Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Samantha
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 60, 61, 62  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:48:54 14-08-08    Temat postu:

Przepraszam za przerwę w "emisji" ale z niewyjaśnionych przyczyn ten temat po prostu gdzieś zniknął! Kolejne odcinki dla Was, dziękuję za komentarze ;*

ODCINEK 50

Sheffer skrupulatnie zapisał wyniki podczas swoich obserwacji i znanym sobie skrótem podążył do miejsca kolejnego zadania, śmiejąc się po cichu na wspomnienie umorusanej błotem Claire Davis. Paul Whitmann zyskał chwilową przewagę nad drużyną Dolores Lanz. Kolejne zadanie rozegrać się miało na skałkach usytuowanych w głębi lasu. Wapienna skała uformowała się w swojego rodzaju strome schody, pod które należało się wspiąć w jak najkrótszym czasie. Tym razem drużyna prowadzona przez kobietę zmobilizowała się i nie czekając, aż ich poprzednicy skończą wspinaczkę, ruszyli pod górę, mijając prowadzącego Chrisa i nie zatrzymując się na odpoczynek, tylko ruszając dalej.
- Cholera! To błoto chyba dodało im sił. – powiedział głośno Chris.
- Widzieliście, jak zasuwała Claire? – spytała Misha, zdziwioną miną odprowadzając machającą w ich stronę nauczycielkę hiszpańskiego.
- Musimy się sprężyć! – stwierdził Mike, pomagając Siennie podejść pod wysoki stopień. Na wspomnienie widoku nagiego chłopaka, dziewczyna cofnęła się do tyłu i omal nie spadłaby ze skał na dół, gdyby nie profesor Whitmann, który czuwał nad przebiegiem zadania i asekurował uczniów. Denise spojrzała na niego z pogardą. Sama potrzebowała niedawno pomocy i musiała zadowolić się wyciągniętą ręką Chrisa Cohena. Chyba naprawdę nagrabiła sobie u nauczyciela, skoro wolał, aby zginęła na tych skałach.
- Nie dam ci się! Nie zginę tutaj! – powiedziała głośno i zasłoniła usta ręką, ponownie tracąc równowagę. W ostatniej chwili Chris podał jej rękę.
- Zanosi się, że jednak zginiesz, jeśli nie będziesz bardziej uważać. – powiedział.
- No i masz! A Whitmann nic! Co by było, gdybym spadła?
- Na szczęście masz miłego kolegę, który podejrzewam, że jeszcze nie raz wybawi cię z kłopotu. – usłyszała za sobą głos nauczyciela i szybko sprostowała.
- On nie jest moim kolegą.
- Nie jestem jej kolegą. – zaparł się Chris w tym samym momencie, a Paul uśmiechnął się do siebie i zadowolony z rezultatów swojego zadania i ruszył do Joyce, która właśnie wrzeszczała na „obłapiającego ją” Tada.
Tak więc to zadanie wykonali jako drudzy. Szeffer machnął do nich ręką i pospieszył nad rzekę, gdzie rozegrać się miało najwyżej punktowane, ostatnie zadanie. Dotarł w ostatniej chwili przed Dolores i uczniami, którzy z otwartymi ustami wpatrywali się we wzburzoną wodę.
- Może nie otwierajmy trzeciej koperty… - powiedziała Emma ze strachem w oczach.
- Daj spokój. – Claire odepchnęła ją do tyłu. – Wszystko lepsze niż to błoto, przynajmniej nie będziemy brudni. – dziewczyna zeszła kilka kroków na dół i nachyliła się, by nabrać trochę wody i umyć twarz.
- Nie podchodź tak blisko. Nurt jest bardzo silny! – przestrzegł ją Oliver, obserwując jak spora kłoda drewna z ogromną szybkością przepłynęła przed nimi, obijając się przy tym o liczne głazy.
- Jaki troskliwy! – pisnęła Samarie, ale szybko zamilkła, kiedy Dolores odczytała im treść zadania.
Cel był prosty. Przedostać się na drugą stronę rzeki. Ale w jaki sposób, skoro nigdzie nie było widać mostu?
- Po kamieniach. – zaproponował Isaac, uśmiechając się i czekając na pochwałę.
- Są za śliskie i nierównomiernie rozłożone. – Daniel pokręcił głową.
- No to co? Mamy przepłynąć wpław? – zakpiła Claire.
- Wszyscy nie damy rady. Prąd jest zbyt silny.
- To co proponujesz „panie mądralo”? – spytała Samarie, nie przepadała za Danielem od kiedy ten zaczął zbyt wiele czasu spędzać z jej najlepszą koleżanką.
- Według regulaminu można się rozdzielić, jeśli wymaga tego sytuacja. Mógłbym przepłynąć na drugi brzeg i przywiązać tam linę, która dałaby wam wsparcie. Gdybyśmy tylko mieli linę…
- Mamy. – oświadczyła Dolores, wyciągając z plecaka długi i gruby sznur, który wypełniał go w całości. – Nie spodziewałam się, że tak szybko wpadniecie na rozwiązanie. Jestem pod wrażeniem! Daniel, dobra robota.
- Ja popłynę. – zaoferował się Oliver.
- Nie trzeba, dam radę. – odpowiedział Daniel.
- Ty najlepiej pokierujesz drużyną. Ostatnio udało ci się nas zmobilizować do wygramolenia się z błota. Bardziej przydasz się wszystkim, jeśli będziesz im przewodził.
- Jesteś pewien?
- Jak nigdy. Mam świetną kondycję i dobrze pływam. Przywiążę linę do drzewa po drugiej strony i będziecie mieli wolną drogę. Drogę do zwycięstwa.
- Skoro tego chcesz, nie będę cię powstrzymywał. – powiedział Daniel, odbierając od nauczycielki linę i podając ją chłopakowi. – Najlepiej zrobisz, jeśli przewiążesz ją w pasie, jak tylko odwiążesz tą taśmę. My będziemy trzymać drugi koniec, więc w razie gdyby porwał cię prąd, ściągniemy cię na brzeg.
Dolores uśmiechała się szeroko, słuchając pomysłów nowego ucznia. Dodała otuchy Oliverowi, klepiąc go w ramię i puszczając do niego oczko na szczęście.
Chłopak zrobił wszystko tak, jak polecił jego kolega. Już po chwili znalazł się lodowatej wodzie i starał się utrzymać i nie dać porwać się rzece. Z pewnością było to najtrudniejsze zadanie, jakie przygotowali dla nich nauczyciele. Oliver włożył w nie wszystkie swoje siły. Przez chwilę wydawało się, że będą musieli wyciągnąć go na brzeg, ale w krytycznej chwili chwycił spory kamień i zdołał utrzymać się na powierzchni. Wziął głęboki oddech i przebył ostatni fragment dystansu bez większych problemów. Udało się! Przepłynął na drugi brzeg. Mimo zmęczenia, obwiązał linę wokół solidnego drzewa i kiwnął głową w stronę Daniela, który po drugiej stronie rzeki zrobił to samo. Naprężona tuż nad powierzchnią wody lina stała się oparciem dla drużyny niebieskich, którzy przedostali się na drugą stronę, przesuwając się wzdłuż niej. Claire narzekała na zdarte dłonie, ale poczuła się znacznie lepiej, kiedy błoto z jej włosów znikło. Zadowoleni z siebie, ale i zmęczeni dali upust swoim emocjom, ściskając się nawzajem i zapominających o dzielących ich różnicach.
Daniel uścisnął rękę Oliverowi. Oboje wykonali największą część pracy i spisali się na medal. Zanim Oliver zdążył cokolwiek zrobić, Daniel podszedł do Samanthy i uściskał ja serdecznie. Kapitan drużyny piłkarskiej zdziwił się, kiedy poczuł ukłucie zazdrości.

ODCINEK 51

Czerwoni dotarli do rzeki nieco później, w innym miejscu. Trochę dłużej zajęło im wymyślenie sposobu przeprawy. Przypadkowo Denise w złości krzyknęła: „Dajcie mi linę, to jakoś przejdziemy” i to dało Stevenowi do myślenia. Razem z innymi chłopakami wpadli na pomysł, by któryś z nich przepłynął na drugą stronę i przywiązał linę do drzewa. Chris zdecydował się podjąć ryzyko i tym samym skorzystali z tego samego sposobu, z którego skorzystała drużyna pani Lanz niedaleko stąd.
- Zachciało się nam obozów! – mówiła Denise, kiedy przesuwali się wzdłuż liny, łapiąc się jej coraz dalej. – Bardzo głupi pomysł, ta woda jest lodowata!
profesor Whitmann, który zajął miejsce Chrisa i teraz przewodził grupie, spojrzał na nią ze swoim zwykłym uśmiechem, mimo iż był zmęczony i przemoczony do suchej nitki, odezwał się:
- Czy ty kiedyś przestaniesz marudzić?
Takim oto sposobem przeprawili się przez rwącą rzekę i stanęli obiema nogami po drugiej stronie.
- I tak przegraliście! – usłyszeli znajomy głos Claire Davis, która stanęła przed nimi w całej, mokrej okazałości.
- Claire, to nie wypada. – skarciła ją Dolores. – Rywalizacja była bardzo wyrównana, mieliśmy godnych przeciwników.
- Ale to nie oni wezmą dziś prysznic, tylko my! – krzyknęła dziewczyna, uśmiechając się zwycięsko.
- Właściwie to… nagroda dla zwycięskiej drużyny miała być mobilizacją dla was. – wyjaśnił Whitann, przeczesując włosy i pozbywając się z nich resztek wody.
- To znaczy, że… żadnej nagrody nie ma? – spytała niepewnie Samarie.
- Ależ oczywiście, że jest! Ale dla wszystkich.
- Czyli wszyscy będziemy nocować w leśniczówce?
- Zgadza się. Dziś wszyscy są wygranymi. Doskonale spisaliście się podczas zadań, potrafiliście ze sobą współpracować, pomagaliście sobie w potrzebie, wspieraliście się i sami obmyślaliście sposoby wykonania poszczególnych zadań. – powiedział Szeffer uroczyście. Obserwował ich dokładnie i z ręką na sercu mógł zaliczyć zadanie do udanych.
- Ale to nie sprawiedliwe! – odezwała się Claire. – To po co się tak podniecałam i poganiałam wszystkich, żeby ich zmobilizować? Nagroda należy się zwycięzcom, a nie przegranym!
- Dzisiaj nie istnieją żadne podziały. Nie ma więc ani zwycięzców, ani przegranych. Wszyscy jesteście równi i w tym samym stopniu zasłużyliście sobie na porządny posiłek.
Czerwoni z uśmiechem przyjęli słowa profesora Whitmanna. Przyłożyli się do zadania i cieszyli się, że ich wysiłki będą wynagrodzone. Claire nie miała więc nic do gadania, kiedy Jack Sheffer prowadził zmęczonych i przemoczonych uczniów do leśniczówki. W środku czekały na nich rzeczy osobiste i koce a także ciepłe posiłki.
Po jedzeniu był czas na kąpiel, trochę czasu zajęła ona wszystkim uczestnikom wyprawy, pannę Davis dopuszczono do łazienki na samym końcu, miała więc nieograniczony czas na doprowadzenie się do porządku.
Dwupoziomowy domek z kilkoma sypialniami stał się ich przyjacielem, podczas gdy na zewnątrz rozszalała się wichura.
- Nadal masz o mnie takie kiepskie zdanie? – spytał profesor Whitmann, podchodząc do stolika, przy którym Denise ze smakiem zajadała kurczaka.
- Teraz mogłabym z ręką na sercu powiedzieć, że pana kocham. – odpowiedziała i oboje zaczęli się śmiać. – Ale lepiej poczekam, co pan jeszcze wymyśli.
Kiedy nadszedł czas opuszczenia dużego pomieszczenia z kominkiem i udania się na spoczynek, nastały kolejne problemy. Claire i Joyce stanowczo protestowały dzieleniu pokoju z Glendą, Emmą i Denise.
- Niestety nie macie wyboru. – tłumaczyła Dolores. – Co prawda będzie dość ciasno, ale to nie hotel i nie możemy każdej z was zagwarantować osobnego pokoju.
- Ale czy nie moglibyśmy Emmy i tej tam zamienić na Siennę, Samarie i Mishę? – dopytywały się puste lale.
- Nie ma takiej możliwości. To obóz integracyjny i musicie się trzymać zasad.
Samantha po raz kolejny musiała spędzać czas z dziewczyną, która tak ją skrzywdziła. Razem z nią i Mishą do pokoju zostały przypisane Samarie i Sienna.
- Kochanie, jak ty przeżyjesz beze mnie? – spytał Eddie Samarie, kiedy ta wchodziła do swojej sypialni.
- Spadaj! – oświadczyła, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Po chwili rozległo się pukanie. – Mówiłam spadaj! – powiedziała tym razem głośniej. Do pokoju zajrzał Oliver. – Ah, to ty. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Ja tylko na chwilę, chciałem wam powiedzieć dobranoc. – oznajmił. – Dobranoc, Sam.
Wszystkie dziewczyny odwróciły głowy w stronę Samanthy, która właśnie chciała rozłożyć koc na swoim łóżku. Stanęła bez ruchu i z otwartymi ustami wpatrywała się w kapitana drużyny.
- Do… dobranoc. – wydusiła w końcu, a on pożegnał się uśmiechem i zostawił je same.
- Co to było? – spytała Sienna, popychając Sam na łóżko i siadając obok niej. – Kochana, opowiadaj co cię łączy z Oliverem.
- Z… Oliverem? Nic.
- Jak to nic, przecież przyszedł specjalnie po to, by powiedzieć ci „dobranoc”.
- By nam powiedzieć.
- Nic podobnego. Misha, może ty coś wiesz? – zaciekawiła się Sienna, a dziewczyna pokiwała głową przecząco. – W takim razie, Samantho, chyba czas na babskie pogaduchy.
- Sienna… to jest… Samantha. – powiedziała cicho Samarie, starając się, żeby zainteresowana tego nie słyszała. W małym pomieszczeniu trudno jednak było o dyskrecję.
- Tak, jestem Samantha. Zaraz pójdę spać i będziecie mogły sobie dyskutować, ile tylko chcecie.
- Ona nie chciała tego powiedzieć. – wytłumaczyła koleżankę Sienna. – Samarie, wyluzuj! Claire tu nie ma, możemy być sobą. Przestańmy być zołzami i spróbujmy się zaprzyjaźnić.
Jedyna spośród cheerleaderek, która potrafiła postawić się Claire, objęła Samanthę ramieniem.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić. Ale nie idź spać. Porozmawiajmy i poznajmy się lepiej. – oświadczyła, uśmiechając się szeroko. Budziła sympatię, była inna niż wszystkie paniusie pokroju Joyce. Profesor Whitmann, który stojąc pod drzwiami słyszał całe zajście, uśmiechnął się pod nosem i zanotował coś w swoim zeszycie…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:59:32 14-08-08    Temat postu:

Sienna zaplusowała u Whitmanna Fajna z niej dziewczyna. Denise jak zawsze mnie powalila, chciala, żeby nauczyciel ją ratował, a musiała się zadowolić Chrisem
Oliver zazdrosny o to, że Sam i Daniel się dobrze rozumieją? No ładnie
Fajne zadanka mieli do wykonania, skoro Claire zasuwała to musiało być ekscytujące
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:30:01 15-08-08    Temat postu:

Temacik wrocil, to dobrze . Kurcze, chcialabym to zobaczyc w TV, taki serial epizod bylby na pewno interesujacy . Tylko mi Kevina brakuje, gdzie on sie podzial? . Skad bierzesz pomysly na te zadania? .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:07:09 15-08-08    Temat postu:

A o Kevinie jeszcze będzie, spokojnie Skąd biorę pomysły na zadania? Szczerze powiem, że nie ma ich za dużo i dltego tak mało ich było, bo nie miałam pojęcia, co wymyślić Po prostu wyobraziłam sobie las i przypomniałam jak to było, kiedy wędrowałam w górach
Kolejne odcinki daję teraz, bo nie wiem, czy jutro dam radę coś wstawić

ODCINEK 52

- Podsłuchujesz? – spytała Dolores, która akurat przechodziła za plecami swojego kolegi po fachu.
- Niezupełnie. Wypełniam moje obowiązki. – odpowiedział z uśmiechem.
- Rozumiem… Ale daj dziewczynom trochę swobody.
- Masz rację. O nie jestem spokojny. Boję się tylko, co się stanie kiedy Claire i Denise znajdą się w jednym pomieszczeniu.
- Myślisz, że byłyby zdolne do bójki?
- Nie mam pojęcia. Ale po nich dwóch można się spodziewać wszystkiego…

W tym czasie Claire kierowała dziewczynami, które miały wątpliwą przyjemność znaleźć się z nią pod jednym dachem.
- Jak już mówiłam Emmie, kiedy byłyśmy na siebie skazane, rano nie wolno wam na mnie patrzeć, dopóki wam nie pozwolę. Nie podam teraz powodów, ale…
- Nie musisz podawać, pewnie rano wyglądasz jak strach na wróble. – powiedziała Denise ze złością, że trafiła tak źle.
- Czyli tak jak ty na co dzień. – Joyce odezwała się w obronie swojej przyjaciółki.
- Ja przynajmniej mam rozum, a wy spóźniłyście się, kiedy go rozdawali.
- Sama się spóźniłaś ty… ty… mądralo! – powiedziała Joyce, podchodząc do Denise, gotowa do walki słownej. Claire odsunęła je od siebie.
- Głowa mnie boli, więc się uciszcie. Chciałam jeszcze poinformować, że sypiam na szerokim łóżku, więc zdecydujcie, która odstąpi mi swoje.
- Ty chyba żartujesz! – prychnęła Denise.
- Wcale nie żartuje! – wtrąciła się Joyce. – W domu ma bardzo szerokie łóżko!
- Ale to niestety nie jest jej dom, więc albo zamknie japę i prześpi się na tej jedynce, albo zaraz ja złączę sobie dwa łóżka i pozostanie jej tylko podłoga!
- Uspokój się, Denise. – powiedziała Emma, odciągając ją na bok. – Nie tędy droga.
- Kiedy ona działa mi na nerwy do tego stopnia, że mam ochotę złapać ją za głowę i walić o ścianę!
- Ciii! – uspokoiła dziewczynę Glenda, wyglądając na korytarz. – Whitmann tu węszy i coś zapisuje w swoim zeszyciku.
- Jeszcze mi tego brakowało!
Claire układała się właśnie do snu na łóżku obok Joyce, która chciała odstąpić jej swoje łóżko, ale „królowa” uznała, że i tak nie będzie spała całą noc, bo dla niej jest za twardo. Już po chwili obie chrapały smacznie.
- Ta, co nie zaśnie w takich warunkach. – powiedziała Glenda, krzywiąc się. – Muszę uwiecznić tę chwilę aparatem, bo się nie mogę pohamować.
Kiedy uczennica szperała w swoich rzeczach, Emma szepnęła do koleżanki.
- Nie kłóć się tak z Claire, to nie jest dobry sposób.
- A masz lepszy?
- Tak. Partyzantka.
- Co masz na myśli?
- Wszyscy mamy powody, żeby jej nienawidzić… - urwała i spojrzała na Joyce, która z otwartymi ustami chrapała coraz głośniej. – Prawie wszyscy. My jesteśmy ciągle poniżani, Glenda została opuszczona… Dlatego powinnyśmy trzymać się razem i skrycie działaś przeciwko Claire.
- Możesz mówić jaśniej?
- Już tłumaczę. Robak, przez którego przerażona Claire spadła w błoto, ciągnąc za sobą całą naszą drużynę był moją sprawką.
- Brawo, Emma! Nie spodziewałam się tego po tobie! – Denise spojrzała na Glendę, która pstrykała śpiącym dziewczynom fotki swoim aparatem cyfrowym. – Po niej też się tego nie spodziewałam.
- Ona nie jest zła, tylko… dziwna. Nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Była kimś, jest nikim. Zwykłą ofermą.
- Jak my. – skończyła Denise. Podeszła do Glendy i gestem nakazała się jej odsunąć. Wodoodpornym flamastrem, który zabrała ze sobą z domu, namalowała czarną, rozległą plamę na policzku Claire.
- Co ty wyprawiasz? Chcesz, żeby na nas nakablowała? – spytała przerażona Emma.
- Nic takiego nie będzie miało miejsca. To tylko zwykła plama po… błocie. Chciałam namalować wąsy, ale to byłoby podejrzane.
- Jesteś okropna! – stwierdziła koleżanka, a Denise uśmiechnęła się.
- Dzięki. Zawsze chciałam to usłyszeć.
Kiedy leżały w swoich łóżkach w ciszy, przyglądając się plamie na policzku Claire, Denise nie mogła się powstrzymać, by nie zapytać Glendy.
- Dlaczego Cooper?
- Słucham?
- Przepraszam, że cię pytam o takie rzeczy, ale jestem naprawdę ciekawa, co on w sobie takiego ma, że wybrałaś właśnie jego.
- To on wybrał mnie. – powiedziała Glenda, spuszczając głowę. Denise wzdrygnęła się na te słowa.
- On… ciebie?
- Tak. Ja tylko potrzebowałam wyższej oceny z wuefu, by otrzymać stypendium sportowe. Nic dla mnie nie znaczył, a straciłam przez niego wszystko.
- Wszystko? – spytała Denise.
- Ale nie żałuję, że nie jestem już przyjaciółką Claire. Prawdę mówiąc, nigdy nią nie byłam. Ona nie ma przyjaciółek, tylko niewolnice.
- Cieszę się, że jej grono jest coraz mniejsze. A nasze coraz większe. – powiedziała Emma z uśmiechem. – Kiedyś jeszcze się na niej odegramy, zobaczycie…

ODCINEK 53

O poranku Claire rzeczywiści wyglądała tragicznie. Glenda specjalnie wstała wcześniej, by po raz kolejny użyć swojego aparatu, a zanim „królowa piękności” się obudziła, w ciszy wróciła na swoje miejsce i udawała, że śpi.
Denise przeciągnęła się na swoim posłaniu, Joyce jeszcze spała, Claire nie było, a Emma i Glenda dyskutowały o czymś szeptem.
- Cholera! – powiedziała dość głośno. – Chciałam zobaczyć, jak szkaradnie ta lala wygląda po przebudzeniu, ale najwyraźniej byłam tak zmęczona, że…
- Jeśli chcesz zobaczyć tego potwora, to podejdź tu.
- Zrobiłyście zdjęcie?
- Tak, tylko cicho! Jeśli się o tym dowie, może zniszczyć aparat, a wtedy nie będziemy miały już takiej satysfakcji. – powiedziała Glenda. – Nie spocznę, póki cała szkoła nie zobaczy tych fotek na własne oczy.
Denise wybuchła śmiechem, widząc Claire o poranku na jednym ze zdjęć.
- Człowiek przestaje mieć kompleksy. – powiedziała Denise, a jej słowa zagłuszył przeciągły krzyk z łazienki. Najwyraźniej ktoś zauważył plamę na swoim policzku…

- Co się stało? – spytała Dolores, wparowując do łazienki, w której na ziemi, skulona, siedziała Claire Davis, zakrywając twarz w dłoniach. – Źle się czujesz?
- Źle?! Ja się czuję tragicznie! Właśnie umarłam! Jestem skalana! – wydukała przez płacz dziewczyna.
- Skalana? Matko Boska, powiedz, co się stało, bo zaczynam się bać!
- To! – oznajmiła Claire, odsuwając powoli ręce i ukazując sporą, czarną plamę, zakrywającą cały policzek.
- Co to… jest? – spytała niepewnie Dolores, dokonując wstępnych oględzin podejrzanego brudu. – Błoto?
- Błoto? Błoto dałabym radę zmyć! To jest permanentne!
- Zaczekaj tutaj, przyniosę apteczkę i coś zaradzimy.
- Oby! Inaczej umrę! Umrę! – nauczycielka zostawiła rozpaczającą dziewczynę w łazience i szybkim krokiem udała się do swojego pokoju.
Chris przeciągając się rozkosznie, kierował się wzdłuż korytarza do jedynej łazienki na piętrze. Miał na sobie tylko bokserki, musiał skorzystać za potrzebą, ale nawet nie podejrzewał, jaki widok go czeka na dzień dobry.
- Aaaaa!!! Co to?! – wrzasnął na widok ogromnej plamy na twarzy byłej dziewczyny. – To… to jakaś choroba! Na pewno zaraźliwa! Mam nadzieję, że nie miałaś jej, kiedy jeszcze byliśmy razem! To by oznaczało, że… - spojrzał w lustro, aby się upewnić, że na jego policzkach nie ma żadnych podejrzanie wyglądających zmian. Kiedy nie dostrzegł nic niepokojącego, uśmiechnął się szeroko i zwrócił się do Claire. – Jakie to szczęście, że mnie uwolniłaś! Teraz, jak nigdy, cieszę się z tego powodu.
Podśpiewując, zostawił jeszcze bardziej zrozpaczoną Claire i skierował się schodami na dół, do drugiej łazienki. Chwila minęła, zanim Dolores z apteczką przybiegła do dziewczyny.
- Zobaczmy… - powiedziała, spoglądając na policzek Claire.
- Chris powiedział, że to jakaś zakaźna choroba!
- Chris? Dlaczego ci tak powiedział?
- Bo… bo… ta wstrętna kanalia chciała mnie wpędzić w depresję!
- Claire… to jest rozpuszczalne. – zaczęła Dolores, kiedy spirytusem przemyła zmienione miejsce. – Nie w wodzie, ale w alkoholu. Nie chcę zapeszyć, ale wygląda na to, że ubrudziłaś się czymś wodoodpornym.
Kobieta nie chciała mówić wszystkiego pustej lali. Według jej przypuszczeń, ktoś zrobił Claire dowcip. Musiała przyznać, że była to świetna nauczka. Uczennica obejrzała się dokładnie w lustrze, a kiedy stwierdziła, że nie ma już śladu po ohydnej plamie, ucałowała nauczycielkę w oba policzki i wybiegła, zapominając o prysznicu.
W pokoju przywitały ją chichoczące dziewczyny i zaspana Joyce, która właśnie podniosła się z łóżka.
- Claire? – spytała Glenda. – Wyglądasz… dość nieświeżo.
- Nieświeżo? – zamyśliła się popularna dziewczyna. – Przez tą plamę na śmierć zapomniałam o prysznicu! – krzyknęła, po czym biegiem puściła się do łazienki, gdzie wpadła z impetem. Ku swojemu przerażeniu stwierdziła, że stoi przed nią Tad w samych bokserkach…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:08:09 15-08-08    Temat postu:

Ah, jak ja to uwielbiam. Tyle że tym razem post wysłał mi się... więcej razy. A że moderatorzy mają wszystko gdzieś...

Ostatnio zmieniony przez monioula dnia 18:17:07 15-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:09:09 15-08-08    Temat postu:

Umieszczam tutaj odcinek kolejny, żeby nie było powielonych tych samych postów

ODCINEK 54

Glenda, Denise i Emma były trochę zawiedzione, że Claire tak łatwo pozbyła się plamy z twarzy, ale i rozradowane, że przyprawiły ją o krzyk. Zaśmiewały się tym bardziej, że już po chwili rozległ się kolejny krzyk Claire. Wybiegły na korytarz, bo nie chciały przegapić tej sceny. Ich oczom ukazał się Tad w samych majtkach, uciekający z łazienki, skąd sypały się wyzwiska. Wszyscy uczniowie obudzili się i zaczęli wychodzić na korytarz.
- Co tu się dzieje? – spytał profesor Whitmann. Kiedy upewnił się, że Denise stoi przed drzwiami swojego pokoju, wykluczył jedną z podejrzanych i był pewien, kto jest sprawczynią zamieszania. Nakazał spokój i polecił Claire by zmieściła się w dziesięciu minutach, bo klasa potrzebuje czasu na doprowadzenie się do porządku.
- Profesor wygląda niesamowicie przystojnie o poranku. – powiedziała Sienna z westchnieniem, spoglądając na nauczyciela, który przechadzał się po korytarzu, zaglądał do pokoi i pytał, jak minęła noc. – Ja strasznie, nie zdążyłam się jeszcze wykąpać i zanosi się na to, że dziś już tego nie zrobię. Ty już korzystałaś z łazienki? – zwróciła się do Denise, stojącej obok niej. Otrzymała w odpowiedzi przeczące kręcenie głową. – Serio? Wyglądasz bardzo ładnie o poranku! Czego używasz?
Denise machnęła ręką i schowała się w pokoju, widząc gdzieś w oddali Kevina. Sienna wzruszyła ramionami.
- Co ja takiego powiedziałam?
- Niektórzy nie lubią komplementów. – wyjaśniła Samantha, która najlepiej znała koleżankę. Spojrzała w stronę Olivera, a kiedy zobaczyła, jak ten szczerzy się w jej kierunku, zawstydzona zniknęła w pokoju.

Wszyscy dziękowali za drugą łazienkę, dzięki której poranna toaleta przebiegła w miarę sprawnie. Claire skończyła zadziwiająco szybko, poganiana przez profesora Sheffera, który postraszył ją, że zaraz otworzy drzwi kluczem. Po śniadaniu ze smutkiem przyjęli wiadomość, że pora wybrać się ponownie na pole namiotowe.
- Czy… będziemy podzieleni tak jak ostatnio? – spytała cicho Sam.
- Nie. Czeka was kolejne losowanie. – oznajmiła Dolores Lanz. – Tym razem nie zdarzy się sytuacja, że w jednym namiocie będzie i chłopak i dziewczyna.
Denise odetchnęła z ulgą, ale szybko naszły ją wątpliwości. Co jeśli trafi na Claire? Albo na Joyce? Resztę dziewczyn jakoś ścierpi, nie były takie złe, choć Sienna wydawała się strasznie wścibska, a Samarie nie miała swojego zdania. Ze spuszczoną głową wlokła się z tyłu, wspominając wczorajszą rozmowę z Glendą na temat trenera. Dreszcz obrzydzenia znowu przebiegł jej po plecach. Cooper uwiódł nieletnią i dobierał się do koleżanki z grona pedagogicznego. Na pewno miał na swoim koncie jeszcze inne przewinienia. Na wspomnienie jego twarzy ogarnęła ją fala mdłości, przystanęła na chwilę i pochyliła głowę.
- Denise, źle się czujesz? – spytała Dolores, która zauważyła, że coś może być nie tak.
- Niedobrze mi…
- Czy ty…?
- Nie, nie jestem w ciąży.
- Przepraszam. Ostatnio jestem przewrażliwiona na tym punkcie. Jesteście w takim wieku, gdzie trudno utrzymać uczucia na wodzy i łatwo ulec pragnieniu. Nie myślicie o konsekwencjach.
- O mnie może być pani spokojna. – powiedziała Denise. – Widząc, kogo mam do wyboru, od razu się zniechęcam do romansów.
- Zauważyłam, że nie przepadasz za chłopakami. Czy jest tego jakiś powód?
Dziewczyna odwróciła głowę. Nie lubiła się zwierzać, a już na pewno nie chciała powierzyć swoich problemów tej kruchej kobiecie, która nie umiała sobie poradzić sama ze sobą.
- Są niedojrzali. To wszystko. – wyjaśniła w skrócie.
- Czy Paul też jest niedojrzały? – dopytywała się nauczycielka, mając na myśli profesora od angielskiego, z którym Denise często miała na pieńku.
- Dobrze. Jestem zagorzałą feministką. – oznajmiła dziewczyna bez entuzjazmu, wzruszając ramionami. - I już mi lepiej, więc jeśli nie ma pani nic przeciwko, możemy już iść dalej.
Dolores ze zrozumieniem skinęła głową. Czuła jednak, że tej dziewczynie leży coś na duszy. Nie wiedziała, co należy zrobić, by przekonać ją do siebie i jej pomóc.


Ostatnio zmieniony przez monioula dnia 10:37:07 16-08-08, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:10:09 15-08-08    Temat postu:

Uwielbiam to. Wszystko ładuje się coraz dłużej... Nie dość, że nie można napisać swoich odcinków, to jeszcze skomentować innym! A internet mam szybki...

Ostatnio zmieniony przez monioula dnia 10:38:36 16-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:32:35 16-08-08    Temat postu:

Przeczytam później, bo teraz zajmuję się "Sagą..."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:29:54 16-08-08    Temat postu:

Super odcinki! Aż trzy dla mnie, co za uczta Hehe...
Sam myśli o Olivera i on ją zawstydza Denise ma świetne pomysły, Claire miała sporo powodów do paniki. Szkoda, że Dolores jej to zmyła, zero wdzięczności Chris dobrze zrobił, naśmiewając się z byłej dziewczyny. A Tad w samych gaciach? Może być interesująco. Tak to jest jak się ma dwie łazienki na tyle uczniów.
Coraz bardziej lubię Dolores... ciekawe, co ukrywa Denise. Feministka? No tak, ale dlaczego
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:03:11 17-08-08    Temat postu:

Co mam napisac po cudownej dawce 3 odcinkow? . Pozarlam wszystkie naraz. Bardzo podobala mi sie zemsta na Claire, nie lubie takich pewnych siebie panienek. Tad w bokserkach . Nie zmarznal czasem? .

Reakcja Chrisa tez byla niezla . Wyobrazam sobie, jak mial mine .

Widmo Coopera nadal krazy. Ze tez sie na swiecie tacy ludzie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:39:46 18-08-08    Temat postu:

Dzisiejszy odcinek jest długaśny, więc dam tylko jeden Dziękuję za komentarze

ODCINEK 55

Losowanie nie zadowoliło większości uczniów. A już najmniej Claire Davis, która niefortunnie trafiła na najbardziej znienawidzoną ofermę. Na Denise. Wolałaby już męczyć się z Emmą, bardziej nieśmiałą i łatwiej podporządkowującą się.
Samarie wylosowała Samanthę.
- Sam… chciałam powiedzieć… przepraszam za to, co powiedziałam wczoraj. – zaczęła nieśmiało. Czuła się głupio, udawała kogoś, kim nie była, wpływ przebywania z Claire na jej życie był ogromny.
- Nie ma sprawy.
- Jest. Bo… ja naprawdę nic do ciebie nie mam.
Dziewczyna uśmiechnęła się do swojej tymczasowej lokatorki w namiocie, a ta ośmielona, przysunęła się do niej i złapała za rękę.
- Jesteś znacznie lepszą koleżanką niż Claire. – oświadczyła zdecydowanie Samarie, a Paul Whitmann, który kręcił się pomiędzy obozami ze swoim obszernym zeszytem z uśmiechem zanotował coś pod imionami dziewczyn. Przed nim nic się nie ukryje. Teraz musiał się udać do dwóch obdarzonych największym temperamentem dziewczyn.
- Jeśli chcesz, załatwię to za ciebie. – zaoferował się Sheffer.
- Nie trzeba. Jeśli ktoś potrafi uspokoić Denise, to tylko ja.
Już z daleka usłyszał krzyki panny Davis, która nie znajdowała w namiocie dostatecznie dużo miejsca na swoje rzeczy.
- Mam się wynieść na powietrze, bo ty nie masz miejsca dla swojej suszarki do włosów?! – wrzasnęła Denise. – Coś ty myślała, tachając tego gruchota taki kawał?! Jechaliśmy do lasu!
- Wczoraj mi się przydała!
- Ale dzisiaj śpimy w namiocie, więc jeśli nie chcesz oberwać tą suszarką po głowie, to mnie nie denerwuj!
- Widzę, że się świetnie dogadujecie. – odezwał się Paul, stając przed dziewczynami, gotowymi do bójki.
- Ależ oczywiście! – Denise objęła Claire ramieniem, a ta odskoczyła jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie, bo zarazisz mnie swoimi wszami! – piękna dziewczyna schowała się w namiocie, zostawiając swoją partnerkę na pastwę nauczyciela.
- Wolałbym nie słyszeć o podobnych incydentach. Postaraj się zrozumieć jej naturę. – powiedział szeptem do Denise, która wzruszyła ramionami.
- A kto zrozumie moją naturę?
Uśmiechnął się do niej i odszedł, a dziewczyna usiadła na trawie, załamując ręce. W tym czasie Claire próbowała ogarnąć wnętrze ciasnego namiotu. Ze złością stwierdziła, że niektóre rzeczy kujonki znalazły się „po jej stronie”. Chwyciła plecak i trzymając go z daleka od siebie, przeniosła do drugiej przegrody i rzuciła na posłanie. Coś wypadło z kieszeni. Ciekawość była większa niż ewentualne wyrzuty sumienia. Pochyliła się i podniosła… flamaster.
- Co to u licha jest? – spytała, czytając etykietkę. – Wodoodporny flamaster?
W tym momencie złapała się za policzek, na którym jeszcze rano widniała ogromna czarna plama. Przypomniała sobie słowa Dolores Lanz. Nie ubrudziła się samodzielnie! To ta kretynka chciała ją ośmieszyć!
Z uwagą schowała flamaster na miejsce i postanowiła odpłacić się swojej lokatorce. Wyszła z namiotu.
- Co tu tak siedzisz?! – spytała – Lepiej zajęłabyś się obiadem. Słyszałaś, co mówili nauczyciele.
- Obiadem? Ja? Zapomnij! Z głodu nie umrę, mam swoje zapasy. Chyba będziesz musiała poświęcić swoje tipsy i siąść do garów.
Królowa prychnęła. To nieco psuło jej plany, ale nie zamierzała rezygnować.
- W porządku. – odpowiedziała. – Żebyś wiedziała, że zrobię coś ciepłego. Muszę tylko spytać panią Dolores o jakieś przepisy, bo ty widzę gotować nie umiesz.
- Ja nie umiem gotować? To chyba ty zapominasz, że jesteśmy w lesie i jedynym przepisem może być ugotowanie czegoś z puszki!
- Nie ważne, idę. – oznajmiła wyniośle Claire i biorąc swoją mapę obozu do ręki, ruszyła przez las do obozu nauczycieli.
Wbrew swoim słowom, nie miała zamiaru pytać o przepis. Upewniwszy się, że opiekunowie kręcą się w pobliżu obozowisk uczniów, zajrzała do apteczki pozostawionej w namiocie nauczycielki hiszpańskiego. Trochę czasu zajęło jej wyszukanie środka przeczyszczającego. Uśmiechnęła się pod nosem i wysypała całą zawartość na rękę, opakowanie chowając z powrotem.
- Smacznego, Denise. – wyszeptała złowieszczo i ostrożnie opuściła namiot, zacierając wszelkie ślady swojej obecności.
Kiedy wróciła na miejsce, zauważyła, że dziewczyna zajęła się podgrzewaniem obiadu.
- A jednak. – syknęła przez zęby.
- Co? Miałam pozwolić, żebyś nas potruła?
- Pani Lanz dała mi dokładne wskazówki i choć w domu nie zajmuję się tak prymitywnymi czynnościami, potrafiłabym dokończyć za ciebie przygotowywanie posiłku dla nas.
- Tak? To dobrze się składa, bo ja muszę iść za potrzebą. – oznajmiła Denise, prostując się i wskazując na rondelek na przenośnej kuchence gazowej. – Do dzieła.
Claire skrzywiła się w uśmiechu i odprowadziła wzrokiem dziewczynę. Kiedy ta zniknęła w lesie, wyciągnęła z kieszeni różowej kurtki tabletki, które wsypała luzem do garnka i niedbale zamieszała. Potrawka nie zdążyła się przypalić pod nieczujnym okiem piękności, bo Denise załatwiła sprawę szybko.
- Nie będę tego jeść. – oświadczyła Claire.
- O, przepraszam! Znowu ci coś nie pasuje?
- To obrzydliwe! Poza tym, nie wiem, czy przypadkiem nie dosypałaś czegoś, kiedy ja byłam u nauczycieli.
- Nie chcesz, nie jedz. Ale potem nie stękaj z głodu. Zamierzam się dziś wyspać. – oznajmiła Denise, kończąc przygotowania i zabierając się za jedzenie nafaszerowanego lekami, o czym nie wiedziała, posiłku.
Do wieczora jakoś wszyscy się przemęczyli. Chrisa niezmiernie zdenerwował fakt, że wylosował Tada, który coraz bardziej denerwował go, kiedy spędzał sporo czasu z jego najlepszym przyjacielem.
- Mógłbyś wziąć te skarpetki z mojej części namiotu?! Chciałbym się przespać! – powiedział ostro, spoglądając na swojego lokatora.
- Nie rozumiem, dlaczego jesteś dla mnie taki niemiły. – oświadczył Tad, zabierając parę dziwacznych skarpet, jakie on i Oliver kupili sobie jako pierwsze zadanie. – Wtedy, u Olivera…
- To było zupełnie coś innego, bo nie próbowałeś ukraść mi przyjaciela.
- Czy on nie może przyjaźnić się i z tobą, i ze mną?
- Nie. – uciął krótko Chris i położył się na swoim posłaniu. – Byłbym wdzięczny, gdybyś zostawił mnie samego. Chcę spać.
- Dobranoc. – zakończył Tad i poszedł do siebie, gdzie pogrążony w marzeniach, dotyczących Claire Davis, zasnął jak kamień.
Denise niespokojnie przewróciła się na posłaniu. Czuła rewolucje w żołądku, wszystko przewracało się niemiłosiernie i powodowało mdłości. Wybiegła z namiotu i pod jednym z drzew zgięła się w pół. Oddychała nierównomiernie, w końcu zwymiotowała. Dolores, która robiła właśnie wieczorny obchód, sprawdzając, czy wszyscy uczniowie są w swoich namiotach, zaniepokoiła się, widząc stan dziewczyny.
- Denise? Zatrułaś się czymś, czy…
- Mówiłam już. To nie żadna cią… - słowa dziewczyny przerwał ponowny odruch wymiotny.
- A więc zatrucie. Całe szczęście, że wzięłam ze sobą apteczkę. Mam środki przeczyszczające, ale i też takie, o odwrotnym działaniu. – kobieta zajrzała do torby i poszperała w niej przez chwilę. Z niepokojem stwierdziła, że jedna z fiolek „sama się opróżniła”. Zmarszczyła brwi, ale kontynuowała szukanie antidotum. W końcu podała Denise syrop. - Wypij dwie łyżki i zatrzymaj buteleczkę. Zażyj jutro dwa razy, na wypadek gdybyś miała nawrót choroby.
- To chyba kara boska za próbę oszpecenia jędzy tą plamą.
- Co ty powiedziałaś?
- Ja? Nic… znowu mi niedobrze.
- Denise, to bardzo ważne. Czy to ty namalowałaś coś Claire na twarzy wodoodpornym flamastrem?
Dziewczyna, która już poczuła zbawienne działanie leku, niepewnie skinęła głową. Dla Dolores było wszystko jasne.
- Chyba twoja koleżanka dowiedziała się o tym i postanowiła ci się odpłacić.
- Myśli pani, że…
- Z apteczki znikły środki przeczyszczające. Wiesz może, czy Claire miała okazję grzebać w moich rzeczach?
- Czy miała okazję… - dziewczyna zastanowiła się. – Ależ tak! Poszła rzekomo po „przepis” od pani. Domyślam się, że kłamała.
- Nie była u mnie. A raczej była, ale nie rozmawiała ze mną.
- Co za małpa! Oszukała mnie i ukradła leki, a kiedy poszłam za potrzebą na stronę, dosypała mi to świństwo do jedzenia, a sama stwierdziła, że nie będzie tego jeść! – Denise odzyskała siły i poderwała się z miejsca, gotowa do walki. – Ty małpo, zapłacisz mi za to!
Dolores na próżno próbowała ją zatrzymać. Rozwścieczona uczennica, wpadła do namiotu i już po chwili wyciągnęła za włosy swoją mściwą lokatorkę.
- Co ty wyprawiasz?! – wrzeszczała Claire. – Chcesz mnie zabić?!
- Tak! Za to, że podałaś mi środki przeczyszczające, ty wstrętny pustaku!
Całe obozowisko obudzone hałasami, zbiegło się w miejsce, gdzie trwała walka między Denise i Claire, a Dolores bezskutecznie próbowała je rozdzielić.
Profesor Whitmann i Oliver, który stał najbliżej, złapali dziewczyny w pół i odciągnęli je od siebie.
- Co tu się dzieje? – zapytał nauczyciel, przytrzymując mocniej Denise, która jak oszalała, na oślep przebierała nogami w powietrzu.
- Chciała mnie otruć!
- To nieprawda! – tłumaczyła się Claire, przytulając twarz do ramienia Olivera.
- Mamy dowody, że aby się zemścić na Denise za plamę na twarzy, wrzuciłaś jej do posiłku tabletki. – odezwała się Dolores, starając się nie opowiadać po konkretnej ze stron.
- Tak myślałem, że umieszczając was w jednym namiocie, popełniam błąd. Jest już późno, więc wyjaśnimy wszystko jutro. A teraz zabieram jedną z was do mojego namiotu. Tam spędzi resztę nocy. – mężczyzna chwycił Denise. – Idziemy!
- Zostaw mnie! Trzymaj łapy przy sobie, ty draniu! – wrzasnęła Denise, z niewiadomego powodu próbując wyrwać się nauczycielowi. Zaczęła płakać.
Coś tknęło Dolores. Chyba wiedziała, jaki jest powód zachowania Denise.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:40:46 18-08-08    Temat postu:

Dzisiejszy odcinek jest długaśny, więc dam tylko jeden Dziękuję za komentarze

ODCINEK 55

Losowanie nie zadowoliło większości uczniów. A już najmniej Claire Davis, która niefortunnie trafiła na najbardziej znienawidzoną ofermę. Na Denise. Wolałaby już męczyć się z Emmą, bardziej nieśmiałą i łatwiej podporządkowującą się.
Samarie wylosowała Samanthę.
- Sam… chciałam powiedzieć… przepraszam za to, co powiedziałam wczoraj. – zaczęła nieśmiało. Czuła się głupio, udawała kogoś, kim nie była, wpływ przebywania z Claire na jej życie był ogromny.
- Nie ma sprawy.
- Jest. Bo… ja naprawdę nic do ciebie nie mam.
Dziewczyna uśmiechnęła się do swojej tymczasowej lokatorki w namiocie, a ta ośmielona, przysunęła się do niej i złapała za rękę.
- Jesteś znacznie lepszą koleżanką niż Claire. – oświadczyła zdecydowanie Samarie, a Paul Whitmann, który kręcił się pomiędzy obozami ze swoim obszernym zeszytem z uśmiechem zanotował coś pod imionami dziewczyn. Przed nim nic się nie ukryje. Teraz musiał się udać do dwóch obdarzonych największym temperamentem dziewczyn.
- Jeśli chcesz, załatwię to za ciebie. – zaoferował się Sheffer.
- Nie trzeba. Jeśli ktoś potrafi uspokoić Denise, to tylko ja.
Już z daleka usłyszał krzyki panny Davis, która nie znajdowała w namiocie dostatecznie dużo miejsca na swoje rzeczy.
- Mam się wynieść na powietrze, bo ty nie masz miejsca dla swojej suszarki do włosów?! – wrzasnęła Denise. – Coś ty myślała, tachając tego gruchota taki kawał?! Jechaliśmy do lasu!
- Wczoraj mi się przydała!
- Ale dzisiaj śpimy w namiocie, więc jeśli nie chcesz oberwać tą suszarką po głowie, to mnie nie denerwuj!
- Widzę, że się świetnie dogadujecie. – odezwał się Paul, stając przed dziewczynami, gotowymi do bójki.
- Ależ oczywiście! – Denise objęła Claire ramieniem, a ta odskoczyła jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie, bo zarazisz mnie swoimi wszami! – piękna dziewczyna schowała się w namiocie, zostawiając swoją partnerkę na pastwę nauczyciela.
- Wolałbym nie słyszeć o podobnych incydentach. Postaraj się zrozumieć jej naturę. – powiedział szeptem do Denise, która wzruszyła ramionami.
- A kto zrozumie moją naturę?
Uśmiechnął się do niej i odszedł, a dziewczyna usiadła na trawie, załamując ręce. W tym czasie Claire próbowała ogarnąć wnętrze ciasnego namiotu. Ze złością stwierdziła, że niektóre rzeczy kujonki znalazły się „po jej stronie”. Chwyciła plecak i trzymając go z daleka od siebie, przeniosła do drugiej przegrody i rzuciła na posłanie. Coś wypadło z kieszeni. Ciekawość była większa niż ewentualne wyrzuty sumienia. Pochyliła się i podniosła… flamaster.
- Co to u licha jest? – spytała, czytając etykietkę. – Wodoodporny flamaster?
W tym momencie złapała się za policzek, na którym jeszcze rano widniała ogromna czarna plama. Przypomniała sobie słowa Dolores Lanz. Nie ubrudziła się samodzielnie! To ta kretynka chciała ją ośmieszyć!
Z uwagą schowała flamaster na miejsce i postanowiła odpłacić się swojej lokatorce. Wyszła z namiotu.
- Co tu tak siedzisz?! – spytała – Lepiej zajęłabyś się obiadem. Słyszałaś, co mówili nauczyciele.
- Obiadem? Ja? Zapomnij! Z głodu nie umrę, mam swoje zapasy. Chyba będziesz musiała poświęcić swoje tipsy i siąść do garów.
Królowa prychnęła. To nieco psuło jej plany, ale nie zamierzała rezygnować.
- W porządku. – odpowiedziała. – Żebyś wiedziała, że zrobię coś ciepłego. Muszę tylko spytać panią Dolores o jakieś przepisy, bo ty widzę gotować nie umiesz.
- Ja nie umiem gotować? To chyba ty zapominasz, że jesteśmy w lesie i jedynym przepisem może być ugotowanie czegoś z puszki!
- Nie ważne, idę. – oznajmiła wyniośle Claire i biorąc swoją mapę obozu do ręki, ruszyła przez las do obozu nauczycieli.
Wbrew swoim słowom, nie miała zamiaru pytać o przepis. Upewniwszy się, że opiekunowie kręcą się w pobliżu obozowisk uczniów, zajrzała do apteczki pozostawionej w namiocie nauczycielki hiszpańskiego. Trochę czasu zajęło jej wyszukanie środka przeczyszczającego. Uśmiechnęła się pod nosem i wysypała całą zawartość na rękę, opakowanie chowając z powrotem.
- Smacznego, Denise. – wyszeptała złowieszczo i ostrożnie opuściła namiot, zacierając wszelkie ślady swojej obecności.
Kiedy wróciła na miejsce, zauważyła, że dziewczyna zajęła się podgrzewaniem obiadu.
- A jednak. – syknęła przez zęby.
- Co? Miałam pozwolić, żebyś nas potruła?
- Pani Lanz dała mi dokładne wskazówki i choć w domu nie zajmuję się tak prymitywnymi czynnościami, potrafiłabym dokończyć za ciebie przygotowywanie posiłku dla nas.
- Tak? To dobrze się składa, bo ja muszę iść za potrzebą. – oznajmiła Denise, prostując się i wskazując na rondelek na przenośnej kuchence gazowej. – Do dzieła.
Claire skrzywiła się w uśmiechu i odprowadziła wzrokiem dziewczynę. Kiedy ta zniknęła w lesie, wyciągnęła z kieszeni różowej kurtki tabletki, które wsypała luzem do garnka i niedbale zamieszała. Potrawka nie zdążyła się przypalić pod nieczujnym okiem piękności, bo Denise załatwiła sprawę szybko.
- Nie będę tego jeść. – oświadczyła Claire.
- O, przepraszam! Znowu ci coś nie pasuje?
- To obrzydliwe! Poza tym, nie wiem, czy przypadkiem nie dosypałaś czegoś, kiedy ja byłam u nauczycieli.
- Nie chcesz, nie jedz. Ale potem nie stękaj z głodu. Zamierzam się dziś wyspać. – oznajmiła Denise, kończąc przygotowania i zabierając się za jedzenie nafaszerowanego lekami, o czym nie wiedziała, posiłku.
Do wieczora jakoś wszyscy się przemęczyli. Chrisa niezmiernie zdenerwował fakt, że wylosował Tada, który coraz bardziej denerwował go, kiedy spędzał sporo czasu z jego najlepszym przyjacielem.
- Mógłbyś wziąć te skarpetki z mojej części namiotu?! Chciałbym się przespać! – powiedział ostro, spoglądając na swojego lokatora.
- Nie rozumiem, dlaczego jesteś dla mnie taki niemiły. – oświadczył Tad, zabierając parę dziwacznych skarpet, jakie on i Oliver kupili sobie jako pierwsze zadanie. – Wtedy, u Olivera…
- To było zupełnie coś innego, bo nie próbowałeś ukraść mi przyjaciela.
- Czy on nie może przyjaźnić się i z tobą, i ze mną?
- Nie. – uciął krótko Chris i położył się na swoim posłaniu. – Byłbym wdzięczny, gdybyś zostawił mnie samego. Chcę spać.
- Dobranoc. – zakończył Tad i poszedł do siebie, gdzie pogrążony w marzeniach, dotyczących Claire Davis, zasnął jak kamień.
Denise niespokojnie przewróciła się na posłaniu. Czuła rewolucje w żołądku, wszystko przewracało się niemiłosiernie i powodowało mdłości. Wybiegła z namiotu i pod jednym z drzew zgięła się w pół. Oddychała nierównomiernie, w końcu zwymiotowała. Dolores, która robiła właśnie wieczorny obchód, sprawdzając, czy wszyscy uczniowie są w swoich namiotach, zaniepokoiła się, widząc stan dziewczyny.
- Denise? Zatrułaś się czymś, czy…
- Mówiłam już. To nie żadna cią… - słowa dziewczyny przerwał ponowny odruch wymiotny.
- A więc zatrucie. Całe szczęście, że wzięłam ze sobą apteczkę. Mam środki przeczyszczające, ale i też takie, o odwrotnym działaniu. – kobieta zajrzała do torby i poszperała w niej przez chwilę. Z niepokojem stwierdziła, że jedna z fiolek „sama się opróżniła”. Zmarszczyła brwi, ale kontynuowała szukanie antidotum. W końcu podała Denise syrop. - Wypij dwie łyżki i zatrzymaj buteleczkę. Zażyj jutro dwa razy, na wypadek gdybyś miała nawrót choroby.
- To chyba kara boska za próbę oszpecenia jędzy tą plamą.
- Co ty powiedziałaś?
- Ja? Nic… znowu mi niedobrze.
- Denise, to bardzo ważne. Czy to ty namalowałaś coś Claire na twarzy wodoodpornym flamastrem?
Dziewczyna, która już poczuła zbawienne działanie leku, niepewnie skinęła głową. Dla Dolores było wszystko jasne.
- Chyba twoja koleżanka dowiedziała się o tym i postanowiła ci się odpłacić.
- Myśli pani, że…
- Z apteczki znikły środki przeczyszczające. Wiesz może, czy Claire miała okazję grzebać w moich rzeczach?
- Czy miała okazję… - dziewczyna zastanowiła się. – Ależ tak! Poszła rzekomo po „przepis” od pani. Domyślam się, że kłamała.
- Nie była u mnie. A raczej była, ale nie rozmawiała ze mną.
- Co za małpa! Oszukała mnie i ukradła leki, a kiedy poszłam za potrzebą na stronę, dosypała mi to świństwo do jedzenia, a sama stwierdziła, że nie będzie tego jeść! – Denise odzyskała siły i poderwała się z miejsca, gotowa do walki. – Ty małpo, zapłacisz mi za to!
Dolores na próżno próbowała ją zatrzymać. Rozwścieczona uczennica, wpadła do namiotu i już po chwili wyciągnęła za włosy swoją mściwą lokatorkę.
- Co ty wyprawiasz?! – wrzeszczała Claire. – Chcesz mnie zabić?!
- Tak! Za to, że podałaś mi środki przeczyszczające, ty wstrętny pustaku!
Całe obozowisko obudzone hałasami, zbiegło się w miejsce, gdzie trwała walka między Denise i Claire, a Dolores bezskutecznie próbowała je rozdzielić.
Profesor Whitmann i Oliver, który stał najbliżej, złapali dziewczyny w pół i odciągnęli je od siebie.
- Co tu się dzieje? – zapytał nauczyciel, przytrzymując mocniej Denise, która jak oszalała, na oślep przebierała nogami w powietrzu.
- Chciała mnie otruć!
- To nieprawda! – tłumaczyła się Claire, przytulając twarz do ramienia Olivera.
- Mamy dowody, że aby się zemścić na Denise za plamę na twarzy, wrzuciłaś jej do posiłku tabletki. – odezwała się Dolores, starając się nie opowiadać po konkretnej ze stron.
- Tak myślałem, że umieszczając was w jednym namiocie, popełniam błąd. Jest już późno, więc wyjaśnimy wszystko jutro. A teraz zabieram jedną z was do mojego namiotu. Tam spędzi resztę nocy. – mężczyzna chwycił Denise. – Idziemy!
- Zostaw mnie! Trzymaj łapy przy sobie, ty draniu! – wrzasnęła Denise, z niewiadomego powodu próbując wyrwać się nauczycielowi. Zaczęła płakać.
Coś tknęło Dolores. Chyba wiedziała, jaki jest powód zachowania Denise.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:41:46 18-08-08    Temat postu:

Dzisiejszy odcinek jest długaśny, więc dam tylko jeden Dziękuję za komentarze

ODCINEK 55

Losowanie nie zadowoliło większości uczniów. A już najmniej Claire Davis, która niefortunnie trafiła na najbardziej znienawidzoną ofermę. Na Denise. Wolałaby już męczyć się z Emmą, bardziej nieśmiałą i łatwiej podporządkowującą się.
Samarie wylosowała Samanthę.
- Sam… chciałam powiedzieć… przepraszam za to, co powiedziałam wczoraj. – zaczęła nieśmiało. Czuła się głupio, udawała kogoś, kim nie była, wpływ przebywania z Claire na jej życie był ogromny.
- Nie ma sprawy.
- Jest. Bo… ja naprawdę nic do ciebie nie mam.
Dziewczyna uśmiechnęła się do swojej tymczasowej lokatorki w namiocie, a ta ośmielona, przysunęła się do niej i złapała za rękę.
- Jesteś znacznie lepszą koleżanką niż Claire. – oświadczyła zdecydowanie Samarie, a Paul Whitmann, który kręcił się pomiędzy obozami ze swoim obszernym zeszytem z uśmiechem zanotował coś pod imionami dziewczyn. Przed nim nic się nie ukryje. Teraz musiał się udać do dwóch obdarzonych największym temperamentem dziewczyn.
- Jeśli chcesz, załatwię to za ciebie. – zaoferował się Sheffer.
- Nie trzeba. Jeśli ktoś potrafi uspokoić Denise, to tylko ja.
Już z daleka usłyszał krzyki panny Davis, która nie znajdowała w namiocie dostatecznie dużo miejsca na swoje rzeczy.
- Mam się wynieść na powietrze, bo ty nie masz miejsca dla swojej suszarki do włosów?! – wrzasnęła Denise. – Coś ty myślała, tachając tego gruchota taki kawał?! Jechaliśmy do lasu!
- Wczoraj mi się przydała!
- Ale dzisiaj śpimy w namiocie, więc jeśli nie chcesz oberwać tą suszarką po głowie, to mnie nie denerwuj!
- Widzę, że się świetnie dogadujecie. – odezwał się Paul, stając przed dziewczynami, gotowymi do bójki.
- Ależ oczywiście! – Denise objęła Claire ramieniem, a ta odskoczyła jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie, bo zarazisz mnie swoimi wszami! – piękna dziewczyna schowała się w namiocie, zostawiając swoją partnerkę na pastwę nauczyciela.
- Wolałbym nie słyszeć o podobnych incydentach. Postaraj się zrozumieć jej naturę. – powiedział szeptem do Denise, która wzruszyła ramionami.
- A kto zrozumie moją naturę?
Uśmiechnął się do niej i odszedł, a dziewczyna usiadła na trawie, załamując ręce. W tym czasie Claire próbowała ogarnąć wnętrze ciasnego namiotu. Ze złością stwierdziła, że niektóre rzeczy kujonki znalazły się „po jej stronie”. Chwyciła plecak i trzymając go z daleka od siebie, przeniosła do drugiej przegrody i rzuciła na posłanie. Coś wypadło z kieszeni. Ciekawość była większa niż ewentualne wyrzuty sumienia. Pochyliła się i podniosła… flamaster.
- Co to u licha jest? – spytała, czytając etykietkę. – Wodoodporny flamaster?
W tym momencie złapała się za policzek, na którym jeszcze rano widniała ogromna czarna plama. Przypomniała sobie słowa Dolores Lanz. Nie ubrudziła się samodzielnie! To ta kretynka chciała ją ośmieszyć!
Z uwagą schowała flamaster na miejsce i postanowiła odpłacić się swojej lokatorce. Wyszła z namiotu.
- Co tu tak siedzisz?! – spytała – Lepiej zajęłabyś się obiadem. Słyszałaś, co mówili nauczyciele.
- Obiadem? Ja? Zapomnij! Z głodu nie umrę, mam swoje zapasy. Chyba będziesz musiała poświęcić swoje tipsy i siąść do garów.
Królowa prychnęła. To nieco psuło jej plany, ale nie zamierzała rezygnować.
- W porządku. – odpowiedziała. – Żebyś wiedziała, że zrobię coś ciepłego. Muszę tylko spytać panią Dolores o jakieś przepisy, bo ty widzę gotować nie umiesz.
- Ja nie umiem gotować? To chyba ty zapominasz, że jesteśmy w lesie i jedynym przepisem może być ugotowanie czegoś z puszki!
- Nie ważne, idę. – oznajmiła wyniośle Claire i biorąc swoją mapę obozu do ręki, ruszyła przez las do obozu nauczycieli.
Wbrew swoim słowom, nie miała zamiaru pytać o przepis. Upewniwszy się, że opiekunowie kręcą się w pobliżu obozowisk uczniów, zajrzała do apteczki pozostawionej w namiocie nauczycielki hiszpańskiego. Trochę czasu zajęło jej wyszukanie środka przeczyszczającego. Uśmiechnęła się pod nosem i wysypała całą zawartość na rękę, opakowanie chowając z powrotem.
- Smacznego, Denise. – wyszeptała złowieszczo i ostrożnie opuściła namiot, zacierając wszelkie ślady swojej obecności.
Kiedy wróciła na miejsce, zauważyła, że dziewczyna zajęła się podgrzewaniem obiadu.
- A jednak. – syknęła przez zęby.
- Co? Miałam pozwolić, żebyś nas potruła?
- Pani Lanz dała mi dokładne wskazówki i choć w domu nie zajmuję się tak prymitywnymi czynnościami, potrafiłabym dokończyć za ciebie przygotowywanie posiłku dla nas.
- Tak? To dobrze się składa, bo ja muszę iść za potrzebą. – oznajmiła Denise, prostując się i wskazując na rondelek na przenośnej kuchence gazowej. – Do dzieła.
Claire skrzywiła się w uśmiechu i odprowadziła wzrokiem dziewczynę. Kiedy ta zniknęła w lesie, wyciągnęła z kieszeni różowej kurtki tabletki, które wsypała luzem do garnka i niedbale zamieszała. Potrawka nie zdążyła się przypalić pod nieczujnym okiem piękności, bo Denise załatwiła sprawę szybko.
- Nie będę tego jeść. – oświadczyła Claire.
- O, przepraszam! Znowu ci coś nie pasuje?
- To obrzydliwe! Poza tym, nie wiem, czy przypadkiem nie dosypałaś czegoś, kiedy ja byłam u nauczycieli.
- Nie chcesz, nie jedz. Ale potem nie stękaj z głodu. Zamierzam się dziś wyspać. – oznajmiła Denise, kończąc przygotowania i zabierając się za jedzenie nafaszerowanego lekami, o czym nie wiedziała, posiłku.
Do wieczora jakoś wszyscy się przemęczyli. Chrisa niezmiernie zdenerwował fakt, że wylosował Tada, który coraz bardziej denerwował go, kiedy spędzał sporo czasu z jego najlepszym przyjacielem.
- Mógłbyś wziąć te skarpetki z mojej części namiotu?! Chciałbym się przespać! – powiedział ostro, spoglądając na swojego lokatora.
- Nie rozumiem, dlaczego jesteś dla mnie taki niemiły. – oświadczył Tad, zabierając parę dziwacznych skarpet, jakie on i Oliver kupili sobie jako pierwsze zadanie. – Wtedy, u Olivera…
- To było zupełnie coś innego, bo nie próbowałeś ukraść mi przyjaciela.
- Czy on nie może przyjaźnić się i z tobą, i ze mną?
- Nie. – uciął krótko Chris i położył się na swoim posłaniu. – Byłbym wdzięczny, gdybyś zostawił mnie samego. Chcę spać.
- Dobranoc. – zakończył Tad i poszedł do siebie, gdzie pogrążony w marzeniach, dotyczących Claire Davis, zasnął jak kamień.
Denise niespokojnie przewróciła się na posłaniu. Czuła rewolucje w żołądku, wszystko przewracało się niemiłosiernie i powodowało mdłości. Wybiegła z namiotu i pod jednym z drzew zgięła się w pół. Oddychała nierównomiernie, w końcu zwymiotowała. Dolores, która robiła właśnie wieczorny obchód, sprawdzając, czy wszyscy uczniowie są w swoich namiotach, zaniepokoiła się, widząc stan dziewczyny.
- Denise? Zatrułaś się czymś, czy…
- Mówiłam już. To nie żadna cią… - słowa dziewczyny przerwał ponowny odruch wymiotny.
- A więc zatrucie. Całe szczęście, że wzięłam ze sobą apteczkę. Mam środki przeczyszczające, ale i też takie, o odwrotnym działaniu. – kobieta zajrzała do torby i poszperała w niej przez chwilę. Z niepokojem stwierdziła, że jedna z fiolek „sama się opróżniła”. Zmarszczyła brwi, ale kontynuowała szukanie antidotum. W końcu podała Denise syrop. - Wypij dwie łyżki i zatrzymaj buteleczkę. Zażyj jutro dwa razy, na wypadek gdybyś miała nawrót choroby.
- To chyba kara boska za próbę oszpecenia jędzy tą plamą.
- Co ty powiedziałaś?
- Ja? Nic… znowu mi niedobrze.
- Denise, to bardzo ważne. Czy to ty namalowałaś coś Claire na twarzy wodoodpornym flamastrem?
Dziewczyna, która już poczuła zbawienne działanie leku, niepewnie skinęła głową. Dla Dolores było wszystko jasne.
- Chyba twoja koleżanka dowiedziała się o tym i postanowiła ci się odpłacić.
- Myśli pani, że…
- Z apteczki znikły środki przeczyszczające. Wiesz może, czy Claire miała okazję grzebać w moich rzeczach?
- Czy miała okazję… - dziewczyna zastanowiła się. – Ależ tak! Poszła rzekomo po „przepis” od pani. Domyślam się, że kłamała.
- Nie była u mnie. A raczej była, ale nie rozmawiała ze mną.
- Co za małpa! Oszukała mnie i ukradła leki, a kiedy poszłam za potrzebą na stronę, dosypała mi to świństwo do jedzenia, a sama stwierdziła, że nie będzie tego jeść! – Denise odzyskała siły i poderwała się z miejsca, gotowa do walki. – Ty małpo, zapłacisz mi za to!
Dolores na próżno próbowała ją zatrzymać. Rozwścieczona uczennica, wpadła do namiotu i już po chwili wyciągnęła za włosy swoją mściwą lokatorkę.
- Co ty wyprawiasz?! – wrzeszczała Claire. – Chcesz mnie zabić?!
- Tak! Za to, że podałaś mi środki przeczyszczające, ty wstrętny pustaku!
Całe obozowisko obudzone hałasami, zbiegło się w miejsce, gdzie trwała walka między Denise i Claire, a Dolores bezskutecznie próbowała je rozdzielić.
Profesor Whitmann i Oliver, który stał najbliżej, złapali dziewczyny w pół i odciągnęli je od siebie.
- Co tu się dzieje? – zapytał nauczyciel, przytrzymując mocniej Denise, która jak oszalała, na oślep przebierała nogami w powietrzu.
- Chciała mnie otruć!
- To nieprawda! – tłumaczyła się Claire, przytulając twarz do ramienia Olivera.
- Mamy dowody, że aby się zemścić na Denise za plamę na twarzy, wrzuciłaś jej do posiłku tabletki. – odezwała się Dolores, starając się nie opowiadać po konkretnej ze stron.
- Tak myślałem, że umieszczając was w jednym namiocie, popełniam błąd. Jest już późno, więc wyjaśnimy wszystko jutro. A teraz zabieram jedną z was do mojego namiotu. Tam spędzi resztę nocy. – mężczyzna chwycił Denise. – Idziemy!
- Zostaw mnie! Trzymaj łapy przy sobie, ty draniu! – wrzasnęła Denise, z niewiadomego powodu próbując wyrwać się nauczycielowi. Zaczęła płakać.
Coś tknęło Dolores. Chyba wiedziała, jaki jest powód zachowania Denise.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:59:47 18-08-08    Temat postu:

Co jest Denise? Czyżby Paul Whitmann jej coś zrobił? Nie chce mi się w to wierzyć...
Odcinek boski, pełen napięcia, ale i humoru, Claire zabierająca suszarkę na obóz namiotowy była przekomiczna, ale ta jej zemsta mi się nie spodobała. Biedna Denise!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:31:53 19-08-08    Temat postu:

Huhu, ale sie dzialo. Jakos nie potrafie polubic Claire, mimo, ze miala sie za co mscic, caly czas jestem po stronie Denise, moze dlatego, ze charakter Claire mi nie odpowiada.

Chris niemily dla Tada, ech, a mogliby razem sprobowac, Tad mial racje, ze mozna sie przyjaznic z kilkoma osobami naraz, ale coz...

Gdzie jest Kevin? .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 60, 61, 62  Następny
Strona 22 z 62

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin