Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miejsce na ziemi - Place on earth
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:01:00 01-03-09    Temat postu:

Odcinek 20
Tutaj?! - spytał Travis, spoglądając na Scotty’ego. - Chcesz, żebym cię tutaj całował się z Mary?
Mary nastroszyła się. Pytał takim tonem, jakby go zmuszano do jakiejś potworności!
Scotty skinął głową.
- Tak samo jak mamusia i tatuś.
- Co ty na to, Mary? - Travis spojrzał na nią niepewnie. - Zgodzisz się?
- Tatuś nigdy mamusi nie pytał, tylko ją całował - pouczył go Scotty. Siedział między nimi i zerkał to na jedno, to na drugie. - Czasem mamusia trochę się wyrywała, ale później zawsze się uspokajała i obejmowała tatusia za szyję.
- Masz rację - powiedział Travis, uśmiechając się szeroko i wyciągnął ręce do Mary. Ze Scottym w charakterze bufora przytulić się nie było łatwo.
- Idę stąd - oświadczył Scotty i wypełzł po kolanach Mary.
W chwili gdy chłopiec już im nie zawadzał, Travis objął Mary ramionami. Nachylił się i pocałował ją. Był to słodki, niewinny pocałunek, raczej muśnięcie warg niż namiętna pieszczota.
Mary zamrugała oczami, gdy całus się skończył. Travis zerknął na Scotty’ego, a ten sceptycznie uniósł brwi.
- To za mało orzekł chłopiec, krzyżując ramiona i potrząsając głową. - Chcę widzieć, jak się naprawdę całujecie. Wtedy będę pewny, że już nigdy się nie pokłócicie.
- Całowanie nie gwarantuje... - zaczęła Mary, ale nie było jej dane skończyć. Travis chwycił ją w ramiona i przyciągnął do siebie. Jego gorące, wilgotne usta przylgnęły do jej ust.
Postępek męża zdumiał Mary tak, że aż otwarła usta. Travis natychmiast to wykorzystał i wtargnął do nich językiem. Zaskoczona napaścią Mary spojrzała nań wielkimi oczami. Nie wyrwała się jednak z jego objęć i po chwili przymknęła znów powieki. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny; Mary poczuła, że ogarnia ją dziwne gorąco. Westchnęła i zarzuciła ramiona na szyję męża.
Travis nadal pieścił jej język swoim językiem - najpierw leciutko, potem coraz odważniej, aż wywołał nieśmiały odzew Mary. Wyraźnie ucieszył się reakcją żony, zachęcał ją i nagradzał jeszcze bardziej żarliwą pieszczotą.
Mary przylgnęła tak ściśle do Travisa, że aż poczuła w piersiach mrowienie i jakiś dziwny ból; bardzo ją to zawstydziło.
- Właśnie tak! - stojący obok nich Scotty rozpromienił się. - Teraz było jak trzeba!
- Pewnie! - stwierdził Travis, zerkając na Mary. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało; próbowała w ten sposób powiedzieć mu, że i jej ta pieszczota sprawiła radość.
Kiedy wrócili do domu, Mary chciała porozmawiać z mężem, ale było to niełatwe w obecności Jima i Scotty’ego. Postanowiła więc zaczekać, aż będą sami. Czekała dość długo.
Dzielenie się z Travisem swoimi odczuciami wydawało się jej trudne; Mary nie bardzo wiedziała, co powinna powiedzieć. Tej nocy pewnie nie zaśnie, w głowie miała zamęt.
Odsunęła kołdrę i położyła się. Łóżko zaskrzypiało na powitanie. Travis, który właśnie wynurzył się spod prysznica, poszedł za przykładem żony. Sięgnął do wyłącznika i zgasił światło. Pokój pogrążył się w mrocznej ciszy. Oboje leżeli na wznak, wpatrując się w sufit. Każde z nich oczekiwało, że to drugie najpierw się odezwie.
- Travis...
- Słuchaj, Mary...
Zaczęli mówić oboje naraz, potem zamilkli, ponieważ jedno drugiemu chciało dać pierwszeństwo.
- Dobrzeją zacznę - zgodziła się wreszcie Mary, choć wolałaby, żeby Travis pierwszy powiedział, o co mu chodziło. - Powinieneś się dowiedzieć o kilku sprawach. Po pierwsze, obawiam się, że mści się na mnie brak doświadczenia w wychowywaniu dzieci. Dziś Jim i Scotty wdali się w bijatykę, a ja byłam całkiem bezradna. Poskromiła ich Beth Ann. - Niełatwo było przyznać się do porażki. - I chyba nie lepiej spisuję się w roli żony.
Travis przez chwilę milczał.
- To nie twoja wina, Mary, tylko moja. Zachowałem się dziś wieczór jak zazdrosny kretyn. Larry mówił ci to wszystko, co ja sam powinienem był powiedzieć: że świetnie gotujesz, że tak miło teraz u nas w domu. Czułem się jak podlec i wyładowałem swoją złość na tobie.
- A ja mam wrażenie, że do niczego się nie nadaję.
- Ty? - Travis zaśmiał się ironicznie. - To mnie przecież Scotty instruuje, jak powinien się zachować dobry mąż.
Travis wyciągnął ramię i przygarnął do siebie Mary. Pocieszyło ją to, a bardzo potrzebowała pociechy. Było jej przy mężu tak ciepło, tak bezpiecznie. Westchnęła, gdy Travis pocałował ją w czubek głowy
- Lubię cię całować - stwierdził.
- A ja lubię, kiedy mnie całujesz. - Mary uśmiechnęła się, słysząc pomruk, jakby mąż był zaskoczony, że tak się ze sobą zgadzają. Po chwili ziewnęła, znużona dniem pełnym wrażeń. Gdy obróciła się na bok, Travis przesunął się razem z nią i przytulił czule żonę. Dotyk męża podziałał na Mary kojąco; zasypiała już, gdy Travis coś szepnął.
- Cooo? - mruknęła półprzytomnie.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że postaram się być lepszym mężem - żeby nie wiem co!
Mary uśmiechnęła się w duchu.
- Ja też zrobię, co będę mogła.

- Wujek idzie z nami do kościoła - obwieściła szeptem Beth Ann, gdy Mary następnego ranka przygotowywała pospiesznie ciasto na naleśniki. - Wyjął swój garnitur i całą resztę.
- Dzień dobry - mruknął Travis, wchodząc do kuchni, i nalał sobie kawy.
Mary zorientowała się, że Scotty znów ich obserwuje.
- Tatuś zawsze całował mamusię na dzień dobry.
- Czyżby? - spytał Travis z diabolicznym uśmieszkiem.
- A jakże, co rano. Jak tylko się obudził. Czasem aż przykro było patrzeć, jak się czulili.
Mary była zła, że się znów czerwieni. Najwidoczniej Scotty wszedł na dobre w rolę stróża ich domowego ogniska. Chłopiec postanowił święcie doprowadzić do tego, by Mary i Travis zachowywali się jak inne małżeńskie pary.
Travis wyjął żonie z rąk łyżkę. Mary nie stawiała oporu, śledząc jak urzeczona ruchy jego ręki. Uniósł głowę żony wsunąwszy jej pod brodę wskazujący palec i siarczyście ją pocałował. Mary poczuła, że kolana się pod nią uginają. Jej ręce same powędrowały ku piersi męża i zacisnęły się na klapach jego marynarki.
- Pierwsza klasa - pochwalił Scotty.
Kiedy Travis oderwał wreszcie usta od ust żony, uśmiechnął się do niej.
- Naprawdę było pierwsza klasa! - szepnął.
Mary zadrżała i skinęła głową.
- Zdaje się, że mój brat miewał całkiem niezłe pomysły - stwierdził Travis. Cmoknął żonę lekko w policzek i ruszył do stołu.
Mary nuciła coś pod nosem, wracając do naleśników. Beth Ann nie myliła się. Travis włożył ciemny garnitur, który miał na sobie w dniu ślubu, a także wykrochmaloną białą koszulę i wąski krawat. Ogolił się też i przygładził sobie włosy na mokro. Zauważył spojrzenie żony i uśmiechnął się szeroko. Mary oczywiście znowu się zaczerwieniła, ale odpowiedziała mężowi uśmiechem.
- Pomyślałem, że lepiej pójdę dziś do kościoła z tobą i z dziećmi - oświadczył Travis.
- To bardzo ładnie z twojej strony - odparła Mary, stawiając na stole drugi półmisek naleśników. Travis najwidoczniej mówił szczerze wczoraj w nocy, że postara się być dobrym mężem i ojcem.
- Idziesz do kościoła? - zdumiał się Jim. Widelec z kawałkiem naleśnika zatrzymał się w pół drogi do jego ust.
- Pomyślałem, że pójdę z wami. Coś nie tak?
- Nigdy przedtem nie chodziłeś - upierał się Jim. - Dlaczego dziś idziesz?
- Bo tak mi się podoba - burknął Travis, nabijając na widelec gorący naleśnik i przenosząc go na swój talerz. Nie żałował masła i polał danie obficie syropem.
Travis miał jak najlepsze intencje. Z Mary było tak samo. Podczas śniadania zauważyła, że mąż się jej przygląda, jakby zobaczył ją po raz pierwszy. Nie wydawał się specjalnie rozczarowany. Wszystko wskazywało na to, że pogodził się z losem. Zaaprobował Mary taką, jaka była - podobnie jak ona jego.
Związali się ze sobą na dobre i złe. Prędzej czy później zostaną naprawdę mężem i żoną. Mary pojmowała, że Travisa zbijał z tropu jej brak doświadczenia. Będzie zapewne czekał na jakiś znak z jej strony, że gotowa jest na fizyczne dopełnienie małżeństwa.
Jeśli rzeczywiście tak było, to co właściwie powinna zrobić? Nigdy dotąd nie próbowała przyciągnąć uwagi żadnego mężczyzny i czuła, że nie da sobie z tym rady. Starała się przypomnieć sobie, jak zachowywały się jej koleżanki ze szkoły średniej? Georgeanne szalała za Bennym od drugiej klasy. Wydawało się, że przyciąga ich do siebie potężny magnes - toteż pobrali się w kilka tygodni po ukończeniu szkoły. Inne koleżanki Mary umiały instynktownie prowokować mężczyzn. Wówczas Mary uważała takie zachowanie za głupie, poniżej jej godności. Poza tym miała pewność, że nigdy nie zakochałaby się w mężczyźnie, którym tak łatwo było manipulować. Teraz żałowała, że nie poświęciła tej sprawie więcej uwagi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:12:35 01-03-09    Temat postu:

nie no, jestem pod wrazeniem, wszystko coraz lepiej sie układa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:15:21 01-03-09    Temat postu:

Scotty jest cudowny. Kochany malec. Takie dziecko to skarb.
Dzięki niemu z każdą chwilą poprawiają sie stosunki Mary i Travisa

A ten tekst :
Maite Perroni napisał:

- Lubię cię całować - stwierdził.
- A ja lubię, kiedy mnie całujesz.

Ha bardzo mi się to podobało Może i niedługą zbliżą się do siebie tak na prawdę. Zwłaszcza, że Mary zaczyna już o tym mysleć. Chyba przeprosi się niedługo z tą koszulką nocną, która wylądowała w noc poslubną na dnie szafy.

Kocham tą telę !! <ha>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:18:50 01-03-09    Temat postu:

Marzena, myśle o tym samym,
ta koszulka byłaby idealna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:34:51 01-03-09    Temat postu:

Koszulka się przyda, ale jeszcze trochę musicie poczekać na ich pierwszą noc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:36:05 01-03-09    Temat postu:

A będą dzisiaj jeszcze jakieś odcinki???
Bo nie ukrywam, ze na to licze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:48:09 01-03-09    Temat postu:

Odcinek 21
Wejście całej rodziny wywołało w kościele pewne poruszenie. Piątka Thompsonów defilowała gęsiego przez główną nawę. Mary nigdy jeszcze nie była obiektem takiego zainteresowania. Wieść o niespodziewanym małżeństwie Travisa rozeszła się już po całym mieście. Tak przynajmniej przypuszczała Mary, dostrzegając nieskrywaną ciekawość otoczenia. To, że znalazła się w centrum uwagi, było bardzo denerwujące - ale czuła się pewniej, nająć przy sobie Travisa i dzieci.
Travis wybrał jedną ze środkowych ławek i wszyscy zajęli w niej miejsce. Mary pierwsza, potem dzieci, a na ostatku jej mąż. Mary w pewnej chwili poczuła na sobie jego spojrzenie i uśmiechnęła się do niego. Travis odpowiedział szerokim uśmiechem, więc się odprężyła.
Kilka minut po ich wejściu stary kościół rozbrzmiał melodyjnymi dźwiękami organów. Wierni wstali. Mary pomogła Scotty’emu i Beth Ann znaleźć właściwe miejsce w śpiewniku i sama przyłączyła się do chóru. Zauważyła, że ani Travis, ani Jim nie śpiewali. Obaj mieli takie miny, jakby połknęli jakieś paskudztwo i zastanawiali się, czy wypada im to wypluć. Mary wydało się to zabawne i z uśmiechem odnalazła oczy męża. Wkrótce jego usta zadrgały powstrzymywaną wesołością. Mary ucieszyła się widząc, jak Travis sięga po śpiewnik, choć była pewna, że nie przepada za śpiewaniem, zwłaszcza pieśni religijnych z XIX wieku. Mimo to - ze względu na nią - uczynił zadość konwenansom.
Pastor Kennedy rozejrzał się po zgromadzonych, a gdy jego wzrok padł na Mary i Travisa, uśmiechnął się z aprobatą. Nabożeństwo minęło bez żadnych zakłóceń. Dzieci trochę się wierciły, ale to było do przewidzenia.
Skoro tylko przebrzmiały ostatnie tony końcowego hymnu, Travis zerwał się z ławki. Nad głowami dzieci szepnął do Mary:
- Spotkamy się na zewnątrz! - i przedarł się przez tłum. Mary straciła męża z oczu, gdy wybiegł z kościoła jeszcze przed pastorem Kennedym.
Kilka osób zatrzymało się, chcąc zawrzeć z nią znajomość. Była wśród nich Klara Morgan, która zaprosiła Mary na przyjęcie na cześć młodej pary, organizowane w siedzibie Towarzystwa Rozwoju Rolnictwa. Te pogawędki zajęły Mary dziesięć minut, albo i więcej. Kiedy zeszła wreszcie po stopniach kościoła, dostrzegła Travisa na parkingu.
- Z kim wujek rozmawia? - spytała Jima.
Chłopiec spojrzał w tamtym kierunku.
- Z szeryfem.
Mary zmarszczyła brwi, zastanawiając się, o czym też Travis może z nim konferować?
- Pewnie go pyta, czy jest coś nowego w sprawie śmierci moich rodziców - wyjaśnił Jim. - Wuj Travis obiecał, że znajdzie winnego.
- Myślałam, że to był wypadek.
- Ktoś ich zepchnął z szosy - odparł z goryczą Jim. Serce Mary ścisnęło się, gdy usłyszała ból w głosie chłopca. Położyła mu dłoń na ramieniu, ale Jim strząsnął ją; nie życzył sobie, żeby go pocieszała.
- Wujek przekonał szeryfa, że to była... jeździecka zbrodnia.
- Zbrodnicza jazda - podpowiedziała Mary. Jim skinął głową. - Mój tata był dobrym kierowcą. Nigdy nie wpadłby na drzewo, gdyby go ktoś nie zepchnął. Wujek znalazł ślady drugiego wozu na miejscu wypadku i dalej na drodze. Ktoś jechał zygzakiem.
- Och, Jim! - powiedziała cicho Mary. - Tak mi przykro.
- Niby dlaczego? - odparł naburmuszony. - To nie byli twoi rodzice!
- Ja także straciłam najbliższą rodzinę. Nieważne, czy ma się wtedy dwanaście czy trzydzieści lat. Boli tak samo.
Jim skinął głową i dodał ze skruszoną miną: - Wuj Travis ciągle naciska na szeryfa w sprawie tego wypadku. Zmusił policję, żeby zrobiła gipsowe odlewy tamtych śladów.
Mimo że Mary zajęta była rozmową z chłopcem, dotarły do niej gniewne krzyki z parkingu. Wzdrygnęła się, słysząc przekleństwa Travisa. Wszyscy wierni wylegli na trawnik przed kościołem. Stanęli i wpatrywali się w niego.
Travis dodał coś jeszcze, czego Mary nie dosłyszała, potem odwrócił się i ruszył do swego wozu. Dopiero wówczas przypomniał sobie o Mary i o dzieciach. Rozejrzał się niecierpliwie, chcąc jak najprędzej odjechać.
Mary szybko popędziła dzieci do pikapa. Travis wsiadł do szoferki z ponurą miną; widać było, że z trudem nad sobą panuje. Gdy opuszczali parking, nie odezwał się ani słowem.
Beth Ann, wepchnięta między małżonków, kurczowo czepiała się Mary. W szeroko otwartych oczach dziecka widoczny był niepokój. Mary objęła małą ramieniem i przytuliła do siebie.
- Travis... - spróbowała zagadnąć męża, gdy wyjechali za miasto. Jej głos był cichy, bez cienia wyrzutu. - Co się stało?
- Nic - warknął.
Jego twarz pozostała kamienna, bez wyrazu.
Mary sądziła, że mąż opowie jej o wszystkim później, gdy nie będą przysłuchiwały się temu trzy pary dziecięcych uszu. Teraz nie powinna więc naciskać; poczeka, aż Travis pokona ogarniającą go frustrację.
Jazda powrotna na ranczo była bardzo niemiła. Zajęła im dwadzieścia minut. Gdy tylko Travis wjechał na dziedziniec i zatrzymał wóz, wyskoczył z pikapa i ruszył w stronę domu, jakby gnał do szturmu, nie czekając na żonę ani na dzieci.
Ledwie Mary wprowadziła je do domu, Travis bez słowa minął ją, zmierzając ku drzwiom. Mary była zdumiona szybkością, z jaką się przebrał. Wydawał się, że nie dostrzega ani żony, ani bratanków. Zaniepokojona Mary poleciła dzieciom szykować się do lunchu i wyszła za mężem.
- Travis! - zawołała za nim, zbiegając po stopniach ganku.
Zatrzymał się i rzucił jej przelotne spojrzenie.
- Co się stało? - spytała go znowu.
- Nic.
- Więc czemu jesteś taki rozgniewany?
- Nie twój interes.
Mary nie dała po sobie poznać, jak ją te słowa zabolały. Twarz Travisa była twarda i bez wyrazu, szczęki zaciśnięte. Nawet jego ciemne oczy straciły barwę.
- Ach tak? - szepnęła.
Poczuła się zniechęcona i odtrącona. Niepotrzebnie tak wcześnie zagadnęła go, zwłaszcza że wyraźnie nie chciał rozmawiać z nią o wypadku. Odwróciła się i weszła do domu. Każdy krok wydawał się taki ciężki... Już miała nadzieję, że się ze sobą porozumieją, a tu nagle zaszło coś nieoczekiwanego i od razu Travis uświadomił żonie, że nie ma dla niej miejsca w jego życiu - powinna się zająć dziećmi, i tyle.
- Mary! - W głosie Travisa brzmiała skrucha.
Zatrzymała się, potem odwróciła. Travis stał kilka kroków od niej. Twarz miał spiętą, oczy pełne bólu.
- Rozmawiałem z szeryfem. Po tragicznej śmierci mego brata nalegałem, żeby wykonano gipsowe odlewy śladów, które pozostawiły dwa wozy obecne wtedy na miejscu wypadku. - Zamilkł na moment i przesunął ręką po twarzy, jakby chciał odpędzić wspomnienie tamtej nocy. - Kilka tygodni temu przysłano wyniki badań laboratoryjnych: nie wykryto na oponach żadnych znaków szczególnych. Myślałem, że znajdą coś więcej, ale się myliłem. - W głosie brzmiała rozpacz. - Przysiągłem sobie, że oddam w ręce sprawiedliwości tego, kto zabił Lee i Janice, ale ugrzązłem w ślepym zaułku.
Mary nie potrafiła go pocieszyć. Żadne wyświechtane banały nic by nie pomogły. Wiedziała o tym z własnego doświadczenia. Pragnęła dać Travisowi coś więcej. Coś konkretnego.
- Mogę ci jakoś pomóc? - spytała cicho.
Travis potrząsnął głową.
- Muszę teraz pobyć sam, upuścić trochę pary. Dasz sobie radę z dziećmi?
- Oczywiście.
Stali wpatrzeni w siebie i właśnie w tej chwili nawiązała się między nimi nić porozumienia.
Travis odwrócił się od żony i skierował w stronę stajni. Mary była w porwie drogi do domu, gdy ujrzała, że zbliża się jakiś jeździec. Gnał jak balony. Nagle ściągnął wodze i zatrzymał się, aż żwir zazgrzytał.
- Wilk porwał następnego cielaka! - krzyknął.
Travis zaklął i popędził do stajni. Po kilku minutach wyprowadził z niej dorodnego wałacha. Mary przez chwilę podziwiała pięknego konia i zręczność, z jaką Travis wskoczył na siodło. Gdy dostrzegła strzelbę i juki, serce zaczęło jej bić gwałtownie.
Wówczas Travis - jakby mu to nagle przyszło do głowy - ściągnął wodze i obejrzał się na żonę.
- Nie wiem, kiedy wrócę. Wilk atakuje nasze stada. Straciłem już trzy cielaki.
- Bądź ostrożny! - zawołała za nim.
Skinął głową.
- Nie martw się, będę uważał.
Potem uśmiechnął się i odjechał galopem.


Odcinek 22 pojawi się jak tylko wrócę z obiadu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:00:51 01-03-09    Temat postu:

Buuu, no ale poczekamy :]
A miałam już cichą nadzieje, że niedługo coś się wydarzy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Milka24
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kontowni xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:11:11 01-03-09    Temat postu:

cudowny!!! Jaki wojownik z tego Travisa:P ciesze sie , że stosunki między malżonkami się poprawiły
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:19:51 01-03-09    Temat postu:

22 odcinek po objedzie
W takim razie ja czekam !!
Ja sie powoli uzależniam od tego opowiadania
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roszpunka92
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 3724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:20:53 01-03-09    Temat postu:

Świetne odcinki ;]]
Fajnie,że relacje Mary i Travisa trochę się poprawiły.
Widać,że oboje starają się aby ich małżeństwo było udane.
Ciekawi mnie sprawa z tym tajemniczym wypadkiem rodziców
dzieci.Czekam na news
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:02:47 01-03-09    Temat postu:

To jest po prostu GENIALNE!!!
Czekam na news
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:13:11 01-03-09    Temat postu:

Odcinek 22
Burzowe chmury gromadziły się na horyzoncie jak zastępy wojsk powietrznych gotowych do ataku. Mary stała z ramionami skrzyżowanymi na piersiach, wyglądając przez szybkę w drzwiach. Obserwowała nadciągające szare zwały gęstych chmur, które przesłaniały pogodny błękit.
- Mogę dostać jeszcze trochę placka? - rozległ się za nią głos Scotty’ego.
- Zjadłeś już kawałek. Na razie wystarczy. - Mary spodziewała się protestów i była trochę zdziwiona, że chłopiec się nie targuje.
Scotty przysunął krzesło do miejsca, gdzie stała Mary, i wszedł na siedzenie, by razem z nią wyglądać przez okno.
- Na co patrzysz?
- Sama nie wiem. Zastanawiałam się, kiedy wujek Travis wróci do domu. Za jakąś godzinę będzie już ciemno, a burza z pewnością niebawem się rozszaleje.
Powietrze było ciężkie. Niebo wyglądało groźnie, a Travis zapędził się Bóg wie jak daleko za wilkiem; wiedziała, że nie powinien był tego robić. Nie miała pojęcia o życiu na ranczu, ale wiedziała, że Federalny Urząd Ochrony Zwierząt nie patrzy przychylnym okiem na ranczerów polujących na zwierzęta chronione.
- Zimno na dworze, co?
Mary skinęła głową.
- Boisz się?
- Nie. - Było to niewinne kłamstwo. Oczywiście, Mary czuła niepokój. Wiedziała jednak, że jej nastrój udzieliłby się dzieciom, odeszła więc od okna i przyszykowała wszystko do kolacji. Starała się okazywać niewzruszony spokój mimo przedłużającej się nieobecności Travisa.
Jedli w milczeniu. Burza rozszalała się, gdy tylko pozmywali naczynia.
Strugi deszczu bębniły o szyby, a wiatr wył jak ranne zwierzę.
Nerwy Mary były napięte do ostatnich granic, ale starała się ukryć swoje obawy przed dziećmi. Doprawdy, Travis powinien do tej pory wrócić! Zrobiło się ciemno i zimno.
Na usilne prośby Beth Ann, Mary przeczytała dzieciom kolejny rozdział Tajemniczego ogrodu. Dziewczynka i Scotty słuchali uważnie, ale Jim był niespokojny. Nie mógł usiedzieć na miejscu. Utrzymywał, że ma pracę domową do odrobienia, ale jeśli istotnie tak było, uwinął się z nią w kilka minut.
Beth Ann położyła się spać o ósmej. Scotty i Jim poszli w jej ślady pół godziny później.
- To za wcześnie, Mary! - utyskiwał Scotty, gdy zapędzała go do łóżka.
- Wujek Travis opowie wam o wilku jutro rano.
Scotty chciał się jeszcze targować, ale Mary uciszyła go jednym spojrzeniem. Sama była zdumiona, jak skuteczna okazała się ta taktyka w stosunku do ośmiolatka.
Przez chwilę Mary cieszyła się samotnością. W takich właśnie momentach tęskniła za Petite i swoim małym domkiem, za przyjaciółmi i biblioteką.
Jednak koło dziewiątej zaczęła krążyć niespokojnie, wyłamując palce, pełna lęku o Travisa. Spodziewała się, że wróci do domu o wiele wcześniej. W żołądku ją ściskało. Czułaby się lepiej, gdyby mogła do kogoś zatelefonować, ale nie miała do kogo. Mówiła więc sama do siebie. Uspokajała się różnymi argumentami, które wydawały się dziwnie puste i nieprzekonujące.
Na zewnątrz szalał wicher, wył i świszczał wokół domu. Lampy zaczęły migotać i Mary zdrętwiała, nie mając pojęcia, co robić. Pozbierała jakoś myśli i zaczęła przetrząsać szuflady; chciała być przygotowana na wypadek, gdyby zabrakło prądu.
- Wuj Travis chowa świece w kuchni - rozległ się za jej plecami cichy głos Jima. - W szufladzie koło telefonu.
Mary podziękowała chłopcu uśmiechem; była tak rada, że ma go przy sobie, iż omal go nie objęła i nie rozpłakała się.
- Nie możesz zasnąć? - spytała, starając się mówić spokojnym, zrównoważonym tonem. Dobrze wiedziała, że to tylko pozory.
Jim wzruszył ramionami i przeszedł obok niej. Położył na stole zapałki, świece i latarkę elektryczną. Wyjrzał przez okno, a potem znów popaczył na Mary.
- Nic mu nie będzie, nie martw się.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Wuj Travis da sobie radę.
Mary niespokojnie krążyła wokół kuchennego stołu.
- Chcesz gorącej czekolady?
Jim potrząsnął głową.
- Dziękuję, nie.
- Jestem ci bardzo wdzięczna, że opowiedziałeś mi dziś rano o wypadku twoich rodziców - rzekła Mary, trąc dłonią o dłoń.
Chłopiec przez chwilę nie odzywał się, potem stwierdził: - Chyba wrócę do łóżka.
Mary skinęła głową,
- Zobaczymy się rano.
- Dasz sobie radę sama?
- Ja? - Mary roześmiała się. - Oczywiście!
- Nie boisz się ciemności?
- Ani trochę. - Prawda wyglądała trochę inaczej. Cóż jednak znaczy brak prądu w porównaniu z tym, że jej niedawno poślubiony mąż błąka się gdzieś wśród burzy, w najzimniejszą i najczarniejszą noc, jaką kiedykolwiek przeżyła?
- Dobranoc - powiedziała na tyle pogodnie, na ile pozwalał jej strach.
- Śpij dobrze, Mary.
Jim leżał w łóżku najwyżej od kwadransa, gdy lampy znów zaczęły migotać. W sekundę później cały dom pogrążył się w ciemnościach. Mary zaczęła szukać po omacku i wreszcie znalazła latarkę, którą Jim wyjął z myślą o niej.
Nie mając pojęcia, co robić, Mary przeszła do salonu, usiadła w głębokim fotelu Travisa i otuliła nogi pikowaną babciną kapą. Co chwila przy świetle latarki spoglądała na tarczę swego zegarka.
Najlżejszy szmer dolatujący z dziedzińca sprawiał, że zrywała się z fotela i biegła po ciemku do okna. Przyświecając sobie latarką próbowała dostrzec, co dzieje się na zewnątrz. Przed domem było jednak pusto.
Serce jej wtedy zamierało i przygryzała dolną wargę.
- Proszę Cię, Boże - modliła się - niech Travis szczęśliwie wróci do domu! Jak najszybciej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:20:54 01-03-09    Temat postu:

Wstaw jeszcze jeden <prosi> !!
Jak można tak zakonczyć i ja teraz mam się martwić o Travisa... :]
Czy wróci czy nie wróci ?? Może mu sie coś stanie i Mary będzie się nim opiekować, a może bedzie ranny i będzie go opatrywać, a może zaraz wróci i bedzie się śmiał z Mary, że ta się zamartwiała... Aaaaa
Nie mam zielonego pojęcia co ty tam wymyśliłaś...
Poprosze o jeszcze jeden odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:21:17 01-03-09    Temat postu:

Ale Mary sie zamartwia
mam nadzieje, ze Travis szybko wróci
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 25, 26, 27  Następny
Strona 9 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin