Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mensajero de la muerte - odcinek 51
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:41:33 23-06-12    Temat postu:

Cieszę się, że Angeles będzie bohaterką kolejnego odcinka I oczywiście czekam na nowy odcinek, bo o mojej ukochanej parce mogę czytać cały czas
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:07:14 23-06-12    Temat postu:

Obiecałam i dotrzymałam obietnicy - mam nadzieję, że nie będziecie musieli być rozczarowani tym odcinkiem

ODCINEK 50


Dziś dzień upływa dziesiąta rocznica twojej śmierci, kochanie.
Dlatego też właśnie dziś, sfinalizuję, opracowywany latami, plan.
Plan, wymierzenia sprawiedliwości wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do twojego zgonu.
Opuszki moich palców suną po nagrzanej letnimi promieniami słońca, płycie nagrobnej, a wzrok wędruje do malutkiego zdjęcia z twoim wizerunkiem.
Serce w jednej, krótkiej chwili poczyna uderzać boleśnie w mojej piersi, a krew momentalnie odpływa z mojej twarzy.
Powstaję zatem z miejsca i bez chwili namysłu oddalam się w kierunku wyjścia z cmentarza.
Za niecałe trzy godziny słońce zniknie za horyzontem, a ja pod osłoną nocy, przeistoczę się w bestię.
Człowieka nietykalnego.
Istotę niedoścignioną przez wymiar sprawiedliwości.
Mrużę delikatnie oczy i bez jakiegokolwiek problemu wyobrażam sobie scenerię na dzisiejszy wieczór.
Tak, tak droga Angeles.
Powrócimy tam, gdzie to wszystko się zaczęło.
Do kliniki psychiatrycznej wielkiego Antonio Castelara.

******

Przemierzając niespokojnie szpitalny korytarz, walczył co i raz z napływającymi do oczu, łzami. Stan Leticii pogarszał się bowiem z godziny na godzinę, a on mógł być jedynie świadkiem jej nieuchronnej wędrówki do nieba. Do nieba - bo tylko tam było miejsce dla anioła, jakim okazała się być ciepła i bezinteresowna kwiaciarka. Przystanąwszy na wprost małego okienka w drzwiach, prowadzących do jej sali, dostrzegł jej drobną, wychudzoną sylwetkę, podłączoną do tysięcy rurek i kabelków. Palce jego dłoni mimowolnie zacisnęły się w pięści, a całym ciałem wstrząsnął przenikliwy dreszcz. Nie miał bowiem serca patrzeć na cierpienie bliskiej jemu kobiety. Kobiety, która nie tylko nauczyła go kochać, ale także pokazała, jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia. Dlatego też tak niezwykle trudno było mu nawet brać pod uwagę najgorszy z możliwych scenariuszy. Jego dusza krzyczała zatem, domagając się wstawiennictwa u samego Boga. Albowiem tylko on mógł uratować kobietę przed śmiercią.
- Rene... - cichy szept Any Lucii w jednej chwili wyrwał go z zamyślenia. Uniosłwszy więc wzrok na jej pobladłą twarz, dostrzegł jej podkrążone, najprawdopodobniej od płaczu, oczu i drżące leciutko wargi.
- Ana, co ty tutaj robisz?? - uniósł pytająco brwi, przeczesując przy tym włosy, palcami.
- Wiem, że to nie miejsce i czas na takie wyznania, ale po tym, co spotkało Leticię... - głos jej się załamał, a w oczach zabłysły łzy prawdziwej skruchy - Chcę byś wiedział, że nie jestem i nigdy nie byłam z tobą w ciąży. Będąc jednak wściekłą na ciebie, uległam wpływom ojca, dla którego jak się okazało, nie liczy się nic więcej prócz milionów na koncie i wszechobecnych luksusów.
- Ale... - urwał, zupełnie zaskoczony Rene.
- Ciii, nic nie mów. Zdaję sobie sprawę z lekkomyślności mojego postępowania - przyznała, ściskając w dłoniach pasek torebki - Ostatnie tygodnie uświadomiły mi jednak, jak bardzo cię skrzywdziłam. Nie tylko tuż po zakończeniu naszego związku, ale i w trakcie jego trwania. Dopiero dziś dzień widzę, że nigdy nie potrafiłabym dać ci takiego szczęścia, jakie dała ci ona - dokończyła, wskazując ruchem dłoni na drzwi sali, w której leżała śmiertelnie chora Leticia.
- Dziękuję...Po stokroć ci dziękuję - odparł, wzruszony postawą swojej byłej narzeczonej. I choć nie miał bladego pojęcia, jakim cudem zorientowała się w kwestii stanu zdrowia młodziutkiej Noriegii, to był jej ogromnie wdzięczny za okazane zrozumienia i szczerość. Ująwszy zatem leciutko jej dłoń, przygarnął ją do swego boku i zapewnił - Gdybyś kiedykolwiek czegoś potrzebowała, zawsze możesz na mnie liczyć - dziewczyna rzuciła mu jedynie krótkie, przepełnione smutkiem spojrzenie, po czym wysnęła się spod jego ramienia i zniknęła na końcu jednego z korytarzy równie szybko, jak się pojawiła. Rene przystanął zaś w progu sali Leticii, a zwróciwszy na siebie uwagę jednej ze starszych pielęgniarek, poprosił ją o chociażby pięć minut widzenia z ukochaną.
- Dobrze, niech pan wejdzie - zadecydowała salowa - Ale dosłownie na chwilkę - Rene skinął jej w podzięce głową, a przywdziawszy ochronny płaszcz, momentalnie znalazł się przy łóżku nieprzytomnej kobiety. Przesunąwszy opuszkami palców po jej kościstej dłoni, poczuł, jak po jego policzku stacza się pierwsza, niekontrolowana łza. A która w starciu z widokiem sińców, powstałych po wkłuciach w żyły i jej niemalże łysą głową, wywołała lawinę kolejnych.
- Kochanie - wyszeptał, składając na każdym z jej policzków, delikatny, niczym skrzydła motyla, pocałunek - Wiem, że nie taki los wymarzyłaś sobie dla siebie, ale proszę cię, walcz. Dla mnie, dla samej siebie, dla nas - w odpowiedzi na ów prośbę, Leticia, z niewysłowionym bliżej trudem, otworzyła powoli oczy, a napotkawszy spojrzenie Rene, uśmiechnęła się leciutko.
- Je...steś... - wychrypiała.
- Jestem i już zawsze będę przy tobie - zapewnił Contreras - Szczególnie teraz, gdy jestem absolutnie pewien tego, że chcę spędzić z tobą resztę życia - podniosłwszy się z miejsca, uklęknął tuż przy jej łóżku, a ucałowawszy jej dłoń, zapytał - Leti, czy spełnisz moje największe marzenie i zostaniesz moją żoną?? - w oczach Noriegii w przeciągu sekundy zabłysły łzy szczęścia i wzruszenia, przeplatające się z niepewnością i bólem.
- To chy...ba nie...naj...lepszy...po...
- Najlepszy, na jaki wpadłem w przeciągu całej mojej egzystencji na ziemii - wpadł jej w słowo, obdarzając ją przy tym spojrzeniem, pełnym ciepła i miłości. Miłości, dla której gotów był pokonać wszelkie przeszkody i podjąć walkę z najgroźniejszym przeciwnikiem świata - ze śmiercią.
- Do...brze, zo...sta...nę two...ją żoną... - zapewniła, ściskając niepewnie jego dłoń.

******

Zarzuciwszy na ramiona granatową marynarkę, sięgnęła po służbową odznakę i pistolet, leżące na biurku, po czym wymknęła się z gabinetu i skierowała wprost do pokoju, zajmowanego przez Jorge. Uchyliwszy delikatnie jego drzwi, wsunęła głowę do środka i chcąc, nie chcąc odetchnęła z ulgą, nie zastając go w środku. Podszedłwszy bowiem do jego biurka, sięgnęła po pisak i na jednej z wolnych tablic napisała: "Jeżeli chcesz przyżyć niezapomniany wieczór, wróć do domu prędzej, niż zwykle. A." Uśmiechnąwszy się pod nosem, odłożyła przedmiot na miejsce i z wyrazem samozadowolenia na twarzy wycofała się z gabinetu, zanim jego właściciel zdążył do niego wrócić. Zszedłwszy zaś pośpiesznie na parking, odnalazła wzrokiem swoje auto, a zasiadłwszy za kierownicą, ruszyła wprost do swojego mieszkania. Dwadzieścia minut później krzątała się już po kuchni, przygotowując jedno z ulubionych dań Robleto. Nastawiwszy wodę na makaron, przeszła do salonu, gdzie nakryła do stołu i w podskokach wyswobodziła się z koszuli i jeansów. Nim jednak powróciła do królestwa garnków i patelni, rozległ się donośny dzwonek do drzwi. A sekundy później cały budynek spowił się w ciemnościach.
- Cholera... - Angeles przeklęła pod nosem, przemieszczając się po omacku w kierunku sypialni. Droga do tych odpowiednich drzwi okazała się być jednak prawdziwym placem boju. Uderzywszy się dwukrotnie w nogę, syknęła przeciągle i w chwili, gdy jej stopa natrafiła w końcu na listewkę, stanowiącą próg pokoju, jej uszu dobiegł niezidentyfikowany bliżej szmer. Odwróciwszy się na pięcie, zlustrowała wzrokiem całą długość korytarza, próbując przy tym przyzwyczaić się do panującego dookoła mroku. Niestety, bezskutecznie. Przygotowawszy się zatem do odparcia ewentualnego ataku, sięgnęła po wazon, stojący na jednej z pobliskich półek i wzmogła swoją czujność.
- Angeles...Słodka Angeles... - jej uszu dobiegł przesiąknięty erotyzmem, szept. Nie myśląc zatem dłużej wycofała się do sypialni i dopadłwszy w końcu nocnej szafki, wyjęła z niej zapasową broń. Przeładowawszy ją, skierowała jej lufę w stronę jedynego wejścia do pokoju.
- Kimkolwiek jesteś, poddaj się, zanim cię zabiję! - krzyknęła, otrzymując w odpowiedzi ironiczny śmiech napastnika. Mężczyzny, który bezceremonialnie przystanął w drzwiach sypialni.
- Przestałem bać się śmierci w chwili, gdy twój świętej pamięci tatuś próbował mnie wypatroszyć, jak rybę - wyznał, prąc do przodu. Jego opanowanie w połączeniu z wypowiedzianymi przez niego słowami w jednej, krótkiej chwili wprawiły Angeles w nie lada zdumienie. Bedąc jednak wykwalifikowaną funkcjonariuszką policji musiała zachować zimną krew i zdrowy rozsądek.
- Czego zatem chcesz ode mnie??
- Hmm, w tym problem, że chcę po prostu ciebie...Całej ciebie... - odpowiedział, po czym instykntownie rzucił się w jej kierunku. Nie myśląc zatem długo, Angeles nacisnęła na spust. Broń wypaliła, a sypialnię spowiły odgłos wystrzału, woń prochu i jęk napastnika. Padłwszy, jak długi na ziemię, skupił na sobie całą uwagę Castelar. I nim ta zdążyła zorientować się w ogóle w zaistniałej sytuacji, a co najgorsze w kwestii kamizelki kuloodpornej, jaką miał na sobie ów mężczyzna, otrzymała potężny cios w policzek. Tracąc równowagę została pochwycona brutalnie za długie, kosmyki włosów i uderzona głową o kant łóżka.
- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni - mruknął Posłaniec, a przesunąwszy dłonią po ciele nieprzytomnej Angeles, wziął ją na ręce i zaniósł tam, gdzie winna była się znaleźć już dawno temu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CamilaDarien
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 15 Lut 2011
Posty: 4094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cieszyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:04:04 23-06-12    Temat postu:

Jakże uradowało się me serce, gdy zobaczyłam kolejny rozdział, na który tak długo czekałam.

Wzruszyłam się na scence Leticia & Rene.
Świetnie opisujesz dane sytuacje i gównie za to cenie sobie ciebie jako pisarkę.
Ze wszystkich twoich dzieł najbardziej lubię właśnie Posłańca oraz " Desde el Pacífico hasta el Atlántico... " i jesteś jedną z moich ulubionych autorek, bo to co piszesz czyta się tak lekko i miło, bynajmniej mi.
Cieszę się, że Ana Lucia poszła po rozum do głowy i wyznała prawdę Rene.
Teraz czekam, aż Leti wyzdrowieje i poślubi ukochanego.

Ten cały Posłaniec miał czelność przyjść do domu Angeles ?!
Utłukę go kiedyś !
Mam nadzieję, że Jorge w porę ją znajdzie, bo to że zostawiła mu wiadomość w gabinecie, nie uszło mojej uwadze i pewnie miałaś w tym swój cel. Bowiem gdy pojawi się w jej domu i nie zastanie jej, nabierze podejrzeń i zacznie jej szukać. Mam rację ?

Czekam na nexta

Pozdrawiam, Ewa


Ostatnio zmieniony przez CamilaDarien dnia 20:06:26 23-06-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:10:02 23-06-12    Temat postu:

Wiem, wiem, winnam Was niezmiernie długo przepraszać za taki zastój w tym opowiadaniu, ale jak to mówią "siła wyższa". Tymczasem strata została nadrobiona, więc możemy śmiało brnąć do finału. Dziękuję przy tym Ewuś za tak pochlebny komentarz - cieszę się, że nie zniechęciłaś się zarówno do tego opowiadania, jak i do mnie, jako autorki Co do Twoich spostrzeżeń, to powiem tylko jedno - wiadomość zostawiona dla Jorge nie miała jakiegoś większego znaczenia dla kwestii jej uprowadzenia. Z drugiej zaś strony, pomyślę nad twoimi słowami. Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:05:03 23-06-12    Temat postu:

Cały czas, podczas drugiej sceny, czułem ekscytację i odrobinę strachu. Teraz upewniłem się, że MDLM było, jest i będzie tą Twoją najlepszą perełką dla mnie Zagrałaś fenomenalnie na moich emocjach

Powracając do Leticii. Niezwykle mi jej szkoda. Tyle przeszła, jeszcze nadal myśli, że Rene będzie ojcem. Tutaj też mnie zaskoczyłaś - myślałem jak załatwisz sprawę z Aną, a tutaj bardzo banalny sposób, a ja wyobrażałem nie wiadomo co Niby proste rozwiązanie,ale - bardzo zaskakujące. Nie posądzałbym tej kobiety o jakiekolwiek uczucia
Scena przy łóżku wzruszająca, ale tych moich łez nie zdołałaś jeszcze wydusić Może jak Leticia będzie umierała albo jak wyzdrowieje - dwa wyjścia, jedno musisz wybrać

Jak już wspomniałem - druga scena fantastyczna. Te ciarki i emocje... Jakbym tam był i to wszystko obserwował. Następny odcinek - spotkanie Jorge i Posłańca Nie mogę się doczekać Może tutaj zawojuje też Laurita? Przy okazji - nadal czekam na jej awans Laura nie pasuje na zwykłą funkcjonariuszkę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:30:21 23-06-12    Temat postu:

Oj dziękuję Miłoszu;* Przyznam, że druga scena kosztowała mnie naprawdę wiele pracy - ale skoro zaskarbiła sobie tak duże uznanie z Twojej strony, to znaczy, że wypadła tak, jak to sobie wymarzyłam. Bohaterka Any Lucii została na tyle przytłoczona osobą ojca, że z biegiem czasu dostrzegła, jaką marnioteką stała się w jego rękach. Stąd też takie, a nie inne rozwiązanie jej kwestii. A wątek Leti cały czas oscyluje mi pomiędzy życiem, a śmiercią. Tak więc chyba wszystko będzie zależeć od natchnienia w dniu pisania jej kolejnej kwestii Hihi, a o awansie Laury cały czas pamiętam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:43:19 23-06-12    Temat postu:

Już minęła 10 rocznica jak ukochana Posłańca została zabita. Facet teraz chce wyrównac rachunki i porwać Angeles. Czyżby planował jej morderstwo, a może woli ją przetrzymywac i znęcać się fizycznie i psychicznie?

Leticia umiera, w sumie to nie żałowałabym gdyby umarła, jej postać mi nie przypadła do gustu, a byłby swego rodzaju tragizm, który również cenię Rene bardzo ją kocha, choć spędzili ze sobą raczej mało czasu to i tak czuje, że jest ona miłością jego życia. Zdziwiło mnie oczywiście przybycie Any Lucii. Od początku robiła wszystko dla ojca, podejrzewam, ze trochę się go bała. Fajnie, że w końcu postanowiła sama decydowac o swoim losie i powiedziała prawdę Rene. Jednak myślę, że nawet jeśli byłaby w ciąży to Rene cieszyłby się na myśl, że będzie miał potomka Teraz właśnie chciałabym go widzieć razem z Aną Lucią, ale to Twoje telenowela i zaakceptuję każdy Twój wybór-na pewno będzie on strzałem w dziesiątkę

Moja kochana Angeles Postanowiła przygotowac romantyczną kolację dla siebie i Jorge. Bardzo spodobał mi się moment, jak weszła do jego biura i napisała mu wiadomość Bardzo romantycznie Angeles wszystko przygotowała, kończyła już pichcić i tu nagle bam-Posłaniec zaczął spełniać swą obietnicę, złożoną ukochanej na grobie. Pomimo tego, że w roli Angeles wyobrażam sobie właśnie Karinę Morę, to w tej scenie widzę tylko Angelicę Celayę. Pewnie dlatego, ze w ATM miała jedną scenkę, w której morderca do niej przyszedł w nocy, gdy była jeszcze niewidoma po upadku z okna. Nie mogę wyzbyć się tego obrazu. Bardzo fajnie to wszystko opisujesz, dlatego nie mam problemu z wyobrażeniem sobie bohaterów i tego co czują Teraz pozostaje mi czekać na dalszą część i opis tego, co przytrafi się mojej ukochanej pani komisarz. Licze na happy end, ale któż wie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:37:35 23-06-12    Temat postu:

Jeeeeest wreszcie upragniony odcinek. Super!

Ana Lucia w gruncie rzeczy okazała się być dobrą osobą. Wcale nie jest tak podła jak jej ojciec. Wyznała Rene prawdę i ten może teraz skupić się jedynie na ukochanej Letici.
Leticia jest w kiepskim stanie, ale nadal walczy. Najważniejsze jest to, że jest obok niej Rene, a wsparcie i miłość w takiej chwili są bardzo ważne.
Mężczyzna poprosił ją nawet o rękę Ciekawe, jak się to wszystko skończy, bo cały czas mam czarne myśli. Tak w ogóle, to wydaje mi się, że smutny koniec najbardziej by tutaj pasował i chwycił za serce. Ale to tylko moje zdanie.

A Posłaniec w końcu dorwał Angeles. Ciekawe, gdzie chce ją zabrać...


Ostatnio zmieniony przez Dull dnia 22:41:11 23-06-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 19386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie ;***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:37:03 24-06-12    Temat postu:

No w końcu jest upragniony odcinek :d Ogromnie się ucieszyłam, kiedy ujrzałam, że już wstawiłaś go ;D

Psychopata mnie już na samym wstępie przeraził. Ten typ jest nie do rozszyfrowania.

Jejku... Przy drugiej scenie aż się popłakałam. Biedny Rene. Bardzo cierpi z powodu choroby Leticii. Zszokowała mnie postawa Any Lucii. Nie przypuszczałabym nigdy, że dziewczyna zrozumie co źle robiła. No chyba, że to jest jej jakaś przykrywka choć mam nadzieję, że nie. Letii zgodziła się zostać żoną Rene. To takie cudowne. Oby dziewczynie udało się wyjść z tej choroby. Błagam !

Jak ten wariat śmiał wejść do domu Angeles. Boże. Oby nic jej się nie stało. Mam nadzieję, że Jorge szybko wróci do mieszkania i od razu zacznie jej szukać. Musi mu się udać ją odnaleźć na czas. Ona nie może zostać skrzywdzona przez tego Posłańca Śmierci. Facet powinien trafić do wariatkowa. Chociaż nie. Dla niego to najlepsze jest krzesło elektryczne.

Z napięciem bd czekała na kolejny odcinek. Pozdrawiam i udanego dnia życze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:42:37 24-06-12    Temat postu:

Dzięki dziewczyny;*

Nataluś,przyznam szczerze, że właśnie po powyższej scenie Any&Rene, po raz pierwszy stwierdziłam, że pomiędzy nimi mogłoby jednak kiedyś coś być. Z drugiej zaś strony taki zwrot w ich relacjach byłby chyba czystym szaleństwem - ale ze mną to nigdy nic nie wiadomo Co do sceny z Angeles, to myślę, że i Karina i Angelica spisałyby się w niej idealnie - w końcu w każdej z nich drzemie odpowiedni potencjał. Jak jednak zakończy się ów wątek przekonacie się najprawdopodobniej w następnym odcinku.

Justyś, odpowiedź na Twoje pytanie została podana w samym wstępie odcinka. Miejscem, do którego Posłaniec zabierze Angie jest klinika psychiatryczna jej ojca A zakończenie wątku Leticii&Rene, jak już wspomniałam Miłoszowi oscyluje cały czas między tymi dwoma, skrajnymi rozwiązaniami

Hihi Aniu, nasz drogi morderca ma właśnie przerażać w całej tej swojej brutalności, bezpośredniości i otaczającym go szaleństwie. A jego ewentualny koniec niech do samego finału pozostanie jedną, wielką niewiadomą Również życzę Ci mile spędzonej niedzieli
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:25:40 24-06-12    Temat postu:

Oj to coś mi umknęło. Ciekawi mnie co Posłaniec będzie chciał zrobić i jak Angeles wyjdzie z tej opresji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:47:12 24-06-12    Temat postu:

Po opisach jego zachowania w stosunku do niej, jego myślach wydaje mi się, że będzie chciał zaspokoić pragnienia jej ciała. Ale kto go wie, może chce ją tylko zabić? Musimy czekać aż Monika sie nad nami zlituje i doda bardzo szybko nowy odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:13:16 25-06-12    Temat postu:

Hmm, na chwilę obecną powiem tylko tyle, że uczynię absolutnie wszystko, by i kolejny odcinek okazał się być pozytywnym zaskoczeniem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:53:19 25-06-12    Temat postu:

Zapewne będzie miał pozytywne zakończenie. Jednak jest mi trochę szkoda Posłańca, bo w pewien sposób go rozumiem. Stracił ukochaną, zemścił się na ludziach, którzy ją zabili, ale nie on powinien wymierzać sprawiedliwość. Szkoda również, że osoby niewinne, nie zamieszane w sprawę sprzed 10 lat mogą zostać skrzywdzone...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:11:31 06-08-12    Temat postu:

ODCINEK 51


Moje rozochocone dłonie suną po jej gładkim ciele, a kąciki ust unoszą się ku górze w geście samozadowolenia.
Czy nie na to właśnie czekałem??
Czy nie tego pragnąłem od chwili, gdy postanowiłem raz na zawsze uporać się z duchami przeszłości??
Mój wzrok biegnie wzdłuż jej smukłej sylwetki, rejestrując przy tym kuszący zarys sutków, malujących się pod zwiewnym, koronkowym materiałem.
A w efekcie końcowym spoczywa na dłoniach zmysłowej brunetki, zamkniętych w żelaznych kajdanach.
Bo choć pomieszczenie, w którym dziesięć lat temu uśmiercono mnie za życia, zostało zburzone, to wielki uczony Castelar nie mógł odmówić sobie innego, tego typu więzienia.
Cóż za ironia - myślę sobie, zrywając jednym, sprawnym szarpnięciem jej majteczki.
Przełykam głośno ślinę, a mój przyjaciel pulsuje radośnie w okolicy rozporka, dając mi tym samym znać o swojej gotowości do działania.
Tak, właśnie tak...
Dzisiejszej nocy połączymy się na zawsze.
Tuż po ognistym stosunku oddamy się bowiem w ręce Sprawiedliwego.
Nawet, jeśli miałoby to oznaczać wieczną egzystencję w piekle.
Pochylam się nad jej twarzą i muskam jej usta w leciutkim pocałunku.
Pobudka królewno - szepczę, a ona jak na zawołanie otwiera oczy...

******

Zamrugawszy nerwowo oczami, odzyskała ostrość widzenia - a przynajmniej na tyle bardzo, by skrzyżować wzrok ze swoim oprawcą. Jego idealnie ogolona głowa, połyskiwała delikatnie w słabym świetle żarówki, a język zbliżał się niebezpiecznie w kierunku jej ust. Zacisnąwszy je zatem brutalnie, zamknęła mu tym samym jedyną drogę dostępu do nich i z rozmysłem rzuciła mu jedno z najbardziej wyzywających spojrzeń. Zdawała sobie bowiem sprawę, że mimo wewnętrznych obaw i rozterek, musi zachować odwagę i jasność umysłu, by pod żadnym pozorem nie ulec presji nieznanego sobie psychopaty. Mężczyzna, niczym jednak nie zrażony, pochwycił złowrogo jej podbródek i bez zastanowienia wpił się w jej lekko rozchylone wargi.
- Nie uciekniesz przed przeznaczeniem - wychrypiał, siłując się z nią na spojrzenia. Następnie sięgnął po skalpel i zbliżywszy jego ostrze ku twarzy Angeles, zarechotał wesoło. Strach, jaki dostrzegł bowiem w jej pięknych, czekoladowych oczach sprawił mu niewysłowioną przyjemność - Boisz się...
- Ciebie?? - uniosła pytająco brwi, a na jej usta wypłynął kpiarski uśmiech. Skuta w nadgarstkach i kostkach zardzewiałymi kajdanami, czuła się wyjątkowo bezsilna. Jednak osoba mężczyzny i zamierzenia, z którymi się nie krył dodawały jej sił do walki. Nie tylko o własne życie, ale także kobiecość i człowieczeństwo - Posłuchaj...
- Nie - warknął Posłaniec, przecinając narzędziem ramiączka jej biustonosza - To ty posłuchaj. Nadal nie wiesz, kim jestem, prawda?? - Angeles mierzyła go w milczeniu spojrzeniem, nie dając mu jakiejkolwiek satysfakcji z zajmowanej pozycji. I choć kształt i barwa jego oczu przykuwały jej na myśl wydarzenie sprzed lat, to wydawało się ono na tyle mgliste, że nie miała żadnej pewności, co do prawdziwości swoich przypuszczeń.
- Twoja twarz wygląda znajomo, ale... - urwała, starając się, jak najrozsądniej dobierać słowa.
- Znajomo... - prychnął mężczyzna, przysiadając na starym, obrotowym krześle - Nazywam się Eugenio Ramirez i byłem pacjentem w klinice psychiatrycznej twojego ojca. Chociaż winnem raczej powiedzieć, ofiarą bądź dawcą. W dniu, w którym siłą mnie tutaj przywieziono, stanąłem przed obliczem śmierci. Był to pierwszy i ostatni dzień, kiedy się jej bałem - Angeles przymknęła powieki, a przed oczami stanął jej obraz sprzed dekady. Mając osiemnaście lat, zakradała się czasem do klinki swojego ojca, chcąc móc popatrzeć na niego podczas pracy. Skupionego, zamyślonego. Tak bardzo jej odległego. Pewnego dnia stała się zatem zupełnie nieumyślnie świadkiem transpotu nowego pacjenta. Mężczyzny, w sile wieku, którego zwiotczałe ciało, było wręcz ciągnięte po podłodze, w kierunku jednego z wolnych pokoi. A który na ułamek sekundy otworzył oczy i zwrócił je w jej stronę. W ów tęczówkach majaczyła taka siła i wola przetrwania, jakoby w tym jednym spojrzeniu zawierała się niema prośba o pomoc. Uniosłwszy na nowo powieki, zamarła - rozpoznając w mężczyźnie sprzed lat, swojego oprawcę.
- To byłeś ty... - wyszeptała, zmrożona odkrytą rewelacją - Ale...
- Zamknij się! W tej historii nie ma żadnego "ale". Najzwyczajniej w świecie mi nie pomogłaś. Byłaś jedyną osobą, która była świadkiem całego tego horroru i nie uczyniłaś absolutnie nic, by wydostać mnie z piekła, w jakim się znalazłem. Pal licho, gdyby uznano mnie za niepoczytalnego. Ale cholera, trafiłem na stół i gdyby nie Boża opatrzność, albo raczej opatrzność Sandry, stałbym się dawcą organów dla pieprzonych, interesownych bogaczy!!
- Tyle, że ja nie miałam jakiegokolwiek pojęcia o czarnych interesach mojego ojca - zapewniła brunetka, miotając się w oszołomieniu na twardej powierzchni stołu - Gdybym tylko wiedziała...Gwarantuję ci, że...
- Ona umarła - wszedł jej w słowo, a po jego policzku spłynęła jedna, samotna łza - Jedyna kobieta, którą prawdziwie kochałem, zginęła z rąk skurwysyna, jakim był twój ojciec. Moja opoka, moja miłość...W jednej, krótkiej chwili straciłem wszystko, na czym tak naprawdę mi zależało - zacisnąwszy obie dłonie w pięści, huknął nimi w blat stołu, tuż obok głowy zdezorientowanej Angeles.
- Wiem, że i ja, i mój ojciec popełniliśmy karygodne błędy, ale to nie powód, by rujnować sobie życie...
- Wszyscy, którzy jakiekolwiek popełnili, już dawno wąchają kwiatki od spodu - zauważył z wyższością, po czym objął jedną z jej piersi i delikatnie ugniótł - Leon Mendiola...Catalina...Antonio Castelar...Monica...Pozostałaś się więc tylko ty, słodka Angeles. Szkoda tylko, że tak bardzo musisz przypominać mi Sandrę. Ów podobieństwo sprawia, że zaczynam mieć skrupuły. A uwierz mi, nie znoszę ich mieć...

******

Wysiadając z eleganckiego samochodu, sięgnął po bukiet róż w kolorze soczystej moreli, spoczywający bezpiecznie na fotelu pasażera i z uśmiechem na twarzy skierował się ku przestronnej klatce schodowej. Pokonując po kilka stopni naraz, mijał kolejne piętra, aż w końcu znalazł się tuż przed drzwiami, prowadzącymi do mieszkania Angeles. Wyjąwszy z tylnej kieszeni jeansów klucze, które podarowała mu przy ostatniej okazji, skierował jeden z nich ku otworowi, znajdującemu się na wysokości jego bioder i zamarł. Drewno, z których były bowiem wykonane, nosiło ślady dłuta. A to mogło, choć nie musiało, oznaczać jedno. Odłożywszy więc kwiaty na ziemię, przyjrzał się uważniej charakterystycznym dla włamania, rysom, po czym mimowolnie sięgnął za pas, po służbowy pistolet. Otworzywszy powoli drzwi, rozejrzał się uważnie po ciemnym korytarzu, a wchodząc krok po kroku coraz dalej, badał z uwagą każdy centymetr kolejnego pomieszczenia. Upewniwszy się, że wnętrze jest zupełnie puste, sięgnął dłonią do włącznika światła, po naciśnięciu którego, salon rozbłysnął ciepłą, pomarańczową poświatą. Zastawiony elegancko stół, nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że jego właścicielka pragnęła spędzić absolutnie niezapomniany wieczór. I może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby i ona znajdowała się gdzieś w pobliżu. W mieszkaniu nie było jednak nikogo. Jorge przeszedł zatem do sypialni, z nadzieją zlokalizowania tam jakiejkolwiek wzmianki, mającej nakierować go na aktualne miejsce pobytu Angeles. Zamiast tego, jego oczom rzuciła się zaschnięta krew, malująca się w jednym z narożników łóżka.
- Cholera! - przeklął, sięgając czym prędzej po telefon. Wybrawszy numer Angeles, oczekiwał w napięciu, aż po drugiej stronie rozlegnie się jej ciepły, roześmiany głos. Tak się jednak nie stało. Skontaktowawszy się zatem ze swoim wydziałem, poprosił o przybycie techników, mających zebrać wszelkiego rodzaju odciski palców, próbki krwi i inne, ewentualne dowody w sprawie zniknięcie Castelar. Przeczucie Jorge mało kiedy go myliło, a akurat dziś wieczór śmiał twierdzić, że jego kobiecie grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Ów przeczucie wzmogło się zaś jedynie w chwili, gdy przekroczywszy próg łazienki, jego oczom ukazała się wanna wypełniona po brzegi krwią, a tuż nad nią wisiała kartka, z dołączonym do niej artykułem z gazety. Datowanym na dziesięć lat wcześniej.
- Jorge! - jego uszu dobiegł zdyszany głos Laury. Blond główka zajrzała do wnętrza łazienki w chwili, gdy on się stamtąd wycofywał.
- Na miłość boską, Contreras, co ty tutaj robisz??! Z tego, co mi wiadomo winnaś być jeszcze na urlopie... - zauważył z przękąsem, mając na uwadze zdrowie swojej podopiecznej.
- Angeles jest i zawsze będzie moją przyjaciółką. Gdy tylko dostałam telefon o jej zaginięciu, wsiadłam w samochód i przyjechałam - westchnęła, spoglądając z niepokojem na Robleto.
- A co na to mój brat?? - zapytał, odgradzając swoim ciałem obraz, który czaił się tuż za jego plecami. A który niósł za sobą tysiące pytań, a żadnych odpowiedzi.
- Jak wychodziłam był jeszcze w pracy. Dzięki moim namowom powrócił bowiem do prowadzenia swojej galerii - uśmiechnęła się leciutko, by następnie zmarszczyć brwi. Jorge zachowywał się niezwykle niespokojnie. Rzekłaby nawet, że w takim stanie nie widziała go jeszcze nigdy wcześniej - Coś przede mną ukrywasz, prawda?? - Robleto odetchnął głęboko, po czym usunął się delikatnie na bok. Wzrok Laury w jednej, krótkiej chwili spoczął na zawartości wanny. W jej oczach błysnęły łzy, a z gardła wyrwał się głuchy jęk.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35  Następny
Strona 33 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin