Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przedpremiery - oceń pomysł na telenowelę
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 205, 206, 207 ... 216, 217, 218  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:31:12 22-08-15    Temat postu:

Haha.... musiałabym być niespełna rozumu, żeby ich nie wysłuchać Przecież to grzech śmiertelny, przy takiej dawce słodkości
A wiadomo? Może zaczną biegać?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3437
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:49:52 22-08-15    Temat postu:

Niech biegają wokół ciebie ile chcą. Tak to byłby prawdziwa zniewaga ich słodkości jeszcze śmiertelnie by się obrazili i co wtedy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:56:50 22-08-15    Temat postu:

Wtedy to byłby totalny klops No, ale wybiegali co chcieli i coś czuję, że szybko to oni mi spokoju mimo wszystko nie dadzą, tym bardziej, że ich jest trzech, a ja tylko jedna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:05:37 22-08-15    Temat postu:

Madziula i Ty chowałaś przede mną takie cudo? No jak mogłaś, hę? Jay, Ian i jeszcze do kompletu Channing - nic więcej mi do szczęścia nie trzeba
Mówiłam coś ostatnio o ciastku, które pokazujesz i nie pozwalasz zjeść? Mówiłam A teraz mówię, że to nie jest tylko jakieś tam ciastko tylko jeden, obrzydliwie kaloryczny, ogromny tort, którego nie zjeść to byłby wielki grzech, zwłaszcza jak się już spróbowało kawałek Ubawiłam się nieziemsko i jestem kupiona tą historią więc jak nie wstawisz tego na forum, to się chyba pogniewamy, Siostro
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3437
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:13:15 22-08-15    Temat postu:

Niech gadają jak najdłużej tylko pilnuj żeby nie mówili jeden przez drugiego bo wtedy nic nie zrozumiesz Na każdego przyjdzie kolej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:20:19 22-08-15    Temat postu:

Aguś :* Wiedziałam, że tak będzie ... haha... Strzał w kolano sobie zafundowałam taki, że głowa mała Nie mogłam się powstrzymać i wyszło co wyszło, że trzech przystojniaków, których sama uwielbiam, wylądowało na jednym półmisku Mówiłam, że to całkiem sporo słodkości jak na jeden raz? Mówiłam No i co ja mam teraz zrobić? Spisać chyba to co mi zaczęli opowiadać

Dominiś to dobre chłopaki są, więc nie będą się chyba nade mną aż tak pastwić Gorzej jakby nagle zamilkli
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:28:33 22-08-15    Temat postu:

Nie masz wyjścia, Madziula, musisz działać i ani mi się waż im opierać Nie mam absolutnie nic przeciwko słodkościom tego rodzaju - przyjmę zawsze ochoczo i w każdej ilości
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:35:11 22-08-15    Temat postu:

No nie mam, tym bardziej, że nadają jak nakręceni Haha.... wydaje mi się, że będzie jeszcze więcej słodkości, więc obyśmy to wytrzymały
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:50:58 22-08-15    Temat postu:

To dobrze, jak nadają - tak trzymać chłopaki Ja tam wszystko wytrzymam, a nawet pewnie będzie mi mało
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:55:42 22-08-15    Temat postu:

Kenaya napisał:
Ostatnio mam jakąś wylęgarnie pomysłów w głowie, więc korzystam póki jest z czego Chodziło to za mną już od dłuższego czasu i musiałam to w końcu z siebie wyrzucić, bo w przeciwnym razie nie dałoby mi spokoju przez następny miesiąc




    Rayan Palmer (Jay Ryan), Mike Dawson (Channing Tatum) i Dylan McCaine (Ian Somerhalder) znają się całe życie i przyjaźnią już „od kołyski”. Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wszyscy trzej urodzili się dokładnie tego samego dnia. Niemożliwe? A jednak! Los lubi płatać figle i najwidoczniej miał wobec nich plan zanim jeszcze zdążyli przyjść na ten świat, a ich przeznaczeniem było iść przez życie razem, na dobre i na złe, niczym legendarni Trzej Muszkieterowie. I tak jak francuscy bohaterowie z powieści Dumas’a, nie są idealni - każdy z nich ma za sobą smutną przeszłość, każdy z nich nosi na barkach inny ciężar i każdy z nich kończy właśnie trzydzieści lat, nie mając pojęcia, że nadchodzący rok tak naprawdę może zmienić ich życie o sto osiemdziesiąt stopni. Przed nimi przyszłość, o którą będą musieli zawalczyć, decyzje, które zaważą nie tylko na ich życiu i sytuacje, które wystawią na próbę ich wieloletnią przyjaźń. Czy tym razem również zdołają się podnieść i wyjść z tej walki bez szwanku, a co ważniejsze, czy wciąż będą trzymać się razem?

    PROLOG

    Postawił na blacie baru trzy kieliszki i nalał do każdego po miarce likieru Blue Caracao, a potem dopełnił czystą wódką i doprawiając odrobinę sokiem z cytryny, zerknął przelotnie na dwóch kumpli siedzących na barowych stołkach po przeciwnej stronie lady.
    - Rzygający Marynarz? Serio, Ray? – zapytał zielonooki szatyn i przesuwając palcem wskazującym po dolnej wardze, wyszczerzył się od ucha do ucha jak małe dziecko.
    - Boisz się, że znów będziesz haftować jak kot przez całą noc i nie zaliczysz jak poprzednim razem? – zaśmiał się siedzący obok niego brunet, szturchając go łokciem pod żebra i sugestywnie poruszając brwiami.
    - Sp******aj, Dylan – wycedził przez zęby, a kiedy kumpel parsknął głośnym śmiechem, sam pokręcił głową z rozbawieniem i uśmiechnął się pod nosem. – Będziesz mi to wypominać do grobowej deski, gamoniu? To było dziesięć lat temu.
    - Gdyby wiedział, że jednak zaliczyłeś, to może by odpuścił – wtrącił Rayan, przesuwając kieliszki po ladzie w ich stronę i uśmiechając się jednym kącikiem ust, w taki sposób, że w jego prawym policzku pojawił się uroczy dołeczek na punkcie, którego wszystkie kobiety, jakie spotykał począwszy od szkoły średniej, dostawały jakiegoś histerycznego szału. – To co panowie, za kolejne trzydzieści lat? – zagadnął, unosząc rękę z kieliszkiem na znak toastu.
    - Za popieprzonych trzech muszkieterów z Chicago – podjął Mike, unosząc swoje szkło.
    - Co by nam szpady za szybko nie opadły – wypalił bez zastanowienia Dylan i wszyscy trzej jak na zawołanie parsknęli prawdziwie wesołym śmiechem, po czym jednocześnie przechylili swoje shoty, krzywiąc się i przystawiając wierzch dłoni do ust.
    - Kuźwa…. Serio, wtedy bzyknąłeś? I ja się dowiaduję o tym po dziesięciu latach? – zagadnął w końcu Dylan, który najwyraźniej nie mógł przełknąć faktu, że nie miał do tej pory o niczym pojęcia i wbił przenikliwe spojrzenie niebieskich tęczówek w profil siedzącego po jego lewej stronie kumpla.
    - Jakoś tak wyszło – odparł Mike, schrypniętym od alkoholu głosem, odstawiając puste szkło na ladę baru i wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Rayan’em. – Zresztą musiało być naprawdę kiepsko, skoro ja nic nie pamiętam – zaśmiał się, unosząc znacząco jedną brew.
    - A pamiętasz przynajmniej, z kim, jełopie? – zapytał Dylan, ściągając na siebie jego błyszczące zielone spojrzenie. Mike wygiął usta w tajemniczym półuśmiechu i wzruszając nonszalancko ramionami, skinął twierdząco głową.
    - Ale nie pamiętam jak miała na imię – przyznał, przymykając jedno oko, a kiedy przyjaciele roześmiali się w głos i pokręcili głowami z dezaprobatą, w zakłopotaniu przesunął dłonią po włosach z tyłu głowy.
    - Jesteś niemożliwy – stwierdził Ray, podsuwając mu drugą kolejkę niebieskiego shota. Mike na dźwięk tych słów szybko jednak spoważniał, łobuzerski uśmiech, który błąkał się na jego ustach jeszcze chwilę temu, natychmiast zgasł, a z oczu nagle zniknęło rozbawienie.
    - Byłem – fuknął, po czym uniósł lewą dłoń i poruszył palcami, a złoty krążek zdobiący serdeczny palec, zamigotał od barowych świateł. Nie zastanawiając się ani chwili, przechylił zawartość kieliszka i otarł usta wierzchem dłoni, wbijając spojrzenie w puste szkło, a mięsień na jego policzku zaczął nerwowo drgać od mocno zaciśniętej szczęki.
    Rayan i Dylan wymienili w milczeniu spojrzenia, a potem wypili swoje shoty i dyskretnie zerknęli na pogrążonego we własnych myślach Michaela.
    - Nie odzywała się? – zapytał w końcu Rayan spokojnym, wyważonym tonem i nie spuszczając czujnego, spojrzenia z napiętej twarzy kumpla, wsparł obie dłonie na ladzie. Mike przymknął powieki milcząc przez nieznośnie długą chwilę, a potem sięgnął do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki i wyciągnął złożoną kartkę papieru, rzucając ją bez słowa na ladę baru.
    - Prezent urodzinowy od żony – zakpił i wspierając łokieć o blat, najpierw ścisnął nasadę nosa palcami, a potem przetarł nimi piekące ze zmęczenia oczy, czując nasilający się z każdą chwilą ból głowy.
    Ray sięgnął po papiery, ostrożnie je rozłożył i przesunął po treści bystrym wzrokiem, zatrzymując go na złożonym u dołu strony tylko jednym, starannie wykaligrafowanym kobiecym podpisie. Wypuścił ze świstem powietrze z płuc i spojrzał znacząco na Dylana, podając mu dokumenty, a potem chwycił butelkę i napełnił puste kieliszki, tym razem już tylko czystą wódką.
    - Nie chcę o tym gadać w nasze pieprzone trzydzieste urodziny – wycedził przez zęby, uprzedzając kumpli zanim którykolwiek z nich zdążył cokolwiek powiedzieć i nie zaszczycając ich ani jednym spojrzeniem, przechylił kolejny kieliszek, odstawiając go z brzdękiem na blat. Przez chwilę cała trójka trwała tak w milczeniu, a Rayan, który mimo wszystko był przecież w pracy na wieczornej zmianie, obsłużył dwóch klientów zamawiających właśnie po ostatnim piwie. Na szczęście był środek tygodnia, więc ruch w barze był względnie mały, a to dawało mu szansę by chwilę odetchnąć i przynajmniej strzelić z przyjaciółmi po kielichu w ich trzydzieste urodziny zwłaszcza, że z hucznych imprez dawno już wyrośli.
    – Co to za panna? – zapytał Mike przerywając w końcu ciszę, a kiedy Rayan stanął przed nim i pytająco spojrzał mu w oczy, ruchem głowy wskazał na ciemnowłosą dziewczynę, która od jakiegoś czasu krzątała się w wąskiej przestrzeni na drugim końcu barowej lady. Uśmiechnęła się do kolejnego klienta podając mu zamówionego drinka, a gdy odwróciła się by sięgnąć po butelkę ginu stojącego na regale za jej plecami i dostrzegła przypatrujących jej się trzech mężczyzn, uśmiechnęła się promiennie również do nich, a potem jak gdyby nigdy nic wróciła do swoich obowiązków.
    - To [link widoczny dla zalogowanych], córka szefa – odparł Rayan i odchrząknął cicho, niepewnie zerkając na przyjaciół, którzy przyglądali mu się w tej chwili takim wzrokiem, jakby był co najmniej z innej planety. – No, co? – zapytał, marszcząc czoło i rozkładając bezradnie ręce, przesunął wzrokiem od Dylana do Michaela.
    - Ty złożyłeś jakieś śluby czystości, czy coś w ten deseń? – zapytał Mike, unosząc znacząco brwi. Palmer przewrócił oczami i westchnął ciężko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, w jakim kierunku zmierza właśnie ta rozmowa.
    - Stary, bo pomyślę, że masz jakieś problemy …. no wiesz…. – odezwał się Dylan, za wszelką cenę starając się powstrzymać wybuch śmiechu, gdy Ray posłał mu jedno z tych swoich morderczych spojrzeń, których miał w zanadrzu chyba całą kolekcję w zależności od okazji.
    - Zamknij się, bo ci przywalę i dostaniesz taki prezent urodzinowy, który zapamiętasz do końca życia, jak będziesz musiał wydać połowę swoich oszczędności na nową, równiutką szczękę – warknął, a Mike na dźwięk tych słów parsknął niekontrolowanym śmiechem.
    - A co z prezentem dla ciebie, Ray? – zagadnął i przekrzywiając zadziornie głowę, uśmiechnął się szeroko od ucha do ucha, kompletnie nie zrażony mrożącym krew w żyłach błyszczącym spojrzeniem przyjaciela. – Masz pod nosem i nie zamierzasz odpakować?
    - Nie zachowuj się jak mnich z Tybetu – prychnął rozbawiony Dylan.
    - Zejdźcie ze mnie z łaski swojej, co? – fuknął poirytowany Rayan, wodząc wściekłym spojrzeniem od jednego do drugiego. – Przypominam wam, że nie mieszkam sam i nie będę spraszać kobiet do domu, a tym bardziej nie mam zamiaru znikać na całą noc, po to tylko by przerżnąć jakąś pannę – dodał, mrużąc gniewnie oczy.
    - Ale nikt ci nie każe od razu iść po wszystkim w kimono – zaśmiał się Mike, jawnie się z nim drocząc, a kiedy Ray rzucił w niego ściereczką, wyszczerzył się jeszcze bardziej.
    - Nie słyszałeś o szybkich numerkach w łazience, albo pracowniczej szatni? – wtrącił Dylan, sugestywnie poruszając brwiami i wpatrując się w kumpla roześmianymi jasnymi tęczówkami. – Jeśli chcesz, mogę ci dać kilka instrukcji, na przykład jak to robisz przy ścianie musisz… - zaczął z pełną powagą, obrazowo przy tym gestykulując, ale zanim zdążył się rozpędzić przy swoim wykładzie, Rayan natychmiast mu przerwał.
    - Litości, Dylan! – jęknął bezradnie. – Ja wiem, że ty jesteś specem od szybkich akcji w dziwnych miejscach i w ekstremalnych pozycjach, ale obejdzie się bez przewodnika po Kamasutrze w twoim wykonaniu – dodał zmęczonym głosem. Widząc jednak obrażoną minę przyjaciela, a po chwili wystawiony w swoim kierunku środkowy palec, nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem.
    - Stary, my wiemy, że w twoim sercu jest miejsce tylko dla jednej przedstawicielki płci pięknej i sami jesteśmy w niej zakochani po uszy, ale twój bliski współlokator zacznie w końcu ostro się buntować i wtedy będzie kaszana – powiedział Mike, siląc się na poważny ton, choć jego oczy całe się śmiały.
    - Pilnuj lepiej swojego współlokatora, bo ostatnimi czasy z pewnością czuje się bardziej samotny niż mój – odgryzł się Ray, a Dawson zmrużył oczy i wycelował w niego palec wskazujący.
    - To było zagranie poniżej pasa – stwierdził, ale kumpel jedynie wzruszył obojętnie ramionami i uśmiechnął się przepraszająco. – A ty, czego rżysz, ciołku? – zapytał zwracając się bezpośrednio do chichoczącego u jego boku Dylana, a kiedy ten zaczął się śmiać jeszcze głośniej, zdzielił go ostrzegawczo w ramię.
    – Doceniam, że dbacie o moje waszym zdaniem, ubogie życie seksualne, ale poradzę sobie – powiedział ze śmiechem Ray i odruchowo przetarł suchą ściereczką główną ladę, ale zanim którykolwiek z nich zdążył się ponownie odezwać, ich uwagę zwróciły czyjeś podniesione głosy, przedzierające się przez hałas w lokalu i płynącą z głośników muzykę.
    - Jasna d**a! – zaklął Dylan pod nosem i zacisnął zęby tak mocno, że na policzku pojawił mu się pulsujący dołeczek, ani na moment nie odrywając przy tym lodowatego spojrzenia od wysokiej, szczupłej szatynki, która właśnie urządzała burdę w drugim końcu sali, doskakując z pazurami do drugiej, zdecydowanie bardziej filigranowej niż ona, dziewczyny. – Zadzwonię później – rzucił do kumpli, po czym zsunął się z barowego stołka i pospiesznie przechodząc przez salę, przecisnął się przez grupkę gapiów. Zdecydowanie chwycił szatynkę w pasie i odciągnął ją na bok. – Co ty znów odpieprzasz, [link widoczny dla zalogowanych]? – zagrzmiał, wwiercając się w jej przekrwione oczy płonącymi furią, niebieskimi tęczówkami.
    - Robię co mi się podoba – fuknęła odważnie, wyszarpując szczupłe ramię z jego żelaznego uścisku. – Zabieraj łapska! – syknęła, mrużąc gniewnie bladoniebieskie oczy. Dylan przymknął powieki i odetchnął głęboko starając się zapanować nad buzującą w nim wściekłością, a potem zupełnie nie zważając na jej protesty i niewybredną wiązankę, jaką rzucała pod jego adresem, chwycił ją za rękę, niemal siłą wyprowadzając z baru.


Jestem na tak - zdecydowanie na tak. A poza tym nie pamiętam aby do tej pory pojawiło się na forum typowo "męskie" opowiadanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:13:41 22-08-15    Temat postu:

Agula, tylko, żeby COŚ na tym nie ucierpiało Mówisz? No może masz rację

BlueSky fajnie, że Ci się podoba Nie sądziłam, że będzie aż takie zainteresowanie, ale skoro jest, to tym bardziej nie mam wyjścia jak coś z tym zrobić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:19:43 22-08-15    Temat postu:

Madziu nie ma takiej opcji I mam rację Też dawno temu mi chodziło po głowie żeby stworzyć coś o trzech facetach, ale nigdy nie doczekało się nawet spisania prologu czy choćby fabuły, a tylko plakatu, którego zresztą chyba nawet już na dysku nie mam, więc tym bardziej teraz będę męczyć Ciebie Działaj, działaj i na nic się nie oglądaj
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:38:03 22-08-15    Temat postu:

Haha.... a skąd ta pewność, Agula? Czterech na jedną? No, ładnie... Teraz to ja muszę ogarnąć temat, co przy trzech facetach nie będzie wcale takie proste i przede wszystkim zrobić zapas, a potem mogę działać na poważnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:44:11 22-08-15    Temat postu:

Kenaya napisał:
Haha.... a skąd ta pewność, Agula? Czterech na jedną? No, ładnie... Teraz to ja muszę ogarnąć temat, co przy trzech facetach nie będzie wcale takie proste i przede wszystkim zrobić zapas, a potem mogę działać na poważnie


To nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CamilaDarien
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 15 Lut 2011
Posty: 4094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cieszyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:48:01 22-08-15    Temat postu:

Kenaya napisał:
Ostatnio mam jakąś wylęgarnie pomysłów w głowie, więc korzystam póki jest z czego Chodziło to za mną już od dłuższego czasu i musiałam to w końcu z siebie wyrzucić, bo w przeciwnym razie nie dałoby mi spokoju przez następny miesiąc




    Rayan Palmer (Jay Ryan), Mike Dawson (Channing Tatum) i Dylan McCaine (Ian Somerhalder) znają się całe życie i przyjaźnią już „od kołyski”. Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wszyscy trzej urodzili się dokładnie tego samego dnia. Niemożliwe? A jednak! Los lubi płatać figle i najwidoczniej miał wobec nich plan zanim jeszcze zdążyli przyjść na ten świat, a ich przeznaczeniem było iść przez życie razem, na dobre i na złe, niczym legendarni Trzej Muszkieterowie. I tak jak francuscy bohaterowie z powieści Dumas’a, nie są idealni - każdy z nich ma za sobą smutną przeszłość, każdy z nich nosi na barkach inny ciężar i każdy z nich kończy właśnie trzydzieści lat, nie mając pojęcia, że nadchodzący rok tak naprawdę może zmienić ich życie o sto osiemdziesiąt stopni. Przed nimi przyszłość, o którą będą musieli zawalczyć, decyzje, które zaważą nie tylko na ich życiu i sytuacje, które wystawią na próbę ich wieloletnią przyjaźń. Czy tym razem również zdołają się podnieść i wyjść z tej walki bez szwanku, a co ważniejsze, czy wciąż będą trzymać się razem?

    PROLOG

    Postawił na blacie baru trzy kieliszki i nalał do każdego po miarce likieru Blue Caracao, a potem dopełnił czystą wódką i doprawiając odrobinę sokiem z cytryny, zerknął przelotnie na dwóch kumpli siedzących na barowych stołkach po przeciwnej stronie lady.
    - Rzygający Marynarz? Serio, Ray? – zapytał zielonooki szatyn i przesuwając palcem wskazującym po dolnej wardze, wyszczerzył się od ucha do ucha jak małe dziecko.
    - Boisz się, że znów będziesz haftować jak kot przez całą noc i nie zaliczysz jak poprzednim razem? – zaśmiał się siedzący obok niego brunet, szturchając go łokciem pod żebra i sugestywnie poruszając brwiami.
    - Sp******aj, Dylan – wycedził przez zęby, a kiedy kumpel parsknął głośnym śmiechem, sam pokręcił głową z rozbawieniem i uśmiechnął się pod nosem. – Będziesz mi to wypominać do grobowej deski, gamoniu? To było dziesięć lat temu.
    - Gdyby wiedział, że jednak zaliczyłeś, to może by odpuścił – wtrącił Rayan, przesuwając kieliszki po ladzie w ich stronę i uśmiechając się jednym kącikiem ust, w taki sposób, że w jego prawym policzku pojawił się uroczy dołeczek na punkcie, którego wszystkie kobiety, jakie spotykał począwszy od szkoły średniej, dostawały jakiegoś histerycznego szału. – To co panowie, za kolejne trzydzieści lat? – zagadnął, unosząc rękę z kieliszkiem na znak toastu.
    - Za popieprzonych trzech muszkieterów z Chicago – podjął Mike, unosząc swoje szkło.
    - Co by nam szpady za szybko nie opadły – wypalił bez zastanowienia Dylan i wszyscy trzej jak na zawołanie parsknęli prawdziwie wesołym śmiechem, po czym jednocześnie przechylili swoje shoty, krzywiąc się i przystawiając wierzch dłoni do ust.
    - Kuźwa…. Serio, wtedy bzyknąłeś? I ja się dowiaduję o tym po dziesięciu latach? – zagadnął w końcu Dylan, który najwyraźniej nie mógł przełknąć faktu, że nie miał do tej pory o niczym pojęcia i wbił przenikliwe spojrzenie niebieskich tęczówek w profil siedzącego po jego lewej stronie kumpla.
    - Jakoś tak wyszło – odparł Mike, schrypniętym od alkoholu głosem, odstawiając puste szkło na ladę baru i wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Rayan’em. – Zresztą musiało być naprawdę kiepsko, skoro ja nic nie pamiętam – zaśmiał się, unosząc znacząco jedną brew.
    - A pamiętasz przynajmniej, z kim, jełopie? – zapytał Dylan, ściągając na siebie jego błyszczące zielone spojrzenie. Mike wygiął usta w tajemniczym półuśmiechu i wzruszając nonszalancko ramionami, skinął twierdząco głową.
    - Ale nie pamiętam jak miała na imię – przyznał, przymykając jedno oko, a kiedy przyjaciele roześmiali się w głos i pokręcili głowami z dezaprobatą, w zakłopotaniu przesunął dłonią po włosach z tyłu głowy.
    - Jesteś niemożliwy – stwierdził Ray, podsuwając mu drugą kolejkę niebieskiego shota. Mike na dźwięk tych słów szybko jednak spoważniał, łobuzerski uśmiech, który błąkał się na jego ustach jeszcze chwilę temu, natychmiast zgasł, a z oczu nagle zniknęło rozbawienie.
    - Byłem – fuknął, po czym uniósł lewą dłoń i poruszył palcami, a złoty krążek zdobiący serdeczny palec, zamigotał od barowych świateł. Nie zastanawiając się ani chwili, przechylił zawartość kieliszka i otarł usta wierzchem dłoni, wbijając spojrzenie w puste szkło, a mięsień na jego policzku zaczął nerwowo drgać od mocno zaciśniętej szczęki.
    Rayan i Dylan wymienili w milczeniu spojrzenia, a potem wypili swoje shoty i dyskretnie zerknęli na pogrążonego we własnych myślach Michaela.
    - Nie odzywała się? – zapytał w końcu Rayan spokojnym, wyważonym tonem i nie spuszczając czujnego, spojrzenia z napiętej twarzy kumpla, wsparł obie dłonie na ladzie. Mike przymknął powieki milcząc przez nieznośnie długą chwilę, a potem sięgnął do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki i wyciągnął złożoną kartkę papieru, rzucając ją bez słowa na ladę baru.
    - Prezent urodzinowy od żony – zakpił i wspierając łokieć o blat, najpierw ścisnął nasadę nosa palcami, a potem przetarł nimi piekące ze zmęczenia oczy, czując nasilający się z każdą chwilą ból głowy.
    Ray sięgnął po papiery, ostrożnie je rozłożył i przesunął po treści bystrym wzrokiem, zatrzymując go na złożonym u dołu strony tylko jednym, starannie wykaligrafowanym kobiecym podpisie. Wypuścił ze świstem powietrze z płuc i spojrzał znacząco na Dylana, podając mu dokumenty, a potem chwycił butelkę i napełnił puste kieliszki, tym razem już tylko czystą wódką.
    - Nie chcę o tym gadać w nasze pieprzone trzydzieste urodziny – wycedził przez zęby, uprzedzając kumpli zanim którykolwiek z nich zdążył cokolwiek powiedzieć i nie zaszczycając ich ani jednym spojrzeniem, przechylił kolejny kieliszek, odstawiając go z brzdękiem na blat. Przez chwilę cała trójka trwała tak w milczeniu, a Rayan, który mimo wszystko był przecież w pracy na wieczornej zmianie, obsłużył dwóch klientów zamawiających właśnie po ostatnim piwie. Na szczęście był środek tygodnia, więc ruch w barze był względnie mały, a to dawało mu szansę by chwilę odetchnąć i przynajmniej strzelić z przyjaciółmi po kielichu w ich trzydzieste urodziny zwłaszcza, że z hucznych imprez dawno już wyrośli.
    – Co to za panna? – zapytał Mike przerywając w końcu ciszę, a kiedy Rayan stanął przed nim i pytająco spojrzał mu w oczy, ruchem głowy wskazał na ciemnowłosą dziewczynę, która od jakiegoś czasu krzątała się w wąskiej przestrzeni na drugim końcu barowej lady. Uśmiechnęła się do kolejnego klienta podając mu zamówionego drinka, a gdy odwróciła się by sięgnąć po butelkę ginu stojącego na regale za jej plecami i dostrzegła przypatrujących jej się trzech mężczyzn, uśmiechnęła się promiennie również do nich, a potem jak gdyby nigdy nic wróciła do swoich obowiązków.
    - To [link widoczny dla zalogowanych], córka szefa – odparł Rayan i odchrząknął cicho, niepewnie zerkając na przyjaciół, którzy przyglądali mu się w tej chwili takim wzrokiem, jakby był co najmniej z innej planety. – No, co? – zapytał, marszcząc czoło i rozkładając bezradnie ręce, przesunął wzrokiem od Dylana do Michaela.
    - Ty złożyłeś jakieś śluby czystości, czy coś w ten deseń? – zapytał Mike, unosząc znacząco brwi. Palmer przewrócił oczami i westchnął ciężko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, w jakim kierunku zmierza właśnie ta rozmowa.
    - Stary, bo pomyślę, że masz jakieś problemy …. no wiesz…. – odezwał się Dylan, za wszelką cenę starając się powstrzymać wybuch śmiechu, gdy Ray posłał mu jedno z tych swoich morderczych spojrzeń, których miał w zanadrzu chyba całą kolekcję w zależności od okazji.
    - Zamknij się, bo ci przywalę i dostaniesz taki prezent urodzinowy, który zapamiętasz do końca życia, jak będziesz musiał wydać połowę swoich oszczędności na nową, równiutką szczękę – warknął, a Mike na dźwięk tych słów parsknął niekontrolowanym śmiechem.
    - A co z prezentem dla ciebie, Ray? – zagadnął i przekrzywiając zadziornie głowę, uśmiechnął się szeroko od ucha do ucha, kompletnie nie zrażony mrożącym krew w żyłach błyszczącym spojrzeniem przyjaciela. – Masz pod nosem i nie zamierzasz odpakować?
    - Nie zachowuj się jak mnich z Tybetu – prychnął rozbawiony Dylan.
    - Zejdźcie ze mnie z łaski swojej, co? – fuknął poirytowany Rayan, wodząc wściekłym spojrzeniem od jednego do drugiego. – Przypominam wam, że nie mieszkam sam i nie będę spraszać kobiet do domu, a tym bardziej nie mam zamiaru znikać na całą noc, po to tylko by przerżnąć jakąś pannę – dodał, mrużąc gniewnie oczy.
    - Ale nikt ci nie każe od razu iść po wszystkim w kimono – zaśmiał się Mike, jawnie się z nim drocząc, a kiedy Ray rzucił w niego ściereczką, wyszczerzył się jeszcze bardziej.
    - Nie słyszałeś o szybkich numerkach w łazience, albo pracowniczej szatni? – wtrącił Dylan, sugestywnie poruszając brwiami i wpatrując się w kumpla roześmianymi jasnymi tęczówkami. – Jeśli chcesz, mogę ci dać kilka instrukcji, na przykład jak to robisz przy ścianie musisz… - zaczął z pełną powagą, obrazowo przy tym gestykulując, ale zanim zdążył się rozpędzić przy swoim wykładzie, Rayan natychmiast mu przerwał.
    - Litości, Dylan! – jęknął bezradnie. – Ja wiem, że ty jesteś specem od szybkich akcji w dziwnych miejscach i w ekstremalnych pozycjach, ale obejdzie się bez przewodnika po Kamasutrze w twoim wykonaniu – dodał zmęczonym głosem. Widząc jednak obrażoną minę przyjaciela, a po chwili wystawiony w swoim kierunku środkowy palec, nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem.
    - Stary, my wiemy, że w twoim sercu jest miejsce tylko dla jednej przedstawicielki płci pięknej i sami jesteśmy w niej zakochani po uszy, ale twój bliski współlokator zacznie w końcu ostro się buntować i wtedy będzie kaszana – powiedział Mike, siląc się na poważny ton, choć jego oczy całe się śmiały.
    - Pilnuj lepiej swojego współlokatora, bo ostatnimi czasy z pewnością czuje się bardziej samotny niż mój – odgryzł się Ray, a Dawson zmrużył oczy i wycelował w niego palec wskazujący.
    - To było zagranie poniżej pasa – stwierdził, ale kumpel jedynie wzruszył obojętnie ramionami i uśmiechnął się przepraszająco. – A ty, czego rżysz, ciołku? – zapytał zwracając się bezpośrednio do chichoczącego u jego boku Dylana, a kiedy ten zaczął się śmiać jeszcze głośniej, zdzielił go ostrzegawczo w ramię.
    – Doceniam, że dbacie o moje waszym zdaniem, ubogie życie seksualne, ale poradzę sobie – powiedział ze śmiechem Ray i odruchowo przetarł suchą ściereczką główną ladę, ale zanim którykolwiek z nich zdążył się ponownie odezwać, ich uwagę zwróciły czyjeś podniesione głosy, przedzierające się przez hałas w lokalu i płynącą z głośników muzykę.
    - Jasna d**a! – zaklął Dylan pod nosem i zacisnął zęby tak mocno, że na policzku pojawił mu się pulsujący dołeczek, ani na moment nie odrywając przy tym lodowatego spojrzenia od wysokiej, szczupłej szatynki, która właśnie urządzała burdę w drugim końcu sali, doskakując z pazurami do drugiej, zdecydowanie bardziej filigranowej niż ona, dziewczyny. – Zadzwonię później – rzucił do kumpli, po czym zsunął się z barowego stołka i pospiesznie przechodząc przez salę, przecisnął się przez grupkę gapiów. Zdecydowanie chwycił szatynkę w pasie i odciągnął ją na bok. – Co ty znów odpieprzasz, [link widoczny dla zalogowanych]? – zagrzmiał, wwiercając się w jej przekrwione oczy płonącymi furią, niebieskimi tęczówkami.
    - Robię co mi się podoba – fuknęła odważnie, wyszarpując szczupłe ramię z jego żelaznego uścisku. – Zabieraj łapska! – syknęła, mrużąc gniewnie bladoniebieskie oczy. Dylan przymknął powieki i odetchnął głęboko starając się zapanować nad buzującą w nim wściekłością, a potem zupełnie nie zważając na jej protesty i niewybredną wiązankę, jaką rzucała pod jego adresem, chwycił ją za rękę, niemal siłą wyprowadzając z baru.


Madziu, jestem pod wrażeniem i z niecierpliwością czekam na realizację tego projektu.
A powiedz mi, co z tamtym pomysłem, który jakiś czas temu wstawiłaś też w przedpremierach? Doczeka się realizacji?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 205, 206, 207 ... 216, 217, 218  Następny
Strona 206 z 218

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin