Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Plan doskonały
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:04:30 08-12-10    Temat postu:

Odcinek 14
„Na ani jedną noc-powtarzała w myślach Milagros- ani jedną, ale gdzie on był tej nocy gdy ja wróciłam z aresztu, kto do niego dzwonił-nagle sobie przypomniała i zesmutniała”.
-Kochanie co się stało o czy myślisz?- spytał chłopak gdy siedzieli już w samochodzie.
-Na ani jedną noc kretynie, ani jedna- powiedziała zła dziewczyna.
-Ale o co chodzi co ci jest?- pytał zdziwiony.
-Jesteś idiota wiesz, ja ci ufam, a ty co kłamiesz- krzyczała.
-Uspokój się i powiedz co się stało, ja nie kłamię.
-Tak a gdzie byłeś tej nocy jak wróciłam z aresztu, kto do ciebie dzwonił, pewnie jakaś lafirynda co?
-O czym ty mówisz. Nie ma żadnej lafiryndy i nie było. No może jak byłem z Samantą i to były jakieś skoki w bok, ale nic nie znaczące. W końcu jestem tylko facetem i mam swoje potrzeby-tłumaczył.
-Tylko facetem, potrzeby, zaraz cię zabiję, wracaj sam- trzasnęła drzwiami i przesiadła się do swojego samochodu ruszając z piskiem opon.
„O co jej chodzi, boże ja jej nigdy nie zrozumiem” pomyślał i ruszył za nią. Nie było łatwo jej dogonić niby o tej porze ulicy były puste ale tak sprawnie zmieniała pasy ruchu że było trudno ją złapać. ”Debil, idiota, on ma swoje potrzeby, on…i tu pomyślała a ja nie byłam lepsza też skakałam z kwiatka na kwiatek, może zatrzymam się i zobaczę co ma mi do powiedzenia” Jak pomyślała to tak zrobiła.
-Mów tylko szybko- powiedział podchodząc do jego samochodu.
-Ale nie mam ci co mówić, staram się być szczery, mówić co czuję, co robiłem by nigdy cię nic nie zaskoczyło, byś nie pomyślała ze cię okłamywałem być mi ufała. Sama tego chciałaś-krzyczał.
-Nie krzycz na mnie tylko mów co robiłeś tamtej nocy- i ona zaczęła –ja też nie byłam święta i nie będę tego ukrywać, miałam paru partnerów, ale to nie było nic wielkiego i ważnego, a odkąd zrozumiałam że cie kocham i wybaczam to nawet na innego nie spojrzałam- powiedział już spokojnie.
-Dobrze powiem ci ale obiecaj że mnie nie wydasz. No więc tamtej nocy zadzwonił do mnie Bobi i poprosił o pomoc. Przyłapał swoją dziewczynę z innym, pojechał do baru upił się i wracając rozwalił samochód na latarni. Musiałem mu pomóc, nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, bo straciłby prawo jazdy i dostał wyrok bo ma już jedną sprawę w zawieszeniu.
-Bobi ma już sprawę w zawieszeniu, za co-spytała Mili.
-Kiedyś znaleziono przy nim narkotyki, nie dużo ale jednak to narkotyki, miał prace społeczne, karę grzywny i zawieszenie na 5 lat. Musiałem mu pomóc. Wiem to nie zgodne z moim zawodem, ale musiałem to mój przyjaciel. Wiesz jak ja się z tym czuję. Jestem adwokatem, a tu takie rzeczy robie.
-Kochanie jesteś też człowiekiem i dobrym przyjacielem.-pocałowała go Milagros.
-Jedz za mną coś ci pokarzę.
Dziewczyna przytaknęła i ruszyła za nim swoim sportowym autkiem. Zajechali pod bardzo ładny mały domek z ogródkiem i placem zabaw z tyłu domu. Damian wysiadł i podszedł do ukochanej.
-To mój dom, mały ale własny. Chodź pokarze ci wszystko-złapał ją za rękę i zaprowadził do środka.
-Czyli kłamałeś o remoncie, ach nie ładnie-uśmiechnęła się dziewczyna wchodząc do dom-ale tu jest pięknie, o nasze zdjęcia.
-Mam ich tu mnóstwo, a to zdjęcia małego Pablo, słodki jest, tak dawno go nie widziałem-posmutniał.
-A może pokażesz mi sypialnie-pociągnęła go za krawat w swoją stronę.
-Sypialnia? Tak szybko, ale twoje życzenie jest dla mnie rozkazem złotko-powiedział i wziął ją na ręce.
Noc jak zwykle była namiętna i pełna rozkoszy, ale i wyjątkowa.
-Dziękuję ci że pokazujesz mi swoje życie-powiedział dziewczyna całując chłopaka po wszystkim.
-Zrobię dla ciebie wszystko, ale chcę jednego byś mi ufała-wyszeptał.
-Ufam ci i to bardzo-przytuliła się do niego i zasnęli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:35:36 10-12-10    Temat postu:

Nie wiem czy czytacie, ale dodaję. Mam nadzieję, ze się wam podoba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:06:21 10-12-10    Temat postu:

Odcinek 15
Wiki i Pablo wracali już od lekarza. Dziewczyna zajadając się kebabem płakała.
-kochanie no już przestań, będzie dobrze, jakoś sobie z tym poradzimy-uśmiechnął się pocierając jej udo-no już bo ten kebab będzie za słony.
-Wiem ze sobie poradzimy, ale nie tego się spodziewałam, ten lekarz chyba oszalał, coś ty mi zrobił, będę gruba jak beka.-przestawał płakać.
-Zamiast się cieszyć ty myślisz o swoim wyglądzie, damy radę Mili i Damian nam pomogą, twoi rodzice, moja mama i wszyscy-pocieszał.
-O boże jak się cieszę to będą bliźniaki, a wiesz zaakoczył mnie lekarz nie wiedziałam ze tak się zdarza.
-Kobieto wykończysz mnie, najpierw płaczesz i martwisz się o figurę a teraz się cieszysz. Ale ja też nie wiedziałem, w sumie to dobrze bo te pierwsze 12 tyg jest najważniejsze i byśmy przezywali bardzo, a tak mamy to już za sobą.
-Wiem, ale co my powiemy Mili, ze co przeoczyliśmy dwa miesiące?
-Powiemy prawdę. Miedzy nimi i tak nic nie będzie.
-Tak prawdę, w sumie i tak jestem w ciąży. Boże jak to fajnie brzmi w ciąży. Nosiła w sobie te bobaski przez trzy miesiące i nic nie wiedziałam, ale natura potrafi płatać figle. Dobrze ze nie miała okresu przez resztę miesięcy bo w tedy to byśmy w ogóle nie wiedzieli.-zaśmiała się.
-Brzuch by ci urósł, w końcu to bliźniaki to miałaś byś wielki balon.
-Balon, wielki balon, oszalałeś miałeś mnie pocieszać, a nie dołować.
Tak dyskutowali aż do samego domu.
-Gdzie są ich samochody-dopytywała Wiki.
-A zapomniałem ci powiedzieć, nasza złosnica pojechała na bankiet do Damiana zawieść mu jakieś dokumenty i postanowiła ze tam wyrwie jakąś sztukę, przecież ją znasz, szalona jak nikt.
-A ja myślę ze ona pojechała tam wyrwać sztukę o imieniu Damian. Ostatnio dziwnie się zachowują nie sadzisz?- spytała dziewczyna.
-Myślisz ze oni są razem tylko to ukrywają- odpowiedział pytająco chłopak.
-Myślę że wszystko jest możliwe. Ale skoro nie chcą o tym opowiadać to uszanujmy to. Może nie są jeszcze gotowi.
-A może naprawdę są tylko przyjaciółmi a nam twoja ciąża odebrała rozum-zaśmiał się Pedro i ucałował ukochaną.
Mili jak zwykle wstała pierwsza. Zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. Było tam idealnie czysto, pachniało świeżością, było wręcz idealnie. Ich zdjęcia zdobiły kominek w salonie, nie tylko ich ale i małego Pablo. Było wręcz idealnie, czuła się tak jak by mieszkali tu od zawsze i była szczęśliwa. Rozmarzyła się, wyszła na taras i spojrzała na plac zabaw. „A gdyby tak i oni mieli dzieci, latałyby sobie bo ogrodzie a oni siedzieli by i popijali herbatę, byłoby tak idealnie” po policzkach popłynęły jej łzy „ale ja i dzieci, małżeństwo, nie to na pewno zawszenie” nagle otrząsnęła się z głupich jak sadziła marzeń. Nagle poczuła mocny uścisk i uśmiechnęła się wiedziała ze to on jej miłość.
-Cześć kochanie, a ty jak zwykle mi uciekłaś-wyszeptał chłopak.
-Tu jest wspaniale, dziękuję że pokazałeś mi swój dom, ja niestety nie mam niczego swojego. Wynajmuje mieszkanko, ale to nic specjalnego.-wyznała odwracając się do niego
-To może z niego zrezygnuj, zamieszkaj ze mną-powiedział z uśmiechem Damian.
-Oszalałeś!
-Nie chcesz?- spytał chłopak.
-Chcę, ale nie mogę, nie tak szybko, to za szybko, a co jeśli się rozczarujemy, boję się zrozum-próbowała tłumaczyć.
-Przecież mieszkamy razem u twojej siostry? Nie rozumiem cię w ogóle, staram się ale nie potrafię.
-Kochanie jesteśmy ze sobą nie cały tydzień, a już tysiąc razy się pokłóciliśmy. Czy to nie szalony pomysł.
-Dla mnie idealny pomysł. już tacy jesteśmy kłócimy, a potem godzimy i to nie byle jak- powiedział chłopak z uśmiechem.
-Dobrze pójdźmy na kompromis.
-Co proponujesz?
-Poczekajmy z ta decyzja do ślubu naszych skowronków. Po ślubie wszystko im powiemy i jeśli dalej będziemy tego chcieli to zamieszkamy razem. Co ty na to?- spytała całując go po szyi.
-Myślisz że tak mnie przekupisz?- spytał dając się całować- no dobra niech tak będzie ale ostatni raz przystaje na twoją prośbę- i nie wytrzymując już zaczął ją namiętnie całować. Przerwał im telefon. Dopiero w tedy chłopak zorientował się że jest spóźniony na spotkanie z klientem. Wybiegł czym prędzej z mieszkania zostawiając ukochana samą. Ale nie długo ta samotność trwała. Usłyszała pukanie do drzwi, otworzyła i zdębiała.
-Czy tu mieszka pan Damian Suares? Zastaliśmy go?- spytał wysoki mężczyzna.
-Nie, to znaczy mieszka tu ale wyszedł- odpowiedział Milagros ze zdenerwowaniem wpatrując się w mężczyznę.
-No to mamy problem, bo widzi pani nie mamy za bardzo czas- zaczął mówić mężczyzna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:11:24 14-12-10    Temat postu:

Odcinek 16
-Proszę wejdźcie do środka, o co chodzi może będę mogła pomóc- stała tak w szlafroku i zakrywała się by było jak najmniej widać.
-Jestem Hugo Pas, jestem wychowawca w domu dziecka Pablita- Mili tylko potakiwała i powiedziała swoje imię- widzi pani zalało nam cały dom i nie mamy za bardzo co zrobić z dzieciakami. jedne umieściliśmy w zastępczych placówkach inne podsyłaliśmy do opiekunów, a tylko Damian nie odbierał telefonu.
-Bo on jest na spotkaniu, ale ja nie widzę problemu mały może zostać ze mną- powiedział z uśmiechem na twarzy, ale w środku bała się cholernie że wychowawca się zgodzi.
-A kim pani jest dla Damiana, ja nie mogę zostawić go tak z byle kim?
-No ale, me jesteśmy prawie małżeństwem za miesiąc nasz ślub- wymyśliła na poczekaniu- my z Pablitem zawsze dobrze się bawimy jak narzeczony pracuje, prawda kochanie?- powiedział dziewczyna gładząc małego bo bujnej czuprynie.
-Znasz ją?- spytał opiekun.
-Tak to Mili, a tam są ich zdjęcia- powiedział przekonująco chłopiec pokazując na kominek
-W takim razie świetnie, jesteś w dobrych rękach, ja jeszcze postaram skontaktować się z Damianem i wyjaśnić wszystko. Zegnaj mały i nie rozrabiał.-mężczyzna się pożegnał i wyszedł zostawiając chłopca i walizkę.
-Zjesz coś- spytała Milagros, ale serce waliło jej jak oszalałe i myślała „i co ja mam teraz zrobić, on mnie żywcem pożre jak dowie się ze jego przyszywany tato znalazł sobie jakąś cizię”.- a wiesz nie ma nic w lodówce może wyskoczymy na miasto?- pytała nadal ale nie otrzymała odpowiedzi, bała się nie na żarty. Kochała Damiana i chciała mu udowodnić jaka to ona dorosła i odpowiedzialna.-Wiesz ja jestem w sumie umówiona ale mogę to przełożyć.
-Jestem problemem-spyta chłopiec. Mili zdębiała, bo taki mały a tyle rozumie.
-Nie skądże, tylko widzisz my nie bierzemy ślubu, nie mieszkamy tutaj i bardzo się boję ze mnie nie polubisz- wyrzuciła z siebie wszystko i pomyślała „to tylko dziecko a ja mu tu takie rzeczy opowiadam”.
-Wiem, tato mi wszystko opowiedział, miałaś inny kolor włosów?- powiedział ze spokojem chłopiec przyglądając jej się uważnie- to może zjemy tam gdzie ja jadam z tatem?- dodał.
-Tatem? A Damianem. Tylko musimy pojechać do nas zostawimy walizki i się przebiorę, ale zrobimy to ekspresowo, obiecuję.
-Dobrze- odpowiedział. Mili założyła wczorajsza sukienkę i razem z chłopcem ruszyli do samochodu- ale super, naprawdę będzie szybko-krzyczał chłopiec skacząc w koło samochodu.
-Nie będzie aż tak szybko ale wystarczająco byś nie umarł z głodu- zaśmiała się dziewczyna- może zadzwonimy do twojego taty.
-A może zrobimy mu niespodziankę- mówił chłopiec zapinając pasy.
Nie jechali w milczeniu, śpiewali piosenki, śmiali się. Milagros zastanawiała się jak pięcioletnie dziecko może być takie mądre i że dużo radości daje jej przebywanie z tym chłopcem. Nie traktowała go jako zło które rozdzieliło ją z ukochanym, nawet była mu wdzięczna bo dzięki niemu jej chłopak stał się prawdziwym facetem i dorósł. Po śniadaniu postanowili jednak udać się do Meduzy i odwiedzić jej ojca. Mały był nim zachwycony, a Roger traktował go jak wnuka.
-Mama to by zawału dostała jakbyś nazwał ją babcią-śmiała się dziewczyna.
-Oj tak, zawal murowany- rechotał jej ojciec, a wraz z nim chłopiec. Przez te pare godzin zdążył poznać całą rodzinę i pięcioletni życiorys Mili. Był już wieczór i po wyczerpujących zakupach wracali do domu.
-Tato cię kocha wiesz- powiedział chłopiec gdy szli przez ogród.
-Ja go tez i to bardzo. Ale on najbardziej kocha ciebie, dajesz mu tyle radości- powiedziała Milagros zatrzymując się przy altance wspomnień i łza zakręciła jej się w oku- to był cudowny dzień, bardzo cię polubiłam oby ten remont trwał jak najdłużej- powiedziała przytulając chłopca.
-Ja ciebie też, będziesz moją mamą?- spytał, a dziewczyna rozpłakała się.
-Jak chcesz to będę- odpowiedział nie miała serca mu mówić ze będzie mamą tylko czasami, bo liczyło się tylko to słowo mama.
-Gdzie wy do cholery byliście, umierałem już na zawał, nie odbierasz telefonu czyśty oszalał- mówił Damian tuląc małego chłopca.
-Tato było super, poznałem dziadka Rodriga - mówił zafascynowany Pablo- no i mam mamę, moją mamę- złapał Mili za rękę.
-Przepraszam, ale tak dobrze się bawiliśmy że straciliśmy poczucie czasu- dziewczyna spojrzała na ukochanego.
-To ja przepraszam, tylko się martwiłem. Mamę? szybko awansowałaś.- powiedział całując ukochaną ta jednak szybko się odsunęła i jej oczy mówiły same za siebie „nie tutaj jesteśmy w ogrodzie ktoś nas może zobaczyć”- co ta wariatka już cie na zakupy namówiła, ach te kobiety- mówił rozbawiony Damian widząc torby ubrań i kosmetyków.
-Oj tato, fajnie było, mam nowe super spodnie zaraz ci pokarzę- ruszyli razem w stronę domu. Jednak Roberta została i patrzyła się na nich.
-Nie idziesz?- spytał Damian.
-Zaraz przyjdę idę do siostry.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:50:45 17-12-10    Temat postu:

Odcinek 17
-Cześć zakochani, już po kłótni- powiedziała Mili wchodząc do kuchni.
-A co ta za buziak był tam w ogrodzie i jakieś uściski- pytała Wiki klepiąc się po brzuchu.
-Jakie buziaki, uściski?- udawała siostra- a tak się wzruszyłam bo ten mały jest przesłodki.
-Wiemy raz go pilnowaliśmy. Tatę ma przydałaby mu się mamusia- zaśmiał się Pablo.
-Oj dajcie mi spokój. Miał mamę i co dobrze to się to nie skończyło bo co go rozczarowywać, to jeszcze dzieciak ma kruche uczucia.
-Mili jesteście parą nie ukrywajcie tego- powiedziała Wiktoria.
-Jesteśmy przyjaciółmi, a ja poznałam wczoraj interesującego chłopaka i dlatego nie nocowałam w domku zrozumiano-krzyknęła i wyszła.
Zanim dotarła do domku minęła jakaś godzina. Chodziła i rozmyślała co zrobić, jak się zachować, dlaczego po raz kolejny wyparła się tak wielkiej miłości. Przecież się kochają co może się stać, są już dorośli, bardziej odpowiedzialni. Kochała Damiana z całego serca, ale jeszcze bardziej się bała ze znowu ktoś zamąci w ich miłości. Bała się ze Pablito jej nie zaakceptuje, a on ją pyta czy będzie jego mamą. Ona mamą jeszcze rano wmawiała sobie ze to zły pomysł, a teraz ma przyszywanego syna i chęć na własnego bobaska, jej i Damiana z krwi i kości. Była w stanie zrezygnować z wyścigów, zresztą już się zmieniła szła na kompromis z ukochanym z jej charakterem to i tak dużo. Bała się ze ta bańka pryśnie i wszystko się skończy a ona znowu będzie cierpieć.
Gdy weszła do domu chłopaki byli już wykąpani i najedzeni, oglądali cos w telewizji. W domku o dziwo panował pożądek, nawet walizka małego stał pusta w kącie a ciuch były już poukładane w szafie. Znowu było idealnie, Milagros zakręciła się łza w oku. Szybko otarła je by nikt nie zauważył, bez słowa poszła się wykąpać siedział tam kolejna godzinę. Tak bardzo bała się przerywać im te chwile spędzane razem, przecież tak długo się nie widzieli.
-Kochanie czy coś się stało-spytał Damian pukając do drzwi łazienki.
-Nie nic, zaraz wychodzę- po paru minutach wyszła i mówiąc dobranoc udała się do sypialni.
-Co się dzieje, Pablo myśli ze to przez niego- mówił chłopak cichym głosem wchodząc do sypialni.
-To był długi dzień chcę spać-odpowiedziała obojętnie.
-Kocham cię i bardzo tęskniłem- mówił chłopak i pocałował ją namiętnie a ona oddała pocałunek ze zdwojona siłą.
-Też tęskniła, ale bardzo dobrze się bawiłam, on jest super, podobny do ciebie, dobrze go wychowujesz- przyznała dziewczyna i w tedy do pokoju wpadł mały urwis i zaczął skakać po łóżku. Mili rzuciła sie na niego i zaczęła łaskotać.
-Tato ratuj-krzyczał mały, a potem razem z ojcem rzucili się na Milagros. Nagle zadzwonił telefon.
-Kochanie to chyba twój- powiedział Damian przerywając zabawę.
- To nic ważnego- powiedziała dziewczyna odkładając telefon- to było przypomnienie, ale nie będzie mi to już potrzebne.
-Przypomnienie, a o czym-spytał.
-O jutrzejszym spotkaniu w szkole- wykręciła się ukochana i wróciła do zabawy z chłopakami
Zasnęli wszyscy razem na łóżku, W nocy Damian obudził ukochaną i poinformował ją ze będzie spał w salonie bo łóżko jest za małe dla nich wszystkich. Wtulając się koc i poduszkę na twardej kanapie zobaczył przed sobą nagą postać ukochanej która wyszeptała mu „chce się kochać” i szybko wskoczyła pod ciepły koc. Pocałunkom i pieszczoto nie było końca, to była jedna z wielu magicznych nocy, Mili miała nadzieję, ze to była jednak ta wyjątkowa noc, która przyniesie im mnóstwo radości na przyszłość. Rano to tym razem Damain wstał pierwszy i przyrządzał śniadanie. Zdumiał go widok jaki zastał w śmietniku. Zastanawiał się dlaczego to wyrzuciła, przecież to coś bardzo ważnego, dlaczego mu nic nie powiedziała. „No tak cała ona moja buntowniczka” pomyślał, a ona stała już tuż za nim owinięta kocem i wiedziała o co ją najpierw spyta.
-Co to jest, dlaczego mi nic nie powiedziałaś, nic z tego nie rozumiem, uważał bym wczoraj- pytał Damian trzymając w ręku listek tabletek antykoncepcyjnych.
-Nie wiem, po prostu poczuła ze nie są mi już potrzebne, nam potrzebne-odpowiedziała wyrywając je mu z reki i powrotem wrzucając.
-To właśnie to twoje wczorajsze przypomnienie, nic ważnego?- pytał z groźną minął.
-Nie wiem o co ci chodzi, kochamy się, chcemy być razem, zamieszkać. Jeszcze nie dawno sam wspominałeś o dzieciach, małżeństwie, a teraz co odwidziało ci się-zaczęła Mili podnosząc głos, a za chwilę z powrotem mówiła cichym tonem- kochanie wiem ze masz już jednego syna może nie całkiem swojego i codziennie ale masz, ale ja chcę mieć z tobą takiego małego bobaska jak będą mieli Wiki i Pedro.
-Zaskakujesz mnie, zmieniasz się jak nurt na rzece. Wczoraj krzyczałaś na mnie że nie chcesz by ktoś o nas wiedział, a teraz chcesz mieć dziecko.
-A czy to źle?- spytała przerywając mu.
-Nie i za to cię kocham całym sercem, chcesz mieć bobaska zaraz ci go zrobię- mówiąc to zaczął ją namiętnie całować. Ale nie był im dane się kochać bo mały wstał i od razu do nich przyleciał.
Ten tydzień spędzali miło. W dzień zajmowali się małym a w nocy sobą. Byli tacy szczęśliwi i zakochani, ale jeszcze nie powiedzieli nikomu o swoim związku postanowili ze poczekają na wyjazd Pabla i w tedy się ujawnią. Po tygodniu z wielkim żalem i łzami w oczach zegnali się z chłopcem przed domem dziecka.
-Kochanie odwiedzimy cię w weekend obiecuję- powtarzała Milagros- Damian zrób coś zatrzymaj go jakoś, jesteś prawnikiem- płakała.
-Nie mogę zrobić za wiele teraz jadą na jakieś kolonie, ale jak w weekend go odwiedzimy-tulił ukochaną.
-Mamo pilnuj tatę niech tyle nie pracuje, kocham cię- mówił chłopiec całując ją na pożegnanie w policzek.
-Dobrze, idź już bo zaraz tu umrę z rozpaczy- powiedziała dziewczyna i pobiegła w stronę samochodu nie mogła już dłużej się z nim żegnać.
-Kochanie nie płacz już to tylko pięć dni- powtarzał Damian gdy jechali już z powrotem do domu. Starał się ją pocieszyć i z każdym kilometrem było coraz lepiej nawet się uśmiechnęła, ale nadal milczała.
-Zatrzymaj się tutaj natychmiast- krzyknęła a chłopak przestraszony zatrzymał się z piskiem opon w środku lasu.
-Co się stało?- pobladł.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:46:31 19-12-10    Temat postu:

Odcinek 18
-Nic ja po prostu mam ochotę-nie dokończyła bo pazernie rzuciła się na niego i zaczęła całować i ściągać mu koszulkę.
-Kochanie co ty robisz, tak tutaj na środku drogi?- jęczał z zachwytem.
-Tak tutaj i teraz, natychmiast- powiedział i ściągnęła bluzkę zostając w samym biustonoszu. Damian zanurzył się językiem w jej piersiach, a jego ręce powędrowały pod spódniczkę ukochanej. Dziewczyna wywijała się na wszystkie strony, jej policzki płonęły, a usta krzyczały bardzo głośnie. Damian rozkoszował się jej widokiem i zapragnął mieć ją teraz. Ona rozpięła mu rozporek i sięgając ręką po jego męskość, ale usłyszeli stukanie w szybkę. Mieli szczęście że szyby zaparowały i nie za wiele było widać. Mili pośpiesznie się zakryła a chłopak zapinając spodnie wyszedł z samochodu.
-Tak panie władzo, cos się stało?- spytał speszony.
-A no stało się, co to się robi na publicznej drodze i to w dzień-spytał na poważnie policjant.
-A no bo my tak tu sobie, tylko tak jakoś-plątał się chłopak.
-Cos się stało kochanie- spytała Mili wychodząc już ubrana z samochodu.
-A no stało się, źle pani bluzkę założyła- odpowiedział rozbawiony policjant.
-Proszę tak do niej nie mówić i nie patrzeć się na nią- wściekł się Damian.
-Kochanie daj spokój-próbowała załagodzić dziewczyna.
-Bzykacie się w samochodzie, teraz pan na mnie krzyczy, to obraza policjanta-krzyczał.
-Nikt tu się nie bzyka, my tylko a zresztą nie muszę się tłumaczyć.
-To potłumaczycie się na komisariacie, zapraszam- wskazał na radiowóz
Zakochani bez marudzenie wsiedli do radiowozu i spędzili jakieś pół dnia na komisariacie tłumacząc co robili w samochodzie. Kosztowało ich to sporo wstydu i najgorsze było dopiero przed nimi.
-Co wy takiego robiliście, bo jakoś nie mogłam zrozumieć policjanta- dopytywała się Wiki która wpłaciła kaucję.
-Kochanie oni się tylko zabawiali, no wiesz jak- śmiał się Pedro który przyjechał z żoną.
-Damian wyjaśnij im- mówiła Mili tuląc się w jego ramiona i paląc najzwyklejszego buraka. Chłopak nie wiedział co ma powiedzieć był w szoku że ona tuli się tak swobodnie do niego.
-No kochanie tłumacz, tłumacz- ponagliła, a jemu brakowało słów był tak szczęśliwy.
-Nie musicie tłumaczyć, wasze uściski mówią same za siebie- powiedziała Wiki.
-Bo my się kochamy- powiedziała Milagros, a Damian pocałował ją.
-No bo zaraz znowu was zamkną- roześmiał się Pedro- a swoja drogę zastanawialiśmy się kiedy zamierzacie nam powiedzieć.
-Co? To wy wiedzieliście-spytał Damian.
-Oj od samego początku- powiedział Wiktoria i wszyscy ruszyli w stronę restauracji.
Tego wieczora wszyscy idealnie się bawili. Chłopcy zniknęli na chwilę, ale dziewczyny uznały że chcą się nagadać tak jak i one. Podzieliły się wszystkimi wrażeniami i obawami, zjadły duży kawałek ciasta i zapiły colą. Nie myślały o kaloriach bo były szczęśliwe. Damian i Mili nie musieli się już kryć ze swoimi uczuciami i bardzo mocno je sobie okazywali. Cała drogę do domu całowali się na tylnym siedzeniu auta Pedra i szeptali sobie jak to siebie kochają. Wiki była bardzo szczęśliwa ze jej siostra w końcu się ustabilizowała, tylko jak wytłumaczy jej ze ja oszukała. Czy jej wybaczy, ale w końcu jest szczęśliwa. W ogrodzie czwórka przyjaciół rozstała się i każdą z par ruszyła w kierunku swojego domu.
-Jutro jej powiem niech dzieje się co chce-wyznała Wiktoria.
-Będzie dobrze, są szczęśliwi, na pewno jej to nawet nie ruszy.
-Oj nie wiem, ma trudny charakter i jak cos sobie ubzdura tak koniec.
-To poczekajmy z tym do śluby- wyznał Pedro i pocałował mocną żonę.
-Kochanie chce cie o coś prosić- mówił Damian gdy Mili stała przy kominku.
-Tak, o co, tylko nie o kanapki, nie najadałeś się jeszcze?- spytała.
-Oj tam kanapki może napijemy się wina posiedzimy przy kominku jest tak romantycznie- mówił to podając jej już kieliszek wina.
-O tak wino po takim dniu jest jak najbardziej wskazane. Wiesz cieszę się ze nas złapali, ze wszyscy już wiedzą. To cudowne uczucie móc cię całować bez skrępowania i zastanawiania się czy nikt nas nie zobaczy.
-Kocham cię i jestem z ciebie dumny.
-Dumny?- spytała biorąc łyk wina.
-Tak dumny, Pablo cie pokochał, chcesz stworzyć ze mną dom, rodzinę, mieć dziecko, dzięki tobie jestem lepszym człowiekiem.
-Nie strasz mnie, a do tej pory co nie byłeś dobry?- spytała z poważną miną.
-Byłem normalny, popełniałem błędy jak wszyscy, ale dla ciebie chce być ideałem.
-Byłeś i jesteś. To się nigdy nie zmieni, kocham cię- mówiąc to po raz tysięczny poczuła motyle w brzuchu, a dopijając wina na dnie kieliszka znalazła piękny zloty pierścionek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:45:27 22-12-10    Temat postu:

Odcinek 19
-Co to ma znaczyć?- zapytała.
-To znaczy ze cię kocham i chcę byś została moją zoną, nie za tydzień czy miesiąc czy rok w tedy kiedy ty uznasz to za słuszne, kiedy będziesz na to gotowa, ale chcę mówić o tobie jak o przyszłej żonie a nie dziewczynie-mówiąc to wyjął pierścionek z założył jej na palec.
-Jak najszybciej kochanie, jak najszybciej- wyznała Milagros i zatopiła się w jego męskich ustach i objęciu. Tej nocy nie kochali się tylko układali swoja przyszłość, wspominali przeszłość i cieszyli się teraźniejszością.
-Zobacz, zobacz-krzyczała Mili skacząc po pokoju siostry świecąc jej palcem przed oczami.
-Zaręczynowy, to dlatego chłopcy wczoraj zniknęli a ten mi nic nie powiedział normalnie nic.
-Może ty przystopuj z tym jedzenie bo naprawdę się w ta sukienkę nie zmieścisz i co w tedy zrobisz-śmiała się Mili patrząc na zaokrąglony brzuszek siostry- a swoją drogą to nie za wcześnie ci ten brzuszek wyskoczył przecież to dopiero niecały drugi miesiąc, byłaś u lekarza, wszystko dobrze?- dopytywała, a jej siostra tylko potakiwała- przez tego mojego kochasia zapomniałam o bożym świecie, a jest przecież tyle do zrobienia.
-Tak, tak- mówiła nieobecna Wiki a w głowie miała wyrzuty sumienia ze ją okłamała na początku.
-Co się dzieje, coś nie tak z bejbiątkeim?- spytała przerażone.
-Nie wszystko dobrze, tylko te cholerne hormony, dziś nie mam humory- skłamała Wiki.
-No tak rozumiem, masz bojowy dzień, to nie idźmy na degustacje toru.
-Co tort oszalałaś, zaraz będę gotowa nie odmówię sobie takiej przyjemności-krzyknęła uszczęśliwiona.
Dziewczyny bawiły się świetnie chłopaki zaś planowali jak wyjaśnić Milagros, ze skłamali by ją zatrzymać i zeswatać z Damianem.
-To będzie trudne znasz jej charakter-mówił Pedro.
-Ona zrobiła się potulna jak baranek, na spokojnie jej wszystko powiemy i będzie dobrze zobaczysz- przekonywał go chłopak.
-No nie wiem.
-Dobra w razie czego wezmę całą winę na siebie.
-To był pomysł mojej żonki a ty siebie chcesz na to narażać?
-To moja narzeczona i może będzie lepiej jak ja jej sam powiem na osobności, zabiorę ja gdzieś jutro i wyjaśnię wszystko na spokojnie.
-No to powodzenia, ale tak myśleliśmy może lepiej powiedzieć jej po ślubie- spytał Pedro.
-To już będzie za późno, na pewno się wścieknie, obiecałem jej szczerość to jej powiem jutro i koniec.
-Niech tak będzie, trzymam za ciebie kciuki tylko pamiętaj spokojnie.
-Co spokojnie?- spytała Mili, a chłopaki zdębieli.
-Nie nic kochanie tak sobie bredzimy o naszych głupotach- wytłumaczył Damian całując ukochaną.
-Chodź szybko do domu mam cos dla ciebie- powiedziała i pociągnęła ukochanego za soba.
W domu schowała się z jakąś torbą szybko do łazienki, krzyknęła do chłopaka by puściła jakąś muzykę i zgasił światło. To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Milagros stała oparta jedną reka o futrynę drzwi a drugą podparła biodro. Damian czuł jak jego męskość się unosi tak pięknie i seksownie to ona jeszcze nigdy nie wyglądną. Delikatna koronkowa haleczka i wysokie seksowne szpilki ten widok go az onieśmielał.
-Wiedziałem ze mam przy sobie skarb ale nie aż taki- przyznał gdy dziewczyna podchodziła do niego zmysłowym krokiem.
Chciał ja dotknąć, pocałować ale nie pozwoliła mu, zaczęła zmysłowo przed nim tańczyć pozbywając go garderoby. Ocierała się o niego bardzo seksownie i w tedy poczuła klaps na pupie, rozochociło to ją jeszcze bardziej. Widziała, że jej ukochany jest już bardzo pobudzony, zaczęła go całować po całym ciele i pieścić jego krocze ich usta nagle spotkały się. Nie musieli nic mówić rozumieli się bez słów. Damian zdjął buty ukochanej całując jej nogi od stóp do ud, potem zajął się haleczką. Jego oczom ukazało się piękne, zgrabne jakby wyrzeźbione ciało. Pieścili się jeszcze chwile, a potem zatopili się w sobie, raz ona była na górze a raz on. Obydwoje krzyczeli z ta sama pasja i pożądaniem, aż naszło spełnienie. Byli tacy szczęśliwi i zakochani, wiedzieli ze mogą sobie zaufać i nikt ani nic nie jest w stanie zniszczyć ich uczucia.
Damian od samego rana był jakiś niespokojny, nie słuchał co ona do niego mówi. Rozmyślał tylko o jej reakcji na ich plan idealny. Pod pretekstem braku cukru udał się do przyjaciół ustalić ostateczna wersję. Jednak nie przewidział, ze ukochana znajdzie cukier i ruszy za ukochanym by go o tym poinformować i podsłucha rozmowę. A raczej jej końcówkę.
-A może powiemy ze to był mój pomysł, kocha mnie wybaczy mi. A więc było ta- w tym czasie Mili weszła do domu siostry- to ja wymyśliłem plan doskonały i zmusiłem cię byś wmówiła siostrze, ze jesteś w ciąży bo chciałem ją odzyskać.
-Co do cholery, jaki plan- Milagros krzyczała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:22:51 23-12-10    Temat postu:

Odcinek 20
-Mili- powiedziała Wiki- posłuchaj to nie tak siostra- próbowała tłumaczyć.
-A jak?- spytała- jesteś draniem a ja ci ufałam. Żeby się nieszczęściem mojej siostry wysługiwać żeby mnie zdobyć, niewinnym dzieckiem- ruszyła do wyjścia.
-Kochanie zaczekaj daj mi wyjaśnić-pobiegł za nia.
-Nie ma kochanie, nie ma wyjaśnić, wystarczająco usłyszałam ty idioto, kretynie- rozpłakała się.
-Skarbie proszę cię-przytulił ją.
-Nie proś! Daj mi spokój, brzydzę się tobą, wami wszystkimi-krzyczał uwalniając się z uścisku- mam dosyć już udowadniania sobie tobie i całemu światu ze jesteś dobry, że jesteś cos wart, bo nie jesteś rozumiesz, nie jesteś- powiedziała i chciał uciec, ale on jej nie pozwolił złapał ja i pocałował- zostaw mnie niedobrze mi, masz to twoje-próbowała zdjąć pierścionek, ale nie mogła dała sobie spokój i wróciła do salonu- a wy co nic nie chcecie tłumaczyć, co?- krzyczała tym razem na siostrę i jej męża- jak mogłaś- wydukała i odwróciła się na jej drodze stanął Damian.
-Daj nam wytłumaczyć, uspokój się to nie tak jak myślisz, proszę- stracił już nadzieję
-nie, nawiedzę was- wyszeptała i wzięła z kominka wspólne zdjęcie ich czwórki i rzuciła o ścianę- a tyle dla mnie znaczycie-powiedział już na spokojnie i wyszła. Słyszeli tylko pisk opon.
Przez chwilę stali bez ruchu, Wiki płakała.
-To twój plan doskonały- mówił Pedro, ale po chwili dodał- przejedzie się i wieczorem wróci.
-Ona już nie wróci, nawet nie wie ze będzie podwójną ciocią-rozpłakał się jeszcze mocniej i pobiegła na górę.
-Przepraszam nie tak to planowałem- to było co jedyne przychodziło mu do głowy.
-Daj spokój ona wróci zobaczysz za bardzo nas kocha- powiedział Pedro i poszedł za żoną. Damian został sam posprzątał szkło i włożył zdjęcie do kieszeni. Po jego policzkach pociekły łzy, „a było tak dobrze” pomyślał i wyszedł. Chciał dodzwonić się do ukochanej ale ona nie odbierała i wyłączyła telefon. Jeszcze chwile szarpała się z pierścionkiem za kierownica, ale miała tak spuchnięte palce ze nie chciał zejść dała sobie spokój i zatrzymała się na jakimś parkingu. Nie wiedział na początku gdzie jest, pochwali dopiero rozpoznała to miejsce. To był supermarket przy drugim końcu miasta. Bez namysłu poszła i kupiła sobie butelkę wina, tak bardzo chciała zapić smutki. Wzięła łyk, jeden, drugi, trzeci potem już nie liczyła bo wypiła całą butelkę. Było jej wstyd ze tak dała ponieść się emocjom niby to cała ona, ale przecież teraz jest dorosła i sprawy załatwia się w cywilizowany sposób a nie tak jak ona. Zbeształa wszystkich, stłukła zdjęcie, rozwyła się jak małolata. Ale w końcu okłamali ja miała do tego prawo, Damian i reszta rodziny zawiedli jej zaufanie. Obiecał że nie ma przede mną tajemnic mówiła w myślach i wspominała wspólne dwa tygodnie, oświadczyny, Pablita i wczorajszą kolację z przyjaciółmi. Było tak wspaniale a ten krety wszystko zespół. Rano obudziła się i o dziwo nie bolała ją głowa czuła się świetnie. Postanowiła pojechać do siostry wszystko na spokojnie sobie z nią wytłumaczyć. Złość na nią już jej przeszła bo przecież nie była niczemu winna, to Damian ją do tego zmusić. A swoją droga jaki z niego drań wiedział ze nie mogą mieć dzieci i naraził ich na takie cierpienie. Wcześniej poszła do sklepu i kupiła butelkę wina i pomyślała „będzie jak znalazł na zwierzenia”. Wsiadła do samochodu i ruszyła do domu siostry, wiedziała ze nie powinna prowadzić bo pewnie jakieś promile w niej są ale co tam chęć przytulenia się do siostry była ważniejsza. Podjechała pod ich dom, widząc ze nie ma żadnego samochodu ucieszyła się, bo nie musi się skradać jak złodziej. Zaparkowała samochód dalej by nikt go nie zauważył, nie chciała się narażać na spotkanie z ukochanym. Weszła do domu i nie widząc nikogo na dole poszła na górę tam też nikogo nie było tylko słyszała szum wody w łazience. „Ach ta Wiki jak zwykle czyścioszka no to sobie trochę poczekam” pomyślała i ruszyła w kierunku fotela nadal trzymając butelkę wina w ręku, jednak po chwili zeszła na dół po kieliszki, gdy wróciła już nie było słychać szumu wody, ale lekkie podśpiewywanie „Ten Damian to dupek, nawet musiała udawać ze cieszy się z zakupów”- pomyślała biorąc do ręki małe śpioszki, ku jej zaskoczeniu jej oczom ukazał się test ciążowy.
-O boże dwie kreski dwie cholerne kreski- krzyczała już na głos śmiejąc się
-Co się dzieje, kto tu jest- wyparowała przestraszona Wiki i zobaczyła siostrę skaczącą z radości- to mój test więc dlaczego się cieszysz jabybył twój- powiedziała do niej oschle
-Kochanie ty jesteś w ciąży, więc to ci na pewno nie będzie potrzebna-wskazała na otwartą butelkę wina i wypiła z niej duży łyk-przepraszam za moje zachowanie rozkapryszonej małolaty, wybacz mi nie chciałam cię zdenerwować, gdybyś mi powiedziała byłoby inaczej-tłumaczyła się Mili.
-Przestań- krzyknęła- przestań przepraszać i zastanów się jak to odkręcić i przeprosić Damiana- powiedziała już spokojniej Wiki, a oczy Mili zrobiły się wielkie ze zdziwienia i wypiła jeszcze większy łyk wina-odstaw to siadaj i słuchaj bez gadania- zakomunikowała jej siostra, ale dziewczyna nadal kurczowo trzymała butelkę i tylko przytaknęła.
-No grzeczna dziewczynka, a więc jestem w trzecim miesiącu ciąży i to będą bliźniaki-zaczeła spokojnie, a jej siostra znowu wzięła łyk wina i zaniemówiła- ten plan to był mój pomysł to ja namówiła chłopaków by udawali, to ja wymyśliłam remont i wasze wspólne zamieszkanie. Było to dla mnie ciężkie przeżycie, ale jak widziałam jak się do siebie zbliżacie nie żałowałam ani jednego kłamstwa. Kochacie się jesteście dla siebie stworzeni. Damian chciał wziąć całą winę na siebie, bo nie chciał psuć naszej przyjaźni.
-Twój pomysł i co dobrze się bawiłaś?- krzyknęła Mili.
-Przecież ci tłumaczę, że nie, ale to było jedyne wyjście, a zobacz teraz okazało się ze już w tedy była w ciąży więc w sumie to cię nie okłamałam- zaśmiała się Wiki.
-I czego się cieszysz-rozpłakała się Milagros kończąc butelkę wina.
-Bo jestem w ciąży i mam zmienne humory, a ty czego ryczysz?
-Bo wypiłam całą butelkę wina w 10 minut i nie mam drugiej- zaśmiała się dziewczyna.
-Ach kochanie wybaczysz mi, jesteś wariatką, ale cię kocham wszyscy cię kochamy- wyznała Wiktoria.
-A ty wybaczysz mi że zostawiłam was na pięć długich lat? Ale obiecuję już tego nie zrobię-spytała Milagros.
-Wybaczyłam ci dawno, ale ty sobie chyba nie.
-Nigdy sobie nie wybaczę powinnam zostać i walczyć o niego, a teraz co zostało z naszej miłości nic kompletnie nic, kupa gruzu, wczoraj zepsułam wszystko- rozpłakała się jeszcze bardziej.
-On cię kocha wybaczy ci tylko powiedz co czujesz i bądź szczera, no idz do niego.
-Ale go nie ma, nie ma samochody.
-Jest, Pedro wziął jego samochód bo nasz rano odholowali na serwis- ale mówiła już do ściany bo jej siostra wybiegła z domu- oby się udało- powiedział widząc ja jej siostra wchodzi do domku dla gości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:02:20 26-12-10    Temat postu:

Odcinek 21
Weszła do domku bardzo pewnym krokiem, Damian się kąpał więc miała czas poprawić fryzurę i makijaż, nie za wiele widziała w lustrze bo już była lekko wstawiona.
-Co oni mają z tym porannym prysznicem-powiedziała cicho- och Milagros nie powinnaś wypijać tego wina jak ty teraz wyglądasz? Ale co ja na to poradzę ze uwielbiam słodkie wysokoprocentowe winka- skomentowała samą siebie i szybko odwróciła, bo usłyszała jak ktoś wychodzi z łazienki.- Damian- powiedziała wychodząc z sypialni i zaniemówiła stał przed nią w samym ręczniku opasanym na biodrach i był cały mokry, przełknęła ślinę i naglę jej wzrok zaostrzył się zobaczyła jak po jego torsie spływają krople wody, ach jak ona marzyła być jedną z wielu tych kropel, ale z namysłu wyrwał ją męski głos.
-Milagros cieszę się, ze jesteś, kochanie wróciłaś- powiedział i podszedł do niej.
-Tak wróciłam, chcę porozmawiać, bo chyba mamy o czym- powiedziała i cofnęła się nie chciała mu teraz ulec, a raczej chciał tylko nie mogła.
-Zaraz ci wszystko wytłumaczę, bez kłamstw i migania się możesz pytać o co tylko zechcesz- mówił idąc w jej stronę z uśmiechem i zdziwienie że jest taka spokojna.
-Nie chcę pytać chcę byś mi wszystko opowiedział, wszystko- powiedziała i zatrzymała się na ścianie wiedziała ze nie ma dokąd uciec bo on już zdążył zagrodzić jej drogę i przyprzeć ją swoim ciałem do tej białej cholernej ściany.
- Już ci tłumaczę- wyszeptał jej do uch, a po jej ciele przeleciało stado mrówek- ja tylko chciałem, nie może inaczej- motał się, ale jakże seksownym głosem ona starała na niego nie patrzeć bo wiedziała jak to się skończy i tak nie wiedząc kiedy i jak jej ręce powędrowały na jego biodra- ale dlaczego jesteś taka spokojna nie poznaję cie, wczoraj rzucałaś w nas zdjęciami a dzisiaj…
-A dzisiaj wypiłam całe wino i zrozumiałam jak bardzo cię kocham i nie chcę tłumaczeń tylko ciebie- powiedziała i zaczęła namiętnie całować, on od razu przystał na taki obrót sytuacji, chodź spodziewał się czegoś innego. Ona Milagros Palasios najgorsza złośnica pod słońcem nie chce wyjaśnień tylko jego czy mogło być cudowniej. Oj mogło gdy poczuł że jej noga oplata jego biodro na którym już nie było ręcznika i zobaczył przed sobą te cudowne krągłe piersi które zachęcały go do ataku. Tak to był seks stulecia, kochali się z wielką pasją i pożądaniem, jedyne słowa jakie padały z ich ust to wyznania miłości jakże wielkiej, pięknej i wiecznej ich miłości, której nikt i nic nie było w stanie zniszczyć.
-Milagros- krzyknął zrywając się z łóżka Damian i po chwili gdy jej nie było pomyślał „nie to nie był sen, jestem nagi, czuję smak jej ust a po tym co mi wyznała na pewno nie odeszła”. Jednak szum wody uspokoił go. Postanowił ze się ubierze i poczeka na nią już w kuchni, na dworze było już ciemno- przespaliśmy cały dzień, a co z moim spotkanie klient pewnie się wkurzy-powiedział na głoś i ruszył w stronę komórki.
-Nie wkurzył, dzwonił jakąś godzinę temu, ale powiedziałam że zatrzymały cię sprawy osobiste i oddzwonisz jak tylko będzie to możliwe- powiedział Mili idąc w jego stronę.
-Jesteś skarbem wiesz- pocałował ją i przytulił- umarłbym bez ciebie.
-A ja bez ciebie, co nie zmienia faktu ze mnie oszukałeś, oszukaliście.
-Przepraszam, może teraz usiądziemy i ci wszystko wyjaśnię?- spytał.
-Świetnie no to mów.
-Bo wiesz bardzo się cieszyłem ze spotkałem cię na tym wyścigu i pojechałem do Wiki by jej o tym powiedzieć. Tak bardzo cię kocham i chciałem cię znowu odzyskać, ale wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Dlatego ona wymyśliła cały ten plan doskonały.
-Jak widać nie był on doskonały- powiedziała dziewczyna z nijakim wyrazem twarzy.
-Nie gniewasz się na nią, wiedziałaś o tym?
-Tak, dzisiaj mi wszystko wytłumaczyła, no ale mów dalej.
-No więc przystałem na ten plan, byłem głupi liczyło się tylko to by cię odzyskać nie myślałem że moi przyjaciele cierpią, powinienem się nie zgodzić i jakoś inaczej zdobyć twoje zaufanie i miłość, ale poszedłem na łatwiznę.
-No poszedłeś, ale nie gniewam się, kocham cię i cieszę się ze mogę ci wybaczyć- szepnęła i pocałowała go.
-To ja się cieszę ze zrobiłaś się taka wyrozumiała i znowu jesteśmy razem- powiedział odwzajemnij pocałunek ze zdwojoną siłą.
-No to co kolacja? Może u mojego ojca w restauracji, przecież mało kto wie o naszych zaręczynach.
-Zgoda, dla ciebie wszystko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:01:34 28-12-10    Temat postu:

Odcinek 22
Milagros obdzwoniła wszystkich, rodziców, Bobiego, mamę Damiana i oczywiście małżonków Guzman. Każdy domyślał się o co chodzi.
-No to słucham kochanie co masz nam tak ważnego do powiedzenia- spytała Rebecka domyślając się odpowiedzi.
-No bo ja tzn my ja i Damian, tzn on no może ty kochanie- motała się dziewczyna.
-Bo my się zaręczyliśmy i chcemy pobrać.
-Jak najszybciej-dodała uśmiechnięta Mili
-Boże będę babcią, kochanie tyle razy ci mówiła…-nie skończyła Rebecka bo zabrakło jej tchu.
-Tak, będziesz babcią, ale nie u mnie, a my chcemy się pobrać jak najszybciej bo się najnormalniej w świecie kochamy- uśmiechnęła się Mili i złapała ukochanego za rękę.
Kolacja przebiegła bardzo sprawnie i miło. Na drugi dzień zakochane narzeczeństwo rozmawiało przy śniadaniu.
-Dzisiaj Wiki ma badania może byśmy z nimi pojechali?- spytał Damian.
-Ale będziesz się nudził, jak chcesz możesz zostać w domu.
-Jak Pedro się nie nudzi to ja tez nie.
-Ale to jego dziecko, oj dzieci więc jak może się nudzić?- spytała Mili- naprawdę nie musisz.
-Ale chcę, my też kiedyś będziemy mieli dzieci więc warto wiedzieć jak to wszystko wygląda. Zresztą będziemy rodzicami chrzestnymi wiec to w połowie i nasze dzieci- zaśmiał się.
-Ale my już mamy jedno dziecko, naszego Pablit, jak dobrze że w piątek jedziemy do niego, tak bardzo się stęskniłam.
-No ja też. Ten mały daje mi tyle radości, chciałbym mieć go przy sobie codziennie.
-Może tak się stanie po ślubie, jesteś adwokatem dobrze zarabiasz ja zacznę pracować i to w nie byle jakiej szkole to może postaramy się o adopcję?- spytała.
-Naprawdę tego chcesz, myślisz że to dobry pomysł, ja chce tego bardzo ale boję się ze robisz to dla mnie?
-Kochanie no co ty on jest cudownym dzieckiem nie chce by dalej siedział w tym domu dziecka i za nami tęsknił. Ale może na razie nic mu nie mówmy nie róbmy mu nadziei bo nie wiadomo kiedy się pobierzemy-ciągnęła dalej dziewczyna.
-Jak najszybciej- zaśmiał się i wziął ukochaną na ręce i popędził z nią do domu przyjaciół.
Reszta dnia była super. Fakt nie mogli wejść z przyjaciółmi do gabinetu lekarza ale samo czekanie na nich i odgłosy bicia serca dziecka wydobywające się z za drzwi były wielkim i rozkosznym przeżyciem. Siedzieli wtuleni w siebie i myśleli o swojej przyszłości. Mili nawet wymyśliła datę ślubu, której by się nikt nie spodziewał, a może i spodziewał bo ta wariatka nie mogła by wymyślić czego mądrego i normalnego. Pomyślała ze jak na razie swoim pomysłem podzieli się tylko z siostrą. Wieczorem zakradła się do jej sypialni.
-O boże ale mnie przestraszyłaś-krzyknęła Wiki.
-Cicho bo ktoś nas usłyszy, ustaliłam datę ślubu.
-Jak to ustaliłaś, a Damian?
-To niespodzianka na razie, ale mam nadzieję że mnie nie wydasz.
-No to kiedy-spytała podekscytowana Wiki, a Mili szepnęła jej na ucho
-Co? Tylko ty mogłaś wymyślić coś tak szalonego, a kiedy mu powiesz no chyba nie dzień przed.
-No właśnie nie powiem mu tego samego dnia co ślub.
-Wariatka- powiedziała i zaczęły rechotać jak żaby, ale gdy usłyszały ze woda w łazience już nie leci przestały i Milagros tak samo szybko jak się zjawiła to uciekła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:56:37 30-12-10    Temat postu:

Odcinek 23
-Kto to był kochanie?- spytał Pedro.
-A to ta wariatka, zapomniałam apaszki z jej samochodu- skłamała.
W końcu nadszedł piątek zakochani wpakowali koszyk ze smakołykami do bagażnika i wyruszyli do domu dziecka na spotkanie z synkiem.
-Na pewno się ucieszy ze spędzi cały dzień z nami na plaży z dala od domu dziecka.
-Na pewno-odpowiedział Damian.
I nie mylili się mały był bardzo wesoły i zadowolony z pomysłu. Kochał swoich przybranych rodziców i bardzo za nimi tęsknił. Pokazywał im zdjęcia z obozu, krótkiego ale bardzo ciekawego. Kąpali się w wodzie, robili zamki z piasku, zachowywali się jak prawdziwa rodzina. Po całym dniu hasania mały zasnął w samochodzie gdy wracali do domu dziecka. Milagros bardzo ubolewała nad tym, ze nie może się z nim pożegnać.
-Kochanie przyjedziemy za tydzień-pocieszał ją ukochany.
-Za tydzień nie bo jest ślub Wiki, a może przyjedziemy w piątek i zabierzemy go na ten ślub.
-Cudownie by było, ale jesteśmy świadkami kto się nim zaopiekuje będziemy mieli swoje obowiązki.
-Wiesz on może nieść obrączki- mówiła dalej jakby nie słyszała co on mówi do niej.
-Ale kochanie to nie jest dobry pomysł, przecież ci tłumacze.
-Albo rozrzucać płatki białych róż, tak to brzmi świetnie- ciągnęła jak w transie.
-Halo tu ziemia-pomachał jej przed oczami Damian.
-No co słyszę co mówisz, ale myślę ze rodzice się nim zaopiekują, no proszę poproś dyrektorkę, proszę, proszę.
-No dobrze zobaczę co da się zrobić.
-Kocham cię-odpowiedział i wtuliła się w jego ramię, był dobrym kierowcą więc nie utrudniało mu to jazdy samochodem.
Gdy wrócili do domu zadzwonił telefon Damiana, odebrał go i był bardzo wzburzony. Mili słyszała jak krzyczał i ciągle powtarzał „nie” „nie ma mowy” „bo nie” i usłyszał jak telefon uderza o ścianę przestraszyła się nie na żarty pobiegła do kuchni.
-Kochanie co się stało, kto to dzwonił?
-Samanta- odpowiedział zły.
-A co ona chciała?- spytała ze smutkiem i zazdrością.
-Chciała pożyczyć pieniędzy ze względu na stare czasy.
-Pieniędzy a to bezczelna- powiedziała zła dziewczyna.
-Mówiła że, zresztą nie wiem co bo jej nie słuchałem- mówił zły-tylko telefon przez nią rozwaliłem, ale ona ma tupet żeby dzwonić do mnie, do mnie rozumiesz-krzyczał.
-Rozumiem, nie złość się. Przecież to już skończone, prawda?- spytała niepewnie.
-Oczywiście ze tak nie ufasz mi-spytał zły- no ufasz mi albo nie ufasz?- krzyknął.
-A co ja mam myśleć co?- krzyczała-dzwoni ta lafirynda ty mówisz że nic dla ciebie nie znaczy, ale wkurzasz się jakby ci nadal na niej zależało.
-Czy ty słyszysz co ty mówisz, jesteś zazdrosna?- spytał trochę spokojniej.
-Nie, ja tylko się zastanawiam dlaczego to cię tak ruszyło. Pamiętam dlaczego odszedłeś ode mnie, ze z nią byłeś.
-Znowu to samo ile razy jeszcze będę ci tłumaczył, błagał, przepraszam, prosił o zaufanie udowadniał ci to na każdym kroku, no ile?- krzyknął, a Mili przestraszyła się- jak mi nie ufasz to nie mamy o czym gadać, żegnam-dodał i skierował się do wyjścia.
-Co ty wyprawiasz, o co ci chodzi?
-To o co tobie chodzi. To ja jestem ten zły tak, a ty co nie jesteś lepsza, facet tam facet tu myślisz że mi z tym łatwo było, nie, ale ci zaufałem.
-Ty mi zaufałeś, nie rozśmieszaj mnie i rzeczywiście lepiej idź już.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić-krzyknął.
-Wynoś się ty świnio, idioto, kretyni wzięła co miała pod reką i rzuciła w niego butelką, ale on zdążył się schylić, przez chwilę patrzyli na siebie ze zdziwienie potem Damian kontynuował kłótnię.
-Wiesz miałaś rację to był tylko romans, nie potrafimy żyć razem nie wypominając sobie przeszłości, tylko się krzywdzimy, to już naprawdę koniec- powiedział i wyszedł.
-No i dobrze, tylko potem nie przychodź nie skamlaj przed moimi drzwiami-krzyknęła wybiegając za nim.
-Nie będę możesz być tego pewna.
-Tak jest ci to na rękę, Samanta zadzwoniła a ty biegniesz jak ten piesek-niewytrzymała.
-Wiesz co kochałem cię i to bardzo- mówił spokojnie już podchodząc do niej- ale z tym już koniec, rozejdziemy się i może w tedy będziemy szczęśliwi.
-Ty z tą szmatą na pewno- powiedziała i uciekła do domku on nawet nie miał zamiaru za nią iść. Zerkała jeszcze przez chwilę nerwowo w okno, ale on się nie zjawiał widziała tylko parę przyjaciół zszokowanych całym zajściem- boże on naprawdę odszedł, co ja zrobiłam- rozpłakała się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:32:48 03-01-11    Temat postu:

Odcinek 24
Wiki z mężem stali jak wryci usłyszeli tylko końcówkę kłótni o Samantę, ale dlaczego kłócili się o nią, nie docierało do nich ze się rozstali. Pedro poleciał za przyjacielem, a Wiki poszła do siostry.
-Czekaj, czekaj co się stało, o co chodzi?- krzyczał za Damianem przyjaciel ledwo go doganiając.
-Nic ta kretynka, ta wariatka jest zazdrosna, nie ufa mi, mam tego dość odchodzę.
-Co ty gadasz, ty ją kochasz.
-Kochałem, kochałem moją Milagros, a nie jakąś zazdrosną zołzę, która nie panuje nad swoimi emocjami, odchodzę i nie zatrzymasz mnie.
-A co z naszym ślubem to za tydzień, chyba mnie nie zawiedziesz?
-Nie oczywiście że nie, ale powiedz tej idiotce że ma się nawet do mnie nie zbliżać inaczej nie przyjdę. Zresztą to ostatnie chwile jakie spędzimy razem, wyjeżdżam.
-Damian, ale…- nie dokończył bo chłopak ruszył z piskiem opon.
-Kochanie co się stało?- spytała zatroskana Wiki.
-Nic, mam już dość on, on wrócił do Samanty, do tej szmaty- jąkała przez łzy.
-Niemożliwe, co ty gadasz?
-Tak, strasznie się pokłóciliśmy, rzuciłam w niego butelką.
-Ach, czy ty nie umiesz rozmawiać spokojnie, najpierw robisz a potem co płaczesz po kątach, tak nie można-tłumaczyła Wiktoria.
-Wiem, jestem głupia myślałam ze przyjdzie jak zawsze, ale tym razem przesadziłam to już naprawdę koniec.
-Nie koniec on cię kocha.
-Powiedział że mnie kochał, ale to koniec, ze chce być szczęśliwy nie pamiętam co jeszcze-płakała.
-Weź się w garść i leć za nim, wytłumacz mu.
-Nie, to naprawdę koniec, chcę zostać sama.
Wiki wyszła i pobiegła do męża by zobaczyć czego on się dowiedział.
-I co?
-I nic. Damian po naszym ślubie gdzieś wyjeżdża. Nie chce znać Mili.
-Na pewno do Samanty, zabije ją.
-Nie do niej, on jej nie kocha. Co jakiś czas wydzwaniała do niego bo chciała pieniędzy. Nie chciał martwić Milagros, ale może powinien w tedy by nic takiego się nie stało.
-To ty o wszystkim wiedziałeś i milczałeś?- pytała żona.
-Tak, skarżył mi się że chce stworzyć z Mili rodzinę, a ta cała Samanta nie daje mu spokoju. Nie wysłał jej ani grosza i myślał ze przestanie wydzwaniać ale jak widzisz nie. Damian kocha Mili, a gdyby ona miała więcej ogłady to by zrozumiała. Powinna go wspierać, ufać mu, a nie oskarżać. Sama jest sobie winna-mówił Pedro.
-Co?- usłyszeli za sobą głos Milagros.
-Co tu robisz, nie denerwuj się- powiedziała siostra.
-Co ja zrobiłam zamiast mu pomóc się od niej uwolnić ja wymyślam jakieś związki, zdrady, jaka ja jestem głupia- rozpłakała się. Tej nocy spała z siostrą w jednym łóżku, była bardzo niespokojna.
Rano wstała i pobiegła do domku, myślała ze wróci, ze się pogodzą, ale jego nie było ani jego ani jego rzeczy. Rozpłakała się nie wiedziała co ma zrobić chciała pojechać do niego ale się bała kolejnej awantury. Postanowiła zaryzykować, ale i tam go nie było. Nagle usłyszała dzwonek telefonu i odebrała.
-Gdzie ty jesteś? Zapomniałaś?
-Ale o czym?
-Mamy dzisiaj przymiarkę sukienek. O czym jeszcze zapomniałaś?- pytała Wiki.
-Już jadę, już.-odpowiedziała i pomyślała ”no o czym jeszcze zapomniałam, wiem że o czymś na pewno, boże okres nie mam okresu” spanikowała i widząc aptekę zatrzymała się z piskiem opon, samochody za nią zaczęły trąbić. Wyskoczyła jak oparzona z samochodu i poleciała do apteki. Kupiła test ciążowy który wykonała razem z siostrą w centrum handlowym.
-Myślisz że to odpowiednie miejsce-mówiła Wiki przez drzwi do ubikacji.
-Dobre nie dobre oby był negatywny.
-Jak to dlaczego?- spytała zdziwiona.
-Nie mam ukochanego, zostawił mnie nie chce znać, co ja zrobię sama?- rozpłakała się.
-Oj ty wariatko, on jak się o tym dowie to oszaleje ze szczęścia i ci wybaczy.
-Dobra teraz tylko pięć minut i będzie wszystko jasne.
-Nie to nie możliwe i co ja teraz zrobi-płakała Mili.
-Będę ciocią, a ty mamą cudownie-krzyknęła Wiktoria patrząc na test- zaraz zadzwonię do mojego lekarza i jeszcze dziś do niego pojedziemy a potem zadzwonisz do Damiana.
-Nie, tylko nie do niego, proszę-krzyknęła- co mu powiem będziesz tatą pomyśli że biorę go na litość.
-Jesteś szalona i jakieś teorie głupie ci się w głowie roją-mówiła siostra- on cię kocha i się ucieszy zobaczysz.
-Proszę najpierw pojedziemy do lekarza i jak będą wyniki to w tedy coś postanowimy, proszę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:19:04 06-01-11    Temat postu:

Odcinek 25

-No dobrze, a jak na razie to nasza tajemnica i już nie rycz-powiedziała Wiki i zadzwoniłam do lekarza, on zgodził się na wizytę. Dziewczyny czym prędzej wyparowały z łazienki wsiadły w samochód i zajechały pod klinikę.
-Denerwuje się- powtarzała Milagros.
-Ja czuję się tu jak w domu, tyle czasu tu spędziłam, ale warto było-powiedziała z uśmiechem.
-Dzień dobry pani chyba do mnie- powiedział lekarz spoglądając na przestraszoną Mili i uśmiechając się do Wiktorię- zapraszam- dodał wskazując reką gabinet.
-Dzień dobry-odpowiedziały obydwie tylko miny miały inne.
-Więc zrobiła pani test i jest pozytywny tak?
-Tak-odpowiedziała za nią Wiki.
-Świetni, a ile spóźnia się pani okres?
-Tydzień- znowu odpowiedziała Wiki.
-No tak a mogę go zobaczyć?
-Proszę- znowu odezwała się Wiki.
-A pani nie ma nic do powiedzenia do zapytania się?- spytał się lekarz Milagros.
-Test jest pozytywny, okres spóźnia mi się tydzień, niedawno przerwałam brać tabletki-powiedział ze spokojem.
-Tabletki, czyli skończyła pani opakowanie i-zaczął lekarz.
-Nie nie skończyłam przerwałam w połowie bo, bo- dukała.
-Bo chciała mieć pani dziecko-dokończył za nią lekarz- a teraz proszę mnie posłuchać, nie powinna się pani denerwować ja pani nie zjem, jestem tu by pomóc i odpowiedzieć na każde pytanie ja nie będę pani osądzał-widać była jak Mili oddycha z ulga i uśmiecha się- no nareszcie czyli co możemy kontynuować?
-Tak.
-Dam pani skierowanie na krew i mocz, nie ma sensu robić USG bo ciąża może być za mała. Proszę to skierowanie i widzimy się jutro.
-Dobrze dziękuję.
-Ach i jakby coś się działo jakiekolwiek bóle brzucha natychmiast do mnie zrozumiano.
-Tak, tak- powiedział Milagros i wyszły z gabinetu.
Dłuższą chwile nie rozmawiały, poszły do laboratorium tam też panował cisza. Dopiero po wszystkim jak opuściły klinikę Mili się odezwała.
-A jak coś będzie nie tak, jak dziecko jest chore on tak dziwnie mówił- złapała się za płaski brzuszek.
-Wszystko będzie dobrze, on tak zawsze po prostu jest przezorny- pocieszała ją siostra- a co boisz się.
-Tak chcę urodzić to maleństwo i wychować z Damianem. On ma do tego prawo- rozpłakała się- Ale poczekam do jutra-dodała.
-To twoja ciąża i ty tu decydujesz. Jutro najpierw skończymy przymiarkę a potem pojedziemy. Po południu już na pewno będą wyniki.
Dziewczyny pojechały do domu. Milagros nie chciała spać sama w domku dla gości wolała spać u siostry. Pedro nie miał nic przeciwko wiedział ze ona jest w nienajlepszej kondycji i przynajmniej tak mógł jej pomóc. Dziewczyny całą noc rozmawiały jak to ich dzieci będą się razem bawić wychowywać, jak będą chodziły na zakupy. Dla Mili było jasne że Damian do niej wróci, ze się ucieszy i będzie rozpieszczał dziecko i ją. Pedro nie mógł się oprzeć pokusie i podsłuchiwał dziewczyny przez godzinę, ale potem mu się znudziło i poszedł spać. „Boże ile one mogą gadać tylko gadają i gadają o dzieciach zakupach i mężach, masakra jakaś” pomyślał kładąc się spać i po chwili dotarło do niego o czym tak naprawdę rozmawiały „Milagros jest w ciąży”. Rano gdy się obudził dziewczyn już nie było, nie wiedział czy poinformować przyjaciela czy nie. Jednak zostawił do szwagierce, to od niej powinien to usłyszeć. Dziewczyny latały po centrum jak oszalałe, sklep tu sklep tam, tu buty tu sukienka, a gdy wpadły do sklepu dziecięcego nie mogły się opanować. Kupiły parę śpioszek, skarpetek i grzechotem każda z nich miała wypchane tym papierowe torby. Były takie szczęśliwe, nikt nie mógł im tego odebrać.
Po południu odebrały wyniku, ale nic kompletnie z nich nie rozumiały. Ale co miały rozumieć przecież Mili był w ciąży i tylko to się liczyło. Szybko pobiegły w stronę gabinetu lekarskiego.
-Pani Guzman w pani stanie to nie powinno się biegać. Musi się pani oszczędzać tak- powiedział lekarz.
-Tak jest- odpowiedziała rozbawiona i usiadła na krzesło.
-Dzień dobry, mam już wyniki- powiedziała Mili podając je lekarzowi.
-Zdaje sobie pani sprawę z tego ze test ciążowy nie daje stuprocentowej pewności?
-Tak panie doktorze.
-I wie pani że nie tak łatwo zajść w ciąże z dnia na dzień po odstawieniu tabletek.
-Tak wiem, ale co chce mi pan powiedzieć, z dzieckiem wszystko dobrze?- spytała już zdenerwowana, jej siostra doskonale wiedział co zaraz usłyszy i posmutniała.
-Przykro mi ale nie jest pani w ciąży, ale to nie znaczy ze…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:08:06 11-01-11    Temat postu:

Odcinek 26
-Jak to nie jestem, a test, a brak okresu?- powiedziała ze smutkiem.
-Już mówiłem-zaczął.
-Tak mówił pan, a co jak nie mogę mieć dzieci?- spytała rozczarowana.
-Przerwała pani brać tabletki szanse były małe na ciąże. W takich okolicznościach to normalne ze spóźnia się pani okres. Jest pani zdrową silną kobietą więc nie widzę przeszkód by miała pani dzieci- tłumaczy przekonująco lekarz.
-A ona tak długo nie mogła- mówiła wskazując na siostrę.
-Tak nie mogła, ale jakimś cudem jest w ciąży. Nie ma powodów by u pani podejrzewać bezpłodność. Proszę próbować dalej o ile chce mieć pani jeszcze dzieci.
-Chcę, dowidzenia- powiedziała i wyszła szybko z gabinetu za nią wybiegła Wiki.
-Kochanie to nie koniec świata- krzyczała za nią.
-To była jedyna szansa dla mnie i Damiana, jedyna a teraz jej nie ma. Pokochałam już to dziecko, a ono nie istnieje- płakała- chcę do domu proszę.
Siostra odwiozła ją i tym razem Milagros poszła do domku dla gości chciała być sama. Gdy weszła miała w ręku te nieszczęsne torby z zakupami, zaczęła ciskać tymi ciuchami i grzechotkami w każdą stronę domku. Była zła krzyczała i płakała na przemian, straciła wszystko co kochała i nie miała z kim podzielić tego bóle nie miała przy sobie Damiana.
-Kochanie co się stało?- pytał Pedro żonę.
-Milagros myślała ze jest w ciąży, ale nie jest.
-No wiem podsłuchałem was wczoraj i co jak to nie jest poroniła?- spytał.
-Nie, nie była w ciąży, fałszywy alarm a ja ją tak nakręciłam, że planowałyśmy wspólną przyszłość, byłyśmy na zakupach i kupiłyśmy parę cudnych ubranek- rozpłakała się.
-To nie twoja wina, nie płacz bo nasze maleństwa też będą płakać a tego chyba nie chcemy.
-I co my teraz zrobimy, jak jej pomóc o na nie chce nikogo widzie- pytała Wiki.
-Damian przyjedź tu jak najszybciej, z Milagros jest bardzo źle, to poważna sprawa
-Kochanie?- krzyknęła Wiki.
-Zaraz tu będzie, pomoże jej, tylko on potrafi jej pomóc.
-Ale tak nie można.
-Mam tego dość-krzyknął- do tej pory byłem bierny, wiedziałem że się kochają ale nie wtrącałem się, tego już za wiele nie będę patrzeć jak niszczą sobie życie.
-Chodź tu do mnie ty mój macho- pociągnęła go w stronę salonu i zaczęła namiętnie całować.
Damian zatrzymał się przed domem Guzmanów, w głowie miał tylko słowa przyjaciela ze coś się stało jego ukochanej. Najpierw chciał wejść do domu małżonków, ale zobaczył ze w domku dla gości pali się światło i pobiegł tam. Gdy wszedł do środka zobaczył płaczącą dziewczynę i straszny bałagan, wszystko było porozrzucane. Podbiegł do niej i mocno przytulił.
-Kochanie co ci jest, co się dzieje?- pytał.
-Nic, co ty tu robisz?- krzyknęła.
-Pedro do mnie zadzwonił, nie płacz tylko mów, kocham cię słyszysz, kocham, przepraszam-próbował ją uspokoić.
-Też cię kocham, nie zostawiaj mnie już proszę, nigdy- powiedział przez łzy i opadła z sił.
-Ale co się stało?- pytał całując ją delikatnie i gładząc jej włosy.
-Bo zrobiła test i wyszedł pozytywny- zaczęła już spokojnie.
-Będziemy mieli dziecko?- uśmiechnął się- nie płacz damy sobie rade.
-Nie nie będziemy, to był fałszywy alarm- zesmutniała jeszcze bardziej.
-Jak nie teraz to kiedy indziej, nie musimy się spieszyć na wszystko jest czas.
-Tak, ale ja już zrobiłam zakupy zaplanowałam pół życia temu dziecku, przyzwyczaiłam się ze ono tam we mnie rośnie, rozumiesz- i znowu wybuchła płaczem.
-Kochanie ja nigdzie nie odchodzę, mogę ci zrobić stado takich dzieci i w tedy będziesz miała pół życia na planowanie.-znowu ja pocałował.
-Wiem, ale bałam się ze już mnie nie chcesz, nie kochasz-tłumaczyła już ze spokojem.
-Kocham i będę kochać, potrzebowałem czasu by przemyśleć naszą ostatnia kłótnię, bałem się do ciebie przyjść.
-A ja cię szukałam, chciałam przeprosić, wyjaśnić, powinnam cię wspierać a nie osądzać- uśmiechnęła się w końcu- zostań dziś ze mną proszę.
-Nie musisz prosić dla mnie to oczywiste. A jak chcesz to dzisiaj pół nocy będziemy snuć plany na przyszłość.
-A kolejne pól noc?- spytała zalotnie.
-A kolejne pół nocy będziemy się kochać.
-I robić dzieci- dodała już z prawdziwym uśmiechem Milagros.
-Tak, dzieci- powiedział i ją pocałował- ale najpierw posprzątamy, zjemy cos i pójdziemy pod prysznic co ty na to?
-Kocham cię- odpowiedziała i przytuliła się do niego. Tak się cieszyła ze są razem ze nadal są razem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mala223
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:23:21 13-01-11    Temat postu:

Odcinek 27
Ten dzień zbliżał się nieubłaganie. W końcu nadszedł. Wiki latała w tą i z powrotem nie wiedział w co ręce włożyć. Chciała wyglądać jak księżniczka.
-Kochanie czy księżniczka może wyglądać jeszcze lepiej?- zaśmiał się Pedro.
-Uwierz mi że może, ja mogę, a teraz wyjdź i pamiętaj co ma założyć Damian, przypilnuj go. A obrączki daj Pablowi, obrączki tylko nie zapomnij dobrze?
-Dobrze już dobrze- powiedział całując ukochaną i wyszedł.
-Wyglądasz pięknie- powiedziała Wiki do siostry.
-A ty jeszcze piękniej. Tylko żeby Damian nas nie zobaczył.
-Pedro tego dopilnuje.
-A obrączki?- spytała Milagros.
-Mój mąż tego dopilnuje nie panikuj- krzyknęła Wiktoria.
I nadszedł ten moment kiedy to Pedro czekał na swoją ukochaną przed ołtarzem. Najpierw pojawiła się dziewczynka sypiąca białe róże, potem mały Pablito z obrączkami, wszystkim ukazała się Wiktoria w pięknej białej sukni, do ołtarza prowadził ją Roger, ale szybko znikł. Emocje towarzyszyły im takie same jak w prawdziwym dniu ich ślubu tylko nikt nie spodziewał się tego co się zaraz stanie lub co zobaczą. Gdy Wiki stała przy ołtarzu oczom gości ukazała się Milagros w białej sukni idąca pod rękę ze swoim ojcem. Goście zaniemówili, a Damian zdębiał nie wiedział co ma zrobić, ale tylko się uśmiechnął i ruszył w ich stronę. Mili przestraszyła się myślała ze on chce ucięć. Gdy spotkali się w połowie drogi orkiestra przestała grać i każdy patrzy się na nich. Roger oddał córkę jej ukochanemu i czekał na obrót sytuacji.
-Jak najszybciej- zaśmiał się Damian.
-Jak najszybciej- odpowiedział Milagros i podążyli razem do ołtarza, orkiestra znowu zagrała marsza weselnego.
Gdy Wiktoria i Pedro byli już po przysiędze przyszedł czas na druga parę młodych. Zaczęła Milagros podnosząc obrączką.
-Kochanie tak długo czekałam na ten moment, wyśniłam go sobie nie jeden raz, ale nie wiedziałam ze kiedyś nadejdzie-zamilkła i przełknęła ślnę- gdy oglądałam ta sukienkę nie spodziewałam się ze tak szybko ją założę. Kocham cię i nigdy nie przestałam i nie przestanę. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, dałeś mi nadzieję na lepsze jutro, zmieniłeś mnie w prawdziwą dorosłą kobietę. Przy tobie nic się nie liczy, z tobą pójdę wszędzie bo moja miłość jest prawdziwa i bezgraniczna. Ufam ci jak nikomu innemu- skończyła i gdy nałożyła mu obrączkę po jej policzku popłynęła łza.
-Kochanie nie spodziewałem się tego ani trochę. Cieszę się ze podjęłaś za mnie tą decyzję, bo to najlepsza decyzja pod słońcem. Kocham cię, jesteś dla mnie najważniejsza i chodź zdarzają się burzliwe dni w naszym związku to i tak darze cię głębokim i czystym uczuciem. Nie przygotowałem żadnej przysięgi, bo nie wiedziałem ze jesteś aż tak szalona. Potrzebuję cię bo bez ciebie nie jestem człowiekiem, jestem rośliną która usycha, nie potrafię oddychać i funkcjonować normalnie. Obiecuje ci że od dziś będziesz najszczęśliwszą kobieta pod słońcem. Moją Milagros Suares- wsunął jej obrączkę na palec i nie czekając na pozwolenie księdza pocałował ją bardzo namiętnie.
Wszyscy bili braw, składali życzenia, z głośników słychać był muzykę. Późnym wieczorem gdy połowa gości była już pijana Damian porwał ukochaną pod ich altankę.
-Kocham cię, kocham, kocham- powtarzał całując jej szyję i usta- już dłużej bez ciebie nie wytrzymam bez twojego dotyku i pocałunków- szeptał pośpiesznie do jej ucha.
-Ja też, ja też- mówiła z pożądanie- jak to dobrze ze się już przebrałam będzie łatwiej- powiedział i zaczęła zdejmować z niego marynarkę i rozpinać koszulę.
-Chodź tu moja żono- przytknął ją do siebie mocno.
Całowali się namiętnie dłuższą chwile. Na ich szczęście przyjęcie odbywało się za domkiem dla gości obok pięknego stawu więc nikt nie słyszał, ich igraszek, ale oni i tak czuli nutkę niepewności i to ich jeszcze bardziej podniecało. Damian zdjął ukochanej najpierw jedno ramiączko od sukienki potem drugie, z biustonoszem nie miał już problemu bo potrafił pozbywać się go w sekundę z majteczkami było tak samo. Pieścili się i całowali z całej siły, byli tacy szczęśliwi. Damian pieścił nabrzmiałe już sutki Milagros, druga ręką zjechał pod jej sukienkę i pieścił jej największy skarb. Uwielbiał patrzeć jak jęczy z podniecenia i pręguje całe ciało. Ona zaś całowała jego tors i sięgając ręką do rozporka nie miała problemu ze znalezienie jego męskości, bo ona był już gotowa do drugiej rundy. Dziewczyna usiadła na niego i podskakują czuła się cudownie, potem on przejął inicjatywę. Odwrócił ukochaną do siebie plecami, a ona oparła ręce o drewnianą ściankę altanki. Uwielbiał tą pozycje bo był w tedy tak głęboko, a i ona czuła jak dociera do tajemniczego punktu g. W momencie gdy wystrzeliły fajerwerki on wystrzelił w nią, a ona poczuła nagły przypływ nieprawdopodobnej rozkoszy.
-Kocham cię- wyszeptała gdy siedzieli już wtuleni na trawie i patrzyli na gwiazdy.
-Te gwiazdy są niczym w porównaniu z tobą nie dorastają ci do pięt- wyszeptał Damian
-Słodzisz, ale wiesz kocham to w tobie- odwróciła się i mocno go pocałowała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin