Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dziewiąty stopień zamglenia - chapter 7
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gypsy
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:52:13 27-02-16    Temat postu:

hahaha padłam. Dobra ona jest moja mistrzynią mimo iż jest fikcyjna!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:11:41 29-02-16    Temat postu:

ooooo nie widziałam że się nowy rozdział
Ja widzę , że dalej trzymasz tutaj aure tajemniczości . Kim jest ta kobieta ? To okażę sie w nowych rozdziałach zapewne :p Ale szczerze powiem że tak jak inni też podejrzewam romans Dalej widać , że nasz główny bohater przeżywa cos z przeszłosci , a raczej tego chyba swojego przyjaciela którego stracił ze swojej winy albo on się po prostu tak sam obwinia. Mam nadzieje ze sie wyjaśni tu wszytko
Hhahaha tez mnie zaintrygowała ta scena ze schowanie motoru w wychodku Zastanawiałam sie jak to możliwe

Czekam na kojelny .!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:16:04 02-03-16    Temat postu:

Gypsy - Cieszę się, że Ci przypadła do gustu .

Justyśka - A jest, jest i to będą bardzo często . Masz rację, trochę się rozjaśni, zarówno w wątku kobiety, jak i samego Jamesa. Romans...Ale się wszyscy na to uparli . A tu może być zupełnie inaczej . I dokładnie o to chodzi naszemu głównemu bohaterowi - on wciąż przeżywa śmierć Michaela, swojego przyjaciela i uważa, że jest temu winien. Jego śmierci, znaczy się, nie przeżywania jej. A czy ma rację...Hm .

----

Chapter 7

Czuł, jak jej ramiona objęły go w pasie i chwyciły mocno, gdy siadała tuż za nim, potem ten z pozoru delikatny, ale pewny dotyk ciała kobiety na jego plecach, aż wreszcie bardzo nieznaczne, delikatne wetchnienie motocykla, kiedy ostatecznie zajęła swoje miejsce na siedzeniu. Ruszył bez słowa, ubrany w swoją czarną, skórzaną kurtkę, w kasku na głowie, przez ułamek sekundy czując się zupełnie tak, jakby nic się nie zmieniło, jakby wciąż był tym samym Pokutnikiem Szos, co zawsze.

Wiedział, że zmieniło się jednak wszystko. W ciągu kilku ostatnich godzin powziął decyzje, jakie – był tego pewien – zaważą na jego losie i przeistoczą przyszłość w coś, czym nigdy być nie miała. James stał się odpowiedzialny za czyjeś życie, po raz kolejny, ponownie. Co prawda nie obiecał jej opieki wprost, nie przysiągł, że będzie jej chronił, ale wyciągnięta ręka sama w sobie była złożoną obietnicą. Zły na siebie i świadom, że nie ma już odwrotu, prowadził z taką zaciętością, jakby to miała być jego ostatnia podróż.

Zważywszy na uprzednie wydarzenia, równie dobrze mogło się tak zdarzyć.

- Nie zapytałeś mnie, gdzie chcę jechać – usłyszał nagle zza pleców, akurat, gdy na chwilę zwolnił.

- Nie jestem twoją cholerną taksówką – mruknął wściekle, zdając sobie sprawę, że złości się bardziej na samego siebie, niż bezimienną kobietę. Wciąż nie wiedział, kim była i szczerze mówiąc, wcale go to nie obchodziło. Poznanie jej imienia tylko bardziej by go do niej zbliżyło, a tego chciał uniknąć za wszelką cenę. W końcu i tak rozstaną się za kilkadziesiąt minut.

Na razie rozdzieliło ich milczenie. Ani Bruce, ani ta, która go uratowała, nie mieli ochoty na rozmowę. Cramer starał się zorientować, ile czasu minęło od jego wypadku, ale to oznaczałoby wydobycie z siebie głosu, na co nie miał najmniejszej ochoty. Musiał jednak poznać tą informację, bez świadomości, jak długo leżał nieprzytomny na łożu boleści nie mógłby zaplanować dalszej podróży. A ta przeciągnęła się już i tak za bardzo.

- Ile...- rozpoczął, w głębi serca pragnąc, by kobieta go nie usłyszała.

-...półtora dnia. – Odpowiedź nadeszła praktycznie od razu, jakby czytano mu w myślach. – Selena – doleciało go za moment, powiedziane praktycznie na jednym oddechu.

- Że co proszę? – nie zrozumiał James, biorąc szerszy zakręt i lekko kładąc motocykl na boku.

- Spędziłeś w moim domu nieco ponad dobę i mam na imię Selena – uzupełniła ona. – A teraz się zamknij i skup na drodze. Jako jedyny masz kask, poza tym za moment wyjedziemy na szerszą trasę i przyspieszysz, więc i tak nie dam rady cię zrozumieć. Chyba, że masz zamiar wrzeszczeć.

~ Nie mnóstwo ~ przebiegło przez głowę Bruce’a. ~ Magazyn kredek. Z poddaszem i piwnicą, wypełnioną po brzegi masą różnokolorowych drewienek. Każdego rodzaju i koloru. A do tego flamastry.

Wizja posiadania ogromnej liczby przyborów do kolorowania uspokoiła go na tyle, że faktycznie zwiększył prędkość i już za kilkadziesiąt minut hamował przed swoim celem. W milczeniu, nie przyznając się przed samym sobą, że tak naprawdę boi się odezwać, nie chcąc sprowokować kolejnej ironicznej wypowiedzi Seleny, dał znać ręką, że powinna zsiąść z jego maszyny i wejść do środka. Kobieta jednak nie ruszyła się z miejsca, jakby nie rozumiejąc, o co motocykliście chodzi.

- Złaź i wejdź do środka – wydusił wreszcie.

- Niby po co? Masz tam wyniki badań do odebrania?

- Żadne wyniki. – Bruce zgrzytnął zębami, szykując się na ostrą przeprawę. – To szpital, nie? A ty jesteś ranna. W głowę – dodał, jakby Selena o tym nie wiedziała. – Potrzebujesz lekarza, poza tym musisz się gdzieś zatrzymać, do domu wrócić nie możesz.

- Nic mi nie jest. To nie pierwszy mój uraz, dam sobie radę. Ruszaj, zaczynamy wyglądać jak idioci.

- Ja z pewnością – odwarknął Cramer, rozeźlony do białości. – Nie przywykłem do towarzystwa w mojej włóczędze. Doceń, co dla ciebie zrobiłem i spadaj.

- Nie – odparła zdecydowanie. – Nikt mnie nie zatrzyma w tym ponurym budynku. Nie mam zamiaru dać się nikomu zbadać, mam się dobrze. Za to ty nie będziesz miał, jeżeli za sekundę stąd nie znikniemy.

- Jeżeli myślisz, że będę cię niańczył, zabiorę do domu i może nawet rozpocznę z tobą romans, to grubo się...

- A kto powiedział, że mam ochotę na romans z tobą? – Selena weszła mu w słowo, śmiejąc się lekko. – Masz za duże mniemanie o sobie, panie Ładne Spodenki. Wynośmy się stąd, zanim naprawdę nas zauważą i zaczną zadawać niewygodne pytania.

- Niewygodne pytania? A ty co, uciekinierka z napadu na bank? A fakt, zapomniałem, podobno masz ukrytą jakąś kasę. Ten typek mówił prawdę? – James zmrużył oczy pod kaskiem, coś zaczynało tutaj śmierdzieć. A nuż uratował przestępczynię, wplątując się w kolejny problem? Sam nie był święty, ale to by oznaczało...

- Gdybym miała, nie mieszkałabym w tej dziurze. Tamten koleś miał świra i tyle. Zawsze był taki.

- Znałaś go? – Nieprzyjemne ciarki przebiegły po plecach Bruce’a, przypominając przy okazji, że sam też powinien się przebadać. Kto wie, co właśnie działo się w jego organiźmie.

- Trochę – odparła Selena jakimś dziwnym, cichym głosem. - Nieważne. Zabierz mnie stąd, OK? Pokażę ci, gdzie masz jechać. Proszę.

Ostatnie słowo zostało wypowiedziane jeszcze ciszej, niż reszta zdania, jakby na skraju błagania. Co u licha? On sam miał awersję do szpitali, ale ona?

- Nie jestem jakimś obrońcą uciśnionych kobiet, pamiętaj! - ostrzegł ją, orientując się w tej samej sekundzie, że właśnie przekonała go do wspólnej podróży, a on nawet nie wie, dokąd.

- Umiem o siebie zadbać, pamiętaj. Przeżyłam znacznie więcej, niż ci się wydaje. Poza tym jesteś mi winien wdzięczność.
- Za uratowanie tyłka, wiem.

- Nie, nie za to. – Na twarz Seleny powrócił delikatny uśmiech, zastępując to, co przez moment zobaczył w jej oczach, dokładnie wtedy, gdy prosiła go o zabranie jej do wybranego przez nią celu. Strach. Zastąpił strach. – Za naprawienie motocykla.

Serce Cramera stanęło na dobrą chwilę, by dopiero potem ruszyć dziwnym, przyspieszonym i nieco nierównym rytmem. Skąd, do cholery, wiedziała, że dla niego motocykl jest ważniejszy, niż życie? A przynajmniej ta, konkretna maszyna?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:30:29 14-03-16    Temat postu:



Nasz główny bohater doszedł do siebie po wszystkim tylko nie za bardzo rozumie o co w tej całej sytłacji chodzi ,a ni tym bardziej nie rozumie chyba zamiarów nowo poznanej kobiety Powiem Ci , ze mam podobnie jak on też nie mam pomysłu jaką rolę ona odegra w życiu Bruca. Hahhaha Bruc tu ją ostrzegł, że na romans nie ma co liczyć , aleee ale ja czuje że różnie może być Tylko skąd Selena wie , że dla niego motcykl jest taki ważny . ? Czy może to tylko zbieg okoliczności. ?

Czekam na kolejny i przepraszam , że dopiero teraz , ale dawno nie było mnie na forum .;/

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin