|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ustronianka Prokonsul
Dołączył: 23 Paź 2006 Posty: 3402 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
Wysłany: 0:16:27 18-07-14 Temat postu: |
|
|
Odcinek 13
Fanny przedstawia ojcu Leona jako swojego chłopaka
Fanny: Tato, już jestem.
Fernando: Dlaczego nie zawiadamiasz, gdzie jesteś? Fanny. Odpowiedz mi!
Fa: Miałam wrócić wcześniej, ale zasnęłam.
Fe: Zasnęłaś? Gdzie? Z kim byłaś?!
Fa: Z moim chłopakiem.
Fe: Z twoim.. masz chłopaka, od kiedy?
Fa: Leon!
Fe: Leon co?! Jak się nazywa, jak ma na nazwisko?!
Ana: Proszę pana..
Leon: Dobry wieczór.
Fe: Twój chłopak to posłaniec?
Fa: Tak. Mój chłopak jest twoim posłańcem, jakiś problem? Tak, już wiem. Powiesz mi, że muszę chodzić z chłopakiem z dobrej rodziny.
Fe: Estefania, nie mów do mnie takim tonem!
A: Proszę pana..
Fe: Ana, ja też bardzo panią proszę!
Fa: A ja ciebie proszę tato, żebyś nie używał tego tonu, kiedy mówisz, że mój chłopak jest posłańcem, tak jakby to było najgorsze co może być.
Fe: Niee, przepraszam cię, to nigdy nie był mój zamiar. Ale to zmienia faktu, że nie pozwolę na to, byś łamała zasady panujące w tym domu, w moim domu, w domu, w którym mieszkasz!
A: Proszę pana, bardzo proszę..
Fe: Niech pani zostawi mnie samego z moją córką.
A: Przepraszam..
Fe: Pozwolisz Leon?
L: Oczywiście, jest pan u siebie.
Fe: Jasne, że jestem u siebie! To jest mój dom, moja rodzina, moja córka!
Fa: Nie krzycz na Leona, kontroluj się!
Fe: No nie, to już szczyt! Ja umieram ze strachu o ciebie, a teraz to ja jestem ten zły? A jedyne co zrobiłem to..
L: Postawić sprawę jasno, że jestem kiepską partią dla pana córki.
Fe: Nadal z tym samym, ja nigdy tego nie powiedziałem!
L: Jest wiele rzeczy, których nie trzeba wypowiadać.
Fa: Dlaczego krzyczysz?
Fe: Bo wmawiasz mi, że mówię coś, czego nigdy nie wypowiedziałem!
Mogę czy nie mogę porozmawiać na osobności z moją córką, Leon?
Fa: A teraz go wyrzucisz? Serio?
Fe: O co ci chodzi?
Fa: Nie robiłam nic złego z Leonem, tak, zaspałam, ale przez przypadek. I oczywiście, że nie chciałam, abyś go poznał w ten sposób, ale doskonale wiedziałam, że go odrzucisz.
Fe: Dobrze, porozmawiam z tobą jak ojciec. Zachowujmy się jak ludzie. Don Leon. Pozwoli mi pan porozmawiać z moją córką, bardzo proszę.
L: Tak, przepraszam.
Fe: Dziękuję. Porozmawiamy na spokojnie. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz chłopaka?
Fa: To chyba oczywiste. Wiedziałam, że się wkurzysz.
Fe: Wkurzę? Nie masz do mnie zaufania?
Fa: Ty też mi nie powiedziałeś, że spędziłeś noc z Isabelą. Też nie masz do mnie zaufania.
Fe: Jeśli chodzi o Isabelę to..
Fa: Tato, nie mam pięciu lat! Pojechaliście razem do Malinalco i co, myślałeś, że do niczego nie dojdzie?
Fe: Teraz rozmawiamy o posłańcu (Office boy )!
Fa: Ma na imię Leon! I przyznaj, że wiadomość, że z nim chodzę spadła na ciebie jak bomba.
Fe: To co spadło na mnie jak bomba, to to, że wyszłaś bez informowania kogokolwiek i wracasz o tej porze! Tak się nie robi!
Fa: A jakby to było, gdybym zamiast z Leonem, przyszła z księciem, który gra w golfa i odziedziczy firmę swojego tatusia?
Fe: Nie jestem tym typem ojca, na boga! Nie możesz sobie robić tego, co ci się podoba i mam nadzieję, że będziesz przestrzegać zasad panujących w tym domu!
Fa: Proszę cię.
Fe: Proszę cię, co?
Fa: Ja nie wiem, jakiem jesteś typem ojca. Nie znam cię. Praktycznie nigdy cię nie ma w domu, a jak już jesteś, to się tu zamykasz i nikt ci nie może przeszkadzać! Ale żeby się przespać z Isabelą to już masz czas, tak? A potem się dziwisz, że nie mamy do siebie zaufania.
Fe: Zdenerwowałem się, bo nie wiedziałem, gdzie jesteś, martwiłem się.
Fa: Oo bardzo ci dziękuję, że skróciłeś sobie przeze mnie weekend.
Fe: Przestań już wygadywać głupoty!
Fa: Wiesz co? Nie chcę już się kłócić. Mam dosyć twoich wymówek i pretensji!
Fe: Dokąd idziesz? Masz już dosyć czego, czego? Masz się trzymać zasad i koniec dyskusji!
Fa: Mam dosyć ciebie i jestem na ciebie zła przez wiele rzeczy! Rok temu umarła mi matka, a ty jedyne co zrobiłeś, to zamknąłeś się tutaj, w tej swojej przeklętej pracy! A twoje dzieci to co? A nasz ból? Nasza samotność? Już nie chcę być blisko ciebie! |
|
Powrót do góry |
|
|
Ustronianka Prokonsul
Dołączył: 23 Paź 2006 Posty: 3402 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
Wysłany: 0:18:01 18-07-14 Temat postu: |
|
|
Odcinek 13
Fanny przedstawia ojcu Leona jako swojego chłopaka
Fanny: Tato, już jestem.
Fernando: Dlaczego nie zawiadamiasz, gdzie jesteś? Fanny. Odpowiedz mi!
Fa: Miałam wrócić wcześniej, ale zasnęłam.
Fe: Zasnęłaś? Gdzie? Z kim byłaś?!
Fa: Z moim chłopakiem.
Fe: Z twoim.. masz chłopaka, od kiedy?
Fa: Leon!
Fe: Leon co?! Jak się nazywa, jak ma na nazwisko?!
Ana: Proszę pana..
Leon: Dobry wieczór.
Fe: Twój chłopak to posłaniec?
Fa: Tak. Mój chłopak jest twoim posłańcem, jakiś problem? Tak, już wiem. Powiesz mi, że muszę chodzić z chłopakiem z dobrej rodziny.
Fe: Estefania, nie mów do mnie takim tonem!
A: Proszę pana..
Fe: Ana, ja też bardzo panią proszę!
Fa: A ja ciebie proszę tato, żebyś nie używał tego tonu, kiedy mówisz, że mój chłopak jest posłańcem, tak jakby to było najgorsze co może być.
Fe: Niee, przepraszam cię, to nigdy nie był mój zamiar. Ale to zmienia faktu, że nie pozwolę na to, byś łamała zasady panujące w tym domu, w moim domu, w domu, w którym mieszkasz!
A: Proszę pana, bardzo proszę..
Fe: Niech pani zostawi mnie samego z moją córką.
A: Przepraszam..
Fe: Pozwolisz Leon?
L: Oczywiście, jest pan u siebie.
Fe: Jasne, że jestem u siebie! To jest mój dom, moja rodzina, moja córka!
Fa: Nie krzycz na Leona, kontroluj się!
Fe: No nie, to już szczyt! Ja umieram ze strachu o ciebie, a teraz to ja jestem ten zły? A jedyne co zrobiłem to..
L: Postawić sprawę jasno, że jestem kiepską partią dla pana córki.
Fe: Nadal z tym samym, ja nigdy tego nie powiedziałem!
L: Jest wiele rzeczy, których nie trzeba wypowiadać.
Fa: Dlaczego krzyczysz?
Fe: Bo wmawiasz mi, że mówię coś, czego nigdy nie wypowiedziałem!
Mogę czy nie mogę porozmawiać na osobności z moją córką, Leon?
Fa: A teraz go wyrzucisz? Serio?
Fe: O co ci chodzi?
Fa: Nie robiłam nic złego z Leonem, tak, zaspałam, ale przez przypadek. I oczywiście, że nie chciałam, abyś go poznał w ten sposób, ale doskonale wiedziałam, że go odrzucisz.
Fe: Dobrze, porozmawiam z tobą jak ojciec. Zachowujmy się jak ludzie. Don Leon. Pozwoli mi pan porozmawiać z moją córką, bardzo proszę.
L: Tak, przepraszam.
Fe: Dziękuję. Porozmawiamy na spokojnie. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz chłopaka?
Fa: To chyba oczywiste. Wiedziałam, że się wkurzysz.
Fe: Wkurzę? Nie masz do mnie zaufania?
Fa: Ty też mi nie powiedziałeś, że spędziłeś noc z Isabelą. Też nie masz do mnie zaufania.
Fe: Jeśli chodzi o Isabelę to..
Fa: Tato, nie mam pięciu lat! Pojechaliście razem do Malinalco i co, myślałeś, że do niczego nie dojdzie?
Fe: Teraz rozmawiamy o posłańcu (Office boy )!
Fa: Ma na imię Leon! I przyznaj, że wiadomość, że z nim chodzę spadła na ciebie jak bomba.
Fe: To co spadło na mnie jak bomba, to to, że wyszłaś bez informowania kogokolwiek i wracasz o tej porze! Tak się nie robi!
Fa: A jakby to było, gdybym zamiast z Leonem, przyszła z księciem, który gra w golfa i odziedziczy firmę swojego tatusia?
Fe: Nie jestem tym typem ojca, na boga! Nie możesz sobie robić tego, co ci się podoba i mam nadzieję, że będziesz przestrzegać zasad panujących w tym domu!
Fa: Proszę cię.
Fe: Proszę cię, co?
Fa: Ja nie wiem, jakiem jesteś typem ojca. Nie znam cię. Praktycznie nigdy cię nie ma w domu, a jak już jesteś, to się tu zamykasz i nikt ci nie może przeszkadzać! Ale żeby się przespać z Isabelą to już masz czas, tak? A potem się dziwisz, że nie mamy do siebie zaufania.
Fe: Zdenerwowałem się, bo nie wiedziałem, gdzie jesteś, martwiłem się.
Fa: Oo bardzo ci dziękuję, że skróciłeś sobie przeze mnie weekend.
Fe: Przestań już wygadywać głupoty!
Fa: Wiesz co? Nie chcę już się kłócić. Mam dosyć twoich wymówek i pretensji!
Fe: Dokąd idziesz? Masz już dosyć czego, czego? Masz się trzymać zasad i koniec dyskusji!
Fa: Mam dosyć ciebie i jestem na ciebie zła przez wiele rzeczy! Rok temu umarła mi matka, a ty jedyne co zrobiłeś, to zamknąłeś się tutaj, w tej swojej przeklętej pracy! A twoje dzieci to co? A nasz ból? Nasza samotność? Już nie chcę być blisko ciebie! |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:08:26 18-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 14
[Scena Any i Fernanda w bibliotece]
[Ana wchodzi do biblioteki z dwoma koniakami]
A: Przyniosłam panu koniaczek. Proszę się nie złościć, ale nie wiem czy…
F: Nie ma problemu, ale pani wie, że…
A: Tak, tak, wiem że pan nie pije, ale czasami łyczek nam dobrze zrobi na uspokojenie.
F: [bierze koniak]: Dziękuję.
A: Nie ma za co.
F: Niech pani usiądzie. [obydwoje siadają] Ale jak się pani udało otworzyć barek skoro ja mam klucz?
A: Cóż, mam swoje sposoby.
F: Fanny poszła już spać?
A: Tak. Nie chciałam jej przeszkadzać, bo doskonale ją rozumiem. Też byłam w jej wieku i czasami trzeba po prostu chwilę odsapnąć, poczekać aż zdenerwowanie minie.
F: Tak.
A: Przez te wszystkie moje zmartwienia wygląda na to, że koniak szybko na mnie zadziałał. [Fanny uciekając z domu przewraca zdjęcie, Fernando się podrywa z miejsca] Spokojnie, w tym domu czasem słychać takie odgłosy.
F: Strasznie się zachowałem. Dokładnie tak jak nie chciałem.
A: Cóż mam panu powiedzieć… Nie… To znaczy tak… Z samochodem to już pan przegiął.
F: Ja chcę tylko, żeby moja córka była szczęśliwa.
A: Tak, ale było do przewidzenia, że nadejdzie dla was moment szczerej rozmowy.
F: Czasem mam wrażenie, że jako głowa rodziny zawodzę na całej linii.
A: Nie.
F: Fanny ma rację. Kiedy zmarła ich matka, nie było mnie przy nich, nie wspierałem ich tak jak ojciec powinien.
A: Nie można się winić o takie rzeczy. Przecież pan też cierpiał.
F: Ale tak czy inaczej moje dzieci mnie potrzebowały, a ja nie zawiodłem.
A: Niech się pan tym tak nie przejmuje, zresztą wciąż jest czas, żeby to wszystko naprawić. Teraz się prześpicie, a jutro rano porozmawiacie, ucałujecie i wszystko będzie dobrze. [Fernando dolewa sobie koniaku] Już teraz widać w panu zmianę przez tę całą sytuację z Fanny. Nie jest pan już takim Panem Lodowatym. [Ana orientuje się co powiedziała] Pan Lodowaty… Przepraszam…
F: Pan Lodowaty?
A: Nie, to znaczy tak… Bo czasami mówię coś sama do siebie, ale nie tak żeby inni słyszeli. Ale skoro już rozmawiamy szczerze to czasami jest pan trochę oziębły.
F: Na przykład dzisiaj. Ale stwierdzenie Pan Lodowaty wydaje mi się bardzo…. oryginalne.
A [śmieje się] jak to oryginalne?
F: Naprawdę. Pomimo wszystko podziwiam pani spontaniczność, że otwiera mi pani oczy… [Ana zaczyna się śmiać histerycznie] I to, że mówi pani prawdę prosto z mostu. Wtedy może udało by mi się uniknąć niektórych problemów. Ana, na zdrowie. Dziękuję.
A: Na zdrowie, don Fernando. [Toaścik i ależ pięknie na siebie patrzą, Fernando zaczyna się gapić na Anę] Co? Co? Proszę pana? Niech pan przestanie!
F: Mówiłem już pani, że jesteśmy z pani bardzo dumni?
A: Tak, wczoraj.
F: Nieważne. Proponuję toast, żeby zapomnieć o problemach. Wypijmy za ciebie… przepraszam… Mogę ci mówić na „ty”?
A: Jasne.
F: W takim razie za ciebie, Ano. Jesteś jak powiew świeżego powietrza dla tego domu. I dla mnie też. Nie zostawiaj mnie nigdy. [Ana patrzy zamarzona na Fernanda] Przepraszam, miałem na myśli nie odchodź z tego domu, nie zostawiaj nas. [Fernando zbliża się do Any] Mówiłem pani kiedyś, że jest pani piękna?
A [wpatrzona w Fernanda jak w obrazek]: Nie.
F: To w takim razie teraz mówię. [Fernando całuje Anę w rękę] Jest pani piękna i urocza. [Ana nie może się powstrzymać od uśmiechu. Fernando się nieco chwieje na nogach i jego twarz jest niebezpiecznie blisko ] Ja nie kłamię. Piękna, piękna, piękna. [Fernando wpatruje się w usta i oczy Any ]
A [próbując rozładować atmosferę]: Koniaczki poszły panu do głowy.
F: Nie, nie, nie. Akurat nad alkoholem i interesami potrafię zapanować.
A: Tak, tak, świetnie to widać. Ciut pan przesadził.
F: No może troszeczkę. [Fernando wstaje i zaczyna mówić szeptem] Zdradzę pani sekret.
A: Bo wyglądam na plotkarę?
F: Jedną z rzeczy, którą bardzo lubię robić, ale nie robię za często, bo jak sama pani zauważyła, jestem Pan Lodowaty…
A: Przepraszam.
F: Jest taniec.
A [z niedowierzaniem] Nie!
F: Tak, uwielbiam tańczyć.
A: Jak Sebas?
F: Nie, nie, hip hop przyprawia mnie o migrenę. Coś bardziej romantycznego, spokojnego.
A: Co pan powie.
F: Ale dawno już nie tańczyłem.
A: Jaka szkoda.
F: Proszę chwilę zaczekać.
[Fernando idzie w stronę wieży]
A: Don Fernando, jest środek nocy. Trzeba iść spać.
[Fernando włącza muzykę]
F: Zatańczymy?
A: Nie. Już późno.
F: Proszę. I nie mów, że nie lubisz tańczyć, bo masz coś z artystki scenicznej.
A [zmieszana jak to zwykle bywa w takich momentach]: Nie, nieprawda. Gdzie? Skąd?
F [wyciąga rękę]: Proszę. Zapomnijmy na chwilę, że jestem don Fernando a ty jesteś nianią moich dzieci.
A: Nie, nie możemy zapomnieć.
F [chwyta Anę za rękę]: Tylko słuchaj muzyki i daj się ponieść. [Ana i Fernando zaczynają tańczyć] Ana, zmieniłaś całe nasze życie.
A: Wy moje również. Nie ma pan pojęcia jak bardzo. [Ana się potyka, Fernando próbuje ją przytrzymać i patrzą sobie głęboko w oczy, ich usta się zbliżają] Nie, nie, to nie w porządku. To niemożliwe.
F: A jednak.
[Ana próbuje coś powiedzieć, ale usta do Fernando są za blisko Beso, beso, beso, ale niestety Ana się opamiętuje]
A: Nie, nie, tak nie można.
F: Nie?
A: Nie. Nie tylko dlatego, że jestem nianią pana dzieci, ale dlatego, że przecież pan ma dziewczynę.
F: Ana, Isabela właściwie nie jest moją dziewczyną.
A: Ale spędził pan z nią noc. [Fernando nie wie co ma powiedzieć] A poza tym ja też mam kogoś.
F: Ma pani chłopaka?
A: Tak.
F: Cóż…
A: Przepraszam.
[Ana wychodzi z biblioteki]
F [so siebie]: Co za pocałunek. Boże, co za pocałunek. [patrzy na zdjęcie żony] To wszystko twoja sprawka, prawda? Dziękuję. Zawsze mi dajesz to co najlepsze.
[Fernando wścieka się na Anę]
[Fernando i Nicolas rozmawiają w bibliotece, wchodzi Ana]
A: Przepraszam, przyniosłam herbatkę na uspokojenie.
F [wściekły]: Herbatka mnie nie uspokoi!
N: Opanuj się, Fernando. Wszyscy się martwimy o Fanny. Jesteśmy jej rodziną.
F: Nie wiem, w którym momencie wszystko się posypało między mną a Fanny. Nawet nie zauważyłem, że uciekła w środku nocy.
A: Nikt nie zauważył, nawet ja.
F: Jak mogłem nie zauważyć. Co ze mnie za ojciec?
A: Taki, który uwielbia swoje dzieci. Zobaczy pan, z czasem…
F: Nie, nie, nie, w tej chwili pani optymistyczne slogany mnie nie uspokoją.
N: Fernando.
A: Przepraszam.
[Zbita Ana wychodzi z biblioteki]
[Ostatnia scena w bibliotece]
A: Mogę wejść.
F: Właśnie wychodzę.
A: Wiem, wiem, ale zajmę panu tylko minutkę. Chcę porozmawiać o Sebasie.
F: O Sebastianie?
A: Tak.
F: Byle nie kolejne problemy, bo mi głowa pęknie.
A: Wiem, że ma pan sporo na głowie, ale chodzi o to, że Sebas miał wybrać zajęcia pozalekcyjne, a pan miał swoje zajęcia…
F: Niech się pani streszcza.
A: Pozwoliłam mu, żeby zapisał się na taniec.
F: Słucham? Nie ma mowy! Za kogo się pani uważa pozwalając moim dzieciom na takie rzeczy?
A: Proszę pana…
F: Czy pani nie rozumie, że to tylko skrzywdzi mojego syna? I nie tylko jego.
A: Tak się panu wydaje? Tylko, że ja mu na to pozwoliłam, bo pan oczywiście nie miał czasu zająć się szkolnymi sprawami swoich dzieci.
F: Od tego mam panią.
A: Jasne, czyli znowu jest pan taki jak wcześniej.
F: Co się dzieje w tym domu? Wszyscy są przeciwko mnie czy co?
A: Nie, tylko w tym domu miał pan być taki jak pan obiecał, bardziej otwarty i zainteresowany dziećmi. Nic pana nie nauczyła kłótnia z Fanny?
F: Problemy z Fanny rozwiążę sam, niech się pani nie boi.
A: Mam tylko nadzieję, że rozwiąże go Fernando, którego poznałam wczoraj, a nie Pan Lodowaty.
F: Słucham?
A: Powinien pan czasem być bardziej uczuciowy, bo właśnie tutaj wczoraj po raz pierwszy udowodnił mi pan, że jednak ma serce. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:13:52 19-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 15
[Scena z Estefanią]
Manuela: Ale ślicznie pani wygląda:
Estefania: Dziękuję.
Fanny: Manuela ma rację, wyglądasz przepięknie.
E: Dziękuję, kochanie. Chcę, żebyście mnie taką zapamiętali.
[najmłodsze dzieciaki przytulają się do mamy]
S: Dlaczego tak mówisz?
L: Wybierasz się w podróż?
E: Tak, skarbie, w bardzo długą podróż.
[Luz wskakuje Estefanii na ręce]
1: A dokąd się wybierasz?
E: W piękne miejsce.
2: Polecisz samolotem?
Fer: Powinniśmy dać mamie chwilkę odpocząć.
E: Nieważne co się stanie, chcę, żebyście pamiętali, że kocham was całym sercem i że cała wasza siódemka… [Estefania chwyta Fernando za rękę] ósemka uczyniła mnie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.
L: My też cię kochamy, mamusiu.
1 i 2: I to bardzo!
E: Cokolwiek się stanie, zawsze będę przy was. Jak będziecie mnie potrzebować to spójrzcie na ten obraz, a ja zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby was pomóc. Ostatnim… Jedynym czego pragnę, to żebyście mieli szczęśliwe życie.
Fa: I tak będzie.
S: Mamo, co się tak naprawdę dzieje?
E: Luz, Alex, Guille, potrzebuję specjalny komitet, który przygotuje moją walizkę. Potrzebuję zdjęcia każdego z was. Dobrze?
L, A, G: Oczywiście.
E: Tak bardzo was kocham.
[Przytula całą trójkę]
L, A, G: idziemy.
E [do pozostałej czwórki]: Dzieci, musicie być wsparciem dla waszego rodzeństwa.
Nando: Oczywiście.
E: Sebastian, starci już do wiedzą, ale…
S: Mamo, czy ty umrzesz?
[S przytula się do mamy, Fanny przytula Alicię, wszyscy zapłakani]
[Rozmowa Any i Fernando w bibliotece]
A: Dzieci są już w łóżkach.
F: W porządku.
A: Jeżeli nie ma pan nic przeciwko temu to wyjdę na chwilę.
F: W porządku, nie zamierzam się z panią kłócić, ale kwestia Sebastiana nie jest jeszcze zamknięta.
A: Między nami jest wiele kwestii, które trzeba zamknąć. [Fernando wzdycha, ale nic nie mówi] Chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że widziałam się z Fanny. Mieszkanie Leona jest malutkie, ale czyste i wysprzątane. Fanny ma się dobrze, na ile się może mieć biorąc pod uwagę okoliczności.
F: To znaczy?
A: Jest smutna, wymęczona.
F: Bardzo za nią tęsknię.
A: Wiem, ale dobrze, żebyście dali sobie trochę czasu.
F: Czasu, którego jej nie poświęcałem jak zajmowała się rodzeństwem.
A: Cóż, tak bywa… [Ana chce coś jeszcze powiedzieć, ale jakoś nie może] Biorę komórkę w razie czego.
[Ana zbiera się do wyjścia]
F: Ana? [Ana odwraca się w stronę Fernanda] To prawda, że nie możemy tak zostawić tej kwestii między nami. Muszę pani coś powiedzieć… [Fernando kładzie Anie rękę na ramieniu, oczy Any aż promienieją] Musimy porozmawiać o tym co się stało tutaj wczoraj wieczorem…
A [z nadzieją w głosie i z pięknym uśmiechem]: Tak?
F: To wszystko przez odejście Fanny i mam nadzieję, że zgadzamy się co do tego, że to był błąd.
A [z tragicznie smutnym wyrazem twarzy]: Błąd, tak? Tak, tak, tak, zgadzamy się. To był błąd. Muszę iść, przepraszam.
[Ana pospiesznie wychodzi z biblioteki] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:19:20 22-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 16
[Rozmowy Any z Jennifer oraz Fernanda z Nicolasem i Bruno]
[A/J]
J: Co powiedziałaś Johnny’emu, że się tak wściekł?
A: Tak się zapalił do dziecka, nawet ubranko mi przyniósł, ale ja mu powiedziałam szczerze, że nie chcę mieć z nim dzieci.
J: No i słusznie. Johnny sobie na to zasłużył. Za długo do tego wszystkiego dojrzewał.
A: Też tak myślę. I w ogóle chciałam być z nim szczera, bo na dłuższą metę tak będzie najlepiej, no i powiedziałam mu, że już go nie kocham.
[F/N/B]
F: Moje życie to chaos i muszę z kimś porozmawiać. Tylko z wami mogę szczerze porozmawiać.
B: Oczywiście. Będę milczał jak grób. Pan wie, że może pan liczyć na moją dyskrecję.
N: Wiadomo, jak grób.
F: Chodzi o mój wyjazd z Isabelą…
B: Coś nie tak poszło na konferencji?
F: Nie, nie, mówię o innym typie konferencji, o konferencjach łóżkowych.
N: Kurczę, nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak konferencje łóżkowe.
B: Ja też nie.
F: Tato, proszę cię.
N: No to mów jaśniej.
F: W porządku. Spędziłem noc z Isabelą. To był impuls. Isabela jest atrakcyjną kobietą…
B: A pan nie jest z kamienia.
N: Bruno!
B: Proszę mi wybaczyć, don Fernando, przesadziłem.
F: Ta noc z Isabelą była…
N: Fantastyczna.
B: Namiętna.
F: Wywołała u mnie poczucie winy, zwłaszcza że Fanny się o wszystkim dowiedziała. A potem się wyprowadziła… I Ana… Jest jeszcze Ana…
[Bruno i Nico patrzą na siebie zdziwieni]
B/N: A co Ana ma do tego?
F: To właśnie próbuję zrozumieć. Odkąd Ana się zjawiła w tym domu nie jestem sobą. Błagam was, nie mówicie nic nikomu.
B: Oczywiście.
N: Milczymy jak grób.
B: Grób 1 i grób 2.
F: Właśnie tutaj, w gabinecie, odważyłem się wziąć Anę w ramiona i tańczyliśmy razem. [Fernando zaczyna demonstrować swój taniec ] Ależ się wtedy czułem szczęśliwy. Wypiłem trochę koniaku i czułem się… To było wspaniałe. Pocałowaliśmy się. Wow.
[B i N siedzą z wielkimi bananami na gębie]
[A/J]
J [z radosnym piskiem]: Aaaajj, całowałaś się z….
A [próbuje ją uspokoić]: Zachowuj się. [Jennifer zaczyna oddychać, żeby się uspokoić] To było króciutkie, nawet nie wiem jak to się stało, ale w pewnym momencie nasze usta się do siebie zbliżyły i…
J [nadal strasznie podekscytowana]: Nie, nie, nie!
A [niemniej podekscytowana]: Taaaaak!
J: No teraz to mnie zabiłaś. I jak było? Powiedz mi proszę jak całuje twój szef?
A: Jennifer, o takich rzeczach się nie rozmawia.
J: Ale powiedz mi, dobrze całuje czy nie?
A: Jennifer, o tych rzeczach…. Ach, wspaniale!!
J: Cóż za emocje.
A: Wiem, wiem.
J: I wyznał ci miłość?
A: Nie, nic mi nie wyznał.
J: Ale jakie to było uczucie?
A: A jak myślisz? Czułam się jak w telenoweli kiedy widzisz gwiazdy, czas staje w miejscu…
J: Ty jesteś zakochana w don Fernando.
A [najpierw chce zaoponować, ale się poddaje]: Tak. Nawet nie wiem kiedy i jak to się stało, ale serce mi tak wali za każdym razem jak go widzę, jak o nim myślę, jak jest blisko mnie.
J: Wiedziałam, wiedziałam. Ja to przeczuwałam. Wiedziałam, że się w nim zakochasz.
A: Tylko jest mały problem. Bo don Fernando powiedział mi, że to był błąd.
J: Nie…
[F/B/N]
N: Błąd?
B: Jak to błąd?
F: Powiedziałem Anie, że to był błąd.
B: Ale dlaczego?
F: Bo Ana jest nianią moich dzieci i nie chcę jej skrzywdzić. I zakładając, że kiedyś coś by między nami było i nam nie wyszło, nie chcę skrzywdzić moich siedmiu skarbów.
B: Rozumiem.
N: A ja nie.
F: Tato, jak się zastanowić to Isabela ma naprawdę wiele zalet.
N: Ana również.
F: Nie pomagasz mi.
N: Ale to prawda.
F: Isabela jest inteligentna, ma wszystko pod kontrolą, jest moja prawą ręką w firmie.
N: A Ana jest twoją prawą ręką w domu.
B: Czyli uważa pan, że rozsądniejsze jest związanie się z Isabelą?
F: Nie wiem.
B: Musi pan też myśleć o dzieciach i jej relacjach z pana dziewczyną.
F: Wiem, Isabeli jeszcze nie udało się nawiązać więzi z dziećmi, ale może to kwestia czasu.
N: No to skąd tyle chaosu w twojej głowie?
F: Bo nie wiem czy podejmuję dobrą decyzję.
N: Podejmujesz decyzję słuchając rozumu, a powinieneś posłuchać serca.
B: Tak właśnie.
[Rozmowa Any i Fernanda po tym jak Fernando nakrył dzieci wracające od Fanny]
A: Gdybym nie wyszła to by się to nie wydarzyło.
F: Nie, nie, pani miała prawo do wolnego wieczoru, nie mogę pani za to winić. Później porozmawiamy na temat kary dla dzieci.
A: Ale nie może ich pan karać za to, że tęsknią za siostrą.
F: Złamały zasady panujące w tym domu.
A: Tak, ale to są tylko dzieci. I do tego jakie inteligentne.
[Fernando chce coś powiedzieć, ale jednak nic nie mówi tylko się odwraca i spogląda na portret żony]
F: Odkąd ich mama umarła wszystko jest do góry nogami, wymknęło się spod kontroli.
A: Nie wiem czy to co powiem panu jakoś ulży, ale jeżeli dzieciaki pojechały tak daleko szukać swojej siostry to dlatego, że mają ogromne serca. A to pana zasługa.
[Fernando odwraca się i idzie w stronę Any]
F: Dobranoc.
[Fernando mija Anę na schodach]
A: Dobranoc. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:11:05 23-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 17
[Rozmowa Any i Fernando w restauracji]
A: I czemu pana tak interesuje mój chłopak?
F: Pani mi powiedziała, że ma chłopaka, ale nie wiedziałem, że chodzi o…
A: O kogo?
F: Pracuje w jakiejś spelunie.
A: A pan skąd wie, że ja nie pracuję w spelunie?
F [prawie zażenowany] Kiedyś poszedłem do knajpy, która się nazywa Chicago.
A [udająca szok]: Pan?
F: Chciałem poznać dziewczynę mojego taty, Jennifer.
A: I ta cała Jennifer pracuje w tym… Chicago?
F: Tak. I dziwi mnie trochę, że pani chłopak… Powiedzmy, że nie zniósłbym gdyby pani odwiedzała tego typu miejsca.
A: Cóż, Johnny już nie jest moich chłopakiem.
F [radośnie]: To super! [Ana patrzy na niego nieco zdziwiona] Świetnie!
A: Po prostu przestałam go kochać. Zdałam sobie sprawę, że on nie jest mężczyzną mojego życia.
F: A jaki jest mężczyzna pani życia?
A: Przystojny, wykształcony, dżentelmen, romantyk, ładnie pachnie, dobrze wychowany, odpowiedzialny…
F: Tylko tyle?
A: A to tak dużo?
F: Ale chyba już nie ma takich mężczyzn.
A: Są.
F: Tak?
[Ana patrzy na Fernanda jak w obrazek, jednak po chwili jej uwagę przykuwa coś innego ]
A: O nie.
F: Co się stało?
A [chwytając don Fernando za ramię]: Niech pan patrzy, don Fernando, ciasto czekoladowe. Ja nie kradnę, ale zawsze jak w domu dziecka była ciasto czekoladowe to nie mogłam się powstrzymać i podkradałam. Dostawałam potem straszny ochrzan, ale było warto.
F: No to zamówimy.
[Ana kwiczy z zachwytu ]
Kelner: Do usług.
F: Poprosimy kawałek ciasta czekoladowego dla pani.
A: Ale jakby pan mógł trochę więcej czekolady dać, tej lejącej.
F: Czyli sosu czekoladowego. [Ana patrzy dziwnie na Fernanda] To jest sos czekoladowy.
A: No tak, sos, bo się leje.
F: Nie wiedziałam, że tak pani lubi czekoladę.
A [zalotnie]: Wielu rzeczy pan o mnie nie wie, don Fernando.
F: Chętnie bym się dowiedział.
A: Ale niektóre z nich objęte są prawami autorskimi.
F: No to czego jeszcze nie wiem?
[Ana myśli o swoich występach w Chicago]
A [zamyślona]: Od czego by tu zacząć… Don Fernando, ja… [zjawia się kelner z ciastem czekoladowym, Ana kwiczy z radości] Dziękuję. [Ana prawie zabiera się za jedzenie] Chce pan?
F: Nie, nie.
A: Bo ja jak zacznę jeść to mnie nie ma.
F: Nie ma sprawy.
[Ana zaczyna jeść ciasto i wydawać z siebie dziwne odgłosy, Fernando patrzy na nią nieco przestraszony, a potem zafascynowany ]
A: Ale pycha.
F: Cieszę się, że pani smakuje. [Ana zaczyna wymachiwać Fernando łyżką przed nosem Fernando zaczyna się śmiać] Jest pani niemożliwa.
[Ana wreszcie kończy swoje ciasto czekoladowe]
A: Ach, ale się wyżyłam.
F [widzi że Ana jest brudna od czekolady i chce jej wytrzeć usta]: Mogę? [Fernando wyciera Anie usta] Ma pani coś przeciwko temu, żebym poprosił o rachunek?
A: Nie, nie, zasiedzieliśmy się trochę. [I znowu patrzą na siebie jak w obrazki, Ana odwraca się za siebie, żeby zobaczyć na co się tak gapi Fernando] O co chodzi?
F: O nic. Po prostu podziwiam sposób w jaki podchodzi pani do życia.
A [z uśmiechem za 100 dolców]: Podziwia pan coś jeszcze?
F: Wiele rzeczy u pani podziwiam.
A: Tak? Na przykład?
F: Cóż, ja…
A: No niech pan powie. [Zjawia się kelner z rachunkiem, Ana wkurzona ciągnie go za spodnie ] Lepszego momentu nie mógł pan sobie wybrać? [do Fernanda] Niech mu pan zostawi dziesiątaka.
F: Słucham?
A: Nie, nie, nic. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:12:05 23-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 18
[Ana przynosi Fernando kawę w szpitalu]
F: Dziękuję.
A: Pani Isabela sobie poszła?
F: Tak, mówiła, że źle się czuje.
A: Aaaa…
F: Chce mi coś pani powiedzieć?
A: O czym?
F: O Isabeli?
A: Nie, nie ja nie mogę mówić nic o pani Isabeli.
F: Dlaczego nie?
A: Bo to pana dziewczyna.
F: Czy ja wiem…
A: Nie? Nie jest pana dziewczyną?
F: Tak naprawdę to nie wiem.
A: Lepiej zmieńmy temat.
F: Tak, tak. Ana, chcę ci coś powiedzieć. Jak lekarz zapytał czy jesteśmy rodzicami Nanda to powiedziałem, że tak. Proszę mi wybaczyć.
A: Nie ma sprawy, ja bardzo chciałam go zobaczyć. Bardzo go kocham.
F: Wiem. Ja również.
[Ana i Fernando przed pokojem Nanda po tym jak Nando się obudził]
F [zaaferowany]: Trzeba powiadomić lekarza, że nasz syn ma się dobrze. Przepraszam, chciałem powiedzieć…
A: Nie szkodzi, rozumiem.
F: Ana, dziękuję, dziękuję. Nando nic nie będzie. Dzięki Bogu. [Fernando w szale radości rzuca się na Anę Zazdrośni Isabela i Johnny są świadkiem tego cudownego uścisku] Tak się martwiłem.
A: Wiem, ale wszystko będzie dobrze. [Wreszcie uścisk się kończy, ale Ana i Fernando nadal na siebie namiętnie patrzą] Teraz pan widzi, że nie należy nigdy tracić wiary?
F: Tak.
[Fernando widzi jak Ana zakłada sobie włosy za ucho i zaczyna na nią intensywnie patrzeć]
A: Co? Czemu pan tak na mnie patrzy?
F: Czasem przypomina mi pani moją żonę.
A: Tak?
F: Tak. Ona też tak zakładała włosy za ucho.
A: No bo wszystkie kobiety z dłuższymi włosami tak robią.
F: Tak? [Ana kiwa głową] Ale to nie jedyna rzecz, w której ją pani przypomina. Przede wszystkim chodzi o miłość do moich dzieci.
[Rozmowa Ximeny i Nando po powrocie Nando do domu]
X: Jak się czujesz?
N: Tak sobie.
X: Dowiedziałam się, że cię wypisali.
N: Tak.
X: Nando, przyszłam cię przeprosić.
N: Nie przejmuj się.
X: Ale wykorzystywałam cię i skrzywdziłam. I czuję się winna tego co się stało. I od czasu wypadku nie przestałam o tobie myśleć.
N: Tak?
X: Zdałam sobie sprawę jak wiele jesteś wart.
N: Kiedy sobie zdałaś z tego sprawę? Kiedy powiedziałaś mi prawdę przy wszystkich? Czy jak byłem nieprzytomny?
X: Tak w ogóle. I wiele myślałam o różnych sprawach. Chcę cię prosić o wybaczenie.
[Ximena całuje Nando]
N: I pomyśleć, że przez tyle lat marzyłem o tym pocałunku. Zastanawiałem się jaki on będzie. Ale wiesz co jest w tym wszystkim najdziwniejsze?
X: Co?
N: Że nic nie poczułem. [Ximenie zjeżdża z twarzy głupi uśmieszek] A wiesz dlaczego? Bo nie jesteś taka jak sobie wyobrażałem. Jesteś pustą, interesowną manipulantką.
X: Nando, ja…
N: Lepiej, żebyśmy się już nie widywali.
X [płacze]: Nie…
N: Idź już i życzę ci dużo szczęścia. Naorawdę. I nie martw się, na pewno znajdziesz innego idiotę, który będzie za ciebie odrabiał lekcje.
X: Nie…
N: Żegnam.
[Zapłakana Ximena wychodzi z pokoju]
[Ana ratuje Fernanda przed fretką]
[Fernando przerażony zauważa w swoim łóżku intruza]
F [krzyczy]: Bruno! Bruno! Bruno!
[Ana słyszy to i wpada do pokoju]
A: Don Fernando, co się stało?[Ana zauważa zwierzaka i zaczyna krzyczeć] Co to jest? Co to jest?
F: Nie wiem.
[Ana wskakuje na fotel i popycha Fernanda w stronę szczura]
A: Niech pan coś z nim zrobi! I w ogóle skąd się tu wziął?
F: Nie mam pojęcia. Niech pani się go pozbędzie.
A: Dobra, dobra. [Ana bohatersko schodzi z fotela i zasłania Fernanda własnym ciałem ] Spokojnie, ja to załatwię. [Chwyta poduszkę] Raz, dwa, trzy…..[Ana rzuca się za szczurem, ale ten zwiewa] Uciekł, uciekł….
F: Nie…
A [„biegając” na kolanach wokół łóżka]: Spokojnie, spokojnie, tu jest.
F [wciąż przerażony na fotelu]: Nie, nie…
A [podnosząc się z klęczków]: Spokojnie, nic panu nie będzie.
[No i tak się podniosła, że jej usta wylądowały centymetry od ust Fernanda ]
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 22:15:21 24-07-14, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:51:09 24-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 19
[Rozmowa Any i Fernanda po walce na poduszki]
A: Ale się świetnie bawiliśmy, co?
F: Tak, dawno się tyle nie śmiałem.
A: Bo śmiech to lekarstwo na wszystko. A najlepiej jak cię ze śmiechu boli brzuch.
F [wciąż z bananem na gębie]: Tak. [Ana odwraca się i zaczyna poprawiać łóżko] Ana?
A: Słucham?
F: Dziękuję.
A: Za co?
F: Za to że była pani przy mnie w szpitalu. Za to że tak bardzo kocha pani moje dzieci.
A: Pana dzieci są cudowne, każdy by się w nich zakochał.
F: Nie, nie.
A: Jak to nie? Nie są wspaniałe?
F: Oczywiście, że są, ale nie każda niania by się w nich zakochała. [Ana chce coś powiedzieć, ale jej nie wychodzi] Naprawdę dziękuję. Dziękuję, że pani jest.
[Ana i Fernando patrzą na siebie, iskry lecą ]
A: Ach, proszę pana, nawet nie wiem co powiedzieć.
[Fernando bierze ręce Any w swoje i oczywiście znowu na siebie patrzą tak namiętnie, że człowiek odpada]
F: Proszę mi tylko obiecać, że pani nie odejdzie. Że mnie pani nie zostawi.
A: Nie zostawię pana. A w ogóle dlaczego pan mówi takie rzeczy?
F: Bo nie zniósłbym gdyby pani odeszła.
[Ana i Fernando patrzą na siebie namiętnie, ich usta zbliżają się, ale BACH do pokoju wpada Fanny]
Fa: Tato! Tato! [Ana i Fernando odskakują od siebie jak oparzeni, Ana zaczyna znowu poprawiać łóżko] Przeszkodziłam w czymś?
F: Nie, nie, a w czym niby byś miała przeszkodzić?
Fa: Nie wiem, ale jacyś zdenerwowani jesteście.
A: To przez tą alergię na pierze.
[Ana nerwowo próbuje zapiąć już zapiętą bluzkę]
F: Co chciałaś mi powiedzieć?
A: Dzwonili, że jest już mój nowy samochód.
F: Świetnie, jutro go odbierzemy.
Fa: Super, dziękuję tato. [Fanny całuje Fernanda na dobranoc] Ana, mogłabyś przyjść na chwilę do mojego pokoju?
A: Jasne, oczywiście, zaraz idę.
Fa: Dzięki, do zobaczenia.
[Fanny wychodzi]
F: Niech pani idzie.
A [zalotnie]: Dobranoc, don Fernando.
F: Dobranoc, Ana.
[Ana udaje się w stronę drzwi, ale Fernando znowu zaczyna kichać]
A [odwraca się i biegnie do Fernanda z chusteczką]: Na zdrowie, na zdrowie.
F: Dziękuję.
[Rozmowa Any i Fanny o „Leonie”]
Fa: Prawie, Ana, prawie.
A: Jak to prawie?
Fa: Nie wiem, jakoś nie czułam się dobrze.
A: Byłaś sam na sam z Leonem, który wydaje się być dżentelmenem, w jego domu, tak?
Fa: Tak, ale nie mogłam przestać myśleć o tacie.
A: To w takim razie w porządku. [Ana zauważa, że Fanny przestaje się skupiać na jej włosach] Skup się na robocie!
Fa: Ale wiesz, naprawdę kocham Leona. Bardzo. Serce mi wali za każdym razem jak z nim jestem. Nawet nie wiesz…
A: Jak to nie wiem? [rozmarzonym głosem] Masz ochotę go przytulić, wtulić się w niego, czuć jego zapach, być z nim zawsze, dzielić z nim swoje marzenia.
Fa [chrząkając]: Ana?
A [wraca do rzeczywistości]: Co? Tak, tak, Leon to świetny chłopak!
Fa: Tak, tak. I jestem pewna, że to właśnie z nim chcę przeżyć swój pierwszy raz.
A [kwiczy z zachwytu]: Ach… Uważaj jak tniesz!
F [odkłada nożyczki]: Dzisiaj poznałam jego mamę.
A: No proszę, to widzę że to poważna sprawa.
Fa: Tylko że… Nie mówiłam ci, ale jego mama mieszka w biednej dzielnicy i to mnie trochę wytrąciło z równowagi.
A: Niby dlaczego?
Fa: A poza tym jego mama sprzedaje kanapki na uczelni.
A: I co z tego? Aj, przepraszam, panience przeszkadza, że mama jej chłopaka sprzedaje kanapki?
Fa: Nie, nie o to chodzi. Tylko że ja nigdy nie byłam w tamtej okolicy i nie wiedziałam, że mama mojego chłopaka tak mieszka.
A: Rozumiem.
Fa: Leon i ja będziemy walczyć o naszą miłość, ale boję się, że któreś z nas nie wytrzyma.
[Dzwoni telefon i Ana wychodzi porozmawiać]
[Rozmowa Any i Fernando schodach]
[Ana i Fernando wpadają na siebie na schodach i mierzą się od góry do dołu wzrokiem ]
A/F: Wychodzi pan(i)?
F [wykonując gest, żeby przepuścić Anę]: Panie przodem.
A: A dokąd to… Przepraszam, właściwie nic mi do tego.
F: Muszę iść na kolację z Isabelą.
A: Aaaaa…
F: A pani?
A: Cóż, zakończyłam dzień pracy, dzieci śpią, więc wychodzę.
F: Tyle to widzę. Ma się pani zamiar spotkać z Juanem?
A: Nie. Idę się spotkać z przyjaciółką, którą bardzo kocham.
F: W takim razie życzę miłego wieczoru.
A [bez cienia zazdrości w głosie ] Dziękuję ślicznie.
F: Może panią dokądś podwieźć?
A [z właściwą dla siebie prawie zgryźliwością ]: Dziękuję bardzo, komunikacja publiczna będzie bezpieczniejsza. Dobranoc.
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 12:11:10 25-07-14, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
fantasma Prokonsul
Dołączył: 21 Sty 2011 Posty: 3815 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:25:52 24-07-14 Temat postu: |
|
|
Wrzucam jeszcze tłumaczenie Shelle piosenki Pauliny
PONIEŚ MNIE POWOLI
Paulina Goto
Muszę przyznać
Że jestem wspólniczką serca
Które myśli tylko o tobie
Natychmiastowe połączenie kawałków układanki
Którą ułożyłeś we mnie
Zdaje się
Że nie ma innego sposobu
Dzisiaj zakochałam się
Bez pamięci
Czuję, że wszystko jest idealnie
Że mogę cię tylko poprosić
Ponieś mnie powoli
Pilnuj sekund
Gdy mnie całujesz
Czeka na nas cały świat
Żebyśmy mogli się zakochać
Niech czas stoi w miejscu
Niech nic nie rusza miłości
Ponieś mnie powoli
Chcę być z tobą i nie mylić się
Skoczyć w próżnię razem
Bez pośpiechu
Opiekując się sobą nawzajem
Ponieś mnie powoli
Nie mogłam uniknąć
Zatopienia się w twoim spojrzeniu
Podążam w twoją stronę
Zahipnotyzowana, bez mrugnięcia okiem
Czuję, że wszystko jest idealnie
Że mogę cię tylko poprosić
Ponieś mnie powoli
Pilnuj sekund
Gdy mnie całujesz
Czeka na nas cały świat
Żebyśmy mogli się zakochać
Niech czas stoi w miejscu
Niech nic nie rusza miłości
Ponieś mnie powoli
Chcę być z tobą i nie mylić się
Skoczyć w próżnię razem
Bez pośpiechu
Opiekując się sobą nawzajem
Ponieś mnie powoli
Ponieś mnie powoli
Chcę być z tobą i nie mylić się
Skoczyć w próżnię razem
Bez pośpiechu
Opiekując się sobą nawzajem
Ponieś mnie powoli
_________________ |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:34:01 26-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 20
[Rozmowa o cheerleaderkach i „rozwijaniu” się]
G: Dzień dobry.
A: Ty na pewno jesteś Ghana? Witamy, witamy.
G: Dziękuję.
Luz: [do Any]: A ty jesteś Królewna Śnieżka.
A: Cóż, nie zawsze.
G: Alicia dużo mi o tobie opowiadała, Ana.
A [patrzy srogo na Alicię]: Lepiej, żeby to były komplementy!
Al: Wiesz Ana, tak mi się spodobał występ cheerleaderek, że postanowiłyśmy się z Brianą zapisać do zespołu.
A: Serio?
Al: Nauczysz nas jakichś kroków? Proszę!
A: Cheerleaderki? Nie ma sprawy, dam radę. A tymczasem idźcie się przebrać, zjeść, a potem zobaczymy.
[Alicia i Ghana idą na górę, Luz patrzy zafascynowana na Brianę]
L: Dlaczego Ghana już ma piersi, a Alicia jeszcze nie?
Al [ze schodów]: Słyszałam!
A: Bo niektóre dziewczynki się rozwijają szybciej niż inne. A niektóre się rozwijają, a potem wszystko im opada, jak mi.
[Luz się śmieje ]
L: A ja kiedy się rozwinę?
A: Jeszcze trochę czasu ci zostało. Ale w międzyczasie możesz się co najwyżej zawinąć.
[Ana chwyta Luz i zaczyna się z nią wygłupiać]
[Foch Fernando po powrocie do domu i Ana, która skutecznie roztapia Don Hielo ]
[Fernando wraca do domu i widzi Alicię i Ghanę w strojach cheerleaderek]
F: Co tu się dzieje?
Al: Cześć tatuś. My ćwiczymy.
F: Po pierwsze te spódniczki są zdecydowanie za krótkie. Po drugie czy Sebastian przypadkiem nie powinien być na treningu lacrosse?
A: Tak, ale…
F: A po trzecie chyba ustaliliśmy, że nie będziesz tańczył.
S: Ale tato, taniec to moje życie. Chcę tańczyć, nie rozumiesz?
A: Proszę pana…
F: Ty nie rozumiesz, że…
[robi się ogólny harmider, ze schodów zbiegają Luz i Nando]
L: Ana, Ana, Nandito mi uciekł!
[na schodach pojawia się Bruno z bliźniakami]
B: Będziecie się musieli tłumaczyć przed tatą albo przed Aną. [Bruna schodzi na dół i widzi Fernanda] Don Fernando.
1: Mamy przechlapane.
2: Oby nie było tak strasznie.
F: Co zrobiliście z moją marynarką?
[wszyscy patrzą na siebie wkurzeni albo przestraszeni]
F: Przez was przyjechałem z firmy.
L: Wyrzucili cię?
F: Nie, przyszedłem spędzić z wami czas. Ale teraz już widzę co tu się dzieje jak mnie nie ma.
A: Proszę pana…
F: Teraz ja mówię, Ana. Jak mnie nie ma w domu to tu jest istne wariatkowo – treningi cheerleaderek, dzieci niszczące marynarki, brudne zwierzaki, chłopcy tańczący jak gangsterzy i niania, która na wszystko pozwala.
A: Przepraszam bardzo, ja nawet nie wiedziałam o marynarce…
F: No właśnie o tym mówię, Ana!
1: Bo potrzebowaliśmy do przedstawienia.
2: I była na nas za duża.
F: Wy dwoje do swojego pokoju!
A i G: Tak tato.
F: I zostawcie mi marynarkę. Macie pojęcie ile kosztuje?
A i G: 100 peso?
F: 100 peso… 1000 peso za jeden guzik!
L: Ale drożyzna!
1: Dobra, to my idziemy.
2: Pobawimy się czymś innym.
[Bliźniaki się zwijają, Fernando podchodzi do Bruna, który trzyma jego pociętą marynarkę]
F: Nie mogę w to uwierzyć. [do Alicii i Briany] A wy przebierać się!
Al.: Ale tato, musimy ćwiczyć.
F: Nie będę się powtarzał!
Al: Dobra, idziemy.
[Alicia i Ghana idą na górę, Ghana patrzy na Nanda, a on wykręca głowę i patrzy na nią]
F [do Bruna]: Jak mogłeś na to pozwolić?
B: Ale ja o niczym nie wiem.
F [do Nanda]: Na co tak patrzysz, Nando?
N: Na nic, tak tylko się rozciągam.
F: Jeszcze sobie krzywdę zrobisz.
N: Ale lekarz mi powiedział…
F [do Sebastiana]: Sebastian, mamy po raz kolejny odbyć ten samą rozmowę?
A: Ale proszę pana…
F: Co?
A: Nie podoba mi się, że pan go zmusza, żeby robił coś czego tak nie lubi.
F: Nie będziemy o tym dyskutować. Czasem trzeba coś robić niezależnie od tego czy to lubimy czy nie. Czy ja się niejasno wyrażam?
S: Ale co w tym złego, że chcę tańczyć?
A [takim samym tonem jak Sebastian]: Co w tym złego, że chce tańczyć?
F [krzyczy]: Ana!
A: Przepraszam, przepraszam…
F: Mimo że dużo pracuję to wiem co to jest rap, hip hop i inna pseudomuzyka.
A: Nie sądzę, żeby pan wiedział.
F: Ale tu nie chodzi o muzykę, Ana. [do Sebastiana] Ile razy ci mówiłem, żebyś się tak nie ubierał?
S: Ale to się tak nosi!
F: A potem do tego tatuaże i kolczyki, tak? I malowanie sprayem po murach? [Fernando kicha, wszyscy mu życzą ‘na zdrowie’] Nie zmieniajcie tematu!
A: Nie, nie…
F: Na czym stanęło?
A: Że taniec to też sport.
F: Ja tego na pewno nie powiedziałem.
A: Ale tak jest. Też się rusza i spala dużo kalorii. Ja się znam na tych sprawach, a poza tym… Ale nie zmieniajmy tematu. Sebas się nie wytatuuje i nie będzie nosił kolczyków, prawda?
S: Oczywiście, że nie.
F: Ana, jak będziemy tak im ustępować to zaczną robić co im się podoba.
S: Ale tato, w tym nie ma nic złego.
F: Teraz jestem zbyt zdenerwowany, później porozmawiamy. Idź do swojego pokoju!
S [wzdycha i idzie na górę]: Z tobą nie można jak z człowiekiem.
F: A ty Luz lepiej pilnuj zwierzaka, a raczej bestii.
L: On się nazywa Nando.
N: Nandito. Pewna różnica.
F: Leć na górę. Zaraz zwariuję od tej alergii.
F: Ty też Nando!
N: A co ja niby zrobiłem?
F: No właśnie nic nie zrobiłeś!
A [patrzy na pociętą marynarkę Fernanda]: Tak właściwie to wcale nie wygląda tak źle. [Ana podchodzi do marynarki i zaczyna coś demonstrować] Jest przewiewna, nie będzie tak gorąco. [Ana widzi minę Fernanda i odchodzi od marynarki] Proszę pana, to jest siódemka dzieci i każde ma swoje problemy. A poza tym mimo że się pan tak wkurzył to zauważyłam ten miły gest, że wyszedł pan wcześniej z pracy, żeby pobyć z dziećmi. Niech pan tego nie psuje. [Ana podchodzi do Fernanda i chwyta go delikatnie za klapę marynarki] Niech pan przymierzy marynarkę. No dalej. Na pewno będzie panu w twarzy w krótkim rękawie. Szybko, szybko. [Ana prawie ściąga z Fernanda marynarkę i ubiera go w tą „nową”]
F: Ależ pani ma sposoby.
A: No ja chcę tylko zobaczyć jak… [Ana widzi Fernanda w marynarce] No i jak ślicznie pan wygląda. Od razu dziesięć kilo mnie. A poza tym akurat pieniędzy to panu chyba nie brakuje.
N: Powinien tak pojechać na jakiś kongres.
F: Dobra, dobra.
B: Rzeczywiście, całkiem nieźle.
A: Jeszcze tylko kamizelki brakuje. [Ana zauważa spuchnięte usta Fernanda] Co się panu stało w usta?
F: Nic.
A: No przecież widzę.
F: Niech pani ze mną pójdzie do biblioteki.
[Ana na dywaniku u szefa ]
A: Boli pana?
F: Nie.
A: Przepraszam, nie miałam pojęcia, że Johnny’emu coś takiego przyjdzie do głowy.
F: Niech się pani nie przejmuje. Ale na koniec rozmowy powiedział mi coś dziwnego.
A: Tak?
F: Tak.
A: Co takiego?
F: Powiedział mi, że pani nie jest taka na jaką wygląda. Co miał na myśli? Niech mi pani powie kim pani jest tak naprawdę?
A: Ja już od jakiegoś czasu chcę panu powiedzieć, że…. Że jestem tan…
[do pokoju wpada Fanny i przerywa wyznanie Any]
Fa: Tato, wielkie dzięki. Samochód jest super!
F: Cieszę się, że ci się podoba.
A [rycząc jak lew ] Witaj, Leon.
L: Dzień dobry.
Fa [zauważa strój Fernanda] Oh my God, co to ma być?
F: To najnowszy krzyk mody z Mediolanu. Podoba wam się?
Fa: A co? Obcięli cenę, ale przy okazji też rękawy?
A [rozmarzona]: Ale dzięki temu widać te ramiona… Ech, ja już się może zamknę.
L: Dzień dobry.
F: Cieszę się, że widzę was razem. Fanny, od czasu jak wróciłaś do domu chciałem ci to powiedzieć, ale Nando miał wypadek i nie było okazji.
Fa: Co takiego?
F: Mimo że mam pewne warunki, popieram twój związek z Leonem.
[Ana i Fanny oddychają z ulgą]
Fa: A jakie to warunki?
F: Nie chcę, żeby Leon zaniedbywał pracę albo żebyście zaniedbywali naukę.
Fa: Nie masz się o co martwić. Ale super!
A: Pewnie, że super! A skoro już tacy zadowoleni wszyscy jesteśmy to może byśmy dokądś poszli?
F: Na przykład dokąd?
A: Nie wiem… A może tak do tego zoo tu w pobliżu? [Fernando patrzy na Anę nieco zdziwiony] No wie pan, tam gdzie są małpy i słonie… Aaa, już wiem, boi się pan lwów?
F: Ja?
A: Tak.
F: Oczywiście że nie!
A: Nie?
F: Ale tak czy inaczej dopiero co ukarałem dzieciaki.
A: No i właśnie dlatego to proponuję. Żebyście spędzili trochę czasu razem. Niech się pan zgodzi, co?
F: Dobra, tylko muszę się przebrać.
Fa: Ależ po co, wyglądasz świetnie!
F [do Fanny i Leona]: To jak, idziemy do zoo? [Leon ma trochę przerażone spojrzenie] Nie martw się, ja zapraszam.
A: No to świetnie, idziemy.
F: Tylko się przebiorę.
A: A ja powiem dzieciakom.
[Ana wybiega z gabinetu wrzeszcząc]
[W zoo przy słoniach]
A [do Luz]: Pięknie są, prawda? I takie wielkie. [Ana się odwraca i widzi, że Fernando z pewną taką nieśmiałością podchodzi do słoni ] Dlaczego pan tak z tyłu stoi? Boi się pan?
F: Ależ gdzież tam!
A: A mi się wydaje, że jednak. [Ana zbliża się do Fernanda] Ale jak się pan boi to ja się panem zaopiekuję. [Ana znowu pochyla się nad Luz] Widziałaś?
F [podchodzi jednak bliżej Any]: Widzi pani?
[Ana zauważa, że Fernando nadal ma stracha]
A [chwyta Fernanda za rękę]: Niech się pan nie martwi, jestem przy panu.
Luz [z zachwytem]: Aaaa, chwycili się za ręce!
[…]
[Luz podbiega podekscytowana do reszty rodzeństwa]
Luz: Widzieliście jak się trzymają za ręce?
Któreś z dzieciaków: Serio?
[wszyscy zerkają na Anę i Fernanda, „uuuuu” z zachwytu ]
F [znów przestraszony]: Zbliża się…
A [przytulając Fernando]: Spokojnie, spokojnie. Proszę się przytulić, wszystko będzie dobrze. [Dzieciaki znowu wyją Ana się do nich odwraca] Hey, bez takich! Tata się boi słoni, trochę szacunku dla niego. [Ana znowu się przytula do Fernanda] Proszę się nie bać, niech się pan mocno trzyma.
F: Ale widzi pani jaki on jest wielki?
A: Tak to bywa z tymi fobiami, don Fernando. Ale proszę się uspokoić.
[Ana kupuje mango]
A: Ma pan drobne?
F: A po co?
A: Na mango, teraz jest sezon. Pożyczy mi pan?
F: Jasne.
A: Dziękuję. [Ana podchodzi do straganu] Poproszę mango, ostre.
Sprzedawca: Oczywiście.
[Fernando tak patrzy na Anę, że zejść normalnie można!!!! Ana odwraca się i widzi podchodzącego Fernando]
A: Wszystko w porządku?
F: Bardziej niż w porządku. Już dawno się tak dobrze nie czułem.
A: Bardzo się cieszę, don Fernando. [do sprzedawcy] Ile?
Sprzedawca: Piętnaście peso.
A [wystawia rękę, żeby Fernando dał jej pieniądze]: Piętnaście peso. [Ana odbiera mango, a Fernando płaci] Dziękuję.
F [podaje sprzedawcy banknot]: Reszta dla pana. [Ana podsuwa Fernando mango pod nos pytając czy chce spróbować] Fernando. Mówmy sobie na „ty”. Po prostu Fernando.
A: Mam mówić do pana Fernando?
F: A dlaczego nie?
A [z zalotnym uśmiechem na twarzy]: Dobra. Fernando.
F: Widzisz?
A: Bardzo się cieszę, że się pan dobrze bawi. To znaczy, że się dobrze bawisz, Fernando.
F: Od razu lepiej.
A: Tak?
F: Zdecydowanie.
A: Chce pan?
[Fernando znowu patrzy na Anę jak na 8 cud świata i zauważa, że się pobrudziła. Zaczyna jej delikatnie wycierać usta dłonią] Trochę się pobrudziłaś. [chwila napięcia jak Fernando wyciera Anie usta] To wszystko dzięki tobie. Mam ciebie, moich siedem aniołków, czego więcej mógłbym chcieć?
[I znowu przez pół minuty muszą na siebie patrzeć zanim się pocałują, oczywiście koniec odcinka ]
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 15:46:43 26-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:37:33 29-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 21
[Ana mówi Fernando, że idzie do Johnny’ego]
[Ana mija się w drzwiach z Fanny]
A: Wszystko w porządku Fernando?
F: Nie. Muszę sobie coś przemyśleć.
A: A ja muszę wyjść w pilnej sprawie.
F: Pilna sprawa?
A: Tak, ale to sprawa osobista.
F: W porządku.
A: Nie zajmie mi to dużo czasu. [Ana zbiera się do wyjścia] Ale właściwie nie muszę tego przed tobą ukrywać. Johnyy… Pamiętasz Johnny’ego?
F: Tak, twój były.
A: Kiepsko się ma i muszę iść go odwiedzić.
F: Nie ma problemu.
A: W porządku. Postaram się streścić.
[Pocałunek Any i Fernando i wszystko przed ]
A [wchodzi do biblioteki chrząkając]: Herbata do rąk własnych. Pychota.
F: Dziękuję.
A: Za co? [Ana stawia filiżankę na stole] Proszę bardzo.
F: Dziękuję.
A: Tak, już mi to pan mówił. [chwila zastanowienia] Myślisz o Fanny, prawda?
F: Tak.
A: Jakbyś chciał porozmawiać to wiesz, że ja zawsze chętnie wysłucham. Wprawdzie czasem moja gęba się nie zamyka i żyje własnym życiem, ale spoko, mów o co chodzi, a ja słucham.
F: Dziękuję.
A: Ale „dziękuję, tak” czy „dziękuję, nie”?
F: Słucham?
A: Mam zostać? Pogadamy, nie pogadamy?
F: Ana, jutro wybieram się z Nando do Malinalco. Na twojej głowie zostawiam wszystko.
A: Ależ nie ma problemu.
F: Dziękuję.
A: To już trzecie albo czwarte podziękowanie…
F: Naprawdę?
A: Tak.
F: Jakoś nie zarejestrowałem.
A [śmieje się]: Nie? Jaki uprzejmy… No dobra, to ja idę spać, bo to był naprawdę pełen emocjo dzień… Dobra… [Ana wstaje i patrzy znacząco na Fernando] Dobranoc.
F: Dobranoc.
[Ana szykuje się do wyjścia, ale wewnątrz niej wszystko krzyczy „Fernando, ty tłumoku, zrób coś!!!!!”]
F: Ana!
A [podekscytowana, że jednak Fernando dał jej powód, żeby zostać] Tak, Fernando? [Ana siada na kanapie] Ach, jak dziwnie jest mówić do ciebie po imieniu. O co chodzi?
F: Myślę, że już czas.
A: Na co?
F: No na to.
A: Na to? Aaa, na to… Czyli na co?
F: Na to między nami. Żebyśmy sobie mówili na „ty”.
A: No tak, jasne, no przecież. [znowu chwila namiętnego patrzenia sobie w oczy, Ana wstaje i znowu chce wyjść] W takim razie dobranoc.
F [zrywa się za nią]: To był wspaniały dzień.
A: Tak, cudowny. I wie pan co…
F: Ależ się naśmiałem.
A: Ja jeszcze więcej. Zwłaszcza jak ci wymalowali tego psa na twarzy i wywalili język na zewnątrz, a potem jak sfiksowałeś jak zobaczyłeś pocału… Nie, nie, nieważne…
F: Tak, pocałunek…
A: Nie, nie, nic nie mówiłam…
F: A właściwie co z tym sfiksowaniem?
A: Nie nic, tak tylko się czasem mówi. Jak się ktoś uderzy to może sfiksować, albo jak zobaczy coś…
F: No w każdym razie świetnie się bawiłem.
A: Ja również.
F: Dziękuję.
A: Już starczy, to piąte „dziękuję”.
F: Naprawdę?
A: Albo czwarte…
F: Sam nie wiem, ale czuję się tak dobrze jak jestem przy tobie… Dzięki tobie się zmieniłem. Stałem się bardziej wolny…
A: Tak, mniej oschły, bardziej wyluzowany… Nie tak lodowaty jak do tej pory.
F: Tak, sam czuję że się topię.
[Ana i Fernando śmieją się po żarcie Fernanda]
A: Taki jesteś dużo fajniejszy, Fernando.
F: Prawda?
A: Tak.
F: No to muszę częściej taki być.
A [patrząc znacząco na Fernando]: Daj się ponieść temu co teraz czujesz.
[oczywiście patrzą na siebie namiętnie przez 5 minut]
F: Ana…
A: Fernando….
[Ana zamyka oczy i szykuje się do pocałunku]
F: Dobranoc.
[Ana wydaje z siebie odgłos oznaczający „no chyba cię gościu porąbało”]
A [zrezygnowana]: Dobranoc.
A: Tak, dobranoc po raz kolejny...
[Ana odwraca się w stronę wyjścia, ale……]
F: Ana….
[Fernando się opamiętał, rusza z Aną, odwraca ją i przyciąga do siebie no i wreszcie mamy pierwsze beso na trzeźwo!!!!!!!!!!!!!!!! A po chwili w drzwiach pojawią się zachwycona Luz ]
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 16:39:32 29-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:18:04 30-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 22
[Ana i Fernando na dywaniku ]
N: Luz zapewnia, że widziała jak się całujecie.
S: Luz, jesteś tego pewna?
L: I to w usta!
[i „uuuuuuu”]
1: Ohyda….
2: Dlaczego się całowaliście?
A: Nie, słuchaj, tak naprawdę….
F: My rozmawialiśmy.
A: Dokładnie.
F: Już wam powiedzieliśmy.
A: A czasami trzeba porozmawiać.
L: Nieprawda, ja was widziałam.
N [do Luz]: Obudziłaś nas, żeby nam nakłamać?
F: Kochanie, na pewno spałaś.
A: Tak, masz mocny sen.
L: Nie spałam!
Al: Mogę potwierdzić, powiedziała, że idzie siusiu.
F: Wybaczcie, ale tutaj nic się nie wydarzyło i wszyscy wracają do łóżek.
Dzieciaki [grożą palcami]: Nie….
Fa: Serio tato, dawno cię nie widziałam takiego zdenerwowanego.
Al: A te spojrzonka między tobą, a Aną?
A: Spojrzonka? O czym ty…
F: Jakie znowu spojrzonka?
A: Tutaj nie ma żadnych spojrzonek.
F: Jestem zdenerwowany, bo jest bardzo późno, a jutro rano muszę iść do pracy. A wy spać!
[Fernando znowu chce ich przegonić, ale dzieciaki się nie dają]
Fa: Tato, weź ty lepiej pilot i wyłącz te swoje tanie wymówki. Chyba sam w nie nie wierzysz.
2: Było tak jak na filmach, Luz?
L: Tak.
1: Z języczkiem?
[Dzieciaki rzucają kolejnym „uuuu” i wytykają języki ]
A [wstaje]: Ale w ogóle co to za pytania. Koniec tego, wszyscy spać!
[Ana próbuje zagonić dzieciaki do łóżka]
Fa [zaczepnie do Any] : A jesteś pewna, że ty też pójdziesz spać?
A: Zapewniam cię, że tak! Dalej, do łóżek!
[Ana niesie Luz na górę]
L: Ana?
A: Co kochanie?
L: Urośnie ci nos jak Pinokio.
A: Później o tym porozmawiamy.
L: Podobał ci się pocałunek? [Luz patrzy na Anę i triumfuje] Podobał ci się, podobał ci się!
A: Luz, na litość boską.
[Wracamy na dół, gdzie nadal są Manuela, Bruno, Fanny, Nando, Alicia no i Fernando]
Fa: Dobra, dzieciaki już poszły, nam możesz powiedzieć prawdę.
F: Już wam powiedziałem. Nic się nie wydarzyło.
N: Ale gdyby się wydarzyło to nie byłoby w tym nic złego.
Fa: Absolutnie nic.
Al: Luz stwierdziła, że powinniście się z Aną pobrać.
B [wkracza do akcji]: Dzieciaki, spać! Wasz tata jutro musi wcześnie wstać do pracy.
Fa: Bruno, ty się lepiej zajmij swoją buzią. Tato, nigdy nie przyszło ci do głowy, że byłoby cudownie gdybyście się z Aną pobrali?
F [z genialnym wyrazem twarzy]: Nie, nie, nigdy. W życiu o tym nie myślałem.
N: A powinieneś.
[Alicia i Fanny przytakują]
F [zaczyna ostentacyjnie ziewać]: Spać mi się chce. Idę do łóżka.
N: Dobrej nocy!
[Ana jest w swoim pokoju, ktoś puka do drzwi, Ana myśli, że to Fernando, ale okazuje się, że to Luz]
L: Okłamałaś mnie jak Pinokio!
[Ana ucisza Luz i sadza ją na łóżku]
A: Ja wiem, że nie powinno się kłamać, kochanie.
L: No to czemu kłamiesz?
A: Żeby chronić twojego tatę.
L: A może nie podobał mu się pocałunek?
A: Wiesz co, ty jesteś za mała, żeby zadawać mi takie pytania. [Oczywiście za chwilę zmiękła] Chyba tak. No przynajmniej mam nadzieję, że tak.
L: Ty kochasz mojego tatę.
A: Ja? Ja…
[I znowu uśmiech za 100 dolarów]
L: Oczywiście, że tak.
A: Ech, przestań mnie tak przesłuchiwać. [Luz gramoli się Anie do łóżka] A ty dokąd się gramolisz? Gdzie tu zamierzasz się schować, no gdzie?
[Rozmowa Any i Fernanda w sypialni Fernanda]
[Ana puka do drzwi]
F: Proszę.
A: Witaj, Fernando.
F: Dobry wieczór, Ana.
A: Wszystko w porządku?
F: Wie pani co się dzieje z Brunem?
A: Pani? To znaczy, że już sobie nie mówimy po imieniu, proszę pana?
F: Wybacz. Nie wiesz co się dzieje z Brunem?
[Fernando pakuje walizkę, Ana podchodzi do niego]
A: Dobrze się czujesz? Mogę ci w czymś pomóc? [Fernando odwraca się do Any myśląc o tym co mu powiedziała Isabela, ale nic nie odpowiada tylko mija Anę i podchodzi do komody za nią] Co tutaj dzisiaj wszyscy chodzą jak zombie?
F: Co?
A: Nieważne. Bruno mówił, że chciałeś się ze mną widzieć. O co chodzi?
F: Chcę, żebyś przypilnowała wszystkiego w domu, bo Bruno odchodzi.
A: Jak to odchodzi?
F: Właśnie mi to oznajmił.
A: Dobra, dobra, wszystkim się zajmę. [Ana znowu podchodzi do pochylających się nad walizką pleców Bruno ] A nie ma jakiejś mniej oficjalnej wiadomości dla mnie?
[Biedny Fernando znowu patrzy na Anę z miną zbitego psiaka]
[Ana dopina walizkę Fernanda]
A: Nie wydaje ci się, że musimy o pewnych rzeczah porozmawiać? [Fernando oczywiście odjęło mowę] No nie wiem, ale po wczorajszym chciałabym wiedzieć, w którym kierunku zmierzają sprawy. Chyba wiesz o co chodzi?
F: Tak.
A [podekscytowana]: Tak? Tak? No to czyli na czym stoimy?
F: Ana, wybacz, głowa mi zaraz wysiądzie.
A: A to z bólu czy jak?
F: Możemy o tym porozmawiać później?
A: Jasne. Ale mam nieodparte wrażenie, że nie patrzysz mi w oczy. Uciekasz wzrokiem…
F: Ja?
A: Tak, ty. Nie patrzysz mi w oczy. [Ana próbuje zmusić Fernanda, żeby na nią spojrzał jak człowiek] Spójrz na mnie. [Fernando niestety szybko spuszcza wzrok, Ana podaje mu walizkę] Proszę bardzo.
F: Dziękuję.
[Fernando wychodzi z sypialni]
A [krzyczy za nim]: Miłej podróży!
F: Porozmawiamy jak wrócę.
A [siada zrezygnowana na łóżku]: Kurczę…
[Po chwili Fernando wraca i Ana zrywa się z łóżka]
F: Ana?
A: Tak?
F: Naprawdę przepraszam.
[Zdezorientowana Ana patrzy jak Fernando drugi raz wychodzi z sypialni, potem znowu siada na łóżku]
A: O co tu do licha chodzi?
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 13:06:37 30-07-14, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:57:24 31-07-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 23
[Scena Any, Luz i Alicii w pokoju dziewczyn]
[Ana czesze Luz włosy]
L: Ana, nieładnie jest kłamać.
Al: Luz, to tylko taka zabawa.
A: Ale Luz ma rację, bo naprawdę nie wolno kłamać.
L: To w takim razie dlaczego wszyscy kłamiemy?
Al: Robimy to dla Bruna.
L: Na temat pocałunku z tatą też kłamałaś.
A [nieco zmieszana]: Ach, skarbie, co ja mam ci powiedzieć… Chodzi o to, że dorośli czasem kłamią, żeby oszczędzić innym cierpienia.
L: Ale to i tak są kłamstwa.
A: No tak. Ale dorośli czasem kłamią, żeby nie ranić innych, tak jak w przypadku mamy Bruna.
Al: A kogo niby mają oszczędzić kłamstwa na temat twojego pocałunku z tatą?
A: Co się na mnie tak uwzięłyście…
L: Ludzie się całują jak się kochają, prawda?
A: Tak, tak.
L: W takim razie ty i mój tata się kochacie.
Al: Dlaczego się wreszcie do tego nie przyznacie?
A [wpychając Alicii szczotkę i każąc jej dotykać włosów Luz]: Zobacz jakie delikatne. No szczotkuj, szczotkuj.
Al: Nie zmieniaj tematu!
A: Nie zmieniam tematu. No dalej, szczotkuj.
[Scena Any i Fernando przed domem]
[Ana goni Fernando, który zasuwa do samochodu]
A: Fernando, Fernando! Nie jesz śniadania z dziećmi?
F: Przepraszam, ale mam spotkanie o 8. Przepraszam…
A. Poczekaj chwilkę. Co ci jest? Ciągle mnie tylko przepraszasz. O co chodzi?
F: Wiem, wiem, ale spotkanie…
A: Jakie znowu spotkanie… Już wcześniej dziwnie się zachowywałeś, pojechałeś do Malinalco, wróciłeś i powiedziałeś, że nie możemy porozmawiać, bo jesteś zmęczony. Co się z tobą dzieje?
F: Wybacz, ale muszę iść do biura.
A: A ja muszę z tobą porozmawiać.
F: Przeproś dzieci ode mnie i powiedz, że mi przykro. A jak ty chcesz porozmawiać ze mną….
A: Nie, tu nie chodzi o nas tylko o Alicię.
F: Co się dzieje z Alicią?
A: Ma doła, bo dorasta i wychodzą jej pryszcze, źle się czuje.
F: Później o tym porozmawiamy, dobra? Proszę, teraz muszę iść.
[Wściekła i rozczarowana Ana pokazuje Fernando, że w takim razie ma wsiadać do samochodu…]
[Leon, Fanny i mama Leona]
[Dzwoni telefon Fanny, ale Fanny nie odbiera]
L: Kto to był?
F: Ximena, ale nie chcę z nią rozmawiać.
M: A mogę spytać dlaczego?
F: Ximena zabawiła się moim bratem Nando i przez nią miał wypadek. Byłyśmy kiedyś nierozłączne, ale ona wszystko zniszczyła. Mogę skorzystać z łazienki?
M [pokazując Fanny]: Oczywiście, to te drzwi.
F: Dziękuję.
[Fanny wychodzi]
L: Ciągle to samo?
M: Tak. Fanny będzie musiała żyć bez wielu rzeczy, do których jest przyzwyczajona, bo tak cię kocha.
L: Ja ją również.
[Fanny w łazience wygląda jakby pierwszy raz widziała łazienkę w chacie, która nie jest warta miliony dolarów ]
M: Miłość was nie wykarmi, Leon. Musisz jej powiedzieć, że…
L: Wiem, wiem. Ale nie mogę…
M: To dlaczego z nią nie zerwiesz na dobre zanim wszystko się jeszcze bardziej skomplikuje?
L: Nie mogę. Taka wspaniała dziewczyna jak Fanny zwróciła na mnie uwagę. Na mnie! Nie dam jej odejść. I proszę cię, żebyś już więcej o tym nie wspominała.
[Pożegnanie Fanny i Leona]
F: Jesteś cudowny, kochanie.
L: I kto to mówi.
F: Ależ jestem w tobie zakochana.
L: Ja w tobie również. Nigdy nikogo nie kochałem tak jak ciebie.
[Leon przypomina sobie rozmowę z mamą]
F: Wszystko w porządku?
L: Fanny, myślisz że powinniśmy kontynuować nasz związek?
F: O czym ty mówisz? Zawsze po spotkaniu z twoją mamą masz jakieś wątpliwości. Jak chcesz ze mną zerwać to po prostu to zrób.
L: Nie, nie o to chodzi, przepraszam.
F: No to o co chodzi?
L: Nie zastanawiałaś się nigdy czy nasz związek przetrwa? Twój tata, moja mama, twoi znajomi z uczelni ciągle mówią o tym co nas dzieli.
F: Ja wcale o tym nie myślę. A jeżeli ty się przejmujesz tym co oni mówią to nie jesteś chłopakiem, w którym się zakochałam.
L: Masz rację.
F: Mi nie przeszkadza, że jeździmy motorem, jemy tacos na ulicy albo że mieszkasz w malutkim pokoiku. Bo odkąd umarła moja mama, jesteś jedyną osobą, która przywróciła mi chęć do życia. I mam gdzieś co mówią ludzie. Kocham cię i wierzę w ciebie.
[Leon przytula Fanny]
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 18:20:29 31-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:38:49 01-08-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 24
[Fernando zaprasza Anę na kolację]
[Ana odbiera telefon]
A: Słucham?
F: Ana, jak się masz?
A: To zależy, wszystko jest względne.
F: Dzisiaj wieczorem około 9 wpadnie po ciebie szofer, Erasmo, żeby cię zabrać do restauracji.
A: Do restauracji?
F: Tak. Chcę z tobą porozmawiać o czymś bardzo ważnym. Do zobaczenia, ok?
A: Jasne.
F: Dziękuję. Do wieczora.
A: Do wieczora.
[Ana wchodzi do restauracji]
F [wstając na przywitanie i oczywiście zamordowany pięknym widokiem]: Cześć.
A [super zalotnie]: Cześć.
[Ana siada]
Kelner: Coś do picia?
A: Wodę. Chcę wszystko pamiętać.
[Fernando siada]
F: Pięknie wyglądasz.
A: Ty też wyglądasz… jak zawsze, super przystojny. Nawet oczy ci się świecą.
F: Dziękuję.
A: Cóż za miejsce. [do siebie] Idealne na taką okazję.
F: To co muszę ci powiedzieć jest bardzo ważne.
A: No pewnie że tak. Takich rzeczy się nie mówi codziennie. No wprawdzie ty już raz mówiłeś, ale nieważne, skupmy się na tu i teraz.
F: Pozwolisz?
A [z cudnym uśmiechem]: Oczywiście, że pozwolę.
F: To dla mnie bardzo trudne.
A: Trudne?
F: Tak.
[kelner przynosi Anie wodę]
A: Czyli… trudne?
F: Tak.
A: Chodzi ci o dzieci? Ale one się strasznie cieszą.
F: Ana, chciałem się z tobą spotkać, bo na to zasługujesz i chciałam, żebyś dowiedziała się jako pierwsza.
A: No wiadomo. Wprawdzie Nando już wie, no ale musisz mi to powiedzieć osobiście.
[Ana zauważa, że jednak z Fernando coś na serio jest nie w porządku] Fernando, co to za mina?
F: Ana, przykro mi… Naprawdę. Ale muszę zrobić coś co jest moim moralnym obowiązkiem. Muszę dawać przykład moim dzieciom, być głową rodziny. A poza tym tak powinienem postąpić. [chwila przerwy i BOMBA] Zamierzam się ożenić z Isabelą.
[i rozdzierający serce wyraz twarzy Any] |
|
Powrót do góry |
|
|
Ustronianka Prokonsul
Dołączył: 23 Paź 2006 Posty: 3402 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
Wysłany: 1:31:47 03-08-14 Temat postu: |
|
|
Ana, Guille, Alex i Luz po odnalezieniu (Nie wiem, który bliźniak jest który )
G: Chcieliśmy uciec z domu!
A: Jak to?!
Al: Ale nie daliśmy rady otworzyć bramy.
A: No i całe szczęście!
L: Nie chcemy, żeby tata ożenił się z wiedźmą.
G: Jest zła!
Al: Jak macocha z opowiadań.
A: Bez przesady, nie jest aż tak tak tak zła. Nie możecie tak sobie uciekać z domu, wyobraźcie
sobie wszystkich szukając was pod kamieniami.
L: O nie, nie, nie, nie byliśmy pod kamieniami.
A: Już wiem, byliście w klitce, pozwijani. W każdym razie wszyscy tam w domu odchodzili od zmysłów.
Chodźmy.
G: Tata się zezłości.
Al: Zabije nas?
A: Bez przesady, ale na pewno wam coś powie.
Luz, Ana i Alicia
A: Już mnie nigdy tak nie nastraszysz, prawda?
L: Nie rozumiem.
A: Czego nie rozumiesz słońce.
L: Ty i mój tata się pocałowaliście. Powiedziałaś mi, że go kochasz, więc dlaczego się ożeni
z wiedźmą?
A: Ona nie jest żadną wiedźmą. I się z nią ożeni, bo.. och wydaje mi się, że to powinien wam
powiedzieć tata.
Al: Ale ty go kochasz?
A: Ech...
Al: Już mu to powiedziałaś?
A: Nie ma sensu o tym mówić.
L: Dlaczego mu nie powiesz, że go kochasz i wtedy on ożeni się z tobą.
A: No cóż, dobra, powiem wam bez żadnej ściemy...
Ana, Sebas, Guille i Alex
A: Wy dwaj! Tata chce z wami porozmawiać zanim pójdziecie do szkoły.
G: To już po nas.
A: Mówiłam wam to już jak zrobiliście sztuczkę z termometrem, ostrzegałam was.Wszystko ma swoje
konsekwencje!
S: No tak, ale nikt z nas się nie zgadza, żeby tata się ożenił z tą Isabelą.
A: Powiedziałam to już dziewczynkom, teraz wam. Jeśli wasz ojciec podjął taką decyzję, a to wasz tata
więc go szanujemy, wspieramy i tyle.
Al: Nawet jeśli się żeni z wiedźmą?
A: Znowu to samo. Już wam mówiłam, że koniec z tym nazywaniem Isabeli wiedźmą.
G: Czarownica.
A: Też nie! Nie rozumiesz mnie?
G: Ale my nie chcemy macochy!
A: Nie zachowuj się tak!
S: Moi bracia chcą powiedzieć, że my chcemy Ciebie.
A: Ale ja tu zawsze z wami będę. Nie martwcie się.
S: Ana wszystko w porządku?
A: Tak, wszystko ok. Wszyscy musimy się przyjąć do wiadomości, że wasz tata ożeni się z Isabelą.
Ale dobrze, chodźcie.
Fanny&Ana, Nicolas, Nando i później Alex, Guille i Luz
F: Jak to rozumiesz?
A: No a kto zrozumie to lepiej niż ja? Wiem jak to jest dorastać bez rodziców, a ten maluszek,
którego oczekuje Isabela czemu jest winny? Powinien mieć prawdziwy dom.
N:Fanny, twój tata taki jest. Zawsze zrobi to, co należy.
Na: To właśnie mi powiedział w Malinalco.
F: Nie mogę tego zaakceptować!
A: Tak, możesz. [Wchodzą dzieciaki] Jak wam poszło?
Al: Nie ukarał nas.
G: I obyło się bez rozstrzelania.
A: To dobrze.
L: Tata chce z tobą porozmawiać.
A: Teraz?
L: Tak. Powiedział: "Powiedzcie Anie, żeby przyszła."
Jak chcecie jeszcze jakieś scenki to piszcie w moim temacie, bo w telenowelowym to nie zawsze zauważam |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|