ramieniu.
– Dobrze?
Zapatrzyła się w sufit. Ktoś, kto pyta, nigdy nie jest dobry.
– Bardzo – odrzekła, gładząc jego ucho.
Grady dostał to, za co zapłacił, jej zaś było daleko do przeżycia satysfakcji. W interesach jednak nie kierowała się potrzebami ciała, a do Sheldona miała przecież sprawę.
– Mieszkasz tu?
– Nie.WLarsen.
– Larsen?
– Tak. – Całował jej kark. – Mam tam tartak. Największy w okolicy.
Położyła mu rękę na udzie; chyba jednak przyda się jej. W kołach finansowych mówiono, że przemysł drzewny ma przed sobą duże perspektywy.
– Uważaj z zębami, kochanie – poprosiła.
Ślady po zębach to było ostatnie, czego życzyłaby sobie na ciele. Na tym zresztą polegała jedna z jej zasad: rób co chcesz, ale nie zostawiaj śladów.
– Przepraszam – mruknął. – Ale gdy tylko pomyślę o interesach, zaraz bierze mnie na nowo.
Teraz zbudowano linię kolejową; to ułatwia rozsyłanie budulca po całym stanie, a nawet dalej.
– Rozumiem – powiedziała zamyślona. – Nie martwisz się pozostawieniem tego wszystkiego bez kontroli?
– Pracuje u mnie dwunastu robotników.
Tak, ten Sheldon to znajomość, którą warto podtrzymać. Nie była tak naiwna, by wierzyć, że
interes z „Ogrodem Edenu” potrwa wiecznie. Rozhisteryzowane baby pod wodzą fanatycznego kaznodziei wcześniej czy później wyrzucą ją z miasta. A nawet jeśli tego nie zrobią, ona sama nie chce pozostać „mamą” do końca swoich dni.
Przecież zasłużyła na kilka lat spokojnego odpoczynku. Wówczas będzie korzystać z pieniędzy, które przez tyle lat tak pieczołowicie gromadziła.
– Jak poznałeś Carlos'a Langstona? – spytała niespodziewanie. – Znasz go, prawda?
– Nie znam go, lecz wiem, kto to jest – odrzekł wzburzony.
Ujęła jego głowę w swe dłonie i zbliżyła ją do brzucha.
– Nie pytałabym cię, gdybym wiedziała, że to cię zdenerwuje. Nie przestawaj, to takie przyjemne.
– Pierwszy raz zobaczyłem go na swoim weselu.
– Był twoim gościem?
– Nie moim. Mojej żony, to znaczy dziewczyny, która miała być moją żoną.
Niesłychane! A więc była w łóżku z niedoszłym zięciem Rossa i Lydii?! Los rzadko bywał dla niej tak łaskawy. Ledwo zapanowała nad sobą, a chciała się jeszcze upewnić.
– Grady, opowiadasz coś bez sensu.
– To święta prawda! W dniu ślubu miałem pewne kłopoty. Został odwołany, mimo iż wszyscy byli w kościele.
Siadła w łóżku, zaskoczona.
– Nie! Opowiedz mi dokładnie, co się stało!
Powtórzył jej historię, którą wcześniej słyszała od Duba.
– Ten sukinsyn bimbrownik oskarżył mnie, że zmajstrowałem dziecko jego córce – zakończył, wyraźnie zdenerwowany.
Priscilla uśmiechnęła się wyrozumiale.
– Miałam cię przed chwilą i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby mówił prawdę.
Wyraźnie schlebiała jego próżności.
– Owszem, przyznaję, że zawsze jestem gotowy.
– Powinieneś przyjść do mnie wcześniej. U nas takie incydenty jak dzieci nie zdarzają się.
Ucałowała go tak wyrafinowanie jak żadna dotychczas kobieta, nawetWanda.
– A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Carlos'a Langstona? – spytała po chwili, gdy uwolniła się z jego uścisku.
– On należy do rodziny mojej byłej narzeczonej. Do Colemanów. Ana – tak ma na imię ta
dziewczyna – wybiegła z kościoła, nie dając mi nawet możliwości wytłumaczenia się.
– Biedactwo! – Priscilla oparła się na stosie poduszek i przyciągnęła go do siebie.
– Zostałem zmuszony do poślubienia Wandy. To była okropna rodzina.
– Była?
– Zginęli w pożarze kilka tygodni temu.
– To smutne.
– Dla mnie – nie.
Wzrokiem powiedział jej to, czego słowami nie miał odwagi przekazać. Przymknęła oczy z
uznaniem. Zaskakiwał ją coraz bardziej. Był taki sam jak ona. Bez wahania potrafi usuwać
przeszkody, jakie stają mu na drodze.
– Ogień jest taki okropny – rzekła.
– Straszny – potwierdził Grady.
Roześmieli się. Potem znowu zaczął całować ją. Priscilla nie wiedziała jeszcze wszystkiego.
– A co ty masz wspólnego z Carlos'em?
– Jest rządcą na ranczu Any. Na tym, które dał jej ojciec. Miało być także moje. Dostała też
ogromny las, który może się zmarnować.
– Wciąż chcesz go dostać? – spytała z podziwem.
– Lubię cię, Pris. Myślisz podobnie jak ja. Po śmierci mojej nieodżałowanej żony udałem się na klęczkach do Ana po przebaczenie i z prośbą, by wyszła za mnie.
– I co ci odpowiedziała?
– Nic. – Szczęki miał tak zaciśnięte, że wąskie wargi tworzyły linię prostą. – Nie mogę zbliżyć się do niej. Carlos pilnuje jej jak czujny pies. Priscilla bawiła się jego włosami. Nagle
powiedziała:
– Wiesz, że on jest z nią w mieście?
– Co? – wyprostował się. – Ana jest tu? Skąd wiesz? Powtórzyła mu słowa Carlos'a.
– Cóż, mogę być sukinsynem, ale takiej okazji nie przepuszczę. Szeryf w Larsen zaczynał być zbytnio dociekliwy. Uznałem więc za wskazane zniknąć z miasta. Przynajmniej na jakiś czas. A nie chciałem tego zrobić, dopóki nie dostanę ostatecznej odpowiedzi od dziewczyny.
Odrzucił do tyłu głowę i zaśmiał się.
– Carlos na pewno będzie pochłonięty kupowaniem bydła, a ja w tym czasie niepostrzeżenie wślizgnę się do hotelu i zobaczę się z nią.
Spojrzał na Priscillę, która z coraz większym podziwem śledziła tok jego rozumowania.
Fascynowali ją mężczyźni, którzy każde zdarzenie potrafili obrócić na swoją korzyść. Tak jak ona. Ależ ma w ręku broń! Odrzuconego narzeczonego Any Coleman! Martwiło ją tylko jedno: przesadna troska Carlos'a o dziewczynę. To coś musi znaczyć. Według Grady'ego Carlos mieszkał z nią na ranczu. Dzisiaj całkowicie zbagatelizował „Ogród Edenu”. Poza kilkoma szklaneczkami whisky nie skorzystał z żadnych usług i szybko opuścił jej
wesoły dom. Nawet z niej zrezygnował; pognał pilnować dziewczyny.
Priscilla postanowiła sobie, że chociaż miałaby to być ostatnia sprawa do załatwienia w jej życiu, musi zniszczyć wszystko, co łączy Carlos'a z Aną. Odpłaci mu za lata lekceważenia, a użyje do tego tej dziewczyny.
– A ty skąd znasz Langstona? – spytał Grady podejrzliwie; może zbyt otwarcie rozmawiał z nią o Wandzie i o pożarze.
Jej uśmiech uspokoił go.
– Znam go jeszcze z czasów dzieciństwa. To zwykły włóczęga, który u mnie czasem pije na
kredyt.
Był usatysfakcjonowany tą odpowiedzią, poza tym zajmowało go co innego. Zachwycał się zapachem perfum Priscilli, którymi obficie skropiła biust. Podniósł się nieco i zauważyła jego podniecenie.
– To kosztuje ekstra.
Priscilla zawsze informowała swych klientów o kosztach usług.
– Ile?
Rozsunęła ulegle nogi.
– Następne pięćdziesiąt dolarów.
– Zgoda.Wszystko, co zechcesz.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego rękę. Zasługiwał na dobre traktowanie. Informacja, jaką od niego uzyskała, była bezcenna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:26:53 26-12-08    Temat postu:

Odcinek świetny
Jak ja nie nawidzę tej Prisscilli i Grady'ego to normalnie głowa mała
Carlos poceciał odrazu do Any ... super
Tylko ta co się u nich potem działo takie kolorowe jeż nie jest
Prisscilla to tania głupia dzi*ka, szm*ata
Grady ma taki sam charakterek jak ona ... blee
Pozdrawiam i czekam na NEWSA
BuZiAkI^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52 ... 58, 59, 60  Następny
Strona 51 z 60

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin