Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prawo córki (El Derecho de Hija) - odcinek 41
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:22:02 04-11-10    Temat postu:

Trochę romantyzmu nie zaszkodzi, ale nie przyzwyczajajcie się.

To jednak serial akcji. Miłość owszem jest ważna, ale nie będzie tu najważniejsza, chociaż jak słusznie zauważyłaś Angela potrzebuje jej aby jakoś funkcjonować i radzić sobie w tym okrutnym życiu gdy zabrakło rodziców, a brat zupełnie się stoczył
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jullye
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 3407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miami
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:00:59 04-11-10    Temat postu:

no bo widzisz brat jej w ogóle nie myśli kompletnie nie ma za grosz pojęcia o prowadzenia jakiegokolwiek interesu! jest zalowy ;/

a ja myślę ,że im więcej słodkości tym w życiu lepiej


Ostatnio zmieniony przez Jullye dnia 23:01:28 04-11-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enemiga
Cool
Cool


Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:20:10 05-11-10    Temat postu:

Odcinek przeczytany i już piszę kilka słów na jego temat.

Chyba pierwszy raz mamy do czynienia tutaj ze scenką typu „Que romantico!” i od razu odnosi się wrażenie, że niezbyt często będziemy mieli z takimi do czynienia, bo przecież to nie romansidło, tylko kryminał jeśli dobrze mniemam. Nie przerysował pan tej sytuacji, za co panu chwała, bo czasem jak się czyta jak to się główni bohaterowie zaczynają „miętolić” to powoduje to jedynie odruch wymiotny. Tutaj tego nie było, na szczęście dla pana, bo już bym miała za co skrytykować, hehe.

Estefania nie przestaje mnie zadziwiać. Czy ona ma kontakty z całą obsadą? Mam nadzieję, że wkrótce nie okaże się na przykład, że jest matką Angeli, bo nagle wyjdzie na jaw romans Mariana z nią. Boże uchroń! Obyśmy nie zboczyli z normalności, bo się pogniewamy. Poza tym ta kobieta jest strasznie dziwna. Raz narzeka na syna, raz go broni, dochodzę do wniosku, że na Davida może narzekać jedynie jego matka. Innym jest to zabronione.

Marcos od początku mi „śmierdział” i widać nie myliłam się. Jednak ma się tego nosa do ludzi – nawet tych wymyślonych Istny sabotażysta, fałszywa ciepła klucha, która powoli traci termin ważności i wyląduje niedługo tam gdzie jej miejsce, czyli na śmietniku. Jose Luis przystał na propozycję Alberta, ale ten z drugiej strony próbuje się wycwanić i sprawić, by brat Angeli stoczył się na samo dno, a w ten sposób pomóc mu zejść z tego swiata raz na zawsze, a samemu zająć się firmą. Cwaniak jeden. Nicolas jest skuteczny, więc kto wie, do jakich metod się posunie, by spełnić „prośbę” Alberta.

Roberto dostrzegł, że coś iskrzy pomiędzy Angelą i Davidem, jednak sam dziwi się, dlaczego to udają taką niby niechęć do siebie. Nie czas może teraz na amory, ale zazdrość ze strony Angeli się ujawniła. Oczywiście chodzi o Camilę. I na horyzoncie może pojawić się Carla, która jak się okazała również gustuje w Davidzie. Chcąc niechcąc powstanie nam jednak wątek miłosny.

No to pozostaje czekać na kolejny odcinek. Pozdrawiam panie Grzegorzu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 12:40:41 07-11-10    Temat postu:

Między Angelę i Davidem iskrzy, Roberto zauważą tę chemię, Estefania dalej knuje, a Alberto staje się najpotężniejszą postacią - wszystko to wpłynęło na to, że odcinek był interesujący. Interesująca też, za sprawą zabarwienia ironią, scena rozmowy Alberta z Nicolasem, zwłaszcza tekst: 'Syn Mariano Salazara polubił narkotyki, a ja pragnę rozwijać jego pasję'.

Ostatnia scena najlepsza. Myślę, że w odpowiednim momencie nadszedł czas na rozwiniecie wątku miłosnego głównych bohaterów - nie za wcześnie, nie za późno. Oby ten wątek nie został całkowicie przyćmiony przez wątki kryminalne. I pierwszy raz w swoim komentarzu ci pogrożę - otóż jeśli w kolejnym odcinku nie dokończysz we właściwy sposób ostatniej sceny z tego odcinka, to się pogniewamy.

Pozdrawiam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:44:07 07-11-10    Temat postu:

To chyba się pogniewamy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:53:24 07-11-10    Temat postu:

Nie byłoby fajnie się gniewać...

Ostatnio zmieniony przez Val dnia 19:54:39 07-11-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:32:06 07-11-10    Temat postu:

Zobaczymy co czas pokaże
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:19:09 08-11-10    Temat postu:

Między Angelą i Davidem ewidentnie iskrzy. Widzę, że rozwija się wątek miłosny. I bardzo dobrze, oby nadal się rozwijał. Trzymam za moją ulubioną parę kciuki, choć coś mi się wydaje, że minie trochę czasu zanim zaznają szczęścia. Przecież Camila na pewno nie zrezygnuje z przystojnego policjanta, a jeszcze wydało się że i Carla się kiedyś w nim kochała i ta miłość chyba nie wygasła.
Jose Luis do gówniarz. Wiedziałam, że przyjmie propozycję Alberta, który chce go totalnie pogrążyć wpędzając w narkotyki. Ma mu pomóc w tym Nico. A mój ulubieniec oddawał się ulubionemu hobby. Ale coś mało go było w tym odcinku
Etefania i jej teksty bezcenne. Ona jest najlepsza. Sama krytykuje syna, ale innym już nie pozwala. Podejrzewałam, że za tym artykułem stał Marcos. Przecież on nienawidzi Mendeza. Dalej jeszcze nie wiemy z jakiego powodu, ale na pewno kiedyś się dowiemy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:22:49 09-11-10    Temat postu:

24 ODCINEK

Miami.

Angela po raz pierwszy dała się zaskoczyć gdy usta jej i komisarza złączyły się w delikatnym pocałunku. Zamknęła oczy i pozwoliła aby David kontynuował pocałunek. Dopiero po dobrej chwili dziewczyna zareagowała stanowczo i wyrwała się z jego objęć. W swoim stylu spoliczkowała go patrząc na niego złowrogo i wymownie. Jednocześnie miała mieszane uczucia, bo to co się wydarzyło przed chwilą spodobało jej się. Jej natura górowała jednak zdecydowanie i nie mogła tego okazać. Nie byłaby sobą gdyby postąpiła inaczej. Oboje przez moment milczeli, ale mężczyzna znów wykorzystał swoją szansę, przyciągnął ją ponownie do siebie i pocałował po raz drugi. Tym razem trwało to dłużej, pocałunek był bardziej namiętny, a Angela nie oponowała i odwzajemniła przypływ uczuć Davida. Ta chwila mogłaby trwać dla niej wiecznie. Sama jednak znów przerwała tą jakże romantyczną chwilę. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem choć wewnątrz czuła radość, a jej serce biło jak oszalałe.

- To była pani prawidłowa reakcja. Martwiłbym się gdybym po tym co zrobił nie dostał w twarz. Dla takiej chwili jestem gotów oberwać jeszcze tysiąc razy – uśmiechnął się Mendez. Tym razem jednak nie zarobił kolejnych ciosów.
- Nie mam zamiaru pana znokautować. Na dziś wystarczy – odparła w podobnym tonie Angela delikatnie się uśmiechając.
- Pocałunków czy ciosów?
- I jednego i drugiego. Nie żałuję tego co się stało. Dałam panu szansę i skorzystał pan z niej. To jednak wszystko na dziś. Niech mnie pan źle nie zrozumie, ale nic z tego nie będzie. Prowadzi pan śledztwo w sprawie zabójstwa mojego ojca i tego się trzymajmy. Nie jestem odpowiednią osobą dla kogoś takiego jak pan – panna Salazar znów przybrała swoją pozę i starała się trzymać mężczyznę na dystans.
- A o tym to już pani pozwoli, że sam ocenię…

David złapał dziewczynę za rękę, ale ta szybko uwolniła się od jego uścisku. Uniknęła kontaktu wzrokowego. Od czasu gdy Felipe wyrządził jej jakże wielką krzywdę unikała facetów i nienawidziła ich. Nie chciała jednak skrzywdzić Mendeza. Coś podpowiadało jej, że nie powinna tego robić, ale lęk nadal pozostał.

- Niech pan się we mnie nie zakochuje, bo nie warto. Jeszcze raz powtórzę: to nie ma przyszłości. Nie pakujmy się w coś co jest skazane na niepowodzenia. To bez sensu David…
- Wreszcie to zrobiłaś… Powiedziałaś do mnie po imieniu. Skończmy z tym pan i pani… Jesteśmy sobie bliscy i dzisiaj to sobie udowodniliśmy. Wreszcie pokazałaś mi swoją duszę. Pokazałaś, że jesteś inna. Potrafisz być czuła i otworzyć się… Powiedz mi prosto w oczy, że nic nie czułaś podczas pocałunku. Powiedz to, a odjadę i nigdy nie wrócimy do tego tematu. Ograniczę się jedynie do prowadzenia śledztwach w kontaktach z tobą…
- Nie nalegaj. Wybacz mi, ale nie zmienię się tak nagle dla ciebie. Nie potrafię. Żegnaj…

Angela z surową miną wróciła do swojego mieszkania zostawiając Davida pogrążonego w myślach.

- Nie mogę się mylić. Zauważyłem w jej oczach radość. Daję sobie głowę uciąć, że ona coś do mnie czuje. Pod maską nieczułej, zimnej i kapryśnej buntowniczki też znajdują się uczucia – powiedział sam do siebie Mendez po czym wsiadł do samochodu i odjechał.

Angela patrzyła w milczeniu na odjeżdżającego komisarza przez okno swojej rezydencji. Po chwili uśmiechnęła się sama do siebie i dotknęła swoich ust.

- Muszę przyznać, że ten przystojniak umie całować. I co ja mam z nim teraz zrobić? – zastanawiała się dziewczyna…

Oboje nie mieli pojęcia, że ich romantyczną scenę obserwował ktoś jeszcze…

- Znowu ten facet staje mi na drodze! Na dodatek całuje Angelę. To cud, że jakoś się powstrzymałem! Jeszcze znajdę odpowiedni moment aby zemścić się na obojgu. Na spokojnie, krok po kroku przemyślę swój plan – zastanawiał się Felipe siedzący w swoim samochodzie zaledwie kilkanaście metrów dalej…

Klub „Dzika kotka”.

Nicolas i Samantha spędzili ze sobą kolejne upojne chwile. Oddana dziewczyna zapewniła mu to co zawsze i to co on lubi najbardziej, ale Moncada wcale nie sprawiał wrażenia zachwyconego. Leżał obok niej, ale był jakby nieobecny. Z zasępioną miną spoglądał w sufit. Jego myśli wybiegały daleko poza to łóżko i znacznie dalej niż klub w którym się znajdował… Nie uszło to uwadze zapatrzonej w szefa dziewczyny.
- O czym tak myślisz skarbie? Nie podobało ci się? Wiesz przecież, że jestem niezastąpiona – uśmiechnęła się Samantha.
- Nie ma ludzi niezastąpionych oprócz Boga i mnie – odparł Nicolas.
- Czym się zadręczasz?
- Przeklętą Carlą i jej bratem gliniarzem! Co by o niej nie mówić to była świetną tancerką i zapewniała nam klientów. Była naszą gwiazdą… A teraz nie mam pojęcia kogo zatrudnimy na jej miejsce…
- Nie przesadzaj. Była przeciętna. Ja mogę ją przecież zastąpić…
- Daj spokój – machnął ręką Nicolas. Nie mam ochoty na żarty. Ty tu jesteś od czegoś innego. Będę musiał sam zająć się znalezieniem nowej zdobyczy. To musi być kobieta piękna, wyjątkowa, dzika, seksowna… Lepsza od Carli! Ach już ją przed sobą widzę. Jak oczaruje mnie to oczaruje wszystkich widzów…
- A ty znowu swoje. Nie znajdziesz takiego ideału…
- Jeszcze zobaczymy. Popamiętasz moje słowa albo ja popamiętam swoje – ironizował Moncada.
- Sam mówiłeś, że nigdy się nie zakochasz.
- To prawda, ale nigdy nie mów nigdy. Skoro we mnie kochają się tysiące dziewczyn to czemu u licha ja nie mógłbym zakochać się w tej jedynej?

Po tych słowach oboje wybuchli śmiechem nie zdając sobie nawet sprawy, że kiedyś te żarty mogą stać się rzeczywistością…

Tymczasem…

Carla nie zamierzała odpowiedzieć na pytanie brata, ale Gonzalo skutecznie ją naciskał.

- Znasz odpowiedź na to pytanie – westchnęła Carla.
- Nie rób sobie nadziei. David to mój najlepszy przyjaciel i bardzo cię lubi, ale…
- Ale mnie nie kocha… Już mi to powtarzałeś tysiąc razy…
- Związał się z Camilą Rendon, jak dla mnie z zupełnie nieodpowiednią dziewczyną… Sprawia wrażenia słodkiej, ale nie podoba mi się jej postępowanie. Poza tym David nie kocha jej. Dobrze, że zakończył ten związek.
- Zakończył? A więc to jest moja szansa Gonzalo! Mogę podleczyć jego złamane serce. Jak nie teraz to kiedy…
- To ci się nie uda. On kocha tylko swoją pracę. To jest jego miłość na całe życie, aż po grób – uśmiechnął się policjant.
- Nie wierzę, że nie ma na oku żadnej kobiety. Jest taki przystojny i na pewno wiele dziewczyn chciałoby spędzić z nim resztę życia.
- David Mendez jest nieodgadniony. Być może taka kobieta rzeczywiście istnieje… Nic ci jednak nie powiem siostrzyczko. Dla dobra sprawy lepiej o nim zapomnij. Nie chcę abyś cierpiała także z miłości po tym co zaznałaś przez tego drania Nicolasa Moncadę.
- łatwo powiedzieć. Nie odkocham się w nim z dnia na dzień. To jest po prostu niemożliwe – posmutniała Carla…

Mieszkanie Alberto Mandeli.

Kieliszek dobrego koniaku postawił Alberta na nogi po jakże ciężkim dniu w pracy. Przed spaniem postanowił on jednak przejrzeć jeszcze domową korespondencję. Codziennie zbierało się tego trochę. Listy przychodziły zarówno na adres firmy jak i na domowy. Mandela cieszył się, że właśnie zabierał się za ostatnią przesyłkę. Zdziwił się, że nie znalazł na pakunku nadawcy.

- Cholerne anonimy… Nie lubię jak ktoś bawi się ze mną w kotka i myszkę – westchnął otwierając kopertę. To co zobaczył w środku wprawiło go w osłupienie. Treść wiadomości była bardzo krótka i napisana literami wyciętymi z gazety tak aby zatuszować ewentualne odciski palców. Wściekły Mandela jednym ruchem ręki przewrócił szklankę z której jeszcze przed chwilą pił alkohol, a ta spadła na ziemię rozbijając się z hukiem. Alberto drugi raz przeczytał na spokojnie treść tajemniczej przesyłki.

- Wiem, że zabiłeś Mariano Salazara. Ty i twoi chłopcy zapłacicie za to najwyższą cenę. Obleciał cię strach? Słusznie. Już niedługo dosięgnie cię sprawiedliwość. Miłego dnia!

Mina Mandeli mówiła wszystko. Zabiłby teraz gołymi rękami każdego kto byłby w zasięgi jego wzroku.

- Do diabła! Ktoś wie o morderstwie Mariana! Gdzie jesteś tchórzu! Już ja się z tobą policzę!

Alberto nie zwlekał zbyt długo. Szybko zadzwonił do Nicolasa aby podjąć jakieś działania w tej jakże nieciekawej sprawie.

- To znowu pan… Ależ pan za mną tęskni. Dopiero co pan dzwonił – stwierdził rozbawiony Nicolas.
- Zamknij się idioto i posłuchaj mnie uważnie! Ktoś wie, że zabiliśmy Salazara! – krzyknął zdenerwowany Alberto.
- Jak to? Co pan opowiada?
- To co słyszysz. Właśnie dostałem anonim z groźbą. Ktoś mnie szantażuje i wie wszystko o naszym udziale w tym zabójstwie. Obedrę go ze skóry! Nieważne czy stoi za tym jedna czy więcej osób! Chcę ich wszystkich żywych! Już ja im zatkam gębę raz na zawsze!
- Proszę się uspokoić. Jutro się spotkamy i naradzimy się co robić. Szantażysta zapłaci za swoje.
- Obyś miał rację… Mam już dość problemów jak na jeden dzień!

Alberto rozłączył się i przez chwilę intensywnie myślał kto mógłby wykręcić mu taki numer. Nagle jego twarz pomarszczyła się, a ręka o mały włos nie złamała na pół komórki którą nerwowo zaciskał.

- Jeżeli to twoja sprawka Estefanio to gwarantuję ci, że obedrę cię za skóry! Wyślę cię do samego piekła i tam spotkasz się ze swoim ukochanym szatanem do którego wznosisz swoje modły! Myślisz, że jesteś taka sprytna? Kiedyś miałaś ten spryt i urodę. Dzisiaj jesteś już dla mnie starym, wymarłym próchnem. A zresztą i tak nie uwzględniałem cię w swoich planach. W tej grze jest zbyt ciasno dla naszej dwójki. W końcu zrozumiesz, że ze mną się nie zadziera stara dewotko – pomyślał Alberto będąc pewien, że rozpoznał nadawcę tajemniczej przesyłki…

Szpital.

Jorge Mandela z dnia na dzień zaczął robić coraz większe postępy. Wciąż był bardzo obolały, ale w końcu z trudem, ale jednak udało mi się wstać z łóżka i zrobić kilka kroków. Pielęgniarki i lekarz byli zadowoleni z jego postępów.

- W takim tempie wróci pan do domu szybciej niż sądzimy – stwierdził lekarz.
- A dziękuję. Mam motywację i to pcha mnie do tego aby pokonać wszelkie przeciwności i znów żyć jak dawniej – uśmiechnął się Jorge.
- Miło mi to słyszeć. Ciekawe kto jest pana motywacją.
- A jak pan myśli. Kobieta… Czasami powodują one, że człowiekowi odechciewa się żyć. Czasami jednak jest wręcz przeciwnie i tak jest w tym wypadku. Muszę dojść do pełnej sprawności właśnie dla niej…
- To urocze. Jest pan doskonałym przykładem pacjenta. Z taką ochotą i werwą, z takim nastawieniem powinien podchodzić każdy z nas. Niestety świat nie jest idealny.
- Ale każdy nawet pojedynczy przypadek jest wart uznania, nieprawdaż?
- Oczywiście, że tak. Proszę się jednak nie przemęczać. Wciąż jest pan bardzo słaby. Zbyt wielki wysiłek może cofnąć pana do punktu wyjścia.
- Będę na siebie uważał panie doktorze.
- Widzę, że sporo pan czyta – oznajmił lekarz widząc stos gazet leżących na półce obok łóżka chłopaka.
- A owszem. Gdy leżałem tak bez ruchu to mogłem przynajmniej nieco poczytać. Oczy mam jeszcze zdrowe.
- Nie tylko pan czytał. Zajął się pan również wycinaniem.
- Chciałem poćwiczyć rękę, a poza tym wycinałem wyniki sportowe. Jestem prawdziwym pasjonatem. Nie mogę przegapić niczego co jest z nim związane. A teraz jest tyle dyscyplin, codziennie jakieś mecze. Sam pan rozumie…
- Oczywiście. Doceniam ludzi pozytywnie zakręconych.
- Śledzenie, czytanie i wycinanie… Pewne powie pan, że to trochę zabawne, ale każdy z nas mimo upływu lat ma coś z dziecka, zgodzi się pan?

Lekarz uśmiechnął się tylko, ale nie odpowiedział na pytanie Jorge. Wyszedł do innych pacjentów. Tymczasem uśmiech mężczyzny stawał się coraz bardziej ironiczny i przerażający.

- Co za dociekliwy idiota… Ciekawe czy dostałeś już moją przesyłkę tatusiu. Pewnie zesrałeś się ze strachu i nie masz pojęcia kto wie o tobie więcej niż sądzisz. Cóż… praktyka robi swoje. Całe życie byłem w twoim cieniu. Najwyższy czas aby uczeń przerósł mistrza – pomyślał Jorge…

Klub „Dzika kotka”.

Jose Luis skorzystał, że jego siostry nie było w mieszkaniu i pojechał rozerwać się do centrum miasta. Po ostatniej sprzeczce nie chciał widzieć Angeli. Ona sama zagroziła mu przecież, że wyrzuci go z rezydencji. Chłopak postanowił zabawić się za ostatnie pieniądze jakie miał w portfelu. Od jutra miał być przecież bogaty gdy Alberto Mandela przekaże mu należne pieniądze za udziały w rodzinnej firmie. Tym razem nie zabrał ze sobą Loreny. Postanowił sam dobrze zabawić się w „Dzikiej kotce”. Ten klub bardzo mu się spodobał gdy był tu ostatnim razem. Teraz miał nadzieję, że pozna nową dziewczynę która zapewni mu niezapomnianą noc. Do tego alkohol i narkotyki sprawiły, że Jose Luis był w swoim żywiole. Siedział przy barze i popijał whisky gdy nagle obok niego pojawiła się piękna rudowłosa kobieta. Była wściekła, bo najwyraźniej ktoś ją odtrącił i nie zechciał spędzić z nią wieczoru.

- Andres to pieprzona świnia! Zgodziłam się pójść z nim do tego klubu, a on przepadł jak kamień w wodę! Nawet nie przedstawił mi swojego przyjaciela! Zamknął się z nim na zapleczu i obgadują jakieś ważne sprawy! A ja to co? Zostawił mnie jak jakiegoś śmiecia… Nawet nie ma mi kto postawić drinka… Co za życie? – westchnęła zdenerwowana Camila.
- Ja pani postawię – odparł Jose Luis z uwagą słuchając monologu dziewczyny.
- A co tu robią dzieci? Wpuszczacie tu niepełnoletnich? – zaskoczona dziewczyna zwróciła się z tym pytaniem do barmana.
- Jest pełnoletni – odparł barman.
- Mam 20 lat i stawiam pani drinka…
- Nie wyglądasz na tyle, ale w porządku. Skoro masz forsę to pokaż, że stać cię na dobry gest.
- Od jutra będę na tyle bogaty, że postawię pani dom jeśli pani
tylko zechce – wybełkotał Jose Luis, który już wcześniej trochę wypił.
- Dzieciak, ale z poczuciem humoru – uśmiechnęła się Camila zajmując miejsce tuż obok niego i nawiązując rozmowę…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:45:28 12-11-10    Temat postu:

Romantycznie się zrobiło. David i Angela, nareszcie beso. Ale dziewczyna jak zwykle boi się miłości. Powiedziała policjantowi, żeby się w niej nie zakochiwał. Tylko czy on spełni jej prośbę? Śmiem wątpić. To jest silniejsze od niego. Na nieszczęście Felipe ich widział. Z tym facetem będą jeszcze kłopoty.
Alberto dostał anonim. Ktoś wie o morderstwie Mariano. Zdenerwował się chłopina. Pewnie zmarszczek mu przybyło. I dobrze mu tak. Nie wie, że za tym stoi Jorge. Uważa go za tchórza i nieudacznika. Żeby się nie zdziwił. Podejrzewa Stefcię.
I wreszcie więcej mojego ulubionego Nico. Nie zadowolił go seks z Samantą. Żałuje, że nie ma już Carli. Za to Sam się cieszy. Nico sam nie wie, że jego słowa o pięknej kobiecie, lepszej od Carli okażą się prorocze.
Jose Luis to gówniarz. Jeszcze będzie gorzko żałował swojej decyzji. Spotkał w klubie Camilę. Hmm.. bardzo ciekawe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 12:55:51 14-11-10    Temat postu:

TAK! ZROBIŁEŚ TO TAK JAKBY VAL SOBIE TEGO ŻYCZYŁ! PROSZĘ O APLAUZ DLA GREGA!

ZDZIWIONY? PRZESTRASZONY? A MOŻE CHCESZ WIEDZIEĆ, CZY UCHODZACY ZA CIEMNY CHARAKTER VAL NIE JEST PIJANY LUB NAĆPANY? NIE! Z PEWNOŚCIĄ NIE!

David całuje Angelę, ta go uderza, ale po chwili nie wytrzymują i znów się całują. Ach, przypomniały mi się czasy televisowskiej i niesamowitej Angeli, gdzie tego typu scen było wiele i aż kipiało chemią między głównymi bohaterami.

Dalszy rozwój także bardzo mi się spodobał. Mogli się poobrażać, co byłoby ciekawe, ale postawiono na inny rozwój wypadków. Angela i DAvid zaczęli mówić do siebie po imieniu, Angela żartowała czy na dziś dość pocałunków, czy dość uderzeń, a David dla jej dobra kazał jej się w sobie nie zakochiwać. Oni jednak są już w sobie zakochani i przed nimi długa droga, by ta miłość pokonała wszelkie przeciwności, których baaardzo wiele. Bardzo fajnie potoczyłeś tę scenę, która była/będzie jedną z najważniejszych w całej historii.

Reszta scen niezbyt specjalna. Bardzo lubię Jorge i Alberta, ale dzisiejsze sceny mieli nudne i przewidywalne.

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enemiga
Cool
Cool


Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:32:56 19-11-10    Temat postu:

Panie Grzegorzu, dzisiaj będę wyjątkowo krytyczna i niegrzeczna. Jak zwykle zresztą, więc wyrzućmy słowo „wyjątkowo”. Oj, powiem panu, że nie wiem czy znajdę dzisiaj coś pozytywnego w tym odcinku, bo jak zwykle strasznie się przy nim wynudziłam! Dobra, już przestaję się zgrywać, bo zaraz się pan na mnie obrazi.

Co tu dużo mówić, sporo się uśmiałam przy czytaniu. Dużo ciekawych tekstów. Najbardziej spodobało mi to: „Nie ma ludzi niezastąpionych oprócz Boga i mnie.” Kurczę, ależ ten Nicolas ma o sobie wysokie mniemanie! Wykorzystuje Samanthę, jednak ona coś go powoli nudzi. Widać, że to facet który lubi sobie najpierw powalczyć o zdobycz, a dopiero później chce ją „obracać”, a jak dziewczyna sama się narzuca, to prędzej czy później pośle ją do diabła. Smutna prawda hehe.

Wie pan co panie Grzegorzu, sceny typu „Que romantico” coś panu nie leżą. Jakoś sztucznie to wypadło przynajmniej ze strony Angeli. Nie dopracował pan, panie Grzegorzu! Ze strony Davida nawet fajnie to wypadło, o niebo lepiej. Cóż, iskrzy między nimi, a oni nic. To znaczy Angela nic. David byłby chyba gotów skoczyć w ogień, w perły zmienić deszcz i inne bajery. Czemu ludzie są tacy dziwni. Mają szansę na miłość, żeby przeżyć coś naprawdę fajnego, a sobie odpuszczają bo coś tam? Angela powinna kopa dostać! Tym bardziej, że widać, że sama coś do niego czuje.

Carla kocha Davida, tak jak przypuszczałam. Gonzalo patrzy na to uczucie trochę z dystansem i radzi jej odkochanie się, ale w gruncie rzeczy to wcale nie jest takie łatwe, więc Carli będzie trudno. Tylko kto powiedział, że ona w ogóle chce się odkochiwać? A z tym może już być mały problem.

Alberta prawie szlak trafił jak zobaczył tajemniczy anonim, którego autorem okazał się jego własny syn, Jorge. Ten podejrzewa Estefanię, ale najwyraźniej się myli. Czuje jak grunt mu się wali pod nogami, ale z drugiej strony czym tu się przejmować. Anonim to tylko anonim. A ten już tak się przejął jakby co najmniej policja po niego już jechała. No ciekawe, teraz każdemu będzie patrzył na ręce. Każdy może okazać się jego wrogiem.

Camila i Jose Luis zaskoczyli mnie trochę. Może mają się ku sobie. W sumie są tak samo stuknięci, więc pasowaliby się do siebie jak ulał. Nawet dom jest jej gotów kupować, a ta ma go za dzieciaka. Oj, syn marnotrawny z naszego Jose Luisa, tyle że dobrodusznym ojcem pewnie później okaże się Angela.

No to czekam na już 25 odcinek pańskiej świetnej opowieści. Widzę, że zwiększyła się liczba scenek o jedną. Bardzo dobrze. Może kiedyś dojdziemy do dziesięciu.

Pozdrawiam serdecznie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:12:49 21-11-10    Temat postu:

25 ODCINEK

Na drugi dzień.

Rezydencja rodziny Salazar.

Viviana niepokoiła się o swoją najlepszą przyjaciółkę. Zwykle widywały się codziennie w firmie, rozmawiały ze sobą, dzwoniły do siebie, umawiały się na obiad, miały dla siebie mnóstwo czasu. Jednak od kilku dni prawniczka zaobserwowała, że Angela zachowuje się dziwnie. Wydawało się, że sytuacja w firmie i przejęcie sterów przez Alberta w ogóle ją nie dotknęło. Co więcej wyglądało na to, że pogodziła się z losem. Do tego dochodziła trauma po śmierci ojca i kłopoty z bratem, ale gdy Viviana odwiedziła ją, była wielce zaskoczona, bo jej przyjaciółka tryskała humorem i była szczęśliwa jak nigdy przedtem. O co więc w tym wszystkim chodzi?

- Dawno cię nie widziałam Viviano. Jak miło, że wpadłaś – uśmiechnęła się Angela całując przyjaciółkę w policzek.
- Skoro nie Mahomet do góry to góra do Mahometa – westchnęła Viviana.
- Nie miałam czasu, wybacz mi. W moim życiu teraz wiele się dzieje.
- Tak wiele, że nawet nie masz chwili aby o tym ze mną porozmawiać? Poza tym dlaczego nie pojawiasz się w firmie? Chcesz dać kolejny pretekst Albertowi aby cię zwolnił i robił co chciał?
- Niech robi co chce. Zna się na tym interesie i jest tymczasowym prezesem…
- Nie wierzę w to co słyszę! Tak łatwo odpuszczasz? Dzisiaj Alberto zwołał jakieś ważne spotkanie. Nie wiem o co chodzi, ale mam nadzieję, że wpadniesz.
- Nie dam rady. Za chwilę wychodzę…
- Dokąd?
- Do naszej wspólnej przyjaciółki Evy Alarcon, kojarzysz ją? Prowadzi szkołę tańca.
- Ale po co tam idziesz? Nagle chcesz się nauczyć tańczyć?
- Owszem, a później mam kolejną lekcję sztuk walki u wujka Roberta, więc raczej nie zdążę wpaść do firmy…
- Co ty wyprawiasz? Totalnie ci odbiło! I mówisz to tak po prostu? Z uśmiechem na ustach? Uczysz się tańczysz? Uczysz się walczyć?
- Dokładnie tak.
- Po co to wszystko?
- Lepiej żebyś nie wiedziała. A i zapomniałabym o jeszcze jednym. Wczoraj komisarz Mendez odwiózł mnie do domu i…
- I co? Wyduś to z siebie!
- I całowaliśmy się. Było miło. Szczegóły innym razem. Muszę lecieć. Jose Luis jest w swoim pokoju. Chyba leczy kaca po kolejnej imprezie. Jak chcesz to możesz z nim pogadać. Może ciebie posłucha. Zresztą jego dni w tym domu są już policzone…
- Zaraz, zaraz… Powoli. Co ty mówisz? David Mendez pocałował cię?
- I to nie raz… Zmykam, do zobaczenia kiedyś tam.

Angela uśmiechnęła się jeszcze do przyjaciółki i biegiem wyszła z rezydencji. Viviana nie mogła zrozumieć tej nagłej zmiany w jej zachowaniu.

- Ona jest naprawdę szalona! Całowała się z tym przystojniakiem z policji? Może wreszcie się zakocha. Tylko dlaczego ja jeszcze nie spotkałam swojego wymarzonego faceta? – zasmuciła się Viviana…

Mieszkanie Alberto Mandeli.

Alberto siedział na swoim fotelu z zasępioną miną popijając jak zwykle drinka gdy Nicolas i Andres uważnie przypatrywali się anonimowi którego poprzednia dnia odebrał Mandela.

- Odważne słowa… Ten ktoś jest bardzo cwany i najwyraźniej nie boi się
pana – dowcipkował Nicolas.
- Ale niech się przygotuje, bo nie zna nas i nie wie do czego jesteśmy
zdolni – dodał Andres.
- Tylko tyle jesteście w stanie mi powiedzieć? Sam to wiem. Nie jesteście zbytnio odkrywczy – oburzył się Alberto.
- Nie jesteśmy specjalistami od odczytywania listów pisanych wycinanymi literami z gazety. Profesjonalna robota. Niech pan pomyśli kto mógł to panu zrobić? – Moncada w dalszym ciągu ironizował sobie z szefa.
- Myślałem i nie wiem kto to może być…
- Niech pan to przeczeka. Jeśli pojawią się kolejne groźby to zainterweniujemy – zapewnił go Delgado.
- Jesteście żałośni! Po co kazałem wam tu przyjeżdżać! Ta dyskusja do niczego nie prowadzi! Zejdźcie mi z oczu!
- A może to pana syn? Dostał porządne lanie, ale jeżeli płynie w nim pańska krew to może skojarzyć i się mścić… Ale to niemożliwe… przecież nikt nie wie, że kazał pan zabić Mariano Salazara…
- Jorge? Nie żartuj Nicolas! Ten idiota nie jest zdolny do wystąpienia przeciwko mnie. Zresztą on nic nie wie. Mam pewne podejrzenia, ale zachowam je dla siebie. Niepokoi mnie też policjant prowadzący śledztwo. Być może trzeba będzie coś z nim zrobić. Może wtedy będziecie mi bardziej pomocni - stwierdził Alberto…
- David Mendez to twarda sztuka. Znam go od latach, a później nasze drogi rozeszły się. Nie będzie z nim łatwo – zauważył Andres.
- Ale chrzanisz… Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych. Pan wybaczy, ale muszę wracać do swojego ukochanego klubu. Szukamy nowej tancerki, nowej gwiazdy „Dzikiej kotki”. Nie ma pan kogoś na oku żeby nam
polecić? – spytał Nicolas.
- Was mam na oku! Zejdźcie mi z oczu durnie! I pamiętajcie o Jose Luisie Salazaru! Zróbcie z niego narkomana i niech kiedyś umrze w jakimś rowie w najgorszej dzielnicy miasta! Zrozumiano?

Nicolas i Andres wyszli widząc, że ich zleceniodawca jest w wyjątkowo złym nastroju.

- Ależ on strachliwy – szepnął wychodząc Andres.
- Całkiem możliwe, że to robota jego syna. Nie powiedzieliśmy mu wtedy o jednym. Ktoś nas śledził i mógł widzieć jak załatwiliśmy Salazara. A jeśli to jego syn? – zauważył Nicolas.
- Zjeżdżajcie stąd! Co tam szepczecie pod nosem? Mam was dość na dzisiaj! Muszę jechać do firmy. Ten gówniarz odda mi dziś swoje udziały. Może to poprawi mi humor – zastanawiał się Alberto…

Tymczasem…

Angela Salazar realizowała właśnie kolejny przygotowawczy krok w celu realizacji swojej tajnej misji. Odnalazła w internecie adres szkoły tańca gdzie pracowała m.in. jej dawna znajoma Eva. Chciała odnowić z nią znajomość i nauczyć się tańczyć aby być całkowicie wiarygodna kiedy znajdzie pracę w „Dzikiej kotce”. To zadanie znów nie będzie dla niej łatwe, bo zarówno żmudna nauka sztuk walki jak i tańca to zbyt wiele dla jej charakteru. Nie miała jednak wyjścia. Była uparta i postanowiła, że zrealizuje swój plan chociażby miała wylać siódme poty na treningach. Tu chodziło również o sprawiedliwość i wyjaśnienie prawdy. Mimo, że coraz bardziej ufała Davidowi to i tak postanowiła rozegrać to po swojemu. On ma swoje śledztwo, a ona swoje i nikt nie zmieni jej planów. Angela weszła do całkiem dużego budynku, a w jednej z pierwszych sal zauważyła swoją dawną znajomą.

- Witaj! Jakie szczęście, że od razu na ciebie wpadłam! – uśmiechnęła się w kierunku zaskoczonej dziewczyny.
- Angela Salazar! Nie wierzę! Co ty tu robisz? Nie widziałyśmy się wiele lat – ucieszyła się Eva Alarcon.
- Nie jestem tu przypadkowo. Dowiedziałam się co robisz i postanowiłam wpaść powspominać stare czasy, ale nie tylko…
- A co cię do mnie sprowadza? Nie mów, że chcesz nauczyć się tańczyć?
- Dokładnie tak… I najlepiej gdybyś to ty była moją nauczycielką…
- Nie wiem moja droga… Tutaj pracuje wielu specjalistów, a uczymy różnych rodzajów tańca. Co cię najbardziej interesuje?
- To zabrzmi dziwnie, ale powiem ci… a może pokażę ci jakiego tańca chce się nauczyć.

Angela zrobiła szereg skomplikowanych ruchów biodrami, a jej przyjaciółce o mały włos oczy nie wyszły z orbit po tym co zobaczyła. Z trudem powstrzymała śmiech.

- Piłaś coś?
- A coś źle pokazałam?
- To są wulgarne ruchy rodem z klubu dla striptizerek, a raczej ich podróba. Za takie coś wywaliliby cię z pracy.
- A właśnie tego chcę się nauczyć i tam pracować – uśmiechnęła się od ucha do ucha Angela.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Ani trochę. Ogólnie chce nauczyć się tańczyć na rurze i te sprawy. Rozumiesz o co chodzi? Macie to w pakiecie?
- Mój Boże – westchnęła Eva. Zawsze byłaś szalona, ale żeby aż do takiego stopnia?
- Po śmierci ojca sporo wycierpiałam. Pragnę zmienić swoje życie…
- Wiem o twoim ojcu. Współczuję ci bardzo…
- Dziękuję. Może najpierw napijemy się kawy? Opowiem ci wszystko co mnie interesuje.
- Z przyjemnością. Za rogiem jest dobra kawiarnia. Za dziesięć minut kończę swoje zajęcia.
- Poczekam. I nie traktuj mnie jak wariatki. Ja po prostu taka już jestem – śmiała się Angela…

Komisariat policji.

David Mendez nie mógł skupić się na swojej pracy. Wciąż miał przed oczami wczorajszy pocałunek z kobietą która z każdym dniem podobała mu się coraz bardziej. Nie wiedział jednak co będzie dalej. Angela Salazar pociągała go, ale jednocześnie swoim chłodem, bezczelnością i trudnym charakterem sprawiała, że czuł się zakłopotany. Nie wiedział co myśleć. Nie wiedział czy ma u niej szansę. Coś jednak podpowiadało mu, że również podbił jej serce.

- Co za kobieta… Dokąd mnie zaprowadzi? – zastanawiał się David uśmiechając się na wspomnienie wczorajszych chwil.
- Do kogo tak się uśmiechasz? Chyba nie do mnie? – zapytała go nagle Luciana, która weszła do jego gabinetu.
- Do nikogo. Ładny mamy dziś dzień, nieprawdaż?
- Chyba chodzi o kobietę, nieprawdaż?
- Daj spokój. Lepiej powiedz mi czy mamy coś nowego.
- Owszem. Znalazł się pewien świadek, który twierdzi, że w dniu morderstwa i w godzinach zbrodni widział w niedalekiej odległości od tej chatki w lesie zaparkowany samochód. Zapamiętał jego charakterystyczne numery rejestracyjne. Przesłuchaliśmy go z Marcosem.
- I macie coś? Wreszcie jakiś świadek… Poprzedni zapadł się pod ziemię.
- Nie uwierzysz co odkryliśmy! Ten samochód należy do Jorge Mandeli, syna Alberto Mandeli.
- Żartujesz…
- A wyglądam na taką?
- Niewiarygodne… Są dwie możliwości na wytłumaczenie tej sytuacji. Albo Jorge Mandela był tym świadkiem, który stchórzył i jest szantażowany lub być może kogoś kryje albo…
- To on jest mordercą – dopowiedziała za niego Luciana…

Rezydencja Mendezów.

Estefania nie mogła zaliczyć tego dnia do udanych w momencie gdy w drzwiach swojego mieszkania zobaczyła Camilę Rendon. Była dziewczyna jej syna chwytała się ostatniej deski ratunku mając nadzieję, że wsparcie seniorki rodu Mendezów ocali jeszcze jej związek z Davidem. Jednak Estefania od dawna przejrzała już grę dziewczyny. Nie miała zamiaru pomagać jej w odzyskaniu policjanta.

- Rzucił cię i dobrze zrobił. Jego decyzja. Nie mogę mu nic narzucić. Jest dorosły – szydziła Estefania.
- Teraz tak pani mówi, ale nie przeszkadzało pani wcześniej sterować jego życiem? – oburzyła się Camila.
- Tobie zawsze chodziło nie o jego, lecz o moje pieniądze. Dlatego mój syn wyrzucił cię ze swojego życia, a ja wyrzucę cię ze swojego domu. Nigdy tu nie wracaj wywłoko!

Estefania pociągnęła Kamilę za włosy i przeciągnęła ją po całym salonie aż w kierunku wyjścia.

- Tam jest twoje miejsce! Szukaj forsy gdzie indziej lafiryndo!
- To boli! Niech mnie pani puści! Jeszcze mnie pani popamięta!
- Ja ciebie? Chyba ty mnie!

Estefania zatrzasnęła za sobą i drzwi upokarzając Camilę.

- Masz we mnie wroga stara suko. Zgrywasz świętą, a nie jesteś ode mnie lepsza. Jestem ciekawa jak dorobiłaś się takiego majątku, bo nie wierzę, że uczciwą pracą – jęknęła wściekła Camila…

Zadowolona z siebie Estefania zasiadła na kanapie, ale w tym momencie zadzwonił dźwięk jej komórki. Zniechęcona szybko odebrała połączenie.

- Słucham…
- Witaj skarbie... Już mnie nie pamiętasz? Wyrzuciłaś mnie ze swojego życia, ale ja jednak o tobie nie zapomniałem. Łączy nas przeszłość i pewien niezbyt chlubny czyn. Pamiętasz w czym ci kiedyś pomogłem?
- Czego chcesz draniu? – zapytała przerażona Estefania wiedząc z kim ma do czynienia.
- Tego co zawsze – odparł gruby męski głos po drugiej stronie…

Jakiś czas później.

Firma rodziny Salazar.

Alberto zwołał nadzwyczajne zebranie aby ogłosić swój triumf jakim miało być całkowite przejęcie władzy. Przybyli na nie członkowie rady nadzorczej oraz reszta ważnych pracowników, brakowało jedynie Jorge i Angeli. Viviana nie mogła uwierzyć gdy zobaczyła Jose Luisa ubranego w szykowny garnitur i wesołego jak szczypiorek na wiosnę. Jego obecność i dziwne zachowanie bardzo ją zaniepokoiło. Mandela po krótkim wstępie zgrabnie przeszedł do najważniejszego punktu programu.

- Od razu przejdę do rzeczy aby państwa nie zanudzać. Obecny tu Jose Luis Salazar jako syn nieżyjącego już byłego prezesa tej firmy Mariano Salazara jest właścicielem 15% akcji firmy. Wedle obowiązującej umowy po ukończeniu studiów Jose Luis mógł rozpocząć swoją pracę w tej firmie i stać się jej ważną częścią aby móc nią zarządzać razem ze swoją siostrą Angelą. Jednak życie pełne jest schematów które czasami nie sprawdzają się. Tak będzie i w tym przypadku. Jose Luis Salazar postanowił przełożyć swoje dobra dla dobra rodzinnej firmy. Zmienił plany i w tej trudnej sytuacji postanowił przekazał swoje udziały. Nie oznacza to, że nie obchodzi go rodzinna firma czy nie chce ukończyć studiów. On wie co zrobić w danym momencie, ta decyzja świadczy o jego profesjonalizmie! Tak, drodzy państwo! Ta jedna decyzja to więcej niż lata siedzenia za tym biurkiem. Jego ojciec byłby z niego teraz dumny. Jose Luis chce uratować tą firmę. Dlatego zdecydował się na sprzedaje swoich 15% udziałów… mojej skromnej osobie. Byłem tym zaskoczony, wahałem się… Uwierzcie mi… to nie była łatwa decyzja. Pomyślałem jednak wtedy o moim przyjacielu Marianie. Tą firmę musimy uratować, a może to zrobić jedynie silny prezes mający pełnię władzy. Dlatego dziękuję ci Jose Luisie za to zaufanie, dziękuję za 60% udziałów które teraz mam. Zapewniam, że nasz okręt nigdy nie zatonie!

Po tych słowach Alberta nastąpiła prawdziwa konsternacja. Viviana była zaszokowana tym co wyprawia Jose Luis. Jednak nikt im nie przeszkodził. W absolutnej ciszy obaj panowie przeszli do załatwiania ostatnich formalności. Nagle na sali pojawił się ktoś kto spóźnił się na zebranie.

- Coś ty zrobił! Sprzedałeś nasza firmę!??? – krzyknęła Angela, która nagle pojawiła się w chwili gdy uśmiechnięci Alberto i Jose Luis podawali sobie ręce, wymieniali odpowiednimi dokumentami i składali podpisy…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:38:09 22-11-10    Temat postu:

Tancerkę i przyjaciółkę Angeli Evę Alarcon zagra Sara Maldonado.

Powrót do góry
Zobacz profil autora
enemiga
Cool
Cool


Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:35:42 22-11-10    Temat postu:

Świetny odcinek panie Grzegorzu. Robi się coraz ciekawiej. Nie owijając w bawełnę, przejdę więc do rzeczy.

Zacznę od chyba najbardziej intrygującej sceny na komisariacie, kiedy to Luciana wyjawia Davidowi swoje przypuszczenia dotyczące syna Alberta. Jorge okazuje się mieć wiele wspólnego z tą sprawą, co odkrywa para policjantów, a właściwie Luciana, ku zaskoczeniu Davida. Wydedukowali, że Jorge albo zabił Mariana, albo był tajemniczym świadkiem zdarzenia. A wszystko przez samochód, który został rozpoznany jako syna Mandeli. No to teraz się zacznie. Czy Jorge sypnie ojca? Myślę, że nie, bowiem pewnie szykuje dla niego coś bardziej wymyślnego niż zwykłe więzienie.

Estefania przejrzała Camilę już dawno, widać słusznie ją podejrzewała o niecne plany względem Davida, wreszcie dała jej popalić, pewnie ucierpiała na tym liczebność włosów na głowie tej młodszej. Ale niech zna swoje miejsce. Tylko coś mnie zastanawia. Jakim cudem teraz zamierza odzyskać Davida i mieć szansę na forsę jego matki, skoro tylko pogorszyła sprawę dzisiaj, i to wydaje się, że definitywnie... No, ciekawe, co wykombinuje razem z braciszkiem.

Angela wyznała Vivianie, że między nią a Davidem jest coś więcej niż zwykłe sprawy zawodowe. Pani mecenas nie wytrzymuje z ciekawości, ale będzie musiała, bo Angela ma ważniejsze sprawy na głowie. Rusza do szkoły tańca! Tam, pod okiem Evy, ma „wyrobić” sobie bioderka.
„Ogólnie chce nauczyć się tańczyć na rurze i te sprawy.” - świetny tekst.

No i nasz Albertito, jakby to Don Chema powiedział. Nicolas słusznie podejrzewa skąd pochodzi anonim, ba! Lepiej zna Jorge niż jego własny ojciec, jak się okazuje. No cóż, może uczeń przerośnie mistrza. Okaże się pewnie już wkrótce. Los sprzyja Albertowi. Jose Luis odsprzedał mu swoje akcje i tym sposobem ma większość udziałów w firmie, co bardzo zaskoczyło i zaniepokoiło Angelę. No to teraz da bratu popalić, nie tylko jemu, przede wszystkim Mandeli.

Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następny
Strona 8 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin