Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Magia miłości czyli Lmeee2
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 46, 47, 48 ... 61, 62, 63  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sylwia94
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 22365
Przeczytał: 11 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:48:01 20-02-09    Temat postu:

Super odcinek

Tak jak podejrzewałam to Angela dostała wymarzoną rolę Julii w przedstawieniu. W dodatku Lucia zobaczyła siostrę w ramionach ukochanego, co na pewno jeszcze bardziej je między sobą poróżniło. A ich znajomość zapowiadała się tak dobrze... No cóż, mam nadzieję, że dziewczyny dojdą do porozumienia

To dobra wiadomość, że dzięki badaniom, jest duża szansa, iż chorobę Juliany będzie można wyleczyć Szkoda, że kobieta nie zastała ukochanego i nie zdążyła się z nim pożegnać. Widać jak Juliana kocha meża i dzieci. Dlatego domyślam się, że nie jest jej łatwo żegnać się z tak ważnymi dla niej osobami Jednak powinna im powiedzieć. Ciekawa też jestem co czarno włosa napisała w liscie do Marcosa.

Zapomniałam jeszcze napisać, że podobał mi się sen Angeli Pięknie go opisałaś. Tylko kim jest ten tajemncizy młodzieniec? Może do Nacho? Albo Angela potajemnie kocha się w kimś innym

Aguś (nie wiem czy lubisz jak ktoś tak do Ciebie mówi ) bardzo mi się podoba jak piszesz Fajnie, że w Twojej telenoweli pojawia się dużo opisów, to lubię czytając Dlatego nie mogę się już doczekać następnego odcinka

Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mia Colucci Arango
Komandos
Komandos


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:15:42 21-02-09    Temat postu:

Super odcinek...
Jestem ciekawa co Juliana napisala w liscie do Marcosa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:40:47 24-02-09    Temat postu:

Dziękuje wam dziewczyny za komentarze ;)

Sylwia, bardzo się cieszę, że podoba ci się mój styl pisania. Staram się. (I bardzo lubię jak nazywają mnie Aguś :D )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:06:49 24-02-09    Temat postu:

Fajny odcinek

Angela dostała główną role w tym całym przedstawieniu Dziewczyna ucieszyła się z tego no i odruchowo przytuliła Nacha.
a ta cała Lucia już była zazdrosna o swojego chłopaka.... A tak zmieniając temat
to ładny miała sen.. bardzo przyjemny
Juliana, przyszła do dzieci i przy okazji kazała Luzmile wręczyć list Marcosowi jeżeli jej zabraknie.. ciekawe co tam napisała
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gonia
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:51:49 26-02-09    Temat postu:

Witaj kochana Ligio Po pierwsze dziękuję Ci za wyczerpujące komcie na mojej telci "SbM" :* Po drugie korzystam właśnie z Twojego zaproszenie
Niestety nie oglądałam Lmeee, dlatego też i tak nie połapałabym się kto jest kim tip, nie wiedziałabym jakie wydarzenia miały miejsce, ale z tego co widzę to Twoi czytelnicy lubią Twoją telcię, więc na pewno jest fajna Obiecuję, że jeśli zaczniesz jakąś nową produkcję to z miłą chęcią poczytam Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:23:31 27-02-09    Temat postu:

Dziękuje za komentarze Natasha17, Mia Colucci Arango, KaSsia23 i Gonia (Jeżeli nie oglądałaś Lmeee to i tak byś wiedziała jakie osoby są, bo jest obsada na pierwszej stronie a wydarzenia z przeszłości nie odgrywają tak dużego znaczenia, zawsze mogłabym ci wszystko opowiedzieć jak byś coś nie wiedziała, ale rozumiem, że nadrobienie tylu odcinków jest dosyć trudne). Życzę miłej lektury. Pozdrawiam!

Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 73

Juliana bawiła się z dziećmi. W ogrodzie zapanował radosny nastrój. Maritza i Sergio chcieli nacieszyć się obecnością swojej mamy, która od momentu wyprowadzki rzadko bywała w rezydencji. Nie rozumieli motywów jej postępowania, ale wiedzieli, że są to sprawy dorosłych. Zostali poinformowani jedynie o tym czego mogli mieć świadomość. Mama bardzo ich kocha, a musiała się wyprowadzić z przyczyn zupełnie od niej nie zależnych. Po wesołym powitaniu cała trójka usiadła przy drewnianym stoliku, który znajdował się pod dużym drzewem rosnącym w ogrodzie od niepamiętnych już czasów.
- Chciałam z wami porozmawiać – zaczęła Juliana wpatrując się w oczy swoich ukochanych dzieci. One posmutniały. Tak jakby wiedziały jakie wiadomości przekaże im czarnowłosa. – Muszę wyjechać – powiedziała po krótkiej chwili milczenia w czasie którego wzięła głęboki oddech.
- Dlaczego?! – krzyknęła dziewczynka i chłopiec równocześnie. W ich oczach widoczny był smutek, który od paru tygodni przytłaczał ich serca. Tak bardzo chcieli aby było jak dawniej... – My wiemy, że nie możesz przez jakieś czas z nami mieszkać, ale prosimy nie wyjeżdżaj. Chcemy wiedzieć, że jesteś blisko mamusi. – zabrała głos Maritza. Jako odpowiedzialniejsza i dojrzalsza niż brat zawsze pierwsza zaczynała konwersacje z rodzicami. Kiedyś nawet zastanawiała się dlaczego tak jest, Sergio jest przecież chłopakiem więc powinien być odważniejszy, ale po krótkim czasie namysłu doszła do wniosku, że dziewczęta rozwijają się znacznie szybciej od chłopców i są od nich inteligentniejsze.
Juliana nie wiedziała co ma powiedzieć. Wystarczyło, że spojrzała w smutne oczęta swoich dzieci a cały ułożony już plan rozmowy z nimi legł w gruzach. Co ona sobie w ogóle wyobrażała?! Że powie swoim dzieciom, że wyjeżdża, że nie wie kiedy wróci a one tak po prostu to zaakceptują? Chyba taka wizja rozwiązanie tej sytuacji byłaby dla niej najlepsza. Ale przecież nie o to teraz chodziło. Nie powinna zwracać tak dużej uwagi na siebie, musi patrzeć na to, co jest najlepsze dla dzieci. W pewnym momencie w głowie czarnowłosej zaświtał pomysł, który zdał jej się idealnym. Nie chciała okłamywać dzieci, więc mówiąc im to o czym za chwilę zamierzała, mogła powiedzieć choć odrobinę prawdy.
- Wszystko wam za chwileczkę wytłumaczę... – powiedziała kobieta i zaczęła – W moim życiu nastał taki okres, kiedy muszę podjąć decyzję wyjazdu. Uwierzcie mi, ze nie było mi ławo tego zrobić, ale jest pewna sprawa, która może zadecydować o moim losie. Nie mogę wam wyjawić bezpośredniej przyczyny tej mojej nagłej decyzji. Mogę was jedynie zapewnić, że bardzo was kocham i wszystko co robię jest z myślą o was moje dziecinki. Nie wiem jak mam wam to wytłumaczyć... Żywię jedynie nadzieję, że mnie zrozumiecie, bo zapewne niedługo dowiecie się wszystkiego. – kobieta na chwilę zawiesiła głos, wstała z krzesła i niepostrzeżenie otarła łzy spływające po jej twarzy. Miała świadomość faktu, iż może dowiedzą się prawdy po jej śmierci.
- Dobrze mamusiu – Sergio wstał, podszedł do kobiety i objął ją w pasie. – Rozumiem, że musisz to zrobić. Jak wrócisz to już nigdy się nie rozstaniemy.
- Dziękuje ci kochanie – Juliana pocałowała synka w głowę i mocno go do siebie przytuliła – A ty, córeczko? – zapytała podnosząc wzrok na siedzącą w bezruchu dziewczynkę ze smutnymi oczami. – Co uważasz na ten temat?
- A czy mamę w ogóle to interesuje? Przecież podjęła już mama decyzję bez żadnej konsultacji z nami... – powiedziała Maritza i wstała z krzesła. – Chce mama żebyśmy ją zrozumieli a dlaczego nie rozumie nas? My bardzo tęsknimy i potrzebujemy mamy... – po tych słowach dziewczynka się oddaliła.
- Maritza, córeczko. Zaczekaj! – zawołała kobieta, ale Mari już jej nie słyszała. Albo po prostu nie chciała jej słuchać... Znikała za ogrodowymi drzwiami rezydencji.
- Ona zrozumie... Zobaczy mama – Sergio podszedł do Juliany i uśmiechnął się smutno.
Czarnowłosa bez słowa przytuliła go do siebie. Tak jak podejrzewała, najciężej będzie jej przekonać Maritzę. Jak miała jej to wszystko wytłumaczyć? Przecież nie mogła wyznać jej prawdy...
**************************************************************
Juliana weszła do rezydencji. Rozejrzała się dookoła. Od momentu jej wyprowadzki nic się nie zmieniło. Wszystko wygląda dokładnie tak samo. Kobieta wzięła do ręki ramkę ze zdjęciem, która stała na kominku, w którym jasnymi promieniami paliło się drewno. Czarnowłosa spojrzała na fotografię i uśmiechnęła się na jej widok. Na zdjęciu malował się widok roześmianej i szczęśliwej rodziny od której miłość biła ze wszystkich stron. Jeszcze tak niedawno wszystko było w jak najlepszym porządku. Niestety, wszystko skończyło się wraz z informacją o jej chorobie. Cały jej idealny świat legł w gruzach. Pani Mutti pod wpływem wspomnień znów zastanawiała się czy robi dobrze. Czy nie powinna powiedzieć o chorobie Marcosowi i dzieciom... Może tak byłoby lepiej i łatwiej... Ale z drugiej strony nie mogła pozwolić aby jej bliscy tak okropnie cierpieli... Tylko, ze czy teraz, nie cierpią równie mocno? Może to co robi jest nader egoistyczne...
- Wyglądaliście tu bardzo pięknie – powiedziała Luzmila, która w pewnej chwili zjawiła się w salonie przerywając czarnowłosej chwilę dumania. – Jak poszła ci rozmowa z dziećmi?
- Sergio zaakceptował całą sytuację, ale Maritza nie... – rzekła Juliana odkładając ramkę na miejsce – Nie wiem jak ja mam jej to wszystko wytłumaczyć... Nie powiedziałam im nic konkretnego i może dlatego Mari nie chce tego zrozumieć.
- Mała buntowniczka... – rzuciła przyjaciółka Juliany – Tak myślałam, że z nią będzie najtrudniej. Sama nie wiem co ci poradzić.
- Czasami zastanawiam się czy nie powinnam powiedzieć im prawdy. Może tak byłoby najprościej? Okłamuje Marcosa i swoje dzieci. Osoby, które kocham najbardziej na świecie. I jeszcze moi rodzice... – urwała kobieta wspominając rozmowę z Reginą i Gabrielem. Ciężko było im cokolwiek powiedzieć, bo oni i tak już wszystko wiedzą. Od początku wiedzieli, że ta cała historia jest zwykłą mistyfikacją.
- Nie wiem czy już teraz jest czas aby im wszystko wyjawić. Po za tym, dzieci lepiej żeby o niczym nie wiedziały... No a Marcos... Ostatnio dużo zastanawiałam się nad twoją sytuacją i nie wiem czy na twoim miejscu nie postąpiła bym tak samo. Powinnaś jednak powiedzieć mu, że go kochasz i ta historia z Javierem to kłamstwo. – Luzmila wzięła przyjaciółkę za rękę. – Musisz być teraz bardzo silna i nie rezygnować z szansy jaką daje ci życie, Leć do Stanów i walcz o swoją przyszłość.
- Za dwie godziny mam samolot, ale jeżeli Mari nie porozmawia ze mną, nie polecę.
- Nie, musisz lecieć. Maritza w swoim czasie wszystko zrozumie, to bardzo inteligenta dziewczynka. Ona potrzebuje czasu. – kobieta uśmiechnęła się lekko na widok córeczki Juli.
Maritza podbiegła do mamy i przytuliła się do niej mocno. W pewnym momencie obie panie się rozpłakały. Dziewczynka nie mogła i nie chciała zrozumieć motywów wyjazdu Juliany, ale wiedziała, że nie może się z nią nie pożegnać.
- Bardzo cię kocham mamusiu – usłyszała czarnowłosa. Tak bardzo chciała usłyszeć te słowa! Teraz mogła już spokojnie wyruszyć w podróż, która miała zadecydować o jej dalszym losie na ziemi.
**************************************************************
Tymczasem czerwonowłosa dziewczyna siedziała w swoim pokoju i leżała na łóżku. W pokoju rozbrzmiewał dźwięk głosu Thalmy. Dziewczyna była bardzo szczęśliwa ponieważ jej mama wyszła już ze szpitala. Martwił ją jednak Oscar, który od paru już dni nie dawał znaku życia. Bała się, że chłopak wyjechał i już nigdy go nie zobaczy. Ta myśl wręcz ją przerażała. Ana, aby rozproszyć złe myśli wstała i zaczęła tańczyć. Poruszała się zgrabnie, powabnie i zmysłowo. Panienka Berger uwielbiała taniec. Pozwalał on jej na zatopienie się w świat swoich marzeń i pragnień. W takich chwilach mogła wczuć się w muzykę dobiegającą do jej uszu i dać ponieść się chwili. Nie istniał dla niej stan w którym czułaby się lepiej niż ten w którym obecnie przebywała. Zawsze uważała, że to najwznioślejsza i najpiękniejsza sztuka jaka została stworzona na świecie. Taniec pozwalał jej na pełne wyrażenie siebie. Był całym jej życiem. Największą miłością. Jej piękny rytuał przerwał dźwięk komórki.
- Słucham – powiedziała po podniesieniu klapki.
- Cześć Ana, tu Pablo. Wiesz... Mam dla ciebie propozycję na dzisiejszy wieczór. Wybrałabyś się ze mną do kina? – zabrzmiało pytania a dziewczyna uśmiechnęła się do komórki. – Mam dwa bilety na Step up 2. – dodał.
- I zapewne nie chciałbyś aby się zmarnowały?
- Byłoby mi bardzo miło jeżeli zechciałabyś ze mną pójść. – powiedział chłopak.
- Mmm... Niech no ja się zastanowię... Bardzo chętnie! – rzekła z uśmiechem.
- No to jesteśmy umówieni, przyjdę po ciebie koło 7. Do wieczora.
- Do wieczora – powtórzyła panienka Berger i rozłączyła się.
Z uśmiechem na ustach zaczęła przeglądać ubrania, które znajdowały się w jej szafie. Bardzo lubiła takie niezobowiązujące wyjścia jak te. Mogła się rozerwać i wiedziała, że chłopak nie będzie zaraz chciał z nią być. Pablo od dawna wiedział o jej przysiędze i na pewno nigdy nie chciał by jej poderwać. Po prostu oboje bardzo się lubili. Po chwili, myśli Any pobiegły ku zupełnie innemu kierunku. Była ciekawa co tam u Pedra. Wołała go unikać. Bala się, że zacznie czuć do niego coś głębszego a tego na pewno nie chciała...
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Juliana wysiadła właśnie z taksówki, a kierowca wyjął jej bagaż. Zapłaciła mu i chwyciła uchwyty walizek. Po paru minutach znajdowała się już na lotnisku. W pewnym momencie zobaczyła znajomą twarz. Javier z uśmiechem podbiegł do niej i zabrał jej bagaże.
- Za 10 minut samolot odlatuje, musimy już wsiadać na pokład. – powiedział i gestem ręki poprosił kobietę o pójście przodem.
Czarnowlosa ze łzami w oczach udawała się w stronę samolotu. Była bardzo przygnębiona, że odlatuje i może już nigdy nie wrócić. Wchodząc po schodach obróciła się ostatni raz w stronę ojczystego kraju. Nagle, wśród tłumu usłyszała i zobaczyła Marcosa, który krzyczał jej imię. Postanowiła się z nim pożegnać. Los dał jej szansę aby mogła mu powiedzieć choć część prawdy.
- Gdzie ty się wybierasz, już nie czas – zagrodził jej drogę policjant – Za chwilę odlatujemy. – powiedział próbując przekonać ją do swoich racji.
- Nic mnie to nie obchodzi – rzekła twardo – Muszę się z nim pożegnać. To zajmie góra 5 minut. Zaraz będę na pokładzie – rzuciła i szybkim krokiem udała się w kierunku swojego męża, który już na nią czekał.
Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Tak wiele chciała mu powiedzieć. Nawet nie wiedziała tak naprawdę w jaki sposób się tu znalazł.
- Dowiedziałem się od Luzmili, że wyjeżdżasz i chciałaś ze mną porozmawiać w bardzo ważnej sprawie – powiedział patrząc w jej oczach. – Ledwo zdążyłem.
- Dziękuje, że przyjechałeś. Cieszę się, ze tu jesteś. Muszę wyjechać, ale najpierw chcę ci wyjaśnić coś bardzo ważnego. Nie chcę abyśmy rozstali się w niezgodzie. Chcę zapamiętać twój zapach, głos i smak twoich ust. - rzekła Juliana a mężczyzna na dźwięk tych słów lekko się uśmiechnął i jeszcze bardziej do niej przybliżył. – To wszystko co mówiłam było kłamstwem. Zawsze kochałam tylko ciebie, jesteś moja wielką i jedyną miłością. Nigdy nie było nikogo innego. Musiałam skłamać, bo jest coś o czym nie mogę ci powiedzieć i dla którego to powodu teraz wyjeżdżam. – mówiła kobieta ciesząc się, że może to wyznać mężowi.
- Nie rozumiem... Wyznaj mi ten powód. – nalegał Marcos w duchu ciesząc się, że Juliana przyznała się, ze go kocha. Czuł, ze ta cała sytuacja jest jakąś farsą i, ze jego żona nie mogła tak po prostu przestać go kochać.
- Już nie czas... Niedługo dowiesz się całej prawdy. – powiedziała Juliana – Muszę już iśc.
Kobieta odwróciła się w stronę samolotu a Marcos szybko złapał ją za rękę. Ta odwróciła się a mężczyzna przyciągnął ją do siebie. Popatrzył w jej duże, czarne oczy. Odsunął dłonią opadające na twarz czarne kosmyki włosów i delikatnie pocałował jej usta. Pani Mutti odwzajemniła pocałunek i zarzuciła ręce na jego szyję. Całowali się bardzo namiętnie tak jakby nie robili już tego od wieków. Byli tak bardzo spragnieni swojej bliskości.
- Kocham cię – powiedziała – Kochałam cię i będę kochać aż do śmierci. A nawet i po. Moja miłość zawsze będzie przy tobie – wyszeptała Juliana – Opiekuj się dziećmi, kochaj i dbaj o nie. To owoc naszej wielkiej miłości. – powiedziała kobieta po czym dodała – Już naprawdę muszę iść. – para oddalała się od ciebie dotykając koniuszków swoich palców.
Marcos widząc Julanę gdy ta była już blisko samolotu uświadomił sobie, że nie powiedział jej czegoś ważnego. Podbiegł bliżej samolotu i krzyknął:
- Ja też cię bardzo kocham. Jesteś miłością mojego życia.
Czarnowłosa odwróciła się na znak, że słyszała i uśmiechnęła się do niego. Po czym znikła za białym wejściem. Po chwili Marcos obserwował jak samolot unosi się w powietrzu.
[link widoczny dla zalogowanych]
************************** KONIEC ********************************
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:35:27 27-02-09    Temat postu:

Nadal uważam że Juliana źle robi nie wyjawiając prawdy Marcosowi i dzieciom.. Oni powinni o tym wiedzieć. Maritza zbuntowała się kiedy mama
oznajmiła jej że wyjeżdża Sergio przyjął to dość łagodniej ale zapewne też bolało go to w sercu.. tak samo jak siostrę, on mniej rozumie od
dziewczynki... Maritza jest troszkę bardziej rozwinięta niż on. Ale na końcu dziewczynka postanowiła nie patrzeć na sytuację i co jest przyczyną
wyjazdu tylko po prostu pożegnała się. Powiedziała bardzo znaczące słowa Julianie.. które na pewno zmotywowały ją do dalszej walki o swoje zdrowie i
przede wszystkim życie... które jest takie cenne.. bo bez niej nie było by nic jak wcześniej... Ale no już dobra niech dzieciom nie mówi ale jej mąż
powinien od razu o wszystkim wiedzieć.. Bo to trochę nie fer jego względem. Piękne było na końcu pożegnanie... takie wzruszające. Kobieta miała okazje
by wszystko wyjawić lecz tego po raz kolejny nie zrobiła ale chociaż wyznała mu miłość i powiedziała że nikogo tak bardzo nie kochała jak jego. Dobrze
ze rozstali się w zgodzie to dużo znaczy dla obojga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:25:51 27-02-09    Temat postu:

Dziękuje Kasiu, za taki wnikliwy komentarz i cieszę się, że telenowela ci się podoba. Zapraszam innych do czytania i komentowania ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:53:39 27-02-09    Temat postu:

A kiedy new ??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:55:02 27-02-09    Temat postu:

Teraz właśnie piszę pierwszą scenkę, ale dokładnie nie wiem kiedy będzie nowy odcinek. Może tak jutro wieczorem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:57:06 27-02-09    Temat postu:

no to fajnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:00:50 28-02-09    Temat postu:

Ktoś skomentuje jeszcze najnowszy odcinek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sylwia94
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 22365
Przeczytał: 11 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:46:56 28-02-09    Temat postu:

Wczoraj zapomniałam skomentować, ale oczywiście przeczytałam odcinek

Super odcinek!

Wzruszyła mnie scena w domu państwa Mutti. Widać, że Juliana cierpiała, żegnając się z dziećmi. One również nie kryły smutku i przygnębienia, z powodu wyjazdu mamy. Wiem, że nie chce ich martwić i z jednej strony to rozumiem. Ale przecież teraz cierpią jeszcze bardziej, żyjąc w niewiedzy. Zwłaszcza Marcos, który nie widzi świata poza ukochaną żoną. Zresztą dzieci też by to zrozumiały.

Fajnie, że Pablo zaprosił Anę do kina. Widać, że są dobrymi przyjaciółmi. Szkoda, że nie zaprosił jej Pedro. Ostatnio mało o nich pisałaś. A moim zdaniem oni tworzą taką ładną parę.

Piękne pożegnanie Juliany i Marcosa na lotnisku Czarno włosa wyznała, że to jego kocha, a on również wyznał jej miłość oraz nazwał miłością swojego życia. Bałam się, że już nie zdążą się pozegnać. Szkoda, że kobieta nie wyjawiła mu powodów swojego wyjazdu. Ale cieszę się, że wyjaśnili sobie wcześniejsze nieporozumienia Mam nadzieję, że Juliana wyzdrowieje.

Czekam na newik ! :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:42:12 01-03-09    Temat postu:

Dziękuje za komentarze takim osobom jak KaSsia23 i Natasha17. Życzę miłej lektury. Pozdrawiam!

Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 74


Marcos ze smutkiem patrzył na odlatujący samolot. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć i jak zrozumieć postępowanie Juliany. Kobieta powiedziała, że go kocha i on jej wierzy, bo po prostu to czuje, ale dlaczego nie mogła mu zaufać i powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? Javierowi na pewno wyznała prawdę, bo on z nią przecież poleciał a własnemu mężowi nic nie powiedziała. Mężczyzna przez chwilę zastanowił się czy nie powinien do niej polecieć. Może na miejscu czarnowłosa powiedziałaby mu o co w tym wszystkim chodzi i nie robiłaby z tego tajemnicy. Ale z drugiej strony skoro nie chciała mu niczego powiedzieć tu to dlaczego miałaby to zrobić tam? Pan Mutti po paru minutach wpatrywania się w niebo na którym nie było już śladu samolotu udał się w stronę zaparkowanego niedaleko samolotu. W ciszy wszedł do rezydencji i udał się w stronę swojej sypialni. Zdjął buty i położył się na łóżku. Gdy sięgnął ręką na stojącą obok szafkę nocną, aby położyć swój zegarek, poczuł, iż leży na niej koperta. Przyjrzał się jej. Widniał tam adres liceum do którego chodził. Nie miał pojęcie o co może chodzić, ale postanowił otworzyć list. Ze zdziwieniem przeczytał jego treść. Mężczyzna został zaproszony na zjazd absolwentów, który miał się odbyć za tydzień. Marcos z niechęcią odłożył zaproszenie na bok i wyszedł na balkon. Nie miał ochoty na żadne zabawy. Pragnął jedynie aby jego żona wróciła i aby było tak jak dawniej. Ale już nic miało nie być takie samo... Po chwili mężczyzna usłyszał pukanie. Był tym faktem zdziwiony, bo przecież nikt nie widział, że wchodzi do domu.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł pan Charlie – powiedział służąca, która pojawiła się w sypialni Marcosa. Mężczyzna uśmiechnął się. Mógł się domyślić. Przecież ta kobieta zawsze wszystko wiedziała. Więc jak mogłaby nie zauważyć jego powrotu do domu.
- Niech wejdzie – rzekł mężczyzna i po chwili kobieta znikła za drzwiami.
Minutę później Charlie był już z przyjacielem. Próbował go wesprzeć, bo wiedział jak bardzo cała sytuacja z Julianą była dla niego trudna. On także miał świadomość tego, że czarnowłosa kocha swojego męża, ale był jakiś ważny powód dla którego musiała wyjechać.
- O, ty też dostałeś zaproszenie – powiedział Charlie biorąc do ręki zaproszenie. – Ja się wybieram. Będzie pewnie świetna imprezka jak za młodych lat. No, może nie aż tak szalona, bo jestem żonaty, ale na pewno będzie świetna. Luzmi ze mną nie pójdzie. Wolała żebym poszedł sam, chociaż ja nie chciałem zostawić jej samej.... – mówił mężczyzna przerywając po chwili – Czy ty mnie słuchasz? – zapytał Charlie szturchając zamyślonego przyjaciela w ramię – Uważam, że świetnym pomysłem jest to abyś tam poszedł. Oderwiesz się od tych wszystkich myśli.
- Tak... Tak słucham cię... Myślę, że to dobry pomysł – mamrotał Marcos nie pamiętając o czym mówił przyjaciel.
- No to załatwione. Idziemy tam razem. – oznajmił zadowolony mężczyzna.
- Co? Idziemy? Ale gdzie? – zapytał zaskoczony Marcos, który nic nie rozumiał.
- No jak to gdzie? Na zjazd absolwentów naszego liceum. – rzekł mężczyzna podirytowany faktem, iż Marcos w ogóle go nie słuchał.
- Ja nigdzie nie idę. – oznajmił pan Mutti stanowczym tonem. – Nie jestem w stanie. – powiedział podnosząc wzrok w stronę niezadowolonego z tej sytuacji Charliego.
- Ależ właśnie dlatego, że nie jesteś w stanie to tam pójdziesz. Marcos nie możesz siedzieć w domu i się zagnębiać. Rozerwiesz się. A po za tym powiedz sam... Czy nie chcesz spotkać się ponownie z naszą zakręconą klasą i powspominać stare dobre czasy? Pamiętasz co my wtedy wyprawialiśmy.
Panowie uśmiechnęli się na wspomnienie dawnych czasów. Tak, rzeczywiście, szkoła średnia jest najlepszym okresem w życiu człowieka. Te wieczne balangi, nieprzespane noce... To były czasy o których trudno zapomnieć.
- Idę – Marcos wstał z łóżka. – Powspominamy stare czasy.
**************************************************************
Wieczorem Ana i Pablo szli w kierunku kina. Postanowili nie zamawiać taksówki tylko się przejść. Noc wydawała się taka piękna. Właśnie była pełnia. Księżyc sprawiał wrażenie twarzy, która z radością patrzy na życie miasta. Młodzi rozmawiali i wesoło się śmiali. Bardzo lubili przebywać w swoim towarzystwie. W kinie chłopak zauważył mały problem z biletami więc odszedł na chwilę sprawdzić to przy kasie. Czerwonowłosa usiadła na fotelu i czekała cierpliwie na chłopaka. Po chwili ktoś zakrył jej oczy dłońmi. Uśmiechnęła się do siebie i dotykając tych dłoni próbowała odgadnąć czyje one są, bo wiedziała, ze na pewno nie kolegi z klasy, który z nią tu dzisiaj przyszedł. Po chwili już wiedziała.
- Pedro! – krzyknęła a on w tej chwili pojawił jej się przed oczyma.
- Co tutaj robisz? Przyszłaś obejrzeć jakiś film? – zapytał chłopak.
- Nie, przyszłam tu posiedzieć i popatrzeć się na rybki – dziewczyna ze śmiechem wskazała na akwarium. – Oczywiście, że przyszłam na film.
- Dobra, nie śmiej się ze mnie. – Pedro usiadł obok niej na kanapie i uśmiechnął się. – Na jaki film się wybierasz? – zapytał.
- Na step up2 – odpowiedziała czarnowłosa.
- Ja też! To idziemy? – zaproponował.
- Ale ja... – Ana nie dokończyła, bo w tej chwili pojawił się Pablo.
- Ana przyszła ze mną – powiedział chłopak uśmiechając się.
Pedra lekko to zdziwiło. Wiedział, że para się lubi, ale nie podejrzewał, że chodzą ze sobą do kina. Myśl o tym, że para mogłaby być razem rodziła w nim uczucie gniewu. Starał się jednak tego nie okazać i zachować zimną krew.
- Idziemy? – zaproponował Pablo.
Ana i Pedro bez słowa zgodzili się na to i cała trójka udała się w stronę wejścia na sale.
- Nie będziemy siedzieć obok siebie, w kasie coś im się pomieszało. Chciałem wymienić, ale okazało się, ze miejsca koło ciebie i koło mnie są już zajęte. – szepnął Pablo czerwonowłosej do ucha.
Pedro zauważył tą sytuację i poczuł lekkie ukłucie w sercu. Nie rozumiał dlaczego tak bardzo gniewa go fakt, iż młodzi mogliby być parą.
Wszyscy zajęli swoje miejsca i za chwilę rozpoczął się film. Ana spojrzała w bok i zobaczyła, że obok niej siedzi Pedro. Uśmiechnęła się na jego widok. On także ją zauważył. Nie wiedział dlaczego, ale widok uśmiech czerwonowłosej działał na niego jak balsam, który zabliźniał jego stare rany i smutki.
W romantycznym momencie filmu Ana delikatnie przysunęła się do Pedra. On poczuł jak jego serce zaczyna szybciej bić. Spojrzał na dziewczynę. Wyglądała tak niewinnie i słodko, że zapragnął ją pocałować, ale po chwili opanował tą chwilową żądzę.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Na następny dzień. Diana weszła do budynku firmy w którym pracowała. Tego dnia wyglądała wyjątkowo pięknie. Miała na sobie jasnoniebieską bluzkę to na którą założyła cieniutki żakiet, a także krótką spódniczkę i długie czarne kozaki. Jej blond pofalowane loki opadały na ramiona co dawało jej wizerunek słodkiego aniołka. Jednak wygląd w wielu przypadkach myli, tym razem było tak samo. Kobieta dokładnie obmyśliła już plan uwiedzenia Charliego. Pomimo, iż ostatnio bardzo rzadko spotykała się z Pedrem to jednak ostatnio uzyskała od niego informację, która dała jej możliwość natychmiastowego działania. Blondynka weszła do gabinetu Charliego. Mężczyzna podniósł wzrok i spojrzał na jej długie, zgrabne nogi. Diana uśmiechnęła się kokieteryjnie i uwodzicielskim krokiem zbliżyła się do biurka. Nagle, zemdlała. Mężczyzna zerwał się na równe nogi i próbował ją ocucić, jednak żadne środki nie pomagały. Położył ją na kanapie by po chwili kobieta mogła się obudzić.
- Co się ze mną stało? – zapytała kobieta, udając osłabioną. W duchu cieszyła się, iż jej plan przebiega zgodnie z planem. – Zemdlałam? Wciąż jest mi tak słabo...
- Może wezwę lekarza? – zapytał mężczyzna, którego omdlenie Diany zaniepokoiło. Kobieta była bardzo szczupła i Charlie obawiał się, iż stosuje ona drakońskie diety.
- Nie, tylko nie lekarza... – krzyknęła blondynka – Znowu będzie mnie pouczał a ja to przecież wszystko dobrze wiem.
- Co wiesz? – Charlie nie wiedział o co chodzi.
- Byłam już u lekarza, bo te omdlenia występowały u mnie zbyt często a on powiedział, że powinnam więcej jeść, bo wpadnę w anoreksję. Ale ja przecież muszę utrzymywać dietę! W końcu jestem modelką. – Diana zaczęła płakać. Z jej zielonych oczu wypływały łzy, które spływały po jej bladej twarzyczce.
- Ale jeżeli będziesz jeść rozsądnie, nie przytyjesz. – zapewnił Charlie podając kobiecie chusteczkę do nosa.
- Przepraszam cię, że tak się rozkleiłam. – powiedziała Diana wycierając łzy. – Mam do ciebie taką małą prośbę... Mogę wziąć dzień wolnego? Odpocznę i będę jak nowo narodzona. – poprosiła blondynka uśmiechając się zalotnie.
- Oczywiście jedz i wypoczywaj.
Diana wstała z kanapy i udała się w stronę wyjścia. Nagle znów „zakręciło” jej się w głowie.
- Sama chyba nie dasz rady – powiedział Charlie podtrzymując ją.
- Jestem samochodem i nie wiem czy zdołam prowadzić. – rzekła Diana.
- Chętnie bym cię zawiózł, ale jak na złość moje auto jest w warsztacie.
- To może zawieziesz mnie moim samochodem. Oczywiście jeżeli nie sprawi ci to problemu. – zaproponowała Diana, która w duchu miała nadzieję, iż Charlie „połknie” przynętę.
- Dobrze – zgodził się mężczyzna a kobieta już zaczynała się cieszyć z powodzenia pierwszej części swojego planu.
Po chwili para wychodziła już z firmy. Doszli do samochodu i po chwili byli już w drodze do mieszkania. Wszystko układało się zgodnie z jej planami.
**************************************************************
Akademia El Beneo była jak zwykle bardzo zatłoczona. Wiele osób przychodziło tu aby nauczyć się tańczyć ponieważ była ona znana na prawie całe miasto a także dzielnica La Concordia bardzo rozwinęła się przez te ostatnie dziesięć lat. Była ona już znacznie bezpieczniejsza i nie panowała w niej już taka bieda jak wcześniej. Antonia siedziała na górze z córeczką i czytała jej baśń. Dziewczynka bardzo lubiła je lubiła i często prosiła mamę o poczytanie jej co sprawiało Tonii ogromną radość. Na dole Nino właśnie skończył lekcję. Ludzie powoli się rozchodzili a on usiadł na krześle aby chwilę odpocząć.
- Cześć wujku – powiedział Pedro na przywitanie.
- Żaden wujek, tylko Nino – poprawił go mężczyzna, który ucieszył się na widok chłopaka.
- Dobrze... wujku – Pedro uśmiechnął się.
- Dobra, mów jak chcesz – powiedział Nino rezygnując z dalszego przekomarzania się.
- Przyszedłem w sprawie tego konkursu. Więc mogę w nim wystąpić? – zapytał chłopak.
- No pewnie, świetnie tańczysz. No, ale co się dziwić po kimś to masz. – Nino uśmiechnął się dumnie.
- No tak... po mamie. – na twarzy Pedra pojawił się wyraz rozbawienia.
- Dobra, niech ci będzie. Będziesz tańczył z salsę z tą dziewczyną o której mówiłeś?
- Tak, mówię ci to wspaniała dziewczyna. I naprawdę świetnie tańczy. Jeszcze jej tego nei proponowałem, ale myślę, ze się zgodzi, bo uwielbia tańczyć. A ja uwielbiam tańczyć z nią. – zamarzył się Pedro.
- Widzę, że ktoś tu się nieźle zabujał. – powiedział Nino i zaśmiał się. – Tylko, że ja nie będę mógł prowadzić tego konkursu. – mężczyzna przez chwilę posmutniał na wspomnienie śmierci swojej matki.
- No tak rozumiem – powiedział chłopak.
- Na chwilę cię zostawię, pójdę wziąć prysznic. Jak przyjdą następni uczniowie to powiedz im, ze za Marco przyjdzie za chwilę a ja będę obserwował ich lekcje.
- Ok., nie ma sprawy – rzucił Pedro i został sam. Zaczął tańczyć.
Po chwili do sali wbiegła Nastka. Z radością rzuciła się w ramiona Pedrowi, Bardzo go lubiła, bo jak nikt on potrafił się z nią bawić godzinami i nigdy się nie męczył. Mała blondyneczka i tym razem zamierzała go wykorzystać. Pedro zaczął się przekomarzać z małą Nastieńką. Oboje śmieli się i dobrze bawili. W pewnej chwili do akademii pewnym krokiem weszła dziewczyna. Pedro zauważywszy ją uśmiechnął się.
- Co ty tu robisz? – zapytał.
************************** KONIEC ********************************
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marysia :D
King kong
King kong


Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 2934
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:12:05 01-03-09    Temat postu:

hehe świetne odcinki ) ciekawe jak tam operacja Juliany. Czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 46, 47, 48 ... 61, 62, 63  Następny
Strona 47 z 63

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin