Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Saga rodu McIntyre - Tom III - "Dziedzictwo rodu"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:12:15 14-12-07    Temat postu:

Aha;] Nie no świetnie, zaczęłam czytać od 3 tomu...A tamte są już zakończone? Bo jeśli tak to dobrze, by je było przenieść...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:18:46 14-12-07    Temat postu:

Bloody napisał:
Aha;] Nie no świetnie, zaczęłam czytać od 3 tomu...A tamte są już zakończone? Bo jeśli tak to dobrze, by je było przenieść...


I czym sie przejmujesz? . Zwykle przeoczenie, teraz sobie uzupelnij - jesli chcesz, oczywiscie - i ocen to, co do tej pory wkleilam . Tak, sa zakonczone, ale nie ma gdzie ich przeniesc, bo nie ma dzialu "Seriale zakonczone"...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:31:48 15-12-07    Temat postu:

Nie no wątek Amandy coraz bardziej mi się podoba! Oczywiście kończysz w miejscu, w którym los Marcusa (bardzo mnie zresztą interesuje, bo coś czuję, że on i Amanda... ) pozostaje nieznany. Niech już dotrą do jakieś wioski, trzeba chłopców ratować
Cytat:
- Ja też mogę umrzeć! - wyrzucił jej. - Ale to jego trzymasz za rękę! - tak się uniósł, że znów zaczął kaszleć.
Amanda jednak nie puściła dłoni Rathera. Powiedziała tylko ciepło do Curly'ego:
- Uspokój się, to ci szkodzi. Pamiętaj, ile dla mnie znaczysz.

Ojej... śliczne to, sama nie wiem, kto lepiej pasuje do tej dziewczyny
Kocham wszystkie twoje opowiadania, a "ADC" nadal tkwi w mojej pamięci, śliczna była opowieść o Randalu, pięknie pisana, tęsknie za nią (może jakaś kolejna kontynuacja? )
Całuję mocno i chcę jeszcze
Bloody - > zgadzam się, że najlepiej na forum Jedyną konkurentką dla BlackFalcon może być Cris
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:29:35 17-12-07    Temat postu:

monioula napisał:
Nie no wątek Amandy coraz bardziej mi się podoba! Oczywiście kończysz w miejscu, w którym los Marcusa (bardzo mnie zresztą interesuje, bo coś czuję, że on i Amanda... ) pozostaje nieznany. Niech już dotrą do jakieś wioski, trzeba chłopców ratować Kocham wszystkie twoje opowiadania, a "ADC" nadal tkwi w mojej pamięci, śliczna była opowieść o Randalu, pięknie pisana, tęsknie za nią (może jakaś kolejna kontynuacja? )
Całuję mocno i chcę jeszcze
Bloody - > zgadzam się, że najlepiej na forum Jedyną konkurentką dla BlackFalcon może być Cris


Amandy bedzie duzo, moge obiecac . Zaraz wrzuce nowy odcinek, przepraszam za przerwe, ale ostatnio mam mniej czasu, niz zwykle ;/. Co do "ACD", to na razie nie planuje, bo bym nie wyrobila, ale zarys kontynuacji jest juz od dawna w mojej glowie, wiec jak tylko bede miec czas...Dziekuje jeszcze raz za mile slowa, chociaz przesadzasz troche i Ty i Bloody z tym moim talentem . Jeszcze raz witam nowe Czytelniczki i zapraszam na nowy odcinek...

---------------------------------------------------------------------------------

---8---
Duncan McIntyre ostanio często miewał koszmary. Budził się w środku nocy z szybko bijącym sercem, zlany potem, a czasem nawet z krzykiem. Nie chciał jednak opowiadać Josephine tych snów, po części dotyczyły jej ojca. Zresztą były zbyt straszne.
Ot, choćby tej nocy. Śniło mu się, że jego ojciec rozkazuje mu odnaleźć żonę zabitego przez Bena człowieka, a potem pojawia się Frank holiday i z zimną krwią morduje Malcolma McIntyre'a. Później nad jego ciałem klęczy zdruzgotany Herardo, który spogląda na Duncana i mówi:
- Nie uchroniłeś Bena przed śmiercią! - a jego głos przepełnia rozpacz. Duncan patrzy teraz na ciało ojca i widzi, że jest ono teraz ciałem Benjamina Carve. A potem widzi swego dziadka Johna, zmarłego przed 66 laty, jak ten zaś obwinia go o śmierć Luciusa:
- To przez ciebie zginął mój najlepszy przyjaciel!
McIntyre przez cały dzień nie mógł zapomnieć tego snu. W końcu odezwał się do Josephine:
- Jutro lub jeszcze dzisiaj zaproponuję Lutherowi poszukiwanie wdowy po mężczyźnie, którego zabił Ben - McIntyre stał przodem do kominka i popijał coś ze szklanki.
- Jak ją znajdziesz? Przecież nic o niej nie wiesz.
- Nie wiem - zasmucił się. - Ale muszę to zrobić! Minął rok od śmierci Bena, a ja nadal nie wynagrodziłem tej krzywdy jego ofiarom...
Żona podeszła i położyła mu rękę na lewym ramieniu, mówiąc:
- Nie dręcz się tak, kochanie. To nie przez ciebie Carve stał się mordercą.
Duncan odwrócił się do niej, uprzednio stawiając szklanką na kominku. W oczach miał łzy.
- To mnie Lucius prosił o opiekę nad Benem i to ja go zawiodłem! To wszystko jest moją winą! - spiesznie wychodzi z pokoju.

---9---
Wóz z Nathanielem i resztą podjeżdżał już pod bramy domostwa pastora Jeremy'ego. Nathaniel raźno zeskoczył i podszedł do pastora, który wyszedł im na powitanie.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał Jeremy. - Myślałem, że odszedłeś na dobre z Duskville.
- Sprawa z domem - odparł Deer. - Ale po drodze natknąłem się na ofiary napaści Indian. Zaopiekujesz się nimi?
- Jasne. Pomóż mi ich przenieść.
Amanda zeskoczyła z pomocą Nathaniela, Aldric zsunął się i oparł na pastorze, a chwilę później Deer i Jeremy przetransportowali Rathera na plebanię. Po zmianie opatrunku na jego ranie pozostali usiedli przy stole i rozpoczęli rozmowę. Saint opowiedziała swoją historię. Curly wykorzystał okazję i - niby dla pociechy - złapał jej dłoń w swoją i dopowiedział swoją część - o tym, jak jego rodzice zmarli ze starości, a on zdecydował się pomóc dziewczynie w odnalezieniu matki.
- Pokaż ten papier - powiedział Jeremy do siedziącej przy nim dziewczyny.
Wyjęła zniszczony dokument i podała go pastorowi. Ten przebiegł go szybko oczami i rzekł:
- Jesteś córką Christine Saint?
Serce Amandy przyśpieszyło, a Curly ścisnął ją mocniej za rękę.
- Znał ją pan, pastorze? - zapytała. - Żyje?
Jeremy oparł się wygodniej i odpowiedział:
- Jej mąż, Leo Saint, zginął w kłótni z jakimś przybyszem, jeszcze gdy mieszkali w innym mieście. Kłócili się o twoją matkę, ponieważ...ten przybysz posiadł ją siłą. Ale Leo i Christine nigdy nie mieli dzieci!
- Myli się pan, pastorze - wtrącił się Curly. - Amandę oddał ojciec na wychowanie siostrze, Dagmarze z Meanville. Podobno przeszkadzała mu w karierze politycznej...
- Dagmara Saint? Owszem, Leo miał taką siostrę, to by się zgadzało...
Nagle pastor zamilkł, a potem cicho spytał:
- Wiesz, ile masz teraz lat?
- Dwadzieścia trzy. Czy to coś zmienia?
- O mój Boże...Leo Saint kiedyś powiedział mi, że miał córkę, ale urodziła się martwa, dlatego pochował ją w niepoświęconej ziemi. To był dziwny człowiek. Zapytałem potem Christine, ona odparła, że to prawda, ale nawet nie widziała dziecka, była ciężko chora długo po porodzie. Ta córeczka urodziła się w 1818 roku...
- Czyli...czyli mój ojciec powiedział mamie, że nie żyję i oddał mnie ciotce? - Amanda zakryła twarz w dłoniach.
Aldric przytulił ją do siebie, bo płakała. Deer za to siedział nieporuszony. Czy to możliwe, że...
- Pastorze - rozpoczął - jak wyglądał morderca Leo Sainta i kiedy to zrobił?
- Siwy, ponury mężczyzna ze straszną blizną na policzku. Zrobił to w 1831 roku.

---10---
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział zachrypniętym głosem Deer. - Ja znałem mordercę twojego ojca.
Wszyscy przy stole zesztywnieli. Nathaniel już miał zacząć opowiadać, ale Amanda przerwała mu:
- Chwileczkę, proszę pana. Teraz chcę wiedzieć, czy moja matka żyje?
- Christine? - pastor przemówił. - To cudowna kobieta, wyzwolona spod okrucieństwa męża. Czy mam ją przyprowadzić? - uśmiechnął się, pewien odpowiedzi.
Czekali na powrót pastora, roześmiani i szczęśliwi. Tylko Nathaniel był ponury, bo zaraz musi opowiedzieć historię o krwi i morderstwie. Ale w końcu znalazł córkę kobiety zgwałconej przez Bena, której Duncan tak poszukiwał! Musi ich jakoś - Amandę, Aldrica i Christine - zabrać do McIntyre'a! Poza tym było jeszcze coś - przez paroma miesiącami, nieświadom niczego, to właśnie jej sprzedał swój dom! Wyjawił to teraz Amandzie:
- Ona naprawdę jest wspaniała i bardzo ją lubię. Od razu się w sobie zakochacie - powiedział.
Pastor wracał szybkim krokiem. Dom Christine był bardzo blisko plebanii. Poza nim było słychać jeszcze inne kroki, kroki matki Amandy Saint.

---11--
Nathaniel Deer znał już Christine, ale wciąż patrzył na nią z przyjemnością. Kobieta, która weszła z pastorem, była dość wysoka i bardzo ładnie ubrana. Miała ciemnoblond włosy i niebieskie oczy, oraz szczupły wygląd. Zaciekawiona, już od wejścia popatrzyła na Amandę. Spojrzały sobie w oczy. W obu ich parach widać było łzy, kiedy tak stały naprzeciw siebie - matka i córka.
Pastor już wcześniej opowiedział Christine o zaginionym dziecku. Z łatwością uwierzyła, że Leo mógł zrobić coś takiego - to był podły człowiek. Teraz też nie miała wątpliwości, serce jej mówiło, że to jej własna córka.
Chwilę później obie tuliły się do siebie mocno, szepcząc na przemian "mamo" i "córeczko". Jeremy stał z boku i uśmiechał się, Aldric ze wzruszenia miał kulę w gardle, a Deer...bał się chwili, kiedy będzie musiał opowiedzieć cała historię.
Christine Saint usiadła i teraz ona trzymała za rękę córkę. Wysłuchała opowieści, tej samej, której wcześniej Jeremy.
- Znam Dagmar, trzymała z Leo od zawsze. Byłam bardzo samotna przez te wszystkie lata, na dodatek Leo nigdy mi nie pokazał grobu córki...Teraz już wiem, że on nigdy nie istniał! Ale nie musimy mówmy już o tym złym człowieku, teraz chcę ci zaproponować zamieszkanie ze mną! - uśmiechnęła się do córki.
Deer odchrząknął i wtrącił się:
- Przepraszam, ale muszę prosić panią, Amandę i Aldrica o przyjazd ze mną do Slumville. Musicie poznać kogoś, kto od roku chciał was odnaleźć.
- Nas? Ale przecież nic pan nie mówił, kiedy sprzedawał dom? - zdziwiła się Christine.
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to pani męża zabił Benjamin Carve, przyjaciel mego zmarłego ojca!
- Słucham? - nie zrozumiała Saint. - Więc ten człowiek był pana znajomym?
- Proszę posłuchać całej historii...
Zebrani wysłuchali sagi o mścicielu i jego synu i wnuku. Przez długą chwilę siedzieli wstrząśnięci. W końcu Christine przemówiła:
- Leo nie bronił mnie, a własnej urażonej godności. Wybaczam Benjaminowi Carve, bo wiem teraz, przez co przeszedł ten człowiek. A zresztą to i tak już przeszłość. Teraz zapłacę panu Deer ostatnią ratę i jedziemy do Slumville!
- Muszę zaprzeczyć, skoro pani jest tą, której tyle poszukiwaliśmy, to przecież nie każę pani płacić ani centa więcej! Możemy wyruszać choćby zaraz!
- Ja nigdzie nie jadę - wypowiedziała Amanda.
Oczy wszystkich spojrzały na nią.
- Ależ Amando, pan Deer uratował nas i powinniśmy spełnić jego prośbę, zresztą też chcę poznać jego przyjaciół! - powiedział Curly. - Słyszałem wiele o Savage'u - dodał.
- Zostanę tutaj, Ja też komuś coś obiecałam! - z tymi słowami wstała.
Na Aldrica spadło olśnienie i mało jej nie zatrzymał siłą. Ona idzie do tego chłystka! Zacisnął pięści pod stołem i rzekł:
- Amando! Twoja matka zapewne nie chce zostawaić cię tutaj, a ty też nie powinnaś rozstawać się z nią w takiej chwili!
Jednak Amanda uzyskała zgodę od matki:
- Zaczekamy, aż Marcus wyzdrowieje, córeczko. Idź teraz do niego.
Curly już nie wytrzymał i wybiegł z plebanii. Nathaniel przeprosił Christine i pobiegł za nim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:15:12 18-12-07    Temat postu:

Biedny Duncan nadal się obwinia o sprawę Bena Szkoda mi go, bo przecież to nie była jego wina, nic nie mógł zrobić...
Historia Amandy została nieco naświetlona w dzisiejszym odcinki i bardzo mnie zaciekawiła. I momentami zdziwiła, muszę powiedzieć. Cieszę się, że o niej będzie teraz dużo, ciekawa postać.
Szkoda, że będzie rzadziej, ale warto czekać
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:46:58 18-12-07    Temat postu:

monioula napisał:
Biedny Duncan nadal się obwinia o sprawę Bena Szkoda mi go, bo przecież to nie była jego wina, nic nie mógł zrobić...
Historia Amandy została nieco naświetlona w dzisiejszym odcinki i bardzo mnie zaciekawiła. I momentami zdziwiła, muszę powiedzieć. Cieszę się, że o niej będzie teraz dużo, ciekawa postać.
Szkoda, że będzie rzadziej, ale warto czekać
Pozdrawiam :*


Juz jestem, juz jestem . Czemu Cie zdziwila historia Amandy, co bylo w niej takiego?

A teraz kolejny odcinek .

--------------------------------------------------------------------------------

---12---
Aldric Curly biegł, ile sił w nogach. Wybiegł na obrzeża miasta i nagle zakręciło mu sie w głowie. Nie mógł pojąć, dlaczego Amandę obchodzi ten obcy chłopak; nie przestawał biec. W końcu jednak zabrakło mu tchu - miał osłabione płuca - i zemdlony osunął się na ziemię.
Nathaniel biegł po śladach, aż w końcu znalazł nieprzytomnego Aldrica. Nachylił się nad nim i próbował go ocucić. W końcu mu się udało, ale ledwo tylko Curly usiadł, rozkaszlał się straszliwie. Deer próbował mu pomóc, ale nie wiedział, jak. Wreszcie atak ustał, ale tak wycieńczył Aldrica, że ten nie miał siły wstać. Zmuszał się jednak do mówienia:
- Widzi pan, to przez nią miałem napad! Czemu nie zajmuje się mną, czemu woli tamtego głupka, kiedy to ja jej pomogłem znaleźć matkę?! To...to chyba mnie kocha?! - wykrzyczał w końcu.
- Ale ty jej nie i ona ma prawo teraz być, z kim chce, poza tym Rather może nie przeżyć...Ona naprawdę możę uratować mu życie.
- Nie widzi pan, że ja też umieram?! Ona się łudzi, ale ja to wiem! Powinna byc teraz ze mną! - uderzył pięścią w ziemię po tych słowach.
- Skąd wiesz, badał cię jakiś lekarz? Jutro poproszę kogoś z Duskville, żeby cię zbadał!

---13---
Szybujący Ptak rozmyślał o przysiędze, jaką dał swojemu ojcu na pewien czas przed jego odejściem do Wiecznych Łowów. Przyrzekł mu wtedy opiekę nad pewnym człowiekiem, przyjacielem jego ojca. Człowiek tan utracił bardzo wiele i zszedł na złą drogę, w końcu ból i żal doprowadziły go do śmierci. Szybujący Ptak raz jednak zdążył uratować mu życie - kiedy tamten topił się w rzece po wypiciu wody ognistej...Wyciągnął go wtedy na brzeg i zniknął, zgodnie z poleceniem ojca. Jego ojciec był dobrym Indianinem, dobrym owjownikiem i człowiekiem. Kiedyś stoczył pojedynek z ojcem mężczyzny, którego miał chronić Szybujący Ptak. Wtedy wojownik został ciężko ranny, ale wrócił - po kuracji u pewnych ludzi - do obozu. Szybujący Ptak był bardzo podobny do ojca, na przykład ten pijany znad rzeki mógł ich łatwo pomylić. Szybujący Ptak miał nadzieję, że i w innych przymiotach dorówna sławnemu ojcu - wspaniałemu wojownikowi, Dzikości Serca...

---14---
W 1841 roku była już pełnoprawną indiańską dziewczyną. 20 lat temu porwano ją jako roczną dziewczynkę z pewnego domu. Teraz nie pamiętała już swoich prawdziwych rodziców i była szczęśliwa w obozie Szybującego Ptaka. Zresztą to on był jej ulubieńcem i świetnie się rozumieli. Tak było i dziś, gdy Sol Bowl podeszła do młodzieńca i spytała wesoło, siadając obok:
- O czym tak rozmyślasz, Szybujący Ptaku?
- O moim ojcu. Wiesz, chciałbym poznać bliżej jego przyjaciół...Może kiedyś wybiorę się do Slumville?
- Dzikość Serca prosił, byś nie ujawniał swojej obecności - przypomniała Bowl.
- Ale tylko Benjaminowi Carve, bo on splamił swoją duszę. Chcę spotkać Duncana McIntyre i resztę!

---15---
Aldric Curly gwałtownie zaprotestował:
- Nie, to by ją załamało! Amanda teraz łudzi się jeszcze nadzieją, że wyzdrowieję...
- Ale zrozum - przekonywał go Deer - być może uda ci się wyleczyć! Chyba warto spróbować? Przecież...nie musimy powiedzieć Amandzie prawdy, gdyby nie było już ratunku! A jeśli jest?
- Nie wiem, czy nadal ją obchodzę, czy teraz nie zajmuje się Ratherem, a mnie ma dosyć...- rzekł smutno Aldric.
- Na pewno nie, wierz mi. Ona cię kocha i oddałaby za ciebie życie!
- W taki razie jutro się zbadam! - uśmiechnął się pokrzepiony chłopak.
Razem wrócili do Duskville.

---16---
Amanda Saint weszła do pokoju chorego. Marcus leżał blady, ale przytomny. Usiłował coś powiedzieć do dziewczyny, ale ona rzekła:
- Nic nie mów, odpoczywaj. Posiedzę tu przy tobie, dobrze?
Siada obok i znów chwyta dłoń Marcusa w swoją.
- Zaczekam, aż wyzdrowiejesz, a potem razem pojedziemy do Slumville. Opowiem ci coś o mojej rodzinie, dobrze?
Rozpoczyna się znów opowieść o szukaniu matki, przyjaźni z Curly'm, poznaniu swojej matki i o tym, jak Benajmin Carve zabił jej ojca. Dziewczyna nie spostrzega, że jedną ręką trzyma Marcusa, a drugą głaszcze go po ręcę z czułością.
Aldric Curly rozstał się z Nathanielem, gdy ten poszedł porozmawiać z pastorem. Gdy oni spacerowali po Duskville, Christine próbowała rozpocząć rozmowę z Aldricem.
- Może razem zajrzymy do tego biednego chłopca? - proponowała mu.
Aldric spojrzał na matkę Amandy i zmusił się do grzeczności:
- Pani wybaczy, ale nie chciałbym przeszkadzać pani córce w opiekowaniu się Ratherem.
- Usiądź, chcę z tobą porozmawiać.

---17---
W międzyczasie Duncan z bardzo poważną miną zagaił rozmowę z siedzącym w fotelu Lonely'm, starzejącym się, ale nadal odważnym człowiekiem.
- Słuchaj, musze odnaleźć tą kobietę, to silniejsze ode mnie...Śni mi się po nocach, wciąż o niej myślę! Ciągle mnie prześladuje ten widok! - Duncan chodził w kółko po pokoju. Zatrzymał się nagle przed Lutherem:
- Pomożesz mi?
Tamten wstał i odrzekł również poważnie:
- Tylko Ben o niej mówił. A jeśli chciał cię tylko pognębić i ona nie istnieje?
- Nie, on nie kłamał! Widziałem to w jego oczach, ona na pewno gdzieś istnieje!
- Chicałbym ci pomóc, ale to niemożliwe. Nikt jej przecież nie zna...
- Ale może powiedział coś Nathanielowi, może jak on wróci...
- Deer opowiedział nam już wszystko - przerwał mu Lonely.
- Nie zostawię tego tak! Znajdę ją i dowiem się o losie Dzikości Serca!
- Indianin zapewne zginął w walce z Oliverem, nie cofniesz już przeszłości. Przykro mi, przyjacielu - rzekł cicho Luther Lonely.
Duncan McIntyre zdecydował się już dawno:
- Jutro jadę poszukać śladów Dzikości Serca. Albo jego plemienia, albo wiadomości o nim w Jerkin! Jedziesz ze mną?
Lonely nie chciał wyjeżdżać. Nie sądził, że po tylu latach ktoś pamięta dawne wydarzenia, poza tym polubił rozmowy z Lotus i nie chciał jej zostawiać dla tej niemożliwej misji. Ale prosił go o to jego najlepszy przyjaciel...
- W porządku, wyruszymy jutro.
McIntyre z radości uściskał Luthera i po raz pierwszy od dawna się uśmiechnął.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:50:32 19-12-07    Temat postu:

No to Duncan zdecydował się rozpocząć poszukiwania. Dobrze, że nie będzie w tym sam.
Amanda i Marcus... nic innego nie przychodzi mi go głowy, to trzymanie za ręke i głaskanie... miłość jak nic.
Cytat:
Juz jestem, juz jestem . Czemu Cie zdziwila historia Amandy, co bylo w niej takiego?

chodziło mi nie o samą historię, a o fakt, że ją przedstawiłaś. nie spodziewałam się, że ta dziewczyna stanie się taka ważna, ale cieszę się, bo naprawdę interesują mnie jej losy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:00:48 19-12-07    Temat postu:

monioula napisał:
No to Duncan zdecydował się rozpocząć poszukiwania. Dobrze, że nie będzie w tym sam.
Amanda i Marcus... nic innego nie przychodzi mi go głowy, to trzymanie za ręke i głaskanie... miłość jak nic.
Cytat:
Juz jestem, juz jestem . Czemu Cie zdziwila historia Amandy, co bylo w niej takiego?

chodziło mi nie o samą historię, a o fakt, że ją przedstawiłaś. nie spodziewałam się, że ta dziewczyna stanie się taka ważna, ale cieszę się, bo naprawdę interesują mnie jej losy


Rozpoczal, ale kto wie, co z tego wyniknie . Amanda i Marcus...hehe, akurat trafilas, ale pamietaj o Aldricu, afera sie zrobi jak w teli . A teraz czas na kolejny odcinek...

-----------------------------------------------------------------------------------

---18---
Matka Amandy zorientowała się w cierpieniu Curly'ego i chciała naprawić psującą się atmosferę.
- Zrozum moją córkę - wyjaśniała mu Christine. - Skoro wyznała ci miłość, to znaczy, że cię kocha...Jednak ty odrzuciłeś tą miłość i nie możesz mieć teraz do Amandy żalu...Poza tym sądzę, że Rather bardziej jej teraz potrzebuje. Zresztą Nathaniel już dziś pośle po lekarza, uznał z Jeremy'm, że ze względu na chłopaka nie ma na co czekać.
- Ze względu na Rathera, a nie na mnie, tak?! - zirytował się Aldric Curly.
- Zrozum, on bardziej niż ty potrzebuje pomocy, a ona czuje się winna tym, jak go wcześniej traktowała...
- Może na to zasłużył - odburknął Aldric i wyszedł. Znów łapał go kaszel.
W międzyczasie Amanda Saint obserwuje śpiącego Marcusa i z ulgą widzi, że rana już nie krwawi, a chłopak śpi spokojnie. Jakby na przeprosiny za tamte złe czasy lekko pogładziła go po policzku.
Nie zdążyła jednak cofnąć ręki. Rather nagle chwycił ją za dłoń, otworzył oczy i szepnął:
- Jesteś aniołem, wiesz?
Ona uśmiecha się lekko i mówi:
- Anioł nie byłby taki niedobry, jak ja. Marcusie, ja...przepraszam - smutnieje dziewczyna.
- Nic nie mów...Opiekujesz się mną cały czas i miałbym się gniewać?...-spojrzał na nią czule.
Chwilę później Amanda wychodzi po coś do zjedzenia i wraca z pokarmem. Lekko unosi głowę Rathera i pomaga mu zjeść. Kiedy już się posilił, dziewczyna odstawia talerz i patrzy na zdrowiejącego chłopca.
- Jesteś taka dobra - znów szepta Rather. - Chyba umarłbym bez ciebie.
Dziewczyna czuje, że jej serce zalewa jakieś ciepłe uczucie do tego chłopaka. Nagle pochyla się i delikatnie całuje go w usta. A on, wpierw nieco zaskoczony, lecz później oddaje jej cudowny pocałunek.

---19---
Aldric Curly zgodził się na lekarza, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że nie był już pewien, czy chce go przyjąć. Wyszedł na dwór, oparł się o ściane i usiłował opanować kolejny atak choroby. W sumie po co ma się starać o zdrowie, jeżeli jego jedyna przyjaciółka zapomniała o nim? Powinna żyć tylko dla niego! Nie życzył Marcusowi śmierci, ale stanowczo jego osoba utrudniła mu życie! Aldric nieświadomie przysunął się do okna pokoju Rathera. Nagle posłyszał czyjeś głosy, zaczął więc nasłuchiwać. Z przerażeniem usłyszał głos Rathera:
- Wybacz, ja...nie chciałem! Jesteś z Aldricem i...
- Nie przejmuj się! - roześmiała się Amanda. - Aldric to tylko mój przyjaciel, a twój pocałunek był naprawdę miły. Zresztą to ja cię pierwsza pocałowałam!
Curly zamarł. Amanda całowała się z tym kretynem! Ledwo się powstrzymał, żeby nie uderzyć w ścianę. Nagle błyskawicznie podbiegł do uwiązanego konia Nathaniela i odwiązał go, a potem szybko na niego wskoczył i popędził w siną dal.
Deer wracał razem z pastorem i doktorem, kiedy minął ich jeździec, o mało ich nie tratując. Wydawało mu się, że zna tego szaleńca, ale jego wzrok przykuła machająca do nich Christine:
- Aldric Curly zabrał pańskiego konia! Nie wiem, dokąd pojechał!
A więc to on ich mijał! Nathaniel przeraził się o los chlopca - koń nie był łatwy dla niedoświadczonego mężczyzny...
- Skąd mogę wziać konia? - zapytał pastora. - Buck ma jeszcze swoje konie?
- Tak - odparł mu Jeremy. - Wciąż nimi handluje.
Deer udał się po rumaka, a Jeremy z doktorem weszli na plebanię.
W środku Jeremy przedstawił doktora Christine, a potem obaj udali się do chorego.
Amanda i Marcus umilkli na widok gości. Jeremy odezwał się do nich:
- To jest doktor William Carter, obejrzy ranę Marcusa - uśmiechnął się pastor pocieszająco.
Amanda odsunęła się, robiąc lekarzowi miejsce. Kiedy on oglądał ranę, przyjrzała mu się. Niebieskie oczy uważnie przyglądały się zranieniu, a mocne, silne ręce fachowo kontrolowały założenie opatrunku na ranie.
Po chwili lekarz wyprostował się.
- Za parę dni ten chłopak wyzdrowieje. Umiejętnie się pani nim zaopiekowała - uśmiechnął się do niej. - A gdzie ten drugi chory, Curly?
Pastor odezwał się ponuro:
- Wyjechał z miasta, to właśnie on nas minął...
- Ależ on pędził jak szalony! - zdumiał się lekarz.
Rather i Saint wymienili szybkie spojrzenia. Wiedzieli, co go zdenerwowało.

---20---
Aldric w ogóle nie panował nad koniem. Wpierw pasowało mu pędzenie przez prerię, jednakże po chwili zorientował się, że nie ma żadnej władzy nad zwierzęciem, a ono ma nad nim. Na nic zdały się próby powstrzymania konia, mknęli tak już od długiego czasu.
W pewnej chwili Aldric zaczął odczuwać przerażenie i szarpnął mocniej lejce. Koń cicho parsknął, jakby kpiąc z jeźdźca, a potem stanął dęba i zrzucił młodego Curly'ego. Potem uciekł.
Do jego mózgu dotarł tylko sygnał, że spada na ziemię. W mgnieniu oka uderzył o twardą powierzchnię i ogarnęła go ciemność.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:48:43 19-12-07    Temat postu:

No tak ten twójkącik nie wróży nic dobrego i potwierdził to ten odcinek Aldric się niepotrzebnie wkurzył, nie rozumiem jego zachowania. No z jednej strony dobra, jest zazrosny, ale wyolbrzy,mia wszystko. Zaraz uciekać jak małe dziecko i ma teraz za swoje. Pewnie zaraz go ktoś uwatuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:48:33 20-12-07    Temat postu:

monioula napisał:
No tak ten twójkącik nie wróży nic dobrego i potwierdził to ten odcinek Aldric się niepotrzebnie wkurzył, nie rozumiem jego zachowania. No z jednej strony dobra, jest zazrosny, ale wyolbrzy,mia wszystko. Zaraz uciekać jak małe dziecko i ma teraz za swoje. Pewnie zaraz go ktoś uwatuje.


Aldric domaga sie swoich praw, nie pamietajac, ze sam sie ich pozbawil. Ale coz, tacy sa niektorzy ludzie . Masz co do niego calkowita racje, a czy ktos mu pomoze, to zaraz sie dowiesz )).

------------------------------------------------------------------------------

---21---
Sol Bowl spacerowała w pobliżu obozu, kiedy spostrzegła na ziemi jakiś kształt. Najpierw przestraszyła się nieco, ale potem zobaczyła, że to tylko ranny młodzieniec. Nie wyglądał niebezpiecznie, dlatego podeszła i obejrzała go sobie dość dokładnie. Spodobał się jej, więc postanowiła mu pomóc. Wiedziała jednak, że sma nie podoła, więc pobiegła po Szybującego Ptaka. On na pewno będzie wiedział, co zrobić!
Wojownik bardziej ostrożnie odniósł się do pomocy rannemu, ale i on zaciekawił się obcym. Cicho podeszli do leżącego Aldrica:
- Wydaję mi się, ze nie możemy mu pomóc - powiedział smutno Indianin - bo on chyba nie żyje.
Istotnie, z głowy Aldrica ciekła masa krwi. Nie sądzili, że da się cokolwiek jeszcze mu pomóc.
A jednak upór Sol odniósł sukces. Spostrzegła, że pierś leżacego nieco się unosi i męczyła Indianina, żeby zanieśli rannego do szamana. Szybujący Ptak popatrzył na nią przerażonym wzrokiem, ale wreszcie począł ciągnąc ciało do obozu przyjaciół.

---22---
Zachodzące słońce przypatrywało się przygotowaniom Luthera i duncana do podróży. Josephine nie była temu przeciwna, również chciała wiedzieć, co stało się z przyjacielem jej męża i z tamtą kobietą. Poza tym Duncan odzyskałby spokój.
Neol, teraz ośmioletni syn McIntyre'a, również był ciekaw końca tej historii, znał przecież Bena i słyszał wiele o Dzikości Serca.
Kiedy wszystko już było gotowe, Luther podszedł do obserwującej go matki Nathaniela, Lotus Deer.
- Wiesz, że wyruszamy jutro - powiedział. - Będziesz jeszcze spała, gdy wyjadę.
- Wróć szybko - odparla. - Będę tęsknić.
- Ja też - objęli się mocno. Bardzo się polubili.

---23---
Sol Bowl i Szybujący Ptak właśnie tłumaczyli się przed wodzem i szamanem:
- On na pewno nie jest niebezpieczny, pewnie spadł z konia, bo szybko jechał. Widziałem ślady! - przekonywał ich potomek Dzikości Serca.
- Twojemu ojcu znajomość z białymi przyniosła tylko śmierć! - zaoponował szaman.
- Nieprawda! Nawiązał cudowne przyjaźnie, zmarł ze starości! - zaprzeczył Szybujący Ptak.
Wtedy to wstał wódz Samotny Wilk i obwieścił:
- Ze względu na czyny twojego ojca, Szybujący Ptaku, zezwalam ci przekazać białego pod opiekę szamana, Gadziego Języka! Zajmiemy się tym chłopcem, a potem zdecydujemy, co z nim zrobić!
Niedlugo później nadal nieprzytomny Aldric znalazł się w opiece Gadziego Języka.
W międzyczasie szukał go Nathaniel. Natknął się tylko na swojego konia, którego zabrał ze sobą. Jednakże kiedy Aldric pędził na oślep, przejechał między innymi przez dość szeroką rzekę, a potem jeździł nieco w kółko, dlatego po pewnym czasie Nathaniel zgubił trop. Nie udało mu się znów go odnaleźć.

---24---
Zapadła noc, lecz na plebanii nikt nie spał. Wszyscy martwili się o Aldrica. Zmęcozny Deer opowiadał, co podejrzewa:
- Koń musiał go zrzucić, ale nie wiem, co się potem z nim stało. Trop jest zbyt pokomplikowany.
Amanda płakała cicho w ramionach matki, Marcus siedział smutny na łóżku.
- To moja wina - szeptał smutno.
- Nie, dzieci. To on niczego nie rozumiał - pocieszał ich zatroskany pastor Jeremy.
- Gdyby żył, na pewno wróciłby do nas! - rozpaczała dziewczyna.
- Może wyjechał daleko i wróci później? - sugerował strudzony Nathaniel.
Czuwali całą noc, na próżno. Nikt nie spał, lecz Curly do nich nie powrócił.

---25---
McIntyre i Luther dpojrzeli jeszcze raz na dom Duncana i wyruszyli na wyprawę. Ranek budził się dopiero ze snu, kiedy oni już byli w drodze. Jechali do Jerkin, ale mieli nadzieję po drodze spotkać ślady Dzikości Serca. Lonely zamyślił się nad przeszłością i wspominał dawne czasy, ale za to Duncan miał ochotę śpiewać. Był pewien, że ich misja zakończy się pełnym sukcesem.

---26---
Szaman Gadzi Język wyszedł ze swojego namiotu. Biały mężczyzna nadal się nie obudził, ale przynajmniej krew nie ciekła mu już z głowy. Zrobił to, co do niego należało i przestał się przejmować tym chorym. W końcu to tylko jakiś biały chłopak.
Aldric wreszcie odzyskał świadomość. Sprobował otworzyć oczy pomimo potężnego bólu głowy. Zamrugał nawet, ale nadal nic nie widział. Całkowicie nic.
Nie wiedział też, że szaman wrócił do namiotu. Zobaczył, że Aldric się obudził i nachylił się nad nim.
Gadzi Język nie znał języka białych, dlatego wpierw zawiadomił wodza, a ten kazał zawolać Szybującego Ptaka. To dlatego zebrali się teraz w namiocie Gadziego Języka. Bowl dowie się wszystkiego później z ust Szybującego Ptaka. Ten znał język białych od swojego ojca, toteż teraz przemówił do rannego mężczyzny:
- Jesteś u Indian, tam stoi wódz Samotny Wilk, szaman Gadzi Język, a ja jestem Szybujący Ptak. Spadłeś z konia, a my cię uratowaliśmy. Kim jesteś?
- Indianie?... - przeraził się Aldric. Jego szept był ledwo slyszalny nawet dla wyczulonych uszu wojowników Indian. Przypomniał sobie wypadek i wszystko, co go spowodowało. Nadal jednak nie mógł niczego zobaczyć...
- Dlaczego jest tak ciemno? - jęknął.
Gadzi Język spojrzał na wojowników. Stało się jak podejrzewał. Rzekł szybko do Szybującego Ptaka po indiańsku, a ten przetłumaczył Aldricowi tak:
- Szaman mówi, że od upadku z konia straciłeś wzrok. Nie wie, czy i kiedy go odzyskasz.
Curly zamknął oczy. Teraz było mu już naprawdę wszystko jedno. Mogli go nawet zabić.
- Kim jesteś? - zapytał znów Indianin.
- Aldric...Aldric Curly - szepnął zrozpaczony młodzieniec. Nie mógł pogodzić sie z tym, że oślepł. - Co teraz...ze mną...zrobicie? - mówił cicho, bolało go całe ciało.
- Zdecydujemy później, teraz wyzdrowiej - rzekł Indianin i wszyscy, wraz z szamanem, opuścili ten namiot. Curly został sam.

---27---
Gorące słońce nie popsuło humoru Duncanowi. Napił się zimnej wody i wciąż podróżował z Lutherem do Jerkin. Dziś nie miał żadnych koszmarów, jakby przeczuwał, że niedługo odnajdzie spokój i zamknie na zawsze przeszłość. Jakże bardzo się mylił!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ THE END~~~~~~~~~~~~~~~

------------------------------------------------------------------------------

Kolejna część będzie już w nowym temacie, ale tą jeszcze skomentuj tutaj, jeśli możesz .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:59:55 21-12-07    Temat postu:

A oczywiście, że mogę Akcja się posuwa coraz dalej, juz kolejna część... jak miło
No to Aldric uratowany przez Sol Bowl. Stracił wzrok i to swojego rodzaju nauczka za egoizm, jaiego objawem była bezmyślna ucieczka od... no właśnie, od czego? był zazdrosny, a sam sobie winien może teraz zmieni poglądy no i zainteresuje się inną dziewczyną (nawet wiem, jaką mógłby ) a Amandę zostawi Marcusowi.
Ciekawe jak zakończy się wyprawa Duncana i Luthera. Mam nadzieję, że powodzeniem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:42:25 21-12-07    Temat postu:

monioula napisał:
A oczywiście, że mogę Akcja się posuwa coraz dalej, juz kolejna część... jak miło
No to Aldric uratowany przez Sol Bowl. Stracił wzrok i to swojego rodzaju nauczka za egoizm, jaiego objawem była bezmyślna ucieczka od... no właśnie, od czego? był zazdrosny, a sam sobie winien może teraz zmieni poglądy no i zainteresuje się inną dziewczyną (nawet wiem, jaką mógłby ) a Amandę zostawi Marcusowi.
Ciekawe jak zakończy się wyprawa Duncana i Luthera. Mam nadzieję, że powodzeniem


Zajrzyj, proszę, tutaj:

http://www.telenowele.fora.pl/nasze-seriale,77/saga-rodu-mc-intyre-tom-iv-mroki-wspomnien,6724.html#851816 :DDDD.


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 18:42:36 21-12-07, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:50:57 22-12-07    Temat postu:

Już zajrzałam i przeczytałam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:44:02 12-05-08    Temat postu:

Jak na razie przeczytałam do 25 części i muszę przyznać, nie wiem czu Ci już to pisałam, ale Twoje opisy są niesamowite, wspaniałe, genialne!! Czytając je czuję jakbym była częścią tego opowiadania i obserowała wydarzenia i bohaterów stojąc z boku i patrząc na nich, a jednoczesnie znając każdą nawet ch najmniejszą myśl. Jesteś genialna!!
Wiesz czym mnie zaskoczyłaś? Benem. Nigdy bym nie podejrzewała, że aż tak sie zmieni. Kochał Luciusa, ale żeby aż tak się stoczyć po jego smierci? Pokurcz na pewno nie chciałby by Ben tak postepował, wstydziłby się za niego. Ben się najzwyczajniej pogrąża, a już samo zranienie Lonely'a jest jakby wołaniem o pomoc. To gruba przesada ranić przyjaciela, kogoś kto ryzykował zyciem by go uratować. Nie wierzyłam, że to napiszę, ale Ben stracił w moich oczach. Lubię go i wiem, że jest może i zagubiony, ale nie powinien tak postępować. To co robi i jak traktuje innych nie zwróci życia Luciusowi, i nie sprawi, że on - Ben poczuje się lepiej. Przyjaciele mogą sie od niego odwrócić i zostanie sam, i dopiero wtedy stoczy się na prawdziwe dno A ja tego nie chcę bo w końcu był, wciąż jest moim ulubionym bohaterem, tylko jego zachowanie działa mi na cisnienie Nie chcę by się tak zachowywał.
Kim jest Amanda? Zaskakujesz mnie niemal cały czas, ja się tu nie nudzę. Ciągle jest akcja, w głowie rodzą mi się pytania. Czy pisałam już jak bardzo kocham to opko? Jedno z najlepszych jakie miałam okazję czytać!!
Najwiekszy szok przeżyłam, gdy okazało się, że Lucius ma syna. Bardziej zaskoczyć mnie nie mogłaś. Wierz mi Przynajmniej nasz poczciwy staruszek zaznał prawdziwej miłości, kochał i był kochany. Szkoda tylko, że nie poznał syna. Zupełnie tak jak Savage
Chyba Cię nie zanudziłam heh
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:46:45 13-05-08    Temat postu:

Do 25 czesci? Czyli juz konczysz (albo skonczylas ) III czesc. Akurat III pisalam najpierw w zeszycie (rozumiesz, komputer zajety, a tu wena napadla i wydaje mi sie, ze przez to III i IV sa slabsze, sa gorsze od tych pisanych na komputerze (choc I tez byla najpierw pisana recznie - wtedy jeszcze nie mialam komputera). Ale widze, ze nie jest tak zle, skoro ktos, kogo uwazam za wzor, nadal mnie chwali . Nie jestem genialna , po prostu kocham pisac i bez tego nie umiem zyc.

Ben...Jego losy sa tragiczne, chyba najtragiczniejsze z calej "Sagi" na razie (bo jak wiesz, nie jest jeszcze skonczona), a to dlatego, ze najpierw byl wcieleniem dobra, tym bardziej, ze wychowywal go Lucius, a teraz sam przypominal bandyte (ba, nawet nim byl!), na niczym mu nie zalezalo (to akurat tylko na zewnatrz, w srodku jego dusza plakala), a to, jak potoczyly sie jego losy...Hm, skoro czytasz juz 25 rozdzial III czesci, to zapewne wiesz, co sie stalo z Benem na koncu jego drogi...

Amanda.... Kolejna nowa postac . Chcaca znalezc wlasna droge, szczescie...i niechcacy raniaca Aldrica, ktory bardzo irytowal monioule swoim zachowaniem .

Nathaniel i Szybujacy Ptak to dwa kolejne moje wyrazy tesknoty za ich ojcami. Mam wrazenie, ze zarowno Savage, Lucius, jak i Dzikosc Serca byli lepsi od wlasnych dzieci, lepiej przedstawieni i jakby pelniejsi, ale nie moglam sie powstrzymac, zeby nie "dorobic" im potomstwa - bo brakowalo mi wlasnych postaci w "Sadze" .

Heh...Zobacz, co znalazlam we wlasnym tekscie i porownaj z moim zdaniem wyzej -

BlackFalcon napisał:
Nathaniel był skromny i nigdy nie zgodziłby się z kimś,kto powiedziałby mu,że jest odbiciem swego rodzica.


No coz...).

Zanudzic? Czyms najpiekniejszym, co moze dostac autor, czyli piekna, dluga, pelna (i do tego mila recenzja? Nawet tak nie zartuj. Heh, zeby wszystkie komenatrze byly tak obszerne . Dziekuje jeszcze raz!


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 9:49:05 13-05-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin