Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tłumaczenia dialogów z telenoweli MCET - Bez komentowania!!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Televisa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ustronianka
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 3402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: 20:30:36 06-08-14    Temat postu:

Odcinek 24 Ana i Luz
A: Tędy Pani Lascurain, proszę Pani Lascurain, tu Panią wołają Pani Lascurain, ayyy chyba śnię, będę się musiała szczypać albo klepać się w policzek, żeby wiedzieć, że to nie sen! Jaki pierścionek, jaki... aniołek! Co tu robi latający aniołek?
L: Ana, ja nie będę cię nazywać macochą. Mogę dalej do ciebie mówić Ana?
A: Aj ty mój aniołku, co z ciebie za cudeńko.
----------------------
A: Jak już tu tak sobie plotkujemy możesz mi powiedzieć, kto ci powiedział, że wyjdę za twojego tatę?
L: Manuela mi powiedziała.
A: Achh tak Manuela, heheh (xD)
L: Nie wyjdziesz za mojego tatę?
A: Oj aniołeczku, co mam ci powiedzieć, słuchaj. Dzisiaj się z nim zobaczę, pójdziemy na kolację, porozmawiamy.
L: I poprosi cię, żebyś za niego wyszła?
A: Ajjj nie wiem aniołeczku, nie wiem!
L: Ja myślę, że tak, ale fajnie!
A: Tak myślisz? Nie wiem. A kto jeszcze o tym wie?
L: Sebastian i bliźniaki. Jeszcze brakuje Alicii, Nando i Fanny.
A: Ach tak. Dobra, pójdź się najpierw przebrać, żeby coś zjeść. A po obiedzie zwołamy zebranie, żeby wszyscy się o tym dowiedzieli, dobrze? Aaa, a Licis jak się ma?
L: Źle. Cały czas jest smutna. Po przyjściu, weszła rachu ciachu do swojego pokoju.
A: Rachu ciachu?
L: Tak, ty tak mówisz! Nie udawaj.
A: Nie udaję! Ale lepiej biegnij już się przebrać, no rachu ciachu! Widzę cię!

Odcinek 25 Ana i Isabela
I: Witam nianiusiu, jak się masz?
A: Bez zbytniej ochoty by ciebie oglądać, Isabelo.
[Isabela chwyta Anę za ramię]
I: Dla ciebie jestem Panią Isabelą. Przyszłą panią Lascurain.
A: Słuchaj, mam wiele ważniejszych spraw na głowie. Puścisz mnie?
I: Może lepiej chwycisz za kretki, narysujesz sobie osła i dorysujesz mu skrzydełka, żeby szybciej polecieć na swoje ranczo, kretynko.
A: Lepiej narysuje most, który..
I: Zapisz to sobie dobrze, wszystko tutaj się zmieni, kiedy wyjdę za Fernanda, służąco.
A: Wyobrażam sobie, proszę pani.
I: A przede wszystkim, kiedy urodzę naszego maluszka.
A: Zdobyłaś to co chciałaś.
I: A co niby miałam chcieć, kretynko?
A: Złapać Fernanda.
I: Dla ciebie to pan Fernando, kretynko.
A: Będę udawać, że nic nie słyszałam i od razu cię informuję, że Fernando i ja jesteśmy na ty, co ty na to tato (hahah nie wiedziałam, jakie wziąć tłumaczonko na ten tekst, to propozycja gooogla xD). A poza tym tak jak ci mówiłam, mam ważniejsze sprawy na głowie, na razie.
I: Masz się trzymać zdala od Fernanda! (Znowu ją chwyta)
A: A ty od mojego ciała, jeszcze raz mnie dotkniesz i nie odpowiadam za siebie! A to co chcesz będzie bardzo trudne, bo jestem nianią im dzieci!
I: Wiem, ale to też się zmieni!
A: Ja to widzę i nawet ty, co jesteś bardzo inteligenta i masz pełno dyplomów, że moje maluchy cię nie znoszą. Nawet Luz, która jest małym aniołkiem, myśli, że jesteś wiedźmą z bajki. Ale tak jak już mówiłam, pani magister, mam dużo innych spraw na głowie, także do zobaczenia. Luz!
L: Skończe z tobą niańko, skończę.

Odcinek 26 Kuchnia
A: Wy dwaj. Albo zjecie te płatki albo będziecie mieć ze mną do czynienia.
A&G: Dobrze. Tata nam powiedział, że będzie z nami codziennie jadł i nas okłamał!
A: Zaraz upieczemy tego kurczaka.
L: Będziesz jeść kurczaka?
F: Nie Luz, Ana chciała powiedzieć, że nagada tacie.
A: Właśnie, że tak, bo to była obietnica. Powiedział tak, a obietnice trzeba spełniać, prawda?
N: Ana!
A: Prawda, że tak?
L: Ana.
A: Nie, nie, nie, wszystkie obietnice trzeba spełniać. Nie może tak po prostu sobie gadać, że będzie jadł z wami codziennie, a potem nagle.. o co wam chodzi?!
Alicia: Ana, bo...
A: Co? Jest tam?
Dzieci: Mhm.
F: Dzień dobry.
A&G: Dzień dobry tato.
F: Nando. Cześć Fanny.

Resztę dodam później
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ustronianka
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 3402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: 10:40:03 07-08-14    Temat postu:

Odcinek 27 Ana i Isabela
A: Książka? "Przebaczać i zapominać".
I: Przeczytaj ją. Mnie sporo pomogła.
A: Ach, tak.
I:Ana, myślę, że źle zaczęłyśmy. Chciałabym cię szczerze za wszystko przeprosić. Nie odpowiadaj mi teraz, po prostu to przemyśl. Zrób to dla Fernanda, on by się ucieszył, gdybyśmy się dogadywały, nie sądzisz?
A: O kurde, Isabela, nie wiem co powiedzieć, dlatego zamilkłam. Ale jeśli chcesz prosto z mostu, to ci nie ufam.
I: UUlp. Hahahhah. Oj Ana, nie oczekuję od ciebie, żebyś mi ufała tak z dnia na dzień. Też nie oczekuję, że będziemy wielkimi przyjaciółkami, ale żebyśmy się dogadywały jak cywilizowani ludzie, dla dobra Fernando i jego dzieci.
A: Jak cywilizowani ludzie...
I: Nie wydaje ci się, że to najlepsze rozwiązanie?
A: Tak, tak..
I: Jadę już do biura, bo Fernando nie znosi, gdy ktoś jest niepunktualny. Pomyśl nad tym, co ci powiedziałam.
A: Jasne.
I (Isabela sama do siebie): A teraz z siebie robi taką dumną. "Nie ufam ci, nie ufam ci". Oczywiście, że nie, tak jak ja tobie, wulgarna kretynko.

Ana i Isabela reprise
A: Ja otworzę! (Bruno otwiera) Achh zawsze wygrywasz.
I: Dzień dobry i słoneczny, Bruno. Jak się masz?
A&G: Wiedźma. Świetnie na atak pary.
I: Ana, witam znowu.
A: Witam, znowu.
B: Manuela, jedzenie!
I: Widzę, że jesteś troszeczkę zaniedbana.
A: Ach. Cóż za detal.
I: Sucha cera, zniszczone włosy. Kochana, nie wysypiasz się?
A: Szczerze mówiąc, nie. Ostatnio miewam okropne koszmary z potworzyskiem.
I: Aj, cóż za okropieństwo. Ale rozumiem to, bo zawody miłosne powodują takie sny. W książce, którą ci przyniosłam, jest parę porad, żeby zapomnieć, ale przede wszystkim, żeby się od tego uwolnić.
A: Aleś ty hojna.
I: Prawda, że jestem słodka?
A: Ach, ach. Jesteś super.
I: Jeszcze jedno. Okropnie wyglądasz z tymi podkrążonymi oczami. Polecę ci świetny korektor. A nie, przepraszam. Zapomniałam, że nie stać cię na drogie kosmetyki. Ale spytaj na swoim targu na kółkach, jestem pewna, że tam mają jakieś kopie.
A: Najlepsze to, co naturalne. (Idze coś sprawdzić, ale nie zrozumiałam, co)
I: Nie lekceważ tych podkrążonych oczu.
A: Matko boska, uwolnij mnie od tych tortur!

Ana i Fanny
A: Proszę!
F: Cześć.
A: Cześć, Fannis.
F: Mogę z tobą porozmawiać?
A: Oczywiście, chodź. Mów, co się stało.
F: Nawet nie wiem, od czego zacząć.
A: Po prostu rozplącz język i mów skarbie.
F: To raczej ty musisz mi coś powiedzieć.
A: Ach. No bo..
F: Ana, możesz mi ufać. Jesteśmy przyjaciółkami. Bardzo cię boli ta cała sytuacja?
A: Nawet nie masz pojęcia jak.
F: Powiedz mi, co czujesz.
A: Ja już nie mogę, na prawdę, już nie mogę. Kocham twojego tatę całym sercem i już nie mogę.

--------------------------------
A: Popieram twojego tatę. Ja bardziej niż ktokolwiek wiem jak to jest dorastać bez rodziców.
F: Ana, pls, żyjemy w 21 wieku. Rodziny się mega zmieniły. Dziecko będzie miało mamę i tatę, ojciec nie musi się po to żenić z Isabelą.
A: Ale twój tata jest starej daty, a poza tym, on tak postanowił, nie możemy mu przecież zabronić.
F: Oczywiście, że tak. Jeśli kochasz mojego tatę, musisz o niego walczyć.
A: To nie jest metoda, wszystko zaczęło by się od złego. Rzeczy są jak są, trudno. Trzeba przetrawić.
F: Wybacz, ale nie widzę, żeby ci się to udawało.
A: Wiem, wiem.
F: Ja sobie nawet nie wyobrażam, jak się czujesz, musząc widywać codziennie mojego tatę. A jeszcze gorzej, widząc tą wiedźmę. Jeśli miałabym rywalkę do Leona, to chyba bym umarła.
A: Wiesz, że Isabela mnie przeprosiła?
F: Co za hipokrytka! Mnie też chciała się podlizać.
A: Trzeba przyznać, że dobrze rozdaje karty.
F: Ale okej, nie rozmawiamy o #WielkiejWiedźmie, tylko o tobie.
A: Nie mam już nic więcej do powiedzenia, czego byś nie wiedziała. Oczywiście, bardzo mnie boli wszystko to, co się teraz dzieje, ale nie mogę odejść. Nie zostawię was. Bardzo was kocham.
F: My ciebie też.
A: I dlatego też chciałam z tobą porozmawiać. Znowu chcesz się wyprowadzić do Leona? O nie... Nie rób tego, zostań. I nie swojego ojca, zrób to dla swojego rodzeństwa. Oni cię potrzebują i ja szczerze powiedziawszy, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
F: Nie martw się, zostanę.
A: Moje kochanie.
[Dzwoni telefon]
F: Co się dzieje?
A: To mój szef z drugiej pracy.
F: Nigdy nie zostawisz tańczenia?
A: Mam kontrakt skarbie.

Ana i Fanny na dworze
F: Nie wiem sama... czuję, że jeśli odpuszczę i nie będę truła życia Isabeli, to tak, jakbym zdradzała moją mamę.
A: No tak, czujesz tak jakby chęć bronienia jej.
F: Dokładnie. Tak jakby ona patrzyła na mnie z nieba i czuła zazdrość i smutek.
A: Nie, kochana. W niebie nie czuje się zazdrości ani innych brzydkich rzeczy, w niebie jest tylko to, co dobre, miłość. I ja myślę, że wasza mama jedyne czego chce, to to, żeby jej bliscy byli szczęśliwi i przede wszystkim wasz tata.
F: No właśnie dlatego. Mam wrażenie, że moja mama jest megasmutna, bo mój tata ożeni się z okropną i superzłą kobietą.
A: Niee, nie uważam, żeby tarantula była aż tak superzła i straszna.
F: Proszę cię, ty sama nawet w to nie wierzysz, nie ściemniaj.
A: Prawda?

----------------------------
A: Tak jak już ci mówiłam before, dalej mam długi u pana Doroteo no i ten podpisany kontrakt.
F: Więc nie będziesz się mogła uwolnić z tej speluny.
A: Nie, ostatnim razem jak próbowałam to tak złoili skórę mojemu przyjacielowi, prawie go zabili.
F: No nie gadaj.
A: Tak, tak.
F: Ale koszmar.
A: Tyle dobrego, że właśnie skończę spłacać dług, który mam, chociaż mam parę nowych, ale to już mniejsza z tym, bo nasz domek znowu zaczyna wyglądać jak trzeba.
F: Jak to nasz domek?
A: A nie mówiłam ci, że mieszkam z Jennis?
F: Nie!
A: Aj skarbie, jesteś mega zacofana.
F: Ale super, więc jesteście roomies?
A: Nie, tylko razem mieszkamy.
F: No właśnie, więc jesteście roomies.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ustronianka
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 3402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: 10:44:01 07-08-14    Temat postu:

Odcinek 27 Ana i Isabela
A: Książka? "Przebaczać i zapominać".
I: Przeczytaj ją. Mnie sporo pomogła.
A: Ach, tak.
I:Ana, myślę, że źle zaczęłyśmy. Chciałabym cię szczerze za wszystko przeprosić. Nie odpowiadaj mi teraz, po prostu to przemyśl. Zrób to dla Fernanda, on by się ucieszył, gdybyśmy się dogadywały, nie sądzisz?
A: O kurde, Isabela, nie wiem co powiedzieć, dlatego zamilkłam. Ale jeśli chcesz prosto z mostu, to ci nie ufam.
I: UUlp. Hahahhah. Oj Ana, nie oczekuję od ciebie, żebyś mi ufała tak z dnia na dzień. Też nie oczekuję, że będziemy wielkimi przyjaciółkami, ale żebyśmy się dogadywały jak cywilizowani ludzie, dla dobra Fernando i jego dzieci.
A: Jak cywilizowani ludzie...
I: Nie wydaje ci się, że to najlepsze rozwiązanie?
A: Tak, tak..
I: Jadę już do biura, bo Fernando nie znosi, gdy ktoś jest niepunktualny. Pomyśl nad tym, co ci powiedziałam.
A: Jasne.
I (Isabela sama do siebie): A teraz z siebie robi taką dumną. "Nie ufam ci, nie ufam ci". Oczywiście, że nie, tak jak ja tobie, wulgarna kretynko.

Ana i Isabela reprise
A: Ja otworzę! (Bruno otwiera) Achh zawsze wygrywasz.
I: Dzień dobry i słoneczny, Bruno. Jak się masz?
A&G: Wiedźma. Świetnie na atak pary.
I: Ana, witam znowu.
A: Witam, znowu.
B: Manuela, jedzenie!
I: Widzę, że jesteś troszeczkę zaniedbana.
A: Ach. Cóż za detal.
I: Sucha cera, zniszczone włosy. Kochana, nie wysypiasz się?
A: Szczerze mówiąc, nie. Ostatnio miewam okropne koszmary z potworzyskiem.
I: Aj, cóż za okropieństwo. Ale rozumiem to, bo zawody miłosne powodują takie sny. W książce, którą ci przyniosłam, jest parę porad, żeby zapomnieć, ale przede wszystkim, żeby się od tego uwolnić.
A: Aleś ty hojna.
I: Prawda, że jestem słodka?
A: Ach, ach. Jesteś super.
I: Jeszcze jedno. Okropnie wyglądasz z tymi podkrążonymi oczami. Polecę ci świetny korektor. A nie, przepraszam. Zapomniałam, że nie stać cię na drogie kosmetyki. Ale spytaj na swoim targu na kółkach, jestem pewna, że tam mają jakieś kopie.
A: Najlepsze to, co naturalne. (Idze coś sprawdzić, ale nie zrozumiałam, co)
I: Nie lekceważ tych podkrążonych oczu.
A: Matko boska, uwolnij mnie od tych tortur!

Ana i Fanny
A: Proszę!
F: Cześć.
A: Cześć, Fannis.
F: Mogę z tobą porozmawiać?
A: Oczywiście, chodź. Mów, co się stało.
F: Nawet nie wiem, od czego zacząć.
A: Po prostu rozplącz język i mów skarbie.
F: To raczej ty musisz mi coś powiedzieć.
A: Ach. No bo..
F: Ana, możesz mi ufać. Jesteśmy przyjaciółkami. Bardzo cię boli ta cała sytuacja?
A: Nawet nie masz pojęcia jak.
F: Powiedz mi, co czujesz.
A: Ja już nie mogę, na prawdę, już nie mogę. Kocham twojego tatę całym sercem i już nie mogę.

--------------------------------
A: Popieram twojego tatę. Ja bardziej niż ktokolwiek wiem jak to jest dorastać bez rodziców.
F: Ana, pls, żyjemy w 21 wieku. Rodziny się mega zmieniły. Dziecko będzie miało mamę i tatę, ojciec nie musi się po to żenić z Isabelą.
A: Ale twój tata jest starej daty, a poza tym, on tak postanowił, nie możemy mu przecież zabronić.
F: Oczywiście, że tak. Jeśli kochasz mojego tatę, musisz o niego walczyć.
A: To nie jest metoda, wszystko zaczęło by się od złego. Rzeczy są jak są, trudno. Trzeba przetrawić.
F: Wybacz, ale nie widzę, żeby ci się to udawało.
A: Wiem, wiem.
F: Ja sobie nawet nie wyobrażam, jak się czujesz, musząc widywać codziennie mojego tatę. A jeszcze gorzej, widząc tą wiedźmę. Jeśli miałabym rywalkę do Leona, to chyba bym umarła.
A: Wiesz, że Isabela mnie przeprosiła?
F: Co za hipokrytka! Mnie też chciała się podlizać.
A: Trzeba przyznać, że dobrze rozdaje karty.
F: Ale okej, nie rozmawiamy o #WielkiejWiedźmie, tylko o tobie.
A: Nie mam już nic więcej do powiedzenia, czego byś nie wiedziała. Oczywiście, bardzo mnie boli wszystko to, co się teraz dzieje, ale nie mogę odejść. Nie zostawię was. Bardzo was kocham.
F: My ciebie też.
A: I dlatego też chciałam z tobą porozmawiać. Znowu chcesz się wyprowadzić do Leona? O nie... Nie rób tego, zostań. I nie swojego ojca, zrób to dla swojego rodzeństwa. Oni cię potrzebują i ja szczerze powiedziawszy, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
F: Nie martw się, zostanę.
A: Moje kochanie.
[Dzwoni telefon]
F: Co się dzieje?
A: To mój szef z drugiej pracy.
F: Nigdy nie zostawisz tańczenia?
A: Mam kontrakt skarbie.

Ana i Fanny na dworze
F: Nie wiem sama... czuję, że jeśli odpuszczę i nie będę truła życia Isabeli, to tak, jakbym zdradzała moją mamę.
A: No tak, czujesz tak jakby chęć bronienia jej.
F: Dokładnie. Tak jakby ona patrzyła na mnie z nieba i czuła zazdrość i smutek.
A: Nie, kochana. W niebie nie czuje się zazdrości ani innych brzydkich rzeczy, w niebie jest tylko to, co dobre, miłość. I ja myślę, że wasza mama jedyne czego chce, to to, żeby jej bliscy byli szczęśliwi i przede wszystkim wasz tata.
F: No właśnie dlatego. Mam wrażenie, że moja mama jest megasmutna, bo mój tata ożeni się z okropną i superzłą kobietą.
A: Niee, nie uważam, żeby tarantula była aż tak superzła i straszna.
F: Proszę cię, ty sama nawet w to nie wierzysz, nie ściemniaj.
A: Prawda?

----------------------------
A: Tak jak już ci mówiłam before, dalej mam długi u pana Doroteo no i ten podpisany kontrakt.
F: Więc nie będziesz się mogła uwolnić z tej speluny.
A: Nie, ostatnim razem jak próbowałam to tak złoili skórę mojemu przyjacielowi, prawie go zabili.
F: No nie gadaj.
A: Tak, tak.
F: Ale koszmar.
A: Tyle dobrego, że właśnie skończę spłacać dług, który mam, chociaż mam parę nowych, ale to już mniejsza z tym, bo nasz domek znowu zaczyna wyglądać jak trzeba.
F: Jak to nasz domek?
A: A nie mówiłam ci, że mieszkam z Jennis?
F: Nie!
A: Aj skarbie, jesteś mega zacofana.
F: Ale super, więc jesteście roomies?
A: Nie, tylko razem mieszkamy.
F: No właśnie, więc jesteście roomies.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ustronianka
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 3402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: 21:18:06 07-08-14    Temat postu:

Odcinek 28 Pierwsze spotkanie Any i Diego
A: [do taksówkarza] To widzimy się jutro. Tylko nie rób hałasu. O kurdę. Złodziej! Złodziej! (Bierze badyl, Diego go przechwytuje) Puść kij! Puszczaj!
D: O co ci chodzi?
A: Puść kij! No puszczaj go złodzieju.
D: W całym moim życiu nazywali mnie parę razy czarusiem, ale nigdy nie złodziejem. Nigdy!
A: Puszczaj ten przeklęty kij w tym momencie, no odsuń się! Bo wylądujesz w więzeniu.
D: Nie martw się, już tam byłem parę razy. W Indonezji byłem tydzień, w Kongo miesiąc. Ale nigdy za kradzież.
A: Jaja sobie ze mnie robisz?
D: Niee coś ty, nigdy bym sobie nie mógł żartować z takiej ślicznotki, ja tylko staram się uniknąć złamania ręki.
A: Nie, ja zamierzam ci obić twarz, a to zupełnie co innego. Puszczaj!
D: W takim razie nie puszczam.
A: Jesteś cyniczny!
D: Cyniczny? Tak, to już słyszałem parę razy. Przede wszystkim od ślicznych kobiet, takich jak ty.
A: Dobra, dobra. Złodziej i bezwstydnik.
D: Nie nazywam się tak. Ty jak się nazywasz?
A: Słucham? Jeszcze mam ci powiedzieć swoje imię! Nic ci nie powiem.
D: Wyglądasz mi na hm.. Gildę?
A: Puszczaj mnie!
D: Isabela?
A: No teraz to już... puszczaj!
D: No pomóź mi, daj mi jakąś poszlakę.
A: Trzy literki.
D: Pierwszą.
A: Zaczyna się na A. Jak animal (zwierzę)
D: ANA!
A: Bingo, teraz już znasz moję imię, więc puszczaj.
D: Bardzo mi miło, ja jestem Diego Lascurain.
A: O matko przenajświętsza. Proszę pana. Proszę pana! Tędy.

Wchodzą do domu.
A: Tędy, tędy. Jeju, ale mi wstyd, normalnie mam ochotę... przepraszam, ale myślałam, że to złodziej.
D: Tak zdążyłem zauważyć. Ana, jesteś strasznie wrogo nastawiona, musisz się wyluzować. Ty mnie tak źle potraktowałaś... a co jeśli jestem miłością twojego życia?
A: Aż tak źle nie jest, jedyny błąd, który popełniłam to taki, że prawie wysłałam pana do szpitala, przepraszam.
D: Wyślesz mnie do szpitala, a psychiatrycznego jak będziesz dalej mi mówić na "Pan". Jestem młody, mów mi na "ty"
A: Dobrze, dobrze, Diego, więc Diego.
D: Nie mów, że jesteś narzeczoną mojego brata.
A: Nie, ja jestem nianią jego dzieci, Ana.
D: A niania... Ana niania.
A: Aleś ty mądry, popatrz.
D: A można wiedzieć co robi niania Ana w tych godzinach poza domem?
A: Kiedy...
D: Nie chcę sobie nawet wyobrażać co jest pod tym płaszczykiem.. albo tak?
A: Nie! Dobra! Pójdę poszukać Don Fernanda, pewnie jest na górze.
D: Znając mojego brata już pewnie jest w swoim łóżeczku, przykryty. On musi spać te swoje osiem regularnych godzinek.
A: Nie myśl sobie. Czasami jest tutaj w bibliotece i pracuje do późna, ale światło jest zgaszone, więc pójdę go poszukać.
(...)

A: Już zawiadomiłam Don Fernando, że tutaj jesteś Diego, chcesz coś do picia? Wodę? Herbatę? Wodę z cytryną?
D: Nie masz czegoś mocniejszego?
N: Oj synu, w tym domu alkohol jest pod kluczem.
D: Ach tak, jasne. Typowe dla mojego brata. Żadnego alkoholu, papierosów, imprez, niczego.
N: Ale nie martw się, Ana ma swój sposób na otwarcie szafki z alkoholem. Tequila?
D: Tak.
A: Jak mnie złapią, powiem, że to pan. Idę po tequielę.
D: Tato.. Niania jest niczego sobie.
A: Nie tylko to. Ana jest cudowna.
D: Zdążyłem zauważyć.
F: Nie mogłeś się zjawić w bardziej rozsądnej porze?
D: Przecież wiesz, że rozsądek to nie moja działka.
F: Nie musisz mi tego mówić.
N: Może zamiast się kłócić obejmiecie się. Fernando!
(Obejmnują się)

D: Nawet się nie pytam czy będziesz chciał. Ana, ty się z nami napij.
A: Nie, jestem w godzinach pracy, poza tym ja prawie nie piję, a panu by się chyba nie spodobało, że spożywam alkohol podczas pracy.
D: Ale to na moje powitanie.
F: Jest już późno, a jutro ja i Ana musimy pracować.
D: Mówisz tak jakbym nie pracował. Nie moja wina, że moja praca nie jest tak przepełniona rutyną i nudna jak twoja.
F: Ana, Diego się zatrzyma w pokoju gościnnym. Wiem, że jesteś nianią...
A: Tak, niech się pan nie martwi, zajmę się tym, żeby wszystko było gotowe. Poza tym ja w tym domu byłam chyba kimś więcej niż nianią (podnosi ciężką torbę).
N&D: Ana!
D: Ja to wezmę.
A: Dobrze, bo jest dość ciężkie. Dobranoc.
D: Wszystko dobrze między nianią, a tobą?
F: Tak, a czemu miałoby być inaczej.
D: Nie wiem, wyczuwam pewne napięcie.
F: Idę się położyć. Czuj się jak u siebie w domu.
D: Dziękuję, ty zawsze tak poprawny.
F: Tato, o których sprawach lepiej nie wspominać.
N: Na przykład?
F: Dobranoc.
D: Nie musisz mi nic mówić tato, mój kompas mi wszystko wskazuje. Jest lub było coś pomiędzy Aną, a moim bratem?

W pokoju
D: Dziękuję Ano.
A: Nie ma za co. Dałam ci czyste ręczniki do łazienki, coś jeszcze potrzebujesz?
D: Gdybym ci powiedział o wszystkim, czego potrzebuję...
A: Achh
D: Chcę ci tylko życzyć słodkich snów. I żebyś nie śniła o złodziejach. A może?
A: Raz, dwa, trzy.
D: Nie jest zła. Albo lepiej, jest całkiem całkiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:26:04 12-08-14    Temat postu:

ODCINEK 30

[Ana i Diego po tym jak Fernando poprosił Tarantulę o rękę]
[Diego wchodzi za Aną do jej pokoju]
A: Nie widzisz, że to mój pokój?
D: Oczywiście.
A: W takim razie czego chcesz?
D: Pomóc ci.
A: Pomóc mi? Niby dlaczego?
D: Bo nie jest z tobą dobrze.
A: Ależ spostrzegawczy jesteś. Ale może mi powiesz co cię obchodzi dopiero co poznana niania dzieci twojego brata?
D: Chcę cię tylko jakoś wesprzeć.
A: Cóż za hojność. Możesz mnie zostawić samą? Proszę.
D: Nie mogę patrzeć jak kobieta płacze.
A: No to wyjdź stąd i nie będziesz musiał mnie oglądać. Proszę cię.
D: Wiem, że ty i mój brat się pocałowaliście.
A: Ach jak na nie znoszę wścibskich facetów. Przyszedłeś tutaj, bo jesteś ciekawy, prawda?
D: Nie. Ale może jak mi powiesz o co chodzi to ci ulży.
A: Jakoś ci nie wierzę, że o to ci chodzi. Przyszedłeś tu, bo jesteś ciekawy jak to możliwe, że pan Fernando Lascurain całował się z nianią, prawda?
D: Dobra, jak chcesz to porozmawiamy o czymś innym.
A [siada i zaprasza Diega, żeby zrobił to samo]: W takim razie siadaj. Bo ja też mam ochotę wypytać cię o parę rzeczy.
D: Tak? A o co?
A: Ile razy się widziałeś z Fernando przez ostatnich kilka lat?
D: Widziałem się z nim jak umarła Fanny, rok temu.
A: A wcześniej?
D: Kilka razy, jak przyjechałem odwiedzić dzieciaki.
A: Dlaczego tylko kilka razy?
D: Bo minęły 22 lata, a ja nie potrafię mu przebaczyć.
A: Ale co on ci takiego zrobił?
D: Teraz twoja kolej.
A: Niby na co?
D: Prawda za prawdę.
A: Nie podchodź mnie tak, Diego.
D: Ja ci coś powiem i ty mi też musisz.
A: Nie, ja się na to nie piszę. Ty mów.
D [wstaje i chce wyjść]: To w takim razie zostaniesz z wątpliwościami.
A: Nie, nie, poczekaj! Dobra, powiem ci. Siadaj. [Diego siada] Ale to naprawdę nudne, co chcesz wiedzieć?
D: Zacznijmy od początku.
A: Ach cóż za głębia. [chwila ciszy] Serio?
D: Tak.
A: Od momentu jak się zjawiłam w tym domu?
D: Tak.
A: No więc zjawiłam się tu, a Fernando mnie zatrudnił jako nianię.
D: I tu właśnie mam pierwszą wątpliwość.
A: Jaką?
D: Bo znam mojego brata i dziwię się, że nie zatrudnił niani po studiach, z dyplomami…
A: Pragnę ci przypomnieć, że mówisz o mnie. Chcesz mi powiedzieć, że jestem niewykształcona?
D: Nie, nie, wcale nie.
A: A właśnie że tak.
D: No ale nie studiowałaś pedagogiki, prawda?
A: Bo nie jestem alkoholiczką. [Diego wybucha śmiechem] Powiedzmy, że ja chodziłam do szkoły życia. Wychowałam się w domu dziecka, gdzie zostawiła mnie mama, a siostry, które się mną opiekowały też za dużo nie mogły w kwestii edukacji. A co? Przecież, żeby zajmować się dziećmi nie potrzeba dyplomów, nie?

[Ana, Diego, Jennifer i Luz w pokoju Any]
L: Ana, dlaczego jesteś tutaj, a nie na przyjęciu?
A: Przyszłam sobie poprawić makijaż, bo znowu mam alergię. A tam jak się mają sprawy?
L: Tata dał Anie pierścionek i poprosił, żeby została jego żoną, ale nie zabrał jej ręki.
J: A niby po co mu?
L: Kiedy tata się ożeni z Isabelą?
A: Nie wiem. Ale dobrze, że przyszłaś, bo chciałam się dowiedzieć co zrobiliście Isabeli?
L [niewinnym głosikiem ]: Nic.
A: Urośnie ci nos. Wsypaliście jej coś do kieliszka. [Luz zaczyna się łamać] Mów.
L: Gastropop.
[Diego i Ana zaczynają się śmiać]
A: Gastropop?
J: Ten proszek co wywołuje bekanie?
A: Tak. Dlatego biedaczka dała taki koncert. [Ana uświadamia sobie co powiedziała i powtarza już nieco mniej współczująco, a bardziej sarkastycznie ] Biedaczka… [patrzy na śmiejących się Diega i Jennifer] To nie było w porządku! Porozmawiam sobie z Lichis, Sebasem i bliźniakami, bo takich rzeczy nie wolno robić. Rozumiesz? Spójrz na mnie. Nie wolno.

[Ana i Luz po wyjściu Isabeli składającej wizytę na dobranoc ]
A: Widziałam jak wytarłaś buziaka od Isabeli.
B: Nie podobał mi się buziak od czarownicy. A co jak był zatruty?
A: Nie był zatruty. I ile razy ci mówiłam, żebyś nie nazywała jej wiedźmą?
B: Wcale nie nazwałam jej wiedźmą tylko czarownicą!
A: No co ty nie powiesz.

[Diego przerywa prywatną rozmowę Any ze sobą ]
A [do siebie]: Nie pozwolę się tak traktować. Nie ze mną takie zagrywki.
D [wita się z Aną pocałunkiem w czubek głowy, a ona podskakuje przestraszona]: Dzień dobry, Anita. Często gadasz do siebie?
A: A ty często tak całujesz ludzi? Usłyszałeś coś?
D: Że ktoś cię źle traktuje. Domyślam się, że Fernando.
A: Lubisz się tak wtrącać w cudze rozmowy?
D: Rozmawiałaś przecież sama ze sobą.
A: Dokładnie. To sprawa prywatna. Jak wszystko co mówię sama do siebie.
D: Wybacz, nie byłem świadomy twojej rozmowy.
[Diego chwyta Anę za rękę i całuje ją w rękę]
A: Puszczaj.
D: Ja tylko chcę pomóc.
A: Nie wiesz, że czasem najlepsza pomoc to nie przeszkadzać?
D: Chyba lepiej pójdę pobiegać.
A: Świetnie. A jak już pobiegniesz gdzieś daleko to najlepiej tam zostań.
D: Niby gdzie?
A: Jak najdalej się da. No już, leć!
D: Zawsze masz taki zły humor?
A: To nie jest zły humor. [chwila zastanowienia] Prawda jest taka, że ostatnio nie jest zbyt dobrze.
D: Wydaje mi się, że ładniej byś wyglądała uśmiechnięta.
A [wyszczerzając sztucznie zęby]: O tak? [Diego próbuje się do niej zbliżyć, ale Ana ucieka] Nie zbliżaj się do mnie. Krok w tył!
[Diego ze śmiechem cofa się]
D: Nie chcesz iść?
A: Ja inaczej ćwiczę. Tylko rozgrzej się dobrze, żebyś się nie połamał.
[Diego wybiega z domu]

[Ana i Fernando w gabinecie]
F: Dla dobra wszystkich lepiej żebyśmy nie mieszali pewnych spraw.
A: A kto tu cokolwiek miesza?
F: Jedna sprawa to to co jest między nami…
A: Było… Czas przeszły, było i się skończyło.
F: Tak więc jedna sprawa to to co było między nami, a druga to praca.
A: Ma pan zastrzeżenia co do mojej pracy?
F: Nie.
A: W takim razie?
F: Chodzi o twoje zachowanie.
A: O moje zachowanie?
F: Tak.
A: Pan wybaczy, ale nic nie rozumiem, bo to pan tutaj krzyczy. To bardzo nieuprzejme.
F: Bo nie wiem co robić!
A: Znowu pan na mnie krzyczy!
F: I będzie tak dopóki będziesz się upierała przy takim wrogim nastawieniu do mnie.
A: Wrogim?
F: Tak.
A: A może mi pan powiedzieć jak mam się czuć po tym jak widziałam jak prosi pan Isabelę o rękę? Nie wiem co pana zdaniem mam czuć po tym jak pan mi zrobił nadzieję, sprawił, że poczułam wszystko to co poczułam, a potem wyrzucił mnie jak śmieci. Jak pana zdaniem mogę się czuć?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:43:27 12-08-14    Temat postu:

ODCINEK 31

[Kontynuacja sceny Any i Fernanda w gabinecie]
F: Ana, bardzo mi przykro…
A: Nie, to ja przepraszam. Wiem, że praca to praca, a tamto do odrębna kwestia. Jestem tutaj, bo kocham pana dzieci i obiecałam, że będę z nimi, a poza tym bardzo potrzebuje pracy, więc może się pan nie martwić, nie będzie pan miał powodów do niezadowolenia z mojej pracy.
[Ana chce wyjść, ale Fernando ją zatrzymuje]
F: Ana, gdybym mógł ci powiedzieć…
A: Może mnie pan puścić? [Fernando ją puszcza] Zaakceptujmy fakt, że ożeni się pan z Isabelą i będzie miał z nią dziecko, dobrze?
F: Mnie też to bardzo boli.
A [podniesionym głosem]: Niech mi pan nie mówi o tym co pana boli! [ogarnia się] Przepraszam. Myślę, że lepiej żebyśmy przestali rozmawiać o tym co czujemy, o tym co pan czuje, bo jeżeli teraz mi pan powie co pan czuje to sprawy się tylko pogorszą. Ja nie chcę, żebyśmy żyli w niezgodzie. Może być pan spokojny, że już nigdy nie wspomnę o tym co jest lub było między nami i postaram się zmienić swoje zachowanie. Dla dobra tego domu i mojej rodziny.
F: Ana…
[Fernando chce coś powiedzieć, ale Ana wybiega z gabinetu]

[Scena Any i Diego z aparatem ]
A [idzie i czyta swój program dnia ] W takim razie powiem Erasmo, żeby nas zawiózł do dermatologa, potem wpadniemy po rzeczy bliźniaków, żeby zdążyć odwieźć Sebastiana na trening. Albo najpierw odwieziemy Sebasa i jak będzie trenował…
D [kuca przed Aną z aparatem w ręku]: Hej!
A [ucieka z kadru]: Co ty wyprawiasz?!
D: Wiesz, że jesteś bardzo fotogeniczna? Niczym prawdziwa muza.
A: Ty mi się tutaj nie przymilaj. Kto ci pozwolił robić zdjęcia? [Ana zauważa, że Diego robi zdjęcia z podłogi] Przestań, mam spódnicę! Zresztą kiepsko tu wyglądam.
D: Tak, lepiej by było mieć trochę lepsze światło.
A: Lepsze czyli…
D: Na przykład w ogrodzie. [Ana idzie w stronę schodów] Nigdy nie myślałaś, żeby zostać modelką?
A: Cóż, tak… Nie, nie, nie, oczywiście że nie.
[Ana wchodzi po schodach, a Diego leci za nią z aparatem]
D: Ty się urodziłaś, żeby być w showbiznesie.
A: Tak naprawdę to… Słyszałam to już wcześniej.
D: Tak jak mówią gringos?
A: A jak mówią?
D: Supernatural.
A: Ale pani Supernatural ma kupę roboty. A jak widzę inni się chyba nudzą.
D: Przecież wiesz, że tym właśnie się zajmuję. Robię zdjęcia.
A: Skoro tak prosisz to specjalnie dla ciebie poza. Dalej, rób zdjęcie. [Ana wyszczerza zęby] Tak może być?
D: Super! Wiesz co, jakbyś miała na sobie mniej ubrań to byłoby lepiej.
A [prawie rzuca się na Diega z pięścią]: Gdybyś nie był Lascurain to bym ci dokopała.
[Diego się śmieje]
D [woła za Aną, która próbuje wejść po schodach]: Ana, Ana! Jedno pytanko.
A: Co znowu?
D: Pójdziesz ze mną na kolację?
A: Opuść aparat!
[Diego opuszcza zasłaniający mu twarz aparat i rozbrajająco się uśmiecha ]
A: Naprawdę, mam inne plany.
D: A ile trwają te twoje plany?
A: Czasem całą noc.
D: Całą noc?
A: Tak.
D: A dokąd się wybierasz?
A: A ty co taki wścibski? Na serio mam dużo roboty, więc idę.
[Ana odwraca się i chce iść]
D: W takim razie jutro?
A: Nie mogę. Nie mogę zostawić dzieci samych.
D: A teraz to możesz?
A: Na ile sposobów mam ci powiedzieć, że NIE? I przestań robić mi zdjęcia! Mam cię na oku!
D: No i to jest właśnie problem, nie mogę przestać o tym myśleć.
A: Dałbyś sobie już spokój z tymi tanimi komplementami.
D: Kiedy to nie moja wina, że takiej kobiety jak ty nie da się zapomnieć.
A: A ten dalej swoje. Postaraj się bardziej.
D: Dobra, dobra. W takim razie kawunia?
A: Tak jak ze wszystkimi?
D: A kto ci powiedział, że mam ich tak wiele?
A: A nie wiem, tak jakoś w kościach czuję.
D: Tak naprawdę to nie ze wszystkimi.
A: Nie?
D: Tylko z tymi, które nie chcą się zgodzić nawet na filiżankę kawy.
A: Och, na filiżankę kawy.
D: No nie bądź nieuprzejma.
A: Nieuprzejma?
D: To tylko kawa. Opowiem ci o mnie i Fernando.
A: Ale żeby mi to była mocna kawa, która mnie obudzi!
D: Jaka tylko chcesz. Z ciasteczkami i wszystkim na co masz ochotę.
A: Czego w wyrażeniu „tylko kawa” nie rozumiesz? A teraz zjeżdżaj!
D: Już mnie nie ma.
A: No wreszcie. A, jeszcze jedno. Nie wiadomo czy będę mogła, bo muszę poprosić szefa o pozwolenie.
D: W porządku.
A: W porządku co?
D: Poproś szefa o pozwolenie.
A: W takim razie idę, panie fotografie.
[Ana wreszcie zaczyna wchodzić po schodach]
D: Ana?
A [odwraca się]: Co? [Diego robi jej kolejne zdjęcie] Diego! [A ona żegna się z nim uroczo ruszając biodrami ]
D [patrzy na zdjęcie Any]: Piękniejsza już nie mogłaby być.

[Rozmowa telefoniczna Any i Fernanda]
A: Dobry wieczór.
F: Dobry wieczór, Ana. Dzwonię, żeby zapytać jak tam sprawy w domu?
A: Przepraszam, ale ja nie jestem w domu.
F: Jak to nie? A gdzie pani jest?
A: Jestem z przyjaciółką.
F: Nie może pani sobie tak po prostu wychodzić z pracy i to jeszcze bez uprzedzenia.
A: Ale moja przyjaciółka ma poważny problem.
F: Jasne. Ana, wszyscy mamy problemy, ale to nie jest powód, żeby zaniedbywać pracę. Nie spodziewałem się, że jest pani taka nieodpowiedzialna.
A: Bardzo przepraszam.
F: ma pani natychmiast wracać do domu!
A: Oczywiście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:17:34 13-08-14    Temat postu:

ODCINEK 32

[Rozmowa Any i Diega na korytarzu przed pokojem dzieciaków]
[Ana wychodząc z pokoju dzieciaków mija Diega na korytarzu, a ten znacząco wzdycha ]
A [odwraca się]: Co jest?
D: Bardzo kochasz te dzieciaki, co?
A: Jakby były moje.
D: Fernando ma wielkie szczęście, że cię ma.
A: Pozostawię to bez komentarza. Mam teraz kupę roboty, siedem bardzo ważnych spraw do załatwienia, tak więc…
D: Rozumiem, rozumiem. Chciałem tylko się upewnić, czy aktualna jest nasza romantyczna randka?
A: Romantycznie to ty się teraz odsuniesz, a randka to chyba w twoich snach.
D: Ale ja chciałbym..
A: Co?
D: Kawa czy herbata?
A: O pozwolenie będziesz musiał zapytać mojego szefa, bo ostatnio strasznie mnie pilnuje po tym jak wyszłam z domu w godzinach pracy. I żeby uniknąć kłótni to kawy się napijemy tutaj, dobra?
D [zawiedziony]: Nie….
A: Tak. Tutaj albo nigdzie.
D: No dobra, niech będzie.
A [odchodząc]: Super.
D [do siebie]: Ach Diego, ale wpadłeś…

[Konfrontacja Diego/Ana/Fernando w bibliotece]
[Ana wchodzi do biblioteki gdzie czeka na nią Diego]
D: Kawa czy herbata? Dzisiaj wieczorem będę miał przyjemność usługiwać pani.
[Zapraszający uśmiech Diega i oznaczający zgodę uśmiech Any ]
[do domu wchodzi Fernando]
Bruno: Don Fernando, dobry wieczór, jak się pan ma?
F: Jestem zmęczony.
B: Domyślam się, że sporo pracy?
F: I sporo nerwów. Przynieś mi herbatę do biblioteki.
B: W bibliotece jest pański brat.
F: Nie szkodzi.
B: Z Aną.
[Tym razem Fernando nie miał już tak wszystkiego w nosie ]
[i znowu Ana i Diego w bibliotece]
D [podając jej rękę]: Niech pani sobie usiądzie.
A [siadając]: Wolę kawę, ale mocną, żeby mi dała porządnego kopa.
F [wpadając do biblioteki]: Co to ma być? [patrzy groźnie na Diego] Powtarzam pytanie – co to ma być? Przerwałem ci kolacyjkę przy świecach?
D: A i owszem, więc najlepiej wyjdź i zamknij za sobą drzwi.
F: Nie pozwalaj sobie. To jest mój dom i mój gabinet. [Fernando rzuca się z pięściami na Diego, ale Ana go powstrzymuje i odciąga od Diega]
A: Proszę pana, spokojnie. Proszę.
F: Zwijaj ten cały kram i wynoś się.
D: Rozumiem, że to jest twój dom, ale nie mam siedmiu lat, żeby słuchać twoich rozkazów.
F: Wygląda na to, że tak. Cały czas jesteś niedojrzały i nieodpowiedzialny.
D: A ty jesteś zgorzknialcem, który chce kontrolować wszystko co ma w zasięgu. Co ci przeszkadza, że zaprosiłem Anę na kawę? Odpowiedz! Dlaczego ci to przeszkadza? Teraz się wielki pan obraził, bo mamy taki sam gust.
F: Lepiej się zamknij, Diego.
D: Sam się zamknij! Mam dosyć przyznawania ci wiecznie racji i patrzenia jak uważasz się za ideał lepszy od innych.
A: Proszę, spróbujcie…
D [nie daje jej dojść do słowa]: Przyjechałem tutaj z dobrym nastawienie, ale mam dosyć Fernando.
A: Dzieci was mogą usłyszeć…
D: Tutaj nic się nie zmieniło. Wszystko co robię według ciebie robię źle. Ale po tylu latach nadal mnie boli.
[Diego wychodzi z biblioteki]
F: Zostaw mnie samego, Ana.
[Ana również wychodzi]

[Rozmowa Any i Diego przy motorze]
[Ana wybiega za Diegiem z domu]
A: Diego, Diego, Diego! [Diego rzuca w nią kaskiem ] Uspokój się! Nigdzie nie pojedziesz w takim stanie, bo możesz mieć wypadek.
D: Muszę wyjechać!
A: Proszę cię, Diego, nie pogarszaj spraw, poczekaj. Nie wiem co tam zaszło, ale powiedzieliście sobie bardzo nieprzyjemne rzeczy.
D: Wiem, ale Fernando zawsze mnie traktuje tak samo.
A: Czyli jak?
D: Rozkazuje mi, zabrania, odbiera mi to co najbardziej kocham.
A: Posłuchaj, porozmawiajmy chwilkę, a potem zdecydujesz czy nadal chcesz wyjechać. Nie wyjeżdżaj w takim stanie.
[Diego „wypłakuje się” Anie]
D: Od dziecka wszyscy mnie zawsze porównywali z Fernando. Mój tata był dla mnie bardzo surowy, a Fernando zawsze był jego oczkiem w głowie, miał dobre stopnie, był dumą rodziców. A ja byłem buntowniczy i co chwilę mnie w szkole zawieszali. A kiedy umarła moja mama don Nicolas Lascurain uciekł w pracę.
A: Historia lubi się powtarzać.
D: Tak. Fernando zajął się moim wychowaniem, ale cały czas się mnie czepiał. Może robił to dla mojego dobra, ale zawsze czułem się od niego gorszy. Aż pewnego cudownego dnia najpiękniejsza kobieta na świecie zwróciła na mnie uwagę. Na tego niedoskonałego. Została moją dziewczyną.
A: I gdzie ona teraz jest?
D: W niebie. Tą kobieta była Fanny, żona mojego brata.
A: To dlatego tak rzadko się widujecie. I dlatego powiedziałeś, że ci zabrał to co najbardziej kochałeś.
D: Tak. Niestety ona wybrała jego. Mój brat, Fernando, wygrał tak jak zawsze.
A: Don Fernando ci odbił dziewczynę? [Ana widzi wzrok Diega] Przepraszam, przepraszam…
D: Fanny nie była tylko moją dziewczyną. Była miłością mojego życia. Nigdy nikogo tak nie kochałem. Widocznie Fanny wolała stabilizację, powagę i poprawność Fernanda. Być może nie wyobrażała sobie przyszłości ze mną. Nie wiem dlaczego podjęła taką decyzję. Zakochała się w moim bracie, a we mnie nie była tak zakochana jak sądziłem.
A: To niewiarygodne, że po tylu latach nadal cię to boli. Ile to już czasu?
D: Dwadzieścia dwa lata. I tak, nadal mnie boli. O tutaj. [Diego pokazuje na serce] I dlatego trzymałem się z dala od Fernanda.
A: Wciąż nie potrafię zrozumieć jak twój brat mógł odebrać ci dziewczynę.
D: Tak naprawdę to Fanny ze mną zerwała. A ja wyjechałem i zostawiłem im drogę wolną.
A: Ale mu nie wybaczyłeś?
D: Możesz mi nie wierzyć, ale już pogodziłem się z tym wszystkim. To było ostatnie życzenie Fanny.
A: Jak to? [Diego wspomina rozmowę z Fanny] W takim razie Fanny…
D: Obiecałem jej.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 14:31:34 13-08-14, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:07:54 14-08-14    Temat postu:

ODCINEK 33

[Rozmowa Any i Fernando na kanapie]
[Fernando schodzi ze schodów, Ana wychodzi z biblioteki i wpadają na siebie]
F: Ana. Dobrze się bawiłaś z moim bratem?
A: Pogadaliśmy chwilę w ogrodzie, to wszystko. Czegoś pan potrzebuje?
F: Tak, chcę się dowiedzieć co jest grane z moimi dziećmi.
A: Cóż za nowość! [Ana orientuje się co wypaliła i trochę gaśnie ]
F: Mówiłem to już rano, nie lubię jak się coś przede mną ukrywa.
A: A ja nie lubię jak mnie pan tak traktuje.
F [widząc, że z Aną nie wygra ]: Co się dzieje z Sebastianem i Alicią?
A: Ma pan rację. To nie w porządku, że coś ukrywamy, dlatego lepiej porozmawiajmy.
F [wskazując Anie gdzie ma się udać]: Idziemy?
[Ana i Fernando siedzą na kanapie pół kilometra od siebie ]
F: Wiem, że Alicia i Sebastian mnie okłamują.
A: Cóż, chodzi o to, że Alicia mi powiedziała, że Sebas spotyka się z takimi gostkami co to tańczą przed szkołą.
[Ana odwraca się od Fernanda i patrzy na nie wiadomo co ]
F: Jakimi gostkami?
A: Nie wiem, ale rozmawiałam już z Sebastianem i powiedziałam mu, żeby się trzymał od nich z daleka.
F: Dlaczego? Nie chodzą do szkoły z moimi dziećmi?
A: Tak właściwie to nie wiem, ale… Jakieś to dla mnie podejrzane.
F: W takim razie co proponujesz?
A [znowu odwracając ostentacyjnie głowę]: Przede wszystkim, żebyśmy byli w domu jak dzieci wracają ze szkoły.
F [przesuwając się w stronę Any]: Ana, zrobiłabyś to dla mnie?
A [uciekając przed Fernandem na oparcie kanapy ]: Oczywiście. A poza tym musi pan dać Sebastianowi trochę więcej luzu, żeby mógł robić to co lubi, bo dzieciaki zaczynają robić poza domem to czego w domu nie mogą. W końcu najbardziej nas ciągnie do tego, czego nam nie wolno, prawda?
F [kiwa głową]: Masz rację, Ana. Pozwolę Sebastianowi robić to co lubi.
A: Naprawdę?
F: Tak.
A [niezwykle uradowana]: Super. Coś jeszcze? Bo muszę iść położyć dzieci spać.
F: Nie, to wszystko, dziękuję.
A: To moja praca.
[Ana wychodzi i zostawia Fernanda samego]

[Rozmowa Any i Diego w Chicago]
[Diego wchodzi za Aną za kulisy]
A: Co ty tutaj robisz? [widzi gdzie spogląda Diego] Oczka w górę! Co tu robisz? Śledzisz mnie?
D: No co ty. Przyszedłem się zobaczyć z Jennifer, bo tata ma doła, a ty sama mi powiedziałaś, że ona nie ma nikogo innego.
A [robiąc wygibasy, żeby się zasłonić ] Patrz mi w oczy, Diego! W oczy! Proszę cię, don Fernando nie może się dowiedzieć… Patrz mi w oczy!!!
D: Niania jego dzieci prowadzi podwójne życie i tańczy w spelunce bardzo skąpo odziana.
A: Skąpe odzienie jest konieczne, żeby ci się nic nie haczyło jak tańczysz. A poza tym jestem prawie ubrana.
D: Oj na pewno zrobiłoby to wrażenie na moim bracie.
A: Patrz mi w oczy i porozmawiamy na osobności. [Ana widzi mine Diego] Przestań się gapić!
[Ana zaciąga Diega do swojej garderoby]
A: Błagam cię, to sprawa życia i śmierci… Przestań się tak gapić! [Ana chwyta ręcznik i próbuje się nim zakryć] Proszę cię, Diego.
[wchodzi Jenny]
J: Kochana, przysięgam, że nie miałam pojęcia, że on przyjdzie.
A: Nie przejmuj się. Pan mi już obiecał, że nie powie nic don Fernando.
D: Nic nie obiecywałem.
A: Diego, proszę cię.
J: Masz zamiar powiedzieć Fernando, że Ana tu pracuje? Odbiło ci? Dla Any praca niani jest najważniejsza na świecie. Generalnie nie lubię z nikim mieć zatargów, ale dla mojej przyjaciółki jestem gotowa na wszystko.
A: [powstrzymując Jenny prawie atakującą Diega ] Spokojnie, spokojnie, ja z nim porozmawiam. Wszystko w porządku.
J: Tak, ale jest jeszcze jedna sprawa.
A: Co takiego?
J: Od wczoraj Johnny nie daje znaku życia.
A: Dobra, to za chwilę spytamy don Doroteo, ale teraz muszę załatwić tę sprawę.
J: Dobra, dobra. Mam cię samą zostawić?
A: Tak, ale nie odchodź za daleko. W razie czego na ciebie zagwiżdżę.
J [dając Diego do zrozumienia, żeby się miał na baczności]: Jasne.
A: Proszę cię.
D [podsuwa Anie krzesło]: Usiądź sobie. Widzę, że jesteś zdenerwowana.
A: A jak mam nie być zdenerwowana? Diego, proszę cię. Prawda, że nie powiesz nic bratu? Diego? Kocham jego dzieci najbardziej na świecie… [znowu widząc dokąd błądzi wzrok Diega] Nie gap się tam!
D: Wiem.
A: Czyli nic mu nie powiesz? Błagam!
D: Ale ja wciąż nie potrafię pojąć jak mój brat mógł zatrudnić taką kobietę jak ty. [oburzone spojrzenie Any] A nie zatrudnił kogoś wykwalifikowanego, niani…
A [pokazując na swoje skąpe odzienie]: Czyli przez to niby jestem nic nie warta? Nie będziesz mnie tak obrażał. To długa historia, ale moja miłość do dzieci to…
D: Fernando niczego nie podejrzewa?
A: Nie. To znaczy raz tutaj przyszedł…
D: Jak to?
A: Tak. I widział jak tańczyłam, ale miałam na sobie przebranie.
D: I co?
A: I nic. [chwilę się zastanawia i przypomina sobie swój występ jako Lola z pięknym uśmiechem na twarzy] Chyba mu się podobała. Lola, moja postać.
D: Lola?
A: Tak, Włoszka którą sobie wtedy wymyśliłam. A właściwie tylko ktoś z włoskim akcentem.
D: A co tutaj robił mój brat?
A: Nie zmieniaj tematu. Proszę cię o przysługę. Nie mówi nic bratu. Wystawi mnie za drzwi, a ja tak kocham dzieciaki. Proszę.
D: Jeszcze nie wiem co zrobię.
[Ana wstaje czując ból z laleczki voodoo Isabeli]
D: Dobrze się czujesz?
A: Nie czuję się dobrze. Odkryłeś mój sekret, a moje życie za chwilę legnie w gruzach.
D: Tak się dzieje jak ktoś ma sekrety.
A: Nie torturuj mnie już. I nie żebym cię wyrzucała, ale mógłbyś już sobie pójść, bo muszę porozmawiać z Jennifer?
D: Ja też chcę z nią porozmawiać.
A: Dla mnie jest bardzo ważne, żeby ona i twój tata się pogodzili, ale ja się tym zajmę, porozmawiam z nią. A ty idź już sobie.
D: W porządku. Ale mam małą wątpliwość…
A: Tak?
D: Dlaczego nadal tańczysz?
A: Mam kontrakt, muszę spłacić kupę długów, przydarzyło mi się mnóstwo… Czy mógłbyś patrzeć mi w oczy??!!! I prawda jest też taka, że lubię tańczyć. I chciałabym tańczyć na jakieś fajnej scenie w Chicago, ale nie w tym Chicago, no ale nie ma jak… Diego, to bardzo długa historia.
D: No dobra, to opowiesz mi przy następnej kawuni w bibliotece.
A: Ale nie powiesz nic bratu, prawda? Bo ja kocham twoich bratanków i bratanice, uwielbiam ich.
D: Nie, nie, nie… Przykro mi, Ana, ale to jest nie w porządku. Fernando musi poznać prawdę.
[Diego wychodzi]
A: Nie, Diego, proszę cię… Diego… Idiota!
D: Słyszałem!
A: No i dobrze!
D: Tak będzie lepiej dla wszystkich.
A [do siebie]: Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 17:12:35 14-08-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:27:53 15-08-14    Temat postu:

ODCINEK 34

[Rozmowa Any i Diega po tym jak Diego zżarł list]
[Diego dusząc się wchodzi do pokoju Any]
A: Co się stało?
D: Przykro mi, Ana.
A: Co ci powiedział? Mam pakować walizki? Będę chociaż mogła zobaczyć dzieci?
D: Niemożliwe.
A: Diego, co ci jest? Co się stało z listem?
D: Zjadłem go.
A: Zjadłeś?
D: W tej chwili moje soki trawienne niszczą twoje wyznanie.
A: Jak to? Serio? Nie chcę być w twojej skórze jeżeli sobie jaja robisz!
D: Fernando nie przeczytał listu.
A: Dzięki Bogu, dzięki Bogu. A co mu powiedziałeś?
D: Nic, zabajerowałem go. Ale nie wspomniałem o tobie. Możesz być spokojna.
A: Ach dzięki ci święty od spraw beznadziejnych!
D: Mi nie przeszkadza, że tańczysz, wręcz przeciwnie. A teraz nadszedł długo oczekiwany moment, w którym mi za wszystko podziękujesz.
A: Mogę ci przywalić co najwyżej w ramach wdzięczności. To wszystko moja wina!
D: Ja ci nie kazałem pisać żadnego listu!
A: Ale groziłeś, że powiesz mu prawdę.
D: To nie była moja wina!
A: Oczywiście, ze tak.
D: Powinnaś mi być wdzięczna.
A: Wdzięczna? Niby za co?
D: Za to że skrywam twój sekret, i to bardzo głęboko.
A: To ty mi powiedziałeś, że wyznasz całą prawdę Fernando… Wiesz co, mam nadzieję, że przez trzy miesiące się będziesz zwijał z bólu! A teraz lepiej sobie pójdę… Nie, to ty spadaj, późno już jest!
D: W porządku, w porządku.
A [otwiera drzwi]: Dobranoc, Diego.
D: A buzi na dobranoc?
[Ana wywala Diega za łachy z pokoju]
A: Głupek!
D [za drzwiami]: Ależ ona urocza.

[Nocna rozmowa Any i Fernanda]
[Ana schodzi ze schodów, a Fernando wychodzi z kuchni]
F: Ana. Byłem zrobić sobie herbatę. Tradycyjnie znowu nie możesz spać?
A: Tak, i jest coraz gorzej, bo jak nie jeden problemy to drugi, a jak wreszcie uda mi się usnąć to pewne osoby nawiedzają mnie w snach.
F: Kto taki?
[Ana patrzy smutno na Fernanda, ale nie odpowiada]
A: Pan też nie może spać?
F: Tak. Nie mogę przestać myśleć o pewnych rzeczach. O ślubie, o ciąży Isabeli…
A: Idę po szklankę wody.
[Ana rusza w stronę kuchni]
F: Ana?
A: Tak?
F: Nie miałem okazji przeprosić cię za to co się stało wcześniej. Nie chciałem, żebyś była świadkiem tej nieprzyjemnej rozmowy z moim bratem.
A: Niech się pan nie przejmuje.
F: Domyślam się, że Diego już ci przedstawił swoją wersję wydarzeń?
A: Można tak powiedzieć.
F: Myślę, że powinnaś wysłuchać też mojej.
A: Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
F: Chcę tylko, żebyś wiedziała, że ja kocham mojego brata. I to bardzo. I boli mnie, że się tak od siebie oddaliliśmy. Ale to było coś czego nie mogłem kontrolować. Nad uczuciami się nie da zapanować.
A: Proszę pana, nie…
F: Mam tylko nadzieję, że mój brat kiedyś to zrozumie.
A: Obyście się kiedyś pogodzili.
F: Oby, bo ja właściwie sam sobie nie potrafię wybaczyć.
A [po krótkiej walce ze sobą i chęci powiedzenia i zrobienia czegoś więcej]: Dobranoc.
F: Dobranoc.
[Ana patrzy jeszcze przez chwilę na Fernanda, ale potem odchodzi]

[Rozmowa Jennifer i Nicolasa w ogrodzie]
[Jennifer przychodzi do Nicolasa jak ten ćwiczy tai chi i padają sobie w ramiona ]
J: Wybacz mi, Nico.
N: Nie masz pojęcia jak bardzo boli mnie to co się z tobą dzieje i wiedz, że ze mną…
J: Kochanie, najpierw chciałabym cię o coś poprosić. A właściwie o kilka rzeczy.
N: Co tylko zechcesz.
J: Bardzo cię kocham.
N: Ja ciebie też.
J: I wiem, że będziesz chciał mi pomóc.
N: Oczywiście.
J: Chcę, żebyś wiedział, że jedyne czego od ciebie oczekuję to wsparcie moralne, czułość i miłość.
N: Ale ja mogę zapewnić ci najlepszych lekarzy…
J: Nie, właśnie tego nie chcę.
N: Ale dlaczego?
J: Mówiłam ci to już wiele razy. Jestem z tobą, bo cię podziwiam i jesteś wspaniałym facetem. Nie chcę, żebyś kiedykolwiek myślał, że dla pieniędzy.
N: Ale to są wyjątkowe okoliczności, a ty potrzebujesz najlepszej opieki medycznej.
J: Proszę cię.
N: W porządku.
J: Dziękuję.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 22:06:31 15-08-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:09:17 16-08-14    Temat postu:

ODCINEK 35

[Ana żegna się z Diegiem]
[Kończy się długaśny pocałunek Any i Diega]
A: Zadowolony?
D: Cóż, byłbym bardziej zadowolony gdyby…
A: Dobra, dobra, już mi dosyć makijaż zniszczyłeś. Diego, chyba się jasno wyraziłam, tak?
D: Niestety.
A: Ale sprawa jest klarowna. [Ana patrzy na zegarek] Zobacz jak późno się zrobiło. Spóźnisz się na samolot do Chin, Indii, Santa Marii czy gdzie tam lecisz.
D: Nie, nie, najpierw lecę do Paryża, miasta miłości. [Diego chce złapać Anę za podbródek, ale ta się odsuwa ] A potem do Bombaju.
A: Do Bombaju? To spiesz się zanim ci wybuchnie. To by było niebezpieczne.
D: W życiu są rzeczy bardziej niebezpieczne niż bomby.
A: Wiem, wiem.
D [zbiera się do wyjścia]: W takim razie do zobaczenia.
A: Do zobaczenia.
D [jeszcze raz się odwraca w stronę Any]: Ana?
A: Co?!
D: Cały czas będę myślał o tobie.
A [ostentacyjnie]: Tik tak, tik tak.
[Diego wreszcie wychodzi]

[Rozmowa Fernanda i Diega w samochodzie]
[Fernando przegląda jakieś dokumenty]
D: Dużo pracy?
F [zaczyna się wachlować]: Nie, wyjąłem, żeby się trochę orzeźwić.
D: Cóż, poczucie humoru nigdy nie było twoją mocną stroną.
F: No tak, w końcu rozmawiam z rodzinnym żartownisiem.
D: Lepiej już nic nie mówię.
F: No lepiej…
D: Wyglądasz na dużo bardziej spiętego niż zwykle.
F: Tak?
D: Coś się dzieje? No poza antypatią do mnie?
F: Nie, wszystko w porządku.
D: Nie wierzę ci.
F: Co mam ci powiedzieć?
D: Może to co czujesz? Po raz pierwszy w życiu.
F: Chcesz wiedzieć co czuję?
D: Oczywiście, że tak!
F: Jestem wściekły!
D: Jakoś trudno zauważyć.
F: Musiałeś pocałować Anę, co?
D: Daj spokój, to było buzi na….
F: Mścisz się!
D: O czym ty mówisz?
F: Dobrze wiesz o czym. Przez 22 lata nie mogłeś mi wybaczyć ani zaakceptować faktu, że Fanny wybrała mnie.
D: Mylisz się, to dwie różne sytuacje. Ty nie jesteś zakochany w Anie.
F: A niby skąd wiesz?
D: Bo mi tego nie powiedziałeś.
F: Chwileczkę. Zabroniłem ci się do niej zbliżać.
D: Zabroniłeś mi?
F: Oczywiście.
D: I myślisz, że będę robił co mi każesz?
F: Zrozum wreszcie. Kocham jedną kobietę, ale muszę się ożenić z inną.
D: Nie mam zamiaru nawet próbować cię zrozumieć dopóki będziesz uważał, że jestem pod twoją kontrolą.
F: Diego, proszę cię.
D: Erasmo, zatrzymaj samochód. Pojadę taksówką.
F: Nie rób scen!
D: Ja robię sceny? Zatrzymaj samochód.
[Erasmo zatrzymuje auto]
F: Chcę, żebyś stąd zniknął i nie wracał.
D: Wrócę. I ostrzegam cię, zrobię to ze względu na Anę.

[Diego daje Anie prezenty]
[Diego puka do drzwi]
A: Tak?
D: To ja, twój sąsiad.
A: Wejdź, Diego.
[Ana wstaje z łóżka, w drzwiach pojawia się Diego]
D: Cześć.
A: Cześć. Jak było? Znalazłeś tygrysa?
D: Tak.
A: Zapaliłeś świeczkę ode mnie?
D: Tak. To dobrze. I przywiozłem ci to z Indii.
A: Dla mnie? [podekscytowana] Pokaż.
D: Ale najpierw… [Nachyla się w stronę Any, ale ona się cofa i ląduje na łóżku ]
A [odpychając go]: Przestań się zgrywać!
D: No otwórz.
A: Próbuję, ale mi przeszkadzasz. [Ana odpakowuje prezent] No to jak było?
D: To Shiva.
A: Ale super! Bardzo mi się podoba.
D: Shiva to jeden z najważniejszych bogów w hinduizmie. Tańczył, żeby uwolnić świat od zła i zrównoważyć wszechświat.
A: Czyli wszystko się rozwiązywało za pomocą tańca. Wyobraź sobie ile rzeczy ja bym tak mogła rozwiązać…
D: Kiedy go zobaczyłem pomyślałem o tobie, mojej ulubionej tancerce. [Ana się śmieje] Aaaa, i jeszcze coś.
A: Jeszcze coś? Pokaż, pokaż.
D: Ten ci się spodoba. [Diego wyciąga pozytywkę] Zobacz, kiedy tancerka się zmęczy, trzeba ją tylko trochę nakręcić i muzyka napełni ją energią.
A: To też jest z Indii?
D: Nie, z Paryża, miasta miłości.
A: Bardzo dziękuję za prezenty. Są cudowne.
D: Wiesz co, tak myślałem o ślubie mojego brata.
A: Tak? Bo ja właściwie o nim nie myślę.
D: I chciałem zaproponować, żebyśmy poszli razem.
A: Razem?
D: Byłbym twoją osobą towarzyszącą.
A: To by było jak randka. A ja nawet nie wiem czy pójdę na ten przeklęty ślub.
Luz [wchodząc do pokoju]: Ana, jeżeli ty nie idziesz to ja też nie.
---
A [Ana ubierając żółwika w ręcznik czy co tam] To tak jakby twój żółwik miał taką pelerynkę. A ty będziesz niosła welon panny młodej, super sprawa.
L: Nie.
A: Nie chcesz? Ale to najfajniejsza fucha.
L: Zrobię to, ale jeżeli ty pójdziesz na ślub.

[Rozmowa Any z wróżką o sukni ślubnej]
Wróżka: No dalej.
A: Nie, no co ty!
W: No dalej, nikt się nie zorientuje. Jedno zerknięcie nikomu nie zaszkodzi.
[wieczko pudełka nieco się unosi ]
A: Przestań już! Dla ciebie to wszystko jest zawsze takie proste, nie?
W: No bo tak powinno być. No dalej, już ci trochę pomogłam. No szybciutko. [Ana powoli zbliża się do sukni ślubnej] No dalej!
[Ana wreszcie otwiera pudło i obie się zachwycają]
A: Ale suknia.
W: Jaka śliczna. Będzie w niej pięknie wyglądać.
A [znacząco]: Dzięki.
W: Dobra, będę już spadać. Jakby co to zawołaj mnie.
A: Jasne, bo ty zawsze się zjawiasz na życzenie.
[Ana wyciąga suknię z pudełka i wiemy co się dzieje ]
[do pokoju wchodzi Luz i widzi jak Ana pakuje suknię]
L: Cześć.
A [nieco przerażona]: Cześć kochanie. Jak tam w szkole? Buziak! [całuje Luz w czoło i próbuje zasłonić sukienkę leżącą na łóżku]
L [wychylając się i patrząc na łóżko]: A dlaczego masz suknię ślubną Isabeli?
A [rżnąc głupa]: Suknię ślubną?
L: Tak, w tym pudle.
A [dalej rżnie głupa]: To jest suknia ślubna? [Luz kiwa głową] A bo wiesz, zobaczyłam ją taką elegancką i w ogóle, ale nie wiedziałam, że to suknia ślubna, tylko nie chciałam, żeby się coś z nią stało. [Ana chwyta Luz za rękę] Lepiej chodźmy się przebrać i coś zjeść.
L: Tak, chodźmy!
[wybiegają z pokoju]

[Akcja z ratowaniem sukni ślubnej]
M: Jutro wielki dzień.
A: Tak.
M: Wybacz, chyba tylko pogarszam sprawy.
A: Nie chcę tam iść. Ciężko mi z tym i ściska mnie w sercu.
M: Wiem. Ja na twoim miejscu byłabym nieźle przerażona. Biegałabym wrzeszcząc jak wariatka i próbowałabym zadźgać tę żmiję nożem, a Fernando trzasnąć parę razy porządnie w gębę.
A: Tak, tak właśnie.
M: Wybacz, znowu tylko pogarszam sprawy.
A: Nie, nie przejmuj się. Ale z tym płaczem to rzeczywiście jest ciężko, naprawdę nie pojmuję skąd u mnie jeszcze tyle wody.
M: Naprawdę mi przykro, Ana.
A: Nie, nie, wszystko w porządku.
[Bliźniaki zakradają się do kuchni po zapalacze, Manuela przynosi Diego picie]
D: Dziękuję, Manuela.
M: Proszę bardzo.
D: Manuela, a ty poznałaś może Lolę?
M: Lolę?
A: A dlaczego rozmawiamy o Loli?
M: Kim jest Lola?
[dzwoni telefon]
A: Czekajcie, odbiorę. Rezydencja Lascurain.
Isabela: Gdzie jest moja suknia ślubna?
[Isabela zaczyna się wydzierać, ale Ana odsuwa słuchawkę od ucha ]
[podekscytowane dzieciaki wbiegają do pokoju Any]
1: Mam zapalniki z kuchni.
2: Super! Gdzie jest sukienka?
L [otwierając pudełko]: W tym pudle!
[wracamy do Any i Tarantuli… tzn. Isabeli ]
A [niezwykle spokojnie]: Bardzo cię proszę, żebyś na mnie nie krzyczała i mnie nie obrażała.
I: Właśnie rozmawiałam z salonem i powiedzieli mi, że dostarczyli suknię pannie młodej. Ale jakoś jej nie dostałam, bo byłam w biurze.
A: A skąd wiesz, że to ja ją odebrałam?
Sebastian: [spanikowany biegnie po schodach]: Ana, Ana, Ana!
I: Bo kurier cię opisał.
S [wyrywa Anie słuchawkę]: Ana, Ana, Ana!
I: Jak śmiesz odbierać moją sukienkę?
A: O co chodzi?
S: Bliźniaki chcą spalić suknię ślubną Isabeli!
A [najpierw uradowana wiadomością, ale potem się opamiętuje ]: Nie, nie, nie…
[w pokoju Any bliźniaki mają problemy z zapalnikami]
1: No co jest?
2: Nie chce się zapalić.
L: I co teraz?
1: Mój też nie działa!
L: Streszczajcie się, bo Sebastian na pewno już na nas doniósł.
2: Robimy co możemy.
[Luz znowu się wścieka]
[na dole z kolei Ana rusza niczym wyścigówa na górę]
A: Dzieciaki, dzieciaki!!!
I: Ana! Ana! [ale Any już dawno nie ma] Przeklęta, znowu się rozłączyła.
M [odbierając telefon]: Słucham?
I: Kto mówi?
M: Manuela.
I: A gdzie jest Ana?
M: Poszła przeszkodzić w spaleniu pani sukni ślubnej?
I: W spaleniu???!!!! Nie, nie, nie, to niemożliwe.
[w pokoju Any bliźniaki są coraz bliżej upragnionego celu, ale do pokoju wpada Ana]
A [rzucając się na suknię, żeby ja ochronić]: Nie! Nie! [dzieciaki przestraszone odskakują] Co wam do łba strzeliło.
D: Było blisko.
A: Co wy wyprawiacie?
1: Chcieliśmy zniszczyć suknię.
A [sarkastycznie]: Serio?
1: Nie ma sukni, nie ma ślubu!
2: Prawda?
A [biorąc do ręki zapalniki]: Przede wszystkim to jest bardzo niebezpieczne. Z ogniem nie ma żartów! Skąd wzięliście zapalniki?
1: Z kuchni.
A: Słuchajcie mnie uważnie. Ogień jest niebezpieczny, dzieciom nie wolno się bawić takimi rzeczami. Rozumiecie? Niektórzy sobie przez takie zabawy zmarnowali życie. Przysięgajcie teraz z lewą ręką w górze. [Dzieciaki grzecznie podnoszą ręce] Ana, nigdy nie tkniemy zapalnika ani nie będziemy się bawić ogniem. [dzieciaki grzecznie powtarzają, a Ana patrzy na Diego] Pan też!
D: … ani bawić się ogniem.
L [zrozpaczona]: Ale my nie chcemy, żeby tata się żenił.
A: Kochanie, wasz tata musi się ożenić, a wy musicie zaakceptować jego decyzję. Ile razy już o tym rozmawialiśmy?
2: A ty pójdziesz jutro?
1: Chcemy, żebyś z nami poszła.
L: Nie zostawiaj nas samych.
A: Nie szantażujcie mnie. [widzi minę Luz] Przestań robić takie minki. Będziecie grzeczni? Obiecujecie.
[dzieciaki obiecują]
L: Ale ja nie chcę nieść welonu!
A: To tylko przez chwilę, skarbie. W takim razie pójdziemy razem, bo tata chce was mieć przy sobie w tym wyjątkowym dniu.
Dzieciaki: W porządku!
A: To dobrze. [Ana pokazuje zapalniki] A tego mi nie tykać!
[do pokoju wbiega Manuela z telefonem]
M: Tarantula nie przestaje wrzeszczeć!
L: Kto to jest Tarantula?
D: Przyjaciółka Any.
A: Tak, najlepsza jaką mam. Wy do swojego pokoju, a ja porozmawiać z moją „przyjaciółką”. Dalej.
M [na widok sukienki]: Ależ piękna, i jaka elegancka! Bardzo szykowna! [widzi na sobie spojrzenie Any] Jest okropna, zupełnie bez stylu, prawda? [do Diega]
D: Tak, tak, obrzydlistwo!
A [do słuchawki]: Mam tutaj twoją sukienkę, nic jej się nie stało, ale musisz ją przymierzyć na wypadek jakby coś jeszcze trzeba było poprawić.
M [zaczyna pakować suknię]: Lepiej ją zabiorę w jakieś bezpieczne miejsce. Ależ szkaradztwo!
[Manuela wychodzi z pokoju]
D: I co zamierzasz zrobić?
A: Z czym?
D: Dzieci i ja chcemy, żebyś poszła na ślub.
A: Nie wiem. [Diego podchodzi do Any] Nie zbliżaj się, chyba coś ustaliliśmy!

[Rozmowa Any i Fernanda w jej pokoju]
[Fernando kontempluje czy wejść do Any pokoju, ale w końcu zdobywa się odwagę i wchodzi, Ana siedzi na łóżku]
F: Ana, nie przebrałaś się jeszcze?
A: Świetnie pan wygląda.
F: Dziękuje.
A: I wreszcie nadszedł ten dzień.
F: Tak.
A: Z całego serca życzę panu, żeby był pan szczęśliwy.
F: Spróbuję. [Fernando podchodzi do łóżka] Wiesz dlaczego się żenię.
A: Tak. I na pana miejscu postąpiłabym tak samo. To dziecko potrzebuje…
F: Rodziny. Domu. A ja zamierzam wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
A: Właśnie tak postępuje Fernando, którego poznałam. Pan poprawny i konserwatysta. [Ana i Fernando siedzą obok siebie na łóżku i patrzą przed siebie, Luz zamyka z zewnątrz drzwi do pokoju ] Kiedyś to ty zadałeś mi to pytanie, a teraz ja chciałabym, żebyś mi na nie odpowiedział.
F: Tak?
A: Może teraz to już nie ma znaczenia, ale chciałabym mieć jasność sytuacji.
F [przysuwając się trochę do Any]: O co chodzi?
A: Czy w którymś momencie czułeś coś do mnie?
F: Nie, Ana. [rozdzierająca serce mina Any] „Coś” to za mało powiedziane. Ja cię kochałem. [Fernando coraz niebezpieczniej zbliża się do Any] Uwierz mi.
[No i znowu prawie beso, z którego pewnie nic nie wyniknie…]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:14:40 16-08-14    Temat postu:

ODCINEK 36

[„Pożegnanie" Any i Fernanda]
[Ana i Fernando są blisko pocałunku, ale Ana się opamiętuje]
A: Nie. Już podjąłeś inną decyzję. Ale dziękuję ci bardzo, bo przynajmniej wiem, że nie oszalałam. Ale co się stało to się nie odstanie.
F: Nie rozumiem. Uspokaja cię, że nie oszalałaś?
A: Bo czasem sobie wyobrażam różne rzeczy i myślałam, że może to wszystko co było między nami mi się ubzdurało i sobie narobiłam nadziei jak idiotka. Ale teraz wiem, że jednak coś między nami było. Nie wiem za bardzo co, ale jednak coś. Chociaż tak czy inaczej byłam głupia.
F: Dlaczego?
A: Bo to z nią się ożenisz, a nie ze mną.
F: Pójdziesz do kościoła?
A: Obiecałam maluchom.
F: No tak. [Fernando wstaje i zbiera się do wyjścia] Ana, przykro mi.
A: Mi również. Ale mówiłam szczerze wcześniej. Chcę jedynie, żebyś był szczęśliwy. [Fernando chce wyjść, ale drzwi się nie otwierają ] Jesteśmy zamknięci.
F: Dzieci?
A: A kto inny mógłby chcieć, żebyśmy byli razem?
F: Późno się zrobiło.
A: I to bardzo.
F: Jeszcze się nie przebrałaś.
A: Jak chcesz to teraz się przebiorę. Tak? [chwila zastanowienia] Nie, nie, nie…
[Ana i Fernando przyklejają się do drzwi
A: Są za drzwiami, słyszę ich głosy.
F: Dzieciaki już wystarczy. Spóźnimy się do kościoła! Wypuśćcie mnie! [Wreszcie drzwi się otwierają, Fernando mierzy dzieciaki wzrokiem] Czyj to był pomysł? [dzieciaki spoglądają na siebie o rozglądają się dookoła ] Później się z wami rozprawię. [Fernando jeszcze raz spogląda smutno na Anę i pogania dzieciaki] Już późno, idziemy.
[Dzieciaki jeszcze na chwilę wpadają do pokoju Any]
A: Ach, dzieciaki… Słyszeliście tatę? Idziecie teraz do kościoła.
1: Ale ty pójdziesz z nami, prawda?
2: Obiecałaś!
A: Tak, pójdę. Ale jeszcze muszę się przebrać, więc wy idźcie, a ja was potem dogonię.
Sebas: Naprawdę pójdziesz?
A: Obiecuję.
F [odzywa się jego głos z dołu]: Idziemy!
A: No dalej, lećcie.
Luz: Na pewno?
A: Na pewno.
[dzieciaki wychodzą a zapłakana Ana kładzie się na łóżko ]

[Rozmowa Any i Diega jak Ana przygotowuje się do wyjścia]
[Diego puka do drzwi pokoju Any]
A: Proszę!
D [wchodzi]: Czesć.
A: Cześć. Nie idziesz ze wszystkimi?
D: Nie. Obiecałem ci, że będę ci towarzyszył na tym ślubie i zamierzam cię zabrać.
A: Ale że na motorze tak ubrana?
D: Jasne, będzie szybciej. I nie martw się, jestem świetnym kierowcą. Idziemy?
A: Nie mogę, nie jestem jeszcze gotowa.
D: Jak to nie? Przecież pięknie wyglądasz.
A: Tak? Jak wyglądam tak jak się czuję to jeszcze pół dnia tu posiedzę, żeby coś sensownego ze sobą zrobić.
D: W porządku, czekam na dole. [Diego zauważa smutną minę Any] Ana, mogę coś dla ciebie zrobić?
A: Możesz mi wymazać z pamięci, że Fernando właśnie mi powiedział, że mnie kochał?

[Konfrontacja Any i Isabeli]
[Rozwścieczona Isabela wpada do pokoju Any]
I: Gdzie jest Fernando? [Ana patrzy na Isabelę jak na wariatkę] Zadałam ci pytanie, prostaczko!
A: A gdzie ma być? Jest w kościele.
I: Nie ma go w kościele! Powiedziano mi, że jest tutaj zamknięty z tobą! A ty oczywiście wykorzystujesz sytuację i na pewno już mu dałaś co nieco na pożegnanie, nie?
A [robiąc cudowną minę i boskie gesty uspokajające ]: Spoczko, spoczko, spoczko… No cóż, owszem byliśmy tutaj zamknięci. [udaje że niechcący jej się to wymknęło ] Ach, naprawdę to powiedziałam?
I: Idiotka!
A: Co ty nie powiesz!
I: Odpowiedz mi! Co robiliście z Fernando podczas jak byliście zamknięci?!
A [z cudownym wyrazem twarzy i bardzo znacząco]: Żegnaliśmy się.
I: Ty cyniczko!
A: Cóż ci mogę powiedzieć, pewne rzeczy są niezaprzeczalna, jak na przykład miłość między mną i Fernandem.
[I bach Ana dostaje z liścia od wściekłej Isabeli, aż upada na łóżko, po chwili chce jej oddać, ale się powstrzymuje, Isabela uśmiecha się triumfalnie]
I: No przynajmniej jestem spokojna, że to był ostatni raz kiedy byłaś z Fernandem.
A: Jesteś pewna? Bo ja tu będę cały czas pracować?
I: Ale to ja za niego wyjdę i zamierzam uprzykrzyć ci życzę. Będę panią tego domu i zrobię wszystko, żeby cię zniszczyć.
A: Na twoim miejscu i tak bym uważała.
I: Wiesz co myślę?
A: Nie, jakoś jeszcze jasnowidzem nie zostałam. Ale prawie. Co takiego?
I: Że między wami do niczego nie doszło, a ty zmyślasz, żeby mnie wkurzyć. [i dlaczego to musi być prawda??? ]
A: Ja? Ależ ja nic nie powiedziałam. A ty myśl sobie co chcesz i wyobrażaj jeszcze więcej.
I: Ściemniasz!
A: Tak?
I: Tak, bo umierasz z zazdrości. Że z tobą wygrałam i wyjdę za Fernanda. To ja będę panią Lascurain a ty będziesz jedynie pracownicą. Nianią jego dzieci. Służącą.
[Isabela i Ana mierzą się spojrzeniami ]
I [z właściwą sobie złośliwością]: Oj, niania się zaraz popłacze.
A: Nie prowokuj mnie, bo za siebie nie ręczę.
I: I co zrobisz?
A: Zgniotę ten twój durny uśmieszek i ton…
I [szczuje ją]: No dawaj dawaj. [Ana zaczyna się szykować do walki ] Fernando na pewno się ucieszy jak przyjadę do kościoła z obitą twarzą. Wtedy wreszcie cię wywali na ulicę, gdzie twoje miejsce.
A: Jesteś zołzą, która specjalnie zaszła w ciążę, żeby usidlić Fernanda. Ale wiesz co? Nawet jak będziesz już „panią Lascurain” to przekonasz się, że Fernando i tak kocha mnie. [Isabela znowu chce przywalić Anie, ale ta chwyta ją za rękę i zaczyna wykręcać] Drugi raz nie.
I [krzyczy z bólu]: Puszczaj! Puszczaj!
[wchodzi Diego]
D: Wybaczcie, że przeszkadzam, ale w kościele wszyscy się niepokoją, bo nie ma panny młodej. Zadzwoń do Fernanda.
[Isabela odbiera telefon, który podaje jej Diego]
I: Świetnie. [ Isabela odwraca się ostentacyjnie do Any] Idę na mój ślub, z [i]moim[/] przyszłym mężem, Fernando. I pamiętaj o tym co ci powiedziałam. To ja wygrałam.
[triumfująca Isabela wychodzi z pokoju, Ana chce ruszyć]
A: Nie bądź taka pewna.[Diego powstrzymuje Anę] Zaraz jej wybije ten triumf z głowy. [Diego chwyta w pasie rozszalałą Anę ] Puść mnie!!
D: Uspokój się.
A: To straszna hipokrytka. Dzieciaki mają rację, to wiedźma!
D: Dlaczego tak mówisz? Co ci powiedziała?
A: Przyszła, żeby mi wyrzucić w twarz, że Fernando będzie jej.
D: Po pierwsze dlaczego w ogóle przyszła do domu?
A: Powiedzieli jej, że Fernando i ja jesteśmy tutaj zamknięci, więc przyszła.
D: Jak to zamknięci?
A: Fernando przyszedł, żeby porozmawiać, a dzieciaki zatarasowały drzwi , żeby nie mógł wyjść, a ona skądś się dowiedziała i dlatego przyszła szukać Fernanda.
D: Ale przecież mój brat już był w kościele.
A: No właśnie, ale wielka pani tego nie wiedziała.
D: I co jej powiedziałaś?
A: Prawdę. Że owszem byliśmy tu zamknięci i że się pożegnaliśmy.
D: Nie…
A: Co? Przyszła mi tylko wykrzyczeć w twarz, że to ona będzie panią Lascurain. Ale wiesz co? To się jeszcze zobaczy.
[Ana zbiera swoje rzeczy i wybiega z pokoju]
D [wybiega za nią]: Ana! Co ty chcesz zrobić?


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 23:35:09 19-08-14, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:14:15 20-08-14    Temat postu:

ODCINEK 37

[Ana i Diego w szpitalu]
D [do lekarki]: I jak to wygląda?
Lekarka: Nie ma złamań.
A: Wiedziałam, to możemy już iść.
[Ana chce wstać, ale Diego ją zatrzymuje]
D: Nie, nie, nie. Jeszcze nie.
L: Ale impulsywna ta pana dziewczyna.
A: Nie jestem jego dziewczyną.
D: Jak na razie.
[Lekarka zaczyna badać stopę Any]
A: Ostrożnie, ostrożnie… I co?
D: Więzadła stawu się nadwyrężyły.
A: Właśnie czuję.
D: Założę pani usztywnienie na kostkę i proszę oszczędzać stopę przez najbliższe 24 godziny.
A: Oczywiście. [lekarka na chwilę odchodzi] Tylko ciekawe jak mam to zrobić jak muszę zajmować się dziećmi i tańczyć.
D: Spokojnie, ja się tobą zajmę.
A: No i właśnie to mnie martwi.
[wraca lekarka, dzwoni telefon Any]
A: To Fannis. [odbiera] Cześć Fannis.
F: Gdzie jesteś?
[Ana krzyczy z bólu]
A: Jestem w szpitalu.
F: Jak to?
Jenny: Co się dzieje.
F: Ana jest w szpitalu.
J: A co się stało?
F: Ana, co ci się stało?
A: Skręciłam kostkę.
F: Jest z tobą wujek Diego?
A: Tak. Fanny, możesz powiedzieć wszystkim co się stało?
F: Jasne. Dobra, Jenny chce z tobą porozmawiać.
A: Daj mi ją.
F: Trzymaj się, Ana.
A: Dzięki.
J: Co się stało?
A: A nie widziałaś jak wyparowałam z kościoła?
J: Zrobiłaś sobie coś?
A: Związały mi się nadwyrężenia czy coś…
J: Nie wyszłam za tobą, bo widziałam że miałaś doborowe towarzystwo.
A: No cóż…
J: Jest teraz z tobą ten przystojniaczek?
A: Tak, i nie chce się odkleić.
J: W sumie to nawet fajnie, że z bratem. Wszystko zostaje w rodzinie.
A: Jenny, przestań gadać głupoty.
J: Ok, zostawiam cię w dobrych rękach.
A: Pogadamy później.
L: Przepisałam pani coś przeciwbólowego i przeciwzapalnego.
D [odbiera receptę]; Dziękuję. [do Any] To dokąd mam panią teraz zawieźć?
A: Może do jakiejś jaskini, w której się schowam i z której nigdy przenigdy nie wyjdę?
D: Lepiej pójdziemy coś zjeść.
A: Nie trzeba, nie jestem głodna.
D: Tequilita?
A: No co ty, gdybyś mnie widział po tequili…
D [znacząco]: No właśnie bardzo bym chciał.
A: Nie ma szans.

[Ana i Diego na swojej uroczej kolacji]
A: Wybacz, że musieliśmy przyjść tutaj, ale nie było mowy, żebyś mnie zabrał w jakieś super wypasione miejsce.
D: Ana, ty naprawdę mnie nie znasz.
A: No nie… A przepraszam, przypadkiem nie nazywasz się Lascurain?
D: Słuchaj, spałem pod namiotem w Tybecie przy 30-stopniowym mrozie, byłem w obozie dla uchodźców w Somalii i jadłem szczury w Wietnamie.
A: Oszczędź szczegółów.
D: A do tego mam bliznę po postrzale i kiedyś przez kilka tygodniu na statku żywiłem się tylko rybami.
A: Serio?
D: To miejsce to luksus w porównaniu z niektórymi , które widziałem w Bangkoku.
A: Nie mów, że tam też jadłeś szczury?
D: Tam jadłem żywe skorpiony.
A: Daj mi w spokoju zjeść, co?
D: Chodzi o to, że miejsce naprawdę nie ma znaczenia. Liczy się z kim tam jesteś.
A: To czyli żywe skorpiony?
D: Mięso żmii. Kiedyś zostaliśmy w lesie skazani na łaskę losu i musieliśmy sami się troszczyć o jedzenie.
A: Tak? I mówisz, że masz bliznę po ranie postrzałowej?
D: Tak.
A: Gdzie?
D [podaje Anie swoje jedzenie]: Potrzymaj przez chwilę. Popatrz. To pamiątka z Sudanu.
[Diego pokazuje Anie bliznę]
A: Ach… A ja myślałam, że ściemniasz…
D: Ale powiedz mi prawdę. Chcesz mnie poznać, co?

[Fernando wyjeżdża w podróż poślubną]
[Fernando próbuje się pożegnać z dziećmi, do domu wchodzi Diego niosąc Anę na rękach]
1: Ana, co ci się stało?
2: Wszystko w porządku?
Fanny: Ana, jak się czujesz?
A: Spokojnie, nie wszyscy na raz.
F: Ana.
A: Proszę pana…
F: Mój samolot odlatuje za dwie godziny i muszę z panią porozmawiać.
A: No jestem, jestem. Obolała, ale jestem. Gotowa do działania.
F: Chciałbym panią prosić, żeby zajęła się pani dziećmi.
A: Nie musi pan prosić.
F: Jakby był jakiś problem proszę dzwonić na komórkę.
A: Nie sądzę, żeby to było konieczne, bo nie będzie żadnych problemów. [do dzieciaków] Prawda?
Dzieciaki: Nie, oczywiście że nie.
F: A pani stopa?
A: Obecna. Skręcona, ale daje radę.
F: W takim razie jadę.
[Fernando żegna się ze wszystkimi, a tuż przed wyjściem spogląda jeszcze na Anę]
F: Wybacz mi, Ana. Przepraszam.
[Fernando wychodzi]
A [do siebie]: Teraz to już naprawdę koniec. [do reszty] Idę na chwilę do swojego pokoju.
Bruno: Odprowadzę cię.
[Bruno odprowadza Anę do jej pokoju, zapłakana Ana siada na łóżku, zjawia się wróżko]
W: Dobra, dobra, już wystarczy.
A: Niby czego?
W: Tego płaczu.
A: A tobie się wydaje, że nie mam powodów?
W: Ana, straciłaś już Fernando. To koniec.
A: Dla ciebie zawsze wszystko jest takie proste.
W: A co ci przyjdzie od tego płaczu?
A: Kiedyś ci przywalę za te twoje komentarze. Nie mogę nad tym zapanować.
W: Masz całe życie przed sobą. Masz swoje dzieci, przyjaciół… Diega.
A: Daj mi chwilkę… [sarkastycznie] Bam, i już zapomniałam o Fernando.
W: Nie mówię, że masz o nim zapomnieć. Ale Fernando wyjechał ze swoją żoną i znając go zrobi wszystko, żeby jego małżeństwo było udane.
A: Dobra, masz rację.
W: Oczywiście, że tak. Musisz przestać płakać, być silna i iść do przodu.
[wróżka znika]
A: Jasne, silna i do przodu. [Ana rozgląda się po pokoju] I znowu znikasz. [Ana próbuje się zabrać do kupy] Dobra, Ana. Do przodu.

[Rozmowa Any i Diego jak Ana wychodzi do pracy]
[Ana schodzi po schodach, a Diego się na nią gapi ]
A: Co? Mam buty nie do pary? Szczypiorek w zębach?
D: Nie, szczypiorku nie masz, ale wiesz, coś innego zauważyłem…
[Diego zbliża się do Any]
A: Co? Gdzie?
D: O tutaj. [Diego robi gest jakby znowu ją chciał pocałować, ale tym razem Ana niestety jest szybsza]
A: Wariat!
D: Wszystko w porządku u dzieciaków?
A: Tak. A ja muszę lecieć do pracy, wiesz gdzie.
D: Ojojoj…
A: Co jest?
D: Mój tata nie wie, że pracujesz w Chicago, prawda?
A: Ile razy mam ci powtarzać, że nie.
D: Bo właśnie poszedł do Chicago spotkać się z Jenny.
A: O nie! I co teraz?
[Ana i Diego rozmawiają już na siedząco]
D: Mój tata to świetny facet, nie będzie cię oceniał.
A: Tyle to ja wiem. Ale coraz więcej osób o tym wiem i boję się, że kiedyś komuś się coś wymsknie przy don Fernando.
D: Mój tata będzie umiał dochować tajemnicy.
A: Ale wkurzy się, bo go z Jenny okłamywałyśmy.
D: Zrozumie was.
A: Ale nie o to chodzi… Zresztą my tu gadu gadu, a ja muszę sobie taksówkę zawołać.
D: Ja cię odwiozę.
A: Ty? Na motorze?
D: Możemy wciąć samochód.
A: Dobra, wszystko jedno, bylebym się nie spóźniła.
D: Tylko jest drobny problem.
A: Tak?
D: Twoje skręcenie.
A: To jest żaden problem w porównaniu z tym co mi zrobi Doroteo jak się spóźnię. Idziemy.
D: Dobra, ja cię zaniosę.
A: Żadnego noszenia.
D [podając Anie ramię]: To w takim razie chociaż się oprzyj porządnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:14:32 21-08-14    Temat postu:

ODCINEK 38

[Rozmowa Any i Diega w Chicago]
[Ana przebiera się za parawanem]
D: Ana, mogę ci pomóc!
A: Nie ma mowy!
D: Ale ja naprawdę bym chciał.
A: Ja wiem co mi powiesz, że chcesz mi pomóc spłacić moje długi i tak dalej. Ale jeżeli chcesz, żeby między nami się ułożyło, to pieniądze nie mogą mieć z tym nic wspólnego. [Diego patrzy na Anę uradowany ] Jasne? Co?
D: Właśnie powiedziałaś…
A: Co takiego?
D: „Jeżeli chcesz, żeby między nami się ułożyło”
A: Serio?
D: Tak, i powiedziałaś to tak pięknie.
A: Niby jak?
D [powtarza rozmarzonym tonem]: „Jeżeli chcesz, żeby między nami się ułożyło”
A: Tak na pewno nie powiedziałam. Przestań się zgrywać.
D: Ależ powiedziałaś.
A: Ja?
D: Tak.

[Rozmowa Any i Diega o Sebasie]
D: Mój bratanek jest w wieku buntu, zrozum go.
A: To nie jest bunt, to coś więcej. Sebastian nie był taki, mam wrażenie, że zmienił się z dnia na dzień.
D: Bo nadal ma pretensje do mojego brata. Ale w rodzinie zawsze musi być jakiś buntownik.
A: W tej jest aż siedmiu.
D: Wiem z własnego doświadczenia.
A: Ja również. A ty nie rozmawiałeś tak z tatą?
D: Nie, nigdy bym się nie odważył. Ale wiesz, ja zawsze byłem luzakiem.
A: Jakoś wcale tego nie widzę.
D: Rodzice mieli ze mną sporo problemów.
A: Nie gadaj!
D: Co chwilę do nich dzwonili ze szkoły.
A: Niemożliwe!
D: Rozumiesz, idealny przykład buntownika.
A: Wyobrażam sobie.
D: Mój tata wiele razy mi powtarzał, że jest mną bardzo zawiedziony i w porównaniu z moim bratem Fernando byłem wielkim rozczarowaniem.
[chwila przerwy]
D: O tym musisz porozmawiać z moim bratem.
A: Ale teraz w środku podróży poślubnej?
D: Ale tutaj chodzi o dzieci.
A: Ale moje doświadczenie z tara… to znaczy panią Isabelą… [Diego patrzy na Anę zdezorientowany] Pomyśli, że specjalnie chcę jej popsuć podróż poślubną.
D: To w takim razie ja zadzwonię.
A: Świetny pomysł. Naprawdę?
D: Tak, ale będzie cię to kosztowało.
A: Toż ja grosza przy duszy nie mam.
D: Będzie cię to kosztowało kolację.
A: Jeżeli to będzie jakieś niewyszukane miejsce to OK.
D: Ja zapraszam.
A: Przecież ja i tak nie mam kasy.
D: Potrzebuję tylko twojego towarzystwa.
A: W porządku.

[Rozmowa telefoniczna Any i Fernanda]
A: Don Fernando?
F: O co chodzi, Ana? [Ana się nie odzywa] Ana, słyszy mnie pani?
A: Tak, tak, słyszę.
F: W takim razie o co chodzi?
A: O Sebasa.
F: O Sebastiana? Co mu się stało?
A: Niech się pan nie denerwuje, nic mu się nie stało.
F: Ale to chyba musi być coś bardzo ważnego skoro mój brat robi za sekretarkę?
A: Bo nie chciałam, żeby odebrała mój telefon pana żona, tak jak ostatnim razem, pamięta pan? I bardzo mi przykro, że przeszkadzam panu w podróży poślubnej, bo na pewno świetnie się pan bawi…
F: Bez takich ironicznych komentarzy, dobrze?
A: Niech pan na mnie nie krzyczy!
F: Powie mi pani wreszcie co się dzieje z Sebastianem czy nie?
A: Tak to ja nie będę z panem rozmawiać. [Ana się rozłącza i wściekła rzuca słuchawką. Diego patrzy na nią zdziwiony] Co?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:10:08 22-08-14    Temat postu:

ODCINEK 39

[Rozmowa telefoniczna Any i Fernanda]
[Po tym jak Ana rzuciła słuchawką odbiera telefon on Fernanda]
A: Przepraszam, że się rozłączyłam.
F: Co się dzieje z moim synem?
A: Sebas oblał pięć przedmiotów.
F: Niemożliwe. Sebastian zawsze miał dobre stopnie. Jesteś pewna?
A: Oczywiście, że tak. Przed chwilą byłam w szkole i rozmawiałam z panią dyrektor.
F: Rozmawiała pani z nim?
A: Sebastian jest teraz bardzo opryskliwy i twierdzi, że skoro pan robi co mu się podoba to on też chce.
F: O czym pani mówi?
A: Jak to o czym? Nie spodobał mu się pański ślub z Isabelą… To znaczy z panią Isabelą.
F: I jak długo pani o tym wszystkim wie?
A: Dzisiaj się o wszystkim dowiedziałam, a Sebastian po powrocie ze szkoły był bardzo niegrzeczny.
I: Co się dzieje, Fernando.
A [nieco przerażona]: To ona, to ona… [Diego przykłada słuchawkę do ucha] Nie dotykaj mnie! [z obrzydzeniem ] Głos pani Lascurain. [do Diega] Nie pchaj się tak!
F [do Isabeli]: Problem z Sebastianem.
I: Wszystko w porządku?
F: Tak, tak. Potem ci powiem. Cna czym stanęliśmy, Ana?
A: Chodzi o to, że ja sama sobie nie dam rady z Sebastianem.
F: Jest tak źle?
A: Nie wiem co mam robić.
F: Daj mi go do telefonu.
A: Jasne, już.
[Ana podaje słuchawkę Diego]
D: Co?
A: Możesz przekazać słuchawkę Sebasowi?


[Rozmowa Any i Nanda]
[Nando nieco przybity wchodzi do domu]
A: Co się stało? Dlaczego masz takie smutne oczęta? Powiedz mi kochaniutki, cio się śtało?
[przerwa]
[Ana i Nando siedzą na kanapie]
A: Czyli jesteś nie w sobie, bo twoja pani zadawała się z….
N: Wolę o tym nie myśleć.
A: Jasne, jasne…
N: Ale i tak bardzo ją kocham.
A: Tak?
N: Cóż, nigdy czegoś takiego nie czułem.
A: Słuchaj, nikt nie może zmienić swojego before, więc przeszłość musi zostać w przeszłości, a ty masz całą swoją future przed sobą… Tak się mówi? Future?
N: Tak, tak.
A: W takim razie skup się na teraźniejszości, bo to się liczy. Prawda?
N: Tak.
A: Dobra, zrobimy małe ćwiczonko. Usiądź sobie prościutko. Ja tak robię jak muszę się skoncentrować. Zamknij oczy. [Ana widzi, że Nando ma złożone dłonie na kolanach] Jak chcesz mieć tak ręce to też można. Zamknij oczy. I oddychaj, wdech, wydech. I myśl o Ximenie, a właściwie czuj Ximenę i to co twoje serce do niej czuje. Ale nie te problemy, tylko to co do niej czujesz, twoje uczucia. Już? I co?
N: Jedyne co mam w sercu to Ximena.
A: To oddychaj spokojnie.
N: Chcę być cały czas z nią.
A: Tak.
N: Tęsknię za nią jak nie ma jej przy mnie.
A: Oddychaj.
N: Chcę ją całować, przytulać….
A [wystraszona nieco ]: Dobra, budzimy się, już koniec! I nie martw się tym co robiła Ximena wcześniej. Trzeba patrzeć w przyszłość. Mam bardzo głębokie przemyślenia, prawda?
N: Tak.
A: Najważniejsze to, żebyś… [Ana widzi Diega schodzącego po schodach z telefonem w ręku]: I co?
D: Sebastian nie chciał rozmawiać z Fernandem.
A: I co teraz?
D: Chce znowu rozmawiać z tobą.
A [przerażona]: Masz go na linii?
D: Tak. [podaje Anie telefon] Pójdę do Sebastiana.
A [do telefonu]: Słucham?
F: Niech mnie pani dobrze posłucha.
A: Słucham.
F: Po pierwsze szlaban na wszystkie urządzonka – komórka, tablet, komputer, telewizor…
A: Ale proszę pana…
F: Jeszcze nie skończyłem.
A: Znowu będziemy tak ze sobą rozmawiać?
F: Wybacz, jestem strasznie poddenerwowany.
A: Zauważyłam.
F: Po drugie żadnych wyjść. Prosto do szkoły i z powrotem. Po trzecie będzie mu pani codziennie sprawdzać zadania domowe i skupi się pani na nim. Jasne?
A: Przecież zawsze odrabiam z nimi lekcje i nadal będę to robić.
F: Da sobie pani radę czy mam wrócić z podróży poślubnej?
A: Oczywiście że dam sobie radę.
F: Jest pani pewna?
A: Wszystkiego nie, ale postaram się. I nie, niech pan nie wraca z podróży poślubnej, bo co na to powie donna Isabela?
I: To nie ma znaczenia. [podchodzi Isabela] Za dwie godziny oddzwonię i powie mi pani jak się sprawy mają.
A: Oczywiście.
I: Chcesz, żebyśmy wracali?
F: Nie, nie. Mam tylko nadzieję, że to z Sebastianem to tylko jakieś chwilowe zachwianie.
I: Oby. Ale jakąkolwiek decyzję podejmiesz, będę cię wspierać.
F: Dziękuję. I naprawdę nie rozumiem dlaczego Sebastian tak nagle zaczął się tak zachowywać.
I: Nie wiem… A co mówiłeś, że nie ma znaczenia?
F: Nie, nic, już nawet nie pamiętam.

[Rozmowa Any i Luz przy portrecie Fanny]
L: W takim razie uszyjemy sukienkę Alicii?
A [ucisza ją]: Cii… Jeszcze usłyszy…
L: Niech będzie taka jak mają księżniczki.
A: Jeszcze ładniejsza. [Luz spogląda na portret Fanny, Ana to zauważa] Co się stało, kochanie? Czemu tak patrzysz raz tu raz tam? Co jest?
L: Ty jesteś moją nową mamą.
A [odwraca się do Luz i kuca]: Skąd ci się wzięło coś tak ślicznego?
L [pokazując na serce]: Stąd. Moja mama zawsze mnie prowadziła za rękę na posiłki, tak jak ty. Ale boję się, Ana.
A: Czego, skarbeńku?
L: Że będzie tak jak z moja mamą. Że się wyprowadzisz jak się tu zjawi Isabela. [Ana patrzy na Luz wzrokiem rozdzierającym sercem] Odejdziesz? Zostawisz mnie?
A [przytulając Luz]: Oczywiście, że cię nie zostawię. Oczywiście że nie. [Ana mocno przytula Luz o po chwili ją puszcza] Nie płacz już aniołku, ja zawsze będę z tobą.
L: Chcę, żebyś tu mieszkała aż będę taka duża jak Fanny.
A: Nawet lepiej, aż będziesz taka duża jak ja. A to jest dużo, dużo lat.
L: Albo taka duża jak dziadek Nico.
A: Albo jak dziadek Nico, idealnie. [Ana wyciera łzy Luz] Kochanie, będę z tobą do końca życia, bo kocham cię całym sercem.
L: Ja też cię kocham.
A: Wiesz, że zawsze chciałam mieć taką córkę jak ty? Chodź tu.
[Ana po raz kolejny przytula zapłakaną Luz]

[Kolacja Any i Diega]
A: To miejsce jest dosyć eleganckie, nie?
D: Umawialiśmy się, że to ja wybiorę restaurację, tak?
A: Zgodziłam się na kolację, ale nie wiedziałam, że w takim miejscu.
D: Jak chcesz możemy wyjść.
A: Nie, nie, nie, skoro już tu jesteśmy. A poza tym nie skończyłam jeszcze pić.
D: Jak tam twoja stopa?
A: Super. Wiesz, już jestem tak przyzwyczajona do bólu, że nic mnie nie boli.
[przerwa]
A: Karami nie dojdziemy do porozumienia z Sebasem.
D: Fernando inaczej nie potrafi.
A: Nie jest z nim tak źle, czasem można negocjować.
D: Jeżeli można to wolałbym porozmawiać o czymś innym.
A: Można.
D: Wiem, że to nie jest łatwe, ale powinnaś spróbować zapomnieć o moim bracie.
A: Tak, wiem. Sporo na ten temat ze sobą rozmawiałam i nie chcę być smutna… A właściwie o co ci chodzi?
D: Chyba do tej pory nie wyrażałem się dosyć jasno.
A: Czemu?
[Diego chwyta Anę za rękę]
D: Czuję coś naprawdę wyjątkowego do ciebie. Coś czego dawno nie czułem. I chciałbym, żebyśmy spróbowali być razem. [Diego całuje Anę w dłonie] Zakochałem się w tobie, Ana.
[Ana patrzy na niego nieco przerażona]
A: Spokojnie, spokojnie, ty mi tu nie ściemniaj, już ja cię dobrze znam.
D: Ale ja mówię całkiem poważnie.
A [nieco zmieszana]: Aha… Cóż… Ja nie… Spróbuję ci to wytłumaczyć… Zanim poznałam twojego brata bardzo długo byłam z jednym gościem, Johnny się nazywał. I jestem mu bardzo wdzięczna, bo załatwił mi pracę w Chicago, pomagał mi, był ze mną…
D: I wtedy pojawił się mój brat?
A: Tak… No i potem z nim zerwałam. Ale nie wiem czy to przez twojego brata czy po prostu dlatego, że przestałam go kochać… A potem naprawdę wpadłam. I zakochałam się jak nigdy w życiu, choć niezbyt szczęśliwie. Ale już nawet widziałam się jako część tej rodziny, jako żona Fernanda. A potem wszystko się schrzaniło i teraz znowu jestem tylko pracownicą, nianią. Mówię ci to wszystko, żebyś wiedział że mam za sobą długi związek i te zawirowania z Fernandem i nie jest mi łatwo. Mam obolałe serce. Naprawdę nie jest lekko.
[Diego znowu chwyta Anę za ręce]
D: Nie martw się, Ana.
A: Diego, ja wiem, że muszę to wszystko zostawić w przeszłości, że muszę zapomnieć o Fernando, wiem to…
D: Wierz mi, że cię rozumiem.
A: Ale ty przez dwadzieścia lat nie potrafiłeś zapomnieć.
D: Bo strasznie mnie to zabolało.
A: Rozumiem.
D: Ta sytuacja z Fanny naznaczyła całe moje życie. A teraz poznałem ciebie i moje życie się zmieniło. Naprawdę Ana, jesteś wspaniałą kobietą.
A: Mówisz mi piękne rzeczy, Diego, ale ja nie mogę ci nic obiecać.
D: Ale ja nie chcę, żebyś mi cokolwiek obiecywała. Daj mi tylko szansę, żebym mógł cię zdobyć.
A: Tak, bo niby potrzebujesz mojego pozwolenia. A zabranie mnie tutaj to co? I te wszystkie komplementy? Nie mówiąc już o tym pocałunku.
D: Tak, i zabroniłaś mi to robić ponownie.
A: Dokładnie. Bo trochę się zapędzasz. Wydaje mi się, że jesteś przyzwyczajony do tego, że wszystkie kobiety, z którymi się spotykasz…
D: Najwyraźniej ty nie jesteś taka jak inne. [Diego zaczyna gładzić Anę po policzku] Na ciebie zaczekam ile będzie trzeba.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 19:25:19 23-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:21:33 23-08-14    Temat postu:

ODCINEK 40

[Rozmowa Any i Fanny]
F: Ja wiem, że ty nadal kochasz mojego tatę, ale to tylko pytanie teoretyczne. Na przykład podoba ci się Alejandro Fernandez?
A: Nie, absolutnie, nie podoba mi się.
F: A Diego Lascurain?
A: Cóż, jest przystojny i atrakcyjny. [Podsłuchujący za drzwiami Diego prawie tańczy z radości ] W sumie to tak, podoba mi się. Ale pamiętaj, że to było czysto teoretycznie. Także właściwie podoba mi się, ale wiesz kto mi się tak naprawdę podoba? Mój idol. Rocky, Sylvester Stallone. Jego usta, jego twarz….
F: No teraz to mnie zabiłaś.
A: Ale on jest naprawdę przystojny.
F: Dobra, dobra, Rocky jest przystojny, ale z wujkiem to ma sens to bo przecież spędzacie tyle czasu na rozmowach…
A: To tylko on gada, nie ja. Ale nie powiesz nikomu?
F: Oczywiście że nie. Twoje wyznanie jest super bezpieczne.
A: Na pewno?
F: Na pewno.
[Anie wydaje się, że coś słyszy i wychodzi na korytarz sprawdzić, ale Diego znika]
F: Co się stało?
A: Czułam tutaj czyjąś obecność, jakby ktoś nas obserwował.
F: Obecność?
A: Tak, ale spoko, spoko, tylko mi się wydawało.
F: Przestań już się zgrywać i opowiadaj.
A: Co mam ci opowiadać?
F: Wszystko.
A: Ale już ci wszystko powiedziałam.
F: Nie powiedziałaś mi najważniejszego.
A: Czyli?
F: Zamierzasz dać mu szansę?
A: Nie.
F: Nie?
A: Nie… Nie wiem. Chyba potrzebuję rady mojej super-przyjaciółki.
F: A kto jest twoją…
A: La Fanis.
[Ana i Fanny rzucają się sobie w ramiona]
[druga część rozmowy]
A: Powiedziałam Diego prawdę – że ciężko mi będzie zapomnieć o tej sytuacji z twoim tatą. Zwłaszcza jak wróci tu ze swoją nową żoną, a wraca już jutro.
F: Jutro?
A: Tak.
F: A dlaczego? Może się pokłócił z Isabelą?
A: Nie, chyba postanowił wrócić ze względu na Sebastiana.
F: A o co chodzi?
A: Długa historia. To wszystko jest bardzo trudne. Jak Isabela zjawi się w tym domu to ja… I widzisz, znowu mówię o twoim tacie i jego żonie zamiast o twoim wujku.
F: Wyobrażam sobie, że to będzie masakra jak ona się tu wprowadzi. Nigdy nie zrozumiem dlaczego mój tata… [Fanny się reflektuje] Dobra, nie dolewam już oliwy do ognia.
A: Tak, nie ma co. Fakty są takie, że twój tata się z nią ożenił i trzeba to zaakceptować .
F: Im szybciej to zrobisz, tym lepiej. Dlatego mogłabyś dać szansę mojemu wujkowi. Jest przystojny i wolny…
A: Twój tata i wujek w ogóle nie mogą się dogadać, a tu jeszcze ja mam do tego dokładać?
F: Mój tata nie ma tutaj żadnego prawa głosu. On się ożenił z Isabelą…
A: Tak, wiem, nie przypominaj mi.
F: Przepraszam.
A: Boli mnie to, ale cóż, musimy się przygotować. Zrobić parę ćwiczeń na oddychanie i zrelaksować się, bo jutro wracają nowożeńcy.

[Ana/Diego/Fernando]
[Ana schodzi po schodach, a na dole są Diego i Fernando]
F: Diego mi powiedział, że rozmawiał z Sebastianem.
A: Tak, wygląda na to, że się dogadują.
F: Oferuje mi swoją pomoc.
A: No to świetnie. A ja do czego jestem panu potrzebna?
F: Chcę poznać pani zdanie.
A: Cóż, jeżeli nie ufa pan bratu przez to co się stało…
F: No tak, oczywiście, zapomniałem, że pani już wie co się między nami wydarzyło, prawda?
A: Tak mniej więcej. Wiem tylko, że pana brat był zakochany w pani Fanny i tyle… [Diego i Fernando patrzą na nią wręcz złowieszczo ] Najważniejsze, żeby sprawy z Sebastianem się ułożyły.
F: Zgadzam się.
A: I jeżeli Diego może nam w tym pomóc, to chyba czas zapomnieć o żalach z przeszłości, prawda? Po sobie wiem, że to do niczego nie prowadzi… Albo prowadzi… Nie wiem, ale co się stało to się nie odstanie. A wy jesteście braćmi, płynie w was ta sama krew, musicie sobie wybaczyć. Potem będziecie żałować, że się nie pogodziliście. Ale tak właściwie to nie będę się wtrącać, bo to sprawa między wami.
[Ana wychodzi, a Diego wodzi za nią wzrokiem]
D: Co?
F: Ładna jest, co? [pauza] To wspaniała kobieta, prawda?
D: To wyjątkowa kobieta. Każdy by oszalał na jej punkcie.
[druga część rozmowy]
D: Chcę z tobą porozmawiać o czymś bardzo ważnym.
F: To się dobrze składa, bo ja również. Wybacz, że tak prosto z mostu, ale wiesz, że nie lubię owijania w bawełnę.
D: O co chodzi?
F: Jak długo zamierzasz to jeszcze mieszkać?
[Fernando kończy rozmowę telefoniczną]
F: Wybacz. I jak? Ponoć miałeś przyjechać tylko na mój ślub.
D: A ty zdążyłeś wrócić z podróży poślubnej, a ja wciąż tu jestem. Masz rację, nie zamierzam tu długo zostawać. Jak tylko wynajmę jakieś mieszkanie w okolicy, mam nadzieję że niedługo, to się zmywam. Chyba, że chcesz mnie już teraz wyrzucić?
F: Nie ma potrzeby. Ale dziwi mnie, że nie wyruszasz w kolejną podróż, robić kolejne zdjęcia. W końcu to jest twoje życie, nie?
D: Owszem, ale jestem gotowy z tego wszystkiego zrezygnować.
F: Dlaczego?
D: Bo poprosiłem Anę, żebyśmy byli razem. Zakochałem się w niej, Fernando.
F: Tak jak we wszystkich poprzednich, których nawet nie zliczysz.
D: Nie, to z Aną to zupełnie coś innego.
F: Innego? Ty nic nie robisz na serio.
D: Mylisz się! Mam karierę i świetny zawód.
F: Fotograf? Też mi kariera…
D: Jeden z najlepszych fotografów na świecie.
F: Tak?
D: Bo w przeciwieństwie do ciebie nigdy nie potrzebowałem pieniędzy od tatusia. Fernando, mówię teraz całkiem serio i szczerze.
F: Związek z Aną? Oczywiście….. I co ci odpowiedziała? Padła ci do stóp jak wszystkie inne?
D: No właśnie wcale nie. Jeszcze mam sporo roboty.
F: Sporo.
D: Tak. Bo ja ją naprawdę kocham. A poza tym ona musi o tobie zapomnieć i wcześniej czy później to nastąpi. Już moja w tym głowa.
F: A od kiedy potrzebujesz mojego pozwolenia, żeby robić to, na co masz ochotę?
D: Nie pytam cię o pozwolenie tylko cię informuję.
F: Bardzo ci dziękuję, że mnie poinformowałeś, że zamierzasz uwieść Anę, wykorzystać ją, a potem rzucić jak wszystkie pozostałe.
D: Najwyraźniej wcale mnie nie znasz.
F: Choć minęło ponad 20 lat, znam cię lepiej niż ci się wydaje.
D: Nie ma zamiaru z tobą o tym rozmawiać.
F: Ach, niech pan wybaczy, panie Lascurain. A o czym konkretnie chciałby pan porozmawiać?
D: Już ci powiedziałem co miałem ci do powiedzenia.
F: Jeżeli skrzywdzisz Anę… [Fernando chwyta Diaga za łachy Na schodach pojawia się Isabela]
I: Co się tutaj dzieje?


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 23:54:24 24-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Televisa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin