Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Stars Way - odc. 20
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 48, 49, 50, 51, 52, 53  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jaka jest Twoja ulubiona postać w "Stars Way"?
Eric
0%
 0%  [ 0 ]
Gabriel
66%
 66%  [ 2 ]
Maggie
33%
 33%  [ 1 ]
Tyler
0%
 0%  [ 0 ]
Logan
0%
 0%  [ 0 ]
Jimmy
0%
 0%  [ 0 ]
wszystkie są tak samo nudne :)
0%
 0%  [ 0 ]
nie umiem wybrać - lubię wszystkie
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 3

Autor Wiadomość
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:33:03 03-01-15    Temat postu:

Na Agentów niestety będziesz musiała troszkę poczekać, ale SW mam jeszcze w zapasie, więc wstawiam

ODCINEK 10 (60): "POZEW"

Tyler był z siebie niezmiernie zadowolony. Praca w Stars Way News go uszczęśliwiała - czuł się naprawdę dobry w roli reportera. Jego rodzice byli nadziani i nigdy mu niczego nie brakowało, ale odczuwał satysfakcję zarabiając pieniądze dzięki swojej ciężkiej pracy. Najbardziej dumny był ze swojego ostatniego materiału - relacji z imprezy na cześć Jimmy'ego Smitha i kłótni Gabriela ze swoim ojcem, którą kazał zarejestrować kamerzyście.
Początkowo czuł wyrzuty sumienia - może Maggie miała rację? Nie powinien wtrącać się w nie swoje sprawy i przyczyniać się do tego, że całe miasteczko i okolice dowiedzą się o problemach Gabe'a z ojcem. Szybko jednak mu przeszło po rozmowie z Gabrielem, który dał mu jasno do zrozumienia, że nie chowa do niego urazy. Według młodego Blake'a to Damian powinien się wstydzić, a nie on. Tyler musiał się z tym zgodzić. Wszyscy wiedzieli, że miejscowy bogacz i znany przedsiębiorca jest szumowiną, ale nikt nie miał na tyle odwagi, by powiedzieć to wprost.
TJ zahamował na swojej deskorolce tuż przed siedzibą stacji SW News, gdzie bywał codziennie po szkole. Przywitał się z kilkoma pracownikami, którzy pozdrowili go serdecznie. Był tutaj lubiany i właśnie to podobało mu się najbardziej w jego pracy - już nie był zwykłą ofermą, którą można pomiatać w szkole. Tutaj ludzie traktowali go jak dorosłego, a on właśnie taki się czuł.
- Chciał mnie pan widzieć? - zapytał, wchodząc do gabinetu swojego szefa i zajmując miejsce przy biurku naprzeciwko niego.
- Tak, Johnson. - Jego pracodawcy nie było do śmiechu, więc Tylerowi również uśmiech spełzł z twarzy. - Sprawa jest niecierpiąca zwłoki.
- Zrobiłem coś nie tak? - TJ nie wiedział, co o tym sądzić. Jego zwykle życzliwy szef jak dotąd zdawał się być zadowolony z jego pracy.
- I tak i nie - odparł pan Jablonsky, zdejmując okulary i przecierając zmęczone oczy. - Chodzi o twój materiał o Blake'ach. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiej oglądalności...
- To chyba dobrze, prawda? - TJ wszedł mu w słowo, ale już przeczuwał, w czym rzecz.
- Czy dobrze? To świetnie! Problem w tym, że to tak jakby... niezgodne z prawem. - Pan Jablonsky spojrzał na Tylera i spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu tylko krzywy grymas. - A niektórym się to nie spodobało...
- Niektórym czyli Damianowi Blake'owi? - dopowiedział za niego TJ, a pan Jablonsky pokiwał głową ze smutkiem.
- Złożył pozew. Oskarżył nas o bezprawne wykorzystanie wizerunku. W takiej sytuacji niestety...
- ...musi mnie pan zwolnić - dokończył Tyler, zwieszając głowę.
Pan Jablonsky wstał ze swojego miejsca i poklepał swojego pracownika pokrzepiająco po ramieniu.
- Niestety tak. Spróbujemy to jakoś załatwić, ale w grę wchodzi spore odszkodowanie i publiczne przeprosiny. Mam nadzieję, że jeśli nie będziesz już u nas pracować to nie będę musiał cię w to wciągać. Popełniłeś błąd, ale do czasu pozwu był to dla naszej stacji pokaźny zastrzyk gotówki.
Uścisnął Tylerowi rękę, dziękując mu za współpracę i obiecując, że będzie go informował o wszystkich nowościach w tej sprawie. Tyler opuścił gmach stacji w wisielczym humorze. A jeszcze pięć minut temu uważał się za największego szczęściarza na świecie.

***

- Odmówił ci przepisania leków?! - Jasper nie mógł uwierzyć własnym uszom. - To ma być lekarz?
Gabriel milczał przez chwilę, przypominając sobie rozmowę z doktorem Abbottem. Rzeczywiście, odmówił on wypisania vicodinu na receptę, ponieważ młody Blake nie pojawił się ani razu na rehabilitacji. Chłopak pluł sobie w brodę, że zlekceważył fizjoterapię po wypadku. Najpierw myślał, że sam sobie poradzi z urazem nogi, a później pomógł mu Jimmy Smith, który zdawał się wiedzieć, co robi. Teraz Gabe zaczął się zastanawiać czy ćwiczenia z jego mentorem przypadkiem mu nie zaszkodziły. Szybko odrzucił od siebie tę myśl. Jimmy był dla niego jak ojciec. Nie zrobiłby niczego, żeby zaszkodzić jego zdrowiu.
Faktem pozostawało jednak, że porządnie nadwerężył nogę i to za szybko po wypadku. Gdyby regularnie chodził na rehabilitację, może nie potrzebowałby teraz tych cholernych tabletek. Doktor Abbott jasno poinformował swojego pacjenta, że musi zjawić się na fizjoterapii jeśli chce odzyskać pełną sprawność w nodze. Nie obiecywał jednak cudów - było zdecydowanie za późno. Odmówił przepisania vicodinu, bo myślał, że Gabe całkowicie zlekceważy dalsze leczenie. Młody Blake musiał pogodzić się z faktem, że Jimmy'ego już przy nim nie było i musiał powierzyć swój los Williamowi Abbottowi jeśli chciał jeszcze grać w koszykówkę.
- To jego praca - odpowiedział po dłuższej chwili milczenia, a Jasper nie drążył tematu, widząc jego minę. - Gdzie mamy się spotkać z Benem i jego ojcem?
- Przed halą. - Jasper spojrzał na zegarek, żeby upewnić się czy nie są spóźnieni. - Powinni tu być za jakieś pięć minut.
Gabriel pokiwał głową ze zrozumieniem i obaj ruszyli w kierunku miejsca spotkania z ich kolegą z drużyny.
- Och, przepraszam - wyjąkał Jasper, wpadając na jakiegoś starszego faceta, stojącego w kolejce po bilety. Po chwili rozpoznał w nim ojca Gabe'a i nieco zszokowany przywitał się z nim.
- Co ty tutaj robisz? - warknął Gabe, mierząc Damiana od stóp do głów.
Zbyt wielka złość spowodowała, że nie był w stanie się roześmiać na widok stroju ojca. Damian Blake wyglądał groteskowo ubrany w grafitowy garnitur i czapkę z daszkiem, na której widniało logo drużyny Atlanta Hawks.
Po chwili wzrok Gabriela padł na Erica, który starał się jak mógł pozostać niewidocznym. Młody Blake nie mógł uwierzyć własnym oczom. Prychnął z niedowierzaniem i zacisnął pięści.
- No tak... nadrabiacie zaległości. Nie będziemy wam przeszkadzać. Jasper, idziemy! - Gabriel odszedł pozostawiając ojca z przyrodnim bratem.
- Do widzenia, panie Blake - mruknął Jasper, spuszczając wzrok. Miał szczerą nadzieję, że Damian nigdy nie dowiedział się o jego romansie z Dianą. - Eric... - Kiwnął jeszcze głową Allenmeyerowi, po czym pobiegł za Gabe'em.
- To było niezręczne... - Damian uśmiechnął się do Erica pokrzepiająco, ale temu nie było do śmiechu.
- Uważasz, że to zabawne? - Allenmeyer zmierzył ojca krytycznym spojrzeniem i pokręcił głową z dezaprobatą. - Wykorzystujesz jednego syna, żeby wkurzyć drugiego. Czy to jest twoim zdaniem normalne?
- Nikogo nie wykorzystuję, Eric. Jesteś moim synem w takim samym stopniu jak Gabe. Nie rozumiem, o co ci chodzi...
- W takim razie... - Eric wcisnął Damianowi w rękę zakupione bilety. - Zastanów się nad tym, co robisz w towarzystwie kogoś, kto ma ochotę z tobą przebywać.
Po tych słowach odszedł, zostawiając ojca samego.

***

Maggie czuła się w obowiązku, żeby pomóc Gabrielowi. To prawda - od kilku lat byli najgorszymi wrogami, ale sprawy nieco się zmieniły, kiedy w Stars Way pojawił się Eric. Nie mogła tak po prostu zlekceważyć stanu młodego Blake'a, tym bardziej teraz, kiedy był on pokłócony z rodziną, a Jimmy Smith wyjechał z miasta.
Postanowiła odwiedzić Lisę w zakładzie fotograficznym. Dawno nie miała ku temu okazji, a pani Allenmeyer była dla niej kimś w rodzaju matki chrzestnej. Zawsze mogła się do niej zwrócić po radę.
Dzwonek przy wejściu obwieścił Lisie, że ma klienta. Na widok Maggie nieco się zasępiła.
- Mam sobie iść? - zapytała dziewczyna, cofając się do drzwi, ale Lisa pokręciła głową.
- Nie, nie! - Próbowała się uśmiechnąć, ale marnie jej to wyszło. - Przepraszam za moją reakcję, ale od kilku dni nie ma żadnych klientów. Miałam nadzieję, że to jeden z nich.
- W takim razie, czy gratulacje z powodu awansu będą nietrafione?
- Będą jak najbardziej na miejscu. - Lisa uśmiechnęła się szeroko, tym razem szczerze i przyjęła od Maggie roślinkę w doniczce, którą ta zakupiła po drodze do zakładu, nie chcąc przyjść z pustymi rękami.
- Jeśli chcesz, mogę zrobić sobie kilka zdjęć. Przydadzą mi się do prawa jazdy, kiedy już je zrobię - zaproponowała Maggie ze śmiechem, chcąc poprawić Lisie humor. - Właściwie to nie przepadam za zdjęciami, ale jeśli to cię uszczęśliwi...
Lisa aż klasnęła w dłonie i popchnęła Maggie na specjalny stołek, po czym zaczęła ustawiać odpowiednie światło.
- Z nieba mi spadłaś. Myślałam, że zanudzę się tutaj na śmierć! - Lisa mrugnęła do dziewczyny i stanęła za statywem. - Zaraz... Naprawdę nie masz prawa jazdy?
- Dziwi cię to?
- Szczerze mówiąc, odrobinę. Może i jestem już dinozaurem, ale pamiętam, że kiedy byłam młoda wszyscy marzyli o własnym aucie. Myślałam, że w tej kwestii nic się nie zmieniło.
- Wolę deskorolkę - wyznała Maggie, wskazując na swój środek transportu, który pozostawiła niedaleko wejścia. - A ty nie jesteś żadnym dinozaurem.
- Słodka jesteś. - Lisa pstryknęła dziewczynie kilka fotek, oślepiając ją lampą błyskową. - Uśmiechnij się trochę!
- Przecież się uśmiecham! - oburzyła się panna Carmichael, a Lisa parsknęła śmiechem.
- Raczej się krzywisz. Coś cie trapi? Dawno mnie nie odwiedzałaś, więc musisz mieć do mnie jakąś sprawę.
Lisa przerwała robienie zdjęć i podparła się rękami pod boki, wpatrując się w dziewczynę wyczekująco.
- Zastanawiałam się - zaczęła Maggie, nie patrząc Lisie w oczy. Trochę się bała, jak ta zareaguje na to, o co właśnie miała zapytać - czy nie masz przypadkiem kontaktu z Jimmym Smithem.
Tak, jak się spodziewała, Lisa pobladła i zaczęła majstrować coś przy aparacie fotograficznym.
- Dlaczego pytasz?
- Tak sobie... Wszyscy za nim tęsknimy w szkole. Pan Clark nie daje sobie rady na lekcjach przysposobienia obronnego.
Maggie nie chciała przyznać, że prawdziwym powodem, dla którego o to zapytała, są problemy Gabe'a.
- Nie, nie mam z nim kontaktu - wyznała Lisa, ponownie pstrykając dziewczynie zdjęcie.
- Też za nim tęsknisz.
Nie było to pytanie tylko stwierdzenie i Lisa musiała przyznać Maggie rację. Jimmy był dla niej opoką pomimo całego swojego ekscentrycznego stylu bycia. Sama przed sobą nie chciała się przyznać, że zaczynała żywić do niego głębsze uczucia.
- Wyjechał bez słowa - powiedziała i skierowała się w stronę zaplecza. - Napijesz się herbaty?
- Lisa, nie zmieniaj tematu. - Maggie ruszyła za panią Allenmeyer, która wstawiła wodę na herbatę i uszykowała dwa kubki. - Tylko ślepy by nie zauważył, że coś się między wami kroiło. To naturalne, że czujesz się skrzywdzona. Wiem, że chcesz, żeby wrócił. My też tego chcemy. Na pewno masz na niego jakieś namiary.
- Próbowałam do niego dzwonić, ale nie odbiera. Przykro mi...
Maggie westchnęła i usiadła na jednym z wysłużonych krzeseł. Lisa podała jej kubek z herbatą i przez chwilę siedziały w zupełnej ciszy, bo żadna nie wiedziała, co powiedzieć.
- Wiesz, gdzie jest Eric? - zapytała nagle pani Allenmeyer, upijając łyk z parującego kubka.
- Ostatnimi czasy mi się nie zwierza - odpowiedziała Maggie, uśmiechając się blado.
- Pokłóciliście się?
- Coś w tym rodzaju...
- Na pewno się pogodzicie. To nie pierwszy raz. Cieszę się, że Eric ma ciebie. Od samego początku, od kiedy się tutaj przeprowadziliśmy byłaś dla niego ostoją...
Maggie nie wiedziała jak na to zareagować. Ostatnimi czasy nie była najlepszą przyjaciółką i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W jej życiu działo się tak wiele, że nie mogła pogodzić się z metamorfozą Erica, jaką przeszedł pod jej nieobecność. Musiała jednak przyznać, że w niczym jej nie zawinił. Nie powinna obrażać się na niego za ten incydent z ciotką Jill.
- Alex mówiła mi, że pojechał do Atlanty z Blake'iem na jakiś mecz - przypomniała sobie po chwili słowa przyjaciółki.
- Z Gabrielem?
- Nie, z Damianem.
Lisa zakrztusiła się herbatą i Maggie musiała wymierzyć jej kilka potężnych ciosów między łopatki.
- Co? Ze swoim ojcem?!
- Tak... Myślałam, że wiesz. Ostatnio spędzają ze sobą sporo czasu.
- Nie miałam pojęcia. - Lisa była szczerze zdumiona.
- Na pewno nie chciał ci mówić, wiedząc jak zareagujesz.
- Co masz na myśli?
- Proszę cię... - Maggie zmierzyła Lisę wzrokiem. - Nienawidzisz Blake'a i wcale ci się nie dziwię. Ale Eric nie jest winny waszym grzechom młodości. Ma prawo poznać ojca. Nieważne, czy jest on parszywą gnidą...
Lisa pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Od kiedy to zrobiłaś się taka mądra? - zapytała rozbawiona pani Allenmeyer.
- Mam to w genach - odpowiedziała Maggie.
Obie roześmiały się beztrosko, zapominając na chwilę o swoich problemach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:39:19 03-01-15    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 15:13:22 12-02-15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:34:29 04-01-15    Temat postu:

Oooo nowy odcinek ;D Ciesze się bardzo że dodałaś , tylko szkoda że nie będzie nic w agentach ;/
Tayler nie spodziewał sie chyba takiego obrotu sprawy po skompromitowaniu starego Blake.. zapłacił za to utrata pracy , którą naprawdę lubił , czuł się w niej dobrze , i szef tez był zadowolony. Tak jak myślałam Gabe z Jasperem spotkali na meczu Starego Blake i Erica.. no i ja sie w ogóle nie dziwie reakcji mojego ulubieńca ( Gaba ) .. no mi to by sie osobiście przykro zrobiło .., tym bardziej że on jego nigdy na mecz nie zabrał .. ani nawet nie przyszedł na mecz gdzie on grał.
No Maggie jak zawsze nie odpuszcza , i musi mieć jakieś zajęcie Teraz kombinuje jak by tu odnaleźć Jimiego Czekam na nastepny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:47:27 04-01-15    Temat postu:

Agenci idą mi na razie jak krew z nosa, muszę to trochę poukładać, żeby miało ręce i nogi. Słabo mi idzie, bo zupełnie znam się na na takich kryminalnych zagadkach

Gabe to też mój ulubieniec (choć chyba nie powinnam tego mówić, bo w końcu to moje opowiadanie), ale mogę zdradzić, że on zawsze będzie miał pod górkę. Trochę go wymęczę w tym opowiadaniu

Dziękuję, że znajdujesz czas, żeby czytać i komentować! :*


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 20:24:25 08-01-15, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:02:32 24-02-15    Temat postu:

No i jak z rozdziałem ;D ? Bo ja czekam i czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:02:34 24-02-15    Temat postu:

No i jak z rozdziałem ;D ? Bo ja czekam i czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:54:30 13-03-15    Temat postu:

Wybacz, długo mnie tutaj nie było Mam nadzieję, że jeszcze będziesz chciała czytać. Miałam w zapasie jeszcze odcinek, więc wrzucam, a niedługo postaram się coś nowego wyskrobać

ODCINEK 11 (61): "ZGODA"

Kiedy Maggie podjeżdżała na deskorolce na podjazd przed swoim domem, jej oczom ukazał się Tyler siedzący na schodach z niepewną miną. Nie odzywali się do siebie od czasu imprezy na cześć Smitha i panna Carmichael zaczęła się zastanawiać, jak mogło dojść do tego, że w ostatnim czasie więcej słów wymieniła z Gabrielem Blake'iem niż ze swoim najlepszym przyjacielem.
- Cześć - wyjąkała, stając z kumplem twarzą w twarz, bo właśnie podniósł się do pionu i podrapał po kędzierzawej głowie.
- Hej... - TJ odchrząknął, bo miał zachrypnięty głos i przez dłuższą chwilę stali tak w milczeniu.
Po jakimś czasie odezwali się jednocześnie:
- Przepraszam.
Rozśmieszyło ich to i spróbowali jeszcze raz, ale znów nie wyszło.
- To moja wina.
Ponownie wybuchli śmiechem, więc Tyler zasłonił dziewczynie usta ręką i postanowił pierwszy wygłosić przemówienie.
- Miałaś trochę racji co do tego materiału o Blake'ach. Tak jakby... wylali mnie.
- Co? - Maggie nie mogła uwierzyć własnym uszom. - Jak to cię wylali?!
- Damian Blake złożył pozew o bezprawne wykorzystanie wizerunku w mediach czy coś w tym rodzaju. - TJ machnął ręką, udając że wszystko w porządku, ale Maggie była oburzona.
- Ta parszywa gnida... - wydukała sama do siebie, ale nie mogła znaleźć więcej słów, ukazujących jak bardzo jest wściekła, więc jej usta tylko otwierały się i zamykały bezgłośnie.
- Twoje oburzenie było tego warte. - Johnson uśmiechnął się do koleżanki. - Ale czy to nie ty przypadkiem stawałaś w obronie Blake'a?
- Wiem, wiem. - Maggie wywróciła teatralnie oczami, odzyskawszy głos. - Bo nie było to do końca w porządku. Nie mówię tutaj o Damianie tylko o...
- Gabrielu. Tak, załapałem. - Tyler świdrował przyjaciółkę wzrokiem przez dłuższą chwilę, ale jej słowa wyrwały go z rozmyślań na temat ewentualnego związku panny Carmichael ze szkolną gwiazdą koszykówki.
- Poza tym, pokłóciliśmy się o to, że ostatnimi czasy się zmieniłeś. Ta praca w telewizji sprawiła, że...
- Wydoroślałem? - podpowiedział Johnson, a Maggie pokręciła głową.
- Zatraciłeś resztki moralności, które ci pozostały.
Oboje się roześmiali, ale po chwili dziewczyna spoważniała.
- Przykro mi z powodu tej posady. Wydawała się być dla ciebie ważna.
- I była - westchnął TJ. - Ale wiesz jak to mówią...
- Tak naprawdę to nie mam pojęcia - wyznała szczerze, a on podrapał się po głowie z lekką konsternacją.
- Ja też nie, miałem nadzieję, że ty coś wymyślisz.
Tym razem Maggie parsknęła śmiechem i dała przyjacielowi żartobliwego kuksańca w ramię. Cieszył ją fakt, że wrócił stary, dobry Tyler. Pokrzepiająca była też myśl, że jeden z jej przyjaciół wreszcie się do niej odzywał. Pozostało dwóch do udobruchania.
- Głodny? - zapytała Tylera, wchodząc po schodach i kierując się w stronę drzwi domu. - Aż stąd czuję pizzę. Przysięgam ci, od wyjazdu Kendry żywimy się prawie wyłącznie fast foodami.
- Super! - ucieszył się chłopak. - Padam z głodu!
Razem ruszyli do wnętrza domu Carmichaelów i skierowali się do jadalni, gdzie czekała ich niespodzianka.
Po przeciwległych stronach stołu siedzieli Tony i Mark. Ten pierwszy sztyletował drugiego wzrokiem, a Max i Zack przypatrywali się temu niewerbalnemu starciu w skupieniu. Kuzyn z ulgą powitał pojawienie się w domu Maggie - westchnął i wyartykułował bezgłośnie słowo "Pomóż!".
- Co tu się dzieje? - zapytała dziewczyna, nie wiedząc, o co chodzi.
Tyler bezceremonialnie wepchnął się na krzesło obok Zacka i urwał kawałek pizzy z peperoni, która stała na stole jeszcze nietknięta. Na widok miny Donovana wykrztusił z pełnymi ustami:
- No co? Jestem głodny! - A widząc, że nie o to chodziło przyjacielowi, dodał: - Pogodziliśmy się z Maggie.
- Witaj, Megan - przywitał się z nią Mark, kiwając ręką, co wyglądało dość komicznie.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i przeniosła wzrok na wuja, który bębnił palcami o blat stołu nadal wpatrując się w swojego współpracownika.
- Wujku?
Tony ocknął się z zadumy i zwrócił się do swojej bratanicy, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Markiem.
- Mark wywiesił białą flagę - poinformował córkę Stevena, a ta dla odmiany uniosła brwi ze zdziwienia.
Od czasu, kiedy Antony dowiedział się o romansie swojej żony z jego przyjacielem, on i Mark ograniczali się w kontaktach jak mogli. Łączyła ich tylko praca i unikali siebie nawzajem. Zwykle to Zack komunikował się z panem Carmichaelem w imieniu ojca i wszystkim pasował ten układ. Dziwny wydawał się być fakt, że Mark nagle oprzytomniał i zechciał wyciągnąć rękę na zgodę.
- Daj spokój, Tony - zaczął Mark, uśmiechając się nieśmiało. - Minęło już sporo czasu. Przyjaźnimy się od podstawówki. Nie pozwólmy, by poróżniła nas jakaś kobieta...
- To nie jest jakaś kobieta, Mark - zauważył dobitnie gospodarz. - Mówimy o mojej żonie!
Oczy Tylera, Zacka i Maxa obracały się w zastraszającym tempie od jednego do drugiego mężczyzny. Dzwonek u drzwi natomiast dał Maggie pretekst do ucieczki.
- Ja otworzę! - zakomunikowała, a Max pobiegł za nią, chcąc uniknąć kłopotliwej ciszy.
- Cześć, Maggie. - Na progu stała Mia Moretti, która właśnie przerwała rozmowę z Jill Carmichael.
- Właśnie wracałam do domu i natknęłam się na twoją koleżankę - wyjaśniła młodsza siostra Antony'ego, po czym ponownie zwróciła się do panny Moretti: - Mówisz, że tylko Tony jest zaproszony?
- Ciocia dała mi jedno zaproszenie, ale jeśli pan Carmichael chce, może wziąć ze sobą osobę towarzyszącą...
- Przepraszam - odezwał się Max nieśmiało. - Ale o co tutaj chodzi?
- Moja ciotka przysłała mnie z zaproszeniem na doroczny bankiet charytatywny u Morettich - poinformowała kuzynostwo Mia i wręczyła Maggie kopertę z wykaligrafowanym nazwiskiem Antony'ego. - Roznoszę je osobiście, bo "tak wypada". - Mia zakreśliła w powietrzu cudzysłów i uśmiechnęła się serdecznie. - Do zobaczenia jutro w szkole! - dodała, po czym oddaliła się od farmy.
- Doroczny bankiet Morettich... - Jill uśmiechnęła się do własnych myśli, wchodząc do domu.
- Coś mi się wydaje, że dla ciebie to kolejna okazja, żeby dopiec Sasie? - Maggie założyła ręce na piersi, a Max, nie wiedząc, o co chodzi, podreptał z powrotem w kierunku jadalni.
- Masz zamiar prawić mi morały? - Jill wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. - A tak w ogóle to myślałam, że się do mnie nie odzywasz...
- Czynię postępy - wyjaśniła Maggie uśmiechając się do ciotki. - Nie powinnam była się tak zachowywać, ale zrozum... Gdybyś ty zastała mnie w takiej sytuacji z tym swoim Ricardo...
- Eduardo - wpadła jej w słowo Jill, uśmiechając się promiennie. - I wybaczam.
- Więc, zamierzasz iść na ten bankiet z wujkiem? - zapytała Maggie, idąc w kierunku jadalni razem z ciotką.
- Jeśli mi pozwoli, owszem. Mark! - Jill dostrzegła właśnie ojca Zacka, siedzącego przy stole i nie mogła się powstrzymać, by do niego nie zagadać. - Co cię tu sprowadza?
- Przyszedłem w celach pokojowych - wyjaśnił, a Antony wskazał mu drzwi.
- I właśnie wychodzisz.
- Nie bądź niegrzeczny, Tony - rzuciła Jill, zajmując miejsce obok Marka i uśmiechając się do niego zalotnie. - Powinieneś być mu wdzięczny, że uwolnił cię od tej okropnej baby.
- Halo! Ja tutaj siedzę i mówimy o mojej mamie - poinformował Max, a sposób w jaki to powiedział sprawił, że wszyscy wybuchli gromkim śmiechem i nawet Antony pozwolił sobie na lekki grymas.
Przez chwilę nikt nic nie mówił, tylko Tony spoglądał to na Jill, to na Marka. Nic nie usprawiedliwiało tego, co zrobił Donovan, ale jedno Antony musiał przyznać - do tanga trzeba dwojga, a to nie jego przyjaciel przysięgał mu miłość i wierność przed ołtarzem.
- Masz szczęście, że Max zamówił dużo pizzy - powiedział po chwili pan Carmichael, a Mark uśmiechnął się do niego życzliwie.
Nie mógł uwierzyć, że przez kobietę mógł utracić swojego najlepszego przyjaciela.

***

Kiedy Gabriel wrócił do mieszkania, było już ciemno. Tego popołudnia Jasper starał się jak mógł, żeby jego przyjaciel świetnie się bawił. Na szczęście podczas meczu nigdzie nie spotkali już ani Damiana, ani Erica, co młody Blake powitał z ulgą.
Czuł się parszywie - ojciec rzadko zabierał go na mecze, kiedy był młodszy, a jeśli już mu się to zdarzało, musiał wyjść w trakcie z powodu ważnych spraw w firmie. Nigdy też nie kwapił się, by przyjść obejrzeć syna w akcji. Po części dlatego Gabe zawsze wylewał z siebie siódme poty na treningach, za wszelką cenę starając się być najlepszy. Jak widać to nie wystarczało, by zwrócić na siebie uwagę ojca.
Młody Blake miał wrażenie, że niechęć ojca do matki przeszła i na syna. Może za każdym razem kiedy patrzył na Gabe'a widział Dianę i przypominał sobie o szansie na miłość, jaką utracił z Lisą Allenmeyer. Może kiedy Damian spojrzał na Erica, zobaczył również młodą Lisę i stwierdził, że to jest jego prawdziwy syn, owoc młodzieńczej miłości?
Gabe pokręcił głową, odrzucając od siebie te myśli. Przed samym sobą trudno mu było się przyznać, że wciąż zależy mu na aprobacie ojca, na jego miłości, ale tej miał już nigdy nie uzyskać. Może tak było lepiej. W końcu Damian Blake krzywdził każdego wokół siebie.
Młody Blake jęknął z bólu i złapał się za nogę. Ból był nie do zniesienia, a pigułki już się skończyły. Podszedł do kredensu, w których Jimmy Smith trzymał whisky "na czarną godzinę", jak zwykł mawiać. Bez zbędnych ceregieli otworzył butelkę i pociągnął siarczysty łyk prosto z gwinta. Na razie to musiało wystarczyć.
Rano obudził się nie tylko z bólem nogi, ale też i głowy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jest dopiero szósta rano, a ktoś uparcie od dobrych kilku minut dobijał się do drzwi. Sądząc, że to Logan czegoś od niego chce ruszył wściekły do drzwi i otworzył je gwałtownie, gotowy zbesztać Collinsa za brutalną pobudkę. Zamiast niego na progu zobaczył swoją matkę w towarzystwie jakiegoś mężczyzny wyglądającego na urzędnika.
- Mama? - zdziwił się na widok Diany, a ta bezceremonialnie wpakowała się do środka ze swoim towarzyszem, mijając syna w wejściu.
- Witaj, Gabrielu - przywitała się dość oficjalnie, z obrzydzeniem przyglądając się wnętrzu mieszkania Smitha. Nie przywykła do takich miejsc.
- Co to ma znaczyć? - zapytał chłopak zbity z tropu, spoglądając to na matkę , to na gościa w garniturze, z którym przyszła. - Kto to, do cholery, jest?
- Frank Miller z opieki społecznej - przedstawił się mężczyzna, wyciągając rękę do Gabe'a, ale ten jej nie uścisnął.
- Opieka społeczna? Co to znaczy?
Te słowa były skierowane bardziej do Diany, która podeszła do swojego syna i delikatnie pogłaskała go po policzku.
- To znaczy, że wracasz do domu, synku.
- Nigdzie nie wracam, ojciec mnie wyrzucił. - Gabe pokręcił stanowczo głową na znak, że nigdzie się stąd nie rusza.
- Sam odszedłeś - przypomniała mu Diana.
- Ale ojciec jasno dał mi do zrozumienia, że nigdy mam tam nie wracać.
- Ojciec popełnił błąd, tak jak ty...
- Nie popełniłem żadnego błędu, mamo - stwierdził bez ogródek Gabriel, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. - Żyję teraz na własną rękę bez apodyktycznego ojca dyszącego mi w kark na każdym kroku.
- Żyjesz z funduszu powierniczego, Gabe - poinformowała go matka, a ten wywrócił teatralnie oczami.
- Więc odetnij mnie od funduszu, ale nie zabieraj mi wolności! - krzyknął, ale było to na nic.
Frank Miller odchrząknął znacząco, przypominając im o swojej obecności w mieszkaniu, a Gabriel zmroził go wzrokiem.
- Pańska matka jest wciąż pańskim opiekunem prawnym i ma prawo zażądać, by wrócił pan do domu - powiedział, a Gabe złapał się za głowę.
- To jakaś paranoja - wymamrotał i zaczął chodzić w tę i z powrotem po mieszkaniu.
- Zrozum, Gabe... Tak będzie najlepiej. - Diana położyła synowi rękę na ramieniu, ale ten ją strząsnął. - Nie możesz tutaj mieszkać sam, jesteś niepełnoletni, a Smith wyjechał...
- Nie waż się o nim przy mnie wspominać! - warknął, więc Diana postanowiła nie wałkować tematu.
- Dzwonił doktor Abbott - poinformowała syna, a on spojrzał na nią ze zdziwieniem. - Martwi się o ciebie. Podobno nie chodziłeś na rehabilitację i dokucza ci noga. Dziś po południu pojedziesz do Atlanty na fizjoterapię, ale niedługo postaram się ci coś załatwić bliżej domu. A teraz spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i ubierz się. Wracamy do domu. Może zdążysz jeszcze na pierwsze zajęcia w szkole...
- Nie możesz tego zrobić - wymamrotał Gabe, chwytając się ostatniej deski ratunku. - Mamo... Nie możesz!
- Owszem, mogę, Gabrielu i zrobię to. Dla twojego dobra.
Gabriel zacisnął pięści z bezsilnej złości. Spojrzał na przedstawiciela opieki społecznej, ale ten pokiwał głową na znak, że wszystko jest zgodne z prawem. Młody Blake smętnie powlókł się do sypialni, gdzie w pośpiechu spakował swoje rzeczy i chwycił bluzę z logo "Tygrysów", którą na siebie narzucił. Kiedy wychodzili z mieszkania, rzucił jeszcze w stronę matki:
- Ze wszystkich rzeczy, które zrobiłaś... ta jest najgorsza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:39:45 14-03-15    Temat postu:

OOOooo jak ja sie cieszę , ze dodałaś nowy rozdział wytrzymałaś mnie :d hahaha
Ale od razu na początku zaczęło się miło bo Maggie pogodziła sie z TJ :d tylko szkoda ze stracił tą posadę i Stary Blake pozwał go do sądu.. mam nadzieje że jakos z tego wybrnie.
Hmm ciekawa jestem tego balu u Morettich , mozę Maggie pójdzie na niego z Gabem :d ? Moze wydarzy sie na nim cos ciekawego
Nooo tak jak myślałam , Gabe chodź nawet sam przed sobą się do tego nie przyznaje to zależy mu na tym , zeby ojciec był z niego dumny i wgl żeby go docenił .
Czyżby w Dianie obudziła sie matczyna miłość , czy to moze ma jakieś drugie dno ? Jej synowi ewidentnie sie to nie spodobało , dobrze mu było byc wolnym .. a nie mieszkac w takim domu z TAKIMI rodzicami ;/ jedyny plus tego wszytkiego jest taki że moze Gabryjel w końcu pójdzie na porządną rehabilitacje i moze poprawi mu się z tą noga , bo jak na razie to nie jest za dobrze ;/
Czekam z niecierpliwością na następny odcinek Kiedy mogę sie go spodziewać :d ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:54:00 14-03-15    Temat postu:

Dziękuję za komentarz, cieszę się, że jeszcze tu zaglądasz
Maggie z Gabrielem na bankiecie? Nie brałam tego pod uwagę Zaproszenie dostał tylko Antony, więc to raczej odpada, ale może jakoś ich tam wcisnę, zastanowię się
Odcinek mam już prawie napisany, postaram się go niedługo dokończyć i wstawić, ale kiedy dokładnie to nie wiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:25:46 15-03-15    Temat postu:

Miałam napisane więcej niż mi się wydawało Mam nadzieję, że się spodoba

ODCINEK 12 (62): "OKAZJA"

Gabe nie mógł uwierzyć w to, co go spotkało. Najpierw wypadek, potem wyjazd Jimmy'ego, a teraz powrót do rodzinnego domu - wydawało mu się, że po kolei traci wszystko, na czym mu naprawdę zależy. Wparował jak burza do gabinetu ojca, który podniósł wzrok znad jakichś dokumentów i przywołał go gestem ręki.
- Dobrze cię widzieć w domu, Gabe - powiedział Damian, wstając od biurka z zamiarem uściskania syna, ale ten odsunął się, mierząc ojca wzrokiem.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale mnie z tego domu wyrzuciłeś - oznajmił gniewnym tonem, zaciskając pięści ze złości.
- Twoja matka i ja uznaliśmy - mówił Damian, zupełnie lekceważąc słowa syna - że już czas, żebyś przestał zgrywać dorosłego. Potrzebujesz pomocy przy leczeniu i...
- Nie potrzebuję żadnej pomocy, a już na pewno nie od ciebie! Nie zamierzam tu zostawać, przyszedłem ci tylko powiedzieć, co o tobie myślę.
- Proszę, śmiało! - Damian oparł się o biurko, wpatrując się wyczekująco w Gabriela. - Może masz mi coś nowego do powiedzenia. Coś, czego nie usłyszałem ostatnim razem na farmie Carmichaelów.
Młody Blake gotował się ze złości. Nawet w takim momencie ojciec nie mógł przestać okazywać nad nim wyższości. Chłopak był tak wściekły, że nie wiedział, co powiedzieć. Był pewny, że jeśli otworzy usta, wyjdzie z nich potok soczystych przekleństw, które jednak nawet w połowie nie oddadzą tego, jak on teraz się czuł.
Damian postanowił wykorzystać okazję, wyciągnął coś z kieszeni i rzucił do syna, który nadal stał w bezpiecznej odległości od ojca.
- Co to jest? - zapytał Gabe, chwytając zwinnie przedmiot.
- Kluczyki.
- To widzę. - Chłopak wywrócił teatralnie oczami. - Do czego?
- Do twojego nowego samochodu - wyjaśnił Damian Blake, jak gdyby nigdy nic, po czym obszedł biurko i rozsiadł się wygodnie w krześle.
- Chcesz mnie przekupić? - Gabriel parsknął śmiechem, nie wierząc, że jego ojciec mógł upaść aż tak nisko. - Zresztą, nieważne. Chyba zapomniałeś, że po wypadku straciłem prawo jazdy.
- Już to załatwiłem.
- Załatwiłeś? - Gabe pokiwał głową z dezaprobatą, po czym uśmiechnął się ironicznie. - Zapomniałem, że moim ojcem jest Wielki Damian Blake. Ciekawe, ile osób musiałeś przekupić tym razem...
- Skończ z tą dziecinadą, synu. - Damian podniósł nieco głos i zamknął na chwilę oczy, jakby modlił się o cierpliwość. - Potraktuj to jako prezent powitalny.
- Chyba raczej pożegnalny! Wychodzę stąd - oznajmił chłopak i ruszył do wyjścia, rzucając na odchodnym: - Złożę wniosek o usamowolnienie.
- Daj spokój, Gabe. - W głosie Damiana dała się słyszeć nuta rozbawienia. Wydawało mu się, że jego syn czasem zapomina, z kim ma do czynienia. - Załatwienie ci z powrotem prawa jazdy to była dla mnie dziecinna igraszka. Myślisz, że twój wniosek naprawdę przejdzie? Wystarczy, że kiwnę palcem, a nikt nie potraktuje cię serio...
Gabriel zacisnął zęby, z trudem powstrzymując się, by nie rzucić się na ojca. W jednej chwili podszedł do biurka tak szybko i z tak wściekłą miną, że Damian był pewny ataku z jego strony. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Zamiast tego Gabriel wymierzył w ojca oskarżycielsko palcem.
- Idź do diabła! - warknął, po czym wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.
- Mój drogi, synu - powiedział Damian pod nosem. - Ja już tam jestem...

***


- Dobrze się czujesz? Wyglądasz blado...
- Nic mi nie jest. Po prostu nie mogłam zasnąć.
- Tak jak wczoraj. I przedwczoraj. I rok wcześniej...
Alex założyła ręce na piersiach i spojrzała na przyjaciółkę z troską. Dobrze wiedziała, że Maggie ma problem z bezsennością i martwiła się o nią, ale ta najwidoczniej nie chciała pomocy. Od prawie pięciu lat, czyli od momentu zaginięcia jej rodziców, miała problemy z zaśnięciem, a kiedy już udało jej się pogrążyć w objęciach Morfeusza, śniło jej się, że się topi i bezskutecznie wzywa pomocy. Alex wiedziała, że to z powodu okoliczności, w jakich Steven i Monica zniknęli - płynąc rejsem po oceanie. Od tamtego momentu Maggie panicznie bała się wody, a jej fobia nawiedzała ją w sennych koszmarach.
- Nic mi nie jest, Alex, serio - zapewniła ją panna Carmichael, ale dziewczyna była nieugięta.
- Może powinnaś pójść do psychiatry. To ci pomoże przezwyciężyć ten strach. Potrzebujesz snu. Twój organizm przypomina teraz rozładowaną baterię - jest na wykończeniu. Jeszcze chwila, a telefon padnie i nie będziesz mogła nigdzie zadzwonić.
- Dziękuję ci za subtelny sposób powiedzenia mi, że powoli umieram. - Maggie spróbowała się uśmiechnąć, ale Alex ją zbeształa.
- To nie jest śmieszne. To naprawdę poważny problem i musisz się leczyć!
Jakaś dziewczyna, która właśnie weszła do łazienki, gdzie rozmawiały przyjaciółki, zmierzyła je spojrzeniem. Maggie była pewna, że próbuje wybadać sytuację, żeby potem rozpowiedzieć w szkole o tajemniczej chorobie Megan Carmichael.
- Pomóc ci w czymś? - warknęła bratanica Antony'ego, a dziewczyna speszyła się i zajęła jedną z kabin.
- Może chociaż przyjdziesz dziś do mnie po lekcjach? - zapytała Alex, kiedy wyszły z łazienki i skierowały się na zajęcia. - Angela jest u twojej teściowej, więc mam wolną chatę. - Panna Mercer miała w zwyczaju nazywać swoją matkę po imieniu, kiedy była na nią zła. Było to całkiem zabawne, zważywszy na fakt, że Alex zawsze okazywała starszym szacunek. - Mamy zamiar zakuwać z Zackiem i Tylerem do egzaminów. Dasz wiarę, że pan Clark przekonał ich, żeby podchodzili do SAT w tym roku?
- Po pierwsze: jeśli mówisz o Dianie Blake to nie używaj sformułowania "twoja teściowa", bo to już się robi nudne. Po drugie: Ethan Clark ma dziwny dar przekonywania. Po trzecie: nie dołączę do was, bo po lekcjach mam prywatne korki.
- Po pierwsze: wszyscy wiedzą, że coś jest między tobą a Gabe'em. - Alex przedrzeźniała przyjaciółkę. - Po drugie: chyba masz rację, a po trzecie: Co?! Niby dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- Nie sądziłem, że aż tak cię to interesuje.
- Oczywiście, że mnie interesuje! Zawsze to ja pomagałam ci w lekcjach, ale jak widać - znalazłaś sobie nową przyjaciółkę do pomocy. - Alex udała naburmuszoną, a Maggie szczerze się roześmiała.
- Żadną tam przyjaciółkę. Moim korepetytorem jest Logan.
- CO?!
- Pan Clark kazał mu udzielać mi korepetycji. To ma być coś na kształt obopólnej korzyści.
- To w sumie ma sens - przyznała Alex, kiedy znalazły się pod salą lekcyjną.
Maggie nic na to nie odpowiedziała tylko weszła do klasy i zajęła miejsce przy oknie. Francuski nigdy nie należał do jej ulubionych przedmiotów, więc zazwyczaj oddawała się ponurym rozmyślaniom. Teraz również wpatrzyła się w przestrzeń za oknem, myśląc o czekających ją tego popołudnia korepetycjach z Loganem.

***

Zarówno Tyler, jak i Zack stwierdzili, że najwyższy czas pomyśleć o przyszłości. Ethan Clark dał im do myślenia, więc postanowili zaryzykować i podejść do egzaminów jeszcze w tym roku. Żadem z nich nie był jednak dobrze przygotowany, a złożyło się na to wiele czynników. Tyler miał na głowie adopcję Felixa, swoją nową pracę, nieustanne kłótnie z najlepszą przyjaciółką, a Zack użerał się z Sasie i swoim ojcem-podrywaczem, którego miał już powoli dosyć (Mark twierdził, że chce się zmienić, ale jego syn nie bardzo wierzył, że mu się to uda). Tak więc jedyną osobą, która mogła im pomóc była Alexandra Mercer - najlepsza uczennica, która obrała sobie za punkt honoru dobrze przygotować przyjaciół do testu SAT.
- Eeee, co to jest? - zapytał TJ, wskazując na stos książek, które Alex przytargała i rozłożyła na podłodze w swoim pokoju.
- Podręczniki - wyjaśniła oględnie, a widząc jak przyjaciele wymieniają zdumione spojrzenia, dodała: - Jeśli wam się odechciało, droga wolna! - wskazała na drzwi, ale żadne z nich się nie ruszyło, więc uznała to za deklarację gotowości do ciężkiej pracy.
- To pewnie Gabe! - krzyknął rozentuzjazmowany Tyler, kiedy ich uszom dobiegł dzwonek u drzwi.
- Gabe? Zaprosiłeś go? - Zack nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
- No co? Blake jest w porządku - wyjaśnił TJ, a widząc zdziwione spojrzenie Alex, wywrócił teatralnie oczami. - Im nas więcej, tym lepiej. Gabriel też chce się czegoś nauczyć, więc zaproponowałem mu, by przyszedł na prywatne lekcje z najlepszą nauczycielką w mieście.
Alex zarumieniła się i Zack już wiedział, że nie będzie oponowała przed wpuszczeniem młodego Blake'a do jej domu.
- Pójdę otworzyć. - Johnson zerwał się z miejsca, a zanim wyszedł dorzucił jeszcze: - Tylko bądźcie mili!
Zack ze wściekłą miną chwycił jeden z podręczników i zaczął agresywnie przerzucać kartki. Alex musiała go upomnieć, bo miała wrażenie, że za chwilę powyrywa strony.
- Przestań się dąsać! - zwróciła mu uwagę, wyrywając mu książkę z rąk. - Przecież Gabe nie chodzi w Maggie.
- Wcale nie chodzi o to... - próbował się tłumaczyć, ale zabrakło mu argumentów. - Ja...
Nie zdążył dokończyć, bo do pokoju dziewczyny wszedł Tyler w towarzystwie blondyna, który niezbyt pewnie przyglądał się wnętrzu. Tak naprawdę nie chciał przychodzić na wspólną naukę, ale dał się przekonać Johnsonowi, dochodząc do wniosku, że przyda mu się powtórka do egzaminów. No i miał nadzieję zobaczyć Maggie, ale panny Carmichael nigdzie nie było widać.
- Cześć - przywitał się nieśmiało, na co Alex odpowiedziała krótkim: "hej", a Zack tylko burknął coś niewyraźnie.
- Więc, Gabe... - zaczął TJ, widząc, że jego przyjaciele nie mają zamiaru odezwać się pierwsi. - Podchodzisz w tym roku do egzaminów, tak?
- No... tak - odpowiedział Blake, nie bardzo wiedząc do czego prowadzi ta rozmowa. Przecież gdyby nie chciał podchodzić do testów, to nie przyszedłby na wspólną naukę z nimi. - No to może zaczniemy?
- Tak, dobry pomysł! - Alex zaśmiała się dość histerycznie, bo atmosfera w jej pokoju zrobiła się nagle gęsta, a sytuacji nie polepszał fakt, że Zack od czasu do czasu sztyletował Gabriela wzrokiem.
Panna Mercer przygotowała przekąski, które wszyscy podjadali w przerwach między nieustannym wałkowaniem materiału i kartkowaniem licznych podręczników. Wkrótce stało się jasne, że ani Tyler, ani Zack nie rozumieją ani słowa z tego, co do nich mówiła. Gabriel starał się nadążać, ale Alex była dla nich po prostu zbyt inteligentna.
- Szkoda, że nie ma tu Maggie, żeby mogła tłumaczyć to, co mówisz z języka kujońskiego na normalny - przyznał TJ, gdy po raz siódmy przyjaciółka próbowała wyjaśnić mu jak rozwiązać wyjątkowo skomplikowane równanie.
- Wybacz, Tyler, ale język matematyczny jest uniwersalny! - Panna Mercer powoli traciła cierpliwość. - A Maggie nie mogła przyjść.
- Och, tak? - zainteresował się Gabe, starając się, by jego głos zabrzmiał naturalnie, ale Zack i tak zmierzył go morderczym spojrzeniem za to, że śmiał się odezwać. - Dlaczego?
- Ma indywidualne korepetycje.
- Serio? Carmichael i korepetycje? - TJ prychnął z niedowierzaniem, ale przyjaciółka zmierzyła go spojrzeniem, więc się zamknął. - Pewnie z matmy, co? A kto ją uczy? Pan Clark?
- Nie - odpowiedziała Alex, wlepiając wzrok w książkę. - Logan Parker-Collins.
Skutek był natychmiastowy - Zack zakrztusił się marchewką, którą przed chwilą nieopatrznie wziął do ust (Alex zawsze przygotowywała zdrowe przekąski), Gabe zapytał głośno: "CO?!", a TJ wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Przecież oni się nienawidzą - zauważył w końcu Zack ze łzami w oczach, kiedy zdołał przełknąć resztki marchewki.
- Przecież nie muszą się lubić - odparła Alex, a widząc, jaką reakcję wywołała ta informacja, postanowiła wyjaśnić: - Logan musi poprawić oceny jeśli nie chce powtarzać klasy, a że jest świetny z matmy Clark kazał mu pomóc Maggie w nauce - w ten sposób oboje skorzystają.
- Nie podoba mi się to - stwierdził Zack, a Gabe spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Dlaczego? Ty i ona chyba nie...
- Och, chciałby - westchnął Tyler, za co zarobił cios w ramię od Alex. - No co?
Gabe nie drążył tematu i zamiast tego skupił się na równaniu, które jeszcze przed chwilą tłumaczyła Alex. Nie mógł się jednak wyzbyć uczucia zazdrości, które ostatnio dopadało go coraz częściej, kiedy pomyślał o Maggie albo Collinsie. Albo, co gorsza, o nich obojgu razem w tym samym pomieszczeniu. Oddalił od siebie tę myśl i zaczął skrobać zawzięcie w zeszycie. Ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że wyszedł mu dobry wynik, a Alex nie omieszkała go pochwalić.
Wyglądało na to, że przyjaźń między Gabrielem i Loganem może nie przetrwać zbyt długo.

***

Jenny utknęła w martwym punkcie. Przyjazd do Stars Way miał być tylko tymczasowym rozwiązaniem. I tak uczyła się w domu, więc bez wahania zgodziła się przyjechać do Georgii, kiedy jej matka zaproponowała rodzinną wizytę. Jenny nigdy nie przepadała za ciotką Dianą, ale bardzo cieszyła się na spotkanie ze swoim ulubionym kuzynem Gabrielem. Teraz jednak życie w małym miasteczku wydało jej się bardzo przygnębiające.
Zapisała sie do miejscowego liceum, robiła wszystko, by jakoś dopasować się do otoczenia, nie chcąc jednocześnie zatracić swojej indywidualności. Nic nie poradziła na to, że zapałała uczuciem do Erica, przyrodniego brata swojego kuzyna. Ten jednak okazał się być totalnym dupkiem - pogrywał sobie z nią i tą drugą dziewczyną, Biancą, która nie wytrzymała i wyjechała ze Stars Way. Jenny nie miała tak komfortowej sytuacji. Utknęła w miasteczku razem ze swoją matką, która chyba nigdy nie zamierzała już stąd wyjeżdżać. Kuzynka Gabriela musiała pogodzić się z faktem, że codziennie będzie widywać chłopaka, który ją skrzywdził, a który ostatnimi czasy stał się bardzo popularny, głównie wśród przedstawicielek płci przeciwnej.
Tak więc Jenny nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie miała w szkole wielu przyjaciół. Właściwie, znała tylko znajomych Gabe'a, którzy chyba nie bardzo za nią przepadali. Ona była z natury outsiderką i nigdy nie ciągnęło jej do towarzystwa, w przeciwieństwie do jej kuzyna, ale teraz, kiedy była samotna, odczuła pilną potrzebę zaprzyjaźnienia się z kimś.
Pierwszym krokiem było zapisanie się do szkolnego kółka artystycznego. Zawsze pasjonowała się sztuką i teraz miała okazję rozwijać swoje hobby. Miała szczęście, że opiekunka klubu zgodziła się ją przyjąć tuż przed końcem roku szkolnego. Było to dosyć niecodzienne, ale nauczycielka chyba nie miała wyboru - kółko nie cieszyło się wielką popularnością, a co za tym idzie - każdy nowy członek był mile widziany.
Jenny przeżyła miłą niespodziankę, kiedy zobaczyła, że do klubu należy też Mia Moretti, była dziewczyna Gabriela. Po kilku rozmowach zrozumiała jednak, że Mia nie jest zbyt dobrze usposobiona do nowej znajomości, ale Jenny nie wiedziała na ile to jej wina, a na ile osobiste problemy panny Moretti.
Tego dnia, kiedy kończyła zajęcia kółka, Jenny była wyjątkowo podminowana. Zaczynała sądzić, że kolejny rok w Stars Way High minie jej równie parszywie jak kończący się semestr. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła ciemnowłosej dziewczyny, zmierzającej pustym korytarzem.
- Ojej, bardzo mi przykro - wyjąkała szczerze Jenny, dopiero po chwili rozpoznając w dziewczynie koleżankę Erica. - Maggie, prawda?
- Tak. - Panna Carmichael zmierzyła dziewczynę wzrokiem, trochę zdezorientowana. Jenny rzadko się do niej odzywała.
- Jenny - przedstawiła się artystka, wyciągając do niej rękę. - Kuzynka Gabe'a - dodała, sądząc, że ona sama nie jest zbyt rozpoznawalna w liceum, w którym uczyła się stosunkowo od niedawna.
- Tak, wiem, poznałyśmy się - odpowiedziała Maggie i uścisnęła jej rękę. - Dawno temu.
- Och... - Jenny poróżowiały policzki. - No tak. Nie byłam pewna, czy mnie pamiętasz. Nowi zazwyczaj giną w tłumie.
- Rozumiem, też kiedyś byłam nowa.
- Naprawdę?
- Tak, sprowadziłam się tutaj kiedy miałam dwanaście lat. Wcześniej mieszkałam w Atlancie.
- Wow... Co cię sprowadziło do Stars Way? Mieszkanie w dużym mieście jest chyba bardziej interesujące. - Panna Evans ucieszyła się, widząc, że udało jej się nawiązać rozmowę.
- Nie sądzę. Dużo bardziej podoba mi się tutaj. To mój dom.
- No tak, oczywiście, te krajobrazy są przepiękne i w ogóle...
Nastąpiła kłopotliwa cisza, której żadna z nich nie przerywała.
- Słuchaj... - zaczęła w końcu Maggie, czując się niezręcznie. Ostatecznie Jenny poznała już dawno i nie zapałała do niej sympatią, a teraz rozmawiała z nią tak naprawdę po raz pierwszy od kiedy dziewczyna pojawiła się w miasteczku. - Przykro mi z powodu Erica.
- Och - wyrwało się ponownie pannie Evans. - Wszyscy o tym wiedzą, prawda?
- No cóż...
- Jasne, mogłam się domyślić. W małych miastach plotki szybko się rozchodzą. Ty, jako przyjaciółka Erica, wiesz wszystko z pierwszej ręki.
- Właściwie to ja i Eric nie rozmawiamy ze sobą. Kiedy wyjechałam na ferie wiosenne wszystko się zmieniło. On się zmienił. To TJ opowiedział mi o wszystkim i naprawdę mi przykro, że tak to się potoczyło.
- TJ to ten geniusz komputerowy?
- Tak, ale nie nazywaj go tak w jego obecności, bo popadnie w samozachwyt.
Maggie uśmiechnęła się pokrzepiająco do nowej koleżanki, a ta odwzajemniła uśmiech.
- Hej, miałabyś może ochotę pójść na spacer czy coś w tym rodzaju? Właśnie skończyłam zajęcia i przydałoby mi się trochę świeżego powietrza - zaproponowała Jenny, czując, że może właśnie znalazła potencjalną przyjaciółkę.
- Bardzo bym chciała, ale właściwie to mam korepetycje z matematyki - wyjaśniła panna Carmichael. - Może innym razem?
- Tak, pewnie. - Entuzjazm Jenny nieco osłabł, ale po słowach dziewczyny ponownie się rozpromieniła.
- Może dasz mi swój numer? Będziemy w kontakcie.
Panna Evans z szerokim uśmiechem na twarzy przyjęła od nowej koleżanki komórkę i wpisała swój numer telefonu.
- To w takim razie, do zobaczenia jutro w szkole - powiedziała na pożegnanie, a Maggie uśmiechnęła się do niej nieśmiało.
- Do jutra!
Jenny poczuła się szczęśliwa, natomiast Maggie zdała sobie sprawę, że może niesłusznie ją oceniła wtedy, kiedy Gabe pierwszy raz jej ją przedstawił. Nie miała jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Była już spóźniona na korepetycje z Loganem.
Tak jak przypuszczała, czekał już na nią w pustej klasie matematyki, jak zwykle z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Spóźniłaś się - poinformował ją, jakby nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Wiem. Sorry - rzuciła tylko, nie chcąc zabrzmieć zbyt grzecznie. - Od czego zaczynamy?
- Przyniosłem przykładowe testy.
- Jestem zupełnie zielona, więc to nie bardzo mi pomoże.
- Pomoże, jeśli będziesz wiedziała, czego się spodziewać. Widziałaś już kiedyś, jak wygląda test SAT? - Logan pomachał jej arkuszem przed nosem, a ona skrzywiła się i wyrwała mu plik kartek z ręki.
To było dobre posunięcie. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo była w tyle. Połowa zadań a arkusza wyglądała tak skomplikowanie, że Maggie zaczęła się zastanawiać czy rzeczywiście powinna podchodzić do egzaminów w tym roku.
- Co? Już wymiękasz? - zapytał Logan, przyglądając się uważnie jej skrzywionej minie.
- Odwal się, Collins - syknęła przez zaciśnięte zęby, sztyletując go wzrokiem. - Nie mam pojęcia, dlaczego Clark uparł się, żebyś to akurat ty udzielał mi korepetycji. Coś mu się poprzestawiało w głowie!
Collins uśmiechnął się pod nosem, słysząc oburzenie w jej głosie. Cieszyło go, że tak ją irytuje. Ona również potrafiła doprowadzić go do szewskiej pasji, ale coś w jej ognistym temperamencie sprawiało, że jeszcze bardziej go intrygowała. Od dawna miał oko na pannę Carmichael i był pewien, że on również nie jest jej obojętny. Sam fakt, że okazywała mu na każdym kroku wrogość uznał wręcz za dobry omen. W końcu - "kto się czubi, ten się lubi".
Nie zapomniał również ich spotkania w kościele, tuż przed meczem finałowym z Jastrzębiami. Odbyli wtedy pierwszą, poważną rozmowę. Oboje otworzyli się nieco, choć żadne z nich nigdy nie lubiło się zwierzać. Zaufała mu na tyle, by opowiedzieć o swoich rodzicach i dziwnych okolicznościach ich wypadku. Tak, Logan był pewny, że Megan Carmicheal czuje do niego miętę, tylko za nic w świecie tego nie przyzna.
Jednak na horyzoncie wciąż był Gabriel. Logan nie wiedział, co sądzić o związku Blake'a z Maggie. Żarli się jak pies z kotem, ale mimo wszystko byli parą. A przynajmniej tak twierdzili. Od dawna podejrzewał, że to bujda i robią to tylko po to, by zrobić mu na złość, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś rzeczywiście jest na rzeczy. Ostatnio jednak rzadko widywał ich razem, więc nawet jeśli rzeczywiście coś między nimi było, najwidoczniej już się skończyło. Postanowił dowiedzieć się więcej na ten temat. Teraz, kiedy przyjaźnił się z Gabe'em, miał do tego większą sposobność.
Może pan Clark miał rację. Może ten cały pomysł z korepetycjami nie był do końca spisany na straty...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:51:21 15-03-15    Temat postu:

ja sie bardzo ciesze , że miałaś jeszcze w zapasie odcinek Oczywiście już przeczytałam ;D
Stary Blake jest naprawdę okropny... czy on nie moze okazać dla syna trochę czułości , tylko wiecznie musi pokazywać jego wyzszość nad nim ? Co on se myśli że jak kupił Gabowi auto i załatwił mu prawo jazdy to wszystko bd w porządku ? No to się chyba myli .. Gabe nie odpuści tak łatwo. hhaha określenie "Twoja teściowa " jako Damian Blake boskie hahah , no rozwaliło mnie to Gabe zazdrosny o Maggie, tym bardziej że teraz matmy uczy sie z Loganem , a jemu to sie nie podoba ;p Logan ja tu widzę podbija to Maggie, no i jeszcze myśli że ona do niego też , ale cos mi się wydaje ze moze się zdziwić . Ja tam cały czas jestem za tym żeby Maggie była z Gabem
Czekam na następny rozdział i to z niecierpliwością ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:50:58 07-04-15    Temat postu:

Jestem i ja! Miałam kilka odcinków do nadrobienia nowego sezonu, ale tak dobrze i przyjemnie się czytało, że nawet nie zauważyłam, że to ostatni odcinek. Musze przyznać, że tęskniłam za tą Twoja gromadką.
Może zacznę od odcinka, od którego zaczęłam nadrabiać, a mianowicie od imprezy na cześć Smitha. Strasznie się wzruszyłam, gdy opisywałaś scenę kłótni między Gabrielem i jego ojcem. Też mu dogadał! Nie znoszę Damiana i mam nadzieję, że Eric też w końcu przejrzy na oczy, a przynajmniej może już zaczął, przypominając sobie scenkę, gdzie wybrali się na mecz. Właściwie co sobie stary Blake wyobraża. I do tego ten samochód, w ogóle tego nie rozumiem.
Przykro mi, że Jimmy wyjechał, jakos inaczej bez niego, mam nadzieję, że nie potrwa to długo i Jimmy w końcu zrozumie, gdzie jego miejsce i wróci.
Aaa, uwielbiam Logana, Maggie i Gabriela, sama nie wiem z kim Maggie wolę najbardziej. (Kiedyś Aga,Eillen, też zrobiła mi taki dylemat w "Dwie strony boiska", gdzie nie potrafiłam wybrać z kim uwielbiam bardziej Blankę, nie wiem czy czytałaś, no ale dobra, odbiegam od tematu.) Podoba mi się też ta cała przyjaźń między Loganem a Gabrielem, a czytać o odczuciach tego drugiego, chyba naprawdę długo to nie potrwa, bo już zaczyna czuć się zazdrosny. Swoją drogą, wspominając o Loganie... o co chodzi z Davidem? Zrobiła się dziwna atmosfera, kiedy Logan zjawił się u Lisy i poznał Dave. Czuję, że coś jest na rzeczy.
Zauważyłam też, że zmieniłaś nieco obsadę. Muszę przyznać jednak, że co do Maggie pasowała mi bardziej wcześniejsza aktorka. Ta jakoś wygląda przemiło jak na Maggie, ale jej nie znam, więc nie wiem dokładnie, jak się nazywa ta obecna?
Pozdrawiam


Ostatnio zmieniony przez Ayleen dnia 14:51:33 07-04-15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:37:25 07-04-15    Temat postu:

Ayleen , o jak miło że tutaj jeszcze zaglądasz
Eric chyba jest na dobrej drodze, żeby przejrzeć na oczy, ale też wie, że Damian jest chory i chce go lepiej poznać, żeby, kiedy starego zabraknie, niczego nie żałować. W końcu to jego ojciec, jaki by nie był Ale już niedługo Damian może stracić w oczach Erica...
Bez Jimmy'ego to nie to samo i ja też za nim tęsknię Na pewno powróci, ale jeszcze nie w najbliższym czasie.
Nie, nie czytałam tego opowiadania. Ale trójkąty miłosne już to do siebie mają
A przyjaźń Logana i Gabe'a chyba rzeczywiście nie potrwa za długo. Tak samo zresztą jak nie przetrwała braterska więź między Gabrielem i Ericiem. Gabe w ogóle ma problem z utrzymaniem zdrowych stosunków z kimkolwiek.
I masz rację, jest coś na rzeczy zdecydowanie
Musiałam odmłodzić nieco obsadę, bo tamta była już za stara i nijak mi tutaj pasowała. Naprawdę bardziej Ci pasowała tamta aktorka? Ta, która jest teraz nazywa się Maia Mitchell i gra w serialu "The Fosters" i tam ma taki temperamencik troszkę przypominający Maggie, ale też ma tą łagodniejszą stronę, podobnie jak Maggie, więc jakoś mi tak pasowała. Chodziło Ci o to, że wygląda na zbyt miłą jak na Maggie?
Dziękuję za komentarz :*


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 20:37:55 07-04-15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:55:52 07-04-15    Temat postu:

Maggie napisał:
Musiałam odmłodzić nieco obsadę, bo tamta była już za stara i nijak mi tutaj pasowała. Naprawdę bardziej Ci pasowała tamta aktorka? Ta, która jest teraz nazywa się Maia Mitchell i gra w serialu "The Fosters" i tam ma taki temperamencik troszkę przypominający Maggie, ale też ma tą łagodniejszą stronę, podobnie jak Maggie, więc jakoś mi tak pasowała. Chodziło Ci o to, że wygląda na zbyt miłą jak na Maggie?


Właśnie nie znam tej aktorki, nie oglądałam z nią nic, więc oceniłam tylko patrząc na zdjęcia, które wstawiłaś i naprawdę wygląda "na zbyt miłą jak na Maggie" jak napisałaś.

Edit: Właśnie spojrzałam na ten serial i kiedy przeczytałam krótki opis, zdałam sobie sprawę, że kiedyś miałam do niego zajrzeć, ale potem jakoś zapomniałam i już nie zajrzałam. Oglądasz? Fajny?


Ostatnio zmieniony przez Ayleen dnia 21:03:00 07-04-15, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5756
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:49:18 08-04-15    Temat postu:

A może po prostu niepozornie?

Powiem Ci szczerze, że teraz jestem bardzo do tyłu z tym serialem, zaczęłam drugi sezon ale jakoś tak urwałam, bo nie ciekawił mnie na tyle, żeby kontynuować. Ale jak nie będę miała co oglądać, to na pewno do niego wrócę. Taki przyjemny ten serial, o rodzinie zastępczej. Dużo jest o kwestiach tolerancji i pod tym względem jest fajny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 48, 49, 50, 51, 52, 53  Następny
Strona 49 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin