Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dibujas - Rozdział 8 - 02/07/2017
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 9 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:20:46 14-09-16    Temat postu:

Od razu,u przypomina mi się moja mama i jej słowa, że faceci, którzy uważają, że nie ponoszą odpowiedzialności za swoje dzieci, powinni być kastrowani Nie jestem aż tak radykalna, ale dlaczego zawsze to kobieta musi dźwigać ten ciężar sama, a facet umywa ręce. Do tanga trzeba dwojga, a niektórzy mężczyźni uważają, że kobiety są wiatropylne...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:58:49 14-09-16    Temat postu:

Spokojnie właśnie dlatego to opko powstało A Santosowi się jeszcze dostanie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:05:36 02-10-16    Temat postu:

No można, by powiedzieć wreszcie po tak długim czasie. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze w ogóle czekał Btw. mała zmiana w obsadzie miłego czytania

    |5| Decisiones que pueden cambiar todo


______Był na granicy wytrzymałości. Wiedział, że powinien dać jej tyle czasu ile chciała, ale nie mógł tak spokojnie czekać, aż w końcu zadzwoni. Teraz w każdej chwili wyrzucał sobie fakt, że zamiast rzucać swoją wizytówkę, mógł dać jej swój numer telefonu, a ona odwdzięczyłaby się tym samym, a w ten sposób mógłby do niej zadzwonić i spytać się jak jej idzie. Tak pozostaje mu jedynie czekać, choć ogromna ochota pójścia do jej firmy raz po raz pojawiała się w jego głowie, doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że nie spodobałoby się to jej.
______Zaklął szpetnie pod nosem, zaciskając dłonie na kierownicy, z wściekłością wpatrując się w drogę, chcąc skoncentrować myśli na czymś innym. Zerknął na wyświetlacz telefonu, który leżał na przednim siedzeniu, orientując się po chwili, że po raz kolejny dobija się do niego jego matka. A on po raz kolejny nie miał ochoty z nią rozmawiać. Zaczęła do niego wydzwaniać jak szalona, po tym jak dowiedziała się, że zerwał zaręczyny z Carlą nie podając jej żadnych istotnych powodów. Wiedział, że nie postąpił ładnie z dnia na dzień odsyłając Carlę z kwitkiem, ale nie mógł postąpić inaczej. I to wcale nie chodziło o to, że nie wiedział jak zareaguję na Julie czy Mikiego, doskonale wiedział, że przyjęłaby wszystko byleby tylko dojść do ślubnego kobierca. Ale o to, że on najzwyczajniej w świecie nie wyobrażał sobie w tym momencie nie tylko ich związku, nie wyobrażał sobie nawet ich małżeństwa. I jak durnie i kretyńsko może to brzmieć nie zamierzał się wycofywać z podjętej decyzji, nawet gdyby matka dybami starałaby się go do tego przekonać. Do czego zapewne jest zdolna, choć na razie ogranicza się jedynie do dziesiątek telefonów i wyrzucanych na skrzynkę pocztową litanii pretensji.
______Wrzucił kierunkowskaz, skręcając w prawo do swojego domu. Od dobrych kilku dni łapał się na tym, że stawiał się na miejscu Julii i to jak ona patrzyłaby na jego życie. Piękny dom z basenem i wielkim ogrodem, praca która nie definiowała całej egzystencji. Musiał przyznać, że sam nie wiedział po co mu tak wielki dom, zwłaszcza tylko dla jednej osoby, kupując go, najzwyczajniej uległ argumentom matki o rodzinie, żonie i dzieciach, choć nigdy nie zakładał posiadania rodziny liczącej 12 członków.
______Jak tylko przekroczył próg salonu wiedział, że coś jest nie tak. Słodka, lekko mdląca woń unosiła się delikatnie w całym pomieszczeniu, omiatając jego nozdrza niczym jedwabna tkanina. Rzucił klucze na blat stojącej w progu komody, poruszając się dalej w głąb domu. Zapach nasilał się z każdym jego krokiem, choć po kliku chwilach nie był już dla niego tak intensywny, zarazem jednak do jego uszu dobiegła cicha melodia, która wprowadziła go w jeszcze większą konsternację. Pchnął drzwi swojego gabinetu,a co pierwsze mu się ukazało to kłęby duszącego dymu o mocno drażniącym jego zmysły zapachu i wtedy dopiero ją zobaczył. Na wpół leżąca na znajdującym się w rogu pokoju szezlongu, w samej bieliźnie, z włosami zarzuconymi figlarnie przez prawie ramię i z wyrazem twarzy świadczącym o tym, że właśnie na niego czekała. Chwilę później podniosła się z miejsca, a on obserwował jak podchodzi do niego, lustrując wzrokiem jej sylwetkę. Zarzuciła mu ramiona na szyję, zbliżając się niebezpiecznie blisko jego ust, tak że czuł jej oddech na swoim ciele, a zapach perfum, które sam jej podarował niespełna miesiąc temu, owinął jego nozdrza, na chwilę pozbawiając oddechu. Poczuł jej rękę sunącą z uda w górę, aż do zapięcia górnych guzików koszuli
- Czekałam na Ciebie – wyszeptała zmysłowo, luzując krawat
______Złapał jej ręce w okolicy nadgarstków, odciągając od swojego ciała.
- Wiesz, że nie lubię takich scen – odparł poważnie z wyczuwalną irytacją w głosie, spoglądając na nią zimno, jakby wcale nie stała przed nim w seksownej bieliźnie
- A co oczekujesz, że będę robić? Że tak po prostu przyjmę do wiadomości, że to koniec naszego związku bez żadnego, konkretnego powodu?! – spytała wściekle, krzyżując ręce na piersi i spoglądając na niego z oczekiwaniem
- Już Ci mówiłem, że nie ma nic do tłumaczenia. To koniec i wolałbym, gdybyś do zaakceptowała … na miłość boską ubierz się w coś wreszcie! – dodał po chwili, obserwując jak emocje grają na jej twarzy, a odpowiedź na jego słowa szybko formułuję się w jej głowie
- Masz problem z tym, że jestem w bieliźnie?! – spytała niedowierzająco, lustrując go kpiącym spojrzeniem – Jak rozumiem tak samo szybko jak się nasz związek zakończył zapomniałeś co robiliśmy w łóżku niemal co noc. Nago – dodała w tonie zrozumienia, uśmiechając się do niego sarkastycznie
- Nie, nie zapomniałem – przyznał spokojnie – Ale pomijając to co o mnie myślisz, naprawdę Cię szanuję i nie podoba mi się sposób w jaki reagujesz na nasze rozstanie
- Jakie rozstanie?! – krzyknęła sardonicznie – Przecież ty po prostu do mnie przyjechałeś i oznajmiłeś, że z nami koniec, nie podając żadnego racjonalnego powodu, który by tłumaczył tą nagłą i niespodziewaną decyzję. I jeszcze po tym wszystkich oczekujesz, że tak po prostu przejdę nad tym do porządku dziennego?!
- Dla nas obydwojga lepiej będzie jeżeli się ubierzesz i wyjdziesz – oznajmił spokojnie, mając nadzieję, że jego pasywna postawa zniechęci ją w szukaniu prawdy
- Przestań mówić co jest dla mnie dobre, a co nie! Sama potrafię o sobie decydować, a Twoje zachowanie rozwściecza mnie jeszcze bardziej i … - przerwała na dźwięk jego telefonu, który wdarł się między nich, kręcąc głowa z dezaprobatą – I jak zawsze Twoja wiecznie włączona komórka rujnuje rozmowę, choć można powinnam powiedzieć „ratuję” Cię przed nią – dodała, robiąc żabki w powietrzu, zaciskając następnie usta w cienką kreską. Santos zignorował dzwoniący telefon, chcąc doprowadzić tą rozmowę do końca. Wiedział, naprawdę był tego cholernie świadomy, że sposób w jaki „zakończył” ich związek był paskudny i żadnej kobiecie nie życzył czegoś takiego, ale był również świadom drugiej kwestii, mianowicie takiej że Carla nie zrezygnowałaby, a jej upór mógłby okazać się niefortunny w jego relacjach z Julią i synem, a już wystarczająco dużo krzywdy im wyrządził, by jeszcze pojawiać się z bagażem w postaci promiennej narzeczonej raz po raz markującej swoje terytorium.
- Carla – zaczął spokojnie, gdy telefon umilkł, a ona nadal wpatrywała się w niego wyczekująco – Popełniłem błąd. Nigdy nie chciałem Cię zranić, ale nie mogę dalej tkwić w ty związku, nie będąc całkowicie pewnym …
- Nie pieprz! – przerwała mu, zwracając jednocześnie jego zaskoczony wzrok – Możesz sądzić, że jestem głupia, naiwna i że łyknę każdą nawet najdurniejszą wymówkę świata, ale nie wmawiaj mi czegoś takiego. Nie znamy się od dziś, więc nie udawaj, że cały ten związek był oparty na niesamowitej, głębokiej miłości i zaufaniu, bo oboje dobrze wiemy, że nie. Nie jestem rzeczą, którą można rzucić w kąt, gdy się znudzi i nie pozwolę byś się mną w ten sposób bawił. I naprawdę … - przerwała wściekle, złorzecząc na telefon, który ponownie się odezwał i który on ponownie zignorował
- Nie chciałem do tego doprowadzić – powiedział po chwili siląc się na spokój, doskonale jednak zdając sobie sprawę, że miała całkowitą rację. I wszystko co wypływało z jego ust było durnym pieprzeniem, słowami które nie zrekompensują jej niczego, a tym bardziej nie wyjaśnią, tak że zrozumiałaby. Przede wszystkim dlatego, że on tego nie rozumie
- Co mi po tym, że nie chciałeś, skoro to zrobiłeś – odparła zrezygnowana, gdy trzeci już raz jego telefon rozbrzmiał w pomieszczeniu. Zasłoniła się, krzyżując ręce na piersi, wymykając z gabinetu, chcąc jak najszybciej zniknąć. Niepotrzebnie się ośmieszyła.
- Carla – krzyknął za nią, tyle że ona już nie chciała na niego patrzeć. Łzy pojawiły się w jej oczach, ale starała się je odgonić, nie pozwalając sobie, by płakać przed nim. Pokazując jak bardzo jest żałosna.


_______________________________________***


______Wściekła odłożyła telefon na blat, zagryzając wargę od wewnątrz i zastanawiając się – naprawdę mocno – czy to aby nie wiadomość od losu i powinna dać temu wszystkiemu spokój. Skoro za trzecim razem Santos ponownie od niej nie odebrał, a powinien czekać na jej telefon, kurczowo się w niego wpatrując, znaczy to jedynie tyle, że aż tak bardzo mu nie spieszno do tego spotkania i może … może właśnie ona też to wszystko powinna przemyśleć jeszcze raz i zastanowić się czy dobrze robi, czy przypadkiem się z tym nie spieszy.
- Przestań – usłyszała spokojny głos Lisy, wdzierający się w jej skołatane myśli, przywracający do szarej, otaczającej ją rzeczywistości. Podniosła głowę, spojrzeniem natrafiając na wesoły uśmiech krzątający się po twarzy siostry, która pakowała coś uparcie to plecaka
- Co? – spytała, prostując się na krześle, splatając palce dłoni na biurku
- Przestań analizować to jeden i drugi raz. Skoro już podjęłaś decyzję, a odniosłam takie właśnie wrażenie, to się jej trzymaj. I naprawdę nie oczekuj od niego, że będzie siedział z palcem na zielonej słuchawce dzień i noc – dodała na końcu cierpko, zawieszając na szyi słuchawki
- Ale powinien! Podobno jest to dla niego ważne, podobne chciał żeby było to jak najszybciej. Ale już kiedy chce z nim porozmawiać i aż mnie skręca od tego żołądek, bo najgorsze to ubrać to wszystko w odpowiednie słowa, które nie będą brzmieć śmiesznie, myślę o tym cały czas, układając sobie zdanie po zdaniu co powinnam mu przekazać, on nie potrafi nawet odebrać telefonu! – wyrzuciła z siebie z prędkością błyskawicy, wstając z fotela i czując jak jak wzrasta jej ciśnienie, a gniew ponownie opanowuje jego ciało
- To zostaw mu wiadomość. Łatwiej i tak Ci będzie powiedzieć to, gdy nie usłyszysz jego głosu. Słuchaj Jules – powiedziała spokojnie, podchodząc do niej i łapiąc ją za ręce – To trudne i trudne będzie, przestań jednak kręcić się w kółko stojąc w jednym miejscu, bo to nie ma sensu. Bierz telefon i nagraj mu wiadomość – sięgnęła po komórkę leżącą na blacie biurka i wyciągając ją w stronę siostry. Ta wzięła ją niezgrabnie w swoje ręce, jakby po raz pierwszy widząc coś takiego i mocno zastanawiając się do czego może służyć. Obróciła ją parokrotnie w dłoniach, bijąc się z myślami, jednocześnie czując na sobie niekomfortowe spojrzenie Lisy, niemal wiercące jej dziurę w brzuchu.
- Och do prawdy – mruknęła zirytowana, chwytając szybko telefon i najzwyczajniej w świecie wybierając ostatni numer do którego dzwoniła
- Lisa oszalałaś, oddawaj mi ten telefon! Lisa do cholery! – rzuciła wściekle, próbując wyrwać siostrze telefon z ręki, gdy ta próbowała dodzwonić się do Santosa – Czemu nie mogę zrobić tego jak ja chcę?! – spytała gniewnie, wpatrując się w Lise z wyczekiwaniem, mając nadzieję, że jej złość i zimny wzrok ją opamiętają. Westchnęła ciężko, pozwalając by Julia wzięła swoją komórkę, nadal tkwiącą w jej dłoniach
- Zrób to zanim się rozmyślisz, zrób to zanim zaczniesz wałkować wszystko od początku i zrób to do cholery zanim zaczniesz go karać za wszystko co do tej pory Ci zrobił – powiedziała spokojnie, patrząc siostrze prosto w oczy, dostrzegając jej ból i cierpienie, na dźwięk jej cierpkich słów. Zgarnęła swoje rzeczy i wyszła z pomieszczenia, wiedząc, że nic więcej nie powinna mówić. Bo nic co by powiedziała nie zmieni jej zdania, jeżeli już cokolwiek zdecydowała.

______Włożyła wełniany, wzorzysty plecak do białego koszyka z przodu roweru, opierając się o ścianę budynku, łapiąc przyjemne promienie słońca. Może była dla Julii trochę za ostra, może powinna z nią spokojnie porozmawiać, a nie na nią naciskać i wypływać na jej decyzje. W końcu jak każdy ma prawo do wycofania się, do zmiany swojego zdania, a ona – jak nikt inny – powinna mieć tego świadomość. Nadal jeszcze miała w pamięci jak żywe obrazy wściekłości i rozczarowania malujące się na twarzy rodziców, gdy powiedziała im, że rezygnuje że studiów prawniczych. I że nie wie co chce robić, że nie wie czym powinna się zająć i że może po prostu gdzieś wyjedzie, choć sama jeszcze nie wiem gdzie. Chcę żyć - powiedziała im wtedy, gdy starali się, wszelkimi sposobami odwieść ją od podjętej decyzji. Musisz się jeszcze zastanowić, nie możesz tak po prostu rzucać wszystkiego co osiągnęłaś, przecież bardzo dobrze sobie radzisz, to na pewno jedynie mały kryzys.
______Gdy wszystko co robiła nie przynosiło jej przyjemnej ulgi i zadowolenia, gdy nawet jej sukcesy nie napawały ją satysfakcją, a ona sama była jedynie coraz bardziej zmęczona. Zmęczona studiami, brakiem wolnego czasu, kogoś z kim mogłaby szczerze porozmawiać, ale przede wszystkim zmęczona samą sobą i tym permanentnym brakiem zainteresowania. Właśnie wtedy zupełnie przypadkiem spotkała Camile – a może to wcale nie był przypadek. Może tak właśnie miało być?! Camila była jednym z gości na zajęciach, które miały ich przygotować do zmierzenia się ze wszystkimi typami sprawców i ofiar, jakie w przyszłości mogliby spotkać. Do tej pory przychodzili do nich głównie prawnicy z renomowanych w mieście kancelarii, którzy w bardzo nużący sposób mówili o swojej pracy, klientach, pojawiających się problemach i w dość nieudolny sposób próbowali zachęcić do pójścia w ich ślady. Pośród takiego tłumu szaraków, prawników goniących za żądzą pieniądza, znalazła się Camila. Z miejsca wyróżniała się na ich tle swoim ekspresyjnym, barwnym ubiorem, ale i sposobem bycia i mówienia. I może to właśnie jej energiczność i mocno bijące pozytywne nastawienie spowodowały, że stała wtedy przed nimi, z uroczym uśmiechem na ustach i ciepłym spojrzeniem skierowanym w ich stronę, choć była świadkiem tylu ludzkich tragedii, o których oni mogli przeczytać w książce.
______Prowadziła fundacje – to powiedziała im na samym wstępie, zaraz po tym jak się przedstawiała. Fundację pomagającą ofiarom przemocy fizycznej i psychicznej – wszystkim bez względu na wiek czy płeć. Lisa nadal żywo miała w pamięci, gdy pierwszy raz przekroczyła próg budynku fundacji, gdy na własne oczy zobaczyła jak życie innych ludzi legło w gruzach, jak rozpadło się, jak oni sami nie byli wstanie normalnie żyć, funkcjonować, bo wszystko co przeżyli nadal w nich siedziało, nadal tkwiło w ich głowie. Cały strach, ból, rozpacz nadal znajdowała się w zakamarkach ich duszy i wystarczył mały błysk z przeszłości, by ponownie rozpadli się na kawałki.
______To właśnie tam zrozumiała, że ma szczęście. Że została wychowana przez niesamowicie kochających ją rodziców, że ma wspaniałą siostrę, której nie ma prawa niczego zazdrościć i że sama powinna wziąć w garść swoje życie i czerpać z niego pełną piersią, bo ma taką możliwość.
- 100 uśmiechów za Twoje myśli – ocknęła się, gdy przykrył ją nieznany cień, a tembr głosu dotarł w końcu do jej świadomości. Otworzyła powoli zamknięte powieki, nie wiedząc nawet kiedy ja zamknęła. Było jej po prostu dobrze. Lekki wiatr, przyjemne promienie słońca na skórze, nic więcej nie potrzebowała. Dostrzegła stojącego przed nią Daniela, czarująco uśmiechającego się w jej stronę, w idealnie skrojonym, szarym garniturze, który podkreślał dokładnie to co podkreślać miał. Zmrużyła oczy, chcąc widzieć go wyraźniej.
- Cześć – odparła spokojnie, odbijając się od ściany i odpinając zabezpieczenie roweru
- Jestem naprawdę ciekaw o czym myślałaś, zwłaszcza widząc ten rozleniwiony uśmiech na Twojej twarzy – powiedział prosto, jakby ignorując jej zwykłe „cześć”, a ona miała nieodparte wrażenie, że jakoś dziwnie się zachowuję. Jakby nieświadomie z nią flirtował, a to niespecjalnie się jej podobało – a przynajmniej tej jej większej części.
- Jest ładna pogoda, cieszyłam się że nie pada – rzuciła beztrosko, trzymając rower między nimi, jakby starając się trzymać go na bezpieczny dystans, a ta rzeźbiona kupa metalu była jedyną rzeczą jaką miała pod ręką
- Jest Julia? – spytał po chwili, a ona odetchnęła w duchu z ulgą, pomimo tego nieprzyjemne uczucie porażki i rozczarowania pojawiło się w jej głowie, choć odpędziła je natychmiast
- W środku – odparła, usadawiając się na siodełku i rzucając mu lekkie „cześć”, odjechała, zostawiając go samego.

______Wkroczył do przytulnego, niebieskiego pomieszczenia, zastając Julie skuloną na fotelu, wpatrującą się w leżący na biurku telefon, jakby miał on spełnić jej trzy życzenia, gdy go w ładny sposób o to poprosi. Uśmiechnął się na ten widok, znając ją doskonale i wiedząc, że bije się właśnie z myślami i że sama nie wie co ma zrobić. Chrząknął lekko, sprowadzając na siebie jej spojrzenie. Lekko przestraszona, opuściła nogi na podłogę i wyprostowała się, a krzywy grymas wpłynął na jej usta jako marna imitacja jej ciepłego i serdecznego uśmiechu.
- Zadzwoniłaś do niego? – spytał po prostu, a jej ramiona z powrotem się skuliły. Pokręciła przecząco głową
- Nie mogłam się dodzwonić, a teraz sama nie wiem czy to jest dobry pomysł. Dan, przecież to nie jest normalna sytuacja! Cholera, co zrobię gdy Miki za bardzo się wpatrzy w tatę, a ten po prostu go rozczaruję?!
- Słuchaj Jules – powiedział spokojnie, kucając przed nią i chwytając jej dłonie w swoje – Znam Santosa. I chociaż nie cofniesz czasu i nie wymażesz tego wszystkiego co się stało i tego jak bardzo Cię zranił, wiem że to dobry facet. Choć brzmi to śmiesznie, zważając na to, że zostawił Cię, gdy byłaś w ciąży. Ale wiem co mówię. I wiem, że on kocha to dziecko, nawet jeżeli go jeszcze nie zna. Jedyne o co mogę Cię prosić to żebyś dała mu szansę – szansę na poznanie dziecka i szansę na to, by powiedział Ci prawdę. Wiem – uprzedził ją, zanim zdążyła wydobyć z siebie głos – że nie chcesz go słuchać. I że nic co powie nie zmieni Twojego zdania, ale jak durnie i idiotycznie to zabrzmi, on tego naprawdę potrzebuję. Po prostu do niego zadzwoń i miej to za sobą – dokończył spokojnie, obserwując jak sięga po leżący na biurku telefon. Chwyta go w swoje smukłe, lekko drżące dłonie, wybiera numer i przykłada telefon do ucha. A kiedy w końcu słyszy „Musimy porozmawiać”, uśmiecha się ciepło w jej stronę.


Ostatnio zmieniony przez Stokrotka* dnia 21:07:44 02-10-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:48:29 02-10-16    Temat postu:

No wreszcie Ja czekam, zawsze
Kurde, jak słowo daję, nie rozumiem gościa. Przez tyle lat nie interesuje się byłą dziewczyną i dzieckiem, a teraz zrywa zaręczyny? Można by rzec lepiej późno niż wcale, ale... Nie no, nie rozumiem, naprawdę i na chwilę obecną on jest dla mnie jakiś taki... rozlazły jak ciepłe kluchy Mam wrażenie, że chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko. Ale może moje uczucia względem niego z czasem jeszcze się zmienią, może gdy w końcu się dowiem dlaczego przez te wszystkie lata miał gdzieś co się dzieje z Jules i dzieckiem. Na tę chwilę to mi przychodzą do głowy jedynie naciski ze strony rodziny, ale czy to nie byłoby zbyt proste?
A Carla? Kurde, jakby mnie facet z dnia na dzień oznajmił, że to koniec, bez podania powodów, to posłałabym go do diabła, a nie jeszcze w niesmaczny sposób podawała mu się na tacy Ale rozumiem, że Santos to naprawdę dobra partia i to tłumaczy wszystko
Lisa i Daniel - intrygująca parka Chętnie poczytam o nich więcej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:00:28 02-10-16    Temat postu:

Cieszy mnie to bardzo, zwłaszcza że rozdziału długo nie było
Kurczę ... nie mogę nic powiedzieć, oprócz tego że się wyjaśni - w międzyczasie nie wiem czy Santosa polubisz, tego obiecać nie mogę, ale zdecydowanie to wyjaśnie
Jeżeli chodzi o Carle .. to na razie ciężko to wyjaśnić, ale może z czasem jej zachowanie będzie zrozumiałe zwłaszcza to w tym odcinku.
Lisy i Daniela będzie wiecej na pewno już w przyszłym odcinku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:04:30 02-10-16    Temat postu:

Ale warto było czekać
Wiem, Natuś i wcale nie chcę, żebyś mi tu cokolwiek zdradzała, ja po prostu głośno myślę i wcale nie pragnę lubić - chciałabym tylko zrozumieć dlaczego postąpił tak, a nie inaczej
Wiem, wiem, wszystko z czasem się rozjaśni
To super, już nie mogę się doczekać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:14:13 02-10-16    Temat postu:

Mam tylko nadzieję, że mi się uda no i zabieram się za pisanie, żeby znowu nie było długiego przestoju
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:18:24 02-10-16    Temat postu:

Na pewno się uda Pisz, a ja tu grzecznie czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:42:35 04-10-16    Temat postu:

Wow, szybki obrót spraw jakimś cudem przegapiłam dwa odcinki i tyle się w nich już wydarzyło. Przyznam, że nie spodziewałam się zerwania zaręczyn tak szybko, myślałam, że Santos trochę więcej czasu będzie potrzebował żeby się ogarnąć. Chociaż w sumie... 7lat to i tak wystarczająco długo
No i decyzja Julii żeby jednak dać mu szansę na poznanie synka... szybko jak na nią. Myślałam, że dłużej będzie trzymać Santosa na dystans. Jednak z drugiej strony Mike nie daje jej spokoju pytając o tatę, więc chyba dlatego tak łatwo uległa.
Ciekawa jestem jak to dalej rozegrasz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:07:09 05-10-16    Temat postu:

Szybki zapewne dlatego, że nie cierpię, gdy coś stoi w miejscu zresztą nie ma chyba żadnej frajdy z czytania wiecznie tych samych wynurzeń

Mam nadzieję, że dalsze rozegranie się spodoba i już na pewno mogę obiecać nowy rozdział na ten piątek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:17:51 07-10-16    Temat postu:

    |6| Nervios, ex-novia, apuesta y una noche loca


______Zaciskała dłonie, starając się zapanować nad ich drżeniem. Stała przed nią ciepła jeszcze kawa i kawałek czekoladowego ciastka, ale żołądek miała zaciśnięty w supeł i nawet nie zamierzała czegokolwiek w siebie wciskać. Rano ledwo zjadła kawałek tosta, nie chcąc wychodzić z domu bez śniadania, poza tym starała się z całych sił udawać przed Mickim, że nic jej nie jest, choć nerwy ogarnęły już całe jej ciało. Spojrzała w stronę wejścia, gdy po raz kolejny zabrzmiał dzwonek nad drzwiami wejściowymi i znowu szybko odwróciła wzrok, bo po raz kolejny nie stał w nich Santos.
______Zerknęła na zegarek, który wskazywał za pięć dziesiątą i zastanawiała się jakim cudem ona przyjechała tutaj już pół godziny temu, a on nadal nie mógł się zjawić. Nie chciała z nim rozmawiać w swoim mieszkaniu, ostatnim razem miała wrażenie jakby zjadł całą wolną przestrzeń jaką miała, a nie chciała się czuć jak w pułapce. Umówili się więc w kawiarni, małej, przytulnej, a przede wszystkim neutralnej. Wiedziała co musi mu powiedzieć, spisała sobie nawet to wszystko, bo o niczym nie chciała zapomnieć. Ale zdawała też sobie sprawę z tego, że nie będzie wstanie patrzeć mu w oczy i bez emocji czytać wcześniej napisane słowa z kartki, bo dotyczyły one jej i jej ukochanego dziecka. A to zdecydowanie komplikowało całą sytuację.
______Dźgnęła ciasto widelczykiem, czując niesamowitą suchość w ustach, mając świadomość, że nawet wypicie dwóch litrów wody by jej nie pomogło. Chciała mieć to już za sobą do cholery! A jego jak na złość nie było. Na pewno miał bardzo ważne sprawy, jak zwykle ważniejsze od niej i dziecka, które musiał załatwić i znając życie spóźni się, bo wyjdzie za późno, ale będzie stał w korku. Albo przynajmniej tak bardzo wiarygodną historię jej sprzeda chcąc się wybielić. Zagryzła wargę od wewnątrz, starając się zapanować nad swoją wyobraźnią. Nie siedzi tu przecież jak na szpilkach ani dla niego ani dla siebie. Przyszła tu dzisiaj, żeby całą sprawę rozwiązać i pozwolić Mikiemu cieszyć się z posiadania ojca i musi się w końcu wziąć w garść, bo nie chodzi o nią i o jej niegdyś złamane serce, ale o szczęście jej dziecka. Westchnęła głęboko, mocno wciągając powietrze w płuca, jakby bojąc się, że nie będzie wstanie oddychać przez długi czas.
______Objęła ciasno filiżankę, ogrzewając delikatnie dłonie. Zegarek na ścianie wskazywał dokładnie dziesiątą, a ona siedziała tutaj. Nadal sama, z nerwami w strzępach, z żołądkiem ściśniętym w supeł i z głową pełną złych myśli.
- Cześć – powiedział, siadając przed nią, a ona podskoczyła na dźwięk jego słów
- Cześć – odpowiedziała, prostując się i starając się jednocześnie oddychać miarowo – Santos – zaczęła po chwili, czując gulę w gardle, przez którą ledwo mogła wydobyć z siebie głos. Spuściła wzrok, nie będąc wstanie patrzeć mu prosto w oczy i policzyła szybko do trzech – Chcę żebyś poznał Mickiego – wyrzuciła w końcu, słysząc zaraz po tym jak z wyraźną ulgą wypuszcza powietrze z ust – Ale … - dodała szybko, zerkając na niego i na jego zamrożony na twarzy uśmiech – To musi się dziać powoli. Nie zrozum mnie źle, nie chce żeby Micki się wkręcił, miał nadzieję, a potem został paskudnie rozczarowany przez swojego ojca
- Nie zamierzam …
- Możliwe, możliwe że nie zamierzasz – przerwała mu, decydując się, że dla swojego dobra i przede wszystkim dla dobra swojego dziecka, powie mu wszystko. Będzie z nim paskudnie szczera, nawet jeżeli miałoby to zranić jego wrażliwe męskie uczucia, których względem niej nie okazał – Ale nie wiesz co się stanie w przyszłości, nie wiem jak zareagujesz na małego ruchliwego chłopca, który wtargnie niczym huragan w każdą możliwą sferę Twojego życia. Nie będzie mógł go odsunąć od siebie czy kazać poczekać, bo takie dziecko jak Micki nie czeka, będziesz miał oczy do okoła głowy, ale i tak go nie upilnujesz, będziesz mu powtarzał co ma zrobić, a on i tak tego nie usłyszy, bo to nie będzie kolejny pracownik, którego srogim tonem będziesz mógł odesłać na swoje miejsce. I naprawdę … nie zrozum mnie źle, nie mówię tego, żeby Cię przestraszyć czy zniechęcić, to prawda. Kocham Mickiego z całego serca, to mój syn i nie zamieniłabym go na nic innego, ale czasami mam ochotę rzucić to wszystko i po prostu zająć się sobą. Dlatego chce żeby to szło powoli, żebyś mógł przyzwyczaić się do obecności dziecka w Twoim życiu.
______Zagryzła policzki od wewnątrz, obserwując jego twarz spod półprzymkniętych powiek. Wyciągnął dłoń w jej stronę, zaciskając delikatnie jej leżącą na blacie rękę i uśmiechając się do niej ciepło
- Wiem, że nie ważnego co powiem, moje słowa nie będą miały dla Ciebie żadnego znaczenia, żadnego pokrycia, żadnej pewności, ale chce żebyś wiedziała, że nie zamierzam zniknąć, że nie zamierzam rozbudzać w nim nadziei, że nie zamierzam zranić ani jego ani Ciebie
- Wystarczy mi, że Micki będzie szczęśliwy, ja się w tym względzie nie liczę – odparła po chwili, wyciągając ręce z uścisku i chowając je pod blatem
- Kiedy w takim razie mogę go spotkać? – spytał, rozluźniając swoją postawę, opierając plecy o tył krzesła, spokojnie i miarowo lustrując ją spojrzeniem
- Sama nie wiem – odparła szczerze, zagłębiając się w swoim siedzeniu, jakby chcąc się w nim zapaść – Muszę z nim najpierw porozmawiać. Sama – dodała w tonie wyjaśnienia, gdy zobaczyła jak już otwiera usta by coś dopowiedzieć – Wyjaśnić mu to, przecież nie mogę tak po prostu przytargać Cię do mieszkania i powiedzieć mu „proszę to jest Twój tata, o którego tak bardzo prosiłeś” – powiedziała z wyczuwalnym sarkazmem, przebijającym się przez gwar rozmów w kawiarni, które dopiero teraz zaczęły docierać do jej uszu – Daj mi czas. Tylko o tyle Cię proszę, porozmawiam z nim dziś wieczorem, a wtedy … może jutro będziecie mogli się spotkać – dodała siląc się na beztroskę, choć serce waliło jej w piersi jak oszalałe. Sama nie wiedziała czemu to robi. Nie zasługiwał na to, by całe swoje życie podporządkowywała jego powrotowi na łono rodziny, której nigdy nie chciał z nią stworzyć. Czemu ona się tak starała, kiedy on siedział przed nią uśmiechnięty i rozluźniony
- Jules – powiedział po chwili ciszy, gdy ona zastanawiała się czy powinna mu coś jeszcze powiedzieć czy może wreszcie pożegnać się jak na cywilizowaną osobę przystało, wyjść na zewnątrz i znowu zacząć spokojnie oddychać – Chcę podziękować Ci za to co robisz, wcale nie musiałaś …
- Masz rację wcale nie musiałam – przerwała mu ostro, prostując się na krześle jak struna i patrząc na niego zimnym wzorkiem – I żeby było jasne, nie robię tego dla Ciebie! Robię to dla mojego syna, który chce mieć ojca jak wszystkie inne dzieci, choć jego ojciec jest paskudnym dupkiem, nie zasługującym na tak wspaniałe dziecko jak Micki. Więc zachowaj swoje płytkie podziękowania dla kogoś komu na nich zależy, bo mi nie. A teraz – powiedziała wstając, czując rosnącą wewnąrz wściekłość – idę do pracy, bo niektórzy muszą zarabiać, by nie wylądować na ulicy. Jak wszystko rozwiążę to wtedy do Ciebie zadzwonię – dodała, nie siląc się nawet na słowa pożegnania, wychodząc na skąpaną w słońcu ulicę
- Julia – usłyszała za sobą, a odwracając się zobaczyła jak szybkim krokiem idzie w jej stronę – Chciałem tylko Twój numer telefonu, żeby … łatwiej było się nam skontaktować – wyjaśnił szybko
- A więc znalazłeś sobie nową zdobycz – nie musiał się nawet odwracać, żeby wiedzieć czyj to głos. Zaklął szpetnie w myślach, przeklinając wszelkie możliwe zbiegi okoliczności. Czemu akurat dzisiaj musieli nam nią trafić, kiedy byli razem i właśnie w tym momencie kiedy mieli się rozstać – każde grzecznie w swoją stronę, do swoich obowiązków i zajęć. I po jaką cholerę był mu ten numer telefonu, skoro wpakował się w jeszcze większe bagno niż kiedykolwiek był.

_______________________________________***

______Nie powinien tutaj być. Tak dawno nie zahaczył o miejsce takie jak to, że niemal zapomniał jak smakuję jego atmosfera. Kiedy nie musisz nawet pić alkoholu, a jesteś upojony zapachem, tętniącym życiem ludzi, rozchodzącym się w przestrzeni ich śmiechem oraz muzyką wypełniającą salę. Nie przychodził, bo nie miał z kim. Jego jedynym i prawdziwym przyjacielem, z którym mógł topić smutki w alkoholu był Santos. A kiedy w końcu on wziął się w garść, przestał mieć jakikolwiek powód, by tutaj przychodzić.
______Jednak ponowne spotkanie z Julią po tylu latach nie było dla niego łatwe. Zapewne zwłaszcza dlatego, że był w niej zakochany i to od dobrych kilku lat. Nawet teraz ledwo pamiętał jak to się stało, żywo jednak miał w pamięci to jak związała się z Santosem. Pamiętał jak jego najlepszy przyjaciel i jego ukochana spędzają ze sobą szczęśliwe chwile, a on nie ma nawet z kim o tym porozmawiać, nie ma komu wykrzyczeć całej złości, frustracji, wściekłości jakie w nim tkwią, bo wystarczał uśmiech na jej twarzy i o wszystkim zapominał.
______A potem Santos się jej pozbył, a łzy lśniące w jej oczach przy ich ostatnim spotkaniu, wtedy gdy wybiegł za nią, chcąc zapanować nad sytuacją, spowodowały, że chciał iść i zatłuc przyjaciela do nieprzytomności, a każdym kolejnym ciosem odpłacić mu za każdą wylaną wtedy przez nią łzę. Nie znalazł go wtedy w gabinecie a dopiero w jego mieszkaniu, w środku nocy, leżącego na podłodze, pijanego w sztok ze zdjęciem Sary w dłoni.
______Potrząsnął głową odganiając obrazy z przeszłości, usadawiając się na barowym stołku, zamawiając kieliszek wódki. Przez te 5 lat zastanawiał się co by zrobił, gdyby znowu miał okazję spotkać Julię? Czy próbowałby związać się z nią? Czy nadal byłby w niej zakochany czy może to co czuł do niej było jedynie wspomnieniem, a on pielęgnował te uczucie, bo jej postać w jego głowie była idealna, nie posiadająca żadnych wad, defektów. Po prostu idealna, a jak wiadomo ideały nie istnieją. I może właśnie o to chodzi. Może zakochał się w idealnym wyobrażeniu Julii, a nie kobiecie z krwi i kości. Może zawsze wszystkie kobiety podświadomie porównywał do niej i żadna nie była jej równa, bo nie można doścignąć ideału?
______Przechylił kieliszek do góry dnem, czując ostry smak wdzierający się do jego żołądka, pozostawiający za sobą ognistą drogę, wypalającą mu gardło. Czy liczył na to, że rzuci mu się w ramiona, powie że to na niego czekała całe życie, że to on jest jej księciem z bajki i nikogo więcej nie potrzebuje, a potem pocałuję go jakby świat miał się skończyć? Może z początku tak. Może nieświadomie liczył, że zorientuję się w końcu kim on dla niej jest, zwłaszcza w porównaniu do Santosa. Ale wiedział też, że tak łatwo to nie działało i że od tak nie można się odkochać i zakochać w kimś innym. Choćby bardzo się tego chciało. On wiedział o tym najlepiej.
______Odwrócił się tyłem do baru, opierając plecy o blat i lustrując ludzi znajdujących się w środku. Było już naprawdę dość późne popołudnie, ludzie zaczynali się schodzić, a puste przestrzenie były coraz silniej wypełniane przez osoby szukające fajnej muzyki, wieczornego zapomnienia i taniego alkoholu.
______Spojrzał w kierunku stołu bilardowego, przypominając sobie, że naprawdę dawno nie grał, choć był w tym nawet całkiem niezły. Rzucił jedynie okiem, przesuwając wzrok dalej, coś jednak przykuło jego uwagę, bo odwrócił z powrotem głowę w tym właśnie kierunku przypatrując się uważnie. A ona tak po prostu tam stała. Z zawadiackim uśmiechem na ustach, w krótkich jeansowych szortach i koszuli w czarno-czerwoną kratę, trzymając w dłoniach kij i spokojnie, miarowo przyglądając się ułożeniu bil na stole. Jej krótka fryzura i pewna postawa dodawały jej jedynie drapieżności, nie zdziwiło go więc w ogóle, że otoczona była przez samych mężczyzn, a kobiety znajdujące się dookoła, rzucały jej nienawistne spojrzenia.
______Jakby czując na sobie jego spojrzenie podniosła głowę, napotykając na skupiony na niej wzrok. A gdy błysk rozpoznania zalśnił w jej oczach, przez jego głowę przemknęła myśl, o tym jakim cudem ona z grzecznej córeczki rodziców, ich oczka w głowie, dumie rodzinnej, przemieniła się w kuszącą pożądaniem i sprowadzającą zatracenie femme fatale, spędzającą piątkowe wieczory z w takich miejscach jak to, w takim ubraniu i otoczona mężczyznami spoglądającymi na nią głodnym wzrokiem.
______Podniósł się z krzesła i skierował w jej stronę, gdy ona po prostu wróciła do swojego towarzystwa. Obserwował, idąc ku niej, jak pochyla się nad stołem, uwydatniając jeszcze mocniej pełne piersi, schowane za flanelową koszulą. Poczuł jak zasycha mu w gardle i sam nie wiedział czy było tak duszno w pomieszczeniu czy tylko jemu zrobiło się duszno. Stanął za nią, w typowo samczy sposób lustrując jej długie nogi – jędrne pośladki, sprężyste uda i szczupłe łydki. Przecież to córka Rosy i Miguela – zganił się w myślach, skupiając spojrzenie na zieleni stołu bilardowego, udając, że całą swoją uwagę skupia na grze, choć nie miał pojęcia co się tam dzieje. Tej samej Rosy, która traktowała go jak syna i zawsze częstowała domowymi smakołykami. I Miguela, który nauczył go wszystkiego co wiedział o samochodach, przecież to on zaszczepił w nim tego bakcyla, to on spowodował, że grzebanie pod maską uspokaja go, pozwala zebrać myśli, wyciszyć się. A on wpatruję się w ich córeczkę jak w cholerny obiekt seksualny.
______Rozejrzał się w około z pewną dozą złości na samego siebie, zauważając że wszyscy faceci największą uwagę skupiają właśnie na niej, na toczącej się właśnie grze zapewne tylko drobną część, o ile jakąkolwiek zważając na to, że jej aktualny przeciwnik przegrywał z kretesem, o czym sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a Lisa raz po raz z precyzją godną zawodowca umieszczała bile w łuzach. Chwilę później stanęła obok niego, biodrami opierając się o kant nieużywanego stołu bilardowego, patrząc przed siebie
- Nie wiedziałem, że jesteś mistrzynią bilardu na dzielnicy – zaczął kpiąco, łokciem lekko uderzając ją w bok
- A ja nie spodziewałam się nigdy zobaczyć tutaj faceta w pełnym garniturze – odwróciła głowę w jego stronę, lustrując jego sylwetkę – Wyglądasz jeszcze bardziej komicznie niż sobie to wyobrażałam – dodała śmiejąc się beztrosko
- Może zagramy – spytał po chwili, orientując się po jakimś czasie, że dziwnym zbiegiem okoliczności zostali przy stole sami. Spojrzała na niego z lekkim zainteresowaniem i chytrym uśmiechem czającym się jak na razie jedynie w kącikach ust
- Nieee – odparła przeciągając, a następnie zbliżyła się do niego powoli – To byłoby za łatwe. I zdecydowanie za nudne. Może zakład? Ten kto przegra płaci za piwo – odparła, uśmiechając się w jego stronę soczyście z ognikami tańczącymi w oczach
- Jakie piwo – spytał zdezorientowany, gdy podała mu kij i podniosła dłoń w górę z dwoma palcami uniesionymi, dając barmanowi prosty zna czego chce
- To które wypijemy – odparła, jakby była to najprostsza rzecz na świecie, uśmiechając się krnąbrnie.
______Zsunął z ramion szarą marynarkę, złożył ją na pół i przewiesił przez oparcie krzesła. Rozpiął trzy pierwsze guziki śnieżnobiałej koszuli, podwijając następnie rękawy aż do łokcia. Obserwował ją bacznym spojrzeniem, jak obchodziła stół dookoła. Jak stanęła naprzeciwko niego, czekając aż podejdzie bliżej. Gdy postawili przed nimi dwa kufle piwa, zerknął na nią lekko zaskoczony, ona jednak jedynie sięgnęła po jeden z nich i niemal duszkiem wypiła złocisto-bursztynowy płyn. Nie pozostało mu więc nic innego jak zrobić dokładnie to samo.
______Dopiero po pewnym czasie załapał zasady jej specyficznej gry, przegrywał już dość znacznie, choć nadal miał szanse na wygraną, pomimo dużej ilości alkoholu, która krążyła mu w żyłach. To było – jak później sobie uświadomił – genialnym pomysłem z jej strony, nie tylko wyrównującym ich możliwości, ale wprowadzającym do całej rozgrywki nutkę chytrego humoru. Śmiech, brzęk szkła, uderzenie kija o bile. Chodzili w okół stołu, wymieniając się pozycjami, spojrzeniami, czasami komentarzami czy kuksańcami. Procenty robiły swoje, a on działał niemal mechanicznie. Nie tylko piwo uderzyło mu do głowy. Również jej zapach, obecność, ruchy. Samego siebie łapał na tym, że nie mógł oderwać od niej wzroku, jakby jakaś niewidzialna magnetyczna siła przyciągała go do niej.
- Wygrałam – wyszeptała cicho do jego ucha, opierając się o niego niemal całym ciężarem ciała, lekko zamroczona wypitym alkoholem – Tak więc płacisz za piwo – dodała w tonie wyjaśnienia, uśmiechając się do niego psotnie jak przyłapane przez rodzica dziecko – I za taksówkę – dodała zbierając z krzesła swoją skórzaną, czarną kurtkę i jego marynarkę
______Jakimś cudem obydwoje znaleźli się na zewnątrz, a chłodne, orzeźwiające powietrze uderzyło ich ze zdwojoną siłę, oczyszczając trochę głowę i wypierając z niej duszne zamroczenie. Szli bok w bok w ciszy, ona z dłońmi wciśniętymi do kieszeni kurtki, on podążając za nią niepewnie, niedokładnie wiedząc gdzie zmierza. Chwilę później, złapała jego dłoń, zbliżając się do niego, nie mówiąc absolutnie nic, a więc szli tak dalej, jakby świat w ogóle nie istniał.
______Zatrzymała się, siadając na jednej z ławek, odchylając się do tyłu, biorąc głęboki oddech i śmiejąc się perliście. Usiadł obok niej i zrobił dokładnie to samo, a zadowolenie i radość same wypełniły jego płuca, tak że teraz obydwoje śmiali się głośno pośrodku dudniącej w uszach cichej, okrytej delikatną mgłą ulicy. Czuł się lekki beztroski i wolny, a gdy wstała a on podążył za nią, nie pytając o nic, poczuł, choć jeszcze nie zrozumiał, że był to jeden z najlepszych dni a może raczej wieczorów, jakie spędził z kimś w ostatnich kilku latach.
______Szli dalej spokojnie, aż jeden z fanów nocnego, rowerowego życia niemal na nich nie wjechał. Pociągnął ją w swoją stronę, opierając trochę zbyt brutalnie o ścianę budynku.
- Uważaj jaki jeździsz idioto – krzyknął za nim, chwilę później odwracając się w jej kierunku i uświadamiając sobie, że jest zdecydowanie za blisko niej. Spojrzała na niego swoimi wielkimi, sarnimi oczami, lekko zaskoczona i zdezorientowana. Zanim jednak zdołał zastanowić się, przemyśleć jego usta wylądowały na jej zimnych wargach, zagłębiając się w nich mocno i zdecydowanie, nie prosząc, a żądając. Skubnął jej wargę, drażniąc się z nią, a gdy w końcu rozchyliła usta, w niemym zaproszeniu, pogłębił pocałunek. Smakowała piwem, orzeszkami i słodkim zakazem, od którego zakręciło mu się w głowie. Kiedy zsunął dłoń wzdłuż jej ciała, usłyszał świst wypuszczanego przez nią powietrza, sekundę później chwycił jej nogę, zginając ją w kolanie i trzymając za udo, oparł na swoim biodrze. Chciał więcej. Znacznie więcej. Nie wiedział tylko czy ona też tego chce. Kiedy jednak zarzuciła mu ręce na szyję, zmniejszając do minimum dystans między nimi, jakiekolwiek pytania wyparowały mu z głowy.


Ostatnio zmieniony przez Stokrotka* dnia 20:47:18 30-05-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniadip91
Motywator
Motywator


Dołączył: 21 Lut 2015
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:14:41 08-10-16    Temat postu:

Genialny odcinek
Spotkanie Julie i Santosa dość spokojnie przebiegło, ale domyślam się, ile kosztowało to naszą Jules. Dobrze, że trzyma go na dystans, niech sobie zaraz nie wyobraża nie wiadomo czego, i tak jest łaskawa dla niego a przez spotkanie z jego byłą, czuję, że sprawy mogą się skomplikować nieco w zasadzie, po co mu był ten jej nr telefonu? Przecież mówiła, że da mu znać w swoim czasie
No i ta druga część odcinka... Zaszokowałaś mnie Lisa i Daniel? Serio? Tego się nie spodziewałam. Tym bardziej, że chwilę wcześniej Daniel czuł coś do Julie, a tu nagle taka akcja. Ale jestem przeogromnie ciekawa, jak to się skończy. Jedna szalona noc i co dalej?
Czekam na ciąg dalszy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 9 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:53:05 09-10-16    Temat postu:

Oczywiście ja i moje wchodzenie na tą część forum, ehhh...

Santos nie zachował się fair w stosunku do Carli. Prawda, sama stwierdziła, że ich związek to nie romans z Harlequina, ale mieli brać ślub, a takie zrywanie bez żadnych wyjaśnień to już zwykły brak szacunku. Może nie do czytałam, ale dlaczego on właściwie robi taka straszną tajemnicę z tego, że odnalazł syna? Nie rozumiem. Z drugiej strony, gdyby spojrzeć na to że strony Carli, odnalezienie dziecka to żaden powód do zerwania zaręczyn, zwłaszcza jeśli owo dziecko jest już wystarczająco duże, by podejrzewać, że ich rodziców od dawna nic nie łączy.
Z ich strony na pewno to już tak nie wygląda, każde spotkanie wręcz kipi od emocji, rozpalenie złość głównie ze strony Julii, ale i Santos nie umie nad sobą panować, więc ich relacja jest daleka od zakończenia, zwłaszcza jej emocjonalnej sfery.

A teraz to co tygryski Libia najbardziej - Lisa i Daniel jak wybuchnąć namiętnością, to najlepiej od razu jak wulkan Ciekawe, bardzo ciekawe jak będzie wyglądał poranek po
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:14:29 09-10-16    Temat postu:

moniadip91 napisał:
Genialny odcinek
Spotkanie Julie i Santosa dość spokojnie przebiegło, ale domyślam się, ile kosztowało to naszą Jules. Dobrze, że trzyma go na dystans, niech sobie zaraz nie wyobraża nie wiadomo czego, i tak jest łaskawa dla niego a przez spotkanie z jego byłą, czuję, że sprawy mogą się skomplikować nieco w zasadzie, po co mu był ten jej nr telefonu? Przecież mówiła, że da mu znać w swoim czasie
No i ta druga część odcinka... Zaszokowałaś mnie Lisa i Daniel? Serio? Tego się nie spodziewałam. Tym bardziej, że chwilę wcześniej Daniel czuł coś do Julie, a tu nagle taka akcja. Ale jestem przeogromnie ciekawa, jak to się skończy. Jedna szalona noc i co dalej?
Czekam na ciąg dalszy

Santos chyba sam się zastanawia po co mu był ten telefon

I własnie dlatego tak wyszło co się zdarzy później to zdradzić nie mogę, ale trochę jeszcze ich czeka dzięki za komentarz

Sunshine napisał:
Oczywiście ja i moje wchodzenie na tą część forum, ehhh...

Santos nie zachował się fair w stosunku do Carli. Prawda, sama stwierdziła, że ich związek to nie romans z Harlequina, ale mieli brać ślub, a takie zrywanie bez żadnych wyjaśnień to już zwykły brak szacunku. Może nie do czytałam, ale dlaczego on właściwie robi taka straszną tajemnicę z tego, że odnalazł syna? Nie rozumiem. Z drugiej strony, gdyby spojrzeć na to że strony Carli, odnalezienie dziecka to żaden powód do zerwania zaręczyn, zwłaszcza jeśli owo dziecko jest już wystarczająco duże, by podejrzewać, że ich rodziców od dawna nic nie łączy.
Z ich strony na pewno to już tak nie wygląda, każde spotkanie wręcz kipi od emocji, rozpalenie złość głównie ze strony Julii, ale i Santos nie umie nad sobą panować, więc ich relacja jest daleka od zakończenia, zwłaszcza jej emocjonalnej sfery.

A teraz to co tygryski Libia najbardziej - Lisa i Daniel jak wybuchnąć namiętnością, to najlepiej od razu jak wulkan Ciekawe, bardzo ciekawe jak będzie wyglądał poranek po

Ale w końcu tu dotarłaś! Choć muszę przyznać, że ciągle czekam na ciąg dalszy w Twoim opku, a widzę że nawet nie przechodzi Ci to przez myśl
Santos jest ... cholernie specyficzny, tak samo jego zachowanie, myśli i czyny - co nie znaczy, że jest paskudnym dupkiem, a jedynie tyle że nie potrafi rozwiązać większej sytuacji - to się powinno w czasie wyjaśnić mam jedynie nadzieję, że wszystkie jego działanie - te wczesniejsze i te późniejsze - nie spowodują, że zostanie znienawidzony

Oj ciekawe ale tu zdradzić nic nie mogę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:06:29 17-11-16    Temat postu:

No trochę mnie tu nie było

    |7| Falsas promesas

______Czemu ona była taka głupia?! Czemu jak inni nie potrafiła uczyć się na swoich błędach i zawsze pomimo srogich obietnic wobec samej siebie i tak pogrążała się w nich ponownie. Jasne – nigdy nie przypuszczała, że mogłaby go spotkać w takim miejscu, to było poza jakąkolwiek z kategorii w jakich go zaszufladkowała, tak czy inaczej problem nie leżał w tym czy pasował do otoczenia czy nie. Problem polegał na tym, że ona cały wieczór zachowywała się jakby postawiła sobie za cel pokazanie mu jak fajną, „odjazdową” dziewczyną jest.
______Jęknęła w duchu, starając odgonić się wszystkie obrazy z wczorajszego wieczora, które przewijały się jej przez głowę. Nadal czuła ściśnięty w supeł żołądek, który znalazł się w tym stanie odkąd obudziła się dzisiejszego ranka obok niego, z jego ciężką nogą przerzuconą przez jej uda i dłonią lekko zaciśniętą na jej pośladku.
______Potrząsnęła głową, chowając myśli w odmętach świadomości i mocno starając się zakłócić je, płynącą ze słuchawek muzyką. Siedziała przed płótnem, z pędzlem w dłoni, próbując wyrzucić wszystkie tłoczące się w niej emocje, otoczona zewsząd tętniącą sztuką. To pomieszczenie wynajęła jakiś czas temu, gdy zapragnęła mieć coś tylko dla siebie i nie musieć się tym dzielić ze wszystkimi na około. Było ono bardziej w stylu garażowym i raczej nadawało się na warsztat samochodowy (po odpowiednich przeróbkach), ale ona to z sukcesem przemieniła w swoją małą pracownię artystyczną. Wynajem nie był drogi, a samo pomieszczenie dobrze dla niej usytuowane i przede wszystkim funkcjonalne.
______Na samym początku były jedynie gołe, szare ściany i duża ilość kurzu. Gdy zaczęła tu cokolwiek robić poczuła jak z każdym dniem coraz więcej życia i pasji wrzuca w te cztery ściany. Sama wstawiła tutaj kilka drewnianych półek, kilka szafek i cudowne, widocznie stare biurko, które udało się jej upolować na targu antyków za niemal grosze, a teraz stanowiło centralny punkt całego pomieszczenia. Nadal żywo miała w myśli ten wysiłek włożony, by mogła to miejsce nazwać swoim, a bolące mięśnie, plecy i parę innych części ciała dawało jej ogrom satysfakcji, bo wiedziała że wszystko to co ją otaczało, zawdzięczała swojej ciężkiej pracy. Teraz wszędzie były porozrzucane przybory kreślarskie – linijki, ekierki, ołówki, ale i pędzle, wielkie stosy farb – akrylowych i akwareli, stosy płócien niektóre już pomalowane, inne dopiero czekające na swoją kolej, dziesiątki a może nawet setki zwykłych flamastrów, cienkopisów, kredek w przeróżnych, czasami rzadko spotykanych odcieniach. Nie mogło też oczywiście zabraknąć miejsca na muzykę – a sama wieża z głośnikami ustawiona była na wiklinowych pudełkach w rogu pokoju. Czuła się w tym miejscu – naprawdę bardzo często – lepiej niż u siebie w domu, gdzie zewsząd otaczały ją wspomnienia.
______Nikt z rodziny nie wiedział, że bawi się nie tylko grafiką komputerową, ale że uwielbia też trzymać ołówek w dłoni, czuć jego ciężar, widzieć przed sobą pustą kartkę i zastanawiać się co powinno się na niej znaleźć. W zasadzie zawsze przed stworzeniem jakiegokolwiek projektu musiała go wcześniej naszkicować – przetestować wszystkie możliwe warianty kształtu, rozmiaru, barwy, a dopiero później to wszystko przerzucić do komputera. Sam ten proces był tylko dla niej samej i napawał ją wielką satysfakcją. To była jedyna rzecz wśród szeregu innych, których nie dzieliła z nim – a przede wszystkim z Julią. Kochała siostrę, naprawdę ją kochała, a nauczenie się nie robienia ciągłych porównań kosztowało ją wiele. Nie była to oczywiście jej wina, w takiej atmosferze po prostu dorosła, kiedy wszystko było porównywane do tego „jak wcześniej i lepiej zrobiła to Julia”.
______Naniosła na płótno wściekle czerwoną farbę , mieszając ją odpowiednio z innymi, chcąc uzyskać satysfakcjonujący ją gradient barwy. Sama nie wiedziała dokładnie co ma z tego wyjść, chciała po prostu wyrzucić emocje z głowy. Siedziała tutaj od paru godzin, starając się dojść do ładu, by nikt nie zauważył niczego nadzwyczajnego. Nic konkretnego nie siedziało jej w głowie, chciała jedynie przenieść te myśli na białe płótno. W głowie ponownie pojawiła się poranna scena, gdy jak najciszej jak mogła wysunęła się spod jego ciała, zabrała rzeczy i chyłkiem wymknęła się z jego mieszkania.
______Czemu była taka głupia? Spytała samą siebie raz jeszcze, wiedząc że nawet, gdyby zadawała je jeszcze kilkadziesiąt razy, nie znajdzie na nie odpowiedzi. Zerknęła na zegarek, orientując się z zaniepokojeniem, że było już dość późno, a ona ma przecież projekty do skończenia i nawet gdyby chciała, a naprawdę chciała, nie może zamknąć się tutaj na zawsze. Musi udawać, że nic nadzwyczajnego się nie stało, unikać kontaktu z Danielem w jak największym stopniu i skupić się na najbliższych. Przecież Julia miała wczoraj porozmawiać z Santosem, a ona nie dość, że do niej wczoraj nie zadzwoniła, to dzisiaj jeszcze wyłączyła nad ranem telefon, by nikt jej nie przeszkadzał i nie pojawiła się jeszcze w pracy. Nie ma co świetna z niej siostra – skwitowała cierpko, odkładając pędzel na drewniany stolik, wycierając ręce o zniszczony fartuch. Zwinęła z oparcia krzesła skórzaną kurtkę, orientując się dopiero teraz, że przydałyby się jej prysznic i świeże, czyste ubranie. Nie miała jednak na to czasu, a w przeciwieństwie do pracy i naciskających klientów, prysznic musi poczekać.
______Dostanie się do firmy na rowerze zajęło mniej niż 15 minut, ale i tak spotkało ją na wejściu srogie i wściekłe spojrzenie. Bo w końcu, gdy spóźnisz się 4 godziny, to te 15 minut w tą czy w tamtą nikomu nie robi różnicy.
- Chryste, mogłaś przynajmniej telefon odebrać – rzuciła Julia z miejsca, nie przejmując się przywitaniem, wpatrując w siostrę z oczekiwaniem, gdy ta po raz kolejny przeklinała w myślach swoją głupotę, bo zamiast w drodze wymyślić pewną zmyślną wymówkę, ona nawet o tym nie pomyślała, jakby całkowicie naturalne było ignorowanie przychodzących wiadomości i spóźnianie się blisko 4 godziny z przyjściem do pracy.
- Znasz mnie przecież Jules – odparła siląc się na nonszalancję, rzucając plecak na swoje biurko i idąc po kubek kawy, który był jej naprawdę mocno potrzebny, poza tym musiała czymś zająć ręce i głowę, bo jak zacznie coś zmyślać, to pogrąży się jeszcze bardziej – Siedziałam wczoraj do późna, a w nocy padł mi telefon, nie słyszałam ani budzika ani Twoich telefonów
- Cudownie! – powiedziała sarkastycznie – To ja się tu zamartwiam, bo wszystko ma być gotowe i zrobione na wczoraj, a Tobie po prostu bateria pada, bo nie potrafisz podłączyć telefonu do ładowania – Julia uniosła ręce w geście poddania, robiąc przy tym kulisty ruch oczami, jakby nie mogąc uwierzyć w to co słyszy
- Zirytowało Cię tak moje zwyczajne, niepoprawne zachowanie czy może coś innego?! Coś jak wczorajsza rozmowa z Santosem i jej konsekwencje? – spytała odwracając kota ogonem, wpatrując się w tracącą rezon Julie, spokojnym, badawczym wzrokiem, chowając na dnie świadomości wyrzuty sumienia za wyciąganie jej problemów. Trzymała pomiędzy dłońmi kubek gorącego, czarnego płynu, będąc w pełni świadomą, że taktyka zmiany tematu rozmowy przynosi oczekiwane rezultaty.
- Nie wiem co o tym wszystkim myśleć – odparła dopiero po chwili, jakby musząc się zastanowić nad dobrą odpowiedzią na zadane pytanie, będąc jednocześnie świadomą faktu, że ta dobra odpowiedź po prostu nie istnieje – Spotkaliśmy się wczoraj i powiedziałam mu wszystko, nie owijając w bawełnę i nie robiąc zbędnych nadziei. A kiedy wychodziłam, a on z jakiegoś irracjonalnego powodu pobiegł za mną, natknęliśmy się prosto na jego narzeczoną. A raczej już byłą narzeczoną jak się okazało – dodała na samym końcu w geście gorzkiego wyjaśnienia.
Lisa spojrzała na siostrę z na wpół otwartą buzią, powoli jeszcze raz analizując jej słowa
- Więc chcesz powiedzieć, że … - zaczęła zaskoczona
- Że odkąd się spotkaliśmy ponownie, bo okazał się narzeczonym naszej klientki i przyszedł wraz z nią na konsultację, do wczorajszego popołudnia, gdy oznajmiłam mu na czym sprawa stoi, zdążył się z ową narzeczoną rozstać?! Tak właśnie to chciałam powiedzieć
- I myślisz, że co?! – spytała, opierając się biodrami o biurko z kubkiem kawy w dłoniach, wpatrując się w niespokojną twarz Julii – Zrobił to, bo chce do Ciebie wrócić? Bo chce by Miki miał rodzinę w pełnym tego słowa znaczeniu?
- Problem w tym, że właśnie nie wiem co mam na ten temat myśleć. Zwiałam stamtąd jak tylko się pojawiła, ale od wczoraj nie mogę przestać o tym myśleć. I nie mogę dojść do niczego sensownego
- Samo zerwanie zaręczyn na takim etapie przygotowań do ślubu, nie jest sensowne – skwitowała cierpko Lisa, naprawdę zastanawiając się jak mogłaby pomóc siostrze – To kiedy zamierzasz zapoznać go z Mikim?
- Nie mam bladego pojęcia – odparła krótko – Chciałam z Mikim pogadać wczoraj. Wszystko wyjaśnić, bo nie przeżyłabym jego rozczarowania, ale po tym wszystkim co się stało, nie miałam do tego w ogóle głowy, a teraz tym bardziej
- Myślisz, że się wycofa?
- Nie wiem. Nie znam człowieka, który jest ojcem mojego syna i nie wiem do czego jest zdolny
- Wiesz – zaczęła cicho, przerywając szybko jakby zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów – To można powiedzieć o każdym. Wiem … - dodała natychmiast widząc jak usta Julii otwierają się w sprzeciwie – Ludzie budują zaufanie latami, myślą że znają drugą osobę, że wiedzą o niej wszystko, że nie ma między nimi tajemnic, a koniec końców okazuje się, że nie znają osoby, z którą przez 20 lat kładli się co noc spać w tym samym łóżku, ramię w ramię. Wiem, że brzmi to może głupio i zapewne mocno przesadzone, jakaś psychologiczna gadka-szmatka, nie mająca się zbyt mocno z rzeczywistością, ale o co mi chodzi to to, żebyś niczego nie zakładała z góry. Santos zachował się jak totalny dupek, zamknięty w swoim różowym, idealnym świecie, ale żadne skarby świata nie zagwarantują Ci, że się nie zmienił
- Nic też nie sprawi, że zaufam w jego nagłe, dobre intencje, skoro nie było go w naszym życiu przez 6 lat – odpowiedziała cierpko, zagryzając dolną wargę i oddychając niespokojnie
- Dobrze wiesz, że to nie do końca tak. Ciężko znaleźć osoby, które nie chcą być znalezione – mruknęła spokojnie i cicho, ale wystarczająco, by Julia ją usłyszała – Nikt Ci nie każe mu ufać i otwierać wszystkie drzwi jakie za sobą z impetem zatrzasnął i zamknął na cztery spusty. Po prostu nie zakładaj niczego z góry, ani na jego korzyść ani niekorzyść. Sceptycyzm w tej kwestii Ci nie pomoże
- To wszystko naprawdę ładnie brzmi, problem w tym, że trochę trudno przejść nad górą uczuć siedzącą w środku
- Wiem siostrzyczko – odpowiedziała uśmiechając się przyjaźnie, podchodząc do Julii i przytulając się do jej pleców, umiejscawiając twarz w zagłębieniu szyi – Ale zawsze byłam lepsza w gadaniu psychologicznych bzdur niż w zastosowaniu się do nich – poczuła owijający ją zapach prażonych migdałów, który zawsze kojarzył jej się z Julią i tymi chwilami, gdy nie wiedząc co ma zrobić, szła do niej i po prostu wtulała się w nią jak mała dziewczynka
- Nie mów mi tutaj głupot – rzuciła już w lepszym nastroju, kręcąc głową jakby miało to świadczyć o wyrzuceniu wszystkich problemów z jej życia – Wiem co muszę zrobić. Po pierwsze porozmawiać z Mikim, jeżeli Santos postanowi się wycofać w ostatniej chwili to przyrzekam, że własnymi dłońmi zaciągnę go za włosy przez całe miasto do mojego mieszkania. I pożałuję, że w ogóle mu ten pomysł wpadł do głowy
- Chciałbym to zobaczyć – obydwie podniosły zaskoczony wzrok, wpatrując się w Daniela ze zbłąkanym uśmiechem na ustach, opierającego się biodrami o filar. Lisa przeklęła szpetnie w myślach, powoli licząc do dziesięciu, modląc się, by buraczana czerwień nie wpłynęła jej na policzki – I chociaż byłby to niezapomniany spektakl, Santos nie zamierza się wycofać. W zasadzie – przerwał na chwilę, odrywając się od ściany i podążając w ich kierunku – prosił, by Ci przekazać, że z niecierpliwością czeka na Twój telefon – dodał spokojnie, wpatrując się intensywnie w oczy Sary, która stała za fotelem Julii kompletnie nie świadomej wzrostu napięcia
- I sam mi tego nie mógł powiedzieć - powiedziała na głos zirytowana, przekręcając oczami
- Tak się składa – odparł, spoglądając na nią – że nie ma Twojego numeru telefonu – Julia zaskoczona otworzyła szerzej oczy, tracąc całkowicie rezon i zdając sobie sprawę, że zamiast znajdować kolejne powody, które jedynie zwiększały jej wątpliwości, powinna zacząć w końcu działać. Nawet jeżeli na samym końcu miałaby zaciągnąć go tam za włosy, to naprawdę to zrobi. Tym razem nie zamierza się chować po kątach i ukrywać, jeżeli skrzywdzi Mikiego to już ona się postara, by srogo za to zapłacił
- Jadę po Mikiego – powiedziała po chwili ciszy, nie zauważając nawet, że wzrok Daniela czy Sary wcale nie był skupiony na niej – A w międzyczasie zadzwonię do Santosa – zapowiedziała krótko, zbierając swoje rzeczy i żegnając się z dwójką, w której jedna osoba modliła się, by nie Julia nigdzie nie wychodziła, a druga liczyła na to, że zostawi ich jak najszybciej.
______I co ona ma teraz zrobić – jak tylko go zobaczyła w głowie znowu pojawiły się obrazy z dzisiejszego poranka, a gdy patrzył na nią tym swoim intensywnym spojrzeniem, jedynie o czym była wstanie myśleć to o jego ciężkich, miękkich ustach spoczywających na jej ciele. Zagryzła policzek od wewnątrz, z całych sił opanowując zdradzieckie myśli. Musi zachowywać się tak jak gdyby nic się nie stało.
- Miło z Twojej strony, że przyszedłeś tutaj specjalnie, by powiedzieć Julii o Santosie. Mogłeś w końcu dać mu jej numer telefonu – powiedziała spokojnie, przechodząc w stronę swojego biurka, świadomie zwiększając dystans między nimi
- Gdybym tylko go miał – sprecyzował, uśmiechając się zawadiacko, powoli podchodząc w jej stronę – Z drugiej strony, od momentu gdy się dzisiaj obudziłem, po prostu – jakoś tak wewnętrznie – wiedziałam, że muszę tu dzisiaj przyjść. Więc skoro i tak się tu wybierałem, to mogłem wyświadczyć przyjacielowi tą małą przysługę. O którą nawet nie prosił – dodał na końcu, gdy jedynie dębowe biurko ich od siebie oddzielało
Obydwoje wiedzieli o co powinna teraz zapytać. Daniel z uśmiechem dziecka, który właśnie wrzucił koleżance lód za koszulkę, wpatrywał się w nią z oczekiwaniem, a Lisa zastanawiała się czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji, takie by jeszcze bardziej się nie pogrążyła. Zagryzła wargę, kurczowo trzymając się blatu biurka, ignorując jego spojrzenie przewiercające ją na wskroś
- Cóż … swoją przyjacielską, nieproszoną prośbę spełniłeś – powiedziała po chwili, powodując na jego twarzy jeszcze szerszy uśmiech. Patrzyła niemal zahipnotyzowana jak omija szerokim łukiem biurko, powoli i spokojnie zbliżając się do niej, a ona jak słup soli stała w miejscu, dopóki nie podszedł do niej i poczuła jego ręcę na swoich biodrach, przyciągające ją do jego ciała. Cichy jęk zaskoczenie wyrwał się z jej ust, gdy uderzyła w jego tors
- Ale zostało mi jeszcze to po co tu przyjechałem – powiedział cicho, szeptem prosto w jej usta, a ona była jedynie wstanie śledzić ruch jego warg, nie bardzo rozumiejąc sens wypowiadanych przez niego słów – Bo widzisz … chciałem wiedzieć czemu, gdy…
- To nie może się powtórzyć – przerwała mu szybko, odpychając jego dłonie i oddalając się od niego na długość ramienia. Spojrzał się na nią zaskoczony, lekko zdezorientowany jakby analizując słowa, które padły z jej ust – To co się stało poprzedniej nocy – dodała cicho, czując jak policzki jej różowieją
- A co według Ciebie stało się poprzedniej nocy?


Ostatnio zmieniony przez Stokrotka* dnia 14:20:57 25-12-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin