Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Liso Sensual Celestial - Proste Zmysłowe Niebiańskie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:36:23 24-08-08    Temat postu:

dulce14 napisał:
kiedy będzie odcinek o A&E? Bo przyznam szczerze,że czytam twoje odcinki tylko z nimi w roli głównej.
Ja uwielbiam wszystkie odcinki w twoim wykonamiu bo są poprostu boskie, a co do ostatniego to nie mozna kończyć w takim momencie! Jak ja wytrzymam przez trzy kolejne odcinki zeby dowiedzieć się co było w kopercie?- zawał murowany. Kundelek mnie wzruszył- mam nadzieje ze Alission przygarnie i jego o Tristana. Czekam na nowy odcinek a w wolnej chwili zapraszam na Roztańczone serca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:44:48 24-08-08    Temat postu:

Fajny odcinek.
Alison jest zazdrosna o Shannon tylko nie chce się przyznać. Chciałaby być na jej miejscu. Poświęca się i co roku chodzi w ten wyjątkowy dzień do schroniska dla zwierząt. Zastanawia mnie co jest w tej kopercie.
Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:09:24 24-08-08    Temat postu:

Odcinek 50

Minęły dwa tygodnie, w czasie których Elizabeth i Gio prawie ze sobą nie rozmawiali. żadne z nich nie chciało mówić o tym, co zaszło. Oboje byli zażenowani i wściekli. Wściekli na siebie samych, na siebie nawzajem, ale przede wszystkim na Alana
A Al po raz kolejny zabrał się i wyjechał, zostawiając Elizabeth samą. Tym razem w inne miejsce. Inne wybrzeże, ale równie wielka odległość i ból, jaki pozostał.
Tak, teraz była pewna — najgłupszą rzeczą, jaką w życiu zrobiła, było napisanie odpowiedzi na ogłoszenie „Bezsennego w San Luis”.
Alan rzucał piłką jak amator.
Czasami gorzej — jak były amator.
Wyglądał niczym wrak człowieka, chodzący cień. Tak było od dwóch tygodni, od dnia, kiedy wyjechał. Niewiele jadł, nie sypiał po nocach.
Myślał jedynie o Elizabeth.
Nie powinien był dopuścić do tego, żeby Gio ją zabrał, ale wtedy przyszło mu do głowy, że może przyjaciel ma rację. Może on, Alan Lozano, faktycznie nie dorasta Elizabeth do pięt.
Jego kariera sportowa była teraz na najwyższych obrotach.. Nie wiedział, co mu przyniesie przyszłość. A co najgorsze, nie wyobrażał sobie tej przyszłości bez Elizabeth.
Gio nie mógł już patrzeć na udrękę siostry. Nie mógł znieść myśli, że przyczynił się do jej bólu, nawet jeśli uważał, że postąpił słusznie. Nie podobało mu się, że zachowują się wobec siebie jak obcy ludzie.
Może uda się jakoś to wszystko naprawić?
A Elizabeth spędzała bezsenne noce.
Programy rozrywkowe w telewizji jej nie bawiły. Praca nie interesowała jej ani trochę. Wszelkie próby zapomnienia o tym, co stało się w Dniu Zakochanych, kończyły się niepowodzeniem. Jej serce wciąż bolało — z powodu gniewu brata, z powodu straty Alana L... wszelkich szans na przyszłość.
Alan spojrzał na kalendarz wiszący w przebieralni.
11 marca.
Za miesiąc jego drużyna wraca na otwarcie sezonu.
Do San Luis
Do miasta, w którym mieszka Elizabeth. Naturalnie, teraz też mógłby się z nią zobaczyć. Wystarczyłoby wsiąść do samolotu, a potem spróbować jej wyjaśnić, dlaczego o nią nie walczył. Dlaczego nie prosił, żeby z nim została.
Czuł, że nie wyszedł w jej oczach na bohatera, ale wtedy wydawało mu się, że postępuje słusznie. Wtedy myślał, że to Gio ma rację, twierdząc, że Elizabeth jest dla niego za dobra. Teraz jednak wiedział, że Gio się mylił.
Al pragnął dla tej kobiety wszystkiego, co najlepsze. Nikt nigdy nie będzie jej kochał bardziej od niego. Nikt lepiej się o nią nie zatroszczy. Tylko jak przekonać o tym ją i Gia?
Myślał o tym długo i kiedy stracił już prawie nadzieję, że jest to w ogóle możliwe, wreszcie wpadł na pewien pomysł.
Elizabeth spojrzała na kalendarz na biurku.
11 kwietnia.
Dziś wieczorem Cardinas grają pierwszy mecz otwierający sezon. Alan wróci do San Luis.
Starała się o tym nie myśleć, pracując nad nową ofertą w swoim biurze podróży — mini wakacjami, czyli wyjazdami na jeden do trzech dni, Wyszukiwała najkorzystniejsze propozycje małych hoteli, które śniadanie wliczały od razu w cenę noclegu.
Zniżki weekendowe często dochodziły do trzydziestu procent. Dotychczas udało jej się załatwić niewielki, uroczy hotel w Dallas, hotel w Newport Beach nad samym brzegiem oceanu, gdzie oferowano wszystko — od windsurfingu po wykwintną kuchnię, oraz kilka odnowionych domków letniskowych w dzielnicy francuskiej w Nowym Orleanie.
Biznesmeni, którzy często bywają w tych miastach, mogliby sobie pod koniec podróży służbowej urządzić mini wakacje. Elizabeth starała się zamówić miejsca w hotelach w innych popularnych centrach handlowych, takich jak Boston, Nowy Jork czy Miami.
Przypomniał jej się utrzymany w europejskim stylu hotel w Miami, i postanowiła do niego zadzwonić. Była pewna, że stylowe wyposażenie hotelu i pobliskie sklepy przypadną do gustu niektórym jej klientom. Co bardziej spragnieni przygód będą się mogli wybrać do dzielnicy art deco w South Beach.
Kiedy spojrzała na zegarek, minęła już piąta.
Mecz zaczynał się o wpół do ósmej.
To dawało jej dwie i pół godziny na dotarcie do domu, przebranie się i dojechanie na stadion,
Otworzyła torebkę i wyjęła z niej bilet, który dostała od Gia w geście pojednania. Był sklejony taśmą przezroczystą, bo w pierwszym odruchu go podarła i zamierzała wyrzucić.
Ale skoro brat w ten sposób się przyznawał, że być może nie miał racji, doszła do wniosku, że chyba też powinna pójść na jakieś ustępstwo.
Gio przeprosił ją za to, że w ów feralny dzień przed dwoma miesiącami nie zdołał się opanować, i zaproponował, żeby oboje dali Alanowi jeszcze jedną szansę.
Elizabeth musiała przyznać, że brat miał powody do zdenerwowania, w końcu się więc pogodzili i wszystko wróciło do normy. Znowu ze sobą rozmawiali i jak dawniej podkradali sobie jedzenie z lodówki.
Nie była jednak pewna, czy mecz to taki dobry pomysł. Oczywiście, będzie mogła zobaczyć, jak Alan gra. Właściwie powiedziała sobie, że nie chce się z nim widzieć, ale wykazywała przy tym tyle siły woli co nastolatek, który właśnie dostał kartę kredytową.
Nawet nie miała wtedy okazji porozmawiać z Alanem, bo niespodziewanie pojawił się Gio i ją „uratował”. Tylko czy tak naprawdę to nie uratował Alana? Właściwie to ona nalegała, żeby Alan się z nią kochał. Żadne „właściwie”. To był wyłącznie jej pomysł. Złamała jego opór, a on dał jej to, czego tak bardzo chciała. Wydawało jej się, że razem odnaleźli coś szczególnego. A jeśli on wcale tego tak nie odbierał?
Musiała się przekonać.
Od tego trzeba zacząć. Musi poznać prawdę. Musi założyć, że tamtej nocy Alan czuł się tak samo dobrze z nią, jak ona z nim, i że teraz jest zbyt dumny albo zbyt się boi, żeby do niej przyjechać.
I tak jak tamtej nocy zrozumiała, co naprawdę do niego czuje, tak przy tym spotkaniu okaże się, co naprawdę ich łączy.
Nie chciała stać się ofiarą durnoty i nieporozumienia. Podjąwszy decyzję, schowała bilet do torebki. Powinna pojechać na ten mecz. Po raz ostatni to ona pojedzie do Alana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:18:24 24-08-08    Temat postu:

Cudowny odcinek, oni się tak kochają. Gio zrozumiał swój błąd- mam nadzieję ze wszystko sobie wyjaśnią i będą razem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monisia645
Detonator
Detonator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj.dolnośląskie :):)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:18:09 24-08-08    Temat postu:

super odcinek
no wreszcie gio
zrozumiał swój błąd

mam nadzieję że to spotkanie na meczu
Alan i Elizabeth sobie wszystko wyjaśnią
na tym meczu i będą razem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce14
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów Wlkp
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:41:48 24-08-08    Temat postu:

Odcinek świetny. Mam nadzieję,ze A&E sobie wszystko wyjaśnią i będą razem. A Gio nadal będzie przyjacielem Alana!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:28:53 24-08-08    Temat postu:

Odcinek 51część I

Samantha spojrzała na Nicka z niedowierzaniem.
— Przelot helikopterem nad Zatoką Bostońską?
Ten przelot był kolejnym punktem w planie Annie. Z uwagą na marginesie, by nie martwił się o koszty. Mama koleżanki ze szkoły miała brata, który organizował takie przeloty. Owa mama uznała, że pomysł jest bardzo romantyczny, zachwyciła się nim i przekonała brata, by zaoferował im przejażdżkę za darmo.
Na brwi Nicka pojawiła się kropelka potu. Co jeszcze wymyśliła Annie?
— Słuchaj, jeśli nie chcesz.. nie musimy tego robić. Możemy równie dobrze robić coś innego. Helikopter rzeczywiście trochę szalony pomysł.
Urocze usta Samanthy rozjaśnił nieoczekiwany uśmiech.
— Sama nie wiem, to dość niezwykłe, a ja nigdy przedtem nie latałam helikopterem.
— Więc chcesz teraz polatać? Na pewno? — dopytywał się Nick.
— Pewnie zęby zjadłeś na lataniu helikopterem...
— Cóż, tak naprawdę... to nie. Szczerze mówiąc...
— Szczerze! Dobre sobie! — .. .też nigdy nie leciałem helikopterem - wyznał, licząc w duchu, że każdy okruszek prawdy może mu się przydać w dalszej perspektywie.
o ile w ogóle będzie jakaś „dalsza perspektywa”, po tym jak już wszystko opowie.
Samantha poczuła przypływ entuzjazmu. Złapała Nicka za rękę prawie tak samo, jak robiła to Bridget, gdy szykowała się jakaś przygoda. Gdy tylko ich dłonie się zetknęły, owo dziewczęce uczucie zostało natychmiast wyparte przez inne, dużo bardziej dorosłe. To było jak przytknięcie zapałki do szybko spalającego się lontu.
Wiedziała już, że jej zdrowy rozsądek znów wyfrunął przez okno samochodu. Zdawała sobie sprawę, że i na. Nicka podziałał ten dotyk. Westchnęła ciężko, a on poczuł jakby płomień palący wnętrze jego ciała. Jeszcze chwila i padli sobie w objęcia. Samantha nie próbowała nawet protestować, gdy usta Nicka dotknęły jej ust. Im razem ich pocałunek trwał dłużej niż poprzednio, był bardziej namiętny i żarliwy, a dłonie Nicka znalazły sposób, by dostać się pod rozpięty wełniany płaszcz Samanthy. Przyciągnął ją do siebie tak, że poprzez cienką suknię czuł, jak drży jej gorące ciało. On także drżał. Smak i zapach Samanthy sprawiały, że odchodził od zmysłów.
Och, Sam... Sam... — wyszeptał zduszonym głosem, gdy już przestali się całować, ale nadal trwali w objęciach.
Sposób, w jaki wypowiedział jej imię, sprawił, że serce Samanthy poczęło bić szybciej. Boże kochany, nie byli jeszcze nawet w helikopterze, a ona już szybowała w obłokach! Gwałtowne pożądanie ogarniało jej ciało i nie umiała już z nim walczyć. Chciała kolejnych pocałunków, chciała więcej... Leżeć nago w wielkim łóżku, w chłodnej, białej pościeli, kochać się...
Kochać się? Głos rozsądku sprowadził ją niespodziewanie na ziemię. Przecież po Teddym nie poszła do łóżka z żadnym mężczyzną, twierdząc, że seks bez miłości jest nie tylko niemoralny, ale także nudny, pusty i jałowy. Oprócz seksu pragnęła czułości i pieszczot. Czegoś takiego nie dostaje się na zawołanie. Nawet w Walentynki. Nie może jej tego zapewnić mężczyzna, który przez przypadek pojawił się w jej domu i teraz ma zamiar latać z nią nad Bostonem.
Cofnęła się i wygładziła sukienkę, która podjechała do połowy ud. Jej uda, czego Nick nie przeoczył, były równie śliczne i jedwabiste jak reszta ciała. Od samego patrzenia na nią ściskało go w gardle. A gdy obejmował ją i całował — jakkolwiek szalone by się to nie zdawało — miał wrażenie, jakby robił to pierwszy raz; jakby nie istniała przedtem żadna kobieta; jakby zawsze były tylko miękkie, ciepłe, kuszące wargi Samanthy, tylko jej wysmukłe ciało, promienny uśmiech, zniewalające oczy.
Limuzyna zatrzymała się na niewielkim lotnisku i z małego głośnika dobiegł ich głos szofera:
— Jesteśmy na miejscu, panie Xantiago.
Jeśli nawet Edgar widział w tylnym lusterku ich gorące pieszczoty, jego głos nie zdradził tego.
Mimo to Samantha zaczerwieniła się. Namiętność owładnęła nią do tego stopnia, że zupełnie zapomniała o obecności kierowcy! A jeśli ich widział? Co sobie pomyśli? Tak się zapomnieć!
Najgorsze jednak, że zapomniała nie tylko o przyzwoitym zachowaniu, ale i o swoich życiowych postanowieniach. To wszystko poszło tak daleko, ale jest jeszcze czas, by to przerwać. Dość głupstw. Obojętnie, czy Nick powie jej prawdę, czy nie, ona nie będzie ryzykować kolejnego rozczarowania. Miała pracę, córkę, konkretne plany na przyszłość — najpierw zdobycie uprawnień do projektowania wnętrz, później kupno małego domku na przedmieściach, dla siebie i Bridget. Z całą pewność jednak nie mieścił się w nich romans z Nickiem.
Na drzwiach helikoptera widniało duże, czerwone serce. Pilot, dobrze zbudowany mężczyzna, ubrany w gruby, szary kombinezon i lotniczą kurtkę, powitał Samanthę czerwoną różą i szerokim uśmiechem.
— Wszystkiego najlepszego w Dniu Zakochanych, Sandro!
— Samantho — natychmiast poprawił go skonfundowany Nick.
Samantha zerknęła na niego. Był czerwony jak burak. Pilot natomiast wzruszył tylko ramionami, sądząc zapewne, że źle zapamiętał imię.
— Przepraszam. Wszystkiego najlepszego, Samantho! Witam w imieniu Chip”s Chopper Tours. Mam na imię Chip. Tu się na pewno nie mylę — dodał, szczerząc zęby w uśmiechu. — Jesteście gotowi?
Samantha raz jeszcze spojrzała na Nicka i zdziwiła się, widząc, że jego twarz w jednej chwili zmieniła kolor Chip.
z czerwonego na szary. Dopiero teraz zaświtało jej w głowie, że może bardziej niż ona przeżywa ten lot.
— Dobra. Wskakujcie na pokład — powiedział wesoło Chip.
Nick kiwnął jedynie głową jego twarz straciła już wszelkie kolory i była teraz śmiertelnie blada.
— Nick, jeśli uważasz, że tak będzie lepiej, naprawdę nie musimy tego robić — Samantha dyskretnie szepnęła mu do ucha,
— Przygotowałem dla was butelkę szampana — ciągnął Chip, nie zważając na ich wahania. — Korek wystrzeli w momencie, który sami wybierzecie. Dziś rano wiozłem milutką parkę. Nie tylko strzelił korek, ale i padła poważna propozycja. Akurat gdy lecieliśmy nad portem.
— No i jaka była odpowiedź? — Samantha nie mogła powstrzymać ciekawości.
— A jak pani sądzi? — Chip uśmiechnął się jeszcze
Chciała powiedzieć, że domyśla się, co odpowiedziała tamta kobieta i że kiedyś będzie żałować tego jednego małego „tak”, nie powiedziała jednak nic i tylko tajemniczo uśmiechnęła się do Chipa.
Tymczasem twarz Nicka zaczęła przybierać normalny kolor. Wystarczyło, że pomyślał, jak romantycznie będzie szybować nad miastem wraz z Samanthą.
— Mam ochotę na ten lot, jeśli i ty ją masz — zwrócił się do Samanthy bohatersko.
Miała ochotę. Nick zaskakiwał ją swymi pomysłami i niezależnie od tego, że ktoś inny miał być w tej chwili na jej miejscu, była to najbardziej romantyczna randka
w jej życiu.
Właśnie. Ktoś inny. Sandra. Ciekawe, co teraz robi? Pewnie wiesza psy na Nicku. Ale czy nie ma racji? Umówił się i... A może poinformował ją o pomyłce? Podczas śniadania odchodził przecież od stolika. Niewykluczone, że do niej dzwonił. Tylko co jej powiedział, jaką wymówkę wymyślił?
Tak, musi uważać. Na razie jest pięknie i romantycznie, ale przecież oni wszyscy są tacy sami...
Nick natychmiast zauważył zmianę w usposobieniu Samanthy.
— Co się stało? — zapytał z troską.
— Dlaczego sądzisz, że coś się stało?
- Nietrudno cię rozszyfrować - powiedział delikatnie wziął ją za rękę.
Oczy Samanthy rozszerzyły się ze zdziwienia.
— To zabawne. Teddy zawsze mawiał coś przeciwnego. Mówił, że nigdy mnie nie rozumie. że wszystko chowam w sobie.
— Beth mówiła o mnie to samo.
Samantha westchnęła. To, co było prawdą dla Beth i Teddego, nie było prawdą dla nich, Samanthy i Nicka. Podobieństwo ich losów było wręcz zdumiewające. Niepokojące i zabawne zarazem.
Podniosła różę, by wchłonąć jej cudowny zapach.
— Urocza.
— Urocza? To za mało — szepnął Nick, myśląc bardziej o Samancie niż czerwonej róży.


Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 19:36:04 24-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:29:53 24-08-08    Temat postu:

Dubel

Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 19:30:50 24-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:51:17 24-08-08    Temat postu:

Cudowne dwa odcinki, przepraszam za beznadziejny kom, ale nie mam zbytnio czasu, nadrobię to;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roszpunka92
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 3724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:18:58 25-08-08    Temat postu:

Boskie odcinki ;]]
Widać,że Elizabeth i Alan się kochają a
rozłąka źle na nich wpływa...
Gio zrozumiał swój błąd i pogodził się
z siostrą ;]
Elizabeth postanowiła pojechać na mecz...
ciekawe co wyniknie z jej spotkania z Alanem ? ;]
Sam i Nick już do siebie coś czują ; )
Oni są są dla siebie stworzeni ;]]
Mają podobne do siebie losy...
Pozdrawiam i czekam na new ; *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pesti69
King kong
King kong


Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 2218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: LBN
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:42:44 25-08-08    Temat postu:

piękne odcinki
Alan i Elizabeth coś wykombinowali ciekawe tylko co
Samantha i nick... jest uroczo tylko niech on się wreszcie zbierze w sobie i jej powie prawdę bo sie coraz bardziej plącze w swoich słowach...
Allison i Tristan, chociaż ona sie nie przyzna to Tristan się jej podoba... i to ona chciałaby byc jego Walentynką )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:51:04 25-08-08    Temat postu:

Agnieszka miała wczoraj wypadek, więc nowe odcinki pojawią się dopiero jak wróci ze szpitala.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:54:34 25-08-08    Temat postu:

Mam nadzieję, że nic jej nie bedzie.
Pozdrów ją i powiedz, że poczekamy na nią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:00:23 25-08-08    Temat postu:

Ojej mam nadzieję ze nic powaznego jej nie jest- ucałuj ja mocno i niech szybko do nas wraca
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:42:01 30-08-08    Temat postu:

Mam problemy zdrowotne i przez kilka dni nie było odcinków. Nie mogę zbyt długo siedzieć przed komputerem ale w szpitalu miałam czas na napisanie kilku odcinków. Nie są zbyt cudowne, ale musicie mi wybaczyć. Ten odcinek dedykuje wszystkim którzy czekali

Odcinek 51 część 2


Gdy wzbili się ku czystemu błękitowi nieba, Samantha mocno ścisnęła dłoń Nicka. Znów uśmiechała się do niego. Znów zagłuszyła w sobie pretensje, lęki i obawy.
Po kilku minutach lotu znaleźli się nad portem. Oczy Nicka spoczęły na zmrożonej butelce szampana i przez jedną szaloną chwilę zastanawiał się nie tyle nad wystrzeleniem korka, co nad złożeniem poważnej propozycji.
„Samantho, czy zostaniesz moją Walentynką, nie tylko dzisiaj, ale na zawsze? Samantho, czy wyjdziesz za mnie?”
Była tylko jedna odpowiedź, którą mógł zaakceptować. Każda inna złamałaby mu serce.
— Może byśmy... — usłyszał nagle nad uchem głos Samanthy.
Zamrugał gwałtownie powiekami.
— Możebyśmy co?
— . . .otworzyli szampana.
— Ach tak. Szampan. Otworzyć szampana. Dobry pomysł — wymamrotał. Czy rzeczywiście2 Nie miał dobrych doświadczeń z szampanem. Gdy pił go ostatni raz, w sylwestra zeszłego roku, dał się namówić na ten głupi pomysł, by dać do gazety ogłoszenie matrymonialne.
— Nick?
Spojrzał na Samanthę i natychmiast się rozpogodził. Nie, to nie był głupi pomysł. W żadnym wypadku. Przeciwnie, być może była to właśnie — w pokrętny sposób
— najmądrzejsza rzecz, jaką zrobił w życiu.
Oderwał wzrok od dziewczyny i chwycił butelkę szampana. Palce drżały mu tak bardzo, że sporo namęczył się z jej otwarciem. Gdy w końcu się udało, szampan wystrzelił z butelki jak lawa z krateru Wezuwiusza.
Samantha roześmiała się głośno i szybko podstawiła najpierw jeden, potem drugi plastikowy kubeczek.
— Za co wypijemy? — zapytała.
W kabinie było tak głośno, że Nick nie dosłyszał pytania, zrozumiał tylko jego sens.
— Za przeznaczenie! — wykrzyknął jej do ucha. — Wypijmy za przeznaczenie!
Stuknęli się kubeczkami i umoczyli usta. Ich oczy znów się spotkały. W przypływie nagłej czułości Nick pochylił się i delikatnie pocałował zwilżone szampanem wargi Samanthy. Istny nektar. Odrobina szampana wylała się z kubeczka Samanthy. Nick wyjął go z jej dłoni, po czym podniósł ją do ust i spił kropelki z gładkiej skóry.
— Samantho...
- Tak, Nick.
— Czy to tylko ja? Czy ty też masz taką... lekką głowę?
Samantha przymknęła oczy.
— Nie, nie tylko ty — powiedziała cicho.
— W tej chwili widać pod nami statek „Constitution”
- krzyknął Chip.
Oboje pokiwali głowami, ale żadne z nich nawet nie spojrzało w dół, tak bardzo byli w siebie zapatrzeni.
— To najlepsze Walentynki w moim życiu — powiedziała Samantha.
Nick podniósł różę, która leżała na jej kolanach. Ułamał łodyżkę w połowie i ostrożnie usunął kolce. Potem wpiął kwiat we włosy Samanthy.
— Wyglądasz wspaniale.
Był teraz bardzo blisko niej. Za blisko. Ogarnęło ją uczucie, w którym było tyleż paniki, co uniesienia. Boże, ja chyba zakochałam się w tym mężczyźnie, pomyślała, czując jak serce łomocze w jej w piersi, a cały świat wiruje wokół niej i wymyka się spod jej kontroli.
— Jak wam się podoba Hancock Center? — krzyknął Chip.
Tym razem nie zareagowali na słowa pilota nawet najmniejszym gestem. Saniantha myślała jedynie o tym, by znaleźć się z Nickiem w jakimś odosobnionym miejscu, z dala od wzroku pilotów, szoferów i innych ludzkich istot. Chciała być z nim sam na sam. Wtulić się w jego ramiona, kochać się z nim... Wiedziała, że to szaleństwo, ale przecież wszystko stanęło na głowie już w tej pierwszej chwili, w której go ujrzała. Przez wszystkie te lata oszukiwała się, wmawiała sobie, że mężczyzna nie jest jej potrzebny do szczęścia, a wystarczyło kilka spojrzeń Nicka, kilka pocałunków, by całkiem straciła głowę z pożądania...
Pożądanie. Tak, to właśnie to uczucie. Uczucie tak potężne dla niej i tak... nowe. Pożądania nie budził w niej ani Teddy, ani żaden inny mężczyzna. A to, co czuje teraz do Nicka, to nawet więcej niż pożądanie.
Och, Nick, Nick, powtarzała w myślach, nie wiem sama, co mam o tobie myśleć, ale pragnę cię bezgranicznie. Dostaję bzika, tak bardzo cię pragnę...
Jej mieszkanie! Tak, to jest właściwe miejsce. Nikogo tam nie ma. Żadnych niepowołanych świadków, żadnych natrętnych spojrzeń.
Tylko jak go tam ściągnąć?
No cóż, świetnie! Jen zapewne wytrzeszczałaby oczy ze zdumienia. Oto ona, Samantha Loyejoy, obmyśla, jak zaciągnąć do łóżka mężczyznę, którego zna ledwie pół dnia! Koniec świata!
Poczuła, jak Nick obejmuje ją i przyciska do siebie. Jakby chcąc zagłuszyć w sobie resztki obaw i wątpliwości, przywarła mocno do niego, napawając się jego ciepłem i czułością. Nie, dłużej nie mogła udawać. To było ponad jej siły. Prawie krzyknęła do pilota, by lądował natychmiast, w tej sekundzie.
Więc dobrze. Co ma być, to będzie. Niech tylko wylądują...
Nick również panował nad sobą resztkami sił. Zanurzył twarz we włosy Samanthy i wciągał głęboko ich odurzający zapach. Było to jak wiosenny spacer po pełnym jabłoni sadzie. Pachniała tak świeżo, tak czysto... Marzył o tym, by pocałować ją raz jeszcze.
Ale nie tutaj. Nie z Chipem siedzącym tuż obok. Nie w limuzynie z Edgarem na przednim siedzeniu. Musi znaleźć inne miejsce, by być z nią wreszcie sam na sam, by móc całować ją, obejmować, kochać.
Czy to, co chciał zrobić, było właściwe? Nie był tego pewien. Wiedział jedynie, że za sprawą śmiesznego zbiegu okoliczności trafił na kobietę swego życia.
To musiało być przeznaczenie.
Przeznaczenie.... i jego córka, Annie.
— Podchodzimy do lądowania, moi mili. Przykro mi, ale wasz lot powoli dobiega końca. Oboje uśmiechnęli się nieśmiało.
W żadnym razie. Lot dopiero się rozpoczyna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 23 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin