Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Stars Way - odc. 20
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 51, 52, 53  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jaka jest Twoja ulubiona postać w "Stars Way"?
Eric
0%
 0%  [ 0 ]
Gabriel
66%
 66%  [ 2 ]
Maggie
33%
 33%  [ 1 ]
Tyler
0%
 0%  [ 0 ]
Logan
0%
 0%  [ 0 ]
Jimmy
0%
 0%  [ 0 ]
wszystkie są tak samo nudne :)
0%
 0%  [ 0 ]
nie umiem wybrać - lubię wszystkie
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 3

Autor Wiadomość
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:34:51 05-07-11    Temat postu:

Ha! chcialabym Jestem w Niemczech. A jak to mozna zmienic? Bo doprowadza mnie to juz do szalu, ale lepiej nie bede nic zmieniac, bo to nie moj komputer, wiec jeszcze cos zepsuje i bedzie...
No trudno, takie uroki doroslego zycia xd Ja jeszcze ciesze sie mlodoscia i dwumiesiecznymi wakacjami
Nie bede nic zdradzac, wszystko okaze sie w swoim czasie
A Ty, agam, skoro mowisz, ze wiesz, ze nic nie wiesz to znaczy, ze wiesz bardzo duzo taki z Ciebie Sokrates
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:41:18 06-07-11    Temat postu:

Mam nadzieję, że bawisz się dobrze, korzystaj z młodości, póki możesz

Możesz zapytać właściciela komputera i chwulowo zmienić ustawienia dla własnego użytku. Znalazłam takie coś:

Cytat:
Start Systemsteuerung (czyli opcje systemowe)
wybierasz Regions und Sprachoptionen
W zakładce Regionale Einstellungen z listy rozwijanej wybierasz Polnish
W zakładce Sprachen wybierasz Details a tam Polish Polish (Programmierer) - czyli układ klawiatury polski programisty.
W zakładce Erweitert z listy rozwijanej wybierasz Polnish

Inaczej mówiąc ustawiasz sobie w opcjach regionalnych układ klawiatury polski programisty. I jeszcze jedna rzecz. Jeśli masz zainstalowane sterowniki ATI (taka czerwona ikonka koło zegara systemowego) to w zakładce ATI - Klawisze dostępu musisz wyłączyć klawisze dostępu, bo inaczej jak naciśniesz np. Alt Gr + C to zamiast ć coś się uruchamia.


Albo łatwiejsza opcja, w której możesz dla nas stworzyć odcinek...
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:45:28 06-07-11    Temat postu:

Dziekuje :* Widze, ze sie naszukalas Jesli juz to skorzystam z tej drugiej opcji, bo z pierwsza to nigdy nie wiadomo - ja jestem taka lamaga, ze wszystko popsuje i wole sie za to nie brac
Zobaczymy, moze skorzystam, a jesli nie to z gory przepraszam. Wtedy odcinek ukaze sie troszke pozniej. Tak sobie mysle, ze kolejny dam w przyszlym tygodniu (bo akurat mam urodziny ), a nastepny dam dwa tygodnie pozniej, jak juz wroce do domu, no chyba, ze cos nie wypali
pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:35:50 16-07-11    Temat postu:

Wszystkiego najlepszego! Spóźnione, ale nie byłam pewna, kiedy to jest "w przyszłym tygodniu" więc wstrzymałam się na jeszcze późniejszy. Przede wszystkim natchnienia i do pisania, i do dążenia do celu.
I wcale się nie naszukałam, wpisałam w google tylko xD
Pozdrawiam i czekam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:25:29 16-07-11    Temat postu:

Ja się oczywiście dołączam do życzeń Wszystkiego naj, naj, najlepszego:*
Pozdrawiam i również czekam na Twój powrót i nowe odcinki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:51:49 18-07-11    Temat postu:

Dziekuje Wam za zyczenia Tak na przyszlosc powiem Wam, ze urodziny mam 14 lipca Mialam dac odcinek, ale jakos nie mialam czasu, wiec daje dzisiaj. Mam nadzieje, ze sie spodoba

ODCINEK 2 (52): „WYMÓWIENIE”

- O… Mój… Boże…! Co tu, do cholery, się dzieje?!
Maggie stała w progu pokoju Erica. Walizki same wypadły jej z rąk po widoku, jaki zafundował jej przyjaciel. Już otwarte na oścież drzwi wejściowe nie były dobrym znakiem, ale dziewczyna była tak zaaferowana tym, że wraca do domu i zaraz zobaczy się z jednym z najlepszych przyjaciół, że nie zwróciła na to uwagi. Teraz żałowała, że w ogóle tu przyjechała.
- Maggie? – zdziwił się Eric, wyswobadzając się z objęć jakiejś napalonej dziewczyny. – Co za niespodzianka!
- Ha! Zabawne… - Maggie wysiliła się na sarkazm. – Mogłabym powiedzieć to samo!
Eric zapiął szybko koszulę, którą w pośpiechu odpięła mu nowa znajoma i chciał uściskać przyjaciółkę, ale ta odsunęła się ze wstrętem. Chwilę potem otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, bo jej wzrok dopiero teraz padł na twarz towarzyszki Erica.
- Jill?! – wrzasnęła tak, że nocny stolik się zatrząsł.
- Zaraz… To wy się znacie?! – Eric również był w szoku.
- Hejka, Megs! Jak tam leci? Słyszałam, że wyjechałaś w małą podróż z tatusiem? – Koleżanka Erica nie wydawała się ani trochę zawstydzona całą tą sytuacją.
Natomiast Maggie wyglądała, jakby miała zaraz kogoś rozerwać na strzępy. Eric zdezorientowany patrzył to jedną, to na drugą.
- Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy: co się tutaj dzieje? – zapytał w końcu, nie wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi.
- To chyba ty powinieneś to wytłumaczyć MNIE! – krzyknęła Maggie, wspierając ręce na biodrach i oczekując wyjaśnień. – Co ty wyprawiasz z moją ciotką?!
- Z twoją… Z twoją CO? – wrzasnął, ale szybko tego pożałował, bo w jego stronę poleciała jedna z toreb dziewczyny.
Zdążył zrobić unik, ale nadal był w szoku.
- Okay… To może ja was po prostu zostawię samych? – Jill próbowała wymknąć się z pokoju niepostrzeżenie, ale Maggie jej na to nie pozwoliła.
- O nie… Nie tym razem, Jill! Co ty wyprawiasz? Czy w Stars Way wszystkim we łbach się przewróciło? Najpierw Sasie, teraz ty! Dlaczego wszystkie uwodzicie nieletnich?! – Maggie była tak zdenerwowana, że aż cała poczerwieniała na twarzy.
- Jakich nieletnich? – wrzasnęła Jill, a zaraz potem jej wzrok padł na Erica. – To ile ty masz lat?!
Eric uśmiechnął się krzywo, nerwowo przeczesując włosy palcami, a Maggie nie wytrzymała.
- Siedemnaście! – wrzasnęła, a Jill wybałuszyła oczy ze zdziwienia.
- Przysięgam, że nie wiedziałam! – próbowała się usprawiedliwić. – Wygląda jakby miał cholerną trzydziestkę na karku!
- Co ty nie powiesz? – Maggie usiadła na łóżku, bo czuła, że zaraz się przewróci.
Przypomniało jej się, jak Tyler powiedział to samo o Felixie. A zaraz potem, jak urządził pamiętną imprezę. Chwilę później oczami wyobraźni widziała już Sasie, która uwodzi Zacka, aż w końcu powróciła do rzeczywistości, nie zdając sobie sprawy, że wyłączyła się na dobre kilka minut. W tym czasie Jill, wciąż wykłócając się z Ericiem, zdążyła się doprowadzić do porządku.
- Co ty w ogóle robisz w Stars Way? – zapytała nagle Maggie, otrząsając się z niebyt miłego wspomnienia sprzed kilku minut.
- Wpadłam w odwiedziny, ale nikogo nie zastałam na farmie, więc postanowiłam trochę pozwiedzać stare śmieci. I tak trafiłam do Stars Creek, gdzie odbywała się wystawa starych samochodów. Mieli tam urządzony całkiem niezły bar… - Jill zamyśliła się na chwilę, próbując przypomnieć sobie więcej szczegółów. – No i tam poznałam Erica. Wiesz, że mam słabość do facetów z odjazdowymi samochodami…
- Aż za dobrze… - Maggie zaśmiała się histerycznie. – A tak w ogóle to gdzie jest Lisa?
- Zostawiła mi liścik, że wyszła gdzieś z Jimmym Smithem. Emma jest jeszcze z Davidem w Stars Creek… - wyjaśnił Eric.
- Z Davidem? – zdziwiła się Maggie.
- Tak. To jej ojciec.
Panna Carmichael nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Tyle się pozmieniało od czasu jej wyjazdu. Aż trudno było w to uwierzyć… Bez słowa chwyciła walizki i ruszyła do wyjścia, nie zwracając uwagi na ciotkę, która właśnie wypytywała Erica, czy jego matką nie jest czasem ‘ta Lisa Allenmeyer, która kiedyś przyjaźniła się z Antonym’.
- Hej, zaczekaj na mnie! – krzyknęła roztrzepana Jill, biegnąc za bratanicą, która już była przy drzwiach.
Po drodze na farmę Maggie nie odezwała się do ciotki ani słowem. Była zbyt zmęczona, oszołomiona i rozczarowana. Głupim pomysłem było wpadanie od razu do Erica. Natomiast Jill paplała jak najęta o swoich wojażach po Ameryce i Europie. Maggie z ulgą powitała ukochany dom. Farma Carmichaelów była jedynym miejscem na świecie, w którym czuła się naprawdę bezpieczna. Nie zwracając uwagi na Jill, która ugrzęzła w błocie, wbiegła szybko po schodach na werandę i otworzyła drzwi do domu. Nic się tutaj nie zmieniło, poza tym, że było jakoś pusto…
- Dzięki za pomoc, kochana bratanico… - warknęła Jill, zdejmując w progu ubłocone szpilki. – Zamierzasz się do mnie nie odzywać do końca życia?!
Powiedziała to tak głośno, że zwabiła do holu Antony’ego i Maxa.
- Maggie? – Antony uśmiechnął się na widok bratanicy, ale uśmiech równie szybko zszedł mu z twarzy, kiedy zobaczył, kto jej towarzyszy. – Jill… Co ty tu robisz?
- Niespodzianka! – krzyknęła kobieta, rozkładając szeroko ramiona i nie zwracając uwagi na rozdziawione ze zdumienia usta wszystkich zebranych.
Maggie prychnęła ze złością i ruszyła po schodach na górę.
- Och, daj spokój! – krzyknęła za nią Jill. – Przecież nic się nie stało!
- Oprócz mojego trwałego upośledzenia zdrowia psychicznego! – odgryzła się dziewczyna, a zaraz potem usłyszeli trzask drzwi do jej sypialni.
- No więc… - Jill Carmichael jak dyby nigdy nic uśmiechnęła się promiennie. – Tęskniliście?

***

- Pssst! Śpisz?
- Przestań świecić mi po oczach tą cholerną latarką!
- Dobra, już ją wyłączam! Przestań jęczeć!
Było około godziny trzeciej w nocy, kiedy Max zakradł się do pokoju kuzynki.
- Poszli już spać? – zapytała Maggie, zapalając nocną lampkę, by jej kuzyn mógł znaleźć drogę do jej łóżka .
- Dopiero niedawno. Musiałem czekać, aż zasną, żeby móc się do ciebie wymknąć. A ty czemu nie śpisz? – zapytał donośnym szeptem, widząc, że kuzynka siedzi w bujanym fotelu zamiast leżeć w wygodnym łóżku.
- Nie mogę zasnąć… - wyjaśniła. – Jak leci?
Nastąpiła chwila ciszy. Max nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Jeszcze niedawno wylewał swoje żale na kuzynkę jej koledze ze szkoły. Trudno mu było teraz spojrzeć jej w twarz. Tym bardziej, że bardzo za nią tęsknił, ale również czuł się oszukany.
W odpowiedzi na jej pytanie wzruszył tylko ramionami i usiadł na jej łóżku.
- Nie mieszkają razem…
Maggie już zdążyła się tego domyśleć. W domu z pewnością od dawna brakowało kobiecej ręki.
- Jak się trzymasz? – zapytała dziewczyna, a Max uznał, że najwyższy czas wygarnąć jej, co myśli.
- Jakby cię to w ogóle obchodziło!
- Co ty gadasz? Jasne, że mnie obchodzi, kretynie! Jesteś moim kuzynem!
- Więc dlaczego wyjechałaś, co? Bez żadnego pożegnania, bez słów wyjaśnienia! – Max nie mógł usiedzieć na miejscu, więc wstał i zaczął krążyć po pokoju.
- Nie miałam na to czasu. Henry przyjechał tak nagle…
- Henry? Jesteś z nim po imieniu? – Max nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- A jak mam do niego mówić? Dziadku? Czternaście lat go nie widziałam! To praktycznie obcy! – Maggie mówiła donośnym szeptem, starając się nie obudzić wujka i ciotki.
- Czy on… Mówił coś o mnie? – zapytał nagle Max, przysiadając z powrotem na łóżku i Maggie zrozumiała, dlaczego jej kuzyn był taki zły.
Uznała jednak, że najlepiej będzie powiedzieć prawdę.
- Nie – wyznała. – Ale to nie znaczy, że ma cię gdzieś! – dodała szybko, a Max prychnął. - Gdyby mu zależało, to chociaż by się ze mną przywitał.
- A co miałby ci powiedzieć?
- Nie wiem! Cokolwiek! Mógłby zapytać mnie, która godzina, a bo ja wiem?! To w końcu mój dziadek, nie? – Max był zły na Henry’ego Carmichaela. – Do ciebie pisał… - wyjąkał po chwili.
Maggie przypomniała sobie o listach, które regularnie wysyłał jej ojciec Antony’ego, a które jej wuj zatrzymywał, nie pozwalając by dotarły do prawowitego adresata.
Musiała przyznać kuzynowi rację. Nic nie usprawiedliwiało zachowania ich dziadka.
- Max, ja nie byłam z nim na wakacjach… - powiedziała nagle Maggie, a Max podniósł wzrok i otworzył szeroko oczy.
- Więc gdzie byliście? – zapytał chłopak ciekawy tego, co zaraz usłyszy.
- Nie powiesz nikomu? – upewniła się dziewczyna, a Max udał, że zapina usta niewidzialnym zamkiem i wyrzuca kluczyk za siebie. – Chodzi o moich rodziców. Szukaliśmy śladu po nich.
Max wydał z siebie taki dźwięk, że mógłby on obudzić cały dom.
- Ciiiicho!
Maggie przysiadła na łóżku obok kuzyna i zatkała mu usta ręką.
- Przepraszam! – pisnął Max. – I co?
- Nic.
- Jak to: nic? – zdziwił się chłopak. – Żadnych śladów? Żadnych fascynujących przygód? Nic…?
- No… Statek, którym moi rodzice mieli płynąć w rejs cztery lata temu, wypłynął z Nowego Jorku. To była jedyna wskazówka i stamtąd zaczęliśmy poszukiwania. Henry mówił, że ma jakiś trop, ale…
- Ale co? – Max ponaglił kuzynkę, kiedy ta na chwilę się zatrzymała w swojej opowieści.
- Na nic to się przydało – wyjaśniła.
- Co to był za trop?
- Podobno kilka miesięcy temu ktoś podał się za mojego ojca na Long Island.
Max wypuścił ze świstem powietrze.
- No, to już chyba coś, prawda?
- Chodzi o to, że ten ktoś, to nie był mój tata… Miał jego dowód i wszystkie inne dokumenty, ale to nie był on! – Maggie usilnie się nad czymś zastanawiała, sama nie wiedząc, co myśleć na ten temat. – Wiedziałam, że jest taka ewentualność, kiedy tam jechałam, ale miałam nadzieję, że on jednak…
- Żyje? – podsunął Max, a Maggie kiwnęła głową.
- W każdym razie, facet, który udzielił tej informacji Henry’emu to był jakiś kanciarz. Znał tego faceta, podającego się za tatę, bo razem robili jakieś ciemne interesy. Nie pytaj mnie, skąd dziadek zna takich ludzi, bo nie mam zielonego pojęcia – uprzedziła pytanie kuzyna i ciągnęła dalej. – W każdym razie, spotkaliśmy się z tym podszywaczem, a on twierdził, że dokumenty dostał od jakiegoś fałszerza, który zajmował się nielegalnym przemycaniem emigrantów do Europy.
- Super… - westchnął Max, ale Maggie rzuciła mu srogie spojrzenie.
- To wcale nie jest super! To oszuści i tyle! Ten fałszerz nawet nie pamiętał, skąd dokładnie wytrzasnął dokumenty mojego taty. I w taki oto sposób wróciliśmy do punktu wyjścia. – Dziewczyna zakończyła swoją opowieść z nietęgą miną.
- Ale to znaczy, że… - Max nie mógł wykrztusić słowa. – To znaczy, że… Że nic nie znaleźliście?
- Nie. Przecież mówiłam!
- Tak, ale spodziewałem się jakiejś mrożącej krew w żyłach historii!
- Wybacz, że nie mieliśmy okazji spotkać się oko w oko z piratami! – warknęła obruszona Maggie. – Lepiej mi powiedz, co w sprawie Antony’ego i Kendry.
- Rozwodzą się – poinformował kuzynkę Max, wciąż zaaferowany jej opowieścią. – A ty dlaczego mi nie powiedziałaś, że mama zdradziła tatę z Markiem?!
- Co?! Skąd wiesz?! – wrzasnęła dziewczyna i tym razem to Max musiał jej zatkać usta. – To znaczy: kto ci to powiedział? – dodała już trochę ciszej.
- Gabe.
- Co?!
- Ciiicho…!
- Jak to: Gabe? Ty z nim rozmawiasz? Normalnie go zabiję! – Maggie zmrużyła oczy, wyobrażając sobie najokropniejsze tortury, które mogłaby wykorzystać na Blake’u.
- Gabe mówił, że to zrobisz… - przypomniał sobie Max.
- I miał rację!
Przez chwilę siedzieli w ciszy, kiedy w końcu Max się odezwał.
- Maggie… Jak myślisz? Co teraz będzie?
Dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana, ale chwilę mężniej zrozumiała, o co mu chodzi: o rozwód rodziców.
- Nic. Będziemy żyć dalej. Nie łam się, Maxie. Będzie dobrze!
- A jeśli nie?
Max spojrzał na nią szklistymi oczami, a ona dobrze wiedziała, że to pytanie dręczyło go od dawna. Przytuliła go do siebie i gładząc mu włosy powiedziała cicho, ale stanowczo:
- Będzie. Musi być…

***

- Poczekaj… Więc chcesz mi powiedzieć, że twoja ciotka, Jill, o mały włos nie przespałaby się z Ericiem? – Tyler wybuchnął śmiechem, kiedy jechali razem do szkoły, jak zwykle na deskorolkach.
Tak się ucieszył, że jego najlepsza przyjaciółka wróciła do miasta, że kiedy tylko dostał od niej wiadomość, od razu stawił się na progu farmy.
- Bardzo śmieszne… - stwierdziła dziewczyna z sarkazmem, kiedy jechali przez centrum miasteczka.
- A żebyś wiedziała! Eric ostatnio mnie po prostu zadziwia, tak się zmienił! Też bym chciał mieć takie powodzenie! Bianca, Jenny i na dodatek Jill Carmichael! Och! Byłbym zapomniał o Alex! Przecież ona też się w nim podkochuje! – Tyler wyliczał imiona dziewczyn i nie zwrócił uwagi na drogę, co spowodowało, że wpadł na jakąś staruszkę, która obrzuciła go wyzwiskami i zagroziła, że zadzwoni do jego matki.
- Przepraszam, pani Henderson! – zawołał za nią, robiąc minę niewiniątka.
- Zaraz, zaraz… Co masz na myśli, mówiąc, że Eric się zmienił? – zapytała Maggie, chwytając deskorolkę w ręce i podchodząc do kumpla, który próbował doprowadzić się do porządku po stłuczce ze staruszką.
- Oj tam, zaraz zmienił… Po prostu ma większe powodzenie i tyle! – wyjaśnił Tyler, masując obolałe ramię.
- Powodzenie? A co się stało z Biancą? – zdziwiła się Maggie. – Przecież ze sobą chodzili, nie?
- Chodzili, chodzili, ale go rzuciła i wyjechała z miasta.
- Co?! Jak to?
- Ano tak to. Wkurzyła się, że Rick kręci z Jenny i dała mu ultimatum. – Tyler mówił to tak zdawkowym tonem, że Maggie po prostu nie wierzyła własnym uszom.
- Rick?
- No tak… Tak teraz mówimy na Erica!
- Boże! Nie było mnie niecałe trzy tygodnie! – krzyknęła dziewczyna, a Tyler wzruszył ramionami. – Jak on mógł kręcić w dwiema jednocześnie?
- Problem w tym, że on na początku wcale nie kręcił z Jenny – kontynuował swoją opowieść TJ.
- Więc o co chodziło Biance?
- No bo widzisz… Nasza słodka Bianca była zazdrosna i tak jej się wydawało. Sama Jenny nie wiedziała, że Eric ma dziewczynę, no i mylnie zinterpretowała kilka znaków, bo on był dla niej po prostu miły. Na nic więcej by się nie ośmielił, bo po prostu bał się Gabe’a i na dodatek Bianca zrobiła mu straszną awanturę.
- To ma sens… - Maggie przypomniała sobie, jak Gabe omal nie pobił brata za to, że ten spotykał się od czasu do czasu z jego kuzynką. – No ale przecież się pogodzili, nie?
- Ha! Ale znów się do siebie nie odzywają!
- Dlaczego?
- Zaraz do tego dojdę. – Tyler rozkręcił się na dobre. – Nie wiem dokładnie, kiedy to się stało, ani nawet jak, ale Eric zaczął umawiać się z dwiema jednocześnie. Dosłownie! Chyba nie mógł się zdecydować czy jak… W każdym razie nawet nieźle mu to szło, do czasu, gdy obie dowiedziały się o jego oszustwie i… dały mu kosza. Bianca wyjechała, bo jej ojciec pozałatwiał wszystkie interesy, a ją już nic tutaj nie trzymało, natomiast Jenny, na jej własne nieszczęście, utknęła w Stars Way High, bo zapisała się tutaj przed rozpoczęciem ferii. Tak czy inaczej… Od tamtego czasu Gabe i Eric ze sobą nie rozmawiają, Jenny nienawidzi Erica, a sam zainteresowany jest powszechnie wielbiony i podziwiany. No… Przynajmniej przez męską część uczniów. My czcimy go, jak boga. Dziewczyny udają, że je oburza to, co zrobił, ale sam widziałem jak wtykają mu w ręce numery telefonów i jak uśmiechają się na korytarzu. Słowo daje, że jedna mu wrzuciła do szkolnej szafki stanik…!
- Och, zamknij się już, Tyler! – Maggie nie mogła tego dłużej słuchać. – Jak on mógł aż tak się zmienić? To znaczy… Za Biancą nigdy nie przepadałam, ale to nie usprawiedliwia jego zachowania!
Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Wydawało jej się, że Eric, albo raczej Rick, jak go teraz nazywano, to porządny chłopak. Najwyraźniej się pomyliła.
Doszli do szkoły, a ona jakoś nie miała ochoty tam wejść. Będzie tam Eric i kilka innych osób, których nie chciała w tej chwili oglądać. Na przykład Zack – nie wiedziała, co mu powiedzieć w związku z Sasie, albo Gabe – jego chciała zabić gołymi rękami za to, że wygadał się przed Maxem.
- Na co oni się tak gapią? – spytała Tylera, kiedy szli szkolnym korytarzem, a wszystkie oczy zwracały się ku nim.
- Och! Prawie bym zapomniał! Kiedy wyjechałaś, powstała nowa plotka! Nowa teoria głosi, że to nie Mia jest w ciąży tylko ty i że wyjechałaś, aby poddać się aborcji.
Maggie sama nie wiedziała, co jest gorsze: ludzie, którzy rozpowiadają takie głupie plotki, czy ci, którzy ich słuchają. Najbardziej jednak uderzył ją zdawkowy ton, jakim powiedział to TJ.
- A ty co? – zwróciła się do przyjaciela. – Od kiedy to stać cię na takie rzeczy? – zapytała, wskazując na drogie, sportowe buty i firmową bluzę.
- Moi rodzice są lekarzami, zapomniałaś?
Maggie prychnęła. Dobrze wiedziała, że rodzice TJ’a są nadziani, ale nie przypominała sobie, żeby jej kumpel kiedykolwiek to wykorzystywał. Spojrzała na niego spode łba, a on westchnął.
- Och, no dobra… Dostałem pracę w SW News…
- To super! – ucieszyła się Maggie. – Moje gratulacje!
- Dzięki. – Tyler się zarumienił. – Na razie tylko na pól etatu, ale zawsze… Całkiem nieźle płacą. Musisz zobaczyć mój materiał o Tygrysach. Ma pójść w tym tygodniu. A wczoraj komentowałem wystawę samochodów w Stars Creek!
- Naprawdę się cieszę, Ty! – przyznała szczerze dziewczyna.
- Hej, Carmichael? Jak tam? Bolało? – zapytał jakiś uczeń z czwartej klasy, a zaraz potem wybuchnął śmiechem i przybił piątkę swojemu kumplowi.
Maggie domyśliła się, że chodzi mu o jej domniemaną aborcję, więc, wściekła, odwróciła się i powiedziała groźnie:
- Nie tak jak zaboli ciebie, kiedy złoję ci dupę, Williams!
- No, no, no… Jak zwykle radośnie nastawiona do życia… - odezwał się jakiś głos za nimi i Maggie poczuła, że pierwszy dzień po tak długiej przerwie nie zapowiada się obiecująco.
- Jak zwykle pojawiający się w najmniej odpowiednim momencie… - odgryzła się na widok znienawidzonego Logana Parkera-Collinsa.
- Urlop się udał? – zapytał z przesadną grzecznością, uśmiechając się łobuzersko.
- Dziękuję, było wyśmienicie – odpowiedziała z sarkazmem, kierując się do sali Jimmy’ego Smitha i pociągając za sobą Tylera.
W „Sali Śmierci”, jak potocznie nazywano salę „0”, w której odbywały się zajęcia Jimmy’ego Smitha, jak zwykle panował chaos. Kiedy nauczyciel wszedł do środka, wszyscy jednak ucichli.
- Dobry, dobry… - Jimmy machnął ręką, chcą uciszyć klasę. – Usiadł na biurku i rozejrzał się po wszystkich. – O! Widzę, że nasz mały ninja powrócił!
To mówiąc, miał na myśli oczywiście Maggie i wszystkie oczy zwróciły się ku dziewczynie.
- Witam po przerwie, panno Carmichael. Brakowało nam ciebie na zajęciach praktycznych. Nikt nie ma takiego prawego sierpowego jak ty… Co jak co, ale ja o tym wiem najlepiej – zaśmiał się Smith, wskazując na swoją szczękę i przypominając zebranym pamiętną lekcję, kiedy to Maggie uderzyła go w twarz.
W tym momencie drzwi do klasy otworzyły się i wszedł spóźniony Eric.
- Jest i nasz lowelas! – zawołał Jimmy, puszczając do niego oko. – Siadaj, młody. Na panienki przyjdzie czas później.
Eric usiadł na wolnej poduszce koło Maggie, która niezadowolona z tego towarzystwa, szybko przesiadła się gdzie indziej.
W klasie Smitha było w zwyczaju, że każdy siedział na podłodze na własnej poduszce. Między innymi dlatego, lekcja była o wiele ciekawsza niż normalnie.
- Dlaczego kazał nam pan przyjść do sali? – zapytał zdziwiony Zack, rozglądając się po pomieszczeniu. – Nie będzie dzisiaj zajęć praktycznych na boisku?
- Nie, Donovan – odpowiedział mu Jimmy, a wszyscy ze zdziwieniem stwierdzili, że w jego głosie dało się usłyszeć gorycz zawodu. – Mam wam do obwieszczenia pewien komunikat.
Wszyscy wpatrywali się w nauczyciela w skupieniu, oczekując na to, co miał im do powiedzenia.
- Moje metody nauczania są dość… - zaczął Jimmy i zatrzymał się na chwilę, żeby znaleźć odpowiednie słowo. – Innowacyjne…
Uczniowie popatrzeli po sobie ze zdziwieniem. Od dawna o tym wiedzieli. Ale o ile kiedyś ich to przerażało, teraz nie wyobrażali sobie inaczej lekcji przysposobienia obronnego. Dla wielu z nich był to ulubiony przedmiot w szkole, bo wszyscy zdążyli polubić Jimmy’ego.
- Tak… Te metody mogą budzić w wielu kontrowersje. Grono pedagogiczne nie pochwala takiego typu nauczania i jestem pewny, że wasi rodzice również, sądząc po skargach, jakie mnie doszły.
Trzecia klasa wstrzymała oddech. Były jakieś skargi na Jimmy’ego Smitha? Każdy z nich trzymał buzię na kłódkę, żeby nie wygadać się, jak naprawdę wyglądają lekcje z weteranem wojennym. Dobrze wiedzieli, że ich rodzice, by tego nie pochwalili, więc woleli nie mówić im prawdy. A jednak ktoś musiał zakiblować, albo jakiś rodzic inaczej dowiedział się o niekonwencjonalnych środkach Smitha.
- W każdym razie… - Jimmy kontynuował swoją przemowę. – Dostałem wymówienie – zamachał im przed oczami urzędowym dokumentem, który trzymał w dłoniach. – Jutro o tej porze już mnie nie będzie w Stars Way.
- Co?
- Jak to?
- To niemożliwe!
Rozległy się głośne protesty. Kilku uczniów wstało na znak, że mają zamiar od razu udać się do dyrektorki, aby przekonać ją do zmiany decyzji. Jimmy nakazał im jednak usiąść.
- To nic nie zmieni. Niczego nie wskóracie, a możecie tylko pogorszyć sytuację…. – wyjaśnił im, ale bynajmniej to do nich nie przemówiło.
- Nie może pan odejść! – krzyknął Eric.
- Właśnie! Jest pan najlepszym nauczycielem, jakiego do tej pory mięliśmy! – zgodziła z kolegą Maggie, a wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
Taka była prawda. Być może początek ich znajomość z tym kontrowersyjnym mężczyzną nie był obiecujący, ale wszyscy się do niego przyzwyczaili i oswoili się z nim. Był dla nich dobrym kumplem, kimś o wiele ważniejszym od zwykłego nauczyciela. Nikt nie nauczył ich tyle, co on. Każda lekcja ze Smithem dawała im więcej do myślenia niż najbardziej wyczerpujący test z matematyki albo literatury.
- Miło mi to słyszeć… - westchnął Jimmy.
Naprawdę zżył się z tymi dzieciakami i żal mu było odchodzić, ale nie miał innego wyjścia.
- Kto nakablował?! – warknął TJ, wstając, gotów uderzyć każdego, kto się przyzna. – No kto? Gadać!
- To nieważne, Tyler – stwierdził zrezygnowany Smith, a zaraz potem się uśmiechnął. – Dzięki za wszystko, dzieciaki… Naprawdę dobrze mi się z wami pracowało. Najlepsza klasa w tej szkole!
Rozległo się kilka śmiechów, ale większość z zebranych miała nietęgie miny. Najbardziej wkurzony zdawał się być Gabriel. Jimmy Smith był kimś w rodzaju jego mentora, duchowego przewodnika. To w końcu dzięki niemu powrócił do formy i znów mógł grać w koszykówkę. Lekarze wyczekiwali na cud i tylko jeden Smith był w stanie przywrócić mu wiarę w marzenia. Gabe nie zamierzał tego tak zostawić. Wstał. Wszyscy spojrzeli na niego osłupiali. Ich kapitan wyglądał, jakby miał przyłożyć dyrektorce za to, że zwalnia ich nauczyciela.
- Daj spokój, Gabe. Nic już nie możesz zrobić… - westchnął Jimmy, wiedząc, co chodzi po głowie jego podopiecznemu.
Gabriel zacisnął zęby. Dobrze wiedział, kto za tym wszystkim stoi i nie zamierzał pozwolić by uszło mu to płazem.
- To on, prawda? – zapytał, a wszystkie oczy się na niego zwróciły. – To on przekupił Radę Rodziców, to on wymógł na dyrektorce, żeby cię zwolniła, tak?
Jimmy uśmiechnął się krzywo. Nigdy nie przepadał za Damianem Blake’iem.
- To już koniec, Gabe… - powiedział, ale Gabriel go nie posłuchał.
Podniósł dumnie głowę i ruszył do wyjścia.
- Wcale nie! – krzyknął. – Nie pozwolę, żeby doszczętnie zniszczył mi życie…
Już miał chwycić za klamkę i wyjść, kiedy Jimmy go powstrzymał, mówiąc:
- To twój ojciec, Gabe? Co chcesz zrobić? Wyrzec się go, żebym tylko mógł tutaj dalej pracować?! To nie ma sensu!
- Walka zawsze ma sens! Ty mnie tego nauczyłeś, pamiętasz? – Gabriel z trudem panował nad emocjami.
- Tak, ale czasami trzeba też umieć odpuszczać i godzić się z losem! – Jimmy położył Gabe’owi rękę na ramieniu, żeby go uspokoić, ale niczego tym nie wskórał, więc powtórzył: - To twój ojciec…
- Ja nie mam ojca – wyznał Gabriel, a wszyscy zebrani w klasie otworzyli oczy ze zdumienia. – Ty jesteś mi bliższy od niego. I nie pozwolę, żeby Damian Blake postawił na swoim. Nie tym razem. Nie na mojej warcie!
I wyszedł pozostawiając wszystkich w osłupieniu. Jimmy jeszcze przez chwilę patrzył na oddalającą się korytarzem sylwetkę Gabriela z mieszaniną złości, ale też wzruszenia. Ten chłopak był jedynym powodem, dla którego chciał zostać w Stars Way. Teraz był tego pewny, jak nigdy wcześniej…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:37:29 18-07-11    Temat postu:

Jak mogłaś pomyśleć, że się nie spodoba?
OMG! Ale się z Erica ziółko zrobiło No i pech chciał, że musiał trafić na ciotkę Meg, a biedna dziewczyna, na pewno zmęczona po podróży, od razu oprzytomniała, gdy ich razem zobaczyła Tak w ogóle, to po co ona przyjechała? Zostanie na dłużej? Jakoś nie zapałałam do niej sympatią, ale może się to zmieni, gdy poznamy ją bliżej;)
Bardzo zmartwiło mnie, że Jimmy dostał wymówienie Nie sądzę, żeby Gabriel, nawet jako syn Blake'a miał taką siłę przebicia, by przekonać dyrektorkę do zmiany decyzji. No i nie bardzo też rozumiem, jaki cel w zwolnieniu Smitha ma Blake? Czy myśli, że Gabriel wróci wtedy do domu? Myślę, że uczniowie w tej sytuacji powinni się zebrać i urządzić jakiś protest
Liczyłam po cichu na jakąś scenkę między Garbrielem a Maggie, zwłaszcza, kiedy przeczytałam o tych nowych plotkach na temat jej ciąży, ale się nie doczekałam, więc czekam dalej Mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać na nowy odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:49:20 18-07-11    Temat postu:

Dzieki za komentarz Odcinek postaram sie dac w przyszlym tygodniu.
Myslalam o protescie, ale jeszcze sie zobaczy. Pojde na zywca
A o scenke z Maggie i Gabe'em postaram sie juz niedlugo, nie boj sie. Te plotki raczej nie mialy wiekszego znaczenia. Chodzilo mi tylko o to, zeby pokazac, jacy uczniowie potrafia byc zlosliwi i bezmyslni, no i tyle
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:53:01 18-07-11    Temat postu:

No tak, ale wiesz, Gabriel mógłby jakoś zareagować, w końcu jeśli poszła plotka, że Maggie była w ciąży, to pewnie poszła też i taka, kto jest domniemanym sprawcą, a tu wszystkie znaki wskazują na Gabriela:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:45:36 20-07-11    Temat postu:

Uśmiałam się, brakowało mi tego twojego humoru
Przemiana Erica w Ricka przypadła mi do gustu, bo zaczynał się robić ciapowaty, a teraz przynajmniej przypomniał nam, że Damian ma dwóch synów. Niestety wybór na kolejną kochankę ciotki Maggie nie był zbyt trafiony, tym bardziej, że dziewczyna ich przyłapała. Rownież nie za bardzo przypadła mi do gustu ta Jill, czuje, że jeszcze namiesza. Tylko łapy precz od Gabe'a, bo on jest dla Megs.
Jimmy nie może zostać zwolniony! Przeklęty Blake rzucił gotówką i proszę. Niesprawiedliwość... A myślałam, że to z Diany gorsze ziółko, myliłam się, jak zawsze. Gabe dobrze robi, że chce walczyć. Jimmy to taka iskierka w szkole, mimo niekonwencjonalnych metod. Uczniowie go kochają i ja też przyłączam się do protestu.
Czekałam na scenkę z moją ublubioną parką, ale niestety musiałam się zadowolic kąśliwą rozmową z Collinsem. Cos się kroi, czuję to w kościach. Plotka o ciąży i aborcji mnie rozwaliła, rzeczywiście uczniowie potrafią być złośliwi.
Scenka między kuzynostwem urocza. Biedny Max, nic dziwnego, że poczuł się skrzywdzony. No ale rzuciłaś nieco światła na tajemnicza podróż z dziadkiem, która nie przyniosła skutków. Myślę jednak, że w końcu wyjdą na jaw niecne postępki Damiana, który na pewno jest odpowiedzialny za to zniknięcie/zabójstwo.
Cóż, czekam na ciąg dalszy wydarzeń. Kiedy wracasz i kiedy możemy spodziewać się kolejnego odcinka? Co się się dzieje z Alex, Felixem, Zachiem i Mią?
Pozdrawiam, jak zawsze i życzę wypoczynku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:13:58 20-07-11    Temat postu:

Co zlego, to zawsze musi byc Gabe? A moze teraz przyszla era Erica albo raczej Ricka Moze pojdzie plotka, ze to on ma romans z Maggie? Niczego nie wykluczam...
Mary, dzieki za komentarz Wracam w weekend jakos chyba, wiec postaram sie, aby odcinek byl juz w przyszlym tygodniu A o tych postaciach juz niedlugo... Nie mam dla nich za bardzo miejsca, jak juz sie rozpisze o innych bohaterach, ale postaram sie ich jakos wcisnac w nastepnym
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:57:14 21-07-11    Temat postu:

Nie musisz ich wciskać na siłę. Pisz tak, jak sobie zaplanowałaś, a ja poczekam. Każdy odcinek mi się podoba, nawet gdybyś napisała kilkustronicową rozmowę Kendy i Diany - których nie lubię - to i tak będę czytać z chęcią
Cieszę się też, że rozwinęłaś wątek Maxa, mam nadzieję, że z tego nie zrezygnujesz, bo to fajny chłopak i jego relacje z Gabem mi się podobają.
No cóż, czekam na intryg ciąg dalszy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:34:54 10-08-11    Temat postu:

Podbijam na pierwszą stronę i w zamian oczekuję szybciutko odcineczka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:59:37 10-08-11    Temat postu:

- Jill Carmichael

ODCINEK 3 (53): „SKARB”

Gabriel był wściekły. Nie mógł uwierzyć, że Damian byłby zdolny do czegoś takiego, ale w głębi duszy wiedział, że to właśnie jego ojciec jest za to odpowiedzialny. Kto inny chciałby zwolnienia Jimmy’ego Smitha?
Głowę zaprzątały mu przeróżne myśli i najczarniejsze scenariusze, w których wygarniał ojcu, co tak naprawdę o nim myśli. Trudno było mu zachować trzeźwość umysłu, kiedy wbiegał po schodach wejściowych do domu.
Domu? Przecież to nie był jego dom. Przynajmniej już nie…
Wszedł do środka, czując, jak wszystko się w nim gotuje ze złości, ale z goryczą stwierdził, że jego ojca nie ma w rezydencji. Sekretarka poinformowała go, że miał jakieś ważne spotkanie z inwestorami w Comer. Diana wybyła gdzieś na zabiegi upiększające razem ze swoją siostrą Stephanie, która u nich mieszkała od pewnego czasu. Nie licząc służby, dom był zatem zupełnie pusty. Nie miał jednak zamiaru błąkać się po korytarzach, w poszukiwaniu jakichś dowodów obciążających Damiana. Czuł się tutaj obco i od chwili, kiedy przekroczył próg ogarnęło go uczucie klaustrofobii pomimo wielkiej przestrzeni, w jakiej się znajdował. Zapragnął jak najszybciej się stamtąd wydostać.
Dopiero na zewnątrz mógł odetchnąć świeżym powietrzem. Oparł się o bramę i westchnął ciężko. Nagle coś przykuło jego uwagę. Czarne auto podjeżdżające na podjazd. Bez trudu je rozpoznał: w końcu to on prawie doszczętnie je rozbił nie tak dawno temu.
- Czego tu szukasz? – warknął na Erica, który akurat zatrzasnął drzwiczki samochodu i wyszedł mu naprzeciw.
- Przyjechałem cię powstrzymać od zrobienia czegoś głupiego – odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
To by wyjaśniało, co Eric tutaj robił tak wcześnie. Ostatecznie lekcje jeszcze trwały, ale Gabe zdołał się z nich urwać, bo miał ważną sprawę do ojca. Jego brat próbował go chyba powstrzymać przed niesłusznymi oskarżeniami pod adresem Damiana.
- Oszczędź sobie… - Gabe zaśmiał się kpiąco. – Od kiedy to go bronisz? Och! Zapomniałem! Przecież jesteście teraz najbliższą rodziną!
Już miał zamiar odejść, kiedy Eric go powstrzymał słowami.
- On jest chory.
Gabriel prychnął.
- Tak, rzeczywiście… Jego przypadłość to chorobliwa żądza pieniędzy i władzy, ale to już chyba wiesz. Zdaje się, że to dziedziczne...
- Przestań! Ja mówię poważnie! – Eric zmusił go, by na niego spojrzał. – Już raz miał zawał, a następnym razem może nie mieć tyle szczęścia. Dobrze wiesz, że nie jestem jego wielkim fanem i nie zamierzam też wkupić się w jego łaski, ale ta sprawa z Jimmym Smithem…
- Nawet nie zaczynaj tego tematu, bo nie masz najmniejszego pojęcia, o co chodzi…
- A ty nie masz najmniejszego dowodu na to, że to Damian miał wpływ na jego wypowiedzenie!
Stali tak przez chwilę, sypiąc iskrami z oczu. Ciszę przerwał jednak kpiący śmiech Gabriela.
- Wiesz co? Ty naprawdę jesteś do niego podobny… Możesz z dumą nosić nazwisko Blake, bo w pełni na nie zasłużyłeś.
I odszedł, pozostawiając brata z osłupiałą miną. Jeszcze nigdy żadna obelga nie obraziła go tak bardzo, jak słowa, które wypowiedział przed chwilą jego brat.

***

- To niemożliwie. Nie mogą go zwolnić. On po prostu jest zbyt wielki…
Tyler nie mógł uwierzyć, że Jimmy Smith w końcu dostał wypowiedzenie.
- Żadne z nas tego nie chce, ale możemy tylko zaciskać pięści i zgrzytać zębami – stwierdziła z goryczą Maggie.
- Maggie ma rację. Najgorsze jest to, że ja naprawdę go polubiłem przez te miesiące – wyznał Zack i zapanowała krótka cisza, po której trójka przyjaciół spojrzała wyczekująco na Alex.
- No co? – spytała, nie wiedząc, o co im chodzi.
- Tobie też go będzie brakowało, tak? – upewnił się Tyler, a ona nieznacznie się zmieszała.
- No wiesz… Prawdziwy nauczyciel to to nie był…
- Och! A ty znowu zaczynasz! Co ty byś chciała robić na przysposobieniu obronnym, co? Jimmy Smith to najlepszy nauczyciel, jakiego kiedykolwiek mieliśmy!
- Dobra już dobra, uspokój się, Ty! – wrzasnęła Alex, by uspokoić przyjaciela. – Ja też go polubiłam, ale nie uważam, żeby nauczył mnie czegoś ciekawego…
- No masz! A ty znów myślisz tylko o sobie! Czy ktoś ci już kiedyś powiedział, że jesteś niewiarygodnie nadętą i przemądrzałą egoistką?!
Wszyscy wstrzymali oddech. W oczach Alex zalśniły łzy. Zatrzasnęła swoją szkolną szafkę z impetem i pobiegła w głąb korytarza, znikając im z oczu w tłumie uczniów.
- Przegiąłeś, stary… - skarcił kumpla Zack i wzrokiem spróbował odszukać poparcia u koleżanki, ale ta ku jego zdziwieniu stanęła murem za Tylerem.
- TJ ma rację. Alex zachowuje się jak egoistka i to nie pierwszy raz. Musi zrozumieć, że świat nie kręci się wokół niej.
- Nie mogę uwierzyć, że ty to właśnie powiedziałaś – stwierdził Zack i już chciał odejść, kiedy najwyraźniej coś sobie przypomniał. – Wiesz, tobie nikt nie prawił kazań, kiedy udawałaś, że spotykasz się z Blake’iem, żeby tylko nie iść ze mną na imprezę. Rzeczywiście, twoje zachowanie nie było wtedy ani trochę dziecinne i samolubne… - dodał z sarkazmem i pozostawił ich nieco zmieszanych.
Po chwili jednak Maggie otrząsnęła się z wyrzutów sumienia. Miała ważniejsze sprawy na głowie i nie mogła się przejmować zespołem napięcia przedmiesiączkowego u Alex albo syndromem nastoletniego ojca u Zacka. Terasz trzeba było wymyślić, jak pomóc Smithowi.
- Zostaw to mnie – poradził Tyler, trafnie interpretując jej minę. – Jimmy Smith to nasz skarb i obiecuję, że nie oddamy go bez walki! Szczerze mówiąc, mam już pewien plan...

***

Antony przeglądał dokumenty swojego gospodarstwa. Od czasu sprawy z Kendrą, nie miał siły na niczym się skupić. Wszystkie liczby i statystyki odrzucały go, gdy tylko na nie spojrzał. Najgorszy jednak wydawał mu się fakt, że pomimo zdrady żony i najlepszego przyjaciela, nadal był skazany na pracę z Markiem Donovanem. Był on bowiem jego wspólnikiem i nie mógł pozbawić go udziałów na farmie.
- Co jest, braciszku? – Do kuchni, gdzie Antony wertował stertę papierów, wparowała Jill.
- Jill, próbuje się skupić… - wyjaśnił Tony, przecierając zmęczone oczy. – Po co ty tutaj właściwie przyjechałaś?
Rzucił to pytanie po raz pierwszy i kobieta trochę się zmieszała. Nie sądziła, że padnie tak szybko. Myślała, że będzie tu mile widziana, ale się przeliczyła. Brat był zbyt przytłoczony rozwodem, by móc poświęcić jej czas, Max był za młody, a i on nie okazywał większego zainteresowania jej osobą. Myślała, że chociaż jej bratanica, z którą ostatecznie świetnie się dogadywała, będzie przychylnie nastawiona, ale Maggie najwyraźniej nadal pamiętała o tej sprawie z Ericiem… No cóż, sama sobie na to zasłużyła, zadając się z nieletnim, ale niby skąd miała wiedzieć, że on ma tylko siedemnaście lat?
- Pytałem, co tutaj robisz? – ponowił pytanie Antony. – Zjawiasz się jak gdyby nigdy nic bez słowa wyjaśnienia. Myślałem, że jesteś w Argentynie z tym, jak mu tam… Enrique?
- Po pierwsze: w Brazylii, a po drugie: nie z żadnym Enrique tylko z Eduardem – poprawiła go siostra, a on wywrócił teatralnie oczami.
- Wszystko jedno, jak się nazywają, Jill! Nie nadążam z zapamiętywaniem imion twoich chłopaków. Powiesz mi wreszcie, co cię sprowadza do Stars Way?
- Nie mogłabym bez żadnego, nieusprawiedliwionego powodu, odwiedzić mojego kochanego braciszka i jego rodzinkę? – Jill uśmiechnęła się słodko, ale Antony nie dał się na to nabrać.
- W ogóle mnie dziwi, że dali wam wolne. Myślałem, że na tych studiach archeologicznych macie prowadzić jakieś wykopaliska i takie tam różne. Sama mówiłaś, że nie dasz rady przyjechać na Boże Narodzenie, bo masz nawał pracy. Płacą wam chociaż czy to tylko w ramach praktyki?
- Za dużo słów! – krzyknęła, siadając na kuchennym krześle i łapiąc się za głowę. Przez chwilę przypatrywała się, jak jej brat przegląda dokumenty, ale uznała, że najwyższy czas to powiedzieć, więc zebrała w sobie siły i wybuchła: - Wyrzucili mnie ze studiów!
Zakryła się rękoma, jakby się bała, że brat gotów jest ją pobić. Zamiast tego usłyszała krzyk wściekłości.
- No nie! Czy to się dzieje naprawdę?! Głupi, bezużyteczny, jak mogłem przeoczyć!
Antony powtarzał jakieś wyzwiska, krążąc po pomieszczeniu, a Jill przypatrywała mu się trochę ze strachem, a trochę z ciekawością.
- No wiesz… Ostatecznie, od jakiegoś dobrego roku, karmiłam cię kłamstewkami, a ty po prostu je łykałeś. Zawsze byłam w tym dobra… - wyjaśniła, uśmiechając się niepewnie.
- Co? – zapytał trochę nieprzytomnie Antony.
- Co? – zdziwiła się Jill, widząc nieobecny wzrok brata, jakby w ogóle jej wcześniej nie słuchał.
- To ja zapytałem: co mówiłaś?
- Że wyrzucili mnie ze studiów i żeby to ukryć, kłamałam przez ostatni rok, a ty w to uwierzyłeś, więc…
- CO?!
Tym razem Antony wybuchł na dobre.
- Że co, proszę? Wyrzucili cię ze studiów?! Ale… Dlaczego? Co tym razem zrobiłaś! Tylko nie kłam, bo i tak się dowiem! – Antony wpadł w prawdziwą furię.
- No wiesz… Kiedy byłam w Brazylii w listopadzie, poznałam Eduarda.
- Taaa, to już wiem… - ponaglił ją Tony, więc kontynuowała.
- No i tak jakby przestałam się udzielać, kilka razy nawet opuściłam zajęcia praktyczne.
- Ile opuściłaś? – zapytał już nieco spokojniej Antony.
- To bez znaczenia, bo i tak mnie wylali…
- Ile?! – powtórzył Carmichael, przeczuwając, jaką za chwilę usłyszy odpowiedź.
- No… Tak jakby… Wszystkie.
Nie przeliczył się.
- Boże, Jill… - Antony westchnął i złapał się za głowę. – Nie mogłaś mi powiedzieć? Pomógłbym ci. Na pewno mogłaś zaliczyć jakąś poprawkę czy coś…
- No… mogłam. Ale się nie stawiłam. A wszystko przez tego cholernego Enrique! – wrzasnęła dziewczyna, uderzając pięścią w stół.
- Eduardo – poprawił ją brat.
- Co za różnica?! To przez niego zawaliłam rok, a potem jak gdyby nigdy nic mnie rzucił. Wyobrażasz to sobie? On mnie? MNIE! Mnie nikt nie rzuca! Nigdy nie rzucił!
- Zawsze musi być ten pierwszy raz… - odezwał się głos za nimi i odwrócili głowy, żeby zobaczyć, kto to.
Do kuchni weszła właśnie Maggie w towarzystwie Tylera, który wydawał się trochę zmieszany całą sytuacją.
- O, więc teraz się do mnie odzywasz, tak? – zapytała zła i upokorzona Jill. – Nie musisz mi dogryzać. Dobrze wiem, że źle zrobiłam, zadając się z nim. Na drugi raz będę wiedziała, co trzeba zrobić.
- No dobrze, ale w takim razie, skoro cię wyrzucili, co dalej robiłaś w Brazylii? – zapytał Antony, a Jill się zmieszała.
- No… Właściwie to nie zostałam w Brazylii, tylko wróciłam – wyznała.
- Do campusu? – zapytała Maggie, a Jill jeszcze bardziej się zmieszała.
- Nie… Do Atlanty…
Po tych słowach zamknęła oczy, czekając na cios, który i tym razem nie nastąpił.
- I nie raczyłaś nawet przyjechać na święta?! – Maggie była oburzona zachowaniem ciotki.
- Nie mogłabym znieść tych waszych wszechwiedzących min i wygłaszanych kazań. Już sobie wyobrażałam minę Kendry i to jej: „Dziecko, mówiłam ci, żebyś wybrała łatwiejsze studia. Archeologia nie jest na twoje możliwości…”. Nienawidzę tej baby! Dobrze, że się z nią rozwodzisz!
Wypaliła to, nie zdając sobie z tego sprawy. Kiedy w porę się spostrzegła i przeprosiła, Antony roześmiał się.
- Nie przepraszaj! Masz rację. Kendra na pewno by tak powiedziała. Dziwne, bo sama mogłaby tylko pomarzyć o studiach z takimi stopniami, jakie miała w liceum…
Wszyscy zdziwili się, słysząc te słowa z ust zdradzonego męża, ale zaraz potem się roześmiali.
- Możesz zostać, jak długo zechcesz, Jill… - poinformował siostrę pan Carmichael. – Tylko nie rozumiem, dlaczego zdecydowałaś się nam o tym powiedzieć akurat teraz, skoro tyle czasu to przed nami ukrywałaś.
- Nie będę owijać w bawełnę. Będąc w Brazylii żyłam na utrzymaniu Enrique…
- Eduardo – poprawił ją Tyler, a Maggie spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Co? Jestem dobrym słuchaczem…
- Raczej podsłuchiwaczem! – Jill skarciła go spojrzeniem i kontynuowała: - A w Atlancie zatrzymałam się u koleżanki z liceum. No i w końcu mnie wywaliła, bo nie znalazłam sobie pracy, a czynsz kosztuje. No a do tego, jej chłopak trochę za bardzo mnie polubił i chyba to przeważyło…
Maggie wywróciła teatralnie oczami. Antony nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać.
- Możesz tu zamieszkać…
- Tak! – wrzasnęła uradowana Jill, ale Tony jej przerwał.
- Ale musisz zapracować na swoje utrzymanie. Ja też nie mam w tym momencie zbyt wielu środków do życia…
Maggie spojrzała na wuja ze zdziwieniem. Nigdy nie brakowało im pieniędzy. Czyżby Kendra zażądała połowy majątku po rozwodzie?
- Właśnie przeglądałem papiery farmy i… Nie jest dobrze. Plony spadły, a ja sam mam do spłacenia kilka pożyczek. Jesteśmy zadłużeni na wiele tysięcy dolarów…
- Co? Jak to? – zdziwiła się Maggie, a Tyler stał obok z szeroko otwartymi oczyma.
- To dlatego byłeś taki zdenerwowany i nie słyszałeś, co mówię? – zapytała Jill, a jej brat kiwnął głową twierdząco.
- Jeśli tak dalej pójdzie, będę zmuszony sprzedać farmę…
- Nie! – krzyknęła Maggie i wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. – Niczego nie będziesz musiał sprzedawać! To nasz dom i nikt nas go nie pozbawi. A poza tym… Mamy z Tylerem pewną propozycję…
Antony spojrzał wyczekująco na bratanicę i jej przyjaciela, więc postanowili wtajemniczyć go w plan.
- Jimmy Smith dostał wymówienie – zaczęła dziewczyna.
- Co takiego? – Tony był najwyraźniej oburzony. W końcu Jimmy był jego przyjacielem w szkole średniej.
- Nie chcemy dopuścić do jego zwolnienia. Chcieliśmy zorganizować jakiś protest czy coś w tym rodzaju, ale uznaliśmy, że dyrektorka i tak nas nie wysłucha, więc pomyśleliśmy, że moglibyśmy wykorzystać farmę…
- Zgadza się – dodał Tyler. – Moglibyśmy zorganizować widowisko, coś na kształt festynu z okazji Święta Brzoskwini. Rzadko dzieje się w Stars Way coś ciekawego, a to na pewno przyciągnęłoby ludzi z okolic. Moglibyśmy tam zorganizować naszą kampanię, mającą zapewnić immunitet Smithowi. Będziemy pobierać opłaty za wstęp i różne atrakcje, dzięki czemu zdobędziemy potrzebne pieniądze…
- Tyler, mówimy o tysiącach dolarów… - przypomniał chłopakowi Antony, ale Tyler się tym nie zraził.
- Lepsze to niż nic, prawda? – zapytał. – Pan nic nie traci, bo my się wszystkim zajmiemy. Potrzebujemy tylko miejsca, a farma się nada.
- Hmmm… Brzmi całkiem sensownie. - W kuchni pojawił się Max. - Nareszcie coś się będzie działo. Zaczynałem umierać z nudów!
- Tylko co zrobić, żeby przyciągnąć tylu ludzi? Musicie mieć w zanadrzu jakieś wypasione atrakcje, inaczej nikt nie przyjdzie – stwierdziła Jill, ale Tyler miał już na to gotową odpowiedź.
- Gabriel Blake.
- Co? – spytała Maggie.
- Blake! – wrzasnął jej w ucho.
- Słyszałam! Nie rozumiem tylko, po co on nam tutaj…
- Jest gwiazdą! Przyciągnie tłumy!
- Skąd pomysł, że miejscowa gwiazda koszykówki zgodzi się wystąpić i to bezpłatnie na jakiejś nieprofesjonalnej imprezie? – zapytała panna Carmichael, ale Tyler i na to miał odpowiedź.
- Zapomniałaś, że on też nie chce zwolnienia Jimmy’ego?
No tak. Oczywiście miał rację. Wszystko miał już obmyślone. Pozostawało tylko przekonać pozostałych uczniów do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu. Jimmy Smith nie może odejść. Jeszcze pokażą tej dyrektorce…


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 18:28:02 11-08-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:50:22 11-08-11    Temat postu:

Nie wiem, może niepotrzebnie doszukuję się drugiego dna, ale... co, u licha, wie Eric czego nie wie Gabriel? Może, choć jak sam twierdzi, mimo że nie jest jego fanem, to jednak znalazł z nim wspólny język?
A tak poza tym to... uwielbiam Jill Świetnie wyszła Ci ta postać - taki szalony lekkoduch, bardzo barwna osobowość, co gwarantuje nam, że nie będzie nudno ^^
Chyba brakowało mi tu kogoś takiego dlatego mam nadzieję, że Jill zagości w Stars Way na dłużej Tylko łapy precz od Smitha:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 36 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin