Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Magia miłości czyli Lmeee2
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49 ... 61, 62, 63  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sylwia94
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 22365
Przeczytał: 19 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:25:16 01-03-09    Temat postu:

Super odcinek!

Biedny Marcos, jest smutny z powodu wyjazdu ukochanej. Nadal uważam, że kobieta powinna była mu powiedzieć na lotnisku powód swojego wyjazdu. Może nie uspokoiłaby go wieść o chorobie Juliany, ale wiedziałby jaka jest prawda. Mógłby wspierać ukochaną w tych trudnych dla niej chwilach, być przy niej i mieć nadzieję, że dzięki operacji wyzdrowieje. Bo musi wyzdrowieć! Juliana i Marcos są taką wyjątkową parą i nie lubię kiedy są osobno. A co do zaproszenia, które dostał Marcos na spotkanie absolwentów liceum to myślę tak samo jak Charlie, że mężczyzna powinien tam iść. Tak dużo ostatnio wydarzyło się w jego życiu, że powinien się trochę rozerwać i powspominać lata młodości w towarzystwie znajomych.

Pedro najwyraźniej był zazdrosny widząc Anę w towarzystwie Pabla w kinie. Pomyślał, że są na randce, a to było tylko przyjacielskie wyjście. Szkoda, że Pedro nie pocałował Any. No cóż, może jeszcze będzie jakaś okazja

Nie podoba mi się plan Diany, bo znając ją i jej zamiary to może jedynie zaszkodzić małżeństwu Luzmili oraz Charliego. Ciekawa jestem co kobieta zamierza zrobić, żeby zdobyć mężczyznę. Oczywiście, mam nadzieję, że nie uda jej się dopiąć swego. Już scena, w której jak myślę, symulowała omdlenie, nie wróży nic dobrego. Ciekawi mnie co wydarzy się dalej

Fajnie, że w życiu Antonii układa się już dobrze, bo tak wywnioskowałam czytając początek ostatniej sceny I jak się domyślam Pedro miał na myśli Anę, jako swoją partnerkę do konkursu tańca.

Agusiu, albo mi się wydaje, albo piszesz coraz lepiej Twoje odcinki są bogate w piękne opisy, dialogi i oczywiście ciekawe pomysły, które jak widzę jesze nigdy Cię nie opuściły

Czekam na newik! :*:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:21:16 02-03-09    Temat postu:

Dziękuje wam bardzo kochane za komentarze, ale w pewnej kwestii chyba mnie nie zrozumiałyście:

Juliana napisał:
Chciałam zresztą z nim porozmawiać, bo Javier dowiedział się, że trwają w USA badania nad moją chorobą i mogłabym spróbować się tam leczyć. Oczywiście nikt mi niczego nie obiecuje, ale to jest lepsze niż oczekiwanie na śmierć.


Czy w tym cytacie Juliana powiedziała, że będzie miała operację? Ona będzie tam poddana leczeniu, które jeszcze nie jest uznane przez medycynę. Kobieta robi to na własną odpowiedzialność. Trwają nad tym sposobem leczenia badania.

Natasha17 napisał:
Agusiu, albo mi się wydaje, albo piszesz coraz lepiej Twoje odcinki są bogate w piękne opisy, dialogi i oczywiście ciekawe pomysły, które jak widzę jesze nigdy Cię nie opuściły


Cieszę się, że moje odcinki ci się podobają. Staram się i fajnie, że robię postępy. ;)


Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 18:21:43 02-03-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sylwia94
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 22365
Przeczytał: 19 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:10:27 02-03-09    Temat postu:

Mam nadzieję, że niedługo napiszesz nowy odcinek :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:39:44 03-03-09    Temat postu:

Postaram się napisać jak najszybciej, ale jeżeli odcinek nie ukaże się w czwartek to będzie może dopiero tak koło następnego piątku ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:08:29 06-03-09    Temat postu:

Dziękuje za komentarze takim osobom jak Marysia :D i Natasha17. Życzę miłej lektury. Dzisiejszy odcinek trochę mi nie wyszedł. Ale mam nadzieję, że nie jest aż tak zły. I chciałam się jeszcze zapytać czy podoba wam się to, ze dodaje piosenki do poszczególnych scenek? Pozdrawiam!

Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 75


Pedro spojrzał na czerwonowłosą i uśmiechnął się. Ona zrobiła to samo i podeszła do niego. Nastieńka natychmiast przywitała się z Aną. Mała blondyneczka bardzo ją lubiła.
- Przychodzę tutaj uczyć się tańczyć. – odpowiedziała dziewczyna na pytanie Pedra. – Ty też tu przychodzisz... Nigdy się nie spotkaliśmy w tej akademii.
- To szkoła tańca mojego wujka – powiedział chłopak spoglądając na czerwonowłosą.
Musiał przyznać, że dzisiejszego dnia dziewczyna wyglądała wyjątkowo pięknie. Ogniste loki opadały na jasno zieloną bluzkę top, która podkreślała jej kobiece kształty. Krótka spódniczka w niebieską kratkę odsłaniała długie, smukłe nogi. Pedro nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Dziwne, że wcześniej się tu nie spotkaliśmy – rzekła Ana przerywając chwilową ciszę.
Po chwili do akademii zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi. Szkoła miała bardzo wielu uczniów, którzy słysząc o niej, zapisywali się aby nauczyć się tańczyć. Kiedy już wszyscy się zebrali do sali wszedł młody i przystojny mężczyzna. Marco uśmiechnął się do swoich uczniów i zaczął lekcje. Pedro postanowił zostać i potańczyć. Miał nadzieję przygotować się lepiej do konkursu. Pomyślał, że dzisiejszy dzień jest dobrym aby poprosić Anę by wzięła z nim udział w imprezie na najlepszą taneczną parę. Brunet zaczął tańczyć według kroków, które instruował Marco, ale nie mógł się na tym skoncentrować ponieważ cały czas patrzył na czerwonowłosą, która bardzo zgrabnie się poruszała. Chłopak powoli zaczynał rozumieć co się z nim dzieje. Panienka Berger coraz bardziej mu się podobała. Codziennie kiedy ją widywał czuł, że serce zaczyna mu bić coraz mocniej. Jej uśmiech dawał mu nadzieję na lepsze jutro i ogrzewał jego duszę przyjemnym strumieniem ciepła.
Po skończonych lekcjach Pedro podszedł do Any.
- Dasz się zaprosić na spacer? – zapytał się i z nadzieją czekał na wydobywający się z ust dziewczyny aksamitny głos.
- Chętnie. – odpowiedziała czerwonowłosa i ruszyła przed siebie.
Po paru minutach para znajdowała się w parku gdzie właśnie odbywał się koncert. Piosenkarka zaczęła śpiewać piękną, romantyczną piosenkę dzięki której wszyscy zaczęli kołysać się z rozmarzeniem. Pomimo, iż Ana i Pedro znajdowali się dosyć daleko od sceny to do ich uszu także dotarła głos piosenkarki, który rozbrzmiewał na całą okolicę.
- Zatańczysz? – w pewnej chwili Pedro stanął przed dziewczyną i wyciągnął rękę w jej stronę. Ana uśmiechnęła się i położyła dłoń na jego dłoni.
Pedro przyciągnął dziewczynę do siebie obejmując ją w jedną ręką w pasie. Ana zaś położyła dłoń na ramieniu bruneta. Zaczęli tańczyć. Oboje mieli wrażenie, że unoszą się w przestworzach. Ten taniec wydawał im się rajem w którym niespodziewanie się znaleźli. Serce czerwowłosej waliło jak oszalałe. Pedro był tak blisko a ona poczuła, że mogłaby zostać z nim już tak na zawsze. Chłopak uczuł, iż dziewczyna odwzajemnia jego uczucie. Teraz i on wiedział co czuje.
- Chciałbym ci coś powiedzieć... – zaczął Pedro i przestając tańczyć objął dziewczynę w pasie i przybliżył się do niej a ona spojrzała z miłością w jego oczy. Postanowiła mu nie przerywać, bo chyba wiedziała co ma zamiar jej powiedzieć. – Na początku kiedy cię poznałem byłaś dla mnie jedynie koleżanką z klasy, tak naprawdę przez tyle lat cię nie znałem. Dopiero kiedy przyszły najtrudniejsze chwile w moim życiu zjawiłaś się ty. Niczym anioł, który przychodzi do swojego podopiecznego aby się nim zaopiekować. Wspierałaś mnie i pomagałaś pomimo, iż czasami byłem dla ciebie bardzo niemiły. A teraz kiedy poznałem cię już dostatecznie dobrze poczułem, że... Zakochałem się w tobie, Ano – chłopak spojrzał na czerwonowłosą, której oczy iskrzyły się światłem radości.
Delikatnie dotknął dłonią jej twarzy i odgarnął opadające na twarz loki. W końcu pocałował ją. Dziewczyna odwzajemniała pocałunek zarzucając ręce na jego ramiona. Młodzi całowali się długo i namiętnie jakby chcieli nadrobić ten czas kiedy tak bardzo tego pragnęli. Czerwonowlosa czuła, że unosi się ponad niebiosami, jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa jak w tej chwili. Była z wyśnionym chłopakiem. Nie mogło być lepiej.
- Czy ja jestem w niebie? – Ana uśmiechnęła się i wtuliła w silne ramiona.
- Tak, oboje jesteśmy w niebie – odpowiedział chłopak.
- Kocham cię. – rzekła czerwonowłosa patrząc w oczy Pedra. – Już od dawna bardzo cię kocham, tylko... cały czas bałam się ci to wyznać. Nie zrań mnie, dobrze? – powiedziała wspominając przez chwilę Mike’a.
- Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa. – powiedział i pocałował ją.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Charlie budząc się w łóżku przecierał oczy i rozglądał się dookoła. Otwierając oczy doznał szoku. Był w sypialni Diany! Mężczyzna nie mógł w to uwierzyć. Za oknem trwała już błoga noc a on leżał w łóżku swojej pracownicy. Nie mógł sobie przypomnieć jak znalazł się w tym miejscu. Czuł kompletną pustkę. Nagle drzwi pokoju się otworzyły i do sypialni weszła uśmiechnięta blondynka w zmysłowej bieliźnie. Usiadła na łóżku i chciała pocałować Chcarliego, ale ten ją odepchnął.
- Jak ja się tu znalazłem? Co się tu dzieje? – krzyknął oszołomiony całą sytuacją.
- Niczego nie pamiętasz. Przecież parę godzin temu się kochaliśmy. – powiedziała Diana i uśmiechnęła się kokieteryjnie. – Nie musisz już udawać, że ci się nie podobam.
- Ale o czym ty mówisz?! – Charlie wyskoczył z łóżka okrywając się prześcieradłem.
- Nie musisz się mnie wstydzić, wszystko widziałam... – rzekła blondynka z rozbawieniem spoglądając na zawstydzonego mężczyznę.
- Kobieto, ty masz jakieś omamy! Między nami do niczego nie doszło! Ja mam żonę, którą bardzo kocham! – krzyknął Charlie nie mogąc uwierzyć w bzdury o których mówi Diana.
- No proszę cię, przestań już się ze mną bawić. Oczywiście, że kochasz Luzmilę, ale czy to przeszkadza ci żeby czasami się ze mną pokochać?! Jeszcze niedawno mówiłeś, ze jestem taka seksowna i nie możesz się mi oprzeć a teraz opowiadasz takie rzeczy. – blondynka przybliżyła się do mężczyzny i przejechała palcem po jego klatce piersiowej.
- To jest jakaś paranoja! – mężczyzna nie mógł ukryć wzburzenia. Kiedy odnalazł wzrokiem swoje ubrania leżące na podłodze wziął je i udał się do łazienki.
Diana zaś usiadła na łóżku i uśmiechnęła się sama do siebie. Wiedziała, że tym razem Charlie jej nie ucieknie i będzie jej. Tylko jej.
Po chwili z łazienki wyszedł ubrany Charlie.
- Nie musiałeś się tak szybko ubierać. – powiedziała blondynka z rozbawieniem.
- Nie wiem co mi zrobiłaś, ale ostrzegam cię, jeżeli powiesz o tym mojej żonie... – zagroził mężczyzna nachylając się nad kobietą.
- To co mi zrobisz? – zapytała blondynka z ironią.
- Chcesz się przekonać? – Charlie uśmiechnął się sarkastycznie i udał się w stronę wyjścia.
„Jeszcze będziesz mi jadł z ręki” pomyślała kobieta. „ A jeżeli nie, to zniszczę cię tak, ze na zawsze mnie zapamiętasz.”
**************************************************************
Lucia siedziała w swoim domu. Od chwili kiedy dowiedziała się, iż przegrała casting nie miała na nic ochoty. Już od tygodnia nie chodziła do szkoły pomimo, iż mama groziła jej odebraniem komórki i dostępu do neta. Blondynka czuła się bardzo źle. Tak długo przygotowywała się do tej roli a tu nagle taki cios. Przyszła jakaś nowa i zabrała jej nagrodę sprzed nosa. Na dodatek przytulała się z jej chłopakiem. Dziewczyna nie odbierała telefonów od Nacha. Przestała się kontaktować z kimkolwiek. W pewnej chwili do pokoju zapukała i weszła Barbara. Bardzo niepokoił ją stan jej córki. Bała się, że dziewczyna wpadnie w depresję jeżeli cały czas będzie siedzieć w domu.
- Córeczko – kobieta usiadła na łóżku Lucii i objęła ją – Nie możesz tak się zadręczać. Jesteś bardzo zdolna i na pewno weźmiesz jeszcze udział w wielu spektaklach. To nie koniec świata.
- Ale mi tak bardzo zależało na roli Julii... Nie mogę poradzić sobie z myślą, że przegrałam. – powiedziała blondynka z płaczem i wtuliła się w mamę, która dotknęła jej blond włosów.
- Życie już takie jest... Jeszcze wiele razy przegrasz zanim zostaniesz prawdziwą aktorką. Musisz mieć tego świadomość i nie poddawać się tak łatwo. – rzekła kobieta – I jeszcze nie powinnaś tak traktować Ignacia. Przecież ten chłopak tak bardzo cię kocha. Ciągle dzwoni i pyta się jak się czujesz. On się o ciebie bardzo martwi. Dlaczego go tak traktujesz? Przecież sama dobrze wiesz, ze on świata poza tobą nie widzi i to Angela się do niego przytuliła. Tak naprawdę nie stało się nic wielkiego. Nie możesz być taka zazdrosna. –tłumaczyła kobieta córce.
- Tak masz rację... – rzekła Lucia rozważając słowa matki – Muszę go przeprosić.
- No to za chwilę będziesz miała okazję. – Barbara uśmiechnęła się i wyszła. Lucia nie wiedziała o co chodzi. Jednak po chwili już zrozumiała. Przed nią stanął Nacho. Blondynka ze łzami w oczach rzuciła się w ramiona ukochanego.
- Przepraszam cię za moje zachowanie. Dziękuje, że tak się mną przejmujesz i nadal mnie kochasz – mówiła wtulona w ramiona ukochanego.
- Jak mógłbym się tobą nie przejmować? – zapytał Nacho spoglądając w oczy dziewczyny. – Jesteś dla mnie najważniejsza. I bardzo cię kocham.
Para pocałowała się i znów do siebie przytuliła. Obserwująca całą scenkę Barbara była bardzo szczęśliwa. Jej córka ma przy sobie chłopaka, który bardzo ja kocha i wspiera. Liczyła, że Ignacio pomoże jej w pogodzeniu się z porażką.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
W pokoju hotelowym siedziała Juliana, która patrzyła przez okno na miasto w którym się znajdowała. Rozmyślała o tym co się dzieję z dziećmi i Marcosem. Nie widziała ich dopiero dzień a czuła jakby to była cała wieczność. Będąc w Bogocie wiedziała, że są blisko i może iść się z nimi spotkać, ale tutaj już tak nie było. Po chwili kobieta otarła łzy i odeszła od okna. Dzisiejszego dnia miała iść do klinki aby rozpocząć leczenie, które miało zadecydować o jej dalszym życiu.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Tymczasem w domu Reginy i Gabriela. Kobieta siedziała przed lustrem i czesała włosy. Jednocześnie myślała o swojej obecnej sytuacji. Jej mąż coraz częściej chodził odwiedzać Perlę. Złościło ją, iż interesował się bardziej tą kobietą niż nią. Rozumiała, że blondynka jest prawdopodobnie jego zmarłą żoną, ale nie mogła znieść faktu, iż Gabriel całkowicie o niej zapomniał. Czasami myślała, że gdyby zniknęła to nawet by go to nie zmartwiło. Ba! On by tego wcale nie zauważył. Jej myśli zaprzątała także Juliana. Regina bardzo martwiła się o swoją córkę. Wiedziała przecież, że nie możliwym jest aby Juli była zakochana w kimś innym niż Marcos. Dlatego też bardzo dziwiło ją jej zachowanie. I jeszcze ten jej nagły wyjazd do USA... To wszystko nie miało najmniejszego sensu. Kobieta czuła jednak, że z jej córką dzieję się coś naprawdę niedobrego. Tylko, że ona nie wiedziała co to jest. Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Okazało się, że do jej domu przyszedł Marcos.
- To możemy już iść? – zapytał mężczyzna – Mari bardzo się denerwuje tymi zeznaniami, ale dobrze, ze nie będzie musiała tego robić w sądzie.
- Nie rozumiem jak można tak męczyć to biedne dziecko. Ona już tyle przeżyła. Policja powinna się wreszcie wziąć i należycie ukarać tego całego Rodriga. – powiedziała Regina i wyszła za Marcosem zamykając drzwi.
************************** KONIEC ********************************


Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 16:13:32 06-03-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marysia :D
King kong
King kong


Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 2934
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:36:47 06-03-09    Temat postu:

hmmm jesli chodzi o piosenki to nie ich nie puszczam czasami zdażaja sie wyjatki
a odcinek mi sie podobał wreszcie Ana i Pedro zmądrzeli:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mia Colucci Arango
Komandos
Komandos


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:58:01 06-03-09    Temat postu:

fajny odcinek
szkoda ze Juliana nie powiedziala Markosowi ze jest chora
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sylwia94
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 22365
Przeczytał: 19 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:40:47 06-03-09    Temat postu:

Super odcinek

Bardzo podobały mi się sceny z moją ulubioną parą, Pedrem i Aną Najpierw przypadkowe spotkanie w szkole tańca, potem romantyczny taniec i wreszcie chłopak zdecydował się na miłosne wyznanie. Ana również przyznała się, że od jakiegoś czasu daży go głębszym uczuciem. Ich miłość rozkwita. Mam nadzieję, że oboje wezmą udział w konkursie tanecznym i oczywiście go wygrają

Plan Diany od początku mi się nie podobał. Zresztą czego się można spodziewać po takiej kobiecie. Od początku za wszelką cenę chciała rozdzielić zakochaną parę. Jednak przeszła samą siebie, Charlie pewnie będzie myślał, że zdradził żonę. W końcu obudził się w łóżku Diany i wszystkie okoliczności na to też wskazują. Nie wiem jak dokładnie wyglądał plan Diany, ale wydaje mi się, że dosypała czegoś mężczyźnie. Ciekawa jestem co zrobi Charlie. Czy zdecyduje się powiedzieć o tym Luzmili? Choć wiadomo, że nie powinien jej martwić. W dodatku wciąż nie wiadomo co dalej planuje Diana. Czy może ma jakieś dowody na zdradę Charliego i ma zamiar je pokazać Luzmi.

Lucia nie potrafi pogodzić się z przegraną. W końcu bardzo się starała żeby dostać tą wymarzoną wolę Julii w przedstawieniu, nie dziwię się, że jest jej smutno. Jednak nie powinna popadać w taką depresję. Jej mama ma rację. To zapewne nie pierwsze i nie ostatnie niepowodzenie. Dobrze, że pogodziła się z Nacho.

Regina czuje się bardzo samotna. Mąż poświęca czas odnalezionej byłej żonie i zdaje się jej, że o niej zupełnie zapomniał. Ale wiadomo, że Gabriel bardzo kocha żona. Może tylko trochę ją ostatnio zaniedbał. Za bardzo zaangażował się w sprawę Perli.

Mam nadzieję, że leczenie Juliany się uda. Widać, jak kobieta tęskni za bliskimi

Agusiu, czekam na newik! :]
A odcinek jak zwykle bardzo ciekawy Nie rozumiem dlaczego uważasz, że Ci nie wyszedł Jak zawsze jest genialny i bardzo ciekawy. Dlatego nie mogę się już doczekać następnego! :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:44:06 07-03-09    Temat postu:

Cieszę się, że odcinek się podoba, bo myślałam, że scenka między Aną i Pedrem nie wyszła ładnie. Ale jak widać po waszych komentarzach, podobało się wam, więc chyba jest dobrze.

Odcinek pojawi się jak najszybciej będę mogła. Może jeszcze jutro ;)


Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 18:44:46 07-03-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:38:00 11-03-09    Temat postu:

Dziękuje za komentarze ;) Życzę miłej lektury. Pozdrawiam!

Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 76

Regina i Marcos wyszli przed dom. Kobieta natychmiast zauważyła Maritzę, która siedziała smutna w samochodzie przytulona do pluszowego misia. Widok wnuczki w takim nastroju zaniepokoił ją. Jeszcze jej nigdy takiej nie widziała. Pomimo, iż dziewczynka chodziła regularnie do psychologa to jednak nadal przeżywała porwanie. A teraz musiała iść do sądu i ponownie mówić to co już przecież powiedziała. Pani Mutti w milczeniu wsiadła do samochodu i po chwili cała trójka odjechała. Po półgodzinnej jeździe samochód zajechał pod budynek sądu. Mari wysiadwszy z pojazdu szybko chwyciła Marcosa za rękę. Chciała być pewna, że jej tata jest blisko. Mężczyzna popatrzył na córkę smutnym wzrokiem. Widział jak jego mała córeczka cierpi i nie mógł nic zrobić. Powoli zapominała już o tym całym koszmarze gdy nagle okazało się, że musi jeszcze raz zeznawać. Po chwili cała trójka weszła do sądu. Siedząc na poczekalni przed salą rozpraw podszedł do Marcosa prokurator.
- Pan Mutti? – zapytał wyciągając rękę na powitanie.
- Tak, to ja – odpowiedział Marcos, wstał i przywitał się z mężczyzną.
- Niestety, mam złe wieści. Podejrzany Rodrigo uciekł dzisiejszej nocy z więzienia.
- Co takiego?! – krzyknął mężczyzna. Po chwili, zdając sobie sprawę, iż Maritza może o tym usłyszeć poprosił prokuratora o odejście w bok.
- Badamy w jaki sposób udało mu się wymknąć z tak dobrego więzienia. Przecież pan wie, że ten ośrodek karny jest najlepszym w kraju. – tłumaczył się mężczyzna.
- Widać nie jest tak skuteczny jak myśleliście! – Marcos był wzburzony a jednocześnie niezmiernie przestraszony. Przecież Rodrigo mógł znów zagrozić jego rodzinie. Na samą myśl, iż mógłby skrzywdzić Maritzę albo Sergia mężczyzna miał ochotę odnaleźć go i... zabić! Tak dla dobra własnej rodziny zdolny byłby go zabić.
Po rozmowie z mężczyzną i poinformowaniu Reginy o całej sytuacji Marcos podszedł do siedzącej córeczki wtulonej do brązowego misia.
- Kochanie, dzisiaj nie będziesz zeznawać. – powiedział kucając przy dziewczynce.
- To znaczy, że w ogóle nie będę musiała już tu przyjeżdżać? – zapytała Mari podnosząc opuszczoną głowę i radośnie się uśmiechając. – Możemy już stąd iść?
Marcos popatrzył na uradowaną córkę. Tak bardzo chciałby zaoszczędzić jej tych wszystkich cierpień, które musiała przejść. A i teraz pragnąłby aby już dłużej nie musiała przeżywać tego koszmaru, ale wiedział, że musi powiedzieć jej prawdę. No, może nie całą, ale przynajmniej jej część.
- Dzisiaj nie będziesz już zeznawać, ale będziemy musieli tu wrócić. – powiedział mężczyzna zgodnie z prawdą.
- No dobrze – powiedziała Mari i wziąwszy tatę za rękę podążyła z nim i babcią do samochodu, który stał przed wejściem do sądu.
**************************************************************
Juliana leżała na szpitalnym łóżku i wpatrywała się w okno. Zaczęła terapię, która miała pomóc jej w całkowitym wyleczeniu. Kobieta miała nadzieję na jak najszybszy powrót do domu, do dzieci i męża. Jeżeli oczywiście Marcos będzie ją jeszcze kochał... Bo przecież nie wyznała mu tak naprawdę powodów swojego wyjazdu i mężczyzna mógłby znaleźć sobie inną. Ale czy jej ukochany tak szybko o niej zapomni? Przecież wyznała mu, że go kocha i on także wyznał jej miłość. Juli miała nadzieję, że ich miłość przetrwa. Kobieta obiecała sobie, że jeżeli terapia będzie dawała rezultaty to zadzwoni do Marcosa i wyzna mu całą prawdę. Pochłonięta swoimi myślami kobieta dopiero po chwili zauważyła pacjenta, który wszedł do sali i zajął łóżko obok niej. Był to młody i przystojny mężczyzna, najprawdopodobniej cierpiący na tą samą chorobę co Juliana. Czarno włosa postanowiła spróbować z nim porozmawiać.
- Długo już tu jesteś? – zapytała siadając na łóżku i wpatrując się w bladą i chudą twarz mężczyzny. Nigdy jeszcze nie widziała tak bardzo osłabionego człowieka. Ten widok przeraził ją. Wiedziała, ze ona tez może tak wkrótce wyglądać.
- Dwa miesiące... – odpowiedział pacjent ledwo dosłyszalnym głosem i po chwili usiadł na swoim łóżku naprzeciwko Juliany. – Ty dopiero tu przyjechałaś i dlatego wyglądasz tak dobrze... Miejmy nadzieję, że tobie się uda. Ja już straciłem nadzieję. – mężczyzna opuścił głowę. Pomimo, iż rozum podpowiadał mu, ze i tak z tego nie wyjdzie to jednak mężczyzna nadal się leczył. Chciał wyzdrowieć, bo miał dla kogo żyć.
- Tobie też się uda – kobieta dotknęła zimnej dłoni mężczyzny. Przez jej głowę przebiegła myśl, która ją przeraziła. Pomyślała, że rozmawia... ze zmarłym. Pacjent tak właśnie wyglądał.
- Nie musisz mnie pocieszać. Przecież wiem jak wyglądam. To moja narzeczona wciąż upiera się abym dalej tu przebywał. Wierzy, że mogę wyzdrowieć. Nadal robi sobie nadzieję, że już wkrótce weźmiemy ślub. – powiedział pacjent.
- Jak się nazywasz? – zapytała nagle Juliana.
- Amar – odpowiedział mężczyzna. – A ty?
- Ja nazywam się Juliana. – powiedziała kobieta. – I wierzę, że oboje z tego wyjdziemy. Nie możemy stracić nadziei. Musimy walczyć.
- Ja już straciłem nadzieję. – rzekł oschłym głosem Amar i położył się na łóżku.
Juliana odwróciła się i położyła. Zastanawiała się czy ona będzie w stanie wytrwać dwa miesiące gdy nie będzie żadnych oznak poprawy. Przecież jest tu dopiero jeden dzień a już zaczyna tracić nadzieję. Kobiecie tak bardzo było szkoda Amara. Dlaczego ludzie muszą cierpieć? Jaki jest w tym sens? Juliana wiedziała, że cierpienie jest nieodłącznym elementem życia każdego z ludzi. Rozumiała, iż czasami jest tak, ze ludzie krzywdzą się nawzajem. Nie mogła jednak zrozumieć dlaczego na świecie ludzie zapadają na nieuleczalne choroby. Jednak któż to zrozumie... Z tym się trzeba po prostu pogodzić. Ale wtedy powstaje pytanie: Jak? Jak pogodzić się z tym, ze to akurat „ja” doświadczam tego niezawinionego cierpienia?
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Popołudniem Ana i Pedro siedzieli w pokoju czerwonowłosej. Młodzi przytuleni do siebie cieszyli się swoją miłością. Tak długo musiało trwać aby oboje zrozumieli, że są dla siebie stworzeni. Panienkę Berger nurtowały co prawda jednak pewne wątpliwości, ale postanowiła, ze da sobie szansę. Nie mogła przecież całe życie wspominać to co zrobił jej Mike i bać się błędów, które popełniła w przeszłości. Chciała nareszcie być szczęśliwa.
- Kochanie, chciałem cię o coś zapytać: Zgodzisz się wystąpić ze mną na konkursie tańca w akademii mojego wujka? – zapytał Pedro bawiąc się ognistymi włosami ukochanej.
- W El Beneo będzie turniej tańca? – Ana z radością odwróciła twarz w stronę chłopaka. – Z chęcią wystąpię tam z tobą. – powiedziała dziewczyna.
- To świetnie. Już nie mogę się doczekać. – chłopak uśmiechnął się i popatrzył w piękne oczy swojej dziewczyny. Ona przybliżyła się do niego a on pocałował ją.
Czuli, że nie można być bardziej szczęśliwym niż oni w obecnej chwili.
- Może zaczniemy teraz trenować? – zapytała z entuzjazmem dziewczyna wstając z łóżka.
- Pewnie – powiedział Pedro, wybrał płytę i włożył do wieży.
Ana uśmiechnęła się gdy usłyszała słowa piosenki. Na pewno przy tej melodii nie będą ćwiczyć do konkursu. Brunet zbliżył się do czerwono włosej i ująwszy jedną ręką jej dłoń drugą objął ją w pasie. Para zaczęła tańczyć patrząc sobie w oczy. Ana wciąż uśmiechała się do Pedra nie mogąc uwierzyć, że chłopak jest przy niej i ją kocha. Wciąż wydawało się jej, że to sen z którego niedługo będzie musiała się obudzić.
http://www.youtube.com/watch?v=pX5m8x_sYuc&feature=related
**************************************************************
Maritza siedziała przy wielkim i starym dębie, który został zasadzony przez jej dziadka. Był już wieczór. Niebo przybrało czerwono-pomarańczowy kolor, właśnie zachodziło słońce. Wokół panowała cisza. Wiał jedynie cichy wiaterek, który czasami lekko poruszał gałęziami drzew. Mari wpatrywała się w ten widok. Lubiła takie samotne wieczory kiedy mogła poobserwować zbliżającą się noc. Czuła, ze wtedy jest bliżej przyrody, którą tak kochała. Aby uwiecznić widok, który rozpościerał się przed jej oczyma dziewczynka sięgnęła po kartkę papieru i kredki. Po paru minutach ciszy usłyszała dziwne szmery, które dobiegały z pobliskiego krzaczka. Przestraszona Mari podeszła bliżej i nagle do jej nóg podbiegł mały szczeniaczek. Miał jasnobrązową i puszystą sierść, brązowe oczka i oklapnięte uszy. Zaczął obwąchiwać Maritzę wesoło pomachując ogonkiem.
- Skąd się tu wziąłeś, malutki? – zapytała dziewczyna wziąwszy pieska na ręce i przypatrując się jego słodkiej mordce. – Kto mógł być taki niedobry żeby cię porzucić?
Córka Muttich przytuliła do siebie szczeniaczka. Było jej go bardzo żal i z miło chęcią zabrała by go do domu, ale wiedziała, ze jej tata nie zgodzi się aby w domu zamieszkał pies. Przecież jej mama ma alergię na sierść zwierząt. Maritza pomyślała sobie jednak, że powinna go przynajmniej nakarmić a później spróbować znaleźć mu dom. Przecież nie mogła go tu tak po prostu zostawić.
**************************************************************
Tymczasem Luzmila leżała na łóżku dotykając dłonią swojego coraz bardziej zaokrąglającego się brzuszka. Tak bardzo cieszyła się, że już niedługo urodzi dziecko. Już zdążyła je mocno pokochać i nie mogła doczekać się chwili porodu. Niespodziewanie do pokoju wszedł Charlie. Mężczyzna przywitał się jedynie słowem: „cześć” i poszedł wziąć prysznic. Kobietę bardzo niepokoiło dziwne zachowanie męża. Nie wiedziała dlaczego tak się zachowuje.
- Kochanie, usiądź przy mnie – poprosiła gdy Charlie wyszedł z łazienki – Coś się stało? – zapytała, kiedy mężczyzna siedział już obok niej.
Mąż Luzmili nie zdążył jednak odpowiedzieć ponieważ kobieta poczuła jak dziecko porusza się w jej łonie. Z radością wzięła dłoń męża i położyła na brzuchu aby ten poczuł jak maleństwo się wierci. Charlie zapominając o wszystkich smutkach położył głowę na brzuchu Luzmili i wraz z nią zachwycał się każdym sygnałem jaki przekazywało im dziecko. W tej chwili wszystkie smutki nie były już ważne. Liczyło się tylko dzieciątko, które daje znać rodzicom o swoim istnieniu.
- To jest niesamowite! – mówił Charlie – Wydaje mi się, ze to będzie chłopiec. Będzie świetnym piłkarzem – powiedział szczęśliwy mężczyzna.
- Ale przecież dziewczynka też może być świetną piłkarką. – zaśmiała się Luzmila – A zresztą to nie jest ważne... Najważniejsze jest to aby dziecko było zdrowe...
- Aby było zdrowe... – powtórzył mężczyzna jakby było to tajemne zaklęcie, które pomoże ich dziecko w wyleczeniu się z choroby.
************************** KONIEC ********************************
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 3455
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Meksyk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:38:35 11-03-09    Temat postu:

zapraszam na
www.telenowele.fora.pl/nasze-telenowele,51/nowy-odcinek-kobieta-ma-twarz-zemsty-2-3,13202.html#2100010
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:24:47 12-03-09    Temat postu:

Po co ten spam? Kto będzie chciał to przeczyta twoją telę. Nic na siłę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sylwia94
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 22365
Przeczytał: 19 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:04:36 12-03-09    Temat postu:

Super odcinek!

Szkoda mi biednej Maritzy. Jest taka mała, a tyle już przeżyła. Miałam nadzieję, że porywacz trafi do więzienia i rodzina Muttich będzie bezpieczna. Więzienie chyba nie było wystarczająco dobrze strzeżone skoro ten przestępca uciekł. Teraz Maritza i Sergio są w niebezpieczeństwie. Nie wiem jak Marcos wytłumaczy to wszystko Maritzie. Dziewczynka miała wystarczająco dużo stresu związanego z zeznaniami. Ciekawa też jestem skąd się wziął ten mały piesek. Czy to zbieg okoliczności czy ktoś specjalnie podrzucił go pod dom Muttich?

Mam nadzieję, że terapia wyleczy Julianę. Jej rozmowa z Amarem była dosyć przygnębiająca. Jednak myślę, że mężczyzna nie powinien tracić jeszcze nadziei. Skoro jego narzeczona wciąż ją ma, on również powinien. Prosto jest mówić, ale to w końcu dla niej się leczy z choroby. Póki ma ukochaną osobę przy swoim boku, nie może myśleć o śmierci. Teraz każda chwila z nią jest droga, więc chyba nie warto się martwić. Zresztą i tak mam nadzieję, że mężczyźnie, jak i Julianie uda się wygrać z tą chorobą. Juliana ma rację. To jest niesprawiedliwe, że życie tak się toczy. Niestety chyba nikt nie znalazł odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Cierpienie jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia i trzeba się z tym niestety pogodzić, pokonując wszelkie bariery, które stawia przed nami los.

Ana i Pedro przeżywają piękne chwilę. Cieszę się, że układa im się, a ich miłość z dnia na dzień staje się coraz potężniejsza oraz dojrzalsza. Fajnie, że dziewzcyna zgodziła się wziąść z nim udział w konkursie tanecznym. Liczę, że zdobędą 1 miejsce :] Serdecznie im tego życzę

Charlie pewnie wciąż myśli o wydarzeniach związanych z Dianą. Ciekawa jestem jak mężczyzna zdecyduje się postąpić. W dodatku jego nienarodzone dziecko jest chore i nie wie czy powiedzieć o tym żonie.

Czekam na new!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ligia
Idol
Idol


Dołączył: 30 Mar 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Columbia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:37:10 13-03-09    Temat postu:

Dziękuje za komentarz ;) Szczeniaczek znalazł się za tym krzaczkiem zupełnie przypadkowo. Odegra on dosyć istotną rolę w życiu Maritzy. A jaką to zobaczysz :) Życzę miłej lektury. Pozdrawiam!

Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 77

Promienie porannego słońca wpadły do sypialni Luzmili i Charliego. Mężczyzna lekko otworzył oczy i sięgnął po budzik. Musiał już wstać jeżeli chciał zdążyć na czas do firmy. Lecz przed udaniem się do łazienki spojrzał na żonę, która spała z uśmiechem na ustach pogrążona w błogim śnie. Charlie delikatnie dotknął dłonią jej włosów ułożonych w artystycznym nie ładzie i popatrzył na kobietę wzrokiem pełnym miłości i piękna. Miał wielkie szczęście, że życie postawiło mu ją na swojej drodze. Bez niej pewnie dalej byłby podrywaczem i zestarzał się jako stary playboy. Wszystko układało się tak dobrze do momentu w którym dowiedział się o chorobie swojego dziecka... Później jeszcze ta noc z Dianą, której w ogóle nie pamięta... Jak miał powiedzieć o tym Luzmili? Przecież to mogłoby bardzo zaszkodzić jej i dziecku. Ale w końcu będzie musiał wyznać jej prawdę. Nie wiedział w jaki sposób to zrobi. Najbardziej bał się, że to Diana wyzna Luzmili prawdę.
Po parominutowych przygotowaniach mężczyzna zszedł na dół aby przygotować sobie śniadanie. Nie chciał budzić żony. Bardzo dobrze, ze się nie obudziła. Niech odpoczywa. Kiedy smarował kanapkę masłem do kuchni weszli Pedro, Nacho i Ricardo. Wszyscy zabrali się do przygotowywania posiłku, który mieli wspólnie zjeść. Po wyjściu chłopców do szkoły, Charlie postanowił zrobić żonie niespodziankę i po chwili stanął w drzwiach sypialni z przygotowanych śniadaniem. Luzmila na ten widok uśmiechnęła się radośnie. Lubiła jak mąż tak o nią dba.
- Bardzo ci dziękuje – powiedziała kobieta patrząc na smakowite specjały, które przygotował dla niej Charlie.
- Zasługujecie na wszystko co najlepsze – odrzekł mężczyzna całując żonę w usta.
Z radością przyglądał się Luzmili, która z apetytem pochłaniała kolejne partie posiłku co jakiś czas dając mu kawałek do spróbowania. Czuł, że z każdym dniem kocha ją coraz bardziej. Miał też wielkie wyrzuty sumienia z powodu nocy którą spędził z Dianą. Bo chociaż jej nie pamięta to bardzo skrzywdzi tym Luzmilę.
Po paru minutach mężczyzna pożegnał się z żoną i pojechał do firmy. W gabinecie czekała już na niego blondynka z założonymi na biurku nogami. Na jej widok Charlie poczuł jak zalewa go fala wściekłości, gniewu i żalu do samego siebie za to co zrobił. Najchętniej wytargał by tą kudłatą lafiryndę za włosy po podłodze i wyrzucił z firmy głośno trzaskając wejściowymi drzwiami i głośno krzycząc aby się tu więcej nie pokazywała. Niestety obraz ten był zbyt piękny aby mógł być prawdziwy, więc Charlie musiał powrócić do świata realistycznego.
- Czego chcesz? – zapytał ostro jakby chciał dać jej do zrozumienia, że jest tu zbędna.
- Nie irytuj się tak – Diana wstała z krzesła i podeszła do niego. Wzięła do rąk jego krawat i zaczęła się nim bawić. – Chciałam się ciebie zapytać czy nie przyszedłbyś do mnie wieczorem...
- Nie przyjdę dzisiaj, jutro ani nigdy! – oburzył się mężczyzna zabierając krawat i podszedł do biurka aby położyć na nim teczkę. – Zrozum to był błąd, wypadek... Sam nie wiem jak to nazwać, nie mam pojęcia jak to się stało, bo kompletnie niczego nie pamiętam. Zostaw mnie wreszcie w spokoju. Ja mam żonę, dzieci. Niedługo na świat przyjdzie kolejne moje maleństwo.
- A właśnie mówiąc o tym... – zaczęła Diana i podeszła do mężczyzny.
- Nie chce już cię słuchać. Odczep się, dobra?! – krzyknął Charlie kobiecie prosto w twarz.
Oczy blondynki napełniły się łzami. Zobaczyła w mężczyźnie coś czego nie widziała jeszcze u nikogo. Ujrzała... nienawiść. Więc on jej nienawidzi? Nie mogąc znieść jego pogardy kobieta wybiegła z gabinetu zalewając się łzami. Chaliemu przez chwilę zrobiło się żal Diany. Ona się w nim zakochała i po wspólnie spędzonej nocy pomyślała, ze on też do niej coś czuje a teraz zachowuje się tak jakby to tylko ona była winna temu wszystkiemu. A przecież on też się przyczynił do tego co się stało. Może powinien ją przeprosić i delikatnie zasugerować żeby przestała sobie robić nadzieję a nie tak na nią naskakiwać?
Mężczyzna szybkim krokiem udał się w stronę drzwi aby poszukać blondynki. Zobaczył ją na schodach. Siedziała skulona i płakała ułożywszy głowę na złożonych rękach. Charlie usiadł obok niej i delikatnie dotknął jej dłoni. Ona podniosła wzrok i ze smutkiem popatrzyła na niego nic nie mówiąc.
- Przepraszam, że się tak zachowałem. – powiedział patrząc na kobietę, której oczy czerwone były od łez. – Ale zrozum mnie, ta sytuacja nie jest dla mnie najwygodniejsza. – wytłumaczył.
- Ja cię do niczego nie zmuszałam. Ty sam chciałeś, zacząłeś mnie całować. Wiem, ze nie powinnam była do tego dopuścić, ale serce wygrało nad rozumem. Zakochałam się w tobie. – mówiła Diana przez łzy.
- Powiedz mi proszę, jak w ogóle do tego doszło. Ostatnia sceną jaką pamiętam to ta, że zrobiłem tobie i sobie herbatę. Później film mi się urwał. Nic więcej nie pamiętam. – rzekł Charlie spokojnym tonem.
- Później zacząłeś mi prawić komplementy i w ogóle. Pocałowaliśmy się. No a dalej to już chyba wiadomo. – odrzekła kobieta. – A teraz ty tego żałujesz. Nie martw się, ja Luzmili o tym nie powiem skoro to miałoby tobie zaszkodzić. Chyba najlepiej będzie jeżeli o wszystkim zapomnimy i zaczniemy naszą znajomość od nowa.
- Chyba tak będzie dobrze. – mężczyzna odetchnął z ulgą, iż blondynka go zrozumiała.
Widząc jej smutek przytulił ją do siebie. Nie wiedział, że Diana nie jest wcale taka za jaką ją uważa. Blondynka dyskretnie uśmiechnęła się. Jak na razie wszystko szło zgodnie z jej planem pomimo kilku niepowodzeń. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment wyciągnie swojego asa z rękawa...
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Angela siedziała w przyszkolnej kawiarni. Próbowała rozwiązać zadanie matematyczne z którym nie poradziła sobie w domu. Nauki ścisłe nigdy nie były jej pasją. Najbardziej lubiła historię, której naukę uważała za przyjemność. Ze złością pogięła kolejną kartkę i rzuciła na stół. Jej zachowanie zauważył profesor od matematyki, który właśnie zamówił sobie sok pomarańczowy. Postanowił do niej podejść.
- Nie możesz sobie z czymś poradzić – zapytał a ona odwróciła się na jego głos.
- Przepraszam, że to powiem, ale zadał pan arcytrudne zadania. Tego nie da się rozwiązać. – powiedziała czarno włosa stanowczym tonem patrząc na profesora.
- Jesteś tego pewna? – uśmiechnął się mężczyzna i usiadł naprzeciwko niej. - Pokaż, co my tu mamy... – zaczął nauczyciel i z determinacją tłumaczył Angeli trudne zadania.
Dziewczyna co jakiś czas ukradkiem spoglądała na profesora, który był bardzo przystojnym mężczyzną i wydawał jej się bardzo fajny. Z lekkim smutkiem zauważyła po chwili, że ma obrączkę. Czyli jest żonaty...
Niedaleko przy stoliku siedzieli Lucia, Nacho, Ana i Pedro. Cała czwórka rozmawiała i wesoło się śmiała. Czerwono włosa z radością spoglądała na swojego chłopaka. Czuła, że ją kocha a o blondynce już zapomniał. Bardzo ją to cieszyło.
- Dobrze, ze przyszłaś już do szkoły. Nie powinnaś się załamywać z powodu tego castingu. – mówiła Ana
- Tak, zrozumiałam, że jeszcze spotka mnie w życiu wiele niepowodzeń i będę musiała się z nimi pogodzić. – powiedziała z uśmiechem Lucia i upiła łyk soku pomarańczowego.
- No, ale za to możesz być dumna ze swego chłopaka. Będzie z niego niezły Romeo. – rzekła czerwono włosa by po chwili zrozumieć, że popełniła gafę.
- Jak to? – Lucia była zaskoczona – Nacho, czy możesz mi to wytłumaczyć? – zwróciła się w stronę swojego chłopaka. – Dlaczego o niczym mi nie powiedziałeś? – blondynka poczuła jak w do jej oczu napływają łzy.
- To może my lepiej pójdziemy – rzekł Pedro i wziął Anę za rękę.
- Nie, zostańcie, to lepiej ja stąd pójdę. – powiedziała blondynka i ze łzami w oczach wstała z krzesła.
- Lucia, zaczekaj – Nacho udał się w stronę dziewczyny.
Dziewczyna stanęła przy budynku szkolnym i zaczęła płakać. Nie rozumiała dlaczego Ignacio ją oszukał. Przecież mieli o wszystkim sobie mówić i niczego przed sobą nie ukrywać.
- Kochanie... – zaczął chłopak stanąwszy przy blondynce – Miałem ci dzisiaj o wszystkim powiedzieć. Wcześniej nie mogłem, bo przecież widziałem w jakim byłaś stanie i to tylko spotęgowało by twoje nie zadowolenie. Zresztą i tak zrezygnuje z tej roli.
Lucia na te słowa podniosła głowę.
- Nie możesz tego zrobić, przecież wygrałeś ten casting. Ja nie jestem zła dlatego, że wygrałeś tylko dlatego, że mi o tym nie powiedziałeś. Przecież ty będziesz tylko grał. Będziesz grał Romea zakochanego w swojej Julii.
- Cieszę się, że to rozumiesz. I przepraszam, że cię okłamałem. – powiedział Nacho – Wybaczysz mi?
- No, nie wiem. – rzekła blondynka z lekkim uśmiechem. – Muszę się zastanowić?
- A jeżeli zrobię to... – Nacho pocałował blondynkę i uśmiechnął się.
- Myślę, ze się dogadamy. – rzekła Lucia i tym razem to ona pocałowała Ignacia.
Blondynka poczuła, że chłopak kolejny raz udowodnił jak bardzo ją kocha. Chciał zrezygnować dla niej z roli Romea. Panienka Olivar pomyślała sobie, że Ignacio to mężczyzna jej życia i chyba była już gotowa na przeżycie z nim pierwszego razu. Chłopak już dano o tym wspominał, ale nie chciał na nią naciskać, bo ona nie była gotowa. Teraz jednak to się zmieniło. Chciała żeby to on był jej pierwszym mężczyzną.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Popołudniem Maritza siedziała w swoim domku na drzewie i tuliła w swoich ramionach małego szczeniaczka. Będąc w szkole bardzo się bała, że ktoś go znajdzie i zabierze albo on sam ucieknie. Na szczęście nic takiego się nie stało. Okazało się, że piesek jest bardzo ruchliwym zwierzątkiem. Bardzo lubił kiedy Mari się z nim bawiła. Dziewczynka także bardzo go polubiła chociaż przebywała z nim dopiero parę godzin. Po paru minutach do domku weszli Sergio i Ricardo.
- Jaki słodki piesek! – krzyknął syn Muttich i podbiegł aby go objąć.
- Skąd go masz? – zapytał Ricardo. Wiedział, ze niemożliwe jest, że wujek jej go kupił, bo przecież ciocia ma alergię.
- Znalazłam go wczoraj. Był taki głodny i przestraszony. Postanowiłam zabrać go tutaj.
- Czy ty chcesz żeby on tutaj mieszkał? Przecież to się nie uda... – rzekł Ricardo.
- No to co miałam twoim zdaniem z nim zrobić? Nie mogłam tak po prostu go tam zostawić. Biedny piesek. Na pewno ktoś go porzucił. – mówiła Mari tuląc do siebie psiaka. – Przez jakiś czas niech tu pomieszka a później zobaczymy co z nim zrobić...
- My? – zdziwił się syn Luzmili i Charliego.
- Jeżeli nie chcesz to nie musisz nam pomagać. Ja i Segio sobie poradzimy. Ale masz nas nie wydać, dobrze?
- Nie no jasne, ze nic nie powiem. No i pomogę wam skoro się tak uparłaś żeby on tu mieszkał.
- Dziękuje ci bardzo – Mari podeszła do chłopaka i pocałowała do w policzek. – Jesteś super!
Po paru godzinach siedzeniu ze szczeniakiem dzieci postanowiły zbierać się do swoich domów. Wiedzieli, że rodzice mogą się niepokoić a nie mogli wzbudzić w nich żadnych podejrzeń. Gdy jednak zeszli z domku na drzewie usłyszeli skamlenie pieska, któremu było nie w smak, iż będzie musiał siedzieć sam. Po paru minutach obrad cała trójka postanowiła, że na będą go brali na zmianę do swoich domów. Pierwsza miała go wziąć Maritza. Dziewczynka po dotarciu do domu zaniosła szczeniaka do swojego pokoju. Bała się, ze wszystko się wyda, ale musiała zaryzykować. Nie chciała aby malutki piesek został oddany do schroniska.
**************************************************************
Tydzień później Marcos szykował się na zjazd absolwentów swojej szkoły. Stanął przed lustrem aby poprawić krawat i nagle stanęła przed nim scenka w której Juliana z uśmiechem na ustach powiedziała, ze mężczyzna źle go zawiązał, ale ona zaraz go poprawi i tak jak powiedziała tak też się stało. Pan Mutti odrzucając wspomnienia o swojej żonie wziął marynarkę, która leżała na łóżku i wyszedł z pokoju. Pożegnał się jeszcze tylko z dziećmi i Reginą by po chwili wsiąść do taksówki. Po drodze zabrał się też Charlie. Oboje mieli zamiar dobrze się bawić. To miały być wspomnienia suto zakrapiane napojami wysokoprocentowymi. To miał być ich sposób na chwilowe zapomnienie o problemach, które ich dręczyły.
Po paru minutach panowie weszli do sali. Wzrokiem poszukiwali stolika przy którym mieli siedzieć ich koledzy z klasy. Poszukiwania trwały niedługo. Wszyscy zaczęli witać się z przybyłymi kolegami aby po chwili wspominać stare i piękne czasy liceum.
- Nic się nie zmieniłeś. Przystojny jak zawsze – powiedziała jedna z kobiet przyglądając się Marcosowi.
- Dzięki Clara. Ty też, dużo się nie zmieniłaś. – uśmiechnął się mężczyzna.
W pewnej chwili na sali zgasły światła a oczy wszystkich zwróciły się w stronę sceny oświetlonej milionem kolorowych świateł. Pan Mutti spojrzał na scenę i po chwili ujrzał jak duża grupa absolwentów szkoły wykonuje indyjski taniec. Na pierwszym planie Marcos ujrzał kobietę, która wydała mu się znajoma. Dłonie jej poruszane były w górze, oczy podkreślały każdy gest, głowa poruszała się w rytm muzyki a biodra wykonywały dynamiczne ruchy pełne wdzięku. Całość dopełniał wiele mówiący uśmiech... Kiedy wzrok tancerki spotkał się ze wzrokiem Marcosa mężczyzna nagle uświadomił sobie kim ona jest. To Amishi. Kobieta od momentu kiedy zobaczyła pana Muttiego cały czas się na niego patrzyła... Po skończonym pokazie do kobieta podeszła do stołu.
- Cześć – powiedziała patrząc z uśmiechem na Marcosa. – Pamiętasz mnie?
- Oczywiście, ze tak – przytaknął mężczyzna.
[link widoczny dla zalogowanych]
************************** KONIEC ********************************

NOWE POSTACIE:



Amar (Jencarlos Canela) – mężczyzna, który choruje na tą samą chorobę co Juliana. Niegdyś wesoły i roześmiany teraz smutny i popadający w depresję. Przed chorobą ukończył studia prawnicze i zamierzał poślubić swoją ukochaną. Leczy się na prośbę narzeczonej, nie mając nadziei na poprawę. Z czasem zaprzyjaźni się z Julianą.


Carlos (William Levy) – nauczyciel matematyki w liceum. Ma żonę i małą córeczkę. Na pozór szczęśliwy, ale czy tak jest naprawdę?


Amishi (Preity Zinta) – śliczna i inteligenta kolumbijka, hinduskiego pochodzenia. Jest dziennikarką. Obecnie mieszka w Meksyku, ale przyleciała do Kolumbii na zjazd absolwentów a także aby wypełnić zadanie zawodowe, które zostało jej powierzone. Niezwykła romantyczka. Marcos był jej pierwszą miłością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:37:26 15-03-09    Temat postu:

Przepraszam za zaległości! Ale nie było mnie przez jakieś 3 albo 2 tygodnie.. Postaram sie to jakoś szybko nadrobić!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49 ... 61, 62, 63  Następny
Strona 48 z 63

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin