Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

`DALEKO OD SIEBIE JEST NAM LEPIEJ!! +18 (ZAWIESZAM)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:52:55 21-02-10    Temat postu:

ooo to widze ze ciekawie będzie;d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:06:51 24-02-10    Temat postu:

ale pustki:D czyta jeszcze ktoś w ogóle? ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanette
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 3980
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:12:18 24-02-10    Temat postu:

Ja czytam, ale przepraszam że nie komentuje mam straszny zawrót głowy Postaram się napisać coś bardziej konkretnego w weekend
A ty pisz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:01:40 24-02-10    Temat postu:

ja też czytam;pDD
i ja chcę tu cinka;DD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:07:14 16-03-10    Temat postu:

Odcinek 5

Oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Diana roześmiała się wniebogłosy.
- Co jest, Ferrer? – oblizała wargi i wplotła swoją nogę w jego udo. – Przecież ja nic a nic Cię nie pociągam... – ironizowała.
Marcos przełknął ślinę.
- Bo tak jest – zaoponował. – Chciałem Ci tylko pokazać, jaka jesteś żałosna. Pozwalasz się dotknąć pierwszemu lepszemu, który się nawinie... jeden pocałunek i robisz się mokra.
Poczerwieniała ze złości. Co on sobie, do chuja pana wyobraża?! Jednak tym razem postanowiła zmienić taktykę...
- Masz całkowitą rację. Jestem zwykłą szmatą, która piepszy się z kim popadnie. Nie skorzystałeś z okazji, Twoja strata... a teraz wybacz, jak na rasową zdzirę przystało, pójdę pobawić się z tym blondynem. – skinęła głową na faceta, którzy rozbierał ją wzrokiem.
Roześmiał się.
- Nie zrobisz tego. – rzekł stanowczo.
- Ah, tak? – spojrzała na niego wyzywająco i znikła w tłumie.


Georgia leżała w łóżku szpitalnym, analizując całe swoje życie... najpierw śmierć rodziców, a teraz to... przeklinała się w duchu za to, że była tak cholernie słaba. Nie potrafiła poradzić sobie z bólem, który przepełniał jej wnętrze. Była jak owieczka... głupia i bezbronna. Skarciła się w myślach. Jak mogła mu, do jasnej cholery zaufać? Jak mogła być tak ślepo zakochana? Tak naiwna? Po jej porcelanowych policzkach pociekły łzy. Usłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Wypierdalać. – syknęła.
Drzwi uchyliły się. Jej oczom ukazał się bukiet czerwonych róż i sylwetka mężczyzny. Następnie jego twarz...ta twarz. Wszystkie wspomnienia powróciły, poczuła, że znów zalewa ją fala ogromnego bólu... zupełnie jak tego feralnego wieczoru. Zapiekły ją oczy. Miała ochotę płakać, jednak nie miała już łez... tej nocy wyczerpała już zapas, wylała ich miliony...
Wpatrywała się w niego tępym wzrokiem. On natomiast patrzył na nią i głupkowato się uśmiechał, zupełnie jakby nic się nie stało.
- Co jest, nie przywitasz się? – nie odpowiedziała. Usiadł obok niej na łóżku.
- Oh, skarbie. Chyba nie bierzesz sobie tego do siebie? Wiesz dobrze, jak bardzo Cię kocham... Ciebie i tylko Ciebie. Wiesz kotku, mężczyzna potrzebuje bodźców...
- Zamknij się. – przerwała mu, a raczej zapiszczała jak myszka.
- Co mówisz? Nie słyszę Cię. Źle się czujesz, kotku? Zawołać lekarza? – przyłożył dłoń do jej policzka. Zareagowała natychmiastowo.
- Nie bądź cyniczny!! Masz czelność przychodzić tu po tym wszystkim?! Moje pytanie brzmi : Dlaczego?! Dlaczego mi to zrobiłeś, psie?!
Zaśmiał się. Odsłonił swoją prawdziwą twarz pokerzysty. Nie wiem, czy znudziło mu się udawanie czy po prostu uznał, że i tak niczym już jej nie przekona.
- Nie bądź głupia, maleńka. Naprawdę jesteś taką idiotką, że uwierzyłaś, że Cię kocham? Taka jest szara rzeczywistość, kochanie. Z choinki się urwałaś? Zmień się, bo z tą swoją dziecinną naiwnością daleko nie zajedziesz.
Wymierzyła mu siarczysty policzek. Zabolało, jednak jego twarz pozostała bez zmian. Wciąż szczerzył zęby w cynicznym uśmieszku.
- Pytałaś, dlaczego? Cóż, Nicol nie jest typem dziewczyny, którą można się pochwalić kolegom. To zwykła szma*a. Poza tym, wiesz dobrze, że moi rodzice Cię uwielbiają.
Może to jeszcze przemyślisz, co? Tylko tym razem zagrajmy w otwarte karty, dobrze? Żeby potem nie było rozczarowań. – posłał jej głupkowaty uśmieszek.
- Wypierdalaj! Nie rozumiesz po hiszpańsku? A może mam Ci to przeliterować? WY – PIER – DA – LAJ!!!!
- Spokojnie, słoneczko. I po co te nerwy? Złość piękności szkodzi. – najwyraźniej bawiła go ta sytuacja.
Nie myśląc wiele podniosła się z łóżka i zaczęła go kopać i okładać pięściami. Wzięła go za wszarz i usiłowała wypchnąć za drzwi, jednak on ani drgną. Patrzył na nią i śmiał się na cały głos.
- Co pan najlepszego robi?! Denerwuje pan pacjentkę! – na salę weszła pielęgniarka.
- Proszę nam wybaczyć. Moja narzeczona jest chora psychicznie... to przecież nie jej wina.
- Ten człowiek ma w trybie NATYCHMIASTOWYM opuścić tą salę, zrozumiała pani?!
- Proszę wyjść, bo zawołam ochronę.
- Dobrze już dobrze, ah te kobiety... to pewnie dlatego szybciej się od nas starzeją, bo są takie nerwowe i zrzędliwe. Pa, kochanie. – posłał swojej ex całusa.


Panienka Brown wraz ze swoją przyjaciółką Marisą opracowywała plan zemsty na Gii.
- Nie mogę uwierzyć, że ta mała Cię tak urządziła.
- Cicha woda brzegi rwie. Kto by pomyślał, mała, niewinna Gia.
- Chyba nie zamierzasz tego tak zostawić? – panna Munoz uśmiechnęła się złowieszczo.
- Oczywiście, że nie Mari. Mówisz tak, jakbyś mnie nie znała. Ta mała dostanie srogą nauczkę, chyba nie nauczono jej, że nie igra się z ogniem.
Nikki i Marisa wybuchnęły gromkim śmiechem... ale kto się śmieje, ten się śmieje ostatni....


- CA! – krzyknęła Di, ciągnąc przyjaciółkę za ramię.
Pociągnęła ją przez tłum do damskiej toalety. Tutaj było nieco ciszej i można było porozmawiać.
- Mam nadzieję, że masz jakiś ważny powód, dla którego mnie tutaj ściągnęłaś. Ten brunet to naprawdę fajne ciacho. – fuknęła dziewczyna.
- Marcos... – rozmarzyła się Diana.
- Marcos, co? Marcos, Marcos i Marcos. Dziewczyno, opanuj się, mam już tego dość...
- Nie, nie rozumiesz. Marcos tu jest. Przyszedł tu specjalnie dla mnie, rozumiesz?
- Powoli, bo nie nadążam. Przecież przyszłaś tu sama.
- Też tak myślałam... ale spotkałam go, jest tutaj. Był zazdrosny o typa, z którym tańczyłam... a najlepsze jest to, do czego ta zazdrość doprowadziła... rzucił się na mnie!! Rozumiesz?! – złapała przyjaciółkę za ramiona i potrząsnęła mocno.
Cytnhia westchnęła.
- To co tu robisz, hę? Całymi dniami wysłuchuję, jak wielką masz na niego ochotę, a teraz zamiast skorzystać z okazji... – urwała, gdyż Di weszła jej w słowo.
- Chciałam go sprowokować... z resztą, nawet nie wiesz, jaki potrafi być wk****ający. Czasami mam ochotę wydrapać mu oczy. – przewróciła oczami.
Nagle usłyszały pisk, dochodzący z zewnątrz. Wyszły z kabiny, a ich oczom ukazała się bardzo zabawna scenka.
- Zboczeniec! – pisnęła drobna blondynka, po czym wymierzyła chłopakowi policzek.
- Hej, ja tylko... – usiłował tłumaczyć się brunet.
- Ma... Marcos?
- Co jest, nie przedstawisz mnie swojej pięknej koleżance? – Marcos puścił Cynthii oczko.
-Wowowowowo... ale ciasteczko – Cyn przygryzła dolną wargę.
Diana prychnęła.
- Wybacz jej, taka już jest. Cynthia. – uścisnęli sobie dłonie.
- Bardzo mi miło. Nie wiedziałem, że Diana ma tak ładne koleżanki. Przykro mi, ale musimy się już pożegnać, bo Di musi wracać do domu. Wybaczysz?
- Jaaaasne, nie ma o czym mówić. Do następnego razu. – ukazała szereg białych zębów.
- Chodźmy już. – rzekła dobitnie Diana, podniesionym głosem. – Nie płacimy Ci Marcosie za flirtowanie z moimi koleżankami. Pa, kochanie – cmoknęła przyjaciółkę w policzek.
- Chcę znać wszystkie szczegóły. – szepnęła CA, na co Di odpowiedziała jej szerokim uśmiechem.
- Idiotka. – rzuciła Cyn, przewracając oczami, kiedy to Diana nie mogła jej już usłyszeć.


- Mogę wiedzieć, co to wszystko miało znaczyć?! – wrzeszczała Diana, nerwowo zapinając pas.
- Daj, pomogę Ci. – zaoferował się chłopak.
Panna Montenegro fuknęła, na co Marcos zareagował ironicznym uśmiechem, puszczając to jednak mimo uszu.
- Gotowe. Jesteś za bardzo nerwowa. Jak tak dalej pójdzie, któregoś dnia urwiesz mi pas.
- Urwę Ci pas? – Diana kokieteryjnie uniosła brwi.
- Miałem na myśli pas w samochodzie, nie wiem o czym Ty myślałaś.
- Dobra przymknij się już! Mam dość Twojego głupiego gadania!
- Hahahahahaha. Potrafisz być naprawdę zabawna. – Marcos wił się ze śmiechu.
- Zobaczymy, czy za chwilę będzie Ci do śmiechu. – Diana uwolniła się z niewygodnego pasa i rzuciła się na Marcosa.
- Auććć. Montenegro, natychmiast przestań! Przez Ciebie spowoduje jakiś wypadek!
- To sobie powoduj! W chuju to mam, Ferrer! Czy to moja wina, że jesteś tak cholernie przystojny?! Czy to moja wina, że przy Tobie nie mogę normalnie funkcjonować?! W zamian Ty musiałeś ośmieszyć mnie przed moją najlepszą przyjaciółką!
Diana opadła na siedzenie. W jej oczach zakręciły się łzy. Czuła się żałośnie. Jeszcze żaden facet nie potraktował jej w ten sposób. Albo może uściślijmy... nikt nigdy nie potraktował jej w ten sposób. Zabolało ją to.
Westchnął. Wcale tego nie chciał. Nie chciał jej skrzywdzić. Chciał po prostu dać jej do zrozumienia, że to, czego pragnie jest niemożliwe. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo jej pragnął... jak walczył sam ze sobą, żeby się na nią nie rzucić. To byłoby dla niej zbyt niebezpiecznie... ale jak miał jej to wytłumaczyć? Co powiedzieć? Przecież nie był dla niej nikim ważnym, tylko kolejną zabawką do łóżka. Mogłaby ułatwić życie im obojgu i po prostu dać sobie spokój. On też kiedyś pragnął wszystkiego... rządza pieniądza go zgubiła.
Zatrzymał samochód.
- Mała... – przyłożył dłoń do jej policzka. – Chyba źle to wszystko zinterpretowałaś. Nie chciałem Cię ośmieszyć, chciałem Ci pomóc. Nie rozumiem, czego szukałaś w takim miejscu. W Meksyku jest wiele innych klubów młodzieżowych... a Ty wybrałaś akurat ten. Nawet nie wiesz, jakie to niebezpieczne. Słuchaj... jeśli potrzebujesz pieniędzy, po prostu poproś o to ojca...
Odwróciła głowę w stronę okna. Kolejny raz ją obraził. Ona prostytutką? A jaki by to miało sens? Mogła mieć wszystko, w końcu była księżniczką. Marcos jednak o tym nie wiedział...
- A jeśli chodzi o nas... przykro mi, że nie mogę spełnić Twoich żądań... wiązanie się ze mną w jakikolwiek sposób byłoby dla Ciebie zbyt niebezpiecznie... wybacz mi, Dianis.
Spojrzała na niego. Jej oczy były przepełnione żalem.
- A moje uczucia się już do cholery nie liczą, Ferrer?
- To zbyt skomplikowane, bardziej, niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić...


Nazajutrz Marcos smacznie spał w swoim łóżku. Obudził go telefon.
- k***a, czego? – syknął zaspanym głosem do telefonu.
- Maro to ja, Stanley.
- Stanley? – Marcos wzdrygnął się na dźwięk tego głosu.
- Tak. Słuchaj stary, szef jest wściekły... już wtedy, gdy wyjechałeś chciał odciąć Ci głowę, ale zapewniłem go, że słówka nie piśniesz. Teraz jednak sprawy się skomplikowały. Musisz tu natychmiast przyjechać, bo inaczej...
- Posłuchaj mnie, Stan. – przerwał Ferrer. – Nie interesuje mnie to... to już dawno jest dla mnie przeszłością. Wyjechałem, zmieniłem nazwisko... nic mi już nie grozi.
- Maro, do cholery! Nie rozumiesz, że szef znajdzie Cię wszędzie?! Dla niego nie ma rzeczy nie możliwych... możesz wyjechać nawet do Chin, dziesięć razy zmienić nazwisko, a on i tak Cię znajdzie!
- Niech będzie co ma być, stary.
- Proszę Cię, przyjacielu... wróć. Co będzie, jeżeli to ja będę musiał Cię zabić?
- To po prostu to, do jasnej cholery zrobisz! Żegnam, Stan!
- Maro, przyjacielu, nie rozłączaj się! Przyjacielu?! Przyjacielu?!
Marcos rzucił telefonem o ściane.
- Cholera – zaklął.
Pamięta ten dzień, jakby to było wczoraj. Stracił pracę. Poznał kumpla w barze, wpił o jednego za dużo... następnego dnia, gdy się obudził, Stanley był przy nim. Zaprzyjaźnili się. Kiedy miał już wyjechać ze Stanów, Stan załatwił mu robotę.
- To łatwe, stary. Bułeczka z masełkiem. W nocy, kiedy śpią zakradamy się do nich i wynosimy wszystko, co się da. Trzeba tylko rozbroić alarm, nie hałasować i zacierać po sobie ślady. Poradzisz sobie, przyjacielu.
Wahał się. Długo o tym myślał. Ale cóż miał do stracenia? Był co prawda po studiach, ale w tych czasach nie ma pracy. Trzeba sobie jakoś radzić. To łatwa i dobrze płatna robota.
Gdyby tylko wiedział, w jak duże kłopoty się pakuje... któregoś razu zapragnął z tym skończyć, ale okazało się to trudniejsze, niż mógł tego oczekiwać...
- Nie rób tego, Maro. Szef Cię zabije. Tak to jest w tym fachu. Jak raz wejdziesz w to gów*o, to musisz w tym siedzieć do końca życia.
Nie miał pojęcia, że należy do mafii. Właściwie to żaden nie wiedział... tylko zaufani ludzie, tacy jak Stanley, znali tożsamość swojego szefa. Tak właściwie to nikt go nie widział... rozmawiając z nim mieli zakryte oczy.
Cholera. Co robić, uciekać? Może źle zrobił, wracając w rodzinne strony? Co prawda, nikt nie wiedział skąd pochodzi ani, że nazywa się Ferrer. Zmienił nazwisko i samego siebie. Prawda jednak była taka, że Stan miał rację. Dla szefa nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli zechce, odnajdzie go. Gia. Co będzie jeśli skrzywdzą Gię? Jego małą siostrzyczkę. Edward i Diana również byli w niebezpieczeństwie. Życie wszystkich, których znał i kochał wisiało pod znakiem zapytania.


Maria Isabella Munoz "Marisa" (Anguelique Boyer) - przyjaciółka Nikki.
W roli dziewczyny z dyskoteki - Anahi ; )


Ostatnio zmieniony przez Iwi. dnia 12:45:28 12-04-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:12:33 18-03-10    Temat postu:

ojj przepraszam że dopiero teraz komntuje ale wypadło mi to z głowy;/
taaa nie pociąga go hahah dobre;D ale jej potem dowalił że jest zwykłą....

a on też jest ja by się nic nie stało biedna Georgia;(
wszyscy faceci są tacy sami
bosko jak zawsze czekam na newsa;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:49:58 02-04-10    Temat postu:

Odcinek 6

Georgia po długich namowach Marcosa przystała na to, by odwiózł ją na uczelnie. Marcos uważał, że powinna spotykać się ze znajomymi, żeby jak najszybciej zapomnieć. Natomiast Gia miała na ten temat innne zdanie. Nie czuła się na siłach, żeby stawić czoła rzeczywistości.
Pan Ferrer zaparkował samochód na parkingu uczelni. Spojrzał na siostrę. Wpatrywała się tępo w szybę.
- Gotowa?
- Marcos, mówiłam Ci, że to nie najlepszy...
- Ciii. – przerwał jej. – Po prostu zachowuj się tak, jakby to, co się wydarzyło nie miało miejsca. Poplotkuj z koleżankami, bądź aktywna na wykładach, rób wszystko, aby tylko nie myśleć.
- Dziękuję braciszku. – Gia uśmiechnęła się lekko, po czym utonęła w bezpiecznych ramionach starszego brata. – Bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też, Gi, ja Ciebie też.


- Tato!!!! – w ogromnej willi księstwa Montenegro roznosił się dźwięczny, kobiecy głosik.
- Dobrze już, dobrze. Jestem. Przestań krzyczeć, Diano. Co się stało tym razem? – westchnął Edward, stając naprzeciw córce.
- Gdzie jest Ferrer?
- Jak to, to Marcosa jeszcze nie ma? – Edward był zdziwiony.
- Wyobraź sobie, że nie. Za chwilę spóźnię się na uczelnie, powinieneś go wylać i znaleźć sobie punktualnego pracownika. – prychnęła.
- Uspokój się Diano. Wiem, że go nie lubisz, ale ja nie mam zamiaru go zwalniać. To dobry chłopak. Na pewno coś mu wypadło.- Trele morele. – Diana przewróciła oczami.


Georgia niepewnym krokiem weszła do budynku. Spostrzegła, że wszyscy dziwnie się na nią gapią i szepczą po kontach. Jednak olała to. Chyba była zbyt przewrażliwiona.
- Proszę proszę , kogo my tu mamy. – usłyszała dobrze znany jej głos.
- Przepuść mnie. – odparła spokojnie.
- Lepiej bądź grzeczna, bo jest nas tym razem dwie. – zza pleców panienki Brown wyrosła panienka Munoz.
- Czego chcecie? – rzuciła spokojnie, nie miała siły ani ochoty na sprzeczki.
Maria Isabella zmierzyła dziewczynę wzrokiem.
- Wygląda jak królewna śnieżka. – zachichotała.
Nikki uśmiechnęła się ironicznie.
- Mówiłam Ci, Mariso, że takie nic nie ma ze mną szans. Chodź ze mną, Gia. Pokażę Ci coś, co na pewno Ci się spodoba. – zwróciła się do panienki Ferrer i chwyciła ją pod rękę, jak starą znajomą.


Edward szukał czegoś w papierach. Wertując strony księg, wytrącił kartkę papieru. Westchnął ciężko. Schylił się, by podnieść zgubę i zamarł.
- Elizabeth. – westchnął, gładząc zdjęcie opuszkiem palca. – Tak bardzo mi Cię brakuje... wybacz mi proszę, skarbie. – na zdjęcie upadła jedna, samotna łza.
- Bardzo za nią tęsknisz, prawda? – ciepły oddech musnął jego kark. Zalała go fala pożądania.
- Olga. – odwrócił się w stronę rozmówczyni. – Co tu robisz? Ktoś mógłby Cię zauważyć!! – krzyknął półszeptem.
- Spokojnie, Edawrdzie. Nie chciałam Cię niepokoić. Elena źle się czuje, więc chciałam ją wyręczyć i posprzątać w Twoim gabinecie. Byłam pewna, że Cię tu nie zastanę. – wyjaśniła pośpiesznie.
- Dobrze już, Olgo. Prosiłbym Cię jednak, abyś starała się unikać takich sytuacji. Chyba dobrze wiesz, że dla naszego wspólnego dobra nie powinniśmy się spotkać.
- Dlaczego? – zbliżyła się do niego na tyle blisko, że ich usta dzieliły milimetry. – Przecież to, co między nami było to przeszłość, prawda?
Minęło wiele lat, a ta kobieta nadal tak na niego działała. Nienawidził siebie za to. Przed oczami widział ją nagą, błagającą o to, żeby ją posiadł. Szybko jednak przegonił te myśli.
- Masz rację, to przeszłość. – cofnął się o krok. – Jednak lepiej, abyśmy zachowali pozory. Nikt w tym domu nie zna prawdy i nie może jej poznać, a już na pewno moja córka.
- Diana ma prawo wiedzieć, że jestem jej siostrą jej matki! – zaoponowała.
- Na litość boską, nie zaczynaj znowu. Nie mogę jej powiedzieć kim jestem, bo wtedy musiałaby poznać całą prawdę!
- Pozwól mi chociaż się do niej zbliżyć. – rzekła łagodnie Olga. – Proszę, to moja jedyna rodzina. – jej oczy zaszkliły się.
- No dobrze, niech Ci będzie. – poddał się. – A teraz wybacz. – opuścił gabinet.
- Proszę, proszę. – zachichotała. – Nadal uginają Ci się przede mną kolana. Zapłacisz za krzywdę, jaką wyrządziłeś mojej siostrze. – spojrzała na fotografię Elizabeth, leżącą na biurku.


- Co to jest?! – Gia wpatrywała się w gazetkę uczniowską, na której wisiało jej zdjęcie.
Na korytarzu szkolnym głośny śmiech uczniów roznosił się na wszystkie strony. Każdy przyglądał się panience Ferrer, ciekaw jej reakcji. Na gazetce szkolnej widniała jej fotografia, na której dorysowano rogi i podpisano : ROGACZ. Nikt nie mógł uwierzyć, że wręcz idealna para, jaką stanowili Georgia i Daniel to jedna wielka farsa.
- Teraz wszyscy już wiedzą Gia, że Daniel przystawiał Ci rogi! – krzyknęła Nikki.
Georgia nie była już w stanie powstrzymać płaczu, ruszyła więc pędem w kierunku wyjścia. Jakby tego było mało, napotkała przeszkodę.
- Hej Ty, uważaj jak łazisz! – przed nią wyrosła szczupła blondynka.
- Przepraszam. – wyjąkała, masując obolałe miejsce.
- Widziałaś się w lustrze, mała? Nie wyglądasz najlepiej.
- Nie ważne. – Georgia ruszyła przed siebie, jednak blondynka zatrzymała ją.
- Chyba nie masz zamiaru tak wyjść na ulicę? – spojrzała na nią z powątpieniem. – Trzymaj. – podała jej chusteczkę.
- Dzięki, lepiej będzie, jak już sobie pójdę.
- Nie! – zaprzeczyła stanowczo. – Może nie jestem najlepszą pocieszycielką, ale nie zostawię Cię w takim stanie.
- Nie zawracaj sobie głowy. – wysiliła się na uśmiech.
- Nic się nie stanie, jeżeli raz podaruję sobie zajęcia. Poza tym już jestem spóźniona, a Smith będzie przeżywał jak mrówka okres. – uśmiechnęła się szeroko.
Georgia zachichotała.
- Diana.
- Georgia. – dziewczyny uścisnęły sobie dłonie.


- O Boże, stary. – Diego był pod wrażeniem opowieści przyjaciela. – Jak mogłeś się w coś takiego wpakować?
- Wiem, Diegito, wiem. Źle zrobiłem. – Marcos ukrył twarz w dłoniach. – Dzięki, że zgodziłeś się mnie wysłuchać, przyjacielu. Musiałem się komuś wygadać.
- Nie wygłupiaj się, Marcos. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. – poklepał kumpla po plecach.
- Jestem w jednej, wielkiej d***e.
- Myślę stary, że powinieneś z tym iść na policję.
- Ocipiałeś? – żachnął się Marcos. – Jak nic wsadziliby mnie do pierdla.
- Nie, jeżeli będziesz współpracować. Mógłbyś zostać świadkiem koronnym.
- Tobie się stary kompletnie na mózg rzuciło! – Marcos przewrócił oczami. – Wolę dać się pokroić temu mafiozie żywcem, niż współpracować z policją. To kompletnie nie ma przyszłości.
- Dobrze już, nie denerwuj się. Rób jak uważasz. Żebyś tylko potem nie mówił, że Cię nie ostrzegałem...


- Nie mów, że ta dzi**a odważyła się na coś takiego po tym, jak spuściłaś jej łomot. – mówiła Diana, otwierając drzwi od mieszkania Georgii.
Po usilnych staraniach panienka Montenegro rozprawiła się z nieznośnym zamkiem i otworzywszy drzwi, puściła swoją towarzyszkę przodem.
- Może powiesz, że jestem dziwna, ale żałuję tego. – Georgia weszła do mieszkania i rzuciła torbę w kąt. – Zwykle nie uciekam się do przemocy. – dodała.
- Nie gadaj, stara. – Diana rozsiadła się na sofie. – Ja ma Twoim miejscu bym kurwę zatłukła.
- A najgorsze jest to, że po tym wszystkim co mi zrobił, nadal nie potrafię o nim zapomnieć. – Georgia ukryła twarz w dłoniach.
- Usiądź. – Diana poklepała miejsce obok siebie. – Chyba nie zamierzasz puścić im tego płazem?
- A co niby mam zrobić? – burknęła dziewczyna.
- Jak to co? Zemścić się!
- Gdyby to było takie proste...
- Ależ to jest proste, banalnie proste! Pomogę Ci, Gia. Razem na pewno coś wymyślimy!!
- Nie rozumiem, dlaczego to robisz. – Georgia spojrzała na Dianę. – Przecież my się praktycznie nie znamy, Di...
- Dlatego, że nienawidzę niesprawiedliwości i nie mogę patrzeć, jak taka głupia i naiwna dziewczyna cierpi przez jakiegoś durnia!!
- Dzięki...
- Nie ma za co. – Diana uśmiechnęła się cynicznie. – Trochę samokrytyki Ci się przyda.
- Taaa. – prychnęła Georgia.
- Fajne mieszkanko. – Diana podniosła się z kanapy i zaczęła oglądać mieszkanie. – A to co? – podniosła z podłogi płytę DVD.
- Daj mi to. – Gia z prędkością światła znalazła się przy dziewczynie i wyrwała jej płytę. – Nie sądzisz, że za bardzo się panoszysz i wścibiasz nos w nie swoje sprawy?
- Jeżeli mam Ci pomóc, niczego przede mną nie ukrywaj.
- Niech Ci będzie, panno wtrącalska!! Obejrzyj sobie. Ostrzegam, że film jest od lat osiemnastu. – rzuciła, po czym znikła w drzwiach swojej sypialni.


- Lubisz to?!
- Co?!
- Kiedy jakiś facet obmacuje Twój tyłek!
- Aaa! To tu Cię boli! Przyznaj się, jesteś zazdrosny!

- Czy to moja wina, że jesteś tak cholernie przystojny?! Czy to moja wina, że przy Tobie nie mogę normalnie funkcjonować?! W zamian Ty musiałeś ośmieszyć mnie przed moją najlepszą przyjaciółką!

- A jeśli chodzi o nas... przykro mi, że nie mogę spełnić Twoich żądań... wiązanie się ze mną w jakikolwiek sposób byłoby dla Ciebie zbyt niebezpiecznie... wybacz mi, Dianis.
- A moje uczucia się już do cholery nie liczą, Ferrer?
- To zbyt skomplikowane, bardziej, niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić...


- Dlaczego nie potrafię przestać o Tobie myśleć, Montenegro? – Marcos ugrzązł w korku, w zatłoczonych ulicach Meksyku. – Muszę zniknąć z Twojego życia zanim zdążę się do Ciebie przyzwyczaić...


- Georgia!! – krzyknęła entuzjastycznie Diana. – To jest genialne!!
- No ja rozumiem, że facet...ale dziewczyna?
- Nie o to mi chodzi, głuptasie. – strzeliła jej sójkę w bok. – Ty naprawdę jesteś taka tępa, czy tylko udajesz?
- Jak Cię palnę w ten durny łeb...
- Wystarczy, że wyślemy wszystkim ten film na skrzynki e-mailowe!!
- Dianis, jesteś genialna. – oznajmiła Gia i pocałowała dziewczynę w policzek.


Marcos po dotarciu na miejsce skierował się do gabinetu Edwarda, aby przeprosić za spóźnienie. Edward, wysłuchawszy historii chłopaka poklepał go po ramienu i życzył jego siostrze powrotu do zdrowia.
Postanowił poczekać na nią w jej pokoju i ostatecznie się z nią rozmówić. Teraz, kiedy był w niebezpieczeństwie zdecydował się wyjechać i nie narażać swoich bliskich. W pewnym sensie coś dla niego znaczyła, polubił ją nawet i pragną się z nią pożegnać. Tej nocy miała należeć do niego. Nie tylko dlatego, żeby w końcu o nim zapomniała, ale również dlatego, że sam jej pragną.
Blondynka weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
- Cześć. – odezwał się chłopak.
- Ferrer? Co robisz w moim pokoju? – Diana była zdziwiona.
- Miałaś rację.
- W czym?
- Pragnę Cię. Chcę się z Tobą piepszyć, Dianis.


Diego Valdez (El Gato) - przyjaciel Marcosa z dzieciństwa.


Ostatnio zmieniony przez Iwi. dnia 13:18:39 12-04-10, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:42:15 03-04-10    Temat postu:

oo ale fajnie taki długaśny odcinek;d
śliczny cinek ;*
przepraszam Cię Robuś za tak denny komentarz ale nie mam czasu napisac lepszego , nastepnym razem postaram się dać lepszy:)
czekam na newsika

i zapraszam do mnie na newsa:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 3:04:26 04-04-10    Temat postu:

Dopiero dziś zaczęłam czytać i uważam ,że jesteś dziewczyno GENIALNA , FANTASTYCZNA . Uwielbiam cię. To co napisałaś jest Tak samo genialne i fantastyczne jak ty.

Super opowieść do tego świetne teksty i słowa i dawka humoru. To coś dla mnie na pewno będę to czytać. Zazdroszczę ci talentu.

ZAPRASZAM DO CZYTANIA ,, OD NIENAWIŚCI DO MIŁOŚCI "



Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 2:33:28 06-04-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:45:04 12-04-10    Temat postu:

Odcinek 7


- Wszystko w porządku, Ferrer? – Diana spojrzała na Marcosa jak na idiotę i przyłożyła mu rękę do czoła, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma gorączki.
Marcos wykorzystał chwilę nieuwagi księżniczki i wpił się zaborczo w jej usta. Zdezorientowana Diana próbowała wyswobodzić się z jego objęć, jednak po chwili poddała się całkowicie jego woli. Zawsze to ona prowadziła, ale Marcos był inny niż reszta mężczyzn. Jemu mogła pozwolić na to, by nad nią dominował. Po chwili ręka Marcosa powędrowała pod spódniczkę Diany, tego zupełnie się nie spodziewała. Odskoczyła od niego jak oparzona i spojrzała wilkiem.
- Co to kombinujesz, Ferrer? Jeszcze niedawno zachowywałeś się jak zniewieściały prawiczek, a teraz co? Swędzi?
Diana była wściekła. Nie odbierała intencji Marcosa jako czysto seksualnych, przyzwyczajona już do jego oziębłości była pewna, że w tym wszystkim kryje się jakiś podtekst.
- Nie bądź głupia, Montenegro. Chciałem się tylko z Tobą pożegnać.
- Pożegnać? – jej lazurowe tęczówki wpatrywały się w niego uważnie, wyczekując odpowiedzi.
- Wyjeżdżam Diano, tak będzie lepiej. O nic nie pytaj tylko daj się ponieść chwili.
- Ale... – nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdyż zatkał jej usta pocałunkiem.
Jego miękkie wargi całowały zaborczo i zachłannie, jak nigdy dotąd. Niemal czuła tęsknotę w jego pocałunkach. Czuła, że to pożegnanie. Nie pytając już o nic więcej oddała mu się całkowicie. Nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że mogłoby go zabraknąć. Z resztą nie powinno ją to obchodzić. Właśnie miała dostać to, czego chciała od samego początku ich znajomości. Reszta nie miała znaczenia. To nie było w jej stylu. Nie chciała za bardzo się przywiązywać.
Kiedy była dzieckiem jej maleńkie serduszko obdarzyło kogoś miłością, a cóż jej z tego przyszło? Każdej nocy płakała w poduszkę, wyczekując jej powrotu. Każdego ranka zaglądała do jej pokoju mając nadzieję, że będzie spała w swoim łóżku... Nikt nie powiedział jej, co się stało, a ona była za mała, żeby to zrozumieć. Jedyne wspomnienia, jakie jej pozostały, to zapach jej słodkich perfum i zdjęcia w albumie. Mimo, że minęło tyle czasu, rozdrapywanie starych ran nadal bolało.
Wróćmy do Diany i Marcosa. Zachłanne pocałunki przestały im już wystarczać. Ręka Marcosa sprytnie wślizgnęła się pod jej koronkowe stringi. Westchnęła głośno, kiedy jego palce zaczęły drażnić jej rozgrzaną do czerwoności kobiecość. Językiem zaczął drażnić jej sutek. Ssał go i przygryzał, doprowadzając ją do ekstazy.
- Marcoooooooooos. – wyjęczała jego imię, zatapiając swoją zgrabną dłoń w burzy jego włosów, chcąc jakby w ten sposób przyciągnąć go bardziej do siebie.
Zaśmiał się pod nosem. Widział, jak doprowadza ją do szaleństwa i podobał mu się taki obrót sprawy. Diana wiła się na wszystkie strony jęcząc głośno, jej skóra płonęła pod jego dotykiem. Podniósł ją i zaniósł na łóżko. Jego język drażnił teraz punkt G, a biedna Diana czuła, że zaraz wybuchnie.
- Oh, tak, dobrze, tak mi rób...Maaaaaaaaaaaarcooooos!! Nie mogę już!!
Roześmiał się głośno. Bawiła go jej desperacja. Gdzie się podziała ta silna, niezależna kobieta? Teraz leżała pod nim i niemal błagała go, aby ją wziął.
Wkurzyła się nie na żarty. Jak śmiał doprowadzić ją do takiego stanu i bezczelnie śmiać jej się w twarz?!
- Ja Ci jeszcze pokaże, Ferrer! – pomyślała.
Zwinnie wyślizgnęła się z jego ramion i przeniosła się na drugi koniec pokoju, szperając w komodzie w poszukiwaniu czegoś.
- Mam! – krzyknęła entuzjastycznie i wyciągnęła owy przedmiot. – Teraz zobaczysz, kto tu rządzi, Ferrer. – popchnęła do na łóżko i przykuła różowymi kajdankami z sex - shopu.
- Jesteś niesamowita, Montenegro. – Marcos był wyraźnie zadowolony z inicjatywy Diany.
- Nie dziękuj. Nie wiesz jeszcze, co cię czeka, kochanie. – uśmiechnęła się do niego figlarnie.
Zaczęła składać pocałunki na jego ciele, począwszy od szyi, poprzez wspaniale umięśnioną klatkę piersiową, zatrzymała się na jego członku. Uśmiechnęła się raz jeszcze, po czym wzięła go w swoją drobną dłoń, obejmując swoimi pełnymi wargami, zaczęła ssać i przygryzać jego główkę. Teraz to ona doprowadziła go do szaleństwa. Wił się i głośno dyszał błagając ją, żeby przestała.
- Błagaj. – zaśmiała mu się w twarz. – Słyszysz, błagaj!
- Błagam Cię, kobieto! Zlituj się nade mną – wył.
Wyglądał tak słodko, taki napalony i bezbronny, że postanowiła nie drażnić się z nim więcej. Pech chciał, że w tym samym momencie ich uszu dobiegł krzyk Edwarda.
- Dianaaaaa!! Zejdź na dół, natychmiast!!
- Już idę tato! – odkrzyknęła prędko. – Ubieraj się. – rzuciła Marcosowi jego koszulę.
- Najpierw mnie rozwiąż, kocico. Mrauuu.
- Nie wygłupiaj się. Zabieraj manatki i wypad. – rozpięła go i pokazała palcem drzwi.
Złapał ją w pasie i jedną ręką przyciągną do siebie tak, że leżała teraz na nim. Zderzyli się czołami i obydwoje ta sytuacja rozbawiła.
- Przepraszam, nie chciałem. – zaśmiał się pan Ferrer.
- Puść mnie, wariacie. – Diana śmiejąc się okładała go pięściami.
- Hej, hej mała. Zostaw swoją dzikość na wieczór. – uśmiechną się zadziornie.
- Na wieczór?
- Chyba nie myślałaś, że tak łatwo o Tobie zapomnę po tym, do jakiego stanu mnie doprowadziłaś.
- Ah, tak? – droczyła się z nim.
- Zapraszam Cię dzisiaj wieczorem na kolację. Dokończymy to, co zaczęliśmy.
- Załatwione. Tylko teraz mnie wypuść, zanim wpadnie tu mój ojciec.
- Mała Dianita boi się tatusia? – przedrzeźniał się z nią.
- Nie wesz, do czego jest zdolny. Powtarzam ostatni raz, puść mnie.
- Pod jednym warunkiem.
- A od kiedy to Ty dyktujesz warunki?
- To chcesz, żebym Cię puścił, czy nie?
- Czego chcesz? – warknęła zniecierpliwiona.
- Buzi. – wyszczerzył zęby.
- Masz. – musnęła szybko jego usta. – A teraz spadaj. – wyswobodziła się z jego uścisku.
Marcos ubrał koszulę i wyszedł z pokoju Diany.


Tymczasem Georgia rozsyłała maile do studentów.
- Ciekawe co na to powiecie, zdrajcy. – uśmiechnęła się pod nosem i wysłała ostatniego już maila.
Usłyszała pukanie do drzwi, więc wstała i podążyła w ich kierunku.
- Kim pan jest? – spytała, zdziwiona widokiem mężczyzny, stojącego w drzwiach.
- Zastałem może Marcosa? – spytał zmieszany.
- Mojego brata nie ma. Przekazać coś może?
- Ty musisz być Georgią. – uśmiechną się.
- Przepraszam?
- Wybacz, nie przedstawiłem się. Jestem kumplem Twojego brata z dzieciństwa. Diego Valdez. – wyciągnął ku niej dłoń.
- Przyjaciele brata są moimi przyjaciółmi. – uśmiechnęła się. – A dla przyjaciół jestem Gia. – uścisnęła jego dłoń i wzdrygnęła się, jej ciało przeszył dziwny prąd.
- Dobrze się czujesz? – spytał widząc, że nagle się cofnęła.
- Eee...to nic. – zmieszała się. – To jak, przekazać mu coś?
- Powiedz mu tylko, że byłem. To bardzo ważne, on już będzie wiedział o co chodzi.
- Ok, spoko.


- Mogę wiedzieć, co to znaczy?! – wrzasnął Edward, wymachując Dianie paczką prezerwatyw przed nosem.
- Tato, ja...
- Zamilcz! – przerwał jej. Czy Ty chociaż raz pomyślałaś nad konsekwencjami swoich czynów?!
- Wydaje mi się, że mam już wystarczająco lat, żeby uprawiać seks! Nie muszę Ci się tłumaczyć!
- A pomyślałaś w tym wszystkim o mnie?! Co by było, jakby ktoś się dowiedział?! To zaszkodziło by mojej polityce!
- Polityka i polityka! Jak zwykle interesy są ważniejsze ode mnie! Wątpię, żeby kogoś obchodziło, z kim sypiam!
Stała przed nim, z miną obrażonej księżniczki, nerwowo tupiąc nogą. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Edward byłby już martwy.
- Diano, Ty nie jesteś zwykłą dziewczyną, w Twoich żyłach płynie błękitna krew!
Rozbawiła ją jego reakcja. Zawsze miał przesadne poglądy w stosunku do swoich korzeni, ale to już przekraczało wszelkie granice.
- Mogę wiedzieć, co Cię tak śmieszy? – spytał nieco łagodniejszym tonem.
- Do cholery, Edwardzie! Mamy XXI wiek, a ty zachowujesz się, jakbyśmy żyli w średniowieczu!
- Nie mów do mnie na Ty. Myślałem, że jesteś bardziej rozsądna. Masz szlaban do końca tygodnia.
- Nie jestem dzieckiem Ed... tatusiu!
- To nie podlega dyskusji, Diano. – rzekł stanowczo.
Dalsza kłótnia nie miała sensu. Nie miała z nim szans i wiedziała o tym doskonale. Nawet, gdyby próbowała uciec, goryle Edzia i tak by ją zatrzymały. Kiedyś tego spróbowała i pamięta doskonale, jak to się skończyło. Nie dość, że narobił jej wstydu przed całą szkołą, to jeszcze uziemił ją na miesiąc.
-Świnia!! – rzuciła tylko na pożegnanie i pobiegła do swojego pokoju.


- Georgia. – Marcos wszedł do sypialni siostry. – Musimy porozmawiać...
Gia odłożyła czytaną przez siebie książkę i spojrzała na brata.
- Widzę, że to coś poważnego, braciszku. Ale masz minę.
Marcos usiadł na łóżku, obok siostry.
- Wracam do Stanów. – oznajmił.
- Nie możesz! – zaprotestowała. – Przecież wróciłeś do kraju, chciałeś zostać! Skąd ta nagła zmiana decyzji?!
- Ot tak, po prostu. Stęskniło mi się.
- Nie okłamuj mnie, Marcosie! Lepiej powiedz, w co się wpakowałeś?
- Strasznie się zrobiłaś podejrzliwa, siostrzyczko. – Marcos próbował załagodzić sytuację. – Dlaczego niby miałbym się w coś wpakować? Znasz mnie, jestem grzeczny.
- Taaaaaaaaak, chyba kiedy śpisz. – przewróciła oczami. – To ma coś wspólnego z wizytą tego gościa...Diego, tak? Tak ma na imię Twój przyjaciel?
- Diego tu był?
- Tak, pytał o Ciebie. Mówił, że to coś poważnego i, że będziesz wiedział o co chodzi. Więc nie rób ze mnie idiotki!!
- Gia, ja... – Marcos plątał się we własnych kłamstwach. – Nie mogę Ci tego wytłumaczyć. Im mniej wiesz, tym lepiej.
- Nie ważne! – przerwała mu. – Zawszę będę z Tobą, cokolwiek by się nie stało. Wiesz, że bardzo Cię kocham i nie mam zamiaru zostawiać Cię z tym samego, cokolwiek to jest. Nie uciekaj przed tym, bo problemy same się nie rozwiążą. Nie pozwolę Ci znowu wyjechać! Nie pozwolę, żebyś mnie zostawił, tak jak rodzice!!
- Gi... – Marcos przytulił dziewczynę. – Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie trudne...
- Po prostu bądź ze mną. Nie zostawiaj mnie. – wtuliła się w brata mocniej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:29:26 12-04-10    Temat postu:

wreszcie udało mi się nadrobić zaległości i normalnie brak mi słów - zbieram swoje manele i znikam z tego forum, przy Tobie, nie mam tu czego szukać...

już tak gorąco było, Marcos i Di w akcji a tu taki zonk - a dokładniej Ed
ten facet naprawdę zachowuje się, jakby żył w średniowieczu...

czekam na next
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:04:40 12-04-10    Temat postu:

haha stop to ja się powinnam chować z tym, co piszę
Edos zgredos to debil na widok różowych kajdanek pewnie zszedł by z tego świata
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:26:44 12-04-10    Temat postu:

Przeczytałam od początku Świetnie Ci to wyszło znaczy ta talka. No ma dziewczyna [czyt. Diana] charakterek, ale jej ojciec to jakaś porażka...^^ mam nadzieję, że Marcos się jakoś wyplącze z tych jego kłopotów A Gi dobrze zrobiła! Niech ma gnejek nauczkę,nie ma się co załamywac i przejmowac takim dupkiem że tak się wyrażę!


Sorrki za dennego koma
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:30:59 12-04-10    Temat postu:

Wcale nie jest denny!
Dla mnie każdy komentarz znaczy tyle samo, cieszę się, że komuś podoba się moja praca
Ed to rzeczywiście porażka, ale przy tym jest taki śmieszny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:41:22 12-04-10    Temat postu:

ja tam mimo wszystko lubię Eda
ciekawi mnie strasznie co się będzie działo podczas tej kolacji, to coś mi się wydaje, że to by było zbyt piękne, gdyby udało im się skonsumować w pełni ten związek - węszę tu jakąś głębszą akcję

ps. i to ja się schowam ze swoją pseudo-twórczością
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 7 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin