Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Liso Sensual Celestial - Proste Zmysłowe Niebiańskie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:43:01 30-08-08    Temat postu:

Mam problemy zdrowotne i przez kilka dni nie było odcinków. Nie mogę zbyt długo siedzieć przed komputerem ale w szpitalu miałam czas na napisanie kilku odcinków. Nie są zbyt cudowne, ale musicie mi wybaczyć. Ten odcinek dedykuje wszystkim którzy czekali

Odcinek 51 część 2


Gdy wzbili się ku czystemu błękitowi nieba, Samantha mocno ścisnęła dłoń Nicka. Znów uśmiechała się do niego. Znów zagłuszyła w sobie pretensje, lęki i obawy.
Po kilku minutach lotu znaleźli się nad portem. Oczy Nicka spoczęły na zmrożonej butelce szampana i przez jedną szaloną chwilę zastanawiał się nie tyle nad wystrzeleniem korka, co nad złożeniem poważnej propozycji.
„Samantho, czy zostaniesz moją Walentynką, nie tylko dzisiaj, ale na zawsze? Samantho, czy wyjdziesz za mnie?”
Była tylko jedna odpowiedź, którą mógł zaakceptować. Każda inna złamałaby mu serce.
— Może byśmy... — usłyszał nagle nad uchem głos Samanthy.
Zamrugał gwałtownie powiekami.
— Możebyśmy co?
— . . .otworzyli szampana.
— Ach tak. Szampan. Otworzyć szampana. Dobry pomysł — wymamrotał. Czy rzeczywiście2 Nie miał dobrych doświadczeń z szampanem. Gdy pił go ostatni raz, w sylwestra zeszłego roku, dał się namówić na ten głupi pomysł, by dać do gazety ogłoszenie matrymonialne.
— Nick?
Spojrzał na Samanthę i natychmiast się rozpogodził. Nie, to nie był głupi pomysł. W żadnym wypadku. Przeciwnie, być może była to właśnie — w pokrętny sposób
— najmądrzejsza rzecz, jaką zrobił w życiu.
Oderwał wzrok od dziewczyny i chwycił butelkę szampana. Palce drżały mu tak bardzo, że sporo namęczył się z jej otwarciem. Gdy w końcu się udało, szampan wystrzelił z butelki jak lawa z krateru Wezuwiusza.
Samantha roześmiała się głośno i szybko podstawiła najpierw jeden, potem drugi plastikowy kubeczek.
— Za co wypijemy? — zapytała.
W kabinie było tak głośno, że Nick nie dosłyszał pytania, zrozumiał tylko jego sens.
— Za przeznaczenie! — wykrzyknął jej do ucha. — Wypijmy za przeznaczenie!
Stuknęli się kubeczkami i umoczyli usta. Ich oczy znów się spotkały. W przypływie nagłej czułości Nick pochylił się i delikatnie pocałował zwilżone szampanem wargi Samanthy. Istny nektar. Odrobina szampana wylała się z kubeczka Samanthy. Nick wyjął go z jej dłoni, po czym podniósł ją do ust i spił kropelki z gładkiej skóry.
— Samantho...
- Tak, Nick.
— Czy to tylko ja? Czy ty też masz taką... lekką głowę?
Samantha przymknęła oczy.
— Nie, nie tylko ty — powiedziała cicho.
— W tej chwili widać pod nami statek „Constitution”
- krzyknął Chip.
Oboje pokiwali głowami, ale żadne z nich nawet nie spojrzało w dół, tak bardzo byli w siebie zapatrzeni.
— To najlepsze Walentynki w moim życiu — powiedziała Samantha.
Nick podniósł różę, która leżała na jej kolanach. Ułamał łodyżkę w połowie i ostrożnie usunął kolce. Potem wpiął kwiat we włosy Samanthy.
— Wyglądasz wspaniale.
Był teraz bardzo blisko niej. Za blisko. Ogarnęło ją uczucie, w którym było tyleż paniki, co uniesienia. Boże, ja chyba zakochałam się w tym mężczyźnie, pomyślała, czując jak serce łomocze w jej w piersi, a cały świat wiruje wokół niej i wymyka się spod jej kontroli.
— Jak wam się podoba Hancock Center? — krzyknął Chip.
Tym razem nie zareagowali na słowa pilota nawet najmniejszym gestem. Saniantha myślała jedynie o tym, by znaleźć się z Nickiem w jakimś odosobnionym miejscu, z dala od wzroku pilotów, szoferów i innych ludzkich istot. Chciała być z nim sam na sam. Wtulić się w jego ramiona, kochać się z nim... Wiedziała, że to szaleństwo, ale przecież wszystko stanęło na głowie już w tej pierwszej chwili, w której go ujrzała. Przez wszystkie te lata oszukiwała się, wmawiała sobie, że mężczyzna nie jest jej potrzebny do szczęścia, a wystarczyło kilka spojrzeń Nicka, kilka pocałunków, by całkiem straciła głowę z pożądania...
Pożądanie. Tak, to właśnie to uczucie. Uczucie tak potężne dla niej i tak... nowe. Pożądania nie budził w niej ani Teddy, ani żaden inny mężczyzna. A to, co czuje teraz do Nicka, to nawet więcej niż pożądanie.
Och, Nick, Nick, powtarzała w myślach, nie wiem sama, co mam o tobie myśleć, ale pragnę cię bezgranicznie. Dostaję bzika, tak bardzo cię pragnę...
Jej mieszkanie! Tak, to jest właściwe miejsce. Nikogo tam nie ma. Żadnych niepowołanych świadków, żadnych natrętnych spojrzeń.
Tylko jak go tam ściągnąć?
No cóż, świetnie! Jen zapewne wytrzeszczałaby oczy ze zdumienia. Oto ona, Samantha Loyejoy, obmyśla, jak zaciągnąć do łóżka mężczyznę, którego zna ledwie pół dnia! Koniec świata!
Poczuła, jak Nick obejmuje ją i przyciska do siebie. Jakby chcąc zagłuszyć w sobie resztki obaw i wątpliwości, przywarła mocno do niego, napawając się jego ciepłem i czułością. Nie, dłużej nie mogła udawać. To było ponad jej siły. Prawie krzyknęła do pilota, by lądował natychmiast, w tej sekundzie.
Więc dobrze. Co ma być, to będzie. Niech tylko wylądują...
Nick również panował nad sobą resztkami sił. Zanurzył twarz we włosy Samanthy i wciągał głęboko ich odurzający zapach. Było to jak wiosenny spacer po pełnym jabłoni sadzie. Pachniała tak świeżo, tak czysto... Marzył o tym, by pocałować ją raz jeszcze.
Ale nie tutaj. Nie z Chipem siedzącym tuż obok. Nie w limuzynie z Edgarem na przednim siedzeniu. Musi znaleźć inne miejsce, by być z nią wreszcie sam na sam, by móc całować ją, obejmować, kochać.
Czy to, co chciał zrobić, było właściwe? Nie był tego pewien. Wiedział jedynie, że za sprawą śmiesznego zbiegu okoliczności trafił na kobietę swego życia.
To musiało być przeznaczenie.
Przeznaczenie.... i jego córka, Annie.
— Podchodzimy do lądowania, moi mili. Przykro mi, ale wasz lot powoli dobiega końca. Oboje uśmiechnęli się nieśmiało.
W żadnym razie. Lot dopiero się rozpoczyna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:56:08 30-08-08    Temat postu:

Gdyby ten lot trwał chwilę dłuzej, oboje wybuchli by z poządania. Nawet nie wiesz jak sie cieszę ze juz do nas wóciłaś, mam nadzieję ze juz lepiej sie czujesz i szybko pojawią sie kolejne odcinki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:16:02 30-08-08    Temat postu:

Mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie, a odcinek był odlotowy, tak to słowo pasuje do niego.
Nick i Sam znają się zaledwie kilka godzin, a kochają się jakby spędzili razem całe życie. Jedno marzy o drugim, by móc kochać i być kochanym. Ich pocałunki są z każdą chwilą piękniejsze. Wzrastające pożądanie daje im się we znaki, czy w końcu dojdzie do zbliżenia, oni mają taką nadzieję.
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:06:24 30-08-08    Temat postu:

Odcinek 52

Rozdarła kopertę i wyjęła z niej okolicznościową kartkę. Na dole widniał napis: „,Zostaniesz moją Walentynką? Tristan.”Poczuła miłe ciepło w okolicy serca i odruchowo rozejrzała się po sali. W pobliżu drzwi, oparty o stół, stał Tristan i mierzył ją niezgłębionym, choć pozornie tylko ubawionym spojrzeniem.
Ubrany był w ciemne dżinsy, czerwony sweter i zieloną zamszową marynarkę. Szyję okalał mu rozpięty kołnierzyk białej koszuli.
— Masz minę, jakbyś zobaczyła ducha.
— Co tu robisz? Przecież miałeś być na lotnisku?
— Shannon odwołała spotkanie w ostatniej chwili — rzekł spokojnym głosem, który kontrastował z jej wzburzeniem.
— Och, nie! Przepadło tyle pieniędzy!
Wzruszył ramionami.
— Pieniądze są najmniej ważne.
Była szansa odzyskania choć części.
— Szkoda, że nie skontaktowałeś się ze mną wcześniej.
— Dzwoniłem do biura i Jazz przysłała mnie tutaj. —
Wyciągnął na całą długość prawą rękę, która dotąd była schowana plecami. Trzymał w niej różowy goździk. — To dla ciebie.
— Z jakiej okazji?
— Przecież mamy dziś Walentynki. Czy już zapomniałaś, co różowe goździki znaczyły w szkole?
Czyż mogła zapomnieć? Czerwone, białe i różowe goździki królowały czternastego lutego. Innych kwiatów prawie nie widywało się na korytarzach i w klasach szkoły. Czerwone oznaczały miłość, białe — przyjaźń, różowe zaś zdawały się mówić: „Pragnę poznać cię bliżej”. W klasie maturalnej Allison otrzymała trzy goździki:
czerwony od swojego chłopaka, biały od przyjaciółki Gretchen i różowy od Tristana.
— Dziękuję.
— Mam nadzieję, że nie wrzucisz go do kosza.
Raz przynajmniej udało się jej nie zaczerwienić.
— Nie. Tym razem nie dostałam czerwonego.
Rozległo się psie skomlenie. Spojrzeli w kierunku klatki, po czym, jakby posłuszni wewnętrznemu nakazowi, zgodnie podeszli do niej.
— Jego sierść jest tego samego koloru co twoje włosy
— zauważył Tristan, podczas gdy Allison obsypywała psa pieszczotami.
— Jej sierść — sprostowała. — Kupiono dziś tyle psów, a jej urody jakoś nikt nie zdołał docenić.
Tristana ujęła czułość, jaką okazywała zwierzęciu.
— Czy chcesz wziąć ją do siebie?
— Nie mogę. Właściciel domu, w którym mieszkam, zabrania lokatorom trzymania psów. — Uniosła wzrok na Tristana. — Nie przypuszczam, żebyś szukał towarzyszki?
— Owszem, szukam, ale interesują mnie bardziej te dwunożne — odparł z błyskiem w oczach.
— Pies sprawia mniej kłopotu. Spójrz. Już cię polubiła.
I faktycznie, mimo że Tristan nie kiwnął dotąd palcem, by zostać pokochanym, suczka patrzyła na niego z oddaniem i miłością.
Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
— Nie patrz tak na mnie — zwrócił się do pieska. — Nie byłbym dobrym panem. Mam trudny charakter.
— Jeden z tutejszych pracowników powiedział mi, że pozostawiono ją na schodach szpitala dla zwierząt. Będzie posłuszna i wierna każdemu, kto się nią zaopiekuje.
— Za wyjątkiem weekendów, bywam w domu praktycznie tylko wieczorami — rzekł tonem usprawiedliwienia, po czym pogładził psa, co w tej sytuacji było prawdziwym błędem.
Została przebadana przez weterynarza. Nie doszukał się żadnych chorób.
Tristan nie odpowiedział. Pozwalał, by piesek lizał mu dłoń.
Tymczasem Allison nie ustawała w zachwalaniu bezpańskiego kundla.
— Jest mała i żywienie jej nie zrujnuje twojego budżetu. Poza tym z pewnością nie będziesz musiał się martwić, że pogryzie ci buty.
Tristan wciąż milczał.
— Spójrz, jakie ma rozumne oczy. Jeżeli nocą z twojej kuchenki zacznie ulatniać się gaz, ona cię na pewno obudzi.
Na twarzy Tristana odbiła się wewnętrzna walka.
Allison sięgnęła po ostateczny argument.
— Zostanie uśpiona, jeśli nie znajdzie właściciela powiedziała drżącym głosem.
Ich oczy spotkały się. Tristan poczuł się zwyciężony. Był sam przeciwko dwóm istotom płci żeńskiej.
— Jak się wabi?
— Arizona. Dziwię się, że nikt się nią nie zainteresował. Bądź co bądź, są Walentynki.
Tristan pomyślał to samo, tyle że o Allison. I gotów był wszystko zrobić, włącznie z kupieniem psa, byleby tylko na ten wieczór została jego Walentynką.
— Obawiam się, że nie bardzo wiem, jak zaopiekować się czymś takim — powiedział, patrząc na wilgotny nosek Arizony.
— Dostaniesz tutaj wszelkie niezbędne informacje.
Tristan od ukończenia studiów zawsze mieszkał sam i cenił sobie swobodę. Z drugiej jednak strony nie chciał rozczarować Allison.
— Być może nadszedł czas, żeby w moim życiu po- jawiła się wreszcie jakaś kobieta. — Z namysłem potarł ręką kark. — Jeżeli, jak mówisz, dostanę tu czarno na białym, jak zostać tatusiem tego rodzaju stworzonka, to chyba ją wezmę.
— Naprawdę?! — zawołała z rozpromienioną twarzą.
— Lecz pod warunkiem, że pojedziesz z nami i pomożesz nam się urządzić.
Allison nie była z tych, co się cofają, gdy zwycięstwo jest o krok. Chwyciła za pióro i zaczęła wypełniać konieczne formularze. Po kilku minutach wstała i oświadczyła głosem pracowniczki urzędu stanu cywilnego:
— Pan, panie Talbot, staje się z tą chwilą prawnym właścicielem obecnej tu — wskazała patetycznym gestem w stronę klatki — Arizony. A teraz proszę przejść z tym dokumentem do kasy i uiścić należną opłatę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monisia645
Detonator
Detonator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj.dolnośląskie :):)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:42:22 30-08-08    Temat postu:

Boskie 2 odcinki

mam nadzieję że z twoim
zdrowiem już wszystko w pozadku
Nick i Sam pewnie tylko czekali az lot
sie zakonczy i wreszcie beda tylko sami
a w zyciu Tristana mam nadzieje że nie tylko ta jedna kobieta
w postaci pieska sie pojawi mam nadzieje że Alison bedzie odwiedzała
Arizone w Domu tristana i to ich połączy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:42:36 30-08-08    Temat postu:

Tristan dla Allison jest gotów nawet kupić pieska. Swoją drogą kobieta umie dopiąć swego.
To jak wyliczała zalety stworzonka mnie urzekło.
Ciekawe co wydarzy się w mieszkaniu Tristana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monisia645
Detonator
Detonator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj.dolnośląskie :):)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:43:21 30-08-08    Temat postu:

Boskie 2 odcinki

mam nadzieję że z twoim
zdrowiem już wszystko w pozadku
Nick i Sam pewnie tylko czekali az lot
sie zakonczy i wreszcie beda tylko sami
a w zyciu Tristana mam nadzieje że nie tylko ta jedna kobieta
w postaci pieska sie pojawi mam nadzieje że Alison bedzie odwiedzała
Arizone w Domu tristana i to ich połączy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:43:36 30-08-08    Temat postu:

To forum jest rąbnięte, przepraszam;]

Ostatnio zmieniony przez Meg dnia 19:48:52 30-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:44:37 30-08-08    Temat postu:

Heh

Ostatnio zmieniony przez Meg dnia 19:51:26 30-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:57:22 30-08-08    Temat postu:

Mam nadzieję ze nie tylko suczka zadomowi sie na sałe w nieszkaniu Tristana ale tez ze zrobi to Allison, swoją drogą ten goździk był slodki. Czekam na nowy odcinek bo juz nie mogę się doczekać co tam słychać u Elisabeth a Alanem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monita
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 15254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:57:53 30-08-08    Temat postu:

Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :*
Supcio odcinki
Czekam na następny :*
Buziaki :*:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:11:29 30-08-08    Temat postu:

Dwa świetne odcinki. Cieszę się że już wróciłaś.
Samantha i Nick pożądają siebie. Jedno i drugie myśli o tym samym ale ciekawe czy się dogadają.
Tristian uległ namowom Alison i kupił pieska. Ja też bym tak zrobiła. Przy okazji zyskał to co chciał. Alison idzie do niego do domu.
Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:44:58 31-08-08    Temat postu:

Odcinek 53

Jej miejsce — kiedy już je odnalazła na zatłoczonym stadionie — znajdowało się właściwie na boisku. Gio musiał wydać fortunę na ten bilet.
— Orzeszki, świeże orzeszki! — krzyknął sprzedawca, stając w przejściu między rzędami. Natychmiast zrobiło się spore zamieszanie. Kibice przekazywali sobie pieniądze, a mężczyzna odrzucał im torebki orzeszków z taką dokładnością, że jako rozgrywający sam jeden mógłby wygrać cały mecz.
Kiedy Elizabeth chowała resztę do portmonetki, jej wzrok padł na wytartą kartę baseballową z której spoglądała na nią uśmiechnięta twarz Alana. Nosiła tę kartę przy sobie od lat. Nie mogła się jej pozbyć, tak samo jak nie mogła przestać o nim myśleć.
Po przemówieniach tłum zaczął bić brawo i na boisku pojawili się zawodnicy Cardinais. Przeciwko sobie mieli swoich największych rywali — Cubs. Elizabeth skupiła uwagę na jednym graczu — tym, który jako pierwszy miał rzucić piłkę.
Alan podszedł na swoje stanowisko i zaczął rozgrzewkę. W tym momencie Elizabeth pożałowała, że nie wzięła ze sobą lornetki.
Najlepszy zawodnik Cubs stanął naprzeciwko niego i zamachnął się kijem, rozluźniając mięśnie ramienia. Elizabeth zaczęła się denerwować. Chciała, żeby Alanowi się udało.
I tak było. Pierwsza piłka poleciała za linię. Za nią druga i trzecia. Kibice zerwali się z miejsc, krzycząc z radości. Elizabeth zastanawiała się, czy Alan czuje jej spojrzenie. Nawet jeśli tak, ani razu nie odwrócił głowy w jej stronę.
Nastąpiła zmiana. Trzej zawodnicy Cardinais zdołali zaliczyć wszystkie bazy. Po kilku minutach Alan wrócił na swoje stanowisko.
Wybił kolejne trzy piłki — znowu celnie. Cały stadion wrzał. Elizabeth powoli zaczęła się odprężać. Alan był w doskonałej formie i nie było powodu, by się martwić jego grą.
Siedziała niedaleko, nie miała jednak pojęcia, w jaki sposób mogłaby zwrócić na siebie jego uwagę. Zdaje się, że będzie musiała poczekać do końca meczu, aż on ją zauważy. Nie będzie to takie trudne. Miała na sobie bawełniany, jasnoczerwony sweter i białe spodnie. Ubrała się na czerwono nie tylko dlatego, że takie były barwy Cardinalsów z San Luis.
Lecz Alan nawet na nią nie spojrzał.
Po każdej rundzie opuszczał boisko, nie patrząc na kibiców. Po każdej rundzie tłum zachowywał się coraz ciszej.
Skończyła się siódma runda, na elektronicznej tablicy pojawił się wynik: Cubs — 0, Cardinais — 1. Jak dotąd przeciwnikowi nie udało się odbić żadnej piłki rzuconej przez Alana.
Korzystając z przerwy, Elizabeth postanowiła coś zjeść. Wspięła się więc po stromych schodach w stronę budki z bot-dogami i wodą mineralną. Miło było wyprostować nogi i trochę się odprężyć.
Kolejka do damskiej toalety jak zwykle przypominała koszmar, więc zanim Elizabeth dotarła z powrotem na swoje miejsce, większość kibiców wróciła już na ławki. Przerwa się skończyła. Zawodnicy wprawdzie nie pojawili się na boisku, ale wśród zebranych narastało poruszenie. Początkowo nie zwróciła na to uwagi, bo cały czas myślała o tym, co wydarzyło się, gdy stała przy budce z hot-dogami.
Odniosła wrażenie, że kątem oka dostrzegła Gia.
Kiedy odwróciła się po zapłaceniu rachunku, brat zniknął. Jeśli w ogóle tam był. Na pewno by jej powiedział, gdyby zamierzał pojawić się na meczu, no, chyba że po porwaniu się na jej drogi bilet zostało mu tylko kilka dolarów i mógł jedynie marzyć o znalezieniu się na stadionie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 5914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Zielona Góra
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:39:17 31-08-08    Temat postu:

Odcinek intrygujący, czy Elizabeth naprawdę widziała Gio? Jeśli tak to co On tam u licha robił?
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monita
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 15254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:00:38 31-08-08    Temat postu:

Ciekawe czy Elizabeth i Alan się spotkają ?
Mam nadzieje że tak:*
Ciekawe czy to był Gio i jak tak to co on tam robił?
Czekam na new mam nadzieję że sie szybko pojawi.


Zapraszam na moją telcie Już 4 odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 24 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin