Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja matka oszalała!!! - Odcinek 99 :D
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 99, 100, 101
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:53:36 18-04-11    Temat postu:

Odcinek 99

Megan i Daniel jechali w milczeniu. Meg cisza w cale nie przeszkadzała. Siedziała spokojnie wpatrując się w okno zatopiona we własnych myślach.
Dzień minął raczej spokojnie. Wiedziała, że nadal w szkole są osoby, których jej widok kuje w oczy, ale do póki ograniczali się do obgadywania jej za plecami nie miała się czym martwić. Do większości dotarły już najświeższe plotki o kłótni Meg z Antonellą, i pogłoski jakoby to ona była odpowiedzialna za rozprowadzenie tych obrzydliwych ulotek.
Plotki żyją własnym życiem, więc oryginalna wersja już zdążyła wzbogacić się o kilka elementów. Z pewnością z każdym kolejnym dniem będą dochodzić kolejne modernizacje, aż uczniowie nie znajdą sobie innego, ciekawszego tematu.
- O czym myślisz? - Zagadnął nieśmiało Dawid.
Meg spojrzała na niego zaskoczono. Całkowicie zapomniała, gdzie jest.
- Przestraszyłem cię? - spytał.
- Nie... Przepraszam, chyba odpłynęłam. - Uśmiechnęła się przepraszającą. Dawidowi rzuciło się w oczy jaka jest podobna do matki.
- Problemy w szkole? A może z chłopakiem? - zagadnął wesoło. Skoro odważył się przerwać to ciężkie milczenie nie mógł pozwolić żeby temat się urwał! Chociaż Megan wydała mu się za młoda na chłopaka. Miała dopiero 17 lat. Do końca roku zostały dwa miesiące więc pewnie miała dużo nauki, więc brakowało jej czasu na randki.
- Można tak powiedzieć.
Dawidowi omsknęła się ręka z kierownicy i gwałtownie wjechali na sąsiadujący pas. Jadący obok samochód ciężarowy zatrąbił kilkakrotnie. Zdążył przyhamować, a to wystarczyło Dawidowi żeby wrócił na swój pas.
- Matko! - Oblany potem spojrzał na córkę. Byłą biała jak kreda. - W porządku?
Megan właśnie kończyła odmawiać dziękczynną modlitwę. Już myślała, że zakończy swój marny żywot pod kołami tira!
- Chyba puszczę pawia - wybełkotała pochylając się nisko.
- Nie tutaj! Czekaj! - wymusił pierwszeństwo żeby jak najszybciej zjechać na pobocze. - To nowy samochód - tłumaczył jakby te słowa mogły w jakiś sposób przemówić do jej skręcającego się żołądka.
- Stój! - Prosił.
Za późno...

- Proszę - Dawid wręczył córce butelkę schłodzonej mineralnej.
Podziękowała skinieniem głowy. Przyłożyła zimną butelkę do spoconej szyi.
- Lepiej?
- Idealnie - odchyliła się na oparcie ławki. - Przepraszam za auto. Musiało mi coś zaszkodzić.
Powoli jej buzia odzyskiwała zdrowy odcień. Pal sześć samochód! Najważniejsze, że jej było już lepiej.
- Przyda mu się czyszczenie tapicerki - Mimo, że go o to nie prosiła, wziął od niej butelkę żeby odkręcić nakrętkę. - Pamiętam, jak odbierałem Dankana z imprezy. To było COŚ. Teraz się śmieje, ale, uwierz mi, w tedy miałem ochotę go zastrzelić. Rzygał jak kot.
- Dankan, to twój syn?
A twój brat, miał ochotę odpowiedzieć.
- Tak. Jest miej więcej w twoim wieku.
Nareszcie rozmowa zeszła na odpowiedni temat. Chciał żeby Megan poznała go lepiej, żeby poznała swojego brata.
- Mama o nim nie wspominała.
- Kiedy Luiza i Daniel byli u nas w odwiedzinach Dankana nie było. - Rozpoczął paczkę precelków. - Jest dzieckiem z pierwszego małżeństwa. Nie mieszka ze mną. Przyjeżdża na święta, weekendy i wakacje.
- Dobre i to. Ja swojego starego nie znam. Nawiał za nim się urodziłam. - Wyjaśniła. Z jej tonu nie mógł nic odczytać. Czy tęskniła za ojcem? Czy miała mu za złe, że nie był przy niej? A może wręcz przeciwnie.
- Tęsknisz za nim?
Bał się każdej możliwej odpowiedzi. Jeśli powie, że tak poczuje się jeszcze podlej. Ale jeśli powie, że nie będzie mu przykro. Nie był w stanie cofnąć czasu. Jednak mógł jej to wynagrodzić.
Powoli wypuściła powietrze. Odwróciła twarz od słońca i spojrzała wprost na niego, prosto w jego oczy, w sam środek jego duszy.
- Jak mogę tęsknić za kimś kogo nigdy nie znałam? - Spytała.

Nastał ten dzień. Dzień na który Guido czekał już od dawna. Być może miał w sobie coś ze złodzieja, ponieważ perspektywa 'włamania' - nawet, jeżeli było, to włamanie tylko z nazwy - napawała go ekscytacją.
Och~! Aż ręce go świerzbiły! Zacierał dłonie na samą myśl. Uśmiechnął się schodząc na parter. Nie mógł się oprzeć i jeszcze rzucił okiem na swoje odbicie.
Na tę okazję wyposażył się w specjalny strój, na który składały się: czarne dżinsy, czara koszulka, czarna bluza oczywiście z kapturem, aksamitne rękawiczki, żeby nie zostawić żadnych odcisków. Małą latarkę wcisnął za pasek. W kieszeni bluzy czekała na swoją kolej kominiarka.
W prawdzie Felix zapewnił, że w domu nie mają kamer, ale Guido wolał nie ryzykować. Mało razy w filmach bogaci mają wmontowane najróżniejsze zabezpieczenia o których nie wiedzą nawet dzieci.
Guido chciał ulotnić się niezauważenie, ale jego matka miała szósty zmysł. I jak na pulchną osóbkę była szybka i zwinna. Gdy tylko zobaczyła, że zakłada buty, usłyszała pobrzękiwanie kluczyków w kieszeni jego dżinsów, nie minęła sekunda a już stała mu nad głową.
- Gdzie ty znowu leziesz cholero! Przez ciebie do końca osiwieje - krzyczała.
- Idę się przejść - skłamał.
- Oj, chłopcze ty mi tu nie kituj - walnęła go chochlą po łapach.
- Nie kłamię! - Zlizał krem do karpatki z palcy. Myślał, że wybrał odpowiedni moment na wyjście skoro matka siedziała w kuchni piekąc. Ale nie. Ta kobieta ma oczy wkoło głowy, a słuch lepszy od słonia!
- Przez dziewięć miesięcy nosiłam cię pod sercem, urodziłam, wychowuję cię już siedemnaście lat - zaczęła swoją zwyczajową śpiewkę - a ty nadal się łudzisz, że nie poznam kiedy ściemniasz. - Dźgnęła go łyżką w bok. - Ma chłopaka?
- Kto? - Zdziwił się próbując zetrzeć krem z materiału.
- Nie udawaj. - Włożyła łychę do kieszeni obszernego fartucha w kratę. - Ta dziewczyna do której jedziesz. Jak oberwiesz tak jak ostatnio nie licz na mnie. Mam dość! - Oparła dłonie na biodrach. - Mógłbyś chociaż posłuchać brata i zacząć z nim chodzić na siłownie.
Zawsze rozczulała go troska jaką okazywała mu matka. Robiła wiele hałasu o nic, często mu dogadywała, ale taka po prostu była. Za tymi cynicznymi uwagami kryła się wielka miłość i obawa o syna.
- Mamo, już ci mówiłem, siłownia nic mi nie da, bo nie umiem się bić - pocałował ją w czubek głowy. Była taka malutka, że musiał się przychylić.
- A kto mówi o biciu -żachnęła się. - Mięśnie nóg powinieneś wzmocnić. Będziesz szybciej uciekał - zawołała za nim.
Guido skrzywił się lekko. Nie ma to, jak wiara matki we własne dziecko. Matka doskonale wiedziała co z niego za gagatek. Ciekawe czy zdziwiłaby się gdyby się dowiedziała, co na dzisiejszy wieczór ma w planach. Podekscytowany podrzucił w dłoni kluczyki.
Samochód chłopaka był tak sfatygowany i stary, że Guido zostawiał go przed domem bez obaw. Stara, wysłużona maszyna miała przytłumiony niebieskawy kolor, liczne zadrapania, kilka wgnieceń, które były swoistym memento po pierwszych miesiącach samodzielnej jazdy chłopaka. Manualna skrzynia biegów nie ułatwiała prowadzenia. Nie miał automatycznych szyb, a tapicerka w pstrokaty wzór sprawiała wrażenie starszej i bardziej brudnej niż auto, ale Guido to wystarczało.
- No malutka - zwrócił się do auta moszcząc w fotelu. - Dziś nasz wielki wieczór. - Przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik zazgrzytała nieprzyjemnie. - Co jest? - Poddenerwowany jeszcze raz spróbował odpalić. Znowu silnik podejrzanie zacharczał, jakby pomiędzy jego tryby dostały się kamienie. - No rzesz Kur*a! Co jest?!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:56:14 18-04-11    Temat postu:

Dawid to bardzo nerwowy tatuś, lediw usłyszał o chłopaku a juz traci panowanie nad kierownicą hahaha

Biedna Meg, i biedna tapicerka- choc nie wiem czy te torsje to efekt szoku czy czegos innego....

Nie podoba mi się że Dawid tak usilnie stara się zostać ojcem, dałby sobie spokój i postawił na rolę wójka, czy on nie zdaje sobie sprawy ilu osobom taka wiadomość może zniszczyc ustabilizowane życie?

Mama Guido jest boska, mam nadzieję że jeszcze nie raz o niej wspomnisz. Kobieta po prostu wymiata, z tym świczeniem mięśni nóg to trafiła w 10 haha

Takie autko a nie chce odpalić- szok! Chłopak dobrał odpowiednie ciuchy a tu bryka padła, to naprawdę straszne. Mam nadzieję że jednak ktoś go poratuje w tej trudnej sytuacji ....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:34:36 19-04-11    Temat postu:

Spoko, Mar nie jest przy nadziei. Jedno dziecko w drodze w zupełności wystarczy

upragniona setka
Odcinek 100

- Czekaj, czekaj - Alex przerwał koledze w pół zdania. - Czy mógłbyś mi to wyjaśnić jeszcze raz. Bo jakoś nie kapuje. - Poprosił grzecznie.
Guido, który miał już dość powtarzania tej głupiej opowieści westchnął teatralnie dając do zrozumienia, że za chwilę straci cierpliwość. Siedząca na przednim siedzeniu Mari odwróciła się do chłopaków.
- Matko, Alex czy ty zawsze byłeś taki tępy, czy dopiero teraz taki się zrobiłeś?
- Przepraszam bardzo, ale nie mówiłem do ciebie - żachnął się Norvida.
Naburmuszona Mari właśnie otwierała usta, żeby udzielić mu ostrej odpowiedzi, kiedy Gabi zabrała głos.
- Dajcie już spokój wyjaśnieniom. Jedno jest pewne beze mnie tam nie dojedziecie, więc nie pozbędziecie się mnie. - Uśmiechnęła się chytrze spoglądając w lusterko by zobaczyć miny chłopaków.
- Hej, chwila - Alex wychylił się ku kobiecie opierając dłoń o wezgłowie przedniego fotela. - Ma pani rację, jest pani nie mniej, nie więcej jak naszym kierowcą. Nie wejdzie pani z nami do domu Bianko.
- Ej! To nie fair. - Protestowała staruszka. - Nie po to tyle się namęczyłam, żeby tu się wkręcić, żeby ominęła mnie cała zabawa.
- Pani wybaczy, ale nie chcielibyśmy, żeby matka Megan dostała w nocy telefon z komisariatu, ze właśnie zatrzymano jej matkę za włamanie.
- E, nie zdziwiłaby się, aż tak bardzo. - Gabi skręciła w wąską ulicę prowadzącą do posiadłości Bianko.
- A ty - Alex zwrócił się do Guida - zostaniesz z nią w aucie.
- Co?! - Nie tego się spodzieał, i nie po to szykował się na tą akcję od kilku dni żeby zostać w samochodzie niańcząc jakąś babcię! To miała być przygoda jego życia. Co teraz będzie opowiadał dziecią? Jak pilnował przypadku geriatrycznego? Nie, to nie możliwe. - Nie zgadzam się!
- Wybacz, ale masz tyle do powiedzenia co Żyd za okupacji. - Uciął Alex.
- Niech Mari z nią siedzi! - Zawołał podczas nagłego olśnienia Guido.
- Ja nie mam zamiaru nigdzie zostawać - Oburzyła się Gabi hamując z taką gwałtownością, że chłopcy wgnietli się w przednie fotele. - Jeżeli mnie ze sobą nie zabierzecie nigdzie dalej nie pojadę! - Zagroziła. Wyciągnęła kluczyki ze stacyjki i ani myślała się ruszyć choćby o milimetr.
Jak można było się spodziewać kobieta stawiała opór i nie chciała współpracować. W końcu po wielu krzykach, które przede wszystkim miały na celu uspokojenie skaczących sobie do gardeł chłopców doszło do porozumienia.
Gabi, przeczuwając że jeżeli dłużej będzie się opierać całe towarzystwo gotowe jest ją porzucić, skoro niedaleko znajdował się cel ich podróży. Zrobiła krótki rachunek i postanowiła: - Dobra. - Oderwała dłonie od kierownicy, pokazując że się poddaje. - Niech wam będzie. - Spuściła głowę. - Najważniejsza jest misja - Powtórzyła jakiś popularny tekst z filmów akcji, kiedy to zostawiają jednego rannego towarzysza na jego prośbę, bo inaczej wszyscy by zginęli. - Zostawcie mnie. Dam sobie radę sama.
Towarzystwo nie zareagowało jak filmowi towarzysze broni. Guido był zadowolony, że nie zostanie odsunięty od akcji. Mari była wdzięczna staruszce i wzruszona, ponieważ oceniając po wysiłku jaki włożyła w to, żeby tu z nimi być tej nocy, jak bardzo zależało jej na tej akcji. A mimo wszystko rezygnowała. Alex patrzył na nią sceptycznie zastanawiając się co też knuje.
Gabi trwała w swej roli. Zatrzymała się pod wskazanym przez Mari domem.
- Powodzenia! - Zawołała za wysiadającymi. Z prowadzonych w aucie rozmów dowiedziała się, po co tu przyjechali, i dlaczego. Nie byli jej do niczego potrzebni. Poczeka aż znikną w budynku, a potem sama zakradnie się do środka. Genialny plan!
Alex zatrzymał Guida kilka kroków od vana.
- Ona coś kombinuje. - Podzielił się wątpliwościami z kolegą.
- Pani babcia? Żartujesz? - Guido zbył go machnięciem ręki.
- Chyba naprawdę przesadzasz. To tylko starsza pani, a nie tajny agent jej królewskiej mości. - Prychnęła i tak cięta na Alexa Mari.
- Ta! Gabriela Fernandez - Zamaskowany mściciel! - Guido przyjął jedną z póz Power Rangers.
- Śmiejcie się, śmiejcie, ale ja tam swoje wiem. Spójrzcie. - Pociągnął ich za nienagannie przystrzyżone krzewy.
- Zwariowałeś?! - Mari szarpnęła się i wstała oburzona. Zaczęła otrzepywać ubranie z liści i brudu głośno lamentując. - Nie będę się kitrać po krzunach, dlatego, że ty jesteś idiot...
Alex widząc, że pani babcia nachyla się nad kierownicą i rozgląda za trójką pseudo włamywaczy poderwał się na równe nogi złapał dziewczynę za ramię i pociągnął w stronę drzewa. Przygniótł ją do pnia własnym ciałem. Mari zaparło dech, gdy poczuła jego ciepłe ciało tuż przy swoim. Zaskoczona nagłym przemieszczeniem, oraz swoją reakcją na jego bliskość oblała się rumieńcem. W pierwszym odruchu spuściła głowę starając się opanować.
- Idiota, tak? - szepnął Alex. Podniosła twarz by na niego spojrzeć. Zamiast na nią wpatrywał się w miejsce w którym stał samochód. Marika prychnęła cicho. Mogła się tego spodziewać. Na nim ta intymna bliskość nie zrobiła najmniejszego wrażenia. Odepchnęła go natychmiast i odwróciła się w stronę ulicy.
- Co znowu zrobiłem? - Szepnął nie rozumiejąc czemu dziewczyna jest na niego zła.

W tym czasie Gabriela wyłączyła światła. Wysiadła z auta z małą czarną torba, z której wyciągnęła kominiarkę. Założyła ją na głowę sprawdzając w bocznym lusterku, czy zakrywa całą twarz. Po czym wyjęła z torby latarkę. Włączyła ją i ruszyła w stronę domu. A dokładniej prosto na nich.
- Co też babcia robi! - Z za krzewów akurat w chwili gdy staruszka przechodziła obok, wyskoczył Guido. Kobieta podskoczyła ze strachu pół metra w górę. Kierując się odruchem grzmotnęła chłopaka latarką z całej siły w obleczoną w kominiarkę głowę. Zemdlony Toress padł na ziemię.
- Zabiła go! - Marika natychmiast znalazła się przy koledze.
- Nie chciałam! - Wołała ze łzami w oczach.
- Wydawało się coś zupełnie innego! - Alexem wstrząsały nerwy. Może i Guido był wkurzający, ale nigdy nie życzył mu śmierci. - Obudź się. - Odsunął Marikę i potrząsnął bezwładnym ciałem.
Gabi i Mari stały z boku obejmując się i lamentując głośno.
- Widzi pani jak się kończą pani wybryki! - Alex potrząsając Guidem jak szmacianą laką prawił babci kazania. - Ile ma pani lat? A jak się pani zachowuje? Gdyby została pani w samochodzie nic by mu się nie stało!
- Ja nie chciałam. - Zachlipała.
- Nie chciała, nie chciała. - Przedrzeźniał ją. - Może i nie chciała, ale i zrobiła! Przez panią on może nie żyć, a w najlepszym przypadku być downem do końca życia!
- Sam jesteś downem.. - Odezwał się Guido słabym głosikiem.
Gabi spadł kamień z serca.
- Żyje!
Alex momentalnie zaprowadził go do samochodu.
- Pewnie, że żyje . Złego to nawet w ustępie jajami nie zabijesz. - Uśmiechnął się szelmowsko sadzając chłopaka na tylnym siedzeniu.
- Jak się czujesz? - Spytała babcia troskliwie mu się przyglądając.
Guido siedział bezwładnie oparty o fotel. Uśmiechnął się blado, ale nie otworzył oczu. Głowa pulsowała mu bólem, ale nawet nie był wstanie jej zlokalizować. Czuł się jak na diabelskim młynie. Było mu niedobrze. Pierwszy raz tak dostał, że aż zobaczył gwiazdy.
- Heh.. - zaśmiał się cicho. - Chyba nie dam rady wziąć udziału we włamaniu.
- W d***e z włamaniem jedziemy do szpitala! - Zawyrokowała Gabi.
ale w Guido obudziło się poczucie obowiązku wobec przyjaciół. Nie po to tyle czasu się przygotowali, i cudem ubłagali Felixa aby jeden, jedyny raz im pomógł, żeby teraz odjechać. Już wystarczająco dużo czasu zmarnowali na kłótnie, i na próbie zawrócenia pani babci.
- Idźcie. - Powiedział stanowczo.
Zamarli.
- Zgłupiałeś. A co jeśli, to coś poważnego? - Mari pogłaskała go po jasnych włosach.
Niestety chłopak nie chciał słuchać. Gabi czując ogromne wyrzuty sumienia zgłosiła się na ochotnika, żeby zostać z młodzieńcem. Mari i Alex postanowili jak najszybciej obszukać pokój Mariki i wrócić do samochodu w przeciągu pół godziny. Ruszyli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patiszon
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:48:21 21-04-11    Temat postu:

boskie rozdzialiki
haha ciekawe czy to zatrucie spowodowało to ze Meg wymiotowała ??
hmmm ciekawa jestem jak jasny gwint
haha nie no babcia daje czadu
czasem mam wrażenie że jest gorsza od tych nastolatków
czekam na nowy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:55:01 31-10-11    Temat postu:

Milaaa! Wiem, że jest ciąg dalszy, więc się nie obijaj, tylko dawaj go tu szybko - chętnie jeszcze raz przeczytam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 99, 100, 101
Strona 101 z 101

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin